ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Haruka Shiga 10 |
Rozdział 10
Rozgorączkowane spojrzenie, zaciśnięte usta, dygoczące dłonie... Następnego dnia rano Artur wyglądał jakby zaćpał. Przesunął palcami po szyi, obejrzał ręce, brzuch, poklepał się po policzkach. Wszystko było na miejscu. Uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze.
- Witaj Arturze Mazurowicz. Bez względu na to, co działo się wczoraj, nadal należysz do najbardziej uprzywilejowanej grupy na świecie. Do heteroseksualnych mężczyzn!
Rozległ się sygnał z komórki.
Artur wybiegł z mieszkania.
- Cześć kolego!
- Cześć kolego! - Klepnął zaskoczonego Naoto w plecy. - Boże, co za upał. Najchętniej ze skóry bym się obdarł. Nie pamiętam aby kiedykolwiek w Polsce było tak gorąco! Co robimy?
Naoto spojrzał na niego zdziwiony.
- Ile kubków kawy wypiłeś?
Zaśmiał się z wymuszeniem.
- A od kiedy to ja piję kawę? - Wytarł dłonie o spodnie i rozejrzał się. - Idziemy do ciebie?
- A pewnie, jeśli chcesz? Zagramy w hanafudę?
- Doskonale.
Mimo działającego wentylatora, po skroni Naoto spływała struga potu. Artur bezwiednie śledził jej drogę, zastanawiając się czy sam wygląda jakby miał się w każdej chwili rozpuścić.
- Teraz twoja kolej, Hej, śpisz z otwartymi oczami?
- Co ci właściwie zrobił Shiga? - rzucił bez zastanowienia.
- Excuse me?
- Dobra, zapomnij.
- No ba! Mam taki zamiar...
Artur odłożył kartę i przesunął dłonią po wilgotnym czole. To wkurzające, że nie potrafił się wyluzować, przestać myśleć o tamtym. Jakby ktoś rzucił na niego urok. Ale czemu nie? Może podobne rzeczy mają miejsce. Tego dnia jest w stanie uwierzyć we wszystko.
- Nie, niech będzie. Powiem ci - zmienił zdanie Naoto i Artur drgnął poruszony.
- Zaczekaj, masz zupełnie rację, odłóżmy to na kiedy indziej. Że też z tym nagle wyleciałem. Przebacz.
Przyjaciel utkwił w nim uporczywe spojrzenie, obserwując jego wewnętrzne zmagania. Co o tym sądził? Czy coś podejrzewał?
- Wiesz, że muszę ci to powiedzieć, prawda?
- Jeśli czujesz taką potrzebę... - oznajmił z rezygnacją.
- Tak, od kiedy tylko zobaczyłem tego akumę. Ale ty nie byłeś gotowy mnie wysłuchać.
Artur przesunął ręką po włosach.
- Rzeczywiście. Sam nie wiem czemu.
- Ja wiem czemu.
- Okey, okey. Po prostu zacznij mówić.
- Dobra, ale to nie będzie przyjemne dla twoich uszu - zastrzegł.
- Jakoś to zniosę.
- Skoro jesteś tak pewny siebie, przejdę więc może do sedna. - Poprawił się na siedzeniu. - Kiedyś, ten twój słodki facet spróbował mnie zabić. - Wskazał na niego palcem. - Ale zrobiłeś minę, tylko, że ja mówię całkiem poważnie. Gdyby nas nie rozdzielono, pewnie już bym dawno gryzł ziemię.
- W porządku, zacząłeś od prawdziwego huraganu.
- Wyobrażasz sobie, jakim było dla mnie szokiem zobaczyć go po tak długim czasie? Już niemal zapomniałem o jego istnieniu...A potem, jakby nigdy nic, jakby miał prawo do tego, wyłonił się zza drzwi i spojrzał na nas wilkiem tymi swoimi czarnymi, diabolicznymi oczami pozbawionymi ludzkich uczuć, istny demon w ludzkiej skórze! Twój sąsiad! Co za okrutny żart losu! - Pokręcił głową, jakby chciał strząsnąć te wspomnienia. - Ujrzałem go i natychmiast poczułem mrowienie na ciele, w tych wszystkich miejscach, na które on natarł kiedyś swoimi pięściami. Jeśli istnieje na świecie sprawiedliwość, karma czy coś w tym stylu...
- Kiedy to się dokładnie wydarzyło? - przerwał mu z napięciem Artur. - Ta jego napaść na ciebie?
- Kopę lat temu, ale nie ma szans żebym się z tego kiedykolwiek otrząsnął. Ja chodziłem do drugiej klasy chugakko. On był ode mnie o rok starszy, chociaż słyszałem, że siedział w następnej klasie, może to i prawda.
- Drań, nie znoszę ludzi znęcających się nad słabszymi. O co wam właściwie poszło?
Naoto skupił uwagę na oknie i zaczął nerwowo dłubać w zębie.
- No, co się stało?
- Ah, wiesz... Ten temat akurat wolałbym omówić innym razem.
- Bo?
- Czuję lekki dyskomfort. I tak za dużo już powiedziałem. Zmęczyłem się cofaniem w przeszłość.
- Przecież nic nie wyjaśniłeś - zaprotestował.
- O przepraszam! Dowiedziałeś się, że skurczybyk starł mnie na miazgę. Musisz to teraz dobrze przetrawić.
- Czemu tak zareagował? Bo był zwyczajnie złym gościem?
Naoto rozmasował ramię.
- Nie do końca... Tak się składa, że wrzuciłem jego plecak do toalety.
- Słucham?
- Nie miałem pojęcia, że to się wyda! Inaczej nigdy bym nie zaryzykował.
Artur oniemiał.
- Możesz mi przypomnieć, czemu miałbyś wrzucać plecak Shigi do toalety? Gdy o nim opowiadałeś, mówiłeś, że to typ o parszywym charakterku, wokół którego kręcą się podejrzani goście. Skoro tak się go obawiałeś, czemu to zrobiłeś? To w ogóle do ciebie nie pasuje.
Naoto wyprostował nogi i strzepał z nich niewidzialny kurz.
- Zagrałem z kolegami w ?tę grę?. No wiesz...
Przez dłuższy moment nie potrafił wykrztusić słowa. Artur go nie popędzał, mimo pragnienia wyszarpnięcia mu z gardła słów.
- Nie żebym cię winił, ale... to ty mnie zapoznałeś z zasadami. Można więc powiedzieć, że po części jesteś odpowiedzialny za moje nieszczęście.
- Skoro myślenie w ten sposób ma ci przynieść ulgę. Ale co to do cholery za gra i jaki ma związek z Shigą i jego plecakiem?
- Mówi ci coś wyzwanie, albo fant? Teraz sobie chyba co nieco przypominasz.
Artur zamrugał z niedowierzaniem.
- Każdy z uczestników wymyśla zadania i pisze je na kartkach. A potem dochodzi do losowania. Kiedyś uwielbiałem tę zabawę, była przy niej zawsze kupa śmiechu. Czasem wpadaliśmy na wyjątkowo głupie pomysły, ale chyba nikt nie przewidywał, że kiedykolwiek coś mogłoby się źle skończyć, prawda? - Patrzył na Artura z nadzieją i gdy nie otrzymał odpowiedzi, pociągnął: - No więc ja... nauczyłem tej zabawy kolegów w szkole.
- Chyba wiem co chcesz mi dalej powiedzieć.
- Tak, pewnie wiesz. - Pochylił głowę. - Wylosowałem najgorsze z możliwych zadań. Chłopaki powpadały na totalnie głupie pomysły, jednak naprawdę nie chciałem rezygnować i wyjść na cieniasa, tym bardziej, że to przecież ja nauczyłem ich tej zabawy. Także ten... - przełknął ślinę - zrobiłem to. Przyjąłem wyzwanie i zabrałem Shidze plecak. Był jak na wyciągnięcie ręki, bo Shiga uczestniczył wtedy w zajęciach sportowych i zostawił go w szatni. Poszło całkiem gładko. A potem wszystko potoczyło się naprawdę źle. Ktoś zauważył co robię.
- O ja cię kurwa...
- No żebyś wiedział! Ale to był tylko taki dowcip, takie rzeczy zdarzają się w szkołach, no nie? Gdybym nie wykonał tego zadania, musiałbym oddawać przez tydzień swoje śniadanie. To najgorszy fant jaki mógł mnie spotkać. Tak właśnie wtedy rozumowałem.
Artur poderwał się z miejsca.
- Nie, wcale byś nie musiał. Zwariowałeś? To była tylko zabawa! Kompletnie się zagalopowaliście!
- Nie będę zaprzeczać, co nie zmienia faktu, że Shiga to psychopata. Może i użyłem przemocy wobec jego plecaka, ale to się nie równa z przemocą jaką on dokonał na bezbronnej istocie żyjącej i czującej! Gdybyś tylko widział wyraz jego oczu, gdy na mnie natarł. Nic nie usprawiedliwia jego zachowania, a może myślisz inaczej?
Artur pokręcił głową i wydmuchał powietrze.
- Okey. Rozumiem istoto żyjąca i czująca. Byłeś po prostu głupim bachorem który nie potrafił myśleć o konsekwencjach. Ale to co zrobiłeś, to było więcej niż wredne. Ja sam z pewnością nie puściłbym ci tego płazem.
- No dobra, kumam twoje rozumowanie, ale ciebie tam nie było. Nie widziałeś jego reakcji. Obił mnie tak, że wyglądałem jak zdeformowany ziemniak! A żyję tylko dlatego, że go ode mnie odciągnęli... Wydął wargi. - Powinienem pocieszyć się tym, że wylali go ze szkoły, chociaż czy nie zasługiwał wtedy na pobyt w poprawczaku? Ktoś mu najwyraźniej pomógł.
Artur zawahał się pod wpływem pewnej refleksji. Trochę zaczynało to już wyglądać tak, jakby bronił Harukę, a przecież szczerze współczuł przyjacielowi. Zdobył się na pocieszający uśmiech i poklepał Naoto po ramieniu.
- Nie usprawiedliwiam go. Ba, chętnie bym mu teraz przylał. Krew mnie zalewa, gdy usiłuję sobie wyobrazić ciebie w tamtym momencie. Ale... - zajrzał mu w oczy - czy ty rozumiesz, że wcale nie miałeś aureoli nad głową? Żałuję, że nie było mnie wtedy z tobą. Nie dopuściłbym do tego wszystkiego.
Naoto cmoknął z niezadowoleniem i uciekł spojrzeniem w bok.
- Tylko się tobie wydaje, bo teraz jesteś starszy i myślisz dojrzalej. Kto wie, może to właśnie ty byłbyś tym smarkaczem, któremu Shiga obija buźkę. Ciekawe czy po takich doświadczeniach płonąłbyś do niego teraz uczuciem.
- Nie płonę do niego żadnym uczuciem - rzucił zniecierpliwiony.
- Płoniesz, ale chyba udało mi się moimi zwierzeniami lekko je ugasić, co?
- Hej, słuchaj! Nie będę o tym w ogóle z tobą rozmawiał.
- Dzięki za ocalenie, bo już się obawiałem, że usłyszę jakieś zawstydzające wynurzenia. Eh, całkiem mi dobrze po opowiedzeniu ci tego wszystkiego. - Posłał mu słaby uśmiech. - Jesteś na mnie zły?
- Nie, głupku. Czemu miałbym?
- To może pójdziemy na lody? Nie wytrzymam ani chwili w tej duchocie.
Artur wyciągnął do niego rękę.
- A ja chętnie przewietrzę myśli.
Dwie godziny później, wracał do domu znanym mu skrótem przez park. Wchodząc w tunel drzew, natychmiast przypomniał sobie o Haruce, o tym Haruce ze wspomnień Naoto. Nic dziwnego, że przyjaciel pałał do niego taką niechęcią. Co teraz Artur miał zrobić z wiedzą na temat wydarzeń w chugakko? A może ta sprawa w ogóle go nie dotyczyła? Powinien odpuścić? Jakby to o nim świadczyło?
- Cześć gaijin.
Artur upuścił klucze. Przed wejściem do budynku stał Keiji. Niewiarygodne, że zapamiętał jego imię.
- Wracasz od Haruki? - zapytał, zanim zdążył odgryźć sobie język.
Mężczyzna pokazał w uśmiechu rząd białych zębów.
- No proszę, obstawiałem, że tu mieszka. Będziesz musiał mnie wpuścić.
Artur poczuł skręcanie w żołądku. Wszedł na klatkę i przytrzymał drzwi.
- Nic z tego. On nie chce mieć z tobą nic do czynienia. Odejdź zanim zadzwonię po policję. Wiem czym handlujesz.
Słowa w żaden sposób na niego nie podziałały. Przybliżył się, wetknąwszy głowę do środka. Artur zrobił dwa kroki w tył, puszczając drzwi. Pod jego czaszką zagrzmiał alarm. Jeśli ten facet był czymś naćpany, mógł sprawić kłopoty. Obszukał go spojrzeniem, ale nie znalazł miejsc, w których skrywałby nóż, a tym bardziej pistolet. Niemniej to go szczególnie nie uspokoiło.
- On mieszka z tobą, prawda?
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy. Ledwie się znamy.
Po ustach Keiji przemknął paskudny uśmieszek. Wcisnął do kieszeni ręce.
- A jednak sporo wiesz. Zaprosisz mnie na herbatę? - zapytał przymilnie.
- Coś ci się pomyliło. - Ruszył w kierunku schodów. Mógł wybrać windę, aby skutecznie odciąć się od tego typka, jednak brał też pod uwagę możliwość, że skurczybyk wepchnie się za nim, a nie uśmiechało mu się tkwić z nim w ciasnym zamknięciu.
- Mówisz, że nie mieszkasz z Shigą, czemu odnoszę odwrotne wrażenie? Wpuść mnie do mieszkania i pozwól, że sam to ocenię.
Co on sobie wyobrażał? Obejrzał się na mężczyznę, wspinającego się za nim po schodach.
- Jeśli pozwolę ci je obejrzeć, odejdziesz? Nie chcę się mieszać w twoje porachunki z Haruką. Nic mi do tego. - Musi go przekonać i wreszcie zamknąć tę sprawę.
- Naturalnie. Chcę tylko wiedzieć, czy go nie kryjesz. A jeśli nie kłamiesz, już nigdy mnie nie zobaczysz.
Docierając na czwarte piętro, zerknął nerwowo w kierunku drzwi do mieszkania Haruki. Czy był u siebie? Miał nadzieję, że nie. Zacisnął w dłoni klucze, niemal przecinając sobie skórę.
- Nad czym się tak zastanawiasz? - Intruz stuknął go palcem w plecy i Artur się wzdrygnął. - Chyba nie zmieniłeś zdania i nie każesz mi teraz zawracać? Gdzie twoja japońska gościnność?
Niechętnie i z ociąganiem przekręcił w zamku klucz.
- Już dobrze, wchodź. - Pchnął drzwi, ale sam został przed wejściem. - Rozejrzyj się dobrze, nie ma tu tego którego szukasz.
Uśmiech Keiji znikł z twarzy. Gdy przechodził z pomieszczenia do pomieszczenia, rozglądając się niczym śledczy na miejscu zbrodni, Artur liczył w głowie uciekające minuty.
- Jak tu czysto. I pachnie tobą. - Otworzył szafkę.
- Hej, już się napatrzyłeś. Pora znikać.
- A moja herbata?
- Zaprosiłem cię tu w innym celu. Poza tym... w każdej chwili mogę mieć gości. Umówiłem się z rodzicami.
- Chętnie ich poznam. Przedstawisz mnie jako byłego kochasia twojego aktualnego chłopaka. Jestem niczym daleka rodzina. - Znikł w głębi salonu i Artur ruszył do środka, gotowy, mimo drżenia kolan, chwycić go i wyprowadzić. - Tylko na siebie popatrz. - Rozsiadł się na kanapie. - Powinieneś coś zażyć na uspokojenie. Może mam coś dla ciebie? - I sięgnął do kieszeni.
- Nie pomyślałeś dlaczego Haruka nawet mi nie powiedział gdzie mieszka? On jest ostrożny, chce odciąć się od przeszłości, od ciebie i od wszelkiego syfu. - Spojrzał wymownie na woreczek z proszkiem w jego dłoni. - Nic nie wskórasz łażeniem za nim. Odpuść, dobra?
- Co za gadka. Na pewno wiesz, że nie jesteś w jego typie? - Podniósł się i zanim Artur zareagował, mocnym chwytem unieruchomił jego ramię. Najwyraźniej szybko puszczały mu nerwy. - Od takich wywodów aż mnie mdli. Założę się, że i jemu puchnie głowa jak cię musi słuchać. - Przysunął twarz i niemal stykali się teraz nosami. - Nie wierzę, że się zmienił. Rozstaliśmy się, bo jego durny brat postawił mu ultimatum. Shiga nie miał wyboru. Ale to nie tak, że o mnie zapomniał. Poza tym mam coś, czego on potrzebuje. Musze mu tylko przypomnieć...
Artur sięgnął dłonią w dół, dotykając kieszeni w której trzymał telefon.
- Co cię przekona żebyś mu odpuścił?
Keiji zacisnął usta bliski eksplozji gniewu. Ale zaraz momentalnie mu przeszło. Poluzował uchwyt i nieco się odsunął.
- Wiesz, wcale nie jesteś takim grzecznym i ułożonym chłopczykiem na jakiego pozujesz. Wiem to, bo znam się na ludziach. Chcesz? - Podsunął mu woreczek pod nos. - Żartuję. Nie uciekaj... - Pociągnął go za t-shirt. - Jakoś się dogadamy, dobra? Mamy wspólnego znajomego, obu nam na nim zależy. Poznajmy się, pogadajmy...
- Słuchaj, wyjdź już. Rozmowa skończona.
- Wręcz przeciwnie, gaijin.
- Powiedziałeś, że wyjdziesz. Tak się umówiliśmy...
Mężczyzna zarechotał śmiechem i niemal ze współczuciem otaksował go wzrokiem.
- Ile masz lat, piętnaście? A może pod kloszem cię chowano? Już spotykałem podobnych do ciebie i mam doskonałą wprawę w obchodzeniu się z takimi chłopaczkami. Za to ty czujesz się teraz najwyraźniej nieswojo. Nigdy nie byłeś w podobnej sytuacji, zgadłem? Niestety, zupełnie źle mnie oceniłeś i właśnie poniesiesz tego konsekwencje. Ale hej, uszy do góry blondasie! To cię zawsze czegoś nauczy na przyszłość, prawda?
Artur z całych sił pragnął zachować zimną krew, ale słowa Keiji odebrały mu resztkę pewności siebie.
Naraz dostrzegł jakiś ruch. Zdążył tylko wstrzymać oddech, a czyjaś ręka owinęła się wokół szyi Keiji, przytykając mu do skóry ostrze kuchennego noża. Artur skamieniał.
- Cieszę się, że wpadłeś Keiji, mam cię na liście niezamkniętych spraw.
Reakcją mężczyzny było niewielkie uniesienie brwi. Dotknął palcami ostrza.
- Shiga, co za niespodzianka. Często tak wpadasz sobie do kumpla?
- Wychodzimy - wycedził.
Haruka odjął mu nóż z gardła i szarpnął go za koszulę. Usta Keiji trwały w słabym, sztucznym uśmiechu. Nie wiadomo co sobie myślał. Gdy ruszyli do drzwi, Artur poszedł za nimi. Jeszcze chwilę temu nie chciał aby zjawił się Haruka, jednak co by było, gdyby tego nie zrobił?
Haruka odwrócił się do Artura i wsunął mu nóż do ręki.
- Zostań - rozkazał.
- Ale...
- Już powiedziałem.
Artur odprowadzał ich wzrokiem, jak schodzili po schodach, Keiji z przodu, co chwilę oglądając się na nie spuszczającego z niego wzroku Harukę. Gdzie się wybierali? Jak to się skończy? Odczekał pół minuty, po czym ruszył za nimi, tak bezszelestnie jak tylko mógł.
Haruka i Keiji przeszli przez niewielki parking i się zatrzymali. Artur widział ich dobrze, stojąc za oszklonymi drzwiami. Czuł łomot własnego serca. W każdej chwili był gotów interweniować, gdyby zaszła taka potrzeba. O czym rozmawiali? Stali naprawdę blisko siebie, niczym spiskowcy, lub kochankowie. Z mowy ich ciała niewiele dało się wyczytać. Haruka splótł ręce i wpatrzył się w ziemię, a Keiji dużo nawijał. Artura ogarnęło zdenerwowanie na ten widok. Tylko ostatkiem woli zdołał pozostać na miejscu.
- Co ty tam do niego mówisz? Obyś odgryzł sobie język. - Nie pamiętał kiedy ostatnio zapałał do kogoś taką wściekłością. Strach ustąpił miejsca zupełnie innym uczuciom. Zaczął szukać w głowie pretekstu do wyjścia z ukrycia, podejścia do nich i rozkwaszenia Keiji nosa. - No dalej...
Haruka wycelował w Keijiego palcem i stuknął go w czoło. Mężczyzna cofnął się rozjuszony. Co mu powiedział? Potyczka trwała jeszcze jakąś chwilę, pięć minut, albo i więcej. Artur stracił rachubę.
W pewnym momencie coś się zmieniło. Przestali rozmawiać, a tylko wpatrzyli się w siebie. Wyraźnie zawisło nad nimi napięcie. Nawet Artur wstrzymał oddech, przekonany, że zaraz coś się rozegra. Ta niepewność go wykańczała. Stał poza ich zasięgiem nie mogąc nic zrobić. To nie w porządku. Pchnął drzwi i już miał się ujawnić, gdy nagle Keiji pokręcił głową i się wycofał. Haruka odprowadzał go ponuro wzrokiem, jak pies obronny i dopiero odpuścił, gdy tamten zupełnie zniknął mu z oczu.
Artur schował się do środka w ostatniej sekundzie. Wzrok Haruki przyszpilił miejsce w którym stał. Czy zdołał go jednak zauważyć?
Niepewny co do rozwoju sytuacji, pognał do windy. Otworzyła się nim zdołał nacisnąć na przycisk. W środku zastał elegancką kobietę. Ujmowała troskliwie za rękę swojego kilkuletniego, dłubiącego w nosie syna. Artur już miał się jej ukłonić, gdy ta przesunęła wzrok na jego dłoń i krzyknęła ze zgrozą. Dopiero teraz zauważył, że nadal ściskał nóż od Haruki.
- Przepraszam, to nie to, co pani myśli - przepuścił ją w przejściu. - Przygotowywałem obiad, ale... coś na zewnątrz przykuło moją uwagę i musiałem nagle wyjść... - Nawet w jego uszach nie brzmiało to wiarygodnie. Sąsiadka porwała się w stronę wyjścia, zderzając z Haruką, który zmroził ją takim spojrzeniem, że chyba do końca dnia nie odzyska już równowagi psychicznej.
Artur przeklął w myślach i czmychnął do windy. Haruka natychmiast go dogonił. Nie odzywali się do siebie, dopóki nie ruszyli.
- Nie posłuchałeś mnie - syknął.
- Przepraszam...
- Dawaj to. - Wyszarpnął mu z ręki nóż i wsunął go sobie za pasek.
- To nie jest bezpieczne - zauważył Artur nieśmiało i raptem stracił chęć na dalsze dyskusje, gdy ten obdarzył go swoim twardym, surowym spojrzeniem.
Dotarłszy na piętro, Haruka natychmiast skierował się do mieszkania Artura. Coś w jego ruchach powodowało, że Artur odwlekał moment wejścia tam za nim.
- Zamknij drzwi - rozkazał, gdy tylko usłyszał jego kroki.
- Co robisz?
Haruka krążył po salonie, przeczesując każdy kąt. Najwyraźniej czegoś szukał.
- O co chodzi?
- Tu jest. - Wysunął z zagłębienia w kanapie woreczek ze znajomą zawartością. - A to sukinsyn.
Artur zbliżył się, lecz wtedy Haruka wyminął go, chowając znalezisko przed jego wzrokiem.
- Co jest grane?
- Ty mi powiedz! - natarł na niego, uderzając dłonią o blat stołu. - Wpuszczasz bydlaka do mieszkania, biegasz po korytarzu z nożem i trzymasz u siebie narkotyki. Chcesz nas w coś wplątać?
Artura zamurowało.
- Do reszty ci odpierdoliło?! - krzyczał dalej. - Czemu go w ogóle wpuściłeś? Mam ci ochotę przywalić! Tylko powiedz teraz coś, co mnie jeszcze bardziej rozjuszy, a dopiero zobaczysz! - Odwrócił się w stronę zlewu i wysypał do odpływu proszek. - Co za sukinsyn.
Artur zmarszczył brwi. Haruka był niesprawiedliwy, niczego nie rozumiał! Z przekąsem doszedł do wniosku, że złość najwyraźniej przesłaniała mu zdolność myślenia. Mógłby się z nim poszarpać, ale po konfrontacji z Keiji, jedyne czego zapragnął to błogiego spokoju. Niestety, ostre słowa Haruki dopiekły mu do żywego.
- Kogo nazywasz sukinsynem? - rzucił z zimnym opanowaniem. - To ja powinienem mieć pretensje, że twój były kochaś pcha mi się do mieszkania i groźbami wyciąga ode mnie informacje na temat twojego pobytu. Wpuściłem go, bo zachowywał się nachalnie. Chciałem mu pokazać, że cię nie ukrywam. A jeśli chodzi o proszek, nic mi nie sprzedał. Nawet nie zauważyłem, że schował go w mojej kanapie.
Haruka wskazał na niego oskarżycielsko palcem.
- Powinieneś był prędzej posłać go do mnie, a nie wpuszczać go tutaj! Masz pod tą zakutą czaszką chociażby odrobinę oleju w głowie?
- Po co ta gwałtowna reakcja! Po tym, co się wydarzyło w parku, zrozumiałem, że chcesz zakończyć sprawę z Keiji.
- I ty postanowiłeś mi w tym pomóc, zapraszając go na herbatę?
- Nie było mowy o żadnej herbacie! - zawołał, momentalnie tracąc całe opanowanie. - Wiem, że wpuszczając go popełniłem błąd , ale już tego nie odkręcę. A ty jesteś dupkiem!
Haruka oparł dłonie o biodra i utkwił w Arturze zacięte spojrzenie.
O co chodziło? Wyglądał jakby rozgryzał coś w myślach. Jeszcze trochę, a zacznie mu z uszu parować, pomyślał złośliwie.
- Niech ci będzie - rzucił z ponurą rezygnacją, po czym ruszył do wyjścia. - Wygląda na to, że będę musiał się wyprowadzić.
To nieoczekiwane oświadczenie podziałało na Artura jak chlust lodowatej wody. Dotarł do drzwi przed Haruką i przypadł do nich plecami.
- Tak, tak, bardzo dojrzałe posunięcie, nie ma co. Czy ja ci w ogóle pozwoliłem wyjść? Brwi Haruki uniosły się z autentycznym zdziwieniem.
- Czego mi nie pozwoliłeś?
- Nie możesz teraz wyjść.
Haruka wsadził dłonie w tylne kieszenie spodni i Artur pomyślał z otuchą, że chyba nie zamierza użyć siły, aby się wydostać.
- Czegoś sobie nie powiedzieliśmy?
- Żartujesz prawda? Powinniśmy obgadać tę sytuację... Tę i inne sprawy. Dlatego... - odchrząknął - zostań. Zostań i... napij się ze mną herbaty.
Do reszty rozbawiony Haruka rozchylił w uśmiechu usta, ale szybko je zagryzł, ponownie nakładając na twarz pochmurną maskę. Niezdecydowany błądził spojrzeniem po ścianie, jakby wyczytywał z niej dalsze instrukcje. Artur mógłby przysiąc, że w chwili tej nie wyglądał na więcej niż czternaście lat. Tkwił w nim przedziwny, dziecięcy upór i urażona duma, odgradzająca go od Artura solidnym murem.
- Haruka, proszę. - Nie chciał tego, ale wyrwał mu się błagalny ton.
- Wkurzające! Co to ma w ogóle być? - zawołał, wyraźnie zdegustowany jego zachowaniem i ku uldze Artura, wrócił do pokoju.
Artur obserwował go kątem oka, jak siada na krześle i przesuwa z roztargnieniem dłonią po blacie. Nic do siebie nie mówili, dopóki filiżanki nie zapełniła gorąca woda.
- W takie upały piję wyłącznie chłodne napoje.
- Teraz mi to mówisz?
W oczach Haruki rozbłysły zaczepne ogniki. Czy on próbował rozładować napięcie? Ale wtedy jego czoło przecięła zmarszczka.
- Sprawy się skomplikowały. Muszę je na spokojnie przemyśleć. W samotności.
- Bzdury. Sprawy, które zamierzasz samolubnie przetrząsać we własnej głowie dotyczą teraz i mnie. Dlatego razem o nich pogadajmy.
Haruka utkwił w nim zdumione spojrzenie i przez chwilę wyglądał tak, jakby coś nie dawało mu spokoju. Poprawił się na siedzeniu, mruknąwszy pod nosem:
- Tak dla wyjaśnienia... Nie ciebie nazwałem w złości sukinsynem. Miałem na myśli Keiji. Co nie oznacza, że po tym, co zrobiłeś, mam o tobie jakieś dobre zdanie. - Skrzywił się i wyciągnął zza paska nóż. - Do diabła, naprawdę chciałem mu wtedy poderżnąć gardło. Dawno nie czułem czegoś podobnego. Jak was usłyszałem w korytarzu... A potem zobaczyłem tutaj... - Nóż z brzdękiem opadł na stół. - Keiji mógłby w ciebie siłą wdusić narkotyki. Mógłby zrobić co tylko przyszłoby mu akurat do głowy i nic byś na to nie poradził... Takim jest typem.
- Zadawałeś się z nim, więc jakim to t y jesteś typem?
Musiał wydobyć z głosu Artura coś szczególnego, bo poderwał na niego wzrok.
- Co was do siebie przyciągnęło? - kontynuował. - Czy było to... podobieństwo charakterów?
- Co on ci o mnie naopowiadał?
- Chcę zrozumieć. Wyjaśnij, czemu z nim byłeś. - Ostatnie słowa ledwie przeszły mu przez gardło: - Chodziliście ze sobą, mam rację?
Haruka napełnił policzki powietrzem i wypuścił je gwałtownie.
- C o k u r w a?
Artur skrzyżował ręce.
- Nie żeby mnie to obchodziło. Chcę tylko ustalić fakty. Rozumiem, że Keiji może się podobać. Ma nie najgorszy wygląd. Pewnie też nieźle czaruje, chociaż akurat ja byłbym na to kompletnie odporny. Ale jeśli ci się podobał, to okey. Nie będę się nad tym rozwodził i krytykował twojego gustu, nie w tym rzecz...
- Tak jak myślałem, jesteś ekstremalnie uczuciowy - ocenił Haruka z pogłębiającym się uśmiechem. - A niech mnie.
- Zaczekaj momencik. Źle mnie chyba rozumiesz!
- Okey, okey.
- Mówię tylko, że Keiji ma na twoim punkcie fioła, wyraźnie widać, że nie chodzi mu tylko o to, aby ci wcisnąć jakieś prochy i zażądać za nie gotówki. Nadal mu się podobasz. Spróbuj zaprzeczyć.
- Słuchaj, nigdy z nikim nie chodziłem, nie bawiłem się w te rzeczy. - Wzruszył ramionami. - Raz czy dwa zrobiliśmy sobie dobrze. I to wszystko. Mam go gdzieś.
Artur poczuł gorąco na twarzy.
- Słucham!? Przespałeś się z nim?! Raz czy dwa?
Doprawdy niewiarygodne! Powinien zaprzeczyć, wyśmiać te nonsensy i Artura uspokoić! Ale nie, oczywiście między nimi musiało do czegoś dojść. Teraz wszystko jasne, czemu Keiji był taki bezczelny.
- Co to za mina?
- Nic, po prostu pięknie - skwitował.
- O co ci chodzi? Sam chciałeś mnie wczoraj przelecieć.
Artur zacisnął dłoń wokół filiżanki. Skóra zapiekła mu od gorąca.
- Nie mów o tym w ten sposób.
- A jak mam to ująć?
- Możemy nie odbiegać od tematu? Na wszystko przyjdzie kolej - żachnął się.
- W porządku. Mów co ci leży na tym drżącym serduszku.
Spiorunował go wzrokiem. Czy on nie może przestać z niego kpić? W odwecie wyciągnął ciężkie działo.
- Dowiedziałem się, nie ważne z jakiego źródła, że w przeszłości było z ciebie niezłe ziółko. Czy to prawda, że w gimnazjum... to znaczy w chugakko zbiłeś kogoś prawie do nieprzytomności? Powiedz Haruka... wpakowałeś się w złe towarzystwo? Handlowałeś narkotykami? Brałeś udział w bójkach? To dlatego brat tak cię kontroluje?
Mina Haruki nie wyrażała absolutnie niczego. Wpatrywał się w Artura wnikliwie, trwając w kompletnym bezruchu. Może za bardzo się z tym rozpędził?
- Powiesz coś? Cokolwiek na ten temat?
- Czemu chcesz wyciągać ode mnie takie rzeczy? Co cię obchodzi... Boisz się mnie?
To go zaskoczyło.
- Nie, ani trochę.
- Więc skąd tyle pytań? Tyle emocji? Jeszcze chwilę, a się popłaczesz.
Rozeźlony Artur zderzył się plecami z oparciem krzesła.
- Mam teraz oczy mniej wilgotne od twoich.
- Sugerujesz, że jest mi przykro?
- Jeśli tak, to przepraszam. - Wyprostował się. - Jest ci przykro?
W odpowiedzi zgrzytnął zębami, wyraźnie podminowany.
- Bądź ze mną szczery... Coś cię boli, prawda? Nie jesteś typem drania, a jednak dawałeś ludziom popalić.
Haruka ani mrugnął.
- Hej...? - Zaniepokojony brakiem jego reakcji, przysunął palcami po jego spoczywającej na stole dłoni.
I wtedy Haruka poderwał się z miejsca.
- Spokojnie, ja tylko chciałem...
Nie pozwolił mu dokończyć. Nachylił się i zamknął mu usta mocnym pocałunkiem.
cdn
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|