The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 18 2024 19:37:45   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Kocha nie kocha 6
Wydawało im się, że ledwie zdołali przymknąć oczy, gdy nagle odezwał się przeraźliwie piskliwy dźwięk, stawiając ich prawie na nogi.
-Co to jest?!- zawył Szymon, zakrywając głowę poduszką.
Dominik narzucił na siebie kołdrę, ani myśląc wstać z łóżka. Postanowił sobie pospać jeszcze z godzinę.
-Idź otwórz drzwi...- zajęczał z pod kołdry.
-Ty idź otwórz! To chore... Ludzie nie mają nic innego do roboty, jak tylko zakłócać czyjś spokój. Niech go szlag jasny trafi!
Ostry dźwięk dzwonka odezwał się po raz kolejny i Dominik odrzucił kołdrę, siadając ciężko na łóżku. Przetarł oczy, odwracając twarz w stronę brata. Nadal skrywał pod poduszką głowę i wyglądało na to, że naprawdę nie miał zamiaru wstać.
-Już...- wybąkał, ostrożnie stając na nogi. Nadal czuł pewien ból w kostce, ale nie był zbyt przejmujący.
Otwierając drzwi, starał się zrobić zachmurzony wyraz twarzy.
-Mój ty Boże! Co ci się stało, Dominik? Jesteś chory?- zawołała Agnieszka, przyglądając mu się z wybałuszonymi oczami.
-Dlaczego tak sądzisz, źle wyglądam?- Przygładził dłonią włosy, czując nagle, że staje za nim Szymon. To go wkurzyło, za cholerę musiał specjalnie wstawać, skoro ten ruszył się zaraz za nim?
-Co ty tu robisz, Aga?- warknął, zaciskając dłoń na klamce, jakby chciał zamknąć jej drzwi przed nosem.- Mam nadzieję, że to pilna sprawa i, że się pospieszysz, bo mam zamiar wracać do wyra!
-Chyba sobie żarty stroisz!- Ściągnęła brwi tak bardzo, że zmarszczył jej się nosek.- Przecież jest w pół do pierwszej, ocipieliście?!
Dominik rozciągnął w osłupieniu oczy, odwracając głowę w stronę brata. Spojrzeli na siebie z podobnym wyrazem na twarzy. Nagle zza pleców Agnieszki, wyskoczyła Sara.
-Hej! A wy co, w piżamach? Balowaliście wczoraj?
Agnieszka podskoczyła do góry i dziewczyna objęła ją w pasie, składając na jej policzku długiego całusa. Szymon poczuł się dość niezręcznie tym nagłym wybuchem uczuć i odwrócił na chwilę wzrok. Czy kiedykolwiek przyzwyczai się do tego wszystkiego, co się wokół niego działo? Dominik, a teraz Agnieszka... To jakiś obłęd!
-Miałaś siedzieć na dole.
-Dlaczego?- zapytała podejrzliwie, trochę grymaśnie, następnie popchnęła drzwi, wpraszając się do środka. Szymon splótł na piersi ręce, zwężając oczy jak wąż.
-A ty, co?- Zlustrowała go zgorszonym spojrzeniem, pociągając Agnieszkę za rękę.- Łazisz w negliżu, jakbyś chciał na kimś zrobić wrażenie! Ubierz się człowieku, jak wpuszczasz damy.
Dominik zaśmiał się pod nosem, pokuśtykawszy w głąb pomieszczenia. Rada Sary spowodowała na policzkach mężczyzny rumieńce wściekłości i blondyn wolał być teraz od niego w bezpiecznej odległości.
-Te damy, o którym mówisz, same wprosiły się do środka! Poza tym tak się składa, że kilka słodkich chwil temu byłem pogrążony w błogim śnie!
Brunetka zajrzała przez szeroko otwarte drzwi do sypialni.
-Matko... Nie mówcie mi, że śpicie razem.
Szymon zamknął jej drzwi prawie przed nosem i dziewczyna uniosła kącik ust.
-Co, masz tam coś do ukrycia?
-Nie denerwuj mnie.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, następnie podeszła do Dominika, uściskawszy go mocno.
-Ciągle masz tę koszulę w Pikachu? Nie jesteś już na nią za poważny?
-To moja ulubiona piżama.- Podrapał się za uchem- Co was tu sprowadza? Nie żebym się nie cieszył, że wpadłyście. Zrobię śniadanie!
-Zaczekaj, ja już urzęduję w tej kuchni!- dobiegł ich głos Agnieszki.- Poza tym jak dla mnie, jest to już pora obiadu.
Szymon okręcił się, ruszając w stronę łazienki. Wyglądało na to, że nici z leniuchowania. Jak to możliwe, że tyle spał...?No tak, wszystkiemu był winien oczywiście Dominik. Odwrócił się za siebie, napotykając jego spojrzenie. Wyglądał na nieco oszołomionego nagłą wizytą przyjaciółek. Prawdopodobnie jedną nogą był nadal w łóżku. Posłał mu kwaśny uśmiech i ten odesłał mu podobny.

-Więc... co was tu sprowadza?- wrócił do pytania Szymon, kiedy siedzieli już wszyscy wspólnie przy stole.
Agnieszka i Sara popatrzyły na siebie z pewnym porozumieniem.
-Rozmawiałyśmy długo o tobie Dominik- zwróciła się do niego kuzynka.- Uważamy, że najwyższa pora, abyś znalazł sobie nowego chłopaka.
-Co?- zawołali równo Dominik i Szymon.
-A-ale ja postanowiłem, że nie będę już myślał o żadnym facecie...
-Bardzo słusznie- poparł go brat.
-Przymknij się- syknęła Sara, piorunując szatyna ostrym spojrzeniem. Agnieszka nadepnęła jej na stopę i dziewczyna wydała przez usta stłumiony jęk.- Przestań Aga, przecież widzisz, że to egoistyczny dupek!
-Na jakiej podstawie śmiesz tak myśleć?- zapytał, zachowując oziębłą powagę.
Dominik wypuścił wolno powietrze, wbijając spojrzenie w prawie pusty półmisek. Tych dwoje razem, było nie do zniesienia.
Dziewczyna odsunęła od siebie talerz, następnie oparłszy łokcie o stół, popatrzyła na mężczyznę z takim wyrazem twarzy, jakby wiedziała o nim wszystko i miała słuszną rację uważać go za egoistycznego dupka.
-Chcesz zatrzymać Dominika tylko dla siebie! Nie zamierzasz mu pomóc znaleźć szczęście przy innym mężczyźnie. Oto cała prawda!
Szymon wybuchnął agresywnym śmiechem i Dominik mimowolnie się od niego odsunął.
-Ty naprawdę zwariowałaś!
-Niekoniecznie- Wyglądało na to, że nic nie było w stanie jej skruszyć. Agnieszka upiła łyk soku, tak mocno ściskając w dłoni szklankę, że omal jej nie stłukła.- Rządzisz się Dominikiem, jakby był twoją własnością. Pragnę zauważyć, że przez wiele lat nie mieliście ze sobą żadnego kontaktu, więc się trochę pohamuj. Nie masz do niego zbyt wielu praw.
Szymon drgnął, nie wiedząc przez moment, gdzie podziać oczy.
-Nie mów tak, Sara...- wtrącił się niepewnie chłopak.- Wybacz, ale nie zgadzam się z tym, co mówisz.
-O! To słodkie.- uśmiechnęła się, kierując teraz na niego całą swoją uwagę. Dominik bawił się przez chwilę widelcem, zawijając w niego makaron.- Zrozum, że my też chcemy ci pomóc. Naprawdę uważamy, że powinieneś przelać na kogoś uczucia i skończyć myśleć o tym padalcu, co cię zostawił.
Szymon poczuł pewną przyjemność, słysząc jak go nazywa.
-Nie określaj tak Patryka- zdenerwowała się Agnieszka i Dominik również wyglądał na oburzonego.
-Oczywiście, że jest padalcem, chociaż moim zdaniem to jeszcze zbyt wyrozumiałe określenie.
-Chciałam być delikatna- wyjaśniła szatynowi dziewczyna.
-Jesteście okropni!- Dominik poderwał się z miejsca, omal nie upadając na podłogę. Szymon przytrzymał go, sadzając z powrotem na krześle.
-Uważaj na nogę...
-A, co mu się stało?
-Źle stąpnąłem- rzucił i brat nerwowo poluzował kołnierz.
Oczy dziewczyn skierowały się na mężczyznę, lecz on udawał, że nie dostrzega ich podejrzliwych spojrzeń. Szybko postarał się skupić ich uwagę na czymś innym, mówiąc:
-Chłopak musi się najpierw otrząsnąć po starym związku. Dajcie spokój z tym waszym głupim pomysłem. Poza tym- Popatrzył na nie wilkiem- Jak niby chcecie znaleźć mu faceta? W barze z gejami?
-Szymon...- Pochylił głowę, czując, że pieczą mu policzki.
-Już ty to zostaw nam!
-Tego się właśnie obawiam!- Poderwał się z miejsca, biorąc do ręki naczynia- Nic z tego dobrego nie wyjdzie, nie pozwolę...
-Nie masz tu nic do gadania.- ofuknęła się brunetka.
-Dominik! Powidz im!
Blondyn drgnął.
-Co mam powiedzieć...?
Przez moment trwała cisza. Wyglądało na to, że do niego należała ostatnia decyzja. Nie czuł się jednak na siłach, aby o tym rozmawiać, poza tym palące spojrzenie brata nie ułatwiało tej sprawy i jedyne o czym w tej chwili marzył, to chwila samotności.
-Nie wiem...
-Świetnie!- zawołał Szymon i wymownie opuścił kuchnię.
Dominik zgarbił się nieco, wymuszając niepewny uśmiech.
-Myśli, że może mnie wyleczyć z bycia homoseksualistą...- Wzruszył ramionami i Agnieszka pocieszająco zacisnęła jego dłoń.
Sara odwróciła głowę w stronę drzwi, za którymi zniknął Szymon i wpatrywała się w nie przez jakiś czas.
-Nie przejmuj się... Jego zdanie nie jest takie ważne.
-Wyjdźmy gdzieś we trójkę- zaproponowała z ożywieniem Sara.- Musisz się na chwilę od niego uwolnić i zacząć swobodnie myśleć.
Po plecach Dominika przebiegł nieprzyjemny dreszcz. A co jeśli Szymon się zdenerwuje i odejdzie?
-No, nie wiem. Trochę boli mnie noga...
-Daj spokój. Chodzisz normalnie, tylko trochę kulejesz. Nie pożałujesz.
-Myślę, że to dobry pomysł- uśmiechnęła się Agnieszka.
Popatrzył na nie, drapiąc się po czole. Wyglądały tak, jakby już postanowiły.
Kiedy zaczął zakładać buty, Szymon przyglądał mu się ze ściągniętymi brwiami i z lekkim zaniepokojeniem w oczach. Agnieszka pocałowała kuzyna w policzek, mówiąc, że idzie nakarmić chomika i że będą na niego czekały na dole. Sara pożegnała Szymona ostrzegawczym spojrzeniem, które mówiło, by się lepiej nie ważył go zatrzymywać. Mężczyzna udawał, że ją nie widzi.
-A więc postanowiłeś, co?- Wcisnął ręce do kieszeni spodni, tupiąc nerwowo nogą. Blondyn podniósł na niego wzrok, poprawiając zagięcie rękawa. W jasnych koszulach wyglądał wyjątkowo dobrze. Dodawało mu to w pewien sposób odrobiny niewinności i uroku. Szymonowi nie podobało się, że wychodził z domu w ten sposób.- Nagadały cię, tak?
-Nic nie postanowiłem... Idę się przejść.
-Nie chcę, żebyś to robił...
-Co robił?- Przełknął ślinę, odwracając się do niego całym sobą.
Szymon podszedł do brata z mocno zaciśniętymi ustami.
-Naprawdę chcesz sobie zmarnować życie z następnym takim gościem?
-Już powiedziałem, że nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji. Poza tym...- Skupił wzrok na swoich butach, starając się dobrać właściwe słowa.- Możesz przez ten czas zająć się własnymi sprawami. Też ci się należy jakiś odpoczynek ode mnie, nie pomyślałeś o tym?
-Aha, chcesz się mnie pozbyć. A może masz mnie już dość. Wczoraj powiedziałeś, że nie możesz oddychać, czy coś w tym stylu!- warknął, popychając go na ścianę. Chciał go sprowokować?
Dominik rozciągnął w zaskoczeniu oczy. Szybko się jednak ogarnął, wyprostowując.
-Nie traktuj mnie w ten sposób. Czasem się ciebie boję.
Szymon wypuścił drżąco powietrze, czując, że rzeczywiście ogarnia go stan w którym traci nad sobą wszelkie panowanie. Od zawsze był wybuchowy i skłonny do bójek i nigdy nie było to dla niego czymś dziwnym. Jednak to, co się w nim czasem gotowało... Nie chciał kiedyś skrzywdzić własnego brata...
-Nie będę długo poza domem. I wcale nie chcę się ciebie pozbyć.- Wspiął się na palce, całując go w ciepły policzek.- Kocham cię.
Oczy Szymona zamieniły się w wielkie spodki. Poczuł, że krew zaczyna mu szybko krążyć w żyłach. Dominik pomachał mu na pożegnanie, następnie zniknął za drzwiami, a on nawet nie zauważył, że został sam...



***


Słońce świeciło im prosto w twarz. Sara wyciągnęła z torebki okulary przeciwsłoneczne, zakładając je na nos i wyglądała w nich niezwykle atrakcyjnie. Była dziewczyną, za którą oglądało się więcej jak jeden raz. Jej bardzo czarne, obcięte na krótko włosy, dodawały jej twarzy wyjątkowej siły i zdawała się na bardzo pewną siebie osobę. Przeważnie mężczyźni czuli się przy niej dość niepewnie, sama Sara nie ułatwiała im sprawy przez swoje ciągłe docinki i pewien szczególny sposób patrzenia, pod wpływem, którego spuszczało się wzrok. Dominik zawsze myślał, że romantyczne i delikatne imię ,,Sara" w ogóle do niej nie pasowało. I kiedyś jej to powiedział... Dziewczyna nie poczuła się urażona jego słowami, oznajmiła z uśmiechem, że jeśli odpowiednio się je zaakcentuje, to dostrzeże się pewną zależność.
Agnieszka przejechała palcem po jej dłoni i Sara zamknęła jej rękę w mocnym uścisku. Nie trzymały się jednak długo...
-Co zamawiamy?- Blondynka przewiesiła przez krzesło sweterek, wyciągając z niego nitki swoich włosów.
-Mam ochotę na koktajl, a wy?
-Truskawkowy...- powiedział Dominik, przebiegając wzrokiem po ludziach.
-Dla mnie lody waniliowe... z nadzieniem toffi.
Siedzieli pod dużym parasolem, lecz słońce i tak grzało ich w plecy. Przez ostatnie dni nie można było ponarzekać na brak ładnej pogody.
-Chciałabym pojechać nad morze...- stwierdziła Sara, zamykając się na chwilę myślami.
Agnieszka przyjrzała jej się z zastanowieniem, nie mówić nic przez moment.
-Ah! Wspaniały pomysł!- krzyknęła niespodziewanie brunetka, klasnąwszy w dłonie- To jest myśl...- dodała już ciszej, nachylając się trochę nad Dominikiem z tajemniczym błyskiem w oczach.- Mam krewnych w Władysławowie. Wynajmują domki blisko morza. Znajdziemy ci jakiegoś chłopaka i spędzicie tam upojne dni! Co ty na to? Brzmi wspaniale, prawda?
-Puknij się- skarciła ją dziewczyna.- To niebezpieczne zostawiać Dominika z jakimś byle napotkanym facetem. A, co, jeśli okaże się psychopatą?
Dominik zaśmiał się cicho, nie wtrącając się ani słowem.
-Wiem, że faceci to na ogół dewianci i chuliganie, ale nie można tak od razu skreślać każdego, Aguś.
-Nie możemy postępować tak pochopnie...- Zmarszczyła czoło, pocierając kciukiem dolną wargę.- Dominik, ty potrzebujesz kogoś, kto naprawdę będzie cię kochał.
-Oj! Słodko...
-Cicho! Musisz znaleźć kogoś porządnego. Kto będzie się tobą opiekował- oświadczyła z niezachwianą pewnością Sara.
-Jestem już dorosły... Nikt nie musi się mną opiekować. Nie potrzebuję tatuśka.- Chwycił do ręki pucharek z koktajlem, wkładając do niego słomkę, zaczął bezwiednie mieszać nią gęsty deser.- Naprawdę umiem poradzić sobie w życiu.
-Taaa...- Dziewczyny popatrzyły na siebie wymownie i chłopak poczuł, że się czerwieni.
-No ostatnio coś mi nie wychodziło, ale to już przeszłość.
Sara oparła się o plecione krzesło, rozglądając z uwagą dookoła.
-Nie jestem tego taka pewna- westchnęła Agnieszka.- Już nie raz zapewniałeś mnie, że wszystko jest teraz dobrze, po czym znajdywałam cię w barze naprzeciwko naszego bloku. Nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałam! Nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Szczerze planowałam przeprowadzić się do twojego mieszkania, bo tylko tak mogłam mieć nad tobą pełną kontrolę.
Blondyn wziął głęboki oddech, podparłszy na ręce głowę.
-Nie mówmy o tym, dobra? Zaraz ci wytknę, jak brzydko mnie załatwiłaś, przyprowadzając Szymona. To był cios w plecy!
-Wiem, że prosiłeś mnie o dyskrecję... Ale co miałam robić...? Jak tylko powiedziałam o tobie Szymonowi, ten natychmiast chciał tu przyjechać. Był tak uparty, że nie umiałam z tego wybrnąć.- Zapełniła usta lodami.- Było mi przykro, kiedy powiedziałeś, że cię zdradziłam. Naprawdę chciałam dla ciebie jak najlepiej. Teraz trochę żałuję, ale nie wiem jak to naprawić. Szymon niemalże przywarł do twojego mieszkania...
-Nic nie szkodzi... Szczerze mówiąc...- Podrapał się po głowie, przyglądając przez chwilę przystojnemu kelnerowi.- On w pewien sposób mi pomaga... Nie wiem jak to wytłumaczyć. Czuję się przy nim dobrze...
-Ten facet wygląda jak gej, może do niego zagadasz?- Trąciła chłopaka łokciem.
-Już mówiłem, że nie mam na to ochoty. Nie planuję szukać miłości, Sara.
-Nie... czekaj! Podeszła do niego jakaś babeczka i usiadła mu na kolana.
Dominik zaśmiał się mimowolnie i z zaciekawieniem odwrócił głowę w tamtą stronę.
-Błagam dziewczyny, on nawet nie jest w moim typie.
-Dominik? A co się stało z Wiktorem? Byłeś z takim jednym przed Patrykiem, prawda?
-Musiał wyjechać do Londynu. Był ode mnie starszy o dziesięć lat.
-O Boże!
Sara skupiła na nim oczy, wyprostowując się z zadowoleniem:
-A więc miałam rację. Dominik szuka podświadomie tatuśka.
-Mylisz się. To on mnie poderwał. Powiedział, że ma mniej niż się później okazało.
Zapanowało ogólne rozweselenie.
-Poza tym miał żonę, uwierzycie? Byłem wstrząśnięty... Nie... szczerze mówiąc wisiało mi to wtedy- roześmiał się, poważniejąc po kilku chwilach.- Teraz, gdy o tym myślę... jest mi trochę wstyd. Wiedząc, że miał rodzinę, ciągle z nim byłem. Więc skoro rzucił mnie Patryk, to może mi się należy.
-Nie opowiadaj bzdur!- zawołały równocześnie.
-No, ale postanowiłem już o nim nie wspominać- pokręcił głową- Szymon ma rację, powinienem skupić uwagę na czymś innym, nie chcę myśleć ani o Patryku, ani o żadnym innym facecie.
-Ej, to już głupota.
-Nie. Tak właśnie zrobię, a teraz uważam, że powinniśmy już wracać. Szymon był nie w humorze, jak wychodziłem. Jest mi głupio, że tak go zostawiłem.
-Czym się przejmujesz?- Sara wyglądała na bardzo niezadowoloną. Prawdopodobnie musiało ją złościć to, że zgadzał się ze swoim bratem. Tych dwoje prowadziło z sobą jakąś cichą wojnę.
-A może wstąpimy jeszcze do tego nowego butiku niedaleko naszego bloku?- zaproponowała z ożywieniem Agnieszka.
Dominika obleciał blady strach. Agnieszka nieraz zaciągała go do podobnych sklepów i mogła w nich przesiedzieć cały dzień, łażąc kilkaset razy między tymi samymi pułkami.
-Może... trochę później, skarbie?- zapytała słabym głosem Sara, nerwowo zakładając za ucho włosy.
-Widziałam śliczne, brązowe szpileczki za okazyjną cenę- ciągnęła, rumieniąc się lekko.
Chłopak poderwał się żywo z miejsca.
-Trochę się już zmęczyłem. Wciąż dokucza mi noga. Kiedy ją do końca wyleczę, będziemy mogli się tam wybrać, co ty na to?- Miał nadzieję, że dziewczyna już jutro zapomni o tej obietnicy.
Okręcając się o sto-osiemdziesiąt pięć stopni, wpadł wprost na mężczyznę i poczuł, że coś mokrego zmierza się z jego śnieżnobiałą koszulą. Odskoczyli od siebie, ale było już za późno. Sara podniosła się gwałtownie na równe nogi, jakby to ją spotkało to nieszczęście.
-Typowe! Faceci już tacy są! Zamiast gapić się przed siebie, wolą rozglądać się za spódniczkami!
-Uspokój się Sara...- Agnieszka złapała ją mocno za rękę.
-Najmocniej przepraszam... pana...- wybełkotał kelner, blednąc jak płótno.
-Nic się nie stało...- wydukał Dominik, lecz powiedział to mechanicznie. Nic go nie mogło zaboleć bardziej niż wielka, czerwona plama po winie na ulubionej, drogiej koszuli. Podniósł na niego oczy i rysy jego twarzy nieco złagodniały. Młody mężczyzna wyglądał jak trup.- To tylko koszula...- dodał.
-Jesteś dla niego zbyt dobry....- zadrżała ze złości Sara.- Jak teraz wrócisz do domu? Trzeba ci będzie przytwierdzić do tego miejsca... jakiś papier, czy coś!
-Chyba masz rację- zaśmiał się dość nerwowo.
-Jeszcze raz bardzo przepraszam... Jeśli pan się zgodzi, to mogę coś dać do przebrania, a koszulę oddam do pralni.
-Nie ma takiej potrzeby...
-Ależ jest! Proszę go zabrać i coś z tym zrobić- rozkazała dziewczyna, czując, że uścisk Agnieszki nasila się, miażdżąc jej dłoń.
Kelner podrapał się po karku, czekając na decyzję Dominika. Chłopak jeszcze raz przyjrzał się swojej koszuli. Gdyby nie odwrócił się tak gwałtownie, to nic by się nie stało...
-Dobra, ratuj mnie.
Kelner pokiwał energicznie głową i Dominik zauważył, że wypuszcza z ulgą powietrze. Prawdopodobnie chciał już zejść dziewczynie z oczu, bo ta niemalże przypalała go wzrokiem.
Przeszli do jakiegoś niewielkiego, trochę zagraconego różnymi rzeczami, pokoju. Chłopak zamknął ostrożnie drzwi, jakby się obawiał, że ktoś ich zauważy. Może szefowa, kręcąca się po lokalu? Mężczyzna starał się unikać wzroku Dominika i wyglądało na to, że bardzo był zakłopotany całą tą sytuacją. Blondyn spokojnie mu się przypatrywał nie mogąc się powstrzymać od uśmiechu. Dlaczego go to bawiło? Było to wyjątkowo nie na miejscu...
-To moje pierwsze dni w pracy, więc jeśli o tej wpadce dowie się moja szefowa...
-Spokojnie, rozumiem.- Rozpiął dwa guziki koszuli i brunet popatrzył na niego z jeszcze większym zakłopotaniem. Niezręcznie ruszył przez pokój, zatrzymawszy się przy jakiejś szafie, z której zaczął coś wybierać.
-Poza tym, to ja na ciebie wpadłem, więc jeśli ktoś będzie mieć do ciebie pretensje, to wszystko wytłumaczę.- Przewiesił przez rękę poplamioną koszule, przyglądając się jej ze zmarszczonym czołem. To była tylko koszula...nie warta jakiegokolwiek większego zamieszania.
Brunet odwrócił się do niego twarzą, otaksowując go szybko spojrzeniem.
-Proszę to przymierzyć...- Sztywno wyciągnął rękę z czystą koszulą i chłopak musiał uczynić dwa kroki do przodu, aby po nią sięgnąć. Było to trochę dziwne i zabawne z drugiej strony.- Gdybym był uważniejszy, w ogóle by do tej sytuacji nie doszło. To wyłącznie moja wina, nie pana.
-Jestem Dominik- zaśmiał się, wkładając na siebie przyjemną w dotyku, ciemnogranatową koszulę, po mimo, że była trochę za duża, całkiem nieźle w niej wyglądał.- Mówię ci to, abyś się tak nie stresował. Nie jestem chyba taki straszny?
Po ustach bruneta przemknął uśmiech i blondyn utkwił w nim zaciekawiony wzrok, nie przestając równocześnie zapinać guzików.
-Dzięki za wyrozumiałość. Miałem szczęście wpaść akurat na... ciebie.
-To coś, co można nazwać ,,szczęściem w nieszczęściu".
-Chyba masz rację- Przesunął spojrzenie na drzwi, z pewnym zastanowieniem, w końcu powiedział:- Ja jestem Igor.- Wyciągnął ku niemu dłoń.
Dominik poczuł przyjemne łaskotanie w piersiach. Kiedy ich dłonie się ze sobą złączyły, zapragnął go jednocześnie uściskać i pocałować. Ostatnimi dniami dosyć często tak miał, no może mniej od przyjazdu brata...
Przez chwilę stali w siebie wpatrzeni w dość krępującej ciszy i Dominikowi zachciało się śmiać. Wiedział, że brunet jest bardzo spięty, jednak zamiast mu jakoś pomóc, jeszcze bardziej pogłębił jego zakłopotanie trwając tak, w tym wymownym milczeniu.
-No to... jak będzie z tą moją koszulą?- zapytał w końcu.
Brunet nabrał powietrza, zastygając na chwilę w dość sztywnej pozycji i Dominik się zaśmiał.
-Przepraszam- zawołał Igor, czerwieniąc się trochę.- Jestem rozkojarzony, zdenerwowany...
-Nie to ja przepraszam...- Podrapał się po czubku nosa.- Bawię się trochę twoim kosztem. Chciałem cię zapytać, kiedy i jak mogę ją dostać z powrotem.
Igor zaczął się gorączkowo nad tym zastanawiać. Prawdopodobnie miał już tego wszystkiego dość, jego czoło pokryło się zmarszczkami.
-Myślę, że... Myślę, że mógłbyś wpaść za trzy dni... może koło osiemnastej, albo, kiedy tylko znajdziesz wolną chwilę. Mieszkasz gdzieś niedaleko?
-Tak- pokiwał głową, oparłszy się bokiem o jakąś szafkę.- Nie ma dla mnie żadnego problemu.
-Naprawdę?- uśmiechnął się niepewnie, ale z wyraźną ulgą i wdzięcznością w niebieskich oczach.
-Pewnie!- Ośmielił się go dotknąć. Było to delikatne poklepanie po ramieniu, poczym pospiesznie ruszył ku drzwiom, by odwrócić jego uwagę od tego dotyku. Nie chciał, aby kelner pomyślał, że za nadto się spoufala.
Ruszył przodem czując, że ten idzie za nim, zachowując odpowiednią odległość, jakby się obawiał, że znów na siebie wpadną.
Przy wyjściu Dominik odwrócił się i Igor delikatnie się do niego uśmiechnął, co było tak słodkie, że tylko siła woli mogła blondyna powstrzymać od zarzucenia mu rąk na szyję i uściskania... coś było w nim znajomego. Coś go do niego przyciągało...
-Jeszcze raz przepraszam. I do zobaczenia.
-Do zobaczenia, dbaj o moją koszulę.- Wskazał na nią palcem. Brunet nadal trzymał ją w dłoniach. Popatrzał na nią tak, jakby nie mógł zrozumieć, co robiła w jego rękach.
Nagle odwrócił się i zniknął we wnętrzu lokalu, Dominik zdziwił się trochę, lecz, kiedy poczuł na ramieniu dłoń Sary, zrozumiał.
-W tym kolorze też ci nawet dobrze, Domino. Skąd ten niezdara wytrzasnął ten ciuch? Chyba nie jego...?
-Szczerze nie wiem... Mam nadzieję, że plama zniknie. Pewnie nie będzie już w tak dobrym stanie, ale co mi tam- wzruszył ramionami, następnie wziął dziewczyny pod rękę, uśmiechając się z pewną tajemniczością w oczach.
-Zamierzasz wracać z nami tak pod rękę? Faceci pękną z zazdrości!- zaśmiała się.
-Skoro wracamy tak wcześnie, to może zajrzymy do tego butiku?- spróbowała ponownie Aga.
Zapanowało milczenie...


***


To było dziwne uczucie, ale kiedy ujrzał twarz Szymona, opanowała go radość, jakby się obawiał już nigdy go nie zobaczyć. Wyjrzał z kuchni rozciągając te swoje niezwykłe, brązowe oczy i Dominik rozrzucił ręce.
-Uściśnijmy się na powitanie!
-Piłeś?- Podszedł do niego, zatrzymując się jednak w bezpiecznej, półtora metrowej odległości. Skrzyżował na piersiach ręce, przyglądając mu się podejrzliwie.
-Owszem, piłem.
-Ty gnojku!- Szarpnął go gwałtownie za koszulę, omal chłopaka nie przewracając.- Znowu się mnie nie posłuchałeś?!
-Piłem lemoniadę, puść, podroczyć się nie można? - Wyszarpnął się bratu z nadal uśmiechniętymi ustami, jakby nic nie było go tego dnia w stanie zasmucić.- Co robiłeś pod moją nieobecność?
-Zastanawiałem się czy nie zadzwonić na policję. Jest już grubo po dziewiętnastej, gdzie się włóczyliście?
-Byliśmy w butiku...- Otarł czoło, następnie rzucił się na kanapę, wyciągając długie nogi.- To były prawdziwe katusze. Agnieszka przymierzyła chyba wszystkie pantofle, jakie tylko tam mieli. Musieliśmy ją siłą wyciągać! Szkoda, że ciebie nie było. Pomyślałem, że tylko ty mógłbyś ją jakoś powstrzymać.- Utkwił w nim wzrok, uśmiechnąwszy się lekko.- Jednak żadne z nas nie chciało jej zrobić przykrości. Była bardzo zadowolona, kiedy już wracaliśmy.
-A jak tam twoja noga? Nie przeciążyłeś jej?
W głosie dało się słyszeć więcej pretensji niż troski, ale Dominik poczuł, że robi mu się ciepło na sercu.
-Prawie w ogóle nie czuję bólu, wydaje mi się, że musiałem ją wtedy jedynie lekko obić. Prawdopodobnie jutro będę już chodził normalnie.- Wyciągnął się, wstając powoli.- Jestem trochę spocony, chyba wezmę kąpiel.
-Zaczekaj...
Odwrócił się z uniesionymi brwiami.
-Co masz na sobie?
-Podoba ci się?- wyszczerzył w uśmiechu zęby, poprawiając kołnierzyk.
-Nie za bardzo...- prychnął, znów splatając na piersi ręce.
Dominik uczynił w jego kierunku pięć kroków i ten mimowolnie cofnął nogę, arogancko wysuwając brodę, jakby chciał zaznaczyć swoją ogólną niechęć i niezadowolenie. Młodszy brat położył mu na rękach dłonie, starając się zmienić tę pozycję, poprzez opuszczenie mu rąk.
-Jesteś na mnie ciągle zły?
Zwęził oczy, następnie gwałtownie mu się wyrwał, odchodząc na pewną odległość.
-Przestań się popisywać. To mnie wkurza.- Nie patrząc już na niego, przejechał dłonią po swoich bardzo jasno brązowych włosach.- Lepisz się do wszystkich jak pszczoła do miodu. Nie lubię jak się tak zachowujesz, okey?
-Obiecuję, że już nie będę się na tobie wieszać.- Rozpiął dwa guziki koszuli, spacerując po pokoju z wymuszonym uśmiechem- Jak znajdę sobie chłopaka, to na niego przeleję wszystkie moje zachciewajki.
Szymon wykrzywił usta tak, jakby połknął ocet.
-Co? Już o tym chyba rozmawialiśmy. Powiedziałeś, że nie będziesz myślał o żadnych facetach.
-Nic takiego nie powiedziałem. Miałem raczej na myśli pewien okres czasu. Jestem uzależniony od seksu, nie wyobrażam sobie tego nie robić- odparł starając się go sprowokować i Szymon wyglądał tak, jakby ktoś go oblał zimną wodą.
Zatrzymał się przy oknie i gapił na blondyna, porządkując w głowie chaos. Jak on może mówić w ogóle o takich rzeczach! Seks!
-A, co ty możesz o nim wiedzieć, matołku- zaśmiał się z kpiną.
-Dużo więcej niż myślisz...- odpowiedział nieskromnie, nie wyjawiając nic więcej. Okręcił się w stronę łazienki.
-Nie powiedziałeś mi jeszcze skąd masz tę koszule, nie wygląda na nową!
-Nie jest moja!- odkrzyknął, zamykając za sobą drzwi.













Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 13 2011 14:52:51
Komentarze archiwalne przeneisione przez admina

valkiria (Brak e-maila) 16:59 15-02-2010
Pierwsza!!! Iria wielbię cię niemal tak mocno za "Tylko mój" jak Namidę za jej opowiadania ;p "Kocha nie Kocha" przeczytałam w 2 godziny ;p Jesteś boska, twoje opy są boskie! Pisz ja na pewno wszystko od ciebie przeczytam smiley
Eo Nagisa (eo.nagisa@gmail.com) 17:39 19-02-2010
Och, to było doskonałe! Cudowne! Wiedziałam, że "Tylko mój" nie jest opowiadaniem, które można tak szybko zakończyć xD Jestem naprawdę szczęśliwa, że wreszcie nastąpiła kontynuacja ^^ Dominik już wcześniej przypadł mi do gustu, a tutaj był po prostu oczarowujący ^^ Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec Twojej twórczości. Pozdrawiam ^^
phere_nike (Brak e-maila) 17:19 19-05-2010
KIAAA!!! smiley O, matko..! Ku***! Ja chcę takiego Szymona w domu! xD Mniach, mniach (oblizuje się).. Gdybym miała takiego Szymona i do tego była facetem.. Mrr.. XD Szkoda, że już koniec, bo poczytałabym sobie więcej scen seksu, mojej ulubiaśnej parki ;o!
betagrak71 (betagrak71@wp.pl) 11:09 08-07-2010
Przeczytalam, wrecz polknelam w calosci, teraz jestem smutna co ja mam czytac? Opowiadsanie naprawde bardzo sie podobalo. Irio wena zycze , oby byl ciagle z Tobasmiley Beata
Rika (Brak e-maila) 14:10 31-08-2010
Wreszcie przeczytałam do końca. wczoraj siedziałam i czytałam aż mnie mama nie wygoniła od komputera, a teraz jak skończyłam to mi smutno bo co ja zrobie ze swoim wolnym czasem smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum