The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 18:53:48   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
My jesteśmy krasnoludki 5
Siedzieli tak nie wiadomo jak długo, wpatrując się w milczeniu w kamienie. Niestety tą mistyczną atmosferę przerwało dziwne burczenie. Zdezorientowany Skarbek rozejrzał siew koło. Dopiero po chwili zorientował się, iż to burczenie dochodzi z… brzucha cukiernika. Popatrzył na niego zdziwiony.
- Wybacz – wystękał wyraźnie zmieszany Bezik. – Tak mi się dobrze tu siedziało, że zupełnie zapomniałem o jedzeniu.
Słysząc to Skarbek rozpromienił się jeszcze bardziej.
- Może... – zaczął nieśmiało. – Może zostaniesz na kolację? – Nie wiadomo dlaczego górnik zaczerwienił się.
- Nie chciałbym przeszkadzać – bąknął niepewnie cukiernik.
- Ależ skąd, nie przeszkadzasz – Skarbek zaczął gwałtownie machać rękami. – Będzie bardzo… bardzo miło – Czerwień nie schodziła z jego policzków.
- W takim razie bardzo chętnie – Bezik uśmiechnął się najładniej jak tylko potrafił, czym wprawił górnika w jeszcze większe zakłopotanie.
- Zapiekanka… rzodkiew i łopian i… zrobiłem… wczoraj. Może… może być?
- O, to ty umiesz gotować? – Zdziwił się Bezik.
- No… tak… - górnik jąkał się coraz bardziej. – Pójdę odgrzać! – wykrzyknął zdesperowany i wybiegł z kopalni.
Bezik roześmiał się. Nie spiesząc się, wstał, otrzepał spodnie i także wyszedł. Już z daleka słyszał jak gospodarz krząta się nerwowo po kuchni i strasznie hałasuje garnkami. Jakby nie wiedział gdzie co ma. Rozbawiony Bezik parsknął cicho śmiechem. Odczekał chwilę i wszedł do kuchni. Zobaczył jak górnik wkłada jakieś naczynie do piekarnika. Kiedy zobaczył Bezika stojącego w wejściu, podskoczył przestraszony i upadł na tyłek. Bezik parsknął śmiechem i wyciągnął rękę by pomóc mu wstać. Jednak wyraźnie zakłopotany górnik zignorował ją zupełnie i wstał o własnych siłach.
- Będzie gotowa za pół… pół godziny – wybąkał wyraźnie unikając wzroku gościa. – Może do tego czasu chcesz… chcesz herbaty?
- Oczywiście, bardzo chętnie – Bezik uśmiechnął się i usiadł przy stole.
Górnik szybko zrobił herbatę, wyjątkowo nic nie tłukąc. Usiadł przy stole. W tym momencie zapadło dość krępujące milczenie. Bezik wyraźnie widział, że Skarbek jest dziwnie zdenerwowany i zmieszany, postanowił więc rozpocząć rozmowę, jednak mimo rozpaczliwych prób nie przychodził mu do głowy żaden sensowny temat. Dlatego też z wielką ulgą przyjął dźwięk dzwonka piekarnika. Skarbek chyba czuł to samo bo podskoczył do piekarnika jakby wyjęcie z niego zapiekanki miało decydować o jego życiu bądź śmierci. Postawił danie na talerzu.
- Bardzo dobra ta zapiekanka – stwierdził z lekkim podziwem Bezik po kilku kęsach. – Nie wiedziałem, że gotujesz aż tak dobrze.
- To nic takiego – mruknął Skarbek pochylając się jeszcze bardziej nad swoim talerzem.
- Tak się zastanawiam, czy Chochelka umiałby zrobić taką dobrą zapiekankę – mruknął bardziej do siebie cukiernik. – Hej, wszystko w porządku? – zapytał z niepokojem widząc jak towarzysz, cały czerwony na twarzy, kaszle próbując złapać oddech. Poklepał górnika po plecach i pomógł popić wodą. – Co się stało?
- Za… zakrztusiłem się – odparł wciąż czerwony na twarzy.
- Ale już wszystko w porządku? – upewniał się Bezik zatroskanym głosem.
Górnik tylko skinął potakująco głową i szybko zabrał się za jedzenie.
Po skończonym posiłku Bezik poklepał się po brzuchu i westchnął:
- Objadłem się jak bąk. Nie wiem jak ja do domu dojdę, brzuch mnie będzie do ziemi ciągnął.
- Może… - odezwał się niepewnie Skarbek. – Może chcesz…
- Tak? – zainteresował się Bezik, kiedy milczenie gospodarza przeciągało się.
- …przenocować? – wyszeptał górnik, tak, że Bezik ledwo co go słyszał. – Mam… wolne łóżko.
- Naprawdę mogę? – wyraźnie się ucieszył. – Życie mi ratujesz!
- To nic takiego – bąknął Skarbek. – Może… salon… kominek…
Bezik uśmiechnął się ciepło. Jakimś cudem zrozumiał co chciał powiedzieć Skarbek.
- Masz rację, bardzo przyjemnie się siedzi przy twoim kominku. Chodźmy – Wstał i powoli ruszył do salonu.
- Może chcesz soku z jagód? – zapytał Skarbek kiedy już usiedli na podłodze.
- Z chęcią – Bezik uśmiechnął się powodując tym kolejny rumieniec na twarzy górnika.
Skarbek wyszedł z pokoju, jednak wrócił po chwili niosąc dwie szklaneczki wypełnione ciemnym płynem. W milczeniu wpatrywali się w buzujące wesoło płomienie, leniwie popijając sok. Bezik czuł jak powoli ogarnia go przyjemne rozleniwienie.

***

Kropelka, jak co wieczór sprawdził niebo. Na szczęście nie było na nim nic niepokojącego. Na koniec, jak to miał w zwyczaju, postanowił trochę popodglądać inne skrzaty. I widział Kranika ciężko pracującego na łodzi, mimo tak późnej pory. No cóż, odkąd jego ojciec miał ten felerny wypadek, biedny chłopak musiał pracować dwa razy ciężej. Ale on to chyba lubił. Kropelka wyraźnie widział, jak, mimo zmęczenia malującego się na jego twarzy, uśmiecha się zadowolony. A przy okazji, może z rana podskoczy do domu Raczka i kupi jakąś świeżą rybę. Chochelka jakoś ostatnio nie przygotowywał żadnych rybnych dań. Tak, wstanie wcześnie i przejdzie się do domu Raczka. Może, jak ładnie się uśmiechnie, to sprzedadzą mu rybę po okazyjnej cenie? Przesunął teleskop dalej. Truskaweczka jak zwykle nie zasłoniła okna i mógł wyraźnie zobaczyć jak stroi niezadowolone miny stojąc na wadze. Ech te kobiety, czy one zawsze myślą tylko o swojej wadze? Chyba nigdy ich nie zrozumie. O, Rdeście jest w swojej chatce. To wyjątkowa rzadkość. Chociaż był bardzo towarzyskim i miłym dla wszystkich skrzatem, to jednak wolał spędzać czas w lesie, wśród zwierząt, niż z ludźmi. U Trybika wciąż jeszcze paliło się światło, Igiełka podlewał swój ogródek, dziwny zwyczaj, podlewać ogródek w środku nocy. O, Lewatywka wychodzi właśnie z chatki Gburka. Ciekawe jakie choroby sobie tym razem on wymyślił. Kropelka bezwiednie uśmiechnął się pod nosem. Pozaglądał jeszcze do kilku innych chatek i na koniec zajrzał tam, gdzie lubił najbardziej, czyli do Skarbka. Z niecierpliwością przestawił teleskop i zamarł. Skarbek miał gościa! To było tak nieoczekiwane! Ciekawe kto to? Niestety skrzat siedział tyłem do okna i Kropelka nie mógł go rozpoznać. Cierpliwie wiec obserwował. I widział jak Skarbek śmieje się z czegoś. Poczuł ukłucie zazdrości. Co za skrzat sprawił, że jego Skarbek śmieje się tak uroczo i beztrosko? W końcu jego ciekawość została zaspokojona, skrzat przekręcił głowę w stronę rozmówcy. Kropelka zdziwił się. Bezik? A co on tam robi? Z tego co pamięta, to Bezik raczej albo non stop coś piecze, albo przesiaduje u swojej siostry. Więc jakim sposobem tak się zaprzyjaźnił z jego Skarbkiem? To niesprawiedliwe. Dlaczego tamten rozmawia tak swobodnie ze Skarbkiem, a on nie może? Ogarnęła go dziwna żałość. Zrezygnowany schował teleskop, przygotował prognozy dla zainteresowanych i poszedł spać.

***
Ogień wesoło buzował w kominku, herbata przyjemnie rozlewał się po języku, a zjedzona kolacja rozleniwiała. I nawet nie przeszkadzało Bezikowi, że Skarbek nic nie mówi. Rozleniwienie było coraz większe i większe, aż w końcu Bezik, nawet nie wiedząc kiedy, zasnął. Kiedy się obudził, był z lekka zdezorientowany. Zawsze z rana czuł na twarzy ciepłe promienie słoneczne, a teraz nie. Otworzył oczy i zdziwił się jeszcze bardziej. A gdzie ten wspaniały kamień, który dostał od Skarba? Przecież powiesił go pod żyrandolem. Zaczął z lekka panikować, że ktoś go okradł, kiedy spał, gdy nagle spłynęło na niego olśnienie! No przecież był u Skarbka! Tylko jak on znalazł się w łóżku? Ostrożnie podniósł kołdrę i zajrzał pod nią. Był w samych slipkach! Przestraszył się. Czyżby Skarbek go rozebrał?! Rany, jaki wstyd! Wstał i szybko się ubrał. Nie bardzo wiedział co zrobić z łóżkiem, wiec tylko ułożył równo pościel i wyszedł z pokoju. Z bijącym sercem nasłuchiwał próbując zlokalizować Skarbka, lecz do jego uszu dobiegała tylko cisza. Po cichu przeszedł do salonu. Czysto i schludnie, lecz właściciela w nim nie było. Lekko zdezorientowany przeszedł do kuchni. Też nikogo nie było. Za to na stole zobaczył coś przykryte białą ścierką. Zainteresowany podszedł bliżej. Obok ścierki leżała kartka i długopis.

Mam nadzieję, że się wyspałeś. Wybacz, że jestem złym gospodarzem, ale musze wracać do pracy. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować śniadanie. Wpadnij jeszcze kiedyś pooglądać kamienie
Skarbek

Bezik uśmiechnął się. Widać przelewanie słów na papier wychodzi górnikowi lepiej niż rozmowa z innymi skrzatami. Zajrzał pod ścierkę. Kolorowe kanapki z fantazyjnie poukładanymi dodatkami, tu buźka, tam słoneczko… Roześmiał się. Nie sądził, że Skarbek lubi takie coś. Zjadł kanapki, naskrobał na kartce kilka słów podziękowania i ruszył do wyjścia. Przez moment ogarnęła go chęć zajrzenia do korytarza, żeby popatrzeć jak Skarbek pracuje, jednak szybko pozbył się tej myśli. Wiedział, że jeżeli tam wejdzie, to znowu zostanie, by oglądać te wszystkie piękne kamienie, a przecież musi pracować i Skarbek też musi. Szybko wrócił do swojej chatki. Zajrzał do skrzynek. Tak jak mógł się spodziewać, czerwona była wypełniona po brzegi. Westchnął ciężko wyjmując zamówienia. Przejrzał je uważnie i odetchnął z ulgą. Na szczęście ze wszystkim powinien się wyrobić. Nie chciał, żeby inne skrzaty pomyślały, że jest niesolidny. Szybko się przebrał i zabrał za pracę. Słońce już dawno zaszło, gdy wziął się za sprzątanie po pracy.

***

Kropelka wiedział, że Raczek codziennie pozbywa się złowionych ryb dwa razy: w południe i wieczorem. Chociaż odkąd leżał unieruchomiony, trudno było przewidzieć kiedy Krabik dostarczy ryby. Postanowił pójść nad przystań w południe, może akurat Krabik się wyrobi na stałą porę. Kiedy w końcu doszedł na miejsce, okazało się, iż stoi już tam całkiem spory tłum krasnali. A wiec Krabik jeszcze nie przybył. Westchnął zawiedziony, wizja smacznej ryby na obiad stawał się coraz bardziej mglista. Mimo to jednak podszedł bliżej. Rozejrzał się wśród czekających. Stali cierpliwie i czekali, spokojnie między sobą rozmawiając. Kropelka zaczął się zastanawiać co by było gdyby nagle zabrakło Raczka i Krabika. Sprowadzanie ryb z sąsiedniej wioski byłoby nieco kłopotliwe, no i poza tym nie wiadomo czy Grosik by się tego podjął. Już i tak sprawdza dużo towarów. Te niewesołe rozmyślania przerwała mu jakaś stara skrzata, która widocznie już się nagadała z sąsiadką i wyraźnie szukała nowej ofiary. O tak, ofiary, bo chociaż Kropelka starał się ją ignorować, to ta stał i gadała i gadała… Już zaczęła go głowa boleć, gdy nagle baba przestała. Zdziwiony spojrzał w jej kierunku i zobaczył jak truchcikiem biegnie w stronę stołów, na których Raczek z Krabikiem zazwyczaj rozkładali ryby na sprzedaż. A więc Krabik już płynie! Dzięki ci, Matko Naturo! Dla pewności spojrzał w stronę jeziora. W dali majaczył maszt łodzi Raczka i cały czas się przybliżał. Odetchnął z ulgą. Nie dość, że ta stara zrzędliwa skrzata odczepiła się od niego, to jeszcze będzie mógł zjeść na obiad rybę! Chociaż w to drugie dość szybko zwątpił widząc jak wszystkie skrzaty przepychają się, aby tylko być pierwszym, a by tylko wyrwać najlepszą sztukę. Skrzywił się z niesmakiem. Może jednak zrezygnować z ryby i pójść na obiad zrobiony przez Chochelkę? Nie, pokręcił przecząco głową, postanowił sobie, że dla odmiany zje rybę, wiec tą rybę zje!.
W końcu łódka dobiła do brzegu i Krabik, korzystając z pomocy matki oraz kilku pomocników, porozkładał ryby na stole. Ledwo skończył, czekające cierpliwe skrzaty rzuciły się na ryby, tak, ze o mało nie przewróciły stołu. Na szczęście Biedroneczka to była charakterna skrzata i szybko przywołała wszystkich do porządku. Wszyscy ustawili się w ogonku i cierpliwie czekali na swoją kolej. Kropelka ostanowił zaryzykować i podszedł do Krabika, który właśnie przygotowywał wszystko co niezbędne do kolejnego wypłynięcia na połów.
- Witaj
- O, witaj – rybak wyraźnie ucieszył się. – Dziękuję za prognozy, były bardzo trafne. Dzięki nim mogliśmy złowić więcej ryb.
- Cieszę się, że mogłem być pomocny – Kropelka uśmiechnął się zadowolony. Rzadko kiedy ktoś dziękował mu za to co robił.
- Mam nadzieję, ze te burzowe chmury, które widzieliśmy w oddali, jednak nie dojdą do nas zanim nie skończymy połowu – westchnął Krabik.
- Burzowe chmury? – zdziwił się meteorolog. – Przecież burzowe chmury były daleko stąd i raczej nie powinny do nas dotrzeć przez kilka najbliższych dni.
- Nie znam się na tym, ale wiem co widziałem, jak byliśmy na wodzie. W oddali niebo było ciemne, jakby zbierały się tam cumulonimbusy.
- O, znasz się na chmurach – zdziwił się Kropelka.
- Ach, to takie moje małe hobby – mruknął dziwnie zawstydzony rybak. – Odkąd pamiętam lubiłem wypływać z ojcem na połów i obserwować chmury. One są bardzo pasjonujące i takie tajemnicze.
Meteorolog nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Właśnie znalazł się ktoś, kto podzielał jego pasję!
- Niestety niewiele o nich wiem – westchnął Krabik. – Grosik kiedyś sprowadził dla mnie jedną księgę o chmurach. Była bardzo pasjonująca, ale szybko ją przeczytałem i chciałbym wiedzieć jeszcze więcej.
- Naprawdę chciałbyś? – Kropelka musiał się upewnić.
- Oczywiście – rybak potrząsnął entuzjastycznie głową.
- W takim razie może kiedyś wpadniesz do mnie? Mam bardzo dużo interesujących ksiąg. Mógłbym ci je pożyczyć, no i oczywiście poopowiadać trochę o chmurach.
- Naprawdę mógłbyś? – oczy Krabika zaświeciły się niczym dwa klejnoty, jednak szybko zgasły. – Ale nie bardzo mam kiedy. Odkąd tata leży ranny, mam strasznie dużo pracy.
- Och – Kropelka machnął lekceważąco ręką – to nic. Możesz przyjść w każdej chwili. Nawet jak już skończycie pracę. Ja kładę się dość późno spać.
- Naprawdę? – Rybak wyraźnie ucieszył się. - W takim razie przyjdę jeszcze dzisiaj! A teraz wybacz, ale muszę wracać do pracy. – Krabik pomachał przyjaźnie ręką i wskoczył na łódź, po czym odpłynął.
Kropelka jeszcze przez chwilę stał spoglądając na malejący stateczek. Nie mógł uwierzyć w to co się właśnie stało. W końcu znalazł kogoś, z kim będzie mógł porozmawiać o tym co lubił najbardziej! I to z kimś tak młodym. Ile Krabik miał lat? Chyba coś koło stu pięćdziesięciu. Kropelka zachichotał rozbawiony, mógłby być jego ojcem. Tak był tym wszystkim zaaferowany, że zupełnie zapomniał po co tu przyszedł, w efekcie czego znowu musiał się zadowolić obiadem przygotowanym przez Chochelkę. Po skończonym obiedzie wziął się za sprzątanie chatki. I chociaż zawsze utrzymywał w niej należyty porządek, to jednak tego dnia miał wrażenie jakby wszędzie było brudno, a on nie starał się dosyć mocno. W końcu doszedł do wniosku, że wystarczy. Wtedy przyszła mu do głowy kolejna myśl: może poprosić Bezika o upieczenie jakiegoś placka? Tak, to dobry pomysł, tylko jaki? Jaki placek lubi Krabik? Nie, moment, co on wyprawia? Walnął się w głowę dłonią. Zachowuje się jakby szykował się na jakąś randkę, a to przecież tylko zwykła wizyta i rozmowa o wspólnym zainteresowaniu. No właśnie. Weź się uspokój, Kropelka. Odetchnął parę razy głęboko, aż w końcu jego serce uspokoiło się. No, teraz już lepiej. Ale swoją drogą, placek by się przydał. Sam dawno nie jadł żadnego, a i przy filiżance dobrej herbaty i przy placku rozmawia się o wiele przyjemniej. Szybko przejrzał stan zapasów herbaty i wyszedł z chatki. Najpierw poszedł do sklepu kupić herbatę. Ponieważ nie mógł się zdecydować, a wszystkie miały taki przyjemny zapach, wiec wziął każdej po trochu. Przynajmniej będzie pewny, że poczęstuje gościa taką herbata jaka on lubi. Potem ruszył do chatki Bezika.
- Witaj, wybacz, że przychodzę tak niespodziewanie – zaczął się tłumaczyć jak tylko zobaczył cukiernika w drzwiach. – Ale wypadła mi dzisiaj niezapowiedziana wizyta i zastanawiałem się, czy byłaby szansa żebyś upiekł mi jakiś placek. Obojętnie jaki, może być nawet najprostszy.
- Wybacz, ale nie dam rady, mam mnóstwo zamówień i nie wiem czy się z nimi wyrobię.
- Och, jaka szkoda – Kropelka wyraźnie się zmartwił. I co on teraz pocznie?
- Ale wiesz co? Właśnie upiekłem dla siebie trochę ciastek z bakaliami, też są bardzo pyszne. Jeśli chcesz, to mogę ci je odsprzedać.
- Och, nie chciałbym ci zabierać…
- Ależ to żaden problem, naprawdę – Bezik uśmiechnął się. – Nic się nie stanie jeśli nie zjem dzisiaj ciastka. Po prostu zrobiłem je żeby były jak przyjdą jacyś goście, więc nic się nie stanie jak zrobię je sobie znowu jutro.
- W takim razie chętnie wezmę – kropelka uśmiechnął się.
- Poczekaj chwilę. – I Bezik zniknął w chatce. Chwilę potem jego kieszeń była bogatsza o kilkanaście muszelek, a meteorolog wraca zadowolony do domu niosąc całkiem sporą torbę wypełnioną świeżo upieczonymi i pachnącymi ciasteczkami. Oczywiście nie mógł się powstrzymać i nie spróbować przynajmniej jednego.
- Pycha, będą świetnie pasować do zielonej herbaty z liści dębu – uśmiechnął się zadowolony i sięgnął po kolejne ciasteczko. Po piątym z kolei ciasteczku skarcił sam siebie, że jest obżartuchem i jak tak dalej pójdzie, to nic nie zostanie dla gościa.
Kukułka wykukała właśnie północ, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Szybko sprawdził w lustrze fryzurę i ruszył do drzwi, przez cały czas powtarzając sobie w duchu, ze to nie randka, tylko zwykła wizyta towarzyska.
- Witaj – w drzwiach stał uśmiechnięty Krabik. Trzymał w rękach jakieś zawiniątko. – Mam nadzieję, że nie jest za późno?
- Ależ skąd – odparł szybko Kropelka uśmiechając się. – Wejdź proszę. – Otworzył szerzej drzwi wpuszczając gościa do środka.
- Przyniosłem mały prezent – powiedział Krabik wręczając meteorologowi pakunek. – odłożyłem najdorodniejszą rybę, jaką udało mi się złowić.
- Och, nie trzeba było – odparł zakłopotany Kropelka, ale prezent przyjął i szybko umieścił go w lodówce. – Napijesz się coś?

***

Noc już zapadła, gdy Bezik właśnie wyciągał ostatni placek z piekarnika. Nie zdążył go jeszcze postawić na stole, gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Drgnął przestraszony i o Malo co nie upuścił blachy. Na szczęście udało mu się tak nią wymanewrować, że placek bezpiecznie znalazł się na stole. Niestety kosztowało go to przyspieszone bicie serca i oparzoną dłoń, gdy nieopatrznie chwycił gorącą blachę. Liżąc oparzelinę, by chociaż trochę załagodzić ból, poszedł otworzyć drzwi. I zdumiał się widząc swojego gościa.
- Witaj, mam nadzieję, że nie obudziłem? – przed drzwiami stał Mędrek.
- Ależ skąd – bąknął – jeszcze pracowałem.
- To świetnie się składa, bo ja przychodzę do ciebie w sprawie twojej pracy. Ale może wpuścisz mnie do środka?
- Och, wybacz moje maniery. Proszę – otworzył szerzej drzwi.
Prowadząc gościa do salonu zastanawiał się, co takiego chce od niego Mędrek. Czyżby któryś ze skrzatów złożył zażalenie na jego wypieki?
- Może napijesz się herbaty? – zapytał niepewnie.
- Z miłą chęcią. Najlepsza by była poziomkowa, jeśli masz, a jak nie to obojętnie jaka – odparł z uśmiechem na twarzy Mędrek. – Jak wiesz – zaczął, kiedy już siedzieli nad herbatą – niedługo będzie Święto Wiosny.
- Zgadza się – pokiwał twierdząco głową.
- No więc rada skrzatów uradziła, iż w tym roku odbędzie się ono u nas.
- Poważnie? –zdumiał się Bezik i o mało co nie wypuścił z rąk filiżanki z herbatą. – Ale nasza wioska leży trochę na uboczu od głównych traktów, no i nie jest tak atrakcyjna jak inne.
- Niemniej faktem jest, że rada wybrała właśnie nas. Nie muszę ci chyba mówić jak ważne jest przygotowanie tego święta. – Bezik przecząco pokręcił głową. – Ponieważ będzie sporo gości, wiec i jedzenia musimy przygotować bardzo dużo. Rozmawiałem już z innymi, zostałeś mi jeszcze tylko ty. Wiem, że sam nie dasz sobie rady z przygotowaniem wszystkich ciast, więc czy ewentualnie znasz kogoś, kto mógłby ci pomóc w przygotowaniach?
Bezik zamyślił się.
- Hm, jedyna osoba, jaka przychodzi mi do głowy to Rozetka z wioski Poziomkowy Sad. Jest bardzo utalentowana i z tego, co wiem, to nawet z miasta przyjeżdżają po jej wypieki. Tylko, że dawno się z nią nie widziałem, więc nie wiem, co u niej słychać i czy się zgodzi.
- Och, o to się nie martw – Mędrek poklepał cukiernika uspokajająco po kolanie. – Tym już ja się zajmę. W razie czego, będziesz miał ja gdzie przenocować?
- Bez problemu. Mam jeden pokój wolny.
- Świetnie – Mędrek uśmiechnął się – Czyli najważniejsza kwestię mamy rozwiązaną. Dam ci jeszcze później znać, co i jak, a na razie skup się na swojej codziennej pracy.
Bezik skinął twierdząco głową.
- W takim razie będę już uciekał. Dziękuje za herbatę – uśmiechnął się i wstał. – Nie musisz mnie odprowadzać do drzwi, sam trafię. – I wyszedł zostawiając lekko zszokowanego cukiernika.
Rany, pomyślał leżąc już w łóżku, Święto Wiosny u nas? To takie niecodzienne. Ach, trzeba będzie zrobić tyle placków… tylko jakie? Pewnie przyjadą najznamienitsze skrzaty z całego kraju, więc nie mogę zrobić byle jakich placków. Musza być wykwintne, żebyśmy mogli pokazać, że nie jesteśmy gorsi od innych wiosek. Ale, z drugiej strony, nie wszystkie mogą być te drogie i wykwintne, bo jeszcze inni pomyślą sobie, że się puszymy, albo co… Rany, jakie to skomplikowane…
Te i podobne myśli przychodziły mu do głowy. Tak był tym wszystkim skołowany i niepewny co ma wybrać, że gdy w końcu zasnął, śnił mu się koszmar pełen placków oraz wybrzydzających krasnali oraz takich, które obgadywały ich wioskę.










Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum