The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:34:59   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Kiedy wszystko się zmienia 8
Sen zaczął się śnić chłopakowi codziennie. Ciągle spotykali się na polanie, albo nad strumieniem, którego Lucas nigdy nie widział w realnym świecie. Kochali się w słonecznych promieniach, blasku księżyca, w kroplach deszczu, albo w strumieniu. Lucas pragnął tych snów. Za dnia tęsknił za mężczyzną ze snów, za jego cichym głosem i zapachem jego ciała. Często kładł się spać w ciągu dnia, żeby tylko go zobaczyć. Wtedy uświadomił sobie, że nie wie, czy kocha jeszcze Cama. Kiedy na niego patrzył czuł tylko smutek i żal. Nie było już tego drżenia serca za każdym razem, gdy mężczyzna pojawiał się w zasięgu wzroku chłopaka. Nie drżało, kiedy słyszał jego głos albo śmiech. Nadal nie rozumiał, dlaczego Cameron tak się zachowuje w stosunku do niego, ale przestał się tym przejmować. Nie chciał go, to nie. Nie będzie już dłużej rozpaczał z tego powodu. Nie będzie rozmyślał, dlaczego, co zrobił nie tak, gdzie popełnił błąd w ich związku - jeśli kiedykolwiek można to było nazwać związkiem. Zaczął zupełnie inaczej podchodzić do tego wszystkiego. Całkowicie olewał teksty Camerona albo Jamesa, a nawet odgryzał się, wprawiając wszystkich w szczere osłupienie. Nadal uśmiechał się na wspomnienie ogłupiałej miny Camerona, kiedy ten nazwał go dziwką, a rudzielec najspokojniej w świecie odpowiedział, że chyba pomylił go ze swoim Jamesem, posłał mu najniewinniejszy uśmiech, na jaki go było stać i odszedł z Kłem u boku. Przez resztę dnia Cam patrzył na niego jakby mu nagle wyrosły rogi, a James miał minę, jakby chciał go zabić na miejscu. Zupełnie się tym nie przejmował. Tak samo jak nie przejmował się tym, że ostatniego wieczoru zanim zasnął słyszał krzyki z pokoju obok i skrzypienie sprężyn. Pewnie jeszcze miesiąc temu wybuchnąłby płaczem i próbował sobie coś zrobić, ale teraz było mu to jakoś obojętne... Nawet chichotał do Kła z pisków Jamesa. Kieł też pomrukiwał w taki sposób, jakby się śmiał.
***
- No proszę, kogo to moje oczy widzą. Mała dziwka ze swoim zwierzęcym kochankiem - na pomoście pojawił się James i rozwalił się na nim.
Lucas nie zamierzał siedzieć biernie i słuchać takich odzywek. Minął czas, gdy siedział cicho. Podniósł się natychmiast, podszedł do mężczyzny i złapał go za włosy, odgiął mu głowę do tyłu i wysyczał w twarz:
- Jeszcze jeden taki kurewsko miły komentarz i będziesz się odlewał przez otworek w brzuchu. Powiedz to także swojemu facetowi, bo inaczej będzie musiał kupić ci wibrator do zabawy, bo ten jego ołówek dam rybkom na pożarcie. - nieważne, że co jak co, ale męskość Camerona na pewno nie zaliczała się do ołówków, ale te słowa miały taki cudowny posmak złośliwości, którą się uczył stosować wobec ich obu.
James złapał chłopaka za biodro i powalił na ziemię. Zaczęli się kotłować po pomoście, okładając wzajemnie pięściami. Niestety mężczyzna był silniejszy od rudzielca i powoli zaczął wygrywać mimo rozciętej wargi i porządnie podbitego oka. W końcu powalił chłopaka na łopatki i zaczął okładać pięściami. Dopiero wtedy do akcji wkroczył wilk, do tej pory patrzący czujnie na swego ludzkiego przyjaciela, ale niewtrącający się w to, co robił. W całkowitej ciszy, skoczył na Jamesa uderzając go barkiem i spychając z Lucasa, a potem równie cicho złapał go za kark tak jak wilcze matki karcące swoje młode, po czym manewrował nim tak, że zepchnął z pomostu do wody. Uporawszy się z mężczyzną, zbliżył się do rudzielca, który podnosił się za nogi, złapał chłopaka zębami za skórę na szyi i zrobił najzwyczajniejszego szczypa z zakrętasem, jak niegrzecznemu szczeniakowi.
- Przecież to on zaczął - powiedział do wilka z wyrzutem, obmacując ugryzione miejsce. Bolało jak cholera. Spojrzał na palce, jakby oczekiwał, że wilk skaleczył, ale nie zrobił tego. - Uważasz, że powinienem puścić to mimo uszu? A może tylko tobie wolno go gryźć, warczeć na niego, przewracać i dręczyć? No jasne, ignoruj mnie teraz - prychnął, widząc Kła liżącego sobie łapę w zupełnie koci sposób. - Czy ja cię kiedyś ugryzłem? Nakrzyczałem na ciebie, kiedy rzucałeś się na Cama i Jamiego?
Złociste stworzenie nie odpowiedziało, całkowicie pochłonięte toaletą.
- Jesteś okropny, wiesz? Okropny i cię nie lubię - mruknął chłopak, wstając. Wilk spojrzał na niego nastawiając uszy. Podszedł do Lucasa i zaczął się ocierać o jego biodro, powarkując przy tym przyjaźnie. - Teraz się podlizujesz. Nie ma tak dobrze. Gniewam się na ciebie, Kieł. Kolejny pomruk wilka zabrzmiał jak "Naprawdę?" Rudzielec popatrzył na łaszące się do niego wilczysko i uśmiechnął lekko. Co jak co, ale nie potrafił się na niego gniewać, niezależnie od wszystkiego.
- No dobrze, dobrze, poddaję się - powiedział. W odpowiedzi wilk skoczył na niego i soczyście wylizał jego twarz. I jak gniewać się na kogoś tak rozbrajającego?
Gorzej było z innymi Ktosiami. Oczywiście Cameron nie mógł wybaczyć, że Jamesowi stała się krzywda i zarobił kilka siniaków. Nie obchodziło go, że Lucas jest gorzej poturbowany. Mimo iż obolały, chłopak miał ochotę rzucić się na niego i także jemu popodbijać oczy.
- No normalnie chyba ci urwę ptaka i wsadzę do tyłka! Ten debil odkąd tu jest, traktuje mnie gorzej niż ty, a ty go jeszcze bronisz? Myślałem, że jesteś dobrym facetem, wierzyłem w to nawet, kiedy zacząłeś mnie traktować jak śmiecia, ale to przechodzi wszelkie pojęcie. Mogłem znosić twoje docinki, ale nie tego głupiego fiuta! - krzyczał przez łzy. Cameron zacisnął pięści i zrobił kilka kroków w jego stronę. - No co! Teraz i ty mnie pobijesz? Proszę, zrób to! Żałuję, że kiedykolwiek cię poznałem i żałuję, że zakochałem się w tobie... żałuję wszystkiego, co kiedykolwiek było między nami! Jesteś zerem, zawsze nim byłeś i nadal jesteś. Szkoda, że dopiero teraz to zauważyłem. I żałuję, że mimo wszystko nie potrafię cię znienawidzić, bo tylko na to zasługujesz. - potrząsnął głową, starając się powstrzymać zdradliwe łzy cisnące mu się do oczu. Kilka najbardziej nieposłusznych wymknęło mu się z kącików oczu i spłynęło po posiniaczonych policzkach. - Chodź Kieł, idziemy sobie. - wspiął się po schodach na górę. Przez chwilę wydawało się, że Cameron pójdzie za nim, ale tylko stanął u stóp schodów i patrzył za odchodzącym chłopakiem, a potem walnął pięścią w poręcz.

Lucas obejrzał się dokładnie w lustrze. Rozcięta warga znowu krwawiła. Jednego oka w ogóle nie mógł otworzyć, a reszta ciała była nieźle posiniaczona. James umiał się bić. Chłopak przeliczył się z własnymi siłami. Nie powinien atakować kogoś, kto jest prawie głowę wyższy od niego i pewnie z połowę cięższy. To było szczeniackie zagranie, ale naprawdę miał dość zachowania Jamesa. Facet go nie znał i pewnie dokuczał mu tylko dlatego, by podlizać się Cameronowi. Jedynym plusem całej sytuacji było to, że w końcu wygarnął mu co czuł i to, że pokancerował trochę tę wstrętną gębę kochanka Cama.
Wilk położył się obok chłopaka i przytulił pysk do jego pokancerowanego policzka. Ne Lucasa spłynęło przyjemne odrętwienie, chłód, łagodzący ból. Było to bardzo przyjemne i odprężające uczucie.

Leżał na miękkim mchu... Nad głową miał rozgwieżdżone niebo, widoczne przez korony drzew, kołyszące się w lekkich podmuchach wiatru. Ciepły oddech kochanka muskał delikatnie jego ciało. Jego długie włosy, poruszane wiatrem leciutko łaskotały. Mężczyzna poruszył się i przysunął do jego twarzy. Jego oczy błyszczały w ciemności jak wilcze ślepia.
- Gréagóir - wyszeptał cicho chłopak, nieśmiało dotykając szerokich barków kochanka, wodząc dłońmi po wspaniałych mięśniach. Poczuł pod palcami stare blizny. Uniósł się lekko i polizał nierówną tkankę. Uwielbiał te nierówne szramy, mógłby ich dotykać godzinami. Przez nie Gréag kojarzył mu się z wojownikiem z dawnych epok. Wikingiem albo Szkotem. Objął plecy pochylającego się nad nim mężczyzny drażniąc czubkiem języka wrażliwą skórę. Upajał się jego smakiem i zapachem. Mężczyzna objął go lekko ramieniem i przekręcił się na plecy, pociągając chłopaka za sobą. Lucas, zamruczał cichutko. Mógł teraz spokojnie gładzić jego ciało. Przesuwał się w dół, całując go, liżąc i przygryzając. Przytulił policzek do jego brzucha, wplatając palce w gęste, kręcone złociste loki nad jego męskością. Uniósł głowę i pocałował jego czubek, po czym wziął do ust głęboko i zaczął go zachłannie ssać.
- Luc... aghra... - szeptał mężczyzna, macając rękami na oślep. Uniósł się lekko, złapał chłopaka za biodra i pociągnął je do siebie. Rudzielec przesunął się tak, by dać do siebie dostęp, co blondyn zaraz wykorzystał, wciskając język w różowiutki otworek. Lucas zamruczał z rozkoszy zaciskając mocniej wargi. Wkrótce zamiast języka poczuł w sobie palec, a potem drugi, dające tyle przyjemności. Przerwał pieszczotę, odepchnął dłoń Gréagóir'a i odwrócił się twarzą do niego, opadając na jego podniecenie. Poruszył biodrami pojękując cichutko. Oparł dłonie na torsie mężczyzny, odrzucił głowę do tyłu i zatracił się całkowicie w tym, co robił. Jego ruchy z płynnych, stały się szybkie i nieregularne, odchylił się do tyłu, opierając się na nogach mężczyzny, by poczuć go jak najgłębiej w sobie. Ogień w jego ciele rwał się, szukał ujścia. Blondyn wbił palce w biodra chłopaka, poruszając się pod nim, spocony, podniecony, na granicy wybuchu. Doszli jednocześnie, wypełniając polanę pełnym uniesienia krzykiem. Lucas opadł na mężczyznę, przytulając się do jego ciała, słuchając miłosnych słów szeptanych przez mężczyznę wprost do jego ucha. Palce Gréaga leniwie rysowały kółka na pośladkach chłopaka, powędrowały niżej, obrysowały ledwo widoczny ślad po ugryzieniu na lewym ramieniu. Złociste oczy mężczyzny błysnęły w ciemności, odpowiedział mu rdzawy błysk oczu Lucasa. Po chwili rudy i złoty kształt zniknęły między drzewami...














Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum