The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 25 2024 07:11:30   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Jednorożec 1
...wszystkim, którzy wierzą w jednorożce...




Wachlarz promieni słonecznych wpadł przez otwarte okno, rozjaśniając wnętrze pokoju, wdzierając się pod powieki, kradnąc resztki błogiego snu. Leżałem jeszcze przez chwilę z zamkniętymi oczami, rozkoszując się rześkim powietrzem poranka, po czym spojrzałem w dół, na srebrnowłosego chłopca przytulonego do mojego ramienia. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Kiedy spał, wydawał się słodkim, zupełnie bezbronnym dzieckiem. Jednak biada temu, kto uwierzył w to, chociaż przez chwilę. Nie. Mój mały Elli nie był złym człowiekiem. Prawdę mówiąc w ogóle nie był człowiekiem. Był jednorożcem. Gwoli ścisłości, przez swoje stado uważany był za bardzo złego jednorożca. Nie obchodziło mnie zdanie jego stada. Liczyło się to, że był cholernie dobrym łowcą czarownic. No i oczywiście fakt, że był wspaniałym kochankiem, dobrym towarzyszem i niezawodnym przyjacielem. Nie każdy ma takie szczęście. Nie każdy ma jednorożca tak zupełnie dla siebie - na własność.
- Pobudka! Czas wstawać śpiochu - pomyślałem patrząc na niego z czułością
- Jeszcze chwilę... - usłyszałem niezadowolone mruknięcie, towarzyszące odwróceniu się chłopca tyłem do mnie
- Słońce jest już wysoko Słoneczko - pomyślałem znów - Nie będziemy się wylegiwać cały dzień. Prawda? - absolutny brak reakcji - Elli.... - nic
Uciekłem się więc do przyjemniejszego sposobu wyrwania jednorożca ze słodkich objęć snu. Delikatnie wplotłem dłoń we włosy na jego karku. Drugą ręką przejechałem wzdłuż kręgosłupa, od szyi aż po pas. Zamruczał rozkosznie, gdy pocałowałem go w ramię. Uniósł nieco kolano i wysunął biodra w moim kierunku, w niemym, ale za to jakże wymownym zaproszeniu. Nie miałem zamiaru pozwolić mu czekać, przylgnąłem do jego nagich pleców, wślizgując się w niego zdecydowanym pchnięciem. Odchylił głowę do tyłu, wydając gardłowy jęk. Zabolało go, wiedziałem o tym, jednak, jak sam często powtarzał, lubił tę odrobinę bólu na początku. Była niejako zapowiedzią nadchodzącej przyjemności. Poruszając się zrazu powoli, coraz jednak szybciej, całowałem jego kark, tam, gdzie biała skóra była najwrażliwsza na pieszczoty. Znałem ciało Elliana co do kawałeczka. Wiedziałem co robić, by dać mu największą przyjemność. Jemu i sobie. Ciche pomrukiwanie przeszło w stłumione jęki, kiedy sięgnąłem w dół, pomiędzy rozchylone, gładkie uda i ująłem go, pieszcząc w tempie dostosowanym do ruchu moich bioder. Mój umysł zalała fala odczuć, kiedy Elli odsłonił się przede mną zupełnie. W jego orgazmie było wszystko. Zapach kolorów, barwa smaków, smak kształtów... Wygiął się w bolesny łuk, z jego gardła popłynęło westchnienie - Daraen... - a na ręce poczułem ciepło jego spełnienia.
- Jestem kochanie - pomyślałem, kiedy moim ciałem targnął spazm. Myślałem teraz dla niego, o tym jak mi z nim dobrze, jaką przyjemność mi dał, jak ważny dla mnie jest. A on czytał i odpłacał mi błękitną wiązką uczuć - zaufaniem, poczuciem bezpieczeństwa, miłością...Mruczał z zadowolenia, kiedy w myślach nazywałem go najsłodszymi określeniami, jakie przychodziły mi do głowy. Taka gra umysłów była prostsza niż słowa. Nie było w niej nieporozumień, niedomówień, zakłamań. Była tylko prawda. Pocałowałem jeszcze raz wilgotny teraz kark jednorożca
- No to możemy już wstawać? - spytałem na głos
- Możemy - roześmiał się - Możesz mnie zawsze tak budzić - pocałował mnie w nos, wyskoczył z łóżka i zupełnie nagi podszedł do okna, pełną piersią wdychając chłodne powietrze. Leżałem przez chwilę, z głową opartą na łokciu, kontemplując idealne proporcje jego ciała. Zbliżył się do ławy, na której wczoraj zostawiliśmy ubrania i zaczął się niespiesznie ubierać. Doskonale wiedziałem, że całe to przedstawienie jest tylko dla mnie. Specjalnie pochylał się, wkładając śnieżnobiałą bieliznę, kuszącym ruchem odgarniał włosy z karku, wciągając przez głowę nierozsznurowaną koszulę. W końcu przysiadł na ławie, zapinając klamry wysokich, skórzanych butów. Sięgnął do swojej torby i wyciągnął z niej rzeźbiony kościany grzebień, po czym przerzuciwszy włosy przez lewe ramię, zaczął je energicznie rozczesywać. Uwielbiałem rytuał jego porannej toalety, to w jaki sposób poruszał się, z jaką starannością dbał o swój wygląd, a raczej o to, żeby mi się podobać.
- Jesteś piękny - pomyślałem, przypatrując się mu z uśmiechem
- Dziękuję - zarumienił się delikatnie, przez co stał się jeszcze piękniejszy. Po chwili zmarszczył brwi w udawanej złości - Na siłę wyrzucasz mnie z łóżka, a sam wciąż się wylegujesz. Jesteś okropny, wiesz?
- Wiem - przytaknąłem, podnosząc się z posłania. Zbliżyłem się do Elliana i złożyłem na jego ustach gorący pocałunek. - Chciałbym przed wieczorem dotrzeć na wyżynę...
- Mhm. Da się zrobić - uśmiechnął się - Pójdę osiodłać konie i skombinować coś do jedzenia.
- Idź - przytaknąłem, w myślach pokazując mu, co najbardziej chciałbym zjeść, czyli jego samego. Prychnął cichutko z rozbawieniem i zniknął za drzwiami pokoju. Uwielbiałem poranki takie jak ten. Przy głębszym zastanowieniu dochodziłem do wniosku, że gdybym zdecydował się zrezygnować z pracy i osiąść gdzieś na stałe, odpowiadałoby mi życie mieszczucha, pod warunkiem, że Elli zostałby ze mną. Oczywiście wiedziałem, że gdybym go o to poprosił, zgodziłby się bez wahania, ale nie byłby wtedy szczęśliwy. Nie chciałem, żeby był nieszczęśliwy. Dlatego właśnie przyjąłem kolejne zlecenie. Zlecenie od burmistrza pewnego niewielkiego miasteczka, leżącego na Wyżynie Lethiańskiej. Z jego słów jasno wynikało, że sprawa dotyczy wampira. Nie podobało mi się to za bardzo, bo znałem stosunek z jakim mój srebrnowłosy odnosił się do tych stworzeń. Była to pierwotna, wrodzona wręcz nienawiść. Ellian gotowy był do najtrudniejszej harówki, do nadszarpnięcia mocy i siły, do postawienia na głowie połowy świata, byle tylko odesłać wampira tam, gdzie powinien się znajdować, czyli do miejsca, z którego się nie wraca. Znając zapędy jednorożca, nie mówiłem mu dotychczas, w jakim celu podążamy na wyżynę. Na jego gniew przyjdzie odpowiednia pora. Starannie zawiązałem rzemyki wysokich butów do jazdy, upchnąłem koszulę w spodnie i narzuciłem na ramiona czarną skórzaną kurtkę. Chwyciłem torbę swoją oraz Elliego i omiotłem spojrzeniem pokój - Jak zwykle - pomyślałem, zauważając na podłodze rzucony tam wczoraj przez chłopca niewielki woreczek. Schyliłem się i podniosłem go, chowając do swojej torby. Gdyby nie ja, Ellian już dawno nie miałby przynajmniej połowy swojego ekwipunku. Roztargnienie srebrnowłosego było ogromne, aż uśmiechnąłem się do siebie, gdy wyobraziłem sobie minę chłopca, jak zorientuje się, że nie ma woreczka.
- Dar idziesz??? - dobiegło mnie wołanie z podwórza gospody
- Tak, kochanie, już idę - odpowiedziałem w myślach, wychodząc z pokoju
Konie były starannie wyszczotkowane, aż do połysku sierści. Siodła lśniły nawoskowane, a wszystkie klamry i sprzączki dokładnie naoliwiono tak, że nie wydawały najmniejszego dźwięku. Ponadto kary ogier Elliana grzywę i ogon zaplecione miał w misterne warkocze. Gwizdnąłem z podziwu, właściciel gospody dobrze dbał o swoich klientów i ich wierzchowce. Pamiętałem o tym, uiszczając niezbyt wysoką opłatę, dając napiwek dwukrotnie niemal przekraczający cenę pokoju. Gospodarz skłonił się nisko, po czy życzył nam dobrej drogi i stał przed drzwiami jeszcze przez chwilę, kiedy oddalaliśmy się od zajazdu. Gdy tylko gospoda znikła nam z oczu, puściliśmy się szybkim kłusem po szerokim gościńcu, który biegł na północ.
- Po co właściwie jedziemy do Lethianu? - spytał Elli po dość długiej chwili - Niedawno stamtąd wróciliśmy. Nie mogliśmy załatwić wszystkiego od razu?
- Nie mogliśmy - odpowiedziałem krótko
- Ale dlaczego? Zaoszczędzilibyśmy dwa dni drogi...
- Elli! Nie mogliśmy i tyle - przerwałem mu - Mam swoje powody...
- Rozumiem... - spochmurniał nagle. Nie mogłem patrzeć na te prześliczne, fiołkowe oczy, pociemniałe od gniewu i smutku. Spiąłem konia, podjeżdżając do jednorożca najbliżej jak się dało i obejmując go ramieniem
- Posłuchaj Ellianie...
- Nie trzeba... - rzucił krótko, odsuwając się
- To wampir... - rzuciłem. Widziałem jak cały się spiął, i mimo, że jechał przede mną wiedziałem, że zmarszczył gniewnie brwi, a jego oczy pociemniały jeszcze bardziej.
- ...wampir... - wzdrygnął się
- Dlatego Ci nie mówiłem - pomyślałem szybko, zanim wpadło mu do głowy puścić się do Lethianu w pełnym galopie - Twój gniew w tej chwili nic nie da. Załatwimy to profesjonalnie, bez pośpiechu i bez problemów. Dobrze?
- Dobrze... - jego ramiona drgnęły i opadły lekko, gdy przesłał mi wiązkę uczuć, przepełnioną fioletem bezsilnej złości. Wiązka była nieco rozmyta na brzegach, co sugerowało, ze zbliża się pora rytuału. Odetchnąłem cicho, dziękując w myślach bogom za sposobność do zmiany tematu
- Elli?
- Tak? - obejrzał się przez ramię, by na mnie spojrzeć. Znów spiąłem konia, by zrównać się z nim.
- Kiedy pojedziesz?
- Nie wiem - westchnął - Myślałem, że dam radę dzisiaj, ale jeżeli chodzi o wampira....
- Przestań! - przerwałem mu - On nigdzie nie ucieknie, a tobie potrzebna jest świeża energia...
- Ależ Daraen...
- Nie! Dzisiaj pojedziesz, zrobisz co trzeba, a wampirem zajmiemy się później. - zakończyłem stanowczo
- Ale...
- Żadnych ale... - uciąłem, a w myślach dodałem - Martwię się o ciebie Ellianie, zaniedbujesz się ostatnio. - czułem jak wiązka przechodzi z fioletu w błękit, kiedy uśmiechnął się ciepło
- Przepraszam Dar, nie pomyślałem....
Reszta drogi upłynęła spokojnie. Kiedy przekraczaliśmy bramę miasta zapadał zmrok. Kroki skierowaliśmy od razu do gospody, z burmistrzem miałem zamiar rozmawiać dopiero jutro. Wynajęliśmy duży, dwuosobowy pokój na piętrze, nad salą ogólną karczmy. Jego umeblowanie składało się z dwóch prostych, drewnianych łóżek i szerokiej ławy do siedzenia, która mogła służyć również za stół, a za drewnianym parawanikiem stała ogromna drewniana balia do kąpieli. Rzuciłem saki na podłogę pod ścianą i skrzyżowawszy ręce na piersi surowo spojrzałem na srebrnowłosego
- Idź - nakazałem mu w myśli - Od razu.
- Może jutro... - próbował się targować, jednak nie miałem zamiaru mu odpuścić
- Jutro, powiadasz... Jutro kochanie, to może nie być okazji na takie przyjemności. Jeżeli zajmiemy się tym wampirem... myślisz, że on zapyta cię. "Drogi łowco dopełniłeś już rytuału i możesz ze mną walczyć, czy może mam poczekać do jutra". Elli. Nie mam ani zamiaru umrzeć, ani patrzeć jak ty umierasz tylko dlatego, że zabrakło ci energii w najważniejszym momencie. Dlatego przebierzesz się teraz, weźmiesz wszystko, co jest ci potrzebne i pojedziesz tam, gdzie ci będzie pasowało i dopełnisz rytuału. A potem ewentualnie możemy porozmawiać o naszym zleceniu. Rozumiemy się?
- Dar traktujesz mnie jak dziecko....
- Tak czy nie?
- Tak! - ugodził mnie fioletową wiązką złości. Ostatnio zaczął się rozbestwiać i chyba nadeszła pora, żeby trochę go przyhamować
- W takim razie na co czekasz?
Zakręcił się po pokoju, zrzucając płaszcz i koszulę, przysiadł na brzegu jednego z łóżek zzuwając buty, następnie pozbył się spodni i bielizny. Pochylił się nad swoją torbą, wyjmując z niej lekką, płócienną tunikę bez rękawa i sięgające kostek spodnie. Nałożył to na siebie i kucając, zaczął poszukiwania niewielkiego woreczka, uszytego z czarnego atłasu. Przez chwilę przekładał rzeczy w saku, po czym odwrócił go do góry dnem, wysypując całą zawartość na podłogę. Gwałtownie przerzucił wszystko i odwrócił się do mnie z pobladłą twarzą. Wciąż udawałem, że nie zauważam jego krzątaniny, przeglądając jakąś książkę wyjętą z torby. Dopiero, kiedy dotarła do mnie jego aura, zabarwiona popielem strachu, odezwałem się w myśli
- Zostawiłeś go w gospodzie na rozstaju....
- Wziąłeś, prawda? - jego głos drżał lekko, wpatrywał się we mnie z niemal namacalnym skupieniem
- Oczywiście, że wziąłem - roześmiałem się głośno - Kiedyś własna głowę zostawisz Elli...
Odetchnął z ulgą. Podałem mu woreczek, który od razu zawiesił sobie na szyi.
- Będę późno, nie czekaj - rzucił wychodząc z pokoju
Wiedziałem, że będę czekać. I on to wiedział. Zawsze czekałem na niego, gdy wracał z rytuału. Uwielbiałem go wtedy. O ile to można tak nazwać, pachniał wiatrem. Świeżo zdobyta energia wprost biła od niego, powodując, że sam czułem się wzmocniony. Na samą myśl o tym przeszedł mnie dreszcz. Tak. Na pewno na niego poczekam. W czasie, kiedy Elliana nie było, postanowiłem zejść na dół, do sali ogólnej i rozpytać trochę o ostatnie wydarzenia. Może ktoś będzie coś wiedział o naszym krwiopijcy. W tym fachu każda informacja się przydaje. Zamówiłem piwo i usiadłem przy jednym ze stołów, zajętym przez grupkę mężczyzn grających w kości. Nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Owszem, o wampirze słyszeli, zdaje się, że pogryzł parę osób ostatnio. Znaleziono zwłoki. Najpierw dwójki narzeczonych w lesie, zaraz za bramą, kilka dni później właściciela warsztatu tkackiego, na własnym podwórzu, ostatni atak miał miejsce wczoraj. Ciało młodej dziewczyny znaleziono na placu rynkowym wczesnym rankiem. Nadal znajduje się w kaplicy, bo ksiądz pojechał do pobliskiej wsi na chrzciny i nie ma kto odprawić pogrzebu. Ucieszyłem się na tę ostatnia informację. Nazajutrz obejrzę sobie zwłoki. Może to naprowadzi mnie na jakiś trop. Krótko przed północą drzwi gospody otwarły się i stanęła w nich potężna sylwetka. Gdy mężczyzna wszedł w krąg światła okazało się, że jest on również łowcą czarownic. Miał podobny płaszcz i kapelusz z szerokim rondem, jaki zwykle nosiłem. Rękojeść szerokiego, oburęcznego miecza wystawała mu z ponad lewego ramienia. Poprosił o nocleg i gospodarz ulokował go w pokoju przylegającym do tego, który zajmowałem wraz z Ellim. Poprosił o piwo i usiadł koło mnie. Miał na imię Felix, podróżował wzdłuż całego kontynentu, w poszukiwaniu pracy. Ostatnio zawziął się na cały klan nosferatów, które zaatakowały i doszczętnie wybiły mieszkańców miasteczka położonego kilkanaście kilometrów od stolicy. Przybył do Lethianu właśnie w poszukiwaniu kilku z nich. Przedstawiłem się również, opowiedziałem mu po co tu jestem, powiedziałem, że mam partnera. Był szczerze zdziwiony, gdyż łowcy czarownic zazwyczaj podróżują sami. Rozmawialiśmy dość długo. Zaoferował pomoc, gdybyśmy jej potrzebowali w trakcie zlecenia. Podziękowałem. Jako ostatni opuszczaliśmy salę ogólną. Życzyłem Felixowi dobrej nocy, po czym zamknąłem się w pokoju. Rozebrałem się szybko i umyłem, po czym wśliznąłem się pod przykrycie jednego z łóżek, zabierając ze sobą książkę. Jak zwykle nie usłyszałem, kiedy Ellian wrócił. Mimo, że nie zasnąłem dostrzegłem go dopiero, gdy dotarła do mnie ściśle skumulowana wiązka uczuć, przesycona szkarłatem pożądania. Wyciągnąłem ręce przyciągając chłopca do siebie. Przytuliłem go mocno, rozkoszując się ciepłem świeżej energii, wtulając twarz w miękkie srebrne włosy, pachnące lasem i... wiatrem. Usta Elliego z dziką gwałtownością odnalazły moje wargi. Jego język zawirował na moim podniebieniu, łaskocząc lekko, zachęcająco. Jego oczy lśniły gwieździstym blaskiem, kiedy szybkimi obrazami pokazywał mi, czego pragnie. Usiadłem i chwyciwszy go mocno za ramiona, przewróciłem na plecy, przygniatając do nakrochmalonego prześcieradła. Trzymając go cały czas, pieściłem ustami i językiem wrażliwą skórę wokół sutków i na brzuchu. Wzdychał cicho, wiercąc się w moim uścisku, jego aura przybrała jeszcze na intensywności, niemal pozbawiając mnie zmysłów. Puściłem go na chwilę, potrzebną na zdarcie z niego płóciennych spodni, po czym natychmiast znów przycisnąłem jego nadgarstki do posłania, krzyżując mu je nad głową. Wyginał się w łuk, kiedy pieściłem go intensywnie, znów przywierając wargami do jego ust. Lampka olejowa, stojąca przy łóżku, zamigotała i zgasła, pogrążając pokój w nocnej ciemności, rozjaśnianej jedynie przez blask księżyca sączący się przez okno. Elli próbował uwolnić ręce z mojego chwytu, jednak trzymałem mocno. Wiercił się pod moim dotykiem, oddychał ciężko, urywanie, czułem pulsowanie krwi na jego nadgarstkach.
- Weź mnie Dar, chcę cię teraz...- rozległa się w mojej głowie myśl jednorożca
Przerwałem pieszczotę, wolną ręką rozpychając gorące uda Elliana. Przygniotłem go do łóżka, wchodząc w niego szybko, zdecydowanie. Krzyknął krótko, natychmiast zagryzając wargi. Pochylałem się nad nim, trzymając jego dłonie teraz obiema rękami. Brałem go najmocniej jak potrafiłem, bo tego właśnie chciał, taki obraz przesłał wprost do mego umysłu. Zacisnąłem rękę na jego ustach, dławiąc krzyk, gdy jego ciałem wstrząsnął spazm rozkoszy. Doszedłem kilka uderzeń serca później, zmęczony osuwając się na jego pierś. Oddychał szybko i chrapliwie, a jego serce waliło jak oszalałe. Tak jak przewidywałem purpura jego uczuć nie osłabła, nabrała jedynie głębi. Tej nocy, jak każdej nocy rytuału, temperament jednorożca był nie do zaspokojenia. Kochaliśmy się jeszcze wiele razy, tak długo, aż czułem, że w moim ciele nie ma ani odrobiny siły. Elli wciąż chciał jeszcze. Przycisnąłem go całym ciałem do posłania i nakazałem w myślach:
- Śpij!
- Nie chcę. Chcę jeszcze raz... - wymruczał mi do ucha
- Ja już nie mogę Elli. Daj mi odpocząć. Śpij...
Nie protestował dłużej. Wtulił twarz w kąt utworzony przez moją szyję i obojczyk, łaskocząc mnie lekko włosami. Powoli jego oddech stał się spokojny i głęboki, a dłonie, zaciśnięte na moich ramionach, rozluźniły się. Starając się nie poruszać gwałtownie, sięgnąłem do tyłu i naciągnąłem przykrycie na nas obu, z tkliwością myśląc o balii stojącej za parawanem i o gorącej wodzie, która ją wypełni. Elian mruknął coś przez sen. Zamglona zmęczeniem wiązka jego uczuć była najczystszym błękitem miłości.











 

Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 12 2011 12:31:40
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Enna (enna_eithiel@op.pl) 12:23 17-08-2004
Pierwsza jestem!! Opowiadanie świetne, genialne, cudowne i co tam jeszcze poprostu wg zero wadsmiley)
Kario (karichan@interia.pl) 15:39 17-08-2004
A to jest moje jedno z najjjbardziej ukoffanych opcioow na TCD jedno z niewielu
Kario (karichan@interia.pl) 15:40 17-08-2004
Spotkamysie na chacie Fu ^__- Pozdrawiam gor±co!!
Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:27 18-08-2004
Jeszcze! Jeszcze! smiley
stokrotka (stokrotka-997@wp.pl) 11:52 23-08-2004
zgadzam się z Aleksandrem. To jest po prostu boskie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne,genialne, genialne i jeszcze raz genialne!!!!
Ashura (Brak e-maila) 11:54 23-08-2004
super, ekstra,kocham to opowiadanie i glownego bohatera,jest taki slodziutki.napisz jeszcze cos, koniecznie!pozdrowionka!
Natiss (natiss@tlen.pl) 16:39 24-08-2004
To jest genialne, świetne i po prostu boskie!! Jak ja bym chciała tak pisać. Marzenie nie do spełnienia.
sintesis (Brak e-maila) 22:43 06-09-2004
pewnie sie powtorze ale to jest naprawde genialne opowiadanie... cudownie opisani bohaterowie, zdarzenia, uczucia i mysli... poprostu nie widze zadnych wad , moglabym je czytac kilkadziesiat razy i nadal posiadac bedzie ta niezwykla magie... jest poprostu nieziemskie ... pisz dalej a ja bede sie dalej ekscytowacsmiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:13 18-11-2004
Ładne, ładne. Jedno z najładniesjzych twoich opowiadań. Bardzo przyjemna lektóra, ma klomat urok i w ogóle \"to coś\".
lollop (Brak e-maila) 21:04 20-11-2004
hmmm.... so sweet.... i jeszcze happy end... jak ja kocham happy edny.... pisz jeszcze!!!!! plosie
Urani (Brak e-maila) 11:30 17-03-2005
Buziaki dla mojej Fu. Jednorożec się rysujesmiley))
lukger (Brak e-maila) 21:57 07-05-2006
przeglądałam to opko po raz kolejny, po prostu cudeńko.
Alexik (Brak e-maila) 00:27 10-08-2006
CUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUDNE *_* TO MOJE NAJULUBIEŃSZE OPOWIADANKO *_* Fu-chan słoneczko najsłodsa (nie ma to jak podlizywanie siem) napiś dalej napiś oni są cudni i słodcy i kochani *_* albo napiś teraś historie zie strony Eliana *_* jak to jest być jednoroĽcem prooooooooooooooooooooooooooooooooooosiem *_*
zephyrka (Brak e-maila) 08:58 27-07-2007
Pięknie oddane uczucia. Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam. Gratuluję niebanalnego stylu i wyczucia dobrego smaku. Winszuję.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum