The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 24 2024 08:43:50   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Jednorożec 2
Kiedy się obudziłem, Ellian spał skulony na samym brzeżku łóżka, zwrócony plecami do mnie. Wstałem ostrożnie tak, żeby go nie obudzić i narzuciwszy jedynie spodnie, zszedłem na dół, poprosić gospodarza o wodę do kąpieli. Dwóch służących szybko napełniło balię. Nie miałem serca budzić chłopca. Musiał być śmiertelnie zmęczony. Mimo iż w blasku migotliwych lamp nie było to widoczne, teraz w świetle dnia dostrzegałem cienie pod jego oczami i nieco większą bladość niż zwykle. Przyklęknąłem przy nim i potrząsnąłem delikatnie za ramię
- Elli już prawie południe - pomyślałem
- Już? - zaspany głos był pełen rozczulającej żałości - Czuję się jakbym dopiero zasnął...
- Chodź. Kąpiel czeka - pogładziłem go po włosach, odsuwając niesforne kosmyki opadające na czoło
- Już już.... - mruknął, wciskając twarz w poduszkę
Odrzuciłem przykrycie i jedną rękę wsuwając pod jego plecy, drugą zaś pod kolana, uniosłem z łóżka i poszedłem w kierunku balii. Delikatnie opuściłem go do parującej wody, w której wyciągnął się rozkosznie. Szybko zdjąłem spodnie i usiadłem koło niego. Poruszył się, układając tak, że głowę oparł o moje ramię, a plecy o pierś. Przez kilka chwil rozkoszowałem się odprężającym ciepłem wody i bliskością Elliana, który znów zasnął. Jakoś nie dziwiło mnie jego zmęczenie. Sam czułem, że mógłbym przespać jeszcze kilka godzin, ale miałem kilka spraw do załatwienia. Należało przecież porozmawiać z burmistrzem, zobaczyć ciało ostatniej ofiary, rozejrzeć się po okolicy. Ruszyłem się nieznacznie, chwytając mydło z miseczki ustawionej na podłodze. Roztarłszy je nieco w dłoniach, zacząłem nakładać pianę na ramiona i pierś jednorożca. Uśmiechnął się i mruknął coś cicho, przesyłając mi myśl, że mu przyjemnie. Lekko rozmasowałem jego mięśnie, a następnie nabierając wody w złączone dłonie, spłukałem mydło z jego ciała. Odwrócił się nagle, siadając okrakiem na moich kolanach. W mojej głowie znów rozlała się purpura.
- Jeszcze nie masz dość?
- Ciebie nigdy...- wymruczał mi wprost do ucha, ocierając się policzkiem o moją szyję
Objąłem go mocno, przyciskając do siebie najbliżej jak mogłem. Odszukałem ustami jego wargi i wpiłem się w nie zachłannie. Odepchnął się ode mnie, rozchlapując wodę po podłodze...
- Nie tak... - wydyszał tylko, jego aura pulsowała boleśnie głębokim szkarłatem, dając mi odczuć, jak bardzo był podniecony. Odwrócił się tyłem do mnie i uklęknął w balii, opierając się na rękach, zachęcająco wypinając biodra w moim kierunku. Nie potrzebowałem dalszej zachęty. Przyklęknąłem za nim i mocno chwyciwszy wąską talię, wbiłem się w niego jednym, szybkim ruchem. Gardłowy jęk bólu wydobył się z zaciśniętych warg, zastąpiony natychmiast krzykiem rozkoszy. Elli odchylił głowę do tyłu, wzdychając i mrucząc z zadowolenia, kiedy wchodziłem w niego głębiej i głębiej przy każdym pchnięciu. Pokazał mi.... Pokazał mi jak mu dobrze, poczułem jak mu dobrze... Przeżywałem jego rozkosz na równi ze swoją, co sprawiało, że starałem się mu ofiarować jak najwięcej. Szarpnął się gwałtownie do tyłu, niemal uderzając mnie w twarz, gdy jego ciało ogarnął ogień. Objąłem go mocno, przytrzymując w tej pozycji aż się uspokoi. Poruszyłem się lekko, wypełniając go moją ekstazą. Trwaliśmy tak w bezruchu, smakując chwilę, rozkoszując się bliskością. Opadliśmy w wystygłą wodę, powiększając jeszcze kałuże na podłodze....
- Kocham cię Dar...- poczułem
- A ja ciebie, kochanie - pocałowałem go długo, gorąco - Elli - zacząłem, kiedy oddech jednorożca już się uspokoił - Popytałem wczoraj miejscowych o tego wampira... - gdy tylko wspomniałem słowo 'wampir' srebrnowłosy wzdrygnął się zauważalnie
- I? - uniósł brwi pytająco
- Mamy szczęście. Nie było jeszcze pogrzebu ostatniej ofiary, możemy obejrzeć zwłoki.
- Dobrze.- uśmiechnął się zimno. Podniósł się z balii i osuszywszy się nieco, zaczął nakładać ubranie. Zakręcił włosy wokół nadgarstka, wyciskając z nich wodę, po czym kilkoma szybkimi ruchami zaplótł je w luźny warkocz. Przysiadł na brzegu łóżka, zapinając wysokie buty. Kontynuowałem ubierając się
- Do tej pory zaatakował trzy razy. Pierwszy, poza bramami. Młoda dziewczyna i chłopak. Ciała zabezpieczono i pochowano w uświęconej ziemi.
- Słusznie - mruknął bawiąc się swoim woreczkiem
- Mhm - przytaknąłem - Kolejna ofiara, mężczyzna w średnim wieku, tkacz. Znaleziono go na jego własnym podwórzu. Pochowany tak samo jak młodzi. Ostatnia ofiara, jak już mówiłem leży w kaplicy. Znaczy... - uśmiechnąłem się - jeżeli ją odpowiednio zabezpieczyli to leży, jeżeli nie, to będziemy mieć gorące powitanie - podszedłem do Elliana i wyciągnąwszy rękę pogłaskałem go lekko po policzku - Wiesz? W pokoju obok mieszka jeszcze jeden łowca czarownic...
-O! - zdziwił się - Kto to?
- Ma na imię Felix, poluje tu na nosferaty...
- Fajnie. Pomoże nam - uśmiechnął się - Rozmawiałeś z nim już?
- Tak. Pewnie za chwilkę go poznasz - ująłem go za rękę i podniosłem z łóżka - Zjemy coś, porozmawiamy z burmistrzem, zobaczymy ciało, a potem rozejrzymy się po mieście. Może być?
Skinął głową i założywszy kurtkę wyszedł z pokoju. W Sali ogólnej było prawie pusto. Dwaj mężczyźni siedzący przy kontuarze popijali piwo, zaś przy trzaskającym ogniem kominku miejsce zajął Felix. Skierowaliśmy się w jego stronę
- To właśnie on - pomyślałem do Elliana. Nie odpowiedział, jednak w jego aurze dostrzegłem błysk strachu, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się - Elli co się dzieje? - nie odpowiedział. Felix podniósł się z miejsca i uśmiechnął się szeroko, wyciągając dłoń w moją stronę
- Późno wstaliście coś - zagadnął - Mija południe...
- Tak - uśmiechnąłem się - Trzeba było odpocząć po całym dniu drogi. To mój towarzysz, przyjaciel i partner - wskazałem na jednorożca
- Miło mi - łowca wyciągnął prawicę tym razem do Elliego - Felix.
- Ellian... - srebrnowłosy uścisnął wyciągniętą dłoń, syknął nagle i szybko wyrwał rękę, przyciskając ją do ust
- Och przepraszam... skaleczyłem cię?
- Nic się nie stało - wiązka Elliego nabrała barwy ciemnego popielu
- Pokaż...- mężczyzna chciał chwycić za jego nadgarstek, ale Ellian był szybszy
- Nie zostaw! - popatrzyłem uważnie na chłopca. Wyraźnie bał się łowcy, mimo iż wyglądał na spokojnego. Jego aura mówiła sama za siebie. Objąłem go ramieniem i pchnąłem w kierunku wyjścia, rezygnując z posiłku.
- Mamy pracę - rzuciłem przepraszająco - Faktycznie dziś późno wstaliśmy. Do zobaczenia
- Do zobaczenia - Felix obrzucił nas przeciągłym spojrzeniem i wrócił do swego talerza. Elli rozluźnił się dopiero, kiedy drzwi się za nami zamknęły
- Co się dzieje Ellianie?- spytałem w myślach
- Nic. Przepraszam.- mruknął cicho
- Za co przepraszasz? - zatrzymałem się gwałtownie, zagradzając drogę srebrnowłosemu - Co się dzieje? - powtórzyłem
- On... on zrobił to celowo - wyciągnął rękę, pokazując mi równe rozcięcie wnętrza dłoni, na którym perliła się lśniąca, srebrzysta krew jednorożca
- Nie sądzę - powiedziałem szczerze - Po co miałby ci robić krzywdę?
- Nie wiem... - jego aura znów zabłysła popielem strachu
- Boisz się go? - bardzo stwierdziłem niż zapytałem. Spuścił głowę, ponownie przyciskając dłoń do ust. To było zastanawiające. Ellian prawie nigdy nie okazywał strachu, jednak było coś w sposobie bycia Felixa, co zaniepokoiło go do takiego stopnia. I wyraźnie nie chciał o tym rozmawiać. Przestałem odbierać nawet jego odczucia. Oparłem lekko dłoń na jego ramieniu - Chodźmy...
Burmistrz był człowiekiem koło sześćdziesiątki, o gładko zaczesanych siwych włosach i ciemnej karnacji. Przywitał nas serdecznie, po czym od razu przeszedł do rzeczy. Ataki zaczęły się nagle, dwa tygodnie temu. Wcześniej było spokojnie. Dwa pierwsze nastąpiły dzień po dniu, ostatni przed dwoma dniami. Ofiary nie były przygotowane do przejścia. Dziewczyna zza bramy miała rozszarpane gardło, zaś jej towarzysz skręcony kark. Oboje zostali pokąsani. Tkacza przebito metalową sztachetą. Według burmistrza, w jego ciele nie było ani kropli krwi. Ostatnią ofiarę mogliśmy obejrzeć sami. Podziękowaliśmy za informacje i skierowaliśmy się ku kaplicy. Ellian pierwszy otworzył drzwi. Aż go odrzuciło od fetoru, jaki wydobył się ze środka. Skrzywił się ze wstrętem, podniósł chustę, którą zawiązaną miał na szyi tak, by zakrywała mu usta i nos i wszedł do środka. Uczyniłem to samo. Ciało leżące na prostym, drewnianym stole nie było już zwłokami młodej kobiety, ale potwora. Skórę pokrywał zielony kożuch pleśni. Coś, co było kiedyś twarzą zamieniło się w ohydną maskę, wydętą przez gazy gromadzące się wewnątrz trupa. Wkoło na wpół przegniłych warg wiły się tłuste, białe larwy. Elli zbladł. Sztywno podszedł do zwłok i przyglądał się im uważnie.
- Śmierć taka sama, jak tej za bramą - pomyślał - rozorane gardło. On nie chce przemieniać. On tylko syci pragnienie. Zabija. - wyciągnął rękę i przezwyciężając obrzydzenie, odchylił kołnierz zakrwawionej bluzki. Pochylił się, studiując ze zmarszczonymi brwiami ślady po ukąszeniu. - Bruxa. - wymówione głośno słowo zabrzmiało jak splunięcie. Zbliżyłem się i rzuciłem okiem na rany. Faktycznie. Były drobno poszarpane, jakby zadane piłką do drewna lub czymś w tym rodzaju. Dotknąłem lekko śladu ukąszenia. Z rozcięcia pociekła cuchnąca brązowa ropa. Elli wzdrygnął się i runął do drzwi, niemal mnie przewracając. Wyszedłem za nim zaniepokojony. Nigdy nie reagował w ten sposób, a nie był to najgorszy widok, jaki zdarzyło nam się oglądać. Siedział na trawie, oparty plecami o płot cmentarza, przylegającego do kaplicy, głowę trzymał nisko pochyloną między kolana, oddychał głęboko.
- Elli - pogłaskałem go po włosach, pochylając się nad nim
- ...już w porządku... - wyszeptał - ...przepraszam...
Nie było w porządku. Obaj to wiedzieliśmy, ale nie chciałem robić mu przykrości. Poczekałem chwilę aż dojdzie do siebie, po czym wróciłem do kaplicy, nakazując mu zostać na zewnątrz. Nałożywszy rękawice, rozchyliłem resztkę warg trupa i przyjrzałem się uważnie jego zębom. Były normalne, lekko nadpsute, jednak nie zdradzały objawów przemiany. Jedyne co mogłem zrobić, to uwolnić duszę nieszczęśniczki, przywiązaną w tak bestialski sposób do ciała. Wyjąłem ze skórzanego mieszka przy pasie gładko oszlifowany okruch jadeitu. Wyszeptałem krótką modlitwę i dotknąłem kamieniem skóry zwłok. Odór nasilił się jeszcze, a z nad ciała uniósł się siny dym. Wypolerowałem dokładnie minerał połą płaszcza i chowałem go właśnie z powrotem, kiedy dobiegła mnie popielata wiązka Elliego
- Dar...
Szybko wyszedłem i ujrzałem Felixa, zbliżającego się ku kaplicy.
- Co tam macie ciekawego? - zagadnął - Wiecie co to było?
- Bruxa - srebrnowłosy uprzedził moją odpowiedź
- Ach Bruxa powiadasz.... - łowca zmierzył Elliana rozbawionym spojrzeniem - To zaiste musiał być paskudny widok. Coś bledziutki jesteś mały...
- Rzeczywiście paskudny - przytaknąłem - Oczyściłem ciało, można ją spokojnie pogrzebać.
- Rozejrzałem się trochę. Burmistrz wskazał mi stary cmentarz, za miastem, kawałek drogi na północ, pozostałość po dawnej wsi. Kilka grobów jest świeżo rozkopanych.. - ruszyliśmy ku bramie, prowadzeni przez Felixa - Nie sądzę, żeby była to sprawka waszej bruxy, ale możliwe, że to nosferaty, które ścigam. Byłbym wdzięczny za pomoc... Co wy na to?
- Chętnie. Z przyjemnością pomożemy, prawda Elli? - spojrzałem na chłopca i szybko wyciągnąłem rękę, chwytając go za ramię, gdy potknął się i niemal przewrócił
- Tak - powiedział cicho, nie patrząc mi w oczy
- Ellianie co ci jest? - spytałem w myślach - Potykasz się o własne nogi...
- Nic. Przepraszam.- usłyszałem już po raz trzeci. Szliśmy szerokim, bitym traktem przez las. Słońce mocno grzało, trawa pachniała słodko, powietrze wibrowało od bzyku milionów owadów. Cmentarz był zarośnięty. Można było przejść obok niego, w ogóle go nie zauważając. Jak mówił Felix, kilka grobów było świeżo rozkopanych, spróchniałe, połamane krzyże leżały wśród ziół. Kiedy łowca się odwrócił, szybko dotknąłem dłonią czoła Elliana. Było chłodne.
- Źle się czujesz?- pomyślałem
- Nie wiem...
- Jak to nie wiesz? - zdziwiłem się
- Ja tylko...- jego myśl umilkła, kiedy Felix stanął za nim
- Co o tym sądzicie?
- To na pewno nie bruxa... - Elli uśmiechnął się krzywo
- Racja! - Felix roześmiał się głośno.
- Ale nie wygląda to również na zwykłego nosferata... - ciągnął
- A to nowość! - głos łowcy był przesycony ironią - A na co wygląda?
- Na człowieka. Człowieka, który usiłuje udawać wampira...
- Skąd wiesz? - oczy Felixa zabłysły nagle
- Zobacz... - Elli pochylił się nad jednym ze zbezczeszczonych grobów - To... - tu pokazał coś palcem - są ślady człowieka, chyba, że znasz nosferata, używającego łopaty. Poza tym, stary nie stary, cmentarz, to uświęcona ziemia. Raz pochowany wampir już nie wstanie...
- Hmmm - Felix podrapał się w brodę - Ty masz racje mały, ale w takim razie kto to zrobił i czemu burmistrz zwrócił mi na to uwagę?
- On nie musi znać się na takich rzeczach - teraz to Ellian ironizował, jednak starszy mężczyzna zdawał się tego nie zauważać
- W takim razie to fałszywy trop. Niepotrzebnie jechałem taki kawał drogi...
- Zdarza się - mruknąłem - Ryzyko zawodowe...
Kiedy wróciliśmy do gospody zmierzchało. Niemal rzuciłem się na gorący posiłek, gdyż żołądek prawie mi przyrósł do kręgosłupa. Felix tęgo dotrzymywał mi kroku w jedzeniu, natomiast srebrnowłosy podłubał nieco w swoim talerzu, po czym przeprosił i poszedł na górę.
- Wy poważnie pracujecie razem? - zainteresował się łowca
- Tak - odparłem zgodnie z prawdą
- No to musi ci być ciężko....
- Nie, skąd. - zaprzeczyłem - Ellian jest dobry w tym co robi...
- Nie zauważyłem - uśmiechnął się kpiąco
- Ma dziś zły dzień - westchnąłem - Od samego rana....
- Jesteście ze sobą?
- ... - zakrztusiłem się piwem, które akurat popijałem, zszokowany bezpośredniością pytania, dopiero solidne uderzenie w plecy przywróciło mi oddech
- Wybacz, nie powinienem pytać...
- Nie, nie. Nic się nie stało. Owszem, jesteśmy razem, ale to nie ma żadnego znaczenia. Jeżeli sprawiałby mi choć cień kłopotu, zostawiłbym go w pierwszym napotkanym mieście. - sam nie wierzyłem swoim słowom, niemniej jednak taka była umowa między jednorożcem a mną.
Zaczęło się ściemniać, a sala ogólna wypełniła się stałymi bywalcami. Przeprosiłem Felixa i wspiąłem się po schodach prowadzących na piętro, gdzie znajdował się nasz pokój. Ellian leżał skulony na jednym z łóżek, zwrócony twarzą do ściany. Zrzucił z siebie jedynie kurtkę, jego wysokie buty zostawiły ciemne ślady na białej pościeli.
- Elli - zawołałem łagodnie - Śpisz?
- Nie mogę - odpowiedział cicho
Przysiadłem obok i przytuliłem się do pleców chłopca
- Rozmawiaj ze mną kochanie - poprosiłem - Nie rozmawiasz ze mną dziś...
- ...przepraszam... - głos cichszy od szeptu
- Ellian, za co ty mnie ciągle przepraszasz?!? - usiadłem i gwałtownym szarpnięciem za ramiona posadziłem srebrnowłosego twarzą do siebie - Co się dzieje?
- Ja... - próbował odwrócić wzrok, ale przytrzymałem go za podbródek - Dar...
- No mów Elli! Co się dzieje?
- Ja... - nagle ramiona jednorożca drgnęły, oczy uciekły mu białkami do góry, bezwładnie osunął się na moje ramię
- Ellian! Ellian! Elli co ci jest? Elli!!!!!! - potrząsnąłem nim lekko. Żadnej reakcji. Ułożyłem go delikatnie na poduszkach. Coś takiego nie zdarzyło się od chwili, w której się poznaliśmy. Przez cały dzień z Ellianem działo się coś niedobrego, a ja, idiota, wcale się tym nie zainteresowałem. Pochyliłem się i znów dotknąłem jego czoła. Nie miał gorączki. W takim razie co mu było???? Rozsznurowałem mu koszulę pod szyją. Rozległo się pukanie do drzwi, gdy je uchyliłem zobaczyłem uśmiechnięta twarz Felixa.
- Pomyślałem, że skoro mamy pracować razem, możemy się trochę poznać - pomachał mi przed nosem dzbanem wina
- Wybacz... - zerknąłem nerwowo na jednorożca - ale...
- Coś się stało? - pchnął przytrzymywane przeze mnie drzwi i wszedł do pokoju.. Szybko rozważyłem wszystkie za i przeciw i zdecydowałem się chwilowo zaufać starszemu łowcy.
Cofnąłem się i przyklęknąłem przy Ellim
- Rozmawialiśmy i nagle on zemdlał... Nie wiem czemu....
- Zdarzało mu się już wcześniej? - odsunął mnie stanowczo i usiadł przy srebrnowłosym
- Nie...
Felix rozchylił powieki chłopca, krzywiąc się gdy zobaczył lśniące białka, następnie zacisnął dłoń na jego nadgarstku i przytknął ucho do jego piersi, wsłuchując się w oddech.
- Zamocz ręcznik w zimnej wodzie - rzucił w moją stronę, podnosząc jednorożca do siadu. Gdy mu go podałem, zsunął koszulę z ramion Elliana i przyłożył okład do jego karku. Przytrzymując go jednym ramieniem w pozycji siedzącej, drugą ręką delikatnie uderzył go w twarz
- Mały obudź się! Hej słyszysz?
Powieki Elliego zatrzepotały, sprawiając, że kamień spadł mi z serca. Przez chwilę próbował zogniskować wzrok, gdy poznał, kto go trzyma, jego oczy ponownie uciekły do tyłu. Tym razem Felix uderzył go mocniej
- Obudź się mały!
Ellian znów zamrugał gwałtownie, po czym odsunął się szybko od łowcy, ciężko opadając na łóżko. Pogłaskałem go lekko po głowie. Błękitna wiązka uczuć, jaką otrzymałem w zamian, była niemiłosiernie rozmazana.
- Jest wyczerpany - rzucił Felix wstając - Idź do gospodarza i przynieś mu mleka. Pilnuj żeby jadł, bo ledwo coś poskubał i niech się porządnie wyśpi... Wino wam zostawiam, ale lepiej, żeby mały dziś nie pił.
- Dziękuję ci Feliksie, bardzo ci dziękuję - chwyciłem mężczyznę za ramię i uścisnąłem lekko
- Nie ma sprawy. Trzymaj się mały! - wyszedł zamykając za sobą drzwi.












Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 12 2011 12:32:00
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Enna (enna_eithiel@op.pl) 12:23 17-08-2004
Pierwsza jestem!! Opowiadanie świetne, genialne, cudowne i co tam jeszcze poprostu wg zero wadsmiley)
Kario (karichan@interia.pl) 15:39 17-08-2004
A to jest moje jedno z najjjbardziej ukoffanych opcioow na TCD jedno z niewielu
Kario (karichan@interia.pl) 15:40 17-08-2004
Spotkamysie na chacie Fu ^__- Pozdrawiam gor±co!!
Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:27 18-08-2004
Jeszcze! Jeszcze! smiley
stokrotka (stokrotka-997@wp.pl) 11:52 23-08-2004
zgadzam się z Aleksandrem. To jest po prostu boskie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne i jeszcze raz genialne!!!!
Ashura (Brak e-maila) 11:54 23-08-2004
super, ekstra,kocham to opowiadanie i glownego bohatera,jest taki slodziutki.napisz jeszcze cos, koniecznie!pozdrowionka!
Natiss (natiss@tlen.pl) 16:39 24-08-2004
To jest genialne, świetne i po prostu boskie!! Jak ja bym chciała tak pisać. Marzenie nie do spełnienia.
sintesis (Brak e-maila) 22:43 06-09-2004
pewnie sie powtorze ale to jest naprawde genialne opowiadanie... cudownie opisani bohaterowie, zdarzenia, uczucia i mysli... poprostu nie widze zadnych wad , moglabym je czytac kilkadziesiat razy i nadal posiadac bedzie ta niezwykla magie... jest poprostu nieziemskie ... pisz dalej a ja bede sie dalej ekscytowacsmiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:13 18-11-2004
Ładne, ładne. Jedno z najładniesjzych twoich opowiadań. Bardzo przyjemna lektóra, ma klomat urok i w ogóle \"to coś\".
lollop (Brak e-maila) 21:04 20-11-2004
hmmm.... so sweet.... i jeszcze happy end... jak ja kocham happy edny.... pisz jeszcze!!!!! plosie
Urani (Brak e-maila) 11:30 17-03-2005
Buziaki dla mojej Fu. Jednorożec się rysujesmiley))
lukger (Brak e-maila) 21:57 07-05-2006
przeglądałam to opko po raz kolejny, po prostu cudeńko.
Alexik (Brak e-maila) 00:27 10-08-2006
CUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUDNE *_* TO MOJE NAJULUBIEŃSZE OPOWIADANKO *_* Fu-chan słoneczko najsłodsa (nie ma to jak podlizywanie siem) napiś dalej napiś oni są cudni i słodcy i kochani *_* albo napiś teraś historie zie strony Eliana *_* jak to jest być jednoroĽcem prooooooooooooooooooooooooooooooooooosiem *_*
zephyrka (Brak e-maila) 08:58 27-07-2007
Pięknie oddane uczucia. Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam. Gratuluję niebanalnego stylu i wyczucia dobrego smaku. Winszuję.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum