The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:47:40   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Podróżnicy 3
"Historia Najemnika"


Dźwięk piłujących o siebie kling wypełniał ciepłe popołudniowe powietrze zatęchłe od woni potu, krwi oraz strachu zmęczonych zwierząt. Odziany w skóry młody ciemnowłosy mężczyzna uchylił się przed ciosem przeciwnika. Połyskujący w słońcu brzeszczot świsnął mu jedwabiście nad głową. Mężczyzna przykucnął i ciął poziomo, a zaraz potem ukośnie w górę, przez uda oraz bok oponenta. Materiał ubrania rozszedł się, a ostrze przeniknęło przez skórę i mięśnie gładko jak przez topiące się masło. Przeciwnik wrzasnął z bólu, zginając się w pół, a ciemnowłosy zerwał się gwałtownie i wykonawszy półobrót świsnął mieczem tuż przy szyi walczącego z nim młodzieńca, który nagle znieruchomiał, po czym łapiąc się za rozcięte i tryskające krwią gardło padł w siwy, zorany piach.
Mężczyzna wyprostował się, gwałtownie łapiąc oddech. Wciąż słyszał szczęk broni i krzyki ranionych. W tym całym harmidrze do jego uszu dobiegł wysoki, zbliżający się świst. Zanim zdążył się poruszyć, poczuł uderzenie i piekący ból w lewym ramieniu. Syknął, patrząc na bełt, który przeszedł na wylot przez jego bark, tuż pod obojczykiem. Sięgnął do niego drugą ręką, jednak nagle ktoś powalił go na ziemię i uderzył rękojeścią w twarz. Zamroczyło go na chwilę, jednak jego ciało samo spięło się i instynktownie przeturlało kilkakrotnie w tumanach kurzu. Ten ktoś znowu na niego skoczył, przyciskając mocno do ziemi, a mężczyzna usłyszał szczęknięcie metalowego mechanizmu. Zaraz po tym wrzasnął z bólu, kiedy ostry rozkładany trójząb przeszył jego nadgarstek, mocno przyszpilając do miękkiej gleby, jego do tej pory zdrową rękę. Mężczyzna dopiero teraz popatrzył na napastnika.
- Gdybyś ty wiedział, jak bardzo cię nienawidzę!! - wysyczał młodzieniec o zielonych roziskrzonych oczach i uniósł dłoń ze sztyletem. Mężczyzna próbował się ruszyć, jednak lewą rękę sparaliżował ból, a prawa była skutecznie unieruchomiona. - Giń! Tylko na to zasługujesz, ty psie!!! - warknął zielonooki i zadał cios.

Ciemnowłosy mężczyzna zerwał się nagle, siadając na łóżku i szeroko otwartymi oczami wpatrując się w szarość pokoju. Oddychał płytko i gwałtownie, a zimny dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Ochłonąwszy odrobinę, nie do końca świadomym gestem sięgnął do swojego obojczyka, palcami przesuwając po sporej świeżo zabliźnionej ranie.
- Aris? - usłyszał za sobą zaspany szept. Nie odwrócił się. Po chwili poczuł chłodną delikatną dłoń na swoich plecach. - Wszystko w porządku? - drobne ciało przysunęło się do niego, zsuwając z nich część pościeli. Dopiero teraz się obejrzał, patrząc na ładną twarz młodej, jasnowłosej kobiety. Skinął głową, a ona uniosła dłoń i przyłożyła ją do jego policzka. Zamknął oczy, rozkoszując się tym kojącym chłodem, które przynosiło ulgę jego rozpalonej twarzy. Taka delikatna i czuła… opiekuńcza i troskliwa… rozumiała wszystko, nie potrzebowali słów… Jakaż szkoda, że nie pamiętał teraz jej imienia. Podniósł powieki i popatrzył w okno, przez które wlewała się szarość poranka.
- Niedługo będzie świtać, prawda? - powiedział ni to do siebie, ni do kobiety. Wstał zrzucając z siebie prześcieradła i zaczynając się ubierać.
- Musisz już iść? - zapytała, wyraźnie rozczarowana.
- Wkrótce ruszamy… - odparł zdawkowo i skończył zapinać koszulę. Szybko wciągnął wysokie do połowy łydki skórzane buty. Wziął z szafki swój oręż i skierował się do wyjścia. Kobieta podniosła się z łóżka, stając przed nim całkiem nago i odprowadzając go do drzwi. W progu odwrócił się. - Dziękuję… - rzekł cicho.
- Nie dziękuj - mruknęła, mrużąc szare oczy. - Lepiej mi obiecaj, że odwiedzisz mnie, kiedy znowu zawitacie do miasta… - poprosiła, delikatnie go całując. Odwzajemnił pocałunek i przez to nie odpowiedział nic. A może i tak nic by nie odrzekł…

* * *

Stojący przed budynkiem siwowłosy mężczyzna w zielonym kubraku i nabijanym ćwiekami skórzanym pasie rozglądał się nerwowo. Kilka kroków od niego stał śniadoskóry jeździec oraz trzy przygotowane do jazdy wierzchowce.
- Pliszka! - zawołał zniecierpliwiony. - Pliszka!! - popatrzył na wychodzącego z domu mężczyznę. - Aris, nie widziałeś Pliszki? - zapytał. Mężczyzna tylko pokręcił poważnie głową i ruszył do jednego z koni. - A ty, Lis? - zogniskował spojrzenie na kolejnym wychodzącym z budynku mężczyźnie ze sporą blizną na twarzy.
- Gwarantuję ci, Orte, że ze mną go nie było! - wyszczerzył zęby i podszedł do drugiego konia. Aris skończył poprawiać siodło.
- Gdzie on się, do licha, szwenda? - mruknął starszy.
- Pewnie, jak zawsze, tam gdzie nie powinien - westchnął Lis, wsiadając na konia. - O wilku mowa… - mruknął głośno, patrząc przed siebie. Dróżką prowadzącą do miasta szedł ku nim mniej więcej dziewiętnastoletni chłopak o jasnych, związanych w luźny warkocz włosach i bardzo zadowolonej minie.
- No nareszcie, kochasiu! - Orte skrzyżował ramiona na piersi, patrząc surowo na chłopaka. - Gdzie to się było tak długo? - zapytał. Pliszka uśmiechnął się, odsłaniając garnitur zębów:
- Sam mi wuj przecież przykazał skorzystać z uroków tego miasteczka - odparł niczym niezrażony.
- Pliszka! - dobiegło dźwięczne gdzieś z góry. Wszyscy spojrzeli na balkon, na którym stała młoda roznegliżowana kobieta. - Wczoraj zapomniałeś… - zaśmiała się, machając kapeluszem z zatkniętym bażancim piórem.
- Dziękuję, panienko! - rzekł chłopak i wystawił rękę, a dziewczyna rzuciła mu kapelusz. Pliszka pochwycił go i zamachawszy nim dworsko, skłonił się nisko dziewczynie, która zachichotała tylko i szybko wróciła do budynku.
- I widzę, że mnie posłuchałeś… - westchnął Orte, podchodząc do ostatniego wolnego wierzchowca i zwinnie nań wsiadając. - Żigolak jeden… - mruknął pod nosem i spiął konia. Chłopak szybko podszedł do jeźdźców.
- Tak się zastanawiałem… - zaczął niepewnie.- …skoro mój koń padł, to czy nie mógłbym pojechać z którymś z was… - urwał, patrząc jak powoli ruszają. - Co? - zawołał błagalnie.
- Nie potrafisz się zajmować własnym koniem, to teraz wędruj na własnych nogach! - mruknął ostro Orte.
- Wuju? Lisie? Hans? - zakrzyknął, kiedy kolejno go wymijali. - No nie róbcie mi tego! - zawołał z żalem i jeszcze coś chciał powiedzieć, jednak umilkł, kiedy zatrzymał się obok niego czarny wierzchowiec i zobaczył wysuniętą w jego kierunku rękę. Uśmiechnął się z wdzięcznością do Arisa i z jego pomocą zwinnie znalazł się na koniu. Mocno objął mężczyznę w pasie, kiedy ten przyspieszył, doganiając pozostałych.
- Znowu pasożytujesz? - mruknął Lis z niesmakiem, kiedy koń najemnika zrównał się z jego. - Powinniśmy cię przechrzcić na Sęp… - Pliszka tylko uśmiechnął się do niego z triumfem. - A swoją drogą to zastanawiam się, gdzie ty byłeś przez resztę nocy. Widziałem jak koło północy wychodzisz z burdelu…
- …ale potem ta kruczowłosa piękność zabrała cię do swojego pokoiku na piętrze i nie mogłeś mnie już pilnować, jak kazał ci wuj? - dokończył za niego Pliszka, szczerząc się przy tym złośliwie. Lis rzucił mu wściekłe spojrzenie.
- Aris! - dobiegło z przodu. Mężczyzna przyspieszył konia i wkrótce zrównał się z wierzchowcem Orte, który przyjrzał się uważnie najemnikowi. - Dobrze znasz te tereny? - zapytał. Aris kiwnął głową. - Jesteśmy w stanie dotrzeć do Breth w ciągu trzech dni?
- Tak… - najemnik popatrzył w niebo, szacując godzinę. - O ile pojedziemy skrótem przez las, wzdłuż rzeki. - dodał. - Jednak po drodze nie będzie żadnej wsi…
- Starczy nam prowiantu?
- Zawsze można coś upolować!
- Dobrze - Orte skinął głową. - Tak zróbmy. Prowadź! - nakazał. Jego wzrok padł na siedzącego za Arisem chłopaka. - Pewnie w mieście każesz kupić sobie konia, co? - zwrócił się do niego zjadliwie. Pliszka wzruszył ramionami i uśmiechnął się beztrosko.
- Czemu? - udał zdziwienie. - Mnie tu całkiem wygodnie… - mocniej objął mężczyznę, przesuwając dłońmi po skórzanym kubraku najemnika. Aris drgnął nieznacznie, jednak nie powiedział nic.
- Same przez ciebie kłopoty! - siwowłosy zmarszczył brwi.
- Tak? To czemu wuj mnie w ogóle zabrał?
- Bo akurat mam interesy w tamtym rejonie, a obiecałem mojemu bratu, że przy okazji odstawię jego syna bezpiecznie do domu. Co prawda osobiście uważam, że nie jesteś jego dzieckiem, ty bękarcie, ale nie mi roztrząsać, czy ta biedna kobiecina faktycznie była kochanką mojego brata. Ten bęcwał przepuszcza pieniądze na picie i baby, więc wszystko jest możliwe… - skwasił się. - Zamiast zająć się czymś pożytecznym… - zakończył poirytowany.
- Zamiast trudnić się kupiectwem, jak wuj? - zapytał Pliszka, a Arisowi wydało się, że słyszy nutkę ironii w jego głosie, która najwyraźniej umknęła Orte:
- Chociażby! - rzekł stanowczo.
- W pobliżu jest most, którym powinniśmy przejechać - odezwał się niespodziewanie najemnik. - Sprawdzę, czy nie podmyła go rzeka - oświadczył i przyspieszył, czując jak siedzący za nim chłopak obejmuje go jeszcze mocniej, gdy koń przeszedł w cwał. Po kilku chwilach jazdy pod drzewami Aris usłyszał szum rzeki. Stopniowo zwolnił do stępa i w końcu zatrzymał się nad brzegiem potoku. Most na pierwszy rzut oka wydawał się nienaruszony. Spiął konia i ruszył przez most, uważnie patrząc pod końskie kopyta, które dudniły o grube belki. Przejechawszy na drugi brzeg zawrócił i powoli ruszył w drogę powrotną.
- Jesteś dość krnąbrny wobec swojego wuja… - odezwał się po krótkiej chwili. Pliszka drgnął:
- Nie tylko wobec niego… - rzucił butnie. - A co? Zamierzasz dać mi klapsa? - zapytał zuchwale.
- To nie mój problem… - odparł spokojnie mężczyzna.
- A może jednak chciałbyś przełożyć mnie przez kolano? - chłopak uśmiechnął się dziwnie. Aris, który tego uśmiechu nie mógł zobaczyć, nie odpowiedział nic. Znowu chwilę jechali w milczeniu. Pliszka pokręcił się trochę na swoim miejscu, w końcu rzekł: - Tak szczerze, to nie jest mi za wygodnie…
- Chcesz zejść? - zapytał najemnik.
- Wolę się przesiąść… - padło.
- Przesiąść? - zdziwił się Aris, ze zdumieniem patrząc jak chłopak jakimś akrobatycznym wyczynem przechodzi na przód konia, siadając przed mężczyzną, przodem do niego.
- Teraz mi wygodniej. - Pliszka odchylił się lekko do tyłu na szyję zwierzęcia, jednocześnie zakładając jedną nogę na udo Arisa, drugą dla równowagi opuszczając swobodnie w dół. Uśmiechnął się do zszokowanego mężczyzny.
- Jesteś niesamowity… - mruknął najemnik, odrobinę rozbawiony.
- Ty też niczego sobie - odparł wesoło Pliszka i uniósł rękę, odsłaniając nie do końca zapięty brzeg koszuli mężczyzny. Delikatnymi jak u kobiety palcami dotknął jego blizny przy obojczyku. - Świeża? - zapytał, a Aris zmarszczył brwi.
- Niedawna… - rzekł chłodno i popatrzył w dal przed siebie. Pliszka milczał przez jakiś czas, przyglądając się mężczyźnie, który najwyraźniej starał się ignorować bliskość chłopaka.
- Wiesz… - odezwał się Pliszka, żeby zwrócić na siebie uwagę najemnika. - Jesteś bardzo przystojny… - oświadczył, a Aris utkwił w nim zdumione spojrzenie i zatrzymał wierzchowca. Chłopak uśmiechnął się do niego figlarnie. Mężczyzna milczał przez moment.
- Pliszka… - zaczął powoli. - Nadjeżdża twój wuj… - rzekł półgłosem. Zielone oczy chłopaka rozszerzyły się nagle i błyskawicznie zerwał się, niemalże zeskakując, a raczej spadając z konia. Rozejrzał się spłoszony i usłyszał rozbawiony głos Arisa:
- Więc jednak się go trochę boisz…
Nie dostrzegłszy nikogo na drodze Pliszka popatrzył z wyrzutem na najemnika i zmrużył oczy.
- Nie rób tak więcej! - fuknął, zbliżając się i wspinając z tyłu na konia.
- Mogę powiedzieć to samo… - odparł poważnie Aris, pomagając mu wsiąść, po czym spiął wierzchowca i wolno ruszył.

* * *

Rudowłosy mężczyzna z blizną ciągnącą się od lewej skroni aż do podbródka pogładził po grzbiecie pojącego się w rzece konia. Przez chwilę stał, obserwując Arisa, który również podprowadził swojego wierzchowca do wodopoju. Zwierzę było trochę większe od normalnego konia i lepiej zbudowane. Grube powrozy mocnych mięśni gęsto wiły się pod czarną sierścią, połyskującą błękitem w zachodzącym słońcu.
- Piękne zwierze… - rzekł Lis. Najemnik skinął tylko głową. - Pochodzi ze Starlight, prawda? To tam je hodują… - zastanowił się przez chwilę rudowłosy. - Podobno są wiele warte… - zawiesił głos, a mężczyzna popatrzył na niego.
- Owszem! To spory wydatek - przyznał chłodno. - Wart jednak swojej ceny. I zakup u magów to jedyna forma ich nabycia
- Tak? - zainteresował się Lis.
- Zostają sprzężone magicznie z właścicielem. Potrafią zawsze go odnaleźć, a jeśli ktoś inny je próbuje więzić, czy okiełznać, po pewnym czasie zdychają… - zakończył. Rudowłosy zadawał się być odrobinę zaskoczony. Uważnie popatrzył na konia.
- Idziecie się kąpać? - usłyszeli za sobą wesoły głos i pomiędzy nich wkroczył Pliszka w samych spodniach i rozpiętej koszuli.
- Oszalałeś? - Lis zmarszczył czoło. - Ta woda wypływa z gór. Jest diabelnie zimna…
- No i co? - chłopak wzruszył ramionami, ściągając koszulę i rzucając ją na trawę. - Boisz się, że coś ci się skurczy? - uśmiechnął się do niego złośliwie, rozpinając spodnie. - Na szczęście niektórzy nie muszą się o to martwić… - popatrzył na Arisa i zsunął z siebie resztę odzienia, stając przed mężczyznami kompletnie nago. Uśmiechnął się z zadowoleniem, widząc zachwyconą minę rudowłosego, po czym beztrosko ruszył do wody. Najemnik wyciągnął zgrzebło i zaczął czyścić sierść pojącego się konia. Drugi mężczyzna przez krótką chwilę przypatrywał się stojącemu po pas w wodzie i myjącemu się pięknie zbudowanemu młodzieńcowi, w końcu przeniósł wzrok na Arisa, który wciąż oporządzał zwierzę. - Proponował ci coś? - zapytał półgłosem Lis. Najemnik drgnął i obrócił się, patrząc na mężczyznę, potem spoglądając na chłopaka, który zaczął właśnie pływać.
- To znaczy?
- No… wiesz… - uśmiechnął się dziwnie. - Jeśli sam tego nie widzisz, to zwrócę twoją uwagę na to, że młodzik kręci się ostatnio głównie wokół ciebie. No i pochodzi przecież z Breth, a tam związki między mężczyznami są dość powszechne - znowu popatrzył na młode, połyskujące w słońcu ciało. - Dam głowę, że nie jest ani prawiczkiem, ani dziewicą, jeśli wiesz, co mam na myśli… - uśmiechnął się. Aris popatrzył w kierunku Pliszki, po czym wzruszył ramionami i rzuciwszy Lisowi obojętne spojrzenie, poprowadził konia w stronę obozu.

* * *

Siedzący na zwalonym pniu drzewa ciemnowłosy mężczyzna okrył się szczelniej pledem. Pogoda w tym rejonie miała to do siebie, że nawet, jeśli dni były wyjątkowo ciepłe, to nocą i tak było cholernie zimno. Uniósł do ust butelkę w plecionym koszyczku i wypił łyk, czując, jak słodkawy piekący język trunek rozgrzewa mu wnętrze ust i przełyk, spływając gorącą falą do żołądka. Sięgnął do rozpięcia koszuli i dotknął blizny. Opiłki tego diabelskiego metalu, których medyk nie usunął dokładnie wciąż pozostawały w jego ciele, czasami paląc żywym ogniem. Piekielni magowie! Westchnął i znowu upił łyk. Usłyszał odgłos kroków. Drgnął, patrząc na podchodzącą do niego postać. W świetle księżyca mógł dostrzec połysk jasnych włosów nadchodzącego mężczyzny.
- Będziesz tak tu siedział całą noc? - zapytał Pliszka, siadając koło niego.
- Twój wuj po to mnie najął. To moja praca… - znowu wypił łyk i podsunął butelkę chłopakowi. Ten przyjął ją i upił odrobinę, po czym zakrztusił się, nie mogąc złapać tchu. Aris zaśmiał się cicho i wyciągnął trunek z ręki walczącego o oddech kompana.
- Co to jest?! - wydusił w końcu Pliszka, wycierając łzy z kącików oczu.
- Wino krasnoludów - odparł spokojnie najemnik, pociągając kolejny łyk.
- Toż to czysty spirytus! - zawołał chłopak.
- Ale dobry gatunkowo… - skwitował z uśmiechem.
- I kto tu jest niesamowity?... - Pliszka zawiesił głos i zaśmiał się cicho. Przez moment siedzieli w milczeniu. W końcu chłopak potarł sobie ramiona. - Zimno… - syknął.
- Przykryj się pledem - poradził Aris, gościnnie odsłaniając brzeg swojego okrycia. Pliszka z ochotą przyjął propozycję, otulając się częścią koca i przysuwając się przy tym bliżej mężczyzny. Naprawdę blisko. Najemnik nie zareagował. Drgnął dopiero, kiedy po dłuższej chwili poczuł na udzie dłoń chłopaka. - Pliszka… - odezwał się chłodno, trochę ostrzegawczym tonem.
- Podobasz mi się, Aris… - usłyszał przy swoim uchu łagodny szept. Znieruchomiał, gdy poczuł muśnięcie miękkich warg na swojej szyi, potem na policzku, kierujące się powoli, lecz nieprzerwanie w stronę ust.
- Przestań! - najemnik poderwał się z miejsca, zrzucając z siebie koc i patrząc z irytacją na chłopaka, który wydawał się być zaskoczony.
- Dlaczego? - również wstał i podszedł do mężczyzny. Ponieważ Aris nie odpowiedział, chłopak zapytał: - Nie podobam ci się ani trochę? - Mężczyzna wciąż milczał, tylko patrząc na Pliszkę. - Aris?!
- Po prostu "nie"! - podszedł do pnia i sięgnął po koc, zarzucając go na siebie. - A teraz wracaj do obozu! Idź spać! - nakazał nie znoszącym sprzeciwu tonem. Pliszka przez chwilę jeszcze przyglądał mu się bez słowa, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku ogniska.

* * *

Słońce stało już wysoko na niebie, kiedy czterech jeźdźców wyłoniło się z lasu i podążyło piaszczystym traktem między wysuszonymi łąkami. W oddali przed nimi majaczyła kolejna ściana zielonych drzew. Na przedzie jechał Orte i znowu uzgadniał jakieś szczegóły podróży z najemnikiem.
Lis długo milczał, w końcu zerknął do tyłu.
- Coś dzisiaj taki cichy? - zapytał.
- Cichy? - powtórzył obojętnym tonem Pliszka.
- I czemu z nim nie jedziesz? - ciągnął dalej. - Jego koń jest silniejszy i w przeciwieństwie do mojego nadaje się do dźwigania dwóch osób - mruknął z wyrzutem.
- Nie jestem aż taki ciężki - bąknął z tyłu chłopak.
- Ani też lekki jak piórko! - Lis znowu obrócił się w siodle, patrząc na niego. - O czym nasz przewodnik, się chyba wczoraj przekonał, co? - zauważył półgłosem i uśmiechnął się wymownie.
- Nie twoja sprawa! - warknął Pliszka.
- O? - mężczyzna uniósł w zdziwieniu brwi. - Coś humor nie dopisuje… Czyżby twoje plany wzięły w łeb? - zaśmiał się cicho.
- Zamknij się, Lis!! - krzyknął chłopak, a Orte obejrzał się do tyłu.
- Wszystko w porządku? - zapytał. Ponieważ Pliszka się nie odezwał, rudowłosy odrzekł:
- Jasne, szefie. Ktoś tylko stroi dzisiaj fochy! - zaśmiał się. - Jak niedopieszczona panienka… - dodał ciszej, uśmiechając się złośliwie do swojego pasażera. Pliszka rzucił mu mordercze spojrzenie.

* * *

W chłodnej ciszy sosnowego lasu rozległo się głośne plaśnięcie. Lis złapał się za policzek i zaraz po tym zamachnął się, oddając chłopakowi. Pliszka zachwiał się od uderzenia, a rudowłosy chwycił go za ramię i przycisnął do drzewa.
- Zostaw mnie! - syknął chłopak, spinając mięśnie.
- O co ci chodzi… Aris nie jest tobą zainteresowany. - mężczyzna uśmiechnął się paskudnie. - Lepszy przecież wróbel w garści… - mruknął, przysuwając się do niego i mocno przytrzymując go za ramiona. Musnął ustami jego szyję, jednak chłopak spiął się i odepchnął go gwałtownie.
- Tak myślisz? - Pliszka rzucił mu nienawistne spojrzenie. Lis popatrzył na niego ze złością.
- Przysięgam, że gdyby nie to, że jesteś bratankiem Orte… - zaczął.
- To co?! - przerwał mu. - To wziąłbyś mnie siłą w tych krzakach? - wycedził z wściekłością. - Nie, Lisie! To ja ci przysięgam, że jeżeli jeszcze raz mnie tkniesz… - zawiesił głos, a Lis wszedł mu w słowo:
- To się poskarżysz wujowi? - parsknął.
- Dobrze wiesz, że nic nie obchodzę mojego wuja… - zmrużył powieki. - Ale zawsze mogę ci poderżnąć gardło w czasie snu! - warknął i odwrócił się, idąc szybko do obozu.
- Rozpuszczona kurwa! - usłyszał za sobą. Nie zareagował. Wyszedł z lasu na niewielką polanę i oddychał głęboko, starając się ochłonąć. Po chwili wyminął go Lis, który pierwszy dotarł do obozowiska. Kopnął ze złością jeden z plecaków i nie zmieniając tempa marszu szedł dalej przed siebie. Orte i Hans popatrzyli za nim.
- Coś się stało? - zapytał Aris, patrząc najpierw na Pliszkę, a potem na znikającego w gęstwinie drzew Lisa.
- Jest zły, bo nie dostał tego, na co liczył! - burknął Pliszka, krzyżując ręce na piersi i westchnął cicho. Spojrzał kątem oka na najemnika, który zdjął kubrak oraz koszulę i ruszył w kierunku niewielkiego strumienia, w pobliżu którego się zatrzymali. Chłopak zawahał się, po czym poszedł wolno za nim, trzymając się w odległości kilku kroków. Dotarłszy nad brzeg przysiadł na niewielkiej skałce i obserwował, jak mężczyzna łowi ryby zrobionym przez siebie harpunem.

Pliszka przyjrzał się uważnie najemnikowi. Jego przystojna twarz wyrażała absolutne skupienie, a granatowe oczy czujnie wpatrywały się w wodę. Ciemne włosy opadały niedbale na kark i połyskiwały w słońcu. Cały jego potężny, harmonijnie umięśniony tors poznaczony był setkami blizn; niektórych całkiem świeżych, innych białawych i ledwo widocznych. Szeroka szrama ukośnie przecinała nawet plecy. Mimo tego, jego ciało było naprawdę piękne, a czystą rozkoszą było obserwowanie jak pod napiętą skórą ramion i barków prężą się mięśnie, gotowe do wykonania rzutu harpunem.
Aris rzucił w wodę i następnie gwałtownie poderwał broń. Na jej końcu trzepotała się spora ryba, migocząc w słońcu jak srebro. Mężczyzna zdjął ją z ostrza i rzucił na pobliską trawę, po czym znowu zaczął obserwować wodę. Pliszka uśmiechnął się z zachwytem. Najemnik naprawdę bardzo go pociągał. Szkoda, że od ostatniego wieczoru zaczął go prawie całkiem ignorować.
Niespodziewanie z zamyślenia wyrwał go bliski odgłos kroków i ktoś usiadł obok niego.
- Pliszka… - usłyszał ciepły głos i nagle zmieszał się, szybko zwierając nogi. Śniadoskóry ciemnowłosy mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie. - On aż tak ci się podoba? - jego wzrok padł na krocze chłopaka. Pliszka zarumienił się i podkurczył kolana, spoglądając na Hansa.
- Dziwisz się? - mruknął i znowu popatrzył na postać na skale. Hans również spojrzał w tamtym kierunku.
- Właściwie to nie… - orzekł po chwili. Chłopak uśmiechnął się trochę smutno samymi kącikami ust i westchnął cicho. - Mocno rozwścieczyłeś Lisa… - zauważył mężczyzna. Pliszka wzruszył ramionami.
- I co z tego? - mruknął lekceważąco.
- Robi interesy z twoim wujem. - przypomniał. - Narażając się jemu, narażasz się wujowi…
- Jutro mój wuj odda mnie pod opiekę ojca i zapomni o moim istnieniu - żachnął się. - Złość Lisa to mój najmniejszy problem… - popatrzył na Arisa, który znowu rzucił harpunem i wyciągnął kolejną tłustą zdobycz. Hans przyjrzał się z niepokojem chłopakowi.
- Nic z tego? - zapytał, ruchem głowy wskazując najemnika.
- Chyba nie… - odrzekł smutno chłopak, spuszczając spojrzenie. - Nie wiem, dlaczego… - podparł brodę na dłoni i znowu wlepił wzrok w mężczyznę.
- Może byłeś zbyt natarczywy? - stwierdził łagodnie. - Jeśli ma naturę zdobywcy… to woli zdobywać, niż być zdobywanym - zastanowił się. - Na przykład tą kobietę w burdelu… to on zaciągnął ją na górę, a nie ona jego. Co prawda chichotała i oczy jej błyszczały, ale zawsze… - zaśmiał się krótko.
- A może po prostu lubi tylko kobiety! - syknął zjadliwie Pliszka. Śniadoskóry przyjrzał się ponownie najemnikowi.
- Nie sądzę - orzekł, a chłopak popatrzył na niego. - Porozmawiaj z nim - poradził i wstał, ruszając w stronę obozu.
- Łatwo powiedzieć… - bąknął pod nosem Pliszka.

* * *

Lis wskoczył na siodło i uderzył piętami konia, który niemalże z miejsca przeszedł w kłus.
- Dokąd ci tak spieszno? - zdziwił się Hans, wsiadając na swojego wierzchowca.
- Chcę być w Breth przed nocą! - odkrzyknął.
- Będziesz… - burknął Orte. - Prawda? - spojrzał pytająco na ich przewodnika. Aris kiwnął głową kończąc zapinać siodło, a kupiec wsiadł na konia i nie zwracając uwagi na stojącego obok chłopaka podążył za Hansem. Pliszka patrzył za nimi, w końcu podszedł do najemnika.
- Aris? - odezwał się, a mężczyzna popatrzył na niego z wyczekiwaniem. - Mogę z tobą jechać? - zapytał i uniósł do góry prawą dłoń. - Obiecuję, że nie będę niczego próbował! - rzekł poważnie. Aris uśmiechnął się lekko.
- Jasne! - powiedział, wsiadając na konia i podając chłopakowi rękę.

* * *

Piaszczystą ulicą przejechał wóz, wzniecając za sobą tuman żółtego kurzu.
- Jak to wyjechał?! - zawołał Orte, patrząc w górę, w kierunku wystającej zza okiennicy siwej głowy.
- Po prostu wyjechał! W interesach, jak mówił! - poinformował ochrypły starczy głos. - Wróci pewno jutro! - I okiennica zatrzasnęła się, co oznaczało koniec rozmowy. Orte ze złością popatrzył na drzwi sąsiedniego domu. Wszystkie okiennice były szczelnie zamknięte. No i też nie przystoiło włamywanie się do jakiegokolwiek domu. Nawet własnego brata i w dobrej wierze…
- Cały ojczulek… - burknął Pliszka.
- Nie masz kluczy do własnego domu? - zdziwił się Orte, patrząc na swojego bratanka. Chłopak tylko rozłożył ręce.
- Niech się wuj zastanowi… powierzyłby mi wuj klucze do swojego domu?
- No tak - przyznał ze zniechęceniem siwowłosy i podszedł do konia. - Trudno - oznajmił. - Zaczekamy do jutra - westchnął cicho. - Żebym w rodzinnym mieście musiał wynajmować pokój w karczmie... - dodał zgryźliwie, a Aris usłyszał za sobą cichy chichot Pliszki.

* * *

Jak przystało na średniej wielkości miasto, w Breth były karczmy kosztowne, ale i warte swojej ceny. Pokój był duży i zadbany, z pięcioma wygodnymi łóżkami. Częściowo rozpakowali swoje bagaże, a Hans i Lis zaczęli zbierać się do wieczornego wyjścia.
- Mamy jeszcze trochę spraw do załatwienia - wyjaśnił Orte. - Pewnie wolisz tu zostać i odespać noce warty? - zwrócił się do najemnika. Aris skinął nieznacznie głową. Kupiec wydawał się być zadowolony z takiego obrotu sprawy. - Chodź, Pliszka!
- Ja też zostaję! - oświadczył, przyciągając tym samym zdumione spojrzenia wszystkich obecnych. - Nie mam ochoty się z wami upijać… - skrzywił się z niesmakiem. - I również jestem zmęczony - dodał. Orte przez moment przyglądał się badawczo bratankowi, po czym spojrzał na Arisa.
- To nie będzie problem? - zapytał, a Pliszka popatrzył z niedowierzaniem na wuja. A więc znowu był problemem i balastem?!
- Jeśli będzie cicho, to żaden - odrzekł Aris i ściągnął kubrak.
- Dobrze, zostań więc - Orte zwrócił się do chłopaka i wyszedł. Pliszka przez moment wpatrywał się w drzwi z malującą się na twarzy złością.
- Co za człowiek! - warknął. - Zasugerował ci to, żeby nie płacić za ciebie rachunków w tawernie i żeby nie musiał wynajmować sług do pilnowania jego rzeczy w pokoju… Skąpiradło! - stwierdził z niesmakiem, siadając na chybotliwym stołku. Aris wzruszył ramionami i ściągnął buty.- Będziesz spał? - zapytał z rozczarowaniem Pliszka, widząc jak mężczyzna układa się na łóżku.
- A co mam robić? - mruknął, nie otwierając oczu.
- Porozmawiać ze mną…
- O czym? - bąknął niechętnie.
- O nas! - syknął twardo Pliszka. Na te słowa najemnik podniósł powieki i przez moment wpatrywał się w sufit, po czym podniósł się, opuszczając nogi na podłogę i siadając na łóżku.
- Pliszka… - zaczął i urwał, kiedy chłopak poderwał się i podszedł do niego, stając niecały metr przed mężczyzną.
- Powiedz szczerze… naprawdę ci się nie podobam? - rozłożył ramiona i stanął w szerszym rozkroku, prezentując się w całej okazałości. Aris przymknął powieki i nie popatrzył nawet na niego.
- Pliszka, nie wiem, czy w tym mieście jest ktoś, komu mógłbyś się nie podobać! - rzekł. Chłopak rozluźnił się i dotknął ramienia mężczyzny, potem ujął jego podbródek i zmusił do podniesienia wzroku.
- To… czy ani trochę mnie nie pragniesz...? - zapytał zawiedzionym głosem. - Tak jak pragnąłeś tamtej kobiety...?
Aris wstał gwałtownie, a chłopak cofnął się odrobinę, niezbyt daleko jednak, gdyż uniemożliwiła mu to dłoń najemnika, która zacisnęła się nagle na jego ramieniu i przyciągnęła go blisko. Zanim Pliszka zdążył cokolwiek powiedzieć, mężczyzna wpił się w jego usta. Chłopak z początku zamarł z zaskoczenia, szybko jednak odwzajemnił pocałunek, rozchylając wargi i czyniąc go jeszcze bardziej namiętnym.
Nagle Aris przerwał pocałunek.
- Jesteś bratankiem mojego pracodawcy… - wyszeptał, jakby do siebie, nabierając tchu.
- I tylko o to chodzi? - Pliszka uśmiechnął się, wyraźnie rozbawiony. - Wuja to nic nie obchodzi… Chodź… - pociągnął go w stronę swojego łóżka. Mężczyzna zrobił krok i zatrzymał się. Chłopak popatrzył na niego. - Coś jeszcze? - zapytał.
- Pliszka…ja… - zawahał się. Wydawał się być trochę zażenowany, w co chłopakowi trudno było uwierzyć. - Wiesz… - zawiesił głos, a oczy blondyna rozszerzyły się, jakby nagle coś do niego dotarło.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie byłeś nigdy z mężczyzną? - zapytał Pliszka w zdumieniu. Aris rzucił mu tylko przelotne spojrzenie.
- Mogę ci tego nie mówić… - mruknął. Chłopak zamrugał, wyraźnie zaszokowany. - Nie pochodzę z Breth… Nie masz co się dziwić… - rzekł z wyrzutem najemnik i znieruchomiał widząc dziwny uśmiech na twarzy Pliszki, który wspiął się na palce i pocałował go delikatnie.
- O nic się nie martw. - szepnął. - Wszystko ci pokażę… - pociągnął go w stronę łóżka. - Usiądź! - poprosił. Aris usiadł na łóżku i oparłszy się plecami o wezgłowie obserwował, jak chłopak rozpina i zdejmuje kubrak, a następnie buty. Pliszka wsunął się na łóżko, a potem z uśmiechem usiadł okrakiem na kolanach mężczyzny. Pocałował go delikatnie i zaczął rozwiązywać jego koszulę, jednocześnie poczuł, jak ręce Arisa wślizgują się pod jego ubranie, pieszcząc skórę pleców, torsu i brzucha. Zsunął odzienie mężczyzny, pochylając się ku niemu. Powoli powiódł ustami po jego szyi, barku, potem skierował się w stronę ucha i wsunął czubek języka w muszelkę. Oddech mężczyzny zaczął przyspieszać. Pliszka uśmiechnął się z zadowoleniem i nagle poczuł, jak ciało najemnika spina się, napierając na niego i zmuszając do położenia się na łóżku. Aris pocałował go mocno, przygniatając sobą do materaca. Chłopak zamknął oczy, rozkoszując się tym, jak ciepłe usta zsuwają się na jego szyję i klatkę piersiową. Mężczyzna lizał jego skórę, delikatnie przygryzając twarde różowe sutki. Jedna z jego dłoni znalazła się pod plecami chłopaka, łagodnie masując kręgi w dole krzyża. Pliszka jęknął, przeczesując palcami ciemne, miękkie włosy kochanka. Przez dzielący ich jeszcze materiał spodni czuł przyciśniętą do swojego krocza twardniejącą męskość Arisa. Sam również był bardzo podniecony… Powiódł dłońmi po torsie i bokach mężczyzny, opuszkami palców odnajdując wszelki wyraźnie zarysowany mięsień i każdą, najmniejszą nawet bliznę, znaczącą jego skórę.
- Jesteś cudowny… - wymruczał Pliszka, czując jak dreszcz rozkoszy przebiega mu po plecach. - Ale trochę ciężki… - dodał ze śmiechem. - Zamieńmy się, dobrze? - poprosił, spinając mięśnie, a najemnik cofnął się, pozwalając mu się podnieść. Pliszka przycisnął ramiona mężczyzny, zmuszając go do położenia się na wznak na łóżku, a sam usiadł okrakiem na jego brzuchu. Przez materiał spodni wciąż czuł na pośladkach naprężoną męskość Arisa.
Mężczyzna przyglądał mu się z pożądaniem w oczach, mierząc wzrokiem jasny, już nie chłopięcy, ale jeszcze nie całkiem męski tors, wąską talię oraz przystojną twarz o wyjątkowo delikatnych rysach. Zielone oczy chłopaka błyszczały z podniecenia, a cienkie kosmyki jasnych włosów wymykały się z warkocza i opadały niesfornie na policzki oraz szyję. Pliszce to łakome spojrzenie Arisa sprawiało przyjemność. Rozpiął spodnie, w kilku ruchach się ich pozbywając i pozostał w samej rozwiązanej koszuli, ukazując oczom mężczyzny swoje wzrastające przyrodzenie. Najemnik wyciągnął rękę i ujął w dłoń jego członek, mocno pieszcząc go przez chwilę, aż przybrał maksymalne gabaryty. Potem wsunął palce w miękkie, jasne włosy łonowe, delikatnie gniotąc mosznę chłopaka. Pliszka przygryzł dolną wargę i wydał z siebie gardłowy jęk. Sięgnął do spodni mężczyzny i szybko wyswobodził z nich pokaźnych rozmiarów nabrzmiały członek. Cofnął się odrobinę, wymykając się dłoniom Arisa i pochylił, całując jego podbrzusze. Stopniowo jego ciepłe, wilgotne usta zbliżały się do twardego sterczącego drąga. Najemnik westchnął głośno, kiedy Pliszka wziął go w usta. Najpierw objął czubek, potem przesuwając językiem po delikatnej gładkiej skórze, wsunął go w usta niemalże do nasady. Równocześnie dłonią sięgnął między jego uda, ujmując mosznę i ściskając ją palcami. Aris jęknął. Pliszka uniósł lekko głowę, liżąc go i ssąc i znowu pochylił, na powrót pochłaniając go mocno. Powtórzył ten ruch. W jego ustach członek mężczyzny jeszcze bardziej stwardniał i nabrzmiał. Po kilku chwilach Pliszka wycofał się i popatrzył na mężczyznę, który oddychał płytko i szybko, z wyczekiwaniem wpatrując się w chłopaka. Ten uśmiechnął się i sięgnął do leżącego na podłodze plecaka, chwilę w nim poszperawszy wyciągnął niewielki flakonik. Aris uniósł się na łokciach, patrząc na niego w zdumieniu. Pliszka zauważył to spojrzenie.
- Tylko nie pytaj, czy zawsze to przy sobie mam… - mruknął wesoło i odkorkował naczyńko. Wylał trochę oleistej żółtawej zawartości na dłoń i uklęknął, rozsuwając szeroko kolana. Sięgnął do swoich pośladków, wsuwając weń palce i skrzywił się nieznacznie, nasmarowując się wewnątrz olejkiem. Aris patrzył bez słowa na jego zabiegi. W końcu chłopak uśmiechnął się i znowu pochylił ku udom najemnika. Z przyjemnością jeszcze raz polizał jego członek, po czym nasmarował pozostałą w dłoni resztką olejku. Następnie uklęknął w rozkroku nad podbrzuszem mężczyzny, który usiadł i objął mocno Pliszkę w pasie. Chłopak, rozwarł sobie pośladki, powoli opuszczając się. Rozchylił lekko usta, rozkoszując się bolesną przyjemnością, jaką wywoływał wnikający w niego i rozciągający go potężny członek. Aris jęknął przeciągle, mocno przyciskając do siebie kochanka, wchodząc w niego chciwie i niecierpliwie. Chwycił chłopaka pod kolanem i rozsunąwszy mu szerzej nogi gwałtownie szarpnął, wdzierając się w niego do końca. Pliszka wciągnął powietrze i jęknął cicho. Na dłuższy moment znieruchomieli, delektując się ciasnym dopasowaniem ich ciał. Chłopak z zamkniętymi oczami pochylił nisko głowę. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała gwałtownie. - Po…łóż się… proszę… - wydusił po chwili, napierając dłońmi na tors mężczyzny, który spełnił to polecenie. Chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się błogo, po czym spiął, unosząc się nieznacznie i na powrót opadając, wywołując kolejny jęk kochanka. Zaczął wykonywać rytmiczne ruchy biodrami, sprawiając, że oręż Arisa drgał w nim i poruszał się. Mężczyzna uniósł ręce, przesuwając dłońmi po klatce piersiowej blondyna, pieszcząc sutki i ramiona. W końcu jedną dłoń przesunął na przyrodzenie chłopaka i zaczął je głaskać w rytm jego ruchów. Pliszka przyspieszył, opierając się dłońmi na muskularnym torsie najemnika. Patrzyli sobie w oczy, słuchając swoich jęków i westchnień. Chłopak musnął palcami pierś mężczyzny, dotykając blizny przy obojczyku.
- Skąd… ją masz? - zapytał, łapiąc oddech.
- Dlaczego… pytasz? - jego głos był chrapliwy, urywany.
- Jest inna…dziwna… ma dziwny kształt… - jęknął przeciągle, kiedy znowu w niego wszedł.
- To po magu… - wyjaśnił gwałtownie łapiąc oddech, a Pliszka uśmiechnął się dziwnie.
- Przyda ci się… jeszcze jedna… - rzekł cicho i gwałtownie wyszarpnął coś z rękawa rozpiętej koszuli.
- Co? - Aris drgnął i syknął z bólu, kiedy dzierżąca sztylet ręka chłopca przemknęła przez jego tors, pozostawiając głęboką, ciągnącą się przez lewą pierś krwawą szramę. - Pliszka!… - zawołał najemnik przez zaciśnięte zęby, chwytając nadgarstek chłopaka i ściskając go mocno. Jednocześnie nie mógł stłumić jęku rozkoszy, jaką dawał mu w tym samym momencie kochanek, nabijając się na niego raz po raz. Sztylet wysunął się z jego dłoni i upadł na podłogę z cichym brzdęknięciem, a Pliszka zaśmiał się cicho.
- Przynajmniej… mnie zapamiętasz! - wydyszał, palcami wolnej ręki dotknął jego krwawiącej rany, po czym uniósł dłoń do twarzy i pomazał sobie krwią policzek.
- Jesteś szalony… - rzekł Aris i zamknął oczy, przygryzając wargi, kiedy znów ogarnęła go fala rozkoszy.
- Owszem! - przyznał Pliszka i ponownie dotknął jego rany, rozsmarowując krew najpierw na piersi, a potem na policzku mężczyzny. - Ale musisz przyznać,… że też i wyjątkowo ciasny… - dodał, po czym uniósł się wysoko i znowu nadział na jego gruby członek, wyrywając z jego gardła przeciągły jęk. Zaczął poruszać się coraz szybciej, raz po raz unosząc pośladki i opadając. Aris w tym samym rytmie poruszał biodrami, jedną ręką przytrzymując kochanka w talii i pomagając mu się podnosić, drugą pieszcząc jego członek. - Ar..is!... - jęknął przeciągle chłopak, a przez jego ciało przeszedł gwałtowny dreszcz i cały zadygotał z rozkoszy. Mężczyzna jeszcze chwilę potarł jego wiotczejący członek, po czym przeniósł poznaczoną perlistym płynem dłoń na drugie biodro Pliszki. Chłopak przymknąwszy powieki, zacisnął zęby i czując ogarniające go znużenie, resztką sił poruszał się jeszcze rytmicznie, dopóki nie usłyszał głośnego jęku Arisa i nie poczuł rozlewającego się w swoim wnętrzu gorąca.

* * *

- To tak jak się umawialiśmy, Bjorn! - kontynuował Orte, wychodząc z domu. Za nim podążał trochę młodszy jasnowłosy mężczyzna z wyrazem znudzenia na twarzy. - Podpisałem z nimi umowę i zostawiam ci Hansa, on wszystkiego dopilnuje. Ty tylko pomożesz mu załatwiać ewentualne formalności - zakończył, wyraźnie z siebie zadowolony i podszedł do czekających na niego jeźdźców.
Stojący obok Pliszki Hans nachylił się i szepnął chłopakowi na ucho:
- Udało ci się?
- Czemu tak myślisz? - zainteresował się Pliszka.
- Cóż… Od jakiegoś czasu jesteś bardzo zadowolony… - znacząco zawiesił głos.
- Dziwisz się? - zapytał, patrząc na siedzącego już na koniu najemnika. Śniadoskóry ponownie zmierzył mężczyznę wzrokiem.
- Szczerze? Nie! - uśmiechnął się.
- Do zobaczenia, bracie! - Orte energicznie dosiadł wierzchowca i wolno ruszył.
- Bywaj, Orte! - odrzekł Bjorn.
- Obym cię więcej u mnie nie widział, ty bękarcie! - zawołał do Pliszki.
- Też cię kocham, wuju! - zakrzyknął chłopak, podbiegając do ruszającego za pracodawcą najemnika. - Aris! - rzekł przyciszonym głosem, wciskając mężczyźnie coś w rękę. - Odwiedź mnie kiedyś… proszę… - wyszeptał przy tym. Mężczyzna wyciągnął dłoń i dotknął policzka Pliszki, czule gładząc jego skórę i uśmiechając się do niego ciepło. Nie odrzekł nic…

* * *

Aris ocknął się z zamyślenia i zdał sobie sprawę, że zaczęło robić się szaro, co wskazywało na to, że świt już niedługo miał nadejść. Sięgnął do kieszeni kubraka i wyjął stamtąd zawieszony na rzemyku niewielki owalny krążek polerowanego drewna, na którego powierzchni starannie wymalowany był wizerunek małego brązowo-żółtego ptaszka. Przyjrzał się rysunkowi. Farba już trochę wyblakła i starła się, ale wciąż przecież pamiętał… Pliszka był jego pierwszym… Westchnął, spoglądając na śpiących przy wygasłym ognisku. Zatrzymał wzrok na żołnierzu. Jego obecny kochanek nie był tak nieprzewidywalny i szalony… Ale za to uczciwy i miał dobre serce. Wsunął ozdóbkę z powrotem do kieszeni i wstał. Pora było budzić pozostałych...





C.D.N.













 


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 14 2011 21:28:13
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Aleksnader (a_berenda@interia.pl) 16:40 18-08-2004
Kiedy będą dalsze części?! Ja tu usycham!!!
Natiss (natiss@tlen.pl) 17:27 23-08-2004
Właśnie! Kiedy ciąg dalszy?! Chcę więcej! ^__^
Ashura (Brak e-maila) 20:25 25-08-2004
No cuz..czy mi sie tylko wydaje, czy to opowiadanko to pozywka dla pedofilow?Ten rozdzial o chlopcach jest co najmniej zastanawiajacy.pozatym jednak calkiem niezle.
Namida (namida@interia.pl) 00:10 27-08-2004
0.0\'\' Chodzi Ci o uczniów Tristana? X_X\' Cóż...moim zdaniem 16 lat to już nie jest dziecko, a tyle miał najmłodszy z nich...(Notabene mój kumpel w tym wieku został ojcem, to też jakoś świadczy raczej o obeznaniu ludzi w tym wieku w owych \"tematach\"...=_=\'\'smileyA może chodzi o różnicę wieku?? =_=\'
Sachmet Lakszmi (Brak e-maila)19:41 27-08-2004
No cóż, ja w ogóle wolę uke, co jest całkiem zrozumiałe, bo podobno mam osobowość seme i to w dodatku Sephirotha (za diabła nie wiem czemu), ale uke z tego opowiadania podbijają moje serce do tego stopnia, że to jest niegodziwośćsmiley I to wszyscy bez wyjątku. Wstyd, jak można tak mi zawracać w głowie, po prostu straszne. A tak w ogóle to chciałam oznajmić, że ja chcę wiedzieć co dalej.smiley A co do pedofilów, to gdzie, jakich pedofilów? Toż oni starzy już jak świat, ja tam mam piętnastoletnią koleżankę w trzeciej ciążysmiley No a jeszcze zależy od epoki, w dawnych wiekach ślub brały i dziewięciolatki, więc w sumie.....
Ashura (Brak e-maila) 11:30 28-08-2004
NO DOBRZEEE!!!!!!!!!!!WREDNA ASHURKA PRZESTANIE SIE WRESZCIE CZEPIAC BIEDNEJ NAMI BO JESZCZE PO PYSKU DOSTANIE I CO WTEDY?=-=\'A tak w ogole to opo jest BARDZO interesujace i chetnie poczytam co dalej, wiec pisz Nami pisz!Modle sie do wszystkich zmarlych poetow i pisarzy zeby ci weny nie zabraklo.pozdrwionka!
Ava Ingray (ava_ingray@o2.pl) 14:28 06-09-2004
Avusi się podobało ^_^. Fabuła - dobra, postacie - siuuper po prostu. Lubię opka w takich klimatach.
Nenya (Brak e-maila) 23:08 28-01-2005
A ja kće jeśće...smiley
Nenya (Brak e-maila) 23:12 28-01-2005
A tak w ogole to gratuluje niesamowitego talentu pisarskiegosmiley. Wszystkie Twoje opowiadanka są po prostu porywające... Nic tylko siedzieć i czytać. Tylko czemu większość z nich musi być deathfickami? Ech, no niech będzie - i tak przeczytam wszystko, co tylko napiszeszsmiley! Weny życzę moja droga!
Cappy (Brak e-maila) 16:10 08-04-2005
No.. Kiedy kolejne części? Bo te są super ^^
kei (Brak e-maila) 20:29 24-07-2006
a co z "wilkiem"? projekt nadal zyje, czy juz umarl, smiercia naturalna?!
Vanitas (Brak e-maila) 05:57 25-08-2008
Kurwa po chuj te pedalskie dodatki ;/ daję 6 za to, a tak by było 9 ;|
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum