ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Pet project 2 |
Rozdział pierwszy:
Fioletowooki demon
Część druga
Autor: Talya Firedancer - Talyachan@aol.com
Ostrzeżenie: Lemon. Shota. Pederastia. Słodkie niewinne dziecko i wstrętny stary zboczeniec. You have been warned. Z resztą, po co ja to mówię, i tak wszyscy wiemy, po co tu jesteśmy.
Touma rozglądał się smętnie po mieszkaniu, zaraz po tym, jak doprowadził się do łatwego, szybkiego i efektywnego orgazmu, który był co prawda niczym w porównaniu do tego, co mogło go czekać z Crawfordem, ale i tak pozostawał lepszym wyjściem niż leżenie plackiem na kanapie, macanie się od czasu do czasu i czekanie na powrót mężczyzny.
Cholerny telefon zadzwonił naprawdę nie w porę!
Znalazł łazienkę i doprowadził się do jako takiego porządku. Teraz mógł albo pokręcić się trochę po okolicy, starając się "nie wpaść w kłopoty", jak to ładnie określił Crawford, albo też przeszukać jego rzeczy w nadziei, że upoluje coś interesującego. Chłopak parsknął. Cóż, na pewno nie będzie grzecznie siedział i oglądał telewizji. To by było za proste. Zresztą, Brad zdawał się rozumieć usposobienie Toumy wystarczająco dobrze, by się tego po nim nie spodziewać. Uznałby zapewne za dużo dziwniejsze, gdyby chłopak *nie* zdecydował się pozwiedzać trochę okolicy.
- Hmm... - Touma przez chwilę kręcił się po schludnym i przeraźliwie czystym apartamencie. Jeśli wcześniej miał jakiekolwiek wątpliwości dotyczące orientacji seksualnej Crawforda, teraz zniknęły one bezpowrotnie. W mieszkaniu samotnego mężczyzny tylko gej mógł utrzymać taki porządek.
- Nuuuuda - stwierdził, z pewnym wahaniem spoglądając na drzwi.
Cóż, urodził się odkrywcą. Skoczył w stronę wyjścia uśmiechając się do siebie na samą myśl o zwiedzaniu tego piętra. Crawford mówił, że cały poziom zajmuje ich grupka zamachowców, więc pewnie będzie co oglądać.
Głównie drzwi pozamykane na klucz.
- Tak. - wymamrotał chłopak. - To też jest nudne. Wkurza mnie.
Powłóczył się jeszcze trochę i w końcu natknął się na jedne otwarte drzwi. Jego oczy rozszerzyły się.
- Komputery!! - uśmiechnął się i wskoczył do środka.
Jeden z monitorów był włączony, przy biurku siedziała drobna, brązowowłosa postać. Spokojne, miarowe stukanie pewnych palców na klawiaturze wypełniało pokój.
- Hej - przywitał się Touma.
- Kimkolwiek jesteś nie wolno ci tu być - głos był młody, głęboki. Klikanie nie zmieniło raz ustalonego tempa. - Odejdź, jestem zajęty.
- Co jest? - Touma zjeżył się na chwilę. - Jestem tu z Crawfordem, więc mam prawo tu być.
Stukanie na klawiaturze ustało automatycznie.
- Coś ty powiedział?
Powiedział to całkiem wyraźnie.
- Że jestem tu z Crawfordem - powtórzył. - Z Bradem Crawfordem. - Touma mrugnął, spoglądając na chłopca, który właśnie odwrócił się powoli, razem z obrotowym krzesłem. Był może ze dwa lata starszy od Toumy, szczupły, niebieskooki. Wyraz jego twarzy pozostał kamienny, tylko oczy wwiercały się w niego wściekle.
- To niemożliwe - stwierdził krótko.
Touma parsknął Przejrzał chłopaka na wylot w ciągu sekundy. To nie było ani w jego głosie ani w spojrzeniu, raczej w kombinacji obydwu.
- Aach - prychnął. - Myślałeś, że Brad nigdy się tobą nie znudzi? Cóż, tak się składa, że właśnie znalazł sobie coś lepszego niż takie mizerne, kościste stworzonko jak ty. - Fiołkowe oczy spojrzały na rozmówcę z pogardą. To była poza, oczywiście, chłopak wyglądał bowiem cudownie. Ale Touma dobrze widział, że jemu samemu też nic nie brakuje i był ponadto pewny, że to właśnie *on* jest lepszy w łóżku.
Chłopakowi opadła szczęka. Pewnie nigdy nie usłyszał czegoś takiego od obcego człowieka.
- Kto tu jest kościsty, ty konusie... ty niedorobiona kurwo?
Fiołkowe oczy zwęziły się groźnie.
- Brad jest teraz ze mną, nie z tobą. Prawda boli, co? - Touma uśmiechnął się złośliwie. Po czym odwrócił się na pięcie i manifestacyjnie wyszedł, usilnie starając się przy tym nie biec, co mu tak nie do końca wyszło. Odnosił bowiem wrażenie, że dłuższe pozostawanie z tym chłopakiem sam na sam mogło się stać niebezpieczne.
Żałował, że nie mógł się pobawić sprzętem w tamtym pokoju, ale po takim zachowaniu nie miał na to szans.
Na tym piętrze nie było więcej otwartych drzwi, a Touma był na tyle ostrożny by nie wybierać się na inne bez pozwolenia Brada. W tym biznesie zawsze były jakieś sekrety i sprawy o których się nie powinno wiedzieć, zaś Toumie naprawdę zależało, by się nie wychylać i móc tu zostać jak najdłużej. Słodka zemsta na cioteczce Kiryuu, to jedno, ale poza tym istnieje cała masa innych plusów bycia żywą maskotką.
Z pewną niechęcią wrócił do apartamentu Crawforda. To była raczej bezowocna wycieczka, nie dająca mu szans na dokładniejsze zgłębienie charakteru mężczyzny, który tak po prostu zgarnął go z ulicy, bez mrugnięcia okiem. Nie czuł się szczególnie dobrze tylko z informacją, że Brad był amerykańskim zamachowcem. Z drugiej strony, odnosił wrażenie, że mężczyzna wkrótce powie mu o sobie dużo więcej, jeśli tylko okaże się godny zaufania.
- Możesz mnie kochać, Touma-kun?
Touma zadrżał lekko i oparł się o drzwi. Dlatego opuścił swojego ostatniego kochanka. Nie chodziło tylko o zemstę. Chciał kogoś, przy kim mógłby zostać dłużej, więcej niż tylko kilka nocy. Jego ostatni kochanek wyczuł to i kilka ostatnich razy wyglądał tak smutno, że Touma nie mógł tego znieść. A Crawford był silny i nie był sentymentalny. To bardzo ważne zalety. Może, coś tym razem... Touma westchnął i klapnął na kanapę.
Kilka minut oglądał telewizję, biernie wpatrując się w ekran. Zasnął na chwilę, tracąc poczucie czasu.
Obudził go cichy szelest otwierających się drzwi. Podniósł się, spoglądając na wchodzącego mężczyznę. Pionowa zmarszczka, powstała między jego brwiami sprawiała, że wyglądał na zdenerwowanego. Zrzucił marynarkę, podchodząc w kierunku chłopaka. Był typem faceta, który mógł nosić garnitur i wyglądać elegancko, ale muskuły pozostawały widoczne nawet w ubraniu. Jego ciało pozostawało przy tym szczupłe, siła promieniowała raczej z jego ruchów.
Co się akurat bardzo podobało Toumie. Chłopak usiadł, jedną nogę przerzucając przez boczną krawędź sofy i posłał mężczyźnie wesoły uśmiech.
- Cześć, Brad. - Uderzył dłonią o kolano, spoglądając w jego stronę.
Brad uśmiechnął się półgębkiem.
- Oglądałeś niewłaściwe amerykańskie filmy. - stwierdził.
- Powiedziałbym, że jak najbardziej właściwe. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Jak było w pracy?
- Pracuję dla człowieka o zamkniętym umyśle i bardzo niewielu talentach, z debilowatymi synami. - skrzywił się, siadając na kanapie. - Nie chcę mówić o pracy.
- Okej. - zgodził się Touma. - Pomówmy zatem o seksie. To i tak mnie dużo bardziej interesuje. - dodał, na razie po cichu. Nie zamierzał pozwolić Crawfordowi wykpić się z ich wstępnie zawartej umowy.
Mężczyzna spojrzał na niego łagodnie. Położył dłoń na jego kolanie, bawiąc się obszarpaną krawędzią rozdarcia na dżinsach.
- Uzyskałem jednakże pozwolenie zlikwidowania Kiryuu Sayuri, jeżeli takie jest twoje życzenie.
Toumę zamurowało.
- Cc-CO?! - Brad musiał go naprawdę lubić.
- Takatori wspomniał, że to nie jest szczególnie dobry pomysł ze względu na pokaźną mniejszość popierającą Kiryuu...
- Powiedziałeś mu, że to nie będzie problemem? - chłopak uniósł głowę, szamocząc się z myślami. Ciągle jeszcze było w nim dużo pożądania, które teraz w jakiś dziwny sposób wymieszało się z... żalem? Obawą? *Uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić.*
- To nie będzie problem, jeśli zamierzasz zostać ze mną. - Crawford posłał mu ostre spojrzenie. - Zakładam, że masz wystarczająco konkretny powód, by chcieć śmierci swojej ciotki.
Twarz chłopca pociemniała.
- Tak.
Aya-chan... Aya, jego mała siostrzyczka, zmarła z powodu zwykłego niedopatrzenia, karygodnego zaniedbania. Zamknięta w szafie, płacząc, krzycząc, zakopywała się w stosach ubrań spadających z wyższych półek. Jak długo musiała tam leżeć, żeby się udusić? A Touma był wtedy w szkole, niezdolny jej pomóc. I był pewny, że Kiryuu Sayuri bardziej niż śmiercią dziecka przejęła się mnóstwem związanych z tym niedogodności, wliczając zniszczone jedwabie. To właśnie wtedy Touma przestał wracać do *domu*.
- Touma? - jakaś dłoń delikatnie musnęła jego policzek.
Chłopak drgnął zaskoczony, zadzierając głowę. Brad patrzył na niego łagodnie, z cierpliwym wyrazem twarzy. Jego druga dłoń delikatnie głaskała kolano chłopca.
- Możesz mi o tym powiedzieć, jeśli chcesz.
Chłopak przygryzł wargi i zamyślił się. Słyszał kiedyś takie określenie jak "przedwczesne ujawnienie". Mówienie wszystkiego od razu, wprost, mogło kogoś odstraszyć. Odepchnąć. Ale Brad właśnie go zapytał, a on zdążył już poprosić Brada o zamordowanie kogoś w jego imieniu. Płatne z góry.
Pukanie do drzwi wyrwało ich obu z zamyślenia.
- Bad timing* - Brad zamruczał po angielsku.
- Tak. - Touma posłał mu uśmiech, który wydał mu się zabawny. Mężczyzna pieszczotliwie klepnął go w kolano i poszedł w stronę drzwi.
To był ten chłopak od komputerów, z wypisaną na twarzy dziką wściekłością, która powiększyła się jeszcze, gdy zauważył na kanapie Toumę.
- Nie marnujesz czasu, Crawford. - wydusił.
- Nagi. - Brad przywitał chłopca głuchym westchnięciem. - Wiedziałem, że urządzisz mi scenę. Do tego nie trzeba przewidywać przyszłości.
- Scenę?! - wrzasnął chłopak. - Ty jesteś zimny jak lód, Crawford. Pokłóciliśmy się dziś rano i po trzech godzinach zostałem odstawiony przez jakiegoś wielkookiego gówniarza z podstawówki. Ty naprawdę jesteś pedofilem, prawda?
Ręka Crawforda przecięła powietrze i uderzyła chłopca w policzek i usta. Wyraz twarzy mężczyzny pozostał kamienny.
- Uważaj co mówisz. - ostrzegł tonem na tyle zimnym, by potwierdzić wcześniejsze oskarżenie Nagiego. - Pomiędzy nami nic nigdy nie było i mogłem szanować cię tak długo, jak długo oboje to przyznawaliśmy. Przemawia przez ciebie urażona duma, a nie pragnienie bycia ze mną.
Nagi dotknął dłonią krwawiącej wargi. Jasne policzki poczerwieniały z wściekłości. Spojrzał na Toumę, który obserwował całe zajście niezdolny się ruszyć ani oderwać od nich wzroku, w szoku podobnym do tego, jaki mogą przeżywać świadkowie wypadku samochodowego.
- Nie zapomnę ci tego. - głos Nagiego drżał.
Crawford patrzył na niego spokojnie i zimno.
- Jeśli przyjdzie ci do głowy wyładowywać swoje frustracje na Toumie, ukrócę to w sposób, który ci się nie spodoba. - To nie była groźba, ani nawet ostrzeżenie. Suche stwierdzenie faktu.
- Nie mogę w to uwierzyć. - Oczy chłopaka rozszerzyły się. Przez chwilę wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś więcej, ale odwrócił się nagle i zniknął za drzwiami. Z holu doszło do nich echo szybkich kroków.
Crawford spojrzał na Toumę zamykając drzwi. Pokręcił głową ze smutnym uśmiechem.
- Przepraszam za zachowanie Nagiego. - zaczął, przekręcając klucz w zamku. - I za ciągłe przerywanie w istotnych momentach. Touma, jest coś, o czym chciałbyś...?
Teraz mógł zrzucić ten ciężar, jeśli tylko chciał, ale to wszystko tkwiło w nim zbyt głęboko, zbyt mocno, by mógł o tym teraz mówić. Jeszcze nie. Teraz chciał już tylko zatracić się w cieple czyjegoś ciała, zapomnieć się w rozkoszy, obiecywaną przez tamte pocałunki. Nieprzewidziana przerwa, która nastąpiła od czasu, gdy leżeli tu razem, przyciśnięci do siebie, niczego nie zmieniła. Pożądanie nie wygasło, a zaspokajanie się ręką zawsze przyniosło tylko mechaniczną, nie znaczącą ulgę.
Usta chłopaka wykrzywiły się w wesołym uśmieszku.
- Nic a nic. - uniósł ramiona w stronę mężczyzny. - Możemy?
- Oczywiście. - Crawford pochylił się i podniósł go z sofy. - Może w nieco bardziej odpowiednim miejscu - zaproponował.
Pisnął, czując jak unoszą go silne ramiona.
- Cholera, potrafię sam chodzić!
- Oczywiście, że potrafisz. - przyznał Crawford. - Ale tak jest zabawniej.
Uścisk nie zelżał, dopóki ręce Brada nie zahaczyły o jego pośladki. Chłopak rozluźnił się, obejmując go ramionami i pocałował namiętnie.
Ich usta rozdzieliły się na moment, gdy Touma został położony na jedwabnych prześcieradłach, które znalazł tam wcześniej, włócząc się po mieszkaniu. Chłopak chwycił za koszulę Crawforda, pracując nad rozpinaniem drobnych guzików. Zastanawiał się chwilę, czy była to pora na grę wstępną. Niektórzy faceci od razu przechodzili do rzeczy, ale inni preliminaria lubili nawet bardziej, niż samo rżnięcie. Touma zawsze był typem nie potrzebującym rozgrzewki, poza tym odnosił wrażenie, że Bradowi jeszcze nie minęło napięcie sprzed paru godzin.
Mężczyzna tymczasem przycisnął go do łóżka, przesuwając językiem po jego wargach, wpychając go głęboko w usta. Touma całował z entuzjazmem, mocując się chwilę z guzikiem przy śnieżnobiałych spodniach mężczyzny. Objął Crawforda w pasie i jęknął, głośno wciągając powietrze, gdy tamten zaczął pieścić językiem jego szyję, skubać ją i całować. Brad był od niego wystarczająco większy, by przykryć całe jego ciało własnym, nie robił tego jednak, zatrzymując się jakby w połowie drogi, zawisając nad chłopcem.
Darujemy sobie grę wstępną, postanowił Touma. Uniósł się i przylgnął do mężczyzny. To było miłe uczucie, czuć masę jego ciała przy własnym. Dotknął erekcji Crawforda twardniejącej za cienką granicą z jedwabnej bielizny, wywołując jego jęk, cichy, ale wystarczająco głośny, by Touma mógł być z siebie dumny. Przesunął ręką w górę i w dół, a Brad rzucił się całym ciałem i przygwoździł chłopca do materaca, skubiąc zębami jego szyję.
Po chwili znów się podniósł, opierając na rękach i przesunął dłonią po jasnych włosach Toumy, odgarniając je do tyłu. Jego oczy pociemniały, na Toumę patrzyło przez nie czyste pożądanie.
Chłopak sięgnął w górę i zdjął z jego twarzy okulary.
- Nie będą ci potrzebne. - Boże, ale mu było gorąco.
Z lekkim uśmieszkiem Brad chwycił koszulkę chłopca i przesunął ją w górę. Tak samo jak wcześniej, Touma uniósł ręce, pozwalając mężczyźnie wykonać całą robotę. Drgnął, gdy wilgotne usta zamknęły się na jego sutku. Wziął głęboki oddech, odprężył się i pozwolił się całować. Po chwili Brad wrócił do jego ust, a chłopak do rozpinania guzików koszuli. Mężczyzna przylgnął do niego tak, że Touma czuł pulsującą erekcję wbijającą mu się w udo w rytmie delikatnych ruchów jego miednicy.
Bez wątpienia. W grze wstępnej był doskonały. Wszystko to doprowadzało chłopaka do dzikiej pasji, a wspomnienie tego co - prawie - zaszło między nimi wcześniej, uderzyło w niego ze zdwojoną siłą. Czuł twardniejącą zawartość krocza i czekał na finał już wystarczająco długo, by teraz darować sobie wstęp.
Po prostu skoczyć i zakopać twarz między udami mężczyzny.
- Brad.
Rzucił się, usiłując szerzej rozłożyć nogi, ograniczony ciężarem jego ciała. Nie mógł się ruszyć, cholera.
- Proszę...
Crawford pocałował go znowu, tym silnym, dorosłym pocałunkiem, który odbił się dreszczem w jego majtkach. A potem odsunął się.
- Rozbierz się. - polecił krótko, siadając tuż obok. A jaki widok przedstawiał - podpierając się ramieniem, z koszulą rozchełstaną na piersi i brzuchu, z rozpiętymi spodniami, z jedną ręką bawiącą się czymś tam w kroczu. Bez okularów wydawał się - Touma przygryzł wargi żeby się nie uśmiechnąć - jakiś taki zagubiony i zadumany.
Chłopak podniósł się, przez chwilę myśląc o tym, co też odwiodło mężczyznę od zajęcia się w tej chwili *jego* erekcją. Było oczywiste, że chce, by Touma powtórzył dla niego swój wcześniejszy show. Chłopak głęboko wciągnął powietrze i dotknął się, przymykając oczy. Całym sobą skoncentrował się na tym, co sprawiało mu największą przyjemność. I na co każdy facet lubił patrzeć. Jedną rękę położył na kroczu, jakby usiłował ukryć własne podniecenie; druga powędrowała do sutka, ciągle sztywnego i mokrego od ust Crawforda. Drgnął, wyrzucając biodra w powietrze.
- Brad! - Nieplanowany jęk uciekł z jego ust, kiedy wsunął dłoń do dżinsów, wijąc się dziko, jakby ponad wszystko pragnął dotyku. Tak też zresztą było.
Pozwolił powędrować oczom w stronę zaczerwienionego penisa Crawforda, pozwolił oddechowi przyspieszyć. I wtedy, jakby przypadkiem, jego spojrzenie spotkało spojrzenie mężczyzny. Biodra drgnęły w tej samej chwili, prosząc się o dotyk. Brad zaczął pochylać się w ich kierunku, najwyraźniej nieświadomie. Touma triumfował.
Właściwie rzecz biorąc nie było sposobu, by z gracją wydostać się z ciasnych dżinsów. Touma wygiął się w łuk, zsuwając spodnie z bioder. Crawford rozchylił usta. Przestał panować nad własną ręką, tą w kroczu, która zaczęła poruszać się szybciej. Chłopak tymczasem powoli, bardzo powoli, przesunął dłonią po własnym przyrodzeniu, drażniąc je zwinnymi palcami. To było sympatyczne wrażenie, dosłownie *usłyszeć* jak Brad przełyka na ten widok. Na chwilę zostawił krocze w spokoju, zsuwając dżinsy niżej. Rzucił się na łóżku, zostawiając je gdzieś w połowie ud, w pozycji, o której wiedział, że wygląda pociągająco. W sensie "bierz mnie już", a przynajmniej taką miał nadzieję. Żeby to jeszcze podkreślić, uniósł w górę odkryty tyłek, powolutku zsuwając spodnie ze szczupłych nóg. Brad wydał odgłos przypominający krztuszenie.
Pozbywszy się dżinsów, chłopak usiadł na łóżku w rozkroku, zabawiając się ze sobą, posyłając Crawfordowi jeszcze jedno niesforne spojrzenie. Jak go znał, będzie chciał osobiście zdjąć mu bieliznę przed przejściem do rzeczy.
- Dosyć. - powiedział Crawford, przysuwając się bliżej niego. Pocałował go znowu, mocno, ostro. A potem usiadł na krawędzi łóżka i zdjął z siebie koszulę.
Touma przytulił się do jego pleców, jakby błagając o jeszcze. Przesunął dłońmi po klatce piersiowej mężczyzny, dużo jaśniejszej od jego własnej, chwilę wodził palcami po silnych muskułach i zatrzymał się na sutkach, drażniąc je kciukami. Brad w pośpiechu zdejmował spodnie, na których widniał już dowód jego pożądania w postaci niewielkiej wilgotnej plamki. Dosłownie skopał ubranie na podłogę. A potem odwrócił się raptownie i Touma znów został przygwożdżony do łóżka.
- Dość wygłupów, mały diable. - Odezwał się Crawford. Jego głos brzmiał inaczej. Nisko, dziko.
Touma parsknął i uśmiechnął się, patrząc w te ciemnoniebieskie oczy. Był naprawdę dumny z tego, że udało mu się doprowadzić kogoś do takiego stanu. Prawda, praktyka czyni mistrza, ale Brad wydawał się dużo bardziej opanowany niż inni.
- Nie wygłupiam się. - podniósł się lekko, by dosięgnąć językiem krawędzi jego ust. - Słowo.
Crawford zaśmiał się krótko, po czym oderwał się na chwilę od jego ciała, by zdjąć chłopcu bieliznę. Pogładził dłonią wrażliwą skórę po wewnętrznej stronie ud, wywołując cichy jęk. Touma otworzył usta i został uciszony pocałunkiem. Wydawał jakieś nieartykułowane, proszące odgłosy, kiedy dłoń mężczyzny nieznośnie powoli bawiła się z jego erekcją.
Wcześniej to on doprowadzał Brada do szaleństwa swoim wypracowanym pokazem i najwyraźniej teraz przyszła kolej na zemstę.
Touma podskoczył, pokornie poddając się głębokim pocałunkom, starając się unieść biodra. Chciał być wypełniony. Chciał już, cholera, czekał na to przez nieskończenie wiele minut od początku ich spotkania.
- Touma... - Brad odsunął się i pogładził go delikatnie po stwardniałym sutku. - Czego ode mnie oczekujesz?
Toumę zamurowało. Oto leżeli na skraju wytrzymałości, zakopani w jedwabnej pościeli, mokrzy od potu i innych bardziej intymnych płynów i Crawford PYTAŁ?! A potem dotarło do niego, że mężczyzna naprawdę czeka na jego odpowiedź i to był kolejny szok. Tylko jeden z jego kochanków, ten zupełnie pierwszy, kiedykolwiek pomyślał o potrzebach Toumy, zanim zajął się własnymi.
- Nie obchodzi mnie, co będę musiał zrobić. - wydyszał, zaciskając palce na silnym ramieniu. - O ile masz zamiar wejść *we mnie* Brad, nie czekaliśmy wystarczająco długo?
Szerokie usta uśmiechnęły się na krótką chwilę.
- Pewnie masz rację. - mężczyzna pocałował go znowu, delikatnie i mocno i dominująco. A potem usiadł.
Touma przez chwilę czuł, jakby zapadał się, tonął w niemożliwie miękkim i wielkim łóżku, nie czując tego silnego, ciepłego ciała, którego ciężar go zabezpieczał. Obserwował nieobecnym wzrokiem, niecierpliwą ręką przesuwając po udach, jak mężczyzna w końcu zdejmuje własną bieliznę i wyjmuje kilka drobiazgów z szuflady w nocnej szafce. Wydawał się naprawdę *napalony* bez tych okularów, z włosami wpadającymi do oczu, z nagim, szczupłym, pięknym ciałem, które właśnie przysunęło się bliżej niego. Touma wykrzywił usta w paskudnym uśmieszku. Jak wszyscy Amerykanie, Crawford był większy od przeciętnego japończyka pod *każdym* względem. A ten akurat *wzgląd* prezentował się całkiem okazale i bardzo przyjemnie trzymało się go w dłoni. Nie dość duży jednak, by narobić wiele szkód.
- Gotowy? - zapytał Crawford trzeźwo. Nawet teraz, panował nad sobą. Touma będzie musiał nad tym popracować.
- Jak jasna cholera. - wymamrotał, dotykając się znowu, w sposób, który miał rzucić Brada na przeciwległą ścianę. Jeśli lubił patrzeć, to w porządku, Touma zagwarantuje mu całą gamę przedstawień.
Niebieskie oczy mężczyzny zaświeciły się, kiedy przysuwał się bliżej, głaszcząc dłonią wewnętrzną stronę uda chłopca. Druga ręka rozsunęła szeroko jego nogi.
- W ten sposób? - Touma uniósł biodra, by bardziej podkreślić to, co miał na myśli. - czy... - przeturlał się, zastanawiając się, jaka może być ulubiona pozycja Crawforda. Zawsze jeszcze była pozycja "wejść-w-Toumę-tak-szybko-jak-się-tylko-da", zazwyczaj polegająca na wpychaniu do środka niezależnie od tego, w jak niewygodnej pozycji chłopak się akurat znajdował.
- Połóż się na plecach. - polecił Crawford, pokrywając dwa palce olejkiem do ciała. Pachniał przyjemnie.
Touma spełnił polecenie i Crawford znów położył się przy nim, jedną dłonią chwytając penisa chłopca, drugą wsuwając pod niego, a potem w niego. Touma leżał i dobrze się bawił, ale ciepło i ruch dwóch palców wewnątrz jego ciała sprawiała tylko, że chciał więcej. Sięgnął dłonią między uda Brada i obdarował jego krocze wprawionym dotykiem, który jednak dopiero po dłuższej chwili wydobył jęk z gardła mężczyzny. Crawford wziął głęboki oddech, rozsunął śniade nogi, usadowił się miedzy nimi wygodnie - i Toumę przepełniło znajome, bolesno-przyjemne uczucie otwarcia.
Język mężczyzny zlizał tych kilka łez, które zdołały się wymknąć. To zawsze bolało. Trochę, bez względu na wszystko.
Crawford trwał nad nim nieruchomo, jakby bał się złamać Toumę przy pierwszym pchnięciu. I wtedy Touma sam przysunął się bliżej ciała tak intymnie połączonego z jego własnym, by poczuć więcej zakopanej w nim sztywności. Crawford zaczął się poruszać, i to było jakby rozgrzany wulkan miał zamiar wybuchnąć. Mężczyzna kochał się z nim jakby tracił kontrolę, skubiąc i gryząc jego szyję, kark, ramię, sprowokowany ciepłem i ciasnotą otaczającą go ze wszystkich stron, i małą, sztywną erekcją, którą czuł na podbrzuszu.
Choć wydawało się to krótką chwilką, minęło kilka minut, w czasie których Crawford poruszał się w nim i przy nim, zanim Touma zaczął krzyczeć, wyginać się i krztusić i na ślepo uderzać dłońmi w jego kark, przeszyty silnym dreszczem orgazmu. Pchnięcia Crawforda stały się szybkie, krótkie i pilne, a potem z nim stało się to samo; ciepły płyn rozlał się we wnętrzu Toumy, w tej samej chwili, w której Crawford wycharczał coś prosto w jego ucho. I opadł na niego, skubiąc i całując szyję chłopca.
Leżeli w plątaninie ciał jeszcze kilka minut po tym, jak Crawford opuścił jego ciało. Touma leniwie gładził dłonią muskuły na brzuchu mężczyzny, obecnie bardzo zadowolony z życia. Tym razem było naprawdę dobrze, poza tym chłopak wyczuł, że Crawford podszedł do tego jak do swego rodzaju zaliczki - nie dał z siebie wszystkiego. Zupełnie jak gdyby...
- To jak? Zdałem?
Brad podparł głowę na łokciu, wpatrując się w niego intensywnie. Ciemne kosmyki przyklejały się do mokrego od potu czoła. Taki zgrzany i rozczochrany, wyglądał jakoś młodziej niż normalnie.
- Co takiego?
Touma wyszczerzył zęby.
- Prawo jazdy.
Usta Brada rozszerzyły się w uśmiechu, chyba pierwszym prawdziwym, który Touma miał okazję oglądać. Przesunął palcem po czole chłopca, ścierając z niego kroplę potu.
- Zdałeś śpiewająco. - zapewnił.
O rany. Teraz przyszła pora na po-seksualną fazę umowy, na dokładne określenie zasad ich związku, co we wszystkich zawsze budziło paskudny niesmak. Crawford raczej nie wyglądał na pieszczocha. A już na pewno nie był szczególnie rozmowny. Pójdzie sobie, zostawiając Toumę samego w łóżku formatu XXL? Kilku facetów czuło się nawet winnych i usiłowało go przepraszać. A może po prostu zaśnie.
Crawford usiadł i zerknął na niego. Po chwili wstał, kierując się w stronę łazienki.
- Dojdziesz?
- Właśnie doszedłem. - Touma posłał mu ukradkowe spojrzenie spomiędzy spuszczonych rzęs. Przeciągnął się.
Brad pokręcił głową, uśmiechając się przelotnie.
- Idę pod prysznic. Dołączysz do mnie?
- Hai! - Touma podskoczył i usiadł na łóżku.
- Potem chętnie oprowadzę cię po budynku. I jest kilka rzeczy, które będziemy musieli omówić.
Touma wstał, tłumiąc w sobie nagłe, niespodziewane uczucie niepewności i wahania.
- Okej. - stwierdził.
Brad zatrzymał się na chwilę i spojrzał na chłopca przez ramię.
- Touma.
- Hm?
Niepewność wróciła ze zdwojoną siłą, mimo że tłumił ją całym wysiłkiem woli.
Brad uniósł jedną brew.
- Myślę, że cię zatrzymam.
- Hai! - Touma posłał mu promienny uśmiech i dołączył do niego pod prysznicem.
to be continued
* - Tak, jakby ktoś nie zauważył^^. Crawford i Touma cały czas rozmawiają po japońsku. Samo wyrażenie oznacza "kiepski moment, kiepskie wyczucie czasu". Autorka co prawda o naszym rodzimym języku nie ma bladego pojęcia, ale najwyraźniej podświadomie postanowiła ułatwić pracę tłumaczce, przy kilku nieprzetłumaczalnych na język polski zwrotach wyraźnie zaznaczając, że zostały wypowiedziane po angielsku. A ja mam zamiar je tak zostawiać^^.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 21 2011 18:43:27
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Nachebet (Brak e-maila) 10:16 19-08-2004
Chyba najbardziej sensowny fanfik jaki czytałam. Podziwiam za wytrwałość w tłumaczeniu i czekam na cd. [bo to jeszcze nie koniec, prawda? XD]
janinka (Brak e-maila) 20:28 10-04-2005
Ja chcę dowiedzieć się, co Crawford i Touma robili na wielkim łóżku w jedwabnej pościeli, zaraz po powrocie Brada z pracy,(bo jakoś w ogóle nie mogę się domyśleć;P , jak również czegoś bliższego na temat łóżkowych koligacji Omiego, Nagiego, Schu, Crawforda, Toumy i Yohjego (w niemal wszystkich możliwych kombinacjach -__-\". ) więc udzielam tłumaczce wsparcia moralnego
Ann (Brak e-maila) 23:18 28-08-2006
Ueh...Dlaczego to się tak zatrzymało? Czytałam te cztery części już ze 3 razy i w akcie desperacji jestem nawet gotowa udzielić pomocy przy tłumaczeniu, jeżeli to przyspieszy pojawienie się ciągu dalszego ^.^
(Brak e-maila) 11:28 24-02-2008
Tekst językowo doskonały. Jakby nóż wchodził w masło I fabularnie przykuwający uwagę. Czy istnieje jeszcze cień szansy, że tłumaczka pociągnie to dalej? Stała się wielka krzywda (czytelnikom), jeśli tak zamierzała go porzucić. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|