The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 05:11:28   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Wilk 2 3
Rozdział 3:

"Przestroga"




Rześkie powietrze oraz śpiew ptaków zwiastowały kolejny ładny dzień. Otworzyłem oczy, patrząc w błękitne, bezchmurne niebo. Leżałem na trawie, na żołnierskim materacu. Przekręciłem się na bok, spoglądając na spoczywającą przy mnie postać w mundurze. Jasne, związane w koński ogon włosy Nickolasa rozsypały się na posłaniu. Jego przystojna twarzy była spokojna. Sprawiał wrażenie pogrążonego w głębokim śnie. Przysunąłem się do niego i najpierw musnąwszy ustami jego policzek, pocałowałem delikatnie w usta. Usłyszałem jak odbezpiecza broń, której lufa nagle znalazła się przy moim kroczu.
- Trzymaj węża w spodniach, kochasiu... - warknął, otwierając oczy.
- Nie mamy dzisiaj ochoty? - zapytałem przekornie, jednak odsunąłem się od niego. W przypadku Nickolasa natarczywość była zbyt dużym ryzykiem.
- Powiedzmy... - zabezpieczył i schował broń.
- Jak chcesz... - odrzekłem. - Sam sobie poradzę... - zmrużyłem oczy i sięgnąłem do rozporka. Rozpiąłem spodnie, wsuwając dłoń i wydobywając na światło dzienne swój członek. Popatrzyłem na mojego kochanka, zaczynając się pieścić. Penis szybko sztywniał pod dotykiem palców. W końcu sterczał wielki i dumny, z lśniącym czubkiem. Nickolas przez długą chwilę patrzył na mnie i moje zabiegi, a ja widziałem, jak stopniowo zmienia się wyraz jego oczu, jak stają się szkliste i pełne podniecenia. W końcu przysunął się i pochylił w kierunku moich ud.
- Skurwysyn... - usłyszałem tylko zanim wziął mnie w usta.


Otworzyłem oczy. Leżałem na boku. Na wprost mnie była ściana z oknem, osłoniętym dźwiękoszczelną żaluzją. Zamknąłem powieki. Co za cholerstwo?! Jeśli tak mają wyglądać wszystkie moje sny, wolę więcej nie zasypiać. I ten niezwykły realizm... Westchnąłem. Nagle zdałem sobie sprawę, że mój członek jest sztywny. Jęknąłem. Co jest?! Nie miałem nastu lat, żeby mi się zdarzało takie coś. Poczułem, jak Lucas porusza się za moimi plecami. Przywarł do mojego grzbietu swoim ciepłym ciałem, a po chwili jego dłoń wsunęła mi się na brzuch. Chciała powędrować niżej, jednak chwyciłem go za nadgarstek.
- Jack... - wyszeptał przymilnie i pocałowawszy mnie w kark, połaskotał włosami.
- Lu... - mruknąłem, zerkając na budzik na szafce. - Jest prawie wpół do dziesiątej... - poinformowałem.
- No i co z tego? - zdumiał się, znowu mnie całując w szyję.
- O której miałeś być na tym spotkaniu? - zapytałem. Lucas znieruchomiał.
- O kur... - nagle zerwał się z łóżka, niemalże biegnąc do łazienki. Odetchnąłem z ulgą. Usiadłem, sięgając po leżący na krześle szlafrok. Założyłem go i wyszedłem z sypialni, kierując się po schodach w dół, do gościnnej łazienki. Musiałem wziąć prysznic. Możliwie ZIMNY prysznic.



* * *



Kitsune siedział na łóżku i zabandażowanymi dłońmi usiłował wyciągnąć sobie venflon.
- Co ty wyprawiasz? - zawołała Sharla w progu. Popatrzył na nią spłoszony.
- Nic mi nie jest! - zawołał, a głos mu się załamał. Kobieta podeszła do niego.
- Musisz zgrywać takiego twardziela?! - oparła mu dłoń na ramieniu i zmusiła do położenia się. Uległ pod naciskiem. Sharla usiadła na krzesełku, poprawiając kroplówkę.
- Proszę... - wyszeptał chłopak zdławionym głosem. - Ja muszę iść. Muszę wracać do pracy... - oczy mu się zaszkliły.
- I co chcesz mu udowodnić? - zapytała. - Że wciąż jesteś w stanie pracować? Nawet z bandażami na twarzy?
Kitsune drgnął. Opuścił wzrok.
- Jakie ma znaczenie moja twarz? - wyszeptał. - To nie jest główne narzędzie pracy w tym zawodzie! - zawołał ze złością, a oczy jeszcze bardziej zaszły mu łzami. Kobieta pogładziła go po włosach.
- Dam ci coś na uspokojenie... - powiedziała. - Musisz być cierpliwy, mój Lisku...
- Oby Czarny Kondor też był... - odrzekł ponuro Kitsune.


* * *



Padał deszcz. Ubrany w garnitur Lucas wysiadł z samochodu i nonszalanckim krokiem ruszył wilgotną ulicą. W urękawiczonej ręce niósł walizkę. Był w niej prezent od Jacka. Bardzo drogi i bardzo trafiony. Dosłownie. Na ulicy przed restauracją stały ekskluzywne samochody. A także kilku mężczyzn w mundurach ochrony. Chłopak minął ich, kierując się do najwyższego budynku w okolicy. Stara zabytkowa kamienica była akurat w remoncie, osłonięta płachtami, jednak z powodu brzydkiej pogody rusztowania stały puste. Lucas sięgnął za pazuchę i uruchomił urządzenie, zakłócające pracę alarmów w odległości dziesięciu metrów. Dzięki temu, mógł bezkarnie wejść na teren budowy. Przeszedł na tyły budynku. Rozejrzał się, by sprawdzić, czy nikt go nie widzi, po czym szybko wspiął się po schodach przeciwpożarowych. Przykucnął na balkonie i prawie na czworakach, bacząc, by pozostać pod osłoną płacht, przeszedł kilkanaście metrów. Wreszcie zatrzymał się, uklęknął i położył przed sobą neseser. Otworzył walizkę. W wyściełanych pluszem zagłębieniach leżały części karabinu snajperskiego. Walther WA2045. Lucas dostał go nie tak dawno - na dwudzieste urodziny. Miał sześciokrotny celownik optyczny i wskaźnik laserowy. Mały odrzut oraz udoskonalony tłumik gwarantowały absolutne wyciszenie. W domu Lucas robił próby z sonometrem. Nie ma szans, by ktoś usłyszał. Do tego broń była niesamowicie precyzyjna. Chłopak uśmiechnął się, dłońmi w rękawiczkach sprawnie składając snajperkę.


* * *



Rishka wszedł z klientem do motelowego pokoju. Przy turystycznym stoliku siedziało i grało w karty dwóch mężczyzn. Popatrzyli na niego z uwagą. Chłopak usłyszał, jak facet, który go tu przyprowadził zamyka drzwi na klucz. Poczuł, że robi mu się gorąco. Obejrzał się za siebie.
- Będzie drożej... - wyszeptał tylko. Boże! Tak bardzo chciał stąd wyjść! Zacisnął zęby i zmusił się do uśmiechu.
- Jasne! - odparł tamten, chwytając go pod ramię. - Ale najpierw się przygotujesz... - powiedział, prowadząc go do łazienki.


* * *



Celem był Frederick Johansonn pięćdziesięciojednoletni mężczyzna, szef samochodowego koncernu, który przyjechał do miasta podpisać umowę z Jeanem Dans - przedstawicielem firmy produkującej opony.
Powód wynajęcia płatnego mordercy? Johansonn kazał zafałszować wyniki badań bezpieczeństwa, wskutek czego na taśmę produkcyjną trafiły auta z wadą konstrukcyjną. Zginęło dziewięćdziesiąt procent nabywców owych pojazdów. Czyli trzydzieści dwie osoby. Piętnaście zostało ciężko rannych. Niestety facet miał znakomitych adwokatów. Wykpił się grzywną. Niewysoką, jak na swoje zarobki. Teraz ktoś postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. A Lucas miał być jego narzędziem. Przygotował się do strzału i obserwował, jak nadjeżdża limuzyna. Jego cel wysiadł, osłaniany przez ochronę. Lucas czekał. Mężczyzna wszedł do budynku restauracji. Przez duże okna chłopak widział, jak wita się z zarządcą sali i jest przez niego odprowadzany na piętro, do loży dla VIPów. Była to ulubiona restauracja Dansa, w której miał stałe miejsce, tuż przy oknie z widokiem na główną ulicę i już czekał na ważnego gościa. Ze swojej pozycji Lucas widział ich doskonale. Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, zasiedli przy stoliku. Chłopak przymierzył się do strzału. Zbliżył się do nich kelner, podał im karty i stał, czekając na zamówienie. Lucas nie lubił mieć takiego tła. Przygryzł wewnętrzną stronę dolnej wargi. Wymierzył i w chwili, gdy jego cel unosił dłoń do ust, pociągnął za spust. Brzdęknęła szyba. Mężczyzna kichnął, a kula przeszyła mu włosy, zrykoszetowała o czaszkę i trafiła kelnera w klatkę piersiową. Lucas drgnął. Johansonn osunął się na podłogę tuż obok kelnera w konwulsjach. Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć. Wszyscy goście padli na podłogę. W restauracji rozgorzało zamieszanie. Lucas spojrzał przez celownik. Ktoś najwyraźniej rozpoczynał reanimację Johansonna. Chłopak nie widział go stąd. Zaklął pod nosem. Usłyszał zbliżający się sygnał karetki. Ochroniarze rozbiegli się po ulicy w poszukiwaniu zamachowca. Patrzyli w górę. Lucas zaklął po nosem. Wyciągnął telefon. Wybrał numer. Czekał chwilę, zaciskając tak mocno zęby, że aż drżały mu mięśnie policzków.
- Jack... - wyszeptał przez zaciśnięte szczęki.


* * *



Simon miał na sobie wytarte dżinsy i rozpiętą koszulę bez rękawów. Na jego brzuchu połyskiwała plątanina złotych łańcuszków. Rozpuszczone włosy opadały mu na ramiona. Opierał się o mur, wpatrując się w podchodzącego do niego chłopaka w wieku około 22 lat, w czarnych dżinsach, koszulce na ramiączkach i z długim jasnym warkoczem. Jerard stanął obok niego, odliczył z garści kredytów swój napiwek, resztę pieniędzy włożył do małej kasetki na swoim pasku. Urządzenie wydało elektroniczny odgłos, przyjmując blaszki przez niedużą szparkę. Simon zerknął na identyczną kasetkę przy swoim pasku.
- Cudeńko! Bez linii papilarnych nie wpuści, a rozwalić się za cholerę nie da i ma nadajnik na wypadek kradzieży! - zachwycił się, poprawiając pasek. Jerard patrzył na niego, jak na obłąkańca.
- Lubisz technikę? - domyślił się.
- Hobbystycznie! - kiwnął głową.
- Dobrze znosisz pierwszy dzień... - ocenił Jerard.
- Drugi - poprawił go. - Seks również lubię - wzruszył ramionami. Starszy chłopak uśmiechnął się krzywo.
- Tutaj możesz przestać - westchnął.


* * *



Rishka przez moment wpatrywał się w to, co leżało na niedużym stoliku w łazience.
- Tylko pospiesz się! - usłyszał głos mężczyzny, który zamykał za sobą drzwi. Chłopak westchnął i ściągnął adidasy, zaczynając rozpinać koszulę. W końcu "klient nasz pan"...


* * *



Przytrzymałem drzwi windy, przepuszczając przed sobą ubraną w szlafrok kobietę w zaawansowanej ciąży. Uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. Winda zaczęła wciągać nas w górę.
- Do żony? - zapytała cicho, gładząc odruchowo swój brzuch. Drgnąłem, spoglądając na bukiet kwiatów w mojej ręce.
- Nie... do przyjaciela - uśmiechnąłem się do niej. Winda zatrzymała się na "moim" piętrze. Ruszyłem do wyjścia, a odwracając się, ułamałem z bukietu jedną z białych róż. Podałem kwiat kobiecie.
- Dziękuję - powiedziała zaskoczona, zarumieniwszy się.
- Życzę wszystkiego dobrego - odrzekłem, a drzwi zasunęły się za mną i winda ruszyła wyżej. Odwróciłem się na pięcie, ruszając długim białym korytarzem. Foliowe kapcie i zielony, pachnący środkiem antyseptycznym płaszczyk szeleściły przy każdym ruchu odrobinę mnie drażniąc, jednak spokojnie minąłem rząd drzwi do pokojów na intensywnej terapii. Zarówno telefon komórkowy, jak i osobistą broń musiałem zostawić w szatni na bramce. Ot, zwyczajne szpitalne wymogi. Na korytarzu, pod jednymi drzwiami stał mężczyzna w policyjnym mundurze. Popatrzył na mnie bacznie, gdy bez słowa go mijałem.


* * *



Czarny Kondor wszedł do hotelowego pokoju i popatrzył na ubierającego się mężczyznę, a potem na siedzącą na łóżku skąpo odzianą siedemnastolatkę. Zmrużył oczy i podszedł do niej. Odgarnął opadające jej na policzek kręcone popielate włosy. Ujął delikatnie podbródek zmuszając ją do spojrzenia na niego. Zrobiła to niechętnie, ze łzami w oczach. Dostrzegł spuchniętą wargę, rozcięty łuk brwiowy i siniejące już oko. Wyraz twarzy Jaretha nie zmienił się ani trochę. Cofnął się, spoglądając teraz na klienta.
- Wyjdź, Vera... - polecił. - I zaczekaj na korytarzu!
Dziewczyna zerwała się z miejsca i z wyraźną ulgą wyszła z pokoju. Czarny Kondor skrzyżował ręce na piersi, podchodząc do mężczyzny.
- Zadowolony jest pan z usługi? - zapytał.
- Owszem! Niezłe je teraz robią... - odrzekł, zapinając koszulę.
- Staramy się... - Czarny Kondor z nonszalancją oparł się o ścianę. - Nie było z nią jakichś problemów? - zapytał łagodnie.
- Dlaczego? - założył i poprawił krawat.
- Ślady na jej twarzy na to wskazują...
- To jakiś kłopot? - burknął mężczyzna.
- Drobny, skoro nie zamówił pan usługi sadomasochistycznej... - odparł chłodno.
- Przecież to dziwka! - parsknął.
- Owszem... dziwka... - przyznał miękko Czarny Kondor.

* * *



Szczupła kobieta w obcisłej krótkiej sukience i szpilkach wyszła z łazienki. Miała elegancki makijaż, brązowe długie włosy i uśmiechała się. Trzech grających w karty mężczyzn utkwiło w niej spojrzenia. Jeden wstał.
- Śliczna z ciebie dupa! - ocenił, podchodząc bliżej.
- Dziękuję... - bąknął Rishka. - O ile to komplement...
Mężczyzna objął go, przesuwając drugą dłonią po udzie w pończosze. Poprowadził go w stronę łóżka. Nagle bez ostrzeżenia zamachnął się i trzasnął chłopaka w twarz tak mocno, że tamten wylądował na posłaniu. Rishce na moment zrobiło się ciemno przed oczami. Poczuł jak facet znowu chwyta go za ręce, zmuszając do położenia się na wznak. Po chwili ciężkie ciało przycisnęło go do materaca.
- Broń się... - usłyszał przy swoim uchu mokry szept. Zamknął oczy. Nienawidził tego. Spiął się, próbując wyrwać ręce z uścisku.


* * *



Veronique stała oparta o ścianę i czekała, wpatrując się w drzwi naprzeciw niej. Pokoje w tym hotelu były wyciszone, jednak ona mogłaby przysiąc, że coś słyszała. Jakiś huk... i to nie raz. Po chwili była pewna. Coś ciężkiego musiało uderzyć o ścianę, a potem gruchnąć na podłogę. Z duszą na ramieniu podeszła i dotknęła staromodnej klamki. Ostrożnie ją nacisnęła i uchyliła drzwi. Jej piękne błękitne oczy rozszerzyły się na widok, który zobaczyła. Czarny Kondor stał nad leżącym pod ścianą, zwiniętym w pół klientem.
- Niestety... nie możemy polecić się na przyszłość! - powiedział groźnie Jareth, wydobywając skądś i rzucając mężczyźnie kilkaset kredytów, które ten wcześniej zapłacił za dziewczynę. Veronique jęknęła, zasłaniając dłonią usta. Czarny Kondor odwrócił się. Spojrzał na nią. Odskoczyła od drzwi.
- Do samochodu! - polecił krótko, idąc za nią. Dziewczyna pobiegła korytarzem do windy. Wsiedli.
- Szefie... - jęknęła, widząc jego zakrwawione białe rękawiczki.
- Zasłoń mnie... - szepnął, a gdy posłusznie stanęła na linii między nim a kamerą, wydobył zza pazuchy woreczek foliowy i ściągnąwszy rękawiczki, zapakował je do niego. Schował do kieszeni.
Wyszli z budynku na oświetlony latarniami parking, wsiedli i odjechali.


* * *



Rishka stał pod łuszczącą się z farby ścianą. Dotknął skaleczonej wargi, krzywiąc się z bólu. Miał już naprawdę dość... A to przecież był dopiero początek. Szef mu tak łatwo nie popuści. Co więcej, nie był nawet pewien, czy nie zostanie w tym rejonie na zawsze. Westchnął, patrząc na jadący ulicą, rozklekotany samochód, który wyglądał, jakby ktoś poskładał go z części wozów różnych marek. Nagle auto zmieniło pas i podjechało wolno, zatrzymując się przy krawężniku. Drzwi od strony pasażera otworzyły się.
- Wsiadaj! - dobiegło. Rishka bez zastanowienia podszedł.



* * *



Jechali w milczeniu, a Czarny Kondor sprawiał wrażenie naprawdę wściekłego. Veronique wolała się nie odzywać. Ukradkowo starła krew z rozciętej wargi. Jareth popatrzył na nią.
- Zawiozę cię do Sharli... - poinformował.
- Nie trzeba! - zapewniła.
- Nie możesz mieć blizn! - uciął dyskusję Czarny Kondor. Nie odpowiedziała nic. Przez moment znowu jechali w milczeniu.
- Vera... - odezwał się ponownie Jareth. Popatrzyła na niego wyczekująco. - Czy on... wiesz... zgwałcił cię?
- Przecież jestem dziwką... - odwróciła wzrok i westchnęła cicho. Przez chwilę wydawało jej się, że słyszy, jak jej szef zgrzyta zębami.


* * *



Kiedy wróciłem do domu było już późno. Wszędzie panowała cisza. Światła były pogaszone, jednak dzięki noktowizyjnym implantom, dostrzegłem siedzącą na kanapie w salonie postać. Lucas miał pochyloną głowę i splecione na kolanach dłonie. Nie zapaliwszy światła, podszedłem do okna, przez które był widok na ogród. Wyciągnąłem i zapaliłem papierosa. Usłyszałem, jak Lucas pociąga nosem i wyciera twarz.
- Uspokój się! - warknąłem, rozzłoszczony.
- Ale Jack... - jęknął załamującym się głosem.
- Nie wkurwiaj mnie, Lu! - podszedłem do niego tak gwałtownie, że instynktownie zasłonił twarz. Odkąd zamieszkaliśmy razem na stałe, nigdy nie podniosłem na niego ręki. Mimo to, chłopak miewał takie odruchy. Pieprzona pozostałość z poprzedniego życia. Współczułem mu, jednak moja złość nie opadła ani trochę.
- Jak nie byłeś pewny strzału, to po cholerę strzelałeś?! - krzyknąłem. Skulił ramiona. Nie odrzekł nic. - A jak ci nie poszło, to trzeba było od razu poprawić! Chociażby, jak go pogotowie wynosiło!
- Jack... - zaczął ostrożnie.
- Nie skończyłem! - nie dałem mu dojść do słowa. - Jeśli jeszcze zrobiłeś jakiś błąd techniczny... - zniżyłem głos.
- Posprzątałem. Możesz sam policzyć łuski - odparł cicho, znowu wycierając twarz. - Ale...
- Przestań ryczeć! - wrzasnąłem na niego. - To twój zawód, Lu! Mówiłem ci, że jak już coś robisz, to musisz brać za to odpowiedzialność! Każdego rodzaju! I wiedz, że nie mam zamiaru więcej po tobie poprawiać! - nabrałem tchu, a on wtedy wybuchnął:
- Ale Jack! Ja zabiłem niewinnego człowieka!!! - zawołał, zanosząc się szlochem. Znieruchomiałem. Zamknąłem oczy.
- Tamten kelner? - domyśliłem się. Ukrył twarz w dłoniach. Zaszlochał. Ramiona mu drżały. Cały dygotał. Poczułem, jak złość ze mnie spływa. Usiadłem obok niego i otoczyłem ramieniem. Drgnął, jednak pozwolił się przytulić. Objąłem go mocno, przyciskając do siebie. Wtulił twarz w moje ramię, ciągle jeszcze pochlipując. Gładziłem go delikatnie po włosach, nic nie mówiąc. Czułem, jak stopniowo się uspokaja, rozluźnia.
- Jack... co ja mam zrobić? - wyszeptał w końcu.
- To co zwykle ja robię w takich sytuacjach... - odparłem. - Załóż anonimowe konto i co miesiąc przelewaj z niego dla rodziny ofiary odszkodowanie - wstałem. - Do końca życia... - z tymi słowami wyszedłem z pokoju, zostawiając Lucasa samego.


* * *



Na pogrążonych w mroku ulicach panowała cisza. W tej, prawie całkiem zdewastowanej części Starego Miasta kręcili się tylko narkomani, menele i dziwki. Rishka skręcił między dwie ruiny walące się domów. Przez moment szedł. Nagle przystanął. Rozejrzał się. Oddychał szybko, a serce łomotało mu w piersi. W końcu, gdy upewnił się, że nikt go nie widzi, wszedł do budynku. Niespodziewanie ktoś chwycił go za rękę, przyparł do ściany i pocałował. Rishka odwzajemnił pieszczotę, przeczesując palcami włosy Samuela. Oderwali się od siebie, drżąc z podniecenia i strachu.
- Chodź! - wyszeptał Sammy, ciągnąc go w głąb budynku.


* * *



Zgasiłem papierosa w stojącej na biurku kryształowej popielniczce. Popatrzyłem w kierunku korytarza, gdzie widać było uchylone drzwi do sypialni. Wewnątrz pokoju panowała ciemność. Lucas spał od dobrej godziny. Powróciłem wzrokiem na ekran trzymanego na kolanach laptopa. Informacja... a raczej propozycja, którą kilka minut wcześniej otrzymałem była niemal równie interesująca, co kusząca. Zastanawiałem się tylko, czy udałoby mi się utrzymać wszystko w sekrecie przed osobą, którą kochałem. I czy kac moralny z tego tytułu da mi żyć...


* * *



Siedzący na rozścielonym na ziemi kocu Rishka pociągnął łyk wina z butelki i odstawił ją na stolik z odwróconego do góry dnem pordzewiałego wiadra.
- On nas pozabija, jak się dowie... - wyszeptał.
- Więc postarajmy się, żeby się nie dowiedział... - Samuel pocałował go w policzek, przytulił się, napierając na niego i zmuszając Rishkę do położenia się na kocu. Chłopak spiął się nieco. Samuel popatrzył mu w oczy.
- Coś się stało? - zapytał. Rishka odwrócił spojrzenie w bok.
- Nie masz tego dość po pracy? - wyszeptał. Samuel odsunął się od niego.
- Przepraszam - powiedział. Rishka usiadł.
- Nie...to ja przepraszam. Wybacz mi, Sammy... Miałem dzisiaj pracowity dzień... - wyznał.
- Rozumiem... - szepnął i przytulił się do niego. Rishka delikatnie gładził jego włosy.


* * *



Simon stał przed biurkiem szefa i uśmiechał się lekko, gdy Czarny Kondor liczył jego całodniowy utarg.
- Sporo... razem z napiwkami? - domyślił się mężczyzna, oddając Simonowi pasek z kasetką na pieniądze. Chłopak skinął głową.
- Owszem!
- Odlicz sobie stąd swoją część... - Jareth wskazał kupkę kredytów. Chłopak wyglądał na zdumionego.
- Nie potrzebuję - odrzekł. Czarny Kondor przypatrzył mu się uważnie.
- Nie masz własnych wydatków? - zapytał.
- W chwili obecnej nie... - wzruszył ramionami i odwrócił się na pięcie. - Jak będę potrzebował, zatrzymam sobie napiwki... - rzucił, wychodząc z gabinetu. Jareth odprowadził go wzrokiem.
Na biurku zadzwonił telefon. Mężczyzna spojrzał na wyświetlacz. Numer był zastrzeżony. Odebrał.
- Lamber. Słucham? - przez moment milczał, a po chwili kąciki jego ust uniosły się lekko. - Tak. Odebrałem wiadomość, moja droga... OBIE wiadomości! - warknął do słuchawki.














Komentarze
mordeczka dnia padziernika 14 2011 19:42:51
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Abby (Brak e-maila) 19:08 15-11-2008
oh, czyzby Rishka byl zakochany w kimś? I czemu wróciłr18;? Podoba mi się chociaż zazwyczaj squele są naciągane to to jest nawet nawet ciekawe smiley
enigma (Brak e-maila) 22:05 16-11-2008
tylko kolejnych części nadal brak smiley, a szkoda.
Alveaner (Brak e-maila) 17:44 13-06-2009
Ojejku. Gmatwa się gmatwa. A miało być tak pięknie.
I czy jet szansa, że coś się tu jeszcze kiedyś pojawi?
Gizmo (Brak e-maila) 23:34 08-11-2009
O maaaaaamo! Dobre pióro nigdy nie rdzewieje, wyczesany tekst! Tylko tego Rischki żal..
Firmament (firma@netia.po.pl) 23:36 10-11-2009
Żal nie żal trzeba się liczyć z urokami bycia dziwką. Czarny kondor ma prawo być zły, nie? Niech odpracowuje!
Namida (kazeno@tlen.pl) 12:24 11-11-2009
Taaa... XD "Blaski i cienie w byciu dziwką"... smiley Materiał na autobiografię Rishki! XP
Rigoletto (Brak e-maila) 19:53 11-11-2009
Jak zrobisz autobiografię Rishki to ja cię będę po stopach całowac
(Brak e-maila) 21:52 11-11-2009
Nie ma takiej opcji, by mogło być naciągane coś, co wyszło z klawiatury Namidy. Szkoda tylko, że autorka tak długo każe czekać na kolejne rozdziały.
Namida (kazeno@tlen.pl) 22:14 11-11-2009
Autorka dziękuje. Autorka obiecuje poprawę... U.U Co do biografii Rishki... to będzie wpleciona w któryś epizod. Biografia CK też będzie... XD
Viv (Brak e-maila) 00:16 12-11-2009
a już prawie pogodziłam się ze zniknięciem tcd, a tu proszę - aktualka i do tego wilk smiley
jak zwykle świetnie.
mam tylko nadzieję, że dalsze części będą się pojawiać, i to nie w rocznych odstępach... bo ile razy można wszystko od początku czytać? smiley
viola (Brak e-maila) 20:12 12-11-2009
Jest cztery opowiadania, na które czekam już kilka lat. Czasem już traciłam nadzieję, a tu proszę. Obiecywałam sobie, że nie będę czytać niedokończonych opowiadań, ale jak zobaczyłam kontynuację Wilka, nie mogłam sie powstrzymać i teraz płaciłam tęsknotą. A teraz poprostu dziękuję:>
Mika (Brak e-maila) 19:51 13-11-2009
Powtarzam się ale ciesze się że wróciłaś smiley (powtarzam się bo przez przypadek zostawiłam komentarz w archiwum smiley) Ja chce więcej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rebeca (Brak e-maila) 23:53 14-11-2009
Absolutnie wyjechane!
Alveaner (Brak e-maila) 19:23 22-11-2009
Tak się zastanawiałam czy jeszcze się tu coś kiedyś pojawi. I dzisiaj weszłam bez specjalnych nadziei a tu proszę!

Rozdział ciekawy, mam nadzieję, że w końcu coś się zacznie wyjaśniać zamiast coraz bardziej gmatwać, bo jak na razie nic nie wiadomo, a ja czekam z niecierpliwością, kiedy pojawi się chociaż jakiś szlaczek: co, gdzie i dlaczego.

Wena życzę, duuuużego Wena. ^^
Absolut (Brak e-maila) 09:46 13-12-2009
Podoba mi się z każdą częścią coraz bardziej. Simone jest boski smiley)))
Alveaner (Brak e-maila) 20:27 22-12-2009
Wiesz, że zrobiłaś czytelnikom świetny prezent na święta? xP
Chociaż musze powiedzieć, że zachowanie Jacka jest co najmniej dziwaczne i jak dla mnie trochę nie logiczne.
A Czarny Kondor tak kiedyś lubiany przeze mnie chyba staje się coraz bardziej antypatyczny, chociaż muszę powiedzieć, że w tym rozdziale był całkiem miły i spodobało mi się to, jak potraktował Kitsune.
Namida (kazeno@tlen.pl) 11:47 24-12-2009
XD Ale w jakim sensie nielogiczne? smiley Wiesz... ludzie dziwaczeją na starość... XD CK antypatyczny? No proszę... smiley a on dopiero się rozkręca! XP
Ginger (vginger@wp.pl) 12:18 25-12-2009
"Wilk" jest naprawdę przecudowny!
Pokłony dla autorki za wykreowanie świetnych postaci, do których strasznie się przywiązałam.
Gdy tylko widzę fragmenty z Rishką i Cz. Kondorem automatycznie kwiczę xD
I ja mam nadzieje że kolejny rozdział ukaże się jak najszybciej ^^
Asasin (Brak e-maila) 12:28 25-12-2009
Ale Czarny Kondor nie miał być aż taki zły smiley(( I Jack też jakiś zły się zrobił.
Namida (kazeno@tlen.pl) 14:33 25-12-2009
CK nie jest zły... CK jest WŚCIEKŁY! XD A Jack... cóż... każdy ma swoje za uszami... >.>'' Kolejny rozdział mam nadzieję niebawem... U.U'
Weronika Zab (Brak e-maila) 10:18 26-12-2009
Ja też mam andzieję że niedługo
Gumisia (Brak e-maila) 17:53 30-12-2009
Kurtka jak mnie Czarny Kondor bierze! Puściłabym się z nim za 5 zł. Albo i za darmo.
Albo bym zapłaciła smiley
Namida (kazeno@tlen.pl) 18:48 30-12-2009
Obawiam się, że Cię nie stać...XDDDD
Ilona (Brak e-maila) 18:34 01-01-2010
A ile za noc z Czarnym Kądorkiem? Kolejna część i znuw żądzisz!
[b]Namida (kazeno@tlen.pl) 18:37 01-01-2010[/b]
Dużo... U.U
Kasia Figarska (Brak e-maila) 00:04 03-01-2010
Czarny kondor jest niesamowity! To zdecydowanie moja ulubiona postać w całej powieści. Zachwycające jak taki człowiek potrafi być zawzięty kiedy mu na tym zależy. Jak pracuje nad Rishką. Bo chyba pozwoli mu w końcu wrócić normalnie do pracy? Musi pozwolić, bo inaczej taka tresura nie miała by sensu, to chyba taki trik edukacyjny, ostrzegający przed popełnieniem drugi raz takiego błędu. Prawda? Błagam nie rozwiewaj moich złudzeń! Za 10 lat Czarny Kondor z Rishką prowadzący razem burdelowe imperium będą żyli długo i szczęśliwie smiley Musi tak być! A póki co jest taki podniecająco niewzruszony smiley i jak mu się ręce trzęsą po tej scence z sztucznym oddychaniem, chyba na Risei mu zależy też bardziej niż na innych? Mam nadzieję, że rozwiniesz tą historię. Lubię też Nicka smiley tacy zimni psychopaci są zastraszająco fajni i nową postać Jacka. A Lucas mnie wkurza! Jak Jack mógł się zgodzić na takiego mazgaja? Ja na jego miejscu bym Rishkę na ramieniu wyniosła a Lucasa zostawiła Czarnemu Kondorowi, jakby trochę nad nim ostrzej popracował może by i coś było z takiej beczącej wciąż cioty. Jak ja się ucieszyłam, jak mu Czarny Kondor tą rękę przestrzelił, jaka ja byłam szczęśliwa! Już miałam wyobrażenie, jak go ciągnie powrotem do burdelu i Lucas zostaje dziwką do końca życia! I co? I kurde pięć linijek poniżej złudzenia rozwiane. I się rozczarowałam, no ale skoro taki pomysł już się narodził, mam nadzieję, że Lucas źle skończy i Jackowi trafi się przynajmniej w łóżku miałby z niego jakiś smaczniejszy kąsek. Może być Simon pociechę. Mam nadzieję, że moje sugestie choć trochę cię obejdą. Póki co życzę natchnienia i pisania samych takich smakowitych kawałków jak ten. Wiesz jak robię? Kopiuję ze strony, wklejam do Worda, patrzę ile kartek i rozkoszuję się wizją półgodzinnego r11; godzinnego czytania. I nie ma mnie dla nikogo. Żadne inne teksty nie ruszają mnie aż do tego stopnia. Jestem maniaczką rWilkar1; Pozdrawiam. Kasia.
Alveaner (Brak e-maila) 16:20 05-01-2010
Ojejku. Co mi jakoś spadnie sympatia do Czarnego Kondora to w następny rozdział to zupełnie psuje i lubię go jeszcze bardziej. Cóż poradzić, że to chyba taki mój ulubiony typ faceta w opowiadaniach.
A Lucas rzeczywiście się taki nieco ciotowaty robi (nie obrażając nikogo), jakoś tak jego zniewieściałość zaczyna mnie powoli irytować. A czytając scenę z przestrzeleniem ręki to naprawdę miałam nadzieję, że jest prawdziwa, a tu taka niespodzianka. -.- Może to dziwaczne, ale ja naprawdę widzę Lucasa tylko w parze z Czarnym Kondorem. ^^

Jest jeszcze Rhiska, którego też z rozdziału na rozdział lubię coraz bardziej, naprawdę to mój ulubiony bohater zaraz po Czarnym Kondorze. I tak strasznie mi go szkoda z tą jego 'niespełnioną miłością' i rozterkami wewnętrznymi. A fragmenty op nim jakoś tak bardzo na mnie działają swoją emocjonalnością.
Zabłotko (Zablotko@neostrada.pl) 09:20 26-01-2010
No kiedy następna część? smiley dlaczego zawsze tyle trzeba czekać na ulubione opowiadania?
Namida (kazeno@tlen.pl) 00:07 11-02-2010
No niestety... trochę jeszcze to potrwa. Za dużo spraw na głowie mam teraz... =_=' A co do Czarnego Kondora i Lu... że razem? >.>'' A owszem... jeszcze na moment pojawi się pewnego rodzaju "razem"...^__~'
Wiedźma Calipso (Brak e-maila)14:17 13-02-2010
Świetne! Akcja rozwija się coraz ciekawiej! WYmiatasz!
Yoan (Brak e-maila) 20:47 17-05-2010
Ślicznie dziękuję za tak... pokaźny i hojnie obdarzony rozdział smiley To opo to jedno z moich ulubionych i mam nadzieję, że nie karzesz nam zbyt długo czekać na kolejną część smiley
MiódMalyna (Brak e-maila) 00:13 19-05-2010
Boskie! Ale albo czarny kondor ma dobrych szpiegów, albo ja się boję otworzyć lodówkę...
Shat (Brak e-maila) 21:02 19-05-2010
Naaamiiii.... T____T chcesz zabić swoją najlepszą dziwkę w burdelu? Bo takimi zakończeniami to mnie zabijesz! Serio! Boże... Rishka... xD a on tak się stara. No jest głupi... ale się stara! Biedactwo... ale chyba już nie długo wróci do łask, co?
Btw... wymiotłaś długością tego rozdziału. Ja wiedziałam, że będzie długi, ale TEGO się nie spodziewałam. xD Po drodze widziałam kilka literówek, ale... mówi się trudno.
I nadal jestem w szoku! O___O
NAMIDA UŻYŁA KURSYWY~!!!!!!!!!
andesha (Brak e-maila) 08:48 22-05-2010
32 strony w wordzie w wygodnej dla oczu czcionce(10) - hojnie obdarzyłaś czytelników, wynagradzając im zbyt długi (jak zawsze) czas oczekiwania na kolejną część. Co jednak z tego, kiedy przerywasz w taaakim momencie...smiley.
Plusem (nie jedynym, rzecz jasna) tego odcinka jest zmiana mojego czytelniczego nastawienia do Czarnego Kondora - jak po pierwszym tomie Wilka działał odpychająco i wzbudzał tylko negatywne odczucia, tak teraz dostrzegam nareszcie jego ludzkie (mocno skrzywione, bądź co bądź, ale jednaksmiley oblicze. Lepiej późno niż wcalesmiley. Te przebłyski ludzkich odruchów, zawalone pokładami nie-mam-uczuć zachowań, doprawionych momentami szorstkością i brutalnością, dają nadzieję, że Rishka, skoro już zmądrzał (prawda? nie szykujesz, mam nadzieję, dla niego jakichś drastycznych, nieodwracalnych zmian?), odnajdzie na koniec trochę uczucia i spokoju u boku Czarnego Kondora. Wiem, pojechałam jak w polskiej telenowelismiley, ale czyż w tym brutalnym, rzeczywistym świecie nie chodzi o to, by czerpać złudne szczęście bodaj z kart fikcyjnych powieści?smiley.
A poważnie - odcinek jak zwykle u Ciebie, doskonały, wciągający bez reszty, ostatnia scena powoduje jęk zawodu, że to już (tymczasem) koniec i kolejny jęk czytelnika, żebyś okazała trochę litoścismiley i jak najszybciej wkleiła dalszą część.
Weny, weny i nie przestawaj pisać, najlepiej nigdy, a już na pewno do czasu, gdy skończysz Wilkasmiley.
Namida (kazeno@tlen.pl) 12:53 22-05-2010
Dziękuję pięknie za budujący komentarz. ^.^' Tego mi ostatnio było trzeba, bo parę mocnych zwątpień się u mnie pojawiło... U.U' Następny epizod na pewno nie będzie taki długi - ten taki obszerny powstał, bo linia fabularna tego wymagała. XD
Alveaner (Brak e-maila) 21:34 22-05-2010
To ja zacznę od tego drobnego błędu, który mi się w oczy bardzo rzucał. Hol istnieje również w języku polskim i pisze się przez jedno 'l'.
Z jednej strony rozdział z strasznie smutny, a z drugiej dający nadzieję. I mogę szczerze powiedzieć, ze zdecydowanie wolę czytać perypetiach Rishki i Jareth'a niż Lucasa, którego jakoś coraz mniej lubię, bo robi się coraz bardziej rozlazły.
Chociaż autentycznie żal mi teraz Rishki, w pewnym momencie czytając nawet łzy mi w oczach stanęły, bo tego dzieciaka nie da się nie lubić.
Gratuluję długiego i ładnego rozdziału, który jak zwykle zakończyłaś tak, że czytelnik tylko zgrzyta zębami z frustracji. smiley

Weny, weny, weny. ^^
w. (Brak e-maila) 20:32 24-05-2010
Za taką długość mogę wybaczyć taką częstotliwośćsmiley Strasznie irytuje mnie, że z każdym rozdziałem wiem coraz mniej. Z jednym wyjaśnieniem pojawia się pięć pytań. I moje zapędy masochistyczne się pogłębiają. bo wchodzę tu praktycznie codziennie i czytam ulubione fragmenty po kilkanaście razy. A tak w ogóle to kocham Rischkę. Nie wiem, jak udało ci się stworzyć postać, którą każdy uwielbia już od 1 części, gdy był raczej marginalny. Sammy mnie irytuje, Kondor się uczłowiecza, a Lucasa mam ochotę strzelić plaskaczem i zawołać: ogarnij się!!! To tyle smiley
Namida (kazeno@tlen.pl) 21:00 24-05-2010
Biedny Lucas... U.U'' XD Dziękuję serdecznie! Cieszę się, że tekst się podoba i jakoś Was porusza... ^.^' Dziękuję! smiley(Ale Lu nie można robić za dużo "kuku"... >.>' Bo trochę bólu go czeka od mnie... XP)
andesha (Brak e-maila) 22:26 24-05-2010
"Bo trochę bólu go czeka od mnie" - rób, co musisz smiley Autorko, ale potem proszę to zakończyć, jak w pierwszym tomie: "i żyli długo i szczęśliwie" smiley
Flo (Brak e-maila) 13:31 25-05-2010
jeeeeeeeeszczeeeee..... Namida-samaaaa proszę daj jeszcze jedna działeczkę "Wilka2"!! @___@

Przyznam główni bohaterowie strasznie się zmienili raz na plus raz na minus ale i tak daj jeszczeeee... to jest uzależniające xD.

Bułahahahahaaaaaa ja wiedziałam ze Rishka sie w Czarnym Kondorze kocha (i założę się że nie bez wzajemności XD) tylko się przynać przed samym sobą nie chce XD

Z Jack'a wyszedł straszny drań! Mam wrażenie że spełniają się słowa Czarnego Kondora =.= zachowuje się jakby Lucas mu się znudził, "jest to przeszkadza, nie ma go to mała strata""! CHAM JEDEN!!

Lucas morderca.... hmm... nie wiem mam mieszane uczucia. Z jednej strony to się cieszę że przestał byc takim zawadzającym beksą ale z drugiej strony.... jakoś to wszystko do niego nie pasuje... morderca z załamaniami nerwowymi... Ale fakt Jack mógłby i POWINIEN z nim pogadać... ale jak Lucas pójdzie do Czarnego Kondora i nie wróci na 2 nocki to mam nadzieje że zjedzą go wyrzuty sumienia

Rishki mi żal jak mało kogo XD biedak się doigrał no ale cóż.. może odkryje co mu w serduchu bije XD

Czarny Kondor mnie zaskoczył... raz zimny drań, raz taki troskliwy facet... Ale za Tetsu, Risei a przede wszystkim za Kitsune to ma u mnie mega wielki PLUS @_@

A Simon mnie denerwuje >.
A CK i Lu... no... >.>' Mówię - będzie na chwilę razem, bo Jarethowi wydaje się, że on CHCE Lucasa. Taaak... "wydaje się"... XD
Tsubomi (Brak e-maila) 00:33 08-06-2010
T_T
40%- Rishka, 60%- Lucas??? Nie do pomyślenia, by dzielił swoje uczucia na pół >:-( Bo na razie to wygląda tak, jakby z Lucasem mu nie wyszło, to może ewentualnie z powrotem do Rishki :/ (drań)
Cieszę się,że opowiadanie będzie długie. Bo to najlepsze, jakie stworzyłaś na tej stronie. I nie zawiewa tu telenowelą, więc spoks.
kei (Brak e-maila) 21:40 15-06-2010
oh jej tak dlugo czekalam ze zrezygnowalam z czekania, a ty taka niespodzianka ;D az 4 nowe rozdzialy, czasami warto sprawdzac nowosci smiley
Tuli-Pan (Brak e-maila) 15:10 19-06-2010
no niby, ale przy takiej ,,częstotliwości" aktualizacji to chyba będziemy latami czekali na kolejne rozdziały. Więc albo aktualki będą *częstsze*, albo postarasz się dawać więcej niż 1 rozdział, Namida smiley Plisss
Namida (kazeno@tlen.pl) 13:24 22-06-2010
No...wiecie... V.V Zajmuję się na portalu nie tylko pisaniem... poza tym Wilk to naprawdę nie jest mój jedyny obecny projekt. >.>' A czas się nie rozciąga, a oczu nie sprzedają w kiosku. U.U (A chciałabym... T.T)
kei (Brak e-maila) 22:20 25-06-2010
a szkoda, pewnie byłby na nie całkiem niezły popyt smiley
wampirzyca (Brak e-maila) 16:09 03-07-2010
REWELACYJNE SĄ TE TWOJE OPOWIADANIA I BARDZO WCIĄGAJĄCE <^^> MAM NADZIEJĘ,ŻE BĘDĄ KOLEJNE CZĘŚCI smiley
POZDRAWIAM
Leane (Brak e-maila) 00:57 24-07-2010
W porównaniu do 1 części, w tej brakuje mi pełnych scenek łóżkowych XD Reszta jak zwykle na poziomiesmiley
Nat (Brak e-maila) 15:32 06-12-2010
Zazdrość Kondorka jest po prostu przeurocza smiley Ech, co tu dużo mówić - uwielbiam to opowiadanie. Czyta się je jednym tchem. Aczkolwiek z każdym kolejnym rozdziałem coraz trudniej mi się w niektórych kwestiach 'przeszłościowych' połapać, przynajmniej przy pierwszym czytaniu smiley Ale to zdecydowanie nie jest wada, po prostu wymaga to od czytelnika większego skupienia.
w. (sbr@op.pl) 11:26 08-12-2010
Kurczę, niby cieszę się, że z Rischką już lepiej, ale to pewnie oznacza, że będzie więcej Lucasa. A jego akurat nie trawię. Jak dla mnie całe opowiadanie mogło by być o Rischce i Kondorze. dobrze przynajmniej, że Samuela się już pozbyłś. Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością.
Miriam (Brak e-maila) 10:33 12-12-2010
O jak ja uwielbiam Czarnego Kondorka, bardziej niż Daimona Freya, bardziej niż Geralta z Rivii, bardziej nawet niż Amberdrakea jest zajebisty! Wreszcie kolejna część z niecierpliwością czekam na więcej.
Namida (kazeno@tlen.pl) 23:57 12-12-2010
Dziękuję pięknie za komentarze. ^_^ Miriam, nie masz pojęcia, jak bardzo połechtałaś moje zachłanne twórcze ego. XP
Alveaner (Brak e-maila) 20:43 13-12-2010
Uwielbiam to opowiadanie, naprawdę. Uwielbiam Jareth'a i uwielbiam Rishkę. Nawet Lucasa jakoś po tym rozdziale nieco bardziej polubiłam.
Ciekawe co on tam kombinuje i co w sumie jest w tej umowie (bo, że seks to wiadomo, ale tak poza tym xP ).
Naprawdę ładny rozdział, rzuca światło na parę spraw, a inne komplikuje. ^^
Pozdrawiam i dziękuję za przyjemność jaką jest czytanie tego opowiadania.
Atena (Brak e-maila) 21:37 30-12-2010
Trochę się zdziwiłam zachowaniem Samuela, znając go... Co to za pospieszne pożegnanie i obojętny ton, kiedy jeszcze niedawno był sprawcą ucieczki Rishki? Ta scena trochę za pospieszna i niedbała. Poza tym Rishka myli uczucie psiej wdzięczności z miłością do sprawcy swych cierpień. Wiem, że takie zachowanie ma psychologiczną nazwę, ale wyleciała mi ona z pamięci. Jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie :/ mam pewne obawy. Wątki z Lucasem zupełnie mnie nie interesują i cięzko mi się to czyta smiley Myślałam, że 2 część Wilka skupi się na innych bohaterach (Rishka). Nie przepadam za opowiadaniami zbzikowanych yaoi-fanek, ale zawsze z zainteresowaniem czytam Twoje teksty. Podobają mi się dialogi, są najmocniejszą stroną twojej powieści. A także skomplikowane relacje bohaterów. Pozdrawiam.
Namida (kazeno@tlen.pl) 13:20 20-01-2011
XD Chcesz powiedzieć, że Rishka ma syndrom sztokholmski? XP Możliwe... >.>' Co do zachowania Samuela... to pewnie wyjaśni się to w kolejnym rozdziale, ale na razie jakoś nie mam czasu go skończyć... V.V'
Cath (Brak e-maila) 03:31 21-01-2011
Cudo!!! Kocham Rishke! Tylko bardzo się boję w co się wpakował Lukas... nie trzymaj mnie za długo w niepewnosci!!!
Uranismiley (Brak e-maila) 02:50 12-02-2011
Jak to miło widzieć kolejny rozdział. Wilkowi pozostaje wierna do końca i zawsze, zawsze go czytamsmiley Pozdrawiam koteksmiley**
(Brak e-maila) 18:26 13-02-2011
"A Czytelnicy też mogliby zmobilizować Autorów, komentując ich obecne teksty. Drobna pochwała naprawdę potrafi dać "kopa" do dalszego pisania." - otóż ze wszystkich sił mobilizuję genialną[to ta drobna pochwała, o którą proszono smiley] Autorkę, która zechciałaby się zastosować do własnych słów smiley i obdarzyć nas kolejnym odcinkiem na jutrzejsze Walentynki. Czy jest na to szansa? Szczerze prosim smiley.
Namida (kazeno@tlen.pl) 10:13 14-02-2011
Niestety na razie nie ma na to szansy, bo Autorka znowu ślepnie i do szpitala pewnie jeszcze dzisiaj pojedzie na sterydy. V.V' Taki los, taka choroba. Gome wszystkim i dzięki za komentarze. smiley
(Brak e-maila) 18:57 15-02-2011
Dramatycznie zabrzmiało smiley.
W takim razie poprawy zdrowia życzę. A jak już będzie, nie zapomnij o usychających z tęsknoty za kolejną częścią "Wilka" czytelnikach (co poniektórych smiley.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum