The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 01:45:16   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Ferrus 2
część II- "Spotkanie"


Rotiart przedzierał się przez niskie krzaki, starając się być niesłyszalnym. Wytężył wszystkie swoje zmysły, by spojrzeć na obóz, rozbity przez Elfy, oczami swojego sokoła. Ashke powoli kołując nad żołnierzami przesyłał mu myślami złośliwe komentarze widoków. W końcu Rot musiał się zatrzymać by się nie przewrócić ze śmiechu. Odgarnął czarne jak noc włosy wdzięcznym ruchem i rzekł myślami do swego sokoła.
"Nie rób przedstawienia, ukochany. Miałeś podobno znaleźć to stworzenie obdarzone mocą, Ashke..."
"Ej, a po co ja nadwyrężam swe piękne, czarne skrzydełka latając jak pajac w kółko? Chyba mogę się przynajmniej trochę z nich pośmiać."

Po tym stwierdzeniu czarny kształt ostro zapikował w dół uderzając w człowieka leżącego w pewnym oddaleniu od innych jeńców. Pod drzewem, które wydawało się jakby bardziej zielone od innych i obsypane było delikatnymi, różowymi kwiatkami.
"To on. Siedzi pod Anaty, jedynym drzewem kwitnącym na jesieni...Czy to jakiś znak?"
"Nie wiem mój piękny sokole, może...Kotk"
Osobnik ten poderwał się na tyle na ile pozwalały mu związane ręce i spojrzał na swego latającego napastnika.
Roti mógł teraz dzięki swemu przyjacielowi przyjrzeć się interesującemu go jeńcowi.
Był chudy, jakiś taki niedożywiony. Wyglądał na około 17 lat, miał wielkie ametystowe oczy, śniadą cerę i pozlepiane w strąki białe włosy. Mimo że brudny i zaniedbany, był po prostu słodki. Po dokładniejszym obejrzeniu obcego, zauważył, że jest on cały poobijany, a z kilku ran sączy się krew. Bladość jego twarzy też nie była chyba naturalna.
"Kotku długo masz zamiar się tak na niego gapić? On zaraz podniesie ten duży szary kamyczek i mi nim przyłoży. Dla twojej wiadomości nie będę mógł latać jak mózg mi wypłynie, w ogóle nic nie będę mógł robić."
"Dobra nie denerwuj się tak. Nie moja wina że on jest po prostu śliczny. A teraz zmiataj stamtąd, ale najpierw policz ilu jest żołnierzy."
"Wiesz co, jestem zazdrosny, kochanie. Elfów jest 50
."
Rotiart ponowił swoją wędrówkę lasem. Do celu miał jeszcze jakąś godzinę.
Oddział nie ruszył się z miejsca przez cały dzień. Do miasta mieli już niedaleko, więc się nie spieszyli. Kiedy Sokolnik zbliżył się do nich, znalazł sobie kryjówkę w jakiejś zapadlinie i postanowił się przespać do wieczora, kiedy wspólnie z Ashke, który poleciał polować, porwą (pięknego) chłopaka.



* * *



Muerte poderwał się z swego skromnego posłania. Cały był zlany potem, ale kiedy próbował sobie przypomnieć swój sen migały mu tylko przed oczami skrawki czegoś strasznego. Burza, grzmoty i morze krwi. Potrząsnął głową żeby pozbyć się resztek koszmary i wytężył słuch. Chociaż siły mu raczej nie wracały i tak jego zmysły była bardziej wyczulone niż zmysły Elfów. Z rozmów prowadzonych przez szeregowców dowiedział się, że nie będą musieli znowu iść, przynajmniej przez następny dzień, więc będzie mógł trochę odpocząć. Ten codzienny marsz dał mu się mocno we znaki. Był zmęczony i poobijany. A nikt nie przejmował się tym że może nie dożyć końca podróży. Postanowił się jeszcze trochę przespać.
Nagle coś mocno uderzyło Mue w ramie. Poderwał się. Nie ujrzał żadnego Elfa, tylko całkiem czarnego sokoła przyglądającego mu się z najniższej gałęzi drzewa. Po plecach przeszły mu ciarki kiedy spojrzał w te zielone, jarzące się oczy i był pewien, że były one pełne inteligencji. Nie zwierzęcego sprytu, czy podstawowych instynktów, ale wiekowej mądrości. Przestraszony rozejrzał się wokół, aż spostrzegł dość spory kamień. Nie odrywając oczu od ptaszyska, zaczął przesuwać dłonie w stronę prowizorycznego pocisku. Lecz kiedy jego palce zacisnął się na nim, ptak nagle się poderwał i odleciał. Młodzieniec odetchnął z ulgą, nie chciał zabijać, nawet tak dziwnej istoty jak ten ptak. W jego głowie migały mu jeszcze obrazy ze snu. Postanowił ułożyć jakiś plan ucieczki by zająć czymś umysł i nie zwariować.
"Więzy związane są dobrze, ale słabym sznurem, wystarczy że trochę potrę o kamień i powinny puścić. Leżę na skraju obozu, a za plecami mam las, więc kiedy będę miał wolne ręce pod osłoną nocy mogę pobiec w tamtą stronę. Nawet jeśli mają jakieś straże, to mimo mojego wyczerpania, mogę się poruszać dość cicho, akurat tak by mnie nie usłyszeli. "
Muertę zebrał całą siłę woli i zaczął przecierać więzy o kamień. Już po kilku minutach nadgarstki miał mocno poobcierane i zaczynała z nich lecieć krew, a sznur był ledwo naruszony. Było przed nim dużo ciężkiej i bolesnej pracy, ale czy ktoś mówił, że ucieczki są łatwe.

Mimo że chłopak tego nie widział, prawie cały czas był obserwowany, nie z podejrzliwością, ale ze zdziwieniem. Elfy z natury piękne istoty, pierwszy raz widziały taką istotę jak Mue. Widzieli wprawdzie Reish, ale było ich nie wielu, a ich umiejętności były szeroko cenione. A nawet jeśli któryś zawędrował do elfiego miasta, ukrywał swą postać pod ciemnym płaszczem i można było zobaczyć tylko jego jarzące się, kocie oczy. Nie dość, ze młodzieniec był jednym z legendarnej rasy, to jeszcze nie nosił, żadnego okrycia, oprócz przepaski otrzymanej od dowódcy. Więc każdy przechodzący żołnierz od zwykłego szeregowca, aż po porucznika, przyglądał mu się kątem oka.

Powoli zapadała ciemność. Cienie kładły się na zielonych namiotach uśpionych Elfów. Skradały się do czuwających wartowników. Wiatr bezgłośnie poruszał gałęziami drzew.
Anata zrzuciła swe delikatne płatki, które otuliły śpiącego młodzieńca. W tym roku już nie zakwitnie, ale niczym boginka zaopiekowała się młodym jeńcem.
Słońce do końca skryło się za horyzontem, a panowanie przejęły dwa siostrzane księżyce Diuna i Shi. Pierwszy większy od swej towarzyszki był w pierwszej kwarcie i jego srebrne promienie były blade, miękko otulały jednak krajobraz. Jej siostra o ciemnej bordowej barwie była w pełni, przez co wszystko wydawało się spływać krwią. Była już głęboka noc. Nocne istoty poruszały się bezszelestnie pośród drzew, szukając zdobyczy. Rot powoli wynurzał się ze snu. Pomógł mu w tym cichy, czuły głos w jego głowie.
- Już wstaję, kotku. - powiedział niemrawo jeszcze zaspanym głosem.
" Z kotem to ja mam najmniej wspólnego, ale jak chcesz to możesz mówić do mnie jaskółeczko."- myślomowa Ashke jak zwykle pełna była ironii i za razem wielkiego uczucia.
- Dobrze, dobrze. A teraz idziemy po naszą ślicznotkę.
Roti zaczął się skradać w stronę obozu Elfów. Przedzierał się przez krzaki nie trącając nawet jednej gałązki, był w końcu mistrzem w swym fachu. Nad nim cień pośród nocy, zataczał wolne koła.
Kiedy minęli pierwsze warty, okazało się, że podeszli do obozu ze złej strony. Przeklinając pod nosem na czym świat stoi, sokolnik zastanawiał się czy iść środkiem pola czy obejść go dookoła. Po zażartej dyskusji z partnerem, postawił na pierwszą możliwość, głównie żeby zrobić na złość czarnemu sokołowi. Niestety, jak to w takich momentach bywa, Rotiart natknął się na strażnika, który jakimś sposobem oparł się usypiającemu proszkowi, rozsypanemu nad obozem przez Ashke. Elf już wyciągał miecz i chciał zawołać na alarm, kiedy brązowooki szybciej niż myśl, rzucił w niego sztyletem. Strażnik złapał się za gardło, z którego wystawała zdobiona rękojeść i z głuchym pacnięciem upadł na ziemię. Rot poprawiając hebanowe kosmyki uwolnione z przytrzymującej je gumki, zbliżył się do trupa, wyciągnął swą broń, wytarł o jego ubranie i oddali się w stronę swej zdobyczy.

Mue ciężko pracował by uwolnić ręce z krępujących je więzów. Nadgarstki miał już całe pościerane, gdyż nie łatwo było trafić kamieniem w sznur. Na czołu wystąpił mu pot, ale nie ustawał w swych wysiłkach. Był tak skupiony, że nie zauważył nienaturalnej ciszy, która nagle zapadła w obozie.
- Jeszcze.... troszeczkę...proszę.. jeszcze... tylko mała.... niteczka... - wysapał młodzieniec do kamienia.
I już po chwili sznury opadły, a Muerte nerwowo zaczął szarpać te pozostałe na nogach. Kiedy wreszcie je rozwiązał, nie rozglądając się na boki, poderwał się z ziemi i odbiegł w las. Swój szlak znaczył plamami krwi ze zranionych nadgarstków. Nie odbiegł jednak daleko, kiedy opuściły go siły i poczuł wreszcie ból całego ciała. Niefortunnie upadł na ziemię skręcając sobie nogę w kostce po chwili z zemdlał przemęczenia.

Rotiart bezszelestnie przedzierał się przez elfi obóz, kiedy nagle Ashke przekazał mu złą nowinę.
" Kotku, twoja zdobycz znikła. Chyba nie zjesz tej śmietanki o której ci się tak marzyło...."
"CO?!!!! Nie rób se żartów Ashke. Chce mieś tego chłopaka."
" Co ja ci na to poradzę, kiedy go nie ma..." - sokół miał mocno obrażony głos, co jeszcze bardziej zdenerwowało ciemnowłosego.
" TO GO ZNAJDŹ!"
Sokolnik przyspieszył nie czekając na odpowiedź swego towarzysza. Po kilku minuta znalazł miejsce, gdzie jeszcze nie tak dawno leżał Rish. Na ziemi pozostały tylko okrwawione więzy i tak samo brudny kamień. Wnioski same się nasuwały. Rozejrzał się dokoła. Znajdował się na samym skraju obozu, zaraz przy linii drzew. Domyślił się że zbieg natychmiast pobiegłby w tamtą stronę. Pochylił się i przejechał delikatnie dłonią po trawie niedaleko miejsca gdzie leżał młodzieniec. Na palcach poczuł wilgoć. Przyłożył je do ust i polizał. "Krew". Znalazł dokładniejszy trop.
Spoglądając cały czas pod nogi ruszył w stronę lasu.
"Patrząc na ilość krwi, musi być ciężko ranny. Moje malutkie biedactwo. Już do ciebie idę śliczny mój".
Nie przeszedł jeszcze jednej trzeciej mili, kiedy natknął się na ciało chłopaka. Był nieprzytomny i leżał w kałuży szkarłatu, która powoli wsiąkała w czarną ziemię.
Mężczyzna natychmiast do niego podbiegł, przewrócił na plecy i sięgnął po nadgarstki, z których ciągle wypływał życiowy płyn.
" Głuptasie przeciąłeś sobie tym kamieniem jedną z żył. Gdyby nie ja, długo byś nie pociągnął".
Z woreczka przytoczonego do paska wyciągnął kilka bandaży i fioletowych liści, by patrzeć poszkodowanego. Kiedy opatrunki były już gotowe, pochylił się nad nim. Odgarnął mu kosmyki włosów opadających na policzki, a następnie pocałował delikatnie w usta.
- Będziesz musiał mi się jakoś zrewanżować, kochany.
Następnie wziął go na ręce, zagwizdał na Ashke i udał się do swojego tymczasowego obozu.


* * *



Drzewa kołysały swymi koronami na silniejszych podmuchach wiatru. Słońce powoli zachodziło za horyzont, barwiąc wszystko wokół na piękny czerwony kolor. Na małej polanie wśród gęstego lasu, gdzie płynął powoli mały strumyczek, płonęło ciepło ognisko. Tyłem do płomieni siedziała zgarbiona sylwetka, owinięta w czarny płaszcz, gdyż noce robiły się już naprawdę zimne. Po przeciwnej stronie zawinięty w wiele koców spoczywał szczupły młodzieniec pogrążony w spokojnym, leczniczym śnie. Zapadała ciemna jesienna noc.


* * *



Jego umysł znajdował się na pograniczu, między jawą, a snem. Do jego uszu zaczynały dochodzić ciche odgłosy.
"Leżę....prawdopodobnie na ziemi, bo jakiś patyk wbija mi się w plecy. Nic nie świeci po oczach, czyli jest noc, ale dlaczego jestem czymś okryty?"
Muerte nadal bardzo osłabiony, nie otwierając oczu próbował ruszyć ręką, ale to był za duży wysiłek. Nagle usłyszał cichy głos, śpiewający smutną piosenkę. W tym głosie była taka tęsknota, smutek i żal, że Reish ścisnęło się serce. Wsłuchał się w przerywaną czasami przez szum wiatru melodię.

Widzę cię, poprzez noc,
Jesteś jak jasny punkt na mapie miasta, które śni
Prawie się nie poruszasz tylko trwasz, widzę to
Kolekcjonujesz ciszę jak ja
Próbujesz przegnać sen, bo chodź brakuje sił
Boisz się spojrzeń mych, płoszysz go
Znowu świt ciszę tnie, pierwszy dzień dotknął
Niebo płowieje kończy się
Składasz sny w odpowiedzi
W których brak blasku dnia
Próbujesz przegnać świt, bo chodź brakuje sił
Boisz się spojrzeń mych, toniesz......

Mue uchylił powoli powieki i spojrzał na postać siedzącą spokojnie przy ognisku. Nagle z drzewa oderwał się czarny kształt i z szybkością strzały pomkną ku postaci. Fioletowooki mimowolnie wydał zduszony pisk strachu.
Mroczny obiekt nagle wyhamował i wylądował osobnikowi na ramieniu. Po chwili dwa mroczne punkty wpatrywały się w spokoju w przerażonego młodzieńca. Ten mimowolnie zaczął drżeć, jego sytuacji nie poprawiał fakt, że nadal nie mógł się poruszyć. Nieznajomy odrzucił z głowy kaptur i Reish ukazały się długie mahoniowe włosy okalające bardzo przystojną twarz o bardzo jasnej karynacji, niczym porcelana, i dwie głębiny brązowych oczu.
Ocknął się nagle z zauroczenia, stwierdziwszy że nieznajomy stoi tuż nad nim. Nagle się pochylił i odgarnął mu delikatnie kosmyki z czoła, czule się uśmiechnął i wyszeptał.
- Nie ruszaj się, jesteś jeszcze bardzo osłabiony. Nie traktowali cię tam za dobrze biedaku.
-Kim...je...jesteś? - głos drżał mu mocno, ale nie mógł się powstrzymać by nie zadać tego pytania. - Co to była...za....pieś...ń, którą śpie...wałeś?
- Ah, więc słyszałeś? To była piosenka którą śpiewała zawsze bardzo ważna dla mnie osoba. Nazywam się Rotiart, ale możesz do mnie mówić Rot, piękny.
Mimo ciemności sokolnik zauważył silny rumieniec na gładkich policzkach niebieskowłosego. "Jesteś taki słodki, czyżby nikt ci nigdy nie mówił że jesteś piękny?"
- Nazywam się Muerte. Co ja właściwie tu robię, uratowałeś mnie?
- Można tak powiedzieć. Widziałem jak cię prowadziły Elfy, a potem znalazłem cię w lesie. Byłeś bardzo osłabiony i straciłeś dużo krwi. O ile się nie mylę jesteś mi teraz winny Giri. Życiową przysługę - w jego głosie było słychać dużo pewności siebie, czego nie można było powiedzieć o słabym głosie młodzieńca.
- Dobrze znasz nasze zwyczaje. Tak. Teraz jestem twoim sługą dopóki dług nie zostanie spłacony.
- Nie potrzebuje sługi tylko towarzysza podróży i jego pomocy. Witaj więc w drużynie Muerte.


* * *



Nastawał nowy dzień. Dwie dusze od zawsze złączone więzią, wreszcie się znalazły, jednak jeszcze o tym nie wiedziały. Przed nimi nadal ciężka droga. Trzeba wiele pracy, wysiłku i uczucia by poznać drugą osobę i by pozwolić jej poznać siebie. Nie każdemu się to udaje, ale może właśnie tym razem, tej dwójce się powiedzie. Miejmy taką nadzieję, a na razie trzeba zacząć nowy dzień i nową drogę, gdyż podróż dopiero się rozpoczęła.


* * *



Dziękuję wszystkim za miłe słowa w stosunku do mojego opowiadanka. I naprawdę chciałam przeprosić tych co tak długo czekali na tę część. Większość powodów tej zwłoki była nie zależna ode mnie i mam nadzieję że się to już nie powtórzy. Następne części są oczywiście w planie, a zakończenie jest już napisane. Możecie więc być pewni że tym razem pojawi się ona wcześniej niż 6 miesięcy jak tym razem.... Do zobaczenia. Wasza Skylight.











 


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 17 2011 21:01:10
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Asou (asou@o2.pl) 08:25 23-08-2004
To jest fantastyczne nie mogę się doczekać kolejnej części mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać!!!
Nie przejmuj się stylem mi się podoba!!!
Schensi (Brak e-maila) 15:41 27-08-2004
styl masz fajny!!! i ja czekam na dalszy ciag ^^
Mika chan (Brak e-maila) 18:14 11-09-2004
Będzie ciąg dalszy czy jak?
Skylight (Brak e-maila) 20:42 01-11-2004
Przepraszam bardzo że tak strasznie długo nie ma dalszego ciągu ale miałam spore kłopoty z kopem i teraz dopiero mi naprawili a dalszy ciąg wyślę do końca tego tygodnia tak że już niedługo będzie (tylko zainstaluje se worde profesional, bo mam założone na plik hasło a innym programem nie da się tego zdiąć... _-_) Dzięki za waszą cierpliwość...
louke (Brak e-maila) 10:52 15-11-2004
Super opo!Z niecierpliwością czekam na dalsze częścismiley
lollop (Brak e-maila) 22:35 20-11-2004
hmmmm... intrygujące... wręcz umieram z ciekawości, co będzie dalej smiley
(Brak e-maila) 19:50 23-11-2004
ja też
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum