The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:05:32   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zwykły anioł 2
Część 2 - Przebudzenie Tomka







Epizod 20




- Tomek, proszę przestań się wygłupiać - cicho narzekał Dawid. - Złaź z tego drzewa, ale już! Ludzie się na nas gapią!
- Właź i nie pękaj! Dzisiaj jesteśmy panami świata!
- Rozumiem, że się cieszysz, ale bez przesady. Chodź lepiej uczcić to w jakiejś ciastkarni...
- Ty to byś się tylko słodyczami opychał! Zaliczyliśmy, rozumiesz? Ostatnie koło w tym semestrze! Juuuhuuuu! - Tomek zrobił fikołka na gałęzi i zawisł głową w dół. Robiąc bardzo poważną minę spoglądał uważnie na czarnowłosego chłopaka. - A może powinniśmy uczcić to po studencku, ne? Urżniemy się w pubie i wyrzucą nas stamtąd dopiero rano. Co ty na to, Malinka?
- Phi! - Prychnął Dawid składając ręce na piersi i odwracając się do niego plecami. - Złaź z drzewa, bo mi obciach robisz! - Tomek zaczął wywijać zwisającymi w dół rękami - I nie mów do mnie Malinka! Wiesz, że tego nie lubię!
- Jeeeezu! Jaki ty poważny jesteś! Nie poznaję cię! - Tomek nie doczekał się reakcji. Dawid stał niedaleko drzewa, na którym wisiał jego przyjaciel. Był zamyślony. Nieobecny. Tomek nie lubił tracić z nim kontaktu. Był człowiekiem, który przeżywa swoje życie tylko wtedy, gdy ktoś jest obok. Musi mieć kogoś, z kim mógłby dzielić się wrażeniami, radościami i smutkami. To dodawało im nowej, większej intensywności. Teraz by zwrócić na siebie uwagę przyjaciela, obmyślił misterny plan. Zaśmiał się w duchu i podjął ryzyko. Wyprostował nogi w kolanach i z przeciągłym wyciem spadł z drzewa.
Dawid zareagował natychmiast. Doskoczył do leżącego na trawie, pod drzewem Tomka i przerażony pytał, co się stało...
- Tomek, słyszysz mnie? Tomek! Nie wygłupiaj się. - Dawid wstrząśnięty spoglądał na nieruchome ciało kolegi. Ludzie przechodzący nieopodal zatrzymali się i spoglądali wyczekująco na parę studentów. Kilku ruszyło już w ich stronę.
Tomkowi oczywiście nic nie było, ale chciał podroczyć się trochę z przyjacielem. Leżał więc bez ruchu i udawał, że jest nieprzytomny. Gdy poczuł głowę chłopca przy swojej twarzy, zerwał się i przewrócił Dawida na plecy. Usiadł na nim okrakiem i śmiejąc się przytrzymał wyrywającego się chłopaka za ręce. Rozłożył go na łopatki i śmiał się jak nawiedzony.
- Wiśnia, ty.. ty.. ty wiśnio! Złaź ze mnie! - wściekał się Dawid. Po chwili przestał się wyrywać i obrażony odwrócił głowę, demonstrując jak bardzo poczuł się urażony.
- Co ty, Malinka! Znowu się obrażasz? Przestań, pożartować sobie nie można? - urażonym głosem wycedził Tomek. W końcu zszedł z Dawida i pomógł mu wstać z trawnika. Ludzie zaczęli się już rozchodzić, jedni śmiejąc się pod nosem, inni zbulwersowani.
Całą tą sytuację od dłuższego czasu obserwowała jeszcze jedna osoba. Mężczyzna skupił na nich swoją uwagę dużo, dużo wcześniej, ale starał się pozostać niezauważony. Złożył teraz gazetę i poszedł w kierunku parkingu.
Chłopcy szli w ciszy, nie odzywali się do siebie. Obaj z trudem powstrzymywali się od śmiechu. W końcu Tomek stwierdził, że Dawid naprawdę nie ma poczucia humoru, na co czarnowłosy chłopak odparł:
- Bo ja jestem śmiertelnie poważnym człowiekiem!
Potem obaj wybuchnęli śmiechem. Przeszli kilka ulic śmiejąc się jak wariaci. Potem Tomek zaciągnął Dawida do kafejki.
- Ja stawiam!
- Nie mów takich rzeczy głośno...
- Dawid! Na Boga! - zerwał się Tomek oburzony a Dawid go wyśmiał.
- Dobra, dobra. Uspokój się już i usiądź spokojnie. Już i tak zrobiliśmy wystarczające przedstawienie... - hamował go przyjaciel.
- Co chcesz? Lody? Ciasto?
Dawid usiadł naprzeciwko niego, położył łokcie na stole i w romantycznej pozycji obejmował swoją buzię dłońmi. Mruknął przeciągle. Rozmarzonym wzrokiem spoglądał na coś za plecami przyjaciela.
- Marka... - wyrwało mu się.
- Eee? - Tomkowi zdawało się, że się przesłyszał. Mina mu zrzedła.- Daaaawiid! Śpisz? - wrzasnął i trzepnął pięścią w stół. Dawid podskoczył na siedzeniu.
- Co? Mówiłeś coś? - spoglądał na niego smutnym wzrokiem - A, tak, no zjadłbym coś słodkiego... Coś bardzo, baaardzo słodkiego...
- Co się z tobą dzieje, Malinka? Zakochałeś się czy jak?
- Nioooo...
- W... W facecie? - nieśmiało zapytał Tomek. Serce tłukło mu się w piersi, choć nie bardzo wiedział, dlaczego.
- No przecież, że nie w kobiecie! - oburzył się na niego Dawid. Po chwili znowu wyciągnął się na stole i zamruczał rozkosznie.
- No jasne, że nie! To przecież oczywiste! - Podsumował ironicznie Tomek. Rozmowa się urwała. Rzeczywiście chłopak zauważył zaraz po powrocie do akademika, że w zachowaniu przyjaciela coś się zmieniło. Był nieobecny, całymi dniami potrafił milczeć. Raz nawet rozpłakał się w środku nocy. Tylko na uczelni zachowywał się inaczej. Odżywał. Biegał po korytarzu, chciał wszystko na przód wiedzieć, co dotyczyło przyszłego semestru i zajęć. Wieczorami siadywał przy oknie i nucił sobie jakieś pioseneczki dla dzieci, obejmując ramionami kolana i kołysząc się w przód i w tył. Widać było, że bardzo za czymś lub za kimś tęskni. Teraz wyszło szydło z worka. Dawid się zakochał. Wreszcie! Choć to wreszcie dotyczyło raczej uczuć Dawida niż Tomka. Ten miał mieszane odczucia.
Co on teraz zrobi? Zostawi mnie? - myślał. Na pewno dużo się zmieni! Do tej pory byliśmy nierozłączni. Teraz jednak oddaliliśmy się od siebie. Dawid ucieka ode mnie myślami. Chce być z tamtym mężczyzną... Nie! Ja nie chcę cię stracić, Dawidzie. Jesteś moim przyjacielem, a to zobowiązuje.
A może... może skorzystać z okazji i postarać się o panienkę? Eee, jakoś mi się to nie uśmiecha. Cholera, ale se humor popsułem.
Do stolika podeszła kelnerka i przyjęła zamówienie. Dawid zaślinił całą kartkę menu, na której znalazły się słodkie pozycje ( bez głupich skojarzeń ; ) ). Po chwili wybrał kilka z nich a Tomek w pamięci przeliczył ile zabrał ze sobą kasy. Zamówił więc tylko dla siebie piwo i za chwilę kelnerka przyniosła zamówienie.
Dawid rzucił się na ciastka. Jadł trzy jednocześnie, a Tomek widząc to nie mógł powstrzymać się od śmiechu i złośliwych komentarzy.
- Tomek? - zaczął Dawid, gdy pochłonął już połowę ze wszystkich słodkich wypieków.
- Co?
Dawid złożył buzię w ciup i dziecinnym cieniutkim głosikiem poprosił:
- Czy będziesz się gniewał, jeśli poproszę cię byś pozwolił mi wyjść dziś samemu? - wyrzucił jednym tchem mało się przy tym nie dławiąc.
Przy stoliku zapadła głęboka, nieprzyjemna cisza.
Dawid zaskomlał składając przy tym rączki w błagalnym geście. Tomek nie mógł znieść jego spojrzenia. Wypuścił głośno powietrze z płuc, zabrał chłopcu jedno ciastko i zaczął je pożerać. Chłopak nie zwrócił na to uwagi, co zaniepokoiło Tomka jeszcze bardziej. Dawid nigdy by przecież dobrowolnie nie zrezygnował z podarowanego mu ciastka czy cukierka. A teraz? Może rzeczywiście się zakochał?...
- Nie - odpowiedział po chwili siląc się na zdecydowany poważny ton. Minka chłopaka wzruszyła i rozbawiła go. Nadzieja w dużych oczkach chłopca zgasła i po chwili leżał już na blacie stołu, a nad jego załamaną, smutną główką krążyły już czarne chmury rozpaczy.
- Nie mam nic przeciwko temu abyś się zapytał... - kontynuował poważnym głosem Tomek. Dawid oderwał ze stołu głowę i skierował na niego zrozpaczone spojrzenie.
- Nee... Tooomeeek! Please! Mogę?!
- No... ale nie do późna! I zadzwoń jak będziesz wracał to po ciebie wyjdę. A jak wrócisz to wszystko mi opowiesz, zgoda?
Dawid wesoło zamrugał oczkami. Buzię miał roześmianą, wesołe oczka. Czarne loki tańczyły wokół jego jasnej twarzyczki.
- Tomek! Jesteś kochany! - Zerwał się z miejsca, ale Tomek w ostatnim momencie chwycił go za fraki i posadził z powrotem przy stoliku.
- Będziesz mógł iść, ale teraz masz zjeść do końca ciastka i świętować ze mną nasze stopnie, zrozumiano?
- Tak! Sorki! - powiedział Dawid słodko się przy tym rumieniąc. Próbował zachowywać się naturalnie, żartować i rozmawiać z przyjacielem na różne tematy tak jakby nigdy nic. Jasne jednak dla Tomka się stało, że jego przyjaciel się zmienił i do szczęścia potrzebuje teraz kogoś jeszcze poza nim.
Ale jak tu się dziwić Dawidowi. Dziś był wszak czwartek. Mijał tydzień od czasu, gdy poznał profesora, i cztery dni od niedzieli, gdy widział go po raz ostatni..
Już do ciebie biegnę, kochany... - myślał, gdy wreszcie wyrwał się Tomkowi. Tak bardzo byłem samotny, tak bardzo tęskniłem, ale zaraz będę przy tobie... Marku... Kochany, najmilszy Marku.



Epizod 21



Marek wyciągnął się na krześle. Zaburczało mu w brzuchu. Chyba setny już raz w tym tygodniu jego myśli powędrowały do Dawida. Tęsknił za nim. Dom bez niego wydawał mu się teraz taki pusty, nieprzyjazny. Tylko kot zapewniał mu jako takie towarzystwo. Marek dbał o niego lepiej niż o siebie samego. Szczerze mówiąc to od poniedziałku chodził głodny. Tracił apetyt zanim jeszcze zabrał się za przygotowanie sobie pożywienia.
Ech, gdyby Dawid tu był, to upichcił by dla nas coś dobrego..
Eee.. O czym ja myślę! Bogu dziękować, że ten mały dał sobie spokój! To przecież nie do pomyślenia, że ja i on moglibyśmy tworzyć parę... O rany, jak sobie przypomnę co wyprawialiśmy w tamten weekend to...
Zarumienił się. Wyjął z kieszeni spodni papierosy i zapalił. Zapisał dokument i wyłączył komputer. Bolały go oczy. Czuł się zmęczony, taki... pusty. Jakby zeszło z niego powietrze. Ułożył się obok kota na wersalce i bezmyślnie gapił się w przesuwające się na tarczy zegara wskazówki. Zignorował uczucie głodu. Zresztą w lodówce i tak już nic nie było. Nawet nie miał konserwy i chleba by uciszyć czymś niepokojące odgłosy z żołądka.
Usłyszał piszczący dzwonek domofonu.
Eee.. To do mnie? Ale kto, u licha?
Przez głowę przeleciała mu pełna niepokoju myśl: Dawid.
Pobiegł do domofonu. Z walącym w piersi sercem przyłożył słuchawkę do ucha. Cisza.
- Słucham? - usłyszał swój drżący głos. Odpowiedziała mu cisza.
Zrezygnowany odłożył słuchawkę.
Pomyłka. A może mi się przesłyszało? Nie ważne.
Posmutniał. Poczuł jak jego serce ściska się w bólu i tęsknocie. Jakieś nie znane dotąd uczucie zawodu...
Skąd to się bierze? Marku, co się z tobą dzieje? Opanuj się - łajał sam siebie. Wzdychając przeciągle odwrócił się i już miał iść do pokoju gdy nagle do jego uszu doszedł odgłos kroków na schodach. Ktoś biegł po korytarzu... Był blisko, coraz bliżej...
Nie namyślając się dłużej szarpnął klamkę i wyszedł na korytarz.
Coś śmignęło mu przed oczami a potem leżał już na dywanie w przedpokoju swojego mieszkania. Jego twarz obsypana została tysiącem pocałunków. Nim zdołał zorientować się co się właściwie stało, do jego ucha dotarł szept : "Tak bardzo za tobą tęskniłem!". To był jego własny głos! Wypowiedział to bez swojej woli!
Na nim, całym ciałem leżał Dawid. Pachniał swoimi perfumami. Jego czarne loki związane były na karku białą wstążką, ubrany był w czarny płaszcz i jeansy. Świeży, pachnący, realny...
- Marku... Marku... jak ty wyglądasz? Palisz papierosy? No wiesz!
Chłopak podniósł się z podłogi i pomógł wstać profesorowi. Po chwili rozejrzał się w poszukiwaniu swojej torby. Leżała ciśnięta w róg przedpokoju. Marek zamykał właśnie drzwi mając nadzieję, że nikt z sąsiadów nie zauważył wlotu jego szalonego gościa. Chłopak rzucił się ku torbie.
- Uff, tylko dwa... - westchnął. - Na szczęście to przewidziałem i kupiłem dwadzieścia.
Profesor patrzył na niego oniemiały. Chłopak zdjął płaszcz i powiesił go w przedpokoju. Wyjął z torby urocze niebieskie, pluszowe kapciuszki i tego samego koloru fartuszek.
Eee...- zaczął profesor ale głos ze zdziwienia wiązł mu w gardle. Chłopiec zaniósł torbę do kuchni i wyjął z niej torebki z jajkami. Profesor widząc to doskoczył do chłopaka. Objął go ramionami i mocno uściskał. - Będziesz gotował?! - zapytał uszczęśliwiony.
Chłopak zaśmiał się wesoło. Odwrócił się do niego przodem i dotknął dłonią jego twarzy. Delikatne jak motyle skrzydła palce chłopaka studiowały rysy twarzy profesora. Serce Marka zabiło szybciej. Wstrzymał oddech w oczekiwaniu. Dawid zwilżył językiem wargi i po chwili jego ręce objęły szyję profesora a dłonie zagłębiły się w jego włosy. Usta chłopca przywarły do jego ust. Pocałunek był długi i namiętny. Obaj byli już pobudzeni. Dawid poczuł, że jeśli zaraz coś z tym nie zrobi to wybuchnie. Inicjatywę jednak przejął nieoczekiwanie Marek. Złapał chłopaka za pośladki i dźwignął go w górę chwytając jego uda i oplatając je sobie wokół bioder. Dawid był wniebowzięty. Od Marka biła nie znana mu dotąd potężna zmysłowość i siła. Chłopak przez ubranie poczuł jak bardzo jego ukochany jest podniecony. Jedną ręką zaczął odpinać guziki w koszuli Marka. Jęczał cichutko podniecony. Chłopak czuł że robi się wilgotny, w dole brzucha poczuł gorąco i mrowienie. Jego biodra mocniej przylgnęły do ciała profesora.
- Stół - wymamrotał pojękując - chodźmy na stół...
Marek zachowywał się jak w gorączce. Pragnienie obcowania z chłopcem stało się tak silne, że nie próbował nawet myśleć o tym, by nad nim zapanować. Pognał więc z chłopcem do pokoju i posadził go na stole. Zdarł z siebie koszulę urywając przy tym guziki których Dawid nie zdążył rozpiąć. Dawid położył się na blacie pozwalając kochankowi ściągnąć z siebie spodnie i bieliznę. Mężczyzna spojrzał pytająco na chłopaka, jakby na chwilę stracił pewność siebie i czekał na przyzwolenie. Ten zrozumiał w mig o co chodzi i rozejrzał się po pokoju. Gdzie to teraz może być? Kołatało mu w głowie. No trudno, nie zawsze ma się taki luksus. Chłopak ściągnął z siebie podkoszulkę i nagi zsunął się ze stołu. Rozpiął rozporek w spodniach ukochanego i zsunął je z niego. Potem zwilżył językiem jego członka i wziął go do ust. Pieścił go tak długo, aż uznał, że jest wystarczająco wilgotny. Potem wskoczył z powrotem na stół i przyjął kochanka w całej swej okazałości z głuchym jękiem.




Epizod 22



Tomek był wściekły. Nie wiedział dlaczego. Po prostu czuł się oszukany, zawiedziony. Siedział w barze i wychylał kolejny kufel piwa. Przed godziną dostał od Dawida SMS'a.
"Moja wizyta przeciągnie się do jutrzejszego wieczora albo i dłużej, więc na mnie nie czekaj. Gome! ; ) Dawid"
Tomek czuł, że niewiele mu brakuje do ześlizgnięcia się pod stół. Nie mógł już skupić wzroku na naczyniu ze złocistym, chmielowym trunkiem. To ostatnie, pomyślał. Na więcej mnie nie stać. Kurcze, a tak bardzo chciałem ten weekend spędzić z Dawidem. Wyskoczylibyśmy na jakiś koncert, czy coś. W sobotę mają grać w klubie studenckim za symboliczną złotówkę The White Death. Bardzo chciałem ich pokazać Dawidowi. No i sam bym się chętnie dowiedział jak wyglądają, na okładce kasety są tak wymalowani, że... Eee, to na koncercie też pewnie się wymalują... A może nie, dla zwykłych studentów to im się chyba nie opłaca...
Chłopakowi się odbiło. Nie zauważył nawet jak obok niego przysiadł się długowłosy mężczyzna. Powoli sączył piwo zwrócony całym ciałem do siedzącego naprzeciwko niego Tomka. Jego twarz ukryta była w cieniu. Czarne włosy opadały skręcając się w delikatne loki na uda mężczyzny. Wyciągnął z kieszeni w skórzanej kurtce paczkę papierosów i zapalił.
- Co, zalewamy się? - Tomek drgnął na dźwięk jego głębokiego, męskiego głosu. - Jakieś problemy?
- A skąd?! - prychnął Tomek w odpowiedzi. - Jakie problemy?! Jestem po prostu cholernie wściekły.
- Kolega wystawił cię do wiatru?
Tomek spojrzał na mężczyznę podejrzliwie. Jego umysł był jednak zbyt zamroczony by sprecyzować swoje myśli.
- Chyba czytasz w myślach, stary! - westchnął i wychylił kufel z piwem. Ledwo trafił do ust.
- Tobie to już chyba wystarczy. Zostaw to i chodź, odprowadzę cię do domu... - zamilkł na chwile. - Mieszkasz z przyjacielem?
- Hę? Co? A tak, tak. Ale jego nie będzie... Nocuje u... cholera wie gdzie go poniosło! Znalazł sobie fagasa i ma mnie głęboko..
- Co? Bredzisz, młody. Jak się nazywasz?
- Tomek.
- To co, Tomek? Wystarczy już, nie? Powiedz, gdzie mieszkasz to cię odprowadzę...
- Dzięki, nie trzeba! Sam trafię do domu.
- To żaden kłopot...
- Nie trzeba! - wrzasnął chłopak przekrzykując muzykę. Kilkoro gości lokalu odwróciło się w jego stronę posyłając karcące spojrzenia. Tomek nawet tego nie zauważył. Wstał i na chwiejących się nogach wytoczył się z lokalu. Długowłosy mężczyzna w pubie dopalił papierosa i zgasił go w popielniczce. Jednym ciągiem dopił swoje piwo i spokojnie wyszedł na zewnątrz. Wiatr chłodził jego twarz i rozwiewał długie czarne włosy. Było już ciemno ale mężczyzna wsunął na nos czarne okulary przeciwsłoneczne. Poszedł za sunącym wolnym krokiem kilka metrów przed nim Tomkiem.
Chłopakowi kręciło się w głowie. Powieki opadały mu na oczy, nie był w stanie zebrać myśli, drogę do akademików odnajdywał odruchowo.
Był w połowie drogi, gdy jego organizm zaczął domagać się ujścia dla wypitego wcześniej złocistego trunku. Rozejrzał się dookoła. Krzaków! Ściany! Cokolwiek!
Nic, tylko ulica i bloki mieszkalne. Nawet przystanku autobusowego, śmietnika. NIC! Tragedia.
Tomek jęknął głucho i oparł się plecami o ścianę budynku. Usłyszał za sobą kroki. Znowu ten gostek. Czego on do licha chce?
- Może jednak ci pomogę! - usłyszał rozbawiony męski głos.
- Cholernie mi się lać chce! Zaraz pęcherz mi pęknie! - jego język układał się w słowa, nie słuchając umysłu który nawet nie zamierzał za nim podążać. Mężczyzna roześmiał się. Rozejrzał się po okolicy.
- No to mamy problem... Chodź, wytrzymaj jeszcze trochę. Mieszkasz niedaleko?
- W akademiku... Ale już sam nie wiem czy trafię... Zaraz zasnę...
- No to wezmę cię do siebie... Wytrzymasz trochę?
- Nie mam nawyku lać przez sen, jeśli o to ci chodzi. Ale jest mi trochę niedobrze jak się położę... - czknął. Mężczyzna wyjął telefon komórkowy i zamówił taksówkę. Odczekał chwilę i gdy samochód podjechał wpakował Tomka na tylnie siedzenie i sam usiadł obok niego przytrzymując jego ciało ramieniem.
- Kolega trochę źle się czuje, więc proszę jechać szybko i ostrożnie - polecił taksówkarzowi. Potem podał mu adres pod który miał ich zawieźć.
Jeśli Tomek byłby przytomny, stwierdziłby, że nigdy jeszcze tak szybko nie jechał po Krakowie. Nie minęło kilka minut a taksówka zajechała pod wskazany adres. Mężczyzna zapłacił i zostawił spory napiwek:
- Reszty nie trzeba, to za nerwy, jakich panu przysporzyliśmy. Dobranoc! - wyciągnął za sobą nieprzytomnego już prawie chłopaka i podszedł do drzwi. Wyciągnął klucze i otworzył zamek. Po chwili już byli w dużym mieszkaniu nieznajomego mężczyzny. Tomek ocknął się na chwile i odskoczył od trzymającego go mężczyzny.
- Gdzie masz kibel? - warknął. Mężczyzna wskazał jedną parę drzwi.
- Tam jest toaleta, a tam łazienka - wskazał na wejście obok. Widząc, że chłopak już zapomniał, co gdzie się znajduje sam zaprowadził go do toalety. Spojrzał na niego niepewnie. - Tylko mi nie obsikaj ścian i podłogi, o-kej?!
Chłopak burknął coś w odpowiedzi i nie czekając, aż długowłosy wyjdzie z pomieszczenia, bezceremonialnie rozpiął rozporek.
- Pościelę ci na sofie. Będziesz miał stąd blisko do toalety. Nie zamykaj sobie na noc drzwi. Ja będę w drugim pokoju. Jak rano coś zniknie to ci nakopię, kumasz?
- Pałuj się, ja wracam do chaty...
- Licz się ze słowami! - Odparł szorstko długowłosy. - Nigdzie cię w takim stanie nie puszczę, zresztą, akademiki są na drugim końcu miasta...
- Mam to gdzieś, nie lubię ludzi, którzy nazywają mnie złodziejem!
- Rzucasz się jak wesz na kołnierzu. Wyluzuj! Przecież nic o tobie nie wiem!
- Ja nie wiem nawet jak się nazywasz! - Tomek podbiegł do niego i złapał go za kołnierz czarnej koszulki. Był od niego zaledwie kilka centymetrów niższy, czarnowłosy był bowiem bardzo wysokim mężczyzną. Teraz zdjął ciemne okulary i spojrzał z niechęcią na stojącego z zawziętą miną Tomka. - I czego tak właściwie ode mnie chcesz, bo najwyraźniej się do mnie przyssałeś... Masz coś do mnie?
- Do ciebie nie. Do twojego przyjaciela. Tego czarnowłosego chłopaczka. Opowiesz mi o nim. I to zaraz.
Chłopak patrzył na niego zdumiony, za chwilę jednak dotarło do niego co powiedział tamten. Warknął jak zły pies i rzucił się na długowłosego z pięściami.
Tomek od wielu lat trenował sztuki walki. Poza tym miał doskonałą kondycje. Teraz, gdy po wypiciu alkoholu opuściły go wszelkie opory, wyładował swoją wściekłość na długowłosym mężczyźnie.
Po ponad piętnastu minutach bezustannego tarzania się po podłodze i okładania się pięściami, padli obaj wyczerpani. Nie mieli siły się podnieść. Tomek spojrzał na leżącego obok mężczyznę. Przeczołgał się blisko niego. Mężczyzna miał zamknięte oczy. Tomek spojrzał na długie czarne kręcące się w loki włosy mężczyzny. Był bardzo męski, twarz miał surową, ale piękną. Czarne rzęsy i brwi tworzyły przeciwwagę dla jego jasnej, lekko złocistej cery. Pod prawym okiem, na policzku widniał czarny, uroczy pieprzyk.
Jest do niego podobny, pomyślał zamroczony Tomek. Wygląda jak Dawid, ale jest inny. Bardziej męski, starszy. I te włosy, tego samego gatunku... i skręcają się tak samo... Dawid... Gdybyś to był ty... - przed oczami ukazał mu się wizerunek przyjaciela taki jakiego widział go w parku jak wracali z uczelni. Gdy siedział na nim okrakiem... - Miał takie dziwne oczy... - ścisnęło go w gardle. - Dawid... przyjacielu... gdybyś to był ty...
Jego usta nieświadomie powędrowały ku ustom leżącego przy nim długowłosego mężczyzny. Musną je lekko wargami. Rozchyliły się. Mężczyzna oddawał pocałunek, powieki miał nadal zamknięte, ale najwyraźniej robił to w pełni świadomie. Tomek odskoczył od niego jak oparzony.
Mężczyzna roześmiał się cicho i szepnął do chłopaka.
- No proszę! Najpierw się złościmy a potem się godzimy, co? He, he...
- Odczep się! Kim jesteś i czego chcesz od Dawida?
Mężczyzna uniósł powieki i spojrzał wprost na Tomka niebieskimi oczyma.
- Nazywam się Daniel, a twój przyjaciel, Dawid, jest moim zaginionym bratem...




Epizod 23



- Bra...tem...? - wycedził Tomek przełykając ślinę. Nieświadomie oblizał wargi i poczuł na nich posmak nikotyny. Mężczyzna uśmiechnął się do niego dwuznacznie na co Tomek spąsowiał jak róża. Ostatnimi siłami zdołał unieść się z podłogi i chwiejnym krokiem zbliżył się do sofy, którą wcześniej wskazał mu Daniel.
Bratem? Myślał Tomek zszokowany. Bratem Dawida? Ale przecież on nie ma brata... On jest sam... Ma tylko mnie...
Nie! Nie tylko! Do diabła, cholerny Dawid!
...
Jestem pijany, poobijany i cholernie zmęczony... a jednak moje myśli wciąż krążą wokół niego. Czy ja jestem zazdrosny? Nieeee... Eee... Nie myśl o tym! Wyśpij się, jutro Dawid wróci i dasz mu nauczkę... A potem pójdziemy sobie na koncert... No... A teraz śpij!
Chłopak zamknął oczy i po jakimś czasie spłynął na niego błogi sen. Nie zauważył już, że nad jego twarzą zawisła inna twarz. Czarne, długie loki wiły się na posłaniu tuż przy jego własnych jasnych włosach. Błękitne, błyszczące oczy śledziły kontury jego ciała, usta uśmiechały się ukazując rząd czystych równych zębów.
Daniel pochylał się nad śpiącym młodzieńcem. Jego twarz jaśniała w uśmiechu. Odważył się wyciągnąć rękę. Poczuł jak bardzo jest obolały. Ten mały potrafi dowalić - pomyślał. Wytężając siły podniósł chłopca do pozycji półsiedzącej i ściągnął z niego kurtkę i bluzę. Potem zdjął jego buty i wyniósł wszystko do przedpokoju. Wyjął z szafy koc i przykrył nim uśpionego gościa.
Tomek spał spokojnie. Wyglądał niewinnie i bezradnie... Zupełnie inaczej gdy nie śpi. Jego złocisto-rude włosy okalały twarz o brzoskwiniowej cerze, zadziornie piegowatą. Oprawę oczu miał ciemnobrązową, co bardzo ładnie podkreślało zieleń jego teraz zamkniętych oczu. Twarz miał pociągłą, bardzo męską i niezwykle pociągającą. Usta wąskie, duże, gdy się uśmiechały na policzkach chłopaka pojawiały się urocze dołeczki. Przedstawiał sobą zupełnie inny typ urody niż Dawid. Miał w wyglądzie coś łobuzerskiego a jednocześnie władczego. Jakąś taką pewność siebie i wyniosłość, wzbudzał powszechny szacunek zarówno u młodszych i rówieśników jak również wśród starszych studentów a nawet wśród wykładowców. Nigdy nie odważono się go poniżyć. Miał w sobie tę unikalną szlachetność i gdy bywał poważny potrafił wysłać takie spojrzenie, że człowiekowi kręciło się w głowie. Wydawało się bowiem, że w tym spojrzeniu kryje się nieskończona mądrość i wiedza. To spojrzenie nie szydziło, nie oceniało, przenikało jednak na wylot sprawiając wrażenie, że wie wszystko o osobie na której spoczęło...
Daniel ponownie pochylił się nad śpiącym chłopakiem. Dotknął ręką jego złotych włosów i przeczesał je.
- Ładny jesteś... - szepnął i cicho się roześmiał. Powoli, z wahaniem zbliżył usta do ust Tomka. Były rozchylone, wilgotne... lekko uśmiechnięte, tak jakby śnił przyjemny sen...
Daniel poczuł jak bardzo wali mu serce. Wstrzymał oddech i lekko przymknął oczy. Jego czarne włosy ułożyły się wokół twarzy rudowłosego. Ich usta zetknęły się.
Najpierw chłopak poruszył się niespokojnie, ale nie zareagował. Potem jego ciało oblała fala gorąca i usta w powolnym rytmie zaczęły oddawać pocałunek. Potem stał się on bardziej śmiały, namiętny. Daniel objął pięknie zbudowane ciało Tomka, jego dłonie błądziły po jego piersi, brzuchu i biodrach. Pocałunek stawał się coraz bardziej zaborczy, długowłosego opętały nagłe żądze. Zapragnął być z chłopakiem. Położył się na nim, wsadzając mu kolano między nogi. Poruszył biodrami i jęknął. Opętany z pożądania zaczął całować szyję młodzieńca. Jego ręka powędrowała w dół do rozporka w spodniach Tomka.
Nieoczekiwany kopniak w przyrodzenie ostudził jego miłosne zapały. Zakrztusił się i spadł na podłogę.
Do licha, pomyślał wściekły. Czyżbym źle odebrał sygnały... Przecież ten chłopak jest... A może nie...? O cholera, ale porażka.
- Co ty wyprawiasz, do cholery?! Na mózg ci się rzuciło? Mało masz miejsca na podłodze? - Chłopak stał już przed nim i zapinał spodnie z karcącą, wściekłą minką.
- Wyglądasz uroczo gdy się złościsz... - uśmiechnął się Daniel masując swoje krocze. - Ognisty charakterek co?
Tomek otworzył usta by się odgryźć, ale zabrakło mu słów. Mężczyzna wstał z podłogi i podszedł do niego. Wziął jego twarz w dłonie i uśmiechnął się tajemniczo a zarazem uwodzicielsko.
- Straciłeś rezon, chłopaczku?
- Nie wierzę, że jesteś jego bratem... - wycedził - Jesteś obrzydliwy, a on jest taki... taki...
- Widzę, że on wiele dla ciebie znaczy... Jesteście kochankami?
- Co?! - ryknął Tomek czerwieniąc się jak róża. Oburzony odepchnął dłoń mężczyzny i usiadł na sofie. Starał się opanować wściekłość, zaciskał mocno pięści i zgrzytał zębami. - Za kogo ty mnie bierzesz?! Nie jestem taki jak Dawid i ty!
- Ooo! Naprawdę? A jaki ja jestem, co? - Daniel zbliżył się do niego, ale pozostawał w bezpiecznej odległości. Potłuczone miejsca zaczynały mu już dokuczać, pewnie będzie miał malownicze siniaki. - Może ci delikatnie przypomnę, że to ty zacząłeś...
- Zamknij się!
- He, he, he - zaśmiał się z ironią - Dzikus z ciebie... Jeśli nie jesteś "taki jak my" to dlaczego mnie całowałeś? I to dwukrotnie, co? Czy to dlatego, że ja i on jesteśmy do siebie podobni?
- ...
- Hm. Trafiłem...
- Zamknij się!
- Ale z tego, co zrozumiałem, mój mały braciszek wystawił cię do wiatru...
- Do diabła, chcesz jeszcze? - doskoczył do niego i wymierzył mu precyzyjny cios w brzuch. Daniel skulił się i opadł na kolana. - Teraz pójdziesz grzecznie spać, cholerny gnojku! - powiedział i uderzył skulonego Daniela w potylicę. Mężczyzna padł nieprzytomny na dywan.
Tomek zrobił rundkę po mieszkaniu. Było duże, trzy pokojowe, choć urządzone raczej po spartańsku. W jednym pokoju Tomek zauważył gitarę basową i wzmacniacz. Stały tam dwa niewielkie regały które zajmowały tylko i wyłącznie płyty CD. Na podłodze stała wysoka wieża a w każdym kącie pokoju stały duże głośniki. Na środku pokoju stała kanapa z czarnym skórzanym obiciem. W pokoju nie było nic więcej.
- Prawdziwy pokój melomana - powiedział z podziwem. - Taki sprzęt... Fakt, że kosztem innego domowego wyposażenia, ale robi naprawdę wrażenie... Gostek musi być przy kasie... choć wygląda na obiboka...
Wyszedł z pokoju, niczego nie dotykając. Kolejny pokój to sypialnia. Łóżko szerokie, dwuosobowe stanowiło jego punkt centralny. Poza nim była tylko szafeczka i szafa stanowiące komplet z łóżkiem. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające futurystyczne wizje świata lub fantastyczne smoki i wojowników z elfiej lub ludzkiej rasy. Tomek odsunął kołdrę i wrócił do dużego pokoju. Tam przerzucił sobie długowłosego przez ramię i powlókł go do sypialni. Bezceremonialnie rzucił go na łóżko, przykrył i wrócił do salonu gdzie miał spędzić noc. Nie było mu za wygodnie, ale w mieszkaniu było ciepło, a sofa dosyć miękka, nie miał więc powodów do narzekań. Zwinął się w kłębek i wreszcie mógł zasnąć spokojnie.





Epizod 24



Dawid przeciągnął się na łóżku rozkosznie ocierając się o ciało profesora. Marek leżał sztywno. Poczucie winy i wstydu znowu powróciło. Starał się nie myśleć o leżącym obok, domagającym się nieustannych pieszczot anielsko przystojnym chłopaku. Dawid natomiast czując mur jaki ponownie buduje między nimi profesor znów zaczynał swoją grę.
Usiadł teraz na skraju łóżka, nagi jak go pan Bóg stworzył i złożył rączki na kolanach. Spuścił głowę, a jego czarne loki rozsypały się wokół jego twarzy, zasłaniając ją przed spojrzeniem Marka.
- Marku - szepnął chłopiec poważnym głosem w którym gościł ton smutku. - Ja bardzo chciałbym żebyś był szczęśliwy... Ale obawiam się, że twoje szczęście nie jest zupełnie związane z moją osobą... Czy... czy ty chcesz, żebym...
Marek uniósł się na posłaniu i spojrzał badawczo na chłopaka. Wyciągnął rękę, ale nim dotknął włosów chłopca cofnął ją. Z trudem panując nad emocjami i chęcią przytulenia i pocieszenia chłopca, zapewnieniu go o swoim szczęściu gdy są razem, o swoich uczuciach, wstał z łóżka.
Szybko, jakby wstydząc się spojrzenia chłopca naciągnął spodnie na nagie ciało. Wybrał świeże, czyste ubranie z szafki i bez słowa poszedł do łazienki.
Dawid siedział na łóżku. Co znowu popsułem, pomyślał. Czyżby ta metoda już nie skutkowała? Już go nie wzruszam? To co mi pozostało? Marku, powiedz, czego ty tak właściwie chcesz? Zrobię wszystko, tylko powiedz... Marku...
Chłopak poczuł jak po policzku spływa mu łza. Szybko otarł ją z twarzy. Ubrał się i pościelił łóżko. Podreptał do kuchni i przeszukał lodówkę. Westchnął zrezygnowany. Chwilę później stał już ubrany w swój długi do kostek, czarny płaszcz. Gdy wiązał sznurówki z łazienki wyszedł Marek. Dawid bez słowa odwrócił się od niego i zaczął przekręcać zamek u drzwi wejściowych. Nacisnął klamkę, lecz gdy uchylił drzwi Marek jednym szybkim szarpnięciem odwrócił go ku sobie. Dawid stracił równowagę i upadł na szafę, zasłaniając głowę jak przed uderzeniem. Marek spojrzał na niego przerażony.
Boisz się, pytał w myślach. Boisz się mnie? Dawid...
Chłopak nieśmiało wyjrzał zza ramion.
Marka ścisnęło w gardle. Dawid wyglądał jak zganione, pobite i śmiertelnie wystraszone zwierzątko. Mężczyzna pochylił się i wyciągnął do niego rękę. Chłopak nie przyjął jej. Wstał bez jego pomocy.
- Idę do sklepu - mruknął ledwie dosłyszalnie. Marek próbował uchwycić jego wzrok, ale chłopak już wyszedł na klatkę schodową.
- Dawid, zaczekaj... - krzyknął za nim. Chłopak zatrzymał się ale nie odwrócił. Głowę miał nadal opuszczoną. Marek wskoczył w buty, porwał z wieszaka swój płaszcz, sprawdził czy ma w nim kluczyki do samochodu i portfel z kartami kredytowymi i wyskoczył za chłopakiem na korytarz. - Idę z tobą! - krzyknął i zamknął drzwi na klucz. Dawid nie czekając na niego ruszył w dół po schodach. Zachichotał cichutko pod nosem, twarz nadal miał ukrytą we włosach. Jego oczy błyszczały triumfem...
- Zaczekaj mówię... - profesor doganiał go na schodach. Na półpiętrze doskoczył do niego i z uśmiechem cmoknął go w policzek. - Już dobrze, kochanie...
Dawid cały pokrył się rumieńcem.
Nie zauważył, przeleciało mu przez głowę, ale nie potrafił ukryć rozbawienia. Wybuchnął śmiechem i zbiegł szybciej na dół.
Marek rozejrzał się. Przy drzwiach wejściowych do mieszkania stała kobieta... Sąsiadka...
Profesor poczuł, że zaraz zapadnie się pod ziemię. Jego twarz zmieniła kolor na bordowy.
- Dzień dobry - wysilił się na wesoły ton.
- Dzień dobry panie Marku - odpowiedziała kobieta. - Ładna dziś pogoda... Słoneczna... Idzie pan na spacer? To była pańska córka? Nie wiedziałam, że ma pan takie duże dzieci... - rozgadała się.
- Eee... - Marek stanął jak sparaliżowany. Nie wiedział co robić. - Nie ja... aż taki stary to ja nie jestem... - jąkał się. - Nie nam dzieci... To był...
- Jesteśmy kochankami - wypalił Dawid, który nagle zjawił się obok. Dopiero teraz kobieta mogła mu się przyjrzeć.
Marek zszokowany nie wiedział co powiedzieć. Dawid złapał go za rękę.
- Przepraszam, ale musimy już iść! - rzucił w stronę sparaliżowanej kobiety - Miłego dnia życzę... Chodź kochanie...
- Eee... - wykrztusił Marek, ale Dawid ze śmiechem ciągnął go już do wyjścia z budynku.
- Nie martw się. Zmiany należy przeprowadzać powoli. Zaczynając od własnego podwórka. Chodź kochanie... I nie martw się, wcale nie jesteś aż taki stary!
- Eee...




Epizod 25




Daniel przeciągnął się w łóżku. Ziewnął i zdając sobie sprawę z tego, że jest ubrany i cały, ale to cały obolały przypominał sobie powoli wczorajszy dzień.
Chłopak... Przyjaciel Dawida... Tomek, przyprowadziłem go tu wczoraj kompletnie zalanego... To on mnie tak urządził... Hłe, hłe... Swoją drogą to niezły z niego charakterek... Uroczy ognistowłosy kogucik. I wcale nie jest taki niewinny, na jakiego się zgrywa... No dobra, ale gdzie on teraz jest...?
Daniel zerwał się z łóżka i pognał do salonu. Na łóżku w nieładzie leżał koc i ubranie chłopaka. Jego spodnie...
Dopiero teraz dotarł do niego odgłos tryskającej wody w łazience.
Ha! - uśmiechnął się do siebie - rudzielec jest pod prysznicem! Pewnie ma nadzieje na małe co nieco po śniadanku... Ale po co czekać!?
Mężczyzna zaśmiał się i zdjął z siebie odzież. Podszedł do drzwi do łazienki.
Jak to dobrze, że nie zamontowałem zamka w łazience - zachichotał pod nosem i chwycił za klamkę.
Z zadowoleniem stwierdził, że Tomek jest naprawdę ładnie zbudowany. Stał odwrócony do niego plecami i namydlał sobie właśnie tors. No i rzecz jasna był nagusieńki... Krople wody spływały po jego pięknie umięśnionym ciele. Para wodna unosiła się z jego skóry.
Daniel poczuł jak rośnie w nim podniecenie. Usiadł na pralce i chrząknął.
Tomek podskoczył wystraszony i o mało co się nie przewrócił. Wykręcił się plecami do długowłosego mężczyzny. Ten nie potrafił ukryć rozbawienia. Chłopak odwrócił w jego stronę głowę i krzyknął rozwścieczony:
- Co ty tu do cholery robisz? Zmiataj stąd! Zboczeniec...
- Spokojnie mały, pomyślałem, że mógłbym umyć ci plecy...
- Ani mi się waż! - warknął.
Mydło wypadło mu z ręki. Stanął jak wryty. Nie wiedział co robić. Daniel zauważył jego wahanie i roześmiał się głośno.
- Ha ! Boisz się... I co teraz? No, koguciku?
- Nie jestem żadnym kogucikiem. Nie spoufalaj się, o-kej?
- Kogucik, kogucik, mały rudy koguuuucik.. He, he, he...
- Głupi, zboczony pedaluch! - Wycedził Tomek z poważną miną. Zakręcił wodę, wyszedł spod natrysku i nagi podszedł do siedzącego na pralce Daniela.
- I co? Dasz mi jakiś ręcznik czy mam się wytrzeć w zasłony w salonie?
- Jak dla mnie możesz tak paradować cały boży dzień. Masz taki zgrabny tyłeczek...
- Jesteś zboczony! Nienormalny!
- Tak samo jak Dawid, którego tak uwielbiasz...
- Nie pozwalaj sobie. Nie mów tak o nim! On jest inny. On jest...
- No jaki? - zapytał szeptem.
- Nie będę z tobą gadał, masz nierówno pod sufitem.
Tomek wyszedł nagi z łazienki i poszedł do salonu. Gdy Daniel wyszedł za nim, chłopak ubierał już spodnie.
Tomek nienawidził nosić mokrych rzeczy, dla niego było to takie samo nieprzyjemne odczucie jak dla innych zapach gabinetu dentystycznego albo skrzypiący odgłos pisania kredą po tablicy. Krzywił się więc teraz okrutnie i przeklinał pod nosem. Daniel obserwował go w ciszy. W końcu zawrócił do łazienki i po chwili przyniósł z niej ręcznik. Rzucił nim w Tomka.
- Masz! Ja też się umyję. Zaraz coś przetrącimy i pogadamy o twoim przyjacielu.
- Pałuj się, teraz możesz sobie ten ręcznik wsadzić... - Daniel po chwili znalazł się obok niego. Szybkim, niemal niezauważalnym ruchem wykręcił Tomkowi rękę na plecy. Chłopak jęknął i zaklął przeklinając Daniela.
- Mówiłem żebyś się liczył ze słowami, szczeniaku. Chyba dawno lania nie dostałeś, co?
- Puszczaj... - stękał wściekły - no puść...
- Przeproś - usłyszał tuż przy swoim uchu. Tomek poczuł bijące od mężczyzny ciepło. Zadrżał mimowolnie.
Czego on chce? Kim on jest i dlaczego tak dziwnie się przy nim czuję? Czy to dlatego, że jest taki podobny do Dawida? Czy dlatego tak bardzo mnie drażni?
Muszę się trochę opanować. Zachować dystans. Nie wolno mi zanadto się z nim spoufalić. Nawet jeśli to rzeczywiście brat Dawida.
Przede wszystkim dlatego...
Dawid...
Zapłaci mi za to. Jak tylko wróci do akademika od tego swojego fagasa, to dam mu taki wycisk, że...
- Przeproś! - usłyszał znowu. Wyprostował się lekceważąc nieznośny ból w wykręconej ręce.
- W porządku. Przepraszam - mężczyzna puścił jego rękę i stanął z nim twarzą w twarz. - Zadowolony?
Tomek wysłał mu jedno ze swoich przeszywających na wylot spojrzeń. Mężczyzna stał przed nim w samej tylko bieliźnie. Czarne loki opadały mu kaskadami na biodra. Spod czarnych brwi jaśniała para niezwykle znajomych błękitnych oczu. Daniel zmrużył lekko powieki.
Młody buntownik?! Walka na spojrzenia... Świetnie, w tej dyscyplinie jestem mistrzem... To świetny sposób na wyciąganie informacji...
Tomek przeszywał go wzrokiem. Czuł się niepewnie spoglądając głęboko w jego niebieskie oczy. Podobnie jak Dawida miały odcień chabrowy, ale były od nich inne. Różniły się wyrażanymi emocjami. Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Tomek wiedział, że jest tak w istocie.
Znał Dawida dwa lata. Praktycznie przez cały ten czas byli nierozłączni. Tomek poznał już swojego przyjaciela na tyle, by wiedzieć, że jego wzrok nie kłamie. Spojrzenie chłopaka było szczere i ciepłe. Można było z niego czytać jak z książki. Tomka fascynowała jego niewinność połączona z wielkim życiowym doświadczeniem. Podziwiał przyjaciela za jego optymizm i nie zniszczoną jeszcze, wręcz dziecinnie naiwną wiarę w ludzi. Właśnie to sprawiło, że Tomek zapragnął go ochraniać. Chciał, by chłopiec pozostał czysty, niewinny przez całe życie. Chciał bronić tego, co w nim najpiękniejsze.
Jednakże teraz...
Tomek naprawdę życzył przyjacielowi by był szczęśliwy. Nie potrafił tylko pokonać w sobie wszechogarniającego uczucia odrzucenia. Bo tak się czuł. Odrzucony. Samotny...
Daniel...
Brat Dawida.
Tak, teraz w świetle poranka widać, jak bardzo są do siebie podobni...
Ten sam gatunek i kolor włosów, ta sama cera, kolor oczu. Tak samo niesamowity, niespotykany. Tak samo pociągający. Tylko ich wyraz.
Chłopak starał się przenikać przez stawiane przed nim kolejne mury. Musiał przyznać, że mężczyzna doskonale potrafił ukrywać swoje emocje. Był nieprzenikniony. Na nic się zdały starania Tomka. Gdy westchnął i zrezygnowany odwrócił głowę, mężczyzna złapał go pod brodę i odwrócił na powrót ku swojej twarzy.
Chłopak stał jak zahipnotyzowany.
Demon... przeleciało mu przez myśl.
Daniel tajemniczo się uśmiechał. Jego długie, czarne włosy zakołysały się, gdy jego twarz zbliżyła się do twarzy chłopaka. Zielone oczy Tomka rozszerzyły się w przerażeniu, serce waliło w piersi. Czarnowłosy wyszeptał do jego ucha:
- Czytam w tobie jak w otwartej księdze.
Odchylił głowę do tyłu.
Tomkowi wydawało się, że spotkał prawdziwego demona. Pięknego, niesamowitego, władczego demona. Albo czarnego anioła...
- Jesteś baaardzo cieeekaaawą książką - jego szept przerodził się w wydobywający się z głębokich otchłani, przeciągły, demoniczny jęk.
Chłopaka przeszedł dreszcz. Czarnowłosy uśmiechnął się i przesunął językiem po wargach. Tomek czuł jak jego ciało wiotczeje, nogi ugięły się pod nim. Uświadomił sobie, że pragnie by mężczyzna go pocałował.
Zakręciło mu się w głowie. Niemal słyszał bicie swego serca, w rytm którego falowały czarne długie loki demona.
Jego usta tak blisko... pomyślał. Tak cudownie, niebezpiecznie blisko... Zrób to, no zrób! Nie widzisz że tego pragnę?
Tomek uniósł się odrobinę na palcach i wysunął ku mężczyźnie twarz. Zachęcająco rozchylił wargi, na które wciąż spływała kapiąca z mokrych złocistych włosów woda. Poczuł język demonicznego mężczyzny na swoich wargach. Daniel zwilżał je precyzyjnie, studiując ich kształt i smakując językiem ich smak. Tomka zalewały fale podniecenia. Rozchylił wargi i pochwycił w nie igrający po nich język mężczyzny. Pieszczota przemieniła się w namiętny pocałunek.
Dłonie Tomka nieoczekiwanie znalazły się na biodrach mężczyzny.
Daniel odsunął od siebie chłopaka. Spojrzał na niego rozbawiony. Jego demoniczne spojrzenie wciąż paraliżowało młodzieńca, który ledwo łapał oddech.
- Doprawdy, ciekawy z ciebie egzemplarz...
To mówiąc odwrócił się tyłem do chłopaka i podążył do łazienki.
Tomek stał wpatrując się w wizerunek na plecach oddalającego się Daniela.
Smok. Potężny czerwono-czarny smok o lśniących łuskach, ciele długim jak u węża, z rozdziawioną, ziejącą zielonym kwasem paszczą wpatrywał się w niego parą przerażająco realnych, przenikliwych oczu. Niebieskich oczu..
Daniel zniknął w łazience. Tomek stał tak przez kilka minut bez ruchu.
Gdzie ja o tym słyszałem? Smok? Tatuaż ze smokiem... na plecach... Jestem pewien, że...
Rozpiął na powrót spodnie i wytarł mokre ciało. Potem osuszył swoje plecy, tors i szyję i zarzucił ręcznik na głowę. Bezwiednie przechadzał się po mieszkaniu. Minął pokój sypialny i skierował się do "pokoju muzycznego" jak go w myślach nazwał. Tam ułożył się na kanapie i z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w odgłos tryskającej w łazience wody.



Epizod 26




Dawid siedział w samochodzie i z uśmiechem obserwował zarumienioną twarz profesora. Ten siedział sztywno, nie zdolny do jakiejkolwiek reakcji na przeżyte przed chwilą doświadczenie. Chłopak obok niego zachichotał i wyciągnął do niego rękę. Położył swą małą, smukłą dłoń na dłoni ukochanego.
- Już dobrze, Marku... Nie denerwuj się tak.
Marek spojrzał na niego i wycedził przez zęby szorstkim głosem.
- Dobrze? Oszalałeś?!
- Przeżyłeś szok...
- Ta kobieta zapewne też. Co ci strzeliło do głowy?
- Oj, przesadzasz! - westchnął Dawid potrząsając głową. Czarne loczki zatańczyły wokół jego twarzy. - Przecież nic się nie stało!
- Nic się nie stało? - wrzasnął Marek, aż Dawida zabolały uszy. - Do diabła, to była największa plotkara na osiedlu...
- Marku! - Dawid odwrócił się do niego i próbując uchwycić jego spojrzenie, stanowczo stwierdził: - Nie bądź na mnie zły! To ty powiedziałeś do mnie na klatce schodowej, że jestem twoim kochaniem. - Chłopak oparł brodę na ramieniu profesora i z uroczą minką i wzruszeniem w oczach dodał - to było cudowne, dziękuję...
- Zapomnij o tym, żartowałem tylko...
- Oro...
Marek spojrzał na niego nie rozumiejąc. W końcu wrócił do rozpoczętej przed chwilą myśli.
- Poza tym, tak być nie może, rozumiesz?
- Co znowu?! Marku... ?!
- Cały tydzień nie mogę jeść, bezustannie o tobie myślę... a raczej o tym co zrobiliśmy... Nie mogę pracować, padam z głodu, nic mi się nie chce, nawet nie wiem, co właściwie się ze mną dzieje...
- Ze mną jest przecież podobnie, Marku...
- Nie przerywaj! Potem, po niemal całym tygodniu rozterek, zjawiasz się znowu. Znowu widzę mojego anioła, przenoszę się w świat o którym chciałbym pisać... Ale zamiast spokojnej rozmowy rzucam się na ciebie, choć właściwie tego nie chcę i... - odetchnął głęboko. Chłopiec patrzył na niego szeroko otwartymi oczyma. Czuł, że coś złego dzieje się z jego ukochanym. Coś, czemu nie będzie się umiał przeciwstawić... - A potem gotujesz mi obiad, a mnie zżera poczucie winy i wstydu...
- Znowu ten twój mędrzec! Te twoje głupie, beznadziejne, wydojone z mlekiem matki...
- Wyssane...
- Nie wiem, mam to gdzieś! Dlaczego na siłę chcesz zniszczyć to piękne uczucie...
- Jakie uczucie? Dawid?!
- ...
- Jakie uczucie może łączyć dwóch mężczyzn, co? Chore! Ot, co!
- Ja cię kocham, Marku...
- ...
- Marku... Jeśli chcesz to zamieszkam z tobą, będę ci codziennie gotował, uspokoisz się, zaakceptujesz...
- Oszalałeś?! Co sobie ludzie o nas pomyślą?!
- Maaaaarkuuuu... Mój ty kochany! To znaczy, że sam nie masz nic przeciwko temu! - Miauczał Dawid wtulając się w ramię profesora. - Ja naprawdę chciałbym być z tobą... Boże, to byłby istny raj...
- Nie. - uciął krótko Marek. - To byłoby piekło. Odrzucenie przez znajomych i rodzinę...
- Ja nigdy nie miałem rodziny... Mam tylko Tomka i ciebie... teraz wy jesteście dla mnie jak rodzina.
- Natomiast ja mam rodzinę, a ona by nigdy takiego związku nie zaakceptowała.
- Czy jesteś tego absolutnie pewien? Może tylko...
- Przestań! Przecież znam swoich bliskich...
- Jak często się widujecie?
- Rzadko... raz na dwa miesiące... no i w czasie świąt...
- Święta... - Dawid spuścił głowę i posmutniał. Marek wpatrywał się w niego badawczo. - Zawsze spędzam je sam, albo w domu dziecka, pomagając w kuchni...
Marek poczuł, że litość i współczucie do chłopca dławią go w gardle. Przysunął się w jego stronę i objął go ramionami, przytulając i szepcząc mu do ucha ciepłe słowa.
- Mój mały samotny aniołek. Mój chłopiec...
- Marku, kocham cię.. .
- Csii... Nie wolno ci mnie kochać, mały. Nie w ten sposób, w jaki byś chciał... w jaki byśmy obaj chcieli...
Chłopiec rozpłakał się. Wtulony w ciało profesora, obejmując go tak jakby nigdy nie chciał go puścić drżąc powtarzał w kółko:
- Nie rozumiem... Dlaczego? Bylibyśmy szczęśliwi. Naprawdę... Marku, dlaczego odrzucasz moją miłość? Pierwszy raz w życiu pokochałem kogoś tak mocno... Nie zabijaj tego...
- Przykro mi, mały... To by się nie udało... Mogę być dla ciebie jak starszy brat... Jak przyjaciel, ale nie jak kochanek! Zrozum, to głupie... W końcu z poczucia winy nabawię się wrzodów! Chyba tego nie chcesz, co?
- Marku... To co chcesz zrobić?
- Najpierw trzeba zrobić zakupy i zjeść porządne śniadanie - uśmiechnął się profesor. - Potem, gdy nabierzemy już ciała, znajdziemy jakieś rozsądne rozwiązanie.
Mimo że profesor silił się na wesoły ton, chłopiec się nie uśmiechał. Siedział na fotelu jak zganiony, zaszczuty pies, ze wzrokiem utkwionym w podłodze limuzyny. Marek poczochrał jego jedwabiście miękkie, urocze czarne loki i przekręcił kluczyk w stacyjce. Potem wyjął lizaka ze schowka w samochodzie i podarował go chłopcu.
- Kupiłem go z myślą o tobie... Ke hem - uśmiechnął się zawstydzony - Szczerze mówiąc to kupiłem ich całą paczkę, i połowę już sam zjadłem... Ciekawe kiedy się to odbije na moich zębach...
- Dziękuję... - szepnął Dawid siląc się na uśmiech. Z oczu nadal płynęły mu łzy. Marek spojrzał na niego błagalnie.
- Nie lubię gdy się smucisz. Od tego robią mi się wrzody, wiesz?
Chłopak roześmiał się, a Marek szubko pochylił się w jego stronę. Zabrał mu lizaka i odpakował go. Dawid popatrzył na niego zdziwiony.
- Zabrałeś mi lizaka... - szeptał robiąc słodką, zdziwioną minkę. Profesor dotknął dłonią jego policzka i spojrzał mu głęboko w oczy. Chciał, by chłopiec sam wyczytał z nich wyznanie, którego on nie odważył się wypowiedzieć na głos. Chłopak patrzył na niego w oczekiwaniu. Chciał to usłyszeć. Marek zwilżył językiem wargi i pocałował Dawida wkładając w ten pocałunek całe swoje uczucie do chłopca. Potem odsunął się i włożył chłopakowi lizaka do ust. Oczka Dawida błyszczały radośnie. Ssał słodki przysmak mrucząc pod nosem jak kociaczek.
- Malku... Dawid źnowu chcie się ź tobą kochać... - mruknął rozkosznie z lizaczkiem w buzi.
Marek westchnął i nacisnął pedał gazu.
- Po pierwsze, zapomnij o takich rzeczach jeśli chodzi o mnie. Po drugie i tak nie miałbyś ze mnie pożytku, bo jestem głodny i nie mam na nic siły...
- Mrrr... Dawidek zrobi ci duuuże, pyszne śniadanko. I upiekę dla ciebie ciasto... I zrobię obiad... I w ogóle zrobię wszystko, co tylko będziesz chciał...
- Pójdziesz do domu...
- Kiedyś na pewno... - roześmiał się chłopak. Ale jeszcze nie teraz. Tomek pewnie jeszcze wyleguje się w łóżku... Eee - zaczął grzebać w kieszeni płaszcza. Wyciągnął telefon komórkowy. - Wiesz, wprowadziłem do twojego telefonu numer do mnie, a twój do mojego... Teraz jak tylko sobie o tobie pomyślę, będę mógł wysyłać do ciebie strzałki i SMSy.
- Na litość Boską, nie!
- Aleś się ucieszył, no wiesz... No dobra, teraz czas zbudzić śpiocha. - nacisnął kilka guziczków w komórce i przyłożył ją do ucha. Śmiał się głośno obracając językiem lizaczka.



Epizod 27



Tomek siedział na kanapie i bezmyślnie wpatrywał się w sufit. Usłyszał, że Daniel wszedł za nim do pokoju, ale udawał, że nic go to nie obchodzi. Tak naprawdę jego mięśnie były napięte niemal do granic wytrzymałości, a oddech przyspieszony. Serce tłukło się w piersi. Chłopak sam nie wiedział co się z nim dzieje. Pierwszy raz przeżywał podobną burzę nastrojów.
Daniel stanął przed nim i wpatrywał się w niego z nieprzeniknioną miną.
Znowu to robi - pomyślał Tomek i poczuł jak ciarki przechodzą mu po plecach. Drżącym głosem, unikając wzroku czarnowłosego, zagadnął.
- Prawdziwy pokój melomana... Masz jakieś ciekawe płytki?
- Co konkretnie masz na myśli? Czego byś posłuchał?
- A co masz? - odważył się spojrzeć w jego stronę.
Był ubrany w czarną, obcisłą koszulkę bez rękawów, i tego samego koloru obcisłe skórzane spodnie. W uszach błyszczały rzędy złotych i srebrnych okrągłych kolczyków. Tomek miał na końcu języka pytanie, co jeszcze sobie przekłuł, ale szczerze powiedziawszy bał się odpowiedzi. Wszystkiego się bowiem można spodziewać po takim demonicznym mężczyźnie, który nosi czarne skórzane ciuchy, długie hery, kolczyki w uszach i ma wielki kolorowy tatuaż na całej powierzchni pleców, a może i niżej, ogon smoka bowiem znikał pod bokserkami tuż poniżej bioder.
- Wstań i coś sobie wybierz...
- Mogę?
- No przecież mówię!
Tomek jednym susem zeskoczył z kanapy i podszedł do regału z płytami. Wybrał jedną.
- Ciekawy jestem jak to brzmi na takim sprzęcie...
- Co tam masz?
- Ostatnią White Death... Masz ich wszystkie, łącznie z singlami... Nieźle. Ja też mam, ale tylko longi, bo single są właściwie niedostępne... Ale taki melon jak ty pewnie ma znajomości i potrafi załatwić wszystko...
- Pewnie tak...
- Puścisz?
- Jak chcesz... - podszedł do chłopaka i wziął od niego płytę. Uśmiechał się tajemniczo. Gdy wkładał płytę, w pokoju rozległo się ciche burczenie.
- Cholerny wibrator - wycedził Tomek. Wyjął z kieszeni roztrzęsiony telefon i nacisnął guziczek.
- Słucham... Dawid? Gdzie ty u licha jesteś? Co, nie rozumiem... Wyjmij to co trzymasz w buzi i mów wyraźnie! Acha. Kiedy wracasz do domu... Co... Na ciasto? A dokąd? Dawid? Halo... Co się tam u licha dzieje? Dawid!? Malinka, do diabła! Z kim ty tam się wykłócasz? Dobra, to zadzwoń jak już je zrobisz to do was wpadnę... - W tym momencie Daniel znalazł się przy nim. Stanął naprzeciwko niego, wziął go pod brodę i dał mu do zrozumienia, że też chce iść. Tomek wyrwał mu się i odwrócił do niego tyłem. - Zobaczymy, ale to nie jest chyba dobry pomysł... No słyszę przecież, że nie jest zadowolony! Uspokój się. Masz wrócić najpóźniej dziś wieczorem, inaczej się na ciebie pogniewam! ... Na pewno? ... No dobrze, to będę czekał na telefon i wyjdę po ciebie... I Dawid... Mam dla ciebie niespodziankę... Co? Nie do licha, to nie jest nic do jedzenia! Cholera, jesteś stuknięty! Dobra kończ już, bo mi bateria siądzie! Jasne jak się ciebie słucha, to można wysiąść... Pa. Dawid... - ściszył głos i odczekał chwile - wracaj szybko, bo strasznie mi bez ciebie smutno... - włożył telefon na powrót do kieszeni i spojrzał na wściekłą twarz Daniela. - Co znowu?
- Chciałem byśmy poszli razem...
- A ty tam po co?
- To mój brat do cholery - wrzasnął czarnowłosy.
- I co z tego. Wiesz jacy byśmy wszyscy czuli się zażenowani? No przynajmniej ja! I jak słyszałem przez telefon to ten cały Marek, przyjaciel Dawida też. Poza tym, co byś mu powiedział? Hę?
- ...
- No więc?
- Jestem głodny...
- To zrób nam śniadanie. Ja tu sobie muzyki posłucham...
- Cholernie się tu rozgościłeś!
- Jeszcze pół godziny temu chciałeś bym paradował z gołą dupą w twoim mieszkaniu przez cały dzień, a teraz ci to przeszkadza?
- I jesteś cholernie wygadany... - spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem. Pochylił się nad chłopakiem, który już zdążył wyciągnąć się na kanapie. Oblizując znacząco wargi szepnął tym swoim głębokim, demonicznym tonem - Ale to mi się zaczyna podobać...
- Głupi pedał... - powiedział Tomek niepewnie i zaraz poczuł uścisk silnej ręki na swojej szyi.
- Sam nie jesteś lepszy, cholerny gnojku... - wycedził Daniel poważnym, złowrogim głosem - Chyba się nie polubimy...
- Słaby punkt, co? - wycharczał Tomek próbując odciągnąć rękę mężczyzny. Siłował się chwilę i gdy poczuł już, że z Danielem nie ma żartów i, że brakuje mu powietrza, ostatkiem tchu wykrztusił - prze...pra...szam...
- Uważaj na swój niewyparzony język! - powiedział Daniel i puścił chłopaka. Tomek zachłannie łapał powietrze wychylając do tyłu głowę i ukazując swoją długą, zgrabną szyję. Mężczyzna potraktował to jak zaproszenie. Pochylił się nad nią i zaczął ją delikatnie pieścić językiem i wargami w okolicy ucha i podbródka. Usłyszał cichy jęk chłopca i uśmiechnął się lekko. Ciało Tomka zesztywniało, zamarło w przerażeniu i dziwnym, niezrozumiałym oczekiwaniu. Ale Daniel nie miał zamiaru się nim zajmować. Na nagrodę trzeba sobie zasłużyć - pomyślał i wyprostował się. Wyszedł z pokoju, pozostawiając chłopca samemu sobie.
- Cholerna, pieprzona ciota... - Tomek miotał przekleństwami chcąc zagłuszyć podniecenie w swoim ciele. Nie rozumiał, co się z nim dzieje, chciał by mężczyzna go całował, pieścił, ale dlaczego? Przecież właściwie go nie znał. Bo gdyby to był Dawid...
Nie. Dawid był inny... delikatny, taki... taki... inny. A Daniel... on był cholernie fascynujący. Męski, silny i demoniczny. Fantastyczny. I ten smok na jego plecach... Gdzie ja już o nim słyszałem?
- Chodź młody, jak chcesz coś przetrącić zanim pogadamy to rusz zgrabny tyłek i pofatyguj się do kuchni.
- Dzięki - szepnął cicho Tomek i zmieszany przeszedł obok Daniela. Mężczyzna szedł tuż za nim. Tomek całym sobą czuł bijącą od niego męskość i siłę.
Weszli do kuchni.
- Nie napracowałeś się... - stwierdził Tomek widząc na stole chleb i bułki, masło w papierku i jakąś kiełbasę pokrojoną w plasterki. Z kubków parowała czarna kawa.
- Ty nawet nie poskładałeś po sobie koca, pod którym spałeś.
Tomek zawstydził się.
- Masz rację. Gome.
- Co?
- Powiedziałem przepraszam.
- Jakoś dziwnie zabrzmiało...
- Kretyn...
- No - ostrzegawczo pokiwał palcem. Chłopak bez słowa wziął chleb i zrobił sobie kanapkę. Daniel usiadł niedaleko niego przy stole. Śniadanie zaczął od picia kawy. Dopiero jakiś czas potem zaczął jeść kanapki. Gdy zjedli, pozmywał po nich naczynia. Tomek obserwował go w tym czasie.
- Lubisz porządek - stwierdził.
- Tak. - przyznał Daniel nie patrząc na niego. - Wbrew pozorom jestem bardzo poukładanym facetem.
- Ale nie lubisz gotować, ani przyrządzać jedzenia.
- To prawda. Co nie oznacza, że nie lubię dobrze zjeść...
- Jasne. Po prostu ci się nie chce. Jeśli o to chodzi to jesteś przeciwieństwem Dawida.
- Ach tak?
- Kuchnia to jego królestwo. Nie ma dania, którego nie potrafiłby przyrządzić. Pracował jako kucharz, gdy zginęli jego przybrani rodzice...
- ...
- Zastanawiam się... Jak to jest, że nie byliście razem? Dawid nigdy nie wspominał, że ma brata... On nawet nie wie, że istniejesz...
- Nie pamięta. Był zbyt mały by to pamiętać. Rozdzielono nas w marcu 1982, gdy Dawid miał zaledwie dwa latka.
- A ile ty miałeś?
- Prawie osiem...
- To teraz masz dwadzieścia siedem?
- Dokładnie...
- No tak. A kiedy się urodziłeś? W jakim miesiącu?
- Co za różnica?
- No powiedz...
- W grudniu.
- No tak. A Dawid w lutym.
- A Dawid i Dominika w lutym...
- Co?
- To co słyszałeś!
- Dominika?
- Bliźniaczka Dawida. Nie żyje.
Daniel westchnął głośno. Nalał sobie z dzbanka kolejną porcję kawy, wyciągnął papierosy i poszedł do salonu. W domu rozbrzmiewała mroczna, ciężka muzyka kapeli The White Death. Długowłosy usiadł na fotelu i zapalił papierosa. Tomek położył się na kanapie. Patrzył wyczekująco na Daniela.
- Opowiedz mi o Dawidzie - poprosił cicho Daniel - jakie miał dzieciństwo.? Co się z nim działo przez te dwadzieścia lat?
- Najlepiej by było gdyby sam ci o tym opowiedział.
- Jeszcze nie teraz. Najpierw chcę wiedzieć, czy wszystko z nim w porządku. Czy jest zdrowy? Ma jakieś ciągoty? Nałogi? Choruje na coś?
- Nie! Wszystko z nim w jak najlepszym porządku. No... może poza tym, że jest... no wiesz...
- Że gustuje w mężczyznach? No tak, niesłychane. I ja i on...
- Ty... ty interesujesz się tylko mężczyznami?
- Dlaczego pytasz?
- Bo Dawid nigdy nawet nie patrzył na kobiety w ten sposób... Nigdy go nie pociągały...
- Tak bywa.
- A jak jest z tobą?
- Różnie. To zależy. Podobają mi się i mężczyźni i kobiety. Naprawdę ciężko jednoznacznie stwierdzić.
- No a jak masz ochotę na szybki numerek, to co wolisz?
- Nie za młody jesteś by pytać o takie rzeczy?
- Odpowiedz.
- Zależy co mam pod ręką i na co mam ochotę.
- Acha.
- A ty ile masz lat? Jesteś starszy od Dawida, prawda?
- Tak. Dwa lata. Ale jesteśmy na tym samym roku, bo ja chodziłem do technikum, a potem studiowałem rok w swoim rodzinnym mieście.
- Czyli dwadzieścia trzy.
- Tak.
- To pasujemy do siebie... cztery lata różnicy. Akurat tyle, by stworzyć idealny związek.
Tomek zarumienił się i prychnął coś na odczepnego. Daniel widząc to roześmiał się wesoło.
Uśmiech mają taki sam - zauważył Tomek. Tak samo radosny i szczery. Dawid ma trochę mniejsze usta. Bardziej dziecinne, delikatne, kobiece. Daniel jest bardziej męski. Obaj mają ten magnetyzm, ale w trochę innym gatunku.
- Dawid spędził dzieciństwo w sierocińcu - zaczął Tomek. Opowiadał długowłosemu wszystko co wiedział o dzieciństwie i dorastaniu Dawida. O jego przybranych rodzicach, o wypadku w którym zginęli, a z którego uratował się jedynie Dawid. O jego bliźnie na biodrze. Potem opowiadał o jego pracy i o tym jak jego przyjaciel przechodził na utrzymanie kolejnych kochanków i odkładał każdy grosz na studia. Daniel słuchał tego wszystkiego ze smutkiem.
- A czy ma może jeszcze blizny?
- Jakie blizny? Te po wypadku?
- Nie, nie. Blizny na pośladku i na boku. Po prawej stronie.
- Nie. Ja tam wprawdzie jego tyłka nie oglądałem, ale o żadnych bliznach nie wiem. Co zaś się tyczy boku, to nie przyglądałem się innym bliznom poza tą wielką po wypadku. Poza nią ma jeszcze dużo mniejszych śladów po szyciu.. ale chwilka.. Chodzi ci o taki długi ledwie widoczny zrost od pachy w dół, tak raczej z tyłu?
- Właśnie! Ma go jeszcze..
- Prawie go nie widać! Odkryłem go nad jeziorem, jak się opalaliśmy..
- Dawid nie może się opalać! - Daniel niemal krzyknął. Tej blizny nie wolno mu wystawiać na działanie promieni słonecznych!
- Nic mi o tym nie wiadomo...
- Jasne... Ale powiedz mu to. Nie pozwól mu...
- Dlaczego sam mu tego nie powiesz?
Daniel odetchnął głęboko. Wstał z fotela i podszedł do wyciągniętego na kanapie Tomka.
- Wszystko w swoim czasie, młody. Chodź, odwiozę cię do akademika...
Tomek ruszył się z miejsca z ociąganiem. Podobało mu się tu. Chciał tu zostać. Poznać lepiej tego demonicznego mężczyznę, dowiedzieć się wszystkiego o jego przeszłości i życiu. O Dawidzie i o pochodzeniu jego blizn. I o tym co właściwie stało się z jego bliźniaczą siostrą, Dominiką. Daniel najwyraźniej jednak chciał te tajemnice zachować dla siebie.
Ubrany w swoją czarną skórę i czarne glany, czekał aż Tomek skończy się ubierać.
- Daniel...
- Co?
- Dzięki.
- Spoko.
- I przepraszam za moje zachowanie. Nie chciałem cię w żaden sposób urazić.
- Przeprosiny przyjęte - Daniel oparł się o szafę i przyglądał się z uśmiechem rudowłosemu chłopcu. - koguciku...
- Zastanawiałem się... Wiesz, jutro wieczorem w naszym klubie studenckim grają White Death, jeśli chciałbyś przyjść.
- Będę na pewno - zaśmiał się mężczyzna. - Naprawdę ciekawy z ciebie egzemplarz. Można by pomyśleć, że mnie polubiłeś...
- Baka!
- Co?
- Wyciągam Dawida. Mógłbym was jakoś tam z sobą poznać...
- Daj mi swój numer telefonu, zobaczymy jak tam się z czasem wyrobimy... - odparł po chwili. Chłopak już zapisywał mu cyferki na odwrocie biletu tramwajowego. Podał długowłosemu kartkę. Gdy stał tak przed nim, zawahał się trochę, ale po chwili szepnął:
- Zrobię to teraz, bo jak wyjdziemy to się nie odważę, a bardzo tego pragnę...
Tomek zbliżył się do mężczyzny i zarzucił my ramiona na szyję. Wspiął się na palcach i wpił się w jego usta. Daniel odpowiedział na pocałunek. Jego ręce objęły ciało chłopaka, dłonie zatopiły się w rudozłotych, gęstych włosach. Ich pocałunek najpierw był delikatny. Pieścili się wargami, smakowali nawzajem swoje usta. Potem język Daniela wślizgnął się do ust chłopaka. Obu przeszedł dreszcz podniecenia. Tomek zaplątał ręce w długich lokach Daniela. Ten złapał chłopaka w pół i pchnął go na przeciwległą ścianę. Tam przywarł do niego całym ciałem i wsadził mu kolano między nogi. Chwilę później poczuł, że chłopak jest podniecony. Jego męskość imponująco odbijała się na materiale spodni. Daniel zaczął powoli ruszać biodrami co wzbudziło w obu nową falę pożądania. Ich usta znowu się spotkały. Języki zatańczyły wspólny taniec. Daniel obserwował spod wpół przymkniętych powiek zachowanie chłopaka. Miał na niego ochotę. Znowu. To już któryś z kolei raz tego dnia, a przecież było jeszcze południe.
Gdyby nie ten przeklęty koncert, to byśmy mogli się zabawić, mały rudzielcu... Ale... okazja na pewno się trafi, muszę tylko znaleźć sobie dziś jakiś środek zastępczy...
Dziupla jest napalony. Chodzi ostatnio nagrzany jak piec i non stop ma ochotę jak nie na mnie to na Kruka.
Tomku, ty jeszcze będziesz musiał poczekać...
Daniel z trudem opanował chęć rzucenia się na chłopaka. Odsunął się od niego i odetchnął głęboko. Chłopak poprawił ubranie czerwieniąc się jak panna. Daniel otworzył drzwi i wyszli z mieszkania. Wsiedli na motor z gatunku Harley Davidson i odjechali. Nie odzywali się do siebie ani słowem. Pod akademikiem podali sobie dłonie i Tomek odszedł w stronę wejścia do budynku.
- Sayonara - szepnął Daniel poprawiając ciemne okulary. - Do jutra, rudy koguciku...



Epizod 28




- Nareszcie jesteś! - wykrzyknął Tomek widząc wysiadającego z zielonego Volvo przyjaciela. Chłopak poczuł dziwne dławienie w gardle.
Ten samochód... Za kierownicą musi siedzieć jego właściciel... Kochanek Dawida... Do diabła!
- No chodź już! - wrzasnął wściekły. Dawid spojrzał na niego smutnymi oczyma. Westchnął głośno i rzucił przyjacielowi torbę. Potem obszedł samochód i otworzył drzwiczki od strony kierowcy. Tomek nie ujrzał twarzy mężczyzny. Było na to zbyt ciemno. Widział jednak jego smukłą, męską sylwetkę. Widział, jak Dawid pochyla się i przytula do mężczyzny. Potem wymieniają kilka cichutkich słów, których znaczenia Tomek nie wyłapał i całują się namiętnie na pożegnanie.
Ja tego nie zniosę! - myślał chłopak, czując jak złość rozsadza jego pierś. Odetchnął głęboko i odwrócił się do nich plecami. Do jego uszu dotarły słowa, jakie nagle zaczął podniesionym, łamiącym się głosem wypowiadać jego młody przyjaciel.
- Nie! Nie zgadzam się! Nie ma mowy!
- Tak będzie najlepiej. - dotarła do niego odpowiedź mężczyzny siedzącego w samochodzie. Zadrżał na dźwięk jego niskiego, męskiego głosu, w którym brzmiała siła i pewność siebie.
- Nie prawda. Przyjdę do ciebie w niedzielę. Wtedy o tym porozmawiamy.
- Nie przychodź!
- Przyjdę.
- Nie otworzę ci.
- To będę wrzeszczał pod blokiem i narobię ci obciachu - krzyczał chłopiec.
- Wezwę policję i na tym skończy się nasza przyjaźń... - odpowiedział szorstko mężczyzna.
- Marku! - jęknął Dawid i rzucił się na mężczyznę wpadając znowu do samochodu. Usiadł mu na kolanach i przytulił się mocno obejmując mężczyznę szczupłymi ramionami. - To ja już wolę cię nie puszczać!
- Dawid, przestań histeryzować! Już o tym rozmawialiśmy.
- Ale...
- Idź...
- Marku... - szeptał chłopak próbując uchwycić spojrzenie mężczyzny. Marek odsunął go od siebie. Skierował spojrzenie na siedzącego na krawężniku drugiego chłopaka.
- Tomek! - zawołał. Rudowłosy chłopak odwrócił się i spojrzał w stronę pary w samochodzie. - Weź go, bo się nie odlepi!
Tomek zbliżył się do auta. Złość i nienawiść biły z jego oczu. Spojrzał na przyjaciela i żal zalał mu serce. Dawid siedział na kolanach mężczyzny, jego drobnym ciałem wstrząsały spazmy płaczu, dłonie kurczowo ściskały klapy w płaszczu mężczyzny. Tomek pochylił się nad nim i wyciągnął chłopca z Volvo. Drzwiczki w limuzynie zatrzasnęły się i po chwili samochód odjechał z parkingu.
Dawid zatrzymał się.
- No i to koniec - wyszeptał.
- Nie łam się, młody... - Tomek starał się pocieszać chłopca, ale i on był przygnębiony. - chodź, pójdziemy do pokoju i pogadamy. Opowiesz mi wszystko i razem może znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Chłopak pokiwał niepewnie głową. Tomek przystanął i odwrócił się całym ciałem do przyjaciela. Złapał go ostrożnie, niepewnie za ramiona i przyciągnął do siebie. Dawid przywarł do niego szukając pocieszenia. Płakał wtulając się w jego ramiona.
- Co ja mam robić, Tomek... - chłopak spojrzał na niego uważnie. Serce tłukło mu się w piersi, nie chciał przyznać się przed sobą, że właściwie to cieszy się, że tak skończyła się miłosna przygoda przyjaciela. Dzięki temu znowu będzie jak dawniej. Będą razem, tylko oni dwaj i nikt więcej. Żadnych Marków, Danieli...
Daniel...
Fala gorąca przeniknęła jego ciało.
Uff, nie. Co się ze mną dzieje? Najpierw ta dziwna złość na Dawida. Teraz ta nienormalna tęsknota za Danielem. Za tym głupim, nabzdyczonym pedaluchem.
- Ja go tak bardzo kocham! - usłyszał szept przyjaciela i łzy same popłynęły mu z oczu. Stali tak jakiś czas, przytuleni, skryci w mroku.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz! Pójdziesz do niego w niedzielę. On już na pewno żałuje tego, co powiedział. Zobaczysz, że w niedzielę poprosi cię o rękę... - zaśmiali się obaj. Tomek otarł łzy przyjaciela. Złapał go za rękę i pociągnął za sobą w stronę akademika.
- Ścigamy się! Przegrany stawia wygranemu całego torta.
- Czelokadowego - wykrzyknął chłopak i pognał przed siebie do akademika. Tomek dał mu wygrać.
Siedzieli w pokoju. Było już późno, ale nie zbierali się jeszcze do spania. Tomek chciał przegadać tę noc, ale Dawid najwyraźniej nie miał na to ochoty. Leżał wyciągnięty na łóżku, z ręką pod głową. Ostentacyjnie wzdychał głęboko.
- Tooomeeek... chodź już spać...
- Coś ty, Malinka! Jeszcze młoda godzina!
- Jest po północy...
- A ty coś taki śpiący?
- A jak myślisz?
- Eee...
- Ja idę się myć... Nic mi się nie chce...
- To robimy dzisiaj dzień dziecka!
- Świetny pomysł... - Dawid podniósł się z łóżka i zaczął się rozbierać. Jak zwykle krępował się obecnością kolegi. Zachowywał się jak niewinna, skromna panienka, która jest zbyt nieśmiała by pokazać się w dwuczęściowym stroju na plaży. Teraz spoglądał na niego speszony.
- Eee... Tomek, możesz się na chwilę odwrócić?
- Wstydzisz się? Malinka... - zachichotał, ale odwrócił głowę rumieniąc się nie wiadomo dlaczego. - Dawid...
- Hę? - do uszu Tomka dobiegł odgłos rozpinanego rozporka w spodniach, a potem szamotania się z ubraniem. Przełknął głośno ślinę i zapytał:
- Opowiedz mi o sobie...
- Co? Tomek, przecież ty...
- Pamiętasz swoich prawdziwych rodziców? Swoje rodzeństwo?...
- Co?
- Czy wiesz coś o swojej prawdziwej rodzinie?
- ...
- Dawid?
- ... Ja... nie wiem...
- Nic?
Dawid pokręcił głową. Tomek wstał z łóżka i podszedł do przyjaciela. Dawid zapinał właśnie guziczki swojej niebieskiej w różowe, rozkoszne króliczki pidżamie. Chłopak złapał go za rękę. Dawid popatrzył na niego pytająco. Tomek przytulił przyjaciela.
- Tomek... co ty...?
- Dawid... czy pamiętasz skąd masz bliznę, tę na plecach i pośladku?
- To... Tomek...
Chłopak zaczął szybko odpinać guziczki, które przed chwilą zapinał Dawid. Delikatnym ruchem zsunął górę od pidżamy z ramion chłopca. Dawid zadrżał. Ogarnęło go dziwne uczucie. Był zbyt blisko Tomka, sytuacja była zbyt intymna, zbyt niejednoznaczna by można ją uznać za zwyczajnie koleżeńską zabawę.
Tomek, ty chyba nie... Nie, no przecież, że nie! Nie ty! Ty jesteś przecież najzupełniej normalny! Umawiasz się z dziewczynami, masz nawet jedną w rodzinnym mieście... Dlaczego tak dziwnie zachowujesz się w stosunku do mnie...
Tomek odwrócił chłopca plecami do siebie i odszukał bliznę o której wspominał mu Daniel. Przejechał po niej palcami..
- Ta blizna...
- ?
- Masz ją od dziecka...
- ..
- To twoje świadectwo...
Blizna była długa, ale niemal niewidoczna. Ciągnęła się od łopatki w dół, poniżej biodra. Palce Tomka, śledzące ranę natrafiły na przeszkodę w postaci spodni od pidżamy. Chrząknął cicho i z rumieńcem na twarzy zsunął Dawidowi spodnie z bioder.
Dawid wyrwał się jak oparzony. Jednym ruchem podciągnął spodnie i schował się pod kołdrą na swoim posłaniu.
- Głupiś? Coś ty sobie pomyślał! No przecież nic ci nie zrobię! Chciałem tylko zobaczyć tę bliznę! - krzyczał Tomek dopadając do przyjaciela. Próbował ściągnąć z przyjaciela kołdrę, ale nie udało mu się.
- Dobranoc! - usłyszał cichy, drżący głos spod kołdry.
- ... Przepraszam... - Tomek usiadł koło jego łóżka. Położył głowę na poduszce Dawida.
- Dlaczego? - chłopiec odwrócił się w jego stronę i spojrzał mu w oczy.
- Dawid... a co jeśli znalazłbyś swoją prawdziwą rodzinę?
- Ja nie mam rodziny...
- ... - Tomek zamilkł na chwilę. Nie chciał wyjawiać przyjacielowi tajemnicy, która połączyła Daniela i jego. Daniel sobie tego nie życzył. Równocześnie chciał zbadać grunt, przygotować trochę przyjaciela na tę wiadomość. - A co jeśli by się okazało, że masz rodzeństwo...
- ..
- Dawid?
- Zawsze mi się wydawało, że jest na świecie ktoś jeszcze... Ktoś do mnie podobny...
- Brat?
- Nie wiem... Mam wrażenie, że gdzieś jest moja druga połowa... moja bliźniacza krew...
- Dominika...
- Co?
- A nie nic...
- Tomek? Co ty kombinujesz?
- Nic! Idź już spać skoro jesteś taki padnięty. Jutro zabieram cię na koncert..
- Muuuuuszęęęę???
- Muuuuuuusiiiiiiiisz! Kropka!
- Tooomek!
- Mam już bilety...
- A na co?
- The White Death.
- No, ewentualnie... To ci, co się tak malują, tak?
- Dawid, nie dobijaj mnie!
- No dobra już dobra! Dobranoc - szepnął chłopiec i pocałował przyjaciela w policzek. Potem wyciągnął rękę w stronę szafeczki i chwycił leżący na niej telefon komórkowy. Odwrócił się tyłem do przyjaciela i zaczął stukać w klawisze w telefonie.
Tomek siedział jeszcze chwilę przy łóżku Dawida. Nie mógł jeszcze opanować dziwnego podniecenia po nieoczekiwanym pocałunku Dawida. Potem wstał i z cichym "dobranoc" poszedł do swojego łóżka.



Marek siedział przy biurku w swoim pokoju. Dłonie spoczywały bez ruchu na klawiaturze komputera już od ponad godziny. Przed oczami wciąż miał twarz chłopca. Tego małego, kochanego aniołka. Skrzywdził go a przecież tak bardzo chciał być jego opoką, ochraniać go, dawać poczucie bezpieczeństwa. Stworzyć mu dom, być jego rodziną... Móc go kochać i przyjmować jego naiwną, beztroską, szczerą miłość. Wiele razy już stał ubrany w korytarzu, zdecydowany na to by jechać do akademika i przywieźć sobie chłopca na powrót do swojego domu. W ostatnim momencie się powstrzymywał... Wiele go to kosztowało. Spalił całą paczkę papierosów. Już teraz wiedział, że przyszły tydzień będzie gorszy od poprzedniego. Chyba rzeczywiście zrobią mu się wrzody...
Usłyszał cichy odgłos komórki. Dwa cichutkie, wydłużone dzwonki. SMS. Od kogo?
Zerwał się z krzesła i doskoczył do telefonu.
Odebrał wiadomość:

" Kocham cię Marku. Będę śnił o Tobie. Jeśli zmienisz zdanie, wyślij mi strzałkę - przylecę jak na skrzydłach : P - Twój Dawid"

Marek usiadł na wersalce tylko cudem unikając zmiażdżenia kota. Wziął kocura na kolana i wystukał na klawiaturze komórki kilka słów.



Tomek zgasił światło w pokoju. Poszedł do łóżka i wyciągnął się na nim. Był cholernie przygnębiony. Miał mieszane uczucia w stosunku do Dawida. Chciał, by przyjaciel do niego wrócił, ale nie w takim stanie. Nie chciał go zdołowanego, pogrążonego w beznadziejnym smutku i tęsknocie za ukochanym.
Ten typek z samochodu. Nie zdążyłem mu się przyjrzeć. Do diabła, jak on potraktował Dawida! Jak szmatę. Cholerny gnojek. Jak ja teraz zdołam przywrócić mu radość życia? Porażka!
Usłyszał, że Dawid nerwowo poruszył się na łóżku. Spojrzał na postać przyjaciela. Chłopiec usiadł na posłaniu z komórką w ręku. Jego oddech drżał. Po chwili wydał z siebie dziki odgłos i ze śmiechem wyskoczył z łóżka. Zaczął skakać i tańczyć po pokoju śpiewając i śmiejąc się głośno. Tomek doskoczył do niego i kazał mu się uciszyć. Dawid objął go ramionami i ucieszony szepnął mu do ucha:
- Odpisał mi! Odpisał, że przeprasza, że czeka na mnie w niedzielę i, że... że mnie... kocha...






Epizod 29



Chłopcy wstali dosyć późno. Rozleniwieni postanowili, że dziś będą robić same przyjemne rzeczy. Dawid oczywiście nie omieszkał przypomnieć Tomkowi, że wygrał wczoraj całego torta. Około południa wyszli z akademika i udali się do pobliskiej cukierni. Tam Dawid wybrał sobie największy czekoladowy wypiek a Tomek przeklinał pod nosem swoje gadulstwo.
- Cholera, jak kupię tego torta to nie starczy mi na piwo wieczorem...
- Podskoczymy do bankomatu.. - uśmiechnął się Dawid, ale po chwili wybrał już mniejszego torta o przystępnej cenie.
- W porządku, obiecałem, to dostaniesz. Poproszę tego - powiedział do ekspedientki wskazując na duże ciasto.
- Nie, nie, on żartuje. Poprosimy tego małego.. - Pospieszył ze sprostowaniem Dawid. Chłopcy zaczęli się sprzeczać blokując kolejkę, która zaczęła się już za nimi ustawiać. W końcu ktoś zwrócił im uwagę i stanęło na tym, że kupili mniejszego.
Potem poszli do parku i zjedli torta uproszonymi w cukierni, plastykowymi łyżkami, siedząc na ławeczce. Dawid cieszył się jak dziecko. Od rana zdążył już wysłać trzy SMSy do ukochanego. Oczywiście nie oczekiwał na nie odpowiedzi, i takiej nie dostał. Chodził szczęśliwy śpiewając pod nosem. Po południu wrócili do pokoju i zaczęli szykować się do koncertu. Tomek długo myślał o tym, jak się ubrać. Myślał o Danielu. Nie chciał się przed sobą przyznać, że chce mu się podobać... Starannie przeczesał włosy, ubrał czyste, nowe ubranie, które przywiózł ze sobą z domu w zeszłym tygodniu.
Wyszli z akademika. Dawid zauważył, że jego przyjaciel jest bardzo podekscytowany. Denerwował się bardziej niż zwykle. Gdy zbliżali się do klubu, w którym miał odbywać się koncert Tomek rozglądał się dookoła nerwowo.
- Co z tobą, Wiśnia? - dopytywał się Dawid. - Czekasz na kogoś?
- Tak jakby...
- Umówiłeś się z dziewczyną?
- Nie... - odpowiedział zamyślony kręcąc się w kółko.
- Tooomeeek... No powiedz! Umówiłeś się czy nie?
- Nie wiem czy ta osoba przyjdzie...
- Chłopak? Kto to, powiedz, kto to? - zaskomlał.
- Taki jeden..
- Podoba ci się?
- Oszalałeś?! - podskoczył Tomek rumieniąc się jak róża.
- Kim on jest, jak wygląda, przystojny? - Dawidowi świeciły oczka, usta mu się nie zamykały. Skakał na około Tomka. Chłopak położył mu rękę na głowę i powiedział spokojnym głosem:
- Maaaliinkaaa.. A co z twoim Markiem, hę?
- Nio cio... Chyba mogę patrzeć na innych, nie? No więc?
- Nie jest w twoim typie...
- To znaczy?
- Kolczyki, tatuaże... nic ciekawego!
- ...
- Cóż, chyba nie przyjdzie! Wchodzimy? - zapytał wzdychając głęboko. Dawid patrzył się na niego podejrzliwie. Tomek udawał, że nie widzi jego wymownego spojrzenia.
- Tooomeeek?
Chłopak zgrzytnął zębami.
- Podoba ci się on, prawda?
- Co ty gadasz?! Malinka?! Chyba ci słodycze zaszkodziły...
- Dooobra, dooobra... Ja wiem swoje. Rumienisz się i w ogóle... Nie wiedziałem, że i tobie podobają się faceci...
- Bo mi się nie podobają, do diabła! - warknął.
- Jaaaasnee, a świstak siedzi i...
- Przestań! Dawid, do licha, jeśli podobałby mi się jakiś chłopak to byłbyś to ty!
- Eee? - Dawid spojrzał na niego niepewnie. Przypomniał mu się wczorajszy wieczór. Tomek nie patrzył na niego. Złapał go za rękaw i pociągnął za sobą w stronę wejścia do klubu.
- Piwo chcesz? - rzucił mu przez ramię gdy przeciskali się do środka. Dawid pokiwał twierdząco głową. Tomek stał już przy barze i kupował złocisty trunek dla siebie i kolegi. Jakieś pięć minut później stali już w rogu sali i czekali aż zespół wyjdzie na scenę.








Epizod 30


Daniel spoglądał na salę wypełnioną młodzieżą. Od wczorajszego ranka nie mógł się doczekać koncertu. Chciał jak najszybciej zobaczyć brata i jego kolegę.
Szczerze mówiąc to właśnie tego rudego dzikusa chciał spotkać bardziej.
Tomek...
Jest! Są obaj, stoją przy ścianie, sączą piwo... Mam nadzieją, że Tomek się nie upije, bo ciężko będzie z nimi rozmawiać. W końcu chcę ich zabrać na imprezę po koncercie.
Patrzy się tutaj... Ma takie dziwne spojrzenie...
Nie poznał mnie!
No tak, nic dziwnego. Pewnie szuka mnie wśród publiczności...

Zespół wyszedł na scenę. Czerwone światła skierowały się na piątkę muzyków. Wszyscy ubrani byli w czarne wymyślne stroje. Jedynie wokalista, długowłosy blondyn, miał na sobie białą, długą suknię. Ubranie i makijaż miał stylizowane na kobiece. Tak też się poruszał. Jeden z gitarzystów, z czerwonymi jak krew włosami spływającymi na plecy, ubrany był w krótkie skórzane spodnie i kabaretki. Na nogach miał długie do kolan, skórzane, czarne buty na koturnach. Zamiast bluzki miał skórzane szelki, które podkreślały urodę jego umięśnionej, lekko opalonej klatki piersiowej. Ramiona miał wytatuowane w różne wzory bez większego ładu. Drugi gitarzysta także ubrany był w czarne skóry z mnóstwem sprzączek, łańcuchów i zamków. Obaj mieli wymalowane pół twarzy.
Basista, wysoki brunet najbardziej przyciągnął spojrzenie Tomka. Miał czarne, długie, opadające kaskadami na biodra, kręcone włosy. Ubrany był w szatę stylizowaną na sutannę, z koloratką, bez pleców i bez rękawów, z długimi rozcięciami po bokach, spod których wystawały ubrane w skórzane czarne spodnie długie, zgrabne nogi. Jego przystojna twarz ukryta była pod makijażem, który rysował się wizerunkiem krzyża ciągnąc się czarnymi liniami na linii oczu oraz prostopadłej do niej linii ust, nosa i brody przedłużonej na czole, aż do linii włosów.
Tomek zadrżał, gdy basista na niego spojrzał. Miał wrażenie, że jest przeszywany wzrokiem, badany. Starał się skupić na muzyce, ale nie mógł się pozbyć wrażenia, że Daniel jest gdzieś w okolicy. Czai się jak demon, ukryty w mroku.
To takie podniecające...
Muszę się z nim jeszcze spotkać! Koniecznie! Muszę się dowiedzieć, co takiego w nim jest, co mnie tak niepokoi, pociąga... Bo on mnie pociąga. Także fizycznie.
Chłopak rozmarzył się. Stanął pod ścianą, wsparty na ramieniu roześmianego Dawida i sączył piwo. Przybrał zachęcającą pozę jednocześnie coraz bardziej demonstrując swoją bliskość z przyjacielem. Chciał podrażnić się z Danielem. Wiedział przecież, że on gdzieś tu jest. Czuł na sobie jego przenikliwe spojrzenie. Czuł się pożądany... To głupie, myślał, ale cholernie podniecające...
Minęło pół godziny. Zespół grał kolejną piosenkę. Chłopcy rozluźnili się i świetnie się bawili. Stali w rogu, pod ścianą, by nie rzucać się w oczy, a równocześnie by wszystko widzieć. Właśnie tak Tomek lubił spędzać czas. U boku swego przyjaciela, popijając piwko i słuchając ulubionej muzyki. Teraz po dwóch piwach czuł się doskonale. Dawid dopił już swoje piwo i wisiał teraz, zamroczony alkoholem, na szyi przyjaciela. Miał bardzo słabą głowę, co właśnie udowodnił.
- Fajnie chłopaki grają - jęczał chłopiec Tomkowi do ucha. Chłopak pokiwał głową. Obejmował delikatne ciało przyjaciela. Serce tłukło mu się w piersi. Ciemność, intymna atmosfera, choć w tłumie ludzi... Bliskość Dawida, jego zapach, piękna twarz ukryta w burzy uroczych, czarnych loków... Podniecająca wilgoć jego rozchylonych, uśmiechniętych warg... Uff... I obecność Daniela... Gdzieś...
- Są wymalowani jak zawsze... - zauważył, ale nie zwracał już uwagi na zespół. Muzyka, która roztaczała się wokół, czerwone światła reflektorów, dym, pogłębiały jego stan uniesienia. Alkohol także zrobił swoje. Chłopak przytulił mocniej przyjaciela i pochylił głowę nad jego twarzą. Dawid zarumieniony i lekko speszony ostrożnie próbował wyswobodzić się z jego objęć.
- Przepraszam cię, ale chyba... stoimy zbyt blisko siebie... - wyszeptał i spuścił głowę. - Ja... Tomek, wiem, że nie robisz tego świadomie, ale mimo wszystko... działasz na mnie... no wiesz...
- Dawid! - przerwał mu Tomek stanowczo. Złapał jego twarz pod brodę i przyciągną ją do swojej. Ich usta były niebezpiecznie blisko. - Ja robię to baaardzo świadomie...
- To... mek... - usta Dawida rozchyliły się a Tomek złożył na nich pocałunek. Długi i namiętny... Tak dawno wyczekiwany, nieświadomie upragniony, wymarzony... Tomek gorączkowo obejmował ciało przyjaciela. Rozkoszował się smakiem ust Dawida, wsunął w nie język... Zatańczyły jednym rytmem, jakby długo trenowały wspólny miłosny taniec. Małe dłonie Dawida zanurzyły się w rudo-złocistych włosach przyjaciela. Tomek miał wrażenie, że świat wokół nich zawirował. Wszystko jakby ucichło... Byli tylko oni dwaj. On i Dawid, jego wytęskniony, śliczny, mały, delikatny Dawid...
Cóż, rzeczywiście wokół nich ucichło... Zespół urwał piosenkę w połowie. Basista stał wsparty prawą nogą na głośniku i z nieprzeniknionym wyrazem twarzy wpatrywał się zmrużonymi oczami w skrytą w mroku, całującą się parę studentów.
Wokalista podszedł do niego i szeptem spytał:
- Co jest?
- Znalazłem brata... - odpowiedział szeptem. Za chwilę przy nich znalazł się też jeden z gitarzystów.
- Dziupla, poimprowizuj trochę... - rozkazał grubym głosem. Podążył spojrzeniem za wzrokiem basisty. Po chwili śmiał się już wesoło. Podszedł do Dziupli i zabierając mikrofon z jego rąk ze śmiechem powiedział do publiczności.
- Sory za ten przerywnik, ale nasz kolega nie może wyjść z podziwu dla integracyjnej siły naszej muzyki. - Zaśmiał się głośno. Kiwnął głową operatorowi reflektorów. - Brawa dla pary w kącie sali! Cóż za integracja! Muzyka łączy ludzi... - śmiał się szczerze.
Białe światła reflektorów zalały Dawida i Tomka. Chłopiec przerażony wyrwał się z objęć przyjaciela. Odskoczył od niego kilka kroków i nie wiedząc, co się dzieje uciekł w ciemność sali i ukrył się w tłumie.
Tomek stał jak rażony piorunem. Chciał pobiec za Dawidem, zatrzymać go, uspokoić, ale nie mógł się ruszyć. Czuł się jak napiętnowany. Oczy wszystkich studentów skierowane były na niego, oświetlonego białym blaskiem reflektora. Czyjeś spojrzenie wyraźnie chciało przyciągnąć jego uwagę. Spojrzał na scenę. Basista stał wsparty nogą na kolumnie głośnika. Ręce miał oparte na kolanach, gitarę przerzuconą na plecach. Namiętnie wpatrywał się w Tomka. Robił wrażenie ubawionego tą sytuacją, przerażeniem chłopaka i jego konsternacją. Jednak Tomek widział, że jego oczy się nie śmiały. Te oczy...
Tomek podszedł do sceny. Ludzie schodzili mu z drogi, jakby bali się bezpośredniego kontaktu... Chłopak poruszał cicho wargami, brwi miał zmarszczone jak podczas dużego wysiłku umysłowego. Stał już niemal przy scenie, naprzeciwko basisty The White Death. Wpatrywał się w te niesamowite oczy mężczyzny. W ich znajomą, kochaną barwę. Była w nich dzikość, demoniczność, tajemniczość, których nie miały oczy jego przyjaciela...
Niebieskie oczy, ich chabrowy odcień... Wymalowana obecnie, znajoma z rysów twarz, otoczona długimi, opadającymi na plecy aż do linii bioder, czarnymi lokami... Czarny pieprzyk pod lewym okiem...
Smok! Ależ oczywiście! Przecież basista The White Death nosi ksywę Dragon od wytatuowanego na plecach potężnego, kolorowego smoka...
- Daniel? - zachrypiał Tomek.
- Mam nadzieję, że wytrzeźwiejecie do końca koncertu - powiedział Dragon znajomym, głębokim głosem. Chłopaka przeszedł dreszcz. Rumieniec na jego i tak już czerwonej twarzy pogłębił się. - Chciałem was zaprosić do siebie. I wreszcie poznać mojego brata... Nie powiedziałeś mu?... - Chciał się upewnić. Zespół zaczął już grać balladę, na której początku gitara Daniela najwyraźniej nie była potrzebna. Chłopak pokiwał głową w odpowiedzi na pytanie mężczyzny. - To co? Spotkamy się po koncercie. Powiem, by wpuścili was do mnie za kulisy... jeżeli tu są jakieś kulisy... - rozejrzał się po wypełnionej tłumem sali. - A teraz poszukaj Dawida... Koguciku...
Wyprostował się i przekręcił gitarę z powrotem na jej miejsce na biodrach. Wrócił do gry. Za chwilę słychać było już ładne wejście gitary basowej, której brzmienie podkreśliło tajemniczość i mroczny charakter, inkantowanej przy akompaniamencie gitar i perkusji, pieśni wokalisty.
Tomek słysząc epitet, jakim określił go Daniel nabzdyczył się jak nieznośny dzieciak. Wyzywając pod nosem Daniela przedzierał się przez tłumy studentów kołyszących się w rytm muzyki.


Epizod 31



Znalazł Dawida kilkanaście minut później. Chłopiec siedział przy barze i dokańczał piwo. Drgnął, gdy usłyszał przy uchu głos chłopaka. Tomek po przyjacielsku objął go ramieniem i beztrosko, choć z wyrzutem, zapytał:
- Szukam cię i szukam, a ty tu się upijasz w samotności.
- Ne? Uk!
- Nie pij już! - złapał za plastykowy pół litrowy kubek, w którym niewiele już zostało złocistego trunku i przyciągnął go do siebie.
- Eeeej! Uk! Tooo mooojeee! Zooostaaaw! Uk! - Dawid starał się odebrać Tomkowi swoje piwo, ale zamiast tego runął z siedzenia na podłogę. Tomek pomógł mu wstać. Sam dopił piwo i przerzucając sobie ramię Dawida przez szyję wyprowadził przyjaciela z budynku. Na dworzu posadził go na ławeczce i sam usiadł obok niego. Chciał, by chłopiec oparł głowę na jego ramieniu, ale Dawid stanowczo podziękował. Podciągnął kolana pod brodę i objął je ramionami. Co jakiś czas jego ciałem wstrząsała czkawka. Słyszeli dochodzący z budynku przytłumiony odgłos ciężkiej muzyki. W końcu Dawid przerwał trwającą od jakiegoś czasu ciszę.
- Tooomeek... Uk! Czy... Czy możemy... Uk!... o tym zapomnieć?
- ...
- Ja... Ja bardzo cię przepraszam, ale chyba za dużo dzisiaj wypiliśmy... Na trzeźwo inaczej na to spojrzymy...
- Ja niczego nie żałuję... - szepnął Tomek szukając spojrzenia Dawida. Chłopiec ukrył twarz w ramionach. Czkawka nie dawała mu spokoju. - Ale skoro ty źle się z tym czujesz...
- Ale przecież mówiłeś, że ciebie takie rzeczy nie interesują! Uk! Dziś jeszcze to powtarzałeś! Tomek!?
- ...
- Gdybyś powiedział to... to co powiedziałeś... Uk! ... tam, w środku, jeach miaBesiąc temu...
- To co?!
- Ja... Ja byłem w tobie zakochany...
- ...
- Ale teraz poznałem Marka. I jest tak cudownie...
- Dlaczego nigdy nie dałeś mi do zrozumienia?...
- A co gdybyś mnie Uk! odepchnął? Nie stać mnie na utratę takiego przyjaciela jak ty... Uk! - Chłopiec mówił niewyraźnie, głos mu się załamywał.
- Dawid...
- Nawet nie wiesz jak było mi ciężko. Uk! Mieszkaliśmy razem, razem spędzaliśmy wolne chwile, wakacje, ferie... Uk! Widziałem jak umawiasz się z kolejnymi dziewczynami... Uk!
- Przestań!
- To trwało od pierwszego semestru. Od czasu, gdy zaakceptowałeś moją słabość. Jako jeden z niewielu na uczelni. Nie wstydziłeś się ze mną dzielić pokoju... Potem broniłeś mnie, ochraniałeś... Stałeś się moim guru... - Zaśmiał się zdławionym głosem. - Nigdy wcześniej nie miałem nikogo takiego. Uk!
- Bardzo sobie cenię naszą przyjaźń. Niedawno zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo jesteś mi bliski...
- Nie! Proszę, Tomek... Nie mów więcej... To i tak jest już zbyt trudne...
- Tak... A ten mężczyzna... Jak go poznałeś? Przez cały tydzień milczałeś jak grób... Powiedz mi...
- A obiecujesz, że dochowasz sekretu? Że nie wydasz naszej tajemnicy?
- Przecież mnie znasz!
- I przyjmiesz to, co ci powiem spokojnie? Uk! Bez okazywania emocji? Uk!
- Jeeezuu! Aż tak źle?!
- Nie, no nie... Chociaż... Uk!
I tak Dawid opowiedział przyjacielowi o czwartkowym wieczorze, o dokonanym na nim gwałcie, o Marku, który wyciągnął do niego pomocną dłoń. O tym dziwnym, nieznanym wcześniej uczuciu, które rozpaliło się w jego sercu tak nagle. O tym, jakie Marek ma kłopoty z zaakceptowaniem ich związku. O jego aniołach, do których został nagle wyniesiony...
- Więc mówisz, że to wykładowca na naszej uczelni?...
- Taa... Uk!
- Jeździ Volvo, ma na imię Marek i jest wykładowcą... Nie wiem który to...
- I dobrze! On pewnie nie życzyłby sobie by zdradzać jego tożsamość...
- Do diabła, jak pomyślę o tym, co cię przeze mnie spotkało...
- Przez ciebie?
- Nie było mnie... Mogłem wziąć cię na siłę za fraki, kupić bilet i wrzucić do pociągu.
- Wtedy nie poznałbym Marka...
- Wiele rzeczy wyglądałoby teraz inaczej...
- ... Uk!...
- Ale cię ta czkawka męczy...
- Trzeba mi cukru...
- A może od razu torta?
- Ciiichoooo! Bo mi się mdło robi na samo wspomnienie...
- Nic dziwnego! Sam zjadłeś trzy czwarte torta. I to w niecałą godzinę! Że też nie tyjesz od tych słodkości...
- Heh, jutro wszystko spalę...
- ...
Chłopak zaśmiał się zarumieniony. Jego myśli znów krążyły wokół Marka. Tomek wzdychał głęboko. Czuł, jak jego mały, ukochany Dawid wymyka mu się między palcami.
Wystarczyła chwila nieuwagi, by... Chwila nieuwagi?
Przecież Dawid czekał na mnie od ponad roku... Jakiż ja jestem głupi! A mogło być tak cudownie.




Epizod 32


Ludzie zaczęli wychodzić z budynku. Koncert się skończył. Dawid przysypiał na ramieniu Tomka, który prowadził go do klubu, by tam odnaleźć Daniela. Za kulisy dostali się, tak jak obiecał Daniel, bez problemu.
Daniel wypatrzył ich z daleka. Kończył właśnie przebieranie się w normalne ciuchy, makijaż miał już zmyty z twarzy. Podszedł teraz do chłopców i pokiwał z dezaprobatą głową.
- Taki z ciebie bohater? Najpierw upijasz ofiarę a potem...
- Zamknij się!
- Wow! Temperament nam wrócił?
- Przyszedłem tu tylko po to by ci powiedzieć, że wracamy z Dawidem do akademika. Jesteśmy zbyt zmęczeni by jeszcze dzisiaj balować...
- A więc jednak...
- Stul dziób, do diabła! - wrzasnął Tomek. Jedynie fakt że podtrzymywał uśpionego Dawida powstrzymywał go przed rzuceniem się na Daniela z pięściami.
Dlaczego się tak wściekam? Dlatego, że się ze mną drażni? Że próbuje wytrącić mnie z równowagi?
- Jesteś piękny, gdy się złościsz...
- Dupek. No, to pa... Do nie zobaczenia... - co ja chrzanię? Przecież nie chcę iść, a już najmniej chcę zerwania tej fascynującej znajomości.
- Hola, hola... Zaczekaj! - Tomek przystanął tak szybko jakby tylko czekał na te słowa... Usłyszał, że Daniel wzdycha głęboko. - Masz paskudny charakter, wiesz?
- Też mi odkrycie... - Tomek odwrócił się w jego stronę. - Jeśli mógłbyś nas podwieźć albo coś...
- Jak tam Dawid?
- Śpi...
Daniel spojrzał na Tomka wymownie. Podszedł do niego, wziął od niego chłopca i ruszył z nim w stronę wyjścia. Niósł go na rękach do samochodu zaparkowanego na podjeździe na tyłach budynku. Tomek szedł za Danielem krok w krok. Na zewnątrz czekali już członkowie zespołu The White Death. Dziupla widząc wychodzącego Daniela doskoczył do niego i zapytał spoglądając na twarz ułożonego w jego ramionach czarnowłosego chłopca.
- To on? Twój brat?
- Tak...
- Jesteście do siebie podobni.
- Śliczniutki - zawtórował Kruk, jeden z gitarzystów, ten z długimi czerwonymi włosami. - Pozwolisz, że się z nim kilka razy umówię...
- Nie jesteś w jego typie - wtrącił Tomek podchodząc do Daniela i stając zaraz za jego plecami.
- Chłopaki! - Daniel ułożył Dawida w samochodzie i odwrócił się do stojących wokół niego mężczyzn. Podszedł do Tomka i objął go w pół. - A ten rudy kogucik - zaczął szeptem - jest najlepszym przyjacielem mojego braciszka... Ma na imię Tomek... i jest równie rozkoszny.
Tomek purpurowy na twarzy wymierzył Danielowi kopniaka w przyrodzenie. Mężczyzna zgiął się w pół i wysyczał przez zęby odsuwając się od chłopaka na bezpieczną odległość:
- No i ma charakterek...


Wpakowali się wszyscy do busa. Kierowca wysadził ich przed domem Daniela. Tomek nie protestował. Mężczyzna pożegnał się z kolegami z zespołu i prowadząc niosącego Dawida Tomka, otworzył drzwi do swojego mieszkania.
Najpierw pościelił Dawidowi w salonie. Przyniósł mu poduszkę i kołdrę. Potem obaj z Tomkiem rozebrali chłopca z wierzchniej odzieży. Daniel zdjął bratu podkoszulkę. Położył chłopaka na brzuchu i oglądał długą, niemal niewidoczną bliznę na plecach.
- Jest...
- Ta blizna...
- Tak.
- Skąd się wzięła?
- Przechodził w dzieciństwie bardzo ciężką operację. Usunięto mu...
Daniel przerwał, bo Dawid poruszył się niespokojnie. Wstał i przykrył śpiącego chłopca. Poszedł do kuchni i wyjął z lodówki kilka puszek zimnego piwa. Tomek wszedł za nim do kuchni.
- Napijesz się ze mną?
- Daj... - Daniel rzucił mu puszkę i podał kufel do piwa. Chłopak nalał sobie i od razu jednym haustem wypił pół kufla złocistego trunku.
- Przenocujecie u mnie. Rano zjemy wspólne śniadanie i pogadamy.
- Dawid rano zmyje się do tego swojego Mareczka...
- Co?
- No tak... Umówili się na jutro. Od wczoraj Dawid o niczym innym nie myśli jak o tym by znaleźć się znów w jego ramionach...
- A ty? O czym myślisz?
- Ja?... - Tomek spojrzał na Daniela. Zakręciło mu się w głowie. Nie wiedział czy robi mu się gorąco z powodu wypitego alkoholu czy dlatego, że Daniel jest tak blisko. A może być jeszcze bliżej... - Ale tu gorąco...
- Zmieniasz temat...
- Chyba wezmę prysznic, nie pogniewasz się?
- Ani trochę... umyć ci plecy?
Tomek spojrzał na niego dziwnym, badawczym wzrokiem, z którego Daniel wyczytał pytanie: "Pytasz poważnie?" Tomek wysączył swoje piwo i poszedł do łazienki. W tym czasie Daniel pościelił mu w pokoju "muzycznym". Sam zaś udał się do swojej sypialni by tam przygotować się do snu. Usłyszał jak Tomek wychodzi z łazienki. Po chwili chłopak stał przy drzwiach do jego sypialni i z zakłopotaną miną zapytał:
- Gdzie będę spał?
- W pokoju obok. Już ci tam pościeliłem. - Podszedł do Tomka i z uśmiechem na ustach dodał - Ale jak chcesz możesz spać ze mną...
- Wątpię - wycedził chłopak i odwrócił głowę. Poszedł do "pokoju muzycznego" gdzie czekało już na niego przygotowane posłanie.
Tomek usiadł na łóżku. Nie mógł zebrać myśli. Z jednej strony dziwne, mieszane uczucia do Daniela, z drugiej przygnębienie z powodu Dawida i jego dzisiejszego wyznania a do tego jeszcze wyrzuty sumienia i wstyd, że on, Tomek, najwyraźniej zaczyna się interesować chłopakami... Tomek usłyszał odgłos tryskającej w łazience wody. Daniel poszedł się myć. Chłopak zadrżał.
Daniel...
Jest taki inny od Dawida. A równocześnie tak cholernie podniecający. Prowokuje mnie każdym swoim słowem, spojrzeniem... i w ogóle sposobem bycia... Jest taki... demoniczny a równocześnie... nie wiem. Nigdy nie czułem czegoś takiego... nawet do kobiet.
Jakiś czas później usłyszał jak Daniel opuszcza łazienkę i przechodzi obok jego pokoju kierując się do znajdującej się w głębi sypialni. Chłopak nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, skotłował sobie całe łóżko. Za chwilę wstał zniecierpliwiony. Chwycił poduszkę i zdecydowany na wszystko wyszedł z pokoju.



Epizod 33


Daniel usłyszał jak ktoś nieśmiało uchyla drzwi do jego sypialni. W pokoju było już ciemno, mężczyzna przysypiał choć także szło mu to z oporem.
- O co chodzi? - zapytał zapalając lampkę nocną i mrużąc oczy spoglądając na rudowłosego chłopaka. Tomek stał z naburmuszoną miną upartego, nieznośnego dzieciaka, które chce o coś poprosić ale się krępuję, bo przywykło do żądania.
- Nie mogą zasnąć - wybąkał.
Daniel uśmiechnął się. Położył głowę na poduszce i z zamkniętymi oczyma zwrócił się do chłopaka.
- I co, mam ci zaśpiewać kołysankę?
Usłyszał jak chłopak zamyka drzwi i idzie korytarzem do swojego pokoju. Wstał z posłania i wściekając się na siebie poszedł za Tomkiem. Wszedł za chłopakiem do pokoju. Siedział na łóżku ze spuszczoną głową. Daniel podszedł do niego i kucnął przed nim.
- Co jest, koguciku? Jakieś problemy? Chcesz pogadać?
- Odwal się! - prychnął chłopak i zerknął kątem oka na Daniela. Ubrany był jedynie w luźne bokserki, włosy związane na karku opadały teraz na ramiona i spływały po torsie aż za pas. Piękne, umięśnione ciało pachniało czystością. Tomek poczuł w sobie dziwną chęć by rzucić się na przystojnego mężczyznę. Zdał sobie sprawę z tego, że pragnie bliskości z tym mężczyzną, że chce poczuć jego ciało przy swoim, całować go i pieścić. Zarumienił się jak róża na tę myśl. Nie może przecież na to pozwolić! Za żadne skarby nie dopuści do tego by go ośmieszono! Daniel nie wygra!
- Jakiś ty delikatny... Jak chcesz się ze mną kochać to mi to powiedz...
Tomek spojrzał na niego wystraszony. Daniel nie miał problemu z wyczytaniem z jego oczu, że chłopak bardzo tego pragnie. Zbliżył swoje usta do warg Tomka. Jego język wsunął się w wąską szczelinę między nimi. Jedną ręką objął chłopaka w pół a drugą złapał go za udo. Przesunął rękę wyżej...
Tomek poczuł jak fala gorąca zalewa jego ciało. Ręka mężczyzny zbliżała się do jego krocza. Palce już niebezpiecznie błądziły wokół tego miejsca. Tomek przerażony z całej siły odepchnął Daniela. Mężczyzna upadł na podłogę ale za chwilę się podniósł. Uśmiechnął się demonicznie i głębokim głosem powiedział do sparaliżowanego jego widokiem chłopaka.
- Znowu się złościmy? - Pochylił się nad Tomkiem i szepnął patrząc mu głęboko w oczy. - Jak już się zdecydujesz, to jestem u siebie...
- ...
- Byle byś nie zwlekał zbyt długo, bo zasnę... koguciku.
Daniel wyszedł z pokoju i poszedł do siebie pozostawiając rozdygotanego Tomka samego ze swoimi myślami. Chłopak wskoczył pod kołdrę i włożył rękę pod bieliznę. Jego męskość była imponująco naprężona i wielka. Tomek oddychał szybko, poruszając ręką.
Dlaczego nie? Myślał gorączkowo. Dlaczego nie?
Miał wrażenie, że przenosi się w inny stan świadomości. Wszystko wokół niego stało się bardziej rozmyte, niestabilne. Przed oczami majaczyła mu postać demona. Daniela. W uszach wciąż dźwięczały mu słowa, które tamten wypowiedział.
Kochać się?
Kochać się z Danielem..
A niech tam! Raz się żyje! Do diabła z całym światem! Z przesądami i całym tym ustrojstwem! Będę miał Daniela! I to zaraz!
Tomek zerwał się z łóżka. Jego męskość imponująco odstawała na tle czarnych slipek. Wpadł do sypialni Daniela i dokładnie zamknął za sobą drzwi.
Mężczyzna leżał na posłaniu. Nagi. I uśmiechał się do Tomka tajemniczo, zachęcająco...
- Jesteś, koguciku...
Spojrzał na niego z uznaniem.
- Widzę, że jesteś gotowy... Chodź więc...
Tomek podszedł pewnie do łóżka. Usiadł na jego brzegu i zwrócił się w stronę mężczyzny. Daniel przysunął się do niego. Jego gorący, wilgotny język dotknął skóry na szyi chłopaka. Młodzieniec jęknął cichutko. Wyciągnął szyję by ułatwić Danielowi dostęp. Mężczyzna pieścił wargami płatek ucha chłopaka. Do uszu Tomka dotarł cichutki, ale niezwykle męski i głęboki głos mężczyzny.
- Sprawię, że będzie ci dobrze... nie bój się... - chłopak zadrżał.
O co mu chodzi? W jaki sposób...
Tomek poczuł, jak dłonie Daniela zdejmują z niego bieliznę. Bezwiednie uniósł biodra przyzwalając na ten zabieg. Oddychali płytko, szybko, drżąc na całym ciele z podniecającego oczekiwania i pożądania. Tomek przesunął się w głąb łóżka. Daniel niecierpliwymi dłońmi odkrywał jego ciało. Masował je i pieścił. Ich usta zapomniały się w gorącym pocałunku.
- Rozluźnij się... - szeptał lekko zdławionym, drżącym głosem Daniel. Włożył chłopcu palce do ust i pozwolił by ten ssał je i pieścił językiem przez jakiś czas. Tomek był gorący i niebywale podniecony. Jego męskość była imponująco wielka, nawet przy niebagatelnych rozmiarach Daniela. Mężczyzna cofnął się na łóżku i położył obok Tomka. Chwilę później jego zwilżone palce odnalazły drogę do wnętrza chłopaka. Wszedł zdecydowanie i gdy poczuł, że ciało kochanka stawia silny opór uśmiechnął się i szepnął do chłopaka uspokajająco.
- Spokojnie... Mówiłem, abyś się roz...
Nie dokończył zdania. Już w momencie, gdy wgłębiał się w chłopca, młodzieńcowi wyrwał się z gardła zdławiony krzyk. Teraz chłopak wygiął się w pałąk i odskoczył od Daniela jak oparzony. Policzki mu płonęły a oczy sypały iskry wściekłości. Mimo widocznego na jego twarzy gniewu Daniel zauważył, że stan podniecenia u chłopaka pogłębił się jeszcze bardziej. Uśmiechnął się do siebie w myślach. To dobry znak...
- Ty głupi, zboczony, obleśny... pedale! Odbiło ci?! Co to do cholery było? - krzyczał chłopak. Nie wiedział co się z nim dzieje. Bolało go w tamtym miejscu choć podniecenie nie minęło. W dalszym ciągu bardzo pożądał Daniela. Nie wiedział tylko jak dać temu ujście. Owszem, słyszał jak to robią... kochający inaczej, ale sam nie wiedział, czy to fizycznie możliwe. Bo przecież to takie nienaturalne... I Daniel chciał...
Chłopak drżał na całym ciele. Schował się pod kołdrę i zwinął się w kłębek. Czuł się upokorzony, zawiedziony. A przecież pragnął tylko bliskości Daniela. Chciał z nim być. Blisko. Ale nie tak. Nie tak...
- Widzę, że Dawid niczego nie zdążył cię nauczyć... - powiedział ze śmiechem mężczyzna. Położył się obok chłopaka, wślizgnął się pod kołdrę i otulił swoim ciałem zwiniętego w kłębek Tomka.
Chłopak poczuł za plecami gorące ciało mężczyzny, czuł jego zapach, jego męskość w okolicy swoich pośladków. Odwrócił się przodem do Daniela i wtulił twarz w jego ramiona. Objął mężczyznę w pasie i przyciągnął do siebie. Daniel zanurzył rękę w jego włosy. Pocałował je.
- Nie martw się koguciku. Wszystkiego cię nauczę...
- Mówiłem, byś nie mówił do mnie w ten sposób - powiedział Tomek cichutko, bez przekonania. Daniel nie znał tego tonu. Nie wiedział, w jakim stanie jest chłopak, a on lubił mieć wszystko pod kontrolą. Uniósł twarz chłopaka ku swojej twarzy i spojrzał mu w oczy. Tomek zareagował na ten gest. Pchnął lekko mężczyznę by ten położył się na plecach, i sam zaraz znalazł się na nim. Jego oczy były ciemne, błyszczały nieznanym blaskiem, biło od nich pożądanie i niebywała pewność siebie. Daniel uśmiechnął się do niego przybierając ten swój demoniczny wyraz twarzy.
- Więc teraz ty chcesz przejąć inicjatywę? O nie mój drogi... w tym związku to ja jestem górą, zrozumiano?
- Gówno prawda! - usłyszał w odpowiedzi. Daniel wyciągnął do Tomka ręce próbując zepchnąć siedzącego na nim okrakiem młodzieńca. Ten jednak jednym szybkim zdecydowanym ruchem złapał je i rozłożył na łopatki przytrzymując go na przegubach dłoni. Potem skrzyżował mu je nad głową i trzymał jedną ręką. Daniel wyrywał się wściekle. Rzucał się i miotał by strącić Tomka. Po chwili Tomek wykorzystując swoją znajomość sztuk walki obezwładnił Daniela. Mężczyzna nie mógł się ruszyć.
- Dobra, wygrałeś! Przestań się już popisywać i mnie puść!
- ...
- Obiecuję, że będę posłuszny... tylko nie bądź taki...
- ...
- Proszę... Tomek... Jak chcesz będę twoim Dawidem tylko puść mnie...
Poskutkowało. Tomek puścił Daniela i usiadł niedaleko niego. Mężczyzna odskoczył od chłopaka i rozmasowywał przeguby dłoni.
- No... nieźle koguciku. Najwyraźniej źle się zrozumieliśmy...
Tomek jeszcze nigdy nie widział Daniela tak wściekłego. Wyszedł z łóżka i ubrał swoje bokserki. Rozwiązał potargane włosy, które rozsypały mu się teraz spływając kaskadami loków aż do bioder. Stanął przed drzwiami do swojego pokoju i dał Tomkowi znać by zabrał swoje rzeczy i poszedł do siebie.
Chłopak wszedł z powrotem do łóżka i odwrócił się plecami do Daniela kompletnie lekceważąc jego gest. Mężczyzna podszedł do łóżka. Chłopak wyciągnął do niego rękę i nieśmiało szepnął:
- Przepraszam...
Daniel zmiękł. Widząc jak chłopak przesuwa się w głąb łóżka i robi mu miejsce obok siebie złość całkiem go opuściła. Wskoczył na posłanie obok nagiego wciąż chłopaka i przyciągając go do siebie zasnął z głową chłopca na swojej piersi.


Epizod 34


Niedzielny poranek okazał się zimny, ciemny, chmurny i wietrzny. Dudniący w okna wiatr zbudził Dawida śpiącego na sofie w salonie mieszkania Daniela. Chłopak budził się wolno, bolała go głowa, był głodny i czuł się nie tak.
Rozejrzał się dookoła i zdezorientowany przetarł oczy.
- Gdzie ja, u licha, jestem?
Wstał z posłania i ubrał się w swoje, leżące nieopodal, ubranie. Rozglądał się po pokoju zaniepokojony.
Za dużo wczoraj wypiłem... - myślał - I gdzie jest Tomek? Myślałem, że będzie mnie pilnował!
Poskładał pościel i zrobił rundkę po mieszkaniu. Odnalazł kuchnię i łazienkę - tej pierwszej nie omieszkał przeszukać, potem znalazł drzwi do pokoju muzycznego... Były uchylone, więc spojrzał przez szparę.
Pusto.
Wszedł do środka. Łóżko było posłane do spania, i najwyraźniej ktoś w nim wcześniej leżał gdyż było okrutnie zmięte i skopane.
Coś przyciągnęło uwagę Dawida. Zbliżył się do kolumny.
Pobladł.
Na głośniku leżało zwinięte w kłębek ubranie Tomka. To, które miał na sobie wczorajszego wieczora.
Ale gdzie jest Tomek?
Chłopak wrócił do przedpokoju. Zostały jeszcze jedne drzwi.
A może Tomek jest tam z jakąś kobietą? - Przebiegło mu przez myśl. - To mieszkanie jednak nie wygląda na kobiece... Chociaż, nie można sprowadzać wszystkich kobiet do jednych kryteriów.
Ach, Tomek...
Chłopcu przypomniała się ich wczorajsza rozmowa. Objął rękoma ramiona i westchnął głęboko.
Tomek był mu naprawdę bliski. Czuł się przy nim bezpiecznie. A to dla chłopca było najcenniejsze uczucie. Ufali sobie. Co więcej, doskonale się rozumieli, świetnie się ze sobą czuli, bawili. Mieli podobny gust. No, przynajmniej jeśli chodzi o sztukę i formy rozrywki - choć Tomek był o wiele bardziej nieprzewidywalny i szalony, uwielbiał niebezpieczne zabawy i hulanki do białego rana a Dawid raczej starał się go trochę hamować i, kiedy trzeba, przemówić mu do rozsądku. Tomek zaraził Dawida miłością do japońskiej mangi i animacji, Dawid natomiast odwdzięczył mu się poszerzeniem jego horyzontów muzycznych o J-Rocka. Nie wspominając już o tym, że Dawid specjalnie dla niego nauczył się przyrządzać dania kuchni japońskiej i serwował je od czasu do czasu Tomkowi, powodując, że tamten tracił dla niego głowę i Dawid mógł potem robić z Tomkiem, co chciał - jego wykorzystywanie sprowadzało się jedynie do sprzątania i kupowania słodyczy. Chłopcy często wygłupiali się rozmawiając ze sobą w różnych językach równocześnie. Na przykład po japońsku, angielsku i niemiecku. Choć używali często jedynie pojedynczych, znanych im słówek - szczególnie w japońskim. Tomek miał zwyczaj dopowiadać coś po rosyjsku, co czasami irytowało Dawida. On nie rozumiał rosyjskiego w ogóle.
Kiedyś Dawid marzył o tym, by Tomek brał go w ramiona, tulił, pieścił. Chciał wykrzyczeć mu swoją miłość... Ale bał się odrzucenia, braku zrozumienia i przykrej, przytłaczającej ciszy. Dawid widział w Tomku towarzysza dalekich archeologicznych ekspedycji. Partnera i przyjaciela. Bardzo sobie cenił znajomość z Tomkiem. Uważał go za jedyną bliską sobie osobę. Bo przecież Dawid rodziny nie miał. Nie miał nikogo. Był sam na świecie. Przyjaciel jest cenniejszy niż kochanek. Dawid chciał w to wierzyć. Miłość przecież jest tak niestałym uczuciem... A równocześnie tak bardzo wymagającym.
Tomek...
Twój wczorajszy pocałunek...
Dawid usiadł na podłodze w przedpokoju. Plecami oparł się o ścianę a kolana podciągnął pod brodę. Jego szczupłe ręce objęły nogi a czarne loczki rozsypały się ukrywając zasmuconą twarz chłopca.
Teraz wszystko wiesz...
Wszystko się pomieszało!
Gdybym nie poznał Marka, skakałbym ze szczęścia, że to, co się wczoraj wydarzyło, miało miejsce.
Ale teraz...
Sam nie wiem, co czuję.
Tomku... Ja w dalszym ciągu chcę być blisko ciebie. Chcę móc ci gotować, wspólnie z tobą spędzać czas, bawić się, jeździć na wakacje... Chcę czuć twoje silne, opiekuńcze ramiona, słyszeć twój radosny śmiech. Wiedzieć, że zawsze jesteś przy mnie... tuż obok...
Usłyszał jak drzwi do tajemniczego, ostatniego pokoju otwierają się.
W progu, zamiast, jak oczekiwał Dawid, kobiety stał mężczyzna o długich, czarnych włosach, związanych teraz na karku. W uszach miał kolczyki a na plecach, co zauważył chłopak, gdy mężczyzna odwrócił się by zamknąć za sobą drzwi do sypialni, miał wytatuowanego dużego, kolorowego smoka. Ubrany był jedynie w luźne, czarne bokserki.
- Oro... - wyrwało się chłopcu. Mężczyzna dopiero teraz zauważył jego obecność i stanął jak wryty. Nie wiedział co powiedzieć. Patrzyli tak na siebie kilka minut w ciszy.
- Już wstałeś? - w końcu niezbyt inteligentnie zaczął Daniel.
Chłopak podniósł się na nogi. Sięgał mężczyźnie zaledwie do piersi i był od niego dużo, dużo drobniejszy. Zadzierał teraz wysoko główkę i spojrzał mężczyźnie w oczy. Znowu zamarli obaj.
Chabrowe, - stwierdził Dawid z niedowierzaniem, - Jak moje...
- Ty... Jesteś pewnie tym przyjacielem Tomka... - zająknął się Dawid spuszczając głowę. - Wspominał o tobie...
- Taaak? A co takiego mówił?
- Że... że nie jesteś w moim ty... pie...
Roześmiali się obaj, ale dziwne napięcie między nimi nie zeszło.
- Gdzie jest Tomek? - zapytał chłopiec po chwili i poczuł, jak strach ściska go w gardle. Mężczyzna wskazał drzwi za swoimi plecami. Serce chłopaka ścisnęło się boleśnie i poczuł, jak łzy nachodzą mu do oczu. Zarumienił się i chcąc zachować twarz i nie rozkleić się w obecności tajemniczego nieznajomego, wyjąkał ciche przepraszam i wszedł do sypialni.

Daniel stał bez ruchu.
Jaki on słodki! Malutki, delikatny, uroczy... Niemal dziecinny z tym swoim naiwnym zakłopotaniem. Mój mały braciszku... Tyle lat cię szukałem. Teraz się tobą zaopiekuję. Dam ci wszystko, co tylko będę mógł...
Nagle wyprostował się czujnie.
Co to za odgłos?
Zbliżył się do drzwi swojej sypialni, w której przed chwilą zniknął chłopak. Nasłuchiwał.
Płacz?
Dawid...

Chłopak podszedł do łóżka i spojrzał na uśpionego przyjaciela. Serce tłukło mu się w piersi, szumiało mu w głowie. Z piersi wydobył mu się cichy, niekontrolowany szloch.
Tomek leżał od pasa w dół przykryty kołdrą. Twarz miał uśmiechniętą, spokojną, zadowoloną...
Dawid cofnął się pod ścianę i osunął na podłogę.
- Tomek - szeptał przez łzy, które popłynęły mu po twarzy niekontrolowanym potokiem. - Dlaczego? Przecież ty jesteś normalny... Czy nie możesz taki pozostać? Gdy sypiałeś z dziewczynami, jakoś to znosiłem, ale teraz... Z tym... facetem...
Jego dłoń nieświadomie zaplątała się w jakiś fragment ubrania. Chłopiec bezwiednie uniósł materiał i spojrzał na niego. Zamilkł. Przestał oddychać. Serce uderzyło mocniej.
Tooomeek!
Niech cię diabli...
Dawid zerwał się i wybiegł z pokoju. Potrącił stojącego w korytarzu, zakłopotanego Daniela i wpadł do łazienki.

Mężczyzna usłyszał odgłos wymiotowania.
Na stres reaguje identycznie jak ja - pomyślał, ale zaraz jego głowę zaprzątnęło co innego.
Tomek...
Czyżbyś był dla mego brata kimś więcej niż mówiłeś? Czyżby on cię...
To znaczy, że ja...
O kurcze...



Epizod 35


Dawid usłyszał jak ktoś wchodzi do łazienki. Jego żołądek dalej odmawiał mu posłuszeństwa. Po wypitym wczoraj piwie uczucie mdłości jeszcze się pogłębiło. Niemal dusił się swoim płaczem, który uwiózł mu gdzieś w gardle. Ktoś usiadł za nim i objął go ramieniem. Poczuł bijące od nagiego ciała ciepło i siłę. Gest był delikatny, opiekuńczy. Zupełnie pozbawiony erotyzmu. Taki... nieznany...
Poskutkowało. Nerwy Dawida trochę się uspokoiły. Mężczyzna śpiewał mu cichutko do ucha jakąś piosenkę. Kołysali się delikatnie. Dawid wtulił się w ramiona nieznajomego. Zrobiło mu się ciepło w taki dziwny sposób. Wzruszył się jak dziecko. Coś spowodowało, że zapomniał o zawodzie który przed chwilą przeżył. To coś wywołało w nim nostalgiczną tęsknotę, za czymś czego nie znał... czego nie pamiętał.
Odwrócił się do mężczyzny przodem i spojrzał w jego oczy. Daniel zamilkł. Przytulił chłopca i zanurzył dłonie w jego włosach.
- Ciii... Nic się nie stało - szeptał uspokajająco. - Nic a nic się nie stało...
Dawid spojrzał mu w oczy i uniósł dłoń w której wciąż znajdował się fragment ubrania.
- Taka już z niego fleja, że wszędzie zostawia brudne gacie... - uśmiechnął się wesoło Daniel.
- Ja... ja nie mam nic przeciwko... to tylko...
- Nieważne! Ja i on nie zrozumieliśmy się za dobrze... Jeśli wiesz o co mi chodzi?
- Ne? - chłopiec patrzył na niego szeroko otwartymi, naiwnymi oczkami. Daniela wzruszyło to spojrzenie.
- No... mniejsza z tym.. Chodź... Zrobię ci ciepłej herbaty...
- Ja naprawdę nie mam nic przeciwko...
- ...
- Ja mam przecież mojego Marka - Dawid czuł, że może zwierzyć się obcemu mężczyźnie ze wszystkich swoich smutków i sekretów. Choć nie znał nawet imienia długowłosego, miał wrażenie, że zna go od dawna...
I ta kołysanka..
Wtulił się w ramiona mężczyzny.
- Kim jesteś?
- Mam na imię Daniel...
- Ja jestem Dawid Malinowski. Razem z Wiśnią mieszkamy w jednym pokoju w akademiku i studiujemy razem archeologię...
- ...
- Wiśnia to mój najlepszy przyjaciel. Ale...
- ...
- Nikt poza tym...
- Dlaczego mówisz na niego wiśnia? Ma tak na nazwisko?
- Wiśniewski Tomek...
- No tak.
- Długo się znacie? - Zapytał chłopiec.
- Eee... od czwartku? Coś tak jakby... to długa historia...
- Ja też poznałem mojego Marka we czwartek...
- A kim jest ów Marek?
- Przepraszam, ale o nim nie wolno mi mówić...
Daniel wstał i podniósł chłopca z posadzki. Otarł ostatnie łzy z policzków chłopca i uśmiechnął się do niego czule.
- Lepiej się poczułeś?
Chłopiec pokiwał twierdząco głową.
- Dziękuję... Danielu - ostrożnie jakby na próbę wymówił imię długowłosego. - Mogę cię o coś prosić?
- Śmiało. Co tylko zechcesz...
Chłopiec zawahał się przez chwilę.
- Bądź dobry dla Tomka...
- Eee...
- Jeśli go nie kochasz, to go nie krzywdź... Obiecaj mi to.
- Mały, między nim a mną niczego nie ma...
- Ale on leży nagi w twoim łóżku!
- ...
- Rozumiem, że przed wami jeszcze długa droga...
- Chodź Dawid... zrobię nam herbaty...
Wyszli z łazienki i weszli do kuchni. Daniel wstawił czajnik z wodą na gaz i przygotował kubki. Burknęło mu w brzuchu.
- Słyszałem że świetnie gotujesz - zagadnął, śmiejąc się lekko zawstydzony.
Dawid zrozumiał o co mu chodzi. Przejrzał zawartość lodówki i po chwili wyprosił Daniela z kuchni.
- Idź się ubrać... i zbudź naszego Tomka.
Daniel grzecznie opuścił kuchnię i, słysząc interpretację jednej z piosenek The White Death w rozkosznym wykonaniu swojego małego braciszka, z uśmiechem pod nosem udał się do sypialni.


Epizod 36


Dawid podskoczył słysząc potworny łoskot dobiegający z głębi mieszkania. Rzucił na stół trzymane w ręku warzywa i pognał korytarzem do pokoju z którego wydobywały się dziwne odgłosy. Otworzył drzwi do sypialni.
Stanął jak wryty.
- Ty cholerny pedale! Co zrobiłeś z moimi gaciami? - Tomek siedział nagi okrakiem na wpół ubranym już Danielu i okładał go pięściami.
- O ty wredna małpo! To ja jestem pedałem? - najwyraźniej żaden z nich nie zauważył jeszcze obecności Dawida, który stał w progu ze zszokowaną minką i wycierał ręce o fartuszek. - A kto przybłąkał się tu w nocy i o mały włos mnie nie zerżnął, co?
- Ty... Ty... - Tomek czerwony na twarzy wymierzył Danielowi kolejny cios. Siła ciosu odwróciła jego twarz i wzrok mężczyzny skierował się w stronę drzwi. Ujrzał stojącego w nich, zmieszanego, a właściwie zdruzgotanego chłopaka.
- Da... wid... - szepnął cicho.
- Dawida w to nie mieszaj! Głupi osioł... - Tomek zniżył głos. Uspokoił się trochę. Zamilkł na jakiś czas i wpatrywał się na odwróconą, posiniaczoną twarz niedoszłego kochanka. Poczuł się jak idiota. - Daniel... - szepnął. Zanurzył dłonie w jego długich, pięknych włosach i zmienił pozycje tak, by jego kolana nie przyciskały już rąk Daniela. - Przepraszam...
- Dawid - ponownie szepnął mężczyzna.
- Daniel, do diabła! Ty głupi, nabzdyczony pedaluchu! Dlaczego za wszelką cenę chcesz mnie sprowokować do bójki. - odwrócił twarz Daniela w swoją stronę. Mężczyzna spoglądał na niego zdezorientowany. Tomek pochylił się nad nim. - co ci jest?
- Złaź ze mnie, koguciku! Nie widzisz, że mamy gościa? Zabawimy się później... - powiedział Daniel spokojnie i uśmiechnął się demonicznie. Tomkowi podwójnie zakręciło się w głowie.
- Ne? - przerażony rozejrzał się wokoło. Ujrzał stojącego w progu, rumieniącego się jak róża Dawida i za chwilę sam poczerwieniał jak burak. - Łaaaaa! - odskoczył od Daniela.
- No, nareszcie! - westchnął Daniel i podniósł się z podłogi. - Powinieneś się leczyć koguciku. Jesteś chodzącą bombą atomową...
- Eee. Sory Dawid... Ale ta cholerna ciota zwinęła mi gacie i teraz...
- Tomek, na boga! - Dawid wreszcie odzyskał głos. Zbliżył się do przyjaciela i wielkimi oczami spoglądał na nagiego chłopaka. - Jak ty się zachowujesz! Jesteś tu gościem i bijesz bogu ducha winnego gospodarza? Ja mam twoje gacie! A jak jeszcze raz powiesz o kimś pedał, ciota czy pedaluch to... to... to coś wymyślę...
- Eee - Tomkowi zrobiło się naprawdę głupio. Dawid wyjął z kieszeni spodni slipki przyjaciela i podał mu je z ociąganiem. Tomek miał ochotę zapaść się pod ziemię. - Dawid... a co ty robiłeś z moimi gaciami, co?
- Oj, zamknij się głupi rudzielcu! - uciszył go Daniel nieco już znudzony i zirytowany zachowaniem Tomka. Włożył już na siebie podkoszulkę i stał teraz obok brata, trzymając ręce na jego ramionach. - Jak nie chcesz śniadania to nie musisz się spieszyć. My z Dawidem już trochę zgłodnieliśmy...
Dawid i Daniel poszli do kuchni. Dawid kończył właśnie gotować jajka i śniadanie było już właściwie zrobione. Tomek dołączył do nich chwilę później. Siedział naburmuszony i wściekał się co chwilę na Daniela.
- Widzisz Dawid, co ja z nim mam. Przez tego kogucika mam wszędzie siniaki...
- Zamknij się! Głupi peda...
- Tomek! - Dawid zwrócił mu uwagę.
- No co? On mnie wyzywa od jakiegoś cholernego drobiu!
- Pasuje do ciebie... - przyznał chłopiec.
- Robisz wokół siebie szum, jak kogucik...
- Grrrr!!!
- No już dobrze chłopcy - odezwał się najmłodszy. Puścił oko do Daniela. - Dajcie sobie buzi na zgodę i nie bijcie się więcej!
- Dawid! - wrzasnął Tomek czerwieniąc się.
- Dobra myśl.. - oświadczył Daniel, swoim głębokim, demonicznym głosem. Spojrzał na Tomka tak, że chłopak zamilkł i spuścił zawstydzony głowę. Daniel podszedł do niego a Dawid niemal położył się na stole w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń. Mężczyzna pochylił się nad chłopakiem, złapał go pod brodę i uniósł jego twarz. Ich usta znalazły się blisko siebie. Daniel przymknął powieki i musnął językiem malinowe wargi chłopaka. Dawid zamruczał jak kotek przeciągając się na stole.
- Tooomeek... noo... daaaleeej, buuuzi na zgodę...
Serce Tomka waliło jak młot kowalski w kawał rozpalonego żeliwa. Gorąco zalało jego ciało. Już miał odepchnąć wściekle, całującego go mężczyznę i wyzwać go stekiem wyzwisk, ale w ostatnim momencie usłyszał przy sobie głos Dawida.
- Raany, gdyby nie Marek mógłbym się w was zakochać! Obu... - chwilę później Tomek poczuł czyjeś małe dłonie na swoich ramionach. Potem poczuł delikatną pieszczotę na szyi. Daniel uklęknął między jego nogami i przyglądał mu się z uśmiechem. Jego dłoń masowała nogi Tomka. Dawid pieścił językiem szyję i płatek ucha przyjaciela. Wszyscy trzej podniecili się. Tomek zdezorientowany pozwalał na to co robili z nim obaj bracia. Ba! Był wniebowzięty.
- Pragnę was obu - wyszeptał w końcu.
- Stworzyliśmy potwora! - zaśmiał się Daniel. Równocześnie, razem z Dawidem wyszli z kuchni pozostawiając podnieconego Tomka samemu sobie. Stali w korytarzu i rozmawiali półszeptem.
- Przyjdziecie do mnie jutro? - zapytał Dawida Daniel, gdy ten zaczął ubierać się do wyjścia.
- Właściwie to chcieliśmy sobie zrobić z Tomkiem wagary... Co robisz rano?
- Śpię...
- Nie pracujesz, nie uczysz się?
- Powiedzmy, że mam dość nietypową w porach pracę.
- To znaczy?
- Jest basistą w The White Death... - dopowiedział Tomek który stał już obok nich. Zaczął ubierać buty.
- A ty gdzie?
- Głupie pytanie... Muszę czasem zmieniać gacie nie?
- O cholera... - wyrwało się Dawidowi.
Spojrzeli na niego obaj.
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem... Daniel? Masz samochód?
- No...
- A możesz mnie podrzucić do akademika, a potem do Marka?
- Ej, a ja to co? Mam drałować?
- Ty zostaniesz tu i pozmywasz po śniadaniu! - pewnym głosem oznajmił Dawid.
- Malinka!
- Właśnie tak! Daniel podrzuci mnie do akademika, ja cię spakuję i Daniel przywiezie ci czyste rzeczy. Wpadnę tu do was jutro o świcie... czy jakoś tak... A wy śpijcie tu sobie... i ...
- Malinka!
- To jak?
- Ja jestem za - stwierdził Daniel.
- Tomek też jest za - dodał Dawid - tylko się wstydzi powiedzieć...
- Wcale nie! Malinka!
- Nie chcesz chyba spać sam w tym ciemnym, zimnym, ponurym... - Itd. Itd. - akademiku... - Dawid podszedł do Tomka i zdjął z niego kurtkę. Daniel stał już ubrany przy drzwiach wyjściowych. Chłopiec zbliżył się do przyjaciela i szepnął mu do ucha.
- Jest naprawdę świetny! Gratuluję...
- Malinka...
- Csii... Bądź dla niego trochę milszy... On jest taki... taki trochę... jak ja...
- Malinka?
- Ale on jest seme... chyba... no, tak mi się wydaje. Wiesz te rzeczy wcale nie są takie złe. Są nawet przyjemne. Oh, co ja plotę! On jest pewnie genialnym kochankiem! Przeżyjesz z nim duużo rozkoszy.
- Malinka!
- I tak dla przypomnienia to mam na imię Dawid...
- Eee...
Chłopiec odwrócił się do Daniela i śpiewnym głosikiem oznajmił swą gotowość do drogi. Zanim wyszli Daniel złapał jeszcze Tomka w pół i pocałował namiętnie. Dawid zachichotał i wyszedł na zewnątrz. Tomek widząc, że zostali sami pchnął Daniela na przeciwległą ścianę i przejął inicjatywę. Daniel jęknął przeciągle podniecony i szepnął Tomkowi do ucha:
- Nie zmywaj tylko właź do łóżka i czekaj tam na mnie. Kupię jakieś wino i jak najszybciej do ciebie wrócę...
- Oberwiesz za to, coście z Dawidem zrobili w kuchni. Poleje się krew... Ty cholerny, głupi pedaluchu...
- Trzeba jeszcze nad tobą popracować, koguciku! Szczególnie nad twoimi manierami...
- Wracaj szybko bo ci się spuszczę na pościel...
Daniel spojrzał na niego badawczo. Chłopak był cholernie podniecony. Szkoda by było marnować takiej okazji na zbliżenie... Teraz on pchnął chłopaka na ścianę i ponownie zaczął całować. Jego ręka rozpięła rozporek w spodniach Tomka. Szybko uwolnił imponująco wielki i sztywny organ chłopaka. Wziął go do ręki. Chłopak jęknął i przywarł do Daniela. Ich pocałunki stały się jeszcze bardziej namiętne i wilgotne. Zapomnieli o tym, że na progu za drzwiami stoi Dawid...
Chłopiec był w świetnym humorze. Zaraz miał spotkać Marka i kochać się z nim... Z młodzieńca nie zeszło jeszcze podniecenie. Widok nagiego przyjaciela pobudził jego instynkty. Taak... Tomek był wyjątkowo dobrze wyposażony przez naturę. Dawid zapewne bez odpowiednich środków bałby się z nim obcować. A potem w kuchni. Ta podniecająca myśl, że mogliby robić to we trójkę... Nie! Z jakiegoś dziwnego, niezrozumiałego powodu wzdrygał się przed myślą o tego rodzaju kontaktach z długowłosym mężczyzną. Owszem, był przystojny, ale... te jego oczy i w ogóle... to takie dziwne...
Czemu go tak długo nie ma? Chłopak zaczynał się niecierpliwić. Wrócił kilka stopni po schodach i wszedł na ganek. Zbliżył się do drzwi wejściowych i zerknął przez uchylone drzwi do mieszkania.
Tomek stał oparty plecami o ścianę, Głowę miał zadartą do góry, oczy przymknięte, usta rozchylone, zębami przygryzał dolną wargę...
Daniel klęczał przed nim. Jego giętki język pieścił wprawionymi ruchami pulsującą męskość Tomka. Chłopak spojrzał na niego i szepnął zdławionym głosem jego imię. Daniel uśmiechnął się i wziął główkę jego członka do ust. Powolnymi ruchami doprowadzał rozedrganego z podniecenia Tomka do rozkoszy.
Dawid stojąc w progu czuł jak podniecenie rozpiera mu spodnie. Oczy zaszły mu mgłą, twarz pokryła się rumieńcem. Zbliżył dłoń do swojej twarzy i lekko dotknął opuszkami palców swoich warg. Jego wyobraźnia zaczęła mącić mu przed oczami. Fantazjował o Marku... Gdyby on tu był... Tomek i Daniel wzbudzili w chłopaku ogromną rządzę. Oparł się o futrynę drzwi i przesunął dłonią po swojej szyi, torsie i niżej. Potrzebował bliskości mężczyzny... Myśląc, że jest niewidoczny, zaczął się dotykać...
Niewidoczny jednak nie był. Daniel i Tomek usłyszeli ciche mruknięcie jakie z siebie wydał. Niemal równocześnie spojrzeli w jego stronę. Cała trójka zaczerwieniła się a Tomek niespodziewanie odwrócił się do nich tyłem i...
- Cholera... - zaklął. Dawid wybiegł z powrotem na dwór i starał się doprowadzić się do ładu. Daniel podniósł się z klęczek i zerknął na skulone ciało stojącego obok Tomka.
- Przepraszam... - szepnął chłopak.
Daniel objął go ramieniem.
- Co się stało?
- Cholera...
- Tomek...
- Spuściłem ci się na dywan...


Epizod 37


Dawid dojechał wreszcie do dzielnicy w której mieszkał jego ukochany. Przez całą drogę on i Daniel niewiele się do siebie odzywali. Owszem, Daniel próbował nawiązać jakąś konwersację, ale chłopiec niewiele miał do powiedzenia. Coś się między nimi popsuło. Ta więź porozumienia jaką nawiązali dziś rano, teraz gdzieś zniknęła.
- Ale przyjdziesz jutro? - Daniel wolał się upewnić. Chłopak zawahał się.
- Noo, nie wiem... Zależy...
- Obiecałeś?
- Dlaczego tak ci na tym zależy? Przecież Tomek u ciebie będzie...
- To nie to samo... - chłopiec spojrzał na niego badawczo. Stali przed samochodem Daniela - czarnym Renault - na parkingu przed blokiem w którym mieszkał Marek.
- Co masz na myśli? - zapytał cicho chłopak. Mężczyzna pochyli się nad nim. Jego długie, czarne loki tańczyły wolnym rytmem wokół jego blado-złocistej twarzy. Jego chabrowe oczy przeszywały chłopaka wzrokiem tak, że młodzieniec zapomniał gdzie jest i jak się nazywa.
- Przyjdź jutro... Ja i Tomek chcemy powiedzieć ci coś ważnego...
- Dlaczego nie powiedzieliście tego dzisiaj?
- Bo dzisiaj jest dzień Marka, pamiętasz?
- Tak... W istocie, powinienem już znikać...
Daniel nieoczekiwanie przytulił chłopaka i pocałował go po ojcowsku w czoło. Dawid stał sztywny jakby połknął kij od szczotki.
- Kim ty jesteś? - ponowił zadane już wcześniej, rano, pytanie. Mężczyzna uśmiechnął się do niego ciepło.
- Idź... Marek czeka. Tylko pamiętaj, że jutro masz przyjść. Jak chcesz możesz go też zaprosić. Zrobię jakiś dobry obiad...
- Postaram się, ale nie sądzę by on...
- Jankowski może się nie martwić. Nikt się o was nie dowie...
- Ee...
Chłopiec patrzył na niego pobladły wystraszonym wzrokiem.
- Skąd...?
- Ja wiem baaardzo dużo o tobie, Dawidzie.
- A. A Tomek?
- Nie.. on nie wie, że to profesor Jankowski. Nie martw się... I baw się dobrze... Do jutra! - obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Chłopiec powolnym krokiem ruszył ku klatce schodowej. Dręczyło go dziwne przeczucie. Jakieś dziwne wspomnienia, wrażenia i ostatnie dni jakoś dziwnie zaczęły układać się w jedną całość. Zadzwonił do domofonu.
- To ja - szepnął niemal niedosłyszalnie. Drzwi otworzyły się, chłopak powoli wszedł po schodach. Marek stał już w korytarzu i przyglądał mu się.
- Cześć... - powiedział widząc zamyślonego chłopaka. Dawid uśmiechnął się do niego jakby nieobecny duchem. Wszedł do mieszkania i w korytarzu zdjął z siebie płaszcz i buty.
- Co się stało? - Marek patrzył na niego zdziwiony. Chłopiec złapał go za rękę i bez słowa pociągnął za sobą do pokoju. Usiedli na wersalce.
- Nie wiem... - zaczął chłopiec siadając profesorowi na kolana. Jego małe dłonie rozpinały guziki w koszuli mężczyzny. Gdy rozpiął ją całą przytulił się do nagiego torsu Marka i od czasu do czasu całując jego szyję i obojczyk szeptał o tym co go dręczy. - Poznałem wczoraj kogoś...
- ... - Marek zesztywniał.
- Mężczyznę, starszego ode mnie kilka lat... Jest w nim coś takiego...
- To wspaniale... - żachnął się Marek. Jego ręce przestały obejmować chłopca. Dawid odsunął się troszkę i spojrzał pytająco na Marka. Za chwile poweselał i ucałował ze śmiechem profesora.
- Nie, kochany... Nie w tym sensie... Och, rany ty jesteś zazdrosny!
- Jak mogę być zazdrosny? To przecież niemądre...
- Oj, no wiesz? Maaarkuuu... Mój ty kochany... Ja poza tobą świata nie widzę, wiesz przecież...
Profesor objął chłopaka w pół i pocałował. Chłopiec wdzięcznie odwzajemniał pieszczotę.
Nawet się podniecił...
- Marku...?
- No?
- Pokochamy się?
- Nie!
- Maarkuu...
- Nie i już!
- Ale ja muszę...
- To idź do łazienki!
- Też mi przyjemność!
- No i co z tym mężczyzną?
- Ne?
- Mówiłeś, że wczoraj poznałeś mężczyznę...
- A tak... Daniel. Przywiózł mnie do ciebie. Ja i Tomek nocowaliśmy w jego domu...
- Dawid, na Boga...
- To Tomek z nim spał, ja jestem ci wierny...
- ... - Marek bezwiednie zaczął błądzić palcami po piersi i biodrach Dawida. Chłopak przyjmował pieszczotę z zadowoleniem. Zaczął specjalnie wiercić się na kolanach ukochanego, by pobudzić go jeszcze mocniej. - Mów dalej! Dlaczego nie spaliście u siebie?
- Ja nic nie pamiętam... - szepnął Dawid zawstydzony. Spuścił głowę i z rozkoszną minką wymiałczał - Poszliśmy wczoraj na koncert i się spiliśmy... Film mi się urwał jeszcze przed końcem imprezy...
- Myślałem, że jesteś rozsądnym chłopcem...
- Jestem, ale mam bardzo słabą głowę... - Dawid wiercił się coraz bardziej, a profesor zaczął oddychać niespokojnie.
- Mniejsza z tym... no i co?
- Dziś rano on powiedział i... - sapał chłopiec. Zszedł z kolan Marka i zaczął się rozbierać.
- Dawid, przestań! Tak nie można! Czy nie możemy ze sobą po prostu porozmawiać?...
- Tak, ale potem... Chłopiec klęczał przed nim nagi jak go Pan Bóg stworzył i rozpinał rozporek w jego spodniach. Opór profesora był jednak kruchy bo nie zrobił on nic by zaprotestować... Chłopiec pieścił czubkiem języka męskość ukochanego. Mruczał cichutko i przeciągał się rozkosznie. Marek podciągnął go do siebie. Pocałował jego usta i uśmiechnął się ciepło.
- Ty kocurku... Mówiłem nie.
- Marku... - szeptał chłopiec. Mężczyzna zapiął rozporek i odsunął się od chłopaka.
- Porozmawiajmy jak normalni ludzie. Coś cię gryzie, widzę przecież...
Chłopiec zaczął się na powrót ubierać. Milczał z minką zganionego zwierzaka.
- Jak chcesz - powiedział w końcu i usiadł przy stole. - Opowiem ci wszystko. Ze wszystkimi szczegółami. - Położył ramiona na stole i oparł głowę na dłoniach. Nie miał oczywiście zamiaru opowiadać ukochanemu o zbliżeniu z przyjacielem. To przecież i tak nie miało większego znaczenia... - A więc zaczęło się w piątek, gdy wróciłem od ciebie...




Epizod 38


Daniel otworzył drzwi do swojego mieszkania.
Muzyka. To pierwsze co usłyszał gdy wszedł do środka. Zzuł w przedpokoju buty i przeszedł się po mieszkaniu. Tomek siedział na kanapie w pokoju muzycznym i czytał jakąś książkę. Daniel podszedł do niego i zerknął na tytuł jego lektury. Byłą to jedna z jego fantastycznych książek którymi miał obłożone całe półki w sypialni.
Rozejrzał się po pokoju. Gdzieś na jego sprzęcie walały się pudełka po płytach CD i same płyty bez opakowania. Na jednej z kolumn zwisała pognieciona i wymięta bluza Tomka a pościel pod którą miał spać chłopak w nieładzie opadała z łóżka i walała się po podłodze.
Spojrzał na chłopaka.
Tomek ostentacyjnie okazywał mu swój brak zainteresowania jego osobą.
- Mógłbyś po sobie pościelić...
- Nie chciało mi się - rzucił chłopak nie odrywając wzroku od książki. Daniel zaczął sam robić porządek. Składając pościel z wyrzutem odezwał się do chłopaka:
- Jak Dawid z tobą wytrzymuje? Jesteś okropną fleją!
- Gówno cię to obchodzi! Czep się tramwaja!
- I te maniery...
- Ty masz natomiast po barbarzyńsku okaleczone ciało...
- To co innego.
- Poza tym jesteś głupim, pieprzonym pedalu...
Nie skończył bo oberwał poduszką w głowę.
- Ej, co to ma być?!
Daniel patrzył na niego poważnie, z jego oczu biła surowość i gniew. W końcu odezwał się mocnym pewnym głosem.
- Wkurzasz mnie. Myślałem, że dzięki tobie łatwiej mi będzie zbliżyć się do Dawida, ale jak widzę jesteś zbytnim egoistą by nam pomóc. Powinieneś wrócić do akademika. Mam cię naprawdę dość!
- ... - Chłopak zawstydził się. Całą jego złość na Daniela po poniżającym zdarzeniu w przedpokoju i kompromitacji na oczach Dawida i jego brata gdzieś uciekła a jej miejsce zastąpił lęk. Nie chciał być sam. Nie lubił tego. Poza tym cenił sobie przyjaźń z Danielem...
Przyjaźń?
Raczej znajomość, bo chyba oni nie zaprzyjaźnią się nigdy.
Chłopak wstał i zaczął układać płyty na swoich miejscach. Potem wziął od stojącego nieruchomo i wpatrującego się w niego Daniela pościel i złożył ją. Unikał kontaktu wzrokowego z długowłosym mężczyzną.
Daniel spoglądał na niego w ciszy a w głowie kłębiło mu się tysiące myśli.
Wygląda jak zganiony dzieciak. He, he... Ja to mam z nim ubaw! Najwyraźniej mu się podobam, choć nie chce się do tego przyznać.
Tomek posprzątał już po sobie i poszedł do kuchni. Daniel szedł za nim krok w krok. Tomek bez słowa podwinął rękawy i zabrał się do zmywania naczyń. Widząc jego naburmuszoną minkę i sposób w jaki wykonywał tą, najwyraźniej znienawidzoną czynność Daniel roześmiał się głośno. Podszedł do chłopaki i zmierzwił mu włosy.
- Już dobrze koguciku. Możesz zostać. Idź, zobacz co ci przywiozłem a ja pozmywam. OK?
- Dzięki - chłopak uśmiechnął się blado.
- A teraz daj mi całusa i idź.
Ku swojemu zaskoczeniu Daniel poczuł ciepły dotyk warg chłopaka na swoich ustach. Oczywiście nie omieszkał zareagować na pieszczotę. Objął chłopaka w pół i mocno przygarnął do siebie.
Po chwili odsunął Tomka i spojrzał mu w oczy.
- Powiedz mi, czy chcesz być ze mną? - wypalił.
Tomek wpatrywał się w niego jak zaczarowany. Nie mógł się poruszyć, był jak mysz zahipnotyzowana przez jadowitego węża. Brzmienie słów wypowiedzianych przed chwilą przez demonicznego mężczyznę odbijało mu się echem w umyśle.
- Na moich warunkach ma się rozumieć.
- ...
- Proponuję ci związek partnerski, bez zobowiązań, na próbę...
- ...
- Tak albo nie. Decyduj się już!
- Eeej! Co ty sobie u licha myślisz?
- ?
- Że jestem jakąś cholerną ciotą? Nawet cię nie znam!
- Ej, młody... - Daniel złapał Tomka za frak ale Tomek zgrabnie mu się wywinął.
- Może najpierw trochę z sobą pobądźmy... - cicho powiedział Tomek i wyszedł z kuchni. Daniel skończył zmywanie. Wszedł do swojej sypialni. Tomek siedział na łóżku i ubierał skarpetki. Ubrany był już w świeże, czyste ubranie. Spojrzał na stojącego w progu Daniela.
- Porozmawiajmy - zaproponował długowłosy i wyciągnął do chłopca dłoń w geście zaproszenia. - chcesz mnie lepiej poznać, więc nie czekajmy...
- Bardziej mnie interesuje jakie masz plany co do Dawida - powiedział Tomek wstając z posłania i kierując się w stronę wyjścia. Przystanął obok Daniela i zapytał cicho - Jakie mają być te twoje warunki?
Daniel uśmiechnął się i spojrzał na chłopaka przenikliwym, demonicznym wzrokiem. Tomek poczuł jak dreszcz przechodzi mu po plecach.
- Na przykład wspólne kąpiele...
- Głupi pedał...
- Lubisz chyba hazard co? - Daniel uśmiechnął się dwuznacznie.
- A co to ma z tym wspólnego?
- Pomyśl tylko... Wystarczy by wypadło ci mydło...
- Pedał! Głupi, obleśny, zboczony pedał!
- No, no koguciku! Widzę, że przyzwyczajasz się już do tej myśli...
- Jesteś chory...
Daniel śmieje się wesoło.
- A co jeśli to tobie upadnie mydło?
- Co? - mina Daniela zrzedła. Spoważniał.
- Hazard to hazard - taka rosyjska ruletka...
- Zgoda.
Tomek spojrzał na niego zdziwiony. Przełknął głośno ślinę.
- Zaryzykuję, bo wydaje mi się, że jesteś tego wart.
Tomek słysząc te słowa miał mieszane uczucia. Poczuł ramię mężczyzny obejmujące go w pół i wilgotne, namiętne wargi na swoich ustach. Łapczywie oddawał pocałunki, wpijał się w usta mężczyzny przywierając do niego całym ciałem.
Przez chwile obaj zapomnieli się w tej niezwykłej pieszczocie. Jednak zaraz Tomek opanował się i odskoczył od Daniela jak oparzony.
- No dobra! Koniec z tymi głupotami! Mieliśmy pogadać, nie?
Daniel nic na to nie odpowiedział. Puścił chłopaka i wysłał mu to swoje demoniczne spojrzenie. Tomek poczuł, że się rumieni.
Cała następna noc razem... Tylko on i ja... Do diabła coraz większą mam na niego ochotę! Chcę się nim bawić, chcę go pieścić i całować...
Raany! Co to się ze mną stało! To przez tego cholernego pedalucha! Co za zbol! Muszę na niego uważać... Jest niebezpieczny!...
Przed oczami ukazała my się poranna scena. Dawid stojący w progu drzwi, podniecony, gorący, pojękujący...
Och Dawid... Mój mały Dawid...
Nie, do diabła, nie mój!
- Cholerny idiota - przeklął siebie w myślach gdy wróciły do niego słowa wypowiedziane przez Dawida wczorajszego wieczoru. " Ja byłem w tobie zakochany..."
...
Dawid!!!
Tomek czuł jakby coś rozrywało mu serce.
Daniel wpatrywał się w niego bez słowa. Tomek zaczął powoli iść w stronę łazienki. Wszedł do środka i usiadł na pralce. Chyba pierwszy raz w swoim dwudziestodwuletnim życiu pragnął być sam.
Nie, nie sam...
Pragnął być z Dawidem. Z nikim więcej.

Daniel przystanął przed drzwiami do łazienki. Zawahał się przez chwilę poczym wtargnął do pomieszczenia w którym ukrywał się Tomek. Chłopak spojrzał na niego ze złością.
- Zajęte nie widzisz?
- Wiesz co, bezczelny jesteś! Złaź z pralki!
- Pałuj się, wyjdź stąd!
- Młody! Nie wkurzaj mnie! Co jest?
Tomek zrobił wściekłą minkę. Zeskoczy z pralki i dopadł do Daniela z pięściami. Mężczyzna nie zdołał uniknąć ciosu i krew z rozciętej przy uderzeniu wargi została na pięści Tomka. Chłopak uprzytomniał sobie co się stało i szerokimi przerażonymi oczyma wpatrywał się w Daniela.
- Przepraszam - wyszeptał i wyciągnął rękę by dotknąć twarzy Daniela.
Daniel powstrzymał ten gest łapiąc chłopaka za nadgarstek.
- Nikomu nie wolno mnie tknąć! Rozumiesz? Ja jestem panem mojego ciała. - przejechał dłonią po wardze i spojrzał na ślad krwi. - Zapłacisz mi za to. Rozlałeś moją krew. Zapłacisz mi za to.
Serce w piersi Tomka tłukło się jak szalone. Zimny pot zlał jego ciało, usta drżącym głosem oznajmiły cichutko:
- Daniel... przerażasz mnie...
- I dobrze ! - ryknął Daniel - Bo w istocie, do cholery, jest się czego bać.
- Daniel... - Tomek poczuł, że uścisk na przegubie jego ręki staje się silniejszy. Daniel nieoczekiwanie wykręcił jego rękę i Tomek usiadł na podłodze.
- Zabieraj rzeczy i wynoś się. - puścił jego rękę i odwrócił się do niego plecami.
- Nie...
- Nie kumasz co się do ciebie mówi? Wypierdalaj!
- Nie! Niegdzie się stąd nie ruszam. Jak chcesz możesz mi połamać ręce, wybić zęby albo drzeć ze mnie pasy. Gówno mnie to obchodzi! Chcę tylko wiedzieć czego ty właściwie chcesz od mojego Dawida?!
- Od TWOJEGO Dawida?! Nie rozśmieszaj mnie! Nie jesteś już Dawidowi do niczego potrzebny! Jego obecny opiekun jest w stanie zapewnić mu nietykalność nie tylko na uczelni. W tej chwili Dawid jest bardziej mój niż twój.
- Nie... Dawid... on... on...
- Spływaj gówniarzu! I żebym cię tu więcej nie widział!
- Ty głupi, obleśny, zakłamany, zboczony pedaluchu to wszystko twoja wina. Gdybyś tu nie właził w chwili mojej słabości to by nic ci się nie stało. Nie chciałem cię zaatakować... Nie chciałem, do diabła... Zależy mi na tobie - jęknął i na twarzy zakwitł mu rumieniec.
Daniel na powrót odwrócił się w jego stronę.
- Chodź - powiedział z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Tomek spojrzał na niego spod rudej grzywki. Daniel miał ochotę rzucić się na chłopaka. Nie wiedział tylko co konkretnie chciałby z nim później zrobić. Bić czy pieścić?
- Pojedziemy do miasta. Pogadamy w jakiejś knajpie, przy piwie, co ty na to?
Tomek wstał z podłogi i podszedł do mężczyzny. Znów wyciągnął rękę do twarzy Daniela, ten ponownie ją powstrzymał, tym razem jednak mniej zdecydowanie. Tomek przywarł do ciała Daniela, mężczyzna objął go ramieniem.
- Uważaj koguciku..
- Wybacz, to już nigdy, ale to nigdy się nie powtórzy...
- To dobrze. A teraz...
- Hę?...
- Zrobisz mi przyjemność...
- A a . . a a . . a a a . .
- Hm... Żartowałem...
Tomek westchnął głęboko i najdelikatniej jak tylko potrafił pocałował krwawiące wargi Daniela. Potem zostawił go w łazience by ten mógł doprowadzić się do porządku a sam udał się do kuchni po lód.




Epizod 39


Daniel i Tomek poszli do baru kilka ulic dalej od mieszkania Daniela. Zamówili sobie po piwie i nawiązali niezobowiązującą rozmowę. Mówili o sporcie, muzyce, książkach. O swoich zainteresowaniach i okazało się, że wiele ich łączy. Potem rozmawiali o Dawidzie i Marku. Daniel wypiwszy już czwarte piwo (podobnie zresztą jak Tomek) stracił kontrolę nad swoimi myślami i wypaplał Tomkowi wszystko co wie o ukochanym Dawida. Tomek opowiedział Danielowi o swojej sobotniej rozmowie z przyjacielem o tym dziwnym wyznaniu uczuć.
- Czy nie możesz dać sobie spokój z Dawidem?
- Tak myślę, że pewnie powinienem. Bo wiesz...
- Co?
- Jesteście do siebie podobni.
- Taa, wiem. Inaczej nigdy bym ci się nie spodobał.
- Nie, no wiesz... Eej, co ty insynuujesz?
- Oj przestań już udawać! Podobam ci się, pragniesz mnie, przecież wiem! Powiedziałeś, że ci na mnie zależy...
- Tak, to prawda, dostaje świra w twoim towarzystwie. Wzbudzasz we mnie masę dziwnych, sprzecznych uczuć.
- Nawzajem...
- Ale wciąż nie wiem co ty... myślisz o mnie...
- Hmm... Masz na myśli co ja czuję do ciebie...
- ...
- Ty też mi się podobasz. I to cholernie. Podnieca mnie twój charakter...
- No wiesz...
- Nie przerywaj, jeśli chcesz bym mówił dalej.
- Gome...
- Poza tym... jest coś... co mnie do ciebie ciągnie. Mam ochotę się z tobą kochać. Nawet teraz...
- Daniel... Zawstydzasz mnie. Przecież wiesz, że ja nie...
- No jasne... - Daniel zbliżył się do Tomka. Położył mu rękę na kolanie. - A kto mi się dzisiaj spuścił na dywan.
- Wolałbym w tobie...
- ...
- To kiedy się kąpiemy?
- ...
- Sory, za te wstawki, ale ja już powoli tracę kontakt. Wracajmy do ciebie O.K.?
- Jak chcesz.
Daniel zgasił w popielniczce papierosa i dopił piwo. Wyskoczyli jeszcze obaj do toalety i poszli do domu.

Zaraz po wejściu do mieszkania, rozebrali się rozrzucając dookoła swoją garderobę i poszli pod prysznic. Razem. Tomek delikatnie, pamiętając o rozdartej wardze Daniela pieścił językiem usta mężczyzny. Jego dłonie wplotły się w kaskady czarnych loków. Letnia woda spływała po ich rozgrzanych nagich ciałach. Pieścili się długo, na przemian delikatnie i wręcz brutalnie, zachłannie. Ich męskości w pełni wyprężone wśród potoków wody obijały się o siebie co powodowało, że ich podniecenie pogłębiało się z każdym ruchem ich tańczących w miłosnym rytmie ciał. W końcu Tomek nie był w stanie się sprzeciwić gdy Daniel owinął sobie jego nogi wokół swoich bioder i przycisnął mocno do ściany. Tomek krzyknął boleśnie gdy Daniel wdarł się do jego wnętrza. Mężczyzna odczekał chwilę. Tomek poczuł w sobie pulsowanie męskiego organu. Rozluźnił mięśnie by zmniejszyć ból i po chwili nadział się głębiej, aż po sam trzon Danielowego członka. Jęknął cicho, przeciągle i jego męskość urosła do nieprawdopodobnych rozmiarów. Pulsowała przez chwilę ukazując grube wzory linii żył, poczym wydała z siebie samą istotę pożądania. Wpił się w szyje Daniela zalewając jego brzuch kolejnymi spazmami. Mężczyzna poczuł jak zbliża się ostateczna fala. Gorąco i zimno na przemian zalewały jego wilgotne od zmywanego na bieżąco przez wodę z prysznica potu. Powolnym rytmem dążył do orgazmu. Tomek był bardzo, bardzo wąski. Nietknięty... To przyprawiało go o zawroty głowy.
Tomek poczuł nagły impuls i ciepła ciecz rozlała się po jego wnętrzu. Daniel stęknął głucho i odchylił głowę do tyłu. Tomek kąsał jego szyje w ekstazie. Obaj byli w siódmym niebie. Razem...
Woda opłukiwała spływające po pośladkach i nogach Tomka potoki nasienia Daniela. W końcu mężczyzna wyszedł z kochanka i spłukał z ich oby ostatnie ślady miłosnego uniesienia. Potem zakręcił wodę i podtrzymując ramieniem Tomka powiódł go do swojej sypialni. Ułożyli się obok siebie, obaj pragnąc swojej bliskości. I tak zasnęli w swoich objęciach czekając w błogim uśpieniu na nadejście poniedziałku a wraz z nim potwornego kaca.



Epizod 40




Poniedziałek zastał Dawida samego w markowym łóżku. Chłopak przeciągnął się i wtulił w poduszkę ukochanego. Przytulił się całym ciałem do pachnącej jeszcze ciałem ukochanego pościeli i złożył usta w ciup.
- Mareczku... Marku... - wymawiał pieszczotliwie imię profesora kołysząc się na boki. Usłyszał ciche miauknięcie nad uchem. Kocur jak zwykle z rana domagał się swojej porcji pieszczot. Dawid nie szczędził mu ich. Gdy kot miał już dosyć zwinął się w kłębek na podłodze i zasnął cicho pomrukując. Dawid z ociąganiem zsunął się z łóżka. Poprawił spodnie od piżamy. Czuł niedosyt. W nocy pieścili się z Markiem, przytulali i całowali ale profesor nie pozwolił na nic więcej. Tak więc napięcie po wczorajszym jeszcze nie znalazło ujścia. Ścieląc łóżko chłopiec rozmyślał o swoim przyjacielu i Danielu. Coś było w tym mężczyźnie. Coś bardzo mu bliskiego. Kołysanka którą zaśpiewał w łazience, sposób w jaki go przytulał, w jaki na niego patrzył. To ciepło w jego chabrowych oczach... Tak chabrowych jak moje...
Jego cera...
Włosy...
Oczy...
Czyżby?
Nie! Nie to przecież niemożliwe! Ja nie mam rodziny! Nie... Co to Tomek mówił? Pytał się co bym zrobił jakbym znalazł swoją rodzinę...
Ale ja całe życie byłem sam! Dlaczego więc teraz... dopiero teraz...?
Chłopiec poszedł do łazienki. Zerknął po drodze na stojący na stole budzik. Marek wstał o wpół do szóstej. Raaaaany! Że mu się chciało... Ale to między innymi w nim kocham.
Bo ja go kocham.
Wróci o drugiej. Potem pojedziemy do Daniela. Muszę go jakoś przekonać. Gdy wczoraj mu wspomniałem nie chciał nawet o tym słyszeć. Nawet gdy dowiedział się o tym, że Daniel jakimś cudem wie o nim wszystko - to znaczy jak się nazywa, kim jest i gdzie mieszka.
Marek był wściekły i Dawid długo musiał mu tłumaczyć, że on sam nikomu nie powiedział kim jest Marek. Nawet Tomek nie wie wszystkiego. W końcu Marek się uspokoił ale nie chciał iść dziś z Dawidem.
A może... Nie, Marek by mnie chyba za to wykastrował. Zaproszenie ich tutaj odpada! Tu jest za mało miejsca. Poza tym to nasze gniazdko. Jego i moje. I nikt nie ma prawa go kalać. Kropka.
Boże, co mi odbija!?
Dawid posprzątał po kocie i umył się dokładnie. Ogolił sobie nogi i delikatne czarne odrosty pod pachami. Umył sobie włosy, ubrał się w świeże, czyste, rozkoszne ciuszki, wyperfumował i zabrał się za sprzątanie.
Pościerał kurze i poodkurzał. Zmył naczynia. Umył podłogę w łazience. Nawet nie poczuł jak szybko minął mu czas. O godzinie wpół do trzeciej Marek otworzył drzwi do swojego mieszkania. Powietrze wewnątrz było świeże, pachnące środkami czystości i powietrzem wlatującym przez otwarte w pokoju okno. Marek zzuł buty i rozejrzał się w poszukiwaniu Dawida. Znalazł go w kuchni gdy ten mył podłogę.
Znieruchomiał. Wzruszył się. Mała, drobna chłopięca postać odwróciła się w jego stronę. Dawid szybko uniósł się z podłogi i podszedł do Marka. Chwile patrzyli się na siebie bez słowa. Potem Marek uniósł dłoń do twarzy chłopca i pogładził go po policzku. Pochylił się i lekko ucałował jego usta.
- Nie musisz tego robić... - powiedział po chwili.
Dawid uśmiechnął się do niego wesoło.
- Wiem. Ale chcę.
- Proszę. - Marek uniósł drugą rękę w której trzymał swoją teczkę i torbę z zakupami. Podał ją Dawidowi - To dla ciebie.
- Co to? - szepnął chłopak zaglądając do środka.
- Pomyślałem sobie, że słodycze są za bardzo niezdrowe i kupiłem ci trochę owoców. Też są słodkie a przy tym zdrowe.
- ...
- Nie lubisz? - Marek zrobił zakłopotaną minę. Chłopiec spuścił głowę i wtulił się w pierś profesora.
- Dziękuję - szepnął łamiącym się głosem. - Jesteś jedyną osobą która się o mnie troszczy...
- Dawid...
Marek odstawił torby i objął delikatne ciało chłopaka. Stali tak jakiś czas przytuleni. Potem Dawid odezwał się tak cichutko, że Marek ledwie zrozumiał co chłopiec powiedział.
- Nie obchodzi mnie to, że umówiłem się dziś z Tomkiem i Danielem. Nie obchodzi mnie to co chce mi powiedzieć. Jeśli ty nie chcesz iść to i ja nie pójdę. Nawet jeśli miałoby się okazać, że Daniel jest moim rodzonym bratem..
Marek odsunął go od siebie i spojrzał mu w oczy.
- Bratem?
- ... - Dawid spuścił wzrok. Posmutniał.
- Masz takie przypuszczenia?
- Ta... ak...
- Hm... Pamiętasz co ci niedawno powiedziałem?
Dawid wysłał mu pytające spojrzenie. Marek uśmiechnął się ciepło i pochylił nad nim tak, że stykali się niemal czołami. Serce Dawida zabiło szybciej. Jego ciało zalała fala gorąca. Jego myśli powędrowały w odwrotnym kierunku od tego w który miały płynąć. Całkowicie skupił się na bliskości profesora. Na jego zielonoszarych oczach, opalonych, lekko piegowatych policzkach, rozchylonych w uśmiechu wargach.
- Powiedziałem, że nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. Chcę się tobą opiekować. Jeśli to jest dla ciebie aż tak ważne... to pójdę z tobą.
- Jedynie ty jesteś dla mnie ważny... - szepnął chłopiec. Oddychał głośno, szybko. Marek spoglądał w jego chabrowe oczy i wyczytał z nich pożądanie. Wiedział, że chłopak od wczoraj jest rozpalony jak piec. Sam także miał na niego ochotę. Ale nie! Postanowił, że nigdy już mu nie ulegnie, nigdy nie dojdzie do zbliżenia. Mogę się nim opiekować, mogę się z nim przyjaźnić, sponsorować, zrobię co tylko zechce, ale nie wolno mi go tknąć! W końcu chłopak nie wytrzyma i znajdzie sobie kogoś innego...
Ukłucie w sercu...
Dawid!
Kocham cię!
Nieeee...
Nie.
Nie mogę mu ustąpić. Zbyt wiele rzeczy może się stać, zbyt wiele złego. Nie mogę pozwolić, by władze uczelni się o nas dowiedziały. Nie mogę ryzykować utratą pracy. Ani nie mogę narażać Dawida na utratę stypendium albo wydalenie z uczelni. Przecież on nic nie ma...
- Pójdę z tobą... Jeśli to takie ważne. - powtórzył chłodno i odsunął się od Dawida. Chłopiec miał mieszane uczucia.
Marku... Co się z tobą dzieje? Nie poznaję cię. Czyżby jednak mędrzec wygrał? Kochany, nie rób tego... Żyję dla ciebie. Tylko dla ciebie...




Epizod 41


Stanęli przed drzwiami mieszkania Daniela. Dawid zadzwonił do domofonu i złapał Marka za rękę. Ten szybko się odsunął, ale uśmiechnął się przepraszająco do chłopca. Denerwowali się obaj.
Drzwi otworzył im Daniel. Dawid na jego widok jęknął:
- Na Boga, Daniel, co ci się stało?
Mężczyzna miał podbite oko i siniaki na torsie. Ubrany był jedynie w spodnie. Nie miał nawet skarpet.
- Przepraszam - powiedział niewyraźnie przez spuchniętą rozerwaną wargę - Nie zrobiłem jeszcze obiadu. - Spojrzał na Marka który przyglądał mu się z niedowierzaniem. - Dzień dobry panie profesorze, cieszę się, że pan przyszedł. Zapraszam do środka.
- Dziękuję. - Marek przeszedł przez próg starając się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Daniel był rzeczywiście bardzo podobny do Dawida. Jak starszy brat. Bardziej dojrzały, męski ale kształt czaszki, rysy twarzy, cerę i włosy miał jak Dawid. No i te chabrowe oczy. Mimo wszystko i tak bardziej podobał mu się jego mały rozkoszny Dawid. Daniel był zbyt demoniczny. Poza tym ten jego potężny smok na plecach.
Weszli do salonu i usiedli na kanapie. Marek i Daniel podali sobie ręce.
- Marek Jankowski - przedstawił się profesor.
- Daniel Nowakowski - Daniel uśmiechnął się ignorując ból rozdartej wargi. - Napijecie się czegoś?
- Marku? - Dawid spojrzał na ukochanego.
- Może coś procentowego?
- Dziękuję, prowadzę. Może kawy jeśli by to nie sprawiło kłopotu.
- Dawid, a ty?
- Eee, a gdzie Tomek?
Daniel zrobił niemądrą minę.
- Ta cholera jest w sypialni. Musiałem go trochę uspokoić bo mi się tu rozhasał. Sam widzisz jak mnie urządził...
Dawid przeprosił na chwilę Marka i podreptał do sypialni. W tym czasie mężczyźni nawiązali niezobowiązującą rozmowę na temat pogody, Dawida i obiadu. Jakiś czas później Dawid i Tomek wparowali do salonu. Tomek wyglądał nie zdrowiej niż Daniel. Zlekceważył obecność gościa i wbił wściekłe spojrzenie w siedzącego obok Marka Daniela.
- Ty wstrętny, obleśny, stary, zboczony pedale. Jak śmiałeś, do cholery...
Marek zaczerwienił się wystraszony. Daniel spojrzał na Tomka.
- Cholerny gnojku, mówiłem, żebyś się do mnie nie zbliżał!
- Daniel - wtrącił się Dawid starając się ukryć zażenowanie - chyba nie było powodów by go związywać...?
- To ty mi wlazłeś pod prysznic! - oburzył się Tomek. I do cholery, to tobie spadło... ee... pan pro... profesor?
- No wreszcie zauważyłeś koguciku - westchnął Daniel. Zmierzył Tomka wzrokiem. Chłopak miał na sobie jedynie slipki. - Idź się ubrać. I zrób obiad.
- Eeej, pałuj się! Służbę sobie znalazłeś?
Marek i Dawid równocześnie wstali z kanapy.
- Chyba przyszliśmy nie w porę. - Zauważył Dawid. Spojrzał ze smutkiem na Tomka. - Nigdy nie myślałem, że mógłbym się kiedyś za ciebie wstydzić. - odwrócił się w stronę długowłosego - Za ciebie nie muszę, bo właściwie cię nie znam. Poza tym... nic nas przecież nie łączy, prawda?
Wszystkie spojrzenia skierowały się na Dawida. Tylko on patrzył na Daniela. Tomek czuł się jakby ktoś dał mu w twarz. Zawstydził się. Dawid przyszedł tu ze swoim... Markiem. A on i Daniel zrobili cyrk. I to jaki. A przecież wiedział, że Dawidowi i tak jest ciężko utrzymać stosunki z profesorem. A Daniel... Miał dziś powiedzieć Dawidowi, że jest jego bratem. To miała być ważna podniosła chwila. Tymczasem on wszystko zepsuł. Wszystko. I wygląda na to, że Dawid sam się domyślił...
Tomek podszedł do Dawida i objął go. Marek zrobił dziwną minę. Potem usiadł na kanapie i bez słowa obserwował rozwój wydarzeń. Chłopak obejmował przyjaciela i szeptał mu do ucha.
- Wybacz mi. Masz rację. Daj nam chwilę, byśmy mogli się ogarnąć.
- Pójdziemy z Markiem na spacer po okolicy. - szepnął chłopiec - Jak będziemy z powrotem ma być wszystko OK. Nie chcę się już więcej wstydzić przed Markiem. On jest dla mnie naprawdę ważny...
- Dziękuję. Zaraz zrobimy obiad. Przyjdźcie za godzinę.
- Kupimy jakieś ciasto. Bo się do cholery na was wkurzyłem...
Tomek puścił przyjaciela i uśmiechnął się do niego.
- Przepraszam za ten cyrk - zwrócił się do Marka. - Małe nieporozumienie... Wie pan, ja i Daniel jesteśmy ze sobą zaledwie od wczoraj i nie we wszystkim jeszcze potrafimy się zgodzić. Jeśli byłby pan w stanie wybaczyć nam ten falstart...
- Bylibyśmy niezmiernie wdzięczni - dokończył długowłosy. - Naprawdę zależy mi na Dawidzie...
- W porządku - Marek wstał z kanapy i uśmiechnął się szczerze. - Nie jestem taki sztywny na jakiego wyglądam. To było nawet zabawne.
- Dziękuję!
- Pójdziemy zwiedzić okolicę i wrócimy za jakąś godzinkę. Przez ten czas dobrze by było jakbyście zrobili obiad, bo jesteśmy głodni. - Dawid uśmiechnął się i pociągnął Marka do korytarza. - Pa!
Drzwi zatrzasnęły się za nimi. Daniel opadł na kanapę, schował twarz w dłoniach, włosy opadły kaskadami na kolana. Tomek podszedł do niego i usiadł między jego nogami.
- Ciebie też muszę przeprosić. Wygląda na to, że zamiast ci pomóc wszystko zepsułem.
- Tak - usłyszał cichy, zachrypnięty szept Daniela. Mężczyzna drżał. Tomek objął go ramieniem. - To co stało się rano...
- Nie będziemy teraz o tym rozmawiać.
- Owszem! Będziemy! Wczoraj puściły granice. Upiliśmy się i...
- I cię zerżnąłem. Nie bój się tego powiedzieć.
- I... i się... kochaliśmy...
Daniel podniósł głowę i spojrzał na Tomka. Chłopak zarumienił się.
- A rano pod prysznicem to ja byłem w tobie. I było mi nieziemsko. Dlaczego więc oczekujesz, że to ja będę rezygnował z przyjemności bo tobie się to nie podoba. Jakoś nie miałeś takich skrupułów wczorajszego wieczoru.
- To co innego... ja...
- No powiedz wreszcie. Dlaczego?
- Ja się boję. Kiedyś zrobiono mi to tak brutalnie i teraz...
- Rozumiem. Porozmawiamy o tym wieczorem. W łóżku, dobrze?
- Acha. Teraz musimy zrobić obiad.
- To co zgoda?
- Zgoda. - Daniel uśmiechnął się i pocałował Tomka. Ten z uczuciem odpowiedział na pieszczotę. Potem ze śmiechem wzięli się za przyrządzanie obiadu.



Epizod 42


- Rzeczywiście jesteście do siebie podobni - zauważył Marek. Od piętnastu minut szli w ciszy, obaj lekko zakłopotani zachowaniem Tomka i Daniela.
- Tak...
- Opowiedz mi o sobie Dawidzie. Co wiesz na temat swojej prawdziwej rodziny? Ile miałeś lat jak oddano cię do sierocińca.
Dawid przystanął. Wskazał Markowi ławkę stojącą nieopodal przy alejce osiedlowego parku. Pogoda była znośna. Jesień niedługo miała dobiec końca. Grudzień okazał się w tym roku wyjątkowo ciepły i pogodny. Pierwszych śniegów oczekiwano dopiero po sylwestrze. Przysiedli na ławce. Dawid przytulił twarz do rękawa płaszcza Marka.
- Nic właściwie nie wiem. Miałem dwa latka gdy zabrano mnie ze szpitala do domu dziecka.
- Ze szpitala?
- Przechodziłem ciężką operacje, a gdy było już po wszystkim prawdziwym rodzicom odebrano już prawa rodzicielskie. Zostałem więc sam. Nigdy się mną nie interesowali...
Marek pieścił dłońmi rozkoszne czarne loczki chłopaka. Dawid spojrzał na niego dużymi chabrowymi oczami. Zbliżył się do niego, ich bliskość nie była już dwuznaczna.
Marek odsunął chłopaka od siebie. Nie chciał tego robić, ale musiał. Serce biło mu szybko za każdym razem gdy widział Dawida i przyspieszało gdy ten się do niego zbliżał. Marzył o tym by wziąć go w ramiona, przytulać, pocieszać. By ofiarować mu ciepło na które zasłużył a którego został w dzieciństwie pozbawiony. Ale nie mógł. Dawid miał być od teraz jedynie marzeniem. Pragnieniem nie do spełnienia.
Dawid spojrzał na niego z wyrzutem.
- Co się z tobą dzieje Marku?
- Nie wiem o co ci chodzi? - skłamał profesor. Wiedział, że dystans jaki próbuje między nimi utrzymać nie mógł zostać niezauważony przez chłopca.
- Cieszę się, że jesteśmy razem. Nawet jeśli nie chcesz się ze mną kochać i pieścić. Ale martwię się o ciebie. Tobie też musi być ciężko. Czy nie tak?
- ... - Nie odpowiedział. No bo co też mógłby mu w tej sytuacji powiedzieć? Odwrócił wzrok jakby bał się spojrzeć na Dawida.
- Marku... - chłopiec poderwał się z siedzenia i stanął naprzeciwko mężczyzny. Klęknął przed nim i usiadł na stopach. Wyglądał rozkosznie gdy tak siedział z rękoma złożonymi na kolanach w swoim dużo przydługim czarnym płaszczu i wystającym spod niego żółciutkim golfie. Wyglądał jak rozkoszna mała pszczółka. Jego włosy rozwiały się targane wiatrem który zerwał się niespodziewanie. - Och, Marku! Jeśli masz jakieś życzenie które mógłbym spełnić, ale takie życzenie które pochodzi z głębi twojego serca, to nie krępuj się. Zrobię dla ciebie wszystko. Absolutnie wszystko.
- Nie zarzekaj się tak. Co by było jakbym ci powiedział, że moim życzeniem jest byś zostawił mnie w spokoju? Byś zniknął z mego życia i nigdy, ale to nigdy się nie pojawił...
- Ale tego mi nie powiesz. To nie jest życzenie płynące z twojego serca.
- Nie. - Przyznał Marek.
- To jest życzenie płynące z twojego umysłu.
- Nie - Marek uśmiechnął się. Dawid spojrzał na niego zaskoczony. Objął dłońmi jego twarz i zbliżył się do niego. Marek odsunął się i odtrącił jego ręce. Chłopak westchnął.
- Życzeniem mego serca i umysłu jest byśmy byli przyjaciółmi. I nic ponadto. To moje ciało pragnie kontaktów fizycznych z tobą. Nic więcej. Lubię cię mały. Nawet bardziej niż bym sobie tego życzył. - Marek w duchu podziwiał samego siebie. Nigdy nie przypuszczał, że potrafi tak łatwo kłamać. I tak dobrze. Spojrzał na chłopaka i za chwile musiał znów uciec wzrokiem. Poczuł jak żal i rozpacz lęgną mu się w gardle. Odetchnął głośno. Dawid miał łzy w oczach.
On płacze - pomyślał Marek. No tak, przecież jest we mnie zakochany. A nawet jak sam mówił - kochał mnie. Ale przecież i ja go kocham. Dlaczego więc sam go odrzucam? Dlaczego wszystko psuję? Sprawiam ból jemu i sobie. Och, jakiż ze mnie idiota! Teraz nie ma odwrotu. Teraz muszę odzyskać wolność. Ale czym będzie wolność bez niego, obok niego?
- Jesteś tego pewien? - zapytał chłopiec załamującym się głosem.
- Tak - Marek usłyszał jak bardzo miał zachrypnięty głos.
- Ale ja cię kocham. Wiesz o tym. Raaaany! - chłopak wstał i odszedł jakiś kawałek dalej od niego. Marek widział jak młodzieniec ociera łzy z twarzy. Uspokajał drżące ciało. Marek poczuł się winny.
- Ale ja nie zamierzam się poddać. Nawet jeśli miałbym być dla ciebie jedynie przyjacielem... - chłopak odwrócił się i ruszył w jego stronę. Marek zaskoczony zmianą jaka zaszła w wyrazie twarz Dawida i w jego spojrzeniu nie był w stanie się poruszyć. Od chłopca biło zdecydowanie. Jego twarz była niczym wykuta w kamieniu. Przypominał teraz swojego domniemanego brata. Daniela. To samo demoniczne, pewne siebie spojrzenie. Jakaś wyższość, nieziemskość którym nie można się oprzeć. Chłopak poruszał się szybko. Jakby leciał w powietrzu. Dopadł Marka. Złapał go za kołnierz i przyciągnął do siebie.
- Ja zdecydowałem. - zaczął dziwnym głosem. - Że żyję dla ciebie. I jeśli ty sam nie chcesz się ze mną kochać... Będę więc służył twojemu ciału.
Markowi wróciła przytomność.
Dawid? Czy to mój Dawid? Jak on może mówić coś takiego?
Chłopak patrzył w oczy mężczyzny. Zauważył w nich najpierw zdziwienie. Potem zastąpił je zawód. Wyczytał w nich swoją małość. Stracił w oczach Marka.
Pewność siebie opuściła chłopca. Puścił profesora i szybko oddalił się od miejsca w którym siedział ukochamy.
Marek wstał z ławki. Przeszedł się kawałek w stronę w którą oddalił się Dawid. Nie był zły. Był zaskoczony. I zagubiony. Nie przypuszczał, że mógł wzbudzać w chłopaku aż tak silne emocje. Tak silne by w jednym momencie zmienić go z rozkosznego, słodkiego aniołka w silnego, nieokiełznanego demona.
Usłyszał odgłos łkania. Potem zobaczył Dawida. Swojego Dawida. Chłopak płakał. Nawet nie próbował powstrzymać łez. Marek podszedł do niego.
- Chodź! - rozkazał szorstko. Wtedy Dawid zrobił coś, co mężczyznę zdziwiło i bardzo wzruszyło. Chłopak stanął na baczność, po dziecięcemu otarł mokre od łez oczy i stanął obok niego. Złapał go ufnie za rękę. Marek spojrzał na niego ciepło. Z miłością. I przytulił go, choć przecież miał tego nie robić. Mógł okłamywać siebie. Mógł okłamywać jego. Ale przecież nie mógł powstrzymać odruchów serca. To jakby zabronić mu bić. To niemożliwe.
- Zapomnijmy o wszystkim. Jestem głodny.
- Przepraszam...
- To ja przepraszam. Kłamałem...
Dawid spojrzał na niego przez łzy. Marek uśmiechał się do niego.
- Boję się przyszłości Dawidzie. Boję się nieuczciwości ludzkiej. Boję się utraty pracy i upadku na dno. Boję się o ciebie. Nie możemy tak żyć. Jeszcze nie teraz. Jak skończysz studia to...
- To znaczy że ty...
- Tak, Dawidzie. Kocham cię.




Epizod 43


Obiad nie był może wymyślny, ale za to duży i syty. Podczas trwania posiłku nie rozmawiali o niczym szczególnym. Trochę o nauce, o pogodzie, o przyszłości. Z początku byli lekko zażenowani swoim towarzystwem. Młody Dawid, niegdyś zakochany w Tomku siedział obok swego kochanka, starszego od siebie o trzynaście lat profesora nauk humanistycznych, Marka Jankowskiego. Naprzeciwko nich zakłopotany Tomek, od niedawna w związku partnerskim z długowłosym Danielem, bratem Dawida. Tomek czerwienił się patrząc na siedzącą naprzeciwko parę. Zauważył, że oczy Dawida zaczerwienione były od płaczu.
Co się stało gdy wyszli na spacer? - myślał chłopak. Czy profesor robił mu jakieś wymówki?
Choćby nie wiem jak się starał Tomek nie mógł się do niego przekonać. Prawda była taka, że Tomek był wściekle zazdrosny o Dawida. Uważał, że to on powinien siedzieć teraz obok przyjaciela. On powinien wychwytywać te ulotne, nieśmiałe, pełne miłości spojrzenia, które co jakiś czas Dawid wysyłał ukochanemu. To do niego powinny być skierowane!
Daniel skończył jeść i zebrał talerze.
- Tomek, chodź no pomóż mi w zmywaniu...
Chłopak bez słowa podniósł się z kanapy i z naburmuszoną minką pomaszerował za Danielem do kuchni. Tam mężczyzna szepnął mu cichutko do ucha.
- Nie zachowuj się tak, bo mi głupio...
- Co?
- Nie patrz tak na nich, jakbyś chciał ich pożreć.
- Pałuj się, o co ci chodzi? - Tomek odskoczył od mężczyzny z dzikim warczeniem. Daniel westchnął zrezygnowany.
- Daj se z nim spokój, koguciku. On nie jest dla ciebie.
- Gówno cię to obchodzi - Tomek wysłał mu jedno ze swoich przeszywających spojrzeń. Daniel uśmiechnął się i przyjął wyzwanie. Podszedł bliżej Tomka i z demonicznym uśmiechem na przystojnej twarzy pewnym głosem oświadczył:
- Oj, koguciku. Lepiej mnie tak nie drażnij, bo u mnie to krótka piłka. Jeśli nie będziesz zachowywał się fer wobec mnie, ja także nie będę fer wobec ciebie. Zrozumiano? - Daniel pochylił się lekko i ucałował zdumionego chłopaka w szyję.
Daniel - pomyślał chłopak. Kim ty jesteś dla mnie?
Zastępstwem Dawida?...
Gdyby nie wasze pokrewieństwo, gdyby nie to, że jesteście do siebie podobni, nigdy, przenigdy nie zwróciłbym na ciebie uwagi. To dlatego chcę cię kochać. Chcę byś mi go zastąpił.
Tomkowi przed oczami przeleciały sceny gdy byli z Dawidem, gdy mieli tylko siebie. Wspólna nauka, zabawa, wypady nad jezioro.
Jezioro...
Taaak, to jedno z najmilszych wspomnień. Całymi dniami uczyłem Dawida pływać. Wieczorem śpiewaliśmy japońskie piosenki i paliliśmy ognisko. Raz się urżnęliśmy i tańczyliśmy wokół ogniska. Na golasa. Dawid czerwienił się jak cnotliwa panna, mimo, że była noc i oświetlały nas jedynie promienie ogniska...
Potem przyjechały Ilona i Daria...
Mój boże jaki ja byłem głupi...
Dopiero teraz...
Popiliśmy se jak zwykle wieczorkiem. Potem zrobiliśmy zamianę namiotów... Ja z Iloną a Dawid z Darią... Nigdy nie zapomnę tych przerażonych oczu Darii gdy wpadła z płaczem do naszego namiotu, gdy my...
" On pił i pił... A potem powiedział, że jest mu strasznie gorąco i poszedł do wody by się ochłodzić. Ale jego nie ma już ponad kwadrans! Nigdzie go nie widać! On chyba..."
Jakby mi ktoś w łeb dał. Przecież Dawid nie umie pływać! W dodatku ma tak słabą głowę do picia, że na pewno nie byłby w stanie płynąć.
Nie płynął. Nie daleko. Spał na dzikiej plaży, cały w piachu.. I te jego wilgotne czarne loki, które całowałem, dziękując bogu że nic mu nie jest. By wrócić do obozu musieliśmy przepłynąć kawałek jeziorka. Powiadomiłem dziewczyny i zostałem z Dawidem.
Rano obudziło mnie zimno. Poczułem że z jednej strony ogrzewa mnie ciepłe ciało Dawida. Nie spał. Spoglądał na mnie smutnym wzrokiem. Och, jak ja uwielbiam tą jego delikatność połączoną z niebywałą zmysłowością! Jemu nie można się oprzeć!
"Nie wiem gdzie jesteśmy, ani co tu robimy, ale chyba powinniśmy znaleźć nasze rzeczy. Trochę zimno, nie uważasz?"
Jego głos... Trząsł się z zimna i szczękał zębami. Mimo to jego ciało było gorące. I ten lekki rumieniec, który nieoczekiwanie zakwitł na jego policzkach gdy otworzyłem oczy.
Powiedziałem, że jest tak zimno i że zanim popłyniemy do naszego obozowiska powinniśmy się trochę rozgrzać.
"Przebiegnij się, ja nie muszę!" - roześmiał się i wbiegł do zimnej wody.
Mój mały Dawid... Mój kochany mały Dawid...
- Te, coś się tak zamyślił - Daniel oderwał się od jego szyi i spoglądał my głęboko w oczy. Tomek miał wrażenie, że jest skanowany. Że Daniel brutalnie penetruje jego wnętrze. Postawił mur. Starał się postawić. Daniel uśmiechnął się krzywo.
- Czytam w tobie jak w książce, koguciku. Nie próbuj nic przede mną ukrywać. To nie ma najmniejszego sensu.
- Nie jestem twoim kogucikiem - warknął Tomek przez zęby.
Daniel nie przestawał się uśmiechać. Tomek poczuł, że znowu ogarnia go ta słabość. Tęsknota za Dawidem.
Chciał wyjść z kuchni i zaszyć się w pokoju muzycznym. Poczekać aż ta słabość minie. Aż akumulatory znowu się naładują. Daniel nie pozwolił mu wyjść. Szarpnięciem pociągnął go za ramię do tyłu. Tomek podobnie jak wczoraj i dziś rano stracił kontrolę. Z całej siły uderzył pięścią Daniela w brzuch. Mężczyzna skulił się a wtedy chłopak poprawił mu kilkoma ciosami. Gdy Daniel przewrócił się na podłogę Tomek zaczął go kopać.
- Głupia cholerna cioto! Pieprzony, nie wyżyty, samolubny pedale! Mam cię dość! Odwal się ode mnie... - wrzeszczał Tomek...
Dawid słysząc dochodzące z kuchni odgłosy walki zerwał się z fotela i pobiegł do kuchni. Widząc rozgrywającą się w pomieszczeniu scenę łzy stanęły mu w oczach. Tomek przestał maltretować Daniela. Łzy spływały mu po policzku. Dawid przysiadł koło mężczyzny.
- Marek! - wydarł się - Marku!
Profesor wpadł do kuchni i stanął jak rażony piorunem. Z ust Daniela ciekła krew. Dawid spojrzał na Tomka.
- Dlaczego, Tomek? Dlaczego tak się nad nim pastwisz? Dlaczego krzywdzisz jedyną rodzinę jaką mam?
Tomek nie mógł się ruszyć. Marek trzymał głowę Daniela na kolanach. Daniel otworzył oczy. Z ust wydobywały się ciemne skrzepy krwi.
- Dawid! - wrzasnął profesor - nie ma czasu na kłótnie. Coś mu w środku pękło. Możliwe, że żebro przebiło płuco..
- Daniel... Tomek, czy on naprawdę jest moim bratem? Jest, prawda?
- Tak...
- Dzwoń po karetkę! - rozkazał Marek.
Dawid już kończył wybierać numer.
- Jeezu... - Nareszcie dotarło do Tomka to co się stało. - Daniel...
- To..mek.. - Szepnął Daniel i z ust wydobyła się kolejna plama krwi.
Oczy Tomka zmienił się. Daniel wyczytał z nich lęk. I coś jeszcze. Poczucie winy i... i... nie potrafił tego określić...
Chłopak płakał. Szczerze.
- Co ja zrobiłem? - wyseplenił - co ja zrobiłem...
- Uspokój się Tomek... - szepnął Dawid. - Nic mu nie będzie. Wszystko będzie dobrze... Zobaczysz! Jeszcze będziemy razem. Wszyscy czterej, jak rodzina...
- Dawid... - Tomek łkał. - Dawid, ja nie chciałem. Wybaczysz mi?
- Csiii - chłopiec go uspokajał. - Tej nocy zostaniemy razem. Chyba cię zaniedbałem. Musimy pogadać...
- Dobra chłopaki, zobaczcie, czy karetka już jest? - Marek zerknął na spoczywającą na swoich kolanach głowę Daniela. Był nieprzytomny.



Epizod 44


Wieczorem chłopcy wrócili do akademika. Daniel miał operacje. Okazało się, że miał drobny wylew. No i połamane żebra. Nie wniósł skargi na Tomka. Dawid też nie. Marek wrócił na noc do siebie.
Chłopcy siedzieli przy stole i patrzyli sobie w oczy.
- Zacznij od początku. Dlaczego?
Tomek skulił się i schował twarz w dłoniach.
- Sam nie wiem. To przez ciebie!
- ?
- Dawid! Oddaliłeś się ode mnie. Od czasu gdy poznałeś Marka... przestałem się dla ciebie liczyć.
- Przecież wiesz, że to nie prawda! Ja po prostu...
- Daniel cały czas mi o tym przypomina. Poza tym on jest... do ciebie podobny...
- To prawda. Tomek... - Dawid wstał z krzesła, odszedł stół i klęknął przed Tomkiem. Chłopak spojrzał na niego. - Tomek, chciałbym byśmy byli przyjaciółmi. Tak jak kiedyś. Mi jest naprawdę dobrze z Markiem. Wprawdzie nasz związek uległ tymczasowej hibernacji, ale... ale ja nie wyobrażam już sobie życia bez Marka. Może to zabrzmi banalnie, ale mimo, że znamy się tak krótko... kocham go...
- ...
- Tomek - Dawid uśmiechnął się cicho do chłopaka. Tomkowi żal ścisnął serce. - A co ty czujesz do Daniela?
- Nie wiem - chłopak jakiś czas się zastanawiał. - Lubię go. Jest mi z nim dobrze, gdy nie myślę o tobie. Ale gdy tylko... gdy tylko pomyślę, zaczynam go nienawidzić. Nienawidzić, że nie jest tobą...
- Biedny Daniel... - Dawid westchnął cicho. Starał się ukryć rumieńce opuszczając głowę i chowając twarz wśród opadających kaskad czarnych loków.
- A równocześnie... On też na mnie działa. Gdy nie myślę o tobie, to pożądam właśnie jego... Jeezu, co ja mówię? Muszę se jakąś laskę wyrwać...
- Tomek... Zawiodłeś się na mnie?
- Co?
- Pytam, czy się na mnie zawiodłeś?
- ...
- Oczekiwałeś czegoś innego. Że będę zawsze przy tobie, choćby nie wiem co się stanie?
- Tak, Dawid. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy wróciłem, a moje miejsce zajął profesor.
- Bzdura! To nigdy nie było twoje miejsce! Tomek, ja w dalszym ciągu cię kocham. W dalszym ciągu chcę być przy tobie. Pamiętasz co sobie obiecaliśmy?
- Że razem będziemy odkrywać zaginione światy. Ty i... ja?
- Tak...
- Dziecinne mrzonki!
- Nie! Przecież może tak być! Ja nie zamierzam łamać tej obietnicy. Gdy to sobie przysięgaliśmy byliśmy przyjaciółmi. Najlepszymi przyjaciółmi. Tego nie wolno nam zmieniać. Tomek! Zmaltretowałeś mego rodzonego brata. Jedyną rodzinę jaką mam!
- ...
- Mimo to... ja w dalszym ciągu ci ufam. I wierzę w ciebie, jak do tej pory. Chcę, byś mi też zaufał. Nie zostawię cię dla Marka!
- Dawid...
- Myślałem o tym by się do niego przeprowadzić. Nie lubię tego akademika... Ale nie zostawię cię... Ty naprawdę jesteś dla mnie ważny!
- Dziękuję.
- Musisz mi tylko coś obiecać.
- ?
- Jeśli chodzi o Daniela. Nie rób mu krzywdy. Kochaj go. On na to zasługuje. W nim jest tyle ciepła... miłości.
- Co ty opowiadasz? W nim?
- Tak, w nim. Dlaczego nie chcesz tego dostrzec. Mam wrażenie, że w jego obecności wstępuje w ciebie diabeł. Tak jakbyś chciał go zniszczyć...
- Daniel... - Tomek poczuł jak bezsilność i poczucie winy dławią go w gardle. - Ten cholerny, obleśny, kochany pedaluch... - Jego głos stał się ciepły i łagodny. - Chyba rzeczywiście zaczynam się przyzwyczajać...













Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 18 2011 11:37:43
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

xxx (Brak e-maila) 16:48 15-08-2004
Jejku! To jest suuuuper!!! Po prostu świetne!! Przeczytałam jednym ciągiem. Bardzo ładnie proszę o jakiś ciag dalszy, bo po prostu musze sie dowiedzieć, co będzie dalej.^^
Kruha (Brak e-maila) 18:46 15-08-2004
Boshe jak ja kocham tego opa!! Przeczytałam go chyba z milion razy i nadal jestem nienasycona ;_;! Świetne!
Tylko dlaczego tak długo trzeba czekać na nastepną częśc ;-;?
zyta-chan^^ (Brak e-maila) 20:20 15-08-2004
Mnie to sie tam podobać bardzo, ale mnie to opo do tzw. furii doprowadza bo siem doczekac nowej części nie mogę^^
Yoan (Brak e-maila) 08:18 16-08-2004
Zgadzam sie z wami w 1000%- opcio jest fenomenalne i można sie nim żywić w nieskończoność.Co do next części to kto wie...XP(hie, hie...)
Akiko Tamashii (Brak e-maila) 15:30 16-08-2004
nyom!-^0^- kolejne swietne opko!!!!!
kethry (kethry@interia.pl) 01:43 17-08-2004
a widzisz, widzisz! tyle osob nie moze sie mylic :>
Yoan (Brak e-maila) 20:52 17-08-2004
Pewnie,że nie może! Zuzaa, produkuj się!!!
natiss (Brak e-maila) 21:21 17-08-2004
Uwielbiam to pocio!! Jest po prostu boskie!! Z ogromną niecierpliwością łaknę ciągu dalszego.^^
Ryoko Kotoyo (Ryoko.Kotoyo@interia.pl) 20:18 18-08-2004
Kiedy sie można spodziewać dalszego ciągu?*-* Ja ti uschnę z niepewności co się stanie dalej!!!
primea^^ (primea@poczta.onet.pl) 00:07 21-08-2004
nya, przyąłczam się do próśb, opo super, chcemy dalej, to twój autorski obowiązek, Zuzaa wywiązywac się z szybkiego pisania dalszych części^^ fani czekają^^
Stokrotka & Schensi (stokrotka_997@wp.pl schensio2.pl) 12:32 23-08-2004
MY CHCEMY WIĘCEJ...DUŻO WIĘCEJ I ŁADNIE PROSIMY, ŻEBY¦ PISAŁA CIĄG DALSZY
Theo (Brak e-maila) 17:39 24-08-2004
Bardzo ciekawe i wciągające. Ja również czekam na ciąg dalszy.
Alexa (alexamalina@op.pl) 15:07 27-08-2004
bardzo mi się podoba. Poprostu uwielbiam je no.. Czekam na dalsze części^^
Zuzaa (Zuzaa22@interia.pl) 01:54 01-09-2004
Rany.. nie wiedziałam, że tyle osób to czyta :>. Dzięki. Tak mnie natchniliście że jutro od rana zamiast grać w gry pójdę do sklepu po TYSKIE smiley ( potiion of inspiration) Jeszcze raz dzięki. Zapewniam, że kolejna część także będzie możliwa smiley
Sachmet Lakszmi (Brak e-maila) 10:44 06-09-2004
Nic nowego nie powiem, wszystko już dawno powiedziałam, a poza tym wszystko już i tu powiedzianosmiley Idę poszukać opowiadania, które będę sobie mogła skrytykowaćsmiley
sintesis (Brak e-maila) 23:40 08-09-2004
jak bedzie trzeba to sama Cie zmotywuje tylko szybko pij i szybko pisz.... ja tu sie rozklejam bo wciaz widze pustke zamiast twojej pisaniny...
Zuzaa (Zuzaa22@interia.pl) 11:17 26-09-2004
Oczekujcie następnej aktualki. Piąta część jest już oddana a nad kolejną pracuję. Pozdrawiam, i czekam na komentarze po aktualce. Napiszcie, czy podobają wam się postacie. THX Zuzaa
Tand dei Glass (Brak e-maila) 21:52 27-09-2004
Zuzaa, opo było takie, że poszły 3 kawy, cała nocka ale nawet minutki z niej nie żaluję.POTRAFISZ pisać scenki, że nie wspomnę o całej reszcziesmiley
Schensi (Brak e-maila) 13:15 01-10-2004
ahhhhhhh ta zesc poprostu boska cala noc ja czytalam.. genialne sceny luzkowe muwie ci ^^
Nirja (Brak e-maila) 23:56 01-10-2004
Opo fenomenalne. Jedno z 4 które czytam nie poraz pierwszy! Sceny łużkowe są b. dobrze napisane, ale moją uwagę szczególnie przykówają postacie, które są fenomenalnie opisane.....cóż za emocje.
Wspaniale...oby jak najwięcej.
Yoanne (Yoanne128@op.pl) 14:10 03-10-2004
Zuzkaa, kochanie, moją opinie już znasz pewnie na pamięć.Jeśli chodzi o opcia, to jesteś no 1. Produkuj sie dalej. Jakby ci zabrakło herbatki z żeń-szenia, to wiesz do kogo pisać. ;D
Zuzaa (Zuzaa22@interia.pl) 00:40 27-10-2004
Dla moich czytelników: Niedłudo skończę robić swoją włąsną stronę, na której umieszczę między innymi poprawioną wersję \"ANIOŁA\". Epizody na stronie pojawiać się będą często, zaraz po napisaniu, a nie, jak dotychczas, po zakończeniu części. Oczekujcie więc :> Ps. Czy ktoś miałby ochotę zilustrować Z.A. albo chociaż spróbować naszkicować bohaterów??? Ciekawa jestem jak wyglądają w waszych oczach??!!!
Dziękuję raz jeszcze wszystkim za dobre słowo i niech was Bóg błogosławi :>..
zyta-hime (Brak e-maila) 17:03 01-11-2004
hehe^^ ciekawe, jakies zdolnosci paranormalne? wlasnie siem do tego zabieralam^^ tj - do szkicowania glownych bohateroow^^
lollop (Brak e-maila) 20:11 20-11-2004
powiem po prostu: to jest świetne!!!
Emi (Emi_Yume@interia.pl) 14:55 04-12-2004
Yo!
Jak ja mogłam sie tu jeszcze nie wpisać? Zuzik, kogucie Ty mój, Ty wiesz, co ja myślę o Danielu, Ptaszynie mojej i całej reszcie, więc sie nie będę rozpisywać za bardzo. Ale wiesz, Ty tak szczujesz ludzi tą obietnica strony, i mnie też, a tu nic... Ech.. Al episz dalej, akurat na fajnym momencie jestem, i jak moi dweaj ulubieńcy się ze sobą nie ten-teges to ja Ci chyba krzywdę zrobię, okrutna Siostro smiley. Ganbatte kudasai!
Neyllya (selene_lupin@interia.pl) 22:45 15-12-2004
Niom kiedy mozemy oczekiwać next części tego przecudownego opka? =^^=
Zuzaa (Zuzaa22@interia.pl) 02:04 17-12-2004
Najnowsze epizody będą pojawiać się na mojej stronie SINFUL FLOWER
Odwiedźcie, jeśli chcecie być na bierząco.
Znajdziecie tam także kilka moich rysunków do anioła..
Tymczasowy adres strony (jak się zmieni dam znać):

http://host30.nazwa.pl/sinful-flower.com.pl/

Zapraszam, pozdrawiam i dziękuję.. smiley
Kura (Emi_Yume@interia.pl) 12:30 23-12-2004
Kogut zapomniał dopisać: satły adres strony to www.sinful-flower.com.pl
Soma (Brak e-maila) 20:07 14-01-2005
no pewnie, że super, wszystko jest super, świetnia, wspaniale etc.! Tylko dlaczego, od tak dawna nie widać ciągu dalszego?! ja już nie mogę sie doczekać co bedzie dalej, bo to co jet, to przeczyałam chyba z hmm...no dobrych parę razy to już bylo....
Y. (yourico@o2.pl) 11:46 21-01-2005
tekścik jest bez dwóch zdań po prostu boski!!! czemu nie ma dalszych aktualek?? bo chyba jest jakiś ciąg dalszy??!! MUSI BYĆ!!!
Caramon (Brak e-maila) 22:05 31-01-2005
... Dwa slowa. Obrzydliwe. Przeczytalem tylko fragment. Autorze! Odwiedz psychologa. Bez obrazy, czytelnicy, ale Wy tez powinnisci. Albo przynajmniej seksuologa. Przeciez to jest oblesne. Ble. Co Wy tu wogole robicie?!
Caramon Majere (Brak e-maila) 22:09 31-01-2005
Mysle, ze moj komentarz nie zostanie usuniety, ze autorka potrafi przyjac rowniez krytyke.

Pozdrawiam
Caramon Majere
No Neyms (Brak e-maila) 18:23 05-02-2005
Caramon Majre przeczytaj całość i potem coś powiedz!!!
Fragment nie koniecznie oddaje utwór, jako znawca powinieneś(aś) to wiedzieć.
factory (Brak e-maila) 23:09 03-04-2005
generalnie to mnie nie zachwyciło. są momenty, kiedy aż odrzuca, jeśli chodzi o styl pisania.

nie wysyłam nikogo broń boże to seksuologa (bo i po co, on NAM i tak nie pomoże, buhahahaha), ale opowiadanie jest według mnie raczej takie sobie, chociaż czytać się da.

i tak nic mądrego tu nie napisze, wiec spadam.
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 22:24 17-06-2005
Juz nie będę powtarzać jak wielu przede mną, że to opowiadanie jest po prostu genialne, ma swój klimat i cholernie wciąga, o tak. Przeczytałam to na Sinful Flower, ale czyż nie zaszkodzi pozostawic tu po sobie komentarza? =)
liz (liz5@o2.pl) 15:23 15-01-2006
opo jest napisane cudownie wspaniale i nie wiem co moge jeszcze dodac... no coz to chyba najlepsze co w zyciu czytalam a wierz mi bylo tego duzo wiec BARDZO LADNIE PROSZE O NASTEPNA CZESC!!!!
livien (Brak e-maila) 20:44 14-02-2006
Również chciałam pochwalić to opowiadanie. Naprawdę gratuluję wszystkiego: kreacji postaci, opisów, humoru, budowy napięcia. A z każdą częścią coraz lepiej smiley

I co z tą stroną, na której mają być aktualizacje? Podane adresy nie działają...

Oczywiście nie mogę doczekać się ciagu dalszego. I powiem, ze to bardzo pouczające opowiadanko. A czego uczy? Walki o swoje.
Pozdrawiam smiley
Lelwani (lelwani) 22:01 18-02-2006
Pozwole sobie wystapic w imieniu Zuzyy, ktora jest na emigracji i raczej nie w glowie jej teraz to opowiadanie. Podany adres strony nie dziala, bo przestala ona istniec. Byc moze niedlugo sie to zmieni i moze nawet Zuzaa zacznie znowu pisac. Wszystko jets mozliwe smiley. W jej imieniu dziekuje za komentarze.
Urani (Brak e-maila) 16:20 13-07-2006
Hej Zuzik, daje znac,że zyjesmiley
Urani (Brak e-maila) 16:22 13-07-2006
I nie zapomniałam o tobiesmiley mam nadzieje, że masz ten sam numer telefonusmiley
liz (Brak e-maila) 20:57 30-07-2006
cholera ja nie moge sie na te strone dostac!!!!CO MAM ZROBIC? ja czce "ANIOLA"
Hoś (Brak e-maila) 00:29 24-07-2007
ja chce jeszcze : O
(Brak e-maila) 23:43 27-08-2007
Do momentu, w którym Zuza urwała to opowiadanie mam je i czekam na resztę.Jak ktoś chce przeczytać to dajcie znać.
(Brak e-maila) 20:36 21-10-2007
Co?!Jakie obrzydliwe?A ty idz to psychiatry.Te opo jest CUDNE!Chce więcej!
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum