The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 02:42:43   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Kotołak 2
Rozdział 2



Chisu. To było jego nowe imię. Kotołak zareagował na nie najpierw zdziwieniem, później niedowierzaniem, a na końcu buntem, ostatecznie jednak jakoś je zaakceptował. Bo jak go znajdzie tatuś, skoro będzie szukał Maleństwa i nie będzie wiedział, że Maleństwo już Maleństwem nie jest tylko Chisu. Strasznie to wszystko było skomplikowane. A to nie była ostatnia trudna do zrozumienia rzecz. Jllery w ogóle przestał być już taki fajny jak na początku i kazał mu... tak! Kazał się uczyć! I to było takie męczące, bo Jllery nie robił tego tak jak tatuś. Tatuś czytał mu książeczki, a on... Jllery mówił, że nie ma czasu na takie głupoty! I nie pieścił go, nie drapał ani głaskał, a czasami bywał tak okropnie oschły! No i oczywiście złośliwy. Chociaż... czasami... był całkiem inny. Uśmiechał się i miał trochę smutne oczy i wcale nie protestował kiedy kotołak wkładał mu głowę pod rękę lub przytulał się. Wtedy także pozwalał mu na różne rzeczy. Na przykład zgodził się kupić mu jakieś zwierzątko. I następnego dnia przyniósł mu pudełeczko z... kilkoma świerszczami. Kotołak był początkowo zaskoczony. Nie wiedział co to były za zwierzęta, a Jllery nie chciał powiedzieć i kazał samemu znaleźć odpowiednie informacje. I nagle wieczorem usłyszał takie cichutkie cykanie. Najpierw zamarł, nie wiedział co to jest, a potem, powolutku zbliżył się do pudełeczka i je otworzył. Cykanie umilkło, a po chwili z pudełeczka wyskoczyły świerszcze. Przerażony kotołak wrzasnął i wybiegł z tak zwanego swojego pokoju do pokoju łowcy, gdzie obudził go skokiem na brzuch. Jllery się gniewał, a później zaczął śmiać i kazał z rana powyłapywać wszystkie owady mając gdzieś, że na samą myśl o nich kotołakowi włosy się jeżyły.
Teraz Jllery gdzieś wyszedł i nie chciał go zabrać ze sobą. Z rana miał dobry humor więc Chisu z niecierpliwością oczekiwał jego powrotu. Zresztą nie lubił być sam. Nagle usłyszał ciche kroki łowcy, a po chwili w kuchni pojawił się i sam Jllery. Kuchnia w ogóle stała się ulubionym miejscem Chisu.
- Coś rozwalił?
- Jaa...? Nic, masz coś dla mnie? - oczy my zabłysły kiedy Jllery z uśmiechem potargał go po włosach i wyciągnął coś z kieszeni. Była to jakaś kartka. Zdziwiony Chisu przypatrywał się jej zorientowawszy się, że łowcy zapewne chodzi o napis na niej.
- Umiesz to przeczytać?
- Nie.- przyznał się odkładając kartkę i przeszukując kieszenie w poszukiwaniu jakiś smakołyków. Nagle syknął i podniósł ręce do ust. Spojrzał przy tym żałośnie na łowcę.
- Mówiłem chyba coś na ten temat?
- Ale to booli....- poskarżył się kociak cierpiętniczo cicho popiskując.
- Pokaż.- zaniepokoił się Jllery. Nie chciał uszkodzić kotołaka. Jeśli miał wychować go na towarzysza to musiał być on w pełni sprawny. Kotołak pokazał ręce, były lekko zaczerwienione od mocnego uderzenia, ale raczej nic poza tym im nie dolegało.
- Nic ci nie jest.
- Ale boli...- zachlipał nagle siadając na podłodze i całkowicie się rozklejając pod gniewnym spojrzeniem łowcy.
- I co mam zrobić? Podmuchać? - ironizował - musisz się nauczyć, że NIE WOLNO grzebać w czyichś kieszeniach!- Kotołak jeszcze rozpaczliwiej się rozpłakał zaczynając do tego buczeć.
- Ja chcę do tatusia...- nagle wychlipał kotołak i powodując tym zesztywnienie łowcy. Nie poruszał tego tematu z kotołakiem od chwili zmiany imienia.
- Chisu...- zaczął, ale kociak głośniej załkał.
- Nie jestem Chisu! Ja chcę do tatusia...jestem Maleństwo, Maleństwo nie Chisu....
- Co to ma być? Dojrzewanie u kociaków? - wywarczał cicho biorąc niepewnie kociaka na ręce. Chisu nie protestował, nawet przeciwnie, wtulił się mocno.- Już dobrze?
- Niee...- wyjęczał kotołak mocząc koszulę mężczyzny.
- Chisu...ostatnio dziwnie się zachowujesz...może powinniśmy iść do pani doktor?
- Nie jestem...
- Cii...- Jllery przeklinając wszystko zaniósł kociaka do jego pokoju. Z kąta usłyszał cykanie. Zacisnął zęby. Chisu miał je wszystkie złapać wiec skoro tego nie zrobił powinien zostać ukarany...ale w takiej sytuacji jak ta łowca nie był pewny słuszności takiego postępowania. Nigdy nie słyszał nawet o załamaniu się nerwowym zwierzołaków. Inna sprawa, że nigdy też nie słyszał o kociakołakach. Trzeba będzie iść do tej pani doktor. Zresztą zobowiązała się znaleźć kartę pochodzenia kociaka. Położył Chisu na łóżku i chciał wyjść z pokoju, gdy Chisu zaczął krzyczeć żeby go nie zostawiać, do krzyku dołączył świerszcz, który najwyraźniej uznał, że trzeba pomóc w krzyku, a gdy kotołak zorientował się, że jest on wolny rozwył się jeszcze bardziej wciskając w ścianę.
- Chisu! - Jllery w końcu nie wytrzymał. Nienawidził hałasu. Kociak zamilkł przestraszony i zmęczony zbyt intensywnymi uczuciami.
- Ja chcę...- zaczął wychlipywać, a później wskazał kąt, w którym schował się owad - Tu jest świerszcz...
- Owszem, jest.- postanowił nie mówić, że gdyby Chisu zrobił to co mu kazał, to świerszcza na pewno by nie było.
- Ja chcę do domu...
- Tu jest twój dom - westchnął Jllery. Usiadł przy kociaku. Może po prostu czas przeprowadzić poważną rozmowę i wszystko znowu będzie w porządku?
- Nieprawda...to twój dom i...nie mój.- kotołak wychlipał chowając się za plecami łowcy i nie przestając patrzeć niepewnie na owada, który stwierdziwszy, że kąt jest nudny postanowił wyjść z pokoju, co kotołak powitał z ulgą.
- Czemu tak uważasz?
- Bo tu nie ma tatusia...
- Jestem ja, tatusia już nigdy nie będzie - kotołak pobladł.
- Ni...nigdy?
- Nigdy, Chisu.
- Ale...przecież mi obiecał...tatuś dotrzymuje słowa.
- Tym razem nie dotrzyma.
- Skąd wiesz?
- Bo go nie ma.
- Ale będzie, musi być! Przecież...to mój tatuś, musi wrócić.
- Chisu...
- Nie! Nie jestem Chisu! Maleństwo! Jestem Maleństwo!
- Dobrze. Maleństwo. W porządku?
- Niee...
- Chisu, Maleństwo, musisz się z tym pogodzić, że tatusia już nie ma, a tutaj jest twój dom. Tatuś tak chciał.- w końcu zdecydował się na kłamstwo jednak wywołało one jak najbardziej pożądaną reakcję. Kotołak zamarł.
- Tatuś tak chciał? Rozmawiałeś z nim? Czemu go nie widziałem? Czemu do mnie nie przyszedł? Gdzie jest?
- Był bardzo zajęty, a teraz wyjechał już daleko, tam gdzie cię zabrać już nie mógł.
- Nie mógł mnie zabrać? A gdzie to jest? Przecież ja bym z tatusiem wszędzie pojechał! - zaprotestował kociak nawet nie spodziewając się kłamstwa. Łowcę sumienie trochę zapiekło. Okłamywać kociaka by ten się uspokoił? To nie było w jego stylu, ale skoro przynosiło dobre efekty...
- Chodź tutaj - wziął go w ramiona tak, że kociak siedział mu na kolanach.- Pójdziemy do pani doktor, dobrze? Porozmawiasz z nią...i w ogóle
- Tatuś naprawdę już mnie nie chce? - wyszeptał cicho pytanie kociak. Jllery zamarł.- przecież byłem grzeczny.
- To nie o to chodzi. Tatuś poszedł tam gdzie ty nie możesz iść, bo stałaby ci się krzywda, więc to ja się tobą opiekuję. Tatuś zawsze jest przy tobie kiedy może, dużo o tobie myśli i kiedyś się spotkacie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- To dobrze.- kotołak się przytulił - Pójdę do pani doktor.- Jllery odetchnął z ulgą. Problem został zażegnany, przynajmniej na razie.

- Jak się czuje nasz mały pacjent? - zapytała pulchna kobieta w jasnym fartuchu. Chisu był zbyt zajęty upewnianiem się, że nigdzie nie ma strzykawek by odpowiedzieć. Po przyjeździe, Jllery od razu go tu zabrał i pani doktor zrobiła mu trzy zastrzyki. Bolące zastrzyki.
- Ostatnio dużo płacze - odpowiedział za niego łowca. Lekarka zmarszczyła czoło i zaglądając w gardło kotołaka powiedziała do jego właściciela:
- Na biurku leży karta, to wszystko co udało mi się znaleźć...gardło czyste, uzębienie w porządku, oczy normalne, włosy....też, wszystko chyba w normie, stań tutaj, Chisu, zważymy i zmierzymy cię...
- Nie ma pieczątki Instytutu...- nagle odezwał się Jllery.
- Owszem, bo nie stworzono go w Instytucie, ten gość zatrudnił kogoś by zmieszał jego DNA z kocim.
- Hę? To nielegalne!
- Oczywiście, jeśli ktoś z Instytutu się o tym dowie zlikwidują go...to co prawda nadal kociak, ale jak dorośnie będziesz musiał go pilnować.
- Hm?
- Nie może się rozmnożyć, Instytut zawsze sprawdza kocięta, a wtedy zabito by i je i go.
- Do tego jeszcze chyba dużo czasu...i co z nim?
- Wszystko w porządku, waga, wzrost także, napięcie mięśni dobre, można zrobić jeszcze badania krwi oraz hormonalne. Płakał bez powodu? Czy coś go bolało?
- Tęskni za poprzednim właścicielem.- kobieta zmarszczyła czoła i obdarzyła go niezbyt przyjemnym spojrzeniem.
- To znaczy? Płacze, bo chce z nim być? - zapytała groźnie.
- A co w tym złego?- wzruszył ramionami łowca, a kobieta pokiwała głową w zamyśleniu.
- Chisu, kochanie, idź do świetlicy, masz tu cukierki, pobaw się z innymi, dobrze? - kotołak uśmiechnął się wpychając do buzi cukierki i wybiegł z gabinetu w podskokach.
- Jllery, wiem, że ty nie znasz psychiki kotołaków tylko je zabijasz, ale...tego kotołaka też zabijesz.
- Co?!
- Nie przerywaj, kotołaki po adopcji przez innych ludzi po kilku dniach zapominają poprzednich właścicieli, zwłaszcza młode, bo jak jest ze starszymi nie wiadomo, nie przyznają się do tego, w każdym razie. Chisu powinien już zapomnieć o tamtym człowieku, lub chociaż na niego zobojętnieć. Skoro jednak tego nie robi to znaczy, że nie zaspokajasz jego potrzeb, które zaspokajał poprzedni właściciel. Nie wiem co robisz źle, on tego mi nie powie, to kotołak, nawet jeśli młody. Ale ty...tobie powinien powiedzieć jeśli go do tego zmusisz, nie mówię tu oczywiście byś go pobił - zastrzegła widząc dziwną minę łowcy - ani tym bardziej znęcał się nad nim psychicznie, zapytaj normalnie, poproś, przeproś za coś. Przyjdź z nim za tydzień, jeśli nadal będziecie mieli takie problemy będę zmuszona uśpić go.
- Uśpić?! Zwariowałaś?!
- To będzie mniejsze zło, inaczej sam zdechnie, możliwe że i tak to się stanie, to nie jest normalny kotołak, może mieć jakieś wady, które się jeszcze nie ujawniły. Idź już do niego, a to możesz zabrać - wskazała na kartę - nie mogę mieć tego u siebie, gdyby przyszli na inspekcję i to znaleźli...schowaj to. Do zobaczenia za tydzień.- pożegnała się. Jllery schował kartę.
- Do widzenia.- odpowiedział i poszedł po kotołaka.

- Chisu? - usiadł na kanapie. Chciał mieć tę rozmowę już za sobą. Kotołak potarł sobie nos i z uśmiechem spojrzał na niego.
- Tak?
- Usiądź, musimy pogadać.- kotołak chętnie usiadł, po czym położył się na kanapie z głową na kolanach łowcy. Ten pogłaskał go po głowie.- Miałeś usiąść.- mruknął obojętnie, a Chisu uśmiechnął się szerzej.
- Pani doktor dzisiaj była fajna, nie zrobiła mi ała i dała słodycze.- stwierdził z niezachwianą pewnością w głosie.
- Tak, powiedziała mi też coś ważnego...jak dobrze pamiętasz swojego tatusia?
-Tatusia? Hm...raczej dobrze, a co przyjeżdża? - oczy mu zalśniły, a Jllery poczuł coś na kształt zazdrości.
- Nie, powiedz mi co najbardziej utkwiło ci w pamięci...proszę - dodał po chwili niechętnie. Kotołak zamyślił się i uśmiechnął.
- Kiedyś służba tatusia miała wolne i sam musiał zrobić jeść i przypalił jajka, ale były smaczne, powiedziałem mu o tym, a on się roześmiał i mi masował brzuszek stwierdzając, że ma nadzieję, że się od tego nie pochoruję....albo kiedyś w wannie dał mi taką żółtą gumową, kaczuszkę, to było bardzo dawno temu i nie lubiłem się kąpać, ale później z tą kaczuszką polubiłem i on uczył mnie różnych piosenek...albo uczył mnie odgłosów zwierzątek, a później zgadywaliśmy jakie zwierzątko kto udaje i się śmialiśmy. Tatuś mnie dużo nosił na barana, bo mówił, że mu się w dywanie zgubię, a później się z tego śmiał i mną podrzucał, tak fajnie, że się nie bałem, albo włosy mi czesał wieczorem i rano, bo wtedy miałem dłuższe, takie do ramion i jak mi wyrwał i mnie bolało to całował mnie tam....i w ogóle różne takie...- kotołak wtulił się w bluzę łowcy, a Jllery zamyślił się mechanicznie głaszcząc włoski chłopca. Aż za bardzo wiedział czym jest to o czym mówiła lekarka. Kotołak potrzebował miłości, czułości. Może rzeczywiście lepiej byłoby gdyby go uśpiła? Bo czy on, Jllery może mu coś takiego dać? Ale uśpić takie cudowne stworzenie, które sprawiało, że mieszkanie nie było już ciche i puste, ale pełne, i głośne od życia wewnątrz? Ten strach przed świerszczami był na swój sposób śmieszny, ale i uroczy. To, że gdy się przestraszył przybiegł właśnie do niego. Te naiwne oczy, które patrzyły na wszystko z ciekawością, chęcią psoty oraz niewyczerpanym entuzjazmem i optymizmem. Te oczy, które umiały porazić smutkiem i tęsknotą. Czy można było zgodzić się na to by już nigdy nie zalśniły, by te ciało straciło życie, a usta miały pozostać na zawsze w tym samym zdziwiono - przestraszonym wyrazie jaki zapewne by przybrały?
Ze smutkiem spojrzał na kotołaka wsłuchując się w jego równy oddech. Kotołak spał.













Komentarze
mordeczka dnia padziernika 13 2011 23:17:13
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

K.R (Brak e-maila) 21:32 10-08-2007
Super opowiadankosmiley Czekam na następną częśćsmiley Mam nadzieje, że bedzie niedługosmiley
Tio (Brak e-maila) 22:14 22-11-2007
Jaki on jest milusi. ^-^Opowiadanie świetne. Kiedy następna część?? Już się nie mogę doczekać.
Miya (Brak e-maila) 23:35 05-02-2009
Ojej. A ja tak bym chciała kolejny rozdział ^^"
Etoo... xd
Rika (Brak e-maila) 23:28 04-06-2010
grrrrrrrr... cholera dlaczego w takim momencie
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum