The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:29:31   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Wierszokleta 21


Patrzył na agentkę jak na kosmitę.
- No i czego się tak lampisz? – warknęła robiąc krok do przodu. Bolek odruchowo odchylił się do tyłu i w tym momencie ból krocza przypomniał o sobie ze zdwojoną siłą. Podpierając się o ścianę zaczął powoli przesuwać się w stronę kuchni.
- A ty gdzie, spierdalasz, glizdo? – agentka była w coraz bardziej bojowym nastroju. – Jeszcze z tobą nie skończyłam!
- Obłożyć jaja lodem żeby mi nie odpadły – wystękał. – Masz kopyto jak młot kowalski. Gdzieś ty się tak nauczyła kopać, co? – dodał, kiedy już siedział przyciskając woreczek z lodem do krocza. I chociaż ziębił go w rękę, to jednak był wniebowzięty.
- No… trochę się chodziło na siłownię – wybąkała kobieta mile połechtana tą uwagą i jakby trochę przystopowała, jednak szybko wróciła do poprzedniego tonu: - Nie odwracaj mojej uwagi, gadzie jeden!
- Weź już przestań, dobra? – Bolek w końcu zirytował się. – Przyznaję, byłem w zakopcu, ale z moją… - zawahał się, bo sam właściwie nie wiedział kim dla niego jest Karolina, czy jeszcze tylko znajomą czy już dziewczyną. - …znajomą, zresztą niezłą dupą.
- No pewnie, bo dla ciebie kobiety to tylko dupy dobre do zerżnięcia – warknęła Janowska.
- Przecież to nie twoja dupa, więc czego się czepiasz? Nagła pierdolona solidarność jajników? – wkurzył się. – Się zdecyduj czy mnie opierdalasz czy jesteś wkurwiona na nią.
- A więc jednak przyznajesz, że to ona? Siostra Marcina?! – wykrzyknęła z tryumfem.
- A weź się odpierdol, nic nie przyznaję. To tyś sobie cos ubzdurała i tyle.
- No pewnie, jeszcze mi wmów, ze mam rozdwojenie jaźni!
- A chuj cie wie. - Wzruszył ramionami.
Janowska gniewnie sapnęła i gwałtownie wyszła do salonu. Bolek słyszał jak wysypuje zawartość torby na podłogę i grzebie w niej czegoś szukając. Podskórnie czuł, ze jak to coś znajdzie, to kiepsko z nim będzie. Lepiej wiec ewakuować się na bezpieczną odległość. Podniósł się wciąż czując ból w newralgicznym miejscu, jednak zanim zdążył się ewakuować z kuchni wróciła Janowska. Kobieta gniewnie wyciągnęła w kierunku Bolka rękę w której trzymała jakieś zdjęcie.
- Co to? – zapytał niepewnie.
- Rodzina Marcina – warknęła.
Wziął niepewnie zdjęcie z jej ręki i odwrócił awersem. Pierwszym co rzuciło mu się w oczy był wysoki czarnowłosy mężczyzna. Nie uśmiechał się, a w jego oczach widać było oziębłość od której Bolkowi aż przeszły ciarki po plecach.. Stojąca obok niego kobieta o długich blond włosach nie budziła w nim takich emocji, jednakże też nie wzbudziła jego sympatii. Marcin był o kilka lat młodszy i jakiś taki… przygaszony. Jego oczy pełne były smutku, a na twarzy nie gościł nawet cień tego uśmiechu, który tak kochał w Marcinie. Obok niego stała… aż nogi się pod nim ugięły kiedy spojrzał uważnie na ostatnią osobę na zdjęciu. To była Karolina. Jego Karolina.
- To ojciec, matka i młodsza siostra Marcina.
- Jak to możliwe? – wyszeptał. W tym momencie miał wrażenie jakby Atlas zrzucił na niego swój ciężar. Przez te kilka dni zdążył polubić Karolinę, czasami nawet łapał się na tym, że myślał o niej cieplej niż o zwykłej przyjaciółce. To jedno zdjęcie spieprzyło wszystko.
- A więc przyznajesz, że zadawałeś się z siostrą Marcina?
- A skąd niby miałem wiedzieć, że to ona? – powiedział zrezygnowanym głosem. On naprawdę zaczynał coś czuć do Karoliny, chociaż sam się przed sobą nie chciał do tego przyznać. – Wprawdzie mówiła, że kieruje rodzinnym biznesem, ale nie mówiła ani co to jest, a ni jak się nazywa, a ja nie wnikałem. Nie było mi to potrzebne.
Janowska westchnęła i powiedziała, tym razem spokojnie:
- Wierzę ci. Co zamierzasz teraz zrobić? Chyba teraz, kiedy wiesz, kim ona jest, zerwiesz z nią?
Bolek popatrzył na nią uważnie.
- Nie.
- Co?! – Kobieta zdenerwowała się. – Ty zdrajco – wysyczała i ruszyła w jego stronę. – Po tym, co ci powiedziałam, ty dalej chcesz z nią trzymać? Przyznaj się, ile ci zapłaciła?
- Uspokój się – powiedział stanowczo, profilaktycznie cofając się. Wprawdzie Janowska nie miała przy sobie torebki, ale jak Bolek zdążył zauważyć, że miała wyjątkowo wypielęgnowane paznokcie, które też mogły być niebezpieczne. – Weź przez chwilę pomyśl!
- Niby nad czym? Nad tym, że jesteś świnia i zdrajca? Że po tym, co ci opowiedziałam, ty zadajesz się ze śmiertelnym wrogiem?
- Może i jestem świnia, ale nie zdrajca – zastrzegł szybko. – Pomyśl logicznie. Ile już czasu Marcin nie utrzymuje kontaktu z rodziną? – Janowska przystanęła i zmarszczyła brwi. – No właśnie, jakiś czas już minął. Nie wierzę, że w tym czasie rodzina nie próbowała go szukać. Wprawdzie nie wychodzi zbyt często z domu i nie udziela się medialnie jako pisarza, ale jednak wciąż pisze, wciąż dostaje jakieś nagrody, wynagrodzenie. W erze komputeryzacji bardzo łatwo można wyśledzić człowieka. Poza tym nie wierzę, że w wydawnictwie nie znalazł się ktoś, kto połasił się na pieniądze i zdradził, że to ty jesteś jego agentką. Później już tylko z górki.
- Dlaczego uważasz, ze ktoś z wydawnictwa się połasił? – spojrzała na niego podejrzliwie.
- A dlaczego uważałaś, ze to ja się połasiłem? Myślałem, że poznałaś mnie wystarczająco, zęby się przekonać, że nie zdradzam przyjaciół.
- Przepraszam – wymamrotała dziwnie zmieszana. – Chyba mnie trochę poniosło.
- Trochę? – uniósł w zdziwieniu brwi. – Myślałem, że mi klejnoty odpadną. Jeszcze je czuję – mruknął łapiąc się za krocze.
Janowska zaczerwieniła się.
- Normalnie bym zaproponowała masaż w ramach zadośćuczynienia, ale to chyba nie najlepszy pomysł… - wymamrotała.
- Raczej nie bardzo – odparł próbując nie roześmiać się.
- To co teraz? – zapytała zrezygnowanym głosem siadając przy stole. – Naprawdę chcesz kontynuować tą znajomość?
Bolek pokiwał twierdząco głową.
- To jest jedyne sensowne wyjście. Chociaż po tym co wiem, będzie mi o wiele trudniej. – Janowska popatrzyła na niego z zainteresowaniem. – Póki byłem nieświadomy wszystko mi przychodziło łatwiej. Po prostu była dla mnie kolejną babką którą bzykałem i którą może… - zawahał się - … kiedyś bym pokochał. Jakby nie patrzeć ładna z niej kobieta, a ja tak dawno nie byłem z nikim. – Zapatrzył się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie. – Studia zwykle nie sprzyjają życiu erotycznemu. Oczywiście mógłbym, jak niektórzy, skoncentrować się na imprezowaniu i bzykaniu. Tylko, że ja chciałem skończyć te studia i coś z nich wynieść. Oczywiście zdarzało mi się imprezować i bzykać, ale to było tylko zaspokajanie fizycznych potrzeb. Dopiero potem, kiedy zamieszkałem tutaj, kiedy moje życie w miarę się unormowało, odezwały się tłumione uczucia. I wtedy pojawiła się Karolina z jej pieniędzmi. Była zupełnie inna niż moi znajomi i pochlebiało mi, że chce wydawać pieniądze na akurat na mnie.
- Rozumiem to – Janowska westchnęła. – Miałam dokładnie tak samo z Karolem.
- No właśnie.
- Więc co teraz? – powtórzyła po raz któryś Janowska.
- Szkoda, że ona nie jest facetem, wtedy mógłbym zmasakrować jej jaja. – agentka odruchowo parsknęła śmiechem. – No co? Ty tez chciałaś zmasakrować moje.
- Sorki za to – wymamrotała zmieszana.
- Spoko, jeszcze się trzymają. A jeśli chodzi o Karolinę… - westchnął. – Powinienem jej wszystko wygarnąć, ale to chyba nie najlepszy pomysł.
- Jak to? – zdumiała się.
- Pomyśl. Skoro teraz nagle uderzyła, znaczy, że coś kombinuje. Nie chciałabyś wiedzieć co?
- Głupie pytanie, jasne że chcę. Ale przecież mi nie powie.
- A komu by powiedziała?
- A skąd ja mam, do cholery, wiedzieć? – Janowska zirytowała się. – Nigdy się z nią nie kumplowałam i nie zamierzam.
- Więc jeśli chcesz się dowiedzieć, co knuje, ja jestem twoją jedyną bronią. Tylko ja isę do niej zbliżyłem na tyle, by próbować coś z niej wyciągnąć. I mam zamiar użyć wszystkich metod, by to zrobić.
- Przerażasz mnie. Wychodzi z ciebie cynizm. Takiego cię nie znałam.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. Wystarczy, że będziesz wiedzieć jedno: lubię Marcina i nie zamierzam go w żaden sposób krzywdzić. Jeżeli jednak coś mu zrobię to zupełnie nieświadomie.
- No myślę – mruknęła – bo inaczej…
- Wiem, wiem, ukatrupisz mnie bez wahania.
- No właśnie.
- Wracając do sedna: mam zamiar kontynuować tą znajomość i wyciągnąć z niej co tylko się da.
- Tylko uważaj, z niej jest przebiegła żmija. Jeszcze może się okazać, że cię omami i oszuka.
- Nie sądzę. Widzisz, mam nad nią tę przewagę, ze wiem o niej.

***


- Czwórek, tam nie wolno, to pokój Bolka – skarcił kota, który próbował się wśliznąć przez niedomknięte drzwi do pokoju. – A ty dokąd, Jedynka? – Niestety, kiedy Marcin strofował jednego kociaka, drugi skorzystał z jego nieuwagi i wślizgnął się do środka, a za nim pozostała dwójka. – I co ja mam teraz zrobić? – zapytał niemal płaczliwie. Niestety w pobliżu nie było nikogo, kto by mu odpowiedział, a Czwórek bardziej był zainteresowany wdrapywaniem się na jego głowę niż rozmową.
Stał niezdecydowany wpatrując się w uchylone drzwi do pokoju Bolka. Powinien wejść tam i szybko zabrać koty, żeby ich małe ząbki i pazurki nie narobiły szkód, jednak nigdy nie był w pokoju Bolka nawet jak on był w domu, jak więc miał tam wejść teraz, kiedy on był w Zakopanem? Jednak kociaki są takie małe, jeszcze coś im się tam stanie… Wejść, nie wejść, wejść, nie wejść… Stał tak niepewny, co powinien zrobić, gdy usłyszał jakiś stukot dochodzący z środka. To przeważyło. Ściągnął Czwórka z karku i zdecydowanym ruchem otworzył drzwi, po czym wszedł do środka.
Na łóżku hasała Jedynka, dwójka próbowała wdrapać się na zasłonki, a Trójka właśnie chowała się pod łóżkiem po tym, jak zrzuciła z nocnej szafki budzik. Marcin był tak zaaferowany faktem przebywania w tym pokoju, że zupełnie zapomniał o kociakach. Rozejrzał się w koło. Niby znał ten pokój, wszakże to było jego mieszkanie i zdarzało mu się tu czasami wchodzić, jednak tym razem miał wrażenie jakby wkraczał do innego świata. Każdy mebel, każda rzecz, nawet ściany, były przesiąknięte Bolkiem, jego zapachem. Ostrożnie usiadł na łóżku i pogłaskał poduszkę. Rozejrzał się w koło. Na krześle stojącym przy biurku leżały spodnie, a przez oparcie była przewieszona bluzka. Podszedł i wziął tą bluzkę w rękę. Pogłaskał ją z dziwną czułością, a potem powąchał. Wciąż jeszcze było na niej czuć Bolka. I chociaż miał go na co dzień, to jednak nigdy o tym nie myślał, nigdy nie próbował go wąchać, a teraz… teraz nie mógł się powstrzymać. Tak długo trzymał bluzkę przy twarzy aż w końcu wyciągnął z niej cały jego zapach. Zawiedziony odłożył bluzkę na miejsce. Podszedł do szafy i otworzył ją. Wszystkie rzeczy leżały równo poukładane. Najpierw przesunął po nich ręką, potem wziął pierwszą z brzegu bluzkę i powąchał. Niestety rozczarował się, bluzka pachniał tylko i wyłącznie proszkiem do prania. Odłożył bluzkę na miejsce. Chciał sprawdzić jeszcze jedno ubranie, ale w tym momencie koty przypomniały o sobie. Jedno z nic zaczęło przeraźliwie miauczeć. Odwrócił się błyskawicznie i zobaczył…
- Trójka! Dwójka! – wykrzyknął przerażony. Oba kociaki wisiały na zasłonce i przeraźliwie miauczały. Szybko je ściągnął i wystawił za drzwi pokoju. Potem ruszył na poszukiwanie reszty psotników. – Jedynka! Czwórek! Kici kici kici! Gdzie jesteście? O, tu jesteś, Jedynka! – wyraźnie ucieszył się, gdy zajrzał pod łóżko. – A gdzie twój niegrzeczny braciszek? - Kociak miauknął. – No tak, przecież go nie wsypiesz, nie? Czyli będę musiał sam go poszukać. Czwórek, gdzie jesteś?
Zaczął zaglądać do wszystkich możliwych zakamarków, ale nigdzie nie widział zaginionego kociaka.
- Czwórek? – powoli zaczynał panikować. – Czwórek, gdzie jesteś? Odezwij się, proszę. – W jego oczach pojawiły się łzy, a serce zaczęło przyspieszać z niepokoju. – Czwórek, gdzie jesteś? – Z oczu pociekły mu łzy.
W tym momencie usłyszał cichutkie miauknięcie. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- Czwórek? – zapytał z nadzieją w głosie, modląc się by to nie był żaden omam słuchowy.
Na szczęście nie był. Głos wyraźnie się powtórzył, mimo iż był przytłumiony. – Czwórek? – powtórzył i zaczął nasłuchiwać. Głos najwyraźniej dochodził z szafy. Z rozmachem otworzył drzwi. I uśmiechnął się szczęśliwy. Na jednej z półek siedział kociak i miauczał przejmująco. – Czwórek! – wykrzyknął uszczęśliwiony i wziął kociaka na ręce. – Niezły rozrabiaka z ciebie. Wiesz, że się martwiłem? Za karę nie dostaniesz tych pysznych paluszków, które Bolek kupił specjalnie dla was. I robienie ślipków tu nic nie pomoże – dodał twardo. – Lepiej stąd chodźmy, zanim więcej narozrabiasz. Poza tym Dwójka i Trójka są same.
Szybko wyszedł z pokoju, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Jak można się było spodziewać, pozostałe dwa kociaki gdzieś uciekły i nawoływania nie przynosiły efektu. Wciąż trzymając Jedynkę i Czwórka przeszedł do kuchni, gdzie z szafki wyciągnął smakowe patyki, za którymi cała czwórka bardzo przepadała. Jak można było się spodziewać, cała czwórka nagle znalazła się przy jego nogach. Roześmiał się rozbawiony.
- Kochane paskudy – powiedział z czułością rozkładając połamane patyki na podłodze. – Co ja bym zrobił, gdyby was nie było – dodał głaszcząc po kolei każdego z kociaków. – Ani Bolka – dodał po chwili cicho. – Wiecie, nie sądziłem, że go tak polubię. To prawda, lubię go i to bardzo. Chociaż czasami na mnie wrzeszczy. Ale chyba mi się czasami należy. No wiecie, nie słucham go, a on zawsze o mnie dba. Robi mi takie dobre jedzenie. A właśnie, jedzenie! Też chyba muszę coś zjeść. To już pora obiadu, nie? – Wstał z podłogi i podszedł do lodówki. – Co my tu mamy? Zrobił tyle tego jedzenia, jakby wyjeżdżał na miesiąc, a nie tylko na weekend. Co by tu sobie wziąć? Może gołąbki? Co wy na to? – spojrzał na kociak, ale te zajęte były zabawą. Roześmiał się rozbawiony i wrócił do kontemplowania zawartości lodówki. W końcu zdecydował się i wyciągnął pojemnik z daniem.
- Ech. Bez Bolka nie smakuje już tak samo – westchnął niemrawo dziubiąc widelcem na talerzu. – Nie rozumiem tego. Przecież on nie jest dla mnie kimś ważnym, ani ja dla niego. On tylko ma tu sprzątać, i gotować i pilnować żebym jadł. Tak przynajmniej mówiła Marta. To dlaczego to tak boli? – przyciągnął rękę zaciśniętą w pieść do piersi. – Dlaczego tak mi smutno kiedy go nie ma? – Nawet nie zauważył, że z oczu pociekły mu łzy i spadły na jedzenie. – Dlaczego serce tak boli? Czy to znaczy, że ja zakochałem się w Bolku? Ale przecież to niemożliwe. Nie mogę go kochać, przecież jestem niezdolny do kochania. Poza tym on pewnie ma już kogoś. Tak, na pewno ma jakąś bardzo ładną i mądrą dziewczynę. Bo on może mieć tylko taką, śliczną, dystyngowaną i niesamowicie mądrą dziewczynę. Ja jestem nikim, miernym wierszokletą, któremu się poszczęściło i napisał parę książek, które zostały dobrze przyjęte. Poza tym i on i ja jesteśmy facetami. Facet kochający faceta to nie jest normalne, ludzie by krzywo na niego patrzyli. Nie – potrząsnął głową – gadam głupoty. I myślę głupoty. Nie wolno mi się w nim zakochać. Nie chcę żeby przestał mnie lubić. Bo wtedy by odszedł i zostałbym sam. A ja nie chcę zostać sam – z jego oczu pociekły łzy – nie znowu.
W tym momencie jeden z kociaków podszedł do niego i zaczął się łasić. Szybko otarł łzy i wziął kociaka na ręce.
- Co jest, Dwójka? Chcesz spróbować gołąbków zrobionych przez Bolka? – posadził kociaka na stole i odkroiwszy kawałek gołąbka położył go przed kociakiem. Jak można było się spodziewać, maluch z zainteresowaniem zajął się daniem. Rozśmieszył to Marcina, który zdążył już zapomnieć o swoich wcześniejszych rozterkach. – Nie, nie możesz więcej – odpowiedział ze śmiechem, kiedy Dwójka zjadła wszystko i dopominała się o więcej. – Bolek by mnie zabił gdyby się dowiedział, że daję ci coś więcej niż kocie żarcie.
Zdjął kociaka ze stołu i nałożył całej czwórce jedzenia do miseczek. Sam jakoś stracił ochotę na jedzenie. Usiadł na podłodze i patrzył jak kociaki wcinają swoje żarcie. Nagle podniósł się szybko i ruszył do swojego pokoju. Usiadł przy biurku i włączył laptopa. Otworzył edytor tekstowy. Odruchowo włączył książkę, którą zaczął pisać jakiś czas temu. Lecz szybko ją zamknął. Teraz nie miał natchnienia by ją kończyć. Ostatnie wydarzenia sprawiły, ze miał w głowie kompletną pustkę. Otworzył nową, czystą stronę. Tak bardzo chciał przelać kłębiące się w nim uczucia na papier, jednakże, mimo iż znał tyle słów na opisanie uczuć, to jednak teraz żadne z nich nie chciało wyjść z jego głowy. Żadne z nich nie wydawało się wystarczająco odpowiednie by opisać to, co działo się w jego wnętrzu. Wyłączył Worda.
Wiedziony nagłym impulsem otworzył stronę internetową na której można było tworzyć blogi. Uruchomił kreatora. Nie zastanawiając się wpisał tytuł „Koci pamiętnik” i zaczął pisać.

„Podobno kiedy się urodziłam było ciepło i przyjemnie. Ale ja tego nie pamiętam. Nie pamiętam także swojej mamy, bo ktoś nas od niej zabrał i wyrzucił na śmietnik. Mnie , moje dwie siostry i brata. Mieliśmy zginąć. I tak by pewnie było gdyby nie znalazł nas pewien człowiek. Wzięła nas do domu, dała jeść i pić. A potem zaniosła nas do innego człowieka. I on powiedział, ze będzie się opiekował nami wszystkimi, że nigdy nas nie rozdzieli, że będzie nas kochał. Dał mi na imię Jedynka. Moje siostry to Dwójka i Trójka, a brat Czwórek. Na początku miał na imię Czwórka, bo ten człowiek myślał, ze to też dziewczynka. Ale niemądry on, prawda?"

Na początku trudno mu było zebrać myśli i ubrać je w słowa, jednak im więcej linijek pojawiało się na papierze, im bardziej starał się myśleć jak kot, tym szybciej jego palce biegały po klawiaturze. Jakby bały się, że myśl zbyt szybko wyjdzie z głowy i niezatrzymywana przez żadną barierę ucieknie bezpowrotnie, znowu zostawiając pustkę. Kiedy skończył, nowy blog miał już kilka wpisów, którego autorami były jego kociaki. Przeczytał wszystko uważnie i uśmiechnął się zadowolony. To był naprawdę świetny pomysł. Udawanie, ze autorem są kociaki, to naprawdę świetny pomysł by przekazać swoje uczucia. Może dzięki temu kiedyś będzie w stanie wrócić do pisania i może kiedyś będzie mógł powiedzieć Bolkowi o tym, co do niego czuł. Bo zdecydowanie, musi zdusić to uczucie w zarodku.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum