ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Anielska interwencja 1 |
Lato 2003
Koszalin, to dla jednych zadupie dla drugich MetropoliCity^^
Słońce leniwe przesuwało się po niebie, a siedzące na kościelnej wieży dwa anioły nudziły się niemiłosiernie. Limonka i Urania- takie nosiły imiona.
Lime ( w skrócie) była czystym^ ^" aniołem pochodzącym z anielskich zastępów. Często przebywała na ziemi, ponieważ lubiła obserwować poczynania ludzi. Jakich dokonują wyborów i czy idą ścieżkami obranymi przez los. Jej ciało o powabnych kształtach zakrywała piękna biała suknia wykonana z atłasu. Włosy o ciemnym odcieniu blondu tańczyły na wietrze, a białe skrzydła lśniły w słońcu. Limonka odgarnęła pasmo włosów z twarzy i spojrzała w niebo.
- Nudno.- rzekła do swojej przyjaciółki siedzącej na kościelnym dachu i patrzącej na przechodniów poniżej.
-No!- burknęła Urani. Ona natomiast w przeciwieństwie do Lime, była upadłym aniołem. Na ziemi przebywała bardzo często, gdyż nie lubiła piekielnych zakątków i raczej też stroniła od innych swoich pobratymców. Urani była trochę niższa od swojej anielskiej przyjaciółki, a jej głowę zdobiły kruczoczarne włosy. Suknię również miała wykonaną z czarnego materiału, ozdabianego koronką tego samego koloru. Jej wielkie skrzydła w przeciwieństwie do Lime były czarne jak smoła i zupełnie pochłaniały promienie słoneczne.
Po chwili głuchego milczenia Limonka nie wytrzymała już dłużej i tyle ile miała sił w płucach zaczęła krzyczeć:
-Nudy! Nudy! Nudy! Wciąż tylko same nudy! Umieram z nudów!
-Przecież ty nie możesz umrzeć, jesteś aniołem, głupia.- ozwała się podirytowana już trochę narzekaniami przyjaciółki Urani.
-Wcale nie jestem głupia! Znowu mi dokuczasz, lepiej coś wymyśl, żeby mi się nie nudziło. W końcu, to twoja działka od tysiąca lat czekam, aż wpadniesz na jakiś dobry pomysł.
- Przecież dla nas to jak jeden dzień, (spryciula, podaje czas w ludzkich kategoriach) czego ty ode mnie oczekujesz, że od tak znajdę ci rozrywkę... chociaż może nie będzie tak źle. Widzisz tamtego
przystojniaka?
-Yhm.. no widzę...ale ty chyba nie masz zamiaru???''- Lime zadrżał głos.
- Będziemy miały kłopoty jak się Bóg dowie" -cichaczem doszeptała.
- Jak się dowie o czym ?- z uśmiechem dziecka, które nie wie, o co chodzi,
zapytała Urani.
-Że się włóczymy po ziemi i.. i... sama wiesz. -Lime rozejrzała się dookoła, czy aby nikt ich nie podsłuchuje.
-A dupa tam! Ziemia, niebo czy piekło! Wszędzie to samo, nudy...!
Urani ziewnęła i powiodła znudzonym wzrokiem po ludziach przechodzących poniżej.
- Jak zaraz czegoś nie wymyślę, to oszaleję!!!!!
I kiedy tak obydwie nudziły się, narzekały, a pomiędzy przerwami znów się nudziły, do ich uszu dotarła muzyka. Nie, nie to był raczej śpiew...piękny śpiew. Urani podniosła głowę, by dobrze go usłyszeć i zlokalizować miejsce, skąd on pochodzi. Lime zrobiła, to samo.
- Ty, słyszysz to?" zapytała.
- Yhm!... Tylko gdzie?"
Aniołek o białych skrzydłach złapał się ręką krzyża i pochylił do przodu.
- Tam! - rzekła wskazując na wielki dom handlowy "Saturn". Budynek znajdował się w niewielkiej odległości od kościoła. Urani nie czekając nawet na swoją przyjaciółkę poderwała się do lotu.
- Hej! Zaczekaj na mnie!- krzyknęła Lime widząc, że czarny anioł już prawie jest na ziemi. W tym miejscu przydało by się odnotować, że Urani jak i Lime były niewidzialne dla ludzkiego oka, tak więc mogły się poruszać niezauważone. Przed domem handlowym zebrała się już spora grupka ludzi. Najwidoczniej
nie tylko one usłyszały ten śpiew.
Urani z gracją sfrunęła na ziemię. Jej czarne skrzydła zaszeleściły na wietrze. Nie minęła nawet chwila, a na ziemi tuż obok niej wylądowała Limonka.,
- Jojku!- wypiszczała. - Ale słodziutki, to ten chłoptaś, którego wcześniej zauważyłyśmy. - Urani spojrzała na nią ze sweetdropem nad głową.
- Znowu zaczynasz!?- wymamrotała.
- No ...ale, sama widzisz, on jest naprawdę śliczniutki.
Urcia powiodła wzrokiem między ludźmi i odnalazła właściciela tego cudnego głosu.
- Śliczny to on może jest, tam wśród waszych anielskich zastępów nadawałby się doskonale. - mruknęła. Lime spojrzała na nią wilkiem.
- A to niby dlaczego?
- A spójrz na jego buźkę od razu widać, że ten chłopak stroni od grzechu...ja nie lubię cnotliwych dzieciaków.
- Ale moje towarzystwo ci odpowiada...
- To co innego, Lime. Tylko ty potrafisz zachowywać się jak Święta po trafieniu błyskawicą w słoneczny dzień faceta, który sobie najspokojniej pływa po jeziorze, a później pozwolić mu jeszcze przeżyć. I to tylko dzięki tobie miałam ubaw
czytając w Super Expresie "Cud na jeziorze, Bóg jednak chyba naprawdę istnieje, winy grzesznika zostały przebaczone. Boże, dzięki Ci!", a co najlepsze zrobiłaś, maślane oczka do "Wielkiego" i jeszcze uszło ci na sucho. Po za tym, jak mogłabym nie zadawać się z moją bliźniaczą gwiazdą i jeszcze jedno, ty wcale nie jesteś taka niewinna za jaką się podajesz widziałam te opowiadania w twoim pokoiku. - wymamrotała i odwróciła głowę.
Zmierzyła jeszcze raz wzrokiem chłopca, który aktualnie wykonywał jakąś smętną balladę. Wyglądał na jakieś szesnaście lat, kasztanowe włosy powiewały muskane subtelnym powiewem letniego wiatru. Jego postać o smukłych kształtach podkreślał wyraźnie obcisły T-shirt koloru czerwonego i wytarte stare jeansy. Chłopak miał kocią giętkość, a jego
ruchy były płynne i delikatne. Naprawdę nadawałby się na czystego aniołka. Gdy do Limonki doszło, co powiedziała Urcia. Wkurzyła się nie na żarty i pałając chęcią zemsty, spojrzała na przyjaciółkę
- Grzebałaś u mnie, w moim drogocennym stafie? - najwyraźniej czarna postać uznała za niezbyt istotne pogrążać się twierdzącą odpowiedzią i wolała się nie narażać na gniew Lime, dlatego też umiejętnie zmieniła temat:
- Już wiem, co zrobimy!- obruszyła się Urani wyrwana z zamyślenia niczym ze snu. Limonka spojrzała na nią z zaciekawieniem. W końcu nie wytrzymała i parsknęła.
- No powiedz wreszcie! No...! Proszę!
Na twarzy Urani zagościł szatański uśmiech.
-Ten chłopiec już jest mój, przerobię go na małe diablątko.
-Co? A jakim to prawem! To ja pierwsza go zobaczyłam i on się mnie należy! -Lime podniosła głos oburzona.
-Yhm...! Jasne! A świstak siedzi i zawija je w te sreberka! Ze mną i tak nie wygrasz, choć byś gromami z jasnego nieba strzelała. Aniołek o białych skrzydełkach uniósł dłonie w kierunku nieba.
- Chcesz się przekonać? Zejdźcie gromy!- wrzasnęła i w jednej chwili, piękne słoneczne niebo zakryło się ołowianymi chmurami, które przecinały jasne błyskawice. Ludzie słuchający pięknej ballady w wykonaniu młodzieńca rozpierzchli się przed strugami deszczu i po chwili na chodniku nie było już prawie nikogo.
- No i widzisz co zrobiłaś! -wrzasnęła wściekła Urcia. Usta Lime były zaciśnięte w poziomą kreskę.
-Sama się o to prosiłaś !- warknęła po chwili milczenia.
Deszcz rozpadał się na dobre. Krople uderzały kaskadami o ziemię.
-Cholera jasna! - ten nagły krzyk spowodował, że dwa kłócące anioły zaprzestały wytykania sobie kto tu zawinił i zwróciły głowy w kierunku, z którego dobiegł ich ten głos. Pod murem domu handlowego stał chłopak, który jeszcze kilka minut temu był głównym punktem zainteresowania wszystkich przechodzących chodnikiem ludzi. Anioły zdziwiły się wielce, gdyż myślały, że on również skrył się przed deszczem. Młodzieniec o kasztanowych włosach stał na chodniku w strugach deszczu, a jego ubranie już dawno przesiąknięte było wodą. Drżał cały z zimna, ale najwidoczniej nie robiło mu to większej różnicy. Jego całą uwagę absorbowało liczenie pieniędzy, które dostał za wykonany utwór.
-Wystarczy zaledwie na kawę i jakąś bułkę.-powiedział do siebie.
Limonka i Urani podeszły bliżej zainteresowane tymi słowami. Spojrzały po sobie, a potem znów na chłopca.
-Gdyby nie ten cholerny deszcz zapewne nazbierałbym więcej. - dodał i rozejrzał się dookoła.
Urani spiorunowała Lime wzrokiem.
-I widzisz, co najlepszego narobiłaś? -warknęła.
- Hej! Nie zwalaj całej winy na mnie! Sama mnie sprowokowałaś.
- No tak ale, dzięki twojej pogodzie, on nie zarobił na posiłek.
- No i co z tego, pójdzie sobie do domku i coś zje!
Dwa anioły znowu zaczęły się kłócić.
-A wy dwie przestańcie się w końcu drzeć!
Ta nagła uwaga sprawiła, że dwa anioły znowu spojrzały na chłopca. Ten również stał i wpatrywał się w nie. Limonka przełknęła ślinę.
-To ty nas widzisz ?-wyjąkała. Młodzieniec zmarszczył brwi.
-No przecież! Chyba mam oczy! -powiedział z irytacją.
-Ale jak to możliwe....- Limonka nie dawała za wygraną.
- Jezu jakieś dwie popieprzone fanki mi się trafiły! Ten świat płodzi coraz to bardziej kopnięte dziwolągi! A te jeszcze na dodatek przebrały się za dwa anioły. Głupie! -wskazał palcem na czoło. -Na razie! -dodał i ruszył w stronę pobliskiego skrzyżowania. Lime i Urani otworzyły szeroko usta.
- Już go nie chce, weź go sobie. Na zdrowie. A i nawet nie musisz przerabiać tego "potwora"(od pierwszego spotkania go polubiła i nadała mu nawet pieszczotliwe przezwisko) na diablątko niczego mu nie brakuje - powiedziała Limonka. Urani potrząsnęła głową .
-Ja cię, nie mogę! On jest lepszy od niektórych upadłych aniołów.
Chłopak o kasztanowych włosach kopnął nogą w kosz na śmieci maszerując chodnikiem. Był naprawdę wściekły i nawet nie próbował tego hamować. Po chwili zniknął za jednym z zaułków. Limonka i Urani nadal nie mogły wyjść z szoku i wpatrywały się w miejsce, gdzie przed chwilą zniknął ten dzieciak.
- Muszę za nim lecieć! -powiedziała Urani.
- No chyba zgłupiałaś. To mi się nie podoba, ten mały "potwór" nas zauważył! Coś jest tu nie tak.
-Może i masz rację, ale on jest taki fascynujący.
- To ty sobie go bierz, a ja sobie popatrzę.- po chwili Limonka zawyła z zachwytu - Skoro ona ma swoją zabawkę, to ja znalazłam sobie jeszcze ładniejszą hi hi hi!- teraz Lime cała drżała z podekscytowania, zza rogu
budynku wyłonił się mężczyzna. Podleciała trochę bliżej, aby móc się lepiej przyjrzeć długowłosemu
mężczyźnie. Obleciała go trzykrotnie na około i wyciągnęła za ucha czarny długopis ze skrzydełkami u nasady (bajer^ ^) pomachała nim trochę w powietrzu i sama do siebie się uśmiechnęła tym swoim miłym uśmiechem,
którym obdarowywała swoich wrogów przed przystąpieniem do ostatecznego unicestwienia ( to się nazywa dobry anioł ;P) gdyby Urani ją zobaczyła wiedziałaby, że zaczyna się święcić coś wielkiego. Limonka zaczęła coraz szybciej machać długopisem tia... weterynarz... kawaler.... 24 latka na karku...oooooo.... a to ciekawe...hi hi hi!... mieszka niedaleko... mój ideał. Rzeczywiście mężczyzna był bardzo przystojny, kruczo-czarne proste włosy do ramion, grzywka opadająca ukosem na lewe oko, jasna karnacja, duże szaro-błękitne oczy, metr dziewięćdziesiąt wzrostu, sylwetka sportowca ( ja chcę takiego Urani, kup mi!-dop. Lime (Jasne Lime dla ciebie cały świat -dop. Urani)
Ale co z tym małym ... 16-latek.... licealista... och biedactwo.... teraz rozumiem, dlaczego był taki oschły... nio to zrobię mu prezent ... he he he .. jako miłosierny anioł wyświadczę mu przysługę( wyszeptała z nutką sarkazmu anielica, a po chwili jeszcze dodała) naprawdę wielką przysługę. W niebie nagle podniósł się śpiew -Lime zaczęła swoją pieśń" Kiedy noc nadchodzi modlitwy usłysz szept jak grom z jasnego nieba piorunem porażę Cię..." -po minutowym występie młody chłopak, którego Urani usilnie śledziła zasłabł i zaczął lekko opadać na ziemię. Zobaczył to brunet, który szedł tuż za nim i gdy już miało dojść do całkowitego upadku, w ostatniej chwili chwycił go w ramiona i podniósł lekko jak piórko. Brunet zaczął się oglądać wokół szukając pomocy, ale nikogo nie było. Kto by wychodził na dwór o zdrowych zmysłach w taką pogodę.
- No trudno! Chyba będę musiał cię wziąć do siebie- wyszeptał, po czym jeszcze raz się obejrzał mając nadzieję, że kogoś dojrzy na ulicy, ale niestety ani śladu żywej duszy.- Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha? -sam do siebie zaklął, bo to akurat dzisiaj nie wziął ze sobą komórki- Kurczę, gdy jest najbardziej potrzebna to musiałem jej zapomnieć- po sekundzie zreflektował się i spojrzał na nieprzytomnego chłopaka- Boże, może mu się coś stało? - wyrwał jak z procy biegł szybko, jakby nie czuł ciężaru chłopaka w rzeczywistości Limonka i Urani mu w tym trochę pomogły, ale skąd on zwykły śmiertelnik mógł o tym wiedzieć. Wpadł do mieszkania. Droga spod "Dibulca" zajęła mu nie więcej, jak trzy minuty. Szybko wszedł do swojego pokoju. Położył chłopaka delikatnie na łóżku.
- Dobra tylko spokój cię uratuje! Spokojnie, myśl logicznie! Musisz zmierzyć mu puls- pochylił się nad otępionym chłopakiem i umiejętnie przyłożył palce do jego krtani.
- Wszystko w normie, to musiało być tylko osłabienie- odetchnął z ulgą, gdy tylko wypowiedział te słowa. Teraz skoro stres już opadł mógł się bliżej przyjrzeć znalezisku. Hmmm... wygląda tak niewinnie, ale jest totalnie przemoczony, teraz może i mu nic już nie grozi, ale jeśli będzie nadal w tych przemoczonych ciuchach, to zapalenie płuc ma na mur beton- przemknęło mu przez myśl, dobra, to biorę się do dzieła, powolutku zaczął zdejmować mokrą odzież z młodzieńca, jak najdelikatniej potrafił- sam zbytnio nie wiedział dlaczego się tak nim przejął, ale widocznie to musiało odezwać się jego sumienie( przynajmniej tak to sobie tłumaczył). Gdy skończył rozbierać " znalezisko" jak go sobie nazwał, zaczął się uważniej przyglądać młodzieńcowi, jego subtelnym rysom twarzy. Wygląda jak dziewczyna, pomyślał. Rzeczywiście młodzieniec miał bardzo delikatne rysy, niemal dziewczęce. Jego skóra miała brzoskwiniowy odcień i była gładka jak aksamit. Pod cieniutką skórą wyraźnie było widać żebra, co świadczyło o tym, że chłopiec mało jadał. Klatkę piersiową miał jeszcze chłopięcą, ale zapewne za kilka lat nabierze ona bardziej męskiego wyglądu. Mężczyzna powiódł powoli po całym ciele chłopca. Po płaskim brzuchu, który unosił się miarowo pod wpływem oddechu. Po jego smukłych długich nogach, które wspaniale łączyły się z jego ciałem.
...Opamiętał się trochę, kiedy zaczęły go piec policzki (spiekł porządnego raka ;P) poczuł gorąco w całym ciele i chyba, to go otrzeźwiło, bo zaczął się szybko rozbierać. Wyciągnął z szafy suche ubranie i się przebrał. Oczywiście uprzednio jednak ułożył głowę nieznajomego wygodnie na poduszce i przykrył jego prawie nagie
ciało. Rozpalił w kominku w pobliżu, którego stało łóżko, aby gościowi zapewnić porządną opiekę medyczną ( już bo), następnie poszedł do kuchni zrobił sobie małą czarną z pięcioma łyżeczkami cukru (Jezu, że on nie umarł jeszcze na serce -dop. Urani) (Ej! Ja tak słodzę herbatę z cytrynką i jeszcze się trzymam, a co lepsza nawet nie mam próchnicy- dop. Lime) i wrócił do pokoju, by móc zacząć majstrować przy laptopie. I tak minęła noc. Pioruny nie dały mężczyźnie zasnąć, więc zajął się pracą i od czasu do czasu tylko zerkał ukradkiem na śpiącego w jego łóżku młodzieńca.
Następnego dnia rano.
- Ej! Limonka spójrz, już się obudził.
- Chlip! chlip!... myślałam, że już nie wstanie po tym faierbolu, który mu sprzedałam biedne dziecko! -Limonkę przez całą nockę dręczyły wyrzuty, oczywiście nie przyznała się Urani, żeby ta nie wzięła tego za oznaki słabości, ale czarny anioł i tak wiedział, że żałowała w końcu łączyła go z białym ta niewidzialna nić porozumienia, jaką łączy rodzeństwo..
- Od tej pory, już nie będę używać środków do osłabiania ludzi, bo następnym razem jeszcze kogoś zabiję.
- Eee.... tam, nie przesadzaj! Nie było, aż tak źle, ale dlaczego do jasnej cholery musiałaś strzelać akurat w mojego wybrańca?
- Oj, czep się tramwaja! Już Ci mówiłam jaki mam plan, a ten biedak i tak nie miał gdzie się podziać, sama widziałaś jego akta, ja mu tylko pomogłam (taaaa.... ) ot taka bezinteresowna pomoc.
- Bądź już cicho! Rozpętałaś małe piekło, a potem chciałaś naprawić, to co zepsułaś! A teraz daj już spokój, było minęło. Zobacz jak on ślicznie wygląda taki zaspany.
- Urani jak mogłaś, to była moja kwestia...- z żalem wyskamlała Lime.
- Czy ty myślisz, że tylko ty będziesz tu uchodzić za tą czułą i słodką panienkę. Nie ma mowy teraz moja kolej. I siedź cicho, bo chcę się przyjrzeć.
- Uhmmm... ty i słodycz.... (po za tym, ja chyba na razie robię za tą bardziej złą)- ale to już w myślach dopowiedziała biała istota.
- Bądźże wreszcie cicho, bo nie mogę się skupić na czytaniu jego myśli.
- No dobra! Rzeczywiście słodziutka jak miodziooo. A w jego myślach grzebie, to się nazywa.... ała! Czemu jesteś taka brutalna?
- Zamkniesz się wreszcie do jasnej cholery?!
- No to dobra, rób co chcesz, ale musimy tak czy siak zmienić formę, bo jakbyś " ostojo słodyczy" zapomniała, to ten dzieciak nas widzi! Obie istoty pomniejszyły swoją postać do wielkości atomu tlenu.
- Teraz dobrze?
- Nio....- przeciągle odparła Lime
(Ej a dlaczego w takiej formie?^^ Nie żeby mi przeszkadzało, ale się zdziwiłam^^)
(tak czasami bywa, że natchnienia nie przybywa i tylko to wpadło mi do łepetynki, poza tym w takiej postaci mają duże pole manewru ;P)
Początkowo myślałem, że jeszcze śpię, ale nie- w końcu uświadomiłem sobie, że to wszystko wokół mnie jest realne. Teraz zorientowałem się, że musiałem zasłabnąć na ulicy... ale przecież to nie zmienia faktu, który
brzmi następująco:
- Co ja tutaj cholera robię? A może mnie porwali? Co ja gadam! Do takiego miejsca!
Siedziałem na olbrzymim łożu, przykryty tylko wielgachnym białym bawełnianym prześcieradłem. Co w nim było dziwnego? Tylko to, że owinąłbym się nim spokojnie z jakieś pięć razy. Postanowiłem rozejrzeć się
dokładniej po miejscu, w którym aktualnie tkwiłem. Pokój miał z jakieś 70m.może nawet coś koło 80m. Kto może mieszkać w takim olbrzymie? Z tego pokoiku można by zrobić z trzy jak i nie cztery? Założę się, że ten, kto tu mieszka ma dużżży kompleks. Sufity były bardzo wysokie, przez co pokój zyskiwał jeszcze na przestrzeni( jakby i tak nie był wystarczająco wielki). Po chwili zastanowienia stwierdziłem, że muszę się znajdować w budynku starego budownictwa, nigdzie indziej nie widziałem podobnej konstrukcji. Wróciłem do dalszego przeglądania. W rogu pokoju dostrzegłem biurko ustawione tak, aby bez trudu móc ogarnąć wzrokiem cały dobytek w lokum. Zapewne jakiś antyk lub robione na zamówienie, gdyż nóżki były pięknie wyrzeźbione i zawijane u dołu, takich mebli nie widuje się w sklepach meblowych, na nim leżał otwarty laptop o czarnej obudowie, ten z tych najnowszej generacji, pewnie właściciel jeszcze nie dawno z niego korzystał,( co za głupek nie pomyślał, że jak tylko wstanę to mu połowę mieszkania mogę wynieść, ech ci ludzie, są tacy ufni). Skierowałem mój wzrok w stronę, z której biło światło i wiał delikatny wiatr. W pomieszczeniu, w którym się znajdowałem były dwa okna, ale szczególną uwagę zwróciłem jednak na to, które było połączone z wyjściem na balkon wpuszczało ono niewielką ilość światła, mimo to i tak pokój wydawał się być należycie oświetlony, przy oknach umocowane były jeszcze kotary koloru zgniłej zieleni, które sprawiały wrażenie niesamowicie ciężkich, przy lekko falujących pod wpływem wiatru firankach. Oderwałem wzrok od firan i przeniosłem go na dużo ciekawszy obiekt, jakim wydawał się być usadowiony po mojej lewej stronie marmurowy kominek. Jak tu musi być pięknie wieczorem - pomyślałem. Patrząc na kremowe ściany na których mniej więcej na
1/4 wysokości wymalowany w poziomie przez cały pokój ciągnął się pas bluszczu. Po mojej prawej stronie znajdowało się lustro z ramą wykonaną bodajże z mosiądzu, takie widziałem tylko w filmach. Niedaleko lustra znajdowała się szafa, a tuż obok niej drzwi. One w tym całym pokoju wyglądały najzwyczajniej. "Zwykłe" drzwi wykonane z cedrowego drzewa o złotych klamkach. Wychyliłem głowę z nad łóżka i spojrzałem na ziemię. Cóżżżż.... dobra spokój chłopie - pomyślałem. Podłoga była zwyczajna- stary trochę już
wychodzony parkiet, ale te stosy porozrzucanych książek łałłł.... czułem się jakbym nagle znalazł się na jakimś planie. Jednak nie trwało to długo, bo w tejże właśnie chwili przez te drzwi, które niedawno podziwiałem,
wparował jakiś mężczyzna, najwidoczniej pan tego" mini królestwa"...
Bez ceremoniału zauważył- Już wstałeś!
Spojrzałem po sobie i jak oparzony stwierdziłem, że jestem praktycznie nagi (nie licząc slipek^ ^), a moje ciało okrywa częściowo tylko skrawek prześcieradła. Ocknąłem się z zamyślenia i okryłem po samą szyję białym
materiałem.
Mężczyzna spostrzegł zażenowanie wymalowane na twarzy kasztanowłosego. I jakby nigdy nic oznajmił:
- Nie masz się czego wstydzić, w końcu jak myślisz, kto cię rozebrał? Hmmm..?- na jego ustach widniał triumfalny uśmiech ( pierwsze, co mogło by przyjść do głowy każdemu, kto by go zobaczył to stwierdzenie" On jest zły"^ ^).
-Uraniiii?
- Słuchaaa?
- Coś ty zrobiła mojemu Nittcie?!
- Niccc...
-Przyznaj się, bo uduszę.
- Tylko... dodałam mu dwa punkty pewności siebie. Ty ruszyłaś moją zabawkę, ja wzięłam ripostę na twojej.
- Ty idiotko, ale w jaki sposób?! W skali od jeden do czterech "boskiej pewności". A jak pamiętam początkowo miał półtora... AAAAAAAAAAAAAa......zrobiłaś z niego potwora.
- Jaaa...?? No co ty, tylko trochę go ulepszyłam.
- Natychmiast masz to zmienić, to nie komórka, żebyś mogła zmienić na lepszy model (Znów się zepsułeś i wiem co zrobię zamienię ciebie na lepszy model. hi hi -dop. Urcia).
-Ale!- z wyrzutem krzyknęła Urani.
-Żadnych ale ! Już!
Urani ze skwaszoną miną, wyciągnęła za ucha długopis podobny do tego, z którego korzystała Lime, ale ten był biały i u nasady miał skrzydełka demona. Pomachała nim trochę w powietrzu - Gotowe ! - oznajmiła.
- Świetnie! Zajrzę jak się trzyma, po tak radykalnych przemianach, a ty wara mi od niego.
- Ty to możesz... mojego tykać.
- Jeszcze słowo, a... pożałujesz.
(obie zamilkły i zaczęły śledzić dalszy tor wydarzeń )
Nitta - bo tak miał na imię, zreflektował się i w mgnieniu oka dopowiedział
- Nie martw się, można powiedzieć, że jestem lekarzem, więc.....(w myślach - co prawda od zwierząt, ale to zawsze lekarz).
Chłopak kiwnął tylko głową na znak iż rozumie, że to żaden specjalny widok dla kogoś z taką profesją. Starszy mężczyzna wyszedł na chwilę z pokoju. Znalazł się w dość długim korytarzu. Nagle coś trzasnęło. Nitta na orzeźwienie sam siebie spoliczkował.(ha ha -dop. Urani)
Przez głowę przebiegła mu myśl- Boże, co się ze mną dzieje, zachowuję się przy tym dzieciaku jak zwierzę.
-Dobra, co ja miałem... a tak ubranie -szarooki podszedł do komody znajdującej się na końcu korytarza, tuż obok trzech regałów z książkami, tam trzymał ubrania, które były już na niego przymałe nie lubił wyrzucać dobrych rzeczy, bo uważał to za marnotrawstwo ( to się chyba nazywa syndrom chomika ;p -dop. Lime),( Wiem coś o tym, moja mama ma to samo. -dop. Urani). Wyciągnął z niej jakieś ciuchy. Gdy znalazł się z powrotem w pokoju, w którym znajdował się jego gość - rzucił ubranie na łóżko.
- Jeżeli chcesz możesz iść do łazienki. Korytarzem na prawo - wymamrotał, po czym podszedł do laptopa i klapną na krześle. Kasjan spojrzał na czarny T-shirt i jeansy - i pomyślał, że dawno już nie zmieniał odzieży. Ta przynajmniej wydawała się czysta. Gdy trzymał już koszulkę w dłoniach, przyszło mu na myśl, aby przysunąć ją do twarzy i powąchać jak pachnie. Wziął głębszy wdech i poczuł zapach poziomek, tak to
były poziomki, musiały być. Ta koszulka pachniała tak ładnie, że chętniej by ją zjadł, niż założył. W tedy doszedł do wniosku, że umiera z głodu w końcu od dwóch dni, nic nie jadł. Skoro tylko przestał zachwycać się zapachem odzieży, począł ją zakładać. Stwierdził, że tak czy siak już nie ma czego ukrywać, przed panem domu. Wstał i szybkimi ruchami począł zakładać spodnie. Nie wiedział dlaczego przestała go krępować ta cała sytuacja, czuł się bezpiecznie w tych czterech kątach, a mężczyzna, który go wziął pod swój dach, mimo wszystko wydawał się być sympatycznym gościem ( młodzieżowy język - slangi muszą być ;P) Szarooki podniósł wzrok z nad komputera i obserwował niezbyt zgrabne ruchy chłopaka, o którym praktycznie nic nie wiedział. Gdy kasztanowłosy począł zarzucać na siebie koszulkę Nitta, sam do siebie się uśmiechnął i przyglądał się jak młodzieniec topi się w co prawda trochę za dużej odzieży.(ja też chcę to zobaczyć aaa.. moja klawiatura cała zaśliniona, oby nie było spięcia -dop. Lime)
Gdy Nitta zauważył, że chłopak skończył się ubierać, szybko spuścił wzrok z powrotem na monitor i z miną najpoważniejszą na jaką było go stać udawał, że jest pochłonięty pracą. Chłopak trochę zażenowany postanowił zapytać o wydarzenia z poprzedniego dnia. Zaczął nieśmiało ( co totalnie zaskoczyło Limonkę, która miała go za małego "potworka", ale mimo wszystko i tak za nim przepadała)
- Przepraszam, że przeszkadzam panu w pracy, ale czy mógłbym....?
- Tak słucham? - bez większego zainteresowania ( już jasne, bo ktoś w to uwierzy) odparł brunet.
- Chciałbym się dowiedzieć, jak ja się tu znalazłem?( jaaa, co ten gościu w sobie takiego ma, że nie mogę się przy nim wyluzować, emanuje tym czymś, co mnie powstrzymuje żeby być oburkliwym w stosunku do niego, to na pewno tylko dlatego, że jestem mu wdzięczny za nocleg. Co ja plotę, nie jestem mu za nic wdzięczny, to palant, tak jak wszyscy inni)
Brunet olał najwyraźniej jego pytanie i rzucił:
- Pewnie jesteś głodny?
Chłopak otworzył szerzej oczy i nie zdążył nic jeszcze powiedzieć, kiedy poczuł, że szarooki ciągnie go za rękę w kierunku drzwi. Po chwili znaleźli się w kuchni.
- Na co masz ochotę? -zapytał - Mam rogale maślane, mogę zrobić jajecznicę na szynce, ryż na mleku, a może nie chcesz nic na ciepło-kanapki, płatki? Chłopak spojrzał na niego z lekkim niedowierzaniem (Co to za koleś? Czy do niego nic nie dociera? Zadałem mu pytanie! Poza tym nie dość, że mnie przenocował, ubrał to jeszcze chce karmić, co on na świętego się pisze?) ( w końcu patronuje mu dziewucha z katolika chiiii...-dop. Lime)
- Dobra skoro nie możesz się zdecydować, to zrobimy sobie placki z dżemem poziomkowym, żeby osłodzić życie, jajecznicę, bo jest pożywna, a ty przez następne kilka dni musisz się dobrze odżywiać i rogaliki, które popijemy sobie kakaem. Mniam! W końcu śniadanie, to najważniejszy posiłek dnia. No, uśmiechnij się trochę. - z zakończeniem tej wypowiedzi mężczyzna zabrał się za przygotowywanie jedzenia. Przez dziesięć minut panowała zupełna cisza, kiedy brunet zastawił większą część stołu jedzeniem, powiedział do małolata.
-No już, szamaj to! Sam sobie nie dam rady!- no cóż chcąc czy nie chcąc, a jednak bardzo chcąc, gdyż żołądek domagał się swego Kassi wziął rogalika z masłem i niepewnie włożył go do ust (znając życie wiedział, że nie ma nic za darmo. Czego ten koleś będzie chciał w zamian, przecież nie mam nic czym mógłbym mu zapłacić) tymi myślami dręczony konsumował posiłek .Nagle odezwał się głos, który przerwał dumania kasztanowłosego chłopca..
- Tak w ogóle to nazywam się Nitta. W tym roku zacząłem pracę w klinice (uznał nie istotnym wspominać, że dla zwierząt)- Co do twojego pytania, gdy omdlałeś przyniosłem cię tu, bo ciołek ze mnie, zapomniałem komórki i nie miałem jak wezwać pomocy, żywej duszy nie było, a wystraszyłem się, że coś poważniejszego mogło ci się stać, no i tak mniej więcej tu trafiłeś - na koniec posłał mu powalający uśmiech .
-Yyy...Dziękuję! I przepraszam za problem ( co się ze mną dzieje nikomu za nic jeszcze nigdy nie dziękowałem, czemu? Te słowa same wydzierają mi się z ust.)
- Nie ma za co! A czy mógłbym w ogóle wiedzieć z kim mam do czynienia?- znowu wyszczerzył te swoje równiutkie bialutkie ząbki.
- Tak.. W gruncie rzeczy to.. tak... na imię mam Kasjan i jestem jeszcze uczniem.
- Wyglądasz mi na nie więcej niż siedemnaście lat. Jesteś jeszcze licealistą, tak?
- Licealistą jestem, ale mam dopiero szesnaście wiosen.
- Hmmm... a co taki małolat robił sam w taką pogodę, do tego z tak słabym
zdrowiem?
( Jezu jaki on ciekawski, po za tym gdyby kto inny nazwał mnie małolatem dawno już zbierałby zęby po chodniku. Zresztą, co mi szkodzi odpowiedzieć mu na to pytanie i tak to niczego nie zmieni, a wyjaśni kilka spraw).
-Hmmm... no widzisz szedłem do cioci i nagle zrobiło mi się słabo...
(poczuł jak rumieniec wpełza mu na policzki. Był tym naprawdę zaskoczony, bo jak do tej pory kłamstwo przychodziło mu z wielką łatwością. No, ale co miał w końcu zrobić? Przyznać się do tego, że mieszka na ulicy? Niiieee... tego na pewno nie zrobi, w końcu nie miał w ogóle zaufania do tego faceta i jak by mu powiedział prawdę, to ten na pewno zadzwoniłby do Domu Opiekuńczego, a przecież on tam nie chce wracać. Za nic na świecie. Już woli mieszkać na ulicy i głodować)
-Nieładnie, kłamczuch! -Lime była naprawdę oburzona, przede wszystkim ceniła sobie szczerość. Kassi (to skrót od imienia Kasjan) wypuścił z rąk jedzenie. Rozejrzał się przerażony po kuchni.
- Kto to powiedział!? -wyszeptał przerażony.
- Jak to kto, to ja twoje sumienie! To co zrobiłeś, jest karygodne! Nie wolno kłamać! -Lime była coraz bardziej podirytowana.
-Twoje sumienie?! -Urani oburzyła się wielce, a twarz Kasjana zrobiła się biała jak ściana.
- Już ci mówiłam, byś nie tykała mojej zdobyczy! Poza tym teraz sama kłamiesz, jakie z ciebie tam sumienie?
- Ale ja jej w ogóle nie tykałam! Powiedziałam tylko co myślę! A poza tym mam dla ciebie dobrą nowinę. Nie kłamałam z tym sumieniem. Załatwiłam sobie stróżowanie nad tą dwójką. Od dzisiaj możesz mnie nazywać per Aniele Stróżu. He he he... dlatego, że jesteś moją bliźniaczą gwiazdą, masz te same uprawnienia do tych ludzi.
- Lime jesteś niezła. Znowu zrobiłaś maślane oczki i zdegradowano poprzednich opiekunów na naszą korzyść.- Urcia rzuciła się na szyję przyjaciółki - Jesteś niezrównana.
Kassi wpatrywał się nieruchomo w stół, co zaniepokoiło starszego mężczyznę.
Co się ze mną dzieje, chyba zaczynam szaleć, słyszę głosy w mojej głowie. Jakie sumienie? Przecież ja nigdy nie miałem wyrzutów, za to co robiłem. - rozmyślał chłopiec i całkiem zapomniał o Nittcie, który to z przerażeniem wpatrywał się w niego. W końcu mocne szarpnięcie przywołało go do porządku. Zamrugał powiekami i spojrzał wprost w szare oczy starszego mężczyzny.
- Kasjan! Co się dzieje? Źle się czujesz? Jesteś blady!- Nitta wydawał się przestraszony stanem chłopca. Młodzieniec przymrużył lekko powieki i dotknął dłonią czoła.
-Źle się czuję!...Przepraszam....Nie chcę sprawiać ci więcej kłopotów....
Kasjan zdziwił się z jakim trudem przychodzi mu mówienie. Ale to była prawda, nie czuł się zbyt dobrze, no i te głosy w jego głowie. Chyba naprawdę zaczyna tracić zmysły.
- Ale, co ty mówisz jaki problem... Uważam, że za wcześnie jeszcze na wstawanie...-Nitta wziął go na ręce z taką łatwością, jakby nic nie ważył. Kassi nie opierał się. Normalnie gdyby miał więcej siły nie pozwoliłby na coś takiego. On naprawdę nie lubił, gdy ktoś dotykał jego ciała. To uprzedzenie wyniósł z ulicy. Wiele razy miał zaszczyt być obiektem zainteresowań pedofilii, że wyniósł z tego pewne uprzedzenia.(Sama doświadczyłam tego na własnej skórze! Co ja mam w sobie, że oni tak na mnie lecą. Nienawidzę wyglądać jak dziecko! JAAAAAASSSSSNNNEE!^_- -dop. Urani). Ale nie dzisiaj. Dziś był na to zbyt słaby i pozwolił dać sobie trochę na luz. Był już bardzo wyczerpany tym nieustannym byciem czujnym. A i ten mężczyzna nie wyglądał na takiego, który ma ochotę zabrać się do jego tyłka (Yhmm... jasne :D)( Nie kwestionuj tego!- dop. Lime - _-). Oparł głowę o ramię Nitty. Pachniał tak ładnie- poziomki. Na swoim policzku czuł łaskotanie włosów swojego opiekuna. Było mu tak dobrze i ciepło. Już dawno tak wspaniale się nie czuł. Od baaardzo dawna....
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 17 2011 23:05:45
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Akiko Tamashii (Brak e-maila) 17:01 16-08-2004
Ejjjj!!!!!!!!!!! to nie ladnie konczyc w takich momentach!!!!!!!!! >__
liz (liz5@o2.pl) 11:40 16-01-2006
prossszzzazeeee napisz jeszcze jedna czesc... tak ladnier prosze.... :]
asiula (Brak e-maila) 17:38 26-09-2006
dalej1 prosze, prosze, prosze!!!
Ellis (Brak e-maila) 21:26 14-01-2007
Z początku nie spodziewałam się, że to opowiadanie mi się spodoba. Choć czasami denerwują mnie te wtyki wasz to i tak jest dobrze .
Nightwish (w.l.p.v@wp.pl) 12:11 01-07-2007
Jedno z moich ulubionych opowiadań, do którego chętnie wracam i czytam je już naprawdę kolejny raz.
Zdecydowanie poprawia mi humor. Poprostu rozbrajające ^^.
Dopisków czasem za dużo, ale personalne i naprawdę sympatyczne, jeżeli tylko nie wcinają się w nieodpowiednich momentach
Nie wiem czy będzie cos dalej, I hope so.
Pozdrawiam
Najt
Kotori (Brak e-maila) 15:57 02-03-2008
Zgadzam się, że czasem za dużo dopisków, ale co tam ^^ Przychylam się do poprzedników - jeszcze, jeszcze, jeszcze! xD Poproszę dalszą część tego, i może jeszcze jakieś fikuśne opowiadanko :> Wspieram Twoją Twórczość xD Do boju! |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|