The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 03:57:33   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Kocha nie kocha 4
Nazajutrz, Dominik obudził się w więcej niż w dobrym humorze. Wyciągając, usiadł ostrożnie na łóżku tak, aby nie obudzić brata. Popatrzył na jego uśpioną, łagodną twarz, na lekko rozchylone usta i gąszcz jasnobrązowych włosów, zasłaniających mu twarz. Leżał na brzuchu, z rękoma pod poduszką, zagarniając większą część łóżka. Dominik pamiętał, że byli bardzo zmęczeni i szybko pogrążył ich sen... Czyżby to po wczorajszych wrażeniach?
Zamruczał jak kot, nachylając się nad nim. Nie mógł się powstrzymać, aby nie odgarnąć z jego lewego policzka kosmyku włosów i nie przylgnąwszy ustami do ciepłego ciała mężczyzny. Szymon nie obudził się, ale lekko westchnął i Dominik wsparł na skrzyżowanych rękach głowę, chwilę mu się przypatrując.- Nigdy bym wcześniej nie pomyślał, że będę spał z facetem w jednym łóżku bez... - Uśmiechnął się, jeszcze raz go cmoknąwszy w policzek.- Robię się coraz gorszy. Chyba rzeczywiście jestem patologiczny...- Ponownie się wyciągnął, ostrożnie odkrywając kołdrę. Wstał bezszelestnie, poczym skierował się do przedpokoju.

Szymon obudził się prawie godzinę później. Uniósł na łokciach, odwracając głowę w stronę Dominika, lecz z zaskoczeniem spostrzegł, że łóżko jest puste. Zaniepokojony, poderwał się nieco chwiejnie na nogi, wylatując z sypialni jak torpeda.
-Dzień dobry. Już wpół do jedenastej- powitał go brat, przekładając na patelni naleśnik. Szymon zrobił się nagle bardzo głodny.
-Długo nie śpisz...?- zapytał, przecierając oczy.
-Od godziny... Chciałem cię obudzić, ale tak mocno spałeś, że dałem sobie spokój. - Wyciągnął talerze, kładąc je na stół.- Nie czułeś jak cię całuję?- zerknął na niego z pod oka z tajemniczym pół uśmiechem i zobaczył, jak mięśnie jego brzucha wyraźnie się napinają.
-Słucham?- Szymon miał nadzieję, że się przesłyszał.
-Żartowałem...- chrząknął, poprawiając obrus.- Sok, czy herbata? A może kawa? Czekaj!- przerwał mu, gdy ten otworzył usta.- Pozwól mi sobie przypomnieć, zawsze piłeś kakao...
Szymon parsknął śmiechem, oparłszy się ręką o krzesło. Dominik uniósł pytająco brwi, nie wiedząc, co spowodowało tą wesołość. Czyżby powiedział coś głupiego? Zmieszał się, niecierpliwie czekając, aż ten spoważnieje. Mężczyzna wyprostował się po pewnej chwili, splatając na piersi ręce. Nadal szeroko się uśmiechał i wyglądał w tej chwili jak gwiazda filmowa. Blondyn bardzo się starał nie patrzeć na idealnie wyrzeźbione ciało brata, lecz oczy same zdawały się wędrować w tamtym kierunku. W końcu, utkwił je twardo w czajniku. Nie chciał, aby ten, pomyślał sobie coś o nim ... Może zrobiłoby mu się niesmacznie. Wczoraj zaczęli się wreszcie tak dobrze dogadywać, prawda? Szkoda byłoby to zniszczyć. Dominik bardzo chciał, aby ten już nigdy nie musiał znajdować okazji, aby się na niego wydrzeć. Pragnął, by starszy brat był z niego zadowolony.
-Kakao?- wytrącił go z rozmyślań.- Nie mówisz chyba poważnie...?
-Dlaczego tak sądzisz?- Znów wkleił oczy w jego twarz, choć pragnął umieścić je gdzieś zupełnie indziej.
-Owszem, zawsze piłem rano kakao, ale to było kopę czasu temu. Jestem facetem...
-Nie da się ukryć...- wymknęło mu się i miał ochotę odgryźć sobie język, bo słowa zabrzmiały szczególnie dziwnie, zwłaszcza, że jego spojrzenie ponownie powędrowało na nagą pierś. Szatyn rozciągnął w zdziwieniu oczy i zdało się, że nieco się speszył. - To znaczy... miałem na myśli to,- zaczął się tłumaczyć, pocierając czubek nosa- że ja też jestem dorosłym facetem i piję czasem kakao i, że nie ma w tym nic dziecinnego, jeśli to chciałeś mi właśnie powiedzieć.
-No...- chrząknął, skupiając spojrzenie na czymś za oknem.- W każdym razie, nalej mi soku...
-Dobra, sok.- Okręcił się w stronę lodówki, czując przypiekanie policzków. Kiedy postawił kartonik na stole, Szymona nie było już w kuchni.


,,Na pewno wszystko w porządku? Szymon rzeczywiście nic ci nie zrobił? A może trzyma cię teraz na muszce i każe tak mówić?"
Dominik roześmiał się w komórkę, ściągając na siebie wścibskie oczy brata.
-Nie martw się o mnie Aga, próbuję zdobyć jego zaufanie, a kiedy mi się to uda, pozbędę się tego gościa raz na zawsze.
-Naprawdę uważasz, że tak łatwo ci ze mną pójdzie?- Szymon wyglądał na wkurzonego, wyrwał mu z ręki komórkę, przykładając do ucha- Nie zawracaj nam głowy Agnieszka! Za kogo ty mnie masz? Naprawdę myślałaś, że torturuję go tu, czy co?
,,Szymon, nie dzwonię do ciebie! Oddaj mu komórkę, bo przyjdę na górę!"
-No to chodź!- Okręcił głowę w stronę brata, bo ten zawiesił się na nim, starając się zabrać mu telefon. Objął go wolną ręką, przyduszając do swojej piersi tak mocno, że aż jęknął.- Możesz przyjść, bo my wychodzimy.- Rozłączył się, rzucając komórkę na sofę.
-Mam ci założyć smycz- puścił go i blondyn opadł na dywan, raptownie zaczerpując powietrza- czy pójdziesz dziś grzecznie obok swojego pana?
-Chyba coś ci się dziś chorego przyśniło...- warknął, masując swój nos.- Prawie mnie udusiłeś.
-Wstawaj szczeniaku.- Poklepał się po udzie, jakby przywoływał psa.- Lepiej się pospieszmy, naprawdę nie chcę dziś widzieć tej marudy.
Podniósł się ociężale, strzepując z ubrania niewidzialny pył.
-A gdzie chcesz iść?
-Obojętnie...
Popatrzeli na siebie, nie mówiąc nic przez chwilę.
-Dobra, chodźmy.
Mieli szczęście nie natrafić po drodze na dziewczynę. Szymon zrobił coś bardzo dziwnego. Kiedy znaleźli się za drzwiami, chwycił brata nieoczekiwanie za rękę, poczym pociągnął go biegiem na dół, jakby przed kimś, lub czymś uciekali. Mijając się z drzwiami Agnieszki, zwolnili nieco kroku, tak, aby nie robić hałasu, poczym znów porwali się biegiem. Zatrzymali się dopiero na samym dole. Ciepły, letni wiatr przyjemnie owiał ich twarze. Szymon puścił rękę brata, wyprostowując się z godnością, jakby nie miał przed chwilą nic wspólnego z tym śmiesznym galopem. Dominik starał się uspokoić rozszalałe biegiem serce, poczym też się wyprostował.
-Co to miało być...?- zawołał ze śmiechem.- Nie mów mi, że było to bardziej dojrzałe od picia kakao.
Szymon zakaszlał, następnie uśmiechnął się do niego z lekką przekorą:
-Nie mądruj się gówniarzu.


Blondyn zerknął z ukosa na mężczyznę. Wyciągał sto złotych, płacąc za lody. Przypomniało mu się wtedy, jak grzebał w jego torbie, znajdując cały pęk banknotów. Skąd w jego portfelu wzięło się tyle kasy? Faktem było, że brat nie opowiedział o sobie zupełnie nic, czyżby miał coś do ukrycia? Chłopaka ogarnął lekki niepokój. Już jako nastolatek, Szymon wpadał w różne nieciekawe towarzystwa. Kiedyś, ojciec znalazł w jego biurku narkotyki, chyba ,,trawkę"... do dziś Dominik pamiętał tę straszną awanturę. Szymon zagroził, że ucieknie z domu, przewrócił krzesło i wybiegł na dwór. Dominik myślał wtedy, że nigdy już nie wróci... Czekał na niego prawie całą noc, wypatrując go z okna. Matka chciała dzwonić na policję, ale ojciec powstrzymał ją mówiąc, że to sprawiłoby mu tylko dziką satysfakcję... i że jakoś muszą przecierpieć ten bunt nastolatka. Kiedy wrócił wreszcie późną nocą do domu, chłopak usłyszał, jak się przekradał do sypialni, całkiem zalany. Obijał się o meble, śmiejąc z tego. Dominik chciał wstać i jakoś mu pomóc, ale wtedy on pojawił się nagle przy nim, zamykając mu nieoczekiwanie dłonią usta i prosząc, aby zachował spokój. Następnie położył się koło niego, przyciskając do siebie z taką siłą, że ten, prawie nie mógł złapać oddechu. Brat nigdy czegoś podobnego nie robił, więc Dominik z wrażenia nie mógł zmrużyć oczu, był cały spięty. Pewnie nie zdawać sobie w pełni sprawy z tego, że go przytula, tak to sobie przynajmniej tłumaczył Dominik. Kiedy więc nastał poranek, szybko wyśliznął się z łóżka, aby Szymon o niczym po przebudzeniu nie wiedział. Dominik miał wtedy jedenaście lat...
-Hej, mówię do ciebie, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Drgnął i brat jeszcze uważniej przyjrzał się jego twarzy. Poczuł, że po palcach spływa mu roztapiający się lód.
-Przepraszam, zamyśliłem się, możesz powtórzyć?- Oblizał lepką rękę, szukając w kieszeni spodni jakiś chusteczek.
-Zapytałem się, gdzie chcesz iść.
Dominik obrócił głowę na prawo, zatrzymując spojrzenie na parku. Było tam mnóstwo ludzi, najprawdopodobniej skrywali się przed gorącymi promieniami słońca.
-Chcesz tam iść?- zapytał go, idąc za jego spojrzeniem.
-Chodźmy. Muszę gdzieś usiąść i zająć się tym lodem.
Przechodząc na drugą stronę ulicy, spojrzenie chłopaka padło na wysokiego, dobrze zbudowanego blondyna. Pomagał swojej dziewczynie wyjść z samochodu. Obcisłe spodnie podkreślały jego interesujące kształty i Dominik uśmiechnął się do siebie, oblizując lepkie palce.
Najwidoczniej brakowało mu seksu, pomyślał śmiejąc się z siebie... To nie tak, że miał w zwyczaju oglądać się na każdego interesującego faceta. Ostatnio w ogóle wolał się nie rozglądać w obawie, że mógłby dostrzec Patryka...
-Uważaj jak łazisz- warknął Szymon, trącając przystojniaka łokciem. Facet spojrzał na niego tak, jakby się zastanawiał, czy warto się szarpać. Szatyn przypominał bandziora z tym swoim zaciętym wyrazem twarzy i pewnymi ruchami.
-Co z tobą?- Zacisnął dłoń wokoło jego nadgarstka i brat pospiesznie na niego spojrzał. Miał zachmurzoną twarz, co bardzo Dominika zdziwiło, bo jeszcze kilka chwil temu uśmiechał się.- Dlaczego zawstydziłeś go przy jego dziewczynie?
-Wleciał na mnie, o co ci chodzi? I nie trzymaj mnie w ten sposób przy ludziach. Zwłaszcza...że jeszcze kilka chwil temu gapiłeś się na niego tak, a nie inaczej. Myślisz, że tego nie da się nie zauważyć?- Wyszarpnął mu rękę, wciskając ją do kieszeni. Przyspieszył kroku i Dominik z trudem za nim nadążał.
-O Jezu... Tylko się popatrzyłem... Myślałem zupełnie o czymś innym.
-Wolę nie myśleć, co ci chodziło po głowie. Biorąc pod uwagę twój wyraz twarzy, musiało to być coś zboczonego. Ale czemu ja się tak znowu dziwię, przecież jesteś...- Odczekał chwilę z dokończeniem zdania, aż miną ich staruszkowie.- Gejem- wypluł to słowo z taką siłą, że zabrzmiało niemal jak przekleństwo.
-Tak, jestem gejem. Ile razy będziesz mi o tym jeszcze przypominał? Aż się w końcu nauczysz?- Zatopił zęby w lodzie, odgryzając porządny kęs. Nie wiedział czy bardziej czuł wściekłość, czy zranienie. Wyglądało na to, że Szymon nie może się pogodzić z tym, kim był jego brat.- Jeśli się wstydzisz ze mną spacerować, to mnie wyprzedź, tak, żeby inni nie mogli pomyśleć, że coś nas łączy...- I kiedy ten, nic mu nie odpowiadając zaczął stawiać dłuższe kroki tak, że rzeczywiście się trochę wysuwał, Dominik dodał zjadliwie:- Będę mógł przynajmniej pooglądać twój tyłek!
Szymon zatrzymał się na te słowa jak wryty w ziemię. Blondyn szedł jak gdyby nigdy nic dalej, spokojnie go wymijając. Słyszał za sobą jego oddalone kroki. Nie odwrócił się jednak, zajmując wyłącznie konsumpcją lodów. Dlaczego brat, był takim gnojkiem! Dominik nie mógł zrozumieć, dlaczego wywołał tę całą, bezmyślną kłótnię i jak to się działo, że potrafił być naraz miły i czuły, a potem mówić niespodziewanie takie przykre rzeczy. Jakby zależało mu, aby go zranić. Oczywiście po Dominiku nie było widać, że się czymś przejął. Miał dzięki temu nadzieję, nie dać mu satysfakcji. Wyrzuciwszy do kosza resztki lodów, wytarł dłonie w chusteczkę, zastanawiając się nad tym, co zrobić. Czy jeśli usiądzie na ławce, ten dosiądzie się do niego, czy pójdzie dalej? Trochę obawiał się to sprawdzić... Czy to nie jest, aby dziecinne? Zachowywali się głupio i niedojrzale, ale cóż począć...
Nagle, blondyn zatrzymał się z palcem w ustach tak, jakby ktoś go spauzował. Kilkanaście metrów dalej dostrzegł znajomą osobę, którą miał nadzieję, już nigdy nie ujrzeć w swoim życiu. Kiedy mężczyzna podniósł wzrok, czując na sobie jego spojrzenie, też jakby zastygł w bezruchu i przez chwilę patrzyli się na siebie z zaskoczeniem na twarzy. Dominik poczuł ciężkie uderzenia serca i wszystkie myśli naraz uleciały mu z głowy, pozostawiając po sobie jedynie głuchą pustkę.
-Paaaaatryk!- zawołał, machając zaciekle rękoma, jakby odganiał muchy.
Mężczyzna uniósł kąciki ust w niepewnym uśmiechu, następnie wyciągnął na powitanie rękę. Blondyn podbiegł do niego, czując jak całym sobą, pragnie stąd jak najszybciej uciec. Ból niemal rozsadzał mu pierś.
-Ale jesteś blady... Co u ciebie?- Poklepał po karku psa, który stróżował przy jego nodze i ten polizał mu dłoń. Dominik przyjrzał się czworonogowi z udawanym zaciekawieniem.
-Co to jest? Nie przypominam sobie, abyś miał psa...
Czarne oczy, przesunęły się na zwierzaka i Dominik wykorzystał ten moment, aby mu się bliżej przypatrzeć. Twarz mężczyzny zdradzało szczęście, jakiego jeszcze nigdy u niego nie widział. Czy zasługą był Tomek? Więc jednak znalazł osobę, którą mógł naprawdę pokochać i nie był nią Dominik. Przy nim z jego oczu nie biło takim blaskiem, nie uśmiechał się też w ten sposób... Łączyło ich tylko łóżko... Skoro tak, to nie mają teraz, o czym z sobą rozmawiać. Nie ma już nic, co mogliby wspólnie robić.
-To pies Teofila. Smarkacz wyjechał na wakacje i teraz ja muszę wyprowadzać tego szczura na spacer.
Dominik ukucnął przed wilczurem, głaszcząc go energicznie po głowie.
-Jaki przyjazny...- Przełknął ślinę i poczuł, że jeśli zaraz się stąd nie wyniesie, to ryknie płaczem. Ależ to by było żałosne.
-...Dominik?
Spiął się, czyżby Patryk zauważył, co się z nim działo? Zagryzł wewnętrzną stronę policzka, modląc się o powstrzymanie łez, gdy nagle...
-Znowu zaczepiasz facetów?- usłyszeli szorstki, ledwie zakrywający gniew głos.
Patryk uniósł w zaskoczeniu brwi, przyglądając się wrogo nastawionemu do niego mężczyźnie, którego pierwszy raz widział na oczy. Dominik, podniósł się niepewnie na nogi, czując, jak miękną mu kolana.
-Robisz mi to specjalnie, czy masz już po prostu taką manię?
-Szymon...- powiedział zniżonym głosem i przełknął głośno ślinę.- To mój znajomy...
Szatyn spojrzał z niepewnością na Patryka i rysy jego twarzy nieco złagodniały, trochę się nawet zmieszał.
-O! Przepraszam...- Z wahaniem wyciągnął do niego rękę, którą Patryk uścisnął po mimo wszystko.- Myślałem...- Podrapał się po czole.- Nie, nic...
-Nie szkodzi...- uśmiechnął się, lecz nie bez pewnej rezerwy.
-Chodźmy już...- pogonił Szymona blondyn, popychając go lekko w bok.
-Chodźmy już? Myślałem, że przerwałem ci przyjemną pogawędkę.- Następnie zwrócił się do bruneta- Tak w ogóle to Szymon jestem. A ty... znasz Dominika z uczelni, jak mniemam?
-Nie, poznaliśmy się kiedyś w barze...- powiedział, z zaciekawieniem obserwując jego zmieniający się wyraz twarzy.- Jestem Patryk.
Oczy Szymona zaokrągliły się tak bardzo, że Dominik omal nie wpadł w histerię na ten widok.
-Patryk...- Jego głos, stał się nagle podejrzanie miękki i lodowaty jak zimny strumień górskiej wody.-Ach tak...- Pochylił głowę, skupiając przez chwilę wzrok na swoim bucie, zamiatającym ziemię.
-Byliśmy, kiedyś przyjaciółmi...- wyjaśnił Dominik, łapiąc brata za rękę. Zacisnął ją mocno, żeby w razie czego, móc go powstrzymać, gdyby ten próbował zrobić coś głupiego. Czuł jak bardzo napięły mu się mięśnie, więc jeszcze mocniej zakleszczył jego dłoń.
-Tak, myślę, że można to tak nazwać- powiedział brunet, śledząc z uwagą twarz Dominika, który wymuszał właśnie uśmiech i tylko na to było go w owej chwili stać.- Byliśmy... przyjaciółmi.
-No mam nadzieję!- zawołał tak głośno, że blondyn omal nie zemdlał. Jednym, cwanym ruchem wyśliznął dłoń z uchwytu młodszego brata, poczym przycisnął go do siebie, zakleszczając w pół objęciu.- Jeśli byłeś jego przyjacielem, pewnie wiesz, że on jest...- Uniósł do góry brwi, kiwając głową. - Gejem?
Dominik zakrztusił się własną śliną.
-Tak...- odpowiedział z wahaniem mężczyzna, nie bardzo rozumiejąc do czego ten zmierzał. Jego rozpalone, prawie do czerwoności oczy, przewiercały Patryka na wylot i wzbudziły w nim jakąś dziwną niepewność, co jeszcze nigdy nie udało się uczynić żadnemu innemu obcemu człowiekowi.
-Pytam tak czysto formalnie, mam nadzieję, że nie zakłopotałem?
-Nie...- uśmiechnął się, zwijając i rozwijając smycz.- Mam przez to zrozumieć, że jesteście razem?
Dominik już otworzył usta, aby się wreszcie wtrącić, lecz dominujący głos brata znów go zagłuszył.
-I to jeszcze jak razem! Tak razem... jak jeszcze z nikim!- zakończył z twardym uśmiechem.
Dominik chciał na niego popatrzyć, lecz brat jeszcze mocniej przycisnął go do siebie, uniemożliwiając zwyczajne przekręcenie głowy.
-To nic poważnego...- zdołał wybąkać matowym głosem.
Szatyn przybliżył usta do jego ucha:
-Nie obrażaj mnie.- Zabrzmiało to prawie jak groźba, więc blondyn po prostu zamilkł.
-Dominik nie wygląda za bardzo na zadowolonego...- zauważył brunet, choć tak naprawdę dostrzegł to już znacznie wcześniej. Jak tylko pojawił się ten dryblas, chłopak stał się dziwnie niespokojny. Nie zbyt umiał ocenić tę sytuację, bo jeszcze nigdy nie dane mu było zaobserwować na twarzy Dominika tak różnych, mieszających się ze sobą emocji.
-Niezadowolony?- Rozluźnił nieco uścisk, czując, jak brat wypuszcza powietrze. Ponownie zbliżył do jego twarzy usta, tym razem przyciskając je do rozgrzanego słońcem policzka. - Naprawdę jesteś niezadowolony... moje kochanie?
Dominik poczuł mrowienie w miejscu, w którym ten, złożył mu pocałunek.
-No... tak, to znaczy nie! Mam na myśli... że jestem zadowolony.
Szymon obserwował go przez chwilę ze zwężonymi oczami, jakby nie takiej się spodziewał otrzymać odpowiedzi. Blondyn przytulił się do niego, słysząc twarde bicie jego serca.
-Nie złość się na mnie...- spróbował.- Nie lubię, kiedy wprawiasz mnie w zakłopotanie, to wszystko.- Następnie podniósł na niego oczy i wyglądał przez chwilę jak szczenię. Z całej siły pragnął, aby ten wyczytał z jego twarzy pragnienie wydostania się stąd.
-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, Patryk? Czas nam szybko ucieka, obawiam się, że musimy już iść.
Mężczyzna spojrzał Dominikowi w oczy i ten wymusił uśmiech.
-Wpadnij do mnie, kiedy tylko będziesz miał ochotę... razem z Tomkiem, oczywiście.
-Pomyślę o tym...- odwzajemnił uśmiech, następnie dotknął jego ramienia.- Dbaj o siebie.
-Ty też...
Pociągnął za sobą psa, który zdążył już się porządnie wynudzić. Dominik wpatrywał się w odchodzącego mężczyznę, nie ruszając się z miejsca, do póki ten, nie zniknął mu z pola widzenia. Patryk na pewno nie zjawi się nigdy w jego domu... To byłoby dość nie na miejscu, poza tym Tomek z pewnością nie chciałby tego spotkania.
-Możemy już iść?- usłyszał warknięcie.
Szymon nadal trzymał go w zdecydowanym uścisku, co utrudniało blondynowi swobodne oddychanie. Gwałtownie wywinął się z jego ramion, miażdżąc brata twardym spojrzeniem. Szymon stanął w lekkim rozkroku, jakby się gotował do ataku.
-Co to był za cyrk?!- wrzasnął Dominik, nie zważając, że ktoś mógł ich słyszeć.- Prawie umarłem ze strachu, kiedy do nas podszedłeś!
-Widzę, że miałeś powody, by tak czuć?!- Złapał go za łokieć, przyciągając do siebie, jak nieposłuszne dziecko- To ten gość, nad którym wylewasz tyle łez, co?- syknął mu wprost do ucha.- Jeśli jeszcze raz zobaczę na twoim policzku chociażby jedną łezkę z jego powodu, to tak cię spiorę na kwaśne jabłko, że nie będziesz mógł siadać na tyłek przez tydzień! Czy to wystarczająco zrozumiałe?!
Dominik podniósł do ust jego rękę, następnie wbił w nią zęby tak mocno, że ten aż jęknął, natychmiast go puszczając.
-Mały gnojek!- Przytknął ranę do ust, patrząc na blondyna z rosnącym niedowierzaniem. Dominik porwał się biegiem przez park i na Szymona spłynął przejmujący chłód. Ruszył za nim, przeskakując półmetrowe ogrodzenie.
Uciekanie przed bratem było tak żenujące, że Dominik nie widział innego wyjścia, jak tylko takie, aby się zatrzymać i samodzielnie wrócić do domu. Tylko w ten sposób mógł odzyskać chociażby część honoru. Kiedy jednak usłyszał za sobą dzikie łamanie gałęzi, tak się przestraszył, że ani myślał się zatrzymywać. Wybałuszając oczy, nabrał prędkości, omal nie zderzając się z drzewem. Czyżby Szymon poszalał? Czyżby zamierzał go zabić?! Dominik zacisnął na ułamek sekundy oczy, czując, jak braknie mu tchu. Najgorsze było jednak to, że nie słyszał za sobą żadnego wołania, może to, więc jednak nie brat? Może goni go jakiś... dzik? Skarcił się w duchu za ten pomysł. Przecież byli w parku, Dominik wbiegł do małego, rzadkiego lasku, zamieszkałego jedynie przez ptaki i gryzonie.
Goniąca go osoba była coraz bliżej, jeszcze trochę i go z pewnością dopadnie. Świadomość tego, była tak przerażająca, że do oczu chłopaka zaczęły się wzbierać łzy. Przesłoniły mu całą widoczność, przez co nie zauważył wystającego korzenia i potykając się o niego, poleciał jak długi do przodu, twardo zderzając się z ziemią. Natychmiast obrócił się na plecy, czekając na atak z góry. I rzeczywiście, po paru sekundach, zza drzew wyłoniła się postać Szymona. Serce Dominika podeszło do gardła. Chciał się ponownie poderwać do ucieczki, lecz ten, rzucił się na brata, jak zwierzę, miażdżąc go swoim ciałem do ziemi. Natychmiast skrępował mu ręce i tyłów, tak, że nie mógł się ruszyć nawet o centymetr.
-Mordują!- wrzasnął blondyn, czując, że jego strach sięga zenitu.
-Stul pysk!- syknął mężczyzna, następnie wycieńczony, oparł czoło o jego ramię, łapczywie chwytając powietrze. Młodszy brat też potrzebował małej przerwy, toteż leżeli tak, wsłuchując się przez chwilę we własne, urywane oddechy.
Kto by pomyślał, że skończą w ten sposób, jeszcze rano, nigdy by w to nie uwierzyli. Miał być to po prostu niewinny spacer po parku...
Dominik obrócił twarz w stronę brata, musnąwszy końcem nosa jego skroń. Szatyn przesunął na niego spojrzenie, nie zmieniając pozycji. Przypominał diabła z tymi swoimi rozpalonymi do czerwoności oczami i roztarganymi włosami. Dominik gwałtownie odwrócił twarz w drugą stronę. Szymon uniósł ciężko głowę, przyglądając mu się.
-Jesteś z siebie zadowolony?- dmuchnął mu w policzek.
-Byłbym, gdybyś mnie nie złapał. A teraz złaś ze mnie, nie mogę oddychać.- Starał się podnieść nogę, lecz Szymon oplótł ją swoją.- Jestem od ciebie słabszy...puść mnie.
-Nie udawaj niewiniątka, ugryzłeś mnie do krwi!
-Należało ci się.
-Tobie też się teraz należy. Będziesz mnie musiał wybłagać, abym cię puścił.
Dominik odwrócił twarz, zrównując się z nim oczami. Lecz to, co chciał mu powiedzieć uleciało mu nagle z głowy. Skórę Szymona zraszał pot. Przejechał językiem po wardze i było to tak seksowne, że blondyn poczuł ciarki, rozchodzące się po każdej części swojego ciała . Twarz brata nigdy nie była tak blisko jego własnej i jeszcze nigdy nie miał okazji podziwiać tych cudownych, bursztynowych oczu z tak niewielkiej odległości i czuć przyjemnego, ciepłego oddechu, wpadającego mu prosto do rozchylonych ust, jakby obsypywał go krótkimi, drobnymi pocałunkami.
-Nie...Nie będę cię o nic błagać- warknął, lecz w jego głosie brakowało przekonania. Gdyby ten, jakimś cudem go teraz pocałował, dla Dominika nie byłoby to niczym wstrętnym. Naprawdę chciał zagłębić się w tym pocałunku, poczuć smak jego ust tak, jak to robią prawdziwi kochankowie. Zdając sobie sprawę z własnych pragnień, ogarnął go lęk. Czy nie było bowiem czegoś równie nieczystego, jak to uczucie? Uczucie niemające nic wspólnego z normalną, braterską miłością...? A może tylko mu się wydaje? Może oszukują go zmysły i tak naprawdę wciąż jest myślami blisko Patryka...?
Przymknął oczy, bo tylko tak, mógł się teraz od niego odgrodzić.
Szymon zmarszczył na ten widok czoło, nie wiedząc przez moment, jak zareagować.
-Co robisz...? Zamierzasz tu teraz spać?
Nie odpowiedział mu. Wyglądał teraz wyjątkowo bezbronnie i delikatnie, jakby pragnął sobą powiedzieć, że Szymon bardzo go w tym momencie krzywdzi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że szatyn naprawdę zaczął tak myśleć. Uwolnił mu lewą rękę, następnie zaczął go głaskać po policzku, oczyszczając go z ziemi. Dominik szeroko otworzył oczy, lecz były one pozbawione wyrazu.
-No dobrze...- usłyszał jego słaby głos.- Proszę, puść mnie. Będę już posłuszny, naprawdę...
Słowa brata były dla mężczyzny prawdziwą niespodzianką, był bowiem święcie przekonany, że to nie Dominik, lecz właśnie on, przegrał tę rundę i naprawdę miał go już zamiar uwolnić.
-Na pewno będziesz posłuszny?- zapytał, przedłużając tę chwilę.
-Przysięgam...- Zacisnął usta, na które ten spojrzał.
-Dobrze, więc... pocałuj mnie.- Były to nieprzemyślane słowa, które zaskoczyły go równie mocno, jak samego Dominika. Młodszy brat wytrzeszczył na niego oczy, rozwierając w oniemieniu wilgotne, różowe usta, których właśnie zażądał.
-Pocałować?
-Jak brat brata naturalnie... w policzek- warknął, czując, że zaczyna mu się kręcić w głowie.
-To... głupie.
-Miałeś być posłuszny- przypomniał mu, obniżając twarz tak, że prawie stykali się nosami.- Pospiesz się, bo sam sobie wezmę.
-To weź.
Drgnął, nie spodziewając się otrzymać takiej odpowiedzi. Przyglądał się blondynowi z pewną bezradnością, jakby nie był w stanie tego sam uczynić, jakby uszła z niego cała odwaga i pewność siebie. W końcu, poderwał się rozzłoszczony do pozycji siedzącej, mierząc chłopaka nieprzychylnymi oczami.
-Wstawaj! Wracamy do domu.













Komentarze
mordeczka dnia padziernika 13 2011 14:27:40
Komentarze archiwalne przeneisione przez admina

valkiria (Brak e-maila) 16:59 15-02-2010
Pierwsza!!! Iria wielbię cię niemal tak mocno za "Tylko mój" jak Namidę za jej opowiadania ;p "Kocha nie Kocha" przeczytałam w 2 godziny ;p Jesteś boska, twoje opy są boskie! Pisz ja na pewno wszystko od ciebie przeczytam smiley
Eo Nagisa (eo.nagisa@gmail.com) 17:39 19-02-2010
Och, to było doskonałe! Cudowne! Wiedziałam, że "Tylko mój" nie jest opowiadaniem, które można tak szybko zakończyć xD Jestem naprawdę szczęśliwa, że wreszcie nastąpiła kontynuacja ^^ Dominik już wcześniej przypadł mi do gustu, a tutaj był po prostu oczarowujący ^^ Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec Twojej twórczości. Pozdrawiam ^^
phere_nike (Brak e-maila) 17:19 19-05-2010
KIAAA!!! smiley O, matko..! Ku***! Ja chcę takiego Szymona w domu! xD Mniach, mniach (oblizuje się).. Gdybym miała takiego Szymona i do tego była facetem.. Mrr.. XD Szkoda, że już koniec, bo poczytałabym sobie więcej scen seksu, mojej ulubiaśnej parki ;o!
betagrak71 (betagrak71@wp.pl) 11:09 08-07-2010
Przeczytalam, wrecz polknelam w calosci, teraz jestem smutna co ja mam czytac? Opowiadsanie naprawde bardzo sie podobalo. Irio wena zycze , oby byl ciagle z Tobasmiley Beata
Rika (Brak e-maila) 14:10 31-08-2010
Wreszcie przeczytałam do końca. wczoraj siedziałam i czytałam aż mnie mama nie wygoniła od komputera, a teraz jak skończyłam to mi smutno bo co ja zrobie ze swoim wolnym czasem smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum