ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
(Nie) tylko przyjaciele 12 |
Część 12.
Mikołaj miał dosyć siedzenia w biurze do ciemnej nocy, więc coraz częściej zabierał pracę do domu, gdzie do późnych godzin wieczornych siedział nad dokumentami. Praca nie szła by mu tak opornie, gdyby nie to, że coś wciąż go rozpraszało. Powód, dla którego ciągle odrywał wzrok od papierów, miał około metr osiemdziesiąt centymetrów wzrostu i seksowne ciało. Kręcił się po salonie w samych bokserkach, zalotnie się uśmiechając, jakby specjalnie chciał oderwać partnera od pracy. Zwykle udawało mu się to z powodzeniem, bo Mikołaj nie umiał się oprzeć wdziękom kochanka.
Przez to wszystko obaj omal nie zapomnieli o swoim koszmarze z ulicy Wiązów, Karolu. Być może machnęliby już na niego ręką, gdyby ktoś nagle nie zaczął wydzwaniać do nich po nocach, przerywając połączenie, gdy tylko któryś z nich podnosił słuchawkę. Radek kwitował to wzruszeniem ramion i śmiechem, twierdząc, że jeśli Karola stać tylko na tyle, to nie ma się czym przejmować. Przestali więc odbierać, ale to nie pomogło. Telefon dzwonił czasami pół nocy, doprowadzając Mikołaja do szaleństwa. Kiedy Radek odłączył kabel telefonu domowego, natręt zaczął wydzwaniać na ich komórki, a kiedy i one zostały wyłączone, następnego dnia na pocztę Mikołaja przyszło kilkadziesiąt pustych maili, zapychając skrzynkę odbiorczą i blokując jakikolwiek do niej dostęp. Trwało to kilka dni, w końcu Mikołaj nie wytrzymał i postanowił załatwić sprawę.
Okazało się jednak, że odnalezienie byłego partnera nie będzie takie proste. Mikołaj nie miał pojęcia, gdzie go szukać. Zaczął od dawnego mieszkania, które Karol dzielił ze znajomym ze studiów. Rozczochrany, okolczykowany mężczyzna, który otworzył mu drzwi, powiedział, że nie widział Karola odkąd ten wyjechał przed dwoma laty, nie wiedział też gdzie go szukać. Zaproponował jednak by Mikołaj poszukał w klubach, w których Karol lubił spędzać czas. Przy okazji Mikołaj dowiedział się wielu ciekawych rzeczy o swoim byłym kochanku. Wyglądało na to, że Karolek nie był wcale taki święty za jakiego chciał uchodzić. Prócz niego miał na boku jeszcze kilku innych partnerów i jego były współlokator chętnie podzielił się z Mikołajem ich nazwiskami. Z jego usatysfakcjonowanej miny, mężczyzna wywnioskował, że i jemu Karolek mocno zalazł za skórę.
Niestety wszystkie tropy zawiodły, nikt nie wiedział gdzie znaleźć Karola, za to wszyscy zgodnie przyznali, że nie warto się uganiać za takim draniem jak on. Ale to Mikołaj już wiedział z autopsji. Kiedy zabrakło mu pomysłów, postanowił odwiedzić ostatnie miejsce, w którym mógł się czegoś dowiedzieć, a do którego obiecał sobie nigdy więcej nie wchodzić.
Knajpa, o jakże wdzięcznej nazwie Red Club, należała w całości do Juliusza „Reda“ Kwiatkowskiego. Red wygrał ją kiedyś w pokera, kiedy nędzna knajpina chyliła się ku upadkowi i w niecały rok zmienił to miejsce nie do poznania. Prócz dobrze zaopatrzonego baru, mieściło się tu małe kasyno w piwnicy, studio tatuażu na zapleczu i dyskoteka dla podpitych klientów, a wszystko to tworzyło miejsce spotkań miejscowych zakapiorów i pseudo-gangsterskiej śmietanki towarzyskiej. A że cała okolica była podejrzana i brudna tak, że sam diabeł bałby się zajrzeć, knajpa była najbardziej obleganym miejscem w mieście. Policja omijała to je szerokim łukiem, a jeśli już ktoś się tu zapuścił to tylko opancerzoną furgonetką. Red nie był jednak głupi i do ochrony zatrudniał własnych ludzi, w większości byli to pozbawieni szyj dresiarze, których samo spojrzenie wbijało w grunt awanturujących się klientów.
Red był zadowolony ze swojego małego królestwa. Miał wszystko pod ręką i rządził tym jak prawdziwy król. Przechadzał się po lokalach obserwując jak wielcy i mali świata przestępczego przegrywają swoje nielegalnie zarobione pieniądze w jego nielegalnym kasynie, upijają się w jego barze i płacą za prywatny taniec jego dziewczynkom. To było coś co Red mógł z pewnością nazwać niebem.
Patrzył właśnie jak Lola zaciąga za czerwoną kurtynkę pewnego obłędnie bogatego i skąpego Rosjanina, który przyjechał do Polski w interesach, kiedy olbrzym bez szyi pojawił się u jego boku.
- Co tam, Mały? - spytał. „Mały“ miał posturę walca drogowego i taką samą parę w łapach jak koparka. Ksywka odnosiła się jednak do jego niskiego wzrostu, ponieważ przy swojej posturze mierzył niecałe metr sześćdziesiąt centymetrów.
- Ma pan gościa, szefie - odparł Mały grubym głosem, który również nijak do niego nie pasował i Red po raz wtóry pomyślał, że jego pracownik w jakimś sensie przypomina potwora Frankensteina, poskładanego z różnych niepasujących do siebie części w jednego bardzo dziwnego człowieczka.
- Gościa? - Red nie krył zdziwienia. Nie spodziewał się tego wieczoru żadnego ze swoich "wyjątkowych" gości. Mały skinął głową i wskazał ruchem głowy, czekającego przy barze mężczyznę. Red uśmiechnął się drapieżnie, na widok dawno nie widzianego znajomego. Poklepał Małego po łysej głowie, zupełnie jakby chwalił psa za to, że pogryzł listonosza, i kazał mu wracać do roboty. Sam ruszył w stronę baru.
- Widzę, że interes się rozwija - zagadnął Mikołaj, kiedy Red usiadł obok niego na wysokim stołku.
- Prawda? - Rzucił wesoło mężczyzna.
- Świetnie sobie radzisz. - Pochwalił brunet.
- Muszę, odkąd mnie olałeś.
- To była tylko i wyłącznie twoja wina, Red.
- Lepiej przyznaj, że się przestraszyłeś. - Prychnął mężczyzna.
- Prawda.
- O? Zadziwiająca szczerość - zdziwił się Red. - Czy to zasługa twojego nowego kochanka?
- O? Czyżbyś zasięgnął języka? - Mikołaja wcale nie zdziwił fakt, że mężczyzna tyle wie o jego prywatnym życiu. Red był prawdziwym skarbcem informacji. Obracał się wśród dziwnych ludzi i bezpieczniej było dla niego wiedzieć o nich wszystko, co mógł później wykorzystać przeciw nim.
- Wiem o tobie więcej niż byś tego chciał. - Red uśmiechnął się serdecznie, mrużąc szare oczy.
- Spodziewałem się tego po tobie. - Mikołaj pokiwał głową ze zrozumieniem. Red nie zmienił się nic a nic od czasu, kiedy się poznali. Nadal był tym samym roześmianym chłopcem, z którym się wychowywał, nawet jeśli jego czarne jak sadza włosy, nieco za wcześnie, przyprószyła siwizna, a zabawy stały się o wiele mniej bezpieczne od tych z dzieciństwa.
- Co cię sprowadza do tych czeluści piekieł? - spytał pan i władca rzeczonego przybytku.
- Właściwie to, szukam kogoś.
- Hmm... Ktoś ci się naraził i chcesz mu sprawić niemiłą niespodziankę? - Zgadywał Kwiatkowski.
- Nie. - Mikołaj pokręcił przecząco głową.
- Facet cię rzucił i chcesz się zemścić?
- Nie.
- Były facet nie daje ci spokoju, więc szukasz go, żeby mu powiedzieć, żeby się odczepił? - Red zerknął na towarzysza z wrednym uśmieszkiem.
- Nawet nie spytam skąd o tym wiesz.
- Ja wiem wszystko - oznajmił Red, z dumą unosząc głowę.
- Jesteś lepszy niż Google.
- Ano, ano! Pewnie że!
- W takim razie może będziesz mógł mi pomóc.
- Gadaj, w końcu nie przyszedłeś tu po to, żeby wspominać stare dobre czasy, co? - Mężczyzna wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu. Swego czasu Mikołaj śnił po nocach o tym właśnie uśmiechu, który doprowadzał go do prawdziwej ekstazy. Czasy się jednak zmieniły, a miejsce Reda zajął ktoś zupełnie inny. Chociaż, pomyślał Mikołaj uważniej przyglądając się towarzyszowi, może niezupełnie inny. Właściwie to zauważył pewne podobieństwo pomiędzy mężczyznami, chociażby ten podły uśmieszek i pewna siebie postawa, zdradzająca niezwykłą siłę charakteru.
- Pamiętasz chłopaka, z którym kiedyś tu przychodziłem? Trochę niższy ode mnie, zielone oczy, ciemne włosy, słodki, miły i czarujący?
- Karol? - Red uniósł brew pytająco.
- Widzę, że pamiętasz. Utknąłem w martwym punkcie, a muszę go znaleźć, zanim doprowadzi mnie do szału. Pytałem już wszystkich, którzy mogli coś wiedzieć, ale nikt nie wie gdzie go szukać. Pomożesz?
- Pewnie, stary! - Zgodził się Red, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
- Cena? - spytał na wszelki wypadek Mikołaj. Kwiatkowski udał oburzenie,
- No wiesz! Od kumpla nie wezmę ani grosza!
- Nie mówiłem o pieniądzach.
- A, to już inna para skarpetek! - Mężczyzna zaśmiał się krótko. - Powiedzmy, że będziesz mi winien przysługę. Zgoda?
- Niech będzie - zgodził się Mikołaj, choć był niemal pewien, że wyjdzie mu to bokiem. - Znajdziesz go?
- Spoko. Bułka z masłem. Co mam z nim zrobić jak już go znajdę?
- Nic! Po prostu zadzwoń i powiedz gdzie jest.
- Tylko tyle? Może chociaż go trochę postraszę?
- Nie! Nawet go nie ruszaj! - Zabronił Mikołaj. Red westchnął teatralnie.
- Strasznie się nudny zrobiłeś, wiesz?
- Dorosłem - odparł Mikołaj z ciepłym uśmiechem.
- Raczej się zestarzałeś - poprawił Red.
- Może i tak. Nie każdy może sobie pozwolić na bycie wiecznym chłopcem, jak ty.
Red skinął głową z zawadiackim uśmiechem. O tak, od lat uchodził za Piotrusia Pana, chłopca, który nie chciał dorosnąć. Mężczyzna oparł się łokciami o blat baru, splótł dłonie pod brodą i przyjrzał się Mikołajowi.
- Wiesz, podobałeś mi się bardziej, kiedy byłeś szaleńcem, chętnie łamiącym zasady - stwierdził.
- Serio? Więc dlaczego złamałeś mi serce? Dwukrotnie, jeśli pozwolisz sobie przypomnieć.
- Ile będziesz mi to jeszcze wypominał? - Skrzywił się Red.
- Sam zacząłeś temat - zauważył Mikołaj. - Nadal łamiesz ludziom serca?
- Zdarza się. - Westchnął teatralnie mężczyzna. - Zwykle kobietom, ale jestem otwarty na propozycje - zerknął na towarzysza z diabolicznym uśmiechem.
- Jestem zajęty - przypomniał Mikołaj.
- I tak nie jesteś w moim typie! - Prychnął Red. - Za to twój mężczyzna, to już inna sprawa. - W jego oczach pojawił się błysk. Mikołaj parsknął śmiechem. Zbyt dobrze pamiętał to spojrzenie z przeszłości. Wyrażało ono chęć posiadania czegoś, czego mieć nie mógł. Teraz. Natychmiast. Wbrew woli i na siłę, jeśli będzie trzeba.
- Wcale mnie to nie dziwi. - Dlaczego nie był tym zaskoczony? Może dlatego, że znał Reda od podszewki. Żaden mroczny zakątek jego duszy nie był mu obcy, mimo iż było ich wiele. Był jednak pewien, że bez jego błogosławieństwa, Red nie podejmie żadnych wrogich działań.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że on nadal jest hetero - zagadnął Red.
- Owszem.
- I?
- I co?
- I pstro! Nie boisz się, że kiedyś jakaś panienka zakręci mu tyłkiem przed nosem i zabierze ci go?
- Boję. Ale co mam zrobić? Przywiązać go przy sobie jak psa? Nie wybaczyłby mi tego.
- Ale miałbyś go tylko dla siebie - stwierdził Red.
- Nie jestem taki jak ty. Ja nie muszę więzić ludzi, żeby mnie kochali - powiedział Mikołaj złośliwie.
- Ale ode mnie do tej pory nikt nie odszedł - odgryzł się Red. - Prawda jest taka, że miłość to ulotne, zazdrosne uczucie, które często zmienia właściciela.
- Niedojrzałe dziewcze, którego nikt nie nauczył jak powinno traktować serce? - Mikołaj uniósł brew pytająco.
- Dokładnie! Cóż za mądre słowa! - Pochwalił Red.
- Twoje. Z czasów, kiedy traktowałeś jeszcze ludzi, jak ludzi, a nie jak towar na wymianę.
- Widzisz! Jestem, cholera, genialny!
- Tylko nie wpadaj mi ty w samozachwyt.
- Że też pamiętasz takie głupoty - zdumiał się Kwiatkowski.
- Pamiętam ich o wiele więcej - przyznał Mikołaj. - Zapomniałeś, że byłem w tobie po uszy i bez pamięci zakochany?
- Nie, pamiętam o tym. - Red nagle spoważniał. Przysunął się, chwycił Mikołaja pod brodę, obracając jego twarz do siebie i cmoknął w usta. Kiedyś Mikołaja by to ruszyło, nawet bardzo. Teraz jednak ledwie zwrócił na to uwagę. - Między innymi, właśnie dlatego chcę ci pomóc - powiedział Red, wędrując palcem wskazującym po twarzy towarzysza. Był blisko. Bardzo blisko i Mikołaj pomyślał, że może nawet nieco ZA blisko. Na szczęście stwierdził, że umizgi Reda nie robią na nim wrażenia. Uśmiechnął się z ulgą.
- Próbujesz mi wynagrodzić złamane serce? - zapytał.
- Skradzione serce! - sprostował Red. - Wiesz, że cię kocham, na swój sposób.
- Wiem.
- Dlatego tyle wiem o tobie i Radosławie Wrońskim. A także o Karolu Górskim i kilku jego poprzednikach.
- I po co ci to? - spytał Mikołaj. - Chcesz to w jakiś sposób wykorzystać?
- Chcę cię chronić przed złym wilkiem, Czerwony Kapturku - zażartował Red, choć jego mina pozostała poważna. Patrzył Mikołajowi prosto w oczy, a jego spojrzenie hipnotyzowało, przeszywało na wskroś duszę i ciało mężczyzny, wyrywając i miażdżąc serce, zupełnie jak dawniej. Nie próbował jednak wyrwać się spod jego uroku. Jakaś jego część nie chciała tego. Chciała pozostać pod wpływem tego czaru, nawet jeśli oznaczałoby to ból i cierpienie.
- Chronić - powtórzył Mikołaj jak w transie.
- Tak - powiedział Red, uśmiechnął się i uszczypnął przyjaciela w policzek.
- Hej! Za co? - wykrzyknął zaskoczony Mikołaj.
- Na chwilę straciłeś kontakt z rzeczywistością - odparł Kwiatkowski. - Wiesz, jednak nie zmieniłeś się aż tak bardzo. Nadal jesteś tym samym facetem co kiedyś.
- To znaczy jakim? Łatwym do zmanipulowania?
- Też - przyznał Red z szerokim uśmiechem.
- Podły drań!
- Kochasz mnie za to - roześmiał się mężczyzna.
- I chyba tylko za to - zawtórował mu Mikołaj.
- Powinieneś wracać do domu - Kwiatkowski klepnął przyjaciela po ramieniu. - Zdaje się, że ktoś na ciebie czeka, co?
- Racja - przytaknął Mikołaj.
- Jak się czegoś dowiem, dam ci znać - obiecał Red. Mikołaj zapatrzył się w jego twarz.
- Nie jesteś dobrym człowiekiem, Red - stwierdził, jakby wyczytał to z wyrazu jego twarzy.
- Nie, nie jestem - przyznał Kwiatkowski.
Mikołaj zniknął za drzwiami wyjściowymi, zostawiając Reda przy barze. Mężczyzna siedział przez chwilę bez ruchu. Nagle za jego plecami, jak cień wyrósł Mały.
- Mam dla ciebie robotę - oznajmił Red.
- Trzeba się kimś zająć? - spytał goryl.
- Nie tym razem, choć w sumie nic się chyba nie stanie, jak gościa trochę nastraszysz. Znajdź dla mnie Karola Górskiego.
Mały skinął głową i odszedł. Red nie musiał wdawać się w wyjaśnienia. Mężczyzna z pewnością słyszał całą rozmowę, ukryty gdzieś w pobliżu szefa. Jego ludzie, pomimo potężnej budowy, potrafili działać jak skrytobójcy, cicho i subtelnie, kiedy było trzeba, a Mały był wśród nich wszystkich najlepszy.
Red po raz kolejny przeszedł się po swoim królestwie, upewniając się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Uśmiechnął się do siebie. Tak, jego królestwo świetnie prosperowało, a on sam mógł się czuć człowiekiem spełnionym. Miał tu wszystko, czego potrzebował, robotę, którą lubił, ludzi, którzy go poważali, a jeśli nie poważali to chociaż się bali. Ale najbardziej Red cieszył się z tego, że poza tym wszystkim ma kogoś, kogo może nazwać przyjacielem.
Poznali się w podstawówce. A dokładniej, w pierwszej klasie podstawówki pobili się na szkolnym boisku. Juliusz, który zawsze był wyższy i silniejszy, kopnął małego Mikołaja w kolano, za co ten ugryzł go w rękę. Obaj nosili na swoim ciele wiele blizn po młodzieńczych bójkach, w których przeważnie tylko oni dwaj brali czynny udział. Walczyli o wszystko: piłkę na boisku, kredki, kolorowanki, każdy pretekst był dobry. W końcu, w drugiej klasie ich rodzice zmówili się przeciwko nim, każąc ich wspólnym odrabianiem lekcji. Pierwszy raz obaj chłopcy zebrali się przy stole w domu Juliusza, by pod czujnym okiem jego rodziców rozwiązywać zadania z matematyki. Z początku nie odzywali się do siebie, spoglądając spode łba jeden na drugiego. Później, rzecz jasna, znów się pobili. Po jakimś czasie znudziła im się walka i zaczęli ze sobą rozmawiać. Od słowa do słowa okazało się, że lubią te same rzeczy i mają ze sobą o wiele więcej wspólnego niż sądzili, a Red był pod wrażeniem siły i sprytu, znacznie niższego i drobniejszego Mikołaja. Chłopak potrafił mu nieźle przyłożyć. Ale, w końcu trenował na nim od dawna.
Mikołaj czerpał znacznie większe korzyści ze znajomości z Kwiatkowskim. Kiedy się z nim pokazywał, nikt nigdy go nie zaczepiał, a przyjaciel świetnie odgrywał rolę ochroniarza. W żadnej ze szkół, do których chodzili nie znalazł się nikt taki, kto chciałby zadrzeć z tym wariatem. Ale nie był to jedyny powód. Red był wulkanem energii, zawsze uśmiechnięty i wesoły, potrafił wciągnąć stanowczo zbyt rozsądnego i trzymającego się zasad Mikołaja do każdej, nawet najdziwniejszej zabawy, dzięki czemu chłopak nie myślał tyle o obowiązkach, a nawet zdarzało mu się czasami łamać niektóre zasady.
Jak to jednak bywa w życiu, ich drogi w końcu się rozeszły. Mikołaj postanowił wieść przykładne życie księgowego, a Red... Red jak zwykle robił to, na co miał ochotę. Jednak więzi, jakie ich złączyły w dzieciństwie, przetrwały w niemal niezmienionym stanie. Red, choć starszy i z o wiele poważniejszymi kłopotami na głowie, nadal starał się strzec przyjaciela. Nie mógł sobie wybaczyć, że kilka lat temu, kiedy Mikołaj najbardziej go potrzebował, nie mógł przy nim być. Cóż, tylko on ponosił za to winę. Niepotrzebnie wchodził w interesy z Rosjanami, przez co musiał ukryć się na pewien czas. Jednak teraz był na miejscu i obiecał sobie, że nie pozwoli, żeby Mikołajowi po raz kolejny stała się krzywda. Prawdą jest, że jeśli kogoś kochasz, walczysz o niego i chronisz z całych sił, bezwarunkowo. Red zamierzał trzymać się tej zasady, nawet jeśli będzie musiał się w tym celu poświęcić. Wykrzywił usta w paskudnym uśmiechu. Już on pokaże temu zielonookiemu trollowi, gdzie jest jego miejsce w szeregu. Tego jednego był pewien.
Mikołaj wrócił późno, ale był z siebie zadowolony. Może i nie znalazł Karola, ale przynajmniej wiedział, że zostawił sprawę w dobrych rękach. Kto jak kto, ale Red z pewnością odnajdzie Karola, nawet jeśli będzie musiał wygrzebać go spod ziemi.
Mikołaj rozebrał się i ostrożnie wślizgnął do łóżka, gdzie Radek spał już w najlepsze. Nie chciał go budzić, więc położył się po swojej stronie. Musiał odpocząć zanim Radek naskoczy na niego rano z pytaniami i pretensjami, że wrócił tak późno. Choć właściwie, nawet nie mógł się tego doczekać.
Młody mężczyzna od dłuższego czasu wpatrywał się w okno na dziewiątym piętrze budynku, jakby czekał, że w oknie wychodzącym na ulicę, ktoś się pojawi. Nie stało się tak jednak. Okna pozostały ciemne, choć przez chwilę wydało mu się, że jakiś cień przemknął po drugiej stronie, ale może to tylko jakiś podmuch poruszył firanką. Mężczyzna jeszcze chwilę stał pod budynkiem, w końcu jednak odwrócił się i odszedł.
Blond włosy mężczyzna zmarszczył brwi. Poczekał aż natręt odejdzie, po czym zaciągnął zasłony.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 27 2012 14:41:33
fajnie ^^ weny ...uj Karolowi się dostanie! |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|