ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Collonney Garden 5 |
Minęły dwa tygodnie odkąd trafiłem do Colloney Garden. Cały czas rysowałem i pisałem w swoim dzienniku. Co sesje Peter narzekał, ze nie jestem skory do współpracy i jakichkolwiek rozmów. Dziwił się też, że moje leki nie działają. Nic dziwnego, że nie działały, skoro od dawna ich nie brałem. Tak samo, jak Ian. Obaj najpierw braliśmy tabletki pod języki, po czym wyjmowaliśmy je z ust i owijaliśmy w chusteczki. Ja swoje trzymałem w czymś, co miało być skarbonką… w pewnym sensie było, tylko, ze nie na pieniądze, a prochy. Ian nie wzbudzał we mnie już takiego lęku, jak wcześniej. Czasem nawet rozmawialiśmy. O jakiś głupotach, ale zawsze. Poznałem także Josha, cierpiącego na anoreksje i Marshalla. Rozmawiałem tu tylko z Ianem, Marshallem, Michaelem, Benem i Joshem. Reszta nie zwróciła mojej uwagi. Często narzekałem przy Ianie, ze nie wiem, nawet jaka jest moja przypadłość. Uśmiechał się tylko do mnie i powtarzał "bądź cierpliwy, nie długo się dowiesz."
Którejś nocy usłyszałem jakiś hałas, a gdy otworzyłem oczy prawie krzyknąłem. Pochylał się nade mną Ian, który widocznie spodziewając się mojej reakcji, natychmiastowo zakrył mi usta dłonią,
- Chodź.- powiedział z uśmiechem i puścił mnie. Wyszedł z mojego pokoju, a ja zdziwiony usiadłem na łóżku. Zastanawiało mnie, jak on dal rade przejść przez cały korytarz w środku nocy i nie być zauważonym przez sanitariuszy, czy pielęgniarkę. Wstałem, założyłem buty i wyjrzałem za drzwi. Korytarz był pusty. Zacząłem powoli przez niego iść. Zerknąłem na stróżówkę i zmarszczyłem brwi, Podszedłem do niej i przechyliłem głowę przez małe okienko. Pielęgniarka spała w najlepsze. A co ciekawe, gdy zacząłem szeptać, po czym mówić do niej głośno, nie obudziła się. Poszedłem na sam koniec korytarza. Stojąc u szczytu schodów, słyszałem głos Iana piętro niżej. Potem dwa pietra niżej. Zacząłem schodzić, rozglądając się na każdym korytarzu. Wszędzie było to samo zjawisko śpiących pielęgniarek, bądź sanitariuszy. W końcu trafiłem na sam parter. Były tu tylko gabinety i sekretariat. Nic po za tym. Drzwi do salonu dla psychiatrów, w którym odpoczywali były otwarte. Stamtąd tez słyszałem głos Iana i śmiech Bena. Wszedłem tam. Ian, Marshall, Ben, Josh i Michael otwierali jakieś drzwi. Zawsze zastanawiałem się dokąd one prowadzą.
- No..! Już myślałem, że nie przyjdziesz!- Ian podparł się pod boki, gdy mnie zobaczył.- Co się tak guzdrałeś?
- Co się dzieje?- spytałem, patrząc na Josha, który otworzył na oścież drzwi.
- Zobaczysz.- wyszczerzył się Ian. Chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w swoją stronę.- Zabawimy się trochę.
Przechyliłem głowę na bok i spojrzałem na niego pytająco. Wszyscy przeszli przez drzwi, a Ian, dalej trzymając mnie za rękę, pociągnął mnie za nimi. Zeszliśmy schodami do piwnic i przeszliśmy przez długi i ciemny korytarz.
- Kiedyś było tu więzienie.- zaczął mówić do mnie Ian.- Tędy przeprowadzało się więźniów do celi śmierci. Niestety przerobiono je teraz na co innego.- Zmarszczyłem brwi. "Niestety"? uznałem, że tylko wydawało mi się, iż słyszałem żal w jego głosie.- Zaraz zobaczysz na co.
Doszliśmy do końca korytarza. Chłopaki przepuścili mnie i Iana przodem. Pchnął drzwi i wciągnął mnie do pomieszczenia. Za nami weszła reszta i ktoś zapalił światła. Otworzyłem usta w zdziwieniu. Byliśmy w jasno oświetlonej, bardzo ładnie urządzonej kręgielni. Widząc moją minę, Ian uśmiechnął się.
- Tu ludzie pokroju Petera zabawiają się, kiedy chcą od nas odpocząć. - wyjaśnił.
Ben doskoczył do kul.
- Ja chce pierwszy…! Ian, mogę, mogę?- Spojrzał błaganie na blondyna. Ben mówił i zachowywał się, jak małe dziecko. Miało to swój urok, ale w dalszym ciągu odwracałem wzrok, by nie patrzeć na jego oszpeconą twarz.
- Ej! To nie fair! BEN ZAWSZE JEST PIERWSZY!- wykrzyknął oburzony Michael, a jego głos rozniósł się echem po sali.
Ian puścił moją rękę i podszedł szybkim krokiem do Michaela. Wymierzył mu policzek tak mocno, że chłopak cofnął się krok w tył. Spojrzał na niego zaszklonymi oczami.
- Nie drzyj tak jadaczki.- warknął Ian.- I nie becz, bo przyłożę Ci z pięści.- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
W takich chwilach mój lęk w stosunku do Iana powracał. Bywał brutalny, szczególnie wobec Michaela. Czasem wydawało mi się, że Ian nie ma uczuć, że nie odczuwa złości, smutku, radości, czy żalu. Był zupełnie inny, niż w dniu, w którym mnie zaatakował. Wtedy pokłady wściekłości i agresji wręcz wylewały się z niego. Teraz, nawet gdy bił Michaela, czy mu groził wydawał się być nienaturalnie spokojny.
- Ian, mogę…?- Ciszę przerwał Ben, który nadal trzymał w rękach kule.
- Dajesz.- uśmiechnął się Ian.
Ben rozbiegł się i potoczył kule, która po chwili uderzyła w kręgle, zbijając prawie wszystkie. Narobił przy tym tyle hałasu, że po sali przebiegło głośne echo. Zdziwiłem się, gdy Ian nie zareagował w żaden sposób. Przecież ten huk na pewno był głośniejszy od krzyku Michaela. Zastanowiło mnie to, czy Ian nie miał do niego po prostu osobistej awersji, czy najzwyczajniej się na nim wyżywał.
Chłopaki jeden, po drugim zbijali kule. Nawet ja przyłączyłem się do zabawy. Po jakimś czasie zebraliśmy się i wyszliśmy z Sali innymi drzwiami, niż te którymi tu przyszliśmy. Ponownie prześlijmy przez długi, ciemny korytarz. Weszliśmy po schodkach i Josh ponownie poszperał przy zamku drzwi. Po chwili byliśmy już w środku jednego z gabinetów.
- No, chłopaki.- zaczął Ian.- Bierzemy się do roboty. Tylko pamiętajcie, jak zwykle: Niczego nie podpierdalacie i odkładajcie wszystko na swoje miejsce.
Ian podszedł do szafki z rzędem szuflad i zaczął otwierać każdą po kolei, wyjmując z niej jakieś teczki.
- Cris, jak tam leciało Twoje nazwisko?- spytał, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
- Mosby.- odpowiedziałem.
Otworzył następną szufladę, poszperał w niej chwilę, po czym wyjął z niej teczkę. Odwrócił się do nas i podał każdemu po jednej. Wyciągnąłem rękę po ostatnią, a wtedy Ian cofnął się o krok.
- A-A… nie tak szybko… wiesz, co to jest?- spytał, machając teczką.
Zaprzeczyłem kręcąc głową.
- Twoje akta. - uśmiechnął się półgębkiem.- Jesteś pewny, że chcesz to widzieć?
- Jak najbardziej.- odparłem.
- Nie boisz się, że napisali coś w stylu: "psychopata- zamknąć do końca życia"?
- Nawet jeśli, to wolę wiedzieć.
Uśmiechnął się i podał mi teczkę, po czym usiadł na biurku i zaczął czytać swoją.
Usiadłem w fotelu i zacząłem czytać swoje akta. Z tego, co zrozumiałem po tych chrzanionych formułkach, nie było jeszcze jasno stwierdzone, co mi jest. Przeszedłem, więc, do części opisowej. Nawpisywane były tam głupoty o zachwianiu osobowości, stanach depresyjnych i takie tam. W sumie nic, czym bym się przejął. Jednak, gdy wyczytałem o mojej domniemanej "rozwiązłości seksualnej", myślałem, że szlag mnie trafi.
- Kurwa mać!- warknąłem.- Kto nawpisywał te gówna?!
- Twoi starzy psychiatrzy, jeśli jakiś miałeś.- odpowiedział mi Ian, unosząc wzrok znad swoich akt.
Zerknąłem jeszcze raz na to zdanie, w nadziei, że po prostu źle zrozumiałem. Jeszcze gorszą wściekłość odczułem, gdy pod tym wszystkim ujrzałem podpis Peter'a.
- No chyba se jaja robią!- oburzyłem się.- przecież ten kretyn nawet mnie nie zna!
- Jaki kretyn?- zainteresował się Ian i usiadł obok mnie na oparciu fotela.
- Kalarri.- burknąłem.
- Pokaż to.- zabrał mi teczkę, zanim zdążyłem zareagować. Czytał marszcząc brwi, aż w końcu uśmiechnął się półgębkiem.- O, proszę. Cris jest "rozwiązły"… Puszczasz się na prawo i lewo?
Teraz to ja zmarszczyłem brwi.
- A jak myślisz?- niemal wysyczałem.
- No, ja tam nie wiem, co się kryje pod tą niewinną buźką… Wiesz, jak to mówią: "wilk w owczej skórze"…
- To wiedz, że to, co tu wypisali- zabrałem mu teczkę i zamknąłem ją.- …to gówno prawda.
- A może jednak?- spytał, przyglądając mi się uważnie.
- Nie.- burknąłem.
- Nie ważne… Ale jeśli Twoja "rozwiązłość" będzie Ci mocno doskwierała, służę pomocą.- powiedział z powagą.- Co Ty na to?
- Wooow! Dajesz go, Ian!- zagwizdał Josh.
Spojrzałem na Iana z szeroko otwartymi ustami i oczami. Czułem, jak krew odpłynęła mi z twarzy, a następnie napłynęła do niej ponownie, gorąca jak wrzątek.
- Ja… jak… ale ja…- zacząłem się jąkać w szoku, nie wiedząc, co powiedzieć.
Ian zaśmiał się i poczochrał mi włosy.
- Spokojnie młody. Żartowałem.
Spojrzałem na niego spod grzywki. Dla mnie to nie brzmiało i nie wyglądało na żart...
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 17 2011 20:03:35
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Fu (Brak e-maila) 17:55 14-02-2008
Będę pierwsza Przeczytałam Twoje opowiadanie wrzucając je na stronę, mimo że zwykle tego nie robię. Zamiast pracowicie wklejać inne teksty przeczytałam wszystkie cztery części. Podoba mi się. Oby tak dalej. Weny życzę i pisz jak najwięcej!
Ninet (Brak e-maila) 00:37 15-02-2008
Świetnie napisane,ale jeśli mam być szczera nie cierpię plagiatów, a twoje opowiadanie jest niczym innym jak przestawieniem z filmu o kobietach w zakładzie psychiatrycznym ( nie pamiętam jak się nazywał, ale napewno grała tam Angelina Joli) zrobić Yaoi. Gdybyś jeszcze zmieniła to za co bohater poszedł tam siedzieć lepiej by było. Wybacz tak ostra krytykę, ale nie mogłam tego znieść. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne odcinki by zobaczyć czy nie zepsujesz opowiadania będącego odbiciem jednego z najlepszych filmu o psychiatryku!
Haru-chan (Brak e-maila) 11:10 15-02-2008
Buu... a chciałem być pierwszy... No nic. Chia, ty wiesz że mi się podoba. ^^ Ninet, masz rację, to opowiadanie jest na podstawie tego filmu, ale tylko podstawa. Chiaki chyba mi głowy nie urwie gdy zdradzę, że później stopniowo ta historia nabiera swojego życia i biega swoim własnym torem... A może urwie? Pff... sprawdzę jak się zobaczymy ^^" Chia, wysyłaj kolejne części, w końcu już je masz! ;*
Chiaki (Brak e-maila) 22:08 15-02-2008
Ninet, nie uwazam Twoich slow za krytyke. Gratuluję za spostrzegawczość. Jednak jak Haru wspomniał to tylko podstawa. Potem historia nabiera wlasnego biegu. jestem w tej chwili przy jedenastej czesci i wydaje mi sie ze juz co raz bardziej odbiegam od historii tegoz filmu
Fu, naprawde dziekuje za mile slowa. naprawde zapalily mnie teraz do pisania^^
aaa (Brak e-maila) 21:51 16-02-2008
Przy 11 części? to dlaczego tu są tylko 4;/ Bardzo rzadko piszę komentarze ale to opowiadanie jest naprawdę dobre więc postanowiłam je pochwalić za Dobry styl i trochę skrytykować to że akcja "miga" tzn biegnie troszkę za szybko nie skupiając się na niczym. To tak moim skromnym zdaniem. Czekam z niecierpliwością na resztę
Ninet (Brak e-maila) 22:29 16-02-2008
Wiem, że to podstawa, ale innej reakcji nie mogłam mieć gdy zaczęła czytać i widziałam sceny z jednego z lepszych filmów o psychice człowieka szalonego. ( nawiasem mówiąc podziwiam, że go widziałaś, bo niewielu ludzi wie o jego istnieniu) Teraz gdy ochłonęłam napiszę jeszcze, ze masz świetny styl przez co całe opowiadanie czyta sie lekko łatwo i przyjemnie, dlatego też napisałam, że z niecierpliwością czekam na dalsze odcinki! :-). Mam nadzieję,że reszta będzie tak dobra.
Życzę weny
Chiaki (Brak e-maila) 00:54 17-02-2008
dziekuje serdecznie Ninet. Nawet nie wiesz, ile twoje slowa dla mnie znacza... naprawde sie ciesze, ze uwazasz "ze masz świetny styl przez co całe opowiadanie czyta sie lekko łatwo i przyjemnie,"ale. no tak jest jedno ale. Jestem FACETEM ^^' moze to i dziwne, ze facet inetersuje sie yaoi i do tego pisze opowiadania z tegoz gatunku... dziekuje slicznie za zyczenia^^
Haru-chan (Brak e-maila) 18:49 17-02-2008
No raczej, że facet.W końcu mój chłopak, nee? Nie przejmuj się seme, mnie też na początku wzięli za babke... ^^" Tak w ogóle... Chiaki ma jeszcze kilka opowiadań swojego autorstwa w "szufladzie". Może razem ze mną, osoby którym podoba się to opo, zmuszą go do publikacji. Tak, ten film jest świetny, za każdym razem gdy go widzę przemawia do mnie coraz mocniej. Chia, wrzucaj dalej ;*
(kropka_w_paski@interia.pl) 18:39 18-02-2008
super ^_^ aj hołp ze dalsze części będą ^__^
asjana (Brak e-maila) 22:34 19-02-2008
ja też od razu miałam wrażeni, że to " przerwana lekcja muzyki " , ale tylko fragmentami, bo niektóre szczegóły już zmieniłeś, ale mi się bardziej książka podobała ale opowiadanie faktycznie fajne i wciąga. Czekam na ciąg dalszy.
Robotto (Brak e-maila) 15:07 21-02-2008
Nie widziałam "Przerwanej Lekcji Muzyki" i chyba będę musiała to nadrobić. Co do twojego opowiadania drogi autorze, to ma potencjał. Brakuje mi jednak dłuższych opisów, które bardziej wprowadziłyby mnie w klimat Collonney Garden. Poza tym postacie lekarzy psychiatrów mnie nie przekonują. Wydają mi się nieco nieprawdopodobne, zachowują się też lekko infantylnie. Wydaje mi się, że psychiatrą nie zostaje się tak łatwo, to wymaga solidnego przygotowania medycznego i psychologicznego. Zostawianie pasków i innych potencjalnie niebezpiecznych rzeczy w pokojach pacjentów? Albo zwracanie ich na osobistą prośbę? Ja tego nie kupuję.
Powinieneś również popracować trochę nad dialogami - gdzieniegdzie naprawdę zgrzytają. Poza tym zdarzają ci się dziwne sformułowania (uważaj na podmiot!), na przykład:
"- Spójrz na swoje nadgarstki.- tak tez uczyniłem. Obandażowali mi je, tak abym nie mógł ich zdjąć, suczesyny"
Z tego zdania wynika, że tak mu obandażowali nadgarstki, żeby nie mógł ich (nadgarstków) zdjąć - po przeczytaniu tej linijki pojawił mi się przed oczami naprawdę makabryczny obraz.
Raz jeszcze, uważam, że ten tekst naprawdę rokuje, ale biorąc pod uwagę tematykę, powinieneś postarać się o dopracowanie szczegółów. I nad prawdopodobieństwem postaci.
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny
asjana (Brak e-maila) 22:53 21-02-2008
Widzę, że się wczułeś/-eś fakt pomysł z oddaniem paska to by raczej nie przeszło, poza tym oni zabierają ci wszystkie przedmioty którymi możesz sobie zrobić krzywdę (zapobiegawczo nie wiedzą do czego tak osoba jest zdolna skoro boja się, że może sobie coś zrobić w wannie). Dla mnie scena, że lekarz tak łatwo mówi pacjentowi co zaszło z jego byłym pacjentem była nierealna. Psychiatra ma mieć mocną psychikę, a nie że pacjenci tak szybko go podchodzi ja tego nie kupuje. Pozdrawiam jestem ciekawa jak dalej potoczy się opowiadanie.
Czerwona (Brak e-maila) 21:56 22-02-2008
Niestety opowiadanie, a w szczególności dwa pierwsze rozdziały są niemalże dokładna kopią "Przerwanej lekcji". Myślę, że powinieneś przynajmniej sobie odpuścić dziennik i akcje z innymi mieszkańcami ośrodka. Rzeczy w stylu tej nieszczęsnej "Alicji". Co prawda to szczegóły, ale to takie szczegóły sprawiają, że zgrzytam przy czytaniu zębami.
Styl to nie wszystko, muszę zobaczyć pomysł, TWÓJ pomysł. Bo film znam i kocham miłością bezgraniczną, dużo większą niż yaoi. I przez to, że połączenie w pewnym stopniu tych dwóch rzeczy mogłoby wyjść ciekawie nie nacisnęłam jeszcze krzyżyka w prawym górnym rogu.
Tobie życzę wena, a sobie większej oryginalności tego opowiadania.
Rosie (scalla@poczta.fm) 20:20 08-03-2008
Zacznijmy od tych nieszczęsnych kurczaków.
Pomysł jest oczywiście z 'Przerwanej lekcji muzyki' ale chyba nie załapałeś sensu zachowania tej dziewczyny, ONA miała kompleks elekty, czyli w tym przypadku manie na punkcie kurczaków swojego ojca. U mężczyzn występuje kompleks edypa i wszystko było by ok, gdyby kurczaki były jego matki. Teraz to jest nielogiczne (heh, trudno też mówić o logicznym postępowaniu ludzi chorych psychicznie)względem fabuły filmu, na którym się wzorujesz.
Błędy:
Zazwyczaj nie zwracam na nie uwagi jeśli nie kują w oczy tak jak w Twoim opowiadaniu.
Zauważyłam tylko to,że niektóre zdania są wymuszone albo przedobrzone np:
"Ja początkowo, nie wiedzący co robić, wybuchnąłem śmiechem. Nie mogłem się uspokoić, więc śmiałem się najgłośniej, jak potrafiłem."
To brzmi sztucznie, widać, że bardzo się starasz, momentami aż za bardzo.
Podsumowując, to jedne z najlepszych opowiadań na tej stronie, umiesz budować atmosferę i postacie z krwi i kości, nie przeszkadza mi nawet,że tak bardzo wzorujesz się na filmie, chociaż mam nadzieję, że niedługo odejdziesz od jego fabuły (nie podoba mi się zakończenie ^-^) i wprowadzisz coś nowego, własnego.
Pozdrawiam i życzę Wena .
Oh, i jeszcze mógłbyś znaleźć sobie betę, która nie bałaby się mocno ingerować w opowiadanie.
dawid (Brak e-maila) 12:08 12-03-2008
Świetny tekst, ale nie wytrzymam, jeśli nie zwrócę Ci uwagi, że przymiotniki i przysłówki z "nie" piszemy łącznie (np. niedługo, niepewnie). Czekam z niecierpliwością na dalszą część
Czerwona (Brak e-maila) 16:12 12-03-2008
To nie ma sensu, to jest zwyczajny plagiat. Nie powinieneś tego robić, chcesz pisać - wymyśl coś.
Ze swojej strony życzę Ci tylko, żeby kiedy napiszesz coś genialnego (jeśli napiszesz) ktoś z Ciebie to tak bezczelnie zerżnął.
. (Brak e-maila) 14:34 14-03-2008
To nie jest zerzniecie, tylko cos na ksztalt fanfika. Czaisz roznice?
Aithne (Brak e-maila) 04:34 16-03-2008
"Przerwaną lekcją muzyki" trąci na kilometr... z drugiej strony nie wiem czy nie lepsze byłoby lekko luźniejsze bazowanie na filmie/książce. Przecież w cukierni nie musiała się pojawiać od razu żona profesora i nie musieli na nią szczekać. To tak, jakbyś chciała zrobić z matrixa wersję gejowską i trinity zrobiła facetem.. a akcję zachowała tak jak jest :/ Zostaw bohaterów, dopisz im własne cechy charakteru i przestań opisywać wydarzenia w ten sam sposób, jak ktoś zrobił to kiedyś. Sussana Kaysen na pewno zrobiła to lepiej od ciebie.
bzyk86 (Brak e-maila) 23:41 21-03-2008
A mnie, pomimo tych "wad" podoba mi się to opowiadanie! Czekam z niecierpliwością co będzie dalej. Nie ukrywam że nie oglądałem(czytałem?) "przerwanej lekcji", mimo to opowiadanie uważam za oryginalne, pewnie dlatego że znudziły mi sie słodzenie paringami sanuxnaru z Naruto;P Kibicuje autorowi żeby dalej pisał, to opowiadanie ma potencjał. Będzie z niego niezły tasiemiec. Pozdrawiam czytelników jak i Autora;P
Czerwona (Brak e-maila) 15:10 27-05-2008
Aithne ma całkowitą racje. Ty po prostu nadałeś postacią męskie imiona i się cieszysz. Takie rzeczy nie nadają się do publikacji i tyle, swojego zdania nie zmienię. A same fanfici wnoszą do fabuły coś nowego, odkrywczego, rozwijają jakiś wątek - jeśli oczywiście mówimy o dobrych fanfickach.
Dobrego SasuNaru nigdy dość
lubiezelkii (lubiezelkii@wp.pl) 15:21 02-06-2008
to takie ..niespodziewane XD
mam jednak nadzieje ze nie porzuciles tego opowiadania, bo mega wciaga ^^
i pytanko do Czerwonej - gdzie znajde dobre sasunaru? |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|