ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Ibara 7 |
Przez kolejne dni życie toczyło się swoim torem. W gazetach wciąż ukazywały się coraz to nowsze artykuły o wielkiej miłości Raidona i Shiraia, których połączyła agencja Ibara. Autorzy artykułów prześcigali się w pomysłach gdzie odbędzie się ślub i w jakim czasie. Trzeba było im przyznać, że wyobraźnię mieli dobrą. Plotkom wśród zwykłych ludzi jak i elity celebrytów nie było końca, ale wbrew temu sami zainteresowani radzili sobie w tym wszystkim wręcz doskonale. Bez problemu odgrywali swoje role, przy czym Shi zastanawiał się dlaczego tak głęboko w to wpadają pojawiając się w miejscach publicznych przynajmniej raz na dzień. Przecież jutro mieli wyjechać na weekend, a po nim wszystko się zakończy. Przeczuwał, że ich rozstanie będzie większą i smaczniejszą pożywką dla tabloidów, niż sam związek.
Akira doskonale poradził sobie z brakiem kawy pewnego pięknego dnia. Zwyczajnie wsiadł w samochód i podjechał do najbliższego baru, gdzie kupił sobie cały termos czarnego napoju. Triumfował widząc miny swoich przyjaciół. Był weselszy niż zwykle. Wszędzie było go pełno. Każdą minutę zapełniał pracą, pomagając nawet Shi w obróbce zdjęć. Chciał zapisać się na kurs szydełkowania co Shirai wybił mu skutecznie z głowy. Pytany o co chodzi, powiedział, że ma tyle energii i musi ją jakoś spożytkować.
Upały dawały się we znaki wszystkim, a deszcz i chłodniejsze dni pozostawały w sferze marzeń. Najgorzej było, kiedy w agencji nawaliła klimatyzacja co podniosło temperaturę również w ludziach i zaczęli się kłócić. Dzięki szybkiej interwencji Raidona, firma, która zakładała podobno najlepsze, niepsujące się klimatyzatory w mig wszystko naprawiła i przeprosiła za niewygody. Dlatego teraz chłód w budynku studził rozgrzane słońcem ciała i umysły.
Nie umniejszyło to nerwów Raidonowi, który odczuwał je z zupełnie innych powodów. Tego dnia wszystko leciało mu z rąk, nie umiał się skupić na pracy, a zegar nieubłaganie parł do przodu i zbliżał się do sądnej godziny. Kręcił się po swoim gabinecie w kółko i warczał na wszystkich.
- Uspokój się - Akira siedział w fotelu przed biurkiem i obserwował miotającego się szefa - Co on ci może zrobić? Jesteś dorosłym facetem.
- Która godzina?
- Pięć minut później.
- Cholera zaraz tu będzie - miał ochotę obgryzać paznokcie.
- Przestań zachowujesz się jak wystraszone dziecko do którego przyjeżdża jego największy koszmar. To przecież twój ojciec.
- Widziałeś go. Mówiłeś, że nie zrobił na tobie najlepszego wrażenia.
- No nie. Wręcz w jego obecności czułem nieprzyjemne dreszcze. Jedne z takich, które odczuwa się oglądając horror, Ale taki porządny nie te szmiry kręcone ostatnio - machnął ręką w powietrzu.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł mężczyzna po pięćdziesiątce w czarnym dobrze skrojonym garniturze. Na jego dość przystojnej twarzy widać było surowość, a piwne oczy były były zimne jak lód. Czarne krótkie włosy pokryte siwizną, szczególnie widoczną w okolicach uszu zostały zaczesane do tyłu. Jego cała postawa świadczyła o tym, że nie jest tu dla przyjemności i do dobrego humoru mu daleko.
Akira na jego widok wstał. Pamiętał swego ojca, był to cichy, ciepły człowiek. Zupełne przeciwieństwo stojącego obok starszego mężczyzny.
- Dzień dobry tato. Jesteś punktualny.
- Jak zawsze. Punktualność to dobra cecha, raczej nie praktykowana przez ciebie synu - głos miał ostry.
- Pamiętasz Akirę? Poznałeś go rok temu w...
- Przyjechałem do ciebie, nie do twojego pracownika - popatrzył na Akiego w sposób jednoznacznie mówiący, że ma się wynosić z pomieszczenia.
- To ja już pójdę. Zobaczymy się później - W dość szybkim tempie opuścił pokój.
- Czego się napijesz? Wody, kawy, herbaty?
- Niczego nie chcę.
- Usiądź.
- Nie przyjechałem tu w odwiedziny - John Walsh łatwo z języka japońskiego przeszedł na angielski. Jego głos wysyłał lodowe sztylety w stronę syna - Mam kilka spraw do załatwienia z tobą. Pierwsza to ta, że masz pozbyć się tego - skrzywił się rozglądając po gabinecie - dziecinnego marzenia.
- Powiedziałem ci już, że Ibara to nie dziecinne marzenie. Pracowałem długo i ciężko, żeby stworzyć to miejsce - kurcze wiedział, że tak będzie.
- Nie rozśmieszaj mnie. Ty ciężko pracowałeś? Pokazywałeś się jak jakaś lalka na wybiegach ośmieszając rodzinę.
- Nigdy ci się to nie podobało. Dlatego przyjechałem do kraju mojej matki.
- Cała ta zabawa w modela to jedno wielkie bagno w które się wpakowałeś. Do tego jeszcze to miejsce. Masz je sprzedać i wrócić do domu. Przejąć moje interesy i wypełnić obietnicę.
- Nie ma mowy!
- Ona czeka na ciebie. Z twoją matką i rodzicami dziewczyny załatwiliśmy ten ślub jak jeszcze byliście dziećmi. To dobry interes dla obu rodzin. Potrzebuję wnuków!
- Ha ha ha jesteś szalony myśląc, że spełnię twoje narzucane mi warunki. Jak wyjeżdżałem powiedziałem, że nie ożenię się z nią! Jestem gejem. Rozumiesz gejem.
- I co z tego? Po ślubie możesz spłodzić dziecko i znaleźć sobie kochanka.
- Ty mnie ojcze nigdy nie słuchałeś i nie słuchasz - wziął głęboki oddech - Nie zmarnuję życia jakiejś niewinnej dziewczynie zdradzając ją lub unieszczęśliwiając w związku bez miłości. To nie dziewiętnasty wiek, gdzie rodzice układali małżeństwa. Teraz jest wolność wyboru i to sam zdecyduję z kim chcę być. Na pewno nie z kobietą, bo jak na co dzień je toleruję to w łóżku się nimi brzydzę. Chcę faceta, faceta - podkreślił ostatnie słowa - Pieprzę to co ty sobie zaplanowałeś. Wiedziałem, że wrócisz do tego. Każde spotkanie z tobą jest takie same. Mam gdzieś twoje plany. Ułożę sobie życie jak sam będę chciał.
- Ty nie masz nic do powiedzenia. Masz wrócić do domu i zrobić to co jest twoją powinnością. Jesteś najstarszy i ...
- Najstarszy. Oczywiście. Kochana siostrzyczka i braciszek mogą robić co chcą, a ja mam spełnić życzenie ojca - parsknął.
- Tak zostało postanowione.
- Nie mogę - spojrzał mu z ogromną determinacją w oczy - Umowa jest nieważna. Mam już partnera życiowego.
- A tak czytałem te szmatławce. Jeszcze nie jesteście małżeństwem. Masz go zostawić i wrócić do domu ty beznadziejny głupku!
Raidon zacisnął pięście. Chciał, żeby już ojciec sobie wyjechał i dał mu spokój. Ciągle go tylko męczył tym samym. Dlaczego nie może mieć normalnego rodzica, tylko szefa jakiegoś wielkiego koncernu naftowego, bez serca, który ubzdurał sobie pewne rzeczy i nijak nie może z nich zrezygnować. Nie podda się jednak. Nigdy mu nie uległ i nie zrobi tego teraz.
- Nie ojcze. Nazywaj mnie jak chcesz. Nie będę marionetką w twoich rękach. Nie zostawię Shi. Jest dla mnie ważny.
- Ważny? To mężczyzna, nie da ci dzieci i zapewne pochodzi z jakiegoś kręgu społecznego o którym nawet nie chcę myśleć. Poza tym małżeństwo z miłości to przeżytek.
- Jak żeniłeś się z mama też tak mówiłeś?
- Nasze małżeństwo również zostało zaplanowane. Może nie tak wcześnie, ale... To były czasy, kiedy z rodzicami mieszkałem w Japonii. Nasi ojcowie poznali się na jednym z przyjęć u jakiegoś armatora. Po jakimś czasie uznali, że połączenie rodzin będzie dobrym posunięciem i tak ożeniłem się z twoją matką. O miłości nie było mowy. I sam widzisz, że jesteśmy razem już trzydzieści lat.
- Ja nie wierzę, że była z tobą szczęśliwa. Widziałem jak płacze.
- Babskie fanaberie. Była wierna swemu ojcu, tak jak ty powinieneś być wierny mi i zrobić co każę.
- Pieprzę to.
- Nie odzywaj się tak przy mnie! Gdzie on jest?
- Kto?
- Ten twój narzeczony.
- Po co ci on? - wystraszył się. Nie chciał narażać Shiraia na spotkanie ze swoim ojcem.
- Gdzie. On. Jest?!
***
W holu zwabieni podniesionymi głosami zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi. Akira pytany co tam się dzieje odpowiadał, że to nie ich sprawa i mają stąd znikać. Sam siedział na kanapie założywszy nogę na nogę i próbował nie okazywać złości na to co dolatywało do jego uszu. Doskonale znał angielski, więc nie trudno mu było zrozumieć sens kłótni. Miał tylko nadzieję, że Shi siedzi przed komputerem ze słuchawkami na uszach i nie przyjdzie dowiadywać się o co tu chodzi. Na wzmiankę, że pan Walsh chce zobaczyć Sakate zerwał się z kanapy gotowy bronić swego przyjaciela przed spotkaniem z tym facetem.
- Z kim się kłóci szef - zapytał Isei stanąwszy obok Akiry.
- Ze swoim ojcem. Zresztą co ci do tego?
Zobaczył jak model blednie, a w oczach pojawiają się iskierki złości i czegoś mu nieznanego. Nic nie zdążył zrobić, kiedy chłopak rzucił się biegiem do drzwi i wpadł do gabinetu. Siłą rzeczy pobiegł za nim chcąc go wyciągnąć z obecnie nie przyjaznego miejsca. Brunet i jego ojciec popatrzyli na nich tak jakby mieli ich z miejsca zabić. Było już za późno na jakikolwiek ruch, bo Isei poczerwieniał ze złości i wymierzył starszemu mężczyźnie siarczysty policzek.
- Isei co ty u licha robisz?! - krzyk Raidona przebił się przez wszystkie głosy dochodzące z holu.
Dopiero wtedy Yoshi zamknął drzwi i cała scena została ukryta przed gapiami z zewnątrz.
- Ty pieprznięty chłopaku będziesz mnie przepraszał na kolanach za to co zrobiłeś! - To nie był krzyk tylko głośny ryk zbudzonego drapieżnika.
- Należy ci się jeszcze więcej bydlaku!- ponownie rzucił się na mężczyznę, ale szybko został powstrzymany prze dwie pary rąk - Za to co zrobiłeś mojej matce powinieneś smażyć się w piekle!
- Jakiej matce? Nawet cię nie znam idioto?!
- Pamiętasz Emiko Nakadai?! - tęczówki Johna rozszerzyły się jakby jego świadomość znała to nazwisko - Kobietę z którą przeszło dwadzieścia lat temu miałeś romans, której obiecywałeś złote góry i to, że zostawisz swoją rodzinę, ożenisz się z nią i będziesz kochał aż do śmierci?!
Raidon przesuwał wzrok z chłopaka na ojca i z powrotem. Nie rozumiał o co chodzi i o jakim romansie mówi model. Nadal mocno razem z Yoshim trzymali go. Isei mimo swojego wyglądu był silny, a złość, która wylewała się z jego ust dodawała mu tej siły dwukrotnie.
-Oszukałeś ją! Zabawiłeś się, zrobiłeś dzieciaka i spieprzyłeś, kiedy się o tym dowiedziałeś! Była sama, nie dawała sobie rady. Miłość do ciebie prowadziła ją krok za krokiem do obłędu, biedy aż pewnego dnia zostawiła swojego syna i odeszła z padołu łez w który ją wprowadziłeś. Uwiodłeś prostą dziewczynę, dałeś jej marzenia i wszystko obróciłeś w proch!
- Tato o czym on mówi?
- To jakiś wariat!
- Wariat?! Mam na wszystko dowody i na to, że jesteś moim ojcem!
Na twarzach trzech mężczyzn pojawił się szok i niedowierzanie słowom Iseia.
- Isei co ty pieprzysz? - zapytał Raidon.
- Puśćcie mnie!
- Tylko się na nikogo nie rzucaj - poprosił Akira.
Wypuścili go i chłopak roztarł bolące przedramiona.
- Mów. Dlaczego twierdzisz, że jesteś moim bratem?
- Ja jestem synem Emiko. Twój ojciec jest także moim ojcem. Mimo, że nie przyzna się do tego.
- Tato powiedz coś.
- To łgarz. Pewnie chce zdobyć pieniądze i dlatego mówi takie rzeczy.
- Mam pieniądze. A ty ? wskazał go placem - Nie udawaj, że nie znałeś mojej matki!
- Nigdy nie miałem romansu!
- Och czyżby? Chcesz dowodów?! Mam słowne i na papierze. Mam zdjęcia, listy i jestem gotów na zrobienie testu DNA.
- Łżesz jak pies! - John był rozjuszony i coraz mniej nad sobą panował.
- Możesz nam pokazać te dowody? - zapytał Raidon. Czuł się jakby grał w filmie.
- Zanim pójdę po nie, chcę tylko powiedzieć, że podjąłem tę pracę tutaj, żeby cię poznać i zemścić się na tobie za to, że byłeś wychuchanym dzieckiem i miałeś wszystko - patrzył swojemu bratu w oczy - Drugą sprawą była zemsta na ojcu. Miałem ochotę go zabić za krzywdę zrobioną mojej mamie. Nie mogę jednak tego zrobić, bo za bardzo kocham swojego męża, aby mu to zrobić. Nie zniósł by mojego widoku za kratkami. Teraz chcę tylko, żeby twoja rodzina poznała prawdę o swoim idealnym mężu i ojcu. Zapewne takiego grasz co? - zwrócił się do mężczyzny - Pamiętasz aleję na starym mieście i malutki stragan obok wiekowej wiśni? Kwitła w tym czasie, kiedy kupiłeś mojej matce to - podniósł rękę i pokazał starą posrebrzaną bransoletkę - Pod tym drzewem wyznałeś, że jest najważniejszą osobą na świecie. Nadeszła noc i oddała ci się cała ze swoim ciałem i duszą. Pamiętasz dzień kiedy ci powiedziała, że spodziewa się dziecka? Była taka radosna i podekscytowana tą wiadomością. Opowiedziała mi jak się wtedy czuła. Ty jednak pocałowawszy ją na dobranoc wyszedłeś i nigdy nie wróciłeś bydlaku!
- Tato znałeś Emiko Nakadai?!
- To głupia dziewucha, która zwariowała na moim punkcie i chciała mnie złapać na jakiegoś bachora.
- Kurwa mać, czyli on ma rację? Zdradzałeś mamę?! - wrzasnął brunet i opadł na stojący za nim fotel. Zaczynała go boleć głowa. Patrzył jak Isei wychodzi z gabinetu. Wiedział, że dali niezłe przedstawienie osobom stojącym za drzwiami. Popatrzył na ojca jakby go nie znał, chociaż mógł się tego domyślić - Powiedz ile miałeś kochanek?
- Nie miałem żadnej! Ten chłopak kłamie! Ubzdurał sobie coś i...
- Nic sobie nie ubzdurałem! - do gabinetu wrócił Isei z papierami w ręku - To są dowody na moje słowa. Jeżeli nie wierzysz to przypatrz się tym zdjęciom. Może nie są takie jak fotki z czasów współczesnych, ale doskonale jesteś na nich widoczny. Tylko, że młodszy.
***
Shirai zdjął słuchawki z uszu i potarł oczy. Zmęczenie dało o sobie znać, ale chciał skończyć obróbkę zdjęć. Miał na to kilka dni, ale nie chciał zostawiać pracy na później. Przeciągnął się i dopiero wtedy dostrzegł, że coś się dzieje wokół gabinetu jego szefa. Wyłączył komputer i podszedł do grupki osób. Oharu starała się ich przegonić.
- Nie macie swoich obowiązków tylko szukacie tematu do nowych plotek? Wara mi stąd i to już, jeżeli chcecie zatrzymać swoje miejsca pracy!
- Co się dzieje? - zapytał ją z lekkim wahaniem. Nie był pewny, czy jego też nie przegoni.
- O to ty. Twój narzeczony miał wizytę ojca i wpadł tam Isei. Zawzięcie się kłócą.
- Co Isei ma wspólnego z ojcem Raidona?
- Z tego co nas doleciało to jest jego ojcem. Podobno pan Walsh uwiódł matkę Iseia i zrobił jej dziecko po czym zostawił. Kolejna sensacja nas nie ominie jak to wyjdzie na jaw. Ja tu zwariuję.
Wtedy drzwi od gabinetu się otworzyły i wyszedł z niej wściekły nieznany mu mężczyzna.
- Dzień dobry panie Walsh ? przywitała się Oharu.
Facet popatrzył na nią jakby miał ją zamordować i nagle zmrużył oczy, jakby coś mu się przypomniało. Shi poczuł nieprzyjemne ciarki, kiedy te lodowate oczy popatrzyły na niego.
- Ty...
- Tato, zostaw go! - Raidon stanął między brązowookim, a ojcem.
- To ten twój narzeczony? Posłuchaj chłopcze. Nie wiem czego chcesz od mojego syna, ale..
- Wyjdź z mojej firmy zdrajco!
Sakata był zdezorientowany.
- Nie zostawię tego tak! - warknął John i skierował się do wyjścia.
- Raidon dlaczego on patrzył tak jakby obiecał mi, że zginę?
Brunet odwrócił się do niego.
- Chodź do mojego gabinetu. A ty - zwrócił się do Iseia - Witaj w popapranej rodzinie. Będę chciał z tobą porozmawiać.
- Kiedy tylko zechcesz.
- Jutro w moim gabinecie. Muszę sobie wszystko przemyśleć.
- Chwila! - krzyknęła Oharu - co z tym co słyszeli?
- Zajmij się tym. Musze pogadać z Shi.
- Zajmij się, zajmij. Ciekawe jak. Dom wariatów.
Obaj weszli do pomieszczenia. Na biurku leżały zdjęcia sprzed lat. Jakieś dokumenty i kilka otwartych listów.
- To prawda, że Isei...
- Tak, ale nie rozmawiajmy teraz o tym. Siadaj.
Brązowooki usiadł i czekał cierpliwie na to co ma mu do powiedzenia brunet.
- To tak - przetarł twarz dłońmi - Mój ojciec uwierzył, że jesteśmy parą i chcemy się pobrać. Jest zły, bo chce, żebym wrócił do Ameryki i tam ożenił się z kobietą, którą dla mnie znalazł.
- W jakich czasach on żyje?
- Jego to nie obchodzi - położył łokcie na biurku i zrobił z dłoni piramidkę.
- Jeżeli jest na mnie zły to powiedz mu prawdę. Ten jego wzrok był szalony - powiedział z wielką ostrożnością Shirai.
- W tym rzecz, że nie mogę, bo zmusi mnie do tego małżeństwa.
- I tak cię zmusi jak ogłosimy, że się rozstaliśmy. Chyba nie chcesz dalej udawać? - milczenie było dla niego odpowiedzią - Oszalałeś!
- Ciszej. Ściany mają uszy.
- Chcesz to ciągnąć?
- Przez jakiś czas. Dopóki on nie wyjedzie i jakiś czas później, może miesiąc, dwa.
- Miesiąc, dwa?
- Dobrze nam idzie. To tylko kilka tygodni dłużej od tych co były teraz.
- On wyglądał jakby chciał mnie zabić. Na co ty mnie narażasz? Co ty sobie wyobrażasz? Mam to robić w zamian za przedstawienie cię moim rodzicom? Dlatego się zgodziłeś. Kiedy na to wpadłeś?
- Jak jechałem cię przeprosić.
Shi zerwał się z krzesła, które prawie się przewróciło. Nie wierzył w to co słyszał.
- Oszukałeś mnie. Sądziłem, że robisz to dlatego, żeby mi pomóc. Tymczasem cały czas myślałeś o sobie. Chciałeś mnie wykorzystać do własnych celów. Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Ja ci powiedziałem o co chodzi. Ty nie - oparł dłonie na biurku i pochylił się ku mężczyźnie - Sam sobie ułożyłeś w głowie, że się nie dowiem, a ty upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu?
- Shi to nie tak.
- To jak? Jak? Mów.
- Chciałem ci pomóc i zamierzałem powiedzieć tobie o wszystkim od razu, ale później... To co się działo nie dało mi wyznać, że chcę, żebyś i mi pomógł, i że przez to narażam cię na kontakt z moim ojcem. Zamierzałem trzymać was od siebie z daleka.
Shi usiadł na swoim miejscu.
- Nie możemy udawać pary zawsze. Jak sobie wyobrażasz to wszystko?
- Nie wiem. Coś wymyślę jak wyjedzie. Teraz chce mieć spokój. On chce kontrolować moje życie. Jak wróci do Ameryki będzie już dobrze.
- Boże Raidon. Ten cyrk nie zaprowadzi nas do dobrego końca.
Oparł się zrezygnowany o oparcie fotela i zamknął oczy.
- To jak zgadzasz się pograć trochę dłużej? - spytał ze strachem brunet.
Przez długą chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Słychać było tylko ich wzmocnione zdenerwowaniem oddechy i śpiew ptaków zza otwartego okna.
- Znaj moje dobre serce, ale nie oszukuj już tak mnie. Pomógł bym ci nawet jakbyś ty się nie zgodził na mój plan. Ale trzymaj swego ojczulka ode mnie z daleka.
- Postaram się.
- To ja już pójdę. Jutro o czternastej wyjeżdżamy - powiedział i wyszedł zostawiając bruneta z całkowitym mętlikiem w głowie.
Nadal będzie trwał w tym domniemanym związku. Będzie udawał przed światem to od czego tak uciekał. Jest jeszcze Isei, brat. Co za niedorzeczna sytuacja. Przecież takie rzeczy dzieją się w filmach. Czy to oznacza, że mąż chłopaka jest jego szwagrem? Tak, na pewno tak. Są jego rodziną. Nadal nie może w to uwierzyć. Ciężko mu złapać oddech na myśl o tym. Do tego ojciec i jego absurdalne, chore plany, nieliczące się z uczuciami. Widział jak patrzył na Iseia i Shi. Jakby chciał ich skrzywdzić. Podszedł do barku i nalał sobie szklankę whisky. Przyjemnie pierwszy łyk ogrzał gardło. Później był drugi i kolejne. Dni, które nadejdą będą trudne i miał nadzieję, że jakoś je przetrwa. Wszyscy przetrwają.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|