ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Ibara 8 |
Nakadai stał przy oknie w swoim mieszkaniu i przyglądał się budzącemu dniu. Tej nocy nie mógł spać. Najpierw długo rozmawiał z mężem o sytuacji jaka miała miejsce, a później rozmyślał o tym co miał robić dalej. Pierwsze jego myśli były takie jak mówił, żeby skrzywdzić ojca. Zemścić się. Zniszczyć go zabierając mu to co kocha, ale wczoraj się przekonał, że facetowi na nikim i niczym nie zależy. No może nie do końca kocha sam siebie, swoją dumę, pieniądze i dobrą reputację. To ostatnie jednak straci, kiedy pismaki dowiedzą się o nieślubnym synu. Poznają prawdę o kobiecie którą oszukał co doprowadziło ją powoli na skraj przepaści. Postara się oto. John Walsh uwierzył, że jest jego synem, nie oczekiwał, że to zrobi. Sądził, że zażąda badań DNA na które model był gotowy w każdej chwili. Oznacza to, że wiedział jak i kiedy urodził się jego nieślubny syn.
Został objęty w pasie silnymi rękami i przyciągnięty do nagiego torsu swego męża.
- Nadal zamartwiasz się. Co mogę zrobić, żebyś chodź na chwilę przestał myśleć? - pocałował go w szyję.
- Ty już dobrze wiesz co - odchylił głowę chcąc dać mężowi lepszy dostęp do swojej szyi. Pasek od cieniutkiego szlafroka został rozwiązany, a ciepłe dłonie musnęły skórę pozostawiając po sobie płonący ślad. Uwielbiał się z nim kochać. Był przy swoim mężu jednym wielkim rozdygotanym pożądaniem. Każdy dotyk, gest, pocałunek pozostawiały po sobie niezatarty ślad i pragnął by zawsze tak było. Został pchnięty na ścianę. Oparł się o nią dłońmi, wyginając swoje reagujące ciało, ku dotykowi tych cudownych palców, języka. Szumiało mu w głowie i jedyne co słyszał to głośno bijące serce i jęki ich obu, kiedy członek męża zagłębiał się w nim, a później poruszał leniwie w niekończącej się grze zmysłów. Drżał, wił się, krzyczał, roztapiał. Kiedy dochodził za pomocą dłoni Tadashiego i czuł jak on rozlewa się w nim, wiedział, że liczy się tylko ten mężczyzna, jego mąż i nic innego nie ma już znaczenia. Od zawsze i na zawsze razem, zbyt piękne, aby było prawdziwe, a jednak takie jest. Słyszał szept przy uchu tych dwóch słów.
- Kocham cię - odpowiedział na nie. Robił to od lat i ciągle będzie to robił. Zawsze i wszędzie. Te słowa były prawdziwe dawały sens jego życiu i nie pozwoliły by nienawiść, która pragnęła zagościć w nim po śmieci matki oraz chęć zemsty pochłonęły go w swoje szpony.
***
Wszedł do gabinetu Raidona, swojego brata. Teraz już może tak o nim myśleć bez przeszkód. Brunet nie wyglądał najlepiej. Podkrążone oczy, rozczochrane włosy i wczorajsze ubranie pozwoliło mu myśleć, że facet spędził tu noc. Nie wiedział co ma mu powiedzieć. Usiadł na przeciw biurka. Czuł na sobie uważne spojrzenie czarnych oczu.
- Fatalnie wyglądasz - wyrwało mu się.
- Tak się czuję.
- Chciałeś, żebym do ciebie przyszedł.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć. Jesteś moim bratem. Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym jak zacząłeś tu pracować.
- Najpierw chciałem jakoś się do ciebie zbliżyć. Jednak miałeś tyle obowiązków, ja też, że ciągle się mijaliśmy. Później nie wiedziałem co mam ci powiedzieć. Szukałem odpowiedniej pory. Chwilami nie chciałem nic mówić. Dni mijały, a ja jakoś tak milczałem.
- I pewnie nadal być to robił, gdyby obecność ojca na to nie wpłynęła.
Isei wstał i przeszedł się po pomieszczeniu.
- Zadziałałem instynktownie. Chciałem go wdeptać w ziemię.
- To jednak nasz tata.
- Ja nie mogę nazywać go ojcem. On wyrzekł się mnie dawno temu, wczoraj to potwierdził.
- Ty powiedziałeś, że go zniszczysz.
Model popatrzył na brata.
- Miałem taki plan od wielu lat. I wierz mi gdyby nie miłość mojego męża, która wzbudziła moje serce nie wiem, czy ten facet, który przez pomyłkę jest moim ojcem nie zginął by wczoraj.
- Co? - aż wstał i podszedł do niego.
- Od dziecka chciałem go zabić. Ta chęć zatruwała mnie, ale Tadashi, który pojawił się znikąd na mojej drodze wiele lat temu, sprawił, że to minęło. Są jednak takie dni, kiedy mam ochotę skrzywdzić Johna Walsha inaczej, upokorzyć go przed jego światem...
- Isei nie rób nic. Sam mam ochotę mu coś zrobić. Bywają chwile, że go nienawidzę, ale to jednak człowiek, który dał nam życie. Wiem, że twoje nie było różowe, ale masz teraz mnie. Bez tego nie miałbym ciebie - przytulił go - Wbrew pozorom rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza. Uciekłem od tamtej w Ameryce, bo mnie niszczyli, a będąc tu czułem się samotny w każde święta, weekendy, ale teraz nawet nie wiesz jak się cieszę, że pojawiłeś się ty. Pewnie trochę potrwa zanim się przyzwyczaimy do danej sytuacji, ale wiedz, że masz mnie. Ja muszę dziś wyjechać na weekend, ale jak wrócę musimy się spotkać i poznać jak najlepiej. Twojego męża też chcę poznać.
- Z chęcią. Ee Raidon.
- Tak?
- Udusisz mnie.
- Ach, przepraszam - odsunął się od niego.
- Wiesz co? Weź prysznic zanim wyruszysz w drogę. Ja mam dziś pokaz i zaraz wypadam z firmy, także do zobaczenia w poniedziałek. Umówimy się na jakieś spotkanie rodzinne, mam nadzieję, że zabierzesz Shi. Dołączy przecież do naszej rodzinki. A i jeszcze jedno mnie cieszy. Nasz ojczulek ma dwóch synów pedałów.
Gdy wychodził jedna myśl zaprzątała mu głowę. On ma rodzinę, ma męża i brata, nie jest sam i nie będzie.
***
Po wyjściu Iseia, brunet opadł na kanapę i zakrył usta dłonią. Isei nie zna prawdy. On myśli, że związek Shirai jest prawdziwy. Nie wiedział, czy ma powiedzieć mu prawdę. Chyba musi, nie zacznie kolejnego etapu w życiu kłamiąc nowemu bratu. Tak zrobi po powrocie, teraz ma mało czasu musi się wykąpać przebrać, zostawić agencję pod opieką Oharu i wyruszyć na poznanie, przyszłych teściów. Prawie się roześmiał. Faktycznie miał wrażenie jakby oni mieli naprawdę stać się jego teściami. Ciekaw był co jeszcze przyniesie mu los.
***
- Zabieram tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy resztę mam na miejscu.
- O której ma być szefuńcio? - zapytał Akira.
Obaj mieli dziś dzień wolny, więc chłopak pomagał przyjacielowi przygotować się do wyjazdu.
- Mówiłem mu, że o czternastej, ale czy zapamiętał to sobie. Od wczoraj ma tak dużo na głowie.
- Kurcze nie pomyślał bym, że coś takiego może się wydarzyć.
- Słuchaj - przysiadł na swoim łóżku - Znasz lepiej Iseia. Często go czeszesz i asystujesz podczas sesji. Jaki on jest?
- Z początku myślałem, że to jeden z tych paniczyków, wiesz tacy co mówią: ja jestem piękny, sławny i nie waż się do mnie zbliżać. Jednak jest inny. Wygląd nie raz myli i dopiero jak kogoś nie poznasz nie możesz wiedzieć co to za osoba. Wydaje się być delikatny na to wskazuje wygląd, ale ma silną psychikę i potrafi walczyć jak lew. Czemu o niego pytasz?
- Bo w tej sytuacji powinien znać prawdę o tym co robimy szef i ja. Chcę wiedzieć, czy się nie wygada.
- To już zostaw Raidonowi.
Dzwonek do drzwi poderwał chłopaków na nogi.
- O wilku mowa. Zbieraj się ja otworzę.
Shirai wziął więc torbę podręczną i wyszedł z sypialni. W salonie Akira instruował szefa jak ma postępować w stosunku do przyszłych teściów i męża.
- Bądź miły, przytakuj, słuchaj i chwal kuchnię gospodyni, a poza tym bądź sobą. Okazuj uczucie Shiraiowi na każdym kroku. Przytulaj, całuj go nawet jak jesteście sami, nigdy nie wiadomo, czy ktoś was nie obserwuje.
- Iskierko nie przesadzasz trochę? - zapytał brązowooki będąc w lekkim szoku.
- Z czym?
- Z tym całowaniem, przytulaniem.
- Chcecie, żeby wszystko wypadło naturalnie i aby uwierzyli w to przedstawienie? - kiwnęli głowami na tak - To nie macie wyjścia, musicie zagrać wiarygodnie.
- Od kiedy on nazywa cię Iskierką? - zapytał brunet.
- Od kilku dni. Mówi, że jestem taką iskierką radości i wprowadzam ją...
- Ok nie mamy czasu - przerwał Shi, bo zapowiadało się to na dłuższą przemowę - Dotrzemy na miejsce pewnie za dwie godziny, jeżeli będą korki. A ty co będziesz robił?
- Ja mam popcorn, colę i porcję niezłych horrorów do obejrzenia.
- Wyśle ci esa jak dotrzemy na miejsce.
- Spróbował byś nie tego zrobić to po powrocie możesz śmiało się wprowadzić do szefuńcia, bo nie wpuszczę cię do mieszkania. No, znikać mi i to już. Bawcie się dobrze i zróbcie to co ja bym zrobił.
- To znaczy co?
- Domyśl się szefuniu - wyszczerzył swoje bielutkie ząbki i wypchnął ich za drzwi. Teraz naprawdę pozostały mu tylko horrory. Tak, zrobi sobie kawci i poleniuchuje w wolne dni od kilku tygodni. Tylko nie wiedział, czy będzie to dla niego dobre. Mieć czas oznacza, że będzie go za dużo na roztrząsanie różnych spraw, ale filmy mu na to nie pozwolą.
***
Jechali czerwonym kabrioletem. Wiatr rozwiewał ich włosy, smyrał po odsłoniętej skórze, a gorące promienie słońca dołączyły do tej subtelnej pieszczoty. Spokojna muzyka Yirumy leciała z płyty. Shi bardzo się zdziwił, że mają ten sam gust muzyczny. Lubili spokoje melodie, piosenki stroniąc od mocnych metalowych brzmień. Krajobraz, który roztaczał się w czasie drogi zachwycał ciepłem letnich barw. Zieleń była bardziej soczysta od tej w mieście. Okrywała wzgórza przez które przejeżdżali.
- Pięknie tu - mówił Raidon - Nigdy nie byłem w tych okolicach.
- Ciągle siedzisz w mieście?
- W ostatnim roku nawet moje wyjazdy to tylko na miasto, hotel i nic więcej.
- To jutro zabiorę cię na spacer po mojej okolicy. Pokażę ci pola, łąki. Miejsca w których się zakochasz.
- Ty ich chyba tak bardzo nie kochałeś, jeżeli opuściłeś to o czym mówisz.
Shirai popatrzył na niego. Jego uśmiech na ustach dorównywał temu w oczach.
- Kochałem, ale musiałem iść w życiu dalej. Studiować, rozwijać się. Także uciec spod opiekuńczych ramion matki, ale to nie znaczy, że nie kochałem. Nie znaczy, że nie kocham - wpatrzył się w jakiś punk przed sobą - Tęsknię za rodzicami, ukochanymi zakątkami, polnymi drogami. Zobaczysz ile kwiatów jest u nas, a kłosy zboża najbardziej złote od wszystkich w całej Japonii.
Raidon zerknął na rozmarzonego chłopaka. Dotarło do niego, że chce to zobaczyć, to o czym mówił siedzący obok mężczyzna.
Droga przebiegała bez przeszkód i w miarę zbliżania się do celu brązowooki zaczął się denerwować.
- Moi rodzice mnie znają, może się nie udać ta maskarada.
- To może powiemy im prawdę.
- Wtedy jak im wyjaśnię nasze dalsze narzeczeństwo? Nie, musimy udawać. To tylko dwa dni. W niedzielę wieczorem nas tu już nie będzie.
Brunet już nic nie powiedział. Sam miał tremę. Najchętniej by stąd uciekł.
- Skręć w pierwszą uliczkę w prawo - usłyszał głos Sakate - Za pięć kilometrów będziemy na miejscu - Mam prośbę. Nie całuj mnie tak jak mówił Akira.
- To co mogę robić?
- Możesz mnie objąć, ale nie za często, za rękę trzymać, no i czasem cmoknąć, ale tylko raz. Nie rób tak jak po sesji.
- Nie opierałeś się.
- Nie ponieważ musiałem grać.
- Teraz też musimy.
- Musimy, ale przed rodzicami zwolnij. O ten dom opleciony winoroślą jest mój - krzyknął podekscytowany.
Wjechali na wjazd wyłożony czerwoną kostką. Ich oczom ukazał się piętrowy dom pomalowany na morelowo i obleczony w krzewy winorośli, które rozciągały się i pięły w górę dosięgając dachu. Wokół rosło mnóstwo drzew i krzewów. Całość rozległego podwórza pokrywała krótko ścięta trawa.
Wysiedli. Walsh podszedł do Shiraia.
- Długo tu nie byłem, nawet dom pomalowali inaczej. Widzisz to ogrodzone drzewo, wokół którego rosną kwiaty?
- Co z nim?
- Tata posadził je jak się urodziłem. Była wtedy burza, a on był taki szczęśliwy, że nie zwracał na nią uwagi.
Drzwi wejściowe otworzyły się i wybiegła szczupła kobieta w letniej kwiecistej sukience. Za nią wyszedł mężczyzna z siwymi włosami i lekkim brzuszkiem. Kobieta od razu objęła Shi. Była niższa od niego, więc chłopak musiał się pochylić.
- Dzień dobry mamo.
- Synku jak dobrze, że już jesteś. Nie mogłam się doczekać tego dnia.
- Wypuść go. Sam się chcę przywitać ze swoim synem.
Shi uwolniony z objęć matki przywitał się z ojcem uściskiem i wziął za rękę Raidona.
- To jest mężczyzna mojego życia Raidon - sam się zdziwił wypowiadając te słowa tak naturalnie, jakby były prawdą.
Matka wyściskała bruneta co wywołało szczery uśmiech na jego twarzy. Ojciec również nie pozostał gorszy i powitał ciepło narzeczonego swego jedynaka, ściskając go lekko, po męsku.
- Tak się cieszę, że możemy cie poznać chłopcze - mówiła wzruszona kobieta. Z bliska widać było maleńkie zmarszczki wokół oczu i na czole. Długie włosy związane nad karkiem zostały przyprószone siwizną, ale to nie ujmowało jej urodzie. W młodości musiała być przepiękną kobietą. Walsh mógł teraz stwierdzić, że Shi jest do matki podobny kropla w kroplę. Po ojcu odziedziczył wzrost i oczy.
- Mnie również jest miło państwa poznać.
- Jesteście taką piękną parą - wzdychała kobieta.
- Kumiko zaproś ich do domu.
- Tak już, przepraszam, ale taka jestem szczęśliwa z waszego przyjazdu. Mam wielką nadzieję, że pan będzie się tu dobrze czuł. Dom Shi jest także pańskim domem.
- Proszę mi mówić po imieniu.
- Z wielką przyjemnością. A teraz chodźcie - złapała obu pod łokcie - odświeżycie się i podam obiad. Wasz pokój jest już gotowy.
Mężczyźnie popatrzyli na siebie.
- Mamo, chyba pokoje.
- Nie pokój. Chciałam przygotować dwa osobne, ale ojciec przekonał mnie, żebym nie była taka pruderyjna, macie się pobrać przecież i pokój gościnny na was czeka.
- A co z moim pokojem?
-Synku twój by był za mały na was obu. Ciężko by się wam było pomieścić w wąskim łóżku.
Shiraia przeszył strach - łóżko - będą musieli spać w jednym łóżku - o cholera. Przypomniał sobie o wiadomości dla Akiry. Po krótkim zawahaniu zadzwonił do niego. Postanowił mu nie wspominać o łóżku z które miał dzielić z narzeczonym.
Kumiko zaprowadziła ich na piętro i zostawiła w ich pokoju. Na odchodnym prosiła, żeby zeszli na obiad za pół godziny.
Pokój był duży. Na środku stało olbrzymie łóżko. Obok niego nocne stoliki o kształcicie sześcianu, a na nich lampy o niebieskich abażurach. Ogółem sypialnia tonęła w błękicie, tak jasnym jak letnie pogodne niebo. Pod jedną ścianą przy trzy skrzydłowym oknie znajdowały się dwie podwójne kanapy i mały niski stoliczek do kawy. Przykryty był białą koronkową serwetą, a na niej w wazonie stały polne kwiaty. Dywan w którym włosiu można by zatonąć i kominek w jednym z rogów pokoju były brązowe. Łamało to kolor przesadzonego błękitu i dodawało uroku miejscu.
- Za tymi drzwiami jest łazienka - powiedział Shi stojąc na środku pokoju jak słup soli.
- Zachowujesz się jakbyś nie był we własnym domu.
- Nie, tylko nie wiedziałem, że dadzą nam wspólną sypialnię.
- Chyba nie myślałeś, że wierzą w to, że do ślubu chcesz zachować dziewictwo. Ludzie się zmieniają. Pewnie ma na to wpływ, że jesteśmy facetami.
- Nie przeszkadza ci, że mamy wspólne łóżko?
- Aż tak się tym przejmujesz? Mogę spać na podłodze.
- No nie. Nie musisz, jesteś tu gościem. Łóżko jest duże zmieścimy się obaj.
- To ja pójdę przemyć twarz i schodzimy jestem potwornie głodny.
- Ręczniki są w górnej szafce.
*
Obiad minął w wesołej atmosferze. Shirai opowiedział rodzicom o Akirze i chłopak już otrzymał zaproszenie na wieś. Mówił też dużo o tym czym się zajmuje. Oczywiście Raidon też nie uniknął pytań o pracę, rodzinę. Najgorsze były te pytania, które dotyczyły ich związku. Brunet łapał się na tym, że bardzo chętnie obejmuje brązowookiego. Raz nawet wziął jego dłoń i podniósł ją do swoich ust, całując jej wierzch. Pokazał, że potrafi być dżentelmenem. Bynajmniej Shiraiowi to się nie za bardzo podobało. Nie chciał być traktowany jak kobieta. Widząc zadowolone uśmiechy na twarzach rodziców, nie oponował więcej przed takimi gestami.
- Ustaliliście już datę ślubu? - zapytała bezpośrednio Kumiko.
Raidon omal się nie udławił kawałkiem wołowiny, a Shi poczerwieniał. Sam nie wiedział czemu. Pewnie ze wstydu, że tak okłamuje rodziców. Och będzie smażył się w piekle.
- Mamuś dlaczego pytasz?
- Jak to dlaczego? Zaręczyliście się, więc to oznacza ślub. Nie chcę się o tym dowiedzieć w ostatniej chwili. Same przygotowania do wesela zajmą dużo czasu.
- Mamo... ja.
Brunet położył swoją dłoń na jego.
- Jeszcze nie zdecydowaliśmy się na coś konkretnego. Najpierw chcemy się poznać. Gwarantuję, że o dacie pierwsza się pani dowie.
- Dziękuję ci Raidon. Mój syn czasami jest nazbyt tajemniczy i trzeba z niego wyrywać informacje.
- Tato jutro zamierzam zabrać Raidona na spacer po okolicy tuż po śniadaniu. Czy odbudowali w końcu ten most po północnej stronie? Nie chcę iść na około.
- Tak miesiąc temu w końcu go skończyli. Zapowiadają piękną pogodę to spacer powinien wam się udać.
Dalsza część wieczoru była również przyjemna. Brązowooki pokazał narzeczonemu dom, ogród i dwa duże owczarki alzackie. Bardzo polubiły bruneta, który nie miał nic przeciw tej psiej miłości. Lubił zwierzęta. Następna cecha, która ich łączyła. Shi uśmiał się kiedy jeden z psów przewrócił bawiącego się z nimi Walsha i zaczął lizać go po twarzy, trzymając łapy na jego torsie. Kolację zjedli pod rozgwieżdżonym niebem. Brunet dowiedział się, że pani Kumiko pracuje na poczcie, a Isamu jest właścicielem niewielkiej firmy produkującej mrożonki. To jak bardzo kochają swojego syna i po jego wyjeździe zrozumieli, że jest już dorosły i pora mu rozpocząć nowe życie. Świetnie się tu bawił i nie rozumiał czego się bał. Widział, że brązowooki jest również rozluźniony, a jego obejmowanie przyjmuje bez zastrzeżeń.
Kiedy położyli się do łóżka, po kilku niezręcznych sytuacjach typu kto pierwszy idzie pod prysznic, jak najdalej od siebie, było już późno. W pokoju było ciemno, ale mogli zobaczyć zarys swoich sylwetek.
- Słyszysz? - szepnął Shi.
- Nic nie słyszę.
- Właśnie. Żadnych przejeżdżających ulicą samochodów, krzyków przechodniów. Cisza - nagle wstał podszedł do okna i otworzył je. Wrócił na swoją połowę - A teraz słyszysz?
Raidon wsłuchał się w odgłosy nocy.
- Świerszcze?
- Tak. Co noc od wiosny do jesieni usypiały mnie. Bez ich odgłosu ciężko mi było zasnąć jak wyjechałem. Dobranoc - odwrócił się do niego plecami i natychmiast zasnął.
- Dobranoc.
Walsh pomyślał tylko, że nigdy nie spał w łóżku z mężczyzną nie kochając się z nim uprzednio. Właściwie to po seksie zazwyczaj wychodził, albo robili to jego partnerzy. Wsłuchał się w muzykę zza okna i spokojny równomierny oddech śpiącego obok mężczyzny. Ukołysany dźwiękami zasnął jak nigdy wcześniej.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|