The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:16:48   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Włamywacz 2
part two: Pierwsze spotkanie^____^



Jej, ja jednak to napisałam? Naprawdę? A, fakt, jeszcze nie napisałam....huh....niech mnie ktoś zastrzeli to nie będę więcej takich głupot wymyślać, dobrze?
primea(primea@go2.pl)

***
Park to takie miejsce, w którym większość ludzi spędza swój wolny czas. W zatłoczonym mieście przepełnionym wieżowcami jest to jedyne spokojne miejsce, posiadające też względną ciszę....choć nie można na nią liczyć, jesli w zasięgu wzroku znajdują się osobnicy poniżej pięciu lat...W każdym bądź razie, jest to miejsce, w którym przynajmniej można próbować odpocząć od codzienności....próbować...no, fakt, tylko próbować...Na jednej z łąwek siedzą sobie jakieś dwie osoby. Wyglądający na starszego blondyn zamknął oczy i odchylając do tyłu głowę ignoruje otoczenie z rozmarzonym uśmiechem na ustach. Druga osoba, to po bliższym przyjrzeniu się także chłopak, lecz zdecydowanie młodszy. Po bliższym, gdyż z większej odległości długie włosy spływające na jego ramiona i okalające jasną twarz potegują dziewczęcy wygląd osobnika. Jego oczu nie widać, gdyż zasłoniły je ciemne okulary. Siedzi on teraz i z walkmanem w uszach stara się za wszelką ceną nie zwracać uwagi na biegające dokoła dzieciaki, które widzą przyjemność w darciu się w niebogłosy oraz dziwne spojrzenia mijających go kobiet...Nie wytrzymał. Mruknął pod nosem kilka przekleństw i zdjąwszy okulary rzucił mordercze sporzenie jednej wyjątkowo ciekawskiej kobiecie, która coś szeptała do swojej przyjaciółki co chwilę rzucając wiele znaczące gesty głowy w stronę znanej nam ławki...
-Hej, śpiąca królewno, obudź się-powiedział nieodwracając nawet głowy-gapią się na nas, zauważyłeś?
-No to co?-blondyn nie zmienił pozycji-przeszkadza ci to?
-Tak-warknięcie było dość groźne.
-To nie trza było się włamywać do mnie, na drugi raz lepiej sobie wybierz ofiarę i sprawdź czy na pewno jest taka bezbronna, ok?
-Znalazł się ekspert, no nie mogę! A ciebie to, co? Może uczyli się włamywać?
-Nio, swego czasu nie takie rzeczy się robiło-uśmiech przybrał na szerokośći jakieś dwa razy.
-Jak sobie pomyślę, do czego TY jesteś zdolny gotów jestem ci uwierzyć.....
Blondyn otworzył powoli oczy i usiadł normlanie patrząc na kompana wesoło.
-Nie marudź, sam żeś się w to wpakował, to musisz ponieść konsekwencje!
Brązowowłosy chłopak mruknął coś pod nosem i podgłosił walkmana zakładając spowrotem okulary.
***
Wcześniej, przed średniej wielkości domkiem jednorodzinnym.
-Po co ja tu właściwie przyszedłem?
Brunet stojący przed drzwiami wypominał sobie wszystko co tylko mu przyszło do głowy nim pomyślał o naciśnięciu dzwonka. Jego dźwięk rozległ się wewnątrz mieszkania i już po minucie drzwi otworzyły się szeroko a stojący w nich blondyn uśmiechał się jeszcze szerzej.
-Czeeeeeeeść! Wiedziałem, że przyjdziesz! O, ciemne okulary? Po co ci? Przecież słońce nie świeci aż TAK mocno, żeby w nich stać cały czas.
-Żebyś się zamknął i gadał po co miałem przyjść.-mruknął
-Za karę-roześmiał się wesoło-ale może wejdziesz?
-Muszę?
-Jeśli nie chcesz to poczekaj tu momencik, wezmę kluczę i przedstawię ci mój plan na to popołudnie.
-Z radością poczekam.
-Okej, będę za dwie minutki!
Blondwłosy chłopak zniknął za drzwiami, by zgodnie z obietnicą po chwili pojawić się z powrotem. Niższy chłopak jedym spojrzeniem zlustrował sylwetkę zamykającego drzwi towarzysza. Błękitne dżinsy i biała, zapinana koszula z krótkim rękawem wypuszczona luzem, w połączeniu z jasnolnianymi włosami opadającymi co chwilę na twarz wywołały u ich obserwatora dość jednoznaczne spostrzeżenie..."Ciekawe czy ma w domu coś, czym by te włosy wiązał...ja moje przynajmniej czasem wiążę, bo długie, choć teraz mam rozpuszczone....hmmm.....zara, nie wiążę włosów, gdy chcę lepiej wyglądać lub nie mam na to czasu. Czasu miałem dziś mnóstwo, więc...hmmm.....zwykłe zaniedbanie..."westchnął szybko i starał sie nie myśleć o tym, ile czasu zajęło mu wygrzebanie ciuchów na to spotkanie. W duchu sam się dziwił, czemu tak mu zależało by wyglądać olśniewająco...tłumaczył to faktem, że chce udowodnić Singowi, iż nie jest taką ofiarą, za jaką ten z pewnością go uważa, po nieudanym rozbiciu okna...właściwie to sam nie wiedział, czy na pewno rozumie swoje zachowanie, ale drobiazg w postaci ciemnofioletowych, błyszczących spodni i luźnego podkoszulka w kolorze lawendy dodawał mu sporo odwagi i pewności siebie. Zamyślony nad tym nie zauważył jak blondyn macha mu ręką przed oczami.
-Heej! Co się stało? Nie słuchasz mnie, tylko patrzysz się gdzieś nieobecnym wzrokiem!-Sing był święcie oburzony i tego nie ukrywał.
-Eeee? Coś mówiłeś?
-Nie, stałem i patrzyłem na ciebie.
-A, to w porządku.
-Jak chcesz mogę się jeszcze trochę popatrzeć.
-Nie chcę. Na czym ma polegać ta kara?
-Zaraz, powoli! Nie wierzę, żeby ci tak śpieszno do niej było! Najpierw mi powiedz dlaczego założyłeś te okulary!
-Ot tak, bo co?
-Bo się stęskniłem za twoimi oczkami-uśmiechnął się szeroko-takie są ładne, a ty je chowasz! No wiesz?! Nie wstyd ci?!-udawał złość robiąc sztuczne gesty.
-Jakoś nie. No a poza tym sa zupełnie normalne.
-Nieprawda! Nie dość, że nie wielu ludzi ma złote oczka z bursztynowymi przebłskami, to jeszcze takie śłiczne widziałem po raz pierwszy w życiu!-żywa gestykulacja zrobiła swoje
-Guzik, gadasz głupoty. Mam oczy jak każdy. Mogę ci to udowodnić.
-Okej.
-aj-cicho jęknął gdy ugryzł się w język. Właśnie zdał sobie sprawę z tego co zrobił.
-Znajdź mi w ciągu...mmm....siedmiu minut, kogoś o oczętach ładniejszych niż twoje!
-Huh, siedem minut powiadasz?
-Sześć i czterdzieści dwie sekundy!
Leer rozejrzał się nerwowo po okolicy. Jak na złość wszystkich ludzi gdzieś wywiało i wokół nie było ani jednej żywej duszy. Zagryzł wargi w nadziei, że ktoś się pojawi. Nie pojawił. Spojrzał błagalnie na Sing'a. Dziękował wszystkim bogom świata, że przez ciemne okulary blondyn nie widzi bezradności malującej się w jego oczach. Rozejrzał się jeszcze raz i postanowił zrobić jedyne, co mógł w tej sytuacji, choć zdawał sobie doskonale sprawę z ryzyka, a jeszcze doskonalej z konsekwencji tego czynu.
-Ty.
-Co ja?-Sing nie załapał od razu.
-Ty masz oczy ładniejsze od moich.-te słowa wypowiedziane były z pełnym przekonaniem-sam zobacz sobie w jakimś lusterku.
-Ja?Chachachachachachacha!-śmiech ten był zdecydowanie szczery-gdzież tam moim ślepkom do twoich! Nie przesadzaj! Powiedziałeś to tylko dlatego, że nikogo tu nie było, tak?-przestał się śmiać, lecz uśmiech na jego twarzy pozostał.
-Nie....ja-zawahał się przez sekundę-ja naprawdę tak sądzę.-znowu ugryzł się w język, będzie kiedyś tej szczerości żałował, był tego pewien.
-Jak?
-No, że masz bardzo ładne oczy.
-Naprawdę??
-T...tak...-nie był pewien czy dobrze robi mówiąc prawdę.
-Dziękuję, że podobają ci się. Ciekawe czy tylko oczy ci się podobają?-ciekawość wręcz spywała z każdego słowa....
-Eeee........-zadrżał, wpakował się po same uszy.
-No? Podobam ci się?-uśmiechnął się, był śliczny.
-Eee....n...nie...-nie wiedział nawet czy mówi prawdę, czy nie, byle zakończyć niezręczny temat.
-Ojej, jaka szkoda....bo ty według mnie jesteś uroczy.
-Khe! Wiesz, może przejdźmy już do tego planu zajęć?-rozpacz w jego głosie była odczuwalna na kilometr-Hm?
-A może właśnie taki jest plan?
-Hę?
-Ja ci prawię komlementy, a ty słuchasz. Potem gdzieś idziemy, ja ciągle swoje, a wieczorem jesteś gotów dać się pocałować i zaciąg...?
-ZJEŻDZAJ!-wrzasnął nie dając mu skończyć słowa.
Leer odwrócił się na pięcie i żwawym krokiem ruszył przed siebie. Obojętne mu było gdzie, byle daleko od tego szaleńca. Wychwalał teraz pod niebiosa ciemne okulary, które zakryły nieznaczny rumienec na jego policzkach.
-Heeeeej! Ja tylko żartwowałem! Lee-chan! Nie złość się!-dobiegł go krzyk blondyna. Biegł za nim. Leer zatrzymał się, ale nie odwrócił twarzy.
-Uf, szybko chodzisz, prawie zadyszki dostałem!-roześmiał się doganiając chłopaka-No, złościsz się?
-Trochę.
-Ale czemu? Przeciez wiesz, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobił-udał niewiniątko.
Wymowne spojrzenie, jakim Leer obrzucił Singa było bardziej niż wymowne. Wyrażało wszystko,a zwłaszcza fakt, że brązowowłosy absolutnie nie wierzył w słowa chłopaka.
-Ojej, aż tak jestem przekonujący?
-Po tobie gotów jestem wszystkiego się spodziewać-mruknął Leer.
-Uh, wybacz, obiecuję, że tak niedopracowanego planu i do tego w stosunku do ciebie nogdy bym nie zastosował.
Sing uśmiechnął się rozbrajająco. Pod tym uśmiechem topniały serca całego świata, z jednym wyjątkiem. Leer nie reagował na tenże i tylko zwyczjnie dalej patrzył przed siebie nie zwracając najmniejszej uwagi na stojącego obok chłopaka.
-No, to chodźmy! Szkoda dnia marnować na złoszczenie się, przygotowałem na dzisiaj fajny plan zajęć!
-Plan zajęć? Co to ma być? Szkoła czy jak?
-Nie, zresztą zobaczysz. Najpierw idziemy do parku, bo akurat muszę poczekać jeszcze dwie godzinki nim tata przeleje mi pensję na moje konto.
-Hm? Pensję? O czym ty mówisz?
-Oh, mój ojciec jest całkiem niezłym przedsiębiorcą giełdowym, a ja u niego pracuję, głównie w działach finansów i reklamy jak mam czas, no jakoś muszę zarabiać, a że on dobrze płaci to się dorobiłem własnego mieszkanka.-uśmiechnął się.
-Yhym...ale po co masz czekać?
-A, bo właśnie wyczyściłem moje wszystkie konta i do tego dziś dzień wypłaty, punkt trzecia dwanaście będą znowu pełne.
-Aha...
-I po drodze sprawdzę to, w którymś baknomacie.
-Jakoś ciężko mi uwierzyć w to, co mówisz.
-Czemu?
-Jesteś stuknięty, nie wyglądasz na takiego co mógłby zajmować się czymś takim.
-No wiesz? Jestem mistrzm reklamy a żadne finansowe akcje nie mają przede mną tajemnic!
-Powiedzmy, że wierzę.
-No, ale rozmawiać będziemy w czasie drogi, więc chodźmy.
-Gdzie?
-Do parku, tam sobie poczekamy, może być?
-A mam wybór?
-Nie.
-No to sam widzisz.
Poszli w stronę parku, nie szczególnie się śpiesząc, wszak dwie godziny to dużo czasu.
***
-No, już trzecia! Chodźmy do bankomatu!
Blondyn z rozmachem wstał z łąwki i pociągnął za rękę drugiego chłopaka, w efekcie ten omal nie zaliczył chodnika.
-Odbiło?! Mogłem coś sobie zrobić!
-No to co?
-Argh.....no tak, zapomniałem, że stuknięci myślą tylko o sobie. Egoista!
-Ej no, nie przesadzaj! Cały czas marudzisz, to przydałoby ci się takie otrzeźwienie.
-Ja cały czas marudzę?!
-Aha, widać, że nie przepadasz za moim towarzystwem.
-Faktycznie.
-Ale, ale, mamy jeszcze prawie miesiąc, może jednak mnie polubisz!
-Wątpię.
W duchu Leer nie był taki do końca pewny tego, co powiedział. "Ciężko jest wytrzymać w towarzystwie tak roześmianej i sympatycznej, a przy okazji stukniętej osoby i jej nie polubić. No, ale cóż poradzić, trzeba robić wszystko, byle się to śmiejące blondwłose, śliczne coś ode mnie odczepiło...zara....-przez sekundę analizował własną myśl-Pomyślałem śliczne?! Teraz to mi odbija do reszty....!!! This is a boy! To jest chłopak! Es ist Junge!....chwileczkę, jeśli ja TERAZ tak pomyślałem, to znaczy, że a-muszę się leczyć, be-podoba mi się, ce-przejęzyczyłem się
Zdecydowanie ce! Bo be odpada od razu! Leczyć się też nie zamierzam, więc ce!"
-Leer, idziesz, czy będziesz tak tu stał?-blondyn już dość długo mu to wyrzucał.
-Idę, bo co?
-Nic, tylko ciągle trzymam cię za tą rękę i głupio to wygląda!-roześmiał się.
-To mnie puść i po kłopocie.
-Nieeee.....nie powiedziałem przecież, że mi to w jakimkolwiek stopniu przeszkadza.
-Za to mi w bardzo dużym, puszczaj!
-Już, nie denerwuj się od razu! Jejku, ty to potrafisz samym głosem człowieka przestraszyć!
-.................................-Leer postanowił darować sobie komentarz.
-No, chodźmy!
Na szczęście, dla Leera, bankomat był dość blisko i zaraz tam byli, na nieszczęście, też dla Leera, Sing już dobrze wiedział na co zamierza przeznaczyć część, małą bo ich dużo, pieniędzy. Od razu ruszyli, a właściwie Sing ruszył, Leer wlókł się za nim, był namiot cyrkowy. Jak wiadomo blondyn trenuje co sobotę w cyrku, toteż nic dziwnego, że znajomi wpuścili go bez biletu, a jedynie po obietnicy, nie spóźnienia się na włąsny występ następnym razem. Jako, że przedstawienia nie odbywały się tego dnia brązowowłosy zastanawiał się po co go tu było ciągnąć.
-Chodź! Już za tym namiotem! Zobaczysz, że ci się spodoba!
-A mogę się łąskawie dowiedzieć co to takiego?
-Yyyyyy........Nie!-uśmiechnął się wrednie-zobaczysz sam zaraz!
-Mam dziwne wrażenie, że to może być nie do końca normalne...
-Czemu?
-Przeczucie i twoja obecność mi to mówią.
-Potraktuję to jako komplement, ok?
-Rób jak chcesz.
Weszli za jeden z namiotów, między wozy ekipy. Rozejżawszy się chwilę blondyn wskazał na mały prostokątny, namiocik. Podeszli do niego i Sing pociągnął za sznurek dzwonka. Z wewnątrz dobiegło chrypliwe "Proszę" i weszli. W środku przed małym stoliczkiem siedziała kobieta, około czterdziestki. Ciemnoczerwone włosy i jaskrawe ubranie czyniły dość dziwne połączenie. Naturalnie wokół niej walało się mnóstwo różnych rzeczy, od tarota począwszy, przez szklane kule, na batonikach właśnie przez nią jedzonych skończywszy.
-Sing! Cieszę się, że o mnie nie zapomniałeś! Ostatnio tylko wstępujesz na swój występ i już gdzieś gonisz! Chodź no tu, niech cię uściskam!-chrypliwy głos poprzedził wspomniane zdarzenie.
-Ja również się cieszę Karmen. Nie miałem czasu, bo sama rozumiesz, firma ojca to bez odpowiedniego uporządkowania wszystkich danych jeden wielki śmietnik!
-I oczywiście znowu ty musiałeś mu pomóc zrobić raporty i sprawdzić stan finansów?
-Wiesz, że ojciec zatrudnia tylko ludzi, którym ufa i nie chce,by ktoś z poza firmy interesował się bilansem pieniężnym...
-...dlatego tylko ciebie trzyma tam wiecznie do północka?
-Eee tam, mogę przychodzić z kim chcę, żeby mi się nie nudziło! Jakiś miesiąc temu Ratlle chciało się przyjść ze mną.
-Ratlle? Tamtej dziewczynie? Tej z niebieskimi loczkami?
-Dokładnie. Wprawdzie pomoc to z niej była taka, że mnie rozpraszała gadaniem i ciągle coś mieszała w dokumentach, ale chociaż nie byłem sam.
-Nie dziw się, nikt normlany z normalnym poziomem inteligencji by nie siedział z tobą przez pół nocy na uzupełnianiu rachunków.
-Czemu?
-Każdy woli robić cokolwiek innego, zwłaszcza gdy ty jesteś w pobliżu.
-Hehehehe! Mam to traktować jako komplement?
-Tak, ale właściwie to po co przyszłeś?-zwróciła uwagę na stojącego za nim bruneta-I kim jest ta dziewczyna?
-To nie jest dziewczyna Karmen.
-Naprawdę? Słowo daję, wygląda jak dziewczyna! Poza tym nie sądziłam, że przyjdziesz tu z chłopakiem!
-Dlaczego? Co w tym dziwnego?
-Bo ja przepowiadam przyszłość głównie parom.
-No to co?
-Eh, ty jak zawsze potrafisz zmusić mnie do łamania wszystkich reguł. Ale czy na pewno chciecie razem wróżbę?
-Jasne! Mszczę się na nim, to i wróżbę chcę! Na najbliższy miesiąc proszę!
-Zgoda, jednak uprzedzam, że może się ona nieco zmienić...
-Dobra dobra, rozkładaj tarota kolorów!
-Tarota kolorów? Sam mogłeś sobie tego tarota postawić! Jesteś w tym lepszy ode mnie!
-Ale ja bym na to patrzył bardzo subiektywnie, jeszcze bym wynik przekręcił na moją korzyść.
-Ty, ciebie naprawdę wzięło.
-Chcę wróżbę z pola...może, może niech będzie z pola różowego!
-Różowego? Jeju, nie zdziwię się jesli mi wyjdzie sekwencja ósma.
-Chciałbym.
-No, to stawiam. Jego imię?
-Nazywa się Leer, reszta jak u mnie.
-Yhm...
Kobieta rozłożyła na stole karty, po dłuższej chwili ich przesuwania i takich tam spojrzał na jedyną dotąd odwróconą kartę. Położła ją właściwą stroną do góry i znieruchomiała na moment.
-Sekwencja dziewiąta, gratuluję.
-Dziewiąta?! Serio?! Super!
Leer, który od wejście do namiotu nie zwracał uwagi na rozmowę, a jedynie siedział sobie w kącie i słuchał walkmana z zamkniętymi oczami teraz nie mógł zignorować okrzyku Singa.
-Hm? Co się stało, że tak się drzesz?-blondyn go zignorował, lecz Karmen postanowiła oświecić chłopaka.
-Oh, wypadła wam sekwencja dziewiąta w różowym, co oznacza, że conajmniej ósma spełni się ne pewno.
-Hm? A co to oznacza?-nie zwrócił uwagi na skaczącego wokół Singa
-Nie wiesz? Cóż, Sing ci powie, gwarantuję.
-Nie wiem czy mu wierzyć.....
-Możesz mu wierzyć, jest najszczerszą osobą jaką znam. Przyjdziesz w sobotę?
-Po co?
-Jest jego występ.
-Nie wiem, jak mnie zmusi to pewnie tak, ale wątpię.
-Zmusi? Masz karę?
-Tak, skąd wiesz?
-Wszystkich, którzy mu czymś zawinili obdarowuje karą. Dla każdego inna, ciekawe co tobie wymyślił?
-Huh, przez miesiąc mam do niego przyłazić.
-O, prawie najsurowsza kara w rankingu Singa, musiałeś mu nieźle zaleźć za skórę.
-Rankingu? To on ma do tego jakiś ranking?
-O tak ,kary przydziela weług szkód. Twierdzi, że to pozowli policji zająć się ważnymi sprawami zamiast drobnostkami. Taką karę jak ty miała dotąd tylko jedna osoba...
-Tak? I co? Stało jej się coś?
-Powiedzmy, zależy czy fakt, iż zakochała się w Singu, liczysz pod "stało się".
-Kto to był?
-Młoda dziewczyna, która omal go nie zabiła swoim samochodem...niestety, on nie odwazajemnił tego uczucia i po odbyciu kary odeszła.
-Rany, ten stuknięty wariat naprawdę jest dziwny. Ranking kar, kto by pomyślał...
-Nie, on po prostu chce uratować innych od swego losu.
-Co?
-Heeej! Nie ma kilka minut a już opowiadasz mu wszystko!
Nutka udawanej złości w głosie blondyna przerwała rozmowę. Wszedł on właśnie do namiotu trzymając coś w dłoni. Wszedł, bo zaraz po okazaniu swej radości z wróżby wystrzelił z niego jak rakieta, toteż nie miał przyjemności słyszeć rozmowy, a jedynie ostatnie zdanie Karmen.
-Karmen, po co mu mieszasz w głowie jakimiś bajkami? Na pewno strzeliłaś jakąś gadkę o mojej pracy albo co.
-Nie, mówiłam mu o rankingu kar i Hitomi.
-Uch, i co? Rozpłakał się przy tej historii?
-Niby czemu miałbym się rozpłakać?! Nie jestem przecież dzieckiem!
-Nie Sing, pominęłam te kawałki.
-Może to i lepiej, że nie wie, ale teraz pewnie jesteś zdziwiony rankingiem, ne?
-A miałbym nie być?! Zaskoczyłeś mnie!-wyrzucił Leer.
-To moja specjalność hehehehe!
-Zauważyłem...
-Już czwarta, więc cię opuścimy Karmen, ale obiecuję w sobotę go przyprowadzić na twój występ!
-Mam nadzieję, śliczna publika to dobra publika, zwłaszcza z takimi oczami, jakie ma Lee-kun.
-Hę?! Przecież mam ciemne okulary!
-Jeszcze nie znasz moich umiejętności! Wszak jestem Wielką Karmen!! HAHAHAHA!!
-Em, Karmen, my już idziemy, ok?
-Ależ idzćcie, zgoda, tylko postaraj się pojawić w sobotę!
-O ile nie będę w firmie, to pojawię się na pewno!
-Trzymam cię za słowo.
Wyszli z namiotu. Sing szybko znalazł wygodny skrót i nie musieli pchać się między klatkami i wozami by znaleźć się na chodniku. Pierwszą rzeczą jaką zrobił blondyn było wyjęcie czegoś z kieszeni. Tymczasem Leer właśnie do kieszeni, tyle, że swojej włożył okulary, cóż, widocznie zaczęły i jemu przeszkadzać. Sing wyciągnął rękę z jakimiś papierkami.
-Masz-wcisnął dwa świstki do dłoni Leera-To bilety na sobotę, przyjdź ze swoją dziewczyną!
-Hę? Nie mam dziewczyny.
-Oj, no to z chłopakiem!
-Tym bardziej nie mam!!
-No to z jakimś przyjacielem, ok?
-Nie wiem, zastanowię się.
-Dzisiaj jesteś już wolny, ale w sobotę czekam na ciebie w parku, ok? Powiesz mi wtedy czy przyjdziesz na występ.
-Hm, zgoda...
-To cześć!
-Czekaj! Wyjaśnisz mi o co chodziło z tymi sekwencjami i różowym?
-Nie wiesz?
-Nie.
-Dobra. Różowy oznacza, że Karmen sprawdzała nasze stosunki na polu uczuciowym.
-A...sekwencje?-zapytał z obawą w głosie.
-Siódma to w tym wypadku nikłą szansa na miłość, większa na przyjaźń, ósma jednostronna miłość a dziewiąta obustronna, jako, że jestem mistrzem w tarocie kolorów i karty mnie znają, to czasem ustawiają się tak, jak ja chcę, choćby ktoś inny stawiał mi wróżbę, więc należy o jeden stopień obniżyć wynik. I w efekcie wychodzi sekwencja ósma.
-A po ludzku?
-Jeden z nas zakocha się w przeciągu miesiąca w drugim. Na 97%.
-Mam nadzieję, że trafimy na te trzy.
-Czeeemuuu??? Ja tam chętnie zostanę dziwiędziesięcioma siedmioma, jeśli nie masz nic przeciwko....-Sing stanął tuż przed Leerem
-Mam!
-Coooooo???-powoli ujął jego twarz w dłonie i podniósł na wysokość swojej.
-Yhhhh...-rozpaczliwe poszukiwanie argumentów pochłonęło brązowowłosego-Jesteśmy tej samej płci! Nie lubię cię! Jesteś stuknięty!
-Spostrzegawczy jesteś.....naprawdę....trzy argumenty, z czego jeden nieprawdziwy...czyli dwa...-zbliżył swoją twarz do jego...
-Co ty chcesz zrobić?!-rozejrzał się w poszukiwaniu pomocy-"Dlaczego zawsze w takich momentach wszyscy ludzie naokoło gdzieś znikają?!"-zagryzł wargi
-Jaaaa???? Nic, co mogłoby ci się nie spodobać...
-Skąd taka pewność?!
-Przeczucie? Intuicja?
-Bezpodstawne pomysły?!
-To też...-dzieliło ich najwyżej pięć centymetrów-Jak sądzisz, co teraz zrobię?
-Yyy....-zarumienił się z natężeniem dwóch litrów krwi na centymetr kwadratowy
-A chcesz się dowiedzieć?
-Chyba wolę nie....
-Chyba? Czyli mam szansę?
-Na pewno!
-Na pewno mam szansę?
-NIE! Na pewno nie chcę wiedzieć!
-Och, jaka szkoda, a takie masz śliczne wargi....-Leer zamarł-No, ale skoro nie chcesz...
Sing podniósł odrobinę jedną dłoń i dał chłopakowi lekkiego prztyczka w nos, po czym odwrócił się i rzuciwszy wesołe 'Cześć!' odszedł sobie spokojnie. Leer jeszcze przez moment stał bez ruchu i obserwował oddalającą się postać. Dopiero, gdy blondyn zniknął za zakrętem jakiejś uliczki ocknął się. Drżącą ręką dotknął ust. Nie powiedział choćby jednego słowa i wyjął okulary. Założył je idąc w stronę swojego domu. Zdawało mu się, że wciąż czuje ciepły oddech Singa na twarzy, stopniowo odzyskiwał normalny kolor cery. Rozejrzał się z niepokojem, czy na pewno nikt ich nie widział. W jednej chwili zrozumiał czemu nikogo wcześniej nie zobaczył. Byli niedaleko placu budowy nowych wieżowców, ale nikt nie pracował, gdyż przed tygodniem teren zamknięto, ze względu na osuwający się grunt. Przeklął skróty Singa i przyśpieszył tempo. Cały czas dręczyła go myśl, co by się stało, gdyby jednak nie zaprotestował, może blondyn miał coś zupełnie innego na myśli, niż wnioskował Leer...Pokręcił głową przecząco i prawie biegł. Wszystko mu się dzisiaj zaplątało...przypomniał sobie wydarzenia całego dnia...najpierw stroił się na spotkanie, potem nudził w parku, był u wróżki i dowiedział się, że być może w ciągu najbliższego miesiąca zakocha się w Singu, lub ten w nim, a teraz jeszcze taka dziwna sytuacja. Jego nogi ledwie odbijały sie od ziemi, kiedy pędził do domu. Miał nadzieję, że wszystko samo się ułoży... myśl o sobocie ją spotęgowała, zabierze jakiegoś kolegę, to będzie odważniejszy, przecież przed chwilą mógł łatwo się wyrwać, ale tego nie zrobił... "Jeśli tylko ktoś znajomy będzie ze mną na pewno sobie poradzę i wszystko wyprostuję! Na pewno!"-sam nie wierzył we własne myśli.














Komentarze
mordeczka dnia padziernika 16 2011 18:40:59
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Hi-chan (hi-chan@wp.pl) 17:52 15-08-2004
no pri-chan mam nadzieje że teraz będą w końcu dlashe części, bo jak ne to *spojrzenie śmierci* no ale ne martw sie na zapas wystarczy że będzie dalshy ciąg a będe Cie wielbić po wshe czasy *n_n*
primea^^ (Brak e-maila) 00:00 21-08-2004
hehe^^next part w przygotowaniu^^ już praktycznie na ukończeniu^^
Natiss (natiss@tlen.pl) 16:04 23-08-2004
Hmmm... Co by tu napisać. Mogę jedynie to, że podobało mi się i że czekam na ciąg dalszy. XD
Hi-chan (hi-chan@wp.pl) 14:42 25-08-2004
YEEEE!! wreshcie sie doczekałam *łezki w oczach ze shczęścia* tak tak tak!! wreshcie sie dowiem co sie dalej stało.
Pri-chan mam pytanie. co sie stało z Tower of Dream? jush jej ne ma O.o ?
primea^^ (primea@poczta.onet.pl) 21:14 27-08-2004
Hi-chan, słodnko, pytania do mnie to na maila albo gadulca raczejXD ale gwoli wyjaśnień; Tałerek już nie będzie miał aktualek, bo stronka nie miała się gdzie podziać, ale wchodzić powinien i to co jest to raczej powinno zostać, ale nic nowego tam juz nie uświadczyszsmiley, choć ja pewnego pięknego dnia postaram się ToD wskrzesić^^
Tanpopo (tanpopo@o2.pl) 11:09 30-08-2004
Nie każ czekac na następne część bo jak nie to...khm domyś się sama mam nazeję że nie będę zmuszona do tego i pozostanę w dalszym podziwie dla ciebie
lollop (Brak e-maila) 22:08 20-11-2004
np po prostu sweeeeeeeeet.... szkoda tylko, że mnie coś takiego nie spotkało (tylko że ja poproszę wysokiego, przystojnego, wysportowanego bruneta smiley
belzeboob (Brak e-maila) 18:44 28-04-2006
to bylo PRZEFATALNE!!!!!!!!!!!!!!!!

ze tez nie wstydzisz sie tego publiowac .. błąd na błędzie .. stylistycznie koszmar, żenada.
primea (Brak e-maila) 12:42 23-10-2006
jak ja kocham konstuktywną krytykęXD" konkrety, kochanie, konkrety podajVv
(Brak e-maila) 23:32 24-10-2006
heh....a poco krytykowac jak ktoś ma wybujałą wyobraźnie to nawed z niczego zobaczą to coś. A tak pozatym to mi się podobało i czekam wreszcie na jakąś namietna scene.
Mosa (Brak e-maila) 15:20 11-09-2007
Kolejne części proszę smiley
Ja tam żadnych błędów nie widzę zresztą liczy sie treść, a ta jest świetna.
Pozdrawiam
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum