ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Inny świat 2 |
Kilka dni później rana Adama zagoiła się już całkowicie. Postanowił wtedy wyjść z komnaty i obejrzeć zamek. Niestety był jeden problem, ubranie. Do tej pory nosił wyłącznie spodnie od piżamy, a gdy chciał wyjść do ogrodu zarzucał na siebie szlafrok. Jednak na zamek nie wypadało wyjść w szlafroku. Klasną dwa razy w dłonie. Drzwi do komnaty otworzyły się i stanął w nich służący w milczeniu czekając na rozkazy .
- Zawołaj doradcę.
- Którego, Wasza Wysokość?
- Głównego.
- Jak Wasza Wysokość każe – służący wyszedł zamykając za sobą bezszelestnie drzwi.
Chwilę potem drzwi uchyliły się znowu i ukazał się w nich Kirim.
- Wasza Wysokość wzywał mnie? – stał pochylony.
- Oczywiście.
- Co Wasza Wysokość rozkaże?
- Gdzie moje ubranie?
Kirim bez słowa otworzył drzwi i klasnął w dłonie, na co wbiegły służące z ubraniami.
- Co Wasza Wysokość życzy sobie dzisiaj ubrać?
Adam uważnie popatrzył na stroje. Wszystkie miały mnóstwo falbanek i świecących ozdób. Adam wybrał strój który jego zdaniem był najmniej krzykliwy. Kirim skinął ręką i służące, cały czas dygając, wybiegły z komnaty. Adam szybko się przebrał i przejrzał w lustrze. Ohyda, pomyślał, trzeba będzie coś z tym zrobić.
- Chciałbym w końcu poznać swoich doradców.
- Jak Wasza Wysokość każe – odparł Kirim pochylając głowę w ukłonie.
Chwilę potem Adam prowadzony przez Kirima dotarł do sali w której stał ogromny stół z krzesłami. Przy stole tym siedziało czterech jednakowo obranych mężczyzn i nad czymś debatowało. Kiedy zobaczyli wchodzącego Adama wstali od stołu i uklękli ze spuszczonymi w ukłonie głowami jeden przy drugim.
- Maresa i Sanusa już znam – powiedział Adam
- To jest Warnek Sugamil, Wasza Wysokość, a to Ganar Warola.
- Wstań Warnek – powiedział Adam, a doradca posłusznie wstał, chociaż wciąż miał spuszczoną w ukłonie głowę. Adam uważnie obszedł go dookoła.
- Wygląda na to, że jesteś tej samej budowy co ja – mruknął Adam – Ściągaj ubranie.
- Wasza Wysokość? – Warnek popatrzył zdumiony na Adama, ale skarcony spojrzeniem Kirima szybko opuścił wzrok.
- Ściągaj ubranie. Zamienisz się ze mną. Rzygać mi się chce jak widzę siebie w lustrze. Nie cierpię koronek.
Doradca posłusznie zdjął ubranie i nie podnosząc wzroku podał Adamowi. Ten szybko się przebrał.
- No, teraz lepiej – mruknął oglądając się. – Możesz zatrzymać te ciuchy, jeżeli ci się podobają – powiedział do Warneka. Ten szybko założył rzeczy, które przed chwilą miał na sobie Adam. – Kirim…
- Tak, Wasza Wysokość?
- Chcę żeby uszyto mi coś takiego, tylko w białym i szarym kolorze. Żadnych świecidełek, żadnych falbanek, nic.
- Proszę o wybaczenie Wasza Wysokość, ale to nie jest strój godny króla. Tamten ubiór został zrobiony ze specjalnie importowanego, delikatnego materiału.
- Tamten materiał jest jak dla mnie za delikatny. Wolę ten z którego są zrobione wasze stroje. Poza tym nie cierpię falbanek i żabotów.
- Poprzedni król tylko takie stroje nosił, Wasza Wysokość.
- Kirim, czy ja jestem poprzednim królem? – Adama lekko już zaczynało denerwować wspominanie o poprzednim królu.
- Nie, Wasza Wysokość.
- Więc zamknij się i rób co ci każę. Zrozumiałeś?
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość – Kirim uklęknął i spuścił głowę. - Nie miałem zamiaru rozgniewać Waszej Wysokości.
- Jeżeli nie chcesz mnie rozgniewać, to na jutro chcę mieć taki prosty strój jak wasz i z tego samego materiału. Zrozumiałeś?
- Tak, Wasza Wysokość.
- To dobrze. Możesz wstać – Kirim posłusznie wstał. – Mówiłeś zdaje się, że ten materiał z którego jest zrobione tamto paskudne ubranie jest specjalnie importowany.
- Tak Wasza Wysokość. Wszystkie ubrania poprzedniego króla były robione tylko i wyłącznie z tego materiału.
- I czyje jeszcze?
- Tylko króla, Wasza Wysokość.
- Więc jeżeli król nie żyje, a ja nie mam zamiaru nosić ubrań z tego materiału, jego import jest bezcelowy. Zgadza się?
- Wasza Wysokość ma rację.
- W takim razie zerwij umowę na import tego materiału, a wszelkie zapasy, jakie jeszcze zostały, sprzedaj.
- Jak Wasza Wysokość każe – Kirim skłonił się.
- A, i jeszcze jedno. Podobno wino też jest importowane?
- To prawda, Wasza Wysokość.
- I też pewnie tylko dla króla?
- Oczywiście, Wasza Wysokość.
- Nie piję wina i nie mam zamiaru pić, więc jego import jest bezcelowy. Zerwij umowę.
- Jak Wasza Wysokość każe.
- Świetnie. A teraz Ganar, oprowadzisz mnie po reszcie zamku. Chyba najwyższy czas żebym go poznał. A wy wracajcie do pracy.
- Wiesz Kirim, może on nie będzie taki zły, jak myślisz – powiedział niepewnie Sanus, kiedy Adam i Ganar już wyszli. – Jeszcze nie jest królem a już podjął dwie mądre decyzje, które ograniczą wydatki.
- To się jeszcze okaże – mruknął Kirim. – Te dwie decyzje świadczą jedynie o tym, że ma inny gust niż poprzedni król. Jaki faktycznie będzie, okaże się później.
- Jak dla mnie to może być – powiedział Warnek. – Powiedział, że mogę zatrzymać to ubranie. Jak w nim wyglądam?
- Jak wielki książę – mruknął tłumiąc śmiech Sanus.
- Nie żartuj sobie ze mnie.
- Ależ ja wcale nie żartuję.
- Jak to nie? Przecież widzę jak oczy ci się śmieją. Uważasz, że głupio wyglądam w tym stroju, tak?
- Wyglądasz całkiem nieźle, tylko puszysz się jak jakiś księżunio.
- Wcale się nie puszę!
- Puszysz.
- Nie!
-Tak.
- Zamknijcie się w końcu! – krzyknął Kirim. – Mamy ważniejsze spawy na głowie. Wojska hrabiego De la Feyne znowu atakują naszą północną granicę. Musimy się zastanowić co dalej robić.
- Musimy go w końcu jakoś złapać. Wtedy jego wojska wycofają się.
- Ale jak chcesz to zrobić? Odkąd wywiózł z kraju swojego małżonka nie ma nic co by go tu trzymało.
- Ten zdrajca kiedyś w końcu będzie próbował odzyskać swoje ziemie. Jakby nie patrzeć należały do jego rodziny od początku. Wystarczy jeżeli w ich okolicy rozlokujemy wojsko.
- Ale to może potrwać miesiącami.
- To nic. Jeżeli zerwiemy umowy na import materiału i wina to zyskamy dodatkowe fundusze na armię.
- A ty co o tym myślisz Mares? – Kirim odwrócił się do Maresa, ale ten siedział zamyślony, nie słuchając o czym rozmawia reszta – Hej, Mares!
- Słucham? – Mares ocknął się z zadumy. – Coś mówiliście?
- Nad czym tak myślałeś, że nawet nas nie słuchałeś?
- Myślałem o naszym królu.
- Ty jeszcze to?
- A co, nie mogę? Po prostu zastanawiałem się, czy będzie możliwe podsunięcie królowi pomysłów na zwiększenie ilości gotówki zasilającej królewski skarbiec.
- Co konkretnie masz na myśli?
- Dwie umowy importowe kazał już anulować. Może z innymi też się to uda? Nie oszukujmy się, ale trzy czwarte wydatków za poprzedniego króla pochłaniały towary importowane tylko po to, żeby spełnić jego zachcianki.
- I jego kochanek – dodał Warnek.
- Racja, królewskie kochanki. Medyk powiedział, że zaraz po koronacji król zamierza oddalić je. Czy to prawda Kirim?
- Niestety wiem tylko tyle co ty – odparł Kirim.
- Gdyby faktycznie tak było, to pieniądze przestały by w końcu wyciekać ze skarbca jak rzeka.
- A jeżeli odprawi stare tylko po to, żeby wziąć sobie nowe?
- Dobrze wiesz, że nie mamy na to żadnego wpływu.
- Jakiś wpływ możemy mieć – mruknął Kirim.
- To znaczy?
- Podsuwając królowi odpowiednie kandydatki na kochanki.
- Co ty knujesz Kirim?
- A jak myślisz? Sporo wysiłku kosztuje mnie utrzymanie porządku w tym kraju. Nie mam zamiaru patrzeć jak kolejny nieudolny władca wszystko rozwala.
- Dlaczego uważasz, że on jest nieudolny?
- Spójrz na niego. Wygląda jakby był w tym samym wieku co Sanus. Jak ktoś tak młody jak on może być mądrym władcą? Mądrość nabywa się z wiekiem, pod warunkiem, że zostanie się odpowiednio pokierowanym.
- I ty chcesz nim odpowiednio pokierować? A mnie to raczej wygląda na próbę kontrolowania króla, może nawet przejęcie władzy.
- Nazywaj to sobie jak chcesz – warknął Kirim. - Mnie chodzi wyłącznie o dobro tego kraju.
Adam nieświadomy tego że królewscy doradcy dyskutują o nim wędrował po zamku oprowadzany przez Ganara. Przeszli przez mnóstwo komnat zanim w końcu dotarli do sali tronowej.
- O, kurwa, ale wielgachna – Adam ze zdziwienia aż otworzył szeroko oczy. Szedł w stronę tronu i rozglądał się na wszystkie strony. Za nim posłusznie dreptał doradca. W pewnym momencie Adam przystanął.
- Co to jest? – wskazał palcem na tron.
- Tron, Wasza Wysokość.
- To coś to jest tron? – zdumiał się Adam i podszedł bliżej. – Czy mi się wydaje czy on jest ze złota i drogich kamieni?
- Zgadza się Wasza Wysokość. Poprzedni król kazał go dla siebie wykonać.
Adam usiadł na tronie. Stanowczo był niewygodny. Bolał tyłek, rąk nie można było wygodnie położyć na poręczach bo przeszkadzały osadzone w nich kamienie. Także oprzeć się dobrze nie można było z powodu kamieni zatopionych w oparciu.
- I ja mam na czymś takim siedzieć?
- Oczywiście, Wasza Wysokość.
- W żadnym wypadku – mruknął Adam i wstał. – Macie mi to stąd zabrać.
- Zabrać, Wasza Wysokość? – zdumiał się Ganar.
- Tak, zabrać i sprzedać, przetopić, albo co tam uważacie. Nie chcę tego więcej widzieć na oczy. Jeżeli mam siedzieć na tym, to ma to mieć miękkie siedzenie i oparcie i żeby ręce wygodnie się układały na poręczach.
- Rozumiem Wasza Wysokość – Ganar skłonił się. – Jeszcze dzisiaj każę wykonać nowy tron.
- Świetnie. To teraz chciałbym zobaczyć koszary.
- Koszary, Wasza Wysokość? – zdumiał się Ganar.
- Chyba mamy jakieś wojsko w zamku?
- Oczywiście, Wasza Wysokość.
- Więc mi je pokaż.
- Proszę o wybaczenie Wasza Wysokość, ale to nie są pomieszczenia w których powinien przebywać król.
- Nie ty będziesz decydował o tym gdzie powinien przebywać król. Zrozumiałeś Ganar?
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość – Ganar uklęknął i pochylił głowę. – Moje słowa wynikają jedynie z troski o Waszą Wysokość.
- Więc prowadź mnie do koszar.
- Tak jest, Wasza Wysokość – Gana wstał i ruszył przed siebie.
Wyszli z zamku. Przez jakiś czas szli, aż w końcu dotarli do baraków wojska. Było to kilka dużych budynków skoncentrowanych wokół ogromnego placu. Kręcili się po nim cały czas jacyś żołnierze. Niektórzy ćwiczyli, inni zajmowali się swoją bronią , a jeszcze inni po prostu obijali się.
- Czego tu szukają królewskie lizusy? – Usłyszał nagle Adam. Odwrócił się i zobaczył barczystego, przerastającego go o głowę, żołnierza. Jego goły tors znaczyły liczne blizny. Stał z wielkim mieczem przerzuconym przez ramię i spoglądał kpiąco na Adama i Ganara.
- Jak śmiesz…. – zaczął Ganar, ale Adam szybko zakrył mu usta ręką.
- Na pewno nie ciebie – odparł Adam patrząc wyzywająco w oczy żołnierza.
- Patrzcie, jaki wyszczekany – powiedział głośno żołnierz i zaśmiał się. Znajdujący się w pobliżu żołnierze zaśmiali się również – I na dodatek ładniutki.
Żołnierz podszedł bliżej. Ganar, wciąż trzymany przez Adama z przerażenia otworzył szeroko oczy.
- Masz być cicho, rozumiesz? – Mruknął Adam do Ganara, a kiedy ten twierdząco skinął głową, zdjął rękę z jego ust, ale nie przestawał go trzymać blisko siebie. - Przy takiej paskudzie jak ty, nawet świnia byłaby ładniutka – powiedział patrząc prosto w oczy żołnierza.
Ten roześmiał się.
- Lubię takich bezczelnych – powiedział i złapał Adama pod brodę.
Adam złapał żołnierza za nadgarstek i mocno ścisnął zmuszając go do wyprostowania palców. Kiedy zdziwiony żołnierz puścił brodę Adama, ten odepchnął jego rękę.
- Widzę, że prosisz się o nauczkę – syknął żołnierz.
- I niby ty chcesz mi ją dać? Jeżeli jesteś w stanie… - spojrzał kpiąco na rozmówcę.
- Ty gnojku, wiesz do kogo mówisz?! Jeszcze się matki spódnicy czepiałeś, gdy ja przelewałem krew w obronie tego kraju. Te blizny na moich piersiach są tego najlepszym dowodem.
- Znaczy powinienem się bać, tak? Wybacz, ale jak na razie, to trzęsę się wyłącznie ze śmiechu.
Żołnierz poczerwieniał ze złości. Odsunął się od Adama i zamachnął mieczem. Widząc co się świeci Adam odepchnął Ganara i czekał na uderzenie. Kiedy miecz był już blisko jego głowy uchylił się błyskawicznie, tak że żołnierz poleciał do przodu i gdyby nie stojący w pobliżu inny żołnierz na pewno upadłby na ziemię.
- Co jest? Nie możesz trafić w takiego gnojka jak ja? – Spytał kpiąco Adam.
Żołnierz wściekły jeszcze bardziej odwrócił się i znowu rzucił na Adama. I znowu Adam uchylił się unikając ciosu. Jednak tym razem, kiedy żołnierz przelatywał obok niego, wyciągnął nogę, w efekcie czego żołnierz wylądował twarzą na ziemi. Widząc to jego kompani roześmieli się.
- Ty tchórzu! – Ryknął wściekły żołnierz – Walcz jak prawdziwy mężczyzna!
Zajęty zabawą Adam nawet nie zwrócił uwagi na fakt, że Ganar pobiegł przerażony w stronę pałacu.
- Jak prawdziwy mężczyzna, mówisz? Czemu nie – Adam wyciągnął rękę wciąż patrząc w stronę żołnierza. Ktoś podał mu miecz. Wykonał nim parę młynków. Był trochę ciężki, ale powinien sobie poradzić. – Więc zaczynaj.
Żołnierz zaatakował. Adam odparował cios, ale jego siła była ogromna. Adam aż cofną się kilka kroków. Wśród żołnierzy przeszedł pomruk podziwu dla ich towarzysza. Adam tylko uśmiechnął się ironicznie, co nie umknęło uwagi żołnierza. Zaatakował znowu. Tym razem Adam lekko uchylił się i uderzył. Trafił w rękę zostawiając krwawy ślad. Zdziwiony żołnierz popatrzył na ranę, potem na Adama.
- Przepraszam, omsknęło mi się. Trochę ten miecz za ciężki dla mnie – powiedział Adama poważnie, lecz po jego twarzy widać było, że niczego nie żałuje, wręcz kpi z przeciwnika.
Żołnierz znowu zaatakował i znowu Adam zręcznie uniknął ciosu pozostawiając na ciele przeciwnika krwawy ślad. I tak parę razy.
- Czemu nie atakujesz? – Spytał żołnierz ciężko oddychając.
- A po co? – Adam wzruszył ramionami. - Wystarczy, że ty to robisz.
- Nie walczysz jak prawdziwy żołnierz – warknął żołnierz po kolejnym celnym uniku Adama.
- A jak twoim zdaniem walczy prawdziwy żołnierz? Jeżeli tak jak ty, to czarno widzę przyszłość tego państwa. Ale skoro prosisz, to mogę walczyć po twojemu – powiedział Adam i zaatakował.
Żołnierz zdziwił się zmianą w zachowaniu Adama. Zmieniła się też siła i częstość ataków Adama. Jedyne co mógł robić żołnierz, to odpierać ataki i cofać się. Jednak w pewnym momencie nie zdążył odpowiednio sparować ataku i wylądował plecami na ziemi. Adam postawił stopę na piersi żołnierza i przyłożył miecz do jego krtani.
- I co teraz powiesz?
Jednak zamiast odpowiedzi usłyszał krzyk:
- Wasza Wysokość!
Odwrócił się i zobaczył medyka oraz Kirima. A za nimi ciężko oddychającego Ganara.
- Konas? Kirim? – zdziwił się. - Co wy tu robicie?
- To nierozważne ze strony Waszej Wysokości przychodzić tutaj – powiedział Kirim klękając.
- Choroba, koniec zabawy – westchnął Adam i zdjął stopę z leżącego żołnierza. – Masz szczęście chłopie, upiekło ci się.
- Wasza Wysokość, takie zachowanie nie przystoi królowi.
- Nie marudź Kirim. Nie ja zacząłem.
- Ale przez takie zachowanie znowu otworzyła się rana Waszej Wysokości – powiedział medyk.
Adam spojrzał na swój prawy bok. Na kurtce widać było powoli powiększającą się czerwoną plamę. Wbił miecz w ziemię.
- Cholera - mruknął i zdjął bluzę ukazując jeszcze większą krwawą plamę. – I znowu ten konował będzie mnie trzymał w łóżku.
Na szczęście medyk nie słyszał tego. Adam ściągnął koszulę. Wśród żołnierzy rozszedł się szmer. Jeden przez drugiego pokazywali sobie tatuaż na ręce Adama. Po chwili wszyscy uklękli. Nawet żołnierz, który walczył z Adamem podniósł się i ukląkł.
- Proszę, ukaż mnie, Wasza Wysokość – powiedział ze spuszczoną głową i wyciągnął w stronę Adama swój miecz.
- Konas, bardzo źle to wygląda? Będę znowu musiał siedzieć w łóżku?
Medyk uważnie obejrzał ranę, przemył ją i obandażował.
- Jeżeli Wasza Wysokość powstrzyma się w najbliższym czasie od podobnego zachowania, to nie będzie to konieczne.
- Masz szczęście, że medyk nie ma zamiaru wpakować mnie do łóżka – powiedział Adam do żołnierza. – A na następny raz pamiętaj, żeby nigdy nie oceniać przeciwnika po jego wyglądzie, bo możesz to przypłacić życiem. – Ruszył w stronę zamku. Za nim bez słowa doradcy i medyk.
- Wasza Wysokość wybaczy śmiałość, – powiedział medyk, kiedy już weszli do zamku – ale sugerowałbym teraz odpoczynek.
- Właściwie to niegłupi pomysł –mruknął Adam i ruszył w stronę swojej komnaty, a za nim medyk.
Kirim i Ganar poszli do sali w której wcześniej obradowali.
- No i co? – Spytał Warnek.
- Ten głupek walczył z żołnierzami – mruknął Kirim.
- Co?
- Z najsilniejszym z nich, Samesem Kolerasem. I to dla zabawy.
- On chyba jest niespełna rozumu.
- Cholera, znowu zostaliśmy bez króla – mruknął Sanus.
- Jeszcze mamy króla – odparł Ganar.
- Jak to?
- Zwyczajnie. Pokonał Samesa.
- Poważnie? Słyszałem, że Sames Koleras sam jeden zabił tylu wrogów, co wszyscy inni razem wzięci i że jest niebezpieczny i niepokonany.
- Już nie.
- Ja się zastanawiam nad jednym – mruknął Kirim. Wszyscy popatrzyli w jego stronę. – Czy ta walka to był pokaz jego głupoty czy sprytu. Jeżeli głupoty, to nie powinniśmy mieć z nim żadnego problemu. Jeżeli jednak sprytu, to będziemy mieli ciężki orzech do zgryzienia.
- Ganar, ty przy tym byłeś – powiedział Mares. – Jak to twoim zdaniem wygląda? Jest aż tak głupi jak myśli Kirim czy działał z pełną premedytacją?
- Mam wrażenie, że zrobił to świadomie, tylko nie wiem co nim kierowało. Na początku odniosłem wrażenie, że tylko chce się popisać, ale później… Trudno powiedzieć.
- Co by to nie było, musimy uważnie obserwować go i w razie konieczności podjąć odpowiednie kroki – powiedział Warnek.
- Tylko, że tym razem będziemy mieli o wiele ciężej – mruknął Kirim – Teraz ma za sobą armię.
Adam nieświadom tego, że doradcy rozmawiają właśnie o nim, smacznie spał. Śnił mu się Marek. Zdziwił się. Przez tyle dni nie myślał w ogóle o nim, a teraz nagle mu się śni. Dlaczego? Przecież pogodził się z tym, że od niego odszedł. Nie rozumiał tego zupełnie. Obudził się. Było jeszcze zupełnie jasno. Nie miał już ochoty nigdzie wychodzić, więc wziął się za czytanie ksiąg. Kilka dni później rana była już zagojona a wszystkie księgi przeczytane. W końcu nadszedł dzień koronacji. Jedyne co z tego dnia pamiętał to szalone bicie własnego serca, przepychankę z Kirimem dotyczącą stroju koronacyjnego, którą oczywiście wygrał Adam. Potem był moment gdy Kirim na jego głowę wkładał koronę i bal z którego próbował się cichcem wymknąć, ale nie udało mu się. Kiedy po skończonym balu leżał już w swoim wielkim łożu z baldachimem, w jego głowie kłębiło się tysiące różnych myśli. Pamiętał moment kiedy wyszła kwestia jego imienia. Siedział wtedy nad księgami, a wraz z nim Kirim i tłumaczył mu zawiłości polityki i gospodarki.
- Kirim…
- Tak, Wasza Wysokość?
- Niedługo będzie koronacja.
- Zgadza się, Wasza Wysokość.
- Wtedy też ktoś będzie tworzył nowe księgi z historią tego kraju zapisując wszystkie moje decyzje, zarówno złe jak i dobre.
- Zgadza się, Wasza Wysokość.
- Więc jak ja właściwie tam będę opisywany?
- Nie bardzo rozumiem to pytanie, Wasza Wysokość.
- Kiedy tu przybyłem nic nie pamiętałem, skąd pochodzę, ani jak mam na imię. W dalszym ciągu nic nie pamiętam. Jak ja więc będę widniał w tych waszych księgach? Jako „król bez imienia”?
-Rozumiem. Wasza Wysokość będzie musiał przyjąć jakieś imię.
- Jakie? Skoro nawet nie wiem jakie imiona w waszym kraju są popularne.
- Jeżeli Wasza Wysokość sobie życzy, na jutro przygotuję zwój z imionami i Wasza Wysokość będzie mógł sobie jakieś wybrać.
- Może tak być.
Następnego dnia rano Kirim wraz z księgami przyniósł do królewskiej komnaty zwój. Adam powoli zaczął go przeglądać. W końcu zdecydował się.
Nadszedł dzień koronacji. Od tego dnia wszyscy mieli go poznać jako króla Akirina pierwszego. Następnego dnia po koronacji Adam wszedł do sali obrad. Czekali już tam na niego wszyscy doradcy. Usiadł przy stole i wpatrując się w swoich doradców podparł brodę ręką.
- A więc teraz już mogę podejmować decyzje odnośnie państwa?
- Oczywiście, Wasza Wysokość – Kirim ukłonił się.
- Nie wiem jak to się odbywa, więc ja powiem o co mi chodzi, a wy zrobicie to tak jak należy. Moja pierwsza decyzja to odprawienie z pałacu kochanek poprzedniego króla.
- Dokąd, Wasza Wysokość? – Spytał Kirim.
- Tam skąd przyszły. Zapłaćcie im ile uważacie i niech się wynoszą - Adam machnął lekceważąco ręką.
- Jak Wasza Wysokość każe – Sanus usiadł przy stole i zaczął coś pisać na papierze.
- Rozumiem, że jak on skończy pisać, będę musiał to podpisać?
- Oczywiście, Wasza Wysokość.
- W takim razie, zanim on skończy, chciałbym zobaczyć listę wszystkiego co importujemy.
Kirim położył przed Adamem zwój. Ten zaczął czytać. Kiedy skończył mruknął:
- Widzę, że ten wasz poprzedni król lubił luksusy. Dziwię się, że w królewskim skarbcu jeszcze są jakieś pieniądze. Rozumiem, że to dzięki wam?
- Wasza Wysokość ma rację – odparł Kirim kłaniając się. – Niestety spełnianie zachcianek poprzedniego króla powodowało iż musieliśmy gdzie indziej być bardziej stanowczy.
- To znaczy?
- Musieliśmy podnieść podatki.
- Chciałbym zobaczyć jak wyglądają wpływy z podatków.
Mares położył przed Adamem grubą księgę.
- To chyba jakieś żarty – powiedział Adam kiedy skończył czytać.
- Co Wasza Wysokość przez to rozumie? – spytał Kirim.
- Z tego co tu widzę, to szlachta płaci jakieś psie pieniądze, podczas gdy najbiedniejszym zabierane są ostatnie pieniądze.
- Taka była decyzja poprzedniego króla, Wasza Wysokość.
- Więc ja to zmienię. Skończyłeś już pisać Sanus?
- Tak, Wasza Wysokość.
- Dawaj. – Sanus posłusznie podał zwój Adamowi. Ten przebiegł po nim wzrokiem i piórem umaczanym w atramencie złożył podpis na samym dole, potem nakapał laku i odcisnął w nim królewską pieczęć. – Załatwione. Piszcie następne. Od dzisiejszego dnia szlachta ma płacić podatek trzy razy większy. Bardziej zamożni mieszkańcy będą płacić podatek taki sam jak do tej pory, natomiast najbiedniejsi będą płacić połowę tego, co do tej pory.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, ale szlachcie się to nie spodoba.
- Szczerze mówiąc Mares mam gdzieś to co myśli szlachta. Ile procent tego kraju stanowi szlachta?
- Około trzydziestu, Wasza Wysokość.
- Czyli siedemdziesiąt procent to biedota? – upewnił się król.
- Zgadza się, Wasza Wysokość.
- Więc powiedz mi Mares, jakie są szanse, że biedota szybciej się zbuntuje przeciwko królowi niż szlachta?
- Sądzę, ż spore Wasza Wysokość – odparł niepewnie doradca. Nie wiedział w którą stronę zmierzają myśli króla, a nie chciał udzielić niewłaściwej odpowiedzi, żeby tylko nie rozgniewać władcy.
- No właśnie. Dlatego też napiszesz odpowiedni dekret o podatkach.
- Jak Wasza Wysokość każe – Mares ukłonił się i usiadł do pisania.
- Wracając do tego co importujemy, to z większości można spokojnie zrezygnować. Z tego co widzę to poprzedni król lubił jedzenie i drogie stroje. Sprawę strojów już chyba mamy z głowy?
- Zgadza się Wasza Wysokość – odparł Kirim. – Zerwaliśmy umowę kilka dni temu.
- Świetnie. W takim razie dzisiaj zerwiecie następne – wziął pióro do ręki i maczając raz po raz w atramencie począł wykreślać pozycje na zwoju. Kiedy skończył została na nim jedynie jedna trzecia tego, co było wcześniej. – Co do tych pozycji to chciałbym się jeszcze zastanowić. Na przykład tu: winogrona. Czy w tym kraju nie rosną winogrona?
- Rosną, Wasza Wysokość – odparł Kirim.
- Więc dlaczego poprzedni król sprowadzał je aż zza morza?
- Niestety nie wiem, Wasza Wysokość. Prawdopodobnie taki był jego kaprys.
- Chcę spróbować tych importowanych winogron i tych krajowych - mruknął Adam.
Kirim klasną w dłonie i jeden ze stojących pod ścianą służących wybiegł z sali.
- Następna pozycja: zboże. Czy lokalne zboże jest naprawdę takie złe, że aż musimy je importować? A może jest go zbyt mało i nie wystarcza go?
- Nie Wasza Wysokość. Gleba w tym kraju jest żyzna i daje dużo zboża.
- Więc czym ono się różni od tego importowanego?
- Osobiście uważam, Wasza Wysokość, że niczym, – odparł Kirim – ale poprzedni król twierdził, że chleb wypiekany z takiego zboża smakuje najlepiej.
- Chcę spróbować jednego i drugiego – Kirim klasnął w dłonie i kolejny służący wybiegł z sali.
I tak krok po kroku Adam weryfikował wszystkie pozycje z listy porównując smak importowanego jedzenia z krajowym. Potem przyszła kolej na inne produkty. Przy niektórych Adam musiał korzystać z podpowiedzi doradców, ale w końcu udał mu się zredukować listę importowanych produktów do minimalnej ilości.
- Jestem wykończony – mruknął Adam przeciągając się kiedy już skończył. – Chyba pójdę się zdrzemnąć – i wyszedł.
- Wiesz Kirim - powiedział Ganar – może on jednak nie jest taki głupi? Zrobił to, co chcieliśmy i to sam z siebie.
- To jeszcze nic nie znaczy – mruknął Kirim – Może po prostu miał szczęście?
- A może przyznasz się, że jesteś zazdrosny? – Powiedział Sanus
- Ja? Niby o co? – Zdziwił się główny doradca.
- A chociażby o to, że ktoś może ci odebrać władzę.
- Nie zależy mi na władzy, tylko na dobru tego kraju. Jeżeli okaże się dobrym władcą to usunę się w cień i będę zwykłym doradcą.
- Uważaj, bo uwierzę – mruknął Mares.
- Może i słusznie postąpił rezygnując z importu, ale głupio zrobił z tymi podatkami – powiedział Warnek.
- Dlaczego? – zdziwił się Mares – Dzięki temu zwiększy się ilość gotówki wpływającej do królewskiego skarbca.
- Co z tego, że się zwiększy, jeżeli szlachta się zbuntuje?
- Z tego co pamiętam, od dnia kiedy król pokonał Samesa Kolerasa to armia jest mu całkowicie oddana, więc w razie buntu szlachty nie powinno być problemu. Użyje się wojska i już.
- Zbrojny bunt to nie jedyny sposób przeciwstawienia się królowi – mruknął Kirim.
- Myślisz że będą chcieli go zabić? – spytał Sanus
- Wszystko jest możliwe.
- Cholera. Więc co teraz zrobimy? – mruknął Ganar.
- Dyskretnie zwiększymy ilość żołnierzy na zamku. Trzeba będzie też sprawdzać jedzenie podawane królowi, czy przypadkiem nie jest zatrute. No i nie możemy na razie nic mówić królowi.
Resztę dnia Adam spędził włócząc się po pałacu. Następnego dnia wstał wcześnie rano i wyszedł na wewnętrzny pałacowy dziedziniec. Cisza i spokój. Postanowił trochę poćwiczyć. Odkąd znalazł się w tym dziwnym kraju zupełnie zaniedbał Kung-fu. Zdjął kurtkę i rozpoczął ćwiczenia nie wiedząc, że z jednego z pałacowych okien obserwuje go uważnie para piwnych oczu. Kiedy skończył ubrał się i położywszy na trawie zapatrzył się w niebo.
- Proszę o wybaczenie Wasza Wysokość, – usłyszał nagle – ale takie zachowanie nie przystoi królowi.
Podniósł się do pozycji siedzącej i zobaczył stojącego nieopodal Kirima.
- A twoim zdaniem jak powinienem się zachowywać?
- Są rzeczy, których nie wypada robić królowi, jak na przykład walka z żołnierzami.
- A ty znowu o tamtym – mruknął Adam i położył się z powrotem. – Było, minęło. Po co do tego wracać?
- Żeby Wasza Wysokość wyciągnął z tego odpowiednie wnioski na przyszłość i nie popełniał tych samych błędów. I zachowywał się w przyszłości jak na króla przystało.
- Jesteś strasznie nudny, wiesz? Strasznie sztywny i marudny. Ciągle myślisz tylko o obowiązkach. Czasami powinieneś pomyśleć o sobie, być trochę samolubnym. Chodź tu – poklepał ziemię obok siebie. Kirim posłusznie położył się. – Spójrz na te chmury – wyciągnął rękę do góry. – Piękne, prawda? Płyną tak powoli, dostojnie. Ale kiedy pada deszcz stają się niespokojne, chaotyczne. Czy to oznacza, że przestają być chmurami? Nie. Powinieneś czasami wziąć z nich przykład, nie myśleć o zasadach. Odprężyć się, być samolubnym. Rozumiesz? – nie otrzymawszy odpowiedzi Adam spojrzał w stronę Kirimia. Miał zamknięte oczy i oddychał równomiernie. Spał. Adam uśmiechnął się i wrócił do obserwowania chmur. Czas leciał, na dziedzińcu powoli pojawiali się służący pędzący do swoich obowiązków. Zdziwieni spoglądali w stronę Adama i szeptali na boku, ale bojąc się gniewu króla szybko przechodzili dalej.
Nagle Kirim podniósł się do pozycji siedzącej.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość – uklęknął przed Adamem, który wciąż leżał i wpatrywał się w chmury. – Nie wiem jak to się stało, ale zasnąłem. To niewybaczalny błąd.
- To dlatego, że cały czas tylko pracujesz. Tak jak ci mówiłem, powinieneś czasami pomyśleć o sobie, odpocząć. Przecież nie jesteś sam. Oprócz ciebie mam jeszcze czterech innych doradców, prawda? Skoro zostali wybrani to oznacza, że nie są głupi i tez potrafią podejmować decyzje. Dlaczego od czasu do czasu nie zrobisz sobie wolnego i nie zostawisz wszystkiego im?
- Nie wiem co powiedzieć, Wasza Wysokość.
- Nic nie mów, po prostu przemyśl to co powiedziałem. Ale najpierw chodź – Adam szybko wstał i złapał Kirima za rękę. Pociągnął mocno zmuszając go do wstania.
- Wasza Wysokość…
- Cicho. Masz iść ze mną – ruszył do pałacu trzymając rękę Kirima w mocnym uścisku. Przebiegli przez kilka komnat, aż w końcu zatrzymali się w królewskiej łazience. Dopiero wtedy Adam puścił rękę Kirima.
Królewską łazienkę stanowił basen wypełniony ciepłą wodą pachnącą różanymi olejkami.
- Rozbieraj się – powiedział i zaczął się rozbierać.
- Ale Wasza Wysokość… - Kirim próbował protestować.
- Powiedziałem, żebyś był cicho? – spytał Adam i wskoczył do wody.
Popłynął na środek i spojrzał w stronę Kirima, który wciąż stał nad brzegiem basenu.
- Co jest? Nie masz zamiaru wykonać królewskiego polecenia? – groźnie zmarszczył brwi.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość – Kirim skłonił się i zaczął rozbierać się. Kiedy skończył ostrożnie wszedł do wody.
Adam podpłynął do niego.
- A teraz zapomnij kim jesteś i jakie masz obowiązki. Zamknij oczy i zrelaksuj się.
Kirim zamknął oczy. Po chwili można było zobaczyć jak jego mięśnie rozluźniają się, a na twarzy pojawia się uśmiech.
- No widzisz, jak chcesz to potrafisz – Adam zadowolony uśmiechnął się, choć Kirim tego nie widział. Nagle Adam złapał go za ramiona i wepchnął pod wodę. Zaskoczony Kirim zaczął się szamotać, lecz Adam trzymał go twardo. Czując że nie uwolni się, Kirim złapał króla za nogi i pociągnął. Wtedy Adam zmuszony był go puścić. Zanim Kirim wypłynął na powierzchnię Adam zdążył złapać równowagę i odpłynąć na bezpieczną odległość.
- Wasza Wysokość… - wystękał z wyrzutem Kirim kiedy tylko złapał oddech.
Adam zaśmiał się. Kirim zdumiał się, po raz pierwszy widział króla śmiejącego się tak bez trosko. Wyglądał jak małe dziecko. Szczęśliwe dziecko.
- Co jest? Czyżbyś był zły? Mówiłem, żebyś zapomniał o wszystkim i cieszył się chwilą. – Adam położył się na wodzie i rozłożył ręce. – Każdemu należy się odrobina przyjemności, bez względu na to czy jest królem czy prostym chłopem. Rozumiesz Kirim?
- Rozumiem, Wasza Wysokość, jednak obowiązki…
- A ty znowu to samo – westchnął ciężko Adam i klasnął w ręce. W drzwiach do łazienki pojawił się służący. – Wezwij tu wszystkich moich doradców – służący ukłonił się i wyszedł.
Chwilę potem wszyscy czterej weszli do łazienki. Zdziwili się widząc Kirima w basenie, ale nic nie powiedzieli, tylko skłonili się. Adam podpłynął do brzegu basenu.
- Wasza Wysokość wzywał? – Powiedział Mares.
- Powiedzcie mi, jak wygląda sytuacja w państwie?
- Wszystko w porządku Wasza Wysokość. Wprawdzie na północy mamy małe problemy z wrogimi wojskami, ale wszystko jest pod kontrolą – odparł Warnek.
- Rozumiem więc, że nad wszystkim panujecie i świetnie dajecie sobie radę?
- Oczywiście. Wasza Wysokość nie musi się niczym przejmować - dodał uspokajająco Ganar.
- To dobrze. Możecie odejść.
Doradcy ukłonili się i wyszli.
- Widzisz? – powiedział Adam – Świetnie sobie dają radę bez ciebie.
- A więc jestem niepotrzebny, Wasza Wysokość? – spytał cicho doradca.
- Co ty za głupoty pieprzysz Kirim? Jasne że jesteś potrzebny. Chodzi mi o to, że czasami powinieneś odłożyć wszystko na bok i pozachowywać się jak dziecko. Rozumiesz?
- Rozumiem, Wasza Wysokość – Kirim westchnął zrozumiawszy, że nie wygra z królem. Nagle złączył dłonie i chlapnął dużą ilością wody w twarz Adama. Ten nie zdążył się uchylić i w następnej chwili prychał próbując złapać oddech i odzyskać wzrok. Kirim zbladł bojąc się jego reakcji. Już widział siebie skracanego o głowę, gdy nagle Adam roześmiał się.
- Właśnie o to chodziło! - śmiejąc się zaczął pływać.
Wtedy Kirim także postanowił trochę popływać. Przypomniały mu się czasy kiedy był małym dzieckiem i chodził kąpać się do płynącej niedaleko jego domu rzeki. Odprężył się. Nawet nie zauważył kiedy czas zleciał.
- Koniec przyjemności – mruknął w pewnym momencie Adam i klasnął w dłonie. Pojawiły się służące z ręcznikami. Adam wyszedł i pozwolił się wytrzeć. Kirim zrobił to samo.
- Pamiętaj Kirim, obowiązki to nie wszystko – powiedział Adam kiedy już się ubrali. – Musisz też myśleć o sobie. Dbaj nie tylko o swoją pozycję społeczną, ale także o swoje ciało. Nic ci nie przyjdzie z tej pozycji społecznej jeżeli ciało odmówi ci posłuszeństwa. A teraz wracajmy do obowiązków.
- Co Wasza Wysokość rozkaże? - Kirim skłonił się.
- Koronacja odbyła się dwa dni temu, tak?
- Zgadza się, Wasza Wysokość.
- Po koronacji był bal pełen, próbującej podlizać się, szlachty.
- Zgadza się, Wasza Wysokość.
- A czy na tym balu była pozostała część społeczeństwa?
- Nie, Wasza Wysokość.
- Więc tylko trzydzieści procent społeczeństwa tego kraju wie jak wygląda ich król.
- Niedokładnie, Wasza Wysokość. Są przecież portrety waszej wysokości.
- Ale widzieć portret a widzieć żywego człowieka to dwie różne rzeczy, zgadza się?
- To prawda, Wasza Wysokość.
- Więc?
- Wasza Wysokość nie chce chyba powiedzieć, że zamierza urządzić bal dla pospólstwa?? – Kirim wytrzeszczył oczy.
- Bystry jesteś, ale nie o to mi chodziło. Chcę do nich wyjść.
- Wyjść, Wasza Wysokość?
- Dokładnie. Przy okazji zobaczyłbym jak wygląda miasto.
- Ale to jest niebezpieczne Wasza Wysokość!
- Dlaczego?
-W tak wielkim tłumie zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony, kto mógłby chcieć zabić Waszą Wysokość.
- Czyli mam w ogóle nie wychodzić z zamku?
- To jest najlepsze rozwiązanie, Wasza Wysokość.
- Chyba najgłupsze. Mam zamiar wyjść do swojego ludu, żeby wszyscy mogli mnie zobaczyć i ty wszystko zorganizujesz.
- Jak Wasza Wysokość każe – Kirim ukłonił się nisko. – Jeżeli Wasza Wysokość pozwoli odejdę teraz do swoich obowiązków.
- Idź. – Kirim odszedł a Adam wrócił do swojej komnaty.
Kiedy tylko Kirim zniknął z oczu Adamowi złapał pierwszego służącego jaki mu się nawinął pod rękę i warknął:
- Każ wszystkim doradcom przyjść do Sali Narad – służący ukłonił się nisko i pobiegł wykonać polecenie.
Kirim poszedł do sali narad i usiadł przy stole. Po jakimś czasie przyszli pozostali.
- Co się stało?
- On jednak jest idiota – mruknął Kirim.
- Co tym razem wymyślił?
- Chce wyjść do ludu.
- Co?
- Niestety – westchnął Kirim.
- Nie mogłeś go odwieść od tego planu?
- Próbowałem, ale nie udało mi się.
- Jednak jest bardziej oporny na sugestie niż myśleliśmy.
- Niestety.
- Więc co teraz?
- A jak myślisz? Musimy zrobić co każe.
- Czarno to widzę – mruknął Mares.
W najgorszym wypadku zostaniemy znowu bez króla – powiedział Ganar. - Jakoś sobie radziliśmy do tej pory, więc i po jego śmierci też sobie poradzimy.
- W takim razie zabierzmy się za robotę żeby mieć to jak najszybciej z głowy.
- Proponuję ustalić trasę jego przejścia jedynie głównymi ulicami – powiedział Mares – wysprząta się je, usunie wszystkie podejrzane i niewygodne elementy, ustawi się strażników i ludzi, którzy będą wiwatować na jego cześć, może nawet rzucą kilka kwiatów. Wilk będzie syty i owca cała. Co wy na to?
- Jestem za – odezwał się Sanus.
- Ja też – powiedzieli jednocześnie Warnek i Ganar.
- A ty Kirim? Co o tym sądzisz?
Kirim siedział zamyślony nie słuchając o czym pozostali mówią.
- Hej! – Krzyknął Sanus do ucha Kirima.
- Nie drzyj się tak!
- To słuchaj o czym tu rozmawiamy. Najpierw nas wezwałeś a potem w ogóle nie słuchasz.
- Przepraszam, zamyśliłem się nad czymś.
- Coś ty taki rozkojarzony? Czyżby podczas kąpieli z królem coś zaszło? – spytał Warnek.
- Coś sugerujesz? – warknął groźnie Kirim.
- Ja? Ależ skąd. Ale wyglądałeś jakbyś się świetnie bawił.
- Też byś tak musiał wyglądać jakby ci król kazał.
- A nie mógł sam się wykąpać? – zdziwił się Sanus.
- Wychodzi na to, że nie.
-Biedny Kirim – westchnął teatralnie Ganar.
- Możecie już zejść ze mnie? – warknął Kirim – Zdaje się, że coś wymyśliliście.
- A co mogliśmy wymyślić? Po prostu zorganizuje się to tak żeby widział tylko najładniejsze i najczystsze ulice, usunie się niepożądany element, postawi trochę ludzi żeby wiwatowali na jego cześć i rzucali kwiatami i tyle. On będzie zadowolony a my będziemy mieli to z głowy.
- Więc zróbcie tak – powiedział Kirim i wyszedł z komnaty.
- Hej, może jednak coś tam zaszło? – spytał Sanus.
- Cholera go wie. Kirim będzie zaprzeczał, a króla przecież nigdy nie zapytamy – mruknął Mares.
- Ale kogoś innego możemy – powiedział Warnek.
- Kogo?
- Służące od ręczników. Założę się, że cały czas siedzą i podglądają króla. Jeżeli więc coś zaszło między nim a Kirimem, to na pewno to widziały.
- Świetny pomysł, idziemy – wszyscy wyszli w poszukiwaniu służących.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|