Otworzył ostrożnie oczy, ale drażniące poranne słońce zmusiło go do ich ponownego zamknięcia. Głowa go bardzo bolała, a w ustach suszyło. Leżał, próbując dojść do siebie, dojść do tego, co się wydarzyło w nocy. Przypomniał sobie, że całował się z jakimś chłopakiem w klubowej toalecie, na co teraz skrzywił się nieznacznie. Owszem, pamiętał, że mu się podobało, ale to już był szczyt wszystkiego. Przecież chwilę wcześniej próbował dojść do tego, co się z nim dzieje i miał nadzieję, że dojdzie do stwierdzenia, że jest normalny, jest hetero. Ale jak widać sekundy później wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Pamiętał, że wyszli z klubu i wracali taksówką, Daniel chyba miał u niego nocować. To by tłumaczyło dlaczego spał na kanapie przykryty kocem, przez co czuł się połamany. Ale dalej miał ciemną plamę, dziurę odkąd wysiedli z taksówki. Pewnie po prostu położyli się spać. Tak. Taką miał nadzieję, że nie nawywijał więcej głupot. Tylko czemu w głowie kołatało mu się coś o Adamie? Czyżby dzwonił do jego mieszkania w nocy? O nie, oby tylko nie to. To byłaby największa głupota jaką mógłby zrobić.
Spróbował wstać, ale zaraz zrobiło mu się niedobrze, a głowa wirowała. Po chwili siedzenia popędził do łazienki i zwymiotował. Przynajmniej przestało mu być niedobrze. Spojrzał w lustro, wyglądał strasznie. Podkrążone oczy, rozczochrane włosy, mętny wzrok. Nawet nie wiedział, która jest godzina. W odbiciu lustra zauważył Daniela stojącego w drzwiach. Wcale nie wyglądał lepiej od niego.
— Obudziłeś mnie głupku — warknął. Po czym bezceremonialnie wparował do łazienki i zaczął się odlewać, na co Krzysiek speszony odwrócił wzrok.
Obydwaj przeszli do salonu i Daniel, paradujący w samych bokserkach, położył się na kanapie i przykrył kocem, zostawiając tylko trochę miejsca Krzyśkowi żeby usiadł. Była ósma rano i obaj nie czuli się zbyt wyspani.
— Hej — zagadnął Krzysiek. — Mam nadzieję, że nie nawywijałem nic w domu? Nie pamiętam nic po tym jak wysiedliśmy z taksówki.
Daniel przyglądał mu się i milczał, na co Krzysiek trochę się przeraził, bo zwykle słyszał od Daniela „głupoty tylko gadałeś”, albo zwykłe „położyłeś się spać”. A teraz czekał już dłuższą chwilę na odpowiedź przyjaciela. Spojrzał na niego pytająco z obawą rosnącą gdzieś w gardle.
— Wszystko mi powiedziałeś — powiedział z nutą gniewu.
— Wszystko? — chrząknął nerwowo. — Ale że co?
Blondyn nabrał powietrza.
— O tym, że całowałeś się w klubie, w kiblu. O tym, że podoba ci się twój sąsiad, którego notabene spotkaliśmy wczoraj jak szedł wyrzucić śmieci, prawie się na niego rzuciłeś. Mówiłeś, że go pocałowałeś i chyba jesteś gejem. Oraz powiedziałeś, że pieprzyłeś Mateo, jak to sam pięknie ująłeś.
Z oczu Daniela cisnęły gromy. Krzysiek patrzył na niego i robił się coraz bledszy, a w gardle rosła mu gula. Nie potrafił nic powiedzieć, nie wiedział co ma powiedzieć.
— Powiedz coś — usłyszał nagle, jakby Daniel czytał mu w myślach.
— Ale co? Jak widać już wszystko powiedziałem — odparł nie patrząc mu w oczy.
— Czy ty i Mateo naprawdę?... A ja sądziłem, że to mi się uda go przelecieć, ale stwierdził, że nie jestem w jego typie. Heh, już widzę kto w takim razie był w jego typie. Nic mi nie powiedział, skubany. I ty tyle lat milczałeś na ten temat, niezłe ziółko z ciebie. Tutaj niby masz Ankę a tu nagle proszę, takie nowiny. Czemu nic mi nie powiedziałeś?
— A co miałbym ci powiedzieć? Sam nie wiem jak to wszystko się stało. Nic z tego nie planowałem, samo tak wyszło — stwierdził z wyrzutem.
— A ten Adam? O co z nim chodzi?
— Słuchaj, Daniel, chyba nie powinienem ci nic więcej mówić, widzę, że jesteś na mnie wkurzony za to wszystko, może lepiej będzie jak nie będziemy w to wciągać Adama?
— O nie, nie. Nie ma takiej opcji. Jak już zacząłeś, to masz mi wszystko opowiedzieć.
Majewski ułożył się wygodniej na kanapie zakładając ręce za głowę. Oj tak, był bardzo zły na Krzyśka, ale ten musi mu wszystko opowiedzieć, żeby Daniel mógł mieć haka na niego. Brzezicki dobrze wiedział, że podobał się Danielowi od początku, ten nawet go próbował podrywać, ale stanęło na przyjaźni, która mu nawet odpowiadała. Ale te wyznania zmieniły wszystko. Zamiast na Daniela, Krzysiek poleciał najpierw na Mateo, a teraz na jakiegoś zakompleksionego okularnika. Daniel dobrze pamiętał Adama z imprezy, stał cicho pod ścianą, nie rzucając się w oczy, wyglądał tak niewinnie i uroczo aż nabrał na niego chrapkę. Następna ofiara, którą jak widać Krzysiek sprzątał mu sprzed nosa. Ale Adam go nie chciał i bardzo dobrze, niech Krzysiek teraz cierpi. Zabrał mu Mateo, zabrał mu szansę na siebie samego, to niech zostanie teraz z niczym.
Po dłuższych namowach, Brzezicki w końcu opowiedział po krótce, o co chodziło z Adamem, na co Daniel nie powiedział już nic konkretnego. Za to zrobił się o niego zazdrosny. Krzysiek niby nie chciał już wtrącać się w życie Adama, ale mieszkali obok siebie, prędzej czy później ten kretyn znowu będzie próbował do niego zagadać. Skoro sam nagle odkrył, że lubi facetów, to co jak ten Adam stwierdzi podobnie? Miał tego dość. Miał też ochotę powiedzieć Ance, co wyprawia jej chłoptaś. Ale jeszcze nie teraz, poczeka. Już układał w głowie różne plany.
Więcej nie rozmawiali na ten temat. Daniel zjadł coś na szybko, bo był bardzo głodny i zebrał się do wyjścia. Wybiegł z klatki na rześkie powietrze i zapalił papierosa. Wychodząc za osiedle, skierował się w stronę przystanku autobusowego. Szedł szybko i zauważył, że przed nim, w tą samą stronę idzie nie kto inny jak Adam. Takiej okazji nie mógł przepuścić. Podbiegł do niego wyrzucając niedopałek na chodnik.
— Cześć sąsiedzie — zagadał wesoło klepiąc go po ramieniu.
Adam aż podskoczył, gdy Daniel wyrwał go z zamyślenia. Szedł właśnie do sklepu żeby kupić coś ciekawego na śniadanie, trochę zaspany. Poprawił okulary na nosie i zaczesał spadający włos za ucho.
— Cześć — odpowiedział i znowu zaczął iść.
— Słuchaj, chciałem cię przeprosić za tamto moje zachowanie na imprezie. To było wprawdzie już dawno, ale podobno nieźle się wystraszyłeś. W porządku?
— Tak, dziękuję. Przyjmuję przeprosiny.
— Pewnie nieźle się zdziwiłeś w nocy, Krzysiek taki uwalony. Ja też się zdziwiłem, że cię zobaczyłem tak późno.
— Zasiedziałem się nad grami — wymamrotał nie patrząc w jego stronę. Chciał jak najszybciej dotrzeć do sklepu. Przeklinał się w myślach, że nie został jednak w domu.
— Zaciągnąłem Krzyśka do gejowskiego klubu, nieźle się tam zabawiał z jakimś kolesiem w kiblu — wypalił Daniel i nie musiał długo czekać na reakcję.
Adam nie zastanawiając się nad tym co robi, stanął zdziwiony.
— Co? — Spojrzał na Majewskiego pytająco.
— O, widzę, że zwróciłem twoją uwagę. Czyżbyś był zazdrosny?
Adam podjął marsz spuszczając wzrok, ale Daniel dojrzał lekki rumieniec i zakłopotanie na jego twarzy.
— Nie wiem o czym mówisz. Po prostu się zdziwiłem. Zwykle nikt mi nie zdradza szczegółów z podbojów swoich kolegów.
— Więc nie jesteś zainteresowany Krzyśkiem?
— Dlaczego miałbym być? — Adam coraz bardziej się stresował, coraz ciężej było mu odpowiadać na pytania, ale nie miał na tyle odwagi, żeby mu powiedzieć, aby się odczepił. A i tak pewnie to by nic nie dało.
— To może byłbyś zainteresowany mną? Co powiesz na randkę ze mną? — Daniel pochylił się do niego szczerząc zęby, ale Adam wolał unikać jego wzroku.
Majewski spojrzał przed siebie, dojrzał przystanek i wiedział, że dużo dalej nie będzie mu się chciało iść. Nie chciało mu się też bawić dłużej w kotka i myszkę z Adamem. Był niedzielny poranek a w zasięgu wzroku prawie nie było ludzi. Złapał Sokolika za ramię popychając go na ogrodzenie, obok którego przechodzili.
— Może jednak byłbyś mną zainteresowany?
Przytrzymał go obiema rękami, mimo iż tamten chciał go odepchnąć. Zbliżył twarz wykrzywiając się w uśmiechu.
— Jesteś nienormalny — wykrztusił Adam przerażony. — Na ciebie nigdy bym nie poleciał.
— A na takiego Krzyśka to byś poleciał, co?
— Nawet jeśli, to co ci do tego?
Daniel przytrzymał jedną ręką jego twarz i zmusił do pocałunku, jednocześnie wpychając kolano między nogi. Był wyższy i silniejszy od niego, wiedział, że mu się nie wyrwie. Adam zaczynał mu się poddawać, nie miał tyle siły, aby mu się oprzeć, fizycznie jak i psychicznie. Takie nagłe wtargnięcie w jego przestrzeń osobistą przerażało go, ale jednocześnie podniecało. Nikt wcześniej nie całował go tak ordynarnie, ale jednocześnie pożądliwie. Nie mógł złapać tchu, przestraszony, ale i rozochocony. Nie powinien tak się zachowywać w stosunku do Daniela, nie lubił go, ale ciało samo reagowało na te doznania i nie miał nad sobą kontroli. Majewski zauważył u niego to pobudzenie, na nodze również poczuł lekki wzwód. Podobało mu się całowanie tego niedoświadczonego chłoptasia, ale był również zadowolony z efektu, jaki otrzymał. Adam bezsprzecznie był gejem i nie mógł się tego wyprzeć. Więc ciekawe czemu odrzucił Krzyśka? Puścił go w końcu dostrzegając jak bardzo się czerwieni.
— Dziękuję za tak miłą chwilę — powiedział Daniel drwiąco.
Jego jasne włosy połyskiwały w słońcu, gdy górował nad pochylającym się, niemogącym złapać tchu Adamem. Usłyszał warkot silnika i spojrzał na ulicę.
— Mój autobus. Może to jeszcze kiedyś powtórzymy? — rzucił na odchodne i pobiegł w stronę przystanku.
Adam patrzył jak wsiada i odjeżdża. Wtedy dopiero osunął się na chodnik i usiadł. Nie wierzył w to, co się właśnie wydarzyło. Docierało do niego, że Daniel był totalnym dupkiem i tak go wykorzystał, ale nie rozumiał czemu on tak zareagował, dlaczego taka brutalność mu się podobała. Dlaczego on to w ogóle zrobił? Po co tak go sponiewierał? Czy miał zamiar powiedzieć o tym Krzyśkowi? Brzezicki nadal go chciał, w nocy na klatce wyraźnie to pokazał, chociaż był wtedy pijany. I co ten Daniel mówił? Że w klubie z kimś się całował? Może jednak już mu na nim nie zależało aż tak bardzo?
Siedział tak dłuższą chwilę, ale przechodzący obok ludzie dziwnie się na niego patrzyli. Wstał więc w końcu, lecz zaniechał wyprawy do sklepu. Wbił gniewnie ręce w kieszenie dżinsów, spuścił wzrok i wrócił do domu.
***
Krzysiek po południu doszedł trochę do siebie, ale nadal nie mógł nic przełknąć czując jeszcze lekkie mdłości. Siedział, a właściwie prawie leżał na kanapie, z nogami opartymi o niski stolik naprzeciwko, gapiąc się w telewizor, bezmyślnie skacząc po kanałach. Próbował nie zastanawiać się nad tym, co zaszło w nocy, ale myśli krążyły mu w głowie jak natrętne muchy. Czy był gejem? Czy zakochał się w Adamie? Czy może jednak nie zakochał się w nim, skoro całował się z obcym facetem w klubie. No i dlaczego był taki durny, że po pijaku wszystko opowiedział Danielowi?... Czy powinien zerwać z Anką skoro jej na pewno nie kocha a ostatnio jest między nimi tylko gorzej? Właśnie. Nie kochał jej, teraz do niego to dotarło. Jest z nią już rok, mówili sobie wszystkie te rzeczy, które mówią zakochany pary, nawet to, że się kochają, ale teraz zdawał sobie sprawę, że to jednak było kłamstwo. Albo może po prostu się wypaliło? Przecież z jakiegoś powodu małżeństwa, niby zakochane, rozwodzą się. Tylko u nich to wyszło dużo, dużo szybciej, mimo zapewnień o miłości. Tylko nadal pozostawała kwestia jego orientacji seksualnej. Kim był i kogo wolał – oto najważniejsze teraz pytanie. Po raz setny przymknął oczy i pomasował skronie. Zastanawiał się ile czasu minęło od połknięcia ostatniego proszku przeciwbólowego, gdy nagle rozdzwonił się jego telefon. Na wyświetlaczu pojawił się „Daniel”. Zastanawiał się przez chwilę czy odebrać, wystarczyła mu na dzisiaj jedna rozmowa z nim o całej tej sprawie, był nią zmęczony. Ale telefon uporczywie wydzwaniał ustawioną melodię.
— Co tam? — rzucił od niechcenia gdy w końcu odebrał.
Słuchał spokojnego, acz trochę rozbawionego głosu przyjaciela uciskając kciukiem skroń. Nagle przestał masować głowę i otworzył szeroko oczy. Zerwał nogi ze stolika i usiadł. Daniel właśnie opowiadał mu w najdrobniejszych szczegółach swoje spotkanie z Adamem z dzisiejszego poranka.
— Także daj mi znać co tam słychać u twojego sąsiada, bo może polubię go jeszcze bardziej — rzucił na koniec i czekał na odpowiedź Krzyśka.
— Co ty kurwa zrobiłeś?! — Tylko to cisnęło mu się na usta. Był zszokowany zachowaniem Daniela. A raczej tylko zbulwersowany, bo w sumie mógłby się spodziewać czegoś tak chamskiego z jego strony.
— Co? Nie cieszysz się, że sprawdziłem twojego chłoptasia, że jednak jest homo?
— Oczywiście, że nie! Co ty sobie wyobrażasz tak napadając na niego?
— No tak, nie dziękuj, pewnie — parsknął głos w słuchawce. — Ale lepiej zapytaj swojego loverboya czemu ci nakłamał. Pa! — Nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Krzysiek tępo patrzył na ekran telefonu, a słowa Daniela odbijały się echem w jego głowie. Adam mi nakłamał, mówił, że nie jest gejem, a jest. Chyba. To znaczy, bardzo prawdopodobnie jest gejem. Dlaczego więc?...
Opadł znowu na poduszki zasłaniając twarz dłońmi.
— Cholera by to! — krzyknął na głos.
Miotał się w środku, miał ochotę trzaskać drzwiami, rozbijać naczynia, walnąć po gębie Daniela. Ale najpierw musiał zapytać o coś Adama. Czemu skłamał? Nie mógł wprost powiedzieć, że go nie chce? Musiał wiedzieć, natychmiast. Za bardzo dręczyło go to wszystko żeby mógł teraz czekać, a tym bardziej odpuścić.
Chwilę później stał pod drzwiami Adama dzwoniąc i stukając, czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Domyślał się, że w niedzielny wieczór Adam będzie w domu. Kiedy odpowiedziała mu jedynie cisza, on dalej dzwonił i walił w drzwi, a nawet krzyczał, żeby Adam mu otworzył. W końcu po kilku minutach usłyszał jego stłumiony głos po drugiej stronie.
— Idź sobie! — Głos mu drżał. Domyślał się z jakiego powodu Krzysiek chce z nim rozmawiać. Daniel musiał zrelacjonować mu ich spotkanie, a raczej napaść.
— Adam, wpuść mnie, musimy pogadać.
— Nie mamy sobie nic do powiedzenia, odejdź.
— Nie! — zabrzmiało to groźniej niż chciał, więc dodał łagodnie: — Muszę z tobą porozmawiać, proszę. Nie odejdę dopóki mnie nie wysłuchasz.
— Nie — szepnął Adam pewien, że Krzysiek go nie słyszał, ale ten już usiadł pod drzwiami z zamiarem pozostania tam tak długo, jak to będzie konieczne.
— Będę tu siedział, dopóki nie otworzysz — krzyknął i oparł się plecami o drzwi czując jak znowu zaczyna boleć go głowa, ale nie mógł przecież teraz wrócić do siebie.
Adam zdawał sobie sprawę, że Krzysiek nie odpuści. Tylko co miałby mu teraz powiedzieć? Jak się wytłumaczyć? Nie chciał w to brnąć, nie chciał wciągać Krzyśka w gejowski świat, którego później mógł żałować. Bębnił nerwowo palcami o framugę. Stał w drzwiach pokoju gapiąc się na drzwi wejściowe. Spojrzał na zegarek, minęła zaledwie minuta, a on już nie wytrzymywał tego czekania. Wiedział, że mu otworzy, zdał sobie sprawę, że już od pierwszego dzwonka wiedział, że Krzysiek postawi na swoim i wejdzie tutaj. Podszedł szybkim krokiem i złapał za klamkę.
Krzysiek za to sądził, że spędzi tutaj co najmniej z godzinę. Już zaczął żałować, że nie założył bluzy, bo robiło mu się zimno z powodu schodzącego z niego alkoholu. Nawet zaczął się delikatnie trząść, gdy nagle poczuł, że drzwi uciekają mu zza pleców i runął w tył uderzając z całym impetem głową o podłogę.
— O matko! Nic ci nie jest?!
Adam rzucił się w jego stronę pomagając mu się podnieść, gdy Krzysiek zwijał się z bólu i ciskał przekleństwa jednocześnie masując sobie głowę ręką.
— Już okej, okej — wycedził przez zęby i wstał powoli wciąż trzymając się za tył głowy.
— Czego chcesz? — Adam spytał z lekką irytacją w głosie mimo iż nadal martwił się o jego upadek. — Już wystarczy, że twój kolega na mnie napadł, a teraz ty wpadasz, dosłownie, do mojego mieszkania.
— Czemu mnie okłamałeś? — rzucił bez ogródek. — Tak, może i Daniel jest skończonym debilem, ale z tego co opowiedział, to dostał wystarczająco dużo dowodów na to, że ty jesteś gejem. Czy może jednak się pomylił?
Adam zdębiał. No tak, Daniel szukał dowodów dla Krzyśka. Czy on go o to prosił? Czy Daniel sam wymyślał takie głupie podchody? Nie ważne, obaj przeholowali.
— A może ty jesteś debilem? — Zaczął coraz bardziej rozdrażniony. — Zachowanie Daniela było skończonym idiotyzmem i nie wiem co on chciał przez to osiągnąć. Ale ty? Nie rozumiesz odmowy? Skoro zaprzeczyłem bycie gejem, to chyba miałem swoje powody? —
Powody żeby cię nie zranić. Czuł, że łzy cisną mu się do oczu. — Gdybym się przyznał, ale odrzucił cię, to pewnie byś nadal za mną łaził, tak jak teraz. Czy tak samo robisz w przypadku dziewczyn? Jak dziewczyna ci odmawia to też łazisz za nią oczekując wyjaśnień?
Krzysiek spuścił głowę, Adam miał trochę racji, ale co do jednej rzeczy się mylił.
— Łaziłbym gdyby mi zależało, tak jak na tobie — szepnął i spojrzał na Adama.
Przez krótką chwilę patrzyli się na siebie. Jeden przerażony, ze szklistymi oczami, drugi z zaciętą miną, pewien swoich uczuć. Krzysiek dopiero teraz zauważył, że Sokolik miał rozpuszczone włosy. Opadały wokół twarzy częściowo zasłaniając okulary. Ubrany był w rozciągniętą szarą bluzę i ciemne dżinsy, stał przed nim z gołymi stopami. Ten widok go rozczulił. Nie mógł dłużej czekać, zapragnął go objąć, pocałować. Zbliżył się do niego.
— Jeśli faktycznie jesteś gejem, ale nic do mnie nie czujesz, to powiedz mi to, proszę. Nie kłam już, powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie chcesz. Wtedy zostawię cię w spokoju.
Ale Adam nie wiedział co ma powiedzieć. Przecież go chce, pragnie, ale się boi. Już nie wie czy przyznać prawdę, czy znowu skłamać. Niebieskie oczy Krzyśka patrzyły na niego przenikliwie, próbując odgadnąć jego myśli. Już chciał coś powiedzieć, ale Krzysiek mu przerwał.
— Wahasz się — stwierdził, na co żołądek Sokolika jeszcze bardziej się skurczył.
Krzysiek dojrzał, że Adam miota się, a jego oczy ani na chwilę nie przestają błądzić po jego twarzy. Pomyślał, że musi zaryzykować, zrobi to albo już nigdy się nie odważy. Przysunął się jeszcze bliżej i odgarnął mu włosy za ucho odsłaniając mały pieprzyk na policzku, na widok którego lekko się uśmiechnął. Adam nie zaprotestował, nie potrafił się poruszyć, jedynie jego serce waliło jak oszalałe w piersi. Krzysiek złożył delikatny pocałunek na jego ustach, jeden, drugi, aż Adam przymknął oczy i rozchylił wargi odwzajemniając subtelną pieszczotę. Takiej reakcji Krzysiek pragnął, aż chciał skakać i krzyczeć z radości, ale wcześniejsze powściągliwość i tłumaczenia Adama powstrzymały go i zastanawiał się, dlaczego chłopak reagował do tej pory w taki sposób. A teraz ewidentnie go pragnął i pozwalał się całować.
— Nic nie mówisz, nie wiem co mam myśleć — powiedział gdy odsunął się niechętnie od jego ust.
Adam spojrzał na niego zamroczony, jakby go odstawiono od potrzebnej dawki narkotyku.
— Może potrzebujesz czasu żeby się nad tym zastanowić, skoro mówiłeś, że mnie nie chcesz. Miałeś rację, nie powinienem tak cię nachodzić i naciskać, ale chciałem wiedzieć dlaczego skłamałeś, że nie jesteś gejem. — Odsunął się od niego na krok, żeby móc myśleć trzeźwiej, bo jego piwne oczy nadal go hipnotyzowały. — Ja się przed tobą otworzyłem. Sam nie wiem co się ze mną dzieje, dlaczego ty mi się tak bardzo podobasz, ale chciałem i miałem odwagę ci to wyznać, dlatego chciałbym abyś i ty miał odwagę mi wyjaśnić czemu nie powiedziałeś mi całej prawdy.
Krzysiek czuł, że zrzuca jakiś ciężar, mimo że tak naprawdę nic sobie jeszcze nie wyjaśnili, wiedział, że atmosfera się oczyszcza i zmierza w dobrym kierunku. Nie chciał psuć tej chwili i naciskać bardziej na Adama niż to byłoby konieczne. Wolał wyjść teraz i dać mu czas. Odwrócił się w kierunku drzwi, ale Sokolik złapał go za ramię i zmusił do pozostania.
— Nie — pisnął cicho w rozpaczy. — Przepraszam. Masz rację, powinienem był ci powiedzieć, przyznać się, że jestem gejem. Nie do końca wiem, czemu to zrobiłem, ja… — Nie wiedział jakich słów użyć, bo sam nie był już pewien czego chce. Odtrącając wtedy Krzyśka nie spodziewał się, że on wróci, że wyzna mu to wszystko, że będzie go chciał. Teraz miał mętlik w głowie. — Ja potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć, dobrze?
Krzysiek ledwo to znosił. Gdy tylko Adam przyznał się, miał ochotę go objąć i całować, wszystko w nim, w środku, krzyczało z radości. Ale zmusił się żeby teraz stąd wyjść.
— Oczywiście. Dam ci czas, będę czekał. — Kąciki jego ust uniosły się kształtując delikatny ciepły uśmiech.
Adamowi jednak ciężko było patrzeć mu w oczy, bo wiedział, że jeszcze chwila i się rozbeczy jak dzieciak. Nie odzywając się już, Krzysiek wrócił do swojego mieszkania i opadł ciężko na kanapę trawiąc wszystkie słowa, które zostały wypowiedziane. Dotknął palcami swoich warg wspominając słodki pocałunek i się uśmiechnął.
Po wyjściu Krzyśka, Adam tak jak sądził, rozpłakał się. Ganił się w myślach za to, bo ostatnio działo się to zbyt często. Ale przecież dostał to, czego chciał, prawda? Pragnął miłości Krzyśka, to dlaczego po tym wszystkim, po jego poprzednim wyznaniu i tym teraz, było mu tak ciężko? Dlaczego katował siebie za wybory innych? Wszakże nie zmuszał Krzyśka do niczego, on sam wybrał, ale przecież może się jeszcze rozmyślić, prawda? To pytanie zawisło w jego głowie i dzisiejszej nocy nie dawało mu spać spokojnie. Krzysiek również nie mógł zasnąć, ale z powodu radości jaka przepełniała jego serce.