The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2025 21:18:58   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Łowcy 4
Niom, wróciłam!!! Tym razem dedykacja dla Marty P. - mojego "mangowego pasożyta" ^.^
Hmmmm... I co by tu jeszcze napisać? Przykro mi, autorka straciła nagle wenę (^-^`)i prosi, aby jej to wybaczyć ;-) A teraz czytać i nie marudzić!



Leji był zły... Leji był cholernie zły...! Leji był wściekły!!!
Próbował zasnąć, lecz jakoś nie bardzo mu to szło. Co prawda warunki miał idealne: łóżko było bardzo wygodne, ani za miękkie, ani za twarde, a świeża pościel pachniała cudownie i każdemu umiliłaby sen... Ale Lejiemu brakowało jednego - Alexa. Nie było go w tym samym pokoju, a świadomość tego sprawiała, że starszemu ciężko było zamknąć powieki i pogrążyć się w krainie marzeń... lub koszmarów. Oczywiście nie bał się ciemności... Po prostu czuł smutek, gdy się odwracał i nie widział obok siebie tej cudnej postaci.
Spojrzał na zegarek - dochodziła druga w nocy. Okropność!!!
Chłopiec usiadł na skraju łóżka i rozejrzał się po pokoju. Choć był bardzo dobrze urządzony - łóżko, biurko, szafy i inne meble, dla niego był całkowicie pusty. Brakowało tu jednej osoby... Nie zastanawiając się długo, Leji podniósł się i cicho opuścił swój pokój. Wiedział, że przyjaciel może się wściec, ale nie miał nic do stracenia - blondyn nie potrafił długo być zły na swego partnera. Powoli otworzył drzwi od pokoju Alexa i wślizgnął się do środka.
Młodszy Łowca spał na boku, zupełnie, jakby brak błękitnookiego mu nie przeszkadzał. Leji podszedł do niego. Łóżko było duże, dwuosobowe. "Zmieścimy się..." - uśmiechnął się lekko na tą myśl i niemal bezszelestnie wślizgnął się pod kołdrę, a jego dłonie delikatnie oplotły pas Alexa.
-Coś ci chyba na ten temat mówiłem... - rzekł czyjś zmęczony głos.
-Nie śpisz? - starszy nie ukrywał swego zdziwienia.
-Spałem, ale mnie obudziłeś - mruknął. - Czego tu chcesz? Mówiłem, że śpimy osobno!
-Wiem. Przepraszam, ale... ale ja nie mogłem zasnąć bez ciebie... Za bardzo się przyzwyczaiłem do tego, że spaliśmy w jednym pokoju.
-Ale ja mogę zasnąć i nie bardzo mi się podoba fakt, że zamierzasz spać ze mną.
-Zgódź się... Proszę...
Alex odwrócił się w jego stronę. Leji wyczytał w jego oczach złość, lecz gdy fioletowowłosy zrobił jedną ze swoich najsłodszych minek, blondynowi od razu zmiękło serduszko. Nigdy nie umiał opierać się temu spojrzeniu.
-Zgoda. Ostatni raz... Od jutra śpisz u siebie.
-Nie zasnę...
-Nie licz na to, że wpuszczę cię do mojego łóżka.
-To może przeniesiemy moje tutaj? = kolejne super-przesłodzone spojrzenie uniemożliwiło młodszemu zaprzeczyć.
-Porozmawiamy o tym rano. Teraz śpij.
-Yhm...
Teraz Leji zasnął niemal natychmiast. Alex też zamknął powieki, lecz jeszcze chwilę musiał poddać swój zmęczony umysł rozmyślaniom. Wbrew przypuszczeniom przyjaciela, także nie spał wcześniej, z tego samego powodu, co on... A teraz zaczynał być coraz bardziej wściekły na siebie. Wiedział, że nie powinien się na to godzić, ale nie potrafił odmówić. Kochał go... Od dawna kochał swego współlokatora i to wcale nie jak przyjaciela. Ale to uczucie sprawiało mu tylko ból. Najgorsze było to, że to samo uczucie dostrzegał w Lejim. Chłopiec okazywał mu to każdym słowem, gestem, dotykiem... Choć chyba sam nie bardzo zdawał sobie sprawy z tego, że to, co odczuwa w stosunku do Alexa, nie jest zwykłą przyjaźnią... Ale blondyn nie mógł mu na to pozwolić. Ranił siebie, ranił jego, powoli zabijał... Jednak za wszelką cenę powstrzymywał narastającą w nich obu namiętność. Nie przeszkadzał mu fakt, że obaj byli mężczyznami - to nie było powodem, dlaczego nie chciał urzeczywistnić tej miłości... Ale Leji nigdy nie pozna prawdziwego powodu. Załamałby się...
Przekręcił się na drugi bok, tylko po to, aby patrzeć na spokojną twarz fioletowowłosego. Był taki śliczny, wrażliwy, a jednocześnie pełen niezwykłej siły... Jak można nie pokochać kogoś takiego? I co z tego, że ma krótkotrwałą pamięć, a gdy się zestresuje, to zapomina nawet, jak się nazywa? To było mało istotne dla zakochanego w nim człowieka. Alex uśmiechnął się lekko i zamknął oczy. Po chwili zasnął, upajając się słodkim zapachem ukochanego.


_*_*_*_


-Pogodzę się z tym, że idziemy do szkoły, tylko nie bardzo mogę się pogodzić z tym, dlaczego tłuczemy się zapchanym autobusem? - spytał z wyrzutami Leji.
-A wyobrażasz sobie, jaką sensację byśmy zrobili, gdybyśmy przyjechali naszymi pojazdami? Pamiętaj, że mamy nie rzucać się w oczy. Zrozumiałeś?
-Ehhhhhhh... - westchnął ciężko starszy. - A już myślałem, że uda mi się poderwać jakąś śliczną laskę. One przecież lecą na takie cudeńka.
-Oczywiście mówiąc o cudeńku masz na myśli motocykl lub samochód, a nie siebie?
-Jesteś podły, wiesz?
-Wiem - Alex uśmiechnął się złośliwie. - Chodź, wysiadamy tutaj.
Leji lekko wyskoczył z autobusu, a jego wzrok natychmiast powędrował w stronę budynku, który miał przed sobą, a do którego wchodziły właśnie tłumy zdesperowanych licealistów. Wśród nich bardzo łatwo było odróżnić pierwszoklasistów - małych, zagubionych, będących w stanie skrajnej depresji i błądzących po całym terenie "budynku tortur" z pytaniem: "przepraszam, z której jesteście klasy?" lub "czy wiecie, gdzie jest sala numer...?"
-Ale przestraszeni - rzekł cicho Leji. - A ja się w ogóle nie denerwuję.
-To chyba zrozumiałe. Oni się modlą, żeby nie odpaść już po kilku dniach. My nie musimy się o to martwić.
To prawda. Leji i Alex mieli już skończone studia, jak zresztą wszyscy Łowcy, którzy zostali wraz z nimi wysłani w misję. W ich wieku wydaje się to niemożliwe, jednakże w akademii bardzo dbano o to, aby przyszli zabójcy wampirów byli jak najbardziej oczytani i mieli wiedzę nie tylko z wampiryzmu, ale też z innych nauk. Ich szkoły miały najwyższy poziom nauczania, jaki można sobie w ogóle wyobrazić, ale takie "gnanie" do nauki bardzo się opłacało. Teraz nie będą się musieli martwić o szkołę ani się uczyć, a zwłaszcza z przedmiotów, które studiowali. Alex był specjalistą od wszystkiego, w szczególności informatyki, matematyki i fizyki, z kolei Leji był specjalistą od niczego, ale ze wszystkich złych przedmiotów wybrał biologię, chemię i geografię - obowiązkowo musieli wybrać trzy kierunki studiów. Alex skończył studia na samych piątkach, a Leji na trójach - no cóż, nikt nie mógł nic poradzić na jego słabiutką pamięć...
-Chyba musimy się już rozstać - Alex uśmiechnął się ciepło, gdy dotarli pod salę Lejiego. - Ja do swojej klasy mam jeszcze kawałek.
-Taaaak...
-Leji, głowa do góry. Spotkamy się za godzinę. Lecę już, bo się spóźnię. Czekaj na mnie tutaj. Pa!
-Pa... - mruknął od niechcenia fioletowowłosy i wszedł do swojej klasy.
Siedziało tam już całkiem sporo osób, których spojrzenia natychmiast zwróciły się w stronę nowoprzybyłego. Dziewczyny westchnęły z zachwytu, a i co niektórym chłopcom dreszcze przebiegły po plecach na widok wysokiego, dobrze zbudowanego chłopca o wręcz anielskiej urodzie. Jak na komendę, wszyscy zapomnieli o niedawnym stresie.
Leji od razu został obstąpiony przez cały tłumik. Każdy starał się każdego przekrzyczeć, aby jak najwięcej dowiedzieć się o przystojniaku. Biedny Łowca nie miał pojęcia, jak się od nich odgonić, gdy nagle poczuł, że ktoś szarpie go za rękę i silnym pociągnięciem wyciąga z tłumu. Gdy podniósł głowę, natrafił na nieco złośliwe spojrzenie jasnozielonych oczu, na które łagodnie opadały czarne niczym noc kosmyki włosów. Leji czuł, że narasta w nim coraz większa złość. Na szczęście w porę się pohamował, aby nie wybuchnąć. Wszak obiecał sobie, że w miejscach publicznych będzie się zachowywał w miarę normalnie, jak na porządnego obywatela przystało.
-Max! - syknął przez zęby. - Co ty tu robisz?!
-Widzę, że trafiliśmy do tej samej klasy. My to mamy szczęście, nieprawdaż?
-Moje marzenia legły w gruzach. A już myślałem, że więcej nie będziesz zatruwał moich oczu swoim wyglądem.
Brunet uśmiechnął się zaczepnie, wyszczerzając przy tym białe ząbki.
-Usiądźmy i pogadajmy na spokojnie.
-Nie mamy o czym.
-A jak cię ładnie poproszę?
-................................o_o= szok. = Ty mnie o coś prosisz?
-Tak. Zależy mi na rozmowie z tobą.
-................................................. O_o = duży szok. = A to niby dlaczego?
-Bo chcę wreszcie zakopać topór wojenny.
...............................................................................O_O = szokus totalnus. = To znaczy pogodzić się?
-Dokładnie.
Błękitnooki aż usiadł z wrażenia na najbliższym krześle. Przez chwilę go zatkało i nie mógł wydobyć z siebie ani jednego słowa, a gdy wreszcie odzyskał mowę, wydusił z siebie niezwykle inteligentne sformułowanie:
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Jakże bym śmiał! Mówię całkiem poważnie. Jesteśmy w jednym mieście, jednej klasie i mamy jedną misję do wypełnienia. Nie widzę powodu do tego, aby zachowywać się tak, jak w akademii.
-........................................................................................ OoO = szokus hiperus + brak słów + szczęka na podłodze.
-Leji, jesteśmy dorośli. Nie zachowujmy się więc jak dzieci. Oczywiście nie mówię, że mamy być od razu najlepszymi przyjaciółmi. Po prostu chcę zakończyć nasze kłótnie - wyciągnął w jego stronę dłoń. - Pokój?
Drugi z młodzieńców zawahał się przez chwilę, jednakże pod wpływem impulsu wyciągnął rękę i ścisnął dłoń dawnego wroga. Po raz pierwszy dotykał jego dłoni i wydała mu się niezwykle ciepła.
-P... Pokój... - wydukał.
-Cieszę się^^ To co? Zostaniesz w tej ławce czy się przesiądziesz?
-Chyba to drugie. Nie chcę, aby ten pokój szybko runął - "zachowaj dystans. Max to kanalia. Nie lubisz Maxa... A może lubisz? Nie, nie lubisz Maxa!!!"
-Nie runie. Rozdzielono cię z Alexem, to zostań ze mną. Znamy się kilka lat, a skoro obaj nie znamy nikogo tutaj, to powinniśmy trzymać się jakiś czas razem. A jeśli znudzi się nam nasze towarzystwo, przesiądziemy się. Co ty na to?
Leji popatrzył na niego podejrzliwym wzrokiem.
-Co ty knujesz?
-Nic, Leji. Uwierz mi - zupełnie nic...
Dalszą rozmowę uniemożliwił im dzwonek i wejście do klasy nauczyciela, a właściwie nauczycielki. Chłopcy wydali z siebie jęk zawodu, gdy zobaczyli panią w średnim wieku, z "lekką" nadwagą i, hmmmm... Raczej mało urodziwą. A już liczyli na jakąś supermodelkę... A tu przylazło im coś takiego...
-O rany... Mam nadzieję, że to nie będzie nasza wychowawczyni - szepnął Max do sąsiada z ławki.
-Cisza! Witam was wszystkich w pierwszy dzień pobytu tutaj. Jestem waszą wychowawczynią, a jednocześnie nauczycielką matematyki.
...w dodatku to coś było matematyczką.
-Biedaku... Tylko się nie załamuj psychicznie z tego powodu - uśmiechnął się Leji, dziwiąc się samemu sobie, dlaczego tak szybko zmienił do Maxa nastawienie. "Obym tego nie pożałował".

_*_*_*_


-Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaadaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam......................................
-Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee jęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęcz.............. - mruknął Alex naśladując ton głosu przyjaciela. - Wiesz, że to nie koniec na dzisiaj? Po zachodzie słońca ruszamy na naszą pierwszą misję. Leji, podnieś z łaski swojej cztery litery z tej kanapy i idź zrób obiad. Jeść mi się chcę.
-Spaaaaaadaaaaaaaj... Jaaaaaaaa uuuuuumiiiiiiiiieeeeeeeeraaaaaaaaaam.!
-Ja też.
Lejiemu przyszedł nagle do głowy fantastyczny pomysł. Jak zwykle zresztą...
-Dobrze. Zrobię coś smacznego, ale... musisz mnie ładnie poprosić...
-Proszęęęęęęęęęęęęęee...
-Same słowa nie wystarczą...
-Nie licz na to, że zrobię coś jeszcze - Alex uśmiechnął się złośliwie i chwycił słuchawkę od telefonu. - Nie muszę cię o nic prosić. Zamówię coś do jedzenia^^

_*_*_*_


Słońce już zaszło... Wampiry wyszły polować na swoje ofiary, a Łowcy - podążać ich śladem. Macki nocy pochłonęły świat, zalewając go falami niepewności, bólu, strachu... Ludzie pochowali się gdzie tylko mogli. Pogaszono wszystkie światła i jedynym źródłem blasku były uliczne lampy. Najbezpieczniej było w ciepłych domostwach. Ci, którzy jednak nie mogli się tam znaleźć z różnych powodów (brak domostwa, upicie się itp.) schronili się w starych, opuszczonych budynkach, fabrykach i innych miejscach. Część pozasypiała na ulicach, stanowiąc dla wampirów idealny, łatwy cel. Bo Łowcy nie zawsze zdążali. Czasem brakowało im kilku minut, a nawet sekund, czasem akurat nikogo nie było na tym terenie i nikt nie zauważył śmierci kolejnego człowieka. Nie dziwiło to zresztą, skoro Łowców było znacznie mniej niż wampirów - w tym ogromnym mieście strażników było zaledwie 100 i trzeba było liczyć się z tym, że średnio raz w tygodniu ginął jeden, którego miejsce nie mogło być zastąpione, póki akademia nie wyszkoliła nowych wojowników. A wampirów ciągle przybywało, na miejsce zabitych tworzono nowe egzemplarze, które służyły tylko Jemu - wielkiemu władcy, będącego ojcem najsilniejszych.

Alex i Leji jechali właśnie przez miasto na swoich ścigaczach. Silniki pracowały tak cicho, że prawie w ogóle nie dało się ich usłyszeć.
-Jak daleko jeszcze? - spytał Leji. Kontaktowali się przez miniaturowe słuchawki i mikrofoniki.
-Jakieś 2 km. Zaraz będziemy na miejscu - odparł Alex, spoglądając na wirtualną, trójwymiarową mapę, która wyświetlała się na ekranie motocyklu. - Denerwujesz się?
-Trochę. Całe szczęście, że przez pierwszy tydzień będziemy działać blisko innych Łowców.
-Spoko. Damy sobie radę. W końcu mamy złote bronie.
"A ja mam jeszcze Dernetha..." - Leji uśmiechnął się do swoich myśli. Poczuł przyjemne ciepło na sercu. Tęsknił już za nim. Od czasu, gdy dostał broń, duch nie odwiedził go ani razu. Jednakże Leji cały czas czuł jego obecność blisko siebie.
-Dojeżdżamy. Zabawę czas zacząć...
Chłopcy zatrzymali swoje pojazdy i wyciągnęli z nich magnetyczne karty, które zastępowały standardowe kluczyki i służyły do uruchomienia pojazdu. Zdjęli kaski i rozejrzeli się wokół.
-Jeszcze jest całkiem sporo ludzi... - powiedział blondyn. - Że też nie boją się wychodzić, chociaż wiedzą, co im grozi.
-Widać, że to ostatki, które właśnie uciekają, aby się gdzieś schronić. Naszym obowiązkiem jest pracować tak, aby im nic nie groziło. Chodź. Poszukamy reszty.
Pozostałych Łowców znaleźli bardzo szybko. Była to pierwsza noc kilkunastu nowoprzybyłych, więc wszyscy zgromadzili się w jednym miejscu, gdzie dostali rady od starszych kolegów.
-Pamiętajcie o jednej bardzo ważnej rzeczy - przez tłumik świeżo upieczonych Łowców otoczony był wysoki mężczyzna o czarnych włosach, związanych w długą kitkę. Nowych powiadomiono, że ów brunet zwie się Kaze, jest w najstarszej grupie i włada złotym mieczem. - Przez najbliższy tydzień trzymacie się blisko starszych i niech nikomu nie przychodzi do głowy to, aby włóczyć się po nocy samemu. I nie wolno wam zabijać wampira, który nie jest na naszej liście. Zapewne was o tym uczono, ale ja na wszelki wypadek przypomnę to jeszcze raz: przy spotkaniu z wampirem najpierw musicie skierować w jego stronę te dziwne pudełka, które dostaliście. Jeśli okaże się, że wampir ma na sumieniu jakieś ludzkie życie, macie go zabić. W przeciwnym wypadku zabrania się wam tego, chyba, że on was zaatakuje. Czy to jasne? W takim razie możemy zaczynać. Tylko trzymajcie się blisko nas, zrozumiano?!
Nowi kiwnęli głowami, że rozumieją, po czym każdy udał się w swoją stronę.
-Leji - chłopak usłyszał za sobą głos tego, który przemawiał do nich.
-Słucham? - spytał lekko się denerwując. W końcu ten osobnik również posiadał złoty miecz, a poza tym był najstarszy, co oznaczało, że najsilniejszy.
Kaze obdarzył młodszego spojrzeniem swych lodowatych, piwnych oczu i Leji poczuł na swych plecach dreszcz strachu.
-Nie bój się. Nie zamierzam ci nic zrobić. Chciałbym cię tylko uprzedzić, że jako osoba ze złotym mieczem będziesz głównym celem najsilniejszych wampirów, więc bądź ostrożny i najlepiej cały czas przebywaj w pobliżu innych.
-Ale... Jak to... Najsilniejszych...?
Kaze uśmiechnął się lekko do zdezorientowanego chłopca i podniósł rękę, a po chwili położył ją na głowie Lejiego, lekko targając jego włosy.
-Nie martw się. Może nie będzie aż tak źle? A teraz bierz swego blondwłosego towarzysza i zmykajcie do pracy. Leji, jeśli coś się będzie działo, zawołaj mnie. Co jak co, ale do śmierci Łowcy ze złotym mieczem nie można dopuścić.

_*_*_*_


-Tym razem mi nie zwiejesz - warknął Leji i pobiegł przez siebie. Znalazł swojego pierwszego wampira i właśnie go gonił. Osobnik ten był niezwykle szybki i kilka razy zwiał już błękitnookiemu Łowcy, ale chłopak był niezwykle uparty. Za nic nie zamierzał odpuścić, a tym bardziej zakończyć nocy z zerowym wynikiem na koncie.
-No i co? Masz go? - usłyszał w słuchawce pytanie Alexa.
-Kieruje się na północny-wschód. Zagrodź mu drogę albo znów nas wykiwa!
-Nas? To ciebie bez przerwy robi w balona!
Leji jeszcze bardziej przyspieszył. Nie przypominał sobie, aby gonił kiedyś kogoś równie szybkiego, co ten wampir. Ale, jak na prawdziwego Łowcę przystało, musiał być lepszy od krwiopijnych istot i po chwili stwierdził, że dystans między nim a demonem znacznie się zmniejszył. Nie zauważył jednak, że wampir celowo odciągnął go znacznie od pozostałych Łowców. Zignorował polecenie Kaze o pilnowanie tego, aby inny Łowca zawsze był w pobliżu. Ale to się teraz nie liczyło, gdyż fioletowowłosy był już tuż tuż... Gdy nagle poczuł silne uderzenie w lewą stronę ciała. Upadł na ziemię i wydał z siebie głośny jęk bólu, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co się stało. Zrozumiał dopiero, gdy podniósł się z twardego chodnika. Przed nim stał wysoki wampir, który uśmiechał się podle. Na jego ustach zobaczyć można było zaschniętą krew.
-Leji, co się stało?! I dlaczego odszedłeś tak daleko?! Wracaj natychmiast w pobliże innych!!! - warknął Alex.
-Zajmij się tamtym potworem sam. Ja mam tu kolejnego - zaraz potem rozłączył się.
Wampir cały czas uśmiechał się niezbyt przyjaźnie, delikatnie mówiąc. A Leji czuł, jak ogarnia go coraz większy strach, choć sam nie znał jego przyczyny. Przecież goniąc poprzedniego wampira wcale się nie bał! Dlaczego więc trząsł się ze strachu teraz, mimo, iż ten wampir zdawał się być znacznie słabszy od tamtego? Był wysoki, jednakże dużo niższy od poprzednika, gorzej zbudowany, choć przystojniejszy... "Przystojniejszy?! O czym ty myślisz?! Masz go zabić, a nie podziwiać jego urodę!!!"
-Proszę, proszę... - lodowaty głos sprawił, że Leji zaczął się jeszcze bardziej trząść. - Świeży Łowca... Świeżutka krew... Ja najbardziej lubię krew Łowców... W dodatku tych od złotych broni. Oni są tacy niewinni.
Leji przywołał swój miecz. Na chwilę ciemność nocy została rozjaśniona przez blade światło, które po chwili zgasło, odsłaniając piękną, bogato zdobioną broń.
-Pech chce, że trafiłeś na Łowcę ze złotym mieczem. Radzę ci się pożegnać z obiadkiem... I życiem...
Ku swemu zdziwieniu chłopiec stwierdził, że jego broń nie robi na wampirze żadnego wrażenia. Przeciwnie - tamten zareagował na słowa błękitnookiego śmiechem.
-Ty naprawdę nie wiesz, kim jestem? - spytał z niedowierzaniem wampir. - Czego was uczą w tej waszej szkole? Głupcze, jestem Gareth - brat króla wampirów!
Łowca czuł, jak na chwilę przestaje mu bić serce... Nie potrafił teraz powstrzymać paraliżującego go strachu. Stał oko w oko z jednym z najgroźniejszych wampirów, który miał na swoim koncie setki zabitych Łowców i któremu nikt jeszcze nie dał rady... Właściwie od tego wampira był silniejszy jedynie jego starszy brat.
-Nie interesuje mnie, kim jesteś - Leji wiedział, że teraz może go ocalić tylko pewność w siebie i wiara w swoje możliwości. - Możesz być nawet samym królem wampirów, ale ja się nie poddam! Jestem Łowcą i moim obowiązkiem jest zabić ciebie!
Leji nie czekał ani chwili dłużej. Bez zbędnego gadania zaatakował przeciwnika, wykorzystując do tego całą swoją wiedzę, jaką nabył przez lata oraz wrodzone umiejętności łowieckie. Lecz mimo to wampir bez problemu uniknął ciosu, zręcznie uskakując w bok. Tak samo było przy kolejnych atakach. Chłopiec robił co mógł i atakował z całą szybkością i mocą, na jaką go było stać. Mimo to wampir cały czas unikał ciosów. A co najdziwniejsze - na jego twarzy nie było ani odrobiny zmęczenia, tylko ciągle ten złośliwy uśmieszek. Noc rozjaśniał błysk złotego miecza, a ciszę przerywały szydercze śmiechy krwiopijcy.
-Słabo - zaśmiał się, unikając kolejnego ataku Łowcy. - Myślałem, że kogoś, kto ma złoty miecz stać na wiele więcej. Nudzi mnie już ta zabawa. Pozwól, że teraz ja przystąpię do ataku...
Fioletowowłosy nie zdążył się nawet zorientować, kiedy wampir znalazł się tuż za nim i mocno wykręcił jego ręce do tyłu, uniemożliwiając mu w ten sposób jakikolwiek ruch. Leji był przerażony, a uczucie to urosło jeszcze bardziej, gdy poczuł lodowato zimne usta wampira na swojej szyi, które delikatnie całowały gładką skórę. "Dernethrze... Błagam, pomóż mi..." - miał nadzieję, że duch przybędzie, tak, jak obiecał. Lecz nic takiego nie nastąpiło... Do czasu...
Gdy wampir już zamierzał wbić się kłami w szyję chłopca, stało się coś nieoczekiwanego. Leji sam nie wiedział, co się zaczęło dziać, lecz wyrwał się nagle wampirowi, chociaż wcale nie próbował tego zrobić. Stracił kontrolę nad własnym ciałem, zupełnie, jakby był marionetką, którą ktoś porusza sznureczkami, a która nie może nic zrobić, aby zmienić swoją pozycję. Stanął naprzeciw zaskoczonego wampira. I choć chciał się teraz poruszyć i uciekać, nie mógł... "Spokojnie. Nie próbuj się wyrywać, bo trudniej mi zapanować nad twoim ciałem - usłyszał w swoim umyśle głos, który przyprawił go o szybsze bicie serca. A jednak przyszedł... Tak, jak obiecał... - Zdaj się na mnie. Pokieruję twymi ruchami najlepiej jak potrafię. Nie bój się, nie pozwolę, aby Gareth zrobił ci coś złego...".
Leji już się nie bał. Było mu teraz obojętne, z kim walczy. Przy Dernethrze czuł się bezpieczny. Wiedział, że może mu ufać, wiedział, że może powierzyć swoje życie i całego siebie w jego ręce...
-O nie. Drugi raz mi się już nie wyrwiesz! - syknął ze złością wampir i ruszył do ataku. Ku jego zdumieniu, Leji uniknął go niezwykle zwinnym ruchem. Potem posypały się kolejne ciosy, ale Łowca nie dawał się zaskoczyć. Po chwili sam przystąpił do kontrataku. Tym razem wampir poczuł się mniej pewnie... Ta technika walki coś mu przypominała. Tak walczyła tylko jedna osoba - jedyny Łowca, którego kiedykolwiek się bał.
-Niemożliwe... - szepnął z niedowierzaniem, spoglądając na Lejiego, który zaprzestał ataków.
Chłopiec zdziwił się, że Derneth nie chciał już atakować wampira. Przecież mógł go teraz bez problemu zabić! Mógł pokonać tego, który pozbawił życia tak wiele osób!
-Derneth... - wyszeptał Gareth pobladłymi ze strachu wargami. Leji zdziwił się jeszcze bardziej, słysząc słowa wampira. Skąd u licha ten typek go zna?! - A więc jednak się nie poddałeś? Znalazłeś sobie kryjówkę w ciele tego chłopca! A już myślałem, że twoja dusza przepadła na wieki i nie będę miał więcej kłopotów... - wampir cofnął się. - Nie jestem przygotowany do spotkania z tobą, ale wkrótce będę. Wtedy policzymy się...
Ostatniemu zdaniu towarzyszył wyjątkowo wredny uśmiech. Gareth rzucił w stronę chłopca mordercze spojrzenie, po czym pobiegł przed siebie i po chwili zniknął w ciemnych ulicach. Słychać było, jak rozkłada skrzydła i unosi się ku niebu. Łowca poczuł, że znów odzyskuje kontrolę nad własnym ciałem.
Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że w jego stronę biegnie pewien śliczny blondyn. Zdziwił się, gdy owa osoba z radością rzuciła mu się na szyję i przytuliła swój policzek do jego twarzy.
-Alex... - szepnął cichutko. Poczuł przyjemne ciepło na swym sercu.
-Ale się o ciebie bałem! - uśmiechnął się blondyn, a w jego głosie słychać było złość przeplataną z radością. Zdecydowanie dominowało to drugie - Dlaczego się ze mną rozłączyłeś?! Nie wiedziałem, co się z tobą działo!
-Rozłączyłem się? - zdziwił się Leji i pomacał ręką małą słuchaweczkę, którą miał w uchu. - Rzeczywiście. Musiałem przez pomyłkę wyłączyć sprzęt - uśmiechnął się niewinnie. Nie chciał mówić Alexowi prawdy, czyli tego, że rozłączył się specjalnie, aby nikt mu nie przeszkadzał.
-Przez pomyłkę?! - Alex nie ukrywał teraz złości. - A ja myślałem, że umrę z niepokoju!
-Aż tak byś się przejął moim brakiem? Pomyśl, miałbyś święty spokój. Miałbyś wielki dom na własność, nikt by ci nad uchem nie jęczał i nie marudził, nie musiałbyś z nikim dzielić łóżka, nie musiałbyś się bać tego, że zaraz zarobisz buziaczka...
-...i nie miałbym nikogo, kto by mi ugotował obiad - Alex uśmiechnął się ciepło do przyjaciela, który po chwili zdziwienia odwzajemnił uśmiech. - Chodźmy do pozostałych, bo zaczyna świtać. Dosyć wrażeń jak na jedną noc...
Odeszli powolnym krokiem, kierując się w stronę parku. Nie odwracali się za siebie...
A szkoda... Być może dostrzegliby coś, co pochodziło z kieszeni Lejiego, a obecnie leżało spokojnie na ziemi, czekając, aż zostanie przez kogoś podniesione.
I ktoś w końcu to podniósł. Chłopak o jasnych włosach spoglądał na kratę Łowców, którą trzymał w ręku. Po chwili pojawił się obok niego ktoś inny - osobnik o czarnych włosach i lodowato zimnych, piwnych oczach. W dłoni trzymał złoty miecz zbrukany krwią jakiegoś wampira.
-Czułeś? - spytał jasnowłosy. - Ta energia... Kaze, to on.
-Na to wygląda... Szkoda, że pozwolił uciec Garethowi. Ten powie wszystko bratu i Leji nie będzie już miał chwili spokoju. A co ty zamierzasz zrobić?
Jasnowłosy uśmiechnął się lekko. W jego oczach pojawiły się łzy. Spoglądał na wschodzące słońce, trzymając dłoń na sercu i czując jego niezwykle szybkie bicie.
-Odzyskam go... Już nie popełnię tego błędu, co kiedyś... - podszedł do czarnowłosego i delikatnie musnął jego usta. - Dziękuję ci.














Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum