The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 09:45:03   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zmieniłeś moje życie 4


Krzysiek postanowił nie czekać aż wszystko się poplącze i zacznie mącić mu w życiu. Zarezerwował wstępnie wycieczkę dla dwojga do Grecji. „Last Minute” będzie idealnym oderwaniem się od tej rzeczywistości i dziwnych myśli. Na Krecie już w kwietniu jest ciepło, posmażą się przy basenie i wypiją drinki z palemką. Do tego dziki seks z Anką na plaży dobrze mu zrobi. Dzisiaj Ania przychodzi do niego po pracy, to obgadają wszystko i miał nadzieję, że się zgodzi tak niezapowiedzianie gdzieś pojechać. Będzie musiała przecież wziąć urlop w pracy.
Adam wracał zmęczony po pracy później niż zwykle. Mieli od rana awarię systemu i nawet nie miał czasu nic zjeść. Marzył tylko o położeniu się na kanapie i zamówieniu jakiegoś jedzenia w dostawie. Tymczasem, zbliżając się do swojego budynku zwrócił uwagę, jak nie on, na dziewczynę idącą kilka metrów przed nim. Wydała mu się dziwnie znajoma. Szedł dalej zaintrygowany, bo nie mógł sobie przypomnieć gdzie ją wcześniej widział. Gdy skręciła w stronę jego wejścia na klatkę i zobaczył ją z boku, poznał od razu – Ania, dziewczyna Krzyśka. Stanął sztywno, sparaliżowany. Odrzuciła długie włosy za ramię i stanęła przed domofonem. Mógł ją swobodnie obserwować zza niewielkiego, schludnie przystrzyżonego drzewka. Była ubrana w ciemną rozkloszowaną spódnicę przed kolano i skórzaną kurtkę. Nacisnęła guzik i domofon zaskrzeczał.
— To ja — powiedziała i otworzyła drzwi gdy zabuczał dzwonek.
Adam wolał odczekać chwilkę żeby nie natrafić na Krzyśka przy drzwiach. Wprawdzie powiedział sobie, że z chęcią spotka się z nim przypadkiem, ale nie jak w pobliżu będzie jego dziewczyna, to byłaby niezręczna sytuacja.
Po kilku minutach czekania poszedł w końcu do swojego mieszkania i zamówił coś z kuchni chińskiej. Gdy czekał na przyjazd kierowcy, nie mógł się do niczego zabrać. Nie włączył telewizora ani żadnej gry, cały czas zastanawiał się co Krzysiek z Anką mogą porabiać. Niestety zdawał sobie sprawę z tego, jakie to było absurdalne, takie zadręczanie się.
Jak tylko zadzwonił domofon, Adam z ulgą ucieszył się na możliwość skupienia się na jedzeniu. Lecz kiedy otworzył drzwi do mieszkania aby odebrać swoje zamówienie, drzwi u Krzyśka również się otworzyły i wyszła z nich Ania. Kurier rzucił szybkie „dzień dobry” i jak tylko otrzymał gotówkę do ręki, zawinął się prędko. Ania również nie ociągała się w pożegnaniach, cmoknęła tylko Krzyśka w usta, nie spojrzała nawet na Krzyśka i pobiegła za kurierem żeby zdążyć na windę. Pozostawieni lokatorzy stali w swoich drzwiach zastanawiając się co powiedzieć.
— Smacznego — odezwał się Krzysiek.
— Dzięki — odpowiedział Adam.
Sokolik już miał zamykać drzwi, gdy Krzyśkowi przypomniała się pewna sprawa.
— Poczekaj!
Adam stanął jak wryty. Zaczął zastanawiać się, co może od niego chcieć. Czyżby porozmawiać o tym co było na imprezie?
Krzysiek podszedł trochę zdenerwowany, wolał nie wspominać o tamtej akcji w sypialni, chciał jak najbardziej pozostać na stopie koleżeńskiej, ale też jednocześnie pokazać, że mu na nim zależy, jako koledze.
— W następną sobotę lecimy z Anką na wakacje, wiesz, takie spontaniczne, last minute. Nie będzie nas dwa tygodnie. Zastanawiałem się czy mógłbyś wpaść do mnie raz na jakiś czas, wyjąć listy ze skrzynki i podlać kwiatki. Mam takie jedne, które dostałem od Anki i uschną jak tak długo nikt się nimi nie zajmie. Poprosiłbym Daniela, ale on mieszka daleko, a poza tym wiesz, jechać taki kawał tylko po to żeby podlać kwiatki, to tak głupio prosić, a ty jesteś tuż obok. — Włożył ręce w kieszenie trochę zakłopotany, że w ogóle go o to prosi. Adam słuchał uważnie i Krzysiek zauważył, że twarz mu się zmieniła, stężała na stwierdzenie, że do durnego podlewania kwiatków chce wziąć jego, bo przecież dla Daniela to za wiele. Krzysiek zreflektował się, że mogło to źle zabrzmieć. — Nie żeby to była głupia robota, w którą cię wkręcam, tylko wiem, że ty mi pomożesz w takiej małej potrzebie. Ale w sumie to nieważne, nie musisz…
— Będę podlewać te kwiatki — przerwał mu Adam ledwie powstrzymując się przed powiedzeniem, że tak naprawdę nie obchodzą go te kwiatki, tym bardziej, że są od Anki.
— Naprawdę? Dziękuję bardzo, ratujesz mi życie i kwiatki oczywiście. — Uśmiechnął się z ulgą. — Niby prawie cię nie znam, ale wiem, że mogę zaufać, jakoś tak czuję to.
Adam zarumienił się lekko.
— To podrzuciłbym ci klucze w piątek, bo i tak w sobotę to jakoś wcześnie rano lecimy, szósta bodajże. Wracamy również w sobotę jakoś po południu, ale jeszcze mogą nam zmienić loty.
— Dobrze, nie ma sprawy.
Stali tak jeszcze chwilę, bo Krzysiek nie wiedział czy dodać coś jeszcze, wspomnieć o byłej imprezie, wytłumaczyć się.
— Słuchaj — wbił wzrok w podłogę i nerwowo przejechał ręką od szyi po głowę mierzwiąc włosy. — Co do tamtej imprezy, przepraszam, że cię zaprosiłem a potem trochę olałem. Bo chyba nie bawiłeś się zbyt dobrze? — Postanowił zaczął trochę na około.
— Nie przepadam za takim tłumem. — Adamowi było głupio, że Krzyśkowi zrobiło się przykro z tego powodu. — A tam nikogo nie znałem, więc to u mnie normalne, że ciężko mi było odnaleźć się w takiej sytuacji.
— No i za Daniela cię przepraszam. To fajny kolega, ale czasami przegina. — Serce biło mu coraz mocniej, gdy zmierzał do finału tych przeprosin a Adam czekał nie chcąc się wtrącać, ciekawy co Krzysiek powie. Czuł, że robi mu się gorąco ze stresu.
— I przepraszam cię za… Ja nie wiem czy pamiętasz… ale ja… To chyba nic takiego, ale jednak wyszedłeś… No chyba, że to przez Daniela, bo ja… — Plątał się i nie umiał wydusić tych słów z siebie. Miał ochotę usłyszeć teraz od Adama, że nie wie o czym on mówi, że był tylko zmęczony i to dlatego wyszedł. Ale Adam milczał i czekał, sam się powstrzymując żeby samemu nie przeprosić za to, że go odepchnął. Ale nie chciał nic mówić. Nie chciał wyjść na tego, któremu zależało, czy to na pocałunku, czy to na przeprosinach. Bo bał się. Bał się, że jak to on powie cokolwiek o pocałunku, to wyjdzie to źle, wyjdzie na to, że on go chciał. Więc czekał, z coraz bardziej suchymi ustami ze zdenerwowania.
— Chciałem tylko powiedzieć, że coś kojarzę, ale byłem już bardzo pijany — kontynuował Krzysiek. — Chyba chciałem cię pocałować. — Wziął głęboki oddech pauzując. — Ale nie jestem w stu procentach pewien, bo jak mówię, dużo wypiłem i jeśli tak było to nie mam pojęcia czemu tak się zachowałem. Więc jeśli to dlatego od razu wyszedłeś z imprezy, to przepraszam, to się więcej nie powtórzy. — A chciałbym, złapał się na szybkiej myśli.
Sokolik prze chwilę nie wiedział co ma odpowiedzieć. W końcu postanowił trochę skłamać bojąc się o swój sekret.
— Pocałować? Naprawdę? — Zaśmiał się próbując rozładować sytuację i wyjść na trochę bardziej wyluzowanego niż był w rzeczywistości. Chyba podziałało, bo Krzysiek wypuścił powietrze z ust, jakby z ulgą. — Naprawdę dużo musiałeś wypić. Chociaż ja też trochę wypiłem, jak na siebie i nie do końca kojarzę sytuację. Po tym jak Daniel wyszedł z pokoju, trochę mi się zakręciło w głowie i poczułem się bardzo zmęczony. Wiesz, taka nagła niemoc jakby i wolałem od razu wyjść żeby nie zalec ci na podłodze. Także to ja powinienem przeprosić, że wyszedłem tak nagle, praktycznie bez wyjaśnienia.
— To cieszę się, że sobie wyjaśniliśmy. A teraz już nie przeszkadzam i życzę smacznego. — Nie czekając na odpowiedź Krzysiek uciekł szybko do swojego mieszkania.
Adam również zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł ciężko na kanapie z walącym mocno sercem. Sam nie wierzył, że tak nakłamał Krzyśkowi, ale co miał zrobić? Nie przyzna mu się, że jest gejem i że on mu się podoba. To byłaby najgorsza rzecz pod słońcem.


* * *



Dni do urlopu upłynęły nerwowo. Krzysiek w pracy musiał nadgonić terminy żeby ze wszystkim wyrobić się do wyjazdu. Szef nie robił mu problemów z wolnym, ale postawił warunek, inaczej Krzysiek mógłby się pożegnać z premią za zlecenia. Adam natomiast w pracy miał spokój, za to za każdym razem niespokojnie przechodził koło mieszkania Krzyśka wyczekując dnia, kiedy dostanie od niego klucze i będzie musiał dwa tygodnie żyć z myślami o tym jak dobrze bawi się z Anką na wakacjach.
Gdy w końcu nadszedł piątek, wieczorem Brzezicki zadzwonił do drzwi sąsiada.
— Hej, to jestem. — Krzysiek zastał Adama z grobowym wyrazem twarzy. — Coś się stało?
— Nie, wszystko w porządku. — Sokolik próbował się uśmiechnąć.
— Tutaj masz klucze — podał mu okrągły brelok z nazwą jakiejś firmy, do którego przyczepione były trzy klucze. — Do mieszkania i skrzynki pocztowej. Gdybyś mógł chociaż raz wyjąć wszystko i zostawić w mieszkaniu, jak cokolwiek przyniesie listonosz. A kwiatki to tak raz na trzy dni wystarczy jak podlejesz. Nie za dużo wody. Wracamy w sobotę za dwa tygodnie, lot mamy o dziesiątej, więc koło trzynastej powinienem być z powrotem.
Adam przyglądał się jego uśmiechowi, był szczerze rozradowany. Zapewne uszczęśliwiony dwutygodniowymi wakacjami z dziewczyną na plaży.
— A gdzie lecicie? — zapytał, gdy zdał sobie sprawę, że nawet nie wie gdzie owe wakacje mają spędzić.
— Nie mówiłem? Na Kretę. Tam już jest ciepło, a wiesz, Egipt i inne kraje arabskie obecnie odpadają. Myślałem jeszcze o Sycylii, ale Anka nie była na Krecie, także padło tam.
— Mogliście jeszcze do Hiszpanii — pomyślał na głos Adam.
Krzysiek już miał coś powiedzieć, ale wciągnął tylko powietrze.
— Wybraliśmy jednak Kretę — odpowiedział po dłuższej chwili namysłu.
— To życzę miłych wakacji i nie martw się o mieszkanie. — Uśmiechnął się niepewnie.
— Przy takim tekście to dopiero zaczynam się bać o mieszkanie.
Krzysiek zaśmiał się, a Adam do niego dołączył. Przynajmniej ich pożegnanie na te dwa tygodnie rozegrało się w dobrym humorze.


* * *



Krzysiek z Anią polecieli na upragnione wakacje i Adam większość soboty zalegał na kanapie rozmyślając. Grał w różne gry, próbował obejrzeć ze dwa filmy, ale wszystko przerywał, nie mógł skupić się na niczym. Zaczął przeglądać swoją komórkę, wertował kontakty w tą i z powrotem myśląc czy ma do kogo zadzwonić, z kim pogadać, spotkać się. Mimo tego, że był trochę typem introwertyka, to jednak nadal był człowiekiem i pragnął jakoś odciągnąć swoje myśli od Krzyśka. Jego wzrok padł na kontakt „Paweł – praca”. To właśnie między innymi z nim od czasu do czasu wychodził na piwo, ciągany tam prawie siłą. Myślał kilka minut czy na pewno chce się z nim skontaktować i w ogóle spotkać się z jakimiś ludźmi, aż w końcu stuknął zieloną ikonkę rozmowy. Słuchając miarowego sygnału, czekając na połączenie naszła go panika i już miał się rozłączyć, gdy usłyszał głos Pawła w telefonie.
— Halo?
— Cześć, tu Adam. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
— Nie, pewnie że nie, ale dziwię się że dzwonisz w weekend.
— Wiem, przepraszam, nie powinienem ci zawracać głowy — speszył się i zganił w myślach. To był głupi pomysł.
— Coś się stało? — Paweł brzmiał na szczerze zmartwionego.
— Nie, tak tylko siedzę w domu i myślałem żeby gdzieś wyjść, a prawdę powiedziawszy nie mam zbyt wielu znajomych i pomyślałem o tobie.
— O rany, Adam! — usłyszał jego rozbawiony głos. — Żaden problem! Cieszę się, że do mnie zadzwoniłeś! Szykuje mi się wyjście z kolegami, idziemy się nachlać do pubu, wyślę ci smsa bo teraz nie pamiętam nazwy, ale nie tak daleko naszej pracy, możesz do nas dołączyć.
— To fajnie, dziękuję. Koledzy nie będą mieli za złe?
— Coś ty, oczywiście że nie. Bylebyś tylko żadnej dziewczyny nie przyprowadzał, bo to męskie spotkanie — zaśmiał się głośno.
— Nie, naturalnie.
— To do zobaczenia około dziewiętnastej! — rzucił i się rozłączył.
Adam jeszcze długo rozmyślał czy dobrze zrobił, ale już nie było odwrotu. Czułby się głupio gdyby teraz wykręcił się po tym jak sam zadzwonił i wprosił się na spotkanie. Zjadł późny obiad i zadowolony, że do pubu nie musi się stroić, założył zwykły t-shirt i rozpinaną bluzę z kapturem.
Na miejscu okazało się, że to jakiś mały pub w bramie między dwiema kamienicami, na uboczu, ale jednak blisko centrum. Będąc tam pięć po dziewiętnastej zastał Pawła z czterema kolegami siedzących w jeszcze niezbyt tłocznej małej sali niedaleko baru.
— Adam! — Paweł wstał i podał mu rękę na przywitanie, po czym przedstawił po kolei kolegów i zaznaczył, że przyjdzie jeszcze jeden spóźnialski.
Po chwili przyszła miła kelnerka i mimo iż wszyscy oprócz Adama mieli już po kuflu piwa, to zamówili od razu po następnej kolejce wliczając w to również Sokolika.
Popijał swoje piwo nie odzywając się, jedynie słuchając rozmowy. Zaczynał trochę żałować, że w ogóle przyszedł, nie czuł się dobrze w towarzystwie nieznajomych. Nie padł też żaden ciekawy dla niego temat rozmowy, ci mężczyźni rozmawiali o sobie tylko znanych sprawach jak żony, dziewczyny, dzieci czy wspólne wypady na wakacje lub imprezy. Adama z Pawłem łączyła jedynie praca, ewentualnie jakieś krótkie pogaduszki na inne tematy w przerwie na lunch lub podczas wyjścia na piwo z innymi kolegami z pracy. Nie chodził na imprezy, nie miał innych przyjaciół, nie znał się na związkach. Zaczynało do niego docierać, że jest nic nie wartą osobą, która nic w życiu nie osiągnęła, oprócz pracy, którą nawet lubił. Miał ochotę zapaść się pod ziemię, jeszcze bardziej się odizolować, zniknąć całkiem, tak, że nikt nawet nie zauważy jego nieobecności. Chciał wstać i wyjść, stwierdzając że nie potrzebnie tutaj przyszedł, ale usłyszał swoje imię i się ocknął z zamyślenia spojrzawszy w twarze zebranych.
— Adam, ty się znasz na takich filmach, który byś polecił? — pytał Paweł.
— Co? Przepraszam, nie usłyszałem o co chodzi — odparł.
Kilka osób się zaśmiało, na co Adam się zmieszał.
— Wyłączyłeś się — stwierdził Paweł lekko się śmiejąc — typowe dla ciebie. Rozmawialiśmy o filmach z superbohaterami, są teraz na topie, ale jakoś żaden z nas nie jest obeznany w tym temacie, a Arek chciał jutro obejrzeć jakiś ze swoim dwunastoletnim siostrzeńcem. Wiem, że ty lubisz takie filmy, który byś polecił? Arek pewnie ściągnie z netu.
— Słyszałem, że ten „Deadpool” jest dobry, kolega z pracy mi polecał — wtrącił Janek siedzący zaraz obok Adama.
— Oj nie, ten film na pewno nie jest dla dzieci. Pełno krwi, ale przede wszystkim przeklinają, jest seks i te sprawy. — zaczął Adam.
— Ale chyba w każdym filmie tak teraz jest, prawda? — Zaśmiał się Paweł.
— Bywa, ale nie tak jak tutaj. Ten film to my możemy sobie obejrzeć i dobrze się przy nim bawić, dzieciakom poniżej szesnastego roku życia bym odradzał. Zresztą film w ogóle ma ograniczenie wiekowe bodajże osiemnaście plus, więc rozumiesz.
Adam poczuł się w swoim żywiole. O filmach tego typu mógłby rozmawiać godzinami. Zresztą rozmowa zeszła też na inne filmy, potem na gry komputerowe i Adam poczuł się dobrze, minęła mu chęć wyjścia i powrotu do domu. Poczuł się pewniej będąc słuchanym, mając coś do powiedzenia. Dobrze się bawił, śmiał się i słuchał innych z uwagą. Rozluźnił się, nawet nie zauważając kiedy dopija drugie piwo. Kelnerka kręciła się gdzieś daleko, więc sam podszedł niepewnym już krokiem do baru żeby zamówić jakieś shoty, które zaproponowali chłopacy. Czekał cierpliwie aż barman sam go zobaczy i zapyta o zamówienie. Mimo alkoholu nadal pozostawał nieśmiały. Niestety, w trakcie wieczoru w pubie zebrało się dużo ludzi i teraz barman był bardzo zajęty w ogóle nie zauważając Adama. Nagle koło niego pojawił się mężczyzna z długimi dredami związanymi w coś w rodzaju kucyka. Uśmiechnął się do Adama wesoło i próbował przekrzyczeć głośniejszą tutaj muzykę.
— Przydałoby się im więcej obsługi.
— Tak, przydałoby się — odparł niepewnie Sokolik dziwiąc się, że chłopak do niego zagadał.
— Wyglądasz na spragnionego. Poczekaj, zaraz ci coś załatwię.
Mężczyzna bez ceregieli wdrapał się na bar zaskakując wszystkich obecnych i przeskoczył na drugą stronę, co w końcu zwróciło uwagę barmana.
— Marcel?! — wykrzyczał. — Co ty tu wyprawiasz? Miałeś być na urlopie.
— Wróciłem wcześniej i wpadłem ze znajomymi, ale widzę, że macie małe problemy.
— Weź nic nie mów, Michał się rozchorował i nie było kogo ściągnąć.
— No to jestem i ratuję sytuację. — Marcel zaśmiał się, podwinął rękawy czarnej koszuli i zaczął obsługiwać klientów.
Adam patrzył na niego z wielkimi oczami. Zrozumiał już, że chłopak tu pracuje i jego wybryk był naturalny dla barmana, ale nadal był zdziwiony takim zachowaniem. Do tego chłopak miał w sobie coś, co przyciągało do niego. Nie był typowym przystojniakiem, miał wąską, trochę wychudzoną twarz i garbaty nos, ale za to jego uśmiech przyprawiał o szybsze bicie serca Adama. Marcel, obsłużywszy dwóch najbardziej pieniackich gości, zwrócił się do Adama.
— Nadal spragniony?
— T-tak — wydukał Adam spoglądając na rząd równych białych zębów. — Poproszę pięć razy Wściekłego Psa.
— Po dwa czy cztery shoty? — Zapytał jednocześnie już przygotowując alkohol.
— Po dwa.
— Dwadzieścia złotych.
Adam zapłacił i chwilkę czekał, aż w końcu Marcel podał mu małą tacę z kieliszkami życząc smacznego. Gdy usiadł i napił się mocnego płynu, zapomniał o barmanie i ponownie wdał się w rozmowę z towarzyszami dzisiejszego wieczoru. Jednak trochę później, gdy szedł do toalety spojrzał na bar zaciekawiony czy Marcel nadal tam urzędował. Był tam, cały czas obsługiwał gości z tym swoim uśmiechem na ustach. Widać było, że czuje się jak ryba w wodzie. On również zerknął w jego stronę, a gdy ich wzrok się spotkał, puścił do niego oko chwilę przed tym jak Adam speszył się i zalał rumieńcem. Będąc w ubikacji starał się ochłonąć i nie myśleć o uroczym barmanie. Postanowił, że wróci już do domu, bo robiło się późno, a alkohol szumiał mu w głowie. Kończył pić już trzecie piwo, a do tego te shoty. Jeszcze trochę i będą musieli go nieść do domu, a to jeszcze mu się nigdy nie zdarzyło i nie chce sprawdzać ile jeszcze mógłby wypić nim straciłby świadomość. Kiedy wrócił do stolika zaczął się żegnać, na co usłyszał jęki zawodu, że tak wcześnie się zbiera. Podziękował za miły wieczór, założył bluzę i wyszedł za drzwi. Noc zrobiła się zimna i żałował, że jednak nie wziął ze sobą kurtki. Chwilę stał zastanawiając się jak najlepiej wrócić do domu. Zacierał marznące dłonie i w nie chuchał, gdy nagle poczuł na ramieniu czyjąś rękę. Wzdrygnął się i odwrócił zlękniony by zobaczyć znany mu uśmiech.
— Cześć, zauważyłem, że wychodzisz, więc szybko wybiegłem.
Marcel stał w samej koszuli, tak jak za barem i oddychał szybciej po sprincie.
— Cześć? — Adam nie bardzo wiedział co ma powiedzieć. Czyżby czegoś zapomniał, zapłacić rachunek, czy coś?
Ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, spytać się, Marcel złapał go za rękę i pociągnął na bok, trochę w cień. Dłoń miał jeszcze ciepłą, trochę spoconą. Oparł Adama o zimną ścianę i przysunął się bardzo blisko.
— Widziałem jak na mnie patrzyłeś. Zawsze rozpoznam geja, to widać w oczach.
Marcel oparł ręce na ścianie tuż nad głową Adama i wpatrywał się w niego drapieżnie, z uśmiechem. Ale nic nie robił, czekał na jego odpowiedź, ale Sokolik nie wiedział co ma powiedzieć, co zrobić. Przestraszył się, przecież ten koleś mógł mu zrobić krzywdę, był chudy ale jednocześnie wydawał się silny, gibki i zwinny, gdyby Adam zaczął uciekać, ten bez trudu pewnie by go dopadł. Znowu poczuł się jak ofiara, którą ktoś chce dopaść, zupełnie jak przy spotkaniu z Danielem, tylko teraz nie ma w pobliżu Krzyśka, który by go uratował. Właśnie, pomyślał o Krzyśku, to przez niego w ogóle wyszedł z domu i znalazł się w pubie. Mógłby go obwinić również za tą napaść na tle seksualnym, jak przypuszczał. Ale może właśnie tego mu było trzeba? Kogoś innego? Bo ten Marcel ewidentnie dawał mu do zrozumienia, że też jest gejem i jest nim zainteresowany. Czy nie tego Adam pragnął? Żeby być pożądanym, żeby komuś się podobać, żeby komuś na nim zależało. Owszem, to trochę nietypowy podryw, ale co w świecie gejów może być typowe? To nie jest zwykłe spotykanie się mężczyzny i kobiety, powszechnie przez wszystkich akceptowane. To zawsze będzie coś innego, nietypowego i tak samo nietypowo można kogoś poznać.
Adam zaczął się rozluźniać. Pozwolił aby przestał kierować nim zdrowy rozsądek, a zaczął panować alkohol i pożądanie. Sam nawet nie wiedział, że był do tego zdolny. Wyłączył myślenie i złapał za kołnierzyk czarnej koszuli przyciągając do siebie Marcela. Ten z ochotą wpił się w jego usta i od razu objął jego twarz zimnymi teraz już dłońmi. Całowali się pospiesznie, chaotycznie. Adam nawet nie myślał o tym, że może mu iść źle, bo dawno się z nikim nie całował, po prostu dał się ponieść chwili, która coraz bardziej mu się podobała.
Ktoś z pubu zawołał Marcela, lecz dopiero drugie wołanie oderwało ich od siebie. Barman uśmiechnął się szeroko spoglądając Adamowi w oczy. Z tylnej kieszeni spodni wyjął mały notesik jaki Sokolik widział wcześniej u kelnerki i nabazgrał coś na nim.
— Niestety muszę iść, tutaj masz mój numer telefonu. Zadzwoń albo wpadnij do baru.
Podał mu karteczkę i podbiegł do drzwi, ale jeszcze obrócił się na pięcie i zawołał:
— Jak masz na imię?
— Adam — odparł.
Marcel zniknął w barze a Sokolik został sam. Wpatrywał się w kartkę niedowierzając w to, co się właśnie stało. Jego ciało mrowiło przyjemnie mimo zimna kąsającego w twarz. Nie spodziewał się, że ten wieczór okaże się taką niespodzianką.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum