The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 19:11:17   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
My jesteśmy krasnoludki 4
Wokół niego rozbłyskiwało, tysiące różnej wielkości światełek. Wiiedział, a właściwie to domyślał się, iż to tkwiące wciąż w skale kamienie odbijają padające na nie światło z latarni.
- Jakie to piękne – wyszeptał, okręcił się parę razy patrząc na kamienie, aż w końcu usiadł na ziemi.
- Prawda? – zapytał z natchnieniem Skarbek i usiadł obok, tak, że stykali się ramionami.
- Teraz już rozumiem, dlaczego tak uwielbiasz tu przebywać.
Skarbek nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się. Siedzieli w milczeniu wpatrując się w mieniące się kamienie.
- Mógłbym jeszcze kiedyś przyjść popatrzeć sobie?
- A chciałbyś? – spytał zdumiony Skarbek, patrząc uważnie na rozmówcę.
- No pewnie – Potrząsnął energicznie głową. – To jest takie piękne, że nie mogę wzroku oderwać. Ale przecież muszę iść pracować, więc chciałbym jeszcze kiedyś przyjść i popatrzyć.
- Kiedy tylko chcesz.
- Naprawdę? - Cukiernik spojrzał na górnika i zobaczył jego uśmiechniętą twarz.
- Oczywiście!
- A nie będę ci przeszkadzał? – zapytał niepewnie.
- Ależ skąd! – Potrząsnął tak energicznie głową, że przez chwilę Bezik miał wrażenie, iż to tylko
szmaciana kukła. – Ty też lubisz kamienie, prawda?
- No nie wiem czy lubię – bąknął niepewnie Bezik. – Są bardzo ładne i miło się na nie patrzy.
Skarbek przez cały czas uśmiechał się radośnie patrząc na Bezika jak na… Nie, Bezik szybko wyrzucił z myśli słowo, które się aż cisnęło.
- Wiesz, ja już sobie chyba pójdę – odezwał się dziwnie nieswoim głosem. – Mam jeszcze parę placków do upieczenia…
- Och.. no tak – Skarbek wyraźnie posmutniał. – Ale jak będziesz chciał, to możesz przyjść.
Przez chwilę Bezik miał wrażenie jakby górnik zaczerwienił się, jednak szybko odrzucił tą myśl, wmawiając sobie, że to tylko światło z latarni przechodzące przez kamienie, padło na twarz górnika jakoś tak dziwnie.
- Zaczekaj chwilę! – wykrzyknął Skarbek, kiedy już Bezik podnosił się do wyjścia. Zanim tamten zdążył się spytać cokolwiek, podbiegł do jednej ze ścian, wziął w ręce leżący w pobliżu kilof i zamachnął się.
Kilka uderzeń później Bezik wyraźnie widział jak od ściany odpada kawałek skały.
Skarbek wziął go i zupełnie nie zwracając uwagi na gościa, pobiegł w stronę warsztatu. Bezik, zupełnie nie wiedząc co z sobą zrobić, a jednocześnie z ciekawości, poszedł za górnikiem. I zobaczył go stojącego przy jednym ze stołów. W dużych okularach na twarzy pochylał się nad jakąś dziwną maszyną, która raz po raz uderzała w trzymaną przez niego skałę. I Bezik widział, jak od tej skały odłamują się drobniejsze kawałki powoli odsłaniając niebieskie wnętrze. Kiedy już wszystko się wykruszyło, Skarbek podszedł do kolejnej maszyny, gdzie wsadził kryształ pod strumień dziwnej cieszy, a potem wypolerował go szmatką.
- Proszę, to dla ciebie. – Na koniec podał kryształ cukiernikowi.
- Dla mnie? – zdumiał się Bezik. – Ale przecież to jest bardzo cenne. Ja nie mogę tego przyjąć.
- Możesz, możesz. – Mam jeszcze dużo takich. I w górze jest ich tak dużo, że jeszcze nasze wnuki będą je mogły wydobywać. Chce żebyś go wziął, bo ty też lubisz kamienie. – Skarbek zaczerwienił się. – Żeby ci przypominał to, co widziałeś.
- To bardzo miło z twojej strony – Bezik uśmiechnął się ciepło i wziął kamień. – To będzie dla mnie najcenniejszy skarb.
- To… nic takiego – mruknął zawstydzony Skarbek i odwróciwszy się szybko ruszył w stronę mieszkalnej części swojej chatki. – Musisz… już iść.
I znowu był sobą, tym mrukliwym i małomównym skrzatem.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień – powiedział Bezik, kiedy już wyszedł na zewnątrz. – Bardzo miło go spędziłem.
Skarbek tylko coś mruknął, wyraźnie zawstydzony, i zamknął drzwi. Cukiernik roześmiał się i ruszył do domu. Był w wyjątkowo dobrym humorze. Kiedy wszedł w końcu do swojej chatki, wyjął z kieszeni kryształ i przyjrzał mu się uważnie. Teraz, kiedy spojrzał na niego dokładnie, okazało się iż jest jeszcze piękniejszy niż mu się wcześniej wydawało. Te nieregularne kształty, jedynie oczyszczone z otaczającej go skały… podniósł kryształ pod słońce, tak by promienie słoneczne padłu na niego. I zamarł z zachwytu. Kamień jakby ożył, mienił się wszystkimi odcieniami błękitu, rzucając refleksy na otaczające go meble i ściany. To był przepiękny widok. Cukiernik sta tak jeszcze przez chwilę, nie mogą oderwać od niego oczu. W końcu przemógł się i westchnąwszy ciężko oderwał oczy od kamienia. Zaczął się zastanawiać gdzie by było najlepsze miejsce dla niego. Przychodziły mu do głowy różne miejsca w różnych częściach chatki, ale każde szybko odrzucał, uważając iż jest zbyt słabe by odpowiednio wyeksponować piękno klejnotu. Nagle przyszła mu do głowy genialna myśl. Schował kamień do kieszeni i wybiegł z chatki. Pobiegł w stronę domostwa swojej siostry. Zapukał.
- To ty? – Zdziwiła się Stokrotka zobaczywszy kto przyszedł. – Co się stało, że przychodzisz o tak późnej porze?
- Och, nic takiego – Bezik machnął uspokajająco ręką. – Mam sprawę do Trybika. Mam nadzieję, że nie śpi jeszcze?
- O tej porze? No co ty, dla niego to najlepsza pora do pracy.
- To świetnie, to ja pójdę do niego. – Bezik przeszedł na tył posesji, gdzie przytulony do chatki stał warsztat Trybika.
Już z daleka słyszał jakiś stukot metalu o metal, oraz inne dziwne odgłosy świadczące o tym iż Trybik pracuje wyjątkowo intensywnie. Wszedł do środka nie pukając nawet. Dobrze wiedział iż Trybik i tak by nawet nie usłyszał tego. Kiedy oddawał się pracy był ślepy i głuchy na wszystko wokół. W tym momencie walił młotkiem w jakiś kawałek metalu. Co chwilę przerywał walenie i przykładał metal do czegoś co stało na stole, a czego kształtu Bezik nawet nie potrafił określić, tyle tam było różnych dziwnych części. Tak po prawdzie to nawet nie chciał. Nie chciał nawet wiedzieć co to będzie, bo wiedział, że gdyby zapytał, to Trybik zarzuciłby go potokiem niezrozumiałych słów, które momentalnie by zapomniał. Poprzestał wiec na mocnym puknięciu go w ramię. Konstruktor przerwał zajęcie i popatrzył lekko nieprzytomnym wzrokiem na intruza. Kiedy w końcu do niego dotarło, kto przed nim stoi, uśmiechnął się i odezwał:
- O, witaj. Coś ci potrzeba?
- Zgadza się. – Pokiwał twierdząco głową i wyciągnął z kieszeni kamień. – Chciałem żebyś zrobił mi coś w czym mógłbym to trzymać zawieszone pod sufitem. No wiesz, tak żeby słońce na to padało i rozświetlało mi sypialnię – dodał z dziwnym zakłopotaniem.
Trybik wziął kamień do ręki i przez chwilę patrzył się na niego intensywnie się nad czymś zastanawiając. Nagle bez słowa odłożył klejnot na stół i zanurkował w stercie, zdaniem Bezika, śmieci, leżących na podłodze. Chwilę potem trzymał w ręce zwój drutu. Ponieważ Bezik wiedział czym może się skończyć zadawanie pytań, więc stał spokojnie, z zainteresowaniem patrząc na to co robi szwagier. Ten zaczął sprawnie wyginać drut w jakiś dziwny kształt. Po krótkiej chwili trzymał w rękach dziwny druciany koszyk, do którego włożył klejnot. Jeszcze tylko zakończył koszyk odpowiednio, tak żeby klejnot z niego nie wypadł, potem zanurkował jeszcze raz w stercie śmieci i wyciągnął z niego dość długi, delikatny łańcuch, który przymocował do koszyka z klejnotem. Na zakończenie wyciągnął rękę w stronę Bezika.
- O kurczę, ale to fajne – powiedział cukiernik oglądając kryształ ze wszystkich stron. – Jesteś naprawdę genialny.
- Ach, to nic takiego – machnął lekceważąco ręką.
- Ile ci jestem za to winien?
- No co ty? Przecież nie będę zdzierał z własnej rodziny – oburzył się Trybik.
Bezik uśmiechnął się.
- Dziękuję – powiedział i wyszedł.
Jeszcze nie zdążył nawet dojść do drzwi jak usłyszał znowu walenie młotka o metal. Szybko wrócił do domu i przymocował klejnot tuż pod lamą. Ponieważ łańcuch był dość długi, wiec mógł swobodnie wypróbować różne wysokości na jakich powinien on wisieć. Ponieważ było już dosyć późno i promienie słoneczne nie wpadały do jego chatki, wiec niestety nie mógł tego sprawdzić, wiec na razie tylko umocował klejnot tak żeby nie spadł, a wyregulowaniem wysokości zajmie się rano. Zszedł ze stołka i spojrzał na klejnot. Uśmiechnął się. To z pewnością było idealne miejsce, a i sam klejnot wyglądał interesująco w tym zrobionym naprędce przez Trybika koszyku.
Z ciężkim bólem serce oderwał wzrok od skarbkowego prezentu i przeszedł do kuchni. Przydałoby się jeszcze zrobić jakiś placek.
Zegar właśnie pokazywał północ, kiedy w końcu doszedł do wniosku, że już wystarczy pracy. Szybko posprzątał wszystko. Zasnął dość szybko nie wiedząc, ż gdzieś tam ktoś też dopiero co zasypia marząc o jego pełnym zachwytu spojrzeniu i ciepłym uśmiechu.
Rano jak zwykle obudziły go promienie słońca. Przeciągnął się leniwie i bez pośpiechu. Chwilę jeszcze leżał próbując sobie przypomnieć ten miły sen. Niestety ten nie chciał wrócić. Westchnął trochę zawiedziony i otworzył oczy. I musiał je szybko zamknąć, broniąc się przed oślepiającym światłem! Zaskoczony i zdezorientowany zupełnie, przez chwilę leżał z zamkniętymi oczami, w końcu powoli je otworzył. Pierwszy co zobaczył były niebieskie zajączki tańczące na ścianie. Powoli otwierał oczy, aż w końcu otworzył je całkowicie i z wrażenia aż zaniemówił. Okazało się iż kryształ wisiał na odpowiedniej wysokości. Promienie słoneczne padały na niego rozświetlając całą sypialnię tęczą błękitu. Nie mógł wyjść z podziwu, efekt przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Wyciągnął rękę jakby chciał złapać świetlnego zajączka, a światło zatańczyło na jego palcach. Przez chwilę poruszał palcami, bawiąc się światłem, a usta ułożyły się w uśmiechu. Gdyby nie pęcherz dopominający się uwagi, z pewnością leżałby tak jeszcze nie wiadomo jak długo. Westchnął ciężko i z niechęcią zwlókł się z łóżka. Po odprawieniu rytuały mycia wziął się za robienie muf inek dla kowala. Jednak tym razem nie czuł takiego podniecenia jak wcześniej. Czuł się tak samo jak zawsze gdy robił jakiś placek. Nie potrafił tego zrozumieć. Kiedy muf inki się piekły poszedł zobaczyć czy nie ma jakiś nowych zamówień. Tym razem nie było nic. Nawet się z tego ucieszył. Postanowił cały dzisiejszy dzień przeznaczyć na pracę w ogródku. Szybko upiekł placki, które zostawił sobie na dzisiaj i pobiegł na obiad. Jeszcze nawet nie skończył zupy, gdy przysiadła się do niego Lilijka.
- Witaj! – uśmiechnęła się szeroko.
- Witaj! – Bezik odwzajemnił uśmiech. Chociaż niespecjalnie miał ochotę na jej towarzystwo, to jednak potrafił być miły. – Co słychać ciekawego?
- A, nic specjalnego.
- Nie macie pracy?
- Chwilowo nie. Jakoś udało nam się wyrobić wszystko. A ty? Dużo placków musisz dzisiaj upiec?
- Ach, na dzisiaj już skończyłem pracę – machnął lekceważąco ręką. – Jeszcze tyl dostarczę zamówienia i będę się mógł zająć ogródkiem.
- O, nie wiedziałam, ze lubisz pracować w ogródku.
- Bo ja wiem, czy lubię. – Wzruszył ramionami. – To po prostu jakieś urozmaicenie, oddech od pracy.
- A często pracujesz w ogródku?
- To zależy. Staram się pracować tylko wtedy gdy jest konieczność, no i jak mam czas.
- A mogłabym zobaczyć twój ogródek? Musi być piękny.
Bezik spojrzał z nieufnością na kowalkę, ale jedyne co zobaczył, były uśmiechnięte oczy i usta.
- Bo ja wiem, czy piękny – mruknął. – Zwykły ogródek. No, ale skoro chcesz…
- Bardzo.
- W takim razie chodźmy.
Szybko przeszli do chatki Bezika. Przeszli na tył posesji, do ogródka.
- Ależ tu pięknie! – wykrzyknęła Lilijka.
Bezik spojrzał na nią zdziwiony. Pięknie? Nic specjalnego. Ot kilka rabatek z kwiatami, niewielki skalniak z malutkim wodospadem kończącym swój żywot w małym jeziorku, kilka drzew zasadzonych tylko i wyłącznie dla ochrony przed palącymi promieniami słońca, no i wszędzie zielona trawa. Z wyposażenia stała tu drewniany dach, a pod nim stół i krzesła, stolik na samograja i nic więcej. Krótko mówiąc, nic specjalnego. No ale cóż, może kobiety mają inny gust.
- Może napijesz się coś? – wybąkał niepewnie widząc, iż Lilijka rozsiadła się na jednej z ławek.
- Bardzo chętnie! – uśmiechnęła się.
Cukiernik bez słowa wrócił do chatki. Wzdychając ciężko zajrzał do lodówki. Okazało się iż z zimnych napojów ma jedynie kompot z rabarbaru. Wyciągnął dzbanek i postawiło na niewielkiej tacy obok postawił szklanki i położył ciasteczka, którymi zazwyczaj płacił kurierom za dostarczanie wiadomości.
- Bardzo łądny masz ogródek – powiedziałą Lilijka z uśmiechem kiedy już siedzieli w ogrodzie.
- Dziękuję – Bezik uśmiechnął się promiennie. Bardzo lubił swój ogródek. Włożył wiele pracy w to by wyglądał tak jak wygląda teraz. Dzięki temu mógł teraz relaksować się tak jak lubił.
- Sam go urządzałeś?
- Ach skąd, tu był strasznie dużo pracy Gdyby mi rodzina nie pomogła, to nie wiem jak długo by mi to zajęło.
- Bardzo ładne masz kwiatki. Jak one się nazywają?
- Które? – zainteresował się.
- O tamte, czerwone – wskazała ręką.
- Och, to macieranka.
- Myślisz, ze mógłbyś mi dać mały bukiecik?
Bezik spojrzał podejrzliwie na Lilijkę. W tym momencie zachowywała się jak typowa kobieta, co było o tyle dziwne, że przez ten jej wygląd, takie zachowanie, zdaniem Bezika, zupełnie do niej nie pasowało. Jednak nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się i klęknął nad rabatką. Starał się tak zrywać kwiatki, żeby za bardzo nie zniszczyć tego symetrycznego i ładnego wyglądy. W końcu jakoś uzbierał całkiem spory bukiecik. Uśmiechnął się z zadowoleniem, widząc jak pięknie się razem prezentują. Odruchowo podniósł je do twarzy i powąchał. Tak, macieranka, nie dość, ze ładnie wyglądała, to jeszcze miała piękny, trudny do opisania zwykłymi słowami, zapach. Podniósł się w końcu i odwrócił w stronę gościa i aż krzyknął przestraszony. Tuż za nim, prawie się z nim stykając, stała Lilijka. Z tak bliska wydawała się jeszcze bardziej ogromna i przerażająca. Odruchowo cofnął się, zapominając, że ma za sobą tylko i wyłącznie rabatkę z kwiatkami. W efekcie tego wylądował miedzy kwiatami.
- Uważaj, jeszcze sobie krzywdę zrobisz – powiedziała kowalka i złapawszy cukiernika za rękę pociągnęła go do pozycji stojącej.
Przyciągnęła go do siebie i obejmując jedną ręką w pasie, otrzepywała go z ziemi. Zanim zdumiony Bezik zdążył coś powiedzieć, ona zdążyła już skończyć. Jednak wciąż nie wypuszczała go z objęć. I chociaż nie trzymała zbyt mocno, to jednak dosyć stanowczo i jakiekolwiek delikatne próby uwolnienia się kończyły się fiaskiem.
- Wiesz, z bliska wyglądasz jeszcze bardziej interesująco – mruknęła uśmiechając się. I chociaż Bezik wiedział, że ten uśmiech jest taki sam jak zawsze, to dziwnym trafem w tym momencie go przerażał.
Tak samo jak twarz kowalki, która była wyjątkowo blisko jego własnej. Zbyt blisko. Spiął się cały. Już miał zacząć panikować, gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi.
- Wybacz, chyba mam jakiegoś klienta – powiedział nerwowo i uwolniwszy się z objęcia pobiegł do furtki.
Odetchnął z ulgą widząc Kowadełko.
- Witaj! – kowal radośnie pomachał ręką. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Tak sobie pomyślałem, że morze wpadnę zobaczyć, czy może upiekłeś już moje mufinki.
- Ależ skąd, nie przeszkadzasz – odpowiedział szybko Bezik, dziwnie nerwowym głosem. – Już je upiekłem, ale nie zdążyłem wysłać do ciebie posłańca, bo coś mnie oderwało i zupełnie o tym zapomniałem. Może wejdziesz i usiądziesz z nami w ogrodzie?- otworzył szerzej furtkę.
- O, masz gościa? Nie chciałbym przeszkadzać…
- Ależ skąd, nie przeszkadzasz! – Bezik prawie krzyczał. Czuł, że jeżeli pozwoli mu teraz odejść, to jego życie będzie w niebezpieczeństwie. – Wchodź, wchodź!
- Dziękuję bardzo – kowal uśmiechnął się i przeszedł przez furtkę.
Przeszli do ogródka.
- Usiądź sobie, proszę i napij się soku, a ja zaraz przyniosę twoje muf inki- powiedział cukiernik i szybko ruszył w stronę chatki.
- Lilijka? A co ty tu robisz? –zdziwił się kowal zobaczywszy, kto jest gościem Bezika.
- No chyba widzisz – burknęła wyraźnie niezadowolona kowalka. – Przyszłam w gości.
W tym momencie wrócił Bezik z pudełkiem z muf finkami. Sfinalizował transakcję z kowalem i usiadł na ławce, tuż obok Kowadełka. Przez cały czas odwracał głowę starając się nie patrzeć na Lilijkę. Zapanowała dziwnie krępująca cisza. Kowadełko uważnie obserwował to Lilijkę, udającą iż nagle zainteresowały ją rosnące w ogrodzie rośliny, to dziwnie zmieszanego i niespokojnego cukiernika.
- Wiesz co, chyba jednak już pójdę – mruknął po chwili milczenia. Bezik spojrzał na niego przerażony. – A ty – zwrócił się do siostry – pójdziesz ze mną. – Wstał.
- Nigdzie z tobą nie idę – burknęła Lilijka i odwróciła nadąsaną twarz.
- Idziesz – syknął kowal i z całej siły złapał ją za ramię.
- Ej, to boli! – krzyknęła kowalka, gdy brat, zacieśniając uchwyt jeszcze bardzie, pociągnął ją, zmuszając ją do wstania.
- Wybacz, że sprawiła ci problemy – zwrócił się do Bezika. – Już ja się postaram, żeby więcej do tego nie doszło.
Ruszył do wyjścia, ciągnąc za sobą opierającą się siostrę. Jeszcze przez jakiś czas słyszał ich podniesione głosy. Zrozumiawszy, że już jest bezpieczny odetchnął z ulgą i opadł z kolana jakby nagle cała siła go opuściła. Siedział tak przez chwilę próbując uspokoić rozkołatane serce. Niestety, mimo iż oddychał spokojnie i głęboko, ono wciąż waliło jak oszalałe. Nie zastanawiając się nad tym co robi, wstał i wyszedł. Nie myślał nad tym dokąd idzie. Zatrzymał się dopiero, gdy stanął przed drzwiami skarbkowej chatki. Nacisnął dzwonek. Jak można się było spodziewać, nie było żadnej odpowiedzi. Dziwny niepokój, który nie chciał go opuścić, sprawił iż zaczął z lekka panikować i naciskać dzwonek jak głupi. W końcu, po trwającej chyba wieki, chwili, drzwi się otworzyły i ukazała się w nich umorusana twarz w czarnej czapeczce.
- Witaj, nie przeszkadzam? – zapytał nerwowo. Miał nadzieję, iż głos nie zdradził szalejącego w nim niepokoju.
- Ależ skąd – Cukiernik miał dziwne wrażenie, że Skarbek jakby ucieszył się na jego widok i nawet uśmiechnął.
- Tak sobie pomyślałem… ale jeśli to kłopot, to powiedz od razu, że może mógłbym dzisiaj sobie pooglądać… To znaczy, jeżeli przeszkadzam ci w pracy, to nie ma sprawy, ale jakoś tak naszła mnie ochota, no wiec przyszedłem… - tłumaczył sie coraz bardziej nerwowo.
- Naprawdę chcesz? – Twarz górnika rozświetlił uśmiech.
- Ale jeśli to problem i może przeszkadzam ci w pracy, to zapomnij o tym – dodał szybko Bezik.
- Ależ skąd. Bardzo mnie to cieszy Wejdź, proszę – otworzył szerzej drzwi wpuszczając gościa do środka.
Bez zbędnych słów przeszli do kopalni. Bezik, ignorując zupełnie nerwową bieganinę górnika, który szukał czegoś na czym mógłby jego gość usiąść żeby nie pobrudzić sobie ubrania, usiadł na ziemi i zapatrzył się na skrzące się kamienie. Poczuł jak chwile potem górnik usiadł blisko niego.
- To takie piękne – powiedział cichym głosem.
Był tak zauroczony widokiem, że nawet nie zwrócił uwagi na ich dłonie splecione w uścisku i ciała tak blisko siebie iż mogły wyczuć nawzajem swój żar.











Komentarze
Floo dnia marca 11 2012 17:19:31
Ojej ojej ojej!!!! Atak lilijki mnie powalił XD facet ma u niej przekichane, ona jest chyba bardziej męska od większości facetów smiley
Ciekawi mnie czy Kowadełko zrozumiał co sę działo w ogrodzie Bezika, zanim przyszedł? Czy może pomyślał że siostra była namolna w inny sposób... zaraz ale Lilijka podobno ma męża O.o

Och, Bezik nie czół zwykłej ekscytacji przy robieniu mufinek dla Kowadełka?! OOoooo, i taki cudny prezent dostał od Skarbka... Oj Skarbek chyba już podbił serce Bezika, chociaż jeszcze sami o tym nie wiedzą! Ale co z kropelką? Przeciecze on się kocha w Skarbku, ale ten nie odwzajemnia jego uczucia... A kropelka podgląda krasnale wieczorami...oj szykuje się ciekawy trójkącik ;]

Uwielbiam jak tak mącisz!! A właśnie Zaza molestuje cię żebyś częściej dawała rozdziały!! To straszne meczące czekać 2 tygodnie na kolejny rozdział smiley
Aquarius dnia marca 11 2012 17:33:13
Wiesz Floo, ja też ją molestuję, ale to nic nie daje smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [2 Gosw]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum