The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 05:02:10   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Siostrzany wkład 8
Ułaaaaaaaaaa... Przepraszam za to ziewnięcie. Jest już ranek. A raczej prawie południe. Adrian dał mi się wyspać. Kiedy wczoraj, a raczej dzisiaj nad ranem wróciliśmy z imprezy było już prawie jasno... Imprezy u przyjaciół Adriana. Gdzie pierwszy raz zostałem przedstawiony jako jego chłopak. Powaga! Może nie była to impreza mojego życia, ale była udana. Udało mi się zaprzyjaźnić z osobami na których mu zależy. To dobrze. Reszta nie ważna. Akceptują fakt, że ich przyjaciel ma nie dziewczynę, a chłopaka. Są otwarci... Żeby dziś moja Mama okazała się tak samo otwarta kiedy będę jej przedstawiał Adriana!
Swoją drogą... ona już go zna. Jako mojego kolegę, który uczy mnie języka francuskiego. Czyli nie skłamałem... nie do końca. Adrian rzeczywiście był moim kolegą od nauki francuskiego... ale dwa lata temu! Teraz nasz związek daleko wykracza poza koleżeństwo, czy nawet bardzo zażyłą przyjaźń. Moja Mama jako tyran domowy i jego anioł w jednym, dziś dowie się, że facet którego przyjęła na herbatkę rżnie jej jedynego syna. Cacy! Rzekłem! Myślicie, że się ucieszy? Że uda mi się przeżyć?
Do wyznaczonego obiadku poznawczego zostało niewiele ponad cztery godziny... Nie przeżyję! Mój Adi obiecał, że będzie mnie wspierał...
Chwilka. Gdzie jest mój Adii?!
- Adii?? - Daję upust ciekawości wzywając lubego po imieniu.
Cisza.
- Adii?! - W domu jest podejrzanie cicho. Jego rodzice są na jakimś tam wyjeździe... jak zwykle. Więc w domu powinniśmy być tylko my dwaj. Starszy brat mojego chłopaka już nie mieszka w rodzinnym gniazdku. Nadal nie ma odzewu. - Adriaaaaan!!! - Drę się potężnie. Nadal nikt mi nie odpowiada! To zaczyna być irytujące...
Wstaję z łóżka i nie ścieląc go dreptam na boso do kuchni. Specjalnie. On nie cierpi gdy chodzę u niego na boso. W końcu mogę się przeziębić. Skoro jest tak przewrażliwiony na moim punkcie, to dlaczego do licha ciężkiego nie odpowiada kiedy go wołam?
Kuchnia jest pusta. Na stole stoi przygotowany talerz z kanapkami i kubek jeszcze przyjemnie ciepłej herbaty. Nie ma jednak żadnej żywej duszy oprócz mnie... Lekko zaintrygowany, zostawiam w spokoju kanapeczki i dreptam do łazienki. Staję pod nią zawiedziony. Nie dość, że światło jest zgaszone to jeszcze nie słychać szumu wody. Niczego nie słychać. Dla pewności otwieram drzwi. Ciemno i pusto. Tu jednak podobnie jak w kuchni, są wyraźne ślady niedawnej obecności właściciela... Lustro jest jeszcze zaparowane a na podłodze stoi mała kałuża wody i leży porzucony ręcznik... Jakby ktoś dopiero co wyszedł spod gorącego prysznica i nie miał czasu na sprzątnięcie po sobie...
- Adrian?! - Krzyczę lekko zaniepokojony. Nadal nikt mi nie odpowiada. Nie ma go ani w kuchni, ani w łazience... Mijałem salon i tam też go nie było! Czy on próbuje mnie przestraszyć? Próżny wysiłek. Ja już się boję!
Może jest w pokoju rodziców? Truchtam do rzeczonego pomieszczenia. Z pewną obawą otwieram drzwi. Pusto. Na środku duże dwuosobowe łóżko, kilka szafek, biurko. Normalny pokój. Poza tym, że pusty!
- Wychodź! Adrian! Udało ci się! Boję się i martwię...! Wyłaź! - Pomału moje serduszko przyśpiesza. Dom jest pusty. Na pierwszy i drugi rzut oka. Nie mógł nigdzie pójść. Powiedziałby mi! Albo zostawił kartkę!
...
....
.....
...... ... ...
A jeśli... coś się stało? Jeśli ktoś się tu włamał jak ja spałem i go... porwał? Jeśli coś mu się stało? Adrian!!! Ale.. przecież bym usłyszał. Prawda? Co z tego, że jestem śpiochem i niemal nic nie jest w stanie mnie obudzić?! Nie jestem aż takim śpiochem! Poza tym nie ma żadnych śladów włamania. Może siedzi w szafie? Sprawdzę! Biegam więc od szafy do szafeczki i nic. Żadnego śladu...
Powlokłem się więc z powrotem do łóżka. Nakryłem się kołdrą, aż po same oczy i przed dłuższy czas starałem się ignorować fakt, iż pomału brakuje mi powietrza.
...
A jeśli mnie zostawił? I sobie poszedł? Przemyślał wczorajszy dzień i uznał, że jestem beznadziejny? Może poszedł poszukać sobie innego chłopaka? Tylko dlaczego teraz.? Nie. Może on się przestraszył tego obiadku z moją Mamusią? Może dlatego sobie poszedł? A może to ten brak powietrza sprawia, że głupieję? Nieważne co to sprawia... ważne, że już się rozryczałem. Litości. Jestem żałosny.
.
Ale rzeczywiście. jeśli przestraszył się tego obiadu i spanikował? Jeśli poszedł sobie gdzieś przemyśleć czy warto? Jeśli nie wróci do umówionej godziny? Jeśli w ogóle nie wróci?! Jeśli jeśli...
Odwracam się buzią do poduszki i przytulam się do koszulki w której dziś spał. Bokserkom darowałem... niech na razie poleżą na podłodze... I nadal ryczę...!
...
Płacz płaczem, ale czy ja właśnie nie słyszę kroków po chłodnej posadzce? Biegnę więc do drzwi wejściowych. Pusto. Siadam wprost na zimnej posadzce. Adri nie byłby szczęśliwy gdyby mnie tak zastał. Ale jego nie ma.
Pomału mnie to męczy. Męczy do tego stopnia, że zaczynam słyszeć coś czego nie ma. Płacz przybiera na sile. Głupie łzy... i tak nic nie wnoszą! Więc po co w ogóle są? Nie mam pojęcia.
- Głupie łzy... Głupi pusty dom.! I głupi Adrian!!! - Krzyczałem, z każdym zdaniem głośniej i dla efektu uderzając pięścią w podłogę.
- Możliwe... ale dlaczego płaczesz? Co się stało? - Znajomy głos, gdzieś za moimi plecami. Chyba znowu mam zwidy... Nie odwracam się nawet by to sprawdzić. Nie chcę się rozczarować. - Powiesz mi? Skarbie? - Głos głosem, a zwidy zwidami. A mnie jak najbardziej rzeczywiste, silne ręce podnoszą do góry i niosą do łóżka. Patrzę na tego kto mnie niesie.
- Adii!!! - Drę się mu do ucha i obejmuję za szyję. Jak dobrze, że jest. A tak się bałem!
- A niby kto? - Pyta rozbawiony. Po czym pyta poważniej. - Powiesz mi dlaczego płaczesz i siedzisz na zimnym kamieniu? Do tego wymyślasz wszystkiemu co najmniej winne? - Znowu rozbawiona nuta.
Co mam mu powiedzieć? Przecież nie to, że rozryczałem się tylko dlatego że po obudzeniu nie zobaczyłem jego twarzy i dlatego, że nie zobaczyłem go nigdzie! Bo wołałem a nie przyszedł? Bo nie przytulił, a powinien bo zasypiałem razem z nim!
Siada na łóżku i sadza mnie sobie na kolanach. Więc co robię, no co?! Oczywiście to co nie powinienem! Litości...
- Nooo...bo! Jak mogłeś mnie zostawić? Jaaa... obudziłem się sam! I nie wiedziałem gdzie jesteś... Szukałem cię i cię nigdzie nie było! Myślałem, że sobie poszedłeś na stałe, bo się nie sprawdziłem jako twój chłopak wczoraj i bo nie chcesz iść na ten obiad... i ... i! - Co jak co ale to nie była popisówa poprawnej gramatyki.. Jeśli podobnie będę mówił na maturze to kiepsko to widzę...
- Płaczesz z tego powodu? - Pyta rozbawiony, a ja z poczuciem krzywdy potwierdzająco kiwam głową. - No to kochanie płaczesz bez powodu.
Mrugam pytająco oczami. Nie dla kokieterii.. Po prostu mam zajęte łapki. Jeśli puszczę jego szyję to może mi ucieknie? Jak inaczej mam pozbyć się łez z oczu?
- Płaczesz zupełnie niepotrzebnie. Nie zostawiłbym cię samego. Sprawdziłeś się śpiewająco jako mój chłopak! Nie mogło być inaczej. - Głaszcze mnie i scałowuje łzy. Chowam się w jego koszulę. Teraz to się aż wstydzę. Rzeczywiście jestem niemądry... - Nawet twoja Mama nie jest w stanie mnie przestraszyć na tyle, żeby móc mnie zniechęcić. Zjadłeś już śniadanko, które ci naszykowałem?
- Eeee... to było dla mnie? - Nie wiedziałem.
- A dla kogo głuptasie? - On się ze mnie naśmiewa! - Chodź... zjesz bo mi padniesz. Najpierw łazisz na bosaka, potem płaczesz i do tego głodujesz. - Jego głos przeszedł w złorzeczenie. Teraz ja się roześmiałem.
- Nic mi nie będzie. - Zabrałem się do śniadania. - A tak w ogóle... gdzie byłeś? - Spytałem pomiędzy kęsami.
- W kwiaciarni.
- Po co? - Czy dziś jest jakaś rocznica albo coś o czym nic nie wiem?
- Po kwiaty oczywiście... - Nadal jest lekko rozbawiony.
- Wiem po co się chodzi do kwiaciarni... - Oznajmiłem. - Ale po co ci te kwiaty?
- O ile mnie pamięć nie myli to idę na uroczysty obiad, zaprezentować się teściowej to i kwiaty się przydadzą. Nie uważasz? - Spojrzał na mnie łobuzersko. - Powiedz czy ładne. - Wyszedł z kuchni i po krokach i otwieranych drzwiach poznałem, że poszedł do łazienki. To dlatego wtedy stał za mną. Po chwili wrócił niosąc w ramionach duży bukiet dwukolorowych róż i jedną pojedynczą.
- Ładne. - Powiedziałem szczerze. Musiało go to dużo kosztować... - Przejąłeś się tą kolacją. Dla kogo ta pojedyncza róża?
- Dla Remi. Przejąłem się tobą. Tobie zależy na dobrych kontaktach z matką, mi też na tym zależy. Ty się wczoraj dla mnie także postarałeś. - Przerwał i zapatrzył się na mnie. Zaczerwieniłem się. Te jego magnetyzujące szare oczy! - Wstawię je do wody...
Szybko dokończyłem jedzenie i dla odmiany, pozmywałem po sobie. Adrii usiadł przy stole.
- Trzeba było zostawić.
- Nie! Ty przygotowałeś, ja sprzątam. I tak mi głupio... ja w tym czasie smacznie spałem.
Kiedy skończyłem wgramoliłem mu się na jego kolana.
- Która godzina? - Spytałem pocierając policzkiem o jego policzek. Objął mnie delikatnie.
- Spokojnie. Mamy jeszcze prawie trzy godziny. - Bez trudu rozszyfrował moje intencje. Wtuliłem się mocniej.
- Kocham cię... wiesz?
- Wiem głuptasie. Ja ciebie też. Wiesz?
- Wiem. Pomożesz mi się wykąpać? - Niewinne pytanie. Naprawdę. To w końcu może być ostatnia taka nasza kąpiel na długi czas.
- Pomogę.
Po niespełna pięciu minutach już ciepła woda ciekła nam po plecach. Mój Adrian bardzo delikatnie mył całe moje ciało, ja odwdzięczałem się tym samym, chociaż jemu kąpiel nie była potrzebna. Przecież już dziś rano brał jedną. Wzajemny dotyk bardziej przypominał pieszczoty niż porządne szorowanie. Kiedy już nie mieliśmy co myć, po prostu staliśmy pod strugami wody. Było tak dobrze. Kiedy i to się skończyło, wycieraliśmy się w takim samym porządku jak poprzednio. Susi i czyści poszliśmy do jego pokoju wciąż trzymając się za ręce. Tam ubraliśmy się, ja w czarne materiałowe długie spodnie i czarną koszulę, on również w czarne materiałowe spodnie, z tym że jego są odprasowane w kancik i koszulę, z tym że błękitną. Grzecznie przylizał swoją ciemną czuprynę. Do tej pory nie padło żadne słowo. Od śniadania. My potrafimy gadać, krzyczeć i wspólnie milczeć. To jedna ze stron naszego związku. Żadne słowo, aż do teraz.
- I jak wyglądam? - Spytał poprawiając nieistniejące zmarszczki na ubraniu.
- Wspaniale. - Naprawdę. Mi się podoba i Mamie też powinno.
- Wychodzimy? Już czas, żeby wyjść. W ten sposób będziemy punktualni. - Jego głos cichy i uspokajający, drżał ujawniając zdenerwowanie właściciela. - Zobaczysz, że będzie dobrze. - Nie wiem kogo chciał uspokoić. Mnie czy siebie.
- Na pewno... - Chciałem mu pomóc... ale sam sobie oszukać nie mogę, więc jak mam to zrobić z nim?
Wychodzimy. Adrian podaje mi klucze od domu, a sam w tym czasie idzie otworzyć samochód. Zamykam na dwa zamki. Mam już to opanowane. Robiłem to setki razy. Idę do jego ukochanej toyotki. Siadam obok niego, na miejscu pasażera. Adrian łapie mnie niespodziewanie za kolano i rzuca mi przerażony wzrok. Patrzę na niego równie przerażony. Nie wiem co się dzieje.
- Kwiaty. Zapomniałem kwiatów. - Mówi jakby był nieobecny duchem.
- Pójdę po nie. - Wychodzę z auta, podchodzę do drzwi, otwieram je, biegnę po kwiaty, zamykam drzwi i biegnę do samochodu. Kwiaty lądują na tylnim siedzeniu. Siadam na swoim miejscu.
- Wszystko już mamy? - Pytam i czuję jak drży mi dolna powieka lewego oka.
- Tak.
Wzdychamy równocześnie. Ona mnie całuje. Łapczywie i jakoś tak desperacko. Ja robię to samo. Kiedy pocałunek się kończy, ja zapinam pas, on wrzuca bieg. Jedziemy.
Jedziemy w ciszy. Nawet radio milczy. Ale nic z tym nie robimy. Niech będzie i tak. Wydaje mi się, że jedziemy niesamowicie szybko. Ale przecież tak nie jest. Patrzę zaniepokojony na Adiego i potem na licznik. Obydwa są jak trzeba. Inne pojazdy jakby ustępowały nam z drogi. Żadnego korku, zastoju. Nawet światła przejeżdżamy zawsze bez czekania. Los potrafi być bardzo złośliwy. Tak samo jak czas, kiedy człowiek tego nie chce, ten przyśpiesza jak szalony. Jeszcze dwa zakręty i będziemy pod moim domem. Jeden. Jesteśmy. Patrzę na zegar na tablicy rozdzielczej. Jego wzrok podąża za moim. Jest 14.43. Do wyznaczonej pory mamy siedemnaście minut. Jednocześnie koszmarnie dużo i upiornie mało.
Żaden z nas nie wysiada. Trzymamy się za ręce. Znowu tak jakby desperacko. Obaj mamy dłonie spocone, gorące, w których czuć nerwowo pulsującą krew. Nikomu nie życzę takiego uczucia. Takiego strachu. Tej beznadziejności sytuacji. To moja Matka. To mój Chłopak. Kocham obydwoje. Czy jedna ukochana osoba zabierze mi drugą? 14.49. Ten zegar chyba przyśpieszył... Znowu musimy myśleć o tym samym, bo Adrian patrzy z niedowierzaniem na zegarek na swoim przegubie. Po minie widzę, że oba wskazują to samo. Wszystkie wspólne chwile przelatują mi przed oczami. Aż do dzisiejszego dnia. Strachu, śniadania, kąpieli i tej podróży. Jest 14.55.
- Kocham cię. Mam nadzieję, że nie obedrze nas ze skóry. - Mówię cicho, patrząc mu prosto w oczy.
- Też cię kocham głuptasie. Jeśli nas nawet obedrze to będziemy mieli po prostu oryginalniejszy wygląd. - Śmiejemy się tym samym minimalnie rozluźniając atmosferę. - Pokonamy wszystko. - Mówi pewnie. Uspokajam się.
- Wiem. Może będzie tak jak na próbie generalnej... w końcu Remi przeżyła. - Nutka optymizmu z mojej strony.
- Idziemy? - Pyta.
- Idziemy. -Pocieram kciukiem policzek.
Wysiadamy. Adrian zamyka samochód.
- Kwiaty! - Tym razem to mi się przypomniało. On otwiera drzwi a ja wyciągam. Kwiaty są piękne... Oby i ten obiad taki był.
Podchodzimy do drzwi. Trzymamy się za ręce. Adrian trzyma róże. Patrzę na zegarek. Jest 14.59. Patrzymy sobie w oczy, ściskamy mocniej swoje dłonie... i naciskam na dzwonek. Z głębi mieszkania słychać kroki.













Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 13 2011 11:25:42
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Seregil (Brak e-maila) 22:19 12-07-2007
Przebrnąłem.Dosłownie.Ciężko było.No ale..jak już przebrnąłem to chyba coś znaczy.Nie jest aż tak źle...chyba.Ale ja się nie znam.Pisz dalej i ćwicz operowanie słowem, to następne prace będą lepsze.Tej posługując się miarą szkolną..wystawiłbym jakieś...3+/4-.Nie jest źle;-)
wiolka (Brak e-maila) 16:55 13-07-2007
Swietny pomysł na opowiadanie. Mało jest "tworków" dotykających problemu rodziców i ich stosunku do odmiennej orientacji swoich dzieci, a to jest naprawdę bardzo ważny problem. Co do samego opowiadania, to nie jest zbyt "górnolotne", ale chyba nie o to tu chodzi. Jest naprawdę ciepłe i z odpowiednią dawką takiego światełkasmiley Pisz dalej, a z każdym następnym opowiadaniem powinno być jeszcze lepiej. Pozdrawiam i czekam na kolejne.
FunnyBunny (Brak e-maila) 23:33 13-07-2007
o matko... przeczytałam całe i bardzo mi sie podoba !! ^Q^ fajnie by było jak byś pisała dalej to opo ^Q^ więc czekam na twoje kolejne texty ! ^Q^
Viv (Brak e-maila) 17:17 14-07-2007
podobało mi się. a to tak znowu często się nie zdarza. uśmiałam się niesamowicie smiley
ustosunkowywując się do końcowego pytania - może trochę za szczęśliwe zakończenie. nie mówię, że to powinien wyjść z tego jakiś angst, no ale jak na mój gust, mama była trochę zbyt entuzjastycznie nastawiona...
Viv (Brak e-maila) 17:24 14-07-2007
wrrr... zjadło mi poprzedni komentarz... i nick'a też...

bardzo mi się podobało! a to tak często się nie zdaża... uśmiałam się niesamowicie smiley
jedyne 'ale': koniec BYŁ ZBYT szczęśliwy. ale to dobrze, że sama jesteś tego świadoma smiley
oreiX (Brak e-maila) 22:31 15-07-2007
Bardzo mi się podobało. I nie, nie uważam aby koniec był zbyt szczęśliwy. Był raczej normalny. By cała ta sytuacja mogła mieć albo taki finał albo smutny, prawda? Bardzo dobrze pokazane relacje miedzy bliźniakami a matką. I zdecydowanie_ problem akceptacji odmiennej orientacji- Bravo.
Słodki ale mądry tekst.
Gratuluję rewelacyjnego stylu. Czytało się niesamowicie swobodnie lekko i przyjemnie.
Spewnością wrócę jeszcze nie jeden raz do tego tekstu. Tak na poprawę humoru. B.R.A.V.O!
POZDRAWIAMsmiley
kaika (Brak e-maila) 23:01 24-07-2007
mnie się tam bardzo podoba. proszę o więcej opowiadanek smiley
meteogirl (Brak e-maila) 21:54 06-08-2007
brawo! ciekawe, słodkie, z nutką humoru, choć nieco surrealistyczne... mimo wszystko dobre! szkoda tylko, że tak mało seksu smiley
Karola (Brak e-maila) 16:53 08-08-2007
Opowiadania super. Nie tylko przebrnęłam ale nawet mi sie podobało. Napisz coś jeszcze proszesmiley
Haru-chan (haruki_ito@wp.pl) 15:35 01-09-2007
Hehm ^^ dziekuję bardzo za wszystkie komentarze ^^ Wielkie buziaczki...;*** Właśnie wysyłam nowe opo... tym razem króciutkie... Wiem, że to było zasłodkie... Tylko jedno, jedyne "ale" dla czytelników... JESTEM CHŁOPCEM T_T
Yumi-kun (yaoi69@wp.pl) 16:46 06-10-2007
Cuuudneee ^^ Mi to sie jakos tak bardzo lekko czytało ^^ hjehjehje... YAOISTKI RZˇDZˇ!!!
Fairy (varazsskatulya@gmail.com) 19:30 17-10-2007
Haru-chan... wysłałam ci maila, prosze przeczytał. Fairy
Haru-chan (Brak e-maila) 22:13 22-12-2007
Fairy, nie dostałem maila od Ciebie... smiley może wyślij jeszcze raz. Buziaczki...
asjana (Brak e-maila) 22:19 26-02-2008
hej czytałam to kiedyś w częściach i mi sie bardzo podobało w wczoraj przeczytałam jeszcze raz w całości i podoba mi się tak samo, albo nawet lepiej. TZN ,że to opowiadanie jest naprawdę dobre jak się do niego wraca.Pozdrawiam
Haru-chan (Brak e-maila) 13:02 06-03-2008
!!!... *o* dzięki za komenta. Zapraszam wszystkich także do innych moich opków, bo czują się (i ja razem z nimi) lekko zapomniane... smiley Poproszę o jeszcze więcej komentów!!! ^^
Mreu (Brak e-maila) 20:57 04-06-2008
To że nie ma komentów nie znaczy że są nieczytane... Narcyz xDDDDDDDDDD To Ci musi starczyć za komentarz smiley
Lilith (Brak e-maila) 18:40 03-07-2008
Jak dla mnie nie było aż tak źle.przymierzałam się dwa razy do przeczytania tego opowiadania ale za drugim razem udało mi się przeczytać.Porusza takie zwyczajne sprawy które przecież każdego mogą dotknąć.Zakończenie jest takie jakie powinno być.Niektórym może się wydawać że jest zbyt proste,zbyt mało zaskakujące jednak według mnie takie rodzaj opowiadań też powinien mieć swoje miejsce.Bez tego niepokoju,przemocy,brutalności, co przecież zdarza sie często.Czyta się płynnie i szybko.
Haru-chan (Brak e-maila) 18:02 10-07-2008
Dziękuję za komentarze ^^
Nozomi (Nozomi@onet.eu) 04:52 15-08-2008
Bardzo mi się podobało;D nawet jeżeli było trochę za słodkie to i tak czyta się z przyjemnością:] w wielu opowiadaniach denerwują mnie sztuczne dialogi na szczęście tu ich nie znalazłam;D(a przynajmniej nie przypominam sobie teraz ;P)
dawno nie dodawałeś żadnego opowiadania wiec zastanawiam się czy jeszcze coś piszesz?T_T mam jednak nadzieje że taksmiley (nadzieja matką głupich ale każda matka kocha swoje dzieci prawda?smiley)
pozdrawiamsmiley
Haru-chan (Brak e-maila) 21:10 30-08-2008
Bardzo Ci dziękuję Nozomi. ^^ Piszę, piszę, ale na razie jakoś mi się nie wysyłało... chyba najwyższa pora. Zamierzam zrobić korekty kolejnych opów i wtedy je powysyłam... ^^ Skoro Ktoś to czyta...
Nozomi (Nozomi@onet.eu) 16:00 07-09-2008
Miło mnie zaskoczyłeśsmiley w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak grzecznie czekaćsmiley
Nozomi (Nozomi@onet.eu) 18:00 18-10-2008
Czy jeżeli powiem że wciąż czekam na Twoje nowe opowiadania to będę upierdliwa? Trudno i tak to powiemsmiley
Nie żebym Cię poganiała ale nie znęcaj się nade mną zbyt długo;P Cierpliwość nigdy nie była moją mocną stronąsmiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum