The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 09:26:27   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
White wolf 1
Pociąg zaczął hamować wjeżdżając na jeden z peronów niewielkiej stacji. Z wagonów wysiadły zaledwie cztery osoby przywitane promieniami słońca. Dzień zapowiadał się wspaniale, po niebie płynęło leniwie kilka obłoków, a lekki wiatr ochładzał w to upalne popołudnie. Miasteczko nie należało do dużych, jednak każdy turysta znajdzie tu coś interesującego. W pobliżu stacji kolejowej znajdował się rynek, w którego centrum stała ogromna fontanna. Strumienie wody rozbijały się o dno robiąc przy tym trochę hałasu. Mnóstwo zabytków, starych kościołów, sklepików i pięknych kamienic sprawiało, że człowiekowi nie chciało się stąd ruszać. Wioska leżała w dolinie otoczonej przez bujne liściaste lasy. Jeżeli ktoś nie lubił siedzieć w miejscu ruszał zdobywać pobliskie szczyty, a można ich znaleźć tu kilka. Nie licząc tego przepływała tędy rzeka ściągająca fanatyków kąpieli, którzy zbytnio nie przejmowali się niską temperaturą wody. Do najbliższego miasta jechało się conajmniej półtorej godziny, więc trudno wyobrazić sobie spokojniejsze miejsce. Nie przyjeżdżało tu wiele ludzi, co bardzo cieszyło mieszkańców przyzwyczajonych do ciszy. Jednym z nielicznych budynków, w którym można znaleźć nocleg było schronisko oddalone od centrum o kilka kilometrów.
Młody chłopak stał na peronie przysłaniając oczy, gdyż oślepiało go słońce. Koło niego leżała torba podróżna oraz plecak turystyczny. Usłyszał za sobą stukot pociągu, który ucichł po kilku minutach. Wokoło znowu zapanowała przyjemna cisza, nie zakłócana żadnym dźwiękiem. Młodzieniec odgarnął niesforne blond włosy opadające mu na twarz i zasłaniające głębokie, zielone oczy. Zazwyczaj spinał je w kucyk, dzisiaj jednak postanowił zrobić wyjątek. Wyglądał na jakieś dziewiętnaście lat, napewno nie więcej. Smukła figura, szczupłe ramiona, delikatne dłonie napewno go nie postarzały, tak jak i dziecięce rysy twarzy. Uśmiechnął się do siebie zakładając plecak i podnosząc torbę. Zrobił kilka kroków przed siebie, po czym zatrzymał się jakby nie wiedział którędy iść. Rozglądał się nerwowo poszukując kogoś, kto mógłby wskazać mu drogę, lecz nikt taki akurat nie kręcił się w pobliżu. Westchnął zrezygnowany siadając na ławce przy tablicy ogłoszeń. Przechylił głowę do tyłu i spoglądał na błękitne niebo oraz sunące po nim białe chmury. Ziewnął głośno, sześć godzin spędzonych w pociągu bardzo go znużyło. Najchętniej położyłby się teraz w jakimś wygodnym łóżku z zamiarem przespania reszty dnia. W tej sytuacji musiał zapomnieć o tym i zadowolić się tą ławką. Podkulił nogę kładąc na kolana rękę. Doszedł do wniosku, iż siedzenie tu nic mu nie da. Nie zamierzał mimo wszystko się stąd narazie ruszać, z prostego powodu... Nie chciało mu się. Stwierdził, że i tak ma jeszcze sporo czasu, więc, po co ma się spieszyć. Ziewnął ponownie, przymykając oczy i opierając głowę na ramieniu.
Gdy się zbudził słońce chyliło się już ku zachodowi. Błękitne dotąd niebo przybrało teraz wspaniałe odcienie różu, czerwieni oraz pomarańczy. Widok ten był niesamowity, chłopakowi zaparło dech w piersiach. W wielkich miastach nie zwraca się na takie coś uwagi, tutaj to samo przyciągało wzrok. Młodzieniec nie ruszał się przez chwilę zachwycając się tym widokiem. Dopiero po chwili dotarło do niego, w jakiej niekomfortowej sytuacji jest. Zabrał swoje rzeczy, które na szczęście nadal leżały tam gdzie je pozostawił i ruszył pędem w kierunku jak mu się wydawało centrum.
Po piętnastu minutach szaleńczego biegu, zmęczony i ledwo stojący na nogach dotarł do celu. Widział fontannę oraz stare domy tworzące swego rodzaju krąg. Jak na złość nikogo nie zobaczył, co oznaczało, że nadal jest zdany wyłącznie na siebie. Latarnie zapaliły się oświetlając pogrążające się już w mroku uliczki. To nie wróżyło nic dobrego, chłopak nie miał ochoty spędzić pierwszego dnia wakacji na ławce w obcym miasteczku. Westchnął rzucając torbę na ziemię, a następnie sam upadł na kolana. Miał ochotę krzyczeć, wrzeszczeć, ale zamiast tego kilka łez spłynęło mu po policzku. Cicho szlochał nie zdając sobie sprawy, że ktoś od jakiegoś czasu stoi kilka metrów za nim.
-Co się mazgaisz?- Usłyszał w pewnym momencie chłodny męski głos. Odwrócił się szybko patrząc na mężczyznę, który powoli się do niego zbliżał. Najbardziej uwagę chłopca przykuły duże, błękitne oczy wpatrujące się teraz w niego z uwagą. Nieznajomy zaliczał się do osób raczej szczupłych oraz wysokich, przejechał dłonią po kruczoczarnych włosach zatrzymując się przed młodzieńcem z wyciągniętą drugą ręką przed siebie. Pomógł wstać nastolatkowi, który wytrzepał sobie spodnie i wytarł mokre policzki- No więc?
-Mógłby mi Pan powiedzieć, którędy dojdę do schroniska?- Zapytał nieśmiało, nie wiedząc, czego może spodziewać się po obcym.
-Tam- Pokazał na ścieżkę prowadzącą w głąb lasu, a kawałek wyżej spomiędzy drzew można było dostrzec nikłe światła.
-Ale...Jest ciemno...Jak ja tam...- Mówił przestraszonym głosem, jąkał się i nawet nie chciał myśleć o pójściu tam samemu.
-I co z tego?- Szatyn zmierzył go kpiącym spojrzeniem- Jakiś problem?
-Nie...Żaden...- Wyszeptał chłopak podnosząc swoją torbę. Przez chwilę rozważał czy pójść tam, czy może przenocować na rynku i z samego rana udać się do schroniska. W gruncie rzeczy nie jest tutaj tak źle.
-Więc, na co czekasz?- Ton mężczyzny wskazywał na to, że powoli traci on cierpliwość, co chyba przekonała młodzieńca.
-Dziękuje...- Rzucił na odchodnym, marząc o powiedzeniu paru rzeczy temu gburowi.
Poświata księżyca dawała odrobinę światła, dzięki czemu chłopak nie zszedł ze ścieżki. Gdyby nie to pewnie błąkałby się po lesie nie wiedząc jak trafić do schroniska. Co prawda cały się trząsł rozglądając się nerwowo i reagując cichym krzykiem na każdy dźwięk, jaki dotarł do jego uszu. Czasami sam stanął na jakąś suchą gałązkę doprowadzając się tym na skraj załamania. Miał już, co prawda dziewiętnaście lat, lecz wciąż bał się ciemności. Bał się? To nawet mało powiedziane. Mrok go przerażał, nie znosił pozostawać sam w takich sytuacjach.
-Spokojnie... Wszystko będzie dobrze... Nic się nie dzieje...- Szeptał sam do siebie mając nadzieje, że chociaż to go trochę uspokoi. Przeszedł tak parę metrów powtarzając sobie w kółko te same słowa, co dawało pożądany skutek. Młodzieniec przestał już się trząść i maszerował odrobinę szybciej, chcąc dostać się już do tego schroniska. Ręka bolała go już od dźwigania torby, do której zapakował tony nie potrzebnych śmieci. Zawsze powtarzał sobie, że następnym razem skończy z tym, ale nigdy nie potrafił zostawić tych przedmiotów w domu. W pewnym momencie zatrzymał się sparaliżowany strachem. Nie dość, że z jego prawej strony dochodziły go dziwne odgłosy, to jeszcze kątem oka dostrzegł jakiś ruch w głębi lasu. Usiłował zachować spokój, co nie bardzo mu wychodziło- Nic nie będzie dobrze...Jestem już martwy...To koniec...- Patrzył ze strachem na zbliżający się ciemny kształt i te dwa jasne punkciki, które były coraz bliżej i bliżej. W końcu w blasku księżyca zobaczył wilka o długich kłach wyszczerzonych jakby w okrutnym uśmiechu. Zbliżył się jeszcze trochę do swej przyszłej ofiary wydając z siebie złowrogie warczenie. Człowiek natomiast nie mógł się ruszyć, patrzył jak zahipnotyzowany na stworzenie i czekał na atak. Wilk natomiast przygotował się już i był gotowy rzucić się na swoją kolacje, jednak w tym momencie wyczuł coś nowego. Spojrzał w tamtym kierunku dostrzegając zarys jakiejś sylwetki. Chłopak uczynił to samo, momentalnie rozpoznając w nim tego mężczyznę, który wskazał mu drogę. Zwierze przez chwilę jakby zastanawiało się, co ma zrobić, cofnęło się, po czym ruszyło w kierunku nowego celu- Uważaj! To, co działo się później zaskoczyło młodzieńca. Nieznajomy po prostu odskoczył w ostatniej chwili unikając ugryzienia i sam zaatakował. Kilka silnych ciosów wystarczyło, żeby wilk uciekł i daj im spokój.
-I jak?- Znowu usłyszał ten zimny głos, lecz tym razem cieszył się z tego spotkania.
-W porządku, żyje... Dzięki Tobie.
-Nie ma sprawy, jesteśmy już prawie na miejscu.
-Zaraz...Chwila...Skoro też zmierzasz do schroniska, czemu nie poszliśmy razem?- Odpowiedział mu szyderczym uśmiechem i nie czekając na niego ruszył dalej. Nastolatek chwycił swoje bagaże i z trudem dogonił swojego wybawcę, po pokonaniu kolejnych kilkudziesięciu metrów ujrzeli zarys budynku.
Z zewnątrz schronisko wyglądało zachęcająco. Zbudowane z szarego kamienia prezentowało się całkiem ładnie, okna już pozamykano, jedynie w niektórych pokojach paliły się światła. Miało dwa piętra, z czego górne przeznaczone było na sypialnie i łazienkę. Na dole natomiast znajdowała się sala wspólna, w której nocowali turyści, którym nie przeszkadzał tłok, kuchnia oraz pokój właściciela. Dowiedział się wszystkiego z ulotki, od razu zdobył pieniądze na wyjazd. Dawno nie miał prawdziwych wakacji. Przed budynkiem rosła potężnych rozmiarów wierzba, symbol tego miejsca. Gdyby nie stres, jaki chłopak przeszedł przed chwilą prawdopodobnie zachwycałby się pięknem tej okolicy. Teraz jednak chciał jak najszybciej znaleźć się w środku i nie wychodzić do rana. Spojrzał na nieznajomego, którego nie darzył zbyt wielką sympatią. Denerwował go ton, z jakim się do niego zwracał, zachowanie, jak również charakter. I co najgorsze zawdzięcza temu osobnikowi życie.
-Zamierzasz spędzić tu noc?- Z rozmyślań wyrwał młodzieńca oschły głos towarzysza. W odpowiedzi pokręcił przecząco głową i wszedł do przytulnego wnętrza. Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem, a wraz z nimi ulotniły się wszystkie złe emocje- Do zobaczenia.
Odprowadził wzrokiem wybawcę, z ulgą stwierdzając, że wreszcie się pozbył tego człowieka. Hol był przestronny i tylko stąd można dostać się na wyższą kondygnacje. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów przedstawiających różnorodne krajobrazy. Od tropikalnych lasów, przez jeziora i morza, aż do wysokich szczytów górskich. Każdy z nich został namalowany przez tę samą osobę, co od razu rzucało się w oczy. Identyczna kreska, a także technika, malarz musi mieć wielki talent. W tym pomieszczeniu stało jedynie solidne biurko, przy którym aktualnie siedział barczysty mężczyzna. Muskularny, wysoki, o brązowych sięgających ramion włosach i tego samego koloru oczach. Miał delikatne rysy oraz przyjemny wyraz twarzy. Od razu widać, iż jest milszy niż tamten gbur. Pewnie nie może odpędzić się od kobiet, z takim wyglądem przyciąga je jak magnes.
-Zapewne Hisoka Yuno?- Usłyszał jakby z oddali ciepły głos mężczyzny. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że odkąd go dostrzegł nie oderwał od niego wzroku. Zawstydzony odwrócił głowę starając się ukryć rumieńce.
-Tak, to ja.
-Już się bałem, że nie przyjedziesz. Miałeś jakieś kłopoty?- Hisokę zaskoczył stosunek bruneta do niego. W końcu widzieli się po raz pierwszy, a ten zachowywał się tak jakby znali się od lat. Ciekawe czy do wszystkich gości się tak odnosi?
-Małe- Skłamał, nie chcąc wdawać się w niepotrzebną rozmowę. Marzył o gorącej kąpieli i wygodnym łóżku.
-Masz klucz- Rzucił mu niewielki przedmiot, którego chłopak nie złapał. Upadły one na parkiet robiąc przy tym trochę hałasu. Właściciel tylko uśmiechnął się ciepło- Wybacz, stary nawyk.
-Nic nie szkodzi- Odparł blondyn, po tym jak podniósł klucze i swoje rzeczy. Zaczął wspinać się po schodach.
-Jakbyś czegoś potrzebował wiesz gdzie mnie szukać- Usłyszał zanim dotarł do szczytu.
-Dziękuje Panu.
-Koji...Nazywam się Koji Akade.
Hisoka dotarł do swojego pokoju na końcu długiego korytarza. Myślał, że znajdzie tu jedynie kilku sypialni, a naprawdę było ich około dwudziestu. Szukanie tej z numerem 12 zajęło mu trochę czasu. Nie spodziewał się żadnych rewelacji, toteż nie zdziwił się zbytnio, gdy zobaczył tylko pojedyncze łóżko, stolik oraz małą, drewnianą szafę. Oparł się o dopiero, co zamknięte drzwi, wzdychając głośno. Zmęczenie dawało się we znaki, torba upadła na podłogę z hukiem, a on sam osunął się, siadając na parkiecie i podkulając nogi pod brodę. Położył głowę na kolanach usiłując wymazać z pamięci to, co spotkało go w lesie. Widział wciąż twarz mężczyzny, który ocalił mu życie i choć starał się zapomnieć, nie potrafił.
-Głupek...- Wyszeptał- Cholerny głupek...
Wstał i pierwsze, co zrobił to wyjął swoje rzeczy, żeby ułożyć je w szafie. Po kilku minutach ubrania leżały już na swoich miejscach, a torba rzucona w kąt nie przeszkadzała nikomu. Przeciągnął się zdając sobie sprawę z tego jak bardzo chce mu się spać. Mimo wszystko usiadł na parapecie patrząc na roztaczający się krajobraz za oknem. W nocy wyglądało to tak pięknie oraz tajemniczo, niestety wyjść o tej porze nie mógł. Nawet, jeśli miałby pozwolenie, prawdopodobnie by tego nie zrobił. Jedno spotkanie z głodnym wilkiem wystarczy jak na pierwszy wieczór. Księżyc świecił jasno, wiatr poruszał delikatnie gałęziami drzew, a ziemię spowiła lekka mgiełka. Stwierdził, że wykapie się jutro, dzisiaj nie miał już na to sił. Wskoczył do łóżka, nawet się nie przebierając i momentalnie zasnął. Gdyby otworzył teraz okno z pewnością usłyszałby głośne wycia wilków.
Słońce wzeszło już kilka godzin temu, turyści zbierali się do opuszczenia schroniska z zamiarem zdobycia pobliskiego szczytu. Przewodnik wynajęty przez właściciela budynku czekał już na wszystkich przed wejściem, co chwila patrząc na zegarek. Większość była już na, zewnątrz, lecz parę osób wciąż szukało czegoś w środku opóźniając tym samym wymarsz. Koji patrzył na to wszystko z trudem powstrzymując śmiech. Ci ludzie w ogóle nie potrafili się zgrać, ani porządnie przygotować na taką wyprawę. W tłumie wypatrzył mężczyznę, z którym wczoraj przyszedł Hisoka. Ten chyba nie zamierzał czekać na pozostałych, ruszył sam w zupełnie inną stronę niż wybrał im przewodnik. Akade pomyślał, więc, że nie pierwszy raz idzie on w góry i chce od razu przejść do czegoś trudniejszego. Tacy też się znajdą, choć zazwyczaj nie dają rady wejść na najwyższy z tutejszych szczytów. W międzyczasie grupa zdążyła się przygotować do wycieczki.
-Powodzenia Oriyama!- Krzyknął za oddalającym się przyjacielem, odpowiedział mu szczery uśmiech.
Został teraz sam, przynajmniej przez te kilka godzin będzie mógł odpocząć. Gorąca herbata, jakaś dobra książka i kanapa przy kominku, tego właśnie potrzebuje...Rozmyślania przerwał głośny huk dochodzący z drugiego piętra. Koji szybko wbiegł po schodach zastanawiając się, co spowodowało ten hałas. Zaczął sprawdzać każdy z pokoi, lecz wszystkie zastał puste. Sprawdził już jedną połowę, dochodził właśnie do drzwi na końcu korytarza. Otworzył je i uśmiechnął się pod nosem. Na podłodze obok łóżka leżał Hisoka w samych bokserkach, co dziwniejsze nadal spał. Długie, blond włosy otaczały jego twarz, a smukłe ciało przyciągało wzrok. Wciąż kurczowo trzymał się prześcieradła leżącego nadal na posłaniu. Mężczyzna złapał się na tym, że przygląda się swojemu gościowi od dłuższej chwili, ale jakoś nie silił się na to, aby odwrócić wzrok. Yuno w tej chwili zbudził się i przeciągnął, głośno ziewając. Zdziwił się, że leży na podłodze, ale prawdopodobnie często się to zdarzało, bo już po paru sekundach wstał śmiejąc się z zaistniałej sytuacji. Mina mu jednak zrzedła, gdy dostrzegł w drzwiach właściciela schroniska. Policzki pokryły się rumieńcami, a on sam podbiegł do szafy starając się jak najszybciej ubrać. Ustawił się w taki sposób, że Koji nawet gdyby chciał nie dostrzegłby go.
-C...Co...Ty...Tu?- Wyjąkał zakładając luźne, białe spodnie.
-Powiedzmy, że narobiłeś za dużo hałasu- Odpowiedział szczerze, bo w końcu to go tu sprowadziło- Przyszedłem sprawdzić, co się dzieje.
-To skoro już wiesz to może zostawisz mnie samego?- Zapytał nieśmiało ciągle nie wiedząc, co ma o tym myśleć.
-Dobrze- Usłyszał ciepły głos i odetchnął z ulgą- Ładne bokserki- Młodzieniec przestał zakładać podkoszulek, wsłuchiwał się w śmiech Akade, który schodził już po schodach. Przetarł zaspane oczy mając nadzieje, że to tylko sen. Niestety wszystko działo się naprawdę, a Hisoka powoli zaczął żałować, iż wogóle ruszał się z domu.
Po kuchni rozchodziły się wspaniałe zapachy. Koji wędrował po całym pomieszczeniu wyciągając coś z lodówki, bądź z szafki. Dosypywał różnorodnych przypraw do potraw. Z satysfakcją wymalowaną na twarzy ustawił wszystko na stole. Rozglądnął się, a kiedy nie dostrzegł w pobliżu nikogo spróbował swojego dzieła. Do najlepszych pewno się nie zaliczało, ale było wystarczająco dobre, aby bez wstydu podać gościom. Wyszedł na korytarz i podparty o ścianę czekał, aż Hisoka zechce zejść na dół. W końcu zobaczył blondyna na szczycie schodów przyglądającemu mu się badawczo.
-No nareszcie. W kuchni masz śniadanie, ja wychodzę załatwić parę spraw związanych ze schroniskiem. Nie wiem, co zamierzasz robić przez cały dzień, ale jeśli możesz to nie siedź tu przez cały ten czas.
-Sam zajmujesz się wszystkim?
-No coś ty. Dwie dziewczyny z miasteczka przychodzą tu codziennie i sprzątają, a moja była żona pomaga mi zawsze przy rachunkach- Nacisnął klamkę chcąc już wyjść, ale chłopak nie zamierzał najwyraźniej dać mu spokoju.
-Była żona?
-Aha. Rozwiedliśmy się, ale nadal pozostajemy najlepszymi przyjaciółmi- Odparł już trochę znudzonym głosem.
-Przepraszam...- Hisoka po tych słowach znikł w kuchni zostawiając zdezorientowanego Akade. Ten tylko wzruszył ramionami i wyszedł.
W schronisku zapanowała wyjątkowa cisza, co sprawiało, ze to miejsce wyglądało inaczej niż dotychczas. Chłopak tego właśnie szukał, spokoju. Chociaż wracając myślami do poprzedniego wieczoru zaczynał mieć poważne obawy, co do tego czy go tu znajdzie. Kończył właśnie jeść, śniadanie bardzo mu smakowało. Trzeba przyznać Koji jest świetnym kucharzem. Wstał od stołu i pozmywał po sobie, czego w sumie robić wcale nie musiał. Przyszła pora na od dawna planowaną kąpiel. Zamierzał spędzić w wannie z gorącą wodą, co najmniej godzinę. Zawsze go to odprężało i relaksowało, miał nadzieje, że teraz stanie się tak samo. Niestety w łazience znalazł wyłącznie kabinę prysznicową, co burzyło dotychczasowe plany. Musiał zadowolić się tym, co ma. Ściągnął z siebie ubranie i rzucił je w kąt, stojąc nago przed lustrem przypomniał sobie poranną scenę.
-Daj spokój...- Powiedział do odbicia, po czym odwrócił się wracając do teraźniejszości.
Ciepła woda uderzała Hisoke w twarz, co najwyraźniej sprawiało mu wielką przyjemność. Nie ruszał się od dobrych kilku minut pozwalając, aby ciecz spływała po ciele. Czuł się tak jakby ktoś dotykał go delikatnie, sprawiając tym samym ogromną przyjemność. Zakręcił kurek, lecz nadal stał w kabinie patrząc beznamiętnie przed siebie. Podparł się dłonią o ścianę czując jak świat zaczyna wirować. Łapał łapczywie powietrze, którego nagle zaczęło brakować. Stanął na chłodnej podłodze usiłując zachować równowagę, co nie należało do prostych zadań. Usiadł na ziemi opierając się o ścianę i rozkoszując się jej zimnem. Przed oczami zaczęły pojawiać się ciemne plamy, a on sam wciąż nie mógł złapać oddechu. Wiedział, co zaraz nastąpi, ostatnio zdarzało się to coraz częściej.
-Znowu...- Wyszeptał tuż przed utratą przytomności. Bezwładne ciało osunęło się, uderzając głową o posadzkę.
Niebo przysłoniły burzowe chmury, oznaczające pogorszenie pogody. Zbliżał się już wieczór i robiło się coraz ciemniej. Turyści wraz z przewodnikiem wrócili do schroniska niecałą godzinę temu. Jedli późny obiad, dzieląc się jednocześnie wrażeniami z wycieczki. Koji miał masę roboty głównie w kuchni, w dodatku nie zdążył załatwić rano swoich spraw, kiedy dostał telefon od dziewczyn, że w łazience znalazły nieprzytomnego chłopaka. Hisoka leżał teraz w swoim pokoju, od tamtego czasu nie odzyskał jeszcze świadomości, co zaczęło bardzo niepokoić właściciela. Całe szczęście Yoko zgodziła się pomóc i teraz zabawiała gości różnorakimi opowieściami. W tym była naprawdę dobra, potrafiła przyciągnąć uwagę ludzi, którzy od razu pałali do niej sympatią. Mężczyzna zakończył zmywanie naczyń. Odetchnął z ulgą stwierdzając, iż na dzisiaj to koniec. Rzucił ścierkę na stół i wyszedł z uśmiechem na twarzy. Stanął w przejściu do sali wspólnej obserwując swoją byłą żonę. Wysoka, szczupła, o długich brązowych włosach sięgających pośladków oraz tego samego koloru oczach, na które potrafił patrzeć w nieskończoność. Zastanawiał się, czemu właściwie się rozwiedli. Żyli ze sobą tyle lat, nigdy się nie kłócili i rozumieli bez słów. Dlaczego więc podjęli taką, a nie inną decyzje, czasami sam tego nie rozumiał. Po pomieszczeniu rozeszły się głośne śmiechy i oklaski zadowolonych gości. Yoko uspokoiła wszystkich zaczynając kolejną opowieść, Koji natomiast wchodził już na wyższe piętro.
W pokoju numer 12 panował nieprzenikniony chłód, mężczyzna aż zadrżał. Jak się okazało ktoś zostawił otwarte okno. Szatyn zamknął je szczelnie, a następnie usiadł przy łóżku. Hisoka nadal leżał nieprzytomny, lecz wyglądał już znacznie lepiej niż kilka godzin temu. Nie był już tak blady, a także oddychał w miarę normalnie. Do środka wpadało blade światło księżyca, dzięki czemu nie panował tutaj absolutny mrok. Koji dotknął zimnego policzka śpiącego, po chwili namysłu wstał i z szafy wyciągnął koc. Okrył młodzieńca leżącego pod kołdrą, a sam usadowił się w tej samej pozycji, co przed momentem. Patrzył zmartwionym wzrokiem na delikatne ciało znajdujące się tuż obok niego, jeżeli niebawem się nie obudzi trzeba będzie zabrać go do lekarza. Jak na zawołanie Yuno otworzył oczy i patrzył bez emocji na postać tuż przed nim.
-Jak się czujesz?- Zapytał pobudzony Akade ciesząc się z tego, że nastolatek odzyskał świadomość.
Nie doczekał się odpowiedzi, Hisoka usiadł na brzegu łóżka odwracając się plecami do towarzysza i wydał z siebie dziwny dźwięk przypominający wycie wilka. Wstał podchodząc do okna i otwierając je całkowicie. Patrzył na okrągłą tarczę księżyca z dziwnym błyskiem w oku, zawył ponownie tym razem głośniej. Szatyn patrzył na to z rosnącym przerażeniem, nie wiedział, co uczynić w takiej sytuacji. Blondyn natomiast miał swoje plany, odwrócił się w stronę mężczyzny i zrobił krok w jego kierunku. W oczach można było dostrzec cień szaleństwa, Koji nadal starał się jednak wypatrzyć w nich coś z dawnego Hisoki.

C.D.N.











 


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 16 2011 19:10:52
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

rukia (hidden_sound@o2.pl) 22:08 16-12-2004
zaczyna sie naprawde ciekawie! pisz dalej!
bleah! (Brak e-maila) 18:20 17-12-2004
racja, racja, more, more!
Alexa (Brak e-maila) 21:25 18-12-2004
pisz, pisz^^ sie doczekac kolejnych czesci nie moge^^
Natiss (Brak e-maila) 18:57 01-01-2005
Opowiadanko mniamniuśne. Pisz dalej, nie mogę sie doczekać tego co się stanie póĽniej. ^___^
sintesis (Brak e-maila) 21:47 04-01-2005
zakrecone, pokrecone, zamieszane dlatego tez ciekawego, bo wciaz nie moge odgadnac co sie dzieje z bohaterami i ktorzy sa dobrzy, a ktorzy zli... to chyba w miare najwazniejsze, by wszystko w koncu zrozumiecsmiley
Raven (Brak e-maila) 19:26 05-01-2005
Często wychodzi mi coś pokręconego ^^\' Powiedzmy, że w tym przypadku jest to efekt zamierzony smiley Cieszę się, że się podoba. Postaram się jak najszybciej napisać część 3.
Max (delavere@wp.pl) 21:56 14-01-2005
Wiesz, pomysł z opowiadaniem masz ciekawy, tylko wykonanie trochę mi zgrzyta. Chodzi mi przede wszystkim o głównego bohatera Hisokę Yuno. Płaczliwy, bezradny, zagubiony przypomina mi raczej jakąś niewinną i omdlewającą heroinę z Harlequina, na która uwzięli się Ľli ludzie, niż chłopaka. Ja wiem, że utarły się pewne schematy, jeśli chodzi o kreślenie postaci w yaoi, ale są pewne granice normalności.
To jedyna rzecz, która mi się w Twoim opowiadaniu nie podoba. Reszta jest całkiem niezła. Pomysł intryguje, napięcie wzrasta w miarę czytania. Opisy są ciekawe i barwne, przede wszystkim nie nudzą czytelnika, co nie jest łatwą rzeczą dla pisarza.
Powodzenia w dalszym pisaniu!
Ryoko Kotoyo (Brak e-maila) 09:55 17-04-2005
I to ja jestem pokręcona co???? Oż ty... Ale widzę, że sie starasz^^ Mnie się tam podoba
Mosa (Brak e-maila) 17:44 25-07-2007
Takie fajne opowiadanko czemu nie kontynuujesz??
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum