The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 25 2024 13:43:24   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Pamiętnik pewnej prostytutki 7
ROZDZIAŁ 7

"MOJA PIERWSZA MIŁOŚĆ"



by Ryoko Kotoyo 2004 No i nareszcie się zabieram za to co najbardziej zaniedbałam... Aż mi wstyd szczerze mówiąc...TT Wybaczcie wszyscy, ale naprawdę nie miałam czasu żeby siąść na tak długi czas i przerabiać tą książkę na opo... Ale w końcu mi się udało znaleźć ciut czasu^^


W dwa dni po tej wstrząsającej lekcji podglądowej, która ujawniła mi najtajniejsze szczegóły aktu miłosnego między mężczyznami, obudziłem się o szóstej z rana, wcześniej niż zwykle.
W pokoiku było duszno. Phoebe spał snem niewinnej dziewicy. Cicho wstałem i aby odetchnąć świeżym powietrzem, zszedłem do ogrodu, gdzie wolno mi było przebywać kiedy chciałem, nawet w czasie odwiedzin klientów w innych pomieszczeniach naszego przedsiębiorstwa. Oczywiście o tak wczesnej porze nie mogłem się tutaj spodziewać nikogo z naszych gości.
Jakież więc było moje zaskoczenie, gdy otworzywszy drzwi, które wiodły z ogródka do salonu, spostrzegłem przed wpół wygasłym kominkiem... młodego mężczyznę-elfa! Spoczywał w fotelu mounsieur Gawain. Nogi miał wygodnie wyciągnięte i spał kamiennym snem. Spłoszony rozejrzałem się po salonie. Panował tu nieporządek jak zwykle po dniu, a raczej nocy "pracy" naszej instytucji.
Na stole stała jeszcze waza z ponczem i kilka szklaneczek z resztkami niedopitego trunku-wyraźne ślady pijackiej orgii jaka musiała się rozgrywać wczorajszego wieczoru. Młodzieniec przyjechał widocznie do mounsieur Gawain z kilkoma kumplami i silnie podpity zasnął, podczas gdy przyjaciele jego zabawiali się z moimi pracującymi kolegami w ich zacisznych pokoikach. Mounsieur darzył go chyba specjalnymi względami skoro nie kazał go obudzić po zakończeniu wizyty panów i pozwolił mu przespać pijaństwo w fotelu do następnego ranka.
Spał tak mocno, że nawet nie poruszył się na odgłos moich kroków. Ośmielony tym, podszedłem bliżej, aby się mu przyjrzeć.
I od tej chwili nigdy, nigdy, po kres mojego życia, nie zapomnę wrażenia, jakie na mnie wywarł! Nagle zrodzone wzruszenie jak błyskawica zapaliło się w moim sercu i pozostało w nim na zawsze.
Mój drogi, kochany, najcudowniejszy i jedyny! Pamiętam Cię śpiącego w tym fotelu przed kominkiem tak jakby to było dzisiaj! I jakbyś tu siedział teraz przede mną, gdy piszę te słowa-widzę Cię, jak wówczas;-pięknego jak najbardziej rajskie marzenie, z głową swobodnie opuszczoną na oparcie fotelu, w aureoli rozrzuconych włosów wokół różowych policzków tak ślicznie kontrastujących z Twoją chłopięcą, a już równocześnie, tak męską twarzą!
Miałeś wtedy nie więcej niż dziewiętnaście lat. Byłeś młody, cudownie młody, i porywający urok młodości promieniował z ciebie poprzez głęboki sen, w jakim byłeś pogrążony. Nawet lekko obrzmiałe, blade powieki i sinawe cienie pod nimi, świadczące przecież o żywym udziale w nocnej burzliwej orgii-dodawały twojemu obliczu niewysłowionej, anielskiej jakiejś słodyczy!
Oczy, o długich, jedwabistych rzęsach, miałeś przymknięte. Nad nimi dumnie królowały dwa łuki brwiowe-tak równych i wysokich-jakby uformowała je nie natura lecz mistrzowska ręka doskonałego rzeźbiarza. Spośród lekko rozchylonych, pąsowych, wypukłych i namiętnych, chyba tylko do rozkosznego pocałunku stworzonych warg, wyzierała nieskazitelna biel zdrowych zębów, a pod rozpiętym szeroko kołnierzem koszuli prężyła się krzepka, szeroka pierś wznosząca się z wolna i opadająca w miarowym głębokim oddechu!
Widok ten tak mnie urzekł, tak oczarował, że nie mogłem oderwać od niego wzroku. Jakaś nieprzeparta siła wewnętrzna pchała mnie do niego. Zbliżyłem się do młodzieńca i drżącą ręką dotknąłem jego dłoń, spoczywającą na rzeźbionej poręczy fotela. Rozkoszny dreszcz przebiegł mi przez ciało od tego dotknięcia, Ręka moja zwarła się na palcach mężczyzny.
Może dreszcz ten udzielił się także i jemu, bo ocknął się nagle, uniósł ciężkie powieki i spojrzał na mnie nieprzytomnym jeszcze od snu i lekko wystraszonym wzrokiem. Po chwili, rozejrzawszy się po salonie, oprzytomniał i odezwał się głębokim tenorowym głosem, który zabrzmiał w moich uszach jak najpiękniejsza muzyka:
-Ach, tak... Więc jestem tutaj... Powiedz, chłopcze, która to godzina?
-Dopiero po szóstej, proszę pana-odpowiedziałem ze wzruszeniem i dodałem troskliwie, widząc, że siedzi bez marynarki:-Ranek jest chłodny. Pan może się przeziębić.
-Chyba nie-machnął ręką i uśmiechnął się, patrząc na mnie, stojącego przed nim w koszuli, w której opuściłem łóżko.-Upiłem się tak fatalnie, że nie zdążyłem się rozgrzać z jednym z was. Więc chłód na mnie nie podziała.
Nie mógł inaczej pomyśleć! Musiał mnie wziąć za "jednego z moich"! Bo czy mógł się tutaj, w przybytku pana Gawain, spodziewać innego chłopca niż podobnego do tego, z którym nie udało mu się spędzić rozkosznej nocy?
Na mój widok żal mu się widocznie zrobiło tej straty. Obrzucił mnie gorącym spojrzeniem i rzekł, śmiejąc się i przyciągając mnie delikatnie do siebie:
-Ale oczywiście, jeżeli uważasz, że chłód może mi zaszkodzić, to chętnie zagrzeję się z tobą. Bo i ty możesz się przeziębić stojąc tak bezczynnie przede mną w samej tylko koszuli...
A widząc, że się waham, dorzucił z przynaglającą ironią, choć nie złośliwie:
-No więc szkoda czasu. Oboje przecież drżymy z chłodu, a ogromnie mi się podobasz. Dlaczego nie widziałem cię tu wczoraj?
Chociaż czułem, że pierwszy impuls uczucia każe mi zbliżyć się do niego, odsunąłem się. Nie wiedziałem co odpowiedzieć na jego zupełnie rozsądne pytanie. Wreszcie wybąkałem:
-Byłem... zajęty...
-Z innym gościem?- uśmiechnął się bez urazy.-I to przez całą noc?
-Nie...-odrzekłem rumieniąc się po białka oczu.-I nie z innym...
-Więc z kim?
-Z nikim...
-A myślałem, że jesteś zmęczony nieprzespaną nocą.
-Nie jestem zmęczony-wstyd mój wzrastał.-Spałem długo i dobrze.
-Więc dlaczego nie chce... ze mną?
-Ależ, nie!- zaprzeczyłem czując ogień zakłopotania.
-Ach, rozumiem!- zawołał domyślnie.-To taka gra. chcesz mnie przed tym podniecić.
-Nie, proszę pana-zaprotestowałem z rozpaczą.-To nie dlatego. Naprawdę, nie dlatego...
-A może nie podobam ci się? Może jestem odrażający?
Złożyłem ręce jak do modlitwy i patrząc w jego cudowne, urzekające oczy, szepnąłem z przejęciem:
-Pan jest piękny... Bosko piękny... Chyba nikt nie jest tak piękny na świecie jak pan... Ale naprawdę, proszę mi wierzyć, nie mogę. Nie mogę z panem tego robić, nawet gdybym bardzo tego pragnął...
Spojrzał na mnie uważnie i coś jak wzruszenie odmalowało się na jego wyrazistej twarzy. Chyba żaden chłopiec nie odmawiał mu w taki sposób. Ale na pewno-nie w domu pana Gawain.
-I nawet gdybyśmy nigdy więcej już nie mieli się tutaj spotkać?-zapytał.
-Nawet gdyby tak musiało się stać-potwierdziłem z rozpaczą i bolesne westchnienie wydarło mi się z piersi.
Dzisiaj, po latach, wiem, że to nie tylko przyrodzony dziewiczy strach przed zbliżeniem z mężczyzną, czy obawa przed reakcją mounsieur'a Gawain-nie pozwoliły, bym oddał się tak od razu i bezceremonialnie temu cudownemu chłopcu.
To była miłość! Miłość od pierwszego wejrzenia, najrzadszy skarb, którym niebiosa mogą obdarzyć chłopca! Nie oddałem mu się wtedy, bo się w nim zakochałem pierwszą, nieprzytomną, jedyną w życiu miłością. Gdyby mi się tylko spodobał jak wielu mężczyzn może spodobać się wielu chłopcom-posiadłby moje ciało już wówczas, w salonie mounsieur'a Gawain. Ale nie posiadłby wówczas mojego serca.
-A gdybyśmy spotkali się gdzie indziej?- szepnął wzruszony.
Widocznie już i w jego duszy zaczęło budzić się uczucie.
-Jak pan to rozumie?- spytałem cicho i rozejrzałem się bojaźliwie dookoła.-Mnie nie wolno wychodzić nawet na chwilę.
-Słuchaj-ujął mnie mocno za rękę i począł mówić prędkim przytłumionym głosem:-Podobasz mi się do szaleństwa! Łatwo zrozumieć, co ciebie łączy z tym starym i czym się trudnisz w jego domu. Ale to mnie nie obchodzi. Porzuć go! Ucieknij stąd! Porzuć ten brud i ohydę, póki nie jest za późno! Zobaczysz, nie pożałujesz. Zatroszczę się o ciebie. Wynajmę ci piękne mieszkanie. Będę dobry dla ciebie. Niczego ci u mnie nie zabraknie. Będę cię kochał. I ty będziesz mnie kochał.
Radość, szczęście i lęk zakipiały w moim sercu.
-Ale co powie na to mounsieur?- odszepnąłem gorączkowo.
-Nie troszcz się o to-odrzekł z siła.-Ja już wszystko załatwię ze starym, gdy się stąd wydostaniesz. Rozumiem, ze masz wobec niego zobowiązania, rozumiem, że stary nie zechce łatwo zrezygnować z dochodów, które mu przynosisz. Zapłacę mu! Wykupię cię z jego brudnych łap! Nie chcę byś tutaj zginął! Ale i ty musisz tego chcieć. Więc chcesz?-przypalił mnie na wskroś gorącym spojrzeniem.
-Chcę. Bardzo chcę. Niczego bardziej nie chcę w życiu-nagła decyzja morzem szczęścia zalała moje serce...
Wtedy przyciągnął mnie do siebie. Nachyliłem się nad nim. Usta nasze zetknęły się i po raz pierwszy poczułem na wargach oszałamiający smak jego pocałunku. Objął mnie ramieniem. Drżący przytuliłem policzek do jego piersi w wycięciu rozpiętego gorsu, a on pogłaskał mnie po twarzy.
-Bądźmy przytomni-ocknął się z podniecenia.-Musimy to natychmiast uplanować. Kiedy możesz stąd wyjść?-zapytał.
-Jutro.
-Dlaczego dopiero jutro?
-Bo zaraz wszyscy wstaną. Służący jest już w kuchni. Może coś zauważyć. Wykradnę się jutro o siódmej rano przez główne wyjście. Wiem gdzie wiszą klucze. Otworzę bramę.
-Dobrze-postanowił.-Będę czekał przed bramą o siódmej. Zamówię karetę. Każę jej stanąć za rogiem ulicy.
Uniósł się ku mnie, a ja przylgnąłem doń całym ciałem. Poprzez cienki materiał koszuli poczuł moje ciepło. Objął mnie i przywarł wargami do moich ust, gdy nagle z piętra rozległy się jakieś kłótliwe zaspane głosy.
-Wstają!- przeraziłem się i oderwałem się do niego.-Nikt nie śmie wiedzieć, że jestem tu z panem. Wtedy wszystko stracone! Muszę już iść!
-Pamiętaj, do jutra!- zawołał.
-Do jutra-odparłem wybiegając z salonu.
Przekradłem się schodami na górę do naszego pokoiku. Na szczęście po drodze nie spotkałem nikogo. Powoli otworzyłem drzwi. Udało się! Phoebe jeszcze spał. Leżał tak jak go zostawiłem. Bezszelestnie wyciągnąłem się przy nim na łóżku. Niczego nie spostrzegł. Pochrapywał nadal. Gdy obudzi się, nie zdoła domyślić się, że wstałem wcześniej i byłem z klientem w salonie przez całą godzinę.
Czułem zamęt w głowie. Wszystkie moje myśli ześrodkowały się na dopiero co doznanym przeżyciu, które tak nagle wszystko we mnie zmieniło. W sercu mieszały się uczucia radości i lęku. Czy ucieczka się uda? Mounsieur może wykryć moje zamiary. Wtedy stanę się więźniem w tym domu. Ale cóż znaczy niebezpieczeństwo wobec szczęścia, które może już jutro mnie spotkać! Choćbym miał potem umrzeć, już jutro będę z nim! Już jutro on weźmie mnie w objęcia, przytuli i przepoi mnie nieznaną a tak upragnioną rozkoszą! I będę z nim, tylko z nim! I będę należeć do niego, tylko do niego! A jeżeli potraktuje mnie źle? To cóż z tego. Przecież należę do niego, jestem jego własnością. Niech czyni ze mną co chce, niech będzie zły, najgorszy dla mnie: -I tak będę go kochał całym sercem, całą duszą! Wystarczy mi jedna noc szczęścia z nim, a potem niech przyjdzie piekło choćby na całe życie. Wieczne piekło będzie warte tej jednej chwili w niebie. Byle tylko z nim!
Na takich rozmyślaniach przebiegł mi dzień dłużący się w nieskończoność. Setki razy spoglądałem na wskazówki zegara. Posuwały się dla mnie zbyt powoli.
Jeśliby tego popołudnia mounsieur Gawain przyjrzał mi się uważniej, niewątpliwie spostrzegłby, co się ze mną dzieje, szczególnie podczas obiadu, kiedy jeden z chłopców, którzy brali udział we wczorajszej orgii, skierował rozmowę na osobę mojego ukochanego.
-Szkoda, że tak się upił!- powiedział z niekłamanym żalem.-Od samego początku miałem na niego oko. Nawet próbowałem coś z nim zacząć, ale był zupełnie do chrzanu.
-Nic dziwnego-rzekł Cedric.-Nie umie pić. Jest przecież cholernie młody. Jeszcze szczeniak.
-Ale szczeniak piękny jak nikt-stwierdził gruby Martin gładząc pożądliwie swój pokaźnych rozmiarów pośladek.-Takiego jeszcze nigdy nie miałem. Chłopczyk jak marzenie! I może do tego prawiczek. Z takim to warto raz dobrze się przespać-przeciągnął się.
-Tylko raz?-zaśmiał się drwiąco Ravn.-Nie byłbyś skąpy, gdyby zechciał wsiąknąć w tę twoją górę tłuszczu. Ja bym mu dał nie raz i nie dwa: tyle razy, ile by tylko chciał i mógł. Podłożyłbym się pod niego za darmo, za miłość.
-Za taką miłość mounsieur rudy łeb by ci urwał-krzyknął surowo Phoebe.-Za darmo się mu chłopa zachciało! Możesz podkładać się pod kogo chcesz i ile w ciebie wlezie, ale za żywą forsę. Nie dla psa kiełbasa. Patrzcie go, zakochał się nagle dla pucu...
A ja byłem zakochany nie "dla pucu", lecz naprawdę, do szaleństwa, do nieprzytomności, do śmierci zakochany w najcudowniejszym chłopcu na świecie!
Siedziałem przy stole i milcząc przysłuchiwałem się rozmowie o nim, która wzmagała jeszcze bardziej burzę szalejącą w moich żyłach. Podobał się wszystkim, wszyscy go chcieli, ale chłopcy niczego po mnie nie poznali. I oczekiwałem nocy jak zbawienia. Chciałem być sam z moimi myślami, uczuciami, marzeniami-z tą burzą ognia, który spalał mi serce.











 


Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 16 2011 21:32:58
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

aga (Brak e-maila) 16:43 23-08-2004
no no coś mi to przypomina... czy to nie jest pamietnik fanne hill w meskiej wersji? czy to sie przypadkiem nie nazywa plagiat??
grzybek (Brak e-maila) 19:17 25-08-2004
Czepiasz się bardzo fajnego opowiadania wiesz?
Ryoko Kotoyo (Brak e-maila) 20:07 25-08-2004
Aga^^\'\' No owszem^^ To jest przeróbka, ale ja to zaznaczałam na poczatku^^ Więc wszystko jest oki^^
kethry (kethry@interia.pl) 23:19 25-08-2004
spokojnie, prosze bez nerwow. ja zawsze Ryoko podziwialam, ze jej sie chcialo ^__^\"
lollop (Brak e-maila) 22:29 20-11-2004
wiesz... bardzo lubię twoje opcia, ale to jest normalnie skaza na honorze!!! tzn. nie bardzo mi sie podoba. naczy sie nie jest zupełnie do kitu, ale stać cie na cos dużo lepszego smiley
Miyu_M (yami_no_kodomo@o2.pl) 01:13 19-12-2004
A mi właśnie to opcio bardzo się podobasmiley fajna przeróbka, naprawdę niexle Ci wyszła.
arlette (Brak e-maila) 23:39 11-01-2005
słuchaj, opowiadanie niezle, masz fantazje ale czemu do cholery piszczecie o gejach?? tym bardziej ze jako dziewczyna raczej nie zaznalas takich przygod??
aisyp (Brak e-maila) 12:27 13-01-2005
a mnie sie to podoba... jest...niezwykłe... to może coś dalej???
Ryoko Kotoyo (Brak e-maila) 14:23 15-01-2005
A czemu mam nie poruszać takich tematów skoro cała stronka tego dotyczy? Zresztą jestem yaoistką, a od moich jak to mówisz \"przygód\" to to jest moja tajemnica i sfera prywatna^^
Vampircia (Brak e-maila) 20:04 03-04-2005
Piszesz genialne lemonysmiley
An-Nah (Brak e-maila) 22:48 02-05-2006
Przeróbka rpzeróbką, ale nad rpzerabianiem scen erotycznych trzeba było się bardziej postarać - kiedy to czytam, mam wrazenie, że twojemu pohaterowi i paru innym osobom brak penisów. Jednym słowem, moja miła, fizjologia meska od kobiecej różni się i to bardzo. Mam nadieję, ze uwzględniasz to w innycn opowiadaniach...
Ryoko Kotoyo (Brak e-maila) 20:19 04-05-2006
Uwzględniaj to sobie w swoich co ci się żywnie podoba. Jak ktoś już mi kiedyś powiedział jesteś popzytywnie rąbnieta, a poza tym, nie podoba ci się to nie czytaj. Powinnam właściwie w tym momencie dać upust swojej złośliwości,a le kultura osobista mi na to nie pozwala więc złośliwe komentarze pozostaw sobie i niech cię gryzą od środka. smiley
marisa (marisa666@wp.pl) 18:26 07-07-2007
Jedno pytanie? Bede nastepne czesci? bo jak nie to nie czytam dalej. Spodobal mi sie poczatek. Jak nie ma dalszych rozdzialow to nie czytam bo potem skonam z ciekawoscismiley
Haru-chan (Brak e-maila) 13:06 25-03-2008
Kilkakrotnie juz wracałem do tego opa... za każdym razem jęczę z zawodu, bo nie ma dalszych części...
Ath (Brak e-maila) 17:28 05-06-2008
Genialne opowiadanie! Czekam z niecierpliwością na dlasze części smiley!!!!
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum