ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Niemożliwa miłość 1 |
Od autora: Moje pierwsze opowiadanie, które napisałam w 2010 roku. Pisane było pod wpływem chwili. Od niego wszystko się zaczęło. Masa wszelkiego rodzaju błędów itp. ale nie zmieniam go, nie poprawiam, bo wtedy nie było by już tym pierwszym moim tworem. :D Nigdy nie zostało poprawione. Pozostawiłam to w takiej treści w jakiej zostało utworzone.
Siedziałem na parapecie w swoim pokoju. Po policzku płynęła mi łza, a za nią tym samym torem podążyła druga. Było mi bardzo smutno. Dzisiaj przekonałem się, że kocham swojego starszego kolegę z uczelni. Nie rozumiałem dlaczego jego. Znamy się od paru lat. Mieszkamy na tej samej ulicy od czasu kiedy wprowadził się ze swą rodziną do nowo kupionego domu. Chodziliśmy razem do liceum i na imprezy i nigdy nic takiego nie poczułem. Dopiero dziś kiedy biegnąc omal nie spadłem ze schodów, a on złapał mnie w swoje ramiona. Czas się wtedy dla mnie zatrzymał. Nie było nic i nikogo wokół nas. Byłem tylko ja i on obejmujący mnie. O czym ja myślę on mnie nie obejmował dlatego, że chciał. Jednak w tamtej chwili liczyło się tylko to, że trzyma mnie w swych ramionach i mnie chciałem by mnie puścił. To była chwila kiedy poczułem, że go kocham i chciałbym zostać z nim na zawsze. Niechętnie odsunąłem się od niego i spojrzałem mu w oczy. Patrzył na mnie, a ja zatopiłem się w ich czerni. Uśmiechnął się pokazując białe zęby. Poczułem, że zaczynam się rumienić i opuściłem wzrok ku ziemi. Zapytałem się go:
– Przepraszam czy mogę już iść?
Dopiero wtedy spostrzegł, że cały czas trzyma mnie w swych ramionach.
– Tak możesz iść.
Gdy mnie puścił szybko zbiegłem ze schodów i pobiegłem do biblioteki.
Chciałem się zakochać, ale nie w nim. Nie w moim kumplu, który nie ma pojęcia o mojej orientacji i na dodatek jest cholernym homofobem. Łzy nie przestawały płynąć. Jeszcze tego brakowało, abym rozpłakał się na dobre. Otarłem łzy dłońmi i wstałem z parapetu. Nie będę o tym myślał to tylko kolega z uczelni i nic tego nie zmieni. Może wydaje mi się, ze go kocham, ale te ramiona nigdy czegoś takiego nie czułem. Chciałbym znów w nich się znaleźć. Kurcze dlaczego to musi być on. Nigdy nie Będzie mój, a jak się dowie o tym kim jestem i co gorsza czuję do niego to stracę jedynego kumpla. Opadłem na łóżko i rozpłakałem się chowając twarz w poduszce, aby nikt nie mógł usłyszeć jego bólu.
Usłyszałem sygnał telefonu mówiący o nadejściu smsa. Niechętnie zwlokłem się z łóżka i podszedłem do biurka na którym leżał telefon. Przeczytałem wiadomość. Była od niego „Wpadnij do Studzienki o 19 będę tam z Basią i Jackiem.” Usunąłem wiadomość. Nie miałem ochoty nigdzie wychodzić. Odłożyłem telefon i poszedłem do łazienki, która była połączona z moim pokojem. Moje od niedawna spełnione marzenie mieć własną łazienkę. Spojrzałem w lustro, wyglądałem okropnie. Czerwone oczy i spuchnięta od płaczu twarz. Brązowe włosy zmierzwione tak jakby przeszedł przez nie huragan. Nie powiem dbałem o wygląd, może aż do przesady, ale w tej chwili miałem to gdzieś. Wyglądałem tak jak się czułem.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Kto śmiał mi przeszkadzać. Nie odpowiedziałem. Ktoś zapukał drugi raz i usłyszałem jak drzwi do pokoju się otwierają.
– Piotrek jesteś? – W pokoju zaświeciło się światło. To była moja siostra.
– Tak w łazience. Czego chcesz?
– Mama woła cię na kolację. – Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że jest już wieczór. Całe popołudnie przesiedziałem w pokoju i przepłakałem.
– Nie jestem głodny. Powiedz jej, że może zjem później.
– No dobra. Stało się coś? Masz dziwny głos.
Tak stało się, zakochałem się w kimś w kim nie powinienem.
– Nie wszystko ok. Jestem tylko zmęczony. Usłyszałem jak wychodzi z pokoju zamykając za sobą drzwi. Odetchnąłem głęboko. Odkręciłem kran i włożyłem głowę pod strumień chłodnej wody. Chwilę później umyłem twarz. Wróciłem do pokoju nie wycierając głowy, więc z moich włosów intensywnie kapała woda. Zgasiłem światło i usiadłem na parapecie. Wpatrzony w ciemność za oknem znów zacząłem rozmyślać o nim. I zrozumiałem, że nigdy nikogo nie miałem, bo czekałem na niego, na niemożliwą miłość.
Obudziłem się po dwóch godzinach snu. Byłem zmęczony, niewyspany i wszystko mnie bolało. Tak kończy się całonocne rozmyślanie i spanie na parapecie. Cud, że z niego nie spadłem. W nocy wszystko sobie poukładałem i postanowiłem schować gdzieś głęboko w sercu uczucie którym darzyłem Artura. On się o niczym nie dowie, a ja będę udawał, że jest tak jak było wcześniej.
Zjadłem szybko śniadanie w czasie którego odpowiedziałem na dziesiątki pytań mojej mamy. Dotyczyły głównie tego dlaczego wczoraj nie jadłem kolacji i czemu cały czas przesiedziałem w pokoju. Kochałem swoją mamę, była wyrozumiałą i mądrą kobietą, ale musiałem ją okłamać. Powiedziałem krótko, że byłem niegłodny, a do tego zmęczenie dało o sobie znać i wcześnie zasnąłem. Naprawdę nie mogłem wyznać jej prawdy.
Wsiadłem w swój stary samochód i pojechałem na uczelnię. Jadąc włączyłem radio. Puszczali jakąś piosenkę o miłości. Zawsze chętnie słuchałem takich, ale dzisiaj nie miałem na to ochoty. Szybko zmieniłem stację i kolejna piosenka w tym stylu. Przełączyłem jeszcze kilka innych stacji i nawet tu gdzie zazwyczaj dają rocka była piosenka mówiąca o miłości.
– Kurcze z nastaniem wiosny nie ma innych piosenek tylko te? – wyłączyłem radio.
Dojazd na uczelnię zajął mi nie całe dziesięć minut. Jako jeden w wielu studentów mieszkałem w domu. Jakoś nie uśmiechały mi się pokoje akademickie i to co się tam mogło dziać. Może dlatego wybrałem uczelnię w swoim mieście. A może dlatego by być blisko Artura. Nieświadomie od lat robiłem różne rzeczy, aby być blisko niego. Być zawsze tam gdzie on był. Artur był o dwa lata starszy ode mnie. Mieszkał w akademiku mimo, że na uczelnię miał do przebycia dokładnie taką samą drogę jak ja. Jak mówił chciał trochę swobody i wolności od opiekuńczych ramion matki. W domu jednak bywał często, głównie w weekendy. No nie znów o nim myślę. Dość tego! Czas skupić się na nauce.
Na dworze świeciło słońce. Jak na początek kwietnia było dość ciepło. Na głównym placu panował ruch. Tłum ludzi śpieszył w różne strony. Rozmowy, śmiech, wygłupy każdy był czymś zajęty. Ja do pierwszego wykładu miałem jeszcze godzinę. Tak jak zawsze byłem za wcześnie. Inni się notorycznie spóźniają, a ja zawsze się śpieszę. Wszedłem go budynku i od razu skierowałem się do mojego ulubionego miejsca jakim jest parapet (co ja poradzę, że uwielbiałem na nich siedzieć) na korytarzu, który prowadził do biblioteki i hali w której odbywały się mecze siatkówki. Było to spokojne miejsce i mało ludzi się tu kręciło. Na tym parapecie od początku rozpoczęcia nauki siadałem zawsze. To na nim odrabiałem lekcje, czytałem lub rozmawiałem ze znajomymi, których miałem nie wielu. Często się również śmiałem, ale dzisiaj do śmiechu mi nie było. Westchnąłem przypomniawszy sobie po raz setny incydent koło schodów. Nagle zobaczyłem go. Wyszedł z biblioteki z jakąś dziewczyną. Rozmawiali. Miał czarne włosy, których kosmyki rozchodziły się na wszystkie strony, nigdy nie mógł ich ułożyć, a mnie się one podobały. Dzięki nim wyglądał na bardzo niegrzecznego chłopaka. Grzywka opadała mu lekko na czoło, a dłuższe kosmyki wpadały mu do oczu oraz na policzki i pięknie okalały jego, i tak śliczną buźkę. Był wysoki, wysportowany, a pod czarną koszulką pięknie grały jego mięśnie. Nie, nie był mięśniakiem, tacy mnie nie pociągają, był w sam raz. Parę razy widziałem go bez koszulki i wiem, że ma piękne ciało i bardzo płaski brzuch, który ozdabiają lekko zarysowane mięśnie. Oczy jak wspominałem ma czarne okolone grubymi długimi rzęsami. Usta pełne, dobrze zarysowane, jakby malinowe stworzone do całowania. Tylko, że ja tego robił nie będę, może robi to ta dziewczyna z którą rozmawia. Poczułem ukłucie w sercu. Znajome uczucie, które towarzyszyło mi od dawna gdy on za bardzo interesował się jakąś dziewczyną. Czułem je, lecz nie zdawałem sobie z tego sprawy. Czy tym uczuciem była zazdrość? Dobrze koniec, nie myślę już o tym przecież sobie obiecałem. Nie ma żadnego uczucia, nie ma zazdrości, wmawiałem sobie. Artur pożegnał się z dziewczyną i zauważywszy mnie uśmiechnął się, i szybkim krokiem podszedł do mnie. Ach jak on pięknie chodzi – pomyślałem i natychmiast odegnałem te myśli. Dla niego zawsze będziesz kumplem, przyjacielem, zapamiętaj to sobie idioto.
-Cześć – odezwał się i przysiadł obok mnie na parapecie – nie przyszedłeś wczoraj do Studzienki. Było ekstra.
– Byłem zmęczony i poszedłem spać – odpowiedziałem nie patrząc na chłopaka. Czułem się przy nim inaczej, traktowałem go inaczej, a obiecałem sobie, ze to się nie zmieni. Dlaczego to jego kocham?
– Dobrze się czujesz?
– Tak świetnie. Po prostu mam tremę przed dzisiejszym egzaminem.
– Poradzisz sobie – położył mi rękę na ramieniu, a mnie przeszedł dreszcz. Oj znałem to uczucie. Jak to możliwe, że tyle lat o nim nie wiedziałem? Czemu on mi to robi? Nie on nic nie robi zachowuje się jak zawsze. Nie raz dotykał mojego ramienia, nawet twarzy, ale teraz dla mnie ten dotyk jest inny. Jestem go spragniony i boli mnie coś w środku, że z jego strony ten gest jest czysto koleżeński. Strąciłem jego rękę i wstałem – Muszę iść, zaraz mam zajęcia.
– Zobaczymy się później?
– Nie sądzę będę zajęty. Sorry, ale muszę lecieć.
– Uważaj na schodach.
O tak te cholerne schody. Szkoda, że wczoraj z nich nie spadłem, tylko wpadłem w jego ramiona. Nie uświadomiłbym sobie moich uczuć.
***
Męczę się tak od kilku dni. Unikam Artura jak ognia. Widzę po nim, że nie rozumie co się dzieje, dlaczego jestem taki. A mnie jest tak trudno z nim przebywać. Chciałbym móc mu wszystko powiedzieć, ale wiem, że mnie odrzuci i stanę się dla niego kimś kogo będzie się brzydził. Zasłaniam się nauką, a w szczególności referatem z ochrony środowiska. Poza uczelnią nigdzie nie wychodziłem. Kończyłem zajęcia i jechałem do domu. Dziś jednak musiałem wyjść z domu wieczorem i pojawić się w Studzience. Po miesiącu nieobecności, wracała moja jedyna przyjaciółka Monika. Ma dziś urodziny i właśnie w Studzience odbędzie się impreza. Monia jest jedyną osobą, która wie o mnie wszystko. Niczego nie potrafię przed nią ukryć. Nie chcę jednak mówić jej o uczuciach do Artura. Pewnie i tak się wszystkiego domyśli i co będzie jak powie Arturowi? Nie, teraz nie będę o tym myślał. Wziąłem prysznic. Uczesałem swoje już dość długie brązowe włosy. Użyłem najlepszej wody po goleniu jaką miałem i wyszedłem z łazienki owinięty ręcznikiem wokół bioder. Nagle stanąłem jak wryty. Na moim łóżku leżał Artur i przeglądał jakąś książkę.
– Co ty tu robisz?
– Twoja siostra mnie wpuściła. – Odłożył książkę i obrócił się na bok podpierając głowę ręką. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głowy – Jeszcze nie jesteś gotowy?
– Właśnie chciałem się ubrać – zapomniałem, że wczoraj zepsuł mi się samochód i Artur zaproponował mi podwiezienie do klubu. Zgodziłem się, bo jakoś nie było innych propozycji, a nie miałem ochoty tłuc się autobusem. Nie powiedziałem Wam, że Monika była również jego przyjaciółką. We trójkę znamy się od czasu liceum. Miałem problem, bo mimo, że nie wyznała mu prawdy o mojej orientacji, to jak się dowie co czuję do niego to nie będzie milczeć. Kiedy się domyśliła, że jestem gejem z trudem ją przekonałem, że nie jest jej obowiązkiem ogłosić to całemu światu i mnie swatać. Nikt inny się w liceum niczego nie domyślał. Zawsze byłem skryty i nie miałem odwagi na romanse.
– No ubieraj się – głos Artura wyrwał mnie z moich myśli – Nie bój się nie zgwałcę cię, jak zobaczę cię nago, nie jesteś w moim typie. Nie mam ochoty cię dotykać.
– A czy ja chcę, abyś mnie dotykał?! – wrzasnąłem.
– No mam nadzieję, że nie.
– No, nie chcę. Po za tym wolę dziewczyny – po co kłamię.
– To dobrze wyjaśniliśmy sobie wszystko. Nie mam zamiaru się do ciebie zbliżać.
– No – otworzyłem szafę i poszukałem ubrań. Miałem ochotę płakać. Tak bardzo chciałem, aby mnie dotykał, całował, pieścił. Głupi jestem, przecież wiem, że nic z tego nie będzie. W końcu wybrałem bieliznę oraz ciuchy i poszedłem do łazienki.
– Pośpiesz się – usłyszałem jego głos.
Wziąłem kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić i ubrałem się w czarne jeansy, białą koszulę wypuściłem na spodnie. Dobrze układała się na moich wąskich biodrach i podkreślała płaski brzuch. Dwa górne guziki pozostawiłem nie zapięte. Przejrzałem się w lustrze. Patrzył na mnie zielonooki chłopak z pełnymi różowymi ustami, gładką cerą, był smutny.
– Piotr idziesz czy nie?! – krzyknął Artur z pokoju. Otrząsnąłem się i wyszedłem z łazienki. Usłyszałem gwizd Artura.
-Wow Piotruś wyglądasz cholernie seksownie i gdybyś nie był chłopakiem.
– Możesz się przymknąć. Śpieszyło Ci się.
– Chyba nam.
Pożegnałem się z mamą i wsiedliśmy do samochodu Artura. Całą drogę milczeliśmy. Dopiero kiedy dojechaliśmy na miejsce Artur zapytał.
– Ostatnio zachowujesz się bardzo dziwnie. Mało mówisz. Wściekasz się na mnie na każdym kroku i unikasz.
– Mówiłem…
– Tak nauka. Jakoś dawniej nie miałeś z tym problemu.
-Chodźmy do środka. Monia pewnie już jest.
– No gdybyś się tak nie guzdrał jak baba…
– Zamknij się wreszcie!
– Ależ ty potrafisz głośno wrzeszczeć.
– Muszę, abyś mnie usłyszał.
– I tak cię słyszę i widzę i…
– Gadaj zdrów ja idę do środka. Trochę chłodno mi w samej koszuli.
– Mówiłem, żebyś wziął kurtkę.
– W klubie będzie gorąco. Chodź już.
– Nie śpieszy mi się.
– A kilka minut temu poganiałeś mnie bo ci się śpieszyło – popatrzyłem na niego.
– Dobra idę. Dawno z tobą nie gadałem i tak jakoś się za tym stęskniłem. Wiesz uwielbiam z tobą rozmawiać.
A ja uwielbiam ciebie. Tylko o tym się nie dowiesz.
***
Weszliśmy do dość przytulnego klubu. To było stałe miejsce spotkań młodzieży z uczelni. Można było porozmawiać, potańczyć i napić się wyśmienitych drinków w robieniu których tutejszy barman był mistrzem. W Studzience często bywało masę ludzi, ale tego wieczoru było ich od groma i wszyscy śpiewali Sto lat dla jubilatki. Tak moja przyjaciółka była bardzo popularna. Każdy wiedział kim jest Monika Lasocka. Była śmiałą i radosną dziewczyną. Piękna blondynka o krótkich włosach stała w tej chwili obok baru i uśmiechnięta przyjmowała życzenia. Czyżby naprawdę znała tu wszystkich? Nagle jej wzrok skierował się w naszą stronę. Uśmiech na jej twarzy zrobił się jeszcze szerszy, o ile to możliwe. Szybko podeszła do nas.
– Nareszcie jesteście moi słodcy – pocałowała nas serdecznie w policzki.
– Wszystkiego najlepszego – obaj równocześnie złożyliśmy jej życzenia.
– Dziękuję. Co tak późno przyszliście?
– Bylibyśmy wcześniej, ale ta laleczka nie mogła się wybrać – Artur wskazał na mnie kciukiem.
Monika wzięła mnie za ręce.
– No i miał rację, bo wygląda zajebiście. Chodźcie weźmiemy jakieś drinki i siądziemy przy tamtym stoliku w rogu. Na dzisiejszy wieczór jest mój, więc nikt nam nie przeszkodzi.
Wzięła nas obu pod ręce i poprowadziła do baru.
– Monia ty znasz tych wszystkich ludzi?
– Połowę, a ta druga połowa przyszła… no sam wiesz jak to jest.
Tak wiedziałem. Znajomi zapraszają znajomych i… sami wiecie.
Zamówiłem drinka i usiadłem z Monią przy stoliku. Jak szliśmy do baru Artur jej się wyrwał i gdzieś poszedł. Lubiłem jak był obok i dziwnie się poczułem, kiedy zniknął mi z zasięgu wzroku.
– Stęskniłam się za Tobą Piotrusiu. Cieszę się, że udało się mi się dzisiaj wrócić. Co to za imprezka urodzinowa bez solenizantki.
– Jak zdrowie twojej babci? Wyjechałaś po to, aby się nią zająć.
– Z babcią już jest dobrze. Wczoraj przyjechała mama i się będzie mogła nią zaopiekować. Ja muszę wrócić na uczelnię. Mam duże zaległości…
Mówiła, mówiła i mówiła, a ja przestałem jej słuchać w momencie kiedy ujrzałem Artura tańczącego z jakąś rudą wywłoką. Nigdy nie myślałem tak o dziewczynach, ale teraz dla mnie ona była… Znów zazdrość… Byli jedyną parą na parkiecie, tańczyli i obejmowali się. Zrobiło mi się przykro. Chciałem stąd wyjść i nie oglądać tej sceny. Ruda przyciągnęła go do siebie, a on położył swoje dłonie na jej pośladkach. Byłem wściekły. Jak on to może robić? Jak mi to może robić? W sumie może jest hetero i nic nie wie o moich uczuciach. Cholera dlaczego, dlaczego, dlaczego cię kocham ty draniu?
– Piotr, Piotr – ocknąłem się – słuchasz mnie?
– Tak, to znaczy nie. Przepraszam, ale chyba pójdę do domu źle się czuję – byłem bliski płaczu.
– Co się dzieje? Nie oszukasz mnie. O co chodzi?
Mimowolnie spojrzałem na tańczącego Artura. Jej wzrok podążył za moim.
– Ja cię kręcę ty chyba nie.
Spojrzałem na nią – Co… ja… nie? – zapytałem ostrożnie.
– Tej rudej nie znasz, więc chodzi o niego. Czy Artur ci się podoba?
– Artur? – zrobiłem skrzywioną minę – no daj spokój, jest hetero więc jak może mi się podobać – no jak może? Ma tylko cudowne biodra, ramiona, ciało – po za tym to mój kumpel , także…
– Spokojnie ja tylko zapytałam. Tak na niego patrzysz, a znając twoją słabość do facetów pomyślałam, że ty mogłeś coś do niego poczuć. Po za tym nic nie stoi na przeszkodzie, aby heteryk ci się podobał.
– To się pomyliłaś i nie podoba mi się.
Do naszego stolika przysiedli się Basia z Jackiem.
– No i jak się bawicie? – zapytała ładna brunetka.
– Jest ekstra. Dzięki za zorganizowanie imprezki.
– Spoko, Jacuś mi pomógł – ucałowała swojego chłopaka namiętnie, a on odwzajemnił się jej tym samym. Jak to jest całować się z kimś kogo się kocha? Jak to w ogóle jest się całować. Ja mimo swoich 21 lat nigdy tak się nie całowałem. Nie licząc pocałunków, które można by nazwać muśnięciami pod koniec wakacji tuż przed pierwszą klasą liceum. Obiektem moich westchnień był pewien Krzysiek poznany nad morzem. Nasza platoniczna znajomość trwała tydzień. Potem obaj wyjechaliśmy do swoich domów. Owszem dał mi numer telefonu, ale po powrocie do domu zaraz o tym zapomniałem, bo zobaczyłem pierwszy raz Artura. Stał pod moim domem i powiedział, że wprowadził się niedawno z rodzicami kilka domów dalej i teraz jego rodzice są u mnie w domu, chcieli poznać sąsiadów, a on właśnie wyszedł zaczerpnąć powietrza. Pogadaliśmy chwilę i weszliśmy do domu. Okazało się, że będzie chodził do tego samego liceum i jest starszy. Mówił, a ja go słuchałem jak zahipnotyzowany. Krzysiek odszedł w zapomnienie, a jego miejsce w moim sercu bez mojej wiedzy zajął brunet o czarnych oczach. I znów do mnie dotarło to, że to nie tydzień temu pokochałem Artura. Wiem powtarzam się, ale nie wierzyłem, że można kogoś nieświadomie kochać. Przekonałem się o tym na własnej skórze i to było dość bolesne uczucie. To już tyle lat minęło, a ja ciągle jestem sam. Wciąż na niego czekam i po co to robię? Znów spojrzałem na niego całował się namiętnie z tą rudą lisicą, a ona wiła się wokół niego jak wąż.
– Ej wynajmijcie sobie pokój – usłyszałem głos Moniki – bo zaraz zrobicie to tutaj.
Popatrzyłem na Basię i Jacka nie mogli od siebie rąk oderwać. Lubiłem ich mimo, że bardziej byli znajomymi Artura i Moni niż moimi, ale nie przeszkadzała im moja obecność, chyba też mnie trochę lubili. Cieszyłem się ich szczęściem. Zastanowiłem się przez chwilę czy ja też kiedyś znajdę kogoś kto tak będzie się do mnie kleił. Posmutniałem i mimo, że nie chciałem się torturować to, było to ode mnie silniejsze i mój wzrok pogalopował do Artura. Właśnie wychodził z klubu obściskując się z dziewczyną. Poczułem silne ukłucie bólu. Wiem dokąd poszli i co będą robić. Będzie się z nią kochał, jej dotykał. Zacząłem się dusić i musiałem stąd wyjść.
– Monia ja naprawdę źle się czuję musze wyjść – uśmiechnąłem się pocałowałem ją w policzek rzuciłem krótkie cześć całującej sie parze i zanim moja przyjaciółka otworzyła usta mnie już nie było. Jak tylko znalazłem się na zewnątrz pozwoliłem łzom płynąć. Przeszedłem kawałek chodnikiem i płakałem coraz głośniej. Łzy zabierały mi widoczność i już po chwili nic już nie widziałem. Oparłem się o ścianę jakiegoś budynku i rozbeczałem się na dobre. Ból rozsadzał moje wnętrze i nie umiałem go ukoić. Zawsze widziałem Artura z jakimiś panienkami, ale nigdy nie czułem takiego cierpienia, które mnie wypełniło przed chwilą. Dlaczego muszę być ofiarą tej miłości? Co ja złego zrobiłem? Dlaczego musiałeś mnie wtedy zamknąć w swoim uścisku? Wolałem nieświadomość, byłem szczęśliwy nie to co teraz. Osunąłem się po ścianie na chodnik i wyłem z bólu. Mój ukochany kochał się teraz z rudą wiedźmą i niechcący mnie krzywdził. Nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje, nie słyszałem głosów, kroków ludzi, którzy pewnie mieli mnie za wariata. W oczach mi ciemniało traciłem powoli świadomość, było mi bardzo zimno. Nie wiem jak długo to trwało może kilka minut, dla mnie jednak to były godziny.
W pewnej chwili czyjeś silne ręce chwyciły mnie mocno i podniosły. Czułem wszystko tak jakby to był sen, jakbym był gdzieś daleko. Nie wiedziałem kim jest ta osoba. Miałem nadzieję, że mnie ktoś porwie, zabije i nie będę czuł bólu rozerwanego na strzępy serca. Nie byłem w stanie iść, więc ten ktoś wziął mnie na ręce i poczułem, że gdzieś mnie niesie. Dziwne, ale w tych ramionach doznałem uczucia niezwykłego bezpieczeństwa. Wtuliłem twarz w ramię tego kogoś i najzwyczajniej w świecie zasnąłem.
***
Kiedy się obudziłem wschodziło już słońce. Odwróciłem wzrok od okna, światło mnie oślepiało. Nie wiedziałem gdzie jestem. Leżałem na czyimś łóżku na pewno nie było moje. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że ktoś mnie porwał i co gorsza zgwałcił. Podniosłem koc, który mnie okrywał i odetchnąłem, byłem ubrany, czyli gwałtu nie było. To dobrze nie chciałem, aby mój pierwszy raz był taki. Jednak gdzie ja jestem? Wstałem powoli. Rozejrzałem się po pokoju i po chwili zacząłem rozpoznawać przedmioty. Znałem dobrze to biurko, fotel, kanapę na której w tej chwili leżał drugi koc. Często na niej siadałem i męczyłem Artura swoimi głupimi pytaniami. Łóżko na którym przed momentem leżałem było duże dwuosobowe. Na nim często leżał Artur czytając lub mnie słuchając. Nabrałem pewności, że pokój w którym właśnie jestem jest jego. W akademiku miał swój własny pokój z nikim go nie dzielił i nie zamierzał tego robić. Przywileje które miał pozwalały na to. Ale jak u licha ja się tu znalazłem?
Wtem drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł Artur.
– O widzę, że obudziła się śpiąca królewna. – ironia w jego głosie nie uszła mojej uwadze. Już miałem coś odpowiedzieć, ale zrezygnowałem z tego. W zamian zadałem pytanie.
– Powiesz mi co ja tu robię?
– Straciłeś pamięć? Nie dziwię się jak ja bym był w takim stanie co ty wczoraj sam bym ją stracił. Przyniosłem cię tutaj w nocy. Kiedy zobaczyłem cię leżącego na chodniku i wyjącego jakby zdzierali z ciebie skórę, to zlitowałem się i zabrałem do siebie. Nie mogłem cię tam zostawić. Stan w którym byłeś przeraził mnie. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak płakał.
Teraz wszystko sobie przypomniałem. Płakałem na ulicy. Chciałem umrzeć, kiedy czyjeś ręce… jego ręce podniosły mnie i chwyciły mocno unosząc całe moje ciało.
– Czy ty mnie wziąłeś na ręce?
– Musiałem nie byłeś w stanie iść. Jednak nic sobie nie wyobrażaj nie dotknął bym cię przecież jesteś faciem – no tak on na każdym kroku mnie rani – Dziwne było to, że jak wziąłem cię na ręce przestałeś płakać i zasnąłeś na moim ramieniu – bezpieczeństwo, już wiem skąd się pojawiło – Zaniosłem cię do samochodu i przywiozłem tutaj.
– Czemu nie odwiozłeś mnie do domu?
– Wolałem, aby cię nie widzieli w takim stanie. Po za tym było już późno.
– Pewnie martwią się o mnie. Muszę zadzwonić.
– Nie martwią. Wczoraj od razu jak tu przyjechaliśmy napisałem smsa do twojej siostry z wiadomością, że jesteś u mnie i parę innych osób też i posiedzimy do rana. Odpisała, że powie rodzicom o tym. Teraz ty mi powiedz co się wczoraj stało? – zapytał siadając na fotelu. Ja nadal stałem jak osioł pośrodku pokoju. Czułem jak wbija we mnie swój czarujący wzrok. On od zawsze mi się podobał. Był piękny, mądry, silny, ale teraz kiedy tak na mnie patrzył wprost mnie zniewalał. Chciałem mu wszystko wyznać, to kim jestem co czuję do niego. Otworzyłem usta, broda zaczęła drżeć, a z oczu spłynęły łzy. Nie mogłem mu tego powiedzieć. Dobrze wiedziałem co by zrobił. Nie chciałem, aby patrzył na mnie z pogardą. Odwróciłem twarz do okna nadal milcząc. Wstał i podszedł do mnie. Chwycił prawą dłonią moją brodę i nakierował moją twarz tak, że teraz patrzyłem wprost w jego oczy. Był tak blisko, jego dłoń paliła mnie w twarz.
– Czemu płaczesz? Czy ktoś ci coś wczoraj zrobił? Skrzywdził cię ktoś? – jego głos brzmiał dziwnie. Martwił się o mnie?
– Ty… – urwałem.
– Co ja? – nadal dotykał mojej twarzy.
– Ty… m… mnie… krzy…krzywdzisz – wyjąkałem. Jego oczy się rozszerzyły. Odsunąłem się od niego. Otarłem łzy.
– Ja nic ci złego nie zrobiłem. Wiem, że czasem mówię za ostro i gadam słowa typu laleczka, królewna, ale nie po to, żeby cię ranić.
– Ty nic nie rozumiesz!
– To mi to wyjaśnij.
– Nie mogę. Chciałbym, ale nie mogę.
– Dlaczego?
– Bo nie będziesz chciał mnie znać. Będziesz się mną brzydził, a ja tego nie zniosę.
– Dlaczego mam się tobą brzydzić. Uważam cię za przyjaciela i nic tego nie zmieni. Możesz mi wszystko powiedzieć. Widzę, że coś cię cholernie dręczy i chcę wiedzieć co.
– Nie mogę…
– Do cholery Piotr zachowujesz się jak smarkacz!. Nie mogę, nie chcę, będziesz to czy tamto. Dlaczego za mnie decydujesz!? Skąd wiesz jak ja zareaguję na to co chcesz mi powiedzieć!? –
– Nie – kiwałem przecząco głową – nie powiem ci. Możesz na mnie krzyczeć, ale nic ci nie powiem.
– Piotr! Nie chcę na ciebie krzyczeć. Nie chcę kłócić się z tobą – posmutniał.
– Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś samego na ulicy. Pójdę do domu.
– Ok, nie chcesz nie mów. Pozwól przynajmniej, że cię odwiozę.
– Nie, zostaw mnie. Muszę się przejść, chcę być sam.
– Ale…
– Nie martw się nie rozbeczę się tak jak wczoraj – już miałem wyjść, ale musiałem go o to zapytać – Zająłeś się mną, co w takim razie zrobiłeś z tą rudą dziewczyną z którą wyszedłeś z klubu?
– Odprowadzałem ją tylko do auta, po czym odjechała. Kiedy wracałem do klubu zobaczyłem, że ktoś leży kilka metrów dalej na chodniku. Myślałem, że coś komuś się stało i podszedłem bliżej. Rozpoznałem ciebie… resztę znasz.
– Jeszcze raz dziękuję – powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Ucieszyłem się, kiedy się dowiedziałem, że nie kochał się z nią, może nie miał nawet takiego zamiaru. Szedłem pustym korytarzem. Wielu studentów na weekend wyjechało do swoich domów lub spali w pokojach po suto zakrapianej nocy. Artur wybiegł za mną podając mi swoją kurtkę.
– Weź jest dziś chłodno, a ty jesteś w samej koszuli – wziąłem – dziękuję, że się o mnie martwisz.
– Ktoś to musi robić. Inaczej sam zginiesz marnie – uśmiechnął się.
– Jeszcze raz dziękuję – również się uśmiechnąłem i ruszyłem w stronę schodów. Miałem wrażenie, że patrzył na mnie. Gdy się odwróciłem jego już nie było. Dotknąłem dłonią swojej brody, nadal czułem jego palący dotyk.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|