The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 05:37:46   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Gówniarz 2 3
Pierwsze dni w nowej szkole mijały Igorowi na, jak on to określał, wzajemnym obwąchiwaniu się i warczeniu, chociaż to drugie to było tylko i wyłącznie z jego strony. Nie chciał się z nikim przyjaźnić, ani tym bardziej obdarzać głębszym uczuciem. Nauczony życiowym doświadczeniem wiedział, że to nie ma sensu. I tak pobędzie tu najwyżej parę miesięcy, może nawet uda mu się dociągnąć do półrocza. Jeśli zaś chodzi o obwąchiwanie się, to wyglądało to mniej wiecej tak:
- Masz dziewczynę?
- Nie?
- Wolisz blondynki, brunetki czy szatynki?
- Nie wiem.
- Jaki kolor lubisz najbardziej?
- Czarny
- Co lubisz najbardziej?
- Nic
- Masz ulubiony sport?
- Nie
- Ile masz wzrostu?
- 172
- Ile ważysz?
- Nie wiem
- Jaką muzykę lubisz?
- Różnie
- Masz komórkę? Dasz mi swój numer?
- Nie mam
- Masz konto na fejsbooku?
- Nie.
- Jakie masz hobby?
- Nie mam
- Jaki sport lubisz najbardziej?
- Żaden
I tak było przez kilka najbliższych dni. I chociaż celowały w tym głównie dziewczyny, to zdarzali się też chłopcy, a zwłaszcza jeden z nich, ten z którym Igor musiał siedzieć w jednej ławce – Jarek Kuba. Był strasznym gadułą, nawet na lekcjach cały czas coś tam szeptem gadał i gadał, że aż nauczyciele musieli go co chwila uciszać. Ale nie to Igora wkurzało najbardziej. Tak na dobrą sprawę, to na lekcjach po prostu go nie słuchał, śledząc pilnie to co mówili nauczyciele, a na przerwach starał się go unikać. Tym co go wręcz wkurzało było zachwycanie się przez Jarka wszystkimi jego rzeczami. Zaczęło się oczywiście od plecaka, który, jak to Jarek stwierdził jest taki superowy, a dla Igora był po prostu starym połatanym kawałkiem materiału. Matka kiedyś wypatrzyła na jakiej wyprzedaży plecak stylizowany na wojskowy, w kolorze zgniłej zieleni i z mosiężnymi okuciami i pod wpływem impulsu kupiła go synowi. To była ostatnia nowa rzecz jaką dostał Igor. Od tamtego czasu zaczęły się problemy zarówno finansowe, jak i innej natury i kupno nowego plecaka stawało się najmniej palącym problemem. Żeby więc mieć w czym nosić książki do szkoły Igor łatał ten plecak jak tylko mógł starając się żeby wyglądało to na celowe zabiegi mające na celu upiększenie plecaka, albo wyrobienie własnego stylu, a nie próby ukrywania kolejnej dziury czy przetarcia. Igor wstydził się tego, że nie stać go na nowy plecak, że ciuchy kupują w ciucholandach, pomazane na wszystkie możliwe sposoby podręczniki w sklepach ze starymi i niechcianymi książkami, a długopisy i ołówki to po prostu rzeczy „przez przypadek” zabrane z jakiegoś biura, czy urzędu, w którym akurat była jego matka. Wstydził się tego… Chociaż ostatnio odeszła mu jedna z rzeczy za które się wstydził, a mianowicie podręczniki. Kiedy był z Gabrielem po biurko, zahaczyli także o księgarnię i sklep papierniczy i kupili wszystko co trzeba było. Igor miał wrażenie jakby w ten sposób Gabriel chciał nadrobić te wszystkie lata, kiedy nie był ojcem. Ojciec… Jedno krótkie słowo, a tak trudne do wypowiedzenia. Igor już tyle razy był zmuszany do wypowiadania go, że zupełnie nie chciało mu przejść przez usta.
Gabriel widząc jak chłopiec zmaga się sam ze sobą po prostu powiedział:
- Nie musisz do mnie mówić „tato”, jeśli cię to krępuje. Tak właściwie to dla mnie też jest dziwne i musze się do tego przyzwyczaić, wiec po prostu mów mi po imieniu, a jak będziesz gotowy, to wtedy…
Wtedy Igor poczuł coś na kształt malutkiej sympatii do oj… Gabriela. Był mu wdzięczny, że nie zmusza go do nazywania się ojcem. Był też wdzięczny za te wszystkie nowe podręczniki, fabrycznie zapakowane długopisy i ołówki. Tak się z nich cieszył, że kiedy już wrócili, a biurko stało skręcone, powyciągał wszystko i po kolei obwąchiwał i obmacywał, a na koniec pieczołowicie poobkładał wszystkie książki papierem, żeby jak najdłużej były takie ładne i świeże. I chociaż wiedział, że inni w klasie też mają nowe i świeże podręczniki, to i tak był dumny ze swoich i nie pozwalał ich nikomu dotykać. Szybko zyskał przez to opinię samoluba, ale miał to serdecznie gdzieś. I tak nie miał zamiaru zaprzyjaźniać się z nikim z klasy. Jego burkliwe odpowiedzi i unikanie wspólnych wypadów na miasto w pewnym momencie skutecznie wszystkich odstraszyły. Przestali go gdziekolwiek zapraszać, odzywali się do niego tylko wtedy, gdy było to konieczne i związane z lekcją, zachowywali się tak, jakby go w ogóle nie było. Wszyscy z wyjątkiem jednego, Jarka. Ten gaduła, nie wiadomo dlaczego postawił sobie za cel zrobienie z Igora swojego najlepszego kolegi. Gadał do niego cały czas, łaził za nim, wpraszał się wszędzie. Jak Igor szedł po lekcjach na lody do kawiarni, on szedł razem z nim, jak Igor szedł do kina, on też szedł razem z nim. Któregoś dnia, tak dla świętego spokoju, po długim jęczeniu ze strony Jarka, Igor postanowił go zaprosić do domu. Oczywiście dzień wcześniej zapytał się o pozwolenie.
Siedzieli wtedy w salonie, po obiedzie, kiedy Igor w końcu, zbierając całą swoją odwagę zapytał nieśmiało:
- Mogę zaprosić kolegę z klasy?
- Acha – mruknął Gabriel nie odrywając wzroku od laptopa.
- Hej! - Michał szturchnął Gabriela tak, ze ten w końcu podniósł wzrok. – Igor się coś pyta.
- Co takiego? - Gabriel wciąż był z lekka nieobecny.
- Czy może przyprowadzić do domu kolegę z klasy – odparł usłużnie Michał.
- O, to ty masz kolegę? – zdziwił się, a potem uśmiechnął szeroko. – Cieszę się, ze sobie znalazłeś kolegów. Oczywiście, ze możesz.
- Dziękuję – wybąkał i wrócił do pokoju. Miał mieszane uczucia. Z jednej strony cieszył się, a z drugiej, miał cicha nadzieję, że Gabriel się nie zgodzi i będzie mógł z czystym sumieniem spławić Jarka. A tak… westchnął ciężko.
Następnego dnia, zgodnie z obietnica przyprowadził kolegę do domu.
Kiedy tylko weszki do salonu, ich oczom ukazała się dziwna budowla z krzeseł i koców przed którą siedział nas dywanie z kamienną miną Michał. Na głowie miał indiański pióropusz, a twarz wymalowaną jakimiś dziwacznymi symbolami. Dookoła tego wszystkiego biegało czterech dziko wrzeszczących chłopców też wymalowanych na twarzy i w pióropuszach na głowach. Igor i Jarek stali zdumieni obserwując to wszystko. Nagle Michał podniósł dłoń i p[potępieńcze wrzaski ucichły, a chłopcy zatrzymali się z wyczekiwaniem wpatrując się w Michała. Ten odezwał się niskim głosem.
- Wódz Mądra Sowa widzi, że nasz brat Rączy Jeleń powrócił z dalekiej wyprawy. – W tym momencie chłopcy zaczęli wiwatować. Kolejny ruch ręki „wodza” uciszył ich. - Jednak wódz Mądra Sowa widzi, że brat Rączy Jeleń zdradził plemię zadając się z wrogiem. Za coś takiego jest tylko jedna kara , śmierć przy palu!
- Śmierć, śmierć, śmierć! – zaczęli skandować chłopcy.
- Bracie Ostry Pazur wymierz karę zdrajcy! Przywiąż go do pala, jego usta niech zamilkną na wieki, a dusza niech nie zazna spokoju w Krainie Wielkich Łowów. Wraz ze zdrajcą, który nie jest godzien nosić miana wojownika niech umrze wróg, blada twarz. A wódz uda się na polowanie. Howgh! – po czym wstał i wyszedł z salonu.
- Jak każesz, wodzu Mądra Sowo! – odkrzyknął entuzjastycznie jeden z chłopców i rzucił się w stronę Igora i Jarka, a za nim podążyli pozostali. I zanim młodzieńcy się obejrzeli, już siedzieli na krzesłach, zakneblowani i związani niczym szynki. A chłopcy zaczęli tańczyć wokół nich jakiś opętańczy taniec wykrzykując niezrozumiałe słowa i wymachując trzymanymi w rękach góralskimi ciupagami. W pewnym momencie z salonu dobiegło wołanie:
- Obiad podano, niech wojownicy przyjdą się posilić! – Chłopcy z krzykiem zadowolenia pobiegli do kuchni.
Jeszcze obiad się nie skończył, kiedy zaczęli przychodzić rodzice po chłopców.
- Strasznie hałaśliwi dzisiaj byliście, musiałem sobie włożyć stopery do uszu – stwierdził Gabriel, kiedy już zamknęły się drzwi za ostatnim z chłopców.
- No wiesz, strasznie się wczuli w zabawę, no i się nie nudzili. Chociaż jedyny minus tego, ze będzie trochę do sprzątania – mruknął Michał i zamyślił się. – Mam wrażenia jakbym o czymś zapomniał. Tylko o czym?
- Ja nie wiem – Gabriel wzruszył ramionami.
- No trudno, pewnie mi się przypomni jak już nie będzie potrzebne. Dobra, idę posprzątać ten bałagan.
Przypomniało mu się kiedy wszedł do salonu i zobaczył leżących na podłodze, przywiązanych do krzeseł i zakneblowanych Igora i jego kolegę. Widać było, że obaj są bardzo wściekli. Tak bardzo, że nawet oddane dobrowolnie przez Michała lody nie pomogły. Naburmuszeni chłopcy po zjedzeniu obiadu zamknęli się w pokoju Igora.
- A co ty tu robisz? – zainteresował się Gabriel widząc Michała z uchem przyklejonym do drzwi prowadzących do pokoju Igora.
- Próbuje się dowiedzieć w jakim są nastroju.
- A jak myślisz? Po tym je ich te twoje dzieciaki załatwiły, jest tylko jedna opcja.
- Choroba – Michał wyraźnie się zasępił.
- A swoją drogą ciekaw jestem kto ich nauczył tak wiązać, ze nawet ja nie dałem rady tego rozplątać bez noża?
- No wiesz – Michał uśmiechnął się z lekka nerwowo – pokazałem im parę węzłów jak się bawiliśmy w marynarzy. Nie sądziłem, że aż tak dobrze je zapamiętają.
- Na następny raz uważaj czego ich uczysz, a Igora i tego jego kolegę zostaw w spokoju. Kiedyś im w końcu przejdzie.
- Tak myślisz?
- Tak myślę – pokiwał twierdząco głową.
- No dobra – stwierdził Michał i odszedł, a za nim Gabriel.

Kilka dni później, kiedy Igor wrócił ze szkoły, zobaczył stojącą w salonie ogromną choinkę i Michała stojącego na drabinie i rozwieszającego bombki. Stał jak zahipnotyzowany. Po raz pierwszy w życiu widział taką gigantyczną choinkę, sięgała sufitu, a sufit był naprawdę wysoko.
- O, już jesteś – odezwał się Michał. – Bardzo głodny jesteś? Bo nie zdążyłem jeszcze zrobić obiadu. Myślałem, ze zdążę najpierw ubrać tą choinkę, ale trochę mi się z czasem rozjechało. Jakby co, to możesz na razie zjeść jakieś kanapki.
- Nie bardzo.
- Super – mężczyzna wyraźnie ucieszył się. – To może pomożesz mi z tą choinką? Gabriel musiał dzisiaj zostać w pracy, Sznycel jak zawsze chętny do pomocy, ale jak na razie więcej gubi bombek niż ich rozwiesza, a Pan Kot, sam widzisz co o tym myśli – wskazał na kanapę, gdzie wciśnięty między pudła z bombkami leżał Pan Kot w czerwonej mikołajkowej czapeczce przymocowanej gumką, żeby mu z łba nie spadła. Jego mina dość dosadnie wyrażała to co myśli o całej tej sytuacji. Natomiast Sznycel, ubrany w czerwony kubraczek obszyty białym futerkiem biegał po całym pokoju to turlając bombki, to bawiąc się łańcuchami, to próbując pogryzać bombki o kształtach innych niż okrągłe. Słowem, wprowadzał chaos i zamieszanie.
- Tylko się przebiorę – mruknął Igor i przeszedł do swojego pokoju. Niedbale rzucił plecak na podłogę i usiadł na łóżku. Już nie pamiętał kiedy ostatnio ubierał choinkę. Matka zawsze powtarzała, że nie mają pieniędzy żeby zrobić święta, więc ten okres dla Igora był po prostu tylko kolejnymi wolnymi dniami, jak sobota czy niedziela. A teraz miał ubierać choinkę i to w dodatku taką wielką! Z wrażenia aż serce zaczęło mu walić jak oszalałe, a ręce zatrzęsły się. Czuł się dziwnie. Przez jedną krótką chwilę zagościła w jego sercu nadzieja, ze może, skoro jest choinka, to i prezenty będą? Jednak szybko się pozbył tej myśli. Niby dlaczego miałby dostać prezent? Przecież jest tu tylko niechcianym gościem i tylko na chwilę. Tak, prezentu na pewno nie będzie. Ale choinkę i tak może ubrać, przynajmniej będzie mógł powiedzieć, że chociaż raz w życiu ubierał choinkę. Z tym postanowieniem wyszedł z pokoju i przyłączył się do Michała. W pierwszej chwili nie wiedział co ma robić, za co się wziąć, tyle było tych wszystkich bombek i łańcuchów…
- Które mam wieszać? – zapytał niepewnie.
- Które chcesz i gdzie chcesz – odparł Michał schodząc z drabiny po kolejne pudełko z ozdobami.
Przez chwilę Igor niepewnie wybierał bombki i zastanawiał się gdzie by pasowały najlepiej, ale już po chwili tak go to wciągnęło, że zapomniał o wszystkich swoich wątpliwościach i całej niepewności.
- No, w końcu skończyliśmy – stwierdził z zadowoleniem Michał, kiedy już umieścił na drzewku ostatni łańcuch i zapalił lampki. – Fajna, co nie?
- No – mruknął Igor wpatrując się w choinkę. To była jego pierwsza choinka jaką w życiu ubierał i był z tego strasznie dumny i dziwnie podniecony.
- No to teraz chodź, zrobimy obiad. Gabriel wróci nie wiadomo kiedy, wiec będziemy musieli zjeść sami. Przy okazji nauczysz się gotować.
- A skąd wiesz, że nie umiem gotować? Może umiem – burknął Igor.
- To tym bardziej powinieneś mi pomóc. – Michał wyszczerzył się w uśmiechu i ruszył do kuchni.
Igor tylko westchnął i poszedł za nim zastanawiając się co z tym facetem jest nie tak, ze ciągle tylko się uśmiecha i obraca w żart każdą, nawet najbardziej zajadliwą, uwagę. A może on jest niedorozwinięty?
Minęło kilka dni, aż w końcu nadeszła wigilia. Dzień wcześniej, kiedy Igor wrócił ze szkoły po tym jak z okazji świat skrócono im lekcje, zobaczył Michała biegającego tam i z powrotem do garażu z zapakowanymi w różnokolorowe papiery pakunkami.
- O, co tak wcześnie? – zdziwił się mężczyzna widząc Igora.
- Puścili nas wcześniej z okazji świąt – odburknął młodzieniec.
- To świetnie – uśmiechnął się. – pomożesz mi z pakowaniem.
- Pakowanie? To gdzieś wyjeżdżasz?
- „…my” – poprawił Michał. - wyjeżdżamy. Na święta. Do mojej rodziny.
- A dlaczego?
- No jak to dlaczego? – zdziwił się. – Przecież Boże Narodzenie to rodzinne święta, powinno się je spędzać z rodziną. I tak też robimy. Jednego roku jedziemy do mnie, a drugiego do Gabriela i tak na przemian. W tym roku jedziemy do mojej rodziny.
- Ale dlaczego… -zaczął Igor, ale nie skończył. Stwierdził, że lepiej nie będzie wnikał w charakter relacji jego ojca z tym facetem. Czasami lepiej jest czegoś nie wiedzieć, niż obrywać za to, że się jest zbyt wścibskim. Westchnął.– Nie ważne. To co mam robić?
- Bierz pudła z przedpokoju i wkładaj do bagażnika. Tylko ostrożnie i tak, żeby zajmowały jak najmniej miejsca. Mam nadzieję, ze uda nam się dowieść bezpiecznie wszystkie te prezenty.
- Prezenty? To dla ilu to osób? – zdziwił się Igor.
- Trochę tego luda jest – zaśmiał się Michał i poleciał po następne pudełka. Igor podążył za nim.
Z ciekawości czytał imiona z karteczek poprzyklejanych do prezentów. Były zwyczajne. W pewnym momencie zastygł. Na jednym z pakunków było jego imię!. Nie, to niemożliwe, to nie może być jego imię, pewnie Michał ma w rodzinie kogoś o imieniu Igor. No bo dlaczego niby on miałby dostawać prezent?
- Co tak stoisz jak żona Lota? – dobiegło nagle do niego. Drgnął przestraszony i zanim się zorientował, Michał już mu zabierał z rąk pudło. – O nie, kochany, prezenty otwieramy dopiero jutro.
- Znaczy, to jest prezent dla mnie? – zdumiał się Igor.
- A jakie imię tu jest napisane?
- Igor.
- No to jest dla ciebie.
- Ale dlaczego?
- No zwyczajnie – Michał wzruszył ramionami. – Przecież w Boże Narodzenie dostaje się prezenty, no nie?
- Ale dlaczego ja też, przecież nie należę do rodziny – indagował dalej.
- Nie pieprz głupot, dobra? Jesteś synem Gabriela, więc należysz do rodziny, czy tego chcesz czy nie chcesz. A tak w ogóle to miałeś mi pomagać pakować to wszystko, a nie stać jak słup soli. Pośpiesz się, bo inaczej wyjedziemy dopiero wieczorem.
Igor posłusznie wrócił do pakowania prezentów do samochodu. Kiedy skończyli, Michał siadł w salonie z pudełkiem lodów, bo, jak to powiedział, po tak ciężkiej harówce należą mu się jak psu micha, a Igor dostał do rak niewielka torbę podróżną i polecenie spakowania w nią kilku najpotrzebniejszych rzeczy na wyjazd. Koło godziny czternastej wrócił do domu Gabriel, zjedli szybki obiad i ruszyli w drogę. Prowadził Michał, Gabriel siedział obok z laptopem na kolanach, a z tyłu Igor oraz oba koty w transporterze.
Dojechali koło wieczora. Kiedy wysiedli z samochodu, Igor rozejrzał się ciekawie w koło i stwierdził, że to typowa wiocha, z tą tylko różnicą, że dom był jak najbardziej nowoczesny. Ale stojące dalej zabudowania gospodarcze nie pozostawiały złudzeń: wiocha. Skrzywił się nieznacznie, no cóż, to w sumie tylko dwa dni, jakoś się przemęczy.
Z ciekawością oglądał stojące na podwórzu samochody. Wyglądało na to, ze reszta rodziny już się zjechała. Potwierdził to gwar, który walną w nich niczym młot kowalski, kiedy tylko przekroczyli próg domu. Gabriel i Michał od razu zostali porwani przez domowników i obściskiwani przez każdego po kolei, natomiast Igor stał z tyłu i spokojnie czekał aż ktoś go w końcu zauważy. Na szczęście rytuał powitania został zakończony i Gabriel pociągnął go wraz z innymi głębiej. Weszli do przestronnego salonu, w którym stała duża choinka oraz ogromny stół, przy którym siedziało jeszcze kilka osób, a wszędzie wokół latały jakieś dzieciaki w różnym wieku.
- Cześć Jasiek! – Gabriel podszedł do mężczyzny na oko w jego wieku i uściskał się z nim. – Pozwólcie, ze wam przedstawię, to mój syn Igor – po czym wypchnął Igora do przodu.
- Dzień dobry – mruknął chłopiec.
- To ty masz syna? – wystękał zaskoczony Jasiek.










Komentarze
Justine123450 dnia wrzenia 22 2012 15:04:52
Uuuu... No i końcówka najlepsza. Już widziałam tą minę Jaśka! xD Ciekawe jakie będzie strząsające przeżyje Igora, kiedy dowie się, że jego tata jest z Michałem..

Boje się tego, co przeczytam za tydzień. Bo rodzina Michała na pewno nie będzie siedziała cicho. *o*
WENY! ...Jak zawsze smiley
Floo dnia wrzenia 23 2012 19:46:36
O jaaa, ale mi się twarz zaciesza ciągle smiley
Igor jest normalnie słodki (mimo że ryzykuję świętą obrazą, nadal tak wywarzam XD). Nareszcie chłopak będzie miał takie prawdziwe święta, i będą prezenty! Michał na pewno wymyślił coś super, bo chciał się podlizać za tamto związanie XD

Cały czas zastanawiam się czy do Igora dociera to że Gabriel i Michał są parą? Jak nie to, na pewno szybko mu to uświadomią, ale będzie miał wtedy "niespodziewajke" xD

Rany no i jak ja mam wytrzymać do soboty!? Aquś, weny weny, i żeby cię na krok nie opuszczała, natychając co 10 sekund, nowym pomysłem smiley
Aquarius dnia wrzenia 24 2012 14:16:03
Spoko Floo, pomysły są, ale nie wiem czy ci się wszystkie spodobają...
Floo dnia wrzenia 26 2012 23:53:29
To mnie martwi... smiley
Ale jak się nie spodobają, pierwszy się o tym dowiesz XD!
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum