ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Zaparz mi herbatę 23 |
Rozdział trzynasty - Trochę hipokryzji w dobrej wierze
Kilka lat wcześniej
– Często do nas przychodzisz – zauważył Łukasz, kiedy do jego domu po raz kolejny zawitał wujek Błażej wraz z Oskarem. Mężczyzna wyglądał nie najlepiej – jakby nie spał kilka nocy, chociaż Łukasz miał wrażenie, że nie tylko o to chodziło. Nigdy jednak nie mógł odkryć o co dokładnie chodziło, ponieważ mama zawsze z poważną miną prosiła jego i Oskara, by pobawili się razem w pokoju.
– Tata Błażej powiedział, że chce porozmawiać z twoją mamą – wyjaśnił sześciolatek, siadając niepewnie na łóżku Łukasza.
– Chcesz pograć w chińczyka? – zaproponował Łukasz, czując odpowiedzialność za zajęcie się znajomym, kiedy mama będzie rozmawiać z wujkiem. Bardzo chciałby wiedzieć o czym rozmawiali, jednak mama mówiła, że jest za mały, a to są sprawy dorosłych. Łukasz wcale nie czuł się jak dziecko. Miał przecież już siedem lat, a wciąż dowiadywał się wszystkiego za pomocą podsłuchiwania rozmów innych. To było uciążliwe, chociaż był w tym całkiem niezły. Czasami nie lubił swojego niewielkiego wzrostu – przynajmniej na tle kolegów z klasy – ale w takich wypadkach bardzo się to przydawało.
– W porządku. – Oskar wyglądał tak, jakby było mu najzupełniej obojętne co będą robić. Przyciągnął nogi do klatki piersiowej i objął kolana dłońmi, patrząc uważnie jak Łukasz wygrzebuje planszę do gry, pionki i kostkę.
– Jaki chcesz kolor? – zapytał brunet.
– Obojętnie – odparł Oskar. W odróżnieniu od Łukasza miał raczej jasne włosy. Nie blond, ale też nie ciemnobrązowe jak Łukasz, Urszula i wujek Błażej.
– To dostaniesz zielone – zadecydował Łukasz, sortując kolory pionków i sadowiąc się naprzeciw kolegi. Gra się rozpoczęła, ale jako że była przerywana jedynie stukotem kostki o planszę, Łukasz postanowił się odezwać:
– Dlaczego mówisz do swojego taty po imieniu? – zapytał z zaciekawieniem.
– Nie wiem – odparł Oskar, wzruszając ramionami. – Mama powiedziała, żebym tak mówił.
– Ale przecież tata jest jeden. Po co dodawać imię? – dumał dalej Łukasz.
– Bo ja mam dwóch – mruknął Oskar. – Tatę Błażeja i tatę Norberta.
Łukasz przygryzł wargę i zaniepokoił się.
– Ale jesteś moim kuzynem, czy nie? – spytał w końcu. Bo przecież jeśli wujek Błażej nie jest tatą Oskara, to znaczyłoby, że nie są kuzynami, a to byłaby wielka szkoda. Łukasz lubił mieć dużo kuzynów i lubił też Oskara. Lepiej się z nim dogadywał niż z Przemkiem i Dominikiem, ponieważ tamci byli braćmi i mieli więcej spraw tylko między sobą, więc Łukasz nie zawsze rozumiał powody, z których nagle wybuchali śmiechem albo kiedy rzucali jakimiś uwagami. A z Oskarem mógł się dogadać na równych zasadach. No i Oskar też częściej ostatnio do niego przychodził i Łukaszowi się to bardzo podobało, bo to jakby miał brata. A Łukasz zawsze chciał mieć brata.
– Nie wiem. Chyba jestem – odparł, lecz widać było, że nie ma pewności. – Mama mówi, że jestem, ale i tata Norbert mówi, że jestem jego i tata Błażej też. – Chłopiec zaciął się na moment, po czym dodał niepewnie: – Czasami myślę sobie, że jestem niczyj.
– Dlaczego? – zdziwił się Łukasz. – Przecież to chyba fajnie mieć dwóch tatów – zasugerował niepewnie, przysuwając się bliżej Oskara i siadając obok niego.
– Ja nie wiem. Tata Norbert mówi, że jestem jego, ale tylko kiedy kłóci się z mamą – wyjaśnił cicho. – I wtedy na nią krzyczy i mówi brzydkie słowa – dodał po chwili. – Ale przeważnie wcale go nie ma w domu i siedzę sam z mamą, albo i w ogóle sam bez mamy, bo mama też pracuje. A czasami mnie wtedy zabiera tata Błażej i przychodzimy tutaj. I czasami też wychodzimy gdzieś z mamą i tatą Błażejem i wtedy jest fajnie, bo mama się cieszy, ale ja wiem, że potem tata Norbert będzie na nas zły.
– Chciałbyś, żeby wujek Błażej był twoim tatą? – spytał Łukasz, przysłuchując się wyznaniu Oskara.
– Chyba tak. Jak jest z mamą to wtedy jest fajnie i mama się śmieje. Tylko że on chyba nie jest moim tatą, bo z tatą Norbertem mieszkam, a tata Błażej tylko czasami mnie gdzieś zabiera i w ogóle rzadziej jest ze mną i z mamą – wyjaśnił Oskar, miętoląc w palcach małego jaśka ściągniętego z poduszki Łukasza.
– Ale musi być chyba jakiś powód, dla którego ciocia Zosia mówi, żebyś nazywał go tatą, prawda? – odparł Łukasz logicznie.
– Pewnie tak, ale nie chce mi powiedzieć, jak jest naprawdę – westchnął Oskar.
Łukasz gwałtownie zeskoczył z łóżka na równe nogi.
– Chodź – szepnął, przywołując do siebie kuzyna ręką. – Będziemy podsłuchiwać – wyjaśnił z uśmiechem, skradając się bliżej drzwi. Kiedy przy nich usiadł, przystawił ucho do szczeliny między nimi a ścianą w pełnym skupieniu.
Oskar, zaintrygowany, chwilę później do niego połączył.
*
Teraz
Wspólny wakacyjny wyjazd stanowił coś na kształt tradycji w rodzinie Łukasza. Nie zawsze łatwo było ustalić termin dogodny dla wszystkich trzech rodzin, jednak tym razem mieli zarezerwowane miejsca na kempingu już dużo wcześniej. Już od kilku lat jeździli w to samo miejsce, w małym nadmorskim miasteczku otoczonym od strony morza lasem.
Tym razem rozkład domków był o tyle niecodzienny, że o ile wcześniej młodzież mieszkała z rodzicami, to tym razem zasłużyli na to, by mieć dla siebie osobne miejsce. Dorośli zgodnie uznali, że ich dzieciom należy się odrobina wolności, a Łukasz podejrzewał, że jego rodzice, ciocie i wujkowie też nie mniej z tego skorzystają.
W każdym domku były dwa pokoje sypialne i Łukaszowi przyszło dzielić życiową przestrzeń z Oskarem. Podejrzewał, że będzie to dość uciążliwe, bo już w wyobraźni słyszał tysiąc jeden powodów do narzekania, jakie w sekundę wynajdzie jego kuzyn. Ku zaskoczeniu Łukasza, Oskar jednak zachowywał się w porządku. Łukasz w pewnym momencie zaczął się nawet niepokoić, bo Oskar nie tylko przestał mówić irytujące rzecz – on praktycznie zupełnie przestał się odzywać, o ile nie było to absolutnie konieczne.
To była mniej więcej trzecia noc, od kiedy przyjechali na kemping i Łukasz doszedł do wniosku, że olanie tej sprawy może i byłoby wygodne, ale z pewnością nie tak powinien się zachować, będąc kuzynem Oskara.
– Coś cię gryzie – wypalił w momencie, kiedy obaj byli już w piżamach i powoli zakopywali się pod kołdry. Brunet był zmęczony po całym dniu plażowego nic nierobienia, bo było nie było, dochodziła już pierwsza w nocy. Niemniej jednak nie sądził, by nadarzyła mu się jakaś lepsza okazja do tej rozmowy.
– Nie. Czemu? – ziewnął Oskar, moszcząc się wygodniej na poduszce. Światło zostało zgaszone chwilę temu, jednak nic nie stało na przeszkodzie, by rozmawiać mimo wszechotaczającej ciemności.
– No może nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale jesteśmy rodziną i trochę już ciebie znam – odparł Łukasz, przekręcając się na bok tak, by mieć twarz skierowaną ku Oskarowi. Przy braku oświetlenia i tak nie miało to zbyt wielkiego znaczenia, ale mimo wszystko tak było nieco wygodniej.
– Nic się nie dzieje, a nawet gdyby się działo, to dlaczego miałoby cię to interesować? – westchnął Oskar sucho.
– Jesteśmy rodziną. To oczywiste, że mnie to interesuje – wyjaśnił Łukasz i jego ton wskazywał na to, że to naprawdę dla niego było rzeczą naturalną.
– Jesteś chyba jedyną osobą jaką znam, dla której rodzina ma taką wartość – mruknął po chwili Oskar.
– Bzdura – żachnął się Łukasz. – Dla nas wszystkich ma. Dla ciebie, dla Przemka i nawet dla Dominika, w co chwilami trudno uwierzyć. Jestem przekonany, że poza nami też znasz mnóstwo osób, którzy dla rodziny są w stanie zrobić naprawdę wiele, tylko że przeważnie to wszystko wychodzi dopiero w kryzysowych sytuacjach. Tak na co dzień nikt o tym na głos nie będzie rozpowiadał – wyjaśnił.
– Jesteś idealistą – podsumował Oskar. – Ludzie nie są tacy dobrzy. Są chciwi, egoistyczni i dążą do sukcesu po trupach. Gdzie masz tu miejsce na rodzinę?
– Każdy ma w życiu miejsce na rodzinę, tylko nie każdy od razu sobie to uświadamia. Tak naprawdę ludzie zaczynają doceniać wszystko dopiero wtedy, gdy dociera do nich, jak łatwo mogą to stracić – mruknął nieco filozoficznie Łukasz, czując rosnącą gulę w gardle. To ostanie zdanie wypowiedział o sobie i to dosłownie. Już za moment kończyły się wakacje i nadchodził trzeci rok liceum, a nim matura. Łukasz tak naprawdę zupełnie nie obawiał się egzaminu dojrzałości, gdyż o wiele bardziej martwił się tym, co nastąpi zaraz po nim. Miał wrażenie, że jego nie do końca idealny, ale za to poukładany świat zaczyna trzeszczeć w posadach. Jeszcze nic się nie waliło, za to Łukasz już widział rysy, pęknięcia, korniki w drewnie i odchodzącą farbę. Będzie potrzebny remont, a remont oznaczał zmiany. A Łukasz obawiał się tych zmian bardziej, niż był skłonny się tego sam przed sobą przyznać.
– Głębokie – podsumował Oskar. – I cholernie prawdziwe – dodał po krótkim namyśle. – Ale filozoficzne myśli nijak nie pomogą mi w rozwiązaniu moich problemów, choć dzięki za podjęcie próby.
– Nie miałem zamiaru rozwiązywać tym twoich problemów. Mógłbym się posłużyć konkretami, gdybyś chociaż powiedział mi, o co chodzi – odparł Łukasz. Bo że o coś chodzi to wiedział już od kilku dni.
– Nic, czym miałbym ochotę się pochwalić – uciął Oskar.
– Przecież widzę, że sam sobie z tym nie dajesz rady. Nie ma nic złego w proszeniu o pomoc, kiedy się jej potrzebuje.
– Za to ja nie widzę powodu, dla którego miałbym wciągać całą rodzinę w moje sprawy, które, jak chyba widać, z jakiś powodów staram się ukryć. Gdybym chciał rodzinnego zgromadzenia pomocniczego to bym ogłosił moje problemy przy obiedzie, tak? – prychnął z irytacją chłopak.
– A czy ja jestem całą rodziną? – zdumiał się Łukasz. – Naprawdę sądzisz, że cokolwiek mi teraz powiesz, ja zaraz polecę obwieścić to wszystkim ciotkom? Myślisz, że ja nie wiem, co to są prywatne sprawy? Że nie mam żadnych sekretów?
– Łukasz! – Oskar niemalże się roześmiał. – A jakie ty możesz mieć tajemnice do ukrycia? Jesteś najrozsądniejszą i najnormalniejszą osobą, jaką znam! Co, zapaliłeś raz papierosa i się wstydzisz? A może chowasz jakąś uroczą pannę przed rodzicami, hm? – zakpił.
– Okej, jasne, ja nie mam żadnych problemów – warknął zimno Łukasz. – Moje życie jest kolorowe i zajebiste i o nic się nie muszę martwić, za to ty pozjadałeś wszystkie rozumy, bo przeszedłeś po kolei każdą istniejącą subkulturę, słuchałeś każdej muzyki, pieprzyłeś ludzi z każdej płci i każdej rasy i znasz już wszystkie problemy świata! – Łukasz nawet nie zdawał sobie sprawy, że może wydobyć z siebie tak karcąco, dorosło-rodzicielski ton używając przy tym garści przekleństw w każdym zdaniu. A że to wszystko było od wewnątrz podszyte złością, gniewem i bólem to już zupełnie inna historia.
Skoro Oskar tak zamierzał go traktować, to Łukasz nie będzie dociekał. Niech sobie sam rozwiązuje swoje problemy, jeśli nie przestanie odtrącać pomocnej dłoni, ani obrażać osoby, która ją wyciąga.
Łukasz podciągnął kołdrę pod samą szyję i odwrócił się na bok, uznając rozmowę za zakończoną w tym właśnie miejscu.
Już zaczynał przysypiać, kiedy jednak od strony łóżka Oskara dobiegło ciche:
– Przepraszam.
Łukasz od razu się przebudził, choć nie wykonał żadnego gestu, by dać o tym znać kuzynowi. Nie spodziewał się przeprosin. Nie po Oskarze.
– Nie powinienem się na ciebie wkurzać – ciągnął dalej chłopak. – Ani z ciebie żartować. Wiem, na pewno nie miałem racji. Po prostu twoje życia wydaje mi się takie idealne – przyznał. – Czasami chciałbym się z tobą zamienić miejscami.
Łukasz przez moment nie wiedział jak ma na to oświadczenie zareagować. Wreszcie jednak przekręcił się na drugi bok, znów leżąc twarzą skierowaną do kuzyna.
– Chyba byś nie chciał – odparł, siląc się na lekki ton. – Każdy ma swoje problemy, jeden większe, inny mniejsze i naprawdę nie wydaje mi się, żebyś chciał się zmierzyć akurat z moimi.
Na przykład zmierzyć się z uczuciem do Sebastiana i skonfrontować je z uczuciami do rodziny, lub też stawić czoła rzeczywistości i spróbować wybrać życiową drogę. Kierować się marzeniami? Słuchać serca czy rozumu? Dokonać wyboru wiedząc, że każda z tych decyzji będzie niosła ze sobą przykre konsekwencje, lecz próbować mimo wszystko ocenić, które z nich na siebie przyjąć? Która z tych dróg będzie warta tych wszystkich nieprzyjemności? A może najlepiej nie robić nic? Sęk w tym, że nic nie robiąc, również dokonuje się jakiegoś wyboru.
– Może – przyznał po chwili wahania Oskar. – Ale może też łatwiej byłoby mi się zmierzyć z twoimi problemami niż z moimi. Chcesz się nimi podzielić?
– Nie odwracaj kota ogonem – uciął prędko Łukasz. – Rozmawiamy teraz o tobie i mam wrażenie, że twoja sytuacja, jakakolwiek by nie była, jest jednak nieco bardziej pilna – dodał.
– Hm. – Oskar mruknął coś pod nosem niewyraźnie i Łukasz nie wiedział, jak ma to zinterpretować.
– Mów – powiedział więc tylko zachęcającym tonem. Nawet jeśli nie zawsze dobrze się z Oskarem dogadywał to nie chciał, by jego kuzyn mierzył się sam z czymś, co najwyraźniej go przerastało.
– A nie powiesz nikomu? – upewnił się cicho Oskar. Łukasz już czuł, że chłopak chce się wygadać, jednak wciąż nie jest pewien czy powinien.
– Pamiętasz, że kiedy byliśmy mali, wujek Błażej czasami cię do nas przyprowadzał – zaczął brunet łagodnym tonem. – Nie wiedziałeś jeszcze wtedy czy jest twoim prawdziwym ojcem, czy też jest nim Norbert, bo twoja mam wciąż mieszkała z Norbertem i bała się wziąć z nim rozwód. Przychodziłeś do nas i często razem rozmawialiśmy. Wtedy mogłeś mi zaufać, więc dlaczego teraz masz nie móc? – zapytał spokojnie.
Oskar odchrząknął pod nosem i przez kilka sekund wahał się, nim udzielił odpowiedzi.
– Ale to było z dziesięć lat temu – mruknął wreszcie. – Od tego czasu praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy na poważnie.
I to był fakt. Ciężko o jakąkolwiek poważną rozmowę w towarzystwie składającym się z Przemka, Oskara i Dominika. Z każdym z osobna Łukasz mógłby nawiązać konwersację nie opierającą się na żartach i docinkach, jednak na pewno nie w gronie ich wszystkich razem.
– Musisz komuś zaufać. Potrzebujesz tego – westchnął Łukasz. – Więc skoro kiedyś ja mogłem być tą osobą, to zaryzykuj i zaufaj mi po raz kolejny.
Nagle Oskar zapalił światło. Łukasz musiał prędko zasłonić oczy, oślepione nagłym błyskiem. Kiedy je otworzył, jego kuzyn już siedział obok niego na kołdrze.
– Moja dziewczyna może być w ciąży – wypalił tak, jakby odpalał granat, po czym zamknął szybko oczy, czekając na wybuch.
Łukasza zatkało, ale tylko na moment.
– Czekaj no chwilę – mruknął, podnosząc palec wskazujący do góry. – A czy ty czasem nie miałeś być gejem? – zapytał. Ani przez moment nie myślał o tym poważnie, jednak skoro Oskar wypalił taką nowinę, Łukasz wolał się uchwycić ostatniej deski ratunku.
– To było dawno i nieprawda. – Oskar zbył go machnięciem ręki. Według Łukasza nie było to wcale aż tak dawno, biorąc pod uwagę fakt, iż on sam przez cały ten czas był w związku z jedną i tą samą osobą. Oskar najwyraźniej mierzył długość związków jakąś inną miarą czasu.
– Och, dobra – westchnął Łukasz. – Więc od pewnego czasu masz dziewczynę, tak? I to jest pewne, że ona… – urwał, chrząkając znacząco.
– Nie, to nie jest pewne – burknął Oskar. – Jakby było, pewnie wyglądałbym teraz dziesięć razy gorzej.
– To kiedy się dowiesz na pewno czy jest, czy nie jest?
Łukasz był tak zaskoczony tymi wiadomościami, że nawet nie wiedział, jak ma prowadzić tę rozmowę. On sam słowo „dziecko” prędzej kojarzył ze słowem „rodzeństwo” niż „potomstwo” i w całym swoim życiu nie miał jeszcze sytuacji, w której musiałby się obawiać o wczesne ojcostwo. O dzieciach nie myślał w ogóle, co chyba wcale nie było dziwne, bo tą jedną sprawą naprawdę nie musiał się martwić, będąc w związku z Sebastianem.
Tymczasem Oskar wyrzucił z siebie tą nowinę i Łukasz miał wrażenie, że gdyby już nie siedział, to z pewnością w tej chwili by klapnął bez sił na pościel, nie mogąc się utrzymać na nogach.
Kompletnie nie wiedział, co ma powiedzieć Oskarowi. Współczuł mu, ale jednocześnie miał ochotę wytknąć, że to przecież żadna nowość, że dziewczyna może zajść w ciążę. Podjął takie ryzyko, kiedy zdecydował się z nią przespać. Łukasz jednak stwierdził, że nie jest odpowiednią osobą do tego, by kogokolwiek pouczać w sprawie wstrzemięźliwości – nie po tym, co sam wyprawiał z Sebastianem.
– Dzisiaj ma iść do lekarza – westchnął Oskar, nerwowo obgryzając paznokieć kciuka. – Znaczy jutro. Znaczy dzisiaj rano – poprawił się chłopak, zerkając na zegarek. Był w końcu środek nocy.
Łukasz objął kuzyna pokrzepiająco ramieniem, ale chciał poruszyć jeszcze jeden temat.
– Zdajesz sobie sprawę, że jeśli jednak się okaże, że jest, to będziesz musiał powiedzieć cioci Zofii?
Oskar spojrzał na niego z przerażeniem.
– Mowy nie ma! Obedrze mnie ze skóry! Już o babci i dziadku nie wspominając!
Łukasz zmarszczył groźnie brwi.
– Nawarzyłeś sobie piwa, to będziesz musiał je wypić – uciął stanowczo. – Chociaż w tym momencie to polecałbym ci się modlić, żeby cała sprawa rozeszła się po kościach.
– Nienawidzę tej bezczynności – jęknął Oskar. Wyglądał, jakby zaraz się miał popłakać.
Łukasz pogłaskał go uspokajająco po plecach.
– Jak to się właściwie stało – zapytał po chwili. – Tabletki się jej skończyły, pękła wam gumka czy co?
Oskar nagle przytulił się mocniej do Łukasza i zaczął płakać jak małe dziecko.
– N-nie było tabletek – wykrztusił cicho. – Ani g-gumki – dodał. – M-miałem k-kupić, ale się w-wstydziłem i w k-końcu z-zrobiliśmy b-bez… – chlipnął.
Łukasz miał wrażenie, że zaraz zemdleje – tak mu się nagle słabo zrobiło.
– No chyba sobie kurwa żartujesz – wydusił po chwili, nie potrafiąc ukryć rosnącego gniewu. Miał ochotę potrząsnąć Oskarem i trząsnąć mu po mordzie, bo tak niewyobrażalnego idiotyzmu jeszcze w życiu nie widział.
– J-jestem g-głupi, w-wiem – pisnął Oskar i od pięści Łukasza uratowało go tylko to, że z każdą chwilą rozklejał się coraz bardziej, aż w końcu nie potrafił już przestać płakać.
Łukasz westchnął głęboko, czując jak złość z niego wyparowuje.
– Jesteś tak głupi, że to aż niezmierzone – przytaknął, ale mimo wszystko przytulał Oskara dalej, nie zważając na to, iż kolejne strumienie łez zaczynają skapywać mu na piżamę.
Dopiero koło piątej nad ranem łkanie ustało, a Łukasz poczuł, że oddech jego kuzyna zaczyna się stabilizować.
To była cholernie ciężka noc i Łukasz miał tylko nadzieję, że dzień nie będzie jeszcze gorszy.
*
Na śniadanie przywołał go głos Przemka, który zajrzał przy tej okazji do ich pokoju. Jeśli nawet zdziwił go widok Oskara śpiącego w jednym łóżku z Łukaszem i przytulającego go niczym pluszowego misia, nie pokazał tego po sobie. Oznajmił też spokojnie, że za godzinę wychodzą na plażę, po czym zamknął drzwi, jak gdyby nigdy nic.
Łukasz wyszedł spod kołdry starając się nie obudzić Oskara, wstąpił na moment do łazienki, by się ogarnąć i zszedł na wspomniane śniadanie. Czuł, a nawet wiedział, że wygląda niczym zombie. Chyba nikt nie będzie miał wątpliwości, ile godzin naprawdę przespał zeszłej nocy. Plus był taki, że raczej większa część rodziny uzna, że razem z Oskarem grali na laptopie aż do poranka.
Nie wszyscy jednak zbyli to machnięciem ręki i Łukasz po raz kolejny miał do czynienia z niezwykle rozwiniętym instynktem macierzyńskim u Przemka. Starcie pierwsze rozegrało się tuż po śniadaniu, kiedy Dominik poszedł do pokoju, a Oskar jeszcze spał.
– Czy naprawdę muszę się fatygować i pytać, co się stało, czy zaoszczędzisz mi tego i od razu powiesz? – zaczął dwudziestolatek, przesuwając palcami po ogolonych na jeża włosach. Jak na dłoni wydać było, że się martwił.
– Co? Nic się nie stało. Dlaczego miałoby się coś stać? – odparł Łukasz, starając się brzmieć wiarygodnie, aczkolwiek od samego początku wiedział, że jest to z góry skazane na niepowodzenie.
– Bo albo coś się stało, albo kosmici porwali Oskara i zostawili nam jego smutniejszą, smętniejszą, mniej irytującą wersję, lubiącą się przytulać do wszystkiego i wszystkich. Tylko to jeszcze nie wyjaśniałoby, dlaczego ty dałeś mu się przytulić. Tak więc o ile w nocy nie przeżyliście nagłego olśnienia odnośnie okazywania sobie uczuć w rodzinie, to muszę cię męczyć dalej, bo że Oskar ma jakiś problem to dla mnie więcej niż pewne – wyjaśnił stanowczo Przemek tonem wskazującym na to, że w żadnym razie nie odpuści.
Łukasz westchnął, czując, że znalazł się w patowej sytuacji.
– Nawet jeśli faktycznie ma jakiś problem to ja ci nic o tym nie powiem. Próbuj coś wyciągnąć ze źródła – odparł, łapiąc kubek z herbatą i zbierając się do wyjścia z kuchni.
Ten moment wybrał Oskar, by bezceremonialnie wpaść do pomieszczenia i chwycić Łukasza za ramiona z szerokim uśmiechem.
– Fałszywy alarm! Nie jest! Nie jest! – powtórzył radośnie.
Łukasz nie był pewien czy bardziej ma ochotę cieszyć się razem z kuzynem, który aż ociekał ulgą, czy może oddać go Przemkowi, który po ojcowsku przyłożyłby mu pasem w dupsko i wybił z głowy seks bez zabezpieczeń na amen. Aczkolwiek znając Przemka to po takiej akcji wybiłby Oskarowi ze łba seks już w ogóle i to przynajmniej do dwudziestego piątego roku życia. Tak na wszelki wypadek.
– Och, widzę że wszystko jest już w jak najlepszym porządku – odezwał się nagle Przemek.
Oskar odwrócił się i spojrzał na niego, jakby dopiero się zorientował, że on i Łukasz nie są w kuchni sami.
– To teraz radzę wam obu dobrze, żebyście mi się ze wszystkiego wyspowiadali, bo jeśli nie to obawiam się, że wyższe szczeble rodziny też będą zainteresowane tymi nowinami – zagroził stanowczo Przemek, patrząc na Oskara i Łukasza wyczekująco.
– Nic mu nie powiedziałem, sam się domyślił – westchnął Łukasz pod chłodnym spojrzeniem młodszego kuzyna.
– Mój problem właśnie się rozwiązał, a ściślej mówiąc okazało się, że wcale go nie było – odparł Oskar, zwracając się do Przemka. – Więc może pomińmy ten temat milczeniem… – zaproponował ugodowo.
Przemek jednak nie należał do osób, które można tak łatwo zbyć, więc zerknął tylko groźnie na dwójkę swoich kuzynów i odparł lodowato:
– Chyba sobie żartujecie. Od trzech dni się snujesz po domu jak cień, a rano wyglądasz, jakbyś wcale nie spał. Nawet nie masz ochoty wnerwiać Dominika, ani tym bardziej nie odpowiadasz na jego zaczepki – zwrócił się do Oskara. – Więc nie mówcie mi, że to była sprawa, którą można było rozwiązać od tak sobie i teraz machnąć na nią ręką, bo nie uwierzę. Chcę wiedzieć co się dzieje i lepiej się pospieszcie, jeśli chcecie próbować to jeszcze ukryć przed rodzicami – zagroził stanowczo. Przemek nawet normalnie wyglądał nieco groźnie z wyglądem ulicznego dresiarza i ogoloną na jeża głową, więc tym bardziej można się go było obawiać, kiedy zaczynał się wkurzać. Zdarzało mu się to rzadko, lecz tym bardziej trzeba było uważać, gdy już ten moment następował.
Oskar jednak wcale nie planował dzielenia się swoją tajemnicą z kolejną osobą. Nie chciał nawet mówić Łukaszowi, ale on to jeszcze pół biedy. Każda kolejna osoba potęgowała jednak prawdopodobieństwo, że coś z tego dotrze do jego mamy.
– To już nieważne. Było, ale się skończyło i tak, teraz już można machnąć na to ręką – oświadczył Oskar. Łukasz nie do końca się z nim zgadzał pod tym względem, jednak nie przerywał. – Więc proszę, odczep się już i nie mieszaj się do moich spraw, bo jak sama nazwa wskazuje, są moje – zakończył, patrząc Przemkowi prosto w oczy.
Oskar przegiął i Łukasz niemalże czuł złość wzbierającą w najstarszym z kuzynów. Będzie się działo. Jakie to szczęście, że Dominik zamknął się w pokoju i miał w dupie cały świat – z pewnością rozmawiał z kimś przez gadu-gadu i z jeszcze większą pewnością była to dziewczyna. Łukasz miał nadzieję, że ten stan się utrzyma i Dominik nie skończy flirtować, póki Przemek nie rozmówi się z Oskarem .Tylko jego by tu do szczęścia brakowało.
– Twoje sprawy?! – wrzasnął Przemek. – Twoje?! Szlag mnie trafia, jak cię słyszę! Cholerny egoisto! Masz gdzieś, że ludzie się o ciebie martwią?!
Łukasz odruchowo skulił się w sobie, chociaż doskonale wiedział, że Przemek wcale nie krzyczy na niego. Mimo to Łukasz nie potrafił powstrzymać odczucia, jakoby był małym, opieprzanym dzieckiem, aczkolwiek w rzeczywistości sam chętnie by się do tyrady Przemka dołączył.
On i Przemek, w gruncie rzeczy, bardzo podobnie postrzegali rodzinę. Dla obu była to piekielnie ważna więź i obaj wściekali się, gdy inni to lekceważyli.
– Myślisz, że sam jesteś na tym cholernym świecie?! – ciągnął dalej Przemek. – To cię uświadomię, że nie, kuźwa, nie jesteś! I jeśli masz jakiś problem, to ludzie to widzą! A jeśli tym ludziom na tobie zależy, to się o ciebie, cholera jasna, martwią! Włosy im z głów wypadają, spać nie mogą, zamartwiają się po nocach i dochodzą, jaki to nasz mały Oskarek może mieć problem! A mały Oskarek ma to wszystko w poważaniu i łazi, głowi się, ale ni słowem się nie odezwie i nie poprosi o pomoc i może jeszcze wydaje mu się, że inni nic nie widzą!
– Głupi jesteś – skwitował Osakr. – Nie zajmuj się sprawami innych, zajmij się swoimi.
Tym razem to w Łukaszu coś pękło.
– Głupi jest, bo się o ciebie martwi? – zapytał ze smutkiem. – I ja też byłem głupi, bo się o ciebie martwiłem?
– No nie, ale… – chłopak wyraźnie się speszył.
– No to nie rób scen i powiedz mu, czemu ma się nie martwić, a najlepiej to po prostu zrozum, że nie jesteś sam i wszystko, co robisz, wpływa na ludzi w twoim otoczeniu. Tym razem wpłynęło to tak, że się o ciebie martwili – wyjaśnił Łukasz poważnie.
– Ale ja nie chcę, żeby…
– Więc zaufaj jemu tak, jak zaufałeś mi. Ja nie mówię, żebyś nagle całej rodzinie powiedział, o co chodziło, ale chociaż nam tutaj byś mógł. Wydaje mi się, że mamy jakąś tam swoją wewnętrzną solidarność, co? – Łukasz zaśmiał się lekko. – Nie polecimy z tym zaraz do ciotek. Za to już my sami możemy ci jakoś pomóc, nawet jeśli ma to działać tylko tak, że możesz się nam po prostu wygadać. Zapamiętaj to na przyszłość. Dobrze mówię, Przemek? – zapytał na koniec.
Przemek zmierzył Łukasza spojrzeniem, jeszcze raz przetworzył wszystko, co ten powiedział i odparł zwyczajnie:
– Tak.
I wreszcie Oskar się przełamał i wyjaśnił Przemkowi całą sytuację, zaznaczając po stokroć, że już się wszystko wyjaśniło i że jego dziewczyna wcale, ale to wcale nie jest w ciąży, a panika była przedwczesna.
Przemek, tak jak to wcześniej Łukasz przewidział, wyglądał jakby miał ochotę spuścić Oskarowi lanie niczym małemu dziecku. Po chwili jednak odetchnął głęboko i stłumił w sobie te emocje.
– Obejdzie się bez umoralniającego wykładu – stwierdził, zaskakując tym samym obu swoich kuzynów. – Myślę, że w ciągu ostatnich kilku dni najadłeś się tyle strachu, że nauczyło cię to z pewnością więcej niż cokolwiek, co mógłbym ci teraz powiedzieć – wyjaśnił Przemek.
Oskar odetchnął z ulgą, bo to była pierwsza rzecz, której się obawiał ze strony najstarszego z kuzynów. Drugą było pójście i wygadanie wszystkiego jego matce.
– Cóż, szczęście w nieszczęściu jest takie – dodał jeszcze Przemek. – Że twoja dziewczyna jest… no cóż. Jest dziewczyną.
– Och, nie zaczynaj – jęknął Oskar.
– Nie no, dobra, już nic nie mówię – zaśmiał się Przemek. – Tylko już się martwiłem, że z tymi facetami to już ci tak zostanie.
– A nawet jeśli by mi zostało, to co? – warknął Oskar obronnie.
Najwyraźniej obaj zupełnie zapomnieli o Łukaszu, który bezwiednie zaciskał pięści w swoich kieszeniach.
– Skąd mam wiedzieć? Weź, daj spokój. Nie chce mi się o tym myśleć – odparł Przemek, wzruszając ramionami.
W ten sposób, pokrótce, skończył się epizod z Oskarem, który myślał, że jego dziewczyna jest w ciąży. Dla Łukasza miało to jednak znaczenie z zupełnie innego powodu.
Od tego czasu żyło mu się lepiej z Oskarem. Ba, również z Przemkiem. Zbliżyli się do siebie i Łukasz czuł, że może z nimi rozmawiać od tamtego momentu o wiele swobodniej. Tylko Dominik pozostał w niewiedzy, jeśli chodzi o wydarzenia z owego wakacyjnego wyjazdu.
Nie chodziło jednak tylko o to. Łukasza trochę gryzło sumienie. Z jednej strony wierzył we wszystko, co powiedział Oskarowi, z drugiej jednak czuł się niczym jeden wielki hipokryta. On i szczerość w rodzinie? Był ostatnią osobą, która mogła pouczać ludzi na ten temat! Ba! Mógłby napisać pracę magisterską o kłamaniu rodzicom w żywe oczy!
Ale przecież Oskarowi ta szczerość wyszła na dobre. Poczuł się lepiej. Cholera, wszystkim im to wyszło na dobre, ponieważ o niebo lepiej się zaczęli dogadywać. Tak, jakby ten jeden problem oczyścił między nimi atmosferę.
Niech to szlag! Łukasz kochał swoją rodzinę! Każdego z osobna i wszystkich razem, nawet jeśli niektórzy go irytowali czasem bardziej, a czasem mniej. Nawet, jeśli się zdarzały kłótnie. Nawet jeśli miał ochotę chwilami wyjść z domu, trzaskając drzwiami i nie oglądać ich twarzy przez tydzień-miesiąc-kwartał to jedna wiedział, że po tym czasie zacząłby za nimi tęsknić. To bolało. Nie chciał nawet myśleć o tym, że mógłby ich stracić.
Kłamstwo ma krótkie nogi, a ukrywanie czegoś do kłamstwa się właśnie zalicza. Łukasz wiedział, że albo to wszystko kiedyś wyjdzie na jaw – i będzie źle, albo też kolejne rzeczy do ukrycia będą się piętrzyć i piętrzyć, aż wreszcie po prostu sam odsunie się od rodziny, albo rodzina od niego – i będzie jeszcze gorzej.
Kluczowe pytanie brzmiało: kiedy jest ostateczny czas na podjęcie decyzji? Czy należy to zrobić już – dzisiaj? W przyszłym tygodniu? A może miesiącu? Albo… a gdyby tak poczekać do końca roku? Czy naprawdę coś się takiego złego stanie? I czy skoro ma czekać rok, to ma odmierzać dokładnie? Co do dnia? No przecież tydzień w tą lub w tą niczego nie zmieni…
A więc kiedy będzie odpowiedni czas, by podjąć tą decyzję?
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 14 2012 18:09:43
weny, jak najwiecej jej w tome trzecim |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|