The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 03:23:48   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Podróżnicy 2
Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy w końcu dotarli do niewielkiej polany. Na polecenie Shirai Nandi rozpaliła ognisko, a Radhival z kocią zwinnością wskoczył na zwalony pień drzewa i spojrzał w dal, ponad koronami, gdzie wysoko na tle ciemnoniebieskiego, przechodzącego w indygo nieba malowały się wyraźnie trzy wysokie wieże z czarnego kamienia.

- Chcesz wyruszyć jeszcze dzisiaj? - zapytał Elivas, podchodząc do zamyślonego maga.

- Tak, ruszam natychmiast.- rzekł. - Shirai i Youren idą ze mną. Ty i Ghaar zaopiekujcie się resztą. - oznajmił zaskoczonemu mężczyźnie i ruszył w stronę półelfki. Powiedział jej kilka cichych zdań, a ona tylko kiwnęła głową. Kirei również usłyszała jego słowa.

- Dlaczego ona? - zawołała oburzona, podchodząc do Radhivala. Mag spiorunował ją wzrokiem.

- Ponieważ tak zdecydowałem. - odparł, starając się nie okazywać swojej irytacji. - Kiedy w końcu przestaniesz kwestionować moje postanowienia? - dodał lekko zirytowanym tonem i odszedł, nie mając najmniejszej ochoty wdawać się z banitką w dyskusje. Kirei przez chwilę wpatrywała się w jego plecy w taki sposób, iż potencjalny obserwator mógłby stwierdzić, że zamierza ona zaraz rzucić w maga nożem. Nic takiego się jednak takiego nie stało, bo elfka prychnęła tylko ze złością i odwróciła się na pięcie, idąc w swoją stronę.

Klasztor położony w centrum Greenwalld był olbrzymią budowlą w całości wykonaną z czarnego kamienia. Zarówno sam wielki klasztor, jak i należące do niego ogrody chroniły przed niepożądanym wzrokiem wysokie i grube mury, przez które jedyną drogę stanowiła wielka brama o mosiężnych okuciach.
Radhival mocno zastukał w nie zdobioną kołatką. Po krótkiej chwili małe okienko w drzwiczkach otworzyło się i oczom podróżników ukazała się okapturzona twarz młodej dziewczyny.
- Słucham?

- Mag z Północnej Gildii, Radhival, prosi o widzenie z Najwyższą Kapłanką Esterą. - rzekł oficjalnym tonem mężczyzna. Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę.

- Najwyższa jest teraz nieobecna w klasztorze. Wróci dopiero jutro. Jeśli zdecydujecie się czekać, panie... - nie dokończyła, gdyż nagle za bramą rozległy się jakieś szybkie kroki i surowy głos zawołał:

- Co się dzieje, Ivon? Kto tam?

- Mag Radhival prosi o widzenie... - zaczęła nieśmiało dziewczyna.

- Radhival? - powtórzył drugi głos. - Otwieraj w tej chwili! - nakazała ostro. Zaraz po tym, rozległo się klekotanie i drzwi uchyliły się, a w wejściu pojawiła postać młodej kobiety w błękitnym habicie, której kruczoczarne włosy upięte były wysoko w kok, a na twarzy malował się promienny uśmiech. - Witajcie, magu! - rzekła gościnnie, gestem ręki zapraszając ich do środka. Powoli wkroczyli na ogromny, wybrukowany czarnym kamieniem gościniec. - Witajcie w skromnych progach Klasztoru bogini Rowan. - Radhivalu, niezmiernie się cieszymy z waszej wizyty. Wybaczcie tej nierozgarniętej nowicjuszce... - spiorunowała wzrokiem zakapturzoną dziewczynę w szarym habicie, która cofnęła się skruszona. - Zawsze jesteście tu mile widziani. Najwyższa kapłanka Estera z pewnością was przyjmie, kiedy tylko wróci z Jaskini Kontemplacji. Ale do tego czasu bądźcie naszymi gośćmi. - uśmiechnęła się i poprowadziła całą trójkę w stronę jednego z kilku ogromnych mrocznych budynków.



* * *




Krasnolud rozejrzał się czujnie po koronach drzew i niecierpliwie pociągnął nosem. Elivas położył obok rozpalającej ognisko Kirei stertę chrustu, ale banitka nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Od kilku minut klęczała i niezwykle powoli, wręcz machinalnie krzesała iskry.
- O co chodzi, Ghaar? - zapytał żołnierz, podchodząc do niego.

- Tu nie jest zbyt bezpiecznie. - odparł, rozglądając się niespokojnie. Młodzieniec również zbadał wzrokiem okolicę.

- Dlaczego? - zdziwił się, nie zauważywszy niczego niepokojącego.

- Tak? A co słyszysz? - zapytała niespodziewanie Kirei przyciszonym głosem. Elivas zastanowił się.

- Nic... - odparł i zamarł, nagle coś sobie uświadamiając. Nic. Ani szelestu. Nawet ptaki nie śpiewały...

- Właśnie. - szepnęła banitka i wciąż klęcząc, wysunęła dłonią nóż z cholewy buta.

- Widzisz ich? - zapytał cicho Ghaar, podchodząc do niej wolno.

- Trzech jest na drzewie za mną. Dwóch przemknęło w krzakach za Nandi. - odparła.

- Zaatakują nas? - zapytał Elivas. Kirei kiwnęła potwierdzająco głową. - Więc dlaczego czekają? - zdziwił się.

- Sam ich zapytaj. - syknęła i nagle zerwała się z miejsca, rzucając nożem w pobliską koronę drzew. Równocześnie wykonana z czarnego drewna strzała z błękitną lotką przemknęła jej koło ucha.



* * *




Chłodne mury klasztoru zdawały się promieniować mrokiem i jakąś niewidzialną siłą. Youren nie potrafił tego określić, ale nie podobało mu się to. W takim miejscu powinien z samej zasady czuć się bezpiecznie, jednak tak nie było. Rozglądał się czujnie, idąc obok Shirai za Radhivalem i kapłanką, która ich oprowadzała, a której imię brzmiało Mari. Obejrzeli klasztorne ogrody, w których w piekącym słońcu i pocie czoła pracowały odziane w szare habity nowicjuszki, oraz warsztaty, gdzie już "zaślubione" młode kapłanki zajmowały się przepisywaniem manuskryptów, tkaniem oraz szyciem ubrań dla ubogich i innymi bardzo pożytecznymi pracami. W końcu poprowadzono ich do niewielkiej sali, której olbrzymie okna wychodziły na przecudny ogród kwiatowy i podano posiłek. Na ten czas Mari opuściła swoich gości, przepraszając i usprawiedliwiając się pilnymi zajęciami, które w jej obowiązku było dopilnować podczas nieobecności Najwyższej. Tak więc tylko w swoim towarzystwie jedli wczesną wieczerzę złożoną głownie z warzyw, owoców i rybiego mięsa.
- Myślisz, że Najwyższa Kapłanka na pewno jutro się zjawi? - zapytała Radhivala Shirai.

- Jeśli tak powiedziała, to na pewno... - odparł. - Znam ją nie od dziś...

- Takie odniosłam wrażenie. Mari wyglądała na to trochę przestraszoną faktem, że ta mała trzymała cię pod bramą... - półelfka uśmiechnęła się lekko rozbawiona. Białowłosy kiwnął nieznacznie głową i spojrzał na Youren. Elf przez prawie cały czas się nie odzywał i wyglądał na szczególnie czymś strapionego, a jedzenia prawie nie tknął.

- Youren. - rzekł, a chłopak spojrzał na niego znad swojego talerza. - Co się dzieje?

- Nie...nic... - odparł cicho i uciekł gdzieś wzrokiem. Radhival drgnął, zaskoczony taką reakcją, a Shirai zmrużyła oczy, przyglądając się mu czujnie.

- Na pewno? - zapytał z troską Mag.

- Tak. - elf skinął głową i nagle wstał. - Przepraszam, ale nie jestem głodny. - z tymi słowami wziął swoją lirę i ruszył w kierunku wyjścia do ogrodu. Shirai i Radhival odprowadzili go spojrzeniami, dopóki nie zniknął za jakąś gęstwiną krzaków. Mag odwrócił spojrzenie i napotkał błyskający z dezaprobatą wzrok półelfki.

- O co chodzi? - zapytał zdumiony. Kobieta westchnęła.

- Wybacz, Radhival, jesteś wspaniałym Magiem, ale w swej empatii nie przekraczasz zdolności normalnego mężczyzny. Czyli jest ona prawie żadna... - skrzywiła się. - Mógłbyś trochę bardziej się postarać. - skarciła go.

- Co? - zmarszczył brwi.

- Nie mówię, żebyś od razu wykorzystywał do tego magię. Spróbuj jednak go zrozumieć. Porozmawiać z nim. Nie masz pojęcia, jak bardzo go zraniłeś tą poranną sceną z tym dzieciakiem. - uniosła swój kubek i wypiła łyk. Mężczyzna patrzył na nią przez chwilę, potem bez słowa wstał od stołu i ruszył w ślad za elfem.



* * *




- Elivas! - żołnierz usłyszał, jak Nandi krzyczy jego imię, a zaraz po tym świst strzały obok swojego ucha. Równocześnie coś uderzyło go w bok i upadł na ziemię, czując na sobie ciężar czyjegoś ciała. Minęła chwila, zanim odważył się podnieść powieki i spojrzał prosto w granatowe oczy najemnika. Wyraźnie czuł zapach skóry, w które przyodziany był mężczyzna i jeszcze czegoś... charakterystyczny, ledwo uchwytny aromat krwi. Aris przygniatał go do ziemi swoim silnym, muskularnym ciałem, opierając się na zgiętych rękach po bokach Elivasa. Ich biodra stykały się.

- Nic ci nie jest? - zapytał najemnik, szybko unosząc się i zsuwając z niego. Żołnierz skonsultował to pytanie ze swoim ciałem. Nic za bardzo go nie bolało. Kilka siniaków i otarć.

- Nie, raczej nie.
Ale skąd zapach krwi? Usiadł szybko i spojrzał szeroko otwartymi oczami na Arisa. Dostrzegł, że po rękawie czarnej skórzanej kurtki mężczyzny ścieka krew. Mężczyzna bez mrugnięcia okiem chwycił drzewce strzały sterczącej z jego ramienia i wyszarpnął, natychmiast uciskając palcami ranę.

- To wstawaj! - rozkazał i sam również się podniósł. Elivas posłusznie wstał i rzucił okiem za siebie. Drzewo za nim naszpikowane było strzałami, które przeznaczone były dla niego. Wzdrygnął się na samą myśl, że gdyby nie najemnik... Rozległ się krzyk. Błyskawicznie spojrzał w kierunku, skąd dobiegł. Nandi przebiegła przez gęste zarośla, uciekając przed jednym z elfów, który w niespotykany wprost wśród tej rasy sposób wywijał mieczem. Nagle Kirei niczym zjawa wyłoniła się z krzaków i zastąpiła mu drogę, zadając kilka ciosów, które ten błyskawicznie sparował. Żołnierzowi przez chwilę wydawało się, że widzi jakiś dziwny błysk w zielonych oczach banitki. Coś na kształt satysfakcji ze spotkania godnego przeciwnika. Podniósł z ziemi swój miecz i ruszył w stronę Ghaara, który zaczynał mieć problemy z jednoczesną walką z trzema nieopierzonymi młodzikami. Zwarł się z najstarszym z nich, to znaczy ze swoim rówieśnikiem,



* * *




Po kilku chwilach znalazł go, siedzącego na jednym z wielu płaskich kamieni, które w ogrodzie spełniały rolę ławek. Elf miał pochyloną głowę i skupiony był na brzdąkaniu i nastrajaniu swojej liry. Mag przez moment czekał, wyostrzając swoje zmysły i starając się wyczuć nastrój Youren. Przygnębienie i jakaś dziwna obawa...lęk... Czego tutaj chłopiec mógł się bać? Podszedł bliżej i wtedy elf drgnął nieznacznie, najwyraźniej usłyszawszy go.
- Youren? - odezwał się mężczyzna, podchodząc jeszcze bliżej. Bard podniósł wtedy wzrok i popatrzył na niego pytająco. - Coś się stało? - zapytał Radhival. Youren pokręcił głową. - Wydaje mi się, że coś jest nie tak...Coś cię trapi?

- Nie... - odrzekł cicho elf. - Wszystko w porządku... - dodał. Mag zmarszczył brwi. Było jasne, że Youren coś ukrywa. Westchnął.

- Od rana zachowujesz się dziwnie.- usiadł obok niego. - Nie wiem, czy chodzi ci o to, że spędziłem noc w towarzystwie mojego przyjaciela, ale... - nie dokończył, gdyż dłoń barda niespodziewanie zsunęła się bezwładnie po strunach instrumentu wydobywając z niego fałszujący akord rozmaitych dźwięków. Radhival popatrzył na znieruchomiałą postać elfa, który w końcu drgnął i bardzo powoli odwrócił spojrzenie w stronę Maga. Fiołkowe oczy Youren lśniły niespotykaną wprost złością, a usta zaciśnięte były w wąską linię. - Youren? - odezwał się zaszokowany mężczyzna.

- Nie ma potrzeby, żebyśmy o tym rozmawiali... - wycedził cicho chłopak. - To w końcu nie moja sprawa z kim sypiasz! - zakończył ostro i wstał nagle. - A teraz przepraszam, ale wolę zostać sam... - dodał, odchodząc w głąb ogrodu.



* * *




Elivas usłyszał świdrujący gwizd dobiegający z korony któregoś drzewa i nagle walczący z nim elf odepchnął go, odskoczył i pobiegł w stronę zarośli. Pozostali przeciwnicy także wycofali się, znikając w zielonej gęstwinie.
Ghaar i Aris również zostali sami na polu bitwy. Bardzo zadowolona z siebie Kirei wyszła z krzaków. Ostrze jej miecza było bordowe od krwi. Najwyraźniej śmierć jej przeciwnika nie była szybka i lekka. Znając banitkę, nikt nie spodziewał się, że mogłoby być inaczej. Ghaar rozejrzał się niespokojnie.
- Co się stało? - mruknął ni to do siebie, ni to do pozostałych.

- Wycofali się. - wyjaśniła Kirei. - Ci, którzy mogli... - dorzuciła uśmiechając się z okrutną satysfakcją i wycierając miecz o trawę.

- Mogą jeszcze wrócić, z posiłkami... - zauważył posępnie Elivas.

- Nie sądzę, żeby tak zrobili. - rzekł Aris, patrząc na elfkę. - Prawda, Kirei?

Banitka rzuciła mu spojrzenie, w którym przy pewnej dozie wyobraźni można było wyczytać podziw dla najemnika.

- Dobrze znasz nasze zwyczaje, Łowco. - stwierdziła, wstając z kucków i chowając miecz.

- Polowałem na takich, jak ty. - oznajmił. - Twoje plemię jest najmniej honorowe w Greenwalld, nigdy nie przyznają się do porażki, a już przenigdy nie proszą o pomoc, nawet kosztem całej społeczności. Prędzej spróbują załatwić nas po cichu w nocy... Dlatego powinniśmy jak najszybciej zmienić miejsce obozowania. Później powiadomię Radhivala, gdzie jesteśmy.

Kirei rzuciła mu tylko zimne spojrzenie i odeszła zbierać bagaże. Nandi wyjęła ze swojego plecaka niewielką drewnianą skrzynkę i wyszperawszy z jej głębi kilka specyfików w szklanych butelkach i kawałki czystego płótna zaczęła szybko opatrywać rany i zadrapania krasnoluda. Elivas zgasił ognisko, a Aris pozbierał resztę plecaków. Nandi długo podążała za nim wzrokiem. W końcu odezwała się:
- A tak w ogóle, to skąd wiedziałeś, gdzie jesteśmy? - zapytała, nie ukrywając swojego zdziwienia. - Przecież musieliśmy zmienić trasę.

- Również dowiedziałem się, że żołnierze zablokowali drogę. Pomyślałem, jaką trasę w takiej sytuacji wybrałby Radhival, więc...

- Aris!!! - pisnęła z przestrachem dziewczynka. Najemnik westchnął.

- Co znowu?

- Twoje ramię... - zawołała, przyciskając dłonie do ust.

- Co?.. psia mać! - syknął, patrząc na swój rękaw. Był bordowy od krwi, która już zdążyła częściowo zaschnąć. - Nowa kurtka... - mruknął, a Nandi zamrugała powiekami zaskoczona tym, co tak naprawdę zmartwiło najemnika.

- Powinnam to opatrzyć! - zaoferowała się, podchodząc do niego ze swoją skrzynką. Spojrzał na nią z sympatią.
- Dziękuję, Nandi, ale to może poczekać. My za to powinniśmy jak najszybciej znaleźć nowe miejsce na nocleg. - oświadczył.

- Zaczekajcie... - rzekła Kirei i znikła w krzakach, w których uprzednio walczyła z elfem. Po chwili pojawiła się znowu, oglądając coś w dłoni. - Miał przy sobie cztery sztuki złota. - wyjaśniła. Elivas skrzywił się z niesmakiem, a na twarzy Arisa zamajaczył dziwny wyraz.- Co, Łowco? - zapytała banitka z wymownym uśmieszkiem. - Stare dobre czasy?...

Nandi i Elivas popatrzyli ze zdumieniem na najemnika, który zignorowawszy wypowiedź elfki bez słowa odszedł.



* * *




Radhival wszedł do swojej komnaty, w której zapalono już świece i kilkupłomykową lampę oliwną zawieszoną pod sufitem, której duszny zapach unosił się w skąpanym w zachodzącym słońcu pomieszczeniu.
Komnata była niewielka, ale urządzona bardzo praktycznie, bez zbędnego przepychu. Głównym elementem wyposażenia było spore łoże z rzeźbionym wezgłowiem, okryte aksamitną narzutą. Poza tym w pomieszczeniu była niewielka szafa, proste biurko i dwa krzesła, oraz kilka wysokich stolików, na których ustawiono świece.
Mężczyzna zdjął swój kubrak i rzuciwszy go na krzesło zaczął rozwiązywać tasiemki przy mankietach koszuli. Po krótkiej chwili w samych spodniach i rozchełstanej koszuli wyszedł przez drewniane drzwi na łączący wszystkie pomieszczenia wąski taras i z zaskoczeniem odkrył, że kilka metrów dalej przy balustradzie zwrócony do niego plecami stoi Youren. Podszedł bliżej, a chłopiec odwrócił się w jego stronę. Wyglądał na bardzo zmartwionego i jakby czymś przestraszonego.
- Youren? - zaniepokoił się Mag. - Co się stało?

- Ja... - zaczął bard i nabrał głęboko powietrza. - Boję się... - wydusił.

- Czego? - zdziwił się Radhival.

- Nie wiem...tego miejsca...tych murów. Coś jest z nimi nie tak. Nie potrafię tego określić, ale...- popatrzył szklącymi się oczami na mężczyznę. Można było w nich wyczytać niemą prośbę. - ...boję się zostać sam...

- Więc może będziesz spać w mojej komnacie? - zaproponował łagodnie Radhival, delikatnie obejmując elfa ramieniem. Wyczuł, że drży.- Przy okazji wyjaśnimy sobie kilka spraw... - dodał, zagarniając go i prowadząc do środka.



* * *




Łuna ogniska spływała po twarzy dziewczynki śpiącej na rozścielonym na ziemi kocu, migocząc wesoło na jej ciemnych, gęstych rzęsach. Ghaar wrzucił do ognia jeszcze dwa polana i odszedł, układając się na swoim pledzie i błyskawicznie zapadając w sen. Wysoki mężczyzna usiadł na zwiniętym kocu i ściągnął czarną kurtkę. Następnie chwycił jedną dłonią rękaw koszuli, a zębami zszycie przy ramieniu i szarpnął mocno. Rękaw gładko odpruł się od reszty odzienia, jednak krew zaschła i materiał przykleił się do rany. Aris powoli, lecz stanowczo oderwał rękaw, a rana znów zaczęła krwawić. Elivas przyłożył do jego ręki materiał nasączony czymś, co sprawiło, że obrażenie zaczęło niemiłosiernie palić. Najemnik popatrzył z zaskoczeniem na młodzieńca.
- Nie martw się, nie zrobię ci krzywdy, Nandi powiedziała mi dokładnie, co mam zrobić z jej specyfikami. - wyjaśnił żartobliwym tonem żołnierz. Aris nic nie odpowiedział, pozwalając młodszemu mężczyźnie zająć się jego ramieniem. Za to przez długą chwilę obserwował go uważnie. Łuna ogniska błyskała na złotych włosach żołnierza, które teraz związane na plecach niesfornie wymykały się z przytrzymującego je rzemienia i opadały na przystojną, młodą twarz. Jak ktoś tak piękny mógł zostać bezwzględnym żołnierzem księcia... - Myślisz, że elfy wrócą? - z zamyślenia wyrwał go głos Elivasa.

- Dzisiaj raczej nie... - odparł, jednak w jego ton wkradła się nutka wątpliwości.

- Nawet jeśli, to poradzimy sobie, prawda? - zapytał, kończąc dezynfekowanie rany mężczyzny.

- Ja tak, nie wiem, jak ty... - rzekł lekceważąco. Elivas spojrzał na niego, zastygając w bezruchu z rozwiniętym płótnem w dłoniach.

- Co to ma znaczyć? - zawołał ze spokojnym wyczekiwaniem.

- Może i jesteś dobrym żołnierzem i zręcznym wojownikiem, ale bardzo łatwo się dekoncentrujesz. - wyjaśnił szczerze najemnik.

- Tak uważasz? - żołnierz wyglądał na zmartwionego, pochylił głowę i zaczął bandażować ranę swojego pacjenta. Aris skinął powoli głową.

- Kiedyś też miałem ten problem, ale mój nauczyciel mi pomógł. - wyznał. - Dziękuję. - odezwał się, kiedy Elivas skończył zakładać opatrunek. Poruszył ręką, by sprawdzić, czy nie krępuje ruchów. Z zadowoleniem mógł stwierdzić, iż mięsień bolał tylko trochę. Młody żołnierz milczał przez chwilę, jakby coś rozważał, w końcu podniósł wzrok i popatrzył z uwagą na najemnika.

- To mnie podszkol! - rzekł, a Aris drgnął i popatrzył rozszerzonymi w zaskoczeniu oczami na Elivasa.

- Mówisz poważnie? - zdziwił się.

- Tak. - skinął głową. - Mówiłeś, że potrafisz się dobrze koncentrować, więc mnie też tego naucz! - rzekł stanowczo. Na twarzy najemnika zamajaczył jakiś dziwny uśmiech.

- Jesteś pewien, że tego chcesz? - mruknął, mrużąc oczy. - Uprzedzam - nie dostaniesz żadnych ulg! - zawołał odrobinę żartobliwym, lecz również trochę złowróżbnym tonem. W odpowiedzi Elivas tylko skinął z powagą głową. - Dobrze, jak chcesz... Od jutra możemy zacząć.- Aris wstał i zarzucił kurtkę na siebie, po czym odszedł kilka kroków, zajmując miejsce na jednym z pobliskich kamieni.

- Co ty robisz? - zdziwił się Elivas.

- To na wypadek, gdyby wróciły... - odparł. - Wezmę pierwszą wartę, potem zmieni mnie Ghaar.

- Nie, idź spać, ja stanę na pierwszej warcie, a Ghaar jest przecież ranny. - zaprotestował.

- Ty przecież też, Łowco... - wtrąciła się elfka, wychodząc z pobliskich zarośli cicho niczym duch. - My będziemy pilnować, a wy odpocznijcie...



* * *




Ciemność w komnacie rozpraszało tylko wpadające przez otwarte okna światło księżyca.
Skulony elf leżał po jednej stronie wielkiego łoża. Jego jasne włosy rozsypały się niesfornie na poduszce, ciało było rozluźnione, a oddech spokojny. Radhival siedział na krześle obok i przypatrywał się z uwagą chłopcu. Od kilku minut nie mógł oderwać od niego spojrzenia. Youren był taki piękny. Mag widział to od początku, ale teraz, kiedy elf okazał mu trochę zaufania...coś się nagle zmieniło. Czy może raczej coś głęboko skrywanego nagle ożyło, niczym nasiona pustynnych kwiatów, gdy raz na kilkadziesiąt lat zrosi je deszcz...
Taka drobna wrażliwa istotka... że też wcześniej nie zauważył jego głębokiego przywiązania. Cieszył się, że porozmawiali i że w końcu chociaż w tej kwestii bard był z nim szczery. Shirai miała rację...
Radhival wstał i ostrożnie, starając się nie zbudzić chłopca, wślizgnął na łóżko. Położył się obok i wpatrując w spokojną, prześliczną twarzyczkę Youren zasnął.



* * *




Aris wykonał błyskawiczny unik i z prędkością atakującej kobry zadał blondwłosemu mężczyźnie kilka ciosów kijem. Elivas z trudem sparował bezlitośnie mocne i szybkie razy. Jeden z nich sprawił, że w palcach poczuł przepływający przez gładko wypolerowane drewno prąd uderzenia. Wywołało to nieprzyjemne mrowienie w opuszkach palców. Ta chwila zastanowienia się nad siłą najemnika, a zarazem i niechybnej dekoncentracji, wystarczyła Arisowi. Mężczyzna zadał jeszcze trzy szybkie ciosy, z których ostatni niespodziewanie padł za kolanem żołnierza, podcinając jego nogi. Elivas wylądował na trawie, która trochę złagodziła upadek, a najemnik przysunął okuty stalą koniec kija do gardła młodzieńca. Przez chwilę patrzył na niego bystrymi granatowymi oczami, które teraz, jak zawsze podczas walki, lśniły blaskiem oczu czujnego nocnego drapieżnika. Majaczył w nich również jakiś dziwny, nieokreślony cień... Właściwie mrok. Charakterystyczny mrok świadczący o transie, a raczej o amoku bitewnym, w jaki to wpadają najbardziej groźni wojownicy podczas starcia. Elivas nie mógł przerwać tego wzrokowego kontaktu. Próbował odwrócić spojrzenie, ale daremnie. Jak zahipnotyzowany wciąż wpatrywał się w granatowe tęczówki wojownika i źrenice, teraz trochę bardziej rozszerzone, niż to bywa za dnia u normalnego człowieka. Obserwował również jego pociągłą, szczupłą twarz o wyrazistych rysach i lekko przybrązowionej przez słońce skórze, okalanej teraz przez rozwiewane łagodnym wiatrem ciemnobrązowe włosy. Nagle przyszło mu na myśl, że najemnik jest wyjątkowo przystojnym mężczyzną. Aris uśmiechnął się lekko, a żołnierz drgnął zaskoczony tą zmianą. Poczuł też, że może już odwrócić wzrok. Spojrzenie najemnika również się zmieniło. Cofnął kij i wyciągnął do leżącego rękę.



* * *




Stojąca w cieniu wielkiego drzewa Nandi obserwowała, jak ich przewodnik pomaga wstać Elivasowi. Skrzyżowała ręce na piersi i usłyszała szelest trawy tuż obok.
- Od samego świtu tak ćwiczą...- powiedziała, zerkając na elfkę, która niespodziewanie i prawie bezgłośnie pojawiła się obok niej. Kirei przez chwilę przyglądała się dwóm mężczyznom, którzy znowu zaczynali starcie. Zmarszczyła brwi.

- To kije Shirai, prawda? - zapytała tonem, który wskazywał na to, że nie potrzebuje potwierdzenia.

- Tak. Pożyczyli ode mnie. - odparła cicho dziewczynka.

- Przyznaj się lepiej, że sama im to zaproponowałaś, bo nie chce ci się ćwiczyć z Ghaar'em, tak jak przykazała ci Shirai. - zawołała Kirei uśmiechając się krzywo, a Nandi zarumieniła się i nic nie odpowiedziała, tylko nerwowym gestem przeczesała włosy. - Mam nadzieję, iż Łowca wie, że będzie miał niezłą przeprawę z Mieszańcem, po jej powrocie... - westchnęła i zaczęła z większą uwagą przyglądać się Arisowi. Jego pewne błyskawiczne ruchy wprost zapierały dech. Był jak kot... Nie! Jak piękna zwinna puma! Zachwycająca i przerażająca zarazem w swej zabójczej gracji i szybkości... - Swoją drogą ty też... - rzuciła do dziewczynki. Nandi popatrzyła na nią, jakby nic nie rozumiejąc. - Nie patrz na mnie tymi szczenięcymi ślepkami! Shirai ci nie odpuści zaniedbywania treningów podczas jej nieobecności... - oznajmiła poważnie, a Nandi uśmiechnęła się niepewnie, wyraźnie zakłopotana. - Ale to twoja sprawa. - banitka wzruszyła ramionami i powróciła wzrokiem do walczących. Elivas znowu wylądował na ziemi, a widząc to, dziewczynka syknęła ze współczuciem. Kirei uśmiechnęła się, jakby nie spodziewała się innego zakończenia rundy.

- Wygląda na to, że nieprędko skończą... - mruknęła Nandi i odwróciła się, zakładając ręce za głowę. - Lepiej zostawmy ich samych i niech w spokoju poćwiczą. - ruszyła w stronę obozu.

- No, nie wiem, czy zostawianie ich samych to taki dobry pomysł... - westchnęła banitka, mrużąc oczy i przyglądając się Arisowi, znowu pomagającemu wstać oponentowi. Nandi zatrzymała się w pół kroku.

- Co masz na myśli? - zdziwiła się.

- Przebywanie sam na sam sprzyja rozwojowi sytuacji... - uśmiechnęła się dziwnie.

- O czym ty mówisz, Kirei?! - Nandi wyprostowała się i popatrzyła na nią z uwagą, po czym przeniosła wzrok na walczących. - Chyba nie myślisz, że oni... - jej oczy nagle rozszerzyły się. - ...mogą... zrobić sobie krzywdę?... - zmarszczyła brwi w wyrazie niepokoju. Banitka popatrzyła na nią. W jej zielonych oczach igrały iskierki szczerego rozbawienia.

- Nie, Nandi. - pokręciła głową z trudem powstrzymując śmiech, wyminęła dziewczynkę i ruszyła w stronę obozowiska. - Krzywdy to oni sobie na pewno nie zrobią...



* * *




Niewielki pomarańczowo złoty ptaszek przycupnął na kwitnącej gałązce jaśminu i z zainteresowaniem przypatrywał się klęczącej przy grządce z krzakami czerwonych róż dziewczynie, która troskliwie przycinała jedną z roślin. Wokół niej roztaczał się zapach tysiąca różnych odmian róż i aksamitek, posadzonych wzdłuż ciągnących się przez kilkadziesiąt metrów wąskich żwirowanych ścieżek. Cudowny aromat uwalniany przez skapane w pełnym słońcu kwiaty docierał też do wychodzącego na ogród tarasu prywatnych komnat Najwyższej Kapłanki, na którym stały dwie postacie.
- Cóż... jestem pewna, że Tristan nie prosiłby cię o taką przysługę, gdyby nie było to konieczne... - westchnęła piękna kobieta o rozpuszczonych ciemnych jak noc włosach, ubrana w szafirową, przetykaną srebrnymi nićmi szatę. Radhival uśmiechnął się nieznacznie i skłonił lekko głowę. Nie odezwał się, pozwalając kobiecie kontynuować: - Generalnie nie zezwalamy na wynoszenie Księgi Nekromancji poza teren klasztoru... - oświadczyła ostro i popatrzyła na mężczyznę, a jej oblicze w dziwny sposób nagle złagodniało. - Ale dla ciebie, mój drogi Magu, zrobimy wyjątek... Z racji twoich wcześniejszych dla nas zasług. - uśmiechnęła się ciepło. Radhival skinął głową.

- Dziękuję, Estero. - rzekł.

- Jedyny warunek to to, że księga ma wrócić do Klasztoru przed nowiem. Chodźmy. Zaraz wydam stosowne polecenia. - oświadczyła, idąc przed siebie wzdłuż tarasu. Radhival podążył za nią, dotrzymując jej kroku.

- Mam jeszcze jedno pytanie, Najwyższa Kapłanko. - oświadczył powoli mężczyzna.

- Słucham.

- Od czasu mojego pobytu tutaj wyczuwam coś dziwnego. I chyba nie tylko ja. Również nasz bard coś czuje.

- Masz na myśli coś konkretnego?

- Zauważyłem, iż w klasztorze intensywniej odczuwam wszelkie emocje, a moje myśli nieustannie krążą wokół różnych istotnych dla mnie spraw... Na dłuższą metę jest to dość wyczerpujące. - rzekł. - Ma to związek, ze starym budownictwem druidów, prawda?

Estera uśmiechnęła się.
- Owszem...po przejęciu klasztoru zachowaliśmy w murach kamienie pragnień. Odbijają uczucia i uświadamiają je ludziom. Dzięki temu nasze kapłanki mogą kontrolować swoje emocje. Wiedzą z czym walczyć, by nie dopuszczać się grzechu i umacniać swoją siłę woli. Oczywiście dla naszych gości to coś niespotykanego... I z pewnością odrobinę niepokojącego. - popatrzyła z uwagą na Radhivala. - Ale jeśli chodzi o tego barda... - zatrzymała się i spojrzała mężczyźnie głęboko w oczy. - ...to by uświadomić sobie swoje pragnienia i uczucia co do jego osoby, nie potrzebujesz wcale tych kamieni, prawda, mój drogi Magu? - uśmiechnęła się do niego ciepło i znowu ruszyła przed siebie.



* * *




Ich usta złączyły się w głębokim pocałunku, podczas gdy zwinne palce najemnika rozpinały płócienną koszulę Elivasa. Młodzieniec poczuł jak silne dłonie mężczyzny wślizgują się niecierpliwie pod koszulę i pieszczą jego skórę. Źdźbła ciepłej nagrzanej słońcem trawy łaskotały go w szyję, a ciało mężczyzny przyciskało go do miękkiej darni. Uniósł ręce i powiódł nimi po jego muskularnym torsie, z wyraźnie zaznaczonymi mięśniami brzucha i klatki piersiowej. Pod opuszkami palców mógł poczuć niezliczone blizny, którymi gęsto usiane było całe ciało najemnika. Aris oderwał się na chwilę od jego ust.
- Przeszkadzają ci? - zapytał z lekkim niepokojem.

- Nie. - odparł z uśmiechem. - Też jedną mam. - rzekł, zawieszając głos, w oczekiwaniu na pytanie.


- Gdzie? - padło i najemnik uniósł się nad nim opierając na rękach. Młodszy mężczyzna nie miał już na sobie koszuli.

- Tam. - wskazał swoje spodnie. Aris bez słowa cofnął się trochę i rozpiął spodnie Elivasa, po czym zsunął je powoli. Prawą nogę młodszego mężczyzny przecinała szeroka szrama, ciągnąca się na skos od jego biodra do połowy uda. Niewątpliwie ślad po cięciu mieczem. Najemnik pochylił się i musnął ustami jego bliznę, przesunął głowę i drobnymi pocałunkami zaczął badać szramę na całej długości. W końcu zbliżył się do krocza młodzieńca, a Elivas jęknął, kiedy mężczyzna wziął go delikatnie w usta.



* * *




Białowłosy mężczyzna wszedł do komnaty i z zaskoczeniem spostrzegł siedzącego na łożu efla, który szybko wstał i wykonał gest, jakby chciał podejść do Maga, jednak zawahał się i pozostał w miejscu.
- Youren? - zdziwił się Radhival, podchodząc do niego. Elf postąpił krok w jego kierunku i odezwał się szybko, jakby bał się, że mężczyzna nie da mu powiedzieć, tego co bard chciał przekazać.

- Radhival... Ja...dużo o tym wszystkim myślałem... - wyznał. Mag skinął głową.

- Ja też... - rzekł cicho, a elf umilkł jakby czymś zaskoczony. Po chwili wahania znowu chciał coś powiedzieć, jednak Radhival podszedł całkiem blisko i chłopiec zadarł tylko głowę i przypatrywał mu się w zdumieniu. - Youren...- szepnął Mag unosząc rękę. Jego dłoń łagodnie musnęła policzek, a palce ujęły kosmyk jasnych włosów i zaczęły się nim bawić. Przez moment Radhival przyglądał się chłopcu, w końcu pochylił się i pocałował go delikatnie w policzek. Wówczas Youren odwrócił głowę w bok i ich usta zetknęły się. Z początku delikatnie i ostrożnie, stopniowo pogłębiając coraz bardziej namiętny pocałunek. Wreszcie oderwali się od siebie, a elf spojrzał na mężczyznę lśniącymi oczami, nie powiedział jednak nic. Jego oddech był tylko nieznacznie przyspieszony, lecz Radhival wyraźnie wyczuł w nim podniecenie. Objął chłopca w talii i przyciągnął do swojego silnego ciała, opierając brodę na jego ramieniu. Elf nie wzbraniał się. - Youren... - powtórzył Radhival. - Pragnę cię... - wymruczał mu do ucha i poczuł, jak ciało chłopca przeszywa dreszcz. Mag postąpił krok do przodu podprowadzając ich obu do łoża. Bard nie wzbraniał się... Nawet wtedy, kiedy mężczyzna wsunął się z nim na łóżko i lekko przycisnął sobą do miękkiej pościeli, jednocześnie zagłębiając się w namiętnym pocałunku.



* * *




Przyciągnął go do siebie i rozsunął nogi młodszego mężczyzny, tak że jego nabrzmiały członek nieśmiało wsunął swój wilgotny czubek pomiędzy pośladki Elivasa. Żołnierz wtedy drgnął, a Aris wyczuł, że leżące pod nim ciało spięło się nagle. Spojrzał młodzieńcowi w oczy.
- Eli... - rzekł przyciszonym głosem. - To twój... pierwszy raz? - zapytał ostrożnie. Żołnierz zarumienił się.

- Z mężczyzną...tak... - odparł i szybko uciekł gdzieś wzrokiem. Aris uśmiechnął się i pochylił, całując go w policzek.

- Czuję się zaszczycony... - wyszeptał mu do ucha i z tymi słowami jednym płynnym ruchem wszedł w niego, wydzierając z gardła młodzieńca jęk bólu i rozkoszy. Elivas zamknął oczy, odrzucając głowę do tyłu i wbijając palce w skórę na plecach najemnika. Jego jasne włosy rozsypały się, połyskując złociście w soczyście zielonej trawie.



* * *




Radhival uniósł się nagle na rękach i spojrzał na leżącego pod nim nagiego elfa. Youren wpatrywał się w niego ze zdumieniem, a może i nawet lekkim niepokojem. Jego fiołkowe oczy prześlicznie błyszczały, rozrzucone włosy opadały na poduszkę, a oddech był szybki i nieregularny. Ciało elfa drżało rozpalone, lekko połyskujące od potu... oczekujące... gotowe... Jednak Radhival chciał mieć pewność. Pomimo tego, że pieszczoty elfa oraz bliskość przepięknego nieokrytego niczym ciała sprawiały, że z trudem trzymał nad sobą kontrolę, chciał się przekonać...
- Youren. - rzekł cicho, odrobinę chrapliwie. - Na pewno tego chcesz? - zapytał. Chłopiec uciekł nagle wzrokiem w bok, a z jego piersi wyrwało się ciche westchnienie.

- Dlaczego pytasz? - odrzekł pytaniem na pytanie. - Przecież wiesz, że to nie jest pierwszy raz... - zawiesił na chwilę głos i zamknął oczy. Radhival nie odrzekł nic. Czekał. Elf podniósł powieki i znowu spojrzał na pochylonego nad nim mężczyznę. Uśmiechnął się lekko. - Tak... - szepnął, unosząc rękę i delikatną dłonią pieszcząc policzek Maga. - Chcę tego. - rzekł pewnie.



* * *




Elivas sięgnął po koszulę i zaczął ją zakładać. Spojrzał na Arisa. Najemnik stał zwrócony do niego plecami, już prawie całkiem ubrany. Żołnierz wstał i zawahał się.
- Aris? - odezwał się. Starszy mężczyzna zwrócił się w jego stronę i podszedł bliżej. - Czy... - zaczął niepewnie Elivas, nerwowo oblizując usta. - Czy grupa...my... - zająknął się, a najemnik pogładził go delikatnie po policzku i popatrzył na niego z czułością, po czym łagodnie pocałował w usta.

- Nasza tajemnica, dobrze? - zaproponował. Elivas uniósł brwi w zaskoczeniu, jednak zaraz potem na jego ustach pojawił się uśmiech.

- Zgoda. - rzekł zadowolony. Aris uśmiechnął się ciepło do swojego kochanka.

- Chodźmy nad rzekę. - ruszył przez las. Żołnierz podniósł z ziemi resztę odzienia i podążył za nim.



* * *




Nandi potknęła się o wystający korzeń i wpadła na idącą przed nią elfkę.
- Uważaj trochę, ty niezdaro! - warknęła przyciszonym głosem banitka. Dziewczynka spojrzała na nią przepraszająco i niepewnie się odezwała.

- Wciąż uważam, że nie powinnyśmy tego robić...

- To po co za mną leziesz? - zdziwiła się Kirei i nie czekając na odpowiedź zaczęła znowu przedzierać się przez gęste krzaki. Nandi westchnęła i podążyła za nią.
Po krótkiej chwili do ich uszu dotarł szum płynącej wody, a banitka prześlizgnęła się pod opadającymi do ziemi gałęziami jakiegoś drzewa i ukucnęła rozsuwając dłońmi gałązki krzewów. Uśmiechnęła się. - No proszę... - mruknęła z zadowoleniem. Nandi zamrugała i również przykucnęła, zaglądając elfce przez ramię. Przez zrobiony przez nią prześwit w liściach wyraźnie widziały koryto płynącej z szumem rzeki, a w niej stojącego po pachwiny w wodzie nagiego mężczyznę. Kirei zmierzyła wzrokiem muskularne mokre ciało Arisa, które teraz połyskiwało kusząco w zbliżającym się ku zachodowi słońcu. Uśmiechnęła się i podążyła wzrokiem w górę rzeki, odnajdując drugiego kąpiącego się mężczyznę. Elivas również prezentował się niebywale atrakcyjnie w tej naturalnej scenerii. Usłyszała szelest obok siebie. Popatrzyła na Nandi, która nagle zerwała się z kucków z krwistymi wypiekami na twarzy.

- Więc tylko po to tutaj przyszłaś?! - zawołała dziewczynka zduszonym od zażenowania i zbulwersowania głosem. Kirei wzruszyła ramionami.

- Tak... - odparła spokojnie.

- Nie powinnyśmy...chodźmy stąd,... zanim nas zobaczą... nie możemy... - zająknęła się i zaczęła szybko iść tyłem.

- Nandi... - rzekła ostrzegawczo elfka, jednak było już za późno... Dziewczynka potknęła się o korzeń i straciła równowagę, po czym przeleciała przez krzaki i sturlała się z niskiego spadku koryta prosto do rzeki. Aris i Elivas spojrzeli na nią w absolutnym zdumieniu.- Szlag! - syknęła elfka, z klaśnięciem uderzając się w czoło. Nandi natychmiast zerwała się z płytkiej wody i uśmiechnęła nerwowo.


- Przepraszam! Ja... - urwała. Aris stał zwrócony do niej przodem i obserwował w łagodnym zdziwieniem. Nandi spłonęła czerwienią i błyskawicznie odwróciła się na pięcie, stając plecami do mężczyzny i dodatkowo zaciskając mocno powieki. - Przepraszam! - pisnęła zmieszana do granic możliwości.

- Nandi? - zawołał zaszokowany Elivas i zdając sobie nagle sprawę ze swojej nagości, zanurkował do wody, chowając się w niej aż po szyję i oblewając rumieńcem. Aris spokojnie odwrócił spojrzenie w stronę gęstwiny, z której tak niespodziewanie wypadła Nandi.

- Może ty też się w końcu ujawnisz? - zawołał. Żołnierz z zaszokowaniem popatrzył na najemnika, po czym również przeniósł wzrok na krzaki, z których z szelestem wynurzyła się banitka.

- No pięknie... - mruknął Elivas, zasępiając się i rumieniąc jeszcze bardziej. Kirei uśmiechnęła się promiennie. Na jej twarzy nie było widać śladu zażenowania zaistniałą sytuacją. Podobnie jak na obliczu Arisa. Patrzył na nią spokojnie, z pewną dozą obojętności i zupełnie nie zwracał uwagi na fakt, iż jest kompletnie nagi. Wręcz przeciwnie. Swoją postawą i pewnością siebie sprawiał wrażenie, że jest w pełni odziany i w dodatku uzbrojony.

- Pierwszy i ostatni raz ją ze sobą zabrałam... - mruknęła elfka o Nandi, nie przestając przy tym patrzeć mężczyźnie w oczy. Aris uśmiechnął się łagodnie.

- Skoro już tu jesteście, to może się przyłączycie? - zaproponował, wracając do przerwanego mycia się. Elivas spojrzał na niego szeroko otwartymi w szoku oczami. Nandi nadal stała zwrócona do całej trójki plecami i zaczynały jej się czerwienić również uszy.

- Czemu nie? - elfka wzruszyła ramionami i zaczęła rozpinać skórzaną kamizelkę. - Przyda mi się kąpiel.

Aris zerknął na nią z lekkim uśmiechem, kiedy stopniowo zrzucała z siebie części garderoby, odsłaniając zgrabne wysportowane ciało wojowniczki. Najemnik zmrużył czujnie oczy, kiedy po raz pierwszy zobaczył tatuaż na ciele Kirei. Motyw wielkiego węża oplatał jej udo, talię i zawijając się na plecach oraz barku kończył na piersi olbrzymim łbem kobry z rozłożonym kapturem. Zapewne arcydzieło jakiegoś efiańskiego artysty. Mógł uważnie się przyjrzeć rysunkowi perfekcyjnie wykonanych łusek, kiedy kompletnie naga elfka brodząc w wodzie wolno zbliżyła się do niego.



* * *




Wosk ze stojących na stoliku świec prawie całkiem się stopił, skapując z lichtarza i tworząc wymyślne bezkształtne rzeźby. Światło dogasających płomieni migotało na twarzy elfa, na której malował się mieszany z niepokojem smutek. Radhival przysunął się do niego i odgarnął na bok jego jasne włosy. Pod wpływem ciepła nagiego ciała chłopaka zaczął odczuwać ponowne pożądanie. Obaj otuleni byli tylko miękkimi prześcieradłami.
- O co chodzi? - zapytał z troską. Youren uniósł się i usiadł, odwracając głowę.

- My... my chyba nie powinniśmy byli tego robić... - wyznał i westchnął cicho.

- Dlaczego? Nie podobało ci się? - głos Radhivala był spokojny i niezwykle łagodny, lecz dało się w nim wykryć nutkę wahania.

- Nie! Podobało! Bardzo!- zawołał szybko spoglądając na niego i urwał, napotykając wymowny uśmiech mężczyzny, pod wpływem którego natychmiast zaczęły palić go policzki. Zmieszany błyskawicznie opuścił wzrok i przygryzł dolną wargę.

- Więc o co chodzi? - mężczyzna pogładził go po policzku. Czule. Delikatnie. Jak nigdy dotąd...

- Ja... - zaczął niepewnie elf. Radhival widział, że chłopcu coś ciążyło na sercu, coś czego nie potrafił, lub co wstydził się powiedzieć.

- Nie chcesz, żeby się dowiedzieli? - raczej to stwierdził niż zapytał. Youren podniósł wzrok i spojrzał na niego. Jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu, że mężczyzna go rozumie. - Boisz się, że Kirei znów wróci do tego... - uśmiechnął się łagodnie, a elf pochylił głowę, zawstydzony tym, że krępuje się ukazywania swojego związku z mężczyzną, któremu kilka godzin temu całkowicie oddał swoje ciało i duszę. - Nie muszą o tym wiedzieć. - stwierdził Radhival, zakładając ręce za głowę i układając się wygodnie na łóżku. Youren popatrzył na niego pytająco. - Możemy udawać, że nic się nie stało, jeśli chcesz. - zamknął oczy i zamierzał zasnąć, kiedy nagle usłyszał ciche szlochanie. Szybko podniósł powieki i poderwał się, patrząc na elfa, po którego policzkach spływały łzy. - Youren! - zawołał lekko przestraszony. - Co się stało? Powiedziałem coś nie tak?
Elf pokręcił tylko głową.

- Przepraszam... - wyszeptał i zaczął łkać.

Radhival objął elfa i przyciągnął go do siebie, kładąc obok na łóżku i przykrywając prześcieradłem. Pocałował go czule w czoło i zaczął głaskać po włosach. Po kilku chwilach bard uspokoił się, a jego oddech stał się równiejszy.

- Śpij już... - wyszeptał mag, przytulając chłopca. Zaczekał kilkanaście minut i upewniwszy się, że elf zapadł w wystarczająco głęboki sen, rozpoczął wyczerpującą psychicznie i fizycznie wędrówkę do umysłu Youren... Pragnął dowiedzieć się, co gnębiło chłopca i co tak bolesnego kryło się w jego przeszłości.
Tej nocy po raz pierwszy od czternastu lat Radhival płakał...



C.D.N.













Komentarze
mordeczka dnia padziernika 14 2011 21:27:44
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Aleksnader (a_berenda@interia.pl) 16:40 18-08-2004
Kiedy będą dalsze części?! Ja tu usycham!!!
Natiss (natiss@tlen.pl) 17:27 23-08-2004
Właśnie! Kiedy ciąg dalszy?! Chcę więcej! ^__^
Ashura (Brak e-maila) 20:25 25-08-2004
No cuz..czy mi sie tylko wydaje, czy to opowiadanko to pozywka dla pedofilow?Ten rozdzial o chlopcach jest co najmniej zastanawiajacy.pozatym jednak calkiem niezle.
Namida (namida@interia.pl) 00:10 27-08-2004
0.0\'\' Chodzi Ci o uczniów Tristana? X_X\' Cóż...moim zdaniem 16 lat to już nie jest dziecko, a tyle miał najmłodszy z nich...(Notabene mój kumpel w tym wieku został ojcem, to też jakoś świadczy raczej o obeznaniu ludzi w tym wieku w owych \"tematach\"...=_=\'\'smileyA może chodzi o różnicę wieku?? =_=\'
Sachmet Lakszmi (Brak e-maila)19:41 27-08-2004
No cóż, ja w ogóle wolę uke, co jest całkiem zrozumiałe, bo podobno mam osobowość seme i to w dodatku Sephirotha (za diabła nie wiem czemu), ale uke z tego opowiadania podbijają moje serce do tego stopnia, że to jest niegodziwośćsmiley I to wszyscy bez wyjątku. Wstyd, jak można tak mi zawracać w głowie, po prostu straszne. A tak w ogóle to chciałam oznajmić, że ja chcę wiedzieć co dalej.smiley A co do pedofilów, to gdzie, jakich pedofilów? Toż oni starzy już jak świat, ja tam mam piętnastoletnią koleżankę w trzeciej ciążysmiley No a jeszcze zależy od epoki, w dawnych wiekach ślub brały i dziewięciolatki, więc w sumie.....
Ashura (Brak e-maila) 11:30 28-08-2004
NO DOBRZEEE!!!!!!!!!!!WREDNA ASHURKA PRZESTANIE SIE WRESZCIE CZEPIAC BIEDNEJ NAMI BO JESZCZE PO PYSKU DOSTANIE I CO WTEDY?=-=\'A tak w ogole to opo jest BARDZO interesujace i chetnie poczytam co dalej, wiec pisz Nami pisz!Modle sie do wszystkich zmarlych poetow i pisarzy zeby ci weny nie zabraklo.pozdrwionka!
Ava Ingray (ava_ingray@o2.pl) 14:28 06-09-2004
Avusi się podobało ^_^. Fabuła - dobra, postacie - siuuper po prostu. Lubię opka w takich klimatach.
Nenya (Brak e-maila) 23:08 28-01-2005
A ja kće jeśće...smiley
Nenya (Brak e-maila) 23:12 28-01-2005
A tak w ogole to gratuluje niesamowitego talentu pisarskiegosmiley. Wszystkie Twoje opowiadanka są po prostu porywające... Nic tylko siedzieć i czytać. Tylko czemu większość z nich musi być deathfickami? Ech, no niech będzie - i tak przeczytam wszystko, co tylko napiszeszsmiley! Weny życzę moja droga!
Cappy (Brak e-maila) 16:10 08-04-2005
No.. Kiedy kolejne części? Bo te są super ^^
kei (Brak e-maila) 20:29 24-07-2006
a co z "wilkiem"? projekt nadal zyje, czy juz umarl, smiercia naturalna?!
Vanitas (Brak e-maila) 05:57 25-08-2008
Kurwa po chuj te pedalskie dodatki ;/ daję 6 za to, a tak by było 9 ;|
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum