The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 25 2024 23:57:22   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zmieniłeś moje życie 6



Do powrotu Krzyśka zostało tylko kilka dni. Kilka nieznośnych dni, podczas których miał spotkać się w kawiarni z Marcelem. Miotał się czy nie odwołać randki, ale pomyślał, że pójdzie tam dla zabicia czasu, chociaż denerwował się bardzo.
Prosto po pracy udał się do centrum, a na miejscu zastał już czekającego na niego, przy pustym stoliku, Marcela.
— Cześć — powiedział i usiadł szybko żeby się z nim nie witać pocałunkiem.
— Cześć. Czekałem na ciebie z zamówieniem czegokolwiek. — Marcel uśmiechnął się przyjaźnie.
Usiadł w ustronnym miejscu przy ścianie, zapewne żeby nikt im nie przeszkadzał i nie podsłuchiwał. Chociaż i tak o tej porze było mało osób wokoło. Chwilę po przybyciu Adama podszedł do nich kelner i przyjął zamówienie, a Marcel rozpoczął rozmowę widząc, że Sokolik się do tego nie kwapił. Wypytywał go najpierw o standardowe rzeczy, typu praca, rodzina a potem sam zaczął się rozwodzić nad swoim życiem, co Adam przyjął z ulgą, że nie musi już zeznawać. W pewnym momencie złapał się na tym, że bezwiednie popija swoją karmelową latte i nie wie o czym mówi Marcel. Wyłączył się. Tylko dlaczego? Przecież wcale nie opowiadał nudnych rzeczy. Kiedy znowu zaczął słuchać, ten z rozmarzeniem wspominał zeszłoroczną wycieczkę do Tajlandii, która naprawdę by interesowała Adama w normalnych warunkach. Ale te nie były normalne. Ciągle wracał myślami do Krzyśka, co było głupie, zganił się w myślach, bo przecież on właśnie smaży na plaży swoje cztery litery ze swoją dziewczyną. W końcu wyjechali na romantyczny wyjazd, tylko we dwoje i nie potrzebowali Adama jako piątego koła u wozu, albo raczej trzeciego kółka w rowerze, czy innym dwukołowym pojeździe, jak chociażby motor.
— Masz motor? — wypalił nagle Adam, sam nie wiedząc dlaczego.
Marcel przerwał swoją opowieść zaskoczony nagłym pytaniem od czapy.
— Motor? Czemu pytasz?
— Nie wiem. Jakoś tak nagle wpadło mi to pytanie do głowy, chyba wyglądasz na chłopaka, który ma motor — wyjaśnił Adam bez najmniejszego przekonania, że to odpowiednie wytłumaczenie.
— Rozumiem, że moja opowieść cię znudziła, że nagle o to spytałeś? — zapytał lekko rozdrażniony.
— Nie, skądże. — Próbował wymyślić coś naprędce widząc minę Marcela. — Po prostu w Tajlandii chyba dużo osób jeździ motorami, a może to raczej skutery i tak mi się jakoś skojarzyło. Chyba, że jeździsz na skuterze? Tak opowiadałeś, że zacząłem sunąć myślami po tej całej Tajlandii.
Adam uśmiechnął się i szybko upił łyk kawy żeby nie pokazać, jaki jest zmieszany a serce wali mu jak młot.
— Ano faktycznie. — Marcel się rozchmurzył. — Nie, nie mam ani skutera ani motoru. Ale chciałbym kiedyś jeździć na motorze, mam nawet znajomego, który prowadzi salon sprzedaży, więc mógłby mi załatwić jakąś zniżkę, ale najpierw musiałbym zrobić na nie prawko.
— Tak, racja, bez prawka nawet nie ma co próbować.
Adam odetchnął z ulgą, że udało mu się wykręcić z tej głupiej sytuacji. Teraz sam zaczął się zastanawiać skąd w ogóle wyskoczył mu ten motor.
W kawiarni w sumie siedzieli jakieś dwie godziny, z czego w większości prym w rozmowie dzierżył Marcel.
— Musze jeszcze gdzieś skoczyć a robi się późno. Pozwolisz, że skończymy nasze spotkanie — powiedział nagle Marcel. — Niemniej bardzo miło mi się z tobą rozmawiało, musimy to powtórzyć.
— Tak, jak najbardziej — skłamał Adam.
Nie miał ochoty na następne wywody o jego podróżach i problemach z pracą w barze. Sam nie wiedział dlaczego, ale facet zaczynał go irytować. Gdy się uśmiechał robiły mu się zmarszczki na policzkach, przez co wyglądał staro. Miał garbaty nos, o wiele za duży do jego twarzy. Zbyt głęboko osadzone oczy, do tego te dredy, które wyglądały jak gniazdo dla bocianów. Chyba jedyne co mógłby z nim robić to uprawiać seks. W momencie gdy o tym pomyślał, Marcel wrócił z łazienki i Adam wstał żeby się z nim pożegnać, a on przyciągnął go do siebie nie zważając na kilkoro gapiów wokoło i pocałował w usta namiętnie. Tak, pomyślał Adam, moglibyśmy uprawiać seks, ale tylko tyle. Albo aż tyle. Zmiękł trochę w jego ramionach, ale czuł, że to nie żadne przywiązanie do niego, tudzież zalążek uczuć, a jedynie czysto seksualny pociąg do mężczyzny, który go całował. Który był tak naprawdę jedynym, z którym Adam się całował od czasów liceum. Dlatego Marcel tak na niego działał. Gdy go puścił, zostawiając posmak mocnej kawy, wyszedł z kawiarni zostawiając Adama samego i wszystkie pary oczu z lokalu skierowały się w jego stronę. Zażenowany, szybko poprosił o rachunek i nawet na niego nie czekając, zostawił aż nadto pieniędzy, po czym wyszedł szybkim krokiem próbując znaleźć się jak najdalej stąd i modląc się w duchu, aby nikt go nie poznał na ulicy.
W drodze powrotnej do domu rozpadało się. Adam, siedząc w autobusie wyglądał prze szybę obserwując jak ludzie chroniąc się przed deszczem uciekają pod wiaty autobusowe lub pod daszki sklepów. Autobus zatrzymał się na przystanku bez wiaty i Adam ujrzał parę stojącą pod jednym parasolem, gdzie kobieta trzymała mężczyznę pod rękę, a ten dzierżył parasol. Tulili się do siebie i uśmiechali. Kobieta cmoknęła mężczyznę w policzek a on się uśmiechnął i szepnął jej coś na ucho. Sokolik im pozazdrościł i odwrócił wzrok czując jak wypełnia go pustka, rozlewa się po całym ciele i ucieka przez koniuszki palców u stóp. Czuł jak opuszczają go siły, jak wkrada się apatia i zmęczenie. Miał ochotę wrócić do dni, które toczyły się tym samym torem, powoli i ociężale, ale znajomo. Żeby nigdy Krzysiek nie wprowadził się obok, a Adam go nie poznał i się nie zakochał. Nie poszedłby wtedy do pubu i nie poznał Marcela, zadufanego w sobie barmana o chytrym spojrzeniu. I wtedy by nie tęsknił tak za Krzyśkiem i jego uśmiechem. I tak bardzo by wtedy go nie pragnął jak pragnie teraz, a wie, że nie może go mieć.

>center>* * *

Dzień przed powrotem Krzyśka Adam ponownie wkroczył do jego mieszkania tym razem próbując nie rozglądać się wokoło, podlać tylko kwiatki i wyjść. Następnego dnia Brzezicki wróci, a on odda mu klucze i spróbuje nigdy więcej się z nim nie zobaczyć. A gdyby chciał go zaprosić na imprezę, będzie się wykręcać aż Krzysiek da sobie spokój widząc, że Adam nie jest wart chociażby jego spojrzenia.
Ale tak to się nie skończyło. W sobotę Adam już od rana nerwowo wyczekiwał powrotu Krzyśka. Mówił, że powinien być w domu około trzynastej i tak było. Sokolik przez okno dostrzegł wysiadającego go z taksówki. Miał na sobie czarne dżinsy, a biała bluzka pod cienką granatową kurtką podkreślała jego opaleniznę. Ciągnął za sobą małą szarą walizkę na kółkach, która terkotała wesoło jadąc po chodniku z kostki brukowej. Ale twarz Krzyśka wcale nie wydawała się wesoła, wręcz przeciwnie, jakby podróż powrotna wyssała z niego całą radość urlopu.
Gdy tylko Adam, zaprawiony prześladowca - jak o sobie pomyślał, wyglądając przez judasza dostrzegł Krzyśka wysiadającego z windy, czekał, przygotowany na dzwonek do swoich drzwi żeby oddać pospiesznie klucze. Jednak Krzysiek nie zawitał od razu do Adama tylko wrócił najpierw do swojego mieszkania. No pewnie, pomyślał, najpierw wróci i zostawi bagaż a potem tutaj przyjdzie po swoją własność. Ale Krzysiek nie nadchodził, a Adam nie chciał czekać następnych godzin w niecierpliwości, więc postanowił tam wmaszerować i oddać klucze. Podszedł do drzwi sąsiada i zapukał. Nie usłyszawszy żadnej odpowiedzi zawahał się. Pukać jeszcze raz, czy otworzyć sobie drzwi? W końcu miał klucze w ręku, mógł bezkarnie tam wejść. Ale czy to nie będzie nietaktowne? Doszło do niego, że już samo sprzątanie w jego mieszkaniu mogło być nie taktowne, więc nic mu nie szkodziło. Otworzył zamek i wszedł po cichu. Delikatnie zamknął drzwi i nasłuchiwał. Światło w łazience było zapalone i lała się woda. Zapewne brał prysznic po niewygodnej podróży. Zastanawiał się czy po prostu na niego nie poczekać, ale to też będzie dziwne. Właściwie nie wiedział co powinien teraz zrobić, może po prostu wyjść zabierając ze sobą klucze i udać, że to się nie wydarzyło i czekać na Krzyśka w domu? Wtem woda przestała lecieć. Adam spanikował. Przecież teraz na pewno Krzysiek usłyszy, że on tu jest i zamyka drzwi. Brzezicki na ścianie przy drzwiach miał małe zawieszki, na których trzymał różne klucze, Adam chciał odwiesić swój egzemplarz na jeden z haczyków, ale denerwując się nie trafił i klucze spadły na podłogę wydając metaliczny hałas. Sokolik zamarł i wstrzymał oddech, a drzwi łazienki otworzyły się z impetem i wybiegł z nich Krzysiek przepasany jedynie ręcznikiem, nadal mokry, krzycząc coś groźnie. W ostatniej chwili otworzył szeroko oczy zdając sobie sprawę, że intruzem jest Adam, ale nie zdążył już wyhamować i wpadł na niego z rozmachem aż obydwaj runęli na podłogę.
— Rany, Adam, przestraszyłeś mnie! — krzyknął zdenerwowany, ale trochę też rozbawiony całą sytuacją.
— P-przepraszam — wydukał Adam w odpowiedzi, usiłując pozbierać się z podłogi.
Krzysiek wstał próbując utrzymać spadający ręcznik na miejscu, jednocześnie pomógł podnieść się Adamowi. Sokolik poprawił okulary, które mu się przekrzywiły i spojrzał na Krzyśka przytomnym już wzrokiem i się zarumienił. Brzezicki zdał sobie sprawę, że jest prawie nagi i poczuł się zażenowany.
— Poczekaj tutaj, nigdzie nie uciekaj. Ubiorę się tylko i wracam.
Krzysiek pobiegł do łazienki i Adam mógł podziwiać przez chwilę jego zgrabne pośladki wychylające się zza ręcznika. Gdy drzwi do łazienki się zamknęły, Adam ukrył twarz w dłoniach czując, że pali się ze wstydu i pożądania. To nie tak miało wyglądać. Miał szybko uciec i więcej go nie spotkać, a na powitanie zobaczył go prawie nagiego, takiego opalonego. Nad linią ręcznika przysłaniającego przyrodzenie widział wyraźną linię dokąd sięgały mu spodenki gdy się opalał. Mokre ciemne włosy na jego brzuchu pokryte były kropelkami wody, a jej strużki spływały w dół pod ręcznik. Pośladki też miał jasne, prawie białe w porównaniu z ciemnymi plecami. Otrząsnął się i chciał już wyjść, gdy z łazienki wyszedł Krzysiek ubrany w szare spodnie dresowe i czarny podkoszulek. Nadal miał wilgotne włosy.
— Nie skradaj się tak więcej — zaczął Krzysiek śmiejąc się wesoło. — Przyszedłbym później po klucze, najpierw chciałem się trochę odświeżyć.
Adam milczał onieśmielony, więc sąsiad ciągnął dalej:
— Dzięki, że zająłeś się mieszkaniem. Mam dla ciebie prezent, podziękowanie. — Otworzył walizkę, w której panował bałagan. No przecież, Adam uśmiechnął się w myślach. Krzysiek wyciągnął ręcznik a gdy go odwinął ukazała się butelka białego wina. — Wino greckie, bardzo dobre, piliśmy takie na miejscu. Może wpadniesz do mnie wieczorem, to wypijemy? Sobie też coś tam kupiłem, więc nie osuszę całego twojego prezentu.
Brzezicki był w dobrym nastroju odkąd zobaczył Adama. Nie myślał o tym, dlaczego tak się dzieje, po prostu tak było. Z przyjemnością patrzył na jego piwne oczy skryte za okularami. To, jak stał tak niepewnie w jego przedpokoju, onieśmielony, budziło w nim opiekuńczy instynkt. Krzysiek jakby zapomniał o rozterkach sprzed dwóch tygodni, które targały nim, gdy myślał o Adamie i teraz z chęcią zapraszał go do siebie jak najlepszego kumpla, żeby razem wypili i pogadali od serca.
Adam nerwowo zaczesał włosy za ucho. Miał przyjść do niego wieczorem i z nim pić? Tego już chyba za wiele na jego skołatane nerwy. Powinien grzecznie podziękować, odebrać wino i wyjść z mieszkania zaszywając się na kanapie. Ale jego usta i język żyły własnym życiem.
— Dobrze, przyjdę. — W głowie rozległo się wielkie, głośne NIE, kiedy zdał sobie sprawę, co powiedział. Dlaczego to zrobił? Przecież miał odmówić, pożegnać się.
— Super, to wpadnij około dziewiętnastej.
— Dobrze, to nie będę brał tego wina, skoro i tak u ciebie wypijemy.
— Tak, do zobaczenia.
— Do zobaczenia.
Drzwi zamknęły się za Adamem i uciekł do siebie. Wpadł w panikę. Chodząc w kółko po mieszkaniu zastanawiał się, co też najlepszego zrobił. No i Krzysiek go ochrzani za posprzątane mieszkanie, a tak mógł po prostu nie otwierać drzwi później, gdyby chciał wparować i go zwyzywać. A teraz będzie musiał zmierzyć się z nim osobiście. No i w co się miał ubrać?
Stał przed drzwiami Brzezickiego czekając aż na zegarku wskazówki pokażą dziewiętnastą. Nie chciał być za wcześnie, a na późniejszą godzinę i tak by nie mógł wyczekać. Przed wyjściem wziął jeszcze prysznic i zmienił koszulkę, na jakąś ze śmieszną grafiką, sam nie pamiętał jaką wziął. Gdy zadzwonił do drzwi, Krzysiek powitał go z uśmiechem na ustach. Kazał wejść i rozgościć się w salonie. Adam zauważył, że już jakieś rzeczy porozrzucał na stoliku: aparat, kable w nieładzie, jakieś pamiątki zawinięte w folię bąbelkową, przewodnik, resztki biletów lotniczych oraz walizka leżąca prawie na środku, otwarta z jeszcze niewyjętymi ubraniami. Adam usadowił się na kanapie stojącej naprzeciwko telewizora, ze szklanym stolikiem z tymi wszystkimi rzeczami, stojącym przed nim. Krzysiek po chwili przyszedł z dwoma kieliszkami, paczką orzeszków oraz schłodzoną już butelką wina i korkociągiem. Otworzył butelkę i nalał im po lampce trunku.
— Widzę, że czułeś się tutaj jak u siebie w domu — zadrwił lekko upijając łyk wina.
— Przepraszam, ale taki był tutaj nieład. Pomyślałem, że miło ci będzie wrócić do chociaż trochę ogarniętego mieszkania.
Krzysiek zaśmiał się patrząc jak zmieszany i zestresowany jest Adam.
— Napij się, to ci przejdzie.
— Co takiego?
— Ten stres. Nie przejmuj się, nie mam ci za złe posprzątania. To znaczy na początku się bardzo zdziwiłem, zastanawiałem się czy odwiedziły mnie jakieś skrzaty, haha, ale potem pomyślałem, że to zabawne, tylko trochę dziwne, że ktoś sprzątał mieszkanie prawie nieznajomego.
— Masz rację, to jest dziwne, ale ja już tak mam. Mój pedantyzm jest upierdliwy. Przepraszam.
— Przestać przepraszać — zwrócił się do niego Krzysiek. — Nie mam ci tego za złe. Chociaż… — Zamyślił się chwilę. Dopiero teraz przypomniało mu się, że w szafie mógł trzymać pewne zdjęcia, w pewnym pudełku po butach, dla niepoznaki. — Czy znalazłeś w szafie w sypialni jakieś pudełko z… ze zdjęciami? — zapytał odrobinę nerwowo lekko się rumieniąc.
Adam próbował wyluzować. Nie może mu się przyznać, że je widział. Że widział nie tylko same pudełko, ale też przeglądał z wypiekami na twarzy jego zawartość.
— Ze zdjęciami? Nie przypominam sobie. Były tylko puste albo z butami — odparł dyplomatycznie. — Jakimi zdjęciami?
Krzysiek odetchnął z ulgą.
— A nic, nic. Takie tam pamiątki z wakacji. Wydawało mi się, że tam gdzieś są, ale może gdzie indziej je położyłem.
Nie poruszali już tego tematu. Za to zeszli na temat wycieczki Krzyśka, który po trosze opowiedział jak udały się wakacje, co zwiedzili, jakie zabytki oglądali. Adam słuchał z zaciekawieniem popijając wino.
— Ja nie przepadam za podróżowaniem — stwierdził Adam. — Wprawdzie już dawno nigdzie nie byłem i rodzice namawiają mnie na różne wycieczki, ale ja nie mam ochoty.
— Dlaczego? Fajnie jest móc poznawać nowe kraje.
— Chyba dlatego, że byłyby to podróże z rodzicami. Kiedy byłem mały często gdzieś wyjeżdżaliśmy. Moim rodzicom się dobrze powodzi, zresztą, to oni kupili mi to mieszkanie, jest moje. Lubili podróże i we mnie też chcieli to zaszczepić, ale jakoś im nie wyszło. Chyba wyszło w drugą stronę, zniechęciłem się do ciągłych wyjazdów.
Adam sam był pod wrażeniem ile mówi o sobie, ale dobrze się z tym czuł. Wypita prawie do końca butelka wina rozluźniła go, a Krzysiek miał na niego zbawienny wpływ, zarażał go spokojem i otwartością.
— Gdzie byłeś z rodzicami za młodu? — Krzysiek rozochocił się na myśl o podróżach. Sam lubił jeździć i zwiedzać, toteż ciekawiło go gdzie jego sąsiada ciągali rodzice.
— Zwiedziliśmy większość Europy. — Zamyślił się na chwilę, po czym podjął wyliczanie. — Norwegia, Anglia, Holandia, Francja, Hiszpania, Austria, Włochy, kilka bałkańskich krajów, a ponadto Stany i Kanada, Tajlandia, Malezja. Nie zrozum mnie źle, miło było i w ogóle, ale trochę tego za dużo. Inne dzieci jeździły na kolonie w Polsce a ja się na ich tle wyróżniałem i mi zazdrościły. Do tego niewiele pamiętam z tych wyjazdów, szczególnie z tych wczesnych gdzie byłem jeszcze bobasem. Mogę jedynie oglądać zdjęcia jak każdy inny i wmawiać sobie, że faktycznie tam byłem.
— Fajnie, że miałeś takie możliwości, ale może masz rację, za dzieciaka to się mało pamięta. To powinieneś teraz korzystać z życia, wyjechać z paczką znajomych, poznać nowych ludzi. Masz pracę, nie musisz się martwić o kasę na wynajem mieszkania, albo kredyt, czego zazdroszczę. Jesteś w kwiecie wieku, kiedy jak nie teraz? Ile w ogóle masz lat?
— Dwadzieścia pięć — odpowiedział bez zastanowienia. Czuł się przy Krzyśku bardzo swobodnie, jak nie on.
— Jesteś tylko rok ode mnie młodszy! Możesz wyjechać wszędzie! — Brzezicki podniecił się na myśl o tym jak Adam mógłby podróżować niezwiązany żadnymi finansowymi zobowiązaniami. Jak sam chciałby podróżować, ale do końca nie może. Ciągle wynajmował mieszkania, na co szła lwia część jego pensji. Do tego był przywiązany do Anki, która, pomyślał, była kulą u jego nogi. Otrząsnął się i wypalił:
— Pojedźmy gdzieś razem! Teraz, zaraz, choćby i na koniec świata — krzyknął i stanął na kanapie chwiejąc się nieco z wielkim uśmiechem na ustach. Trochę wina z kieliszka ulało się na podłogę.
Adam złapał go za koszulkę żeby ściągnąć na ziemię. Sam też się śmiał, szczerze, nie pamiętał od jak dawna.
— Z tobą mógłbym pojechać. Chyba tylko z tobą, bo nie mam przyjaciół — zasępił się nieco. — Tylko kilku kolegów z pracy i… ty. Tak.
Nastąpiła chwila ciszy, Krzysiek zmartwił się. Przykro mu było to słyszeć. Miał ochotę go przytulić, pocieszyć. Przecież to byłby tylko taki koleżeński gest, prawda? Mężczyźni, przyjaciele też się tulą, pocieszają, prawda?
— Ale jak męski wypad, to tylko nas dwóch — nagle powiedział Adam wracając do wariackiego pomysłu Krzyśka. — Bez tego twojego kumpla Daniela, bo nie mam ochoty być znowu przez niego napastowanym.
Krzysiek spojrzał na niego zmieszany a do Adama po chwili dotarło to, co powiedział. Im obu przypomniał się tamten wieczór a potem rozmowa przed wyjazdem Krzyśka. Brzezicki zdał sobie sprawę, że Adam go nadal pociąga. Gdy patrzył na niego, wyczuwał lekki strach, ale również coś mało uchwytnego, jakąś dozę tajemniczości. Teraz również widział, że Adam potrafił się przed nim otworzyć. Gdy byli sami maska powściągliwego samotnika opadała ukazując nowe oblicze Adama, wygadanego, wesołego chłopaka, który pragnął jedynie czyjejś uwagi. Spięte w kucyk włosy nadawały mu jakiejś powagi, dystansu, ale piwne oczy ukryte za okularami ukazywały kruchość i delikatność kogoś zagubionego. Krzysiek poczuł gorąc w klatce piersiowej i dziwne spięcia w żołądku, bynajmniej nie od alkoholu. Zastanawiał się jak to możliwe, że nadal czuje się przy nim tak dziwnie. Specjalnie wyjechał z Anką żeby pobyć z nią sam na sam, znaleźć się daleko od Adama, żeby zapomnieć o Mateo i skupić się na kobiecie, z którą teraz był. Ale to uczucie, które w nim kiełkowało stawało się coraz silniejsze, pożądanie coraz głębsze, pragnienie dotknięcia go coraz większe.
Adam spoglądał na Krzyśka, który się w niego wpatrywał. Zastanawiał się, co on sobie myśli. Sam natomiast denerwował się bardzo a jego serce biło coraz szybciej. Myśl o prawie pocałunku na imprezie, tak do tej pory odległa i nikła, powróciła ze zdwojoną siłą. Wpatrywał się w niego teraz, w jego lekko zamglony wzrok, a może to był wzrok Adama, stępiony alkoholem. Przypomniał sobie go półnagiego po prysznicu a potem zdjęcia i spłonął rumieńcem. Zawstydzony, nic nie mówiąc, odstawił kieliszek na stół i wstał gwałtownie, po czym pobiegł do łazienki. Odkręcił zimną wodę i przemył twarz próbując się opanować. Oddychał ciężko i piekły go uszy. Usłyszał krzyk Krzyśka dobiegający z pokoju, zmartwiony czy nic mu się nie stało. Postanowił stąd wyjść. Nie tylko z łazienki, ale i z mieszkania. Błędem było tutaj przychodzić. Otworzył drzwi i wymaszerował szybkim krokiem patrząc jedynie pod nogi i wpadł na Krzyśka. Odruchowo podniósł ręce do góry w geście przeprosin i przestraszył się, bo Brzezicki złapał go za dłonie.
— Znowu wpadamy na siebie — mruknął Krzysiek w półuśmiechu. — Dobrze się czujesz? Wybiegłeś tak nagle. To od alkoholu?
Stali bardzo blisko siebie wpatrując się w swoje twarze, próbując odgadnąć o czym myśli ten drugi. Adam czuł ciepło jego rąk, mógł zobaczyć ciemniejszą obwódkę szaro-niebieskiej tęczówki oka, oraz kilka piegów na nosie, które pojawiły się od słońca. Serce mu szalało a żołądek wywracał się do góry nogami. W ustach zrobiło mu się sucho, nie potrafił nic powiedzieć.
Krzysiek obserwował jego przestraszoną twarz i próbował odgadnąć, co się z nim dzieje. Albo co się dzieje z nim samym, bo nie chciał go puścić. Trzymał jego dłonie i miał ochotę go objąć, przytulić, pocałować. Tylko czy powinien to robić? Nie wiedział, nie myślał, nie chciał o tym myśleć, o konsekwencjach. Chciał tylko poczuć jego miękkie usta. Pociągnął lekko jego ręce i tym sposobem zmusił do przysunięcia się. Przymknął oczy i dotknął warg, były słodkie. Adam wytrzeszczył oczy i skamieniał. Podczas gdy Marcelowi poddałby się od razu i odwzajemnił pocałunek, tak tutaj nie wiedział jak ma się zachować. Przecież Krzysiek był hetero, więc dlaczego go całował? Czy to możliwe, że mężczyzn również lubił, chociaż tego nie pokazywał? Lekko odwzajemnił pocałunek, tak bardzo go pragnąć, poruszył ustami pozwalając, aby język Krzyśka przesunął się po jego zębach. To nie był przypadkowy pocałunek pijanego kolesia, to było całkowicie świadome z jego strony. Adam tego nie rozumiał. Wyrwał mu się i odepchnął, wrócił do łazienki i zamknął drzwi zostawiając Krzyśka oszołomionego.
— Adam — powiedział cicho Brzezicki kładąc rękę na drzwiach. Nie wiedział co więcej ma powiedzieć w takiej sytuacji.
— Idź sobie, chcę pobyć sam — dobiegło zza drzwi.
— Ale, ale to jest moja łazienka — odpowiedział. Po czym dodał, gdy Adam się nie odezwał — To ja poczekam w salonie, nie spiesz się.
Usiadł na kanapie rozdygotany. Już nie wiedział co myśleć, jak się zachowywać. Jak to możliwe, że pocałował Adama? Dlaczego on w ogóle mu się podoba, skoro woli kobiety? Przecież jest z Anką, która go, owszem, ostatnio denerwuje, ale nadal pociąga seksualnie. Ale Mateo też pociągał go seksualnie.
— Co ze mną jest nie tak? — warknął do siebie przeczesując nerwowo włosy.
Może jestem bi, pomyślał. Chociaż zwykle mężczyźni mu się nie podobali, więc nie rozumiał dlaczego przy tych dwóch nagle zrobił się wyjątek. Nawet jeśli jest bi, to co na to Adam? Przecież on jest normalny. Kompletnie przeraził go ten pocałunek a teraz pewnie czuje obrzydzenie do Krzyśka.
— Cześć — cicho szepnął Adam wchodząc do salonu, tylko to mu przyszło do głowy.
Krzysiek tak bardzo był zamyślony, że nawet nie słyszał jak on tutaj przyszedł. Zerwał się szybko z kanapy, najpierw chcąc podejść do niego, ale zrozumiał, że to byłby błąd, jeszcze bardziej by go spłoszył.
— Przepraszam, nie wiem dlaczego to zrobiłem. To znaczy wiem, bo podobasz mi się, czuję coś do ciebie, ale to nie jest u mnie normalne, ja jestem normalny, albo raczej nienormalny skoro cię pocałowałem. Wtedy na imprezie też chyba chciałem cię pocałować i zrobiłem to celowo, chociaż teraz nie do końca pamiętam. Jestem przecież normalnym facetem, mam Ankę, ale kiedyś byłem z jednym mężczyzną, uprawiałem z nim seks. — Nie spodziewał się, że to powie, że przyzna się tak szybko, ale chyba potrzebował się wytłumaczyć. Adam zaczerwienił się cały na tą wzmiankę, ale Krzysiek ciągnął dalej. — Tak, tak było i mi się podobało. Teraz ten pocałunek też mi się podobał, ty mi się podobasz, chyba, tak, na to wychodzi.
Opuścił ręce wcześniej uniesione w gestykulacji. Nie miał siły, nic nie wiedział, nie miał nadziei na nic. Adam milczał, trawił słowa Krzyśka. To koniec, pomyślał Brzezicki, ale wolał spytać.
— Jeśli nie jesteś gejem, nic do mnie nie czujesz, albo nawet brzydzisz się mną teraz, zrozumiem. Tylko powiedz coś, powiedz, bo zaraz oszaleję z niepewności i niewiedzy.
Adam spojrzał w jego twarz. Wyglądał na zmęczonego i zlęknionego, jak nigdy wcześniej. Sokolik sam pewnie wyglądał nie lepiej. Bał się. Bał się bardzo swojej odpowiedzi, reakcji. Chciał powiedzieć, że wszystko jest w porządku, bo on jest gejem i Krzysiek mu się podoba i to bardzo, ale nie powiedział. Zaprzeczył sam przed sobą, zaprzepaścił wszystko bojąc się. Bo przecież w ten sposób zniszczy cały świat Krzyśka, który raczej nie jest gejem, to tylko chwilowe słabości, które go donikąd nie zaprowadzą. Był zupełnie inny od Adama, miły, zabawny, towarzyski, po co mu byłby taki zakompleksiony cichy facet? Nie pasował do jego życia. Tak samo nie pasował do Marcela, ale na tamtym mu tak bardzo nie zależało, jego świata nie burzy, a Krzyśka przewróciłby o sto osiemdziesiąt stopni. Nie potrafił tego zrobić. Nie potrafił się przyznać. Był tchórzem.
— Nie — powiedział, ale brzmiało to raczej jak pisk. — Nie jestem gejem — powtórzył nieco pewniej, lecz nadal załamanym głosem. Stało się, nie ma odwrotu.
— Rozumiem — odpowiedział zrezygnowany Krzysiek.
Stali chwilę w milczeniu. Adam chciał jeszcze zaprzeczyć, miotał się w środku, ale powiedział tylko beznamiętnie:
— Dziękuję za prezent.
Nie doczekawszy się odpowiedzi od Krzyśka, czy choćby jego spojrzenia, bo wzrok miał cały czas utkwiony w podłogę, wyszedł zatrzaskując drzwi do swojego azylu. Usiadł w przedpokoju pod ścianą i wybuchnął płaczem.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum