The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 05:11:05   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Collonney Garden 11
Minęło kolejnych parę dni. Na sesjach milczałem. Nie dawałem się w żadne dyskusję, nie odzywałem się wcale i nie dawałem się do tego prowokować. Muszę przyznać, ze podziwiam Peter'a za jego wytrwałość i cierpliwość. W dalszym ciągu się nie poddawał i starał się doprowadzić do choćby krótkiej wymiany zdań. Cały czas chowałem tabletki, co jakiś czas oddając całe valium jakie miałem Ian'owi. Nie potrafiłem mu tego odmówić. Szczerze mówiąc, to chyba dlatego, ze wolałem go na haju, niż buchającego agresją wobec Matt'a, czy Michael'a, na których się najczęściej wtedy wyżywał. Ian bardzo często robił aluzję, co do mojej "rozwiązłości", o której lubił często mi przypominać. Dziś cały nasz oddział miał jechać do miasta na lody. Wydawało mi się to trochę śmieszne. Większość z nas było dorosłymi facetami, ale wszyscy cieszyli się, jak dzieci z podstawówki, jadące na jakąś wycieczkę. Pod budynek Collonney Garden podjechał autokar i po wcześniejszym sprawdzeniu stanu wszystkich pacjentów, wsiedliśmy do środka. Usiadłem najdalej, jak mogłem od kierowcy, przy oknie. Jak mogłem się tego spodziewać dosiadł się do mnie Ian. Jechaliśmy dobrą godzinę, a podróż upłynęła w względnym spokoju. Ian tylko pokładał się na mnie, niby to chcąc popatrzeć przez okno. Jednak gdy zaproponowałem, żebyśmy zamienili się miejscami, odmówił i spojrzał na mnie, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował.
Gdy dotarliśmy na miejsce ustawiono nas w pary i kazano złapać się za ręce. Skrzywiłem się, owszem jesteśmy świrami, ale nie małymi dziećmi. Ian jednak bardzo chętnie chwycił moją dłoń i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Czasem zgrywał niewiniątko, co dobrze mu wychodziło, aczkolwiek nie raz miałem przez to dreszcze. Idąc przez miasto w ten sposób, czułem na sobie wzrok przechodniów. Z jednej strony im się nie dziwiłem, mimo wszystko był to niecodzienny widok, ale z drugiej strony chciałem, żeby zniknęli, bądź przynajmniej się nie gapili. Ian widocznie to zauważył, bo po chwili, albo pokazywał im język, albo środkowego palca, robiąc przy tym dziwaczne miny, tym samym wywołując na mojej twarzy uśmiech. W końcu dotarliśmy do kawiarenki. Ian, trzymając mnie cały czas za rękę, przepchnął się do kasy i uśmiechnął się do młodego kasjera. Zerknął kątem oka na mnie, a potem zwrócił się do mężczyzny.
- Słuchaj…- przychylił się przez ladę i chwycił w palce jego broszkę z imieniem.- …Carl. Zrobisz mi loda?- spytał z wymuszoną niewinnością, oblizując usta.
Josh i ja nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się głośno śmiać. Jednak ja przestałem, gdy zauważyłem czujnie przyglądającego się mi Peter'a. Młody mężczyzna zamrugał zdziwiony i otworzył usta, jakby chciał cos powiedzieć. Spojrzał na Iana i odchrząknął.
- Oczywiście.
- Zatem…- zaczął Ian. Zauważył wiśnie w koszyczku koło kasy i wziął jedną. Zaczął ja oblizywać, niby to namyślając się, czego właściwie chce.- … Chce śmietankowe… polane czekoladą… A na to…- zaczął wodzić wiśnią po swoich lekko rozchylonych ustach.-… dużo bielutkiej, trzepanej i jeszcze ciepłej śmietanki…- Kasjer zrobił się czerwony widocznie się zakłopotał, a Ian uśmiechnął się lubieżnie.- a na czubku wisienkę.- zakończył i schował do kieszeni na piersi mężczyzny wiśnię, którą się bawił.
Wstrzymywałem śmiech jak tylko mogłem. Mina kasjera wyryła się w mojej głowie na resztę moich dni. Złożyliśmy zamówienia i udaliśmy się na nasze miejsca. Mieliśmy zarezerwowany rząd stolików pod ścianą. Gdy do nich szliśmy zauważyłem kątem oka dwie znajome postaci. Odwróciłem w ich stronę głowę i czułem jak blednę. Przy jednym ze stolików siedziała żona pamiętnego psora i ich córka. Natychmiast odwróciłem głowę i skuliłem się w sobie, modląc się o to, żeby mnie nie zauważyły. Nie miałem pojęcia, co one robią w takiej małej mieścinie, jednak nie chciałem się tego dowiedzieć. Od razu przepchnąłem się jak najszybciej do stolika w kącie, jak najdalej od nich i usiadłem od strony ściany. Naprzeciw mnie usiadł Ian, wyraźnie zaciekawiony moim zachowaniem, obok niego Josh, a obok mnie Ben. Dostaliśmy nasze lody i zajęliśmy się jedzeniem. Siedziałem w ciszy, przysłuchując się tylko rozmowom chłopaków. Oparłem łokieć o stół i grzebałem w swojej miseczce, gdy stało się to, o co się obawiałem.
- Cris Mosby… Cóż za nieoczekiwane spotkanie…- usłyszawszy głos żony mojego byłego profesora, uniosłem na nią oczy. Stały tam. Ona i jej córka, przyglądając mi się z źle skrywaną nienawiścią.
- Dzień dobry…- mruknąłem cicho.
Chłopaki wyglądali na niezwykle zaciekawionych.
- Co u Ciebie, chłopcze?- spytała jadowicie.
Domyślałem się już do czego zmierzała. Nie odpowiedziałem więc, mając nadzieję, ze sobie odpuści i odejdzie, zostawiając mnie w spokoju. Jednak nadzieja jest matką głupich…
- Oh, jakież głupstwo palnęłam.- zaśmiała się.- Pytać o takie rzeczy, kogoś chorego psychicznie.
Drgnąłem i zmrużyłem oczy, a ona ciągnęła dalej.
- Uważam, ze słusznie odseparowano Cię od społeczności… -spojrzała na mnie z wyższością.- Mam nadzieję, ze tam zgnijesz. Zasłużyłeś na to, niszcząc życie moje i mojego męża.
Odwróciłem wzrok, a wtedy moje oczy napotkały na oczy Ian'a. Przyglądał mi się zainteresowany i wyraźnie podekscytowany całą sytuacją.
- Te! Cris, to żonka psorka?!- wypalił w końcu wyraźnie ucieszony.
- Jakiego psorka?- zapytał Josh, a Ben patrzył to na mnie, to na Iana, to na kobietę.
Mimowolnie na nią zerknąłem. Zmarszczyła wściekle brwi i zacisnęła usta w bladą kreskę.
- Widzę, ze chwalisz się swoimi podbojami.- warknęła.- Mam nadzieję, że zdechniesz w tym zakładzie!
- Spieprzaj lafiryndo.- rzucił Ian znudzonym głosem.
Spojrzałem na niego zdziwiony, mrugając powiekami, jak kretyn. Blondyn bawił się łyżeczką w swoich lodach. Kobieta zrobiła oburzoną minę.
- Nie mówię do Ciebie, więc się nie wtrącaj.- syknęła do niego przez zaciśnięte zęby.
- Paniusiu, plujesz na mnie, to się wtrącam.- odparł, patrząc jej prosto w oczy. Widziałem w nich ten przerażający chłód. Byłem jednak tak oczarowany jego zachowaniem, ze nie wiedziałem, jak zareagować.- A zresztą o co tu się pieklić? Zrobił twojemu facetowi laskę- puścił do mnie oczko.- Oh, jakie to, kurwa, straszne…!- zaakcentował, jakby rzeczywiście była to wielka rzecz.- Jestem pewien, ze twój mężuś o to błagał... pewnie i tak ma cieniutkiego jak ołówek.- pokazał jej palec, jakby zastanawiając się, czy nie jest za gruby.
Kobieta otworzyła szeroko oczy i usta, zresztą jej córka uczyniła to samo. Patrzyłem na Ian'a z niedowierzaniem. Dopiero teraz dotarło do mnie to, ze on mnie bronił.
- Jak śmiesz?! Ty…!
- Ej! Jedna rada…- przerwał jej.- … Nie zaczynaj ze świrami…
Spojrzał na nią i… szczeknął. Zamurowało mnie po raz wtóry. Zaszczekał jeszcze parę razy, a kobieta wytrzeszczyła na niego oczy. Po chwili zabawę podchwycił Josh, Ben, a potem wszyscy inni. Teraz obie, ona i jej córka zaczęły patrzeć na nich przerażone. Cofały się. Ja początkowo, nie wiedzący co robić, wybuchnąłem śmiechem. Nie mogłem się uspokoić, więc śmiałem się najgłośniej, jak potrafiłem.
- Spokój!- krzyknął Peter i pstryknął Ian'a w ucho.
Kobieta fuknęła na Peter'a i odeszła. On natomiast westchnął ciężko i kazał nam szybko kończyć nasze lody. Ja patrzyłem cały czas na Ian'a. Chciałem go zapytać dlaczego to zrobił. Dlaczego stanął w mojej obronie. Nigdy wcześniej nie widziałem, by zrobił cos takiego dla kogoś innego. Nasze oczy się spotkały. Uśmiechnął się do mnie i przechylił przez stół, nachylając się do mojego ucha.
- Nie pozwolę na to, żeby ktokolwiek Cię tykał.- wyszeptał i wrócił na swoje miejsce.
Spojrzałem na niego w pełnym szoku i gdy otworzyłem usta, by o cos zapytać przyłożył palca do swoich ust, uciszając mnie tym.
- Jeśli chcesz jeszcze o tym pogadamy…- mruknął, zanim zdążyłem się odezwać, po czym jakby stracił mną zainteresowanie, zajął się swoimi lodami.
Ian zaimponował mi swoim zachowaniem. W tej chwili byłem nim niemal oczarowany. Mimo iż przez chwilę pojawił się w jego oczach ten przerażający błysk, nie mogłem oderwać od niego oczu w tamtej chwili. Nigdy nie pomyślałbym, że ogarnie mnie takie dziwne uczucie względem niego. Nie potrafiłem tego nazwać… ale nie śpieszno mi było do tego… nie szukałem nazwy dla tego uczucia, czekając aż sama objawi się w moim umyśle...











 


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 17 2011 20:10:02
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Fu (Brak e-maila) 17:55 14-02-2008
Będę pierwsza smiley Przeczytałam Twoje opowiadanie wrzucając je na stronę, mimo że zwykle tego nie robię. Zamiast pracowicie wklejać inne teksty przeczytałam wszystkie cztery części. Podoba mi się. Oby tak dalej. Weny życzę i pisz jak najwięcej!
Ninet (Brak e-maila) 00:37 15-02-2008
Świetnie napisane,ale jeśli mam być szczera nie cierpię plagiatów, a twoje opowiadanie jest niczym innym jak przestawieniem z filmu o kobietach w zakładzie psychiatrycznym ( nie pamiętam jak się nazywał, ale napewno grała tam Angelina Joli) zrobić Yaoi. Gdybyś jeszcze zmieniła to za co bohater poszedł tam siedzieć lepiej by było. Wybacz tak ostra krytykę, ale nie mogłam tego znieść. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne odcinki by zobaczyć czy nie zepsujesz opowiadania będącego odbiciem jednego z najlepszych filmu o psychiatryku!
Haru-chan (Brak e-maila) 11:10 15-02-2008
Buu... a chciałem być pierwszy... No nic. Chia, ty wiesz że mi się podoba. ^^ Ninet, masz rację, to opowiadanie jest na podstawie tego filmu, ale tylko podstawa. Chiaki chyba mi głowy nie urwie gdy zdradzę, że później stopniowo ta historia nabiera swojego życia i biega swoim własnym torem... A może urwie? Pff... sprawdzę jak się zobaczymy ^^" Chia, wysyłaj kolejne części, w końcu już je masz! ;*
Chiaki (Brak e-maila) 22:08 15-02-2008
Ninet, nie uwazam Twoich slow za krytyke. Gratuluję za spostrzegawczość. Jednak jak Haru wspomniał to tylko podstawa. Potem historia nabiera wlasnego biegu. jestem w tej chwili przy jedenastej czesci i wydaje mi sie ze juz co raz bardziej odbiegam od historii tegoz filmu

Fu, naprawde dziekuje za mile slowa. naprawde zapalily mnie teraz do pisania^^
aaa (Brak e-maila) 21:51 16-02-2008
Przy 11 części? to dlaczego tu są tylko 4;/ Bardzo rzadko piszę komentarze ale to opowiadanie jest naprawdę dobre więc postanowiłam je pochwalić za Dobry styl i trochę skrytykować to że akcja "miga" tzn biegnie troszkę za szybko nie skupiając się na niczym. To tak moim skromnym zdaniem. Czekam z niecierpliwością na resztę
Ninet (Brak e-maila) 22:29 16-02-2008
Wiem, że to podstawa, ale innej reakcji nie mogłam mieć gdy zaczęła czytać i widziałam sceny z jednego z lepszych filmów o psychice człowieka szalonego. ( nawiasem mówiąc podziwiam, że go widziałaś, bo niewielu ludzi wie o jego istnieniu) Teraz gdy ochłonęłam napiszę jeszcze, ze masz świetny styl przez co całe opowiadanie czyta sie lekko łatwo i przyjemnie, dlatego też napisałam, że z niecierpliwością czekam na dalsze odcinki! :-). Mam nadzieję,że reszta będzie tak dobra.
Życzę weny
Chiaki (Brak e-maila) 00:54 17-02-2008
dziekuje serdecznie Ninet. Nawet nie wiesz, ile twoje slowa dla mnie znacza... naprawde sie ciesze, ze uwazasz "ze masz świetny styl przez co całe opowiadanie czyta sie lekko łatwo i przyjemnie,"ale. no tak jest jedno ale. Jestem FACETEM ^^' moze to i dziwne, ze facet inetersuje sie yaoi i do tego pisze opowiadania z tegoz gatunku... dziekuje slicznie za zyczenia^^
Haru-chan (Brak e-maila) 18:49 17-02-2008
No raczej, że facet.W końcu mój chłopak, nee? Nie przejmuj się seme, mnie też na początku wzięli za babke... ^^" Tak w ogóle... Chiaki ma jeszcze kilka opowiadań swojego autorstwa w "szufladzie". Może razem ze mną, osoby którym podoba się to opo, zmuszą go do publikacji. Tak, ten film jest świetny, za każdym razem gdy go widzę przemawia do mnie coraz mocniej. Chia, wrzucaj dalej ;*
(kropka_w_paski@interia.pl) 18:39 18-02-2008
super ^_^ aj hołp ze dalsze części będą ^__^
asjana (Brak e-maila) 22:34 19-02-2008
ja też od razu miałam wrażeni, że to " przerwana lekcja muzyki " , ale tylko fragmentami, bo niektóre szczegóły już zmieniłeś, ale mi się bardziej książka podobałasmiley ale opowiadanie faktycznie fajne i wciąga. Czekam na ciąg dalszy.
Robotto (Brak e-maila) 15:07 21-02-2008
Nie widziałam "Przerwanej Lekcji Muzyki" i chyba będę musiała to nadrobić. Co do twojego opowiadania drogi autorze, to ma potencjał. Brakuje mi jednak dłuższych opisów, które bardziej wprowadziłyby mnie w klimat Collonney Garden. Poza tym postacie lekarzy psychiatrów mnie nie przekonują. Wydają mi się nieco nieprawdopodobne, zachowują się też lekko infantylnie. Wydaje mi się, że psychiatrą nie zostaje się tak łatwo, to wymaga solidnego przygotowania medycznego i psychologicznego. Zostawianie pasków i innych potencjalnie niebezpiecznych rzeczy w pokojach pacjentów? Albo zwracanie ich na osobistą prośbę? Ja tego nie kupuję.
Powinieneś również popracować trochę nad dialogami - gdzieniegdzie naprawdę zgrzytają. Poza tym zdarzają ci się dziwne sformułowania (uważaj na podmiot!), na przykład:

"- Spójrz na swoje nadgarstki.- tak tez uczyniłem. Obandażowali mi je, tak abym nie mógł ich zdjąć, suczesyny"

Z tego zdania wynika, że tak mu obandażowali nadgarstki, żeby nie mógł ich (nadgarstków) zdjąć - po przeczytaniu tej linijki pojawił mi się przed oczami naprawdę makabryczny obraz.

Raz jeszcze, uważam, że ten tekst naprawdę rokuje, ale biorąc pod uwagę tematykę, powinieneś postarać się o dopracowanie szczegółów. I nad prawdopodobieństwem postaci.

Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny
asjana (Brak e-maila) 22:53 21-02-2008
Widzę, że się wczułeś/-eś fakt pomysł z oddaniem paska to by raczej nie przeszło, poza tym oni zabierają ci wszystkie przedmioty którymi możesz sobie zrobić krzywdę (zapobiegawczo nie wiedzą do czego tak osoba jest zdolna skoro boja się, że może sobie coś zrobić w wannie). Dla mnie scena, że lekarz tak łatwo mówi pacjentowi co zaszło z jego byłym pacjentem była nierealna. Psychiatra ma mieć mocną psychikę, a nie że pacjenci tak szybko go podchodzi ja tego nie kupuje. Pozdrawiam jestem ciekawa jak dalej potoczy się opowiadanie.
Czerwona (Brak e-maila) 21:56 22-02-2008
Niestety opowiadanie, a w szczególności dwa pierwsze rozdziały są niemalże dokładna kopią "Przerwanej lekcji". Myślę, że powinieneś przynajmniej sobie odpuścić dziennik i akcje z innymi mieszkańcami ośrodka. Rzeczy w stylu tej nieszczęsnej "Alicji". Co prawda to szczegóły, ale to takie szczegóły sprawiają, że zgrzytam przy czytaniu zębami.
Styl to nie wszystko, muszę zobaczyć pomysł, TWÓJ pomysł. Bo film znam i kocham miłością bezgraniczną, dużo większą niż yaoi. I przez to, że połączenie w pewnym stopniu tych dwóch rzeczy mogłoby wyjść ciekawie nie nacisnęłam jeszcze krzyżyka w prawym górnym rogu.
Tobie życzę wena, a sobie większej oryginalności tego opowiadania.
Rosie (scalla@poczta.fm) 20:20 08-03-2008
Zacznijmy od tych nieszczęsnych kurczaków.

Pomysł jest oczywiście z 'Przerwanej lekcji muzyki' ale chyba nie załapałeś sensu zachowania tej dziewczyny, ONA miała kompleks elekty, czyli w tym przypadku manie na punkcie kurczaków swojego ojca. U mężczyzn występuje kompleks edypa i wszystko było by ok, gdyby kurczaki były jego matki. Teraz to jest nielogiczne (heh, trudno też mówić o logicznym postępowaniu ludzi chorych psychicznie)względem fabuły filmu, na którym się wzorujesz.

Błędy:
Zazwyczaj nie zwracam na nie uwagi jeśli nie kują w oczy tak jak w Twoim opowiadaniu.
Zauważyłam tylko to,że niektóre zdania są wymuszone albo przedobrzone np:
"Ja początkowo, nie wiedzący co robić, wybuchnąłem śmiechem. Nie mogłem się uspokoić, więc śmiałem się najgłośniej, jak potrafiłem."

To brzmi sztucznie, widać, że bardzo się starasz, momentami aż za bardzo.


Podsumowując, to jedne z najlepszych opowiadań na tej stronie, umiesz budować atmosferę i postacie z krwi i kości, nie przeszkadza mi nawet,że tak bardzo wzorujesz się na filmie, chociaż mam nadzieję, że niedługo odejdziesz od jego fabuły (nie podoba mi się zakończenie ^-^) i wprowadzisz coś nowego, własnego.

Pozdrawiam i życzę Wena smiley.

Oh, i jeszcze mógłbyś znaleźć sobie betę, która nie bałaby się mocno ingerować w opowiadanie.
dawid (Brak e-maila) 12:08 12-03-2008
Świetny tekst, ale nie wytrzymam, jeśli nie zwrócę Ci uwagi, że przymiotniki i przysłówki z "nie" piszemy łącznie (np. niedługo, niepewnie). Czekam z niecierpliwością na dalszą część smiley
Czerwona (Brak e-maila) 16:12 12-03-2008
To nie ma sensu, to jest zwyczajny plagiat. Nie powinieneś tego robić, chcesz pisać - wymyśl coś.
Ze swojej strony życzę Ci tylko, żeby kiedy napiszesz coś genialnego (jeśli napiszesz) ktoś z Ciebie to tak bezczelnie zerżnął.
. (Brak e-maila) 14:34 14-03-2008
To nie jest zerzniecie, tylko cos na ksztalt fanfika. Czaisz roznice?
Aithne (Brak e-maila) 04:34 16-03-2008
"Przerwaną lekcją muzyki" trąci na kilometr... z drugiej strony nie wiem czy nie lepsze byłoby lekko luźniejsze bazowanie na filmie/książce. Przecież w cukierni nie musiała się pojawiać od razu żona profesora i nie musieli na nią szczekać. To tak, jakbyś chciała zrobić z matrixa wersję gejowską i trinity zrobiła facetem.. a akcję zachowała tak jak jest :/ Zostaw bohaterów, dopisz im własne cechy charakteru i przestań opisywać wydarzenia w ten sam sposób, jak ktoś zrobił to kiedyś. Sussana Kaysen na pewno zrobiła to lepiej od ciebie.
bzyk86 (Brak e-maila) 23:41 21-03-2008
A mnie, pomimo tych "wad" podoba mi się to opowiadanie! Czekam z niecierpliwością co będzie dalej. Nie ukrywam że nie oglądałem(czytałem?) "przerwanej lekcji", mimo to opowiadanie uważam za oryginalne, pewnie dlatego że znudziły mi sie słodzenie paringami sanuxnaru z Naruto;P Kibicuje autorowi żeby dalej pisał, to opowiadanie ma potencjał. Będzie z niego niezły tasiemiec. Pozdrawiam czytelników jak i Autora;P
Czerwona (Brak e-maila) 15:10 27-05-2008
Aithne ma całkowitą racje. Ty po prostu nadałeś postacią męskie imiona i się cieszysz. Takie rzeczy nie nadają się do publikacji i tyle, swojego zdania nie zmienię. A same fanfici wnoszą do fabuły coś nowego, odkrywczego, rozwijają jakiś wątek - jeśli oczywiście mówimy o dobrych fanfickach.

Dobrego SasuNaru nigdy dośćsmiley
lubiezelkii (lubiezelkii@wp.pl) 15:21 02-06-2008
to takie ..niespodziewane XD

mam jednak nadzieje ze nie porzuciles tego opowiadania, bo mega wciaga ^^

i pytanko do Czerwonej - gdzie znajde dobre sasunaru? smiley
Justine123450 dnia padziernika 23 2011 21:21:22
Łałć... O.O Przeczytałam wszystko na jednym tchu i śmiałam się do rospuchu wyobrażając sobie miny tej kobiety i córki! xD Czekam na następny rozdział! ^^
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum