The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:09:59   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Raven - czyli opowieść o kruku 1
Czarny kruk leciał nad lasami przepięknej krainy. W zasięgu wzroku ptaka jawiły się ośnieżone szczyty gór skalistych, a u ich stóp widniały korony wiecznie zielonych drzew, których szum liści na wietrze był słyszalny nawet na takich wysokościach. Przedzielały je gdzieniegdzie łąki wyglądające jak łaty na płótnie. Natomiast owce pasące się na nich przypominały małe, białe punkciki. Cały krajobraz dopełniały wijące się zakolami górskie potoki.
Wody rzek głośno spadały z kolejnych półek skalnych hałasując uparcie. Przeskakiwały przez nie zwierzęta różnej maści, a cały tenże teren pełen był tych stworzeń.
Ład tejże natury burzył jeden tylko element. Tuż pod górami stał zamek. Miał on zaledwie jedną bramę, ale ta jednak była imponujących rozmiarów. A jego górny kraniec stanowiły trzy, spiczaste, bardzo wysokie wieżyczki. Każdą z nich pokrywał dach mieniący się w słońcu tysiącami kolorów. Okna trzech tych wież były zawsze otwarte. Jednak jedynie ptaki mogłyby się do tam dostać.
Kruk zniżył swój lot odrobinę i zaczął krążyć wokół jednej z nich, położonej w centrum. Wkrótce wleciał przez okno do środka i usiadł na drążku w złotej klatce. Zanurzył swój dziób w misce i napił się czystej wody, a po chwili połknął kilka ziarenek kukurydzy, które były w miseczce. Gdy ptak skończył posiłek wyfrunął z klatki i wleciał na łóżko.
W wystroju komnaty górowała czarna barwa. Zarówno zasłony jak i meble były w tym kolorze. Każdy element kompozycji pasował do siebie idealnie. Łóżko otoczone było czterema hebanowymi kolumnami, a jedyną jaśniejszą rzeczą w tej komnacie były firany naciągnięte na karnisz. Nawet stary zegar z wahadłem ustawiony w rogu pokoju był częścią jedności.
Kruk spojrzał niezwykle bystrym wzrokiem na czasomierz i czekał w bezruchu. Za kilka chwil usłyszał pierwsze uderzenie, później drugie trzecie, aż do jedenastego. Równo z ostatnim na łóżku zamiast ptaka pojawił się chłopiec. Miał długie, kruczoczarne włosy sięgające pasa i oczy tej samej barwy. Ciało młodzieńca było ledwie widocznie opalone na delikatny, złotawy kolor.
Chłopiec był drobno zbudowany i niskiego wzrostu. Bardzo rzadko bywał wśród ludzi, a oni często mylili go z kobietą.
Młody człowiek wstał po chwili i podszedł do hebanowej szafy ustawionej w rogu komnaty. Otworzył jej drzwi i zaczął przebierać w swoich ubraniach. Za jakiś czas wyciągnął z niej czarną tunikę sięgającą mu do kolan z długimi, prostymi rękawami, które obszyte były wzorzyście złotą nicią. Pod nią założył spodnie w tym samym kolorze i przewiązał wszystko pasem zrobionym ze sznurków, w które wpleciono złote nitki.
Tak ubrany wyszedł z komnaty i zaczął schodzić po wysokich schodach na spotkanie pana zamku.

Właścicielem tej wspaniałej i kosztownej budowli był hrabia Gilbert de Corso. Staruszek ten całe życie przemieszkał w tym zamku. Jednak od śmierci jego ojca rzadko ktokolwiek go tam odwiedzał. Sam mężczyzna nie mógł już podróżować. Jego zdrowie nie było w najlepszym stanie i wiek dawał mu się we znaki. W ostatnich latach odwiedzał go tylko jego rodzony brat wraz z rodziną.
Gilbert miał siwe włosy i szare oczy. Był bardzo wysokim mężczyzną, co widać było już na pierwszy rzut oka. W młodości musiał być bardzo sprawny. Jednak miniony czas pochylił go do przodu i nadwątlił jego siły fizyczne.

Chłopiec zszedł z ostatniego stopnia schodów i ze zdziwieniem zobaczył niezwykły ruch w zamku. Wszystkie służące i pokojówki biegały załatwiając różne sprawunki. Podszedł do jednej z nich chcąc dowiedzieć się, co się stało, ale odpowiedziała mu tylko, że się spieszy i nie ma czasu na rozmowę.
Młodzieniec postanowił, więc znaleźć swojego pana i uzyskać od niego informacje. Już po chwili zauważył hrabiego. Stał na schodach przed zamkiem i patrzył na karocę wjeżdżającą na dziedziniec.
-Panie?- Zapytał starając się zwrócić uwagę mężczyzny. Ten jednak nie reagował na pytanie chłopca i dalej patrzył na karocę. Po chwili młodzieniec podszedł do niego z cichym westchnięciem i ucałował dłoń hrabiego na powitanie. Dopiero wtedy Gilbert popatrzył na niego.
-Raven? Dobrze, że jesteś chłopcze, czekałem na ciebie. Nadszedł dzień, w którym poznasz mojego następcę. Gdy umrę to właśnie on odziedziczy po mnie wszystko i stanie się twoim nowym panem. Radzę ci, więc go nie złościć. Bywa czasem porywczy, ale to przemiły człowiek.
-Tak, panie.- Odpowiedział Raven odwracając wzrok. Nie chciał zmieniać właściciela tuż przed końcem klątwy. Miała ona trwać jeszcze jedyne 17 lat, tak mało to znaczyło wobec tego, co już przeżył. Nie wyglądał, bowiem na swój wiek. Liczył sobie już 1003 wiosen. Kiedy był młody, w 20 roku jego życia została na niego rzucona straszliwa klątwa. Od tamtego czasu musiał dzielić dzień pomiędzy byciem chłopcem od 12 w południe do północy. Zaś resztę doby krukiem. Jego służba miała trwać aż 1000 lat. Natomiast po tym czasie wrócić do swojej oryginalnej postaci raz na zawsze.

Hrabia złapał Ravena za rękę i pociągnął go za sobą z wielkim uśmiechem na ustach. Obaj zeszli po kamiennych schodkach na dziedziniec. Stanęli oczekując na wtaczającą się powoli za mury karetę.
-Richardzie! Mój drogi, cóż takiego sprowadza cię w moje skromne progi?- Powiedział uśmiechając się olbrzymim uśmiechem, przyciskając bratanka mocno do piersi. Po chwili odsunął go na odległość ramion i zaczął taksować wzrokiem, na koniec poczochrał mu pieszczotliwie włosy.
Richard był dobrze zbudowany i wysoki, a jego blond czupryna powiewała na wietrze. Młody, na oko miał dwadzieścia trzy lata. Najdziwniejszym jednak elementem chłopaka były oczy - duże, pełne słonecznego blasku o niezwykłej i bardzo rzadko spotykanej zielonej barwie. Każdemu, kto w nie spojrzał myślał, że patrzy na łąkę wiosną.
-Dzień dobry stryju! Mia..- Richard urwał w połowie zdania patrząc na chłopaka za plecami krewnego. Jego oczy rozszerzyły się, a usta zamarły w nieskończonym zdaniu.
Raven spojrzał na młodego człowieka krzywiąc się. Bardzo nie lubił poznawać nowych ludzi. Jednak widząc ponaglający wzrok pana wyciągnął rękę w kierunku blondyna, patrząc jednocześnie młodzieńcowi w jego niesamowicie zielone oczy.
Po chwili ciszy pan chrząknął i powiedział do stojących w ciszy młodzieńców.
-Richardzie, to jest Raven, służy u mnie w zamku. Poznajcie się.

Hrabia rozsiadł się wygodnie na fotelu przy niewielkiej ławie w salonie zamkowym. Na niej stała na spodeczku pusta filiżanka. Na jej dnie widać było jeszcze ślady czarnego płynu. Mężczyzna, co chwila zaglądał do niej w zniecierpliwieniu patrząc na jej zawartość. Zdawał się nie zauważać siedzącego naprzeciwko młodego chłopaka, który co chwilę rzucał mu ukradkowe spojrzenia.
-Richardzie, powiedz mi, co takiego sprowadza cię do mojego zamku?- Zapytał hrabia nie podnosząc wzroku na swojego bratanka. Wziął do ręki łyżeczkę ze stołu i uniósł ją do góry spoglądając wreszcie na chłopca.- Nie spodziewałem się twojego przybycia. Nie dostałem żadnej wiadomości, że masz mnie odwiedzić. Czyżbyś powierzył ją niepewnemu gońcowi?
-Nie wysyłałem żadnej stryju. Bardzo chciałem cię odwiedzić, a przy okazji zrobić niespodziankę. Mój szanowny ojciec nie przybędzie tu pewnie do przyszłorocznej Wielkanocy. A ja miałem ochotę cię zobaczyć.- Odpowiedział uśmiechając się lekko.
Rozmowę krewnych przerwało skrzypnięcie drzwi. Przez nie wszedł Raven ciągnąc za sobą tacę na kółkach pełną różnych smakołyków. Włosy chłopca były teraz starannie związane w kucyk, aby nie wpadały do jedzenia. Kruk spojrzał na siedzących i podszedł do nich nalewając im do pustych filiżanek świeżej kawy. Gdy napełnił naczynia dodał jeszcze na wierzch dużą ilość śmietanki. Po chwili na talerze nałożył mnóstwo przeróżnych przysmaków, a na półmiski śledzie przyrządzone z niezwykłą finezją. Obok nich wyłożył mięsa u wędliny. Na koniec na stole postawił salaterki z wieloma gatunkami owoców. Kiedy wszystko ustawił ukłonił się panu i wyszedł z pomieszczenia.
-Stryju, możesz mi powiedzieć coś o Ravenie?- Zapytał Richard próbując udawać obojętność, jednak błyski zaciekawienia zdradzały jego prawdziwe intencje.
-Raven? Nie wiele ci mogę o nim powiedzieć chłopcze. Wszystkiego nawet nie potrafiłbym. Jak już ci mówiłem jest sługą. Mieszka w tym zamku i musi być mi posłuszny. I właściwie to tylko on dotrzymuje mi towarzystwa przez cały czas.- Odpowiedział z uśmiechem pan zamku dostrzegając zainteresowanie w oczach bratanka. Po chwili zamyślił się, a przez głowę zaczęły mu przelatywać mu wspomnienia z dni spędzonych samotnie z Krukiem.- Powiedz mi chłopcze.- Odezwał się za jakiś czas, przybierając poważną minę i wracając do rzeczywistości.- Czy wiesz, że to właśnie ty odziedziczysz po mnie cały mój majątek?
-Proszę cię stryju, nie mów do mnie tak jakbyś miał zaraz umrzeć. Jesteś przecież jeszcze w pełni sił.-Młody chłopak skłamał staruszkowi bez mrugnięcia okiem. Nie chciał jednak mówić hrabiemu prawdy.

Raven stał pod drzwiami salonu i słuchał rozmowy stryja z bratankiem. Niepokoił się tym, że hrabia mówił o swojej śmierci. Nie chciał, aby tuż przed końcem klątwy zmienił się jego pan. Ten, któremu teraz służył był dla niego dobry. Nigdy go nie skrzywdził i nie zbił. Bardzo rzadko także zdarzało mu się podnieść głos na chłopaka.
Gdy głosy z salonu zaczęły zbliżać do drzwi, Raven szybko usunął się z korytarza i skierował się do swojej komnaty. Nie miał ochoty na bliższe poznanie Richarda. Za bardzo przypominał swojego dziadka.

Hrabia tuż po posiłku zaprowadził Richarda do jednego z gościnnych pokoi. Komnata była duża, pod oknem stało wielkie łoże z kolumienkami i baldachimem. Wszystko utrzymane było w tonacjach zieleni i błękitu. Nawet firany i zasłony wspaniale pasowały do całości.
Na jednej z komódek stało bardzo stare zdjęcie. W tle widać było sad ze śliwami i wiśniami. Na trawie przed drzewami siedział młody człowiek. Choć siedział, widać było, że jest wysoki. Na jego ramieniu siedział olbrzymi, majestatyczny kruk. Ptak miał złożone skrzydła przy bokach i bystrym wzrokiem patrzył w stronę obiektywu.
Richard wziął ramkę do ręki i przyjrzał się zdjęciu. W pierwszej chwili nie rozpoznał, kto widnieje na tej fotografii. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że patrzy na swojego stryja, gdy był jeszcze młody. Na dłużej wzrok zatrzymał na kruku. Nie miał pojęcia, że hrabia kiedykolwiek interesował się ptakami. Jego ojciec nie opowiadał mu o niczym takim, a wypytywał go o wszystko, co dotyczyło tego starego już człowieka. Odwrócił swój wzrok na stryja i popatrzył na niego zdumionym wzrokiem. Jego oczy spotkały się z badawczym spojrzeniem hrabiego. Chłopak nie wytrzymał go i skierował głowę w drugą stronę. Jego myśli wciąż zaprzątał ten piękny, olbrzymi kruk.

Raven dotarł do swojej komnaty i położył się na łóżku. Chciał przespać te kilka godzin, aby jeszcze w nocy wyruszyć. Miał wielką ochotę polatać. To zawsze go uspokajało i pozwalało uwolnić się od tej szarej rzeczywistości zamkowej. Tam, w górze zawsze czuł się wolny. Żaden pan nie mógł mu rozkazywać, nie musiał nikogo słuchać. Cała natura zdawała się go wtedy witać z otwartymi ramionami.
Chłopak zamknął oczy i próbował zasnąć. Tuż po północy miał zamiar wyfrunąć z zamku. Do jego świadomości wciąż jednak powracała twarz Richarda. Bał się tego chłopaka, a on miał zostać jego następnym panem. Wiedział, że hrabia nie będzie żył wiecznie, ale już zaczął sobie robić nadzieję, że do końca klątwy staruszek wytrzyma. A ten bratanek Gilberta był uderzająco podobny do swojego dziadka, Christophera. Na samą myśl, że młodzieniec mógł po nim odziedziczyć także charakter z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
Raven zacisnął oczy, jednak to nie powstrzymało słonych kropel. Usta były zaczerwienione od przeciętej skóry warg, na których widać było ślady krwi. Chłopak zwinął się na prześcieradle i zaczął drzeć ze strachu. Do jego głowy, co chwila powracały wspomnienia sprzed wielu lat, kiedy na zamku panował pan Christopher de Corso.

Richard obudził się słysząc trzepot skrzydeł. Otworzył oczy i zerwał się z łóżka jak oparzony. W nogach mebla siedział duży i piękny kruk. Ptak patrzył na młodzieńca swoimi bystrymi oczami. Po chwili rozpostarł skrzydła, wzniósł się w górę i wyleciał przez otwarte okno.
Chłopak błyskawicznie podbiegł do niego i wyjrzał przez nie patrząc za odlatującym ptakiem. Zwierzę już zataczało kręgi w dali nad lasem.
Richard stał tak przez dobre kilka minut. Dopiero, gdy ten kruk odleciał zdał sobie sprawę, że jest to ten sam, co na tym starym zdjęciu. Z odrętwienia wyrwało chłopaka głośne pukanie do drzwi komnaty. Odwrócił natychmiast jak ktoś przyłapany na gorącym uczynku i spojrzał na stryja, który stanął w progu.
-Dzień dobry chłopcze. Ubierz się, zaraz śniadanie zostanie podane na stół. U mnie na zamku posiłki są zawsze wydawane w tych samych porach. Ten jeden raz cię budzę.- Mężczyzna uśmiechnął się do bratanka, ale po chwili rysy jego twarzy stężały, bo zauważył na łóżku pojedyncze czarne pióro. Podszedł do łóżka, podniósł je i obejrzał bardzo dokładnie. Odwrócił się w stronę Richarda i spojrzał na niego wzrokiem przepełnionym wściekłością.- Był tu?- Zapytał przez zaciśnięte zęby, a jego głos wibrował niebezpiecznie.
-Chodzi ci o kruka stryju? Tak, był tu prze chwilę. Obudził mnie dziś rano. Ale niestety zaraz odleciał. Jest bardzo piękny, gdzie go złapałeś?- Zapytał chłopak z żywym zainteresowaniem w oczach.
Hrabia odwrócił się na pięcie i wyszedł bez słowa z komnaty zostawiając Richarda samego w komnacie z niezaspokojoną ciekawością.

Raven znów latał nad lasami. Czuł się tak wspaniale. Widział stąd te wspaniałe lasy, góry i rzeki. Kochał ten krajobraz nad wszystko inne. Kruk dostał się do słupa ciepłego powietrza i zaczął się wznosić. Ciepły prąd owiewał mu nieruchome skrzydła. Po chwili jednak zamachał nimi i zanurkował w dół zauważając swoją przyszłą ofiarę. W następnym momencie przysiadł sobie na gałęzi wielkiego dębu i zjadł małą, szarą myszkę. Raven wzbił się ponownie po skończonym posiłku. Postanowił wracać już do zamku. Miał jednak nadzieję, że drugi raz tego dnia nie spotka na swej drodze Richarda. W jego myślach wciąż powtarzały się wspomnienia z dzisiejszego ranka.
Raven wyruszył, aby polatać niedługo po drugiej w nocy. Najpierw jednak nie oddalał się od zamczyska. Kołował nad wieżami. Po kilku godzinach, już w okolicy ósmej zmęczył się trochę i postanowił odpocząć. Na dodatek właśnie wtedy zerwał się dość silny wiatr. Wleciał, więc do pierwszego okna, jakie spotkał na swojej drodze. Na jego nieszczęście okazało się, że było ono w komnacie, w której spał Richard.
W pierwszej chwili, gdy zauważył, w czyim pokoju się znajduje nie mógł się ruszyć. Cały wczorajszy strach go poprostu sparaliżował. Na dodatek śpiący młodzieniec w następnej chwili się obudził.
Kruk wyrwał się z odrętwienia, gdy zobaczył ruch. A w sekundę później wyleciał przez okno w kierunku lasu gubiąc pojedyncze pióro.
Powoli kruk przestawał myśleć o tym, co zdarzyło się z rana i zorientował się, że wielkimi krokami zbliża się południe. Ta myśl przeraziła Ravena i zaczął bardzo szybko kierować się w stronę swojej wieży. Wiedział, że równo z dwunastym uderzeniem zegara znów stanie się chłopcem. A ginąć tuż przed zakończeniem klątwy nie chciał.
Kruk dostał się do środka dokładnie w ostatniej chwili. Gdy minął linię parapetu upadł na ziemię jako człowiek. Raven nie podniósł się jednak od razu z podłogi. Oddychał bardzo ciężko zmęczony bardzo szybkim lotem. Zaczął po chwili myśleć jak dawno zdarzyło mu się to po raz ostatni. Dawno to było... Bardzo dawno... Chłopiec wstał i zaczął się bardzo szybko przebierać. Gdy tylko skończył wybiegł z komnaty, by przywitać się ze swoim panem.

Hrabia nie odzywał się wiele przez całe śniadanie i resztę poranka. Był zły, że kruk odwiedził Richarda w jego komnacie. Obaj siedzieli na swoich miejscach w salonie, gdzie zawsze jadano posiłki. Na stole zamiast talerzy stały już filiżanki z herbatą. Natomiast młody chłopak widząc marsową minę stryja sam także nie rozpoczynał rozmowy. Cała sytuacja zaczęła mu ciążyć. Jego słowa jednak zagłuszyło pierwsze uderzenie zegara na godzinę dwunastą.
Richard natychmiast zamilkł i spojrzał zdumiony stryja. Hrabia podniósł, bowiem swój wzrok i wpatrywał się uparcie w czasomierz. Młodzieniec, co prawda słyszał od swojego ojca, że Gilbert jest nieco dziwny, ale to przekraczało jego wszelkie wyobrażenia.
Wraz z ostatnim uderzeniem w całym zamczysku zapadła cisza. Nawet brzęczenie muchy jej nie przerywało. Wszystko zdawało się zatrzymać i oczekiwać na czyjeś przybycie. Wtem powoli cały budynek zaczął wracać do życia. W tle słychać już było tupot nóg na schodach. Po chwili drzwi do salonu otworzył Raven. Włosy chłopaka były jeszcze nieco potargane i rozpuszczone. Wszedł do środka komnaty i ukłonił się hrabiemu. Ten zaś odpowiedział mu uśmiechem.
-Dzień dobry, panie.- Powiedział chłopak spoglądając na Richarda, który zakrztusił się herbatą.- Coś ci się stało?- Zapytał z udawaną troską, którą można było wyczuć na kilometr.
-A nic takiego, po prostu.. Pierwszy raz słyszę twój głos Ravenie.- Uśmiechnął się, a jego oczy rozświetliły dziwne błyski. Kruk od razu odwrócił głowę lekko zaczerwieniony. Przed zajęciem miejsca przy stole upewnił się jeszcze czy pan nie zauważył rumieńca na jego twarzy.
Raven okrążył stół i usiadł mniej więcej po środku, co bardzo zdziwiło Richarda. Młodzieniec myślał, że jego stryj nie pozwala służbie zasiadać razem z nim do jedzenia.
Hrabia natychmiast zauważył na sobie wzrok bratanka i pospieszył z wyjaśnieniem sytuacji..
-Raven zawsze ze mną jada posiłki, chłopcze. Wczorajszy dzień był wyjątkowy, bo nie spodziewałem się gości i pozwoliłem reszcie służby udać się na spoczynek.
Kruk podniósł głowę na Richarda i spojrzał na niego ze złością. Na jego nieszczęście bratanek hrabiego coraz bardziej przypominał mu Christophera. Po chwili jednak wzruszył ramionami i dokończył swoje śniadanie. Nie miał wiele jedzenia na swoim talerzu. Nie potrzebował, bo wcześniej udało mu się zapolować i złapał kilka myszy. A teraz nasypał sobie trochę różnych ziaren zbóż. Gdy skończył wstał i poszedł zanieść do kuchni swoje naczynie. Tam nalał sobie wody do szklanki i wypił ją duszkiem. Zaczął się zastanawiać, co będzie dziś robił.











 


Komentarze
Aquarius dnia padziernika 09 2011 18:37:50
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Yourico (yourico@o2.pl)
12:27 13-01-2005
to opcio jest stylistycznie etc lepsze od tego o piratach...jednak niemniej niecierpliwie czekam na dalszy ciag obu opek smiley
Ryoko Kotoyo (Brak e-maila) 14:29 15-01-2005
No Alexa szalejesz dziewczyno^^ A mówiłam, że będzie dobrze?
sintesis (Brak e-maila) 12:08 05-02-2005
mrah tak mnie wciagnelo, ze az oh ah i wogole ... czekam na czesci kolejne bo opcio jest cudne, dopracowane i takie klimatyczne..
Musca (Brak e-maila) 21:10 19-02-2005
No, przyjemnie się czytało. Styl masz średni. Ot, nic nadzwyczajnego. Pomysł dosyć ciekawy. Intryguje mnie postać Richarda. Nie jestem pewna, czego się można po nim spodziewać. Znaczy się - zabójstwo, a teraz, jak podejrzewam, jeszcze gwałt, ale mimo wszystko nie wydaje mi się AŻ TAK zły. Ech... Ale to może tylko takie moje błędne wyobrażenie.
Albo mi się wydaje, albo ty trochę pędzisz z akcją. Brakuje mi jakiegoś przerywnika. Np. kawałka o tym jak to Richard rozgościł się w pokoju, jak poznaje służbę, jak rozmawia (trochę dłużej) z de Corso. Byłoby, milo, jednym słowem. smiley Ale tak tez jest dobrze. Pozdrawiam i czekam na następne części.
seszen (Brak e-maila) 10:22 01-08-2006
Ja musze mieć wiecej, to znakomite opowiadania tylko dlaczego TAK MAŁO!!!
Prosze o więcej
Scatha (Brak e-maila) 01:29 24-08-2007
¦wietne opowiadanie. Strasznie podoba mi się historia kruka i jestem ciekawa, co będzie dalej. Chyba można liczyć na autorkę i na kontynuacje? Czekam z niecierpliwością.
Valentine (valentine3@wp.pl)
11:05 03-02-2008
Świetne opko!
Naprawde super!!!
(Brak e-maila) 23:01 07-10-2009
to najlepsze opowiadanie na całej tej stronie! Błagam o następny odcinek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum