ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Gówniarz 2 2 |
Następnego dnia rano, kiedy Igor obudził się, ze zdziwieniem stwierdził, że wprawdzie wciąż jest w ubraniu, ale ktoś przykrył go kocem. Spojrzał na zegarek w komórce, siódma. Przez chwilę leżał wpatrując się w sufit, w końcu podniósł się i po cichu podszedł do drzwi. Otworzył je powoli i zaczął nasłuchiwać. Do jego uszu nie dobiegał żaden dźwięk. Odetchnął z ulgą. Wyszedł z pokoju nie zamykając drzwi. Przeszedł do salonu. Wczoraj nie miał zbytniej okazji się rozejrzeć, teraz chciał to nadrobić. Salon był duży i wyjątkowo jasny. Z jednej strony ogromne drzwi wychodzące na taras i ogród, teraz pokryte grubą warstwą śniegu, a naprzeciwko, ogromne okno pod którym stała długa rzeźbiona skrzynia przystosowana do siedzenia na niej. Na samym środku stała ogromna dwustronna skórzana kanapa w kolorze zgniłej żółci. Po jednej jej stronie stał regał składający się z samych tylko półek, ława na zgrabnych drewnianych nóżkach ze szklanym podwójnym blatem oraz cztery dopasowane do kapany fotele, a miedzy nimi, także dopasowane pufy. W sumie, po tej stronie kanapy mogło siedzieć dwanaście osób. Po drugiej stronie był niewielki stoliczek, również ze szklanym blatem, jednakże tak mały, że nadawał się jedynie na postawienie paru szklanek herbaty i przekąsek podczas oglądania filmu, do którego służył ogromny monitor LCD przymocowany do ściany. Patrząc na niego Igor miał wrażenie, że jakby dostawić parę dodatkowych krzeseł, to mogłoby się udawać, ze się jest w kinie. To były w sumie jedyne meble w salonie. Oprócz tego w jednym rogu, przy telewizorze, ogromna donica z niemniej ogromnym kaktusem, a po drugiej stronie taka sama donica, tylko że z jakimś pnączem, którego pędy były tak długie, że aż pięły się pod sufitem czepiając się mnóstwa prawie niewidocznych nitek rozchodzących się we wszystkich kierunkach. Po raz pierwszy widział tak ogromnie rozrośniętego bluszcza. Dla niego wszystko co się pięło było bluszczem, nie wysilał się nawet na próby zapamiętania tych wszystkich dziwnych nazw. Podszedł bliżej chcąc sprawdzić, czy roślina jest żywa czy sztuczna. Zdziwił się, kiedy okazało się, ze jest jak najbardziej żywa. Był pod wrażeniem dla tego, kto ją pielęgnował. Osoba ta musiała mieć sporo cierpliwości i dobrą rękę do roślin. Pamiętał jak matka chciała umilić jakoś te klitki w których mieszkali i znosiła różne kwiaty, a to kupione, a to zaszczepki wzięte od znajomych, albo skubnięte gdzieś ukradkiem, gdy nikt nie patrzył. Niestety mimo wysiłków i pieniędzy wkładanych w ich pielęgnację, wszystkie rośliny zawsze usychały. Ta tutaj, nie dość, że rosła, to jeszcze wyglądała na zdrową i silną. Był naprawdę pod wrażeniem.
Podszedł do regału. Stało na nim mnóstwo książek, nie wysilał się nawet, żeby czytać tytuły, może kiedyś jak zachce mu się coś poczytać, wtedy się zainteresuje., Oprócz książek stały też różne bibeloty, nic specjalnego. Wziął nawet do ręki śnieżną kulę i potrząsnął nią. Uśmiechnął się, gdy śnieg zaczął sypać. Dotykał, albo brał do ręki prawie każdy z bibelotów. Wszystkie z nich, mimo i ż zrobione z różnych materiałów, różnych kształtów i o różnej tematyce, zdawały się do siebie pasować, tworzyły jeden harmonijny obraz. Z wyjątkiem jednego. Wziął go do ręki i zaczął oglądać ze wszystkich stron. Był to dość duży porcelanowy cherubinek ze skrzydełkami i malutkim łukiem. Jednak był on obrzydliwie wykonany. Blond loczki wyglądały jak u psa, którego wieki nie strzyżono i sierść mu się skołtuniła, brzuch wyglądał jakby chłopczyk cierpiał na niestrawność, rączki i nóżki były tak grube, że bardziej przypominały jakieś serdelki, niż ludzkie kończyny, skrzydełka tak rachityczne, że miało się wrażenie, jakby ktoś niezbyt dokładnie oskubał gęś z pierza, na policzkach wstrętne czerwone plamy, zapewnie mające imitować rumieńce, usta pociągnięte wściekle różowym kolorem układały się w coś co przypominało lejek, jedno oczko zezowało w lewo, a łuk i strzała bardziej przypominały koło od roweru i szprychę, niż broń mającą usidlić kogokolwiek. Igorowi aż przebiegły po plecach ciarki obrzydzenia. Tak był zafascynowany tym szkaradzieństwem, że nie usłyszał zbliżających się kroków. Dopiero głos przywrócił go do rzeczywistości.
- Widzę, że już wstałeś. – To było dla niego tak niespodziewane, że aż wystraszył się i wypuścił cherubinka z rąk. Ten spadł na podłogę i potłukł się na drobne kawałki.
Igor odwrócił się i zobaczył swojego ojca wpatrującego się w resztki bibelotu z nieodgadnioną miną. Potem popatrzył on na Igora, ale jakoś tak dziwnie, że ten skulił się, wyciągając ręce, jakby chciał się zasłonić przed uderzeniem. Serce Igora zabiło.
- Przepraszam – powiedział mimo ściśniętego ze strachu gardła – nie chciałem tego stłuc, to się jakoś tak…
W tym momencie Gabriel uśmiechnął się i powiedział:
- No, nareszcie.
Igor popatrzył na niego zdziwiony.
- Nie jesteś zły? – zapytał niepewnie, wciąż się jeszcze kuląc, na wypadek, gdyby jednak Gabriel zmienił zdanie i chciał go uderzyć.
- Ależ skąd – odpowiedział wciąż się uśmiechając. – Szczerze mówiąc nawet się ucieszyłem.
- Jak to? – Nie mógł powstrzymać zdumienia.
- To szkaradzieństwo psuło nam widok, już najwyższy czas był żeby się potłukło.
- Skoro tak wam przeszkadzało, to dlaczego je tu trzymaliście? – bąknął niepewnie. Nie wiedział czy to nie jest czasem niepewny temat, a reakcja Gabriela była dość dziwna, a przez to nieobliczalna.
Gabriel westchnął.
- Dostaliśmy to szkaradzieństwo od którejś z ciotek. Nawet dokładnie nie pamiętam czy to była moja czy Michała. Jak postawiliśmy dom i urządziliśmy poczęstunek dla rodziny, to się zleciała nie tylko ta najbliższa, ale nawet dalsza, o istnieniu, której nawet nie wiedzieliśmy. Wiesz, kuzyn kuzyna ciotki ze strony tego i tamtego. Oczywiście każdy coś ze sobą przyniósł. Były to głównie rzeczy bardziej przydatne niż ozdobne, no wiesz, jak garnki, talerze, itp. Niektórzy oczywiście dawali różne, raczej symboliczne bibeloty. Tych, które nam nie pasowały pozbyliśmy się oddając znajomym. Tylko tego szkaradzieństwa nie mogliśmy się pozbyć. Komu byśmy nie oddawali go, zawsze do nas wracał, jak bumerang. Nawet jak próbowaliśmy go wyrzucić, ten cholerny cherubinek zawsze do nas wracał. Więc zrezygnowaliśmy i zostawiliśmy go w spokoju, modląc się, żeby kiedyś się w końcu stłukł. No i w końcu nasze modły zostały wysłuchane.
- Rozumiem – bąknął Igor niepewnie.
- Ale nie myśl, że przez to ominie cię kara – mruknął Gabriel marząc brwi, a Igorowi serce podeszło do gardła. Jednak czarny scenariusz się sprawdzi.– Za to, że zniszczyłeś jeden z naszych bibelotów nie dostaniesz deseru – powiedział z groźną miną, ale szybko uśmiechnął się i dodał: - Ale za to, że dzięki tobie nasze modlitwy zostały w końcu wysłuchane, dostaniesz kawałek ciasta. Uczciwie zarobiłeś. - Igor uśmiechnął się niepewnie. – posprzątaj to. Zmiotka i szufelka są pod zlewem w kuchni, za kubłem ze śmieciami. A potem na śniadanie – zarządził i poszedł do kuchni.
Igor posłusznie wykonał co mu kazano i stanął na progu, czekając co dalej. Patrzył jak Gabriel krząta się przy kuchni. Nagle poczuł jak o jego nogi coś się ociera. Instynktownie odskoczył i spojrzał w dół. Zobaczył ogromniastego, wyraźnie spasionego, szaroburego kocura. Szedł majestatycznym krokiem zupełnie nie zwracając na niego uwagi.
- To Pan Kot – powiedział Gabriel i pogłaskał kota po łbie. Ten chwilę się połasił o więcej pieszczoty, po czym wrócił do przerwanej wędrówki w stronę misek z jedzeniem, które stały w niewielkim kąciku między lodówką a ścianą. – Nie wiem dlaczego, ale daje się głaskać tylko mnie, Michała łaskawie toleruje, ale to chyba tylko ze względu na to żarcie, które od niego dostaje, a na innych prycha i leci z pazurami. Aż dziw, że na ciebie nie skoczył. Chyba jeszcze jest zaspany – roześmiał się. – Chcesz śniadanie? – Igor coś burknął w odpowiedzi, co Gabriel przyjął za potwierdzenie. – Wolisz jajka sadzone czy jajecznicę?
- Obojętne – wzruszył ramionami.
- Okej, to pomóż mi, dobrze? Pokrój chleb. – powiedział Gabriel, po czym wrócił do pichcenia śniadania.
Igor rozejrzał się po kuchni. Dojrzał chlebak, obok niego stojak z nożami, a za nim dużą drewnianą deskę do krojenia. Bez pośpiechu pokroił chleb. Już zaczął się zastanawiać co z nim zrobić, go zauważył stojący na chlebaku niewielki wiklinowy koszyk. Wsadził do niego chleb i niezdecydowany co dalej, stanął, czekając.
- Jak już pokroiłeś, to siadaj przy stole, jajka zaraz będą – powiedział Gabriel.
Igor wziął chleb i posłusznie usiadł przy stole. Chwilę potem pojawił się Gabriel z dwoma talerzami z jajecznicą.
- Powiedziałeś, że ci obojętne, więc dostaniesz to samo co ja. Nie chce mi się brudzić dwóch patelni – Wyjaśnił Gabriel, mimo iż Igor o nic nie pytał. – Mam nadzieję, ze wystarczy ci z czterech jajek?
- Starczy – mruknął i zabrał się za jedzenie.
- Chyba musimy porozmawiać, nie uważasz? – odezwał się w pewnej chwili Gabriel, a ręka Igora zamarła w połowie drogi.
- O czym niby? – burknął wracając do jedzenia.
- O całej tej sytuacji. Wczoraj nie było okazji.
- A co tu jest do gadania? – zapytał drwiącym, nieco podniesionym głosem. Nagle odechciało mu się jeść. – Matka postawiła mnie przed faktem dokonanym i tyle. Nawet nie zapytała mnie o zdanie.
- Więc teraz ja pytam cię o zdanie – odparł spokojnie Gabriel, ignorując zupełnie ton głosu rozmówcy.
- A co jeśli powiem, że nie chcę tu być, że chcę żebyś się ode mnie odpierdolił?! – ostatnie słowo wykrzyczał. Widelec z brzękiem upadł na stół.
- Nie ma takiej opcji i ty dobrze o tym wiesz – odpowiedział Gabriel nad wyraz spokojnie, ale twardo.
- Więc po kiego chuja mnie pytasz?! – wykrzyknął Igor i wstał gwałtownie od stołu, po czym pobiegł do „swojego” pokoju i trzasnął drzwiami.
Gabriel tylko westchnął. Michał miał rację, tu trzeba będzie dużo cierpliwości i spokoju. Tylko czy on da radę? Zabrał naczynia i poszedł do kuchni.
Tymczasem Igor wbiegł do pokoju i wściekły rzucił się na łóżko. Żeby chociaż miał baterie do odtwarzacza… leżał przez chwilę próbując się uspokoić. Szkoda, że nie ma baterii, to by sobie przynajmniej ulubionej muzyki posłuchał, a tak… Leżał więc z zamkniętymi oczami, a w myśli przelatywały mu tysiące obrazów. Różnych, i tych smutnych i tych miłych, chociaż tych drugich było zdecydowanie mniej.
W końcu uspokoił się. Zaczął się zastanawiać co by to robić, ale okazało się, że niespecjalnie ma wybór. Westchnął ciężko i wstał z łóżka. Postanowił obejrzeć sobie dokładniej pokój, wcześniej nie było okazji.
Czuł się tu trochę nieswojo. Miał tylko dla siebie tyle powierzchni, ile wcześniej zajmowało albo całe mieszkanie, albo, w najlepszym wypadku salon, w którym matka zawsze starała się poupychać wszystkie rzeczy na możliwie jak najmniejszej przestrzeni. Przez to Igor wiecznie miał wrażenie jakby żyli w jakimś magazynie a nie domu. Tutaj zaś… pozaglądał do wszystkich możliwych szaf, szuflad, zakątków, wszystkie jego rzeczy były równo i schludnie poukładane, książki i przybory szkole poustawiane na półkach równo, niczym pod linijkę i chociaż miał trochę tych wszystkich rzeczy, to jednak wciąż się wydawało jakby pokój był pusty. To było dla niego coś nowego, coś z czym czuł się nieco nieswojo i musiał się dopiero oswoić. Podszedł do okna. Okazało się, że to okno to nie tylko okno, ale także drzwi na całkiem spory balkon. Otworzył je. Zawiało mroźnym powietrzem, trochę śniegu wpadło do środka. Szybko zamknął drzwi i wyjrzał przez okno. Widać z niego było ogromny ogród, teraz przykryty ogromną połacią śniegu. Niestety trudno było ocenić jego wielkość, rosnące na końcu ogrodu drzewa skutecznie uniemożliwiały dostrzeżenie tylnego płotu, wiec Igor nie wiedział czy tych drzew jest tylko kilka czy kilkadziesiąt. Już miał się odwrócić, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Nie odpowiedział, mając nadzieję, że zostawią go w spokoju. Niestety pomylił się. Usłyszał tylko przytłumione „wchodzę” i drzwi się otworzyły. Stał nieruchomo udając, że wciąż ogląda widok za oknem.
- Przyniosłem ci ręczniki, jeden duży i jeden mały oraz szczoteczkę do zębów. Wczoraj nawet się nie umyłeś – Igor nie wiedział czy to był wyrzut czy tylko twierdzenie faktu, głos Gabriela był wyjątkowo spokojny – więc zrób to teraz, a potem pojedziemy kupić ci biurko, dobra?
Nie odpowiedział, nawet się nie poruszył, mając nadzieję, że „ojciec” zrozumie aluzję, że nie Igor nie ma ochoty z nim gadać i sobie szybko pójdzie. Na szczęście zrozumiał. Chwilę potem Igor usłyszał zamykanie drzwi. Dopiero wtedy się odwrócił. Podszedł do łóżka i wziął do rąk ręcznik. Był bardzo puchaty, wyjątkowo miły w dotyku i pachniał świeżością i sosną. Drugi także. To był całkiem miły dla nosa zapach, stał dobre dziesięć minut napawając się nim. W końcu westchnął i po cichu wyszedł z pokoju. Przez chwilę nasłuchiwał, chcąc się upewnić, że nie wpadnie na ojca, ale do jego uszu nie dobiegł żaden dźwięk. Skrzywił się z lekka i ostrożnie ruszył w poszukiwaniu łazienki. Pierwsze drzwi, jakie otworzył okazały się być drzwiami do innego pokoju. Szybko je zamknął bojąc się, że nagle Gabriel pojawi się nie wiadomo skąd i go objedzie za wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Drugie drzwi to była ubikacja, trzecie i zarazem ostatnie okazały się być łazienką. Wszedł szybko do środka i z westchnieniem ulgi zamknął drzwi na zamek. Łazienka była dość przestronna, wyłożona na ścianie kafelkami w biało szare maźgaje i kolorystycznie dopasowanymi kafelkami na podłodze, z dużym oknem wychodzącym na ogród. Naprzeciw okna znajdowały się dwie średniej wielkości umywalki, nad nimi niewielkie półeczki na przybory toaletowe i dwa lustra, a po bokach umywalek wieszaki z ręcznikami. Pod jedną ze ścian stała dość spora szafa, do której zajrzał z ciekawości. Nie zdziwił się widząc w niej równo poukładane ręczniki i różne środki czystości. Trochę się zdziwił nie widząc pralki, ale nie zajmował tym dłużej głowy. Ostatnim elementem wystroju łazienki było dwoje drzwi. Na jednych z nich była ilustracja przedstawiająca gołego faceta z tyłkiem wypiętym w stronę patrzącego, stojącego pod prysznicem z którego ciekła woda, natomiast na drugich był namalowany mężczyzna wylegujący się w wannie. Igor, nie zastanawiając się otworzył drzwi z wanną i zdębiał. Jego wzrok przykuła ogromna wanna z jakuzzi. Patrzył na nią jak zauroczony. Nie obchodził go zupełnie wystrój pomieszczenia, czy kolor kafelków, którymi było ono wyłożone, a tylko ta ogromniasta wanna z mnóstwem małych dysz. Podszedł, odkręcił kran i wcisnął pierwszy lepszy przycisk. I odskoczył przerażony, woda trysnęła mu w twarz. Spanikował i zaczął na oślep wciskać przyciski. Niestety to tylko pogorszyło sprawę, w twarz chlusnęło mu jeszcze więcej strumieni wody. Serce zaczęło mu walić z przerażenia. Wciąż wciskał przyciski na oślep, aż w końcu jakimś cudem udało mu się wszystko wyłączyć. Odetchnął z ulgą. Spojrzał na siebie i zaklął, był kompletnie przemoczony. Przetarł twarz i włosy ręcznikiem i szybko wyszedł. Z pewną obawą otworzył drzwi z rysunkiem prysznica. I odetchnął z ulgą. Niewielki przedsionek wyłożony zielonymi kafelkami z siedziskiem i wieszakami, gdzie można było zostawić ubranie, do tego ściana ze szklanych, rzeźbionych płytek, za którą znajdował się najzwyklejszy w świecie prysznic, bez żadnych wymyślnych przycisków i pokręteł. Szybko ściągnął przemoczone ubranie i wszedł pod prysznic. Przez chwilę stał oglądając stojące na półeczce buteleczki i wąchając ich zawartość, aż w końcu puścił wodę. Przymknął oczy i wystawił twarz w stronę strumienia wody. Stał bez ruchu pozwalając wodzie ściekać po jego ciele. Stał nie wiadomo jak długo, starając się uporządkować i uspokoić tłoczące się w głowie myśli. Kiedy już się z nimi jakoś uporał, westchnął ciężko i wziął się za mycie. Niestety ubranie miał kompletnie przemoczone, więc jedynym co mógł zrobić, to owinąć większy ręcznik wokół bioder i przemknąć się do pokoju. Tak też zrobił, na szczęście udało mu się nie natknąć na „ojca”. Szybko wyciągnął z szafy świeże ubranie, a to przemoczone rozłożył na parapecie, mając nadzieję, że kaloryfer grzeje na tyle mocno, że szybko wysuszy ubranie.
Usiadł na łóżku, nie wiedział co robić. Wziął jedną z nielicznych książek, jednak nie zdążył nawet jej otworzył, gdy usłyszał pukanie, przytłumione „wchodzę” i sekundę potem zobaczył Gabriela.
- Widzę, że już się wykąpałeś. – Uśmiechnął się. – Jak tylko wyschną ci włosy, pojedziemy po biurko, a jutro trzeba by pomyśleć o zapisaniu cię do szkoły.
Igor tylko wzruszył ramionami i wrócił do kartkowania książki. Gabriel westchnął i powiedział spokojnie:
- Słuchaj, mnie też to wszystko się za bardzo nie podoba, ale nie mamy wyjścia. Więc przestań się już zachowywać jakby to była moja wina, okej? – Igor nie odpowiedział, nawet nie poruszył się. – Jak tylko ci wyschną włosy jedziemy po biurko, a jak się nie ruszysz, to za godzinę sam pojadę i będziesz musiał znosić takie jak ja wybiorę. Więc się zdecyduj co wolisz. – Po czym wyszedł.
Igor westchnął ciężko, odłożył książkę i usiadł na łóżku. Nakrył głowę rękami i rozpłakał się. Kiedy niecała godzinę potem wyszedł z pokoju, na jego twarzy nie było śladu po łzach.
- Gotowy? – Gabriel siedział w salonie z laptopem na kolanach.
- Taa – mruknął Igor.
- W takim razie jedziemy? – odłożył laptopa i poszedł się ubrać. Igor bez słowa ruszył za nim.
Wrócili dwie godziny później i Gabriel od razu wziął się za skręcania biurka kupionego w Ikei. Nagle przerwał i zaczął nasłuchiwać.
- Michał już się chyba obudził. – Po czym wyszedł z pokoju. Zaciekawiony Igor poszedł za nim.
Przeszli do kuchni Chłopak zobaczył Michała siedzącego z zamkniętymi oczami przy stole i jedzącego lody. Nie miał na sobie nic z wyjątkiem dopasowanych bokserek, które tylko podkreślały jego dobrze wyrzeźbioną sylwetkę.
- Hej, już wszystko zjadłeś, idź dalej spać – powiedział spokojnie Gabriel zabierając Michałowi lody. Objął go delikatnie i poprowadził do schodów.
- Spaaaać – mruknął Michał i powoli ruszył na górę.
Gabriel jeszcze przez chwilę obserwował Michała, a gdy usłyszał trzaśnięcie drzwi, wrócił do kuchni i schował lody.
- On tak czasami ma – powiedział widząc zdziwione spojrzenie Igora. – Choćby się waliło i paliło, on musi zjeść lody. Dlatego czasami, jak kładzie się spać o nienormalnej porze, zdarza mu się lunatykować do lodówki. Chodź, skończymy skręcać biurko.
Przeszli do pokoju Igora. Nic więcej już im nie przeszkadzało. Kiedy skończyli, Gabriel poszedł zająć się swoimi sprawami, a Igor układał przybory szkolne, zarówno te, które już posiadał, jak i te które dokupili. Potem wymienił baterie w odtwarzaczu i słuchał mp3 aż do momentu, kiedy ktoś zastukał do drzwi pokoju informując go o obiedzie. Kiedy wyszedł z pokoju, Gabriel siedział przy stole, a Michał właśnie kończył ustawiać talerze.
- Kupiliście biurko? – zainteresował się Michał.
- Acha – mruknął Gabriel. – Igor sam sobie wybrał.
- To dobrze – Michał uśmiechnął się. – teraz by trzeba pomyśleć o szkole. Jagoda zostawiła ci jakieś dokumenty Igora z poprzedniej szkoły? – zwrócił się do Gabriela.
- Coś mi tam dała. Mógłbyś to jutro załatwić? Ja bym musiał wziąć wolne, a nie bardzo mi to teraz pasuje, mamy ciśnienie.
- Ja? To chyba raczej działka rodzica, nie uważasz?
Gabriel westchnął.
- No dobra, to wezmę to wolne, chociaż już teraz mogę powiedzieć co usłyszę od kierownika.
Michał zachichotał.
- Mój drogi, dzieci, to poważny obowiązek.
- Wiem, wiem – mruknął Gabriel. – Całe szczęście, że mam jeszcze niewykorzystane „na żądanie”. Nie będzie miał wyjścia.
- No widzisz? – Michał wyszczerzył się zadowolony. – Jak chcesz, to potrafisz.
Gabriel nic nie powiedział, tylko skrzywił się. Po skończonym posiłku Gabriel usiadł w salonie z laptopem na kolanach, a Michał wziął jakaś książkę i usadowił się wygodnie na kanapie. Igor nie bardzo wiedział co robić. MP3 już mu się trochę znudziło.
- Mogę włączyć telewizor? – zapytał niepewnie.
- Ależ oczywiście. Włączaj kiedy chcesz, nie musisz pytać – Michał podał mu pilota od telewizora i dekodera, objaśnił ich działanie i wrócił do książki.
Igor włączył pierwszy z brzegu kanał i uważnie obserwował najpierw Michała, potem Gabriela. Żaden z nich w ogóle nie zwracał uwagi na to co robi Igor, tak byli zajęci tym co sami robili. Igor dla pewności zaczął pstrykać przeskakując z kanału na kanał, ale nie doczekał się żadnej reakcji ze strony mężczyzn. Odetchnął z ulgą i zaczął przeskakiwać po kanałach szukając coś interesującego. Chwilę potem zatopił się w jakimś filmie. Na początku co chwilę zerkał w stronę Gabriela i Michała, czy aby przypadkiem nie maja nic przeciwko temu, że on ogląda akurat ten film i że w ogóle ogląda telewizor. Na szczęście obaj dorośli byli pochłonięci tym co robili, wiec po jakimś czasie Igor przestał na nich spoglądać. Tak minął czas do wieczora. Igor został poinformowany, że jeżeli chce kolację, to musi sobie sam zrobić, co ten skwapliwie wykorzystał. Okazało się iż lodówka jest dobrze zaopatrzona ,a gdyby nie miał ochoty na nic z jej zawartości, to w szafce stało pudełko z płatkami kukurydzianymi. Tuż po otworzeniu lodówki, przez chwilę stał jak skamieniały. Po raz pierwszy widział tyle różnorodnych wiktuałów na raz i po raz pierwszy mógł wziąć z nich tyle ile chciał i co chciał. Nakroił sobie wędliny różnego rodzaju, pomidorów i ogórków.
- Tak bez chleba? – usłyszał nagle za plecami, kiedy podziwiał swoje dzieło po tym jak dokładnie wszystko układał na talerzach. Podskoczył spanikowany. Odwrócił się i zobaczył uśmiechającego się Michała.
- Ja… - przełknął nerwowo ślinę, a serce zaczęło mu bić jak szalone. - … właśnie miałem sobie ukroić chleba – odpowiedział szybko.
- Spoko, nie musisz jak nie chcesz. Pytam tylko tak z ciekawości – odparł Michał, po czym podszedł do lodówki, wyciągnął z niej opakowanie lodów i nie zwracając zupełnie uwagi na Igora, wrócił do salonu oglądać z Gabrielem jakiś film.
Igor odetchnął z ulgą. Wziął talerze i szybko przeszedł do swojego pokoju. Postawił wszystko na biurku. Potem przeszedł do salonu po jakąś książkę do czytania. Usiadł przy biurku. Przed sobą miał talerze z kolacją, a za nimi książkę. Poczuł się dziwnie nieswojo, robił to czego do tej chwili mu zabraniano i nikt jeszcze się na niego nie wydzierał. Czuł się jednocześnie dziwnie i w jakiś sposób szczęśliwie. Po raz pierwszy, odkąd się tu znalazł, pomyślał, że może nie będzie tak źle.
Następnego dnia został obudzony dość wcześnie i po przygotowanym przez Michała śniadaniu pojechał z ojcem do szkoły. Drogę przebyli w milczeniu. Kiedy dojechali na miejsce, Gabriel kazał mu zaczekać przed gabinetem dyrektorki, podczas gdy sam wszedł do środka. Igor nie miał nic przeciwko, usiadł na parapecie, po drugiej stronie korytarza i wsadził słuchawki do uszu. Po paru minutach usłyszał dzwonek i korytarz zaroił się od uczniów. Widział jak niektórzy ciekawie zerkają w jego stronę, a inni zupełnie go ignorują zajmując się swoimi sprawami, ale miał to wszystko serdecznie gdzieś. Nie miał zamiaru się z nikim przyjaźnić, więc i nie będzie się nikim przejmował. Dzwonek właśnie obwieścił koniec przerwy, gdy w drzwiach od sekretariatu pokazał się Gabriel i machną na niego przyzywająco ręką. Posłusznie podszedł. Wtedy ojciec przedstawił go dyrektorce. Ta powiedziała coś na powitanie, czego Igor nie słuchał. Znał to na pamięć. Na koniec dyrektora zaprowadziła go do klasy, która teraz miał stać się jego klasą. Akurat mieli lekcję wychowawczą. Posadzili Igora w jednej z ławek. Przez chwilę zajmowali się nim, wypytując o różne rzeczy, a potem wrócili do normalnego toku lekcji. Ponieważ Igor był niezorientowany w niczym, wiec nudził się śmiertelnie i z niecierpliwością wyczekiwał końca lekcji. Niestety kiedy dzwonek zabrzmiał wychowawczyni nie pozwoliła mu wyjść. Dała mu plan lekcji i spis potrzebnych podręczników i przyborów. Potem coś jeszcze mówiła, ale Igor słuchał jej niezbyt uważnie, tylko co jakiś czas przytakując albo mrucząc coś. W końcu został wypuszczony, wyszedł przed szkołę niepewny co ma robić dalej. Zdziwił się, kiedy zobaczył, że samochód ojca stoi przed szkoła, a on sam siedzi w nim czytając jakąś gazetę.
- Jak było? – spytał Gabriel, kiedy już Igor wsiadł do samochodu.
- Ujdzie – mruknął chłopak i odwrócił głowę w stronę okna mając nadzieję, że ojciec da mu spokój. Na szczęście Gabriel zrozumiał aluzję.
Kiedy dojechali do domu, Gabriel zabrał się za swoją pracę, a Igor zamknął się w pokoju żeby spokojnie przejrzeć to co dostał od wychowawczyni.
W ten sposób zaczęło się wspólne życie Michała, Gabriela i Igora.
Następnego dnia, kiedy po powrocie ze szkoły Igor odrabiał lekcje, nagle usłyszał jakiś łomot i wściekły głos Michała, który pichcił obiad:
- Ty cholerniku jeden, oddawaj!
Zaciekawiony wyszedł z pokoju i zobaczył Michała klęczącego pod jednym z regałów i mówiącego:
- Słuchaj, lepiej oddaj po dobroci, bo jak ja się zdenerwuję, to może to się dla ciebie źle skończyć. Nie pyskuj mi tu, dobra?
Igor zaintrygowany podszedł bliżej. Michał zupełnie nie zwracał na niego uwagi, tylko dalej mówił:
- No dobra, zawrzyjmy układ: ty mi oddasz tą kiełbasę, a ja ci dam pastylkę kocimiętki. Co ty na to?
W tym momencie spod regału dobiegło kocie miauknięcie. Igor zdziwił się z lekka. Z tego co pamiętał, to Pan Kot był zbyt gruby i leniwy, żeby wcisnąć się pod ten regał. Chociaż koty są niezwykle gibkie, wiec wszystko jest możliwe. Z zainteresowaniem patrzył na rozwój wypadków. Tymczasem Michał pertraktował dalej z kotem.
- Ty chyba żartujesz. Więcej jak jedną pastylkę nie dostaniesz. Nie mam zamiaru robić z ciebie ćpuna.
Kolejne miauknięcie.
- Słuchaj, ty nie jesteś na pozycji do pertraktowania. To ja tu rządzę i oświadczam, ze albo oddasz tą kiełbasę i dostaniesz jedną pastylkę kocimiętki, albo do końca miesiąca będziesz jechał na suchym i wodzie, a Pan Kot będzie wpieprzał twoją działkę mięsa i mleka. Co ty na to?
W tym momencie Igor zdziwił się. Wychodziło na to, ze to jednak nie Pan Kot siedział pod tym regałem. Jakby na potwierdzenie jego myśli, spod regału wysunęła się białoruda główka kota, który miauknął jakoś tak nieszczęśliwie, że aż Igorowi żal się zrobiło. Niestety to miauknięcie nie podziałało na Michała.
- A gdzie kiełbasa? – zapytał groźnie.
Kot zniknął pod regałem, by po chwili pojawić się z powrotem ciągnąć dość spore pęto kiełbasy.
- słuszna decyzja – powiedział Michał po czym zabrał kiełbase i wziął kota na ręce. – Zaraz dostaniesz kocimiętki, a na następny raz lepiej bądź grzeczny, bo inaczej może się to źle skończyć, rozumiesz?
Kot miauknął. Michał odwrócili się i w tym momencie zobaczył Igora.
- O, nawet nie wiedziałem, że tu stoisz. Poznaj, to jest Sznycel. Sznycel, to jest Igor, syn Gabriela – dokonał prezentacji. Kot miauknął, jakby się witał, a Igor burknął coś niezrozumiałego. – Sznycel jest dachowcem, dostaliśmy go od znajomej. Jest strasznie wesoły i towarzyski i lubi przesiadywać na strychu. Myślę, że się polubicie, prawda? – spytał kota, na co ten miauknął. – No dobra, to teraz uciekaj, a ja idę kończyć obiad – puścił kota na podłogę, jednak ten nie odszedł, tylko oparł się o jego nogę przednimi łapkami, niczym pies i miauknął. Michał zaśmiał się.
- Patrz, jaki cwaniak, wie jak się o swoje upominać. Dobra, dobra, przecież obiecałem. Chodź.
Przeszedł do kuchni i sięgnął do jakiegoś, wysoko stojącego słoiczka z którego wyciągnął mała zieloną pastylkę i dał kotu, który pożarł ją błyskawicznie i usiadł wpatrując się w Michała.
- No czego chcesz? Mieliśmy chyba umowę – mruknął Michał na co kot miauknął jakby z pretensją i odszedł w sobie tylko znanym kierunku. – Pomożesz przy obiedzie? – Michał zwrócił się do Igora.
- Lekcje odrabiam – burknął.
- No to idź odrabiać, idź – Michał uśmiechnął się i odwrócił się do garnków. Igor wrócił do pokoju i do przerwanych lekcji.
|
|
Komentarze |
dnia wrzenia 15 2012 13:13:37
OMG! XD Jakiego ja mam banana na twarzy! xDD Jeju! Bosko! Rozdział super. ^^ Teraz tylko czekać na rozwój wypadków... kurde no!! :] Kochciam cię Aqu!! WENY! ^^ |
dnia wrzenia 21 2012 10:32:37
Nareszcie net zaczął działać >.<
Rozdziałem jestem zachwycona! Przez cały czas, szczerzyłam się jak głupia XD. Sznycel rządzi! (a swoją drogą jamnik Serdel powinien należeć do Igora) Boska była akcja z figurką. Igor ma zdolności niszczenia niezniszczalnego. Zastanawia mnie tylko czemu on jest taki nerwowy, ciągle się stresuje i boi się że bedę go bić . Czy on miał takie przejścia przed przeprowadzką? A może matka zostawiła go nie dlatego że jechała do pracy, tylko dlatego że ściga ją mafia @_@! I postanowiła ukryć Igora u ojca. XD dobra wiem wiem odbija mi.
Swoją drogą Igor jest bardzo tolerancyjny jak na swój wiek. Ciekawe jakiej on sam, jest orientacji XD? |
dnia wrzenia 21 2012 14:41:31
Floo,
1. Igor jeszcze nic nie wie o orientacji Michała i Gabriela. Jak do tej pory nie dawali mu okazji do żadnych dziwnych skojarzeń. Przeciez może być na przykład tak, że jeden wynajmuje pokój u drugiego, nie?
2. Igor jest taki nerwowy ze względu na przeżycia w dzieciństwie. Szerzej zostanie to omówione w którymś z kolejnych odcinków.
3. Serdelek pierwotnie miał należeć do nich obu, ale zmieniła się koncepcja opowiadania i będzie należał do... a nie, tego nie zdradzę. Czytaj dalej, to się sama dowiesz do kogo |
dnia wrzenia 22 2012 14:28:40
No... Ja się zastanawiam tylko jak to wszystko będzie ^^ Mogę się pochwalić, że ten rozdział przecztałam już 8 razy! xD |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|