ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Prawowity dziedzic 2 |
"Prawowity dziedzic"
(Heir apparent)
Autor: Yuri
Tłumaczenie: Morgiana
Drogie dzieci, ta część ma kategornię NC-21. (jeśłi takiej dotąd nie było, to właśnie powstała -_-"). Następne będą już klasycznie - NC-17. miłej lekturki!!
Oczy Yohjiego otworzyły się powoli i z trudem skupiły na mężczyźnie przed nim. Chciał coś powiedzieć, ale gardło odmawiało mu posłuszeństwa po męczarniach, które przed chwilą mu zafundowano.
Przełknął kilka razy i wycharczał:
- Co mi zrobiłeś?
Słowa były ciche, miękkie, prawie jak unoszące się między dwoma mężczyznami płatki Sakury. Więcej było w nich ciekawości niż gniewu i Seishirou jeszcze raz pogratulował sobie trafnego wyboru.
- Obudziłem cię. To, co spało wewnątrz ciebie jest teraz świadome i gotowe. Twoja moc jest dla ciebie dostępna. Musisz jeszcze tylko nauczyć się z niej korzystać.
Yohji słyszał w głosie mężczyzny satysfakcję. Nie zaprotestował, kiedy Seishirou uniósł dłoń i chwytając go za podbródek, obrócił jego twarz tak, by spojrzeć mu w oczy. Cały czas niemal podświadomie analizował ton głosu mężczyzny. Oprócz wyraźnej dumy było tam coś jeszcze, coś, co czego Sakurazukamori nigdy by się nie przyznał. To było zaskoczenie. Yohji zadrżał.
- Nigdy tego nie robiłeś - oskarżył go szeptem, ciągle zbyt wyczerpany, by krzyczeć i kląć. - Nie wiedziałeś, czy się uda. A gdyby się nie udało?
Dłoń Seishirou gwałtownie puściła jego podbródek. Mężczyzna cofnął się.
- Nie żyłbyś.
- Tak.
Oczy, zdające się liczyć tysiące lat, wpatrywały się w te, które były zwierciadłem dopiero co narodzonej duszy. Yohji zrozumiał. Wiedział, że gdyby się nie udało, Seishirou po prostu odszedłby, nie zaszczycając jego zwłok pożegnalnym spojrzeniem, i znalazł na jego miejsce kogoś innego, o podobnych zdolnościach. Mężczyzna był zadowolony z wyników próby, bo oszczędzały mu one więcej zachodu. I służyły jego celom. JEGO celom. Seishirou wiedział, że Yohji właśnie w tej chwili pojął, jak wiele by zrobił, by przeżyć. Łatwo było życzyć sobie śmierci, przyzywać ją. Ale jak przychodziło co do czego, człowiek stawał się zastraszonym zwierzęciem, z całych sił trzymającym się ostatniej iskry. Yohji zrozumiał to teraz. Seishirou wiedział to od zawsze. Dlatego właśnie był tak dobry w tym, co robił.
- Opuść mnie - wymamrotał Yohji, ciągle patrząc Seishirou w oczy.
- Sam się opuść. Nie, nie w ten sposób - mruknął, kiedy chłopak znowu zaczął wiercić się w więzach. - Po co ci niby dałem tę moc? Użyj jej.
- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz? - zapytał Yohji, kiedy Seishirou pojedynczą myślą rozpuścił własne ubranie, stając przed nim nagi, tak samo jak Yohji. Mężczyzna uniósł się w powietrzu, przysuwając twarz blisko rozpalonych policzków Yohjiego.
- Rozpraszam cię - oświadczył. - Jak zapewne wiesz, najtrudniej jest wykonać zadanie, kiedy jest się w sytuacji uniemożliwiającej skupienie, jak stan zagrożenia, czy bliskość czegoś, co odwraca uwagę. Zagwarantuję ci oba te wrażenia. To twój test końcowy. Wygrasz i żyjesz. Przegrasz, i zostawię cię tu, wewnątrz twojego umysłu, dopóki nie zakrzyczysz się na śmierć. A wszystko, co musisz zrobić to uwolnić się z więzów.
Wypowiadając ostatnie słowa, Seishirou przysunął się bliżej i musnął ustami aksamitne wargi chłopaka. Przesunął po nich czubkiem języka, zręcznie unikając przy tym zębów, które bardzo gwałtownie zaprotestowały przeciwko jego zachowaniu.
- Przestań!! - jęknął Yohji, odrzucając głowę do tyłu. - To jest... to obrzydliwe. Ja nie lubię mężczyzn!
- Polubisz, nim skończymy - zapewnił Seishirou z wiele obiecującym uśmiechem. Mrużąc oczy, zacisnął pięść na włosach z tyłu głowy Yohjego. - Chcesz, żebym ci powiedział jak używać twojej mocy, tak czy nie?
- Tak - odparł Yohji niechętnie, bardzo starając się nie krzywić i nie myśleć o tym, na co właściwie się zgodził.
- Dobrze - wymruczał Seishirou. - Więc zamknij się i słuchaj.
Seishirou zupełnie zwyczajnie, jakby od niechcenia objął ciało Yohjego nogami i obaj zaczęli dryfować w powietrzu. Yohji nie był pewien, czy to oni się ruszają, czy to bańka wokół nich. Wiedział tylko, że więzy na jego ciele dalej spełniały swoją rolę, rozciągając i naprężając jego ciało do granic możliwości. Starał się skoncentrować na źródle ruchu, który czuł. Starał się skoncentrować na słowach Seishirou. Starał się myśleć o czymkolwiek innym oprócz muskularnych nóg mężczyzny okrążających jego uda, szczupłego ciała przy jego własnym. Nienawidził Seishirou zarówno za to, co mu robił, jak i za ten paskudny uśmieszek, który mówił, że doskonale wie, co Yohji w tej chwili czuje. Nie dbał o to.
Yohji za wszelką cenę starał się kontrolować swoje ciało, kiedy Seishirou oplótł go ramionami, pozwalając ich skórze się zetknąć. Gapił się przed siebie, nawet nie mrugał, i za nic na świecie nie chciał spojrzeć w dół, nawet, kiedy poczuł stwardniały dowód pożądania Sakurazukamori przyciśnięty do własnego ciała. Seishirou uniósł się nieco, tak, że mówił teraz prosto do ucha Yohjego.
- Twoja moc nie jest siłą fizyczną, ale żyje wewnątrz twojej fizycznej powłoki.
Yohji skrzywił się, mocno zaciskając zęby, i skupił całą uwagę na tym, by nie jęczeć, kiedy język Seichirou powoli wędrował po krawędzi jego ucha. W dalszym ciągu gapił się przed siebie, w ciemność.
- Musisz wyobrazić sobie jakiś obraz tej siły, żeby wyraźnie ją zobaczyć.
- Płomień - jęknął Yohji, czując ciepły oddech na swojej wilgotnej skórze. Nie mógł powiedzieć nic innego, nie czując gorąco w dole swojego brzucha. Gorąco, którego wcale nie wywołał strach, bez względu na to, jak bardzo chciałby to sobie wmówić.
- Tak, płomień chyba pasuje, szczególnie po tym, co właśnie przeszedłeś - mruczał Seishirou, na przemian liżąc i ssąc szyję chłopaka. Ręką trzymał twarz Yohjego odwróconą, tak by usta miały lepszy dostęp do naprężonej skóry. Zatrzymał się w miejscu, w którym dudniący puls Yohjego był najlepiej wyczuwalny, i mówił dalej:
- Ale masz odwagę wywołać ten płomień znowu? Nawet po to, by ocalić życie?
Yohji milczał przez chwilę, niechciane pożądanie narastające w jego ciele zostało zahamowane przez wspomnienie agonii, bólu i przerażenia. Pogardzał samym sobą za strach, który brzmiał w jego głosie, kiedy zadał to pytanie. Musiał zadać. Gdyby to miała okazać się prawdą...
- To... zawsze będzie tak wyglądało?
- Tylko jeśli wywołasz moc nie będąc w stanie jej kontrolować - odparł od niechcenia, skubiąc ustami linię jego szczęki. - To rośnie wewnątrz ciebie. Dlatego musisz nauczyć się to kontrolować *teraz*.
- Więc naucz mnie.
Jego głos nagle stał się pewny, dużo spokojniejszy, i Seishirou oderwał się na chwilę od swego zajęcia, by uważniej przyjrzeć się młodemu mężczyźnie. Nagły przypływ satysfakcji jakiej może doznawać nauczyciel patrząc na wyniki swego ucznia, przeszedł przez jego ciało niczym seksualny dreszcz.
~~Zrobię wszystko, żeby się stąd wydostać, Wszystko. Muszę tylko przeżyć, a potem coś wymyślę. Może mnie zgwałcić, fizycznie i mentalnie, może mnie skrzywdzić bardziej niż jestem w stanie sobie wyobrazić, ale jeśli przeżyję, jakoś sobie poradzę. Znajdę na niego sposób... może... kiedyś... Słyszysz mnie, bydlaku? Zabiję cię kiedyś. Przysiegam!~~
Seishirou dalej wpatrywał się w rezolutne spojrzenie Yohjiego, zadowolony z faktu, że chłopak dochodził do siebie. Zwycięstwo to fajna rzecz, ale wiele razy przychodzi zbyt łatwo. Seichirou lubił wyzwania.
- To dość ogólny plan,. Yohji-kun. Może to ja zabiję ciebie. Zobaczymy. A na razie wracajmy do lekcji. Wyobraź sobie płomień w swoim ciele. Powiedz mi, gdzie?
- W brzuchu - wymamrotał przez zaciśnięte zęby, kiedy Seishirou zamknął usta na jego sutku. Przez dłuższą chwilę po prostu wisieli tak, w zupełnej ciszy, przerywanej tylko chrapliwym oddechem Yohjego. W końcu Seishirou oderwał usta od chłopaka, obdarowując go ostatnim muśnięciem języka. Przesunął dłoń w dół jego ciała, czubkami palców zahaczając o włosy w jego kroczu. Kroczu, które wbrew wszystkiemu zaczęło reagować na jego dotyk.
- Tutaj?
- Tak. Przestań!
Te słowa były w równym stopniu błaganiem, co poleceniem, a Seishirou zignorował jedno i drugie. Masował palcami napięte mięśnie podbrzusza chłopaka. Czuł, jak erekcja Yohjego zwiększa się, dosięgając brzegu jego dłoni.
- W porządku... - odezwał się znowu. - A teraz zamknij oczy.
- CO?!?
- Zamknij oczy i skup się. Wyobraź sobie, że płomień wzrasta, ale na razie tylko troszeczkę. Kontroluj go i nie pozwól mu się wymknąć.
W chwili w której Yohji zamknął oczy wiedział, że już po nim. Mając je otwarte, mógł gapić się na tego sukinsyna, na jego paskudny uśmiech, i odmawiać przyjemności, którą tamten mu ofiarował. Z zaciśniętymi powiekami było to o wiele trudniejsze. Jego ciało wiedziało tylko, że jest pieszczone, nie interesując się niczym innym, pragnęło więcej i więcej. I w końcu dostało to, czego chciało, kiedy usta Seishirou zamknęły się na jego drugim sutku, bezlitośnie atakując go miękkimi wargami. Niezdolny kontrolować własne pożądanie, Yohji desperacko przywołał swoją nowo odkrytą moc, mając nadzieję, że w ten sposób zakończy to wszystko szybciej. Krzyknął z bólu, kiedy chciwa siła wewnątrz jego duszy znów chciała zawładnąć ciałem, atakując je płomieniem. Jęknął i stłumił ją z trudem.
- Nie śpiesz się tak. Powoli. Nie możesz jej popędzać, dopóki jej w pełni nie zrozumiesz.
Słowa te zostały wymruczane tuż przy jego skórze, łagodząc jej napięcie ciepłem oddechu.
- Nie byłoby tak trudno, gdybyś nie był tak cholernie zajęty molestowaniem mnie - burknął Yohji, ruchem głowy odrzucając spocone kosmyki opadające mu na oczy. Spojrzał na Seishirou z wyrzutem. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie tak. Ale byłoby też mniej zabawne, nie sądzisz?
Ignorując jęki protestu ze strony Yohjego, Seishirou dodał:
- A teraz spróbuj jeszcze raz.
- Niech cię szlag - wyszeptał Yohji. Mimo wszystko posłusznie zamknął oczy i ostrożnie przywołał swą wewnętrzną siłę. Całą uwagę koncentrował na małym płomyku, któremu nie mógł pozwolić się wymknąć. Prawie go stracił, a języki ognia znowu musnęły jego ciało, kiedy Seishirou zsunął się niżej. Yohji zacisnął zęby i z całej siły usiłował zachować trzeźwy umysł, czując jak dłonie mężczyzny ściskają jego pośladki.
- W ten sposób? - zdołał zapytać, z trudem utrzymując spokojny ton głosu.
- Tak - uśmiechnął się Seishirou. - Dokładnie tak. A teraz musisz zdecydować, co twoja moc ma dla ciebie zrobić.
- Uwolnić mnie stąd, żebym mógł już cię zabić.
Wyraz twarzy Yohjiego mówił dość wyraźnie, że młody człowiek nie widzi w tej sytuacji niczego zabawnego. Mimo to Seishirou zaśmiał się krótko, po czym spojrzał na niego uważnie.
- Nie skrzywdziłem cię. Nie bardziej niż musiałem. Dlaczego walczysz z ofiarowywana ci przyjemnością?
Przez chwilę Seishirou wyglądał, jakby naprawdę kierowała nim zwykła ciekawość.
- Bo to obrzydliwe! Tak nie można! Nigdy sobie nie życzyłem, żeby dotykał mnie tak jakiś mężczyzna i teraz też sobie nie życzę - odparł Yohji jednym tchem, nie mogąc uwierzyć, że Seishirou naprawdę zadał mu to pytanie.
- Kłamiesz.
Głos był spokojny i lodowato zimny. Yohji zadrżał, zaniepokojony grobową ciszą, która po nich nastąpiła. Płomień w jego wnętrzu niemal zniknął, redukując się do maleńkiej ciepłej iskry. Jakby zapadł w sen. Czując, jak jego twarz rozpala rumieniec, Yohji przełknął i odważył się odezwać jeszcze raz.
- Nie kłamię. To jest odrażające...
Jego głos zamarł, kiedy zobaczył pierwszą wyraźną iskrę gniewu w oczach Seichirou. Zimny podmuch strachu zdmuchnął tlącą się w nim iskrę. Wiedział, że przekroczył granicę.
- Faktycznie, Yohji-kun. - Głos Seishirou był surowy i lodowaty, zabolał Yohjiego niczym uderzenie bicza. - Marzysz o tym. Śnisz o tym. O innym mężczyźnie dotykającym twojego ciała. Leżysz nocami nie mogąc spać i wyobrażasz sobie, że mężczyźni z sąsiednich pokojów przychodzą do ciebie i biorą cię w ramiona, robią ci dokładnie to, co ja teraz. Zamykasz oczy i zastanawiasz się, jakby to było mieć ich wewnątrz swojego ciała, albo być wewnątrz ich. A kiedy szukasz rozkoszy w samotności, to nie kobiece imię wymyka się z twoich ust, kiedy ją wreszcie znajdujesz. Twoje najskrytsze pragnienia są dla mnie jak otwarta księga. Wiem, że o tym właśnie marzysz. A może wzbraniasz się po prostu dla tego, że to mnie chciałeś? Wolałbyś, by na moim miejscu był ktoś inny? Może twój ponury Aya-kun?
Wypowiadając te słowa, Seishirou zniknął, a Yohji zamarł z przerażenia, kiedy zorientował się, że patrzy prosto w twarz Ayi. Usta tamtego otworzyły się, a język musnął sam czubek jego penisa. Yohji jęknął, niezdolny odwrócić wzroku, niezdolny zaprotestować.
- Tego właśnie chcesz?
Głos Ayi był spokojny i cichy. Yohji nie mógł wykrztusić słowa. Uznając milczenie za potwierdzenie, Aya polizał całą długość jego pulsującej erekcji. Yohji mógł tylko wisieć, złapany w pułapkę własnego pożądania, walcząc z pragnieniem ciała, by wygiąć się w łuk i zbliżyć do tych utalentowanych ust. W końcu, w akcie rozpaczy, Yohji odsunął się tak daleko, jak był w stanie, jęcząc:
- Nie! Nie chcę! Błagam cię przestań!
- Czy to mnie właśnie chcesz? - zapytał Ken, uśmiechając się figlarnie, patrząc na Yohjego z wysokości jego krocza. - Wiesz, że lubię zarówno kobiety jak i mężczyzn. Myślałeś kiedyś o mnie? Mogę ci zrobić rzeczy, których nie potrafią kobiety...
Yohji jęknął, czując, jak usta Kena zastępują usta Ayi. Mógł nawet zauważyć drobną różnicę między nimi, choć wiedział, że to wszystko jest tylko okrutną sztuczką stworzoną przez chory umysł Seishirou. I znowu wisiał bez ruchu, zmuszony poddać się rozkoszy, którą Ken mu ofiarował, bezradny wobec urzeczywistnienia jego najskrytszych fantazji. Skupiając resztki sił, krzyknął znowu.
- Przestań! Mówiłem ci, że tego nie chcę! Bydlaku! Wracaj tu, żebyśmy mogli już to skończyć!
- Czemu na mnie krzyczysz, Yohji-kun?
Głos Omiego był cichy i niepewny. Chłopiec uniósł się wyżej i spojrzał Yohjiemu w oczy.
- Jesteś na mnie zły? Ja tylko chciałem być z tobą...
- O Boże nie... - wyszeptał Yohji kiedy ramiona Omiego oplotły jego szyję, muskając ustami jego usta. - Proszę, Seishirou, nie rób tego... Proszę. Nie Omi, ktokolwiek, tylko nie Omi.
- Ale Yohji-kun... Myślałem... Myślałem że mnie lubisz.
- Seishirou... przestań.
- Yohji-kun... proszę... Pocałuj mnie, proszę... Nigdy jeszcze się nie całowałem, to znaczy, nie tak naprawdę. Pokaż mi, co się wtedy czuje. Kocham cię, Yohji-kun.
Yohji jęknął, rozchylając wargi. Czując jak jego język styka się z językiem Omiego, wiedział, ze przegrał. Seishirou miał rację.
Przejrzał wnętrze Yohjiego i znalazł w nim najskrytszy, najbardziej bolesny sekret. Yohji pożądał tego przyciśniętego do niego chłopca bardziej niż jakąkolwiek kobietę. Chciał wejść w to drobne, soczyste ciało i doprowadzić ich obu do ekstazy. Chciał...
...Jego myśli rozpadły się na drobne kawałeczki, kiedy Omi przerwał pocałunek i zaczął pieścić ustami klatkę piersiową mężczyzny. Umysł Yohjego krzyczał, że to wcale nie Omi, ale ciało już o to nie dbało. Chciało tylko spełnić swą najczarniejszą fantazję... Mężczyzna krzyknął, kiedy poczuł na sobie usta Omiego, jego język drażniący sam czubek penisa, potem przesuwający się w dół. Yohji słyszał własny szloch, rozbrzmiewający w otaczającej ich pustce, i miękkie odgłosy ssania, gdy Omi pożerał jego boleśnie naprężone ciało. Dał się ponieść iluzji, wiedząc, że już przegrał, wiedząc, że jest niezdolny do tego, by przestać. Jeśli tu umrze, spełni przynajmniej swoje najskrytsze marzenie.
- Omi... - wyszeptał. Zacisnął powieki, widząc uśmiech na twarzy Omiego, kiedy chłopiec porzucił jego penisa i spojrzał mu w oczy. Ten uśmiech... to był czysty Seichirou... i Yohji nie mógł znieść tego widoku.
- Omi, nie tego chcę... chcę... chcę... *ciebie* - przyznał Yohji, z trudem wypowiadając słowa, z gardłem ściśniętym poczuciem winy. Nagle rzeczywistość zawirowała i Yohji zorientował się, że choć nadal znajduje się w więzach, leży teraz płasko, równolegle do podłogi, oparty o... Yohji odwrócił głowę i zerknął pod siebie. ...o nic. Gdy znowu spojrzał w górę, zobaczył Omiego siedzącego na nim okrakiem, oplatającego go w pasie szczupłymi udami. Delikatna dłoń chłopca trzymała go mocno, kiedy ostrożnie opuścił się na jego penisa.
Chłopak raptownie odwrócił głowę i ich spojrzenia spotkały się. Świecące oczy pokryła warstwa wilgoci, a po twarzy popłynęły dwie wielkie łzy. Mimo to chłopiec nie przestał nadziewać się coraz głębiej.
- Yohji-kun... - szepnął złamanym głosem - Yohji-kun, nigdy nie mówiłeś, że to będzie aż tak boleć.
Ból w głosie Omiego był jak otrzeźwiające uderzenie biczem, ale Yohji nie był już w stanie w najmniejszym stopniu kontrolować swego ciała. Wygiął się do przodu, by znaleźć się jeszcze głębiej w ciele chłopca, wył i modlił się by nie stracić zmysłów.
- Omi-kun, Przepraszam. Tak bardzo mi przykro... Przepraszam!...
Jego słowa zamieniły się w jęki, kiedy Omi zaczął się poruszać, z każdym uderzeniem wpuszczając go coraz głębiej w swoje - już nie dziewicze - ciało.
- Yohji-kun! - Omi niemalże skomlał, podnosząc się i opadając niczym w transie, - Spraw żeby przestało boleć proszę, spraw żeby przestało!
Yohji walczył ze sobą, starając się zrozumieć, dlaczego cała siła jego woli nie wystarcza, by powstrzymać go od gwałtownego wpychania się w tą słodycz, o której śnił od tak dawna. Obserwował, jak Omi chwyta w dłonie własną erekcję i powoli zaczyna się pieścić, nie przestając płakać i błagać, by Yohji złagodził jakoś ból. Wtedy też prysnęła ostatnia nadzieja oporu.
Nagle poczuł, jak mięśnie chłopca zaciskają się na nim do granic wytrzymałości, a sperma Omiego przelała się między jego palcami i kremowymi kropelkami pokryła brzuch Yohjego. Orgazm Omiego był tym, co przepełniło kielich i Yohji zatrząsł się całym ciałem, zamykając oczy. Odrzucił głowę do tyłu, leżąc bezradnie czuł, jak jego własna sperma wlewa się głęboko w delikatne ciało chłopca.
Świat wokół niego znów zawirował, a Yohji bał się spojrzeć w dół. Kiedy to wreszcie zrobił, zobaczył Seishirou, podnoszącego właśnie głowę. Jego mózg po prostu zatrzymał się na moment, a potem z trudem i opornie powrócił do pracy.
Usta Seishirou. Nie ciało Omiego. Nie Kena, nie Ayi. Seishirou. Yohji pozwolił swojej głowie opaść do tyłu i oprzeć się o cokolwiek go teraz podtrzymywało. Wiedział, że przegrał. Zupełnie pozbawiony nadziei modlił się tylko o to, by śmierć z rąk Seishirou nie była tak straszna, jak to, co przeżył do tej pory. Drgnął, słysząc głos mężczyzny. Niepewnie podniósł głowę i zobaczył go leżącego tuż przy nim, z głową podpartą na łokciu, spoczywającym... w powietrzu. Seichirou uśmiechał się do niego.
- Wierzę, że nauczyłeś się właśnie, iż nie należy nie okłamywać. Choć to była wyjątkowo bezbolesna forma nauczki. Kolejne nie będą tak zabawne. Więc gdzie to stanęliśmy? Ach tak. Zbierz swoje siły jeszcze raz i powiedz mi co mają dla ciebie zrobić.
~~Jeszcze jedna szansa? Myśałem...~~
//Za szybko się poddajesz, Yohji-kun. Przejdziesz ten test, jeśli chcesz żyć. A teraz powiedz mi co ma zrobić twoja moc.//
Yohji żachnął się, kiedy Seishirou mówił wprost do jego umysłu, odpowiadając na jego nieskładne, chaotyczne myśli. Po chwili, zbierając resztki sił sam nie wiedząc skąd, Yohji skupił się i przywołał moc.
- Co chcesz, by zrobiła? - Seishirou powtórzył pytanie, zbliżając się do jego ud. Usiłując powstrzymać napływające fale strachu, pożądania i wstydu, Yohji dobrze się zastanowił zanim tym razem udzielił odpowiedzi.
- Uwolniła moje ręce i nogi.
- Myślisz zbyt ogólnie - westchnął Seishirou, jednocześnie podnosząc jedną z nóg Yohjego, mentalnie przemieszczając więzy tak, by przytrzymały ją w odpowiedniej pozycji.
- *Jak* ma je uwolnić?
Yohji stłumił swe instynktowne opory, czując, jak palce Seishirou szukają ciasnych mięśni otaczających jego wejście. Było już za późno na jakiekolwiek protesty. Seishirou zabrał rękę z ciała Yohjego i uniósł ją na wysokość jego twarzy. Marszcząc lekko brwi, stworzył na palcach doskonałą iluzję czystej, śliskiej oliwki.
- Mogłeś to zrobić z iluzją Omiego, gdybyś chciał ze mną współpracować.
Spojrzał na Yohjego z wyczekiwaniem. Chłopak odwrócił wzrok, zacisnął zęby i stłumił cisnące mu się na usta przekleństwa. Ponownie spróbował skupić myśli.
-Chcę, by moc rozluźniła więzy na tyle, bym mógł się z nich wyśliznąć.
Jego słowa zakończył jęk, gdyż Seishirou sięgnął właśnie znowu między jego pośladki i ostrożnie wsunął palec do środka. Tymczasem jego głos wciąż domagał się od młodego mężczyzny pełnego skupienia uwagi.
- Znacznie lepsza odpowiedź, Yohji-kun. Użyj do tego swojej mocy. Powiedz jej czego sobie życzysz. Prześlij ją tam, gdzie powinna się znaleźć.
Przez chwilę Yohji myślał, że znowu ją zgubił, ale jakoś zdołał ją utrzymać, mimo że Seichirou wsuwał w niego właśnie drugi palec. Ich spojrzenia się spotkały. Było tak, jakby ich ciała i umysły zostały rozdzielone, pracowały niezależnie od siebie. I choć Yohji czuł niewyraźny ból i delikatną przyjemność, był od nich oddzielony, jakby naprawdę znajdował się gdzieś zupełnie indziej.
- Kontroluj swą siłę. Jest głodna i jeśli to nie ty będziesz nią rządził, zacznie żywić się tobą zamiast twoimi pętami - ostrzegł Seichirou, cięgle patrząc chłopakowi w oczy.
- Czuję to! - Zawołał triumfalnie, kiedy moc zaczęła płynąć przez jego żyły, wyraźnie kierując się ku miejscu przeznaczenia. Nie bolało ani trochę. A potem nagle znów zaatakowała, niemal przejmując kontrolę, a Yohji jęknął, czując jak Seichirou ociera się o jego ciasne wejście, którego mięśnie instynktownie zacisnęły się, by go nie wpuścić. Yohji z trudem walczył o kontrolę, przerażony gwałtownością tego nagłego ataku.
- Cholera! Prawie to miałem! Rozproszyłeś mnie!
- Cierpliwości, Yohji-kun. Nie sądziłeś chyba, że to będzie takie proste, co? - Seishirou parsknął śmiechem, który przekształcił się w gardłowy jęk, kiedy mężczyzna wślizgiwał się powoli w ciało Yohjego.
- Właściwie nie - wymamrotał Yohji, przepełniony obcym uczuciem wypełnienia i otwarcia bardziej niż bólem. Może to mimo wszystko nie jest takie straszne. Skupił resztki sił i ponownie przywołał moc.
- Mądry chłopiec. No, jeszcze raz.
Kilka chwil później...
- Yohji? twoja moc?
- Och - wymamrotał Yohji, niechętnie odwracając uwagę od przyjemności, jaką ofiarował mu Seichirou, rytmicznie uderzając o to miejsce w jego wnętrzu, którego istnienia nigdy tak naprawdę sobie do końca nie uzmysłowił.
- Nie mogę!
- Możesz! Zrób to! Zrób to TERAZ!
Wydając dźwięk będący czymś pomiędzy krzykiem i skomleniem, Yohji przywołał moc ostatnimi resztkami sił. Teraz albo nigdy. Albo zrobi to jak trzeba, albo umrze próbując. Czuł, że Seishirou jest bliski orgazmu. Wiedział, że *on* jest. Zrozumiał, że jeśli nie zdoła uwolnić się zanim to nastąpi, straci swoją ostatnią szansę.
Moc pulsowała w jego nogach, stopniowo schodząc w dół, i wreszcie zaatakowała więzy wokół kostek. Jednocześnie wykrzywiała mu ręce, kierując się w stronę nadgarstków. Jego oddech stał się krótki i przerywany, jego ciało i umysł doprowadzone było do granic wytrzymałości, biodra Seishirou zaczęły pracować szybciej, wpychając jego grubą męskość głębiej w ciało młodego zamachowca. Yohji nareszcie poczuł, że jego nogi są wolne. Krzyknął, czując jak opadają bezwładnie, a potem oplótł nimi ciało Seichirou, łącząc ich razem jeszcze ściślej.
Skupił się teraz na rękach, czując szybko zbliżający się orgazm, i w końcu jego moc zawładnęła ostatnimi więzami, a ramiona miękko opadły po jego bokach. Rozkosz walczyła z agonią, kiedy ból w wymęczonych ramionach próbował odebrać mu orgazm. Jednak to nie ból był zwycięzcą, skostniałe kończyny okrążyły Seichirou, dłonie zacisnęły się w pięści, a ekstaza zawładnęła jego ciałem. Nie był w stanie powstrzymać mężczyzny, kiedy ten nagle przygwoździł jego ręce do nie istniejącej podłogi i poruszał się w nim, coraz szybciej i gwałtowniej. W końcu jego własny orgazm zostawił go dyszącego ciężko z głową wspartą na klatce piersiowej chłopaka.
Yohji czuł, jakby świat wokół niego się zapadał, jakby wszystko, co do tej pory znał i rozumiał rozpadło się na drobne kawałeczki. Jego pięści ciągle były ciasno zaciśnięte, kiedy leżał pod ciałem Seishirou, czując na swojej skórze jego urywany oddech. Po policzkach chłopaka spłynęły pierwsze łzy, a wkrótce po nich następne, bezdźwięcznie wsiąkające w miękkość jego włosów. Płakał cicho, ślepo wpatrzony w otaczającą go pustkę. W końcu Seishirou puścił jego ręce. Na krótką chwilę chwycił podbródek Yohjego kciukiem i palcem wskazującym. Wpatrywał się w oczy chłopaka, poszukując w nich skutków przeprowadzonego przed chwilą eksperymentu.
- Nienawidzę cię.
Głos Yohjiego był cichy i spokojny, zaprzeczający dzikiemu nagromadzeniu emocji widocznym w jego oczach.
- Wiem
- Zabiję cię kiedyś.
- Możliwe.
Seishirou uśmiechnął się odrobinę, słysząc tą obietnicę, i własną spokojną zgodę.
- Może to zrobisz, mimo wszystko - przyznał. Obserwował emocje na twarzy chłopaka, decydując się nie czytać jego myśli. Chciał być zaskoczony, w ten czy w inny sposób. Był zadowolony z tego, że poczekał.
- Nauczysz mnie?
Uśmieszek Seishirou był zaiste promienny, kiedy wysunął penisa z ciała chłopaka, podniósł się i stanął przed nim. Yohji zamknął oczy i pozwolił, by jego ciało popłynęło w kierunku jego oprawcy. Seishirou uniósł rękę i, rozszerzając palce, położył ją na czole chłopaka.
- Czas spać, Yohji-kun.
Yohji opierał się przez chwilę starożytnej sile, którą dysponował Seichirou i pozostał przytomny na tyle długo, by zadać to pytanie ponownie.
Uśmiech Seichirou złagodniał i stał się odrobinkę mniej demoniczny.
- Jeszcze się spotkamy, chłopcze - wyszeptał mężczyzna, kiedy powieki Yohjego zaczęły opadać, posłuszne jego mocy. Yohji odpowiedział pojedynczym skinieniem głowy, po czym bez dalszych protestów pozwolił by Seichirou uśpił jego świadomość.
Seishirou położył nieprzytomne ciało na zimnych pyłkach podłogi w pokoju, którego nie opuścili nawet na moment. Przez chwilę w skupieniu studiował nagie ciało. Dostrzegłszy tatuaż na lewym ramieniu, Seichirou uklęknął i przewrócił chłopaka, kładąc go na boku. Ostrożnie nakreślił palcem gwiazdę Sakurazukamori na ciemnym wzorze tatuażu. A potem pochylił się i pocałował to miejsce; wypalając znak w jego duszy, opieczętowując nim jego ciało.
Po czym zniknął.
~*~
Yohji obudził się nagi na środku pokoju. Jego ubranie, starannie złożone, leżało tuż obok. Zegarek, czy raczej zakamuflowana broń, spoczywała na szczycie. W pokoju było ciemno, jedyne światło dochodziło z holu. Chłopak przewrócił się na plecy nerwowo rozglądając się dookoła i z ulgą stwierdził, że jest zupełnie sam. Uspokoił się trochę. Tylko trochę.
Cisza wokół niego zdawała się żyć i oddychać; po chwili zorientował się, że porusza się tak cicho jak tylko potrafi, byleby tylko jej nie zakłócić. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i jęknął z bólu. Udało mu się wstać i podejść do ściany. Zapalił światło, zamarł z przerażenia, widząc jasnoczerwone pręgi na nadgarstkach. Zerknięcie w dół uświadomiło mu, że ma identyczne na kostkach. Chwycił się poręczy krzesła, czując nagle, jak miękną mu kolana. Myślał, że to wszystko działo się tylko w jego umyśle, ale jeśli ślady były prawdziwe...
Opadł na krzesło i w tym samym momencie jęknął i zesztywniał, przygryzając dolną wargę. Boże. *Ten* ból mógł mieć tylko *jedną* przyczynę. Bydlak go zgwałcił! W rzeczywistości, nie tylko mentalnie!! Świadomość tego faktu dotarła do Yohjego wraz z falą nudności i ledwo zdążył sięgnąć po kosz na śmieci zanim zwymiotował.
Następnym uczuciem, które opanowało go zaraz po mdłościach, była wina. Seishirou go zgwałcił, ale przecież były chwile, kiedy to mu się podobało, kiedy niemalże tego chciał... Jego twarz poczerwieniała na wspomnienie o tym, z jaką niecierpliwością oczekiwał każdego kolejnego pchnięcia, przyjmując Seishirou w swoim ciele jak kochanka. A potem wspomnienie ciasnego ciała Omiego spowodowało, że Yohji jęknął i ukrył twarz w dłoniach. Seishirou zachował się gorzej niż podle, ale nie cała wina spoczywała na nim, niezależnie od tego, jak Yohji sobie tego życzył. Fantazja o Omim była jego fantazją, choć z całą pewnością nie było w niej bólu. Teraz, kiedy nie było już sensu udawać, że nie istniała, stała się nawet bardziej pociągająca.
Yohji zorientował się, że klęczy na środku szkolnej klasy zupełnie nagi, więc powoli poczołgał się w stronę ubrań i zaczął je nakładać. Przeklął pod nosem, dostrzegając zastygłą stróżkę krwi po wewnętrznej stronie uda. Nic dziwnego, że boli. Ubrał się tak szybko, jak zdołał, przesunął palcami po rozczochranych włosach i sięgnął po zegarek. Zastanawiał się, jak dużo czasu tu spędził. Ku jego zaskoczeniu, była dopiero 7:20, Wyszedł z domu piętnaście minut temu.
Kątem oka zauważył minimalny ruch w rogu sali i - ignorując ból we wszystkich mięśniach - momentalnie przyjął pozycję obronną. Początkowo nie mógł ustalić, co właściwie zobaczył, ale po chwili zorientował się, że na rogu stołu leży książka. Książka Omiego. Yohji z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym bez chwili namysłu wstał, zabrał książkę, zgasił światło i podszedł do drzwi. Kiedy tak stał w półmroku, na progu korytarza, przyszło mu do głowy jeszcze jedno.
Wyciągnął dłoń przed siebie i poczuł skurcz w dole brzucha. Ostrożnie i powoli, tak naprawdę nie oczekując, że cokolwiek się stanie, Yohji przywołał swoją moc. To była czysta rozkosz, widzieć jasne płomyki wyrastające z jego dłoni, wibrujące w powietrzu, delikatne jak świeżo zakwitłe kwiaty. Uśmiechnął się z satysfakcją i zacisnął pięść. Płomyki krótką chwilę ulatywały spomiędzy jego palców, po czym zniknęły, a ożywiająca je moc wróciła na swoje miejsce w jego wnętrzu.
Wyszedł na korytarz i - nieszczególnie zaskoczony - stwierdził, że znajduje się na wprost wyjścia. Więc ten labirynt to też dzieło Seichirou. Odwrócił się, by zerknąć na kartkę, przyczepioną do drzwi. Stał spokojnie obserwując, jak litery zmieniają kształty. "Kółko dramatyczne - Sobota, 9 rano". Yohji jeszcze raz pokręcił głową. I wyszedł.
Jakimś cudem udało mu się dojechać do domu, oddać Omiemu książkę i zamknąć się w pokoju, zanim ktoś zauważył ślady na nadgarstkach. Naciągnął na siebie luźną koszulę z długimi rękawami i poszedł do łazienki, ignorując pytania swoich współlokatorów, dlaczego siedzi w domu w piątek wieczorem.
Yohji wyszorował się tak dokładnie jak mógł, mimo iż wiedział, że najwięcej śladów pozostanie na jego duszy. Powoli wygrzebał się z wanny pełnej goręcej wody, starając się nie jęczeć przy każdym ruchu. Ciekaw był, jak dużych szkód Seichiorou narobił.
//Nie bądź śmieszny, chłopcze, aż tak cię nie poturbowałem.//
Nastąpiła długa pauza, a potem głos odezwał się znowu.
//Przywykniesz... Prędzej czy później.//
- Bydlaku - wyszeptał Yohji.
//Znajdź nowe przekleństwo, Yohji-kun. Tego stanowczo nadużywasz.//
Przeklinając rozbawienie słyszalne w telepatycznym głosie mężczyzny, Yohji poczuł nagły skurcz w lewym ramieniu. Patrząc na nie, początkowo nie dostrzegł niczego poza tatuażem. Po chwili jednak ukazała się na nim pięcioramienna gwiazda...
- Co to ma być, staruszku? - burknął, bezcelowo pocierając znak nerwowymi ruchami.
//To znaczy, że jesteś mój. Prędzej czy później przywykniesz także do tego.//
- Jeszcze czego.
Odpowiedziało mu tylko niewyraźnie wyczuwalne rozbawienie, a potem cisza. A Yohji podjął i tak nie mogącą go uratować ewakuację z łazienki, by skorzystać z wysoce niepewnego bezpieczeństwa własnej sypialni.
~*~
Yohji siedział samotnie na kanapie w salonie, niecierpliwie zmieniając kanały telewizyjne. Znowu piątkowy wieczór. Znowu siedział w domu. Mijał właśnie tydzień od Testu, jak to ładnie w myśli nazywał, Testu, który zmienił całe jego życie.
Przez kilka dni zastanawiał się, co powinien powiedzieć swoim towarzyszom, wkrótce jednak zrozumiał, że nie może powiedzieć im niczego. Aż za dobrze potrafił sobie wyobrazić ich miny, gdyby coś takiego usłyszeli.
- A, na marginesie, w ostatni piątek zostałem porwany i zgwałcony przez pewnego legendarnego zabójcę władającego czarną magią, który by mnie złamać posłużył się iluzją was wszystkich robiących mi po kolei loda. Niewiele mu to dało, więc na koniec kazał mi myśleć, że rżnę Omiego, tuż przed tym jak on sam zerżnął *mnie*. Ale to wszystko nic nie szkodzi bo dzięki temu mam teraz tę potężną siłę, szkoda tylko, że na razie nie wiem, jak jej używać, a, jeszcze jedno, ten pieprzony magik spodziewa się, że ja się kiedyś stanę *nim*.
Krótkie parskniecie, w niczym nie przypominające prawdziwego śmiechu, wydostało się z ust Yohjego, kiedy usiłował sobie wyobrazić tą sytuację.
- I dlatego teraz nie umawiam się już z dziewczynami, bo za każdym razem, kiedy próbuję myśleć o seksie, myślę o Omim, albo o jednym z was, albo nawet o tym skurwielu Seishirou, i niech mnie szlag jeśli cokolwiek takiego kiedykolwiek się stanie. Ponownie. Ale jakby tak się nad tym głębiej zastanowić, to w zasadzie jestem pewien, że prędzej czy później znowu wyląduję z rozłożonymi dla niego nogami, bo tylko w ten sposób bydlak może mnie nauczyć jak posługiwać się tym czymś, co we mnie wsadził.
Tym razem śmiech Yohjego był nieco wyraźniejszy, gdyż uświadomił sobie, jak dwuznacznie zabrzmiałyby dla kogoś stojącego z boku jego ostatnie słowa.
Jego poczucie humoru robiło się ostatnio jakieś dziwne.
Nie mógł im powiedzieć ani słowa. Miał już wystarczająco dużo problemów, próbując ukryć to, co się z nim dzieje.
Jednym z ubocznych efektów przebudzenia, było wyostrzenie zmysłów. Ciężko było wyjaśnić, skąd w czasie ostatniej misji dokładnie wiedział w której chwili wyciągnąć Kena za róg, by jego mózg nie wylądował na ścianie rozwalony serią strzałów z drugiego końca korytarza. Ciągle nie był pewien, co powinien był im powiedzieć. Rzucił od niechcenia, że "coś usłyszał", i to w zasadzie było prawdą, ale jakoś nie sądził, by jego towarzysze mieli ochotę usłyszeć, że było to bicie serca ich wroga i szum krwi przepływającej przez jego żyły.
Więc siedział i czekał na następny ruch Seishirou, zastanawiając się, jaki może być. Nie był do końca pewien, czy się go obawia, czy nie może się doczekać. Ken i Aya jak zwykle gdzieś wyszli, i Yohji niemalże jęknął głośno, kiedy Omi od niechcenia wszedł do pokoju, zapytał co w telewizji i usadowił się na kanapie obok niego. Yohji milcząc oddał mu pilota i przygotował się na wieczór pełen niespełnionego pożądania. Miał twarde postanowienie pozostawienia go niespełnionym, co nie przeszkadzało mu czerpać z niego nieco radości.
Minęły dwie godziny wypełnione podziwianiem turlającego się po całej kanapie chłopca, który w końcu wylądował z głową opartą o przeciwległy bok kanapy i tyłkiem wycelowanym prosto w Yohjego. Mężczyzna uznał, że dłużej nie wytrzyma. Pożegnał się z chłopcem i ukrywając własną erekcję tak dobrze jak tylko mógł, ewakuował się do sypialni.
Zakopał się w pościeli, od razu sięgając do szuflady w szafce nocnej i wyciągając z niej oliwkę dla niemowląt. Przyszło mu do głowy, że była to rzecz najprostsza do wytłumaczenia jego współlokatorom, gdyby zaszła taka potrzeba ("ej, wy, to naprawdę świetnie nawilża skórę"), a poza tym podobał mu się jej zapach. Celowo nie rozwodził się w myślach nad tym, jak zboczona była ta myśl. Wyplątał się z ubrań i wylał trochę oliwki na dłoń i rozprowadził ją na twardą do bólu erekcję. Yohji już się nie podniecał. Teraz potrafił się tylko *ekstremalnie* podniecać. Wystarczająco za dwóch.
//Jesteś tam, bydlaku?//
//Jestem, Yohji-kun. Zawsze.//
Yohji usiłował robić to powoli, delektować się tym słodkim uczuciem ciepłej dłoni na twardej męskości tak długo, jak tylko człowiek jest w stanie wytrzymać. Jego kciuk drażnił czułą końcówkę, powodując dreszcze i skurcze wzdłuż kręgosłupa. Drugą ręką dosięgnął jąder i zaczął je delikatnie masować, wzdychając z rozkoszy, którą sam sobie dawał.
Przywołał do umysłu obraz Omiego, ponownie oddając się ciemności, i wyobraził sobie, że jego dłoń była ciałem chłopca. Biodra reagowały na tę wizję, automatycznie wypychając się do przodu. Niemal czuł pod sobą ciało Omiego, tym razem krzyczącego tylko z rozkoszy, nie z bólu. Usłyszał podekscytowany szept Seishirou.
//Wiesz, czego chcę, Yohji-kun. Zrób to dla mnie.//
Tak, wiedział, czego bydlak chciał. Przez chwilę z tym walczył, w końcu jednak pożądanie wygrało, a chłopak odwrócił się na brzuch i ugiął kolana. Przyciskając policzek do prześcieradła, nie przestawał pieścić dłonią własnego penisa, podczas gdy druga ręka przesunęła się bardziej ku tyłowi. Zawahał się, usiłując się oprzeć pragnieniom Seishirou, po czym poddał się ostatecznie, wpychając palec głęboko we własne wnętrze. Jęknął głośno. Wcisnął twarz w materac, starając się uciszyć dźwięki, jakie wydawał, kiedy pieprzył się sam własną ręką.
//Dwa palce, Yohji-kun. Rozciągnij się. Przygotuj się dla mnie. Wkrótce znów będę w tobie, chłopcze. Wiesz, że mnie pragniesz. Prawda?//
- Tak - Yohji wyjęczał w materac, spełniając polecenie Seishirou. Ręka na jego męskości zaczęła poruszać się szybciej, a dwa palce wsunęły się głębiej niż kiedykolwiek dotąd. I odnalazł ten punkt, miejsce, w którym mieszkała obłąkańcza przyjemność. Robił to codziennie przez ostatni tydzień, od czasu, gdy Seichirou pierwszy raz go posiadł, mimo że na początku było to bolesne. Po tygodniu nie oszczędzania się pod żadnym względem, nie mógł znieść najlżejszego dotknięcia w centrum swego pożądania, bez mimowolnych skurczów i drżenia. Dzisiejsza noc nie była wyjątkiem i, jak tylko odnalazł prostatę, bezgłośnie krzyknął w poduszki, kiedy orgazm przeszył całe jego ciało.
Opadając na wilgotne prześcieradło, poczuł silną wiązkę uczuć przesłaną mu przez Seishirou i wiedział, że mężczyzna dzielił z nim ten moment pod każdym względem. Yohji nie mógł się zdecydować, czy się uśmiechnąć czy zwymiotować, więc nie zrobił żadnego z powyższych. Po prostu zwinął się w kłębek, przeklinając się za to, że był zbyt niecierpliwy, by przynieść ze sobą do łóżka ręcznik, i zasnął.
~*~
Yohji płynął przez ciemną przestrzeń. Rozpoznał ją natychmiast, mimo że widział ja dotąd tylko raz. To tutaj przetrwał swój najważniejszy w życiu test. Wzdrygnął się na myśl o tych wspomnieniach. Spoglądając w dół, zorientował się, że jest nagi. Przywołał swą moc i płomienie unoszące się z jego dłoni rozświetliły przestrzeń. I wtedy zobaczył w oddali jakąś sylwetkę. Na początku myślał, że to Seishirou, ale kiedy podpłynął bliżej, zobaczył znajomy obrazek... młode ciało uwięzione w niewidzialnych więzach, boleśnie rozciągnięte w znak X. Yohji uśmiechnął się. Omi-kun. Jak miło.
Podpłynął jeszcze bliżej i ignorując przerywane łkaniem prośby chłopca o wyjaśnienie, krążył wokół niego jak rekin wokół swej ofiary. Unosił się za plecami Omiego, rozkoszując się dotykiem skóry miękkich pośladków chłopca na własnej twardniejącej erekcji. Omi jęknął, przyciskając się do niego. Jego głowa spoczęła na ramieniu Yohjiego. Mężczyzna przesunął dłońmi po jego ciele, od bioder do klatki piersiowej, gdzie przerwał na moment, by niby od niechcenia popieścić drobne sutki. Uśmiechał się, słysząc, jak Omi głośno wciąga powietrze, za równo z rozkoszy jak i z bólu. Sięgając w dół, ujął drobną męskość chłopca jedną ręką, podczas gdy druga wśliznęła się między jego pośladki, szukając ciasnego wejścia.
Przerwał nagle, przypominając sobie demonstrację Seishirou. Siłą myśli powołał do istnienia lepką ciecz, chcąc uczynić to doświadczenie dla Omiego tak przyjemne, jak tylko mógł. Wciąż pieszcząc penisa chłopca, Yohji przepłynął na jego drugą stronę, zamykając mu usta głębokim pocałunkiem, w czasie, gdy jego palce bezlitośnie rozciągały ciasny pierścień mięśni. Omi jęczał, wyginając ciało najpierw do przodu, bliżej ciała Yohjiego, potem do tyłu, nadziewając się głębiej na jego dwa palce. Po chwili Yohji dołożył trzeci, rozciągał chłopca zawzięcie, tak jak kilka godzin wcześniej rozciągał własne ciało.
Z łatwością kontrolując maboroshi, Yohji wymanewrował Omiego do pozycji klęczącej, delikatnie rozdzielając dłonią jego pośladki. A potem wszedł w niego jednym długim, pewnym pchnięciem. Chłopiec znowu krzyknął, ale Yohji już o nic nie dbał. Zawieszony ponad nim, wchodził zawzięcie w jego ciało, z jedną ręką wciąż oplatającą szczupłe biodro i pieszczącą drgającego penisa. Czuł, jak chłopiec odpowiada na jego pchnięcia, jak nadziewa się coraz głębiej. Yohjego opanowały fale przyjemności, wymiatając resztki jakiejkolwiek troski czy cierpliwości. Poczuł, jak mięśnie Omiego zaciskają się dookoła jego penisa, i w tej samej chwili jego dłoń wypełniła gorąca wilgoć. Chłopięcy krzyk wypełnił sztuczny świat ich rozkoszy. To wystarczyło. Yohji pchnął jeszcze raz, i eksplodował... głęboko w ciele chłopca, wypełniając go płynnym ciepłem.
Yohji raptownie usiadł na łóżku, oddychając ciężko. Wielkie krople potu spływały mu po twarzy, łaskocząc lekko. Otrząsnął się z resztek snu, i ponadwyobrażalna przyjemność w mgnieniu oka zamieniła się w ponad wyobrażalną grozę. Omi! Nigdy by tego nie zrobił Omiemu! Nie poddałby się. Tego właśnie chciał Seishirou. Nie pozwoli kontrolować bydlakowi własnych snów! Ale przynajmniej, to BYŁ tylko sen, a Omiemu nie stała się żadna krzywda.
Uspokoiwszy się nieco Yohji wziął kilka głębokich oddechów i opadł na łóżko, po chwili znowu zapadając w sen.
W dole korytarza, Omi rzucał się w pościeli, jęcząc imię Yohjego, na przemian z urywanymi prośbami dotyczącymi jakiś rzeczy, których tak naprawdę nie rozumiał.
Po drugiej stronie miasta w parku Ueno, gałęzie starożytnej Sakury szeleściły, targane niecierpliwymi snami o przyszłej krwi.
W ciemnym pokoju gdzieś w jakimś anonimowym budynku Seishirou Sakurazuka uśmiechnął się przez sen
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 21 2011 18:39:40
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
(Brak e-maila) 16:01 15-08-2004
Asou (asou@o2.pl) 17:39 23-08-2004
To było genialne mam nadziję, że będą dalsze części!!!
Nati (nati-nio@o2.pl) 21:54 13-10-2004
Szczerze mówiąc nie lubie crossoverów a paring Seishirou/Yohji wydał mi się na początku... cóż, po prostu nie mogłam sobie tego wyobrazić. Myślałam że bedzie to jakaś marna komedia. Pomyliłam sie bardzo. Nie dość że ten fic jest po prostu fenomenalny, to rzed wszystkim głęboki. Pomysł niewiarygodny, ale czytelnika moze zafascynować wszystko co jest świetnie napisane... i przetłumaczone A \"Prawowity dziedzic\" wciagnął mnie bez reszty. Zresztą zawsze można polegać na guście naszej świetnej tłumaczki
Nevena (Brak e-maila) 21:58 16-10-2004
Naprawdę wciągające. Świetny pomysł a i stylistyka porządna. No, no... Z przyjemnością dorwę się do następnej części tego tekstu
anonymous (Brak e-maila) 23:24 15-01-2005
..warto było spędzić troche czasu nad lekturą..nareszcie jakas mniej banalna historyjka.
owca (Brak e-maila) 16:41 16-03-2005
biedny omi chlip
sakura (Brak e-maila) 13:25 03-04-2005
R-A-N-Y!!! to było naprawde COŚ!!! Weiss+ mój ulubiony zabójca na świecie!!! Gdyby tylko zamiast Yohjiego(?) Seishirou zajął się Ranem to byłby to dla mnie fic idealny....czekam na C.D. ;} |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|