The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2024 06:43:45   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Podróżnicy 1
* * *





Było ich ośmioro...

Młoda elfka, opryskliwa i agresywna banitka o imieniu Kirei.
Krasnolud Ghaar, silny i wytrzymały, choć w podeszłym już wieku.
Człowiek zwany Elivasem, znakomity wojownik, wprawny w sztukach walki rycerskiej.
Opiekuńcza i troskliwa półelfka Shirai, niezrównana łuczniczka, będąca też doskonałym myśliwym.
Młodziutka dziewczyna, właściwie jeszcze dziecko o imieniu Nandi, zwinna jak wiewiórka, sprytna mała złodziejka.
Młody elf Youren o wprost niespotykanej nawet wśród elfów urodzie, genialny bard i zaklinacz.
I najemnik Aris - trzydziestoletni były łowca nagród, pełniący funkcję zwiadowcy i przewodnika.
Dowodził nimi Radhival - około 28-letni przystojny mężczyzna o surowym lodowato błękitnym spojrzeniu i długich białych niczym śnieg włosach, wspaniały wojownik i potężny mag.
To właśnie on pewnego dnia wyruszył w długą wędrówkę, której kresu sam do końca nie znał.

Los połączył ich w różny sposób...

Pierwszy przyłączył się Ghaar, który znał Radhivala od czasu, kiedy ten był jeszcze dzieckiem, a potem podlotkiem na służbie u maga Xevill. Obaj pochodzili z jednej z tych nietypowych wsi, w których różnorodne rasy żyją ze sobą w wyjątkowej zgodzie. Ghaar pracował dla maga Xevill w pobliskich lasach przy wyrębie drzewa i kiedy usłyszał, że dorosły już Radhival postanawia opuścić swojego nauczyciela, zapytał, czy może mu towarzyszyć. Był już znudzony pracą w lesie i pragnął jeszcze przed swoją śmiercią zobaczyć kawałek świata. Radhival zawsze darzył krasnoluda szczerą przyjaźnią, więc przystał na to z ochotą.
Następną osobą była Shirai, którą spotkali w jednym z elfiańskich lasów. Według swojej wersji polowała, jednak jej zniszczone ubranie i wycieńczenie wyraźnie świadczyło o tym, że od dość dawna była w drodze. Półelfka podzieliła się z podróżnikami tym, co ustrzeliła, a oni, nie tak wprawni w łucznictwie, zaproponowali jej, aby podróżowała z nimi w zamian za pieniądze za polowanie dla nich. Zgodziła się, a po kilku dniach, kiedy już dotarli do miasta postanowiła nadal im towarzyszyć, tym razem już nieodpłatnie, choć nie wyjaśniła dlaczego.
W mieście poznali Elivasa, byłego żołnierza ze straży przybocznej księcia Forster, który z sobie tylko znanych przyczyn zrezygnował ze służby. Zaznajomili się w dość nietypowych okolicznościach, gdyż młody człowiek pomógł im rozprawić się z opryszkami w jednej z karczm, którzy najpierw zaczepiali półelfkę, a w momencie gdy Radhival i Ghaar stanęli w jej obronie, od słów przeszli do czynów. Tak więc, w gospodzie rozpętało się prawdziwe piekło i w ruch poszły miecze, noże i krzesła. Okazało się przy tym, że miejscowi wyjątkowo uwielbiają bójki i gdyby nie Elivas trójka podróżników zapewne nie wyszłaby cało z opresji. Bardzo młody, gdyż 21-letni żołnierz okazał się znakomitym wojownikiem, wędrującym do odległej i legendarnej (w dosłownym sensie) Gildii Rycerskiej. W dosłownym sensie, gdyż tak naprawdę niewiele było wiadomo o istnieniu tego miejsca, a jedyne informacje o nim pochodziły z podań, plotek i gadaniny nawiedzonych wioskowych szamanów, którzy za kubek miodu zaczynali pleść niestworzone rzeczy. Elivas przyłączył się do Radhivala, gdyż jak sam twierdził, jego poszukiwania prowadziły go w tym samym kierunku, w którym zmierzał mag.
Po kilku dniach podróży przez mroczne lasy Cartervill natknęli się na interesującą postać, jaką była Kirei - dziewiętnastoletnia elfka skazana przez swoich pobratymców na banicję. Właściwie to Kirei natknęła się na nich, atakując i próbując podciąć gardło Ghaar'owi, kiedy ten oddalił się od grupy po drewno na opał. Okazało się jednak, że krasnolud nie jest tak zniedołężniały, jak by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka i z niewielkim trudem poradził sobie ze zwinną i szybką elfką. Związał ją i prychającą, wierzgającą i rzucającą przekleństwami od których nawet krasnoludowi więdły uszy, przyprowadził do Radhivala. Elfka nie ukrywała, że jest banitką, wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że chełpiła się tym faktem, bez ogródek opowiadając, iż to kara za zamordowanie swojego męża, za którego została wbrew woli wydana. Nie zachowywała się również jak jeniec, kręcąc się w powrozach, wyzywając wszystkich naokoło i w końcu, ku zdumieniu krasnoluda, który był najlepszym w wiązaniu węzłów praktycznie nie do rozwiązania, wyswobadzając się z lin. To zdumiało i zaimponowało Radhivalowi, który po krótkiej rozmowie zaproponował jej przyłączenie się do grupy. Kirei odmówiła i jeszcze tej samej nocy odeszła z powrotem do lasu. Jednak kiedy wyruszyli w drogę, zauważyli ją, idącą przez cały dzień jakieś dziesięć metrów za nimi. Wieczorem rozbiła obóz również w pewnej odległości od nich, jednak Shirai, (wbrew protestom Ghaara) podzieliła się z nią ich jedzeniem i następnego dnia elfka wyruszyła już z nimi.
W kolejnych dniach okazało się, że Kirei zna lasy jak własną kieszeń i kierując grupę przez tylko jej znane skróty, dotarli do następnej wioski w czasie o dzień krótszym niż przewidywali. W wiosce, w jednej z gospod poznali elfa o imieniu Youren - podróżującego od miasta do miasta barda, który zrezygnował ze stałego grania na dworach panów, na rzecz zwiedzania świata i szukania natchnienia. Siedemnastoletni Youren był niezwykle urodziwy nawet jak na młodego elfa i wszędzie, gdzie się tylko pojawił, wzbudzał powszechne zainteresowanie wśród przedstawicieli nie tylko płci pięknej. Zachwycał wszystkich swoją piękną grą i niebiańskim wprost głosem, a także pieśniami chwytającymi za serce każdego, kto je tylko usłyszał. Elf posiadał też niezwykły dar hipnotyzowania, wręcz zaklinania zwierząt i ludzi swoją muzyką. Grając na flecie, lub lirze, potrafił uspokoić, a nawet uśpić rozwścieczonego wilka lub niedźwiedzia. Youren postanowił przyłączyć się do grupy Radhivala, gdyż właśnie zamierzał wyruszyć w "tamtą stronę", a te rejony były wyjątkowo niebezpieczne i podróżowanie samotnie niewątpliwie byłoby lekkomyślnością.
Ich wyprawa do jednego z większych miast w zachodniej części królestwa przebiegała spokojnie. Nie licząc jednego starcia z bandą rabusiów, z którymi bez trudu sobie poradzili i dwóch wściekłych wilków, błyskawicznie uspokojonych przez Youren, oraz kilku wewnętrznych spięć, których ogniskiem zapalnym była Kirei, można by powiedzieć, że nawet bardzo spokojnie.
W mieście, Radhival postanowił, wbrew z początku usilnym protestom, a potem głośnym krzykom Kirei, uważającej, że sama sobie świetnie radzi w tej roli, wynająć profesjonalnego przewodnika. Tak więc dołączył do nich Aris, będący byłym łowcą nagród, który kilka lat temu zrezygnował ze swojego fachu i wyszkolił się na najemnika.
Również w mieście spotkali pewną młodą i sprytną osóbkę, choć nie aż tak sprytną, skoro udało im się ją poznać. Elivas okazał się czujniejszy niż przeciętny kupujący na targowisku i przyłapał małą złodziejkę na gorącym uczynku. Z początku zamierzał wydać ją straży miejskiej, jednak Shirai wybroniła przed tym dziewczynkę, a zarazem i przed niechybną chłostą, która była karą za kradzież, ponadto uprosiła Radhivala, żeby pozwolił małej przyłączyć się do nich. Mag miał poważne wątpliwości, gdyż tak młoda osoba mogłaby stwarzać dużo problemów grupie, ale pod naciskiem półelfki i jej obietnicami, że zatroszczy się o dziewczynkę, ostatecznie zgodził się. Po kilku wstępnych "przesłuchaniach" okazało się, że Nandi, bo takie było imię owej młodej osóbki, ma czternaście lat i jest sierotą, która tak jak kilkanaście innych dzieci w tym mieście kradnie, żeby utrzymać się przy życiu. Historia i dziewczęcy urok nowej członkini grupy rozczuliła wszystkich, nawet z początku wściekłego Elivasa, który jak sam twierdził, poniósł największe straty moralne, pomimo, że ostatecznie odzyskał swoje peniądze.

Żadne z nich nie miało określonego celu, a przynajmniej o tym nigdy nie wspominało. Wyjątek stanowił Elivas, który wszak mając wyznaczony cel, zmierzał do niego po omacku i stopniowo tracąc przekonanie. Poza nim jedynie Radhival sprawiał wrażenie, iż czegoś szuka i nie ukrywał, że jego postępowaniem kieruje jakaś nadrzędna sprawa. Pozostali towarzyszyli mu sprawiając raczej wrażenie poszukiwaczy przygód, niż wysłanników.




* * *





Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy nagle mag zboczył z piaszczystej drogi i skierował się w stronę niewielkiej łąki nad rzeką, tuż przed wejściem do lasu. Zrzucił ciężki plecak i rozejrzał się. Na ten znak reszta podróżników również porzuciła swoje bagaże.

'Nareszcie!' - westchnęła Kirei, siadając na nagrzanej jeszcze od słońca trawie. - 'Myślałam, że nigdy się nie zatrzymamy...'

'Nandi, Youren, idźcie nazbierać chrustu na opał.' - rozkazała Shirai, przygotowując swój łuk i strzały. Najmłodsi uczestnicy skinęli głowami i ruszyli do lasu.

'Pomogę im.' - oświadczył Ghaar, wyciągając ze swojego plecaka topór i idąc za dzieciakami.

'Spróbuję coś upolować...' - postanowiła półelfka, mówiąc ni to do siebie, ni to do stojących obok towarzyszy.

'Nie starczy nam jedzenia?' - zdziwiła się Kirei.

'Nie zostanie nic na śniadanie.' - odparła praktycznie. Wysoki mężczyzna podszedł do niej. Popatrzyła na niego zdumiona. Zachodzące słońce nadawało jego długim jasnym włosom miedzianej barwy.

'Też nieźle strzelam.' - pokazał jej niewielką kuszę. - 'Co prawda nie tak jak ty, ale mogę się przydać...'

'Jasne, Elivas. Dziękuję.' - uśmiechnęła się do niego.

'Może już pójdziecie, coś upolować, gołąbeczki?' - zawołała zgryźliwie Kirei, przybierając nieprzyjemny grymas twarzy. Shirai chciała coś odpowiedzieć, jednak uprzedził ją Radhival.

'Kirei, przynieś wody z rzeki.' - powiedział łagodnym, lecz nie znoszącym sprzeciwu tonem. Elfka popatrzyła na niego wilkiem, lecz posłusznie wstała. - 'A potem przygotuj posłania'

'Wszystkich?' - niedowierzała.

'Tak, wszystkich.' - potwierdził spokojnie mężczyzna.




* * *





Ognisko trzaskało wesoło, rozjaśniając mrok chłodnej nocy. Siedzące wokół watry postacie skończyły posiłek, przygotowany przez Shirai i Elivasa. Było to kilka upolowanych przez nich kuropatw i dwa zające. W sumie wystarczyło, by podróżnicy najedli się do syta i nie musieli martwić o poranny posiłek. Teraz rozmawiali, a temat dyskusji toczył się od jutrzejszej podróży po system kar dla przestępców w różnych społecznościach. Kiedy zeszli na kary wśród elfów, Elivas stwierdził, że Kirei może coś o tym powiedzieć. Banitka uśmiechnęła się.

'Oczywiście, że mogę, żołdaku.' - odparła łagodnym tonem, choć złowieszczy błysk w jej oczach zdradził, że powinien się mieć na baczności.- 'Aniołkiem nigdy nie byłam, a moje plemię miało surowe kary nawet dla dzieci i nie mówię tu o wrzucaniu do jamy ze skorpionami, czy zostawianiu bez środków do życia w nocy w środku lasu.' - uśmiechnęła się dziwnie. - 'Nie mamy jednak oficjalnej kary śmierci. Jeśli skazana osoba jakimś cudem przeżyje, jest wolna...'

'Od win?' - upewnił się żołnierz.

'Również.' - odrzekła

'A banicja?' - nacisnął.

'To najwyższa kara. Za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.' - zniżyła głos, przeszywając mężczyznę spojrzeniem. - 'Ale nasza banicja to zostawienie skazanego w najgłębszej części lasu, bez broni, jedzenia...'

'I tobie udało się przeżyć?' - w jego głos wkradł się ironiczny ton, a Shirai spojrzała niepewnie raz na niego, raz na Kirei. W powietrzu wyraźnie zaczynały zbierać się chmury.

'Jestem dość sprytna, żołdaku.' - rzuciła obojętnie.

'Nie dość, skoro mordujesz własnego męża i dajesz się złapać...' - odpalił złośliwie.

Kirei uśmiechnęła się lekko, po czym nagle wyszarpnęła z cholewy buta nóż i rzuciła się w stronę Elivasa. Nikt nie zdążył zareagować, Nandi krzyknęła, a żołnierz zrobił szybki unik, lądując na ziemi obok. Spojrzał z niedowierzaniem i wściekłością na banitkę. Elfka uklęknęła, unosząc ostrze do góry i pokazując wojownikowi nabitego na nóż wielkiego pająka. Jego odnóża podrygiwały jeszcze lekko.

'Są jadowite..' - wyjaśniła i wróciła na swoje miejsce przy ognisku.- 'Ale są też jadalne...' - dodała, piekąc pająka w głębokim ogniu. Po kilku chwilach jego odnóża odpadły, a Kirei wyciągnęła go i rozpołowiła, sprawnie odnajdując gruczoł jadowy i ostrożnie wyciągając go. - 'A z tego można zrobić znakomitą truciznę...' - urwała, gdyż Radhival z łagodnym uśmiechem delikatnie wyjął gruczoł jadowy z jej dłoni i schował do skórzanego woreczka przy swoim pasku.- ' ...do strzał!' - dokończyła szybko elfka.- 'Nie rozumiem o co ci chodzi...' - zawołała przekornie, wyszarpując białe trochę galaretowate mięso z odwłoka upieczonego pająka. Włożyła je z lubością do ust. Niektórzy z zebranych wokół ogniska wzdrygnęli się. - 'Chce ktoś?' - zainteresowała się elfka. Wszyscy zgodnie zaprzeczyli. Na twarzy Nandi i Elivasa malowało się skrajne obrzydzenie. Podobny wyraz gościł na obliczu Youren, który przecież też był elfem i jadanie różnych dziwnych rzeczy nie powinno być dla niego czymś niezwykłym. Kirei dostrzegła to. - 'Pewnie głód ci nigdy nie zajrzał w oczy, co Youren?...' - znowu wzięła kęs.

Elf uśmiechnął się smutno, grzebiąc patykiem w ognisku.

'Mylisz się, Kirei...' - odparł łagodnie, wbijając zamyślone spojrzenie w ogień.

'Ale zapewne niedługo to trwało, gdyż zawsze potrafiłeś się utrzymać z umilania swoją osobą czasu bogatym panom, co?' - zapytała dwuznacznym tonem. Blady uśmiech znikł z twarzy Youren. Po krótkiej chwili, w czasie której Kirei wyraźnie czekała na kontrę z jego strony, elf bez słowa wstał i odszedł w ciemność. Zebrani przy ognisku patrzyli, jak odchodzi, a kiedy znikł w mroku, przenieśli swoje teraz pełne wyrzutu spojrzenia na Kirei. Elfka nie zwracała na nich uwagi, a nawet zdawała się być zadowolona z siebie i spokojnie zajęła się pająkiem. Po kilku minutach pełnej napięcia ciszy Radhival wstał i odszedł w przeciwnym kierunku, niż elf.




* * *





Blask księżyca pięknie falował na spokojnej powierzchni sunącej powoli rzeki. Wysoki mężczyzna podszedł do siedzącej na jednym z wyrzeźbionych przez wodę głazów szczupłej postaci.

'Skąd wiedziałeś, że tu będę?' - usłyszał pytanie.

'Odszedłeś w inną stronę, jednak kiedy okryły cię ciemności, zmieniłeś kierunek. Usłyszałem to...' - wyjaśnił Radhival.

'Usłyszałeś?' - zdziwił się Youren. - 'Starałem się iść bardzo cicho... Nie chciałem, żeby ktokolwiek wiedział, gdzie jestem...' - dodał szeptem.

'Mam sobie pójść?' - zapytał mag, odwracając się i zamierzając odejść.

'Nie, zostań!' - usłyszał głęboką prośbę, wręcz błaganie. - 'Proszę...'

Powoli podszedł do elfa, a gdy był tak blisko, że mógł poczuć ciepło i aromat jego ciała, zdziwiony wyczuł również, że chłopak drży. Kiedy przyjrzał mu się uważniej jego zdziwienie zniknęło, gdyż chłopak miał na sobie tylko cienką płócienną koszulę, a noc była przecież dość chłodna.

'Nie przejmuj się tym, co mówi Kirei. ' - rzekł powoli Radhival. - 'Ona...'

'Wiem, jaka jest Kirei. ' - przerwał mu elf. - 'Ale to nie zmienia faktu, że ma rację...' - podciągnął kolana pod brodę i objął nogi rękami. Radhival spojrzał na niego. Nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć. Na szczęście nie musiał nic mówić, gdyż to Youren pierwszy się odezwał: 'Czy to jest aż tak wielki grzech?' - zapytał zdławionym głosem. - 'Kiedy miałem czternaście lat książę mnie kupił. Kupił!' - powtórzył z naciskiem, jakby to słowo samo w sobie było czymś odrażającym i strasznym.-' ...od moich rodziców!' - dokończył zrezygnowanym tonem, opierając czoło na swoich kolanach. - 'Miałem grać na jego dworze,' - zaczął zduszonym głosem, powoli podnosząc głowę.- ' a pierwszego dnia pobytu u niego...' - przygryzł wargi, patrząc znów prosto przed siebie, na drugi brzeg rzeki. - '...zabrał mnie do swojej komnaty... Tam przypomniał mi, że mnie kupił i że ma prawo wziąć to, za co zapłacił...' - dokończył szeptem. - 'Powiedział, że chciał mnie nie dla mojego głosu czy muzyki, tylko dla urody...' - umilkł na chwilę. - 'Że tak naprawdę nie umiem śpiewać...' - zakończył z drżącą nutką żalu w głosie, a jego ciałem wstrząsnął nagły dreszcz.

'To nieprawda.' - zaprotestował Radhival, rozpinając swoją skórzaną, barwioną na czerwono kurtkę. - 'Masz piękny głos i nie znam nikogo, kto śpiewałby lepiej do ciebie...' - powiedział, zdejmując kaftan i zakładając go na drżące ramiona chłopaka. Youren drgnął zaskoczony tym gestem i popatrzył na niego.

'Naprawdę?...' - uśmiechnął się lekko. Radhival skinął z powagą głową.

'A to, że jesteś piękny, to już inna sprawa...' - dodał, patrząc na niego z ukosa. Elf zamrugał powiekami wielkich fiołkowych oczu, które teraz oświetlane tylko mleczną poświatą wydawały się całkiem granatowe. Gdyby księżyc świecił jaśniej, Radhival mógłby dostrzec, że policzki chłopca pokrył rumieniec. Ku uldze Youren dzisiaj nie było pełni.

'Dzi...dziękuję...' - wyszeptał, odwracając wzrok i patrząc z powrotem na taflę wody. Przez chwilę obaj milczeli, obserwując srebrne promienie księżyca igrające na falach rzeki. Sprawiali wrażenie, że dobrze im w takiej ciszy, że nie potrzebują słów, aby się rozumieć. W końcu Radhival odezwał się:

'Powinniśmy już wracać.' - oznajmił. - 'Będą się niepokoić i jest już bardzo późno...' - odwrócił się i spojrzał w stronę obozu. Z obniżenia, w jakim znajdowało się koryto rzeki dostrzegł niezbyt odległą łunę ogniska.

'Jeszcze tu chwilę zostanę...' - powiedział Youren, nie wiedzieć czemu proszącym tonem.

'Dobrze, ale przyjdź zaraz.' - Radhival odszedł powoli, w akompaniamencie chrzęszczących pod podeszwami jego butów kamyczków.

Elf zaczekał, aż odgłos jego kroków całkiem ucichnie. Po czym pochylił głowę i mocno okrył się kurtką mężczyzny, wtulając się w nią i z rozkoszą wdychając zapach maga.




* * *





Wszyscy wyruszyli o świcie za wyjątkiem najemnika, który wstał i wyruszył na długo przed nastaniem szarości dnia. Zgodnie ze swoimi obowiązkami, sprawdzał drogę i informował o wszystkim Radhivala w sobie tylko znany sposób. Pozostali członkowie grupy podejrzewali, że obaj mężczyźni stosują coś na kształt telepatii, ale ani mag ani najemnik nie byli skorzy do wyjaśnień.
Zawsze podróżowali w niezbyt zwartej grupie, ale teraz przewężenie drogi, wzdłuż której ciągnął się bardzo gęsty las, zmusiło ich do wędrowania w parach i to w dość bliskiej odległości, co z kolei sprzyjało bardziej lub mniej owocnym rozmowom, jak i również drobnym słownym utarczkom w przypadku Kirei. Jedną z nich właściwie sprowokowali Elivas i Shirai, namawiając Nandi, aby spróbowała dla żartu ukraść coś elfce. Dziewczynka szybko zakradła się, lecz kiedy już dyskretnie sięgała po przypięty do paska Kirei sztylet, banitka chwyciła ją za rękę.

'A mam cię, ty mała złodziejko!' - zawołała. Nandi krzyknęła raczej ze strachu, niż z bólu i spróbowała się wyrwać, na co elfka nie pozwoliła jej. Elivas i Shirai roześmiali się, a Kirei w końcu puściła dziewczynkę, która szybko pobiegła do półelfki i schowała się za nią.

'Nasza Kirei zawsze czujna.' - skomentował zajście Elivas.

'Dziwisz się, żołdaku?' - mruknęła śmiertelnie poważna Kirei. - 'W lasach Cartervill karą za brak czujności jest śmierć.' - powiedziała to w taki sposób, że uśmiech natychmiast znikł z twarzy mężczyzny.

'Nie dramatyzuj, Kirei.' - skarciła ją Shirai. - Też żyłam w tamtych lasach i nie jest aż tak źle.'

'O ile ma się łuk i strzały.' - odparła wymownie.- 'Spróbuj zabić wilka gołymi rękami...' dodała zimno. - 'Ale masz rację, od dramatyzowania mamy barda...' - uśmiechnęła się zjadliwie do idącego obok elfa. Youren rzucił jej zbolałe i jednocześnie błagające o danie mu spokoju spojrzenie. Nie odniosło ono jednak żadnego skutku. - 'Spłodziłeś coś nowego, elfiański wieszczu?' - zapytała złośliwie, z wyraźnym zamiarem wyładowania na nim swoich frustracji. - 'Czy może ciągle szukasz tak zwanej weny?'

'Przestań, Kirei!' - syknął, marszcząc brwi.

'A niby co ja ci robię?' - zdziwiła się z udawaną pretensją.

'Youren!' - dobiegło z przodu. Oboje spojrzeli na białowłosego mężczyznę w czerwonym stroju. - 'Pozwól do mnie.'

Elf bez słowa przyspieszył i podszedł do Radhivala, a idący z magiem Ghaar wycofał się, dołączając do Kirei. Kiedy Youren zaczął iść obok mężczyzny, ten nie wyrzekł już ani słowa.

'Nie musisz tego robić.' - odezwał się w końcu sam elf.

'Czego?' - zdziwił się mag.

'Nie musisz mnie przed nią bronić.' - wyszeptał, zasępiając się.

'Nie bronię cię.' - odparł chłodno Radhival, patrząc przed siebie. - 'Po prostu miałem ochotę iść trochę z tobą.' - wyjaśnił, a Youren popatrzył na niego z uwagą. - 'A teraz graj.' - rozkazał mężczyzna. Oczy barda rozszerzyły się.

'Ale...' - zaczął elf, spoglądając na przypiętą do paska lirę.

'Graj...' - powtórzył łagodnie Radhival.




* * *





Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy dotarli do niewielkiego miasteczka. Aris już wcześniej znalazł dla nich tanią, lecz dość przyjemną karczmę i znikł gdzieś, by zająć się własnymi sprawami. Zgodnie z umową w miastach miał czas dla siebie. Właśnie jedli wieczerzę przy długim, suto zastawionym stole, kiedy tuż obok nich rozległo się energiczne:

'Radhival!'

Na dźwięk swojego imienia, mag odwrócił się, spoglądając z nieukrywanym zaskoczeniem na wysokiego przystojnego mężczyznę w szytych na miarę granatowych jedwabiach, o długich subtelnie falujących włosach w złotym kolorze i fioletowych przenikliwych oczach. - 'Doprawdy, nie wierzyłbym, że cię kiedyś tutaj spotkam!' - wykrzyknął, a Radhival wstał.

'Tristan!' - uśmiechnął się, wyciągając w jego kierunku rękę. - 'Kopę lat!'

'Nie inaczej.' - roześmiał się tamten, przyjmując podaną dłoń. Wtedy zza jego pleców wyłonił się około szesnastoletni chłopak o czarnych, splecionych w warkocz, bardzo długich włosach. Radhival popatrzył na niego, zaskoczony nie tyle jego obecnością, co urodą chłopca, który sądząc z normalnych uszu nie był elfem, a rysy twarzy miał iście elfiańskie. Do Tristana podszedł drugi chłopiec, niosący dwie butelki wina. Był trochę straszy, lecz równie ładny, o sięgających ramion postrzępionych rudych włosach. Mężczyzna dostrzegł zainteresowanie maga. - 'Poznaj moich uczniów, Radhival!' - zawołał, obejmując obu chłopców ramionami. - 'To Eiris.' - ruchem głowy wskazał rudowłosego. - 'I Fiore.' - uśmiechnął się, patrząc na drugiego chłopca. - 'Zamierzamy świętować szczęśliwe dotarcie do tej zapadłej mieściny.' - zaśmiał się, ukazując równe białe zęby. - 'Zechcesz się przyłączyć? Powspominamy stare dobre czasy!' - zaproponował.

'To miło z twojej strony, Tristanie, ale nie wiem...' - popatrzył na współbiesiadników. Tylko Youren zerkał na niego z ukosa, reszta zajęta była rozmowami i jedzeniem.

'Twoi towarzysze chyba nie będą mieli nic przeciwko.' - rzekł wesoło mężczyzna i ruszył w stronę schodów, prowadząc przed sobą obu chłopców.




* * *





Fiore rozpuścił włosy, które gęstą lśniącą kaskadą opadły na jego nagie plecy. Wszedł do dużej balii, i wziął mały wypełniony wodą cebrzyk, po czym wylał zawartość na siebie. Cienkie stróżki wody leniwie ściekały po jego szczupłym, jakby wyrzeźbionym w białym marmurze ciele. Eiris również wziął cebrzyk i napełniwszy go w balii, wstał i spłukał z siebie mydło. Jego mokre włosy przyklejały się do twarzy i szyi, dodając mu uroku, a smukłe, subtelnie umięśnione ciało połyskiwało od wody. Młodszy chłopak zmoczył swoje długie włosy i wziął mydło, klękając w balii.
Siedzący na łóżku Radhival wypił łyk wina, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od Fiore, któremu teraz starszy chłopiec pomagał myć długie piękne włosy.

'A tak w ogóle, to co porabiasz w tych stronach?' - usłyszał i w końcu spojrzał na swojego gospodarza, z którym już od kilku minut prowadził dość ciekawą rozmowę. Tristan siedział na sąsiednim łóżku tylko w spodniach i do połowy rozpiętej białej koszuli. Również pił wino i również z wyraźnym trudem ograniczał swoje zainteresowanie myjącymi się w balii chłopcami.

'Wędruję bez celu...' - mruknął obojętnie Radhival. Tristan pokręcił z dezaprobatą głową.

'Radhival, znam cię odkąd byliśmy szczylami i nie myśl sobie, że nie wiem, że jesteś typem człowieka, który albo ma jakiś cel, albo nawet palcem nie kiwnie.' - skarcił go. - 'Więc...?'

'Mam pewne zadanie, które zlecił mi częściowo Xevill, a częściowo sam się go podjąłem.' - odparł z łagodnym uśmiechem, patrząc jak obaj chłopcy wstają i Fiore zaczyna się myć namydloną szmatką. Eiris pomagał mu przytrzymując w górze jego już umyte włosy i drugą szmatką delikatnie myjąc chłopcu plecy. - 'Ale z powodów nie zależnych ode mnie, nie mogę nic więcej zdradzić.' - dokończył Radhival.

'Jasne, rozumiem. Tajemnica zawodowa.' - uśmiechnął się, dolewając sobie wina do srebrnego pucharu. - 'Wiem coś o tym.' - wypił łyk i utkwił spojrzenie w chłopcach, a mag popatrzył na niego. Tristan również był kimś w rodzaju maga. Co prawda praktykował raczej prostą magię szamańską, jednak w niektórych aspektach była ona równie, a nawet bardziej potężna niż magia czarna, czy biała. Był również jednym z nielicznych czarodziejów, znających tajniki magyi enochiańskiej, dlatego też w jego gildii wręcz nakazano mu przyjmować uczniów, aby zapewnić przetrwanie tej sztuce. W sumie było to na rękę Tristanowi, który nigdy nie wzbraniał się przed towarzystwem młodych chłopców. Radhival dostrzegł, że klatka piersiowa mężczyzny zaczęła unosić się w szybszym i nierównym tempie. Jego spojrzenie wciąż było utkwione w chłopcach, którzy już skończyli się myć, jednak nadal taplali się w wodzie. Fiore teraz stał w balii i wycierał ręcznikiem swoje długie włosy, unosząc przy tym wysoko do góry ramiona tak, że pod jedwabistą białą skórą jego klatki piersiowej i brzucha widać było ruch naprężonych mięśni i subtelną linię żeber. Eiris siedział na brzegu balii i nabierał raz po raz wody w obie dłonie, wolno przesuwając nimi po biodrach, nogach i brzuchu młodszego chłopca, niby to zmywając resztki mydlin. Mag zmarszczył brwi, kiedy spostrzegł, że chłopcy wciąż zerkają w ich stronę. Wyglądało to tak, jakby myli się i dotykali specjalnie dla nich, jakby chcieli ich sprowokować i obudzić w nich żądzę. Ze swojej strony Radhival musiał przyznać, że się im to znakomicie udawało... Tristan nagle poderwał się i odstawił kielich na stolik przy posłaniu. - 'Radhival, wybieraj...' - uśmiechnął się, ruchem głowy wskazując obu chłopców. Mag popatrzył na niego zaskoczony. Dobrze wiedział, w jaki sposób chłopcy służą swojemu mistrzowi, nie myślał jednak, że dostąpi takiego... zaszczytu... Popatrzył na uśmiechających się teraz tylko do niego Fiore i Eiris i przygryzł dolną wargę. - 'Dobrze cię rozumiem.' - zaśmiał się Tristan. - 'Sam bardzo często mam problem i ciężko mi się zdecydować...' - założył ręce za głowę i oparł się o ścianę, wodząc wzrokiem po młodych, smukłych ciałach swoich uczniów. - 'Dlatego zazwyczaj biorę obu...' - zmrużył oczy, zerkając na przyjaciela. - 'Ale ty już chyba wybrałeś...' - stwierdził powoli, a Radhival spojrzał na niego. - 'Chodź, Eiris!' - zawołał ostro Tristan, a straszy chłopak bez słowa wyszedł z balii i podszedł do swojego nauczyciela. Ten bezceremonialnie przyciągnął do siebie chłopca i przycisnął swoje usta do jego. Chłopiec chętnie rozchylił wargi, z wyraźną przyjemnością odpowiadając na pocałunek i obejmując swojego mistrza za szyję. Jednocześnie delikatnie zanurzył palce w połyskujących złotych włosach Tristana, które przykryły go, kiedy mężczyzna nagle przekręcił ich, przyciskając sobą chłopca do łoża.
Mag spojrzał na drugiego ucznia, który właśnie podszedł do niego i usiadł obok na łóżku. Uśmiechał się lekko i nieśmiało, a czarne jak noc mokre włosy przykrywały jego plecy i ramiona. Był naprawdę śliczny... Po chwili przysunął się bliżej i ostrożnie położył dłoń na piersi mężczyzny, wsuwając palce pomiędzy poluźnione tasiemki koszuli, a Radhival uśmiechnął się i objął go, przytulając do siebie i kładąc na łóżku. Pocałował go w szyję i obojczyki, potem w policzek. Wtedy chłopak przechwycił jego usta i pocałował go delikatnie, gościnnie rozchylając przy tym wargi. Radhival skorzystał z zaproszenia, wsuwając język głęboko w usta chłopca. Poczuł, jak Fiore rozpina sprzączkę od jego paska i zaczyna całkiem rozwiązywać koszulę. Przesunął dłońmi po wilgotnym od wody, delikatnym ciele. Zaczynał poważnie się zastanawiać nad przyjęciem na termin własnego ucznia. Po krótkiej chwili poczuł na plecach dotyk dłoni chłopca i jakieś związane z tym dziwne, choć bardzo przyjemne mrowienie. Zdał sobie sprawę, że Fiore wykorzystuje magię, żeby pobudzić jego zmysły. Radhival nigdy nie stosował tego w miłości, pomimo, że była to kusząca perspektywa. Nagle odczuł ostrożnie wdzierające się w jego umysł myśli chłopca. Mógł je łatwo zablokować, jednak Fiore wyraźnie szukał informacji o tym, co mag najbardziej... lubi... Radhival uśmiechnął się łagodnie i pozwolił mu na to, jednocześnie wysyłając do umysłu chłopca wizję, która sprawiła, że młody adept jęknął cicho z wyraźnej rozkoszy i podniecenia. Otworzył szeroko oczy, spoglądając na mężczyznę. W przepastnych źrenicach o kolorze morza w czasie sztormu igrało podniecenie i odrobina dodającej smaczku niepewności związanej z byciem w posiadaniu kogoś bliżej nieznanego.

'Nie bój się...' - wyszeptał Radhival łagodnie. Chłopiec uśmiechnął się.

'Nie boję się...' - odparł, całując go delikatnie...




* * *





Tristan siedział półnagi na łóżku i palił skręcony rulonik papieru z jakimiś ziołami, a obok niego całkiem nadzy Fiore i Eiris popijali wino. Z uśmiechów obu chłopców i przelotnych spojrzeń, jakimi obdarzali raz Radhivala, raz swojego nauczyciela wynikało, że porozumiewali się ze sobą telepatycznie. Mag mógł bez trudu sprawdzić, o czym rozprawiają, jednak domyślał się, że tematem jest on i ich nauczyciel i jakoś nie miał ochoty dowiadywać się więcej... Na przykład tego, jak "wypadł" w porównaniu z Tristanem...

'Więc, Radhival?' - odezwał się mężczyzna, wypuszczając szarozielony dym. - 'Zgodzisz się?' - zapytał z nieukrywaną nadzieją w głosie.

'Tak, zobaczę, co da się zrobić...' - odparł mag, zapinając spodnie. - 'Ale znasz ją i wiesz, jaka jest...'

'Tak...' - westchnął, patrząc w ciemne okno i zamyślając się, a Radhival zarzucił na ramiona koszulę i zaczął ją zawiązywać.

'Dziękuję.' - odezwał się nagle mag, patrząc na Fiore. Chłopak z uśmiechem wstał i odstawił puchar na stolik, po czym podszedł do Radhivala, wspinając się na palce, aby choć trochę dorównać mu wzrostem i zarzucając mężczyźnie ramiona na szyję.

'To ja dziękuję...' - wymruczał, delikatnie całując go. Mag poczuł upojny smak dobrego wina i chciwie pogłębił pocałunek, rozkoszując się miękkimi, odpowiadającymi ustami chłopca.

'Chyba nas jeszcze nie opuszczasz?' - zaśmiał się Tristan, chwytając Fiore za nadgarstek i odciągając go od Radhivala. Zrobił to subtelnie, lecz stanowczo, a w jego spojrzeniu dało się dostrzec iskierkę zazdrości. - 'Noc jeszcze młoda, przyjacielu...' - zniżył głos i pociągnął chłopca mocniej, zmuszając do położenia się na wznak na łóżku. Wyjął pucharek z ręki Eiris i wsuwając palce w rude, podatne włosy swojego drugiego ucznia, przysunął jego głowę do klatki piersiowej młodszego chłopca. Eiris posłusznie zaczął całować, lizać, delikatnie przygryzać białą skórę, wywołując ciche westchnienia Fiore, a Tristan patrzył na to z nieukrywaną przyjemnością. Radhival również przyglądał się czułym pieszczotom obu chłopców i mężczyzny, głaszczącego ciemne włosy jednego ze swoich uczniów i całującego jego twarz. Zaczynał znowu odczuwać podniecenie. Po krótkiej chwili wzajemnych pieszczot Tristan skierował głowę Eiris w stronę podbrzusza młodszego chłopca, a Fiore jęknął głośno z rozkoszy. Mag odsunął się i wstał z łóżka, po czym usiadł na sąsiednim posłaniu, biorąc puchar wina i obserwując swoich uczniów z bardzo zadowolonym uśmiechem. Zerknął na przyjaciela, który również wpatrywał się w wijącą się na łóżku parę. - 'Siadaj, Radhival.' - rzekł, wypijając łyk trunku. - 'Na dzisiaj jeszcze nie koniec zabawy, gwarantuję...' - uśmiechnął się wymownie, a młodszy chłopiec nagle jęknął z rozkoszy, przyciskając dłonie do twarzy i poruszył się gwałtownie, jednak Eiris przytrzymał go i kontynuował. Fiore oddychał szybko i płytko, wijąc się pod nim i mierzwiąc swoje włosy i przecierając rękami zarumienione policzki.

'Nie zasłaniaj twarzy, Fiore...' - rzekł łagodnie Tristan, a chłopiec posłusznie położył ręce wzdłuż ciała. Radhival popatrzył na przyjaciela pytająco. - 'Lubię patrzeć, jak krzyczy z rozkoszy...' - wyjaśnił krótko. Jakby to było polecenie z gardła chłopca wydarł się głośny okrzyk, a jego ciało wygięło się w łuk i zadygotało z przyjemności. Zaróżowione policzki jeszcze bardziej nabiegły krwią, a na jego ciemnych gęstych rzęsach pojawiły się szkliste kropelki łez. Wciąż z trudem łapiąc oddech pieszczotliwym gestem wsunął palce we włosy Eiris, który pochylał się nad nim i uśmiechał łagodnie. Powoli odwrócił wzrok i spojrzał na swojego nauczyciela, jakby czekając na coś. Fiore również zerkał na Tristana, który nieznacznie tylko kiwnął głową, a starszy chłopiec mocniej objął Fiore i przyciągnął go do siebie, rozsuwając mu nogi.




* * *





Drobna postać w brązowych skórzanych spodniach i kurtce wybiegła przez tylne wyjście karczmy na niewielkie podwórko i rozpostarła szeroko ramiona, przeciągając się.

'Jakiż piękny dzisiaj dzionek!' - zawołała, odetchnąwszy głęboko czystym rześkim powietrzem.

'Masz rację, Nandi.' - zgodziła się Shirai, również wychodząc na podwórze. Za nią podążała elfka. Ziewnęła.

'Ale z was optymistki...' - skomentowała, wznosząc oczy do nieba. - 'Jedna z niewielu dla mnie okazji, żeby wyspać się w prawdziwym łóżku, a wy musiałyście gadać całą noc i jeszcze obudzić mnie o świcie!' - żachnęła się.

'Inaczej nie zdążyłabyś na śniadanie.' - oznajmiła Nandi.

'Poza tym, elfy nie potrzebują aż tak dużo snu, Kirei.' - odezwał się Youren, który do tej pory przez nikogo nie zauważony siedział na zagrodzie.

'Ja jestem wyjątkiem od normy, bardzie...' - mruknęła elfka i znowu ziewnęła, a Nandi zaśmiała się, przeczesując swoje krótkie jasnobrązowe włosy. Nagle rozległo się dość bliskie rżenie koni. Wszyscy spojrzeli z zaskoczeniem po sobie, po czym zerwali się ze swoich miejsc i podążyli w kierunku, skąd dobiegał hałas. Skręciwszy za róg karczmy dostrzegli dwa wielkie rumaki i Maga rozmawiającego z jakimś mężczyzną. Dyskretnie zbliżyli się do nich.

Tristan wsiadł na czarnego wierzchowca, którego sierść połyskiwała srebrem we wschodzącym słońcu. Rzucił okiem na stojącego w pobliżu białego konia, na którym siedział Eiris. Fiore pomagał starszemu chłopcu przymocować do łęku siodła bagaże.

'Dziękuję ci za pomoc.' - rzekł mężczyzna, spoglądając z powrotem na Radhivala.

'Jeszcze nic nie zrobiłem.' - odparł mag. - ' Ale obiecuję, że spróbuję z całej mojej mocy.'

Tristan skinął głową.

'Do zobaczenia!' - spiął konia i ruszył powoli. Za nim, wolno podążył biały koń, a Fiore podszedł do Radhivala. Uśmiechnął się i ku zdziwieniu mężczyzny znienacka wspiął się na place, zarzucając mu ręce na szyję i pocałował go. Oczy Youren rozszerzyły się w wyrazie szoku. Wydawało się, że scena ta wywołała niejaki wyraz zazdrości na obliczu barda. Kirei zaśmiała się szyderczo, widząc tę nagłą zmianę u elfa. Mag pogłębił pocałunek i odrobinę wsunął język, jednocześnie czując dotyk języka chłopca. W końcu oderwali się od siebie i mężczyzna popatrzył z zaskoczeniem na Fiore. Ten tylko uśmiechnął się lekko i rzekł przyciszonym głosem:

'Jeszcze raz dziękuję.' - po czym odwrócił się na pięcie i pobiegł za białym koniem, na którym siedział Eiris, a który zdążył już odejść kilka metrów. Starszy chłopiec wciągnął Fiore z tyłu na siodło i przyspieszył, żeby dogonić Tristana.

'A za co to, jeśli można wiedzieć?' - odezwała się surowo Shirai stając tuż przy magu, a Radhival poderwał się zaskoczony jej obecnością. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć wtrąciła się banitka.

'No co ty? Nie domyślasz się?' - rzuciła do półelfki. - 'Białowłosy miał miłą noc...' - zawiesiła głos, uśmiechając się do niego wymownie.

'Zamknij się, Kirei!' - warknął, ruszając w stronę karczmy. - Aris! - huknął, jakby zamierzając wyładować swoją irytację na niewinnym najemniku. Mężczyzna o ciemnobrązowych niezbyt krótkich włosach, odziany w czarne skóry wstawał właśnie zza stołu i wydawało się, że wołanie maga nie dobiegło do jego uszu. Spokojnie przerzucił przez ramię plecak i odebrał od karczmarza swój miecz, który troskliwie przypiął do paska, po czym bez słowa podszedł do Radhivala.

'Słucham?' - odezwał się w końcu niskim zadziwiająco łagodnym głosem.

'Nastąpiła zmiana planów.' - oznajmił białowłosy mężczyzna. - 'Ruszamy do Lasu Greenwalld'.

Po tych słowach najemnik zmarszczył brwi i przez chwilę milczał, jakby coś rozważał.

'Banitka zostaje.' - rzekł krótko. Natychmiast po tym oznajmieniu rozległo się głośnie trzaśnięcie i nagle Kirei znalazła się tuż przy mężczyźnie z utkwionymi w jego twarzy groźnie błyskającymi oczami.

'A to niby dlaczego?!!' - zawołała wściekle.

'Pochodzisz stamtąd.' - odparł, nawet na nią nie patrząc.- 'Wygnali cię, więc nie masz tam prawa wstępu, a ja nie chcę zadzierać z tamtejszymi elfami.'

'Posłuchaj, Łowco...' - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - 'Jeśli ktoś z nimi zadrze to tylko ja i zrobię to z nieukrywaną przyjemnością. Z chęcią rozprawię się z kilkoma, choćby przypadkowo napotkanymi "braćmi". Chcę tam pójść i pójdę. I nic mnie nie powstrzyma!' - zakończyła, a Aris wtedy spojrzał na nią. Przez chwilę lustrował ją bystrym granatowym spojrzeniem i w końcu bez słowa ruszył w stronę wyjścia.

'Ja za to odpowiedzialności nie wezmę, Radhival!' - dorzucił na odchodnym. Elfka obruszyła się i wyniośle odwróciła wzrok, po to tylko, żeby napotkać lekko zirytowane zimno niebieskie oczy maga.

'Kirei...' - zaczął, jednak przerwała mu.

'Idę z wami, Białowłosy!' - postanowiła, również wychodząc z karczmy.




* * *





Zgodnie z tym, co powiedział, Aris nie zamierzał uczestniczyć w wyprawie do Lasu Greenwalld z elfką w grupie. Toteż towarzyszył im tylko do wejścia do lasu, po czym poinstruowawszy uprzednio Radhivala, dokąd i jak ma się kierować, by dotrzeć do centrum Greenwalld, odłączył się od podróżników. Pozostali wkroczyli na tereny elfów starając się poruszać bezszelestnie i nie prowadząc zbędnych rozmów. W lesie było niezwykle cicho, a w zasięgu wzroku nie było widać żadnego zwierzęcia, przez co napięcie i niepewność stopniowo wzrastały. Wysokie drzewa o tak ciemnych pniach, że niemalże czarnych i szerokich, soczyście zielonych liściach rzucały mroczne cienie na wąską ścieżkę, którą podążali. Kiedy w końcu przeszli przez włości najbardziej patrolowane przez elfy, atmosfera trochę rozluźniła się. Nandi znowu gadała jak najęta, a Ghaar przestał ciągle wypatrywać w krzakach jakiegoś potencjalnego wroga. Jednak przez całą drogę Youren nie odezwał się ani słowem, a Kirei w żaden sposób nie potrafiła go sprowokować do kłótni. Nagle Radhival zatrzymał się i syknął. Wszyscy popatrzyli na niego, po czym przenieśli spojrzenia na to, co obudziło niepokój na twarzy maga. Kilkanaście metrów od nich majaczyło obozowisko żołnierzy. Niewielkie, ale mogło liczyć ze dwudziestu żołdaków. Dalszą drogę zagradzał szlaban.

'Co oni tu robią?' - zdziwiła się półelfka.

'Żołnierze? Tutaj? W Greenwalld?' - wyrzucał z siebie zaszokowany Elivas. - 'Na terenach elfów??!'

'Kto im sprzedał tyle odwagi?' - mruknął lekceważąco Ghaar, nawiązując do ostatniej wypowiedzi młodzieńca. Radhival ruszył bez słowa przed siebie, a reszta poszła za nim. Kiedy byli w odległości kilku metrów, mag przystanął i zrzucił z ramienia plecak, co pozostali członkowie grupy odczytali jako polecenie pozostania w miejscu. Sam Radhival zbliżył się do zagradzającego drogę szlabanu i trzech strażników. Jeden z nich wyszedł magowi naprzeciw i uśmiechnął się ze sztuczną życzliwością.

'Witaj, panie!' - zawołał, a mag skinął na powitanie głową.

'Czego pilnujecie?' - zapytał od razu.

'Bezpieczeństwa klasztoru. Z rozkazu księcia. Jego wysokość nie chce, żeby te wrogie i okrutne stworzenia kręciły się w okolicach świątyń.' - wyjaśnił. Radhival zmarszczył brwi. Zastanawiał się, czy ten żołnierz jest świadomy tego, że jeśli elfy zechciałyby tędy przejść, to ani ta blokada, ani jego oddział nie przeszkodziłby im w tym.

'Przepuścicie nas?' - szybko zmienił temat. Porachunki księcia nie interesowały go.

'Przepuścimy, ale musicie zapłacić myto.' - odparł tamten. Radhival kiwnął głową, wszak nie spodziewał się niczego innego.

'To znaczy ile?' - mag sięgnął do sakiewki.

'Niedużo...' - uśmiechnął się żołnierz, patrząc na resztę grupy. - 'Dasz nam na godzinę elfa i tą małą.' - ruchem głowy wskazał Youren i Nandi. Radhival wyprostował się i popatrzył na niego, marszcząc brwi. Oczy elfa rozszerzyły się w wyrazie przerażenia, a Nandi schowała się za półelfkę.

'Nie sądzę.' - rzekł powoli mag.

'Nie martw się.' - zawołał tamten uśmiechając się szeroko. - 'Oddamy ich prawie nie naruszonych...'

Radival patrzył na niego długo i w poważnym skupieniu, jakby szukając jakiegoś słabego punktu przeciwnika. Kirei poderwała się.

'No! Youren!' - zawołała, patrząc na elfa. - 'Idź do nich!' - zakomenderowała, a on rzucił jej zbolałe, pełne wyrzutu spojrzenie. Cały drżał i z wyczekiwaniem zerkał na Radhivala. Nandi wczepiła się palcami w rękę półelfki i z trwogą na twarzy czekała na rozwój wydarzeń. Natomiast na obliczu Shirai malowało się jasne ostrzeżenie, że jeśli ktoś chociaż podejdzie do dziewczynki, to dostanie nożem. - 'O co ci chodzi, Youren?!' - ciągnęła z nieukrywaną sadystyczną przyjemnością elfka. - 'Przecież nieraz to robiłeś...'

'Zamknij się Kirei!!' - zagrzmiało i wszyscy z zaskoczeniem spojrzeli na Radhivala, idącego szybko w ich stronę. Youren obserwował go z wyczekiwaniem, ale mag minął go nawet na niego nie patrząc i podszedł do swojego plecaka. Zarzucił go na ramię i wszedł na piaszczystą drogę. Ruszyli za nim, nie ukrywając swojej dezorientacji. Banitka podbiegła do niego.

'Co ty robisz, Białowłosy?' - zdziwiła się, dotrzymując mu kroku.

'Znajdziemy inną drogę.' - rzucił obojętnie.

'Czym ty się martwisz?' - wykrzyknęła z pretensją. - 'Daj im go... Wtedy nas przepuszczą. Tę małą może nie, jest za młoda, ale dla Youren to nie będzie pierwszyzna...' - zamilkła, gdy Radhival nagle spojrzał na nią. Jego oczy płonęły jakimś dziwnym lodowatym ogniem, który w swej wściekłości wypaliłby wszystko, co nastałby na swojej drodze. Kirei nigdy nie widziała takiego wyrazu w oczach maga.

'Wiesz co, Kirei?' - rzekł powoli. Jego głos w przeciwieństwie do oczu był łagodny i stonowany. Najwyraźniej pomimo wewnętrznej wściekłości mag wciąż się doskonale kontrolował. - 'Zostałaś banitką nie dlatego, że zabiłaś...' - stwierdził. - 'Wygnali cię, ponieważ ty nie potrafisz żyć w grupie.' - zakończył i przyspieszył, zostawiając zaskoczoną elfkę w tyle.




* * *





C.D.N.












 


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 14 2011 21:27:24
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Aleksnader (a_berenda@interia.pl) 16:40 18-08-2004
Kiedy będą dalsze części?! Ja tu usycham!!!
Natiss (natiss@tlen.pl) 17:27 23-08-2004
Właśnie! Kiedy ciąg dalszy?! Chcę więcej! ^__^
Ashura (Brak e-maila) 20:25 25-08-2004
No cuz..czy mi sie tylko wydaje, czy to opowiadanko to pozywka dla pedofilow?Ten rozdzial o chlopcach jest co najmniej zastanawiajacy.pozatym jednak calkiem niezle.
Namida (namida@interia.pl) 00:10 27-08-2004
0.0\'\' Chodzi Ci o uczniów Tristana? X_X\' Cóż...moim zdaniem 16 lat to już nie jest dziecko, a tyle miał najmłodszy z nich...(Notabene mój kumpel w tym wieku został ojcem, to też jakoś świadczy raczej o obeznaniu ludzi w tym wieku w owych \"tematach\"...=_=\'\'smileyA może chodzi o różnicę wieku?? =_=\'
Sachmet Lakszmi (Brak e-maila)19:41 27-08-2004
No cóż, ja w ogóle wolę uke, co jest całkiem zrozumiałe, bo podobno mam osobowość seme i to w dodatku Sephirotha (za diabła nie wiem czemu), ale uke z tego opowiadania podbijają moje serce do tego stopnia, że to jest niegodziwośćsmiley I to wszyscy bez wyjątku. Wstyd, jak można tak mi zawracać w głowie, po prostu straszne. A tak w ogóle to chciałam oznajmić, że ja chcę wiedzieć co dalej.smiley A co do pedofilów, to gdzie, jakich pedofilów? Toż oni starzy już jak świat, ja tam mam piętnastoletnią koleżankę w trzeciej ciążysmiley No a jeszcze zależy od epoki, w dawnych wiekach ślub brały i dziewięciolatki, więc w sumie.....
Ashura (Brak e-maila) 11:30 28-08-2004
NO DOBRZEEE!!!!!!!!!!!WREDNA ASHURKA PRZESTANIE SIE WRESZCIE CZEPIAC BIEDNEJ NAMI BO JESZCZE PO PYSKU DOSTANIE I CO WTEDY?=-=\'A tak w ogole to opo jest BARDZO interesujace i chetnie poczytam co dalej, wiec pisz Nami pisz!Modle sie do wszystkich zmarlych poetow i pisarzy zeby ci weny nie zabraklo.pozdrwionka!
Ava Ingray (ava_ingray@o2.pl) 14:28 06-09-2004
Avusi się podobało ^_^. Fabuła - dobra, postacie - siuuper po prostu. Lubię opka w takich klimatach.
Nenya (Brak e-maila) 23:08 28-01-2005
A ja kće jeśće...smiley
Nenya (Brak e-maila) 23:12 28-01-2005
A tak w ogole to gratuluje niesamowitego talentu pisarskiegosmiley. Wszystkie Twoje opowiadanka są po prostu porywające... Nic tylko siedzieć i czytać. Tylko czemu większość z nich musi być deathfickami? Ech, no niech będzie - i tak przeczytam wszystko, co tylko napiszeszsmiley! Weny życzę moja droga!
Cappy (Brak e-maila) 16:10 08-04-2005
No.. Kiedy kolejne części? Bo te są super ^^
kei (Brak e-maila) 20:29 24-07-2006
a co z "wilkiem"? projekt nadal zyje, czy juz umarl, smiercia naturalna?!
Vanitas (Brak e-maila) 05:57 25-08-2008
Kurwa po chuj te pedalskie dodatki ;/ daję 6 za to, a tak by było 9 ;|
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum