The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 18 2024 18:45:48   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Jednorożec 3
Elli leżał sztywno, z twarzą ukrytą w dłoniach. Jego aura wyraźnie wskazywała, że chce zostać sam. Wyszedłem z pokoju tylko przymykając drzwi, zszedłem na dół i poprosiłem kucharkę o mleko. Nawet jeżeli się zdziwiła, nie dala po sobie tego poznać. Z parującym kubkiem wspiąłem się po schodach, przystając przy drzwiach, zza których dochodził cichy szloch. Szybko podszedłem do Elliana i stawiając kubek na podłodze, zamknąłem go w ramionach
- Nie płacz kochanie, przeacież nic się nie stało - szeptałem uspokajająco, kołysząc go lekko
- Ale... ale ty mnie.... - głos mu się załamał - Ty mnie zostawisz prawda? Bo sprawiam ci kłopot. - fizycznie poczułem, jak bolesna dla niego jest ta myśl
- Elli, przecież wiesz, że nie mógłbym...
- Ale...
- Bez ale... nigdy bym cię nie zostawił.. Jesteś dla mnie wszystkim... - skoncentrowałem się, przesyłając mu obrazami to, co do niego czułem. Rozluźnił się nieco, po czym wybuchnął głośnym, niepohamowanym płaczem. Jego aura słabła z każdą chwilą, jednak czułem, że wciąż zabarwiona jest popielem. Czego on się tak panicznie bał??? Podniosłem kubek z podłogi i podałem mu go ostrożnie. Pił łapczywie, jakby od kilku dni nic w ustach nie miał, pozwoliłem mu wychylić do dna, po czym stanowczo ułożyłem go na poduszkach. - Śpij teraz - nakazałem mu - poczujesz się lepiej...
- A ty? - spytał cichutko, nie otwierając oczu
- Posiedzę z tobą. Później się położę - okryłem chłopca dokładnie i przysiadłem na brzegu łóżka, ujmując jego dłoń. Poczułem muśnięcie błękitnej energii kiedy zasypiał, opowiedziałem mu tym samym. Nie wiem kiedy zmorzył mnie sen, dość, że obudziłem się gwałtownie słysząc jakiś hałas. Łóżko było puste. Przez ułamek sekundy czułem w żołądku lodowaty okruch strachu, jednak dostrzegłem jednorożca siedzącego na ławie pod ścianą, dyszącego ciężko. Zerwałem się i ująłem go lekko za ramiona
- Nie mogę oddychać Dar... ja muszę... rytuał... - nawet jego myśli były postrzępione i urywane. Wiedziałem, że jest wyczerpany, ale nie sądziłem, że do tego stopnia. Dziw brał, że zdołał sam się przebrać w płócienną tunikę i spodnie, a nawet odnaleźć swój cenny woreczek.
- Pojadę z tobą - rzuciłem krótko. Nie zaprotestował. Podźwignął się na nogi, jednak natychmiast usiadł z powrotem z głuchym jękiem. Zacząłem się poważnie obawiać o jego zdrowie. Zazwyczaj, po nocy rytuału, niesamowita energia utrzymywała się przez kilkanaście tygodni, a teraz minęła niecała doba a chłopak był wypruty z wszelkiej siły. Chwyciłem go na ręce i zniosłem w dół po stromych schodach. W stajni musiał stać przez chwilę o własnych siłach, kiedy siodłałem jego wierzchowca. Chwyciwszy jednorożca pod ramiona, posadziłem go bokiem przed siodłem, po czym wspiąłem się na konia. Ująłem wodze w ręce, jednocześnie przyciskając do siebie Elliego. Czułem jak drżał każdy mięsień jego ramion. Nie wiedziałem gdzie mam jechać, bo do tej pory "te" sprawy srebrnowłosy załatwiał samodzielnie. Co więcej, gdy kiedyś nieśmiało zapytałem, czy mógłbym jechać z nim, stanowczo odmówił, nie nalegałem więcej. Niepotrzebnie się martwiłem. Wierzchowiec Elliana bez mojej ingerencji wybierał kierunek, wioząc nas coraz dalej i dalej od bram miasta. Bity trakt skończył się szybko, więc dalej jechaliśmy wąską, wydeptaną ścieżką. Na jej końcu koń zatrzymał się i zaczął najspokojniej w świecie skubać trawę. Pomogłem Elliemu zsiąść i z niepokojem obserwowałem, jak chwiejnym krokiem oddala się, w kierunku prześwitującej między drzewami polanie. Blask księżyca nadawał tajemniczości i grozy leśnym ostępom, wiatr szumiał w gałęziach, przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Przysiadłem na dużym kamieniu, nastawiwszy się na długie czekanie. Drgnąłem, gdy nagle do mojego umysłu popłynęły obrazy. To Ellian pozwalał mi zagłębić się w ostatnią cząstkę swego jestestwa, do której nie miałem dotąd dostępu. Zobaczyłem jego oczami, usłyszałem jego uszami, poczułem jego dotykiem.
Znajdowałem się na polanie. Polana była idealnie równa, okrągła, jakby wlepiona na siłę w krajobraz lasu. Pośrodku leżał olbrzymi płaski kamień. Zbliżyłem się do niego i sięgając dłonią do atlasowego mieszka zawieszonego u szyi, wyciągnąłem cztery szklane kulki, wielkości kurzego jaja, które ułożyłem w staranny kwadrat. Zrzuciłem tunikę. Na skórze poczułem chłodny podmuch wiatru. Jedna z kul zapłonęła dziwnym, białym światłem. Rozłożyłem szeroko ramiona, oddając się opiece wiatru. Wirowałem szybko, gnany jego podmuchem, zatracając się w dziwnym tańcu, radosnym i wolnym, płynącym gdzieś z najgłębszej głębi serca. Obok białego, dostrzegłem niebieski płomień, kiedy moją nagą skórę smagnął zimny, ulewny deszcz. Nie przestając wirować, wpatrywałem się w idealnie czyste, rozgwieżdżone niebo. Moje stopy same wybijały skomplikowany rytm, kiedy tańczyłem wokół głazu, po miękkiej darni polany. Kolejny błysk, tym razem szkarłatny. Gwiazdy opuściły swe miejsca i runęły w dół, wprost w moje otwarte ramiona. Płonęły dzikim ogniem, nie parzącym skóry, nie wypalając się. Płonęły przeze mnie i tylko dla mnie. -Dla Elliana - poprawiłem się -
I ostatnia kula rozbłysła ciepłym brązem. Pył podniósł się z ziemi i zawirował wraz ze mną, otaczając mnie miękkim wachlarzem, poddając się całkowicie mej woli. Coś we mnie pękło. Zachciało mi się krzyczeć - usłyszałem radosny, przepełniony euforią krzyk Elliego - Poczułem to. Poczułem jak pierwotna, nieskażona niczym energia czterech żywiołów wnika we mnie, poczynając od czubków palców, w kierunku serca.
Potrząsnąłem gwałtownie głową, kiedy wszystkie te żywe obrazy urwały się. Srebrnowłosy brutalnie wyrzucił mnie ze swego umysłu. Nie miałem mu za złe. Wręcz przeciwnie, przed chwilą doznałem najcudowniejszego uczucia w życiu. Ellian ofiarował mi to, co miał najcenniejszego, pozwalając uczestniczyć w cudzie zarezerwowanym wyłącznie dla jego gatunku. Oddychałem głęboko, starając się uspokoić, kiedy moich uszu dobiegł cichy szmer. Zobaczyłem go. Stał przede mną w swej przepięknej pierwotnej postaci. Smukły. Srebrzysty. Wyciągnąłem dłoń. Pozwolił pogłaskać się po karku. Jego sierść była gładka w dotyku niczym jedwab. W eterycznej sylwetce nie było teraz nic ludzkiego. Był jednorożcem - stworzeniem przypominającym konia z kryształowym, lśniącym rogiem u czoła. Był sobą w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Popłynęła ku mnie ostra wyrazista wiązka uczuć. Głęboki błękit.
- Ja też cię kocham Elli - wyszeptałem, przytulając twarz do szyi jednorożca
Prychnął cichutko, odsuwając się ode mnie kilka kroków, jego kopyta nie wydawały najlżejszego dźwięku na miękkiej darni. Wokół niego zawirowało coś, co wyglądało jak potężna chmara świetlików. Kiedy znikły, stał przede mną Ellian. Rozwichrzone włosy opadały mu w nieładzie na spocone ramiona, płócienne spodnie były rozdarte na lewym kolanie, uśmiechnął się jednak promiennie, podbiegając i wpadając wprost w moje otwarte ramiona
- I jak? - spytał radośnie - Podobało ci się?
-Kochanie! To było najcudowniejsze uczucie, jakie przeżyłem! No, może poza seksem z tobą...
Jego śmiech brzmiał jak milion srebrnych dzwoneczków. Cieszyłem się całym sercem, patrząc na niego, a mając w pamięci, jak wyglądał, kiedy tu przyjechaliśmy. To był wreszcie mój słodki,mały Elli, którego kochałem, któremu dałbym wszystko.
- Co do seksu Daraen... - wymruczał, a jego aura momentalnie oblekła się purpurą - Zgadnij na co mam ochotę....
Nie musiałem zgadywać. Wiedziałem dokładnie. Kochaliśmy się tam, na trawie, wśród pachnących ziół, w świetle księżyca, otoczeni nocną ciszą, mącona jedynie szmerem liści i parskaniem pasącego się konia. Kochaliśmy się wiele razy, odkrywając siebie na nowo, smakując każdą chwilę, każdy dotyk. Ellian zasnął w końcu, zmęczony, przytulony mocno do mojego ramienia. Nie mogłem spać. Nie chciałem. Patrzyłem tylko na aureolę srebrnych włosów okalających śliczna twarzyczkę śpiącego przy mnie chłopca. Obudziłem go dopiero, gdy wschodziło słońce. Patrzyliśmy na wędrówkę złotej kuli, wtuleni w siebie. Do gospody wróciliśmy dopiero, kiedy Elli z czarującym uśmiechem oświadczył, że musi się wykąpać. Ja też musiałem. Felixa zastaliśmy w sali ogólnej, kiedy zeszliśmy na dół, aby coś zjeść. Aura Elliana była lekko popielata, tylko na samych brzegach. Podchodził dziś dużo spokojniej do starszego łowcy.
- Jak się czujesz mały? - zagadnął kiedy już usiedliśmy i zabraliśmy się za jedzenie
- Już lepiej. Dziękuję...
- Nie ma za co, przecież to nie była twoja wina. Prawda? - mężczyzna poklepał jednorożca po ramieniu - Musisz bardziej dbać o siebie...
- Tak wiem... - Elli spuścił wzrok, jakby nagle zobaczył cos bardzo interesującego w swoim talerzu. Uśmiechnąłem się do siebie, był taki słodki, kiedy się zawstydzał. Drzwi gospody otwarły się nagle z hukiem i stanął w nich zdyszany mężczyzna w średnim wieku. Rozejrzał się szybko, kiedy odnalazł mnie wzrokiem krzyknął
- Panie! Wampir...
Elli zerwał się błyskawicznie, zobaczyłem tylko błysk jego srebrnych włosów, kiedy znikał za drzwiami. Zakląłem i ruszyłem szybko za nim. Felix uśmiechnął się dziwnie, gdy odchodziłem. Znalazłem jednorożca pochylającego się nad ciałem młodego chłopca. Mógł mieć nie więcej niż dwanaście lat. Został zabity długim, zaostrzonym palikiem, który wystawał teraz z jego martwej piersi. Tętnica szyjna została rozerwana, setkami maleńkich, ostrych jak brzytwa ząbków bruxy. Nozdrza Elliana drgały nerwowo, kiedy niemal dotykając twarzą ziemi, badał pozostawione przez wampira ślady. Ciało już zaczynało się rozkładać, podobnie jak ciało kobiety. Nie miałem mu zamiaru przeszkadzać. Jak już mówiłem Felixowi, Ellian był dobry w tym co robił. Pochylał się teraz nad błyskawicznie rozkładającym się ciałem, modląc się nad gładko oszlifowaną bryłką tektytu, którego używał do oczyszczania. Wkrótce nad zwłokami uniósł się siny dym, szczypiący w oczy, zabierający oddech. Kiedy srebrnowłosy wstał i spojrzał w moją stronę, uderzyła mnie fioletowa fala jego złości tak silna, że aż cofnąłem się dwa kroki. Jego myśl była zimna i ostra jak sztylet
- Zostań tu
Odwrócił się gwałtownie i ruszył w kierunku, w którym przypuszczalnie zniknął wampir. Mieszczanie rozstąpili się przed jednorożcem z mieszaniną strachu i szacunku. Po chwili zniknął mi z oczu. Zmarszczyłem brwi. Elli nie powinien zachowywać się w ten sposób. Westchnąłem ciężko, pochylając się nad trupem. Proces rozkładu, wywołany przez bruxę został zahamowany. Dzieciak miał paskudną śmierć.
- Zabierzcie go - rzuciłem odwracając się i zdążając ku gospodzie.
Ellian wrócił późnym popołudniem, zmęczony i brudny, jednak jego oczy płonęły zadowoleniem
- Wytropiłem ją! - krzyknął triumfalnie, rzucając kurtkę na jedno z łóżek - Niedaleko miasta była kiedyś inna osada. Nic z niej nie zostało, oprócz tego cmentarza, który pokazał nam Felix i kilkoma zrujnowanymi domami. Ona ma gniazdo w jednej z zawalonych piwnic. Na drzwiach jest znak ochronny, więc nie wchodziłem do środka. Możemy pójść tam przed zmierzchem i zapolować. Co ty na to?
Siedziałem nieruchomo, wpatrując się w chłopca przez cały czas, gdy mówił. Zmarszczyłem brwi i założyłem ręce na piersi, czekając aż skończy. Przestał wreszcie kręcić się po pokoju i spojrzał na mnie pytająco.
- Coś się stało Daraen? - spytał cichutko
- Siadaj. Musimy porozmawiać.
Widziałem jak momentalnie blednie. Poczułem jak jego aura zabarwia się na popielato. Usiadł niepewnie, na samym brzeżku łóżka, zaplatając nerwowo dłonie na lewym kolanie
- Tak? - jego głos był niewiele głośniejszy od szeptu
- Bardzo nie podoba mi się to, co dziś zrobiłeś - zacząłem surowo - Po pierwsze, jeżeli mamy NADAL razem pracować, musisz ustalać ze mną swoje posunięcia. Nie będę tolerował takich poleceń, jak zostań tu... - celowo zaakcentowałem słowo nadal. Wiedziałem, jak ukarać Elliana nawet nie podnosząc na niego głosu - Po drugie, nigdy, nigdy więcej nie chcę czuć twojego gniewu. MUSISZ nauczyć się nad nim panować, wiesz, jaką mocą dysponujesz - ciągnąłem zimno - Po trzecie, wyszedłeś stąd, nie mając przy sobie broni, a to, jest już całkowicie NIEDOPUSZCZALNE
- Przecież sam powiedziałeś...
- Nie przerywaj mi!!!!!!!! - ryknąłem, sprawiając, że pobladł jeszcze bardziej, a kostki jego zaciśniętych dłoni zbielały - Nie było cię przez pół dnia. Martwiłem się o ciebie - dokończyłem cicho
Siedział wciąż ze spuszczoną głową, nerwowo bawiąc się własnymi palcami. Jego aura była teraz mieszanką strachu, bólu i smutku. Nie lubiłem doprowadzać go do takiego stanu, zdarzało się to niezmiernie rzadko, jednak nieraz nie miałem innego wyjścia. Odczekałem chwilę, czy nie będzie miał przypadkiem czegoś do powiedzenia. Nie miał. Milczał uparcie, wpatrując się w swoje ubłocone buty, wyszedłem więc z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Usiadłem w sali ogólnej i zamówiłem piwo. Teraz zdałem sobie sprawę, że po wczorajszym, mówienie Ellianowi tego wszystkiego i to, w dodatku, w taki sposób, nie było chyba najmądrzejszym posunięciem. Po dość długiej chwili zszedł po schodach i usiadł naprzeciwko mnie w milczeniu. Osłaniał się tak, że nie czułem ani odrobinę jego aury.
- Ja.. przepraszam Daraen... - wyszeptał w końcu
- Wiesz, że nie o to mi chodziło? - spytałem ciepło
- Wiem... ale i tak przepraszam.
- Nie chcę twoich przeprosin Ellianie. Chcę, żebyś w końcu zaczął mnie traktować jak partnera, a nie tylko kochanka, czy przyjaciela
- ... - skinął lekko głową, ujmując moją dłoń pod stołem
- Przepraszam Elli, nie powinienem był na ciebie krzyczeć - pomyślałem - ale naprawdę się martwiłem, gdy nie było cię tak długo. Wiesz, że nie zniósłbym, gdyby ci się coś stało..
- Przepraszam Dar... - powtórzył jeszcze raz
- Niedługo będzie zmierzchać - zmieniłem temat - Idź się przygotuj.
Wbiegł szybko po schodach, wracając w błyskawicznym tempie, kompletnie ubrany i wyposażony. Razem ruszyliśmy w kierunku starego cmentarza. Po raz kolejny przeszedłbym obok niego, nawet się nie zatrzymując, gdyby Ellian nie zahamował mnie stanowczo. Zaczynało się ściemniać, gdy, obszedłszy groby, zbliżaliśmy się ku ruinom. W półmroku miejsce to wyglądało cokolwiek przerażająco. Nocne cykady rozpoczęły swój koncert, nietoperze wyruszyły na łowy, zataczając nad ziemią regularne kręgi. Wiedziałem, że Elli słyszy ich pogwizdywania. Zmysły jednorożca były niesłychanie czułe, zwłaszcza w takich chwilach. Ellian niemal bezgłośnie dobył zza pasa dwa krótkie, zakrzywione sztylety. Srebrne klingi błysnęły złowieszczo w świetle wschodzącego księżyca. Nie mniej złowieszczo lśniły fiołkowe oczy jednorożca. Przyczailiśmy się z dwóch stron na wpół zniszczonych drzwi, na których wypalono znak chroniący przed intruzami. Elli nie odważył się nawet za dnia wejść do środka, a ja nie miałem podstaw, aby nie ufać mu w tego typu kwestii. Jeżeli chodzi o magię bowiem, wykazywałem dość mizerne talenty. Właściwie, biorąc pod uwagę nazwę zawodu, który z Ellianem wykonywaliśmy, była ona dość myląca. Nie polowaliśmy na czarownice. Nie na wszystkie. Naszymi celami stawały się rozumne istoty, które swoją inteligencję wykorzystywały przeciw ludziom, przy pomocy magii, lub wrodzonych półmagicznych zdolności. Setki razy wzywano nas, gdy komuś nie spodobała się wioskowa wiedząca, czy wędrowny zielarz - uzdrowiciel. Było to, jak zawsze się śmiałem, ryzyko zawodowe. Zawsze najpierw należało dokładnie zbadać sprawę, poszukać dowodów, zinterpretować ślady. Bywały jednak i przypadki, w których nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Przypadki takie jak ten. Drgnąłem, kiedy Elli przesłał mi szybką, podnieconą myśl.
- Uważaj! Idzie!
Miał rację. Po krótkiej chwili drzwi otwarły się, ukazując smukłą sylwetkę przedstawiciela znienawidzonej przez jednorożca rasy. Bruxa była drugim z najpodlejszych gatunków wampirów. Okrucieństwem i żądzą mordu ustępowała jedynie Drahonom, które ciała ofiar rozszarpywały na drobne strzępki. Poczułem wiązkę nienawiści Elliana tak ciemną, że niemal czarną. Wiedziałem, że chce walczyć z Bruxą sam, jednak nigdy nie zaatakowałby przeciwnika z tyłu. Byliśmy ze sobą ponad cztery lata. Nasza zwierzyna była liczna i zróżnicowana. Do tej pory Ellian nigdy nie uczynił nic, co mogłoby zostać uznane za niehonorowe. Tak było i tym razem. Mimo, że wampir stał do niego tyłem, nie atakował, czekając aż opuści osłonę cienia i wyjdzie na otwartą przestrzeń. Po chwili ciągnącej się w nieskończoność, potwór postąpił kilka kroków i stanął na trawie zalanej księżycową poświatą. Elli bezszelestnie opuścił swą kryjówkę, zatrzymując się o wyciągnięcie ramienia od niego. Bruxa węszyła niespokojnie, wyczuwając naszą obecność, gdy Ellian gwizdnął przenikliwie, błyskawicznie odskoczyła odwracając się twarzą do niego. Obserwowałem ze swojego miejsca ich, stojących w bladym świetle księżyca, mierzących się wzrokiem, jakby próbowali odgadnąć siłę przeciwnika. Ellian stał w lekkim rozkroku, z ramionami opuszczonymi wzdłuż boków, trzymając sztylety tak, jakby były naturalnymi przedłużeniami jego dłoni. Czarne spodnie ciasno opinały jego biodra, przylegając niczym druga skóra, nie mając prawa w najmniejszym stopniu hamować ruchów. Śnieżnobiała koszula, sznurowana pod szyją, przyciągała księżycowy blask, zdawając się lśnić w ciemności. Czarna kurtka, sięgająca nieledwie pasa, pozbawiona była wszelkich klamer i sprzączek, tak, by jednorożec poruszając się, nie powodował najmniejszego szmeru. Wpatrywał się teraz w przeciwnika skupiony, oczekując na jego pierwszy ruch. Bruxa był mężczyzną, przewyższał srebrnowłosego o dobre dwie głowy. Jego oczy płonęły zimnym, szkarłatnym blaskiem. Kiedy rozchylił wargi w kpiącym uśmiechu, aż się wzdrygnąłem widząc setki niesamowicie ostrych, drobnych niczym szpilki zębów. Wyciągnął w kierunku Elliana rękę zakończoną odrażającymi szponami, pokazując mu, że ma się zbliżyć. Ellian nie był na tyle głupi, aby zaatakować jako pierwszy. Znów gwizdnął przenikliwie przez zęby drażniąc, prowokując, zachęcając do walki bruxę, który nienawidził tego dźwięku. Wampir syknął, a w jego głosie pobrzmiewała ironia i wściekłość
- No choććććć.... Choćććć chłopczzzzzyku....
Nagle, bez ostrzeżenia runął na Elliana, zamachując się na niego ostrymi pazurami. Jednorożec zawirował wokół własnej osi, przepuszczając wampira bokiem, tnąc płasko przez pierś srebrnym ostrzem. Potwór ryknął opętańczo, gdy klinga z sykiem wyrysowała na jego skórze krwawą pręgę. Odwrócił się błyskawicznie, nacierając ponownie. I jeszcze raz i jeszcze, i jeszcze... Za którymś razem Ellian nie był dość szybki. Znów zawirował, przepuszczając bruxę obok, jednak pazury bestii przecięły gładko materiał kurtki i koszuli, rozszarpując skórę i mięśnie na ramieniu Elliana. Uderzyła we mnie żółta fala bólu. Z rany popłynęła migotliwa, srebrzysta krew, wyrywając z gardła potwora szaleńczy śmiech. Zerwałem się szybko, gotowy w każdej chwili pomóc Elliemu, gdyby tego potrzebował. Jednak na razie nie potrzebował pomocy. Natarł na wampira z dziką, ślepą furią, raz po raz raniąc i kalecząc. Srebrne klingi cięły powietrze za świstem, zatapiając się w ciało potwora z morderczą precyzją. Bruxa wył i bulgotał wściekle, starając się ponownie dosięgnąć jednorożca, jednak były to wysiłki daremne.
- Ellian nie baw się z nim...- nakazałem ostro w myślach, z niepokojem obserwując srebrną strużkę wciąż płynącą z ramienia Elliana. Teraz w wirze walki mógł nie czuć bólu, jednak nawet organizm o tak szybkim metabolizmie jak jego, mógł nie dać sobie rady ze znacznym upływem krwi. Moje obawy okazały się niestety słuszne. Chwila nieuwagi starczyła, by wampir dosięgnął szczękami zranionego ramienia. Poderwałem się szybko, już w biegu wyciągając miecz z pochwy, błyskawicznym młyńcem spod ramienia natarłem na Bruxę odcinając mu głowę, która potoczyła się wciąż szczerząc zęby i przewracając oczami. To nie był jeszcze koniec. Wampir mógł się regenerować tak długo, jak długo jego serce tłoczyło w martwym ciele krew ofiar. Schyliłem się po jeden ze sztyletów upuszczonych przez srebrnowłosego i szybkim, pewnym zamachem wbiłem go w pierś potwora aż po rękojeść. Odwróciłem się w kierunku Elliana. Klęczał na szeroko rozstawionych kolanach ściskając zranione ramię. Rękaw kurtki i spodnie zbroczone były krwią, która gromadziła się także pod jego nogami, tworząc powiększającą się migotliwą kałużę. Jad bruxy był śmiertelny. Nie siląc się na delikatność, zdarłem kurtkę z ramion Elliego. Silnym szarpnięciem urwałem rękaw koszuli, odsłaniając paskudną, już siniejącą ranę. Szybko odmówiłem przekonywującą modlitwę, rozgrzewając w dłoniach okruch jadeitu, po czym przyłożyłem go do ramienia jednorożca, koncentrując się na mocy, jaki przez niego płynęła. Ciszę nocy rozdarł krzyk oszalałego bólu, świat zawirował mi przed oczami, gdy uderzyła we mnie skupiona, żółta wiązka Elliana. Kiedy odzyskałem ostrość widzenia chłopiec leżał przede mną z pobladłą twarzą i sinymi wargami. Jego pierś unosiła się wolno w płytkim oddechu. Chwyciłem oderwany rękaw koszuli i zacisnąłem nieco powyżej rany. Droga do gospody zdawała się nie mieć końca, a nieprzytomne ciało ciążyło niemiłosiernie. Sala ogólna była pusta, nie licząc jednego ze stałych klientów chrapiącego głośno w kącie, przy wygasłym kominku. Kiedy wspiąłem się po schodach, drzwi sąsiedniego pokoju uchyliły się, ukazując potężną sylwetkę Felixa. Nie pytając o nic, ostrożnie odebrał ode mnie Elliego i ułożył na łóżku. Wprawnie ściągnął z niego koszulę i odwiązał prowizoryczny opatrunek.
- Co to jest? - spytał zdziwiony, rozcierając w palcach płynne srebro
- Krew... - szepnąłem głucho, czując, że zaczyna mi się robić słabo. Nie dostrzegłem ruchu starszego łowcy, kiedy zamachnął się i wymierzył mi siarczysty policzek
- Weź się w garść - warknął - jeden nieprzytomny nam wystarczy..
- ... - skinąłem głową, rozcierając bolące miejsce
- Przynieś kuferek ode mnie, stoi na ławie - zakomenderował przyglądając się uważnie ranie - To ta bruxa? - spytał, gdy wróciłem - Wygląda paskudnie..
- Tak... - w kilku słowach streściłem przebieg naszego "polowania"
- Co ci do łaba strzeliło, żeby pozwolić bić się z nią dzieciakowi?. Stary a głupi...-sarknął
Ostrzem sztyletu, rozgrzanym nad płomieniem do czerwoności, płynnym ruchem poszerzył ranę, uwalniając strumień połyskliwej krwi. Z przyniesionego przeze mnie kuferka wyjął zwój czystego płótna i kilka flakoników z różnokolorowymi płynami. Wybrał jeden z nich, gdy go odkorkował, po pokoju uniósł się silny, duszący zapach.
- Trzymaj go... - polecił krótko, przysiadając na nogach jednorożca. Gdy przycisnąłem barki Elliego do posłania, wylał zawartość flakonu na otwartą ranę. Krzyk był jeszcze bardziej przenikliwy niż w lesie, Felix błyskawicznym ruchem zasłonił jego usta dłonią. Srebrnowłosy wygiął się w łuk, po czym z impetem opadł znów na łóżko. - Trzymaj... - powtórzył łowca, widząc, że nieco popuszczam uścisk. Przez moment nic się nie działo, a po chwili ciałem Elliana targnęły gwałtowne drgawki. Zrazu mocne wstrząsy stawały się coraz słabsze i rzadsze, w końcu ustały zupełnie. Felix przysiadł na brzegu posłania, szybkimi, zgrabnymi ruchami owijając ranę czystym płótnem. Wsuwając dłoń pod głowę chłopca, wlał do jego ust zawartość innego flakonu. Resztę schował powrotem do kuferka, po czym wstał i naciągnął przykrycie na nagie ramiona leżącego.
- Chodź, będzie teraz spał - zatrzymał się przy drzwiach, czekając na mnie
- Wołałbym..
- Zrobiliśmy wszystko, co było można - przerwał mi - Teraz potrzebuje odpoczynku
- ... - jeszcze raz spojrzałem na Elliego i wyszedłem za łowcą, zostawiając przymknięte drzwi
Usiedliśmy przy kwadratowym stole, Felix nalał po kubku wina, lampka migotała nerwowo w podmuchach wiatru, wpadającego przez okno
- Czym on jest Daraen? - głos łowcy był chłodny, pozbawiony emocji, kiedy wpatrywał się w krwawe ślady na swoich dłoniach, po chwili przeniósł spojrzenie na mnie
- Ellian... - zacząłem, ale słowa jakoś uwięzły mi w gardle. Upiłem łyk wina, było zaskakująco dobre - Ellian jest jednorożcem... - powiedziałem cicho
- Jednorożcem? - głos Felixa zdradzał niebotyczne zdumienie
- Tak... - wypiłem zawartość kubka jednym haustem - ...jednorożcem... - i opowiedziałem mu historię naszego spotkania ...












Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 12 2011 12:32:20
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Enna (enna_eithiel@op.pl) 12:23 17-08-2004
Pierwsza jestem!! Opowiadanie świetne, genialne, cudowne i co tam jeszcze poprostu wg zero wadsmiley)
Kario (karichan@interia.pl) 15:39 17-08-2004
A to jest moje jedno z najjjbardziej ukoffanych opcioow na TCD jedno z niewielu
Kario (karichan@interia.pl) 15:40 17-08-2004
Spotkamysie na chacie Fu ^__- Pozdrawiam gor±co!!
Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:27 18-08-2004
Jeszcze! Jeszcze! smiley
stokrotka (stokrotka-997@wp.pl) 11:52 23-08-2004
zgadzam się z Aleksandrem. To jest po prostu boskie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne i jeszcze raz genialne!!!!
Ashura (Brak e-maila) 11:54 23-08-2004
super, ekstra,kocham to opowiadanie i glownego bohatera,jest taki slodziutki.napisz jeszcze cos, koniecznie!pozdrowionka!
Natiss (natiss@tlen.pl) 16:39 24-08-2004
To jest genialne, świetne i po prostu boskie!! Jak ja bym chciała tak pisać. Marzenie nie do spełnienia.
sintesis (Brak e-maila) 22:43 06-09-2004
pewnie sie powtorze ale to jest naprawde genialne opowiadanie... cudownie opisani bohaterowie, zdarzenia, uczucia i mysli... poprostu nie widze zadnych wad , moglabym je czytac kilkadziesiat razy i nadal posiadac bedzie ta niezwykla magie... jest poprostu nieziemskie ... pisz dalej a ja bede sie dalej ekscytowacsmiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:13 18-11-2004
Ładne, ładne. Jedno z najładniesjzych twoich opowiadań. Bardzo przyjemna lektóra, ma klomat urok i w ogóle \"to coś\".
lollop (Brak e-maila) 21:04 20-11-2004
hmmm.... so sweet.... i jeszcze happy end... jak ja kocham happy edny.... pisz jeszcze!!!!! plosie
Urani (Brak e-maila) 11:30 17-03-2005
Buziaki dla mojej Fu. Jednorożec się rysujesmiley))
lukger (Brak e-maila) 21:57 07-05-2006
przeglądałam to opko po raz kolejny, po prostu cudeńko.
Alexik (Brak e-maila) 00:27 10-08-2006
CUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUDNE *_* TO MOJE NAJULUBIEŃSZE OPOWIADANKO *_* Fu-chan słoneczko najsłodsa (nie ma to jak podlizywanie siem) napiś dalej napiś oni są cudni i słodcy i kochani *_* albo napiś teraś historie zie strony Eliana *_* jak to jest być jednoroĽcem prooooooooooooooooooooooooooooooooooosiem *_*
zephyrka (Brak e-maila) 08:58 27-07-2007
Pięknie oddane uczucia. Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam. Gratuluję niebanalnego stylu i wyczucia dobrego smaku. Winszuję.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum