The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 00:18:47   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zmieniłeś moje życie 7


Dni robiły się coraz dłuższe i cieplejsze, wokoło rozkwitały kwiaty. Zaczął się maj, czas komunii i matur. Ukochany przez Polaków, długi weekend majowy minął pod znakiem chłodnego powietrza i burz, także nie był to zbyt miły czas. Krzysiek i tak musiał siedzieć w pracy w dzień między świętami, mimo że Daniel próbował go wyciągnąć na imprezowanie w jakimś domku nad jeziorem kilka godzin drogi od miasta. Podobno miał nowego chłopaka – Leszka, ale jakoś nie przedstawił go nikomu, jak również niewiele o nim wspominał, może oprócz tego, że ma świetny tyłek i jest dobry w łóżku, ale nie bardzo go to interesowało.
Teraz, tydzień po majówce, Krzysiek stał przy oknie mrużąc oczy od słońca, które lada chwila miało schować się za chmurami nadciągającymi z zachodu. Niebiesko-szare niebo przykrywało się ciemnym całunem zwiastującym deszcz, który podobno miał utrzymać się przez cały weekend. Słońce zniknęło z pola widzenia i zastąpiły go ciemne chmury. Na szybie pojawiły się małe krople deszczu równomiernie uderzające o taflę szkła. Krzysiek co chwila zerkał na komórkę, sprawdzając godzinę o której ma wyjść na siłownię. Chciał spędzić sobotę z Anką, ale ta wolała wyjść na prawie całodzienne babskie spotkanie zostawiając Krzyśka samemu sobie. Także wolał spożytkować ten czas konstruktywnie, bo inaczej zaczynał myśleć o Adamie. Od powrotu z Grecji i pocałunku minęło kilkanaście dni, w ciągu których nie widzieli się ani razu, nawet przez moment nie wpadając na siebie na klatce. Jakby specjalnie unikali się i wyczekiwali aż jeden wyjdzie z mieszkania żeby drugi mógł spokojnie wyjść na klatkę. Czy on sam tak robił? Nie, on miał nadzieję, że jednak wpadną na siebie i wtedy… Właśnie, co wtedy by zrobił? Sam nie wiedział. Sądził natomiast, że Adam owszem, unika go jak ognia. Krzysiek zaprzepaścił ich przyjaźń tym głupim pocałunkiem, Sokolik się przestraszył i zraził do niego i już nie będzie chciał go znać.
Od tamtego czasu cały czas chodził smutny i markotny. Nawet w pracy szef i koledzy dziwili mu się, że wrócił z urlopu, miał być szczęśliwy i wypoczęty, a chodzi cały czas z nadąsaną miną. Jego przełożony nawet śmiał się, że więcej go na urlop nie puści, skoro to działa na niego przeciwnie do zamierzonego celu. Anka nie mogła go wyciągnąć na żadną imprezę do klubu, a od czasu urlopu nie uprawiał z nią seksu ani razu. Fakt, że pokłócili się na wakacjach. Poszło o jakąś pierdołę, która zamieniła się w wypominanie starszych rzeczy, tak jakby Anka zawsze miała o coś do niego pretensję. Przez to miał taki zły humor gdy wracał do domu, a który poprawił się gdy zobaczył Adama. Jednak z Anią nadal byli razem, nie wracali do kłótni jakby temat nie istniał, tylko zwyczajnie żadne z nich nie namawiało drugiej osoby do seksu. To było jakieś normalne, że potrzebują chwili czasu żeby ochłonąć, mimo iż spotykali się na obiadach i wieczorami przy kolacji, wyjściu do kina, czy nawet jak raz Anka nocowała u Krzyśka. Sam nie wiedział czy chciał w ogóle uprawiać z nią seks. Jakoś straciło to dla niego na znaczeniu. Nadal wydawała mu się atrakcyjna, ale w jakiś inny, odległy sposób.
Po dłuższej chwili zerknął na komórkę i w końcu zebrał się do wyjścia. Na siłowni zakolegował się z jednym chłopakiem, z którym widywał się tylko tam, tak że obaj mieli towarzystwo podczas ćwiczeń i umawiali się na różne dni. Napisał do niego z rana czy dzisiaj tam wpadnie i dostał pozytywną odpowiedź, także z chęcią się tam wybierał wiedząc, że nie będzie sam. Założył buty i kurtkę z kapturem, na ramię zarzucił torbę i wyszedł z mieszkania. Zamykając zamki spoglądał w kierunku mieszkania Adama. Stał chwilkę i się zastanawiał czy by nie zadzwonić, ale potrząsnął głową, bo przecież co miałby mu powiedzieć w tej chwili? Przywołał windę i zjechał na dół.

* * *


Sygnał wiadomości sms nie odciągnął go od gry. Zabijał właśnie kilku zbirów sterując Batmanem i nie miał ochoty odrywać się od powierzonej misji. Zresztą domyślał się, że sms jest od Marcela. Od spotkania w kawiarni nie odezwał się do niego, więc barman wysyłał mu ciągle wiadomości z pytaniem „co się stało?” gdyż minęło już sporo czasu. Oczywiście, mógł się martwić, że Adamowi coś jest, ale równie dobrze mógłby sobie darować skoro nie dostaje odpowiedzi. A może powinien mu odpisać żeby się chłopak nie zadręczał? Adam zapauzował grę i odłożył kontroler. Tak jak myślał, wiadomość wysłał Marcel.

„Pliz odezwij się. Rozumiem, że może nie chcesz się ze mną jednak spotykać, ale chociaż daj oznakę życia, bo zaczynam się martwić.”

Westchnął ciężko, ale w końcu mu odpisał:

„Przepraszam, miałem zepsuty telefon. U mnie wszystko ok, ale faktycznie lepiej będzie jak się już więcej nie spotkamy.”

Dosłownie sekundę później otrzymał odpowiedź:

„ Ok, rozumiem, dzięki.”

Odłożył komórkę i położył się na kanapie. Zerknął na okno, za którym padał deszcz. Cieszył się, że nie musi dzisiaj nigdzie wychodzić.

* * *


— Cześć Krzychu. Mam chandrę jak stąd na księżyc. Leszek okazał się totalnym dupkiem, więc go zostawiłem. Musze się upić.
Krzysiek odebrał telefon ledwie wróciwszy z siłowni
— To wpadaj do mnie, siedzę dzisiaj w domu — odpowiedział Danielowi.
— Nie, nie, wychodzimy do klubu.
— Totalnie nie mam ochoty na klub.
— Musimy pójść do Mirage, bo inaczej zwariuję, wyrwałbym jakąś dupę.
— Ale to jest gejowski klub — stwierdził Krzysiek lekko się spinając.
— I co z tego? Jesteś słodki, ale przecież cię nie zjedzą. — Daniel zaśmiał się i kontynuował namawianie Krzyśka na pójście tam. Brzezicki w końcu się zgodził pod warunkiem, że Daniel będzie płacił za wszystkie jego drinki i taksówkę.
Wziął prysznic i przebrał się, a gdy tylko Majewski puścił mu sygnał, zszedł na dół do taksówki, którą podjechał przyjaciel.
Było po dwudziestej pierwszej, gdy zajechali na miejsce, a już był tłum ludzi. Odstali kilka minut w kolejce do wejścia. W klubie Krzyśka od razu uderzyła głośna muzyka, która przelewała się przez jego ciało. Wnętrzności chodziły w rytm dudniącego basu, wszędzie dookoła migały różnokolorowe światła w ciemności sali, a bar jarzył się na czerwono. Przeszli koło parkietu, na którym w rytm elektronicznej muzyki wił się tłum ludzi wyglądających jak robaki wśród stroboskopowych świateł. Klub wyglądał jak każdy inny, za wyjątkiem tego, że byli w nim sami mężczyźni. Chłopcy znaleźli dwa miejsca przy barze i zamówili po piwie. Krzysiek chciał zapytać o co chodzi z tym Leszkiem, z którym Daniel się spotykał, ale ten machnął tylko ręką i dalej pił swoje piwo. Oznaczało to, że chłopak nie ma ochoty o nim rozmawiać i to już przeszłość, teraz wyszedł na łowy zdobyć nową ofiarę.
Od początku znajomości z Danielem wiedział, że on jest gejem, nie krył się z tym, szczególnie że poznali się przez to, że chciał on poderwać Krzyśka. Był w tym bardzo bezpośredni, toteż Brzezicki nie był mu dłużny i od razu przystopował go tłumacząc, że nie jest zainteresowany mężczyznami i nigdy nie będzie. Tylko, że w tej materii coś się zmieniło, ale nie zamierzał mówić tego Danielowi, ten pewnie by się tylko zdenerwował czując się odrzuconym przez Krzyśka. Mimo tego wszystkiego przyjaźnili się od studiów, chociaż Krzysiek zaczynał zauważać, że jak na swój wiek, Majewski cały czas zachowuje się jak w tamtych studenckich czasach, trochę niedojrzale. Do tego ciągle zmieniał chłopaków i imprezował.
— Chyba widzę kogoś ciekawego — powiedział nagle Daniel. — Poczekaj na mnie, muszę kogoś poznać. — Uśmiechnął się drapieżnie i zostawił swoje piwo na barze.
Krzysiek zobaczył, że podszedł do samotnie stojącego chłopaka, młodszego od nich, wyglądającego na lekko zagubionego. Zaczęli rozmawiać i Daniel wyciągnął go na parkiet już błądząc rękami po jego plecach i klatce piersiowej. Brzezicki westchnął. Rozejrzał się dookoła i zastanawiał, co on tutaj, do cholery, robił? Widział, że prawie każdy przechodzący obok niego facet gapił się na niego z uśmiechem. Domyślał się, że jest raczej przystojny, ale takie ostentacyjne gapienie się na niego wprowadzało go w zakłopotanie. Odwrócił się do baru i popijał piwo próbując nie zwracać na innych uwagi.
Im dłużej o tym myślał, tym bardziej zachowanie Daniela zaczynało go drażnić. Dzwonił do Krzyśka żeby potowarzyszył mu w klubie, ale sekundy po przekroczeniu progu znajdował sobie kogoś i nie było go przez długi czas. Krzysiek nie raz chciał powiedzieć Danielowi o Adamie, ale nie mógł się przemóc. Przede wszystkim jego przyjaciel byłby zazdrosny, a po drugie mógłby wypaplać coś Ance, mimo że ta nigdy nie była jego faworytką.
Wypił piwo i zamówił sobie mocnego drinka. Przez ten kiepski humor chciał szybko poczuć się pijany. Majewski wrócił dopiero, gdy ten dopijał owego drinka i wyglądał na bardzo zadowolonego. Nie przestawał się głupio uśmiechać.
— Zamówiłeś mi coś? — zapytał.
— Nie wiedziałem co byś chciał. I kiedy zamierzałeś tutaj wrócić — odparł sarkastycznie Krzysiek.
Daniel zamówił im obu po kieliszku Martini. Stwierdził, że wyrwał fajnego chłopaczka, ale jednak był dla niego za młody, chociaż miał mięciutki tyłek. Krzysiek skrzywił się na tą wzmiankę.
— Ta informacja była mi zbędna.
Ledwo się słyszeli w hałasie muzyki i ciągle próbowali ją przekrzyczeć.
— Nie uwierzysz — krzyknął mu do ucha Daniel.
— Co takiego?
— Już kilku gości pytało mnie o ciebie.
Krzysiek spojrzał się na przyjaciela pytająco.
— Nie mogłem im mówić, że jesteś ze mną, bo sam nie mógłbym nikogo poderwać. Także możliwe, że sępy zaraz się zlecą.
Daniel wydawał się rozbawiony sytuacją w przeciwieństwie do Krzyśka. I faktycznie, chwilę później kilku mężczyzn proponowało mu taniec, albo prosili o numer telefonu. Krzysiek zawsze odmawiał, wystarczyło mu, że źle się czuł, kiedy tyle par oczu obserwuje go, nie miał ochoty na ocierających się o niego na parkiecie napalonych facetów, a tym bardziej nie da żadnemu swojego numeru telefonu.
Wypił jeszcze dwa drinki, nikt do niego więcej nie podchodził i poczuł się wyluzowany. Siedział teraz skierowany w stronę parkietu opierając się łokciami o blat baru, obserwował ze śmiechem swojego przyjaciela, jak ten klei się podczas tańca do jakiegoś nowego chłopaka. Złapał się na tym, że wystukuje stopą rytm muzyki o podstawę krzesła. Po takiej ilości alkoholu zaczynało mu się tutaj podobać. Jego wzrok przykuła para gejów stojących po przeciwnej stronie, pod ścianą, blisko przytulona, rozmawiali o czymś z uśmiechami na ustach. Jeden z nich przypominał mu Adama. Dobre samopoczucie gdzieś uleciało, wkradły się smutek i rozgoryczenie. Siedział w klubie dla pedałów i tęsknił za chłopakiem, który skradł mu serce, a chwilę wcześniej zastanawiał się, co tutaj robi i że powinien być ze swoją dziewczyną i uprawiać z nią seks. Co za hipokryzja.
Wstał w końcu ze swojego stołka i zakręciło mu się w głowie. Szedł jak zamroczony w kierunku toalet, wpadł na jakiegoś mężczyznę i przeprosił go, ale ten się tylko uśmiechnął. Zerknął na parkiet, który zlewał się w jeden kłębek kolorowych świateł, a zwiększający się tłum wydawał się masą częściowo roznegliżowanych ciał. Muzyka dudniła mu w uszach i wnętrznościach, zrobiło mu się trochę słabo. Czuł się zamroczony. Na szczęście w klubie były dwie łazienki po przeciwnych stronach, więc niezbyt zatłoczone. Krzysiek dopadł wolnej umywalki i przemył twarz zimną wodą oblewając sobie trochę granatową koszulkę. Podparł się o brzeg blatu i oddychał ciężko próbując zapanować nad żołądkiem żeby nie wybuchnął. Spojrzał w lustro i dostrzegł w odbiciu kilka par oczu wpatrzonych w niego, niektóre z pogardą, niektóre zmartwione jego stanem. Dojrzał kątem oka jedną parę całującą się w kącie koło pisuarów i skrzywił się na ten widok. Przeszedł między ludźmi i wszedł do jednej z wolnych kabin. Odlał się przytrzymując się jedną ręką ściany. Gdy skończył, usiadł na zamkniętej ubikacji wcześniej upewniając się, że jest czysta, i oparł się plecami o ścianę za sobą odchyliwszy głowę do tyłu. Znowu zastanawiał się co tu robił, ale tym razem naprawdę intrygowało go dlaczego przyszedł do klubu z Danielem. Już wcześniej się zdarzało, że Majewski próbował go wyciągnąć na takie wyjście, ale nigdy się nie zgadzał, nie chciał znajdować się w miejscu pełnym homoseksualistów, szczególnie że po przygodzie z Mateo nie wiedział co ma myśleć o sobie. Wolał to wyprzeć. Tym razem przyszedł, ale przecież po to żeby wesprzeć Daniela, prawda? A może sam chciał zapomnieć o Adamie znajdując zastępstwo? Naprawdę byłby do tego zdolny? Skoro z Anką mu się zaczynało nie układać, o Adamie mógł zapomnieć, to mógłby chcieć znaleźć ukojenie w ramionach innego mężczyzny? Sam nie wiedział, miał mętlik w głowie. Już nie wiedział, czego chciał, kim był. Miał dwadzieścia sześć lat, a dopiero teraz docierało do niego, że nie zna samego siebie. Alkohol i emocje powodowały, że chce mu się płakać, ale spróbował się powstrzymać, nabrał tylko dużo powietrza, odsapnął kilka razy i w końcu wstał. Otworzył drzwi kabiny i już chciał wyjść, gdy przed nim ktoś stanął. Mężczyzna miał śniadą skórę i czarne kręcone włosy. Krzyśkowi serce podeszło do gardła, bo przez kilka sekund wydawało mu się, że stoi przed nim Mateo, ale zamrugał i oprzytomniał, zdał sobie sprawę, że to nie on. Owszem, ten mężczyzna również wydawał się przystojny i patrzył na Krzyśka przenikliwie brązowymi oczami, ale to na sto procent nie był on.
— Cześć — zagaił obcy.
— Cześć — odpowiedział Krzysiek zdziwiony tym, że ktoś go zagaduje w toalecie. W normalnych klubach to mu się nie zdarzało.
— Widziałem cię przy barze i zaciekawiłeś mnie.
— To fajnie, ale trzeba było podejść i pogadać wtedy a nie tutaj. — Wskazał ręką na kabinę.
Jednak mężczyzna wydawał się nie zważać na miejsce, w którym się znajdowali, oparł się łokciem o framugę drzwi.
— Szczerze, to martwiłem się o ciebie, nie wyglądałeś zbyt dobrze idąc tutaj.
Krzysiek dziwnie się poczuł po okazanej trosce od kogoś obcego.
— Dzięki, ale jest w porządku.
— To dobrze. W sumie to wyglądasz już lepiej. Wiesz — ciągnął po chwili pauzy — zastanawiam się co w ogóle tutaj robisz. — Krzysiek spojrzał na niego zdziwiony. — To znaczy, nie tutaj, w kiblu — mężczyzna zaśmiał się wesoło. — Tu, w tym klubie. Odrzuciłeś kilka zaproszeń do tańca, na pewno nie jesteś z chłopakiem, z którym tu przeszedłeś, nawaliłeś się nieźle, a do tego nie zwracasz uwagi na facetów wokoło. Jak dla mnie to ty jesteś hetero.
Krzysiek przyglądał mu się z zaciekawieniem. Chłopak trafił w sedno, ale też to co powiedział zdradziło go, że obserwował Krzyśka odkąd ten tutaj przyszedł. Brzezicki tylko nie wiedział czy brać to za komplement, czy się martwić. Stali dłuższą chwilę i znowu zakręciło mu się w głowie a nogi się pod nim ugięły. Zrobił krok do tyłu i usiadł ponownie na muszli nie mogąc dłużej ustać. Nudności również wróciły. Ukrył twarz w dłoni i poczuł na ramieniu czyjąś rękę.
— W porządku? — usłyszał zatroskany męski głos, a gdy podniósł wzrok, ujrzał tego samego mężczyznę, który teraz stał z nim w kabinie przymknąwszy za sobą drzwi.
Nieznajomy ukucnął przed nim spoglądając mu w twarz. Zmarszczył brwi jakby się nad czymś zastanawiał, jakby mu naprawdę zależało na zdrowiu Krzyśka.
— Może jakoś ci pomóc? — zapytał.
— Dlaczego tu jesteś? — wymamrotał Krzysiek ledwo sam siebie słysząc.
— Sam nie wiem. — Rozpromienił się lekko i uśmiechnął. — Chyba dlatego, że podobasz mi się i naprawdę mnie intrygowało dlaczego przyszedłeś tutaj i siedzisz sam przy barze pozwalając aby twój kumpel cię olewał. Bo nie jesteś gejem, prawda?
— Sam już nie wiem. Może tak, może nie.
— Naprawdę? Jejku, mam nadzieję, że to tylko alkohol tak przez ciebie przemawia.
— Nie, nie wiem jak jest. To skomplikowane. — Krzysiek był zmęczony i skołatany. Było mu niedobrze i siedział w kiblu z obcym gejem, który go doglądał, a kumpel, na którym powinien polegać, bawił się w najlepsze. Im dłużej przypatrywał się nieznajomemu, tym bardziej nie mógł określić czy on mu się podoba, czy nie. Z początku myślał, że to Mateo i na tą myśl serce zabiło mu mocniej, ale potem gdy zdał sobie, że to nie on, to uczucie minęło, ale przy okazji zalała go fala mdłości. Teraz, kiedy patrzył na niego w spokoju, dostrzegał w jego twarzy drobne szczegóły, które mu się podobały. Przenikliwe ciemne oczy, mięsiste usta, dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiechał. Czuł, że powoli zalewa go fala gorąca, bynajmniej nie z powodu alkoholu czy mdłości. Nagle myśli przerwał jego głos.
— Dlaczego to skomplikowane? Albo podobają ci faceci, albo nie. — Nieznajomy cały czas się uśmiechał, pokazując rząd białych, ale trochę krzywych zębów.
— Podobają mi się… ty mi się podobasz — powiedział nagle sam się sobie dziwiąc.
Może to tylko przez alkohol ten mężczyzna mu się podobał? Może gdyby wytrzeźwiał to nic nigdy by się nie wydarzyło? Na pewno, na trzeźwo by tego nie powiedział. Nieznajomy nie uśmiechnąłby się, a ich wargi by się nie spotkały.
Krzysiek czuł gorąc w klatce piersiowej, a na policzku i szyi jego ciepłe dłonie. Gdzieś w oddali słyszał muzykę i szelest rozmów w toalecie. Ale nikt nie dobijał się do ich kabiny, a chłopak o śniadej cerze kucał przed nim i całował go namiętnie. Nie puszczając warg Krzyśka wyprostował się i usiadł na nim okrakiem, na co Brzezicki nie zaprotestował, tylko stęknął cicho pod jego ciężarem i objął go wkładając dłoń pod koszulkę. Zignorował wibrującą w kieszeni komórkę. Nawet nie myślał o tym, kto mógłby teraz dzwonić. W ustach czuł alkohol pomieszany z papierosami, ale nie przeszkadzało mu to, był zbyt upojony tą chwilą. Poczuł twardą męskość nieznajomego, czuł, że jego również budzi się ze snu ale nie przeszkadzało mu to, dopóki mężczyzna nie zaczął trzeć ręką o jego wybrzuszone spodnie.
— Nie, przestań — wymamrotał i odepchnął go lekko.
— Ale tobie się to podoba, przecież to widać. — Nieznajomy powiedział to bez pretensji w głosie.
— Może, ale ja… Ja sam nie wiem, to wszystko nie tak powinno być.
Krzyśka zaczęła ogarniać panika. Najpierw podobał mu się tylko Mateo, potem tylko Adam ale teraz? Czy zaczną mu się podobać wszyscy faceci? Czy naprawdę jest gejem?
Chłopak zszedł z jego kolan i nachylił się nad nim.
— To chyba naprawdę skomplikowane kolego. A szkoda, byłby z ciebie przystojny gej. Chodź, pomogę ci. Poszukamy twojego kolegi, powinieneś jechać do domu.
Krzysiek spojrzał na niego zdziwiony. Nadal zastanawiał się jak to możliwe, że ten koleś się tak nim zajmuje.
— Dzięki. — Nic innego nie przychodziło mu teraz do głowy.
Krzysiek z pomocą wstał z toalety i znowu miał lekkie zawroty głowy, ale tym razem zmusił się do wyjścia stąd. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. Gdy otworzyły się drzwi od kabiny, Krzysiek bał się, że wszyscy się będą na nich gapić, myśleć sobie, że nie wiadomo co tam robili. Ale tak się nie stało. Owszem, kilka osób spojrzało na nich, ale większość znajdujących się w pomieszczeniu nie zwracało na nich uwagi. Ale gdy tylko wyszli, przed nimi wyrósł Daniel z dziwnym uśmiechem na ustach.
— Krzysiek, tu jesteś! Wszędzie cię szukałem, a ty się bzykasz w toaletach — krzyknął rozbawiony.
— Zgłupiałeś do reszty? — Brzezicki wycedził przez zęby, ale jednocześnie zarumienił się.
— Twój kolega chyba źle się czuje — wtrącił się śniady mężczyzna. — Prawie zemdlał, powinieneś go odwieźć do domu.
Krzysiek dla całego obrazu naprawdę się zachwiał i zrobił krok w kierunku Daniela opierając się na jego ramieniu. Znowu było mu niedobrze i słabo.
— No dobrze, dobrze, i tak nic nie udało mi się wyrwać dzisiaj. Chyba, że twój nowy kolega chciałby pojechać z nami?
— Nie, dziękuję. — Złapał jeszcze Krzyśka za rękę. — Do widzenia, Krzysiu. — Uśmiechnął się na pożegnanie, a Krzysiek uniósł lekko kąciki ust, ale zaraz znowu się skrzywił z powodu nudności.
Zostawili za sobą klub i wezwali taksówkę. Czekając na nią Krzysiek siedział na krawężniku i próbował zapanować nad swoim żołądkiem. Gdy wsiedli do samochodu, Daniel stwierdził, że zostanie na noc u Krzyśka, aby go dopilnować. Całą drogę milczeli. Po ich twarzach przemykały światła nocnego miasta. Na ulicach był spokój, po chodnikach w centrum kręciły się nieliczne grupki ludzi. Dochodziła druga w nocy i przy bloku Krzyśka nie było żywej duszy.
— Nie musisz u mnie nocować — szepnął słabo.
— Ale chcę. Ktoś musi cię niańczyć, bo nie liczyłeś drinków.
— Dzięki.
— Spoko, olewałem cię cały czas w klubie, ale to nie znaczy, że oleję cię teraz.
Krzysiek spojrzał na przyjaciela trochę pogodniej. Jednak nie był całkowitym dupkiem.
Gdy wjechali na górę, Brzezicki już prawie wisiał na podtrzymującym go Danielu. Pod drzwiami Majewski posadził go na podłodze i sam zabrał się za otwieranie mieszkania, gdy Krzysiek bełkotał coś pod nosem. Niespodziewanie drzwi od mieszkania obok otworzyły się i stanął w nich Adam trzymając w ręku worek ze śmieciami. Stanął jak wryty gdy zobaczył tą dwójkę i nie wiedział co ma zrobić.
— O, cześć — zagadnął pogodnie Daniel.
Krzysiek spojrzał zamglonym wzrokiem w tamtą stronę i od razu chciał się poderwać na równe nogi, ale zaraz zachwiał się i oparł o ścianę.
— Adam! Hej, może pogadamy? — wykrzyczał trochę niezrozumiale w jego kierunku.
Daniel przytrzymał go i prawie siłą zaczął zaciągać do mieszkania.
— Nie przejmuj się nim, za dużo wypił.
— Widzę — odpowiedział w końcu Adam zdziwiony tą sceną. Pierwszy raz widzi Krzyśka od dawna, a ten jest kompletnie pijany.
— Chłopie, co ty w ogóle robisz o takiej godzinie?
— Grałem do późna — wymamrotał speszony.
Już chciał cofnąć się do mieszkania, ale głupio by to wyglądało. Zebrał się w sobie, zamknął drzwi i ruszył do schodów próbując nie patrzeć na Krzyśka.
— Dobranoc — powiedział jeszcze stanowczo, wyminął ich i szybko zbiegł po schodach.
Daniel siłą wrzucił Krzyśka do mieszkania, a ten nagle jakby się ożywił. Zaczął chodzić po pokoju i mamrotać. Daniel rozebrał się i w końcu wszedł za nim do salonu.
— Co ty tam gadasz do siebie? Zdejmuj buty i kurtkę i kładź się spać.
— To był Adam — wydusił z siebie Krzysiek.
— Tak, i co z tego? — Daniel wzruszył ramionami i usiadł na kanapie, a Brzezicki obok niego.
— Żebyś tylko wiedział…
— Ale co?
Krzysiek przypomniał sobie pocałunki w toalecie z nieznajomym, pocałunek z Adamem, wydawało mu się, że zaraz oszaleje, a do tego był otumaniony alkoholem, który nagle rozplątał mu język.
— Ja nie wiem w ogóle jak to się dzieje. Jestem sobie z Anką, jest super, seks i te sprawy, myślałem, że urlop będzie fajny, ale dużo się popsuło, nie bzykamy się od tamtego czasu, wiesz, to już ponad dwa tygodnie będą, a teraz nagle całuję się z tym kolesiem w kiblu, w ogóle go nie znając, bo ty sobie gdzieś tam tańczysz z jakimiś facetami, a ja próbuję odreagować, zapomnieć, ale to trudne w klubie z samymi kolesiami. I wiesz, całuję go, bo pocałowałem wtedy Adama i wiem, że on mi się podoba, ale kompletnie nie wiem jakim cudem to wszystko się dzieje, jak to możliwe. A do tego on teraz nie chce mnie znać, bo on nie jest homo. A mi się podoba, pocałowałem go, ale przecież gejem nie jestem, chociaż pieprzyłem Mateo w Hiszpanii i to wszystko tak wraca jak bumerang, wiesz, a ja już nie wiem co robić. O, tobie to łatwo, jesteś gejem i koniec, od zawsze podobali ci się mężczyźni, a ja? Ja to już kompletne nie mam pojęcia.
Przez cały ten czas Krzysiek siedział niespokojnie na kanapie wiercąc się ciągle, gestykulując, a Daniel patrzył i słuchał tego potoku słó, a jego oczy robiły się coraz większe. Zupełnie nie wiedział co ma powiedzieć, za to wiedział co czuł, był zły. Bardzo zły. A raczej wkurzony jak nigdy wcześniej na Krzyśka.
— Wiesz, że jesteś pijany i gadasz od rzeczy? — zapytał, gdy tamten tylko skończył mówić.
— Ale nieee, to prawda, szczeraaa.
Krzysiek rozłożył ramiona i rzucił się na Daniela tuląc go.
— Ale ciebie też lubię, nie przejmuj się.
Krzysiek uśmiechnął się i właściwie prawie zasnął na Danielu.
— Krzychu?
W odpowiedzi usłyszał tylko mruknięcie.
— Krzychu? — zapytał jeszcze raz, ale tym razem usłyszał jedynie pomrukiwanie. Naprawdę zasnął.
Odkleił go od siebie i położył na kanapie. Zdjął mu buty i kurtkę a z sypialni przyniósł koc, którym go nakrył. Sam poszedł pod prysznic i rozmyślał o wszystkim, co powiedział Krzysiek i wzbierała w nim złość. Miał ochotę już teraz wykrzyczeć conieco przyjacielowi, ale to nie miało sensu, gdy tamten był pijany. Nic by do niego nie dotarło. Położył się w łóżku Krzyśka i postanowił już nie rozmyślać, dzięki temu szybko zasnął, zmęczony.










Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum