ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Niemożliwa miłość 2 |
Powrót do domu zajął mi prawie godzinę. Nie śpieszyłem się. Poranek był rześki. Przyjemny wiatr owiewał moją twarz. Objąłem się ramionami jakbym zmarzł, ale ja tylko szczelniej przycisnąłem kurtkę Artura do swego ciała. Pachniała nim. On się o mnie martwił.
W progu domu powitał mnie tata.
– No nareszcie jesteś. Co wyście robili całą noc? Ja rozumiem dziewczyny mogą zawrócić w głowie, ale żeby balować całą noc?
– Jakie dziewczyny? – spytałem.
– Te z którymi ty i Artur poszliście na imprezę.
Nie drążyłem tematu, bo z kuchni wyszła mama i zawołała nas na śniadanie.
– Zjem później. Pójdę się przebrać.
Wszedłem po schodach na górę i zamknąłem się w swoim pokoju. Mnie nie dziewczyny w głowie. Tata nie wie, że mnie one nie interesują. Nikt o tym nie wie poza Moniką. Głupi kryłem i nadal kryję się z tym tylko po to, aby Artur się nie dowiedział. To też robiłem od lat nie świadomie, bo nie przeszkadzało mi, że ktoś poza nim mógł się o tym dowiedzieć. Zdjąłem kurtkę i przycisnąłem ją mocno do siebie. Zamknąłem oczy. Czułem przy sobie mojego wybranka. To jak obejmuje mnie i nie wypuszcza ze swych ramion. Jejku co się ze mną dzieje, zachowuję się jak zakochany szczeniak. Zrzuciłem kurtkę na krzesło i poszedłem wziąć prysznic. Po kilku minutach przebrany w świeże ciuchy zamierzałem zejść na dół coś zjeść, kiedy do pokoju bez pukania weszła Monika.
– Co tu robisz? I mogłabyś pukać.
– O jakie miłe powitanie.
– Sorry, ale jest dopiero ósma. Myślałem, że będziesz spać do południa, jest niedziela.
– Dzwoniłam do Artura z pytaniem dlaczego wczoraj zniknął i opowiedział mi ciekawą historyjkę z tobą w roli głównej.
Usiadła na łóżku i opowiedziała całą rozmowę z tym paplą. Dlaczego musiał jej wszystko powiedzieć. Teraz ona połączy fakty i pozna prawdę.
– I w ten sposób wiem o twoim wczorajszym stanie – dokończyła.
– Miałem zły moment i przeżyłem chwilę załamania. ..
– Tylko tak się zastanawiam – zaczyna się – co było zapalnikiem tego załamania. Przez co lub kogo tak płakałeś. Na pewno nikt ci nic złego nie zrobił, bo cały czas byłeś przy mnie. Zresztą i tak nikt cię nie krzywdził. Jedyne co robiłeś to patrzyłeś na tańczącego Artura i tą rudą dziewczynę. Od tego jak ich zobaczyłeś zmieniłeś się, posmutniałeś. I mam tylko jedno wytłumaczenie, że to on był powodem twojego stanu.
– No co ty – parsknąłem. Odwróciłem się do niej plecami. Podeszła do mnie.
– Wczoraj, kiedy zapytałam się ciebie czy podoba ci się Artur zaprzeczyłeś, ale kłamałeś prawda? – milczałem – Spójrz na mnie – nie zrobiłem tego tylko odwróciłem głowę w drugą stronę – Wiedziałam! Podoba ci się! Załamałeś się po tym jak widziałeś jak się mizia z tą laską. Mam rację podoba ci się.
– Ja go kocham – odwróciłem się do niej ze łzami w oczach – Kocham go jak nigdy nikogo nie kochałem.
Przytuliła mnie – Czemu mu tego nie powiesz?
– Oszalałaś – odsunąłem się od niej – On nawet nie wie, że jestem gejem.
– To mu to powiedz. Jak nie masz odwagi to ja to zrobię.
– Ani się waż! – wściekłem się na nią.
– Dlaczego?
– Bo jest homofobem i nienawidzi takich jak ja! Jak się dowie to nie będę mógł być wtedy blisko niego.
– Blisko? Artur powiedział mi, że ostatnio unikasz go jak ognia, więc jak ty chcesz być blisko niego? Poza tym on nie jest homofobem.
– Jest – usiadłem na łóżku – Wiele razy już w liceum i teraz też słyszałem jak mówił do swoich kumpli, że pedały powinny zostać pozamykane w najgłębszych lochach. I to jego słownictwo – rozbeczałem się – cholernie mnie tym ranił i rani, a ja go kocham od tak dawna. Więc zrozum Moni – popatrzyłem na nią – nie mogę nic mu powiedzieć, bo mnie odtrąci, a tego to ja już nie wytrzymam. Jest moim promykiem słońca, tlenem w powietrzu dzięki któremu oddycham, był tym od naszego pierwszego spotkania, bez niego mi tego zabraknie, pozostanie tylko ciemność. Mnie wystarczy jak co dzień powie do mnie cześć.
– Na jak długo ci to wystarczy i tak już bardzo cierpisz – podeszła do mnie i usiadła obok obejmując mnie ramieniem -chcesz do końca życia być sam? A poza tym dziwię się Arturowi, że jest taki ślepy.
– Co masz na myśli? – popatrzyłem na nią ocierając łzy z policzków.
– Ja już wczoraj zauważyłam jak na niego patrzysz, a on jest z tobą tak często i tego nie widzi.
– Zauważ, że on myśli, że ja lubię dziewczyny ty wiesz, że jest inaczej.
– Nie zmienia to faktu, że jest ślepy. A poza tym nie wierzę, aby Artur był taki jak mówisz. On nie jest homofobem, ma zbyt dobre serce.
– Dobre serce nie przeszkadza w nienawidzeniu mniejszości.
– Moim zdaniem powinieneś mu powiedzieć. I niech się dzieje co ma być. Jak cię odtrąci znaczyć będzie, że musisz pokonać uczucie i znaleźć sobie kogoś innego.
– Jak mnie odtrąci? Słyszysz co mówisz? On jest hetero i tak czy owak mnie odtrąci.
Monika westchnęła i przytuliła mnie mocniej.
Postanowiłem, że unikanie Artura to nie jest dobry pomysł i nie przyniesie nic dobrego. Pod pretekstem oddania mu kurtki umówiłem się z nim w Studzience. Kiedy przyszedłem czekał już na mnie przy stoliku.
– Zamówiłem ci colę.
– Dzięki i dziękuję również za kurtkę – podałem mu ją. Wziął ją przypadkiem dotykając mojej dłoni. Dla niego to nic nie znaczyło lecz mnie przeszedł dreszcz. Wyglądał wspaniale. Czarny sweter doskonale współgrał z jego czernią włosów i oczu, a usta… Nie, nie myśl teraz o tym i przestań się na niego gapić. Usiadłem na krześle na przeciwko niego. Rozmowa nam się nie kleiła. Chciałem udawać, ale mój stosunek do niego jednak zmienił się. Nie był moim kumplem, był moim niespełnionym marzeniem. Miałem wrażenie, że z każdą minutą kocham go coraz bardziej. Potok moich myśli przerwało jego pytanie.
– Dobrze się czujesz?
– Słucham?
– Pytałem, czy…
– A tak, tak dobrze.
-Wyglądasz jakoś inaczej. Zakochałeś się?
Na to pytanie serce mi prawie stanęło – Nie, nie zakochałem się.
– No młodziaku powiedz mi co to za wybranka. Mnie możesz wszystko powiedzieć. Ostatnio jesteś taki rozmarzony, wyjątkowo cichy i nerwowy. Ukrywasz coś?
– Nic nie ukrywam i nie mam żadnej wybranki. Skończ ten temat! – naskoczyłem na niego.
– Ok – podniósł ręce do góry – poddaję się. Po prostu ostatnio cię nie poznaję.
Myliłem się nie mogłem z nim normalnie rozmawiać. Byłem rozdrażniony. Jeszcze jakiś czas temu takie pytanie wziął bym za żart, a teraz na każdym kroku bałem się, że dowie się prawdy i tego, że mnie ponownie zrani. Przeraziłem się, kiedy do naszego stolika podeszła Monika z Jackiem i Basią na wstępie pytając:
– O chłopcy macie randkę? – spojrzałem na nią morderczym wzrokiem. Kątem oka zauważyłem, że Artur patrzył na nią tak samo.
– No co pożartować nie można?
– Możemy się przysiąść? – zapytał Jacek .
– Przecież już to zrobiliście – w głosie Artura wyczułem, że się wkurzył.
– O nasz przystojniak jest zły. To jednak w czymś przeszkodziliśmy.
– Nie Moni w niczym nie przeszkodziliście. Ja już miałem iść. Przyszedłem oddać Arturowi kurtkę. Zaraz mam autobus – wstałem – Monika mogę cię prosić na chwilę?
– Tak – odeszliśmy kawałek od stolika. Ściszyłem głos do szeptu.
– Milcz nie mów nic Arturowi, nic nie sugeruj błagam cię.
– Za kogo ty mnie masz, nie zdradzam powierzonych mi tajemnic – pocałowała mnie w policzek i wróciła do stolika. Kiedy wychodziłem podbiegł do mnie Artur i zatrzymał chwytając za ramię. Jego dotyk parzył.
– Czekaj odwiozę cię. Co będziesz się tłukł autobusem – zgodziłem się chętnie. Nienawidziłem autobusów. Wystarczy, że jednym musiałem tu przyjechać. Miałem do nich uraz od czasu wypadku w dzieciństwie.
Kiedy byliśmy w aucie Artur rozpoczął rozmowę.
– Właściwie, kiedy nam przerwano to chciałem się ciebie zapytać o wczorajszy wieczór i twoje zachowanie z ostatnich dni.
– Nie ma o czym mówić.
– Jak to nie ma?! Byłeś czymś konkretnie załamany. Powiedziałeś, że to ja cię krzywdzę, ale nie przypominam sobie, abym zrobił ci coś wczoraj lub kiedykolwiek indziej – robisz mi to co dzień – Nawet w liceum cię nie krzywdziłem. Lubię cię. Zawsze mi się z tobą dobrze rozmawiało, ale ostatnio zamknąłeś się w sobie, a mnie traktujesz jak obcego. Boli mnie to, bo zawsze myślałem, że mogę z tobą normalnie pogadać, ale teraz okazuje się, że nie. Mam wrażenie, że mi nie ufasz. Martwi mnie to i wczorajszy wieczór. Chcę, żebyś znów się śmiał. Był żywiołowy i niespodziewanie zadawał głupie pytania -zerknął na mnie przez chwilę – Słuchasz mnie?
– Słucham.
– To mi odpowiedz co się z tobą dzieje?
Milczałem chciałem wysiąść z tego auta i uciec od tego wszystkiego jak najdalej. Na szczęście dojechaliśmy pod mój dom. Chciałem wyjść, ale Artur zamknął drzwi na zamek centralny. Pociągnąłem za klamkę. Byłem uwięziony. Pociągnąłem za bolec w drzwiach. Nic.
– Jest zepsuty. Nie wyjdziesz stąd.
– Co robisz wypuść mnie.
– Jak powiesz mi co się dzieje? – jego pytający wzrok spoczął na mnie.
– Już ci powiedziałem.
– Tylko to, że będę się tobą brzydził. Zabiłeś kogoś, okradłeś?
– Nie. Wypuść mnie – zacząłem panikować. Nie patrzyłem na niego. Z oka spłynęła powolutku łza – Błagam cię. Nie męcz mnie więcej.
– Oj Piotr wkurzasz mnie. I to twoje dziecinne nastawienie.
– Tak masz rację! Może jestem jeszcze dzieckiem w ciele dorosłego mężczyzny.
– Przepraszam nie jesteś dzieckiem, ale… dobra idź. Dzisiaj będę nocował w domu. Jutro mogę cię podwieźć na uczelnię.
– Nie trzeba rano samochód odbieram z warsztatu.
– To podwiozę cię do warsztatu.
– Nie trzeba jest blisko. Dojdę tam na nogach w parę minut, a poza tym wtedy będziesz miał zajęcia.
– Znasz mój harmonogram?
– Wypuść mnie. Chcę iść do domu – powiedziałem nieobecnym głosem. Nadal nie patrzyłem na niego.
– Drzwi są otwarte.
Wypadłem z auta i pobiegłem do domu. Usłyszałem tylko jak odjeżdża z piskiem opon. Odczułem ulgę, kiedy zobaczyłem, że w holu nie ma nikogo i szybkim krokiem znalazłem się w swoim pokoju. Wtedy pozwoliłem sobie na płacz. W całym życiu nie płakałem tyle co w ciągu ostatnich dni.
Rano czułem się jak siedem nieszczęść. Nie byłem w stanie iść do warsztatu, a co dopiero na uczelnię. Byłem całkiem rozbity. Tej nocy rozsypałem się na milion małych kryształków. Nie mogę być już tylko jego przyjacielem. Już nigdy nie będę się zachowywał tak jak wcześniej. On to widzi. Zawsze mogliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. No nie poruszaliśmy tematów homoseksualnych, a szkoda. Teraz już to nie wróci. Wszytko się zmieniło. Boli mnie, że i on cierpi, ponieważ stracił kogoś przy kim czuł się swobodnie. Tak nie może dłużej zostać. Co mam robić? Mam dalej kłamać i oszukiwać jego, i siebie? Cokolwiek zrobię i tak będzie źle. Błagam niech mi ktoś pomoże.
Siedziałem teraz w kuchni i próbowałem coś przełknąć.
– Nie smakuje ci obiad? – zapytała mama.
– Nie jestem głodny. Źle się czuję – położyła mi rękę na czole.
– Nie masz gorączki, ale źle wyglądasz. Może idź do swojego pokoju i połóż się.
Z ulgą przyjąłem propozycję mamy. Usiadłem na parapecie. Głowę oparłem na szybie. Na dworze zaczął padać deszcz. Krople zaczęły płynąć po szybie. Obserwowałem je i śledziłem palcem. Byłem bardzo nieszczęśliwy. Dlaczego miłość tak bardzo boli, a nieodwzajemniona stokrotnie bardziej? Dlaczego nie można rozkazywać sercu i kazać kogo ma kochać? Dlaczego rozum nie chce tego, bo wie co to oznacza, a ono kocha wbrew woli? Ile mam sobie jeszcze zadać pytań, aby znaleźć odpowiedź? Już miałem się rozpłakać, beksa ze mnie, kiedy ktoś zapukał do drzwi mego pokoju.
– Chcę być sam!
– Kochanie masz gościa – to była mama
– Nie chcę nikogo widzieć. Chcę być sam.
Wbrew mojej prośbie drzwi do pokoju się otworzyły. Usłyszałem kroki dwóch osób. Nie interesowało mnie kim jest ta druga osoba i nadal wpatrywałem się w krople deszczu na szybie. Usilnie próbowałem powstrzymać napływające do oczu łzy.
– Synku ja idę do pracy. Tata wróci późno, Ewy też nie ma, także gościem ty musisz się zająć. To trzymajcie się chłopcy.
– Do widzenia pani – cholera ten głos. Poznał bym go zawsze i wszędzie. Usłyszałem jak drzwi się zamykają. Teraz byłem sam w pokoju ze swoim… gościem.
– Co tu robisz?
– Szukałem cię na uczelni – Artur podszedł do mnie -Dowiedziałem się, że dziś nie byłeś na zajęciach. Wczoraj mówiłeś, że będziesz…
– Źle się czuję – nadal na niego nie patrzyłem.
– Widzę, że źle wyglądasz. Jak nie masz grypy, to twój stan jest spowodowany pewnym problem, który usilnie usiłujesz przede mną ukryć! Mam dość tych twoich dziwnych fanaberii! Wkurzasz mnie! Gadaj jak na spowiedzi co jest twoim problemem!
Zeskoczyłem z parapetu i popatrzyłem na niego. Był zły, nie tylko głos o tym świadczył, ale widziałem to w jego pięknych oczach.
– Ty jesteś moim problem! – krzyknąłem
– Ja? Dlaczego ja?
– Już ci mówiłem, że nigdy tego nie zrozumiesz.
– Nie zrozumiem, bo nic mi nie chcesz powiedzieć! Do jasnej cholery nie wyjdę stąd dopóki mi nie powiesz o co chodzi!
– Na pewno chcesz wiedzieć?
– Tak chcę.
– Chcesz?! – krzyknąłem, a moich oczy popłynęły łzy. Nie chciałem tego mówić, ale musiałem, nie wytrzymałbym tego dłużej. Musiał wiedzieć. Miałem dość ukrywania prawdy o sobie i uczuciach do niego, które zawładnęły moim sercem.
– Potem możesz żałować.
– Tak chcę wiedzieć! Gadaj i to już!!!
– Wiem, że będziesz mną gardził gdy ci powiem co czuję.
– Przestań w końcu kręcić tylko mów!!!
– Moim problem są uczucia, które do ciebie czuję.
– O czym ty mówisz?
– Od dawna wiem kim jestem.
– A kim jesteś?
– Ciotą, pedałem, homo nie wiadomo, czy jak to ty tam jeszcze nazywasz.
– Żar..tujesz. Mów prawdę!
– Mówię – popatrzyłem mu głęboko w oczy. Wyczytałem w nich niewiarę i zaskoczenie. Po chwili dodałem z płaczem – Jestem pedałem i ten pedał kocha cię tak bardzo, że aż boli – położyłem rękę na sercu, które biło jak szalone ze strachu – i przeprasza za tą miłość która ciebie od niego odrzuci – Patrzyłem na niego przez łzy. W głębi duszy pragnąłem, aby mnie przytulił i powiedział, że nie ważne kim jestem i nadal będzie moim przyjacielem. On tylko patrzył na mnie z wyrazem twarzy, którego nie umiałem odczytać. Czy była w tym wyrazie wściekłość? Nie wiem, ale nagle poczułem mocne uderzenie w twarz. A po chwili usłyszałem silne trzaśnięcie drzwiami. Zostałem sam z piekącym policzkiem i pustką w duszy. Już nigdy nie spojrzę mu w oczy, nie porozmawiam, nie siądę obok niego, nie poczuję jego dłoni na swoim ramieniu… Dałem upust swemu bólowi. Padłem na kolana z płaczem. Chciałem umrzeć. Zapaść się pod ziemię głęboko i nie wrócić. Straciłem wszystko, bo on był dla mnie wszystkim. Już nigdy nic nie przyniesie mi ukojenia.
Czułem, że minęła wieczność od czasu, kiedy wyznałem Arturowi prawdę. Bardzo mnie bolało to co zrobił. Uderzył mnie i wyszedł. Nie wróci jestem tego pewny. Wiedziałem, że tak będzie, czy jednak gdzieś głęboko w sobie miałem nadzieję na coś innego? Moje marzenia się nie spełniają. Siedziałem na podłodze, opierając się o ścianę. Kolana podkuliłem do siebie, obejmując rękoma nogi. Zamknąłem oczy i oparłem brodę na kolanach. Uspokoiłem się trochę. Wyznając prawdę w pewnym sensie poczułem chyba ulgę. Ciężar tajemnicy spadł mi z serca. Zastąpiło go jednak coś innego, wielki, bezgraniczny smutek. Czy ja będę jeszcze szczęśliwy?
Usłyszałem jak drzwi do pokoju się otwierają i czyjeś kroki na dywanie. Ktoś uklęknął obok mnie. Poczułem dotyk mokrej dłoni we włosach.
– Przepraszam, że cię uderzyłem – otworzyłem szeroko oczy i podniosłem głowę. Dłoń szybko się cofnęła. Spojrzałem na osobę obok i nie wierzyłem własnym oczom. Myślałem, że tu już nie wróci, a on klęczał przy mnie. Spuściłem wzrok i wpatrzyłem się we wzory na zielonym dywanie.
– Nie mam prawa cię kochać. Jak chcesz mi przywalić to zrób to. Zasłużyłem.
– Owszem zasłużyłeś i zrobiłem to za co cię przeprosiłem. Mam nadal ochotę zrobić to po raz kolejny.
– To zrób to i odejdź, bo nie zniosę twojej nienawiści do mnie.
– Nienawiści?
– Wiem, że gardzisz takimi jak ja. Szczególnie pedałkiem, który się w tobie zakochał – wstałem i oparłem się o zimną ścianę, nadal nie patrzyłem na niego. Kątem oka widziałem, że też się podniósł – to tak bardzo boli – mówiłem nie przestając płakać – więc przywal mi, a najlepiej zabij, bym nie musiał już cierpieć. Miejmy to już z głowy – zamknąłem oczy i skierowałem ku niemu swą twarz. Poczułem jak zbliżył się do mnie. Drżałem ze strachu. Zacisnąłem mocniej powieki przygotowałem się na silny cios. Wtem zamiast uderzenia, poczułem dłoń na swoim policzku, na tym w który mnie uderzył. Byłem w szoku, nadal nie otwierałem oczu. Pogładził policzek delikatnie.
– Przepraszam. Pewnie cię jeszcze boli.
– Trochę – szepnąłem. Bałem się ruszyć.
– Przepraszam kochanie – co, co on powiedział? Nagle poczułem delikatny pocałunek wpierw na policzku, a później na ustach. Czy on mnie całuje? Nie wierzę, to niemożliwe, moja miłość… on miał mnie nienawidzić. Otworzyłem oczy w momencie, kiedy zakończył pocałunek i oddalił się od mojej twarzy. Nasze oczy się spotkały. W moich były łzy i co najbardziej mnie zdziwiło w jego też. Czy ja śnię? Tak na pewno zasnąłem i śnię.
– Przecież mó…wiłeś, że… mnie… nie dotkniesz, a ty… – wyjąkałem i dotknąłem palcami ust.
– To było takie głupie gadanie. Bardziej je kierowałem do siebie, aby…
– A…le … myślałem, że ty…
– Za dużo myślisz. Za mało mówisz o tym co czujesz – pochylił się nade mną (był wyższy o 10 cm) i z całował w moich policzków łzy. Mimowolnie przymknąłem oczy, a na policzkach poczułem wpływające gorąco. Ponownie poczułem jego miękkie usta na swoich w równie delikatnym, jak wcześniej, pocałunku. Ja jednak bałem się oddać mu ten pocałunek. Znów odsunął się ode mnie i szepnął do ucha.
– Nie bój się mnie – popatrzył na mnie – Widzę, że nadal nie wierzysz w to co się dzieje?
– To sen. Pewnie zaraz się obudzę i piękna mara zniknie i znów poczuję się samotny.
– Ja tu naprawdę jestem. Nie śnisz – przytulił mnie tak jak tego pragnąłem. W głowie miałem mętlik. Co się dzieje? W pewnej chwili coś do mnie dotarło.
– Jesteś cały mokry.
– Tak bywa, kiedy stoi się na deszczu – zaśmiał się.
Nadal nie rozumiałem dlaczego on to robi, przecież on nienawidzi gejów, a ja nim jestem. Powiedziałem mu co czuję, a on mnie tuli i całuje. Odważyłem się i postanowiłem go oto zapytać, spojrzałem na niego odsuwając się nieco. Nie mogłem jednak o nic zapytać ponieważ wziął mnie na ręce i zaczął nieść w stronę łóżka. O cholercia to jednak sen i nie chcę się obudzić.
Położył mnie delikatnie na pościeli. Zdjął z siebie mokrą kurtkę i rzucił ją na podłogę. Ułożył się obok mnie nachylając nade mną. Położył suchą już dłoń na mojej szyi delikatnie ją głaskał. Byłem spięty, nie ruszałem się. Wpił się, już bardziej stanowczo, w moje usta. Ja po chwili zacząłem niezdarnie oddawać pocałunek. Nawet w moich marzeniach nie wyobrażałem sobie tak miękkich, słodkich ust, a on takie miał. Jego mokre od deszczu włosy opadły na moją twarz. Oderwał się ode mnie.
– Przepraszam – powiedziałem smutno, mając zamknięte oczy.
– Dlaczego ty mnie przepraszasz, za co?
– Ja nigdy się nie całowałem i nie umiem tego robić. Ja wiem, że już jestem w tym wieku… – zatkał mi usta dłonią.
– Zaręczam, że umiesz to robić – przejechał kciukiem po moich wargach, uśmiechnął się. Znów mnie pocałował. Tym razem poczułem jak jego język lekko liże moje usta. Uchyliłem je, a on skorzystał z zaproszenia. Błądził swoim językiem po moim podniebieniu, zębach, poznał każdy ich zakamarek. Oplótł swoim językiem mój zapraszając do wspólnej zabawy. Drżałem tym razem nie ze strachu. Chciałem, aby to się nigdy nie skończyło. Serce chciało mi z piersi wyskoczyć. Nadal nie wierzyłem w to co się dzieje. To sen, na pewno sen. Artur odsunął się ode mnie niechętnie. Jęknąłem w niezadowoleniu. Teraz pewnie tak jak to bywa w pięknych snach, które zamieniają się na końcu w koszmar powie, że się mną brzydzi, uderzy i zniknie, a ja obudzę się zlany potem z krzykiem i zacznę śnić swój koszmar na żywo. Jednak nic takiego się nie stało. Delikatnie palcami pieścił moją twarz i szyję.
– Wiedziałem, że jesteś śliczny, ale nie spodziewałem się, że w takiej sytuacji będziesz jeszcze piękniejszy. Kocham zieleń twoich oczu. Twój głos, charakter… chcę być z tobą, zawsze.
– To zbyt piękne, aby było prawdziwe – dotknąłem jego twarzy, ust. Był tutaj, to nie sen to jawa. On tu jest, leży ze mną na łóżku i mnie całuje, patrzy na mnie tymi swoimi oczami, które teraz były inne, bardziej czułe, ciepłe i uśmiechnięte.
– Wyjaśnij mi jedną sprawę, dlaczego mówiłeś, że będę się tobą brzydził i skąd wiesz o tych moich obrzydliwych słowach które wypowiadałem w stosunku do gejów.
– Słyszałem wiele razy jak wypowiadałeś je podczas rozmowy ze swoimi kumplami z drużyny. Jak gardziłeś gejami do których ja się zaliczam. Więc jak bym miał myśleć inaczej, niż tylko to co poczujesz do mnie, kiedy się dowiesz… – zaczął się śmiać. Podniosłem się i usiadłem na środku łóżka.
– Dlaczego się śmiejesz?
Usiadł za mną i objął mnie. Oparłem się plecami o jego tors. Głowę położył na moim ramieniu. Czułem jego oddech na szyi.
– Wiesz czemu cię nie odrzuciłem i teraz tulę do siebie i się śmieję?
– Skąd mam wiedzieć.
– Ja też jestem gejem – on gejem?
– Ale ty przecież…
– Wiem o tym od jakichś trzech lat. Bałem się ujawnić przed ludźmi. Udawałem więc kogoś kim nie jestem. Bałem się jakichkolwiek podejrzeń i grałem rolę homofoba, kobieciarza, ale już widzę, że to był mój błąd. Gdybyś ty nie wyznał mi co czujesz, stracił bym ciebie z powodu swojego tchórzostwa. Widzę jak bardzo musiałem cię ranić moimi wrednymi słowami, teraz kiedy wiem, że cały czas mnie kochałeś. Gdyby nie moje postępowanie już dawno bylibyśmy razem -razem on ma naprawdę namyśli bycie parą na zawsze?
– No nie wiem czy tak dawno ja dopiero jakiś czas temu uświadomiłem sobie co czuję. Wtedy, kiedy prawie spadłem ze schodów, a ty zamknąłeś mnie w swoich ramionach.
– O tak to była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Nareszcie mogłem cię objąć. Nie tylko klepnąć po ramieniu, dotknąć przypadkiem twojej ręki, czy strącić okruszek z twarzy, ale objąć. Bałem się, że będzie to jedyny i ostatni raz. Wierz mi gdybym wiedział, że jesteś gejem to nie opędził byś się ode mnie kochany.
– Kochany?
– Tak – przechylił moją głowę. Patrzył mi w oczy – ja cię kocham. Kocham cię od dwóch długich lat – ponownie byłem w szoku – i dlatego wiem co ostatnio czułeś. Jak cierpiałeś nie mogąc być ze mną, bo…
Położyłem mu palce na ustach
– Nic już nie mów. Teraz moja kolej. Ja z trudem wierzę, że to jest rzeczywistość . W najśmielszych marzeniach nie oczekiwałem, że ty też mnie kochasz. Nie śmiałem nawet myśleć o czymś więcej niż tylko o przyjaźni. Chciałem tylko cię widywać, ale czułem się coraz gorzej. Tak bardzo się bałem odrzucenia, a ty mnie kochasz – z moich oczu spłynęły łzy, tym razem szczęścia – naprawdę kochasz – obróciłem się do niego i przytuliłem wiedziałem, że mnie nie odtrąci – powiedz mi tylko dlaczego mnie uderzyłeś?
– Wkurzyłem się, chyba dlatego, że z początku naprawdę myślałem, że się ze mnie śmiejesz, a może dlatego, że tak długo zwlekałeś z tym wyznaniem. Sam siebie powinienem uderzyć, nie ciebie. Przepraszam skarbie, przepraszam – wziął moją twarz w swoje dłonie i zaczął mnie całować. Znów położyliśmy się na łóżku nie przerywając pocałunku. Czułem, że jestem w siódmym niebie.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|