Adam nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł się nim zainteresować. Do tego ten Marcel poznał po nim, że jest gejem, a Adam myślał, że niczym nie wyróżnia się spośród tłumu facetów, że jest nijaki i nieciekawy. A jednak całował się z nim wczoraj, niespodziewanie chyba dla nich obu. I to on, a nie barman, ośmielił się zainicjować pocałunek. A co by było gdyby Adam stchórzył? Gdyby powiedział, że Marcel się myli, że on nie jest gejem? Pewnie by przeprosił i odszedł i na tym by się skończyło, a tak? Tak to właśnie leżał w łóżku z bolącą trochę głową, przez zasłonki wpadały promienie porannego słońca, a on trzymał w ręku kartkę z wypisanym numerem telefonu. Zapewne prawdziwym numerem telefonu. Westchnął ciężko. Co miał teraz zrobić? Może i spodobał się tamtemu chłopakowi, ale co poza tym? Adam jest nudny a tamten ewidentnie przebojowy. Sposób, w jaki wszedł za bar zdziwił wszystkich tam stojących. Długie dredy, ten uśmiech, przy Adamie Marcel zanudziłby się na śmierć a potem to on by cierpiał zostawiony i porzucony, ze złamanym sercem. Usiadł na łóżku i schylił głowę przecierając oczy, zaczesał lekko skołtunione włosy za uszy.
— To głupie — powiedział do siebie, po czym podarł kartkę z telefonem.
Ale przedarł ją tylko na cztery kawałki, prawie nie naruszając zapisanego numeru i odłożył na stolik. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak zmienił zdanie.
* * *
We wtorek po pracy poszedł do mieszkania Krzyśka, podlać kwiaty, jak obiecał. Drzwi otwierał z lekką rezerwą, a gdy wszedł, poczuł się niepewnie, jak intruz. W środku przede wszystkim poczuł zaduch. Przez te cztery dni była ładna pogoda, cały czas do mieszkania wpadało słońce ogrzewając wszystkie pomieszczenia. Od razu ruszył do kuchni otworzyć okno, to samo zrobił w salonie i sypialni. Tam zatrzymał się i rozejrzał. Przypomniał sobie jak poprzednio wyglądał ten pokój, gdy się w nim znalazł i teraz niewiele się różnił. Nie potrafił określić zapachu, jaki tam panował, ale kojarzył mu się z Krzyśkiem. Przymknął oczy i przypomniał sobie jego ciepły oddech na swoich ustach. Potrząsnął głową, aby odgonić te myśli i szybko wyszedł z pokoju. Nie znalazł żadnej konewki, lub czegoś co by ją zastępowało, więc wziął pierwszą z brzegu szklankę z szafki i napełnił wodą z kranu. Może i był pedantyczny, ale kwiatki to nie było coś, na czym się znał. Sam miał dwa, które mogły nie być podlewane przez długi czas, a woda z kranu im wystarczała. Krzysiek nie mówił o jakimś specjalnym traktowaniu jego kwiatów, więc kranówka musiała im wystarczyć. Gdy skończył ich podlewanie zaczął myśleć o bałaganie jaki panował w całym mieszkaniu. Nie był to jakiś straszny bajzel, ale nie dawał mu spokoju. Nie myśląc wiele zaczął sprzątać: poprawiać poduszki na kanapie, układać i rozdzielać różne papierki i rachunki leżące na niskim szklanym stoliku, zbierać w jedno miejsce poroznoszone gazety i czasopisma, niektóre chyba nawet należące do Anki, bo typowo kobiece. Płyty z grami i filmami pozbierał do pudełek i poukładał na półkach przy okazji zauważając kilka ciekawych, które i jemu przypadłyby do gustu. W kuchni leżały porozrzucane puste opakowania po lekach, zapewne te, które wziął ze sobą na wyjazd. Pochował pozmywane naczynia i pozmywał tych kilka zalegających w zlewie. Ogarnął ogólny nieład panujący na blacie kuchennym. Jednak gdy wszedł do sypialni zawahał się. Nie powinien tego robić, nie powinien u niego sprzątać. Co, jeśli Krzysiek się na niego zdenerwuje i obrazi? Może i by chciał mieć porządek w mieszkaniu, ale nie chciałby, aby ktoś grzebał w jego rzeczach niepytany. Teraz już na to trochę za późno, skoro salon i kuchnia zostały sprzątnięte, ale sypialni już chyba nie powinien ruszać. Nie grzebał mu też przecież w szafkach, sprzątał tylko to, co było na widoku. W sypialni na widoku była cała szafa, otwarta z rozgardiaszem na półkach po tym jak Krzysiek nie mógł się zdecydować co zabrać na wyjazd. Na dnie szafy leżało kilka bluzek, kilka par butów luzem oraz jakieś różne pudełka. Pedantyzm Adama aż krzyczał żeby do tego podejść i posprzątać, ale zacisnął tylko pięści, pozamykał wszędzie okna i szybko wyszedł z mieszkania. Gdy tylko zamknął je na klucz zdał sobie sprawę, że nie wyrzucił jeszcze śmieci, ale bał się tam wejść ponownie, bo tym razem pewnie nie powstrzymałby się przed sprzątaniem sypialni. A jednak wolał tego nie robić. Gorzej, że będzie musiał tam wrócić ponownie za kilka dni, ale na razie pozbył się tej myśli.
* * *
Przez resztę tygodnia nie zajrzał do mieszkania Krzyśka, nie mógł się zmusić. Często pogrążał się w myślach, co zauważyli nawet koledzy z pracy.
— Adam, coś ty taki smętny ostatnio? Coś się stało? — zagaił go Paweł w piątkowe popołudnie.
— Nic szczególnego — odpowiedział zalewając herbatę gorącą wodą.
Stali w kuchni, a Paweł opierał się o blat popijając kawę. Widział, że Sokolik nie jest sobą. Nigdy nie był wylewny i raczej powściągliwy w emocjach, ale Paweł znał go już kilka ładnych lat i wyczuwał, że coś go trapi.
— Czyżby problemy z dziewczyną?
— Wiesz, że nie mam dziewczyny — odparł zmęczonym głosem.
— Myślałem, że może pracujesz nad nową.
Paweł zaśmiał się, ale Adam tego nie skomentował tylko usiadł przy stole a Paweł dołączył do niego.
— Wiem, że się nie przyjaźnimy, ale chyba nie masz tak naprawdę zbyt wielu przyjaciół, skoro to do mnie zadzwoniłeś tydzień temu żeby się spotkać. — Paweł zauważył, że Adam spuścił wzrok, chyba trafił w sedno. — Jak chcesz z kimś pogadać, komuś się wyżalić, to możesz mi, nikomu nic nie powiem. Znasz mnie już tyle lat, wiesz o mnie dużo, a ja o tobie bardzo mało, ale nigdy nie drążyłem tematu, teraz jednak widzę, że coś cię gnębi.
Adam spojrzał na niego zrezygnowany. Paweł miał rację, we wszystkim. Nie miał komu się zwierzać, nie żeby chciał mówić o swoim życiu na prawo i lewo, ale też do tej pory nawet nie miał o czym mówić, a ostatnio to zaczynało się zmieniać. Tylko przecież nie powie mu, że jest gejem. Wprawdzie nie kojarzył, żeby Paweł mówił kiedyś źle o gejach, chyba nawet nigdy nie słyszał jego zdania na ten temat, ale wolał być ostrożny.
Kolega czekał cierpliwie widząc, ze Sokolik zastanawia się co może mu powiedzieć.
— Dobrze, masz rację, nie mam zbyt wielu przyjaciół i coś mnie trapi. Czy jeśli powiem ci o co chodzi, to nie będziesz się śmiał i dasz mi prawdziwą, dobrą radę?
Paweł zaczął się śmiać z powagi z jaką Adam to powiedział, ale zauważył jego minę i odchrząknął.
— Przepraszam, przepraszam! Nie śmieję się z ciebie, tylko jakiś taki dziwnie poważny mi się wydałeś. Dobrze już, dobrze, obiecuję że nic nikomu nie powiem i ja też podejdę do sprawy poważnie. Dawaj!
Adam oczywiście nie miał zamiaru mu powiedzieć wszystkiego wprost, no i przede wszystkim musiał zmienić płeć osób, o których chciał mówić.
— Jest pewna dziewczyna, która mieszka niedaleko mnie i mi się podoba. Ma chłopaka, ale na jednej imprezie się pocałowaliśmy. — Adam mówił powoli i ostrożnie, uważając żeby nie pomylić się w zeznaniach i płciach. — Ale ona chyba nie jest mną zainteresowana. Niedawno też, kilka dni temu poznałem inną dziewczynę, bardzo mną zainteresowaną, ale też na razie tylko się całowaliśmy. Tylko nie spotkałem się z nią jeszcze ponownie i możliwe, że wydałbym się jej nudny gdyby mnie bliżej poznała. A ja chyba bym jednak wolał tamtą pierwszą.
Paweł myślał przez chwilę. Sam był kilka lat starszy od Adama, dobiegał trzydziestki, miał dziewczynę od kilku lat, nawet powoli przymierzał się do oświadczyn, bo już od dawna swobodnie rozmawiają o ożenku, więc znał się trochę na związkach. Sokolik czekał na mądre rady z jego strony, skoro już i tak się wygadał.
— Przeleć tą napaloną, a tą pierwszą odbij chłopakowi — wypalił Paweł.
— Co? — Adam poczuł się zmieszany.
— Nie wiesz czy masz szanse u tej z chłopakiem dopóki nie zawalczysz o nią. W międzyczasie poflirtuj z tą, która ewidentnie na ciebie leci i zobacz jak to się rozwinie. Jak jedna nie rzuci chłopaka, to chociaż będziesz miał drugą. Chyba, że naprawdę ją zanudzisz to cię zostawi, ale chociaż nie będziesz żałował, że próbowałeś.
— Czyli mam flirtować z dwoma na raz? — Adam sądził, że porada Pawła będzie miała trochę inny wydźwięk, że powie którego ma wybrać a kogo sobie odpuścić. — Sądziłem, że jesteś za monogamią.
— Oczywiście, że tak, ale to wtedy jak wybierzesz stałą partnerkę. Tutaj jeszcze z nikim nie jesteś i tak naprawdę kręcisz z jedną dziewczyną, bo i tak nie wiesz czy ta druga byłaby gotowa zostawić dla ciebie swojego faceta. Gdybyś skupił się tylko na tej w związku mógłbyś zostać z niczym. Nie karzę ci chodzić na randki z nimi jednocześnie, takie akcje są dobre na filmach, ale przynajmniej wybadasz na czym stoisz, której bardziej na tobie zależy.
Paweł miał rację. Powinien zaryzykować i spotkać się z Marcelem, bo co mu to szkodzi? Oczywiście oprócz złamanego serca tudzież urażonej dumy. A przecież z Krzyśkiem to… No właśnie, z Krzyśkiem to właściwie nic. Paweł radzi zawalczyć to może zostawi dziewczynę, ale mówił to w kontekście kobiety a nie heteroseksualnego mężczyzny, który przecież od tak sobie nie poleci na drugiego faceta. Tym bardziej była w tym logika. Może po prostu zaprzyjaźnić się z nim. Fakt, nie będzie go miał, ale będzie blisko. Adam potrząsnął głową. Czy to już popadnie w obłęd? Przecież nie może go tak prześladować.
— W porządku? — Paweł patrzył na niego zmartwiony.
— Tak, tak — uśmiechnął się. — Wszystko dobrze, dzięki za radę. Naprawdę mi pomogłeś.
— Cieszę się. No, to może wyjdziemy dzisiaj do pubu? Spodobał mi się ten, co byliśmy w weekend. Może pójdziemy od razu po pracy z Radkiem i Jakubem?
Adam najpierw chciał się wyrwać, że oczywiście, bo zobaczyłby się z Marcelem, ale potem pomyślał, że przecież chłopaki by zobaczyli, że on jest gejem. Sądził, że Marcel nie będzie się krył i wyskoczy z jakimś tekstem przy nich i się dowiedzą.
— Z chęcią, ale na krótko, muszę potem coś jeszcze załatwić.
Tak chyba było najbezpieczniej. Spotka się z Marcelem, upewni się, czy ten na pewno chciałby się z nim umówić i wyjdzie.
* * *
Gdy znaleźli się już w pubie było bardzo mało osób, ale Adam nie dostrzegł nigdzie Marcela. Może jego zmiana się jeszcze nie zaczęła. Postanowił wypić jedno piwo i zgodnie z deklaracją wyjść pod pretekstem innych zobowiązań. Gdy jakiś czas później wychodził z łazienki, wpadł na kogoś i wymruczał standardowe przeprosiny, chciał już iść dalej, lecz został przytrzymany za ramię.
— Adam?
Sokolik spojrzał na Marcela i spanikował. Przecież po to tutaj przyszedł, spotkać go ponownie, ale poczuł, że momentalnie wytrzeźwiał i już nie był niczego pewien. Zwyczajnie chciał uciec, ale nie mógł tak po prostu zwiać.
— Cześć — wymamrotał spłoszony.
— Właśnie przyszedłem, ale mam jeszcze chwilę, chcesz pogadać?
Cały czas się uśmiechał, aż robiły mu się zmarszczki na policzkach. Jego oczy również się śmiały. Miał na sobie skórzaną kurtkę, która dodawała mu zadziorności.
— Właściwie to chciałem już iść, szedłem pożegnać się z kolegami.
Marcel spojrzał we wskazywanym przez Adama kierunku i powiedział naprędce:
— To idź się pożegnać i przyjdź na zaplecze, tam spokojnie pogadamy.
Adam odetchnął, wydawało się, że Marcel zrozumiał, że nie mogą przy kolegach Adama rozmawiać otwarcie, a przynajmniej miał taką nadzieję. Przyszedł do stolika, pożegnał się a potem skierował za bar.
Kelnerce, która zagrodziła mu drogę powiedział, że idzie do Marcela, na co ta tajemniczo się uśmiechnęła. W małym składziku chłopak zmienił właśnie koszulkę na taką z logo pubu.
— O, to ty. Fajnie, że w ogóle przyszedłeś, już myślałem, że o mnie zapomniałeś, nie zadzwoniłeś, a wydawałeś rozochocony. — Założył ręce na klatce piersiowej i przyjrzał się Adamowi, który stał lekko zgarbiony, zmieszany całą sytuacją. Włosy jak zwykle miał związane w kucyk, okulary siedziały na nosie, a ubrany był w granatowe dżinsy i czarną cienką kurtkę zarzuconą na t-shirt, bo dzisiaj było niezwykle ciepło. Czuł się jak młodszy niemodny brat przy Marcelu, jego czarnych obcisłych dżinsach i ciężkich butach. Ciemnobrązowe dredy były związane w kok.
— Wiesz, ja zwykle tak się nie zachowuję. Nie całuję obcych facetów na ulicy. — Próbował się tłumaczyć, nie chciał żeby barman myślał, że Adam jest inny. Niech pozna go, jako jego samego - skromnego Adama. — Przepraszam cię za tamto, trochę wypiłem, normalnie nie jestem taki. Więc jeśli sądziłeś, że jestem inny, będę inny, to możesz się rozczarować i…
Adam nie dokończył, bo Marcel złapał go za ramiona i pocałował, mocno, namiętnie, penetrując jego usta swoim językiem. Pod Adamem aż ugięły się nogi i cofnął się o krok żeby utrzymać równowagę. Bał się, że ktoś ich zobaczy, bał się, że nie będzie potrafił się całować. Złapał się koszulki Marcela, który był od niego wyższy prawie o głowę, bo inaczej obawiał się, że się przewróci na drżących nogach. Brakowało mu tchu, podobało mu się, jego całe ciało szalało z zachwytu, gdy przechodziły po nim dreszcze rozkoszy.
— W porządku — powiedział Marcel, gdy odsunęli od siebie usta. — Odpowiadają mi takie ciche typy jak ty, nie chciałbym, aby ktoś był bardziej przebojowy ode mnie.
Puścił do niego oko i pogładził dłonią po policzku, na co Adamowi zarumienił się cały.
— Rozumiem, że masz ochotę się ze mną umówić? Może w środę, na kawę? Taka mała niezobowiązująca randka.
— Tak, z chęcią. — Adam tylko na moment się zawahał, ale postanowił zaryzykować. Najwyżej więcej się nie spotkają.
— Zapiszę sobie numer do ciebie, to we wtorek napiszę ci dokładniej co i jak. Wtedy będę miał wolne, także spokojnie spotkamy się o normalnej porze.
Adam po podarciu kartki z numerem telefonu Marcela poskładał ją i zapisał numer w komórce. Stwierdził, że na wszelki wypadek lepiej go mieć pod ręką. Także teraz puścił mu tylko sygnał a barman zapisał sobie kontakt. Marcel musiał już zaczynać pracę, więc pożegnali się szybkim całusem w usta i Adam wyszedł w ciepły wieczór lekko otumaniony.
* * *
Następnego dnia Sokolik wrócił do mieszkania Krzyśka. Trochę zmartwił się tym, że przez niego mogą zdechnąć kwiatki, bo w jakim to świetle go postawi? Nie mógłby się wykpić brakiem czasu, bo mieszkał tuż obok. Na szybki wyskok do podlania kwiatków nie trzeba było mnóstwa czasu i wysiłku, a przynajmniej nie powinno. Jednak Adam potrzebował dużo siły aby tam wrócić. Obskoczył wszystkie kwiatki i znowu stał po środku sypialni, bijąc się z myślami. W końcu nie wytrzymał i zaczął sprzątać. Poprawił pościel na łóżku i pozbierał jakieś walające się po podłodze szpargały aż w końcu stanął przed szafą. Najpierw zaczął wyjmować na wierzch walające się luzem buty. Potem zebrał wszystkie ubrania walające się na dnie szafy i złożył je na jedną kupkę kładąc na łóżku. Nie wiedział czy są do prania czy do powieszenia, więc wolał je tak zostawić. Wyjął też na wierzch pudełka, które po otwarciu skrywały zwykle buty lub sportowe czyste skarpetki. Jednak po otwarciu jednego z pudełek zastygł. W środku była koszulka na dokumenty, w której znajdowały się jakieś zdjęcia. Zamknął szybko pudełko i odłożył na podłogę. To były prywatne sprawy Krzyśka, pudełko pewnie znalazło się tutaj przez przypadek, a powinno stać na jakiejś innej półce. Poukładał resztę rzeczy w równy rządek i zostało mu tylko to ostatnie pudełko. Zerknął na nie i przełknął ślinę. Jego myśli krzyczały w głowie żeby nie zdejmował przykrywki, bo to będzie już za dużo. To będzie całkowite wściubianie nosa w nie swoje sprawy. Ale coś go ciągnęło do tego pudełka po butach Nike. Drżącą ręką zdjął pokrywkę i wyjął koszulkę a z niej zdjęcia i zaczął przeglądać. Serce zabiło mu mocniej, zrobiło mu się gorąco. Na zdjęciach był uwieczniony seks Krzyśka z Anką. Ich nagie ciała i genitalia krzyczały do niego. Były to amatorskie zdjęcia robione zapewne w sypialni przy zgaszonym świetle, z fleszem. Niektóre były nieostre, niektóre były w kiepskich ujęciach, ale wszystkie bardzo podniecające. Adam przypatrywał się szczególnie tym, na których był sam Krzysiek. Jego zamglone spojrzenie, otwarte usta, nagie wysportowane ciało i penis w całej okazałości prężący się dumnie do fotografa. Adam poczuł, że jego męskość się obudziła i poczuł ucisk w spodniach. Zrobiło mu się gorąco. Pospiesznie spakował zdjęcia uważając jednak żeby odłożyć je jak należy i schował do pudełka a te wcisnął na samo dno szafy, gdzie je znalazł. Wybiegł szybko z jego mieszkania i zamknął się w swoim rzucając się na łóżko. Obrazy, które zobaczył nie chciały wyparować z jego umysłu. Odwrócił się na plecy i przymknął oczy. Jego ręce powędrowały do spodni i zagłębiły się w bokserkach. Jęknął, gdy dotknął swojego nabrzmiałego penisa. Rozpiął spodnie dla wygody i szybko poruszał ręką w górę i w dół drugą zakrywając twarz, wstydząc się siebie. Lepki płyn rozlał się na brzuch, gdy on krzyczał podczas szczytowania nie mogąc się powstrzymać. Pragnął teraz się do kogoś przytulić. Aby Krzysiek objął go ramieniem i ucałował mocno i namiętnie. Pragnął go, pożądał. Zdawał sobie coraz większą sprawę z tego, że choć pod pocałunkiem Marcela ugięły mu się nogi, to jednak nie próbował nawet przywołać sobie go w głowie. Przed oczami widział tylko wykrzywioną w grymasie rozkoszy twarz Krzyśka z jednego ze zdjęć.