ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Zaparz mi herbatę 20 |
Rozdział dziesiaty - Nieformalne teściowe: starcie pierwsze, runda pierwsza. Gong!
Osiemnaste urodziny powinny być wydarzeniem szeroko omawianym i opiewanym na wszelkie możliwe sposoby, ale Łukasz poświęcił im tylko jedną kartkę w swoim szkicowniku, a to też tylko po to, żeby było i już. Nie odczuwał takiej potrzeby, ale osiemnastka to jednak ważny epizod, więc niech już sobie tam jakiś rysunek będzie na pamiątkę.
Chłopak długo zastanawiał się jak na jednej kartce ująć całą imprezę, aż wreszcie wyszedł mu rysunek przedstawiający kilka grup osób. Jedni siedzieli na podłodze i rozmawiali (awangarda zawsze i wszędzie), inni pozajmowali krzesła i też rozmawiali, część tańczyła, część udawała, że tańczy, a jeszcze inni podpierali ściany z flaszkami w dłoniach, opowiadając sobie sprośne anegdoty. Łukasz umieścił samego siebie niby w środku, ale jednocześnie jego postać zupełnie się nie wyróżniała na rysunku. Siedział nieopodal Anety, swoich kuzynów i Sebastiana, wszyscy razem zaśmiewali się z jakiegoś dowcipu i tylko naprawdę wnikliwy obserwator mógłby dostrzec, że pod stołem dłonie Łukasza i Sebastiana są ze sobą lekko splecione, jakby tylko delikatnie się muskały.
Nic dodać, nic ująć. Ogólne wrażenie było chyba całkiem niezłe, bo ludzie nie narzekali, ale sam Łukasz bawiłby się o wiele lepiej, spędzając ten dzień tylko i wyłącznie w towarzystwie Sebastiana. A tak, w dość sporym towarzystwie, nie mogli się nawet do siebie za bardzo zbliżyć, o pocałowaniu to już nawet nie wspominając.
Można by więc rzec, że oczywiście – osiemnastka to ważna chwila, ale Łukasz naprawdę nie przeżywał tego jakoś znacząco, a i też zaraz później okazało się, iż posiada wiele innych, pilnych spraw na głowie.
Jedną z nich i właściwie tą najważniejszą był fakt, iż rodzice postanowili dać mu dość niekonwencjonalny prezent na owe urodziny i Łukasz naprawdę chciałby, żeby było to coś, co można zapakować do pudełka i wyrzucić, gdyby się nie podobało. Niestety, życie byłoby zbyt proste. Prezenty był o wiele większy i bardziej kosztowny niż ktokolwiek wcześniej mógł podejrzewać i nawet zostałby przyjęty z entuzjazmem, gdyby nie dotyczył – pośrednio, ale zawsze – Sebastiana.
– Pokój?! Jak to pokój?! Ale że… pokój? – pytał zdumiony chłopak, kiedy rodzice obwieścili mu radosną nowinę, że w ramach osiemnastkowego prezentu pragną przemeblować mu pokój, ponieważ jest już dorosły i powinien dostosować wnętrze do swoich obecnych potrzeb. Chłopak momentalnie oniemiał i zupełnie nie wiedział jak zareagować.
– Myśleliśmy, że się ucieszysz… – Urszula już od pewnego czasu nosiła się z takim zamiarem i nawet miała odłożoną sporą sumę pieniędzy, więc była co najmniej zaniepokojona tak mało entuzjastyczną reakcją syna.
Łukasz był jednak nie tyle niezadowolony, co po prostu szczerze zaskoczony tą informacją.
– Cieszę się! – oznajmił brunet, kiedy tylko to wszystko do niego dotarło. – Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyliście! Zupełnie się nie spodziewałem – przyznał. – Ale to jest… Łał! Naprawdę super! Ale w jakim sensie przemeblować? – zaciekawił się od razu.
– Będziesz miał pełną dowolność. Nowe łóżko, szafki, półki, biurko, możesz dostać meblościankę, jak ci się spodoba – oznajmiła Urszula z uśmiechem. – Podłoga zostaje ta sama, ale reszta należy tylko do ciebie. Możemy odmalować ściany, co tylko zechcesz.
– Nie mogę uwierzyć! Naprawdę? To świetnie! – Łukasz czuł, że nie może zmazać szerokiego uśmiechu ze swojej twarzy, taki był uszczęśliwiony. Nigdy by sam na to nie wpadł, ale kiedy dostał taką możliwość, jawiło mu się to jako najlepszy prezent, jaki mógł sobie wymarzyć.
– Tylko nie licz na inne prezenty – zastrzegła Urszula surowo, jednak z lekkim uśmiechem. – Składa się na to cała rodzina. To znaczy również, że masz wybrać wszystko mądrze i odpowiedzialnie, bo teraz tylko od ciebie zależy w jakim standardzie będziesz żył przez następnych kilka lat – zastrzegła, ale Łukasz wiedział, że mówi to już tylko z poczucia obowiązku i tak naprawdę wierzy, że pokieruje się rozsądkiem. Gdyby nie wierzyła, ten pomysł nie miałby racji bytu. Łukasz czuł się wniebowzięty.
– Ach, właśnie – dodała jeszcze Urszula. – Pomyślałam, że najlepiej by było, gdyby ktoś rzucił na to profesjonalnym okiem, skoro już się bierzemy za tak dużą renowację. Pani Grzechowiak zgodziła się pomóc, więc zaprosiłam ją na obiad w przyszły weekend. Będzie mogła zobaczyć twój pokój no i przy okazji wreszcie z nią porozmawiam po ludzku, a nie tylko przez telefon. Sebastian chyba też przyjdzie. A ty nie próżnuj, tylko poszukaj w Internecie jakiś pomysłów na ten pokój, żeby mieć już coś do powiedzenia, kiedy przyjdzie pani Grzechowiak.
Łukasz, jak przystało na dorosłego człowieka, nie opluł się ani nie upuścił niczego wartościowego na ziemię, jednak tylko cudem się przed tym powstrzymał. Cały świat mu się osunął spod nóg i chłopak poczuł, że życie zaczyna mu się wymykać spod kontroli.
Jak to możliwe, że jego mama wiedziała czym się zajmuje Dorota? No jasne, może i parę razy ze sobą rozmawiały, ale to przecież były tylko rozmowy typu: „Czy jest u was Łukasz? Proszę mu przekazać, żeby odbierał komórkę, jak do niego dzwonię!”. Jakim cudem mogły by więc rozmawiać na temat swoich profesji? Cóż, była też opcja, że nie rozmawiały, tylko Urszula szukając architekta wnętrz trafiła na nazwisko Grzechowiak i dodała dwa do dwóch.
Mniejsza o ciąg przyczynowy, gorzej będzie ze skutkami! Jasne, mama Łukasza o takim spotkaniu wspominała już nie raz, jednak nigdy nie jawiło się ono jako coś, co faktycznie może mieć kiedyś miejsce. A teraz nagle, niespodziewanie, ni z gruszki ni z pietruszki Urszula oznajmia, że za tydzień i Sebastian i Dorota będą u nich na obiedzie. Jakby, kurczę, nie było nic normalniejszego na świecie niż jedzenie obiadu ze swoim chłopakiem i do tego w towarzystwie rodziców! Jeśli świat miałby się kiedyś skończyć, Łukasz już znał dokładny termin i była to najbliższa sobota. Chłopak wolałby nawet, żeby Apokalipsa zdarzyła się wcześniej i oszczędziła mu tego obiadu.
*
– Ty słyszałeś? – zapytał Sebastian, omijając grzecznościowe formułki powitalne i od razu przechodząc do konkretów.
– Tak, słyszałem i tak, świat się kończy. Czy to chciałeś powiedzieć? – odparł Łukasz, za ścianą ironii chowając panikę wzrastającą z każdym kolejnym dniem.
– Nie będzie tak źle – stwierdził Sebastian, wzruszając ramionami. – Co może się stać podczas jednego obiadu?
– Co może się stać?! – Łukasz od kiedy się dowiedział, ciągle wymyślał coraz to nowe wersje przyszłych wydarzeń. – Twoja mama może coś przypadkiem sypnąć, ty możesz się przejęzyczyć, ja mogę się przejęzyczyć, możemy przez nieuwagę za długo na siebie patrzeć i moja mama może zacząć coś podejrzewać! A gdyby mój tata powiedział coś nie tak o gejach, nie wiem dlaczego miałby, ale nie wiadomo jak się rozmowa potoczy, to twoja mama od razu zareaguje i kłótnia gotowa. A jakby nie daj Boże wyszło, że jesteś gejem to już w ogóle nic tylko sobie w łeb strzelić! No do cholery jasnej, to jest poważna sprawa! – warknął chłopak i chociaż starał się nie pokazywać, jaki jest roztrzęsiony, to jednak nie za bardzo mu to wychodziło.
– Łukasz, spokojnie. – Sebastian spojrzał swojemu chłopakowi w oczy i położył mu uspokajająco dłonie na ramionach. – Spokojnie – powtórzył wolno, żeby na pewno do Łukasza dotarło to słowo. – To tylko jedno popołudnie. Przyjdziemy do was, zjemy obiad, porozmawiamy o pogodzie i poopowiadamy kilka zabawnych życiowych anegdotek, moja mama przyjrzy się twojemu pokojowi, da ci kilka rad i pomysłów, pożegnamy się i pójdziemy, a ty odetchniesz z ulgą i będziesz się śmiał z tego, że teraz tak panikujesz. Jasne? – oznajmił stanowczo Sebastian tak, jakby nie były to przypuszczenia, ale już konkretne plany na następny weekend.
Łukasz kilka razy wciągnął głęboko powietrze w płuca i wypuścił je powoli.
– Jasne. Będzie dobrze. Damy radę. Nic się nie sypnie. Moi rodzice pozostaną w słodkiej nieświadomości. To tylko jeden cholerny obiad – mamrotał chłopak pod nosem, żeby dotrzeć do samego siebie.
– Dokładnie tak – dodał z naciskiem Sebastian. – A skoro już się uspokoiłeś to powiedz mi o co chodzi z tym twoim pokojem? – zapytał brunet, prędko zmieniając temat, żeby Łukasz odsunął od siebie nieprzyjemne wizje weekendu.
– A o co ma chodzić? – odparł chłopak, na którego twarzy nagle wykwitł uśmiech. – Rodzinka na osiemnastkę postanowiła odnowić mi pokój i mogę go sobie urządzić jak chcę praktycznie od zera – dodał z rosnącym entuzjazmem.
Sebastian zrobił dziwną minę, która przypominała Łukaszowi coś pomiędzy zdumieniem i zdystansowaniem. Nie potrafił jej zinterpretować do końca, jednak zrozumiał, że Sebastian ma jakieś „ale” do tego całego pomysłu.
– Fajnie, tylko czy ci to na pewno będzie potrzebne? – zapytał z obawą długowłosy po chwili namysłu. Nie chciał psuć swojemu chłopakowi radości, lecz nie do końca mógł pojąć rozumowanie jego rodziców.
– Dlaczego? – zdumiał się Łukasz.
– Nie lepiej by było zostawić ci te pieniądze na studia, a nie ładować je teraz w pokój? – zasugerował łagodnie chłopak. – Przecież nie będziesz aż tak długo z niego korzystał, a skoro mowa o forsie to bardziej ci się przyda na jakiś studiach na wynajem mieszkania czy coś.
Łukasz mimowolnie zmarszczył brwi, zastanawiając się nad słowami Sebastiana. Nie do końca je rozumiał. Chyba widzieli swoją przyszłość w odmiennych barwach.
– Wynajem? Po co mam na studiach wynajmować mieszkanie? – zdumiał się.
– E… no żeby mieć gdzie mieszkać, nie? Jak gdzieś wyjedziesz to chyba wynajem jest oczywisty, nie? – odparł nieco skonsternowany Sebastian.
– A po co mam wyjeżdżać? – Łukasz wzruszył ramionami, kompletnie nie rozumiejąc swojego chłopaka. – Przecież w Szczecinie jest dużo kierunków. Coś tutaj dla siebie znajdę.
– Ah, no chyba że tak – mruknął Sebastian nieco przygaszony.
Chyba się nie zrozumieli. Sebastian po liceum zamierzał iść na jakieś studia – pewnie coś na politechnice, ale raczej nie w Szczecinie. Jeśli już się rozglądał, patrzył po uczelniach z całej Polski. Nie zamierzał się ograniczać do tego jednego miasta. Mama pomogłaby mu wynająć jakieś mieszkanie, najlepiej z kimś na spółkę, żeby wyszło taniej. Znalazłby sobie jakąś dorywczą pracę, zarobił pierwsze pieniądze. Próbowałby zacząć życie na własny rachunek. Krok po kroczku, ale jednak. Nigdy nie myślał o tym zbyt szczegółowo, nie układał sobie ścisłych planów na przyszłość, ale jeśli już przychodził mu do głowy czas po liceum, wydawało mu się, że wynajmą sobie coś razem z Łukaszem. To by zakrawało na dobry start. Pomieszkaliby ze sobą na studiach, a jak to by się dalej ułożyło, tego już nie wiedzą nawet najstarsi górale. Niemniej jednak od czegoś wypadałoby zacząć.
Teraz jednak Łukasz oświadczył mu, że raczej nie widzi się na studiach poza Szczecinem, co poważnie uszczuplało rozważania Sebastiana. W Szczecinie oczywiście też mogliby sobie wynająć mieszkanie, ale naprawdę nie miałoby to sensu, skoro obaj i tak tu mieszkają. Zresztą Sebastian przeglądając szczecińskie uczelnie naprawdę nie widział zbyt wiele rzeczy dla siebie. W głębi serca widział siebie w Poznaniu lub Krakowie. No i Łukasz też zakładał, że od rodziców się raczej nieprędko wyprowadzi. To nie miało dla Sebastiana najmniejszego sensu. Czy Łukasz nie chciał się wyrwać? Pójść w świat? Oderwać od tego gniazdka, cotygodniowych wyjazdów na wieś? Czy naprawdę nie chciałby mieć czegoś własnego, najlepiej dzielonego właśnie z nim – Sebastianem? To przecież nawet nie byłoby takie dziwne – mieszkać z kumplem. Na pewno mniej dziwne niż mieszkanie z przyjaciółką, bo w tę przyjaźń i tak nikt by nie uwierzył. Skoro i tak kryje się z orientacją, spokojnie mogliby razem zamieszać. I pewnie nawet rodzice Łukasza nie patrzyliby na to krzywo. Wiadomo, że czynsz podzielony na dwa jest milszy dla portfela.
– Hej, coś się stało? – zaniepokoił się od razu Łukasz, widząc minę Sebastiana.
Długowłosy zmarszczył brwi, ale nie wiedział jak odpowiedzieć.
– Nie, nic – westchnął po chwili, nie wspominając o swoich przemyśleniach.
– To nie są jakieś sztywne plany czy coś – pośpieszył z wyjaśnieniami Łukasz. – Jeśli nagle odkryję studia idealne dla mnie w innym mieście, nie sądzę by był to problem. Tylko póki co nic takiego nie widzę – dodał, wzruszając ramionami.
Sebastian prawie się zagotował, słysząc to oświadczenie. Widzisz, idioto, tylko nie możesz tego za-u-wa-żyć!, prychnął sam do siebie w myślach. Dla niego – i prawdopodobnie dla wszystkich innych znajomych Łukasza również – wybór kierunku studiów był oczywisty. Sebastian nie znał nikogo innego, kto miałby tak idealnie ukierunkowane zdolności, ani też nikogo, kto tak zawzięcie by temu zaprzeczał. Chociaż Łukasz zdawał sobie sprawę z własnego talentu, uparł się, by traktować to tylko i wyłącznie jak hobby. Sebastian niemalże zgrzytał zębami za każdym razem, gdy brunet to powtarzał. Według niego Łukasz nasłuchał się za dużo idiotycznych informacji o tym, jaki to jest głęboki kryzys, nie ma pracy i wszyscy ludzie idący na ASP z marszu mogą sobie rezerwować kwatery „ulica podmostowa, karton piąty”.
Przeciętny student faktycznie mógł się o to martwić, ale Łukasz? No naprawdę! Sebastian na własne oczy widział prace swojego chłopaka! Idealnie wycieniowane i naszkicowane tak precyzyjnie, że wyglądały niemalże jak zdjęcia. Długowłosy wierzył, że Łukasz naprawdę mógłby zostać wielkim artystą. Oczywiście, Sebastian się nie znał, ale przecież ta nauczycielka od rysunku – Agnieszka – też wyrażała się w samych superlatywach o talencie Łukasza! Naprawdę, to nie jest coś, co można odtrącić na rzecz na przykład matematyki, bo „nawet mi wychodzi”.
Bzdura! Po prostu bzdura! Odrzucać coś, w czym jest się świetnym dla czegoś, w czym jest się zaledwie przeciętnym. Sebastian łupnąłby głową w ścianę, gdyby mogło to coś zmienić.
Sebastian próbował o tym rozmawiać ze swoim chłopakiem, ale ten go po prostu nie słuchał.
– Cieszę się, że ci się podobają – odpowiadał, przyglądając się własnym rysunkom. – Ale to wcale nie znaczy, że są ewenementem na nie wiadomo jaką skalę. Ty wiesz ilu ludzi na świecie zajmuje się rysunkiem? Jacy to są wielcy artyści?
Każdy wielki artysta był kiedyś małym artystą. Ciężko pracował na swoje nazwisko. Sebastian uważał, że Łukasz też powinien zacząć. Rysować, rysować i jeszcze raz rysować, ale przy tym brać udział w różnorakich konkursach i wyrabiać sobie markę. Sebastian przecież dobrze wiedział, że to, w czym jego chłopak brał udział w zeszłym roku, to nie był jakiś tam konkursik z nagrodami dla liceów, tylko już poważna impreza artystyczna. Niech więc Łukasz przestanie mu wciskać kit, że nie mógłby być kimś wielkim! Sebastian był przekonany, że Łukasz wręcz powinien do tego dążyć. Tylko niechże ten idiota wreszcie uwierzy w siebie!
– Jasne, ja też jeszcze nie wiem gdzie pójdę na studia – westchnął wreszcie Sebastian, kontynuując ów nieprzyjemny temat. – Tylko nie chcę sobie zamykać drzwi przed nosem już na samym starcie – dodał.
– Nie ma co się teraz tym wszystkim przejmować. Jeszcze nam się to jakoś poukłada. – Łukasz uśmiechnął się, wzruszając niedbale ramionami. Nie czuł potrzeby rozmawiania na temat przyszłości, będąc dopiero w drugiej klasie liceum.
Sebastian za to poczuł się co najmniej zaniepokojony.
– Jasne, pewnie masz rację – mruknął ugodowo. Wcale jednak nie uśmiechało mu się odkładanie takich rozmów na przyszłość. Kiedy mają skonfrontować swoje życiowe plany? Po maturze? Przy składaniu papierów na uczelnie?
A może będą tak długo unikać tego tematu, aż wreszcie każdy z nich zrobi po swojemu i okaże się, że skończą w dwóch różnych krańcach Polski? Będą do siebie jeździć, dzwonić, czy po prostu się rozstaną, bo tak łatwiej?
Dramatyzuję, ocenił po chwili Sebastian i być może miał rację. Mimo to cholernie nie podobało mu się odkładnie życia na później. Jak długo można to wytrzymać?
*
Łukasz nie uniknął wszechogarniającego stresu, za to udało mu się go znacznie zredukować, kiedy usłyszał, że w sobotę ojciec będzie musiał załatwić jakieś służbowe sprawy poza miastem i niestety nie będzie go na obiedzie. To sprawiło, że mniej więcej połowa zdenerwowania uszła z Łukasza z miejsca, bo to o połowę mniej ludzi, przed którymi należy mieć gębę na kłódkę. Ponadto ojciec to jednak facet z krwi i kości i jednak nawet gdyby coś się rypnęło, Łukasz podejrzewał, że jego mama przyjęłaby to lepiej. Nieco lepiej. Tylko ciut. Ale zawsze. Faceci chyba zawsze reagowali gorzej na gejów, chyba że akurat sami nimi byli. Poza ty brunet pamiętał również, że po tej całej historii z jego paskudną i przeogromną gorączką, kiedy to długowłosy zaciągnął go półprzytomnego do domu, jego matka patrzyła na Sebastiana o wiele przychylniej.
Kiedy wreszcie nastał sobotni ranek, Łukasz wstał bardzo wcześnie, ponieważ spanie nie wydało mu się zbyt odpowiednie w takiej chwili. Stres już mu nieco przeszedł, jednak mimo to nie mógł zmrużyć oka. Mama zawołała go na śniadanie, zjadł i wrócił do siebie do pokoju. Siadł i zaczął rysować – nie wiedział innej drogi, by zająć sobie czymś myśli.
Najpierw narysował siebie, jak się denerwuje, potem swoją mamę siedzącą wraz z Dorotą przy jednym stole, ale i tak skończył rysując Sebastiana po raz n-ty. Ostatnio zawsze kończył ze szkicami Sebastiana pod ołówkiem. Sebastian też mu zawsze najlepiej wychodził.
Łukasz właśnie muskał końcówką zaostrzonego grafitu usta długowłosego, dopieszczając je w nawet najmniejszych detalach, kiedy zadzwonił dzwonek. Chłopak poderwał się z krzesła jak oparzony, zerkając na godzinę.
O żesz kurwa mać!, pomyślał, co wskazywało na to, że dzwonił prawdopodobnie nie kto inny jak Dorota z Sebastianem.
– Łukasz, jesteś? Chodź! – zawołała Urszula, wchodząc do jego pokoju. Chłopak oderwał się od rysowania, odłożył ołówek i zaczął wstawać z krzesła.
– Aleś się cały umazał! – westchnęła kobieta z dezaprobatą, ale wyszła z pokoju i zaczęła podchodzić do drzwi wejściowych. Łukasz zamknął swój pokój i podreptał za nią, starając się zetrzeć grafit z przedramion chociaż odrobinę. Udało mu się go niestety tylko bardziej rozmazać.
– Dzień dobry, zapraszam do środka. – Urszula otworzyła drzwi i z ciepłym uśmiechem odstąpiła gościom miejsca w progu.
Posypały się dwa „dzień dobry” ze strony Doroty, Sebastiana no i Łukasza, a także szybkiego „cześć” wymienionego już tylko przez nastolatków.
Długowłosy spojrzał pokrzepiająco na Łukasza, jakby chciał mu jeszcze przekazać „nie martw się, wszystko będzie dobrze”.
– To jak robimy? Najpierw siadamy do stołu, czy może na początku obejrzę ten pokój Łukasza? – zapytała Dorota, a krótkowłosy uświadomił sobie jedną rzecz, która sprawiła, że pot momentalnie wstąpił na jego czoło.
Niedokończony szkic przedstawiający Sebastiana wciąż leżał spokojnie na jego biurku, tylko czekając aż zobaczy go Urszula, kiedy tylko przestąpi próg pokoju. Nie był to akt – nic podobnego. Właściwie zwyczajny rysunek. Ot, Sebastian siedzący na niskim murku tuż przy ich szkole. Opierający łokcie o kolana, trzymający dłonie tak, że stykał ze sobą opuszki swoich palców przed nosem. Miał może nieco zalotne spojrzenie. Tak tylko troszeczkę. Niby nic, ale Łukasz poczuł paniczny strach przed tym, że jego mama może to zobaczyć.
Jak miał to powstrzymać? Przecież nie mógł nagle się zerwać i polecieć do pokoju, jakby się tam co najmniej paliło! Wtedy to mogliby go posłać do psychiatryka nawet bez wykrycia jego orientacji!
Uspokój się, Łukasz, nakazał sobie w myślach. Po prostu coś wymyśli i wskoczy do swojego pokoju przed nimi. Znajdzie jakąś łatwą i prostą wymówkę. Wystarczy sekunda, by schować kartkę do szuflady. Tylko momencik!
– Decyzja należy do pani – odparła Urszula, jednocześnie prowadząc gości krótkim korytarzem do wnętrza mieszkania.
– To może najpierw zobaczę pokój, a podczas obiadu pomyślimy co z nim zrobić – zdecydowała Dorota.
Łukasz właściwie nie wiedział jak ma się przy niej zachować. Normanie – czyli jak przychodził do Sebastiana – rozmawiał z nią na luzie, mówił jej po imieniu, żartował z nią i ogólnie rzecz ujmując zupełnie nie widać było, że ona jest matką jego chłopaka. Po prostu dobrze się dogadywali. Dorota lubiła Łukasza, a Łukasz lubił Dorotę. A że kobieta znała się na sztuce to jeszcze dodatkowo często zerkała na prace Łukasza i dawała mu rady, lub po prostu go chwaliła. Znała się, więc potrafiła docenić jego talent.
Teraz jednak sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, więc Łukasz nieco zgłupiał. Jak miał się zwracać do Doroty przy swojej mamie? Gdyby mówił jej po imieniu, byłoby to chyba nieco dziwne. Z drugiej jednak strony chyba nie powinien się znowu przestawiać na per pani, skoro to już dawno nie obowiązywało. Masakra. Co za idiotyczne problemy?
– W porządku – odparła Urszula. – Zapraszam tędy.
Sebastian również się stresował, ale nie chciał tego po sobie pokazać, żeby Łukasz się nie zorientował i nie zdenerwował jeszcze bardziej. I tak już miał dość nerwów jak na jedno popołudnie.
Łukasz za to z każdym krokiem wpadał w coraz większą panikę. Nadal nie miał pojęcia jak schować swój rysunek, nim dojrzą go oczy Urszuli.
Mama Łukasza otworzyła drzwi i przepuściła Dorotę przodem. Chłopak postanowił podbiec do biurka zaraz jak się dostanie do pokoju, bo choć będzie to dziwnie wyglądało, naprawdę nie chciał by Urszula zobaczyła tą pracę.
Dorota kątem oka dojrzała jego panikę. W pierwszej chwili nie pojmowała o co chodzi, jednak kiedy Urszula odwróciła się na moment, by zapalić światło, Dorota dostrzegła rysunek przedstawiający swojego syna na biurku. Była bliżej niż Łukasz, dlatego prędko odwróciła obraz na drugą stronę, nim dojrzała do Urszula.
Krótkowłosy odetchnął z ulgą i Dorota wiedziała już, że dobrze odczytała panikę.
– Dzięki – mruknął szeptem.
– Niezły – odparła Dorota wskazując na rysunek. – Prawie jak zdjęcie.
– Łukasz, mogłeś chociaż trochę posprzątać, wiesz? – Głośne wyrażenie dezaprobaty przez Urszulę oderwało Łukasza i Dorotę od rysunku.
– Przecież jest porządek – bronił się chłopak niemrawo.
Urszula już tylko westchnęła ciężko w odpowiedzi.
– Łukasz – zaczęła Dorota, kiedy już wszyscy we czwórkę usiedli przy stole – powiedz mi, co byś tam chciał zrobić. O jakim kolorze ścian myślisz? O jakich meblach? Jakiś styl architektoniczny szczególnie lubisz? – wypytywała kobieta.
Łukasz pomyślał przez moment, drapiąc się po karku.
– Wiesz, ja się na tych stylach za bardzo nie znam – mruknął.
– Łukasz, jak ty się do pani odzywasz! – skarciła go momentalnie Urszula. Chłopak spojrzał na nią ze zdumieniem.
– Ale co ja takiego powiedziałem? – zapytał szczerze zaskoczony. Po chwili zorientował się, że po prostu powiedział do Doroty na „ty”.
– Spokojnie, już dawno prosiłam, żeby mi mówił po imieniu – pospieszyła z wyjaśnieniem Dorota.
– Łukasz, ale to nie wypada. – Urszula mimo wszystko obstawała przy swoim.
– Naprawdę, sama go do tego namawiałam . – Dorota postanowiła bronić Łukasza do końca. – Nie ma potrzeby, by mówił mi per pani. To takie oficjalne. Nie przepadam za tym – wyjaśniła. – Właściwie może my również przeszłybyśmy na „ty”? – zaproponowała od razu.
W tym momencie Dorota z Urszulą istotnie zaczęły sobie mówić po imieniu, chociaż tak naprawdę tylko Dorota znała powód tej nagłej poufałości. Zaproponowała to, ponieważ wolała jak najprędzej zacząć kruszyć bariery między sobą a rodzicami Łukasza. Podejrzewała, że przyszłości to się bardzo przyda. Nie wiadomo, jak to będzie, kiedy Łukasz postanowi się ujawnić, ale Dorota wolała budować przyjacielskie stosunki, a nie już na wstępie wznosić kolejne przeszkody.
– Mogę polecić kilka porządnych sklepów z meblami oraz kilka osób, które znam i które mogłyby się zająć malowaniem ścian. Jestem pewna, że Łukasz sobie sam świetnie poradzi z wyborem odpowiedniego koloru – oznajmiła Dorota, kiedy już wypytała Łukasza co i jak chciałby zrobić w swoim pokoju. Później zwróciła się już bezpośrednio do niego: – Tylko uważaj, bo nie masz tam za dobrego oświetlenia. Nie wybieraj nic zbyt ciemnego, bo będzie ponuro – doradziła.
Sebastian wciąż dość sceptycznie podchodził do tego całego pomysłu, jednak już postanowił niczego nie komentować. Łukasz się cieszył i to było najważniejsze.
– A ty, Sebastian, na jakie studia się wybierasz? – Pytanie Urszuli uświadomiło chłopakowi, że na moment musiał się wyłączyć z rozmowy.
– Em… albo architektura albo jakieś budownictwo. Na pewno politechnika – odparł po chwili namysłu, dziwiąc się, że rozmowa nagle zeszła w jego kierunku.
– Dobrze, że masz jakiś pomysł na siebie – uznała Urszula z uśmiechem. – Bo Łukasz wciąż się miota, prawda? – zerknęła na swojego jedynaka znacząco.
– Co ja poradzę, że z niczego się nie wyróżniam – westchnął chłopak.
Sebastian niemalże uderzył głową w stół z rozpaczy.
– Naprawdę nie myślałeś o ASP? – wtrąciła Dorota ze szczerym zdumieniem.
Łukasz rzucił jej zdesperowane spojrzenie pod tytułem „czy możemy nie poruszać tego tematu?”.
– Mam nadzieję, że mój syn znajdzie sobie coś, po czym miałby bardziej stabilne godziny pracy – odparła Urszula. Sama była urzędniczką, miała odgórnie ustalony dzień i codziennie pracowała w tych samych godzinach. Nie umiała sobie wyobrazić życia, kiedy raz się ma zlecenie – i wtedy spędza się nad nim całe dnie – a raz się nie ma zupełnie nic do roboty. Kobieta przywykła do swojej rutyny.
– Nigdy nie wiadomo, jak się życie potoczy – odparła enigmatycznie Dorota, a Urszula z tym stwierdzeniem nie mogła się nie zgodzić.
Przy najbliższej dogodnej okazji Łukasz wraz z Sebastianem zmyli się od stołu i poszli do pokoju tego pierwszego, zostawiając Dorotę wraz z Urszulą same.
– Widzisz, nie było wcale tak źle – skwitował Sebastian, kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi.
– Nie, skądże – prychnął krótkowłosy. – Tylko było drętwo i niezręcznie i Dorota się nie zgadzała z moją mamą i wyglądały, jakby się zaraz miały pokłócić. Ja nie wiem, co się stanie, skoro teraz zostały tam same – jęknął w eter Łukasz.
– E tam, zdawało ci się. – Sebastian machnął na to wszystko ręką. – Jeszcze znajdą wspólny język. Tylko trzeba im do tego dać okazję, a właśnie to zrobiliśmy. Zaprzyjaźnią się w trymiga.
– Albo Dorota wyjdzie czym prędzej i więcej tu nogi nie postawi – mruknął pesymistycznie Łukasz, podpierając ścianę, jakby się miała zaraz zawalić.
– E tam, ty zawsze widzisz wszystko w najczarniejszych barwach – skwitował Sebastian. – Trochę optymizmu!
Łukasz westchnął.
– Stary, widziałeś ich miny? – odparł smętnie. – Jak już skończyliśmy omawiać mój pokój, dalsza rozmowa była dla nich jakąś katorgą! Mają odmienne poglądy chyba na wszystkie tematy, od spojrzenia na homoseksualizm zaczynając, a na wizji mojej przyszłości kończąc. Seba, one nie rzuciły się na siebie tylko dlatego, że są dobrze wychowane i etykieta im nie pozwala! – jęknął.
– Spokojnie. Nie przesadzaj. Jestem pewien, że kiedyś się dogadają – mruknął Sebastian, choć nieco mniej przekonywająco niż na początku.
– Nie wierzę w to.
– Nie będą miały wyjścia – skwitował Sebastian z zadziornym uśmiechem.
– Dlaczego nie?
– Bo jak my będziemy razem, to one będą musiały się raz po raz spotykać obojętnie, czy się polubią teraz czy nie – stwierdził długowłosy. – Więc ja im szczerze radzę, żeby dobrze zaczęły już na samym początku.
I wtedy usłyszeli śmiech dochodzący zza ściany.
– Nie wierzę – oznajmił Łukasz po chwili ciszy, jaka między nimi nastała. – To omamy słuchowe, nic poza tym.
Ale potem usłyszeli podobny śmiech jeszcze raz i tym razem brzmiał jak prawdziwy dźwięk.
Sebastian posłała Łukaszowi znaczący uśmiech „a nie mówiłem?”.
– Chłopcy, chodźcie tu na moment! – zwołała ich nagle Urszula.
Ci spojrzeli na siebie z zaskoczeniem. Czyżby ich mamy śmiały się z czegoś, co dotyczy ich?
Cóż mieli zrobić. Wstali i poszli do pokoju, gdzie przy kawie rozmawiały ich rodzicielki z podejrzanie roześmianymi twarzami.
– Łukasz, Dorota pytała, czy mamy jakieś plany na wakacje – zaczęła wyjaśniać Urszula. – Wiesz, że jak zwykle pewnie pojedziemy nad morze, ale to tylko na tydzień. Nic innego nie masz w planach, prawda? – zapytała dla pewności.
Łukasz kiwnął głową. Był koniec maja, ale nie znalazł sobie nic ciekawego do roboty w wakacje. Zamierzał rysować, rysować i jeszcze raz rysować i spotykać się z Sebastianem najczęściej jak się da.
– Bo Dorota zaproponowała, żebyś wpadł na dwa tygodnie do Poznania razem z Sebastianem. Mama Doroty ma tam mieszkanie i wyjeżdża właśnie pod koniec lipca, a ktoś musi zająć się jej psem i ogrodem. Mi się wydaje, że to dobry pomysł. Inaczej znowu przesiedzisz całe wakacje w domu – westchnęła z dezaprobatą. – Chciałbyś?
Łukaszowi opadła szczęka. Sebastianowi również, ale za to szybciej się otrząsnął z szoku. Łukasz przez moment miał z tym problem, dlatego Sebastian sprzedał mu solidnego kuksańca w bok.
– Ała – burknął krótkowłosy rzucając swojemu chłopakowi mordercze spojrzenie. Zaraz potem jednak zwrócił się do swojej mamy. – A mogę? – zapytał z niedowierzaniem.
– A pytałabym cię, gdybyś nie mógł? – odparła Urszula.
– To jasne, że chcę! – oznajmił żywo Łukasz. Bardzo szybko ta propozycja ułożyła mu się w proste równanie, że są to dwa tygodnie mieszkania tylko ze swoim chłopakiem, daleko od domu i to jeszcze prawdopodobnie akurat w czasie, kiedy Sebastian ma urodziny! Za nic nie mógł przepuścić takiej okazji!
Z drugiej strony był święcie przekonany, że gdyby Dorota złożyła tę propozycję bezpośrednio jemu, a on miałby przekazać to swojej mamie, nic by z tego nie wyszło. Tymczasem stało się tak, że mama nawet próbowała go przekonać do tego wyjazdu! Niesamowite! Cud, po prostu cud!
Jak Dorota tego dokonała? Łukasz był pewien, że nigdy nie uda mu się jej odpowiednio odwdzięczyć.
Nigdy.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|