ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Collonney Garden 1 |
- No dobrze Cris… Zacznijmy od początku… Powiedz mi, dlaczego chciałeś się zabić..?- Spojrzałem w oczy mojego nowego psychiatry. Podsiwiały łysiejący staruszek, który ciągle poprawiał swoje okulary ze szkłami grubymi jak denka od butelek. Pierwszy raz z nim rozmawiam i facet zadaje ciągle jedno pytanie. Moja odpowiedz jest wciąż taka sama.
- Nie chciałem się zabić.- stwierdziłem wyciągając papierosa z paczki i zapalając go.
- Spójrz na swoje nadgarstki.- tak tez uczyniłem. Obandażowali mi je, tak abym nie mógł ich zdjąć, suczesyny. Uniosłem na niego wzrok i obdarzyłem go wyczekującym spojrzeniem- Podciąłeś sobie żyły, chłopcze… nadal twierdzisz, że nie chciałeś się zabić?
Zaciągnąłem się i poczułem przyjemne ukucie szpilek w płucach.
- Nie chciałem się zabić- wypuściłem dym.- Po prostu nie chce żyć.
- A czy to nie jest to samo?- spytał unosząc krzaczaste brwi.
- Nie. To nie jest to samo.-odparłem.
- Więc co chcesz przez to powiedzieć?
- Kiedy ktoś chce się zabić, zazwyczaj robi to po to, żeby od czegoś uciec.
- A jak jest z Tobą?
- Ze mną…?- westchnąłem ciężko i ponownie się zaciągnąłem.- Po prostu nie chce żyć.
- Ale dlaczego?
- Po prostu.
- Tak do niczego nie dojdziemy, Cris.
- A musimy dochodzić?- spytałem z przekąsem.
- Cris.. jestem tu po to żebyś z kimś porozmawiał. Wiec, tak, musimy dojść.
Wykrzywiłem usta w złośliwym uśmiechu i nachyliłem się trochę do niego.
- Może gdyby był pan młodszy chciałbym dojść z panem… ale nie gustuje w starcach z nadmiarem tłuszczyku.
Rozdziawił szeroko usta i wytrzeszczył na mnie oczy. Poczerwieniał na twarzy, a okulary zsunęły mu się z nosa. Zauważyłem, że ręce mu się trzęsły. Z palców wysunął mu się długopis, którym zapisywał swoje notatki.
No fajnie, pomyślałem. Facet zdecydował, ze jestem przypadkiem beznadziejnym i odesłał mnie do Collonney Garden. Ponoć to nie jest psychiatryk, a placówka pomocy psychicznej. Ale dla mnie to bez różnicy. Jak pies zwał tak zwał. Jechałem samochodem i przyglądałem się krajobrazowi za szyba. Już dawno nie widziałem żadnych budynków. Wywozili mnie na zupełne odludzie Zresztą, pomyślałem, co za różnica. I tak wiozą mnie do jakiegoś cyrku… W końcu samochód się zatrzymał i wysiadłem. Skrzywiłem się. Ten budynek wyglądał jak średniowieczny zamek. Niczym nie przypominał psychiatryka, już bardziej pasował na wiezienie. Kraty i siatki w oknach. Świetnie, pomyślałem po raz wtóry. Podszedł do mnie jakiś młody mężczyzna. Pomyślałem ze to jakiś sanitariusz. Wyglądał za młodo na psychiatrę. Miał czarne włosy do ramion związane na karku i ciepło uśmiechające się do mnie szare oczy. Musiałem mu przyznać ze był szalenie przystojny. Nie był również ubrany jak przystało na pracownika takiej placówki. Miał na sobie czarne bojówki i czarna przylegającą do ciała bluzkę bez rękawów.
- Witaj w Collonney Garden, Cris. -uśmiechnął się do mnie radośnie- Jestem Peter Kalarri. Od dziś będę twoim lekarzem.
- Psychiatrą -poprawiłem go. Mimo to mina mu nie zrzedła.
- Jeśli chcesz, to tak nazwać… Ja osobiście wole używać określenia "lekarz"
Chciałem się odwrócić i wsiąść z powrotem do samochodu, jednak ten już odjechał. Patrzyłem za nim tęsknym wzrokiem.
- Chodź zaprowadzę Cię do twojego pokoju.- uśmiechnął się.
- Do izolatki chyba.- burknąłem.
- Jakiej izolatki?- uniósł brwi.
- Nazywaj rzeczy po imieniu.
Zaśmiał się, a ja zmarszczyłem brwi.
- Myślałeś kiedyś o zostaniu komikiem? Do żadnej izolatki cię nie wsadzę.
Patrzyłem na niego, jak na idiotę. To ma być lekarz?, pomyślałem i westchnąłem ciężko. Postanowiłem się nie odzywać.
- Nie rób takich min, tylko chodź. - ponownie się uśmiechnął i zaczął iść do budynku. Ja oczywiście ruszyłem za nim, gdyż stwierdziłem, że wszelkie próby ucieczki skończyłyby się dłuższym pobytem w tej "placówce'.
Przeprowadził mnie przez korytarz na parterze. Doszliśmy do schodów, po których weszliśmy aż na trzecie piętro. Po drodze rozglądałem się na boki. Widziałem tam sporo osób. Żadnej kobiety. Sami faceci. Trochę się skrzywiłem, tym bardziej, iż Ci ludzie byli … dziwaczni. Ja przy nich byłem całkowicie zdrowy. W końcu stanęliśmy. Znajdowaliśmy się w jednej z wieżyczek. Na każdym piętrze był tylko jeden pokój, a ja dostałem jeden z nich. Peter otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
- Jest tak skromnie, ponieważ chciałem, byś sam sobie go urządził.- Powiedział Peter- Na ścianach możesz powiesić plakaty, czy obrazy. Wystrój zależy od ciebie.- Uśmiechnął się. Ja, nie zwracając na niego uwagi, rozglądałem się uważnie po pokoju. Oczywiście w oknach były kraty i siatka. Pokój był śnieżnobiały, aż raził w oczy. Pod jedna ścianą stała ogromna, również biała, szafa. Antyk, pomyślałem. Pod druga biurko, a w kącie stało dość duże łóżko. Nad nim zawieszone były puste w tej chwili półki.
- Dostanę szafkę nocna?- zapytałem.
- Jasne- uśmiechnął się- Niektóre rzeczy zostały stąd wyniesione, bo od dawien dawna nikt tu nie mieszkał. Później ci przyniosę. Twoje rzeczy osobiste już są w drodze. Jeśli będziesz potrzebował jeszcze czegoś po prostu wypiszesz mi to na kartce, a ja pojadę do twojego domu i ci je przywiozę.
- Ta.- mruknąłem niechętnie i podszedłem do łóżka, opadając na nie ciężko. Rozłożyłem ręce i nogi. - Czemu mi się tak przyglądasz?- spytałem, wychwytując czujne spojrzenie Petera.
- Ja? Wydawało ci się. Później oprowadzę Cię tutaj. Teraz sobie odpocznij.- powiedział i szybko wyszedł. Po jego wyjściu długo wpatrywałem się w biały sufit o niczym nie myśląc, aż w końcu usnąłem.
Obudziła mnie dopiero pielęgniarka. Usiadłem na łóżku i spojrzałem za okno. Robiło się już ciemno.
- Cris, chodź do holu. Wydają leki.- powiedziała starsza, grubawa kobieta w białym kitlu. Westchnąłem ciężko marszcząc brwi, ale bez marudzenia poszedłem za nią. W holu była ogromna kolejka. Wszyscy pacjenci z tego piętra w niej stali. Prowadziła do okienka pokoiku "czujek", jak nazywano tutaj pielęgniarki pracujące w nocy. Jedna z nich wyczytywała po kolei nazwiska, a wtedy trzeba było podejść do okienka.
- Cris Mosby. - wyczytała ze znudzoną miną. Wyminąłem parę osób z kolejki i podszedłem do okienka. W małej literatce były trzy tabletki, a obok niej stał kubeczek wody. Wziąłem kubeczek i literatkę i chciałem odejść, jednak ona mnie zatrzymała.- Nie, kochaniutki, masz je wziąć przy mnie.
Zmarszczyłem brwi
- Dlaczego?
- Takie są zasady. Weź je.
Wyjąłem brązową tabletkę.
- Co to jest?- spytałem. Usłyszałem jęki za moimi plecami.
Pielęgniarka odchrząknęła.
- To pomoże ci się… wypróżniać jak należy.
Skrzywiłem się.
- Ale z tym akurat nie mam żadnych problemów.
- Ale masz ja wziąć.- powiedziała z naciskiem.
- A ta?- wyjąłem tabletkę o barwie cytryny.
- Pomoże ci zasnąć i da ci śliczne sny.- powiedziała to tonem, jakby mówiła do dwulatka.
Wyciągnąłem do niej dłoń z tabletkami.
- Nie potrzebuję ich.
- Musisz je wziąć.
- Nie potrzebuję..- powiedziałem z naciskiem. Za moimi plecami narastały jęki, szlochy i wykleństwa w moim kierunku.
- POTRZEBUJESZ i je weźmiesz.- zacisnęła usta i spojrzała na mnie, jakbym był jakimś karaluchem. Westchnąłem ciężko, nie pytając o trzecią tabletkę połknąłem je wszystkie na raz i odszedłem od okienka. Ruszyłem powoli w stronę wieżyczki, w której mieścił się mój pokój. W połowie drogi zaczęło mi się lekko kręcić w głowie, stała się ona tak ciężka, jak gdyby zamiast mózgu znajdował się w niej stos kamieni. Oparłem się o ścianę i potrząsnąłem głową, ale to nic nie dało. Obraz przed oczami zaczął się rozmywać. Domyśliłem się, że to z powodu którejś tabletki. Spróbowałem stanąć na nogi i iść przed siebie, ale czułem się jakbym był na jakieś pieprzonej karuzeli. Nagle ktoś wziął mnie pod ramie i zaczął prowadzić. Przed oczami robiło mi się co raz ciemniej, więc nie wiedziałem nawet kto. Po chwili byłem już w swoim łóżku i zamknąłem oczy.
Uniosłem ciężkie powieki i usiadłem powoli na łóżku. Przez okno do pokoju wpadały promienie wiosennego słońca. Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Peter.
- Witam naszego najmłodszego pacjenta- uśmiechnął się. Ten uśmiech zaczynał powoli mnie wkurwiać.
- Najmłodszego? Czyli nie ma tu żadnego siedemnastolatka oprócz mnie?- zdziwiłem się.
- Yhym. A teraz nie marudź i wstawaj. Dziś przed nami długi dzień.
- Niby dlaczego?
- Jak to dlaczego? Muszę Cię oprowadzić, mniej więcej przedstawić zasady, a potem mamy sesyjkę.- Czy on ma ten uśmiech na butapren przyklejony?, pomyślałem.- Co to za mina? Zbieraj się!
Walnąłem się z powrotem na łóżko i nakryłem kołdrą.
- Nie chce mi się.- oznajmiłem.
- Nie ma żadnego "nie chce mi się."- usłyszałem jego kroki, a po chwili już nie miałem na sobie kołdry.- Twoje rzeczy już dotarły.- poinformował mnie, wskazując ruchem głowy torbę, stojącą pod szafą.- Bierz ręcznik i ubrania na zmianę. Czas na poranną toaletę.- wyszczerzył się.
- Weź zdejmij z tej swojej uroczej buźki ten wyszczerz.- burknąłem.
- Bo co?
- Bo, jeśli popatrzę na niego jeszcze chwilę, to najpierw się porzygam, a później powieszę na własnym pasku.- popukałem palcem srebrną klamrę.
W końcu uśmiech zniknął z jego twarzy. Teraz to ja się uśmiechałem… z satysfakcją. Peter wyraźnie pobladł i zmarszczył brwi. Nachylił się nade mną. Zacisnąłem oczy, machinalnie się kuląc, pewny, że zaraz mi przyłoży. Po chwili zdziwiony otworzyłem je szeroko. Peter zdjął mi szybko pasek.
- Co ty odpierdalasz?!- oburzyłem się, patrząc na niego z lekkim przestrachem.
- Konfiskuję to.- stwierdził krótko, zwijając pasek i chowając go do kieszeni.
- Że co?! Oddawaj!- krzyknąłem.
Jeśli czegoś nienawidzę, to tego, gdy ktoś tyka moje rzeczy. Wyciągnąłem rękę do kieszeni Petera, ale on chwycił mój nadgarstek.
- Zwrócę ci go…- powiedział siląc się na spokój i nachylając się nade mną, zbliżył swoją twarz do mojej.- …dopiero wtedy, gdy skończysz gadać jak samobójca.
Zacisnąłem zęby i spojrzałem mu w oczy. Nie powiedziałem nic. Zresztą w tej chwili nic nie przyszło mi do głowy. Peter puścił moją rękę i wyprostował się.
- Zatem…- zaczął od nowa, siląc się na uśmiech.- Bierz ręcznik i ubrania na zmianę.
Wstałem i przeszedłem przez pokój. Kucnąłem przy torbie, szarpnąłem jej suwak i zacząłem wywalać z niej wszystkie rzeczy na środek pokoju. Peter nic nie mówiąc przyglądał mi się uważnie. Podniosłem z podłogi ręcznik, bieliznę i ubranie. Wstałem i podszedłem do drzwi, zostawiając ten cały bałagan w spokoju.
- Spieszyło się komuś.- warknąłem przez ramie.
Peter zaśmiał się i wyszedł z pokoju razem ze mną. Zaprowadził mnie na pierwsze piętro. Przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy w ostatnie drzwi.
- To jest nasza łazienka.- poinformował mnie Peter, jakbym sam tego nie zauważył. Była to ogromna sala w całości wyłożona kafelkami w barwie kawy z mlekiem. Nie było w niej nic po za 25-cioma wannami i 5-cioma krzesłami, na których siedzieli sanitariusze.
- Clarens- Peter podszedł do jednego z nich- Przygotowałeś Crisowi kąpiel?
- Jasne.- przytaknął, a Peter przywołał mnie gestem dłoni. Ten facet, z minuty na minutę, wkurwiał mnie co raz bardziej. Podszedłem i spojrzałem na niego jak na kretyna.
- Znacie słowo "prywatność', czy mam wam przynieść słownik?- burknąłem, zerkając to na wannę, to na sanitariusza imieniem Clarens.
- Nie martw się- powiedział Clarens, machając książką.- nie będę cały czas patrzył.
- Nie ma mowy, żebym się przy kimś mył.- powiedziałem stanowczo.
- Takie są zasady, mały samobójco.- powiedział Peter z uśmiechem.
Gdyby mój wzrok mógł zabijać, z jego twarzy zostałaby tylko krwawa plama rozbryzgnięta na ścianach. Zginąłby przynajmniej z cztery razy.
- Dopóki nie stwierdzę, że nie jest ci potrzebny nadzór, będziesz przestrzegał zasad, jak wszyscy. Rozbieraj się.
Spojrzałem na niego spod byka.
- Suczy syn…-warknąłem pod nosem.
- Mam ci pomóc?- spytał, przyglądając mi się uważnie.
Szybo zdjąłem ubranie i wlazłem do wanny.
- Możecie się chociaż odwrócić?- warknąłem zakrywając rękami strategiczne punkty mojego ciała.
Clarens natychmiast zagłębił się w swojej lekturze, a Peter przyglądał mi się przez chwilę. Wychwyciłem jego wzrok, a wtedy odwrócił się i idąc w stronę wyjścia rzucił przez ramię.
- Będę za 15 minut. Bądź gotowy.
Clarens, rzeczywiście, nie zwracał na mnie większej uwagi. Mimo iż, czułem się skrępowany, umyłem się, wytarłem i ubrałem. Gdy tylko skończyłem, jak na zawołanie, w drzwiach stanął Peter.
- Jak jesteś gotowy, to chodź.- uśmiechnął się zachęcająco.- najpierw pójdziemy zmienić twoje opatrunki.- Powiedział patrząc na mokre bandaże na moich nadgarstkach.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 17 2011 20:00:52
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Fu (Brak e-maila) 17:55 14-02-2008
Będę pierwsza Przeczytałam Twoje opowiadanie wrzucając je na stronę, mimo że zwykle tego nie robię. Zamiast pracowicie wklejać inne teksty przeczytałam wszystkie cztery części. Podoba mi się. Oby tak dalej. Weny życzę i pisz jak najwięcej!
Ninet (Brak e-maila) 00:37 15-02-2008
Świetnie napisane,ale jeśli mam być szczera nie cierpię plagiatów, a twoje opowiadanie jest niczym innym jak przestawieniem z filmu o kobietach w zakładzie psychiatrycznym ( nie pamiętam jak się nazywał, ale napewno grała tam Angelina Joli) zrobić Yaoi. Gdybyś jeszcze zmieniła to za co bohater poszedł tam siedzieć lepiej by było. Wybacz tak ostra krytykę, ale nie mogłam tego znieść. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne odcinki by zobaczyć czy nie zepsujesz opowiadania będącego odbiciem jednego z najlepszych filmu o psychiatryku!
Haru-chan (Brak e-maila) 11:10 15-02-2008
Buu... a chciałem być pierwszy... No nic. Chia, ty wiesz że mi się podoba. ^^ Ninet, masz rację, to opowiadanie jest na podstawie tego filmu, ale tylko podstawa. Chiaki chyba mi głowy nie urwie gdy zdradzę, że później stopniowo ta historia nabiera swojego życia i biega swoim własnym torem... A może urwie? Pff... sprawdzę jak się zobaczymy ^^" Chia, wysyłaj kolejne części, w końcu już je masz! ;*
Chiaki (Brak e-maila) 22:08 15-02-2008
Ninet, nie uwazam Twoich slow za krytyke. Gratuluję za spostrzegawczość. Jednak jak Haru wspomniał to tylko podstawa. Potem historia nabiera wlasnego biegu. jestem w tej chwili przy jedenastej czesci i wydaje mi sie ze juz co raz bardziej odbiegam od historii tegoz filmu
Fu, naprawde dziekuje za mile slowa. naprawde zapalily mnie teraz do pisania^^
aaa (Brak e-maila) 21:51 16-02-2008
Przy 11 części? to dlaczego tu są tylko 4;/ Bardzo rzadko piszę komentarze ale to opowiadanie jest naprawdę dobre więc postanowiłam je pochwalić za Dobry styl i trochę skrytykować to że akcja "miga" tzn biegnie troszkę za szybko nie skupiając się na niczym. To tak moim skromnym zdaniem. Czekam z niecierpliwością na resztę
Ninet (Brak e-maila) 22:29 16-02-2008
Wiem, że to podstawa, ale innej reakcji nie mogłam mieć gdy zaczęła czytać i widziałam sceny z jednego z lepszych filmów o psychice człowieka szalonego. ( nawiasem mówiąc podziwiam, że go widziałaś, bo niewielu ludzi wie o jego istnieniu) Teraz gdy ochłonęłam napiszę jeszcze, ze masz świetny styl przez co całe opowiadanie czyta sie lekko łatwo i przyjemnie, dlatego też napisałam, że z niecierpliwością czekam na dalsze odcinki! :-). Mam nadzieję,że reszta będzie tak dobra.
Życzę weny
Chiaki (Brak e-maila) 00:54 17-02-2008
dziekuje serdecznie Ninet. Nawet nie wiesz, ile twoje slowa dla mnie znacza... naprawde sie ciesze, ze uwazasz "ze masz świetny styl przez co całe opowiadanie czyta sie lekko łatwo i przyjemnie,"ale. no tak jest jedno ale. Jestem FACETEM ^^' moze to i dziwne, ze facet inetersuje sie yaoi i do tego pisze opowiadania z tegoz gatunku... dziekuje slicznie za zyczenia^^
Haru-chan (Brak e-maila) 18:49 17-02-2008
No raczej, że facet.W końcu mój chłopak, nee? Nie przejmuj się seme, mnie też na początku wzięli za babke... ^^" Tak w ogóle... Chiaki ma jeszcze kilka opowiadań swojego autorstwa w "szufladzie". Może razem ze mną, osoby którym podoba się to opo, zmuszą go do publikacji. Tak, ten film jest świetny, za każdym razem gdy go widzę przemawia do mnie coraz mocniej. Chia, wrzucaj dalej ;*
(kropka_w_paski@interia.pl) 18:39 18-02-2008
super ^_^ aj hołp ze dalsze części będą ^__^
asjana (Brak e-maila) 22:34 19-02-2008
ja też od razu miałam wrażeni, że to " przerwana lekcja muzyki " , ale tylko fragmentami, bo niektóre szczegóły już zmieniłeś, ale mi się bardziej książka podobała ale opowiadanie faktycznie fajne i wciąga. Czekam na ciąg dalszy.
Robotto (Brak e-maila) 15:07 21-02-2008
Nie widziałam "Przerwanej Lekcji Muzyki" i chyba będę musiała to nadrobić. Co do twojego opowiadania drogi autorze, to ma potencjał. Brakuje mi jednak dłuższych opisów, które bardziej wprowadziłyby mnie w klimat Collonney Garden. Poza tym postacie lekarzy psychiatrów mnie nie przekonują. Wydają mi się nieco nieprawdopodobne, zachowują się też lekko infantylnie. Wydaje mi się, że psychiatrą nie zostaje się tak łatwo, to wymaga solidnego przygotowania medycznego i psychologicznego. Zostawianie pasków i innych potencjalnie niebezpiecznych rzeczy w pokojach pacjentów? Albo zwracanie ich na osobistą prośbę? Ja tego nie kupuję.
Powinieneś również popracować trochę nad dialogami - gdzieniegdzie naprawdę zgrzytają. Poza tym zdarzają ci się dziwne sformułowania (uważaj na podmiot!), na przykład:
"- Spójrz na swoje nadgarstki.- tak tez uczyniłem. Obandażowali mi je, tak abym nie mógł ich zdjąć, suczesyny"
Z tego zdania wynika, że tak mu obandażowali nadgarstki, żeby nie mógł ich (nadgarstków) zdjąć - po przeczytaniu tej linijki pojawił mi się przed oczami naprawdę makabryczny obraz.
Raz jeszcze, uważam, że ten tekst naprawdę rokuje, ale biorąc pod uwagę tematykę, powinieneś postarać się o dopracowanie szczegółów. I nad prawdopodobieństwem postaci.
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny
asjana (Brak e-maila) 22:53 21-02-2008
Widzę, że się wczułeś/-eś fakt pomysł z oddaniem paska to by raczej nie przeszło, poza tym oni zabierają ci wszystkie przedmioty którymi możesz sobie zrobić krzywdę (zapobiegawczo nie wiedzą do czego tak osoba jest zdolna skoro boja się, że może sobie coś zrobić w wannie). Dla mnie scena, że lekarz tak łatwo mówi pacjentowi co zaszło z jego byłym pacjentem była nierealna. Psychiatra ma mieć mocną psychikę, a nie że pacjenci tak szybko go podchodzi ja tego nie kupuje. Pozdrawiam jestem ciekawa jak dalej potoczy się opowiadanie.
Czerwona (Brak e-maila) 21:56 22-02-2008
Niestety opowiadanie, a w szczególności dwa pierwsze rozdziały są niemalże dokładna kopią "Przerwanej lekcji". Myślę, że powinieneś przynajmniej sobie odpuścić dziennik i akcje z innymi mieszkańcami ośrodka. Rzeczy w stylu tej nieszczęsnej "Alicji". Co prawda to szczegóły, ale to takie szczegóły sprawiają, że zgrzytam przy czytaniu zębami.
Styl to nie wszystko, muszę zobaczyć pomysł, TWÓJ pomysł. Bo film znam i kocham miłością bezgraniczną, dużo większą niż yaoi. I przez to, że połączenie w pewnym stopniu tych dwóch rzeczy mogłoby wyjść ciekawie nie nacisnęłam jeszcze krzyżyka w prawym górnym rogu.
Tobie życzę wena, a sobie większej oryginalności tego opowiadania.
Rosie (scalla@poczta.fm) 20:20 08-03-2008
Zacznijmy od tych nieszczęsnych kurczaków.
Pomysł jest oczywiście z 'Przerwanej lekcji muzyki' ale chyba nie załapałeś sensu zachowania tej dziewczyny, ONA miała kompleks elekty, czyli w tym przypadku manie na punkcie kurczaków swojego ojca. U mężczyzn występuje kompleks edypa i wszystko było by ok, gdyby kurczaki były jego matki. Teraz to jest nielogiczne (heh, trudno też mówić o logicznym postępowaniu ludzi chorych psychicznie)względem fabuły filmu, na którym się wzorujesz.
Błędy:
Zazwyczaj nie zwracam na nie uwagi jeśli nie kują w oczy tak jak w Twoim opowiadaniu.
Zauważyłam tylko to,że niektóre zdania są wymuszone albo przedobrzone np:
"Ja początkowo, nie wiedzący co robić, wybuchnąłem śmiechem. Nie mogłem się uspokoić, więc śmiałem się najgłośniej, jak potrafiłem."
To brzmi sztucznie, widać, że bardzo się starasz, momentami aż za bardzo.
Podsumowując, to jedne z najlepszych opowiadań na tej stronie, umiesz budować atmosferę i postacie z krwi i kości, nie przeszkadza mi nawet,że tak bardzo wzorujesz się na filmie, chociaż mam nadzieję, że niedługo odejdziesz od jego fabuły (nie podoba mi się zakończenie ^-^) i wprowadzisz coś nowego, własnego.
Pozdrawiam i życzę Wena .
Oh, i jeszcze mógłbyś znaleźć sobie betę, która nie bałaby się mocno ingerować w opowiadanie.
dawid (Brak e-maila) 12:08 12-03-2008
Świetny tekst, ale nie wytrzymam, jeśli nie zwrócę Ci uwagi, że przymiotniki i przysłówki z "nie" piszemy łącznie (np. niedługo, niepewnie). Czekam z niecierpliwością na dalszą część
Czerwona (Brak e-maila) 16:12 12-03-2008
To nie ma sensu, to jest zwyczajny plagiat. Nie powinieneś tego robić, chcesz pisać - wymyśl coś.
Ze swojej strony życzę Ci tylko, żeby kiedy napiszesz coś genialnego (jeśli napiszesz) ktoś z Ciebie to tak bezczelnie zerżnął.
. (Brak e-maila) 14:34 14-03-2008
To nie jest zerzniecie, tylko cos na ksztalt fanfika. Czaisz roznice?
Aithne (Brak e-maila) 04:34 16-03-2008
"Przerwaną lekcją muzyki" trąci na kilometr... z drugiej strony nie wiem czy nie lepsze byłoby lekko luźniejsze bazowanie na filmie/książce. Przecież w cukierni nie musiała się pojawiać od razu żona profesora i nie musieli na nią szczekać. To tak, jakbyś chciała zrobić z matrixa wersję gejowską i trinity zrobiła facetem.. a akcję zachowała tak jak jest :/ Zostaw bohaterów, dopisz im własne cechy charakteru i przestań opisywać wydarzenia w ten sam sposób, jak ktoś zrobił to kiedyś. Sussana Kaysen na pewno zrobiła to lepiej od ciebie.
bzyk86 (Brak e-maila) 23:41 21-03-2008
A mnie, pomimo tych "wad" podoba mi się to opowiadanie! Czekam z niecierpliwością co będzie dalej. Nie ukrywam że nie oglądałem(czytałem?) "przerwanej lekcji", mimo to opowiadanie uważam za oryginalne, pewnie dlatego że znudziły mi sie słodzenie paringami sanuxnaru z Naruto;P Kibicuje autorowi żeby dalej pisał, to opowiadanie ma potencjał. Będzie z niego niezły tasiemiec. Pozdrawiam czytelników jak i Autora;P
Czerwona (Brak e-maila) 15:10 27-05-2008
Aithne ma całkowitą racje. Ty po prostu nadałeś postacią męskie imiona i się cieszysz. Takie rzeczy nie nadają się do publikacji i tyle, swojego zdania nie zmienię. A same fanfici wnoszą do fabuły coś nowego, odkrywczego, rozwijają jakiś wątek - jeśli oczywiście mówimy o dobrych fanfickach.
Dobrego SasuNaru nigdy dość
lubiezelkii (lubiezelkii@wp.pl) 15:21 02-06-2008
to takie ..niespodziewane XD
mam jednak nadzieje ze nie porzuciles tego opowiadania, bo mega wciaga ^^
i pytanko do Czerwonej - gdzie znajde dobre sasunaru? |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|