ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Holy grenade 1 |
-Idę już! IDĘ!
Krzyknął ze złością dość niski mężczyzna kierując się w kierunku drzwi. Posiadał on nieco więcej niż lekką nadwagę, toteż ciężko było zobaczyć wnętrze pomieszenia, gdy udostępnił pukającemu wejście.
-Czego?!
Warknął na młodego, szczupłego chłopaka stojącego przed progiem, i trzymającego w dłoniach białe zawiniątko.
-Zamówił pan wczoraj specjalność zakładu....więc ja to dzisiaj przyniosłem. Miałem przyjść tuż po wschodzie słońca...
Zaczął się tłumaczyć. Sięgające karku włosy połyskiwały cytrynowymi pasami w świetle słonecznym i sprawiały, że ich posiadacz wyglądał uroczo, a przy tym słodko jak niewiasta.
-Dawaj! Ile jest?!
-Dwadzieścia, tak, jak pan sobie tego życzył...
-Co za to chcesz?!
-2 srebrne monety panie...
-Masz! Zjeżdzaj już!
Wepchnął mu w dłoń pieniądze i zabrawszy zawiniątko zatrzasnął drzwi. Chłopak włożył monety do kieszeni spodni i stanął na poboczu drogi. Przez moment przyglądał się ludziom idącym ulicą, ale szybko zaniechał tego zajęcia.
-Ale sympatyczny gośc, nie ma co....no doprawdy, mógłby wygrać konkurs grzeczności...ech.....ale mamy czasy...jak ktoś robi za posłańca w karczmie to od razu nie ma szans na jakikolwiek szacunek!
Szedł ze spuszczoną głową i mamrotał pod nosem co chwilę rozglądając się dookoła. Nie lubił tego miasta. Tylko magowie, armia i szlachta mogła tu dostatnio żyć. A on? Dla wszystkich jest tylko jednym z kelnerów w saloonie i posłańcem. A niby kto przygotowuje 'specjalność zakładu'?! On! I nikt nie raczył mu za to choćby raz podziękować! Ale przecież nie może marudzić, i tak ma całkiem niezłe życie...Za swoją pracę dostaje wyżywienia, skromne ale zawsze, dach nad głową, a że na podłodze śpi to już szczegół. Przecież sen na deskach w karczmarskiej kuchni jest lepszy niż sen pod schodami, na dworze, zwłaszcza gdy pada. No i jeszcze za to wszystko zajmuje się jedynie robieniem 'specjalności zakładu'. A jego znajome,a w szczególności znajomi, muszą za takie wygody słono płacić...praca po nocach wyczerpuje, a ich klienci zawsze są bardzo wymagający. Oj tak, praca w kuchni nie da się z 'tym' porównać. Uśmiechnął się z ulgą, na myśl, że podczas, gdy inni siedzą w głównej sali i zabawiają bywalców saloonu, on może nawet się nie wychylać z kuchni. Tylko te dostawy na wynos bywają niebezpieczne, bo w mieście ostatnio coraz więcej się pojawia różnych ciemnych typów tylko marzących o skombinowaniu sobie jakiegoś nowego służącego. I takie typki na ogół nie przebierają i biorą jak leci każdego kto się napatoczy. Miał dużo szczęścia, że jak dotąd nikt go sobie nie przywłaszczył....bo właściwie każdy wyższy statusem mógł na jedno skinienie dłoni takich, jak on, pracowników karczmy, zabierać i już nigdy nie oddawać, nie tylko do saloonu, ale nawet do życia. Nawet się nie zorientował, gdy stał już przed drzwiczkami karczmy. O tej porze nie ma w niej klientów, więc bez obaw mógł skorzystać z głównego wejścia. Zawiasy lekko skrzypnęły, kiedy pchnął ścianki drzwiczek. Rozejrzał się po sali i ze zdziwieniem spostrzegł, że w jednym z najciemniejszych kątów siedzi jakiś barczysty mężczyzna. Na ile pozwalało na to nieoświetlone pomieszczenie chłopak ocenił strój przybysza na ciemnozielony, w dość zgniłym odcieniu tego koloru. Poza płaszczem okrywającym całą sylwetkę widać było jedynie brązowy kapelusz, i wystającą spod niego kitkę czarnych, długich do ramion, włosów. Gość nieznacznie podniósł głowę, gdy chłopak wszedł do środka. Blondyn mógłby w tej chwili przysiąc, że się wrednie uśmiechnął. Ale nie przysiągł, gdyż do sali wszedł barman. Właściciel karczmy, człowiek wysoki, szczupły o szpakowatej brodzie i szarych ze starości włosach spojrzał ze zdenerwowaniem na przybyłego i gestem dłoni nakazał mu przyjść do pomieszczenia obok. Chłopak przełknął ślinę, ale wykonał polecenie. Bał się, że dostanie niezłe kazanie za tak długą nieobecność, ale szef dał mu tylko kolejne zawiniątko, podyktował adres i wysłał znowu na 'wycieczkę' po mieście. Jasnowłosy burknął coś i niechętnie wyszedł z lokalu. Barczysty mężczyzna cicho skierował się ku wyjściu.
***********
Niewielki cień przemknął między sąsiadującymi blisko ścianami domów. Skierował się za pobliskie beczki, skąd mógł bez przeszkód i obaw o zauważenie, przyglądać się ulicy. Wiśniowe oczy z uwagą śledziły młodego chłopaka idącego drogą. Na opalonej twarzy nie było widać najmniejszych emocji, gdy obserwowała blondyna. Niespodziewanie za kryjącą się postacią pojawił się lekki szmer. Czerwonooki w ułamku sekundy wyjął miecz z pochwy i odwrócił się. Ostrze znajdowało się kilka milimetrów przed sprawcą hałasu.
-Spokojnie Kazuya, to tylko ja.
Nieco przestraszony szept wydobył się z ust mężczyzny w ciemnym płaszczu i kapeluszu. Chłopak wrócił do poprzedniej pozycji a barczysty człowiek przykucnął obok niego.
-Byłem tam. Mały poszedł teraz z przesyłką...
-Właśnie widziałem go. Dowiedziałeś się czegoś?
-Tak. Dziś wieczorem prawdopodobnie będzie w sali...
-On?
-...za karę. Spóźnił się przed chwilą. Słyszałem, jak mu o tym ten barman mówił. Gość nie chciał, żebym go usłyszał, ale mam niezły słuch.
-No proszę, ciekawe, jak to będzie wyglądać...
-Ja mam się tym zająć czy wysłać kogoś innego? A może nasz mag weźmie sprawy w swoje ręce?
-Nie, nie może przecież pokazywać się w miejscach publicznych. Ma dużą moc, zaraz by ją wykryto. Ja pójdę.
-CO?!
-Na króla ciszej! Zwariowałeś, żeby tak się wydzierać?!
-Wybacz. Kazuya! Ty chyba żartujesz!
-Nie, czemu miałbym?
-Wariat! Poradzisz sobie?
Mężczyzna krytycznym wzrokiem zlustrował sylwetkę chłopaka. Był wyjątkowo szczupły, nawet jak na przymierającego głodem, którym przecież nie był. Wiśniowe oczy odpowiedziały mu złowrogim blaskiem i wielkolud zaprzestał oględzin. Rozmowa wróciła na tor dzisiejszego wieczoru. Musieli obmyśleć cały plan ze wszystkimi szczegółami. Ejzatnaf nie wybaczyłby im, gdyby się coś nie udało. Wręcz przeciwnie. Całą grupa mogłaby napisać zbiorowy testament. Zbiorowy, bo na pisanie każdemu z osobna nie starczyłoby czasu. Zajęci tymi przewidywaniami przestali zwracać uwagę na jasnowłosego chłopaka, który wracał już do karczmy.
********
Tym razem postanowił skorzystać z wejścia dla służby, z tyłu. Nie miał najmniejszej ochoty ryzykować spotkania z tamtym typem. Na pierwszy rzut oka wydał mu się podejrzany. I wredny. Ble! Wstrętny! Ale nie ma rady, wieczorem nie będzie mógł wybrzydzać. Szef nałożył na niego karę. Bardzo niemiłą karę, od której nie było odwołania, a która, z całą pewnością, stanie się jego koszmarem na co najmniej rok. Z grymasem na twarzy poszedł do pokoju dzielonego przezeń z jeszcze kilkoma osobami. Służba to służba. Jeden pokój dla pięciu osób to w sumie niewiele, jeśli wziąć pod uwagę, że zdarzało mu się mieszkać z dwudziestoma człekami w równie małych klitkach. Ta myśl jednak poprawiła mu humor. Niby nieznacznie, ale jednak.
-Hej Navy! Co dzisiaj tak długo? Miałeś kilka zamówień?
-Dwa, ale powoli chodziłem! Gorąco dziś jak w piekle!
-Racja!
Odkrzyknął mu jakiś chłopak z drugiego końca pokoju. Byli we dwójkę w pomieszczeniu, gdyż reszta korzystała z kilku wolnych godzin do zachodu słońca i wyszła na miasto, a raczej jego namiastkę. Miastem nie można było nazwać z czystym sumieniem kilkunastu budynków, a że był wśród nich i bank i więzienie i hotel i saloon to już nieistotne.
-Myślisz, że będziesz miał dziś dużo...hmmm.....zleceń?
Zagadnął blondyn. Drugi chłopak przekręcił się na łóżku i zrobił zniesmaczoną minę. Niebieskie, długie do pasa włosy rozlały się na pościel i opadły mu na oczy. Chwilę pomyślał, po czym rzekł wesoło, choć z nieukrywaną ironią.
-Na pewno mniej niż ty!
Zaśmiał się głośno, zaś adresat wypowiedzi, zdziwiony nią, otworzył usta, jakby miał coś powiedzieć, lecz tego nie zrobił.
-No co? Zapomniałeś gdzie jesteś? Tutaj wieści rozchodzą się bardzo szybko!
Dodał mocno akcentując słowo 'bardzo'. Wpatrzył się na blondyna czarnymi oczami, w których tańczyły radosne iskierki i rzucił coś do niego.
-Łap! To moja harmonijka. Zagraj coś, to nam obu poprawisz humor.
-No dobra, ale co?
-Co tylko chcesz!
Blondyn przyłożył instrument do ust i po chwili pokój napełnił się żwawą melodią. Niebieskowłosy uderzał raźno palcami w kant łóżka wystukając rytm. Odrobinę się naburmuszył, gdy jego kolega po kilku minutach przestał grać, ale nadal się uśmiechał.
-Wiesz, że powinieneś kiedyś zagrać na scenie?
-Żartujesz?
-Już widzę te ogromne afisze na ścianach! Yuuki Navy, artysta gry na harmonijce ustnej!
Obaj się roześmiali.Po czym lnianowłosy chłopak zapytał lekko drżącym głosem.
-Ale...jak to jest? To znaczy, no wiesz, jak dziś wieczorem....
-Co masz robić, jeśli się komuś spodobasz?
-Nooo....tak, co?
-Wszystko, co ci powie, inaczej szef może być zły na ciebie. Nie przejmuj sie tym Yuu! Staniesz sobie pod ścianą koło mnie, najwyżej cię który zawoła żebyś mu na kolanie posiedział!
-Jesteś pewien?
-Albo zaprosi cię do jakiegoś pokoju, żeby się rozerwać....AAŁŁAAAAA!!!! Za co?!
Niebieskowłosy chłopak trzymał się za obolałą głowę. Nie ma to jak super-twarda poduszka wycelowana dokładnie w sam jej czubek! Popatrzył z żalem na wściekłego towarzysza i od razu domyślił się 'dlaczego'...
-Jeśli jeszcze raz powiesz coś takiego rzucę drugą!
-Oj, przepraszam Yuu, żartowałem. Nie bierz tego na serio.
-Mam nadzieję....
Burknął chłopak i znowu zaczął grać na harmonijce. Tym razem melodia była odrobinę spokojniejsza i bardziej melancholijna. Słuchacz szybko zrozumiał, że trafił w bardzo czuły punkt i do końca dnia Yuu będzie miał humor skopany do granic możliwości, albo i dalej, jesli to tylko możliwe. Zagłębił się w muzyce starając się obmyśleć plan ułatwienia wieczoru przyjacielowi.
*******
-I wtedy go złapiecie.
-A gdzie go ukryjemy?
-Za miastem jest stara, opuszczona, rozwalająca się chałupa, wystarczy nim dotrzemy do lasu.
-Lasu?! Kazuya zgłupiałeś?!Przecież jesteśmy na skraju pustyni!
-Właśnie, na skraju. Kilka dni i dojedziemy do lasu, ale nim wyruszymy w tej ruinie poczekamy na maga.
-Dobra Kaze, ale pamiętaj, że to twój pomysł!
-Jasne, jasne. A teraz zacznijcie gromadzić materriały, prowiant i konie, zaczynamy akcję za dwie godziny!
-W porządku, idziemy chłopaki!
Młody chłopak o wiśniowych oczach został sam w niedużym, oświetlonym świecą pokoju, gdy pięciu barczystych mężczyzn zniknęło za drzwiami. Oparł głowę na łokciach i zastanawiał się, czy dopracował plan do wszystkich szczegółów. Zdawał sobie sprawę, że jeśli on zawali sprawę w karczmie przygotowania wezmą w łeb i on będzie mógł wziąść łopatę i kopać sobie grób, by następnie samemu dobrowolnie do niego wejść i już tak zostać. Wszystko jest lepsze niż śmierć od któregoś z tych zaklęć tego wrednego maga, który jest, jak na złość jego przełożonym. Co za pech...Czarne włosy sięgające łopatek, związane obecnie w luźna kitkę opadły mu na ramiona. Nie zwróciwszy na to uwagi zgasił świeczkę i usiadł na podłodze krzyżując nogi. Położył dłonie na kolanach i zamknął oczy. Przez kilkanaście minut trwał tak bez ruchu, nim zdecydował się unieść powieki. Wyciągnął przed siebie jedną rękę i skupił na niej wzrok.Rozejrzał się nerwowo wokoło i, zauważywszy miskę napełnioną wodą, przesunął ją bliżej siebie. Powrócił oczyma na dłoń. Przez chwilę sie koncentrował, gdy pojawił sie nad nią mały płomyczek. Najpierw uśmiechnął się wesoło, jak małe dziecko na widok nowej zabawki, ale szybko zmienił minę na przerażenie....gdyż cała ręka stanęła w ogniu! Błyskawicznie włożył dłoń do wody i westchnął z ulgą, gdy poczuł ochłodzenie. Popatrzył na rękę. Była dość mocno poparzona. Jak po każdej próbie. Zdecydował się darować sobie resztę ćwiczeń, kiedy drzwi pomieszczenia uchyliły się i wszedł do niego barczysty mężczyzna w ciemnozielonym płaszczu.
-Kaze! A ty znowu swoje! Następnym razem spalisz cały budynek! Zobacz, jak ta ręka już wygląda! Chyba z tysiąc razy ją przypalałeś w tym miesiącu!
-Dokładnie 846. Muszę ćwiczyć, jeśli chcę się tego nauczyć i koniec.
-Kazuya Saymatar jest wspaniałym szermierzem i nie ma sobie równych w tej dziedzinie! Po co ci to papranie się z magią?! To, że masz jakąś tam moc w żywiole ognia i wiatru nie znaczy, że kiedykolwiek ją opanujesz!
-A tobie co do tego Ergo?
-Mi? A w sumie to nic.
-.....powalająca dedukcja.............
Ergo uśmiechnął się beztrosko, a Kaze mruknął cos niewyraźnie, prawdopodonie jakieś przekleństwo charakteryzujące inteligencję wojownika. Chłopak zrezygnowany usiadł na krześle i wzrokiem zapalił świeczkę. Właściwie to tylko tyle umiał. "No nic-pomyślał-trzeba się zbierać powoli, zachód już, muszę się pośpieszyć, żeby mi ktoś tego małego z przed oczu nie świsnął! O tak, czas ucieka!"
-Dobra mądralo, idziemy. Ja do karczmy, ty z chłopakami z tyłu. Będę w drugim oknie od prawej na piętrze. Czekajcie tam na mnie.
-Będziesz skakał z okna?
-No, nie pierwszy raz przecież, a co?
-A skąd pewność, że ten mały też da radę skoczyć? Wpradzie wyglądał raczej na wysportowanego, ale to trochę niebezpieczne, nie sądzisz?
-W takim razie......yyyhhhh.......wyjdziemy drzwiami wejściowymi. Powiem, że zabieram małego do mnie. Barman dostanie kilka złotych monet i nie będzie protestował.
-A skąd je skombinujesz?
-A jak myślisz? W kaczrmie przesiaduje mnóstwo bogaczów, ukradnę kóremuś i po kłopocie.
-Dobra, to idziemy!
Kaze zgasił świeczkę i wyszli najpierw z pokoju, a potem z budynku. Mężczyzna wyjaśnił towarzyszowi, że pozostali czekają już na swoich miejscach, więc musi się pośpieszyć. Chłopak skinął głową. Rozstali się przed wejściem do karczmy. Wiśniowooki zakrył chustą dolną część twarzy i nasunął na oczy kapelusz. Szczelniej owinąłwszy się płaszczem wszedł do środka.
*******
-JA SIĘ BOJĘĘ!!!
-Nie ma czego Yuu, naprawdę. Będę tam z tobą. A teraz zamiast chować się pod łóżkiem chodź. Wszyscy prócz nas są już na dole!!
-A ja nie chcę!!
-A mnie to guzik obchodzi! Chodźże wreszcie!! I tak na za wiele ci pozwalam!
-NIE!!
-TAK!!!
-NIEE!!!
-YUUKI! WYŁAŹ STAMTĄD!!
-NIEE CHCĘĘ!!!
-TO ZECHCIEJ!!
Niebieskowłowsy chłopak w obcisłym stroju siłą wyciągnął Yuu spod mebla. Lnianowłosy z rezygnacją spojrzał na przyjaciela otrzepując się z kurzu. Niechętnie wyszedł z pokoju i razem ruszyli korytarzem w stronę schodów do sali.
-Yuu, i tak pozwoliłem ci zostać w tych ciuchach, to dużo. Normalnie powinieneś mieć na sobie to, co ja.
-Dlaczego? Przecież to żadna różnica.
-Akurat. Popatrz na siebie. Luźna jasna koszula i spodnie może i są pociągające, ale nie seksowne. A o to chodzi!
-Boję się! Ja nie chcę! A jak który będzie się pchał z łapami?! Jeszcze mu dam niechcący w mordę! I co wtedy?!
-Szef cię wywali na zbity pysk. Chodź.-stali w przejściu między salą a kuchnią-Widzisz? Tu zostaniemy. Pod tą ścianą.
-Okej.....ale nigdzie nie pójdziesz? Nie zostawisz mnie samego?
-HEJ! MŁODY! CHONO TU!
Wyraźnie pijany, brodaty mężczyzna krzyknął do długowłosego. Ten szepnął kilka słów otuchy do Yuu i szybko poszedł w stronę klienta. Blondyn został sam. Zupełnie sam. I nie wiedział, co powinien zrobić. Wtem drzwiczki zapiszczały. Ktoś wszedł do karczmy. Nikt nie zawracał sobie nieznajomym głowy, zajęty swoimi sprawami. Nikt, prócz Yuu. Wędrowiec wydał mu się w miarę normalny. Oczywiście w porównaniu do tej pijącej, wrzeszczącej, brudnej zgrai przesiadującej w saloonie. Chłopak przyjrzał się gościowi. Od razu zauważył płaszcz podobny do tego, jaki miał barczysty mężczyzna, którego widział tu rano. Ale ten nie miał kapelusza. Za to miał chustę, którą owinął dolną połowę twarzy. Yuuki zdążył się zorientować, iż nieznajomy ma czarne włosy z fioletowym połyskiem i rozgląda się nerwowo po sali, niby kogoś szukając. Chłopak drgnął, gdy wzrok wędrowca się na nim zatrzymał. Gość skinieniem ręki przywołał jasnowłosego, który z możliwie największym ociąganiem powoli podszedł do niego. Nieznajomy nakazał mu usiąść obok, co niewiadomo dlaczego, wywołało u Yuu przypływ krwi pod skórę twarzy.
-Te, mały, coś się zaczerwienił? Nowy jesteś?
-T...tak....
-Ile masz?
-Proszę?
-Lat. Ile masz lat?
-Siedemnaście, a o co chodzi?
-Dobrze....Imię?
-Yuuki, ale wszyscy mówią mi Yuu.
-Dobra, to wystarczy. Chodźmy na górę, do któregoś pokoju.
-Eee...co...?.....
-Pstro. Chodź.
-Ale....musimy?
-Hmm.....
Klient przez chwilę się zastanawiał. Przecząco skinął głową i, nakazując chłopakowi nie ruszać się z miejsca, ruszył w stronę barmana. Blondyn ze strachem w oczach obserwował rozmowę. Właściciel wyglądał na niezadowolonego i co chwila patrzył w jego stronę, ale gdy nieznajomy wcisnął mu do ręki kilka złotych monet natychmiast wyszczerzył zęby potakując skwapliwie. Gość w płaszczu wrócił do stolika w rogu, przy którym zostawił Yuu i ruchem głowy kazał mu wstać. Chwyciwszy chłopaka mocno za przegub pociągnął go w stronę wyjścia, nie zwracając uwagi na pomrukiwania potrącanych osób. Jasnowłosy zdążył tylko rzucić błagalne spojrzenie w stronę niebieskowłosego przyjaciela, lecz ten pochłonięty klientem nawet go nie dostrzegł. Yuu poczuł, że lada moment się rozpłacze, choćby bez powodu.
-Wredny gość, ten barman.
-Co?
-Wredny gość, musiałem dać mu wszystko, co miałem!
-Nie rozumiem....
-Ech mały....kupiłem cię sobie, a tamten gość wyciągnął ze mnie za to mnóstwo forsy! Mam tylko nadzieję, że się nie pomyliłem...
Yuu zamarł. Jakiś nieznany mu facet 'kupił go sobie' i teraz marudzi, że wydał wszystkie pieniądze! Jasnowłosemu zakręciło się w głowie, takie coś zupełnie go przerosło. Był przyzwyczajony do siedzenia w kuchni, a tu niespodziewanie ten ktoś go zabiera nie wiadomo gdzie i po co! Dobra, domyślał się po co. Takich, jak on kupuje się zazwyczaj tylko w jednym konkretnym celu. Chłopakowi pociemniało w oczach, usłyszał tylko czyjeś podenerwowane lub zadowolone głosy i stracił poczucie rzeczywistości.
**********
Ziewnął przeciągle i spojrzał na leżącą na łóżku postać. Młody chłopak oddychał równo i spokojnie. Jasnożółte włosy leżały rozrzucone na poduszce, niby aureola. Podszedł bliżej i naciągnął na uśpione ciało koc. Uśmiechnął się do siebie patrząc na dziewczęce rysy tworzące zgrabną kompozycję. Przykucnął obok łóżka i przyglądał się wytrwale twarzy. Po kilku minutach chłopak otworzył oczy, co kilka sekund mrużąc je pod wpływem światła.
-Dzień dobry Śpiący Książę.
-Dzień dobry....kee.....m.....gdzie ja jestem i....kim ty jesteś?
-Nie pamiętasz? Wczoraj, w karczmie, jak tylko wyszliśmy zemdlałeś, nie wiem czemu. Przenieśliśmy cię tutaj. I tylko spałeś cała noc.
Dodał z wyrzutem. Tymczasem jasnowłosy powoli, powoli zaczynał składać wszystko w całość. Najbardziej zdziwił go młodzieniec, który usiadł na łóżku. Wczoraj widział jakiegoś gościa w płaszczu, o ciemnych włosach i wiśniowych oczach, wyglądało to razem raczej średnio. A teraz patrzył na niego badawczo czarnowłosy, kilka lat starszy, osobnik, o karminowych oczach i śniadej cerze. Yuu studiując tę sylwetkę nie omieszkał zauważyć, że nieznajomy jest całkiem przystojny, wysoki i wychudzony jak pies. Wprawdzie to ostatnie było dość ciężko zauważyć po luźnej, zapinanej, czarnej koszuli, ale już wąskie, fioletowo-czarne spodnie zdradzały figurę modelki, tudzież modela.
-Wpatrzyłeś się we mnie jak w obrazek.
-Oh! Przepraszam! Nie chciałem!
-Nie, wcale. Jakbyś nie chciał to byś nie tak nie gapił. To logiczne.
-Oj...
-No co? Przypomniałeś już sobie?
-Tak. Ale...gdzie ja jestem?
-W ruderze za miastem, a co Słodki Książę?
-Przestań mnie tak nazywać!
-Ooo, sprzeciwiasz się właścicielowi. W tej chwili mógłbym bez mrugnięcia wymierzyć ci dziesięć batów albo coś. Właściwie wszystko mogę i to w każdej chwili.
Czarnowłosy młodzieniec uśmiechnął się złośliwie i znacząco spojrzał na Yuu. Ten pytającym wzrokiem wyraził swe niezrozumienie jego słów, toteż wkrótce załapał, co miały one oznaczać, gdyż troskliwy nieznajomy przesunął mu delikatnie opuszkiem wskazującego, prawego palca po sutach i szyi. Yuuki przełknął ślinę. Każdy jego, teraz ciężki, oddech był doskonale słyszalny w panującej ciszy. Na szczęście, dla jasnowłosego i nieszczęście, dla czarnowłosego, drzwi pokoju otworzył się z głośnym skrzypieniem i do środka wszedł barczysty mężczyzna z kitką ciemnych włosów. Yuu natychmiast rozpoznał w nim klienta, którego widział poprzedniego ranka.
-O, Kaze, nie tracisz czasu! Już coś kombinujesz?
-Ależ skąd, ja tylko rozmawiam sobie z moim Słodkim Księciem.
-Słodkim Księciem?
-Tak....pasuje do niego, nieprawdaż?
Kaze przymknął powieki wskazując głową na zdezorientowanego chłopaka. Po kilku sekundach przestał się uśmiechać a jego głos nabrał groźnego tonu.
-Dobra, teraz na serio, właśnie się obudził, i nie chciałem go przestraszyć. Mamy tu siedzieć tydzień, możecie z chłopakami zrobić z nim co chcecie.
-Co chcemy? Czyli?
-Nie wiem. Gwałcić, głodzić, bić, obsypywać kwiatkami, co wam przyjdzie do głowy, byle żył.
-Brzmi zachęcająco...ale myśleliśmy już nad tym i...
-Podjęliście sami decyzję?
-...tak, to też nasza sprawa, nie? Zatem postanowiliśmy, że skoro dziś twoje urodziny to...tego małego możesz traktować jako prezent od nas i...
-Prezent? Przecież sam się produkowałem, żeby go stamtąd wykombinować!
-...pozwól mi skończyć. I stwierdziliśmy, że i tak to ty jesteś do niego najbardziej zbliżony wiekowo, więc najlepiej się zrozumiecie. I będzie pod twoją opieką.
-CO?!
-No, będziesz z nim przez całą podróż, postoje i tak dalej, no skoro go kupiłeś...
-Ale mag mi kazał! Normalnie nawet bym na niego nie spojrzał! Popatrz tylko, jak on wygląda!
Ergo obrzucił krótkim spojrzeniem siedzącą sylwetkę przestraszonego blondyna.
-Jest całkiem całkiem. Założę się, że nie nudziłbyś się z nim w łóżku.
-Skoro jesteś taki pewny to sam sobie z nim śpij.
-Nie, nie mój typ, ale ty lubisz takie blond-ciasteczka.
-Zjeżdżaj. Ładny mi prezent, bachor do opieki.
-Ok, w rzeczywistości mag skontaktował się z nami, gdy ty pilnowałeś go w nocy i kazał tak sprawę rozłożyć.
-Wiedziałem! Tylko on mógł zrobić mi coś tak wrednego!
-Miłej zabawy Kazuya!
Ergo mrugnął i wyszedł szybko. Prawdopodobnie wolał nie zbliżać się do rozwścieczonego młodzieńca. Zaś Yuu tylko trząsł się ze strachu i pogubienia w sytuacji. Został wykupiony, siedzi nie wiadomo gdzie z niewiadomo kim i jeszcze ten ktoś rozmawia z jakimś gorylem o jego przydatności w łóżku! Nic tylko się powiesić. I całkiem możliwe, że blondyn by wkrótce ten zamiar wprowadził w życie, gdyby czarnowłosy nagle nie odwrócił się ku niemu z nieodgadnionym wzrokiem.
-Jeśli spróbujesz nawiać zabiję cię. A teraz wstawaj i siadaj na tamtym krześle.
Cedził wyrazy bardzo powoli, jednocześnie zachowując całkowity spokój i opanowanie. Yuuki posłusznie wykonał rozkaz. Wtedy Kazuya podszedł do niego i wyciągnąwszy z pobliskiej szafki sznur mocno związał chłopaka. Ten, mimo wiercenia się i kręcenia, ile wlezie, nie mógł tym działaniom zapobiec i szybko się poddał. Zadowolony z osiągniętego szybko efektu Kazuya uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał na zrezygnowanego blondyna.
-He he he!
-Małpa!
-Oooo...czyżbym słyszałem jakieś głosy sprzeciwu?
Kaze udawał, że nadstawia ucho. Yuuki niezadowolony mruknął.
-Jednak się pomyliłem. Na twoje szczęście Książę.
-NIE NAZYWAJ MNIE TAK!
-Jednak się NIE pomyliłem....hmm.....trzeba by jakąś karę ci wymyśleć. Dziś mam dobry dzień na wyzłośliwianie się. Na całą noc zostajesz tu sam. No, nie liczę szczurów.
-SAM?!
-Wolisz chłostę?
-Nie...panie.
-O, już lepiej. Tylko tak dalej, a może odrobinę zmniejszę wyrok.
Kazuya uśmiechnął się niczym kat do ofiary tuż przed opuszczeniem toporu. Yuu dzielnie zniósł ten wyraz twarzy i odwdzięczył się spojrzeniem a'la ranna sarna, wierząc, że oprawca się zlituje.
-Mmmmmm????
-Nie patrz tak na mnie!
-Dlaaaaaczeeeeegooo????
-Wolisz nie wiedzieć Słodki Książę....A teraz już mi spać! Będę miły i też tu przenocuję ale ty zostajesz na krześle!
-Ale ja na tym nie usnę!
-Przecież cię nie przywiążę do łóżka! Chyba, że chcesz....co ty na to Słódki Książę?
-ODWAL SIĘ!
-Żartowałem, jeszcze mi nie odbiło, żeby lecieć na pierwszego lepszego chłopaka.
-Pierwszego lepszego?! Co ty sobie o mnie myślisz ty....ty....ty gburny staruchu!
-Ta zniewaga krwi wymaga! Zostajesz sam! Ja idę do Ergo! Szczurzych snów Słódki Książę!
Diabelsko uśmiechnięty Kazuya wyszedł z pokoju gasząc lampę. Yuu rozejrzał się. 'Widzę ciemność...powinienem się cieszyć. W tych ciemnościach nie powinno być nic widać. W sumie.....nic to ciemność....łaaa.....'. Nie podobała mu się ta sytuacja. Ani trochę. Jest sam w pokoju z obcymi ludźmi, w nieznanym sobie miejscu. Zaskarbił sobie szczerą nienawiść chyba szefa całej bandy, a jeden osiłek uważa go za dobrą partię....do tego wokół jest pełno szczurów...szczurów? Zaraz.....to dziwne chrobotanie.....coś go zaczęło łaskotać o nogę...to...to nie mogą być....SZCZURY!!!
***
Kaze wyszedłszy z pokoju udał się do pomieszczenia, w którym przebywał obecnie Ergo. Otworzył drzwi na oscież. Nie zaskoczył go widok, który spotkał. Ergo, wraz z czterema kolegami przyprowadzili sobie kilka osób mających umilić im wieczór, albo i noc. A że osobnicy ci mieli umilić ten wieczór grając rolę poduszek, to już inna sprawa. Kazuya wszedł do środka i rozsiadłszy się na krześle obok stołu skinął ręką na Ergo.
-O co chodzi Kaze?
-Młody się przyzwyczaił i zaczyna dokazywać. Kłócił się ze mną.
-Heh, takie czasy.
-Nie, ten mały wyraźnie się nie boi, no chyba, ze mu grożę.
Kaze uśmiechnął się podstępnie.
-A czym to mu grozisz? Hm?
-Spełniam groźby, więc...nie dziw się, że teraz siedzi tam sam, przywiązany do krzesła i przygląda się szczurom. O ile jeszcze ma czym. Te zwierzątka bywają niebzpieczne...
-Kazuya! Czyś ty zwariował?! Przecież on ma przeżyć!
-No to co? Znajdziemy kogoś innego.
-Ale mag powiedział, że to musi być...
-AAAAAAAAAAAAAA!!!!!
Głośny krzyk dobiegający z innego pomieszczenia namoment zwrócił uwagę wszystkich. Na moment, bo zaraz wrócili do swych zajęć. Wszyscy prócz Kaze, któyry poszedł do pokoju, w którym zostawił blondyna. 'No pięknie. Ciekawe co mu jest....jeśli tylko ugryzł go szczur to go zabiję. Nie lubię, kiedy ktoś sie tak wydziera! Ar....zaraz się dowiem, czy trzeba szukać kogoś zamiast niego, czy tylko dostanie parę szpiców...'. Chłopak popchnął drzwi i wszedłdo środka. Wymacał lampę na pobliskim stoliku i zapalił ją. Spojrzał na Yuu. Siedział, jak wcześniej, choć teraz był przerażony. Poza tym nic nowego. Przerzucił wzrok niżej. No taaaaaak....jakiś sympatyczny szczurek właśnie kogoś ugryzł. Zdarza się, trudno, nie ma powodu drzeć się z tego w niebogłosy. Kaze machnął ręką i w przypływie łąskawości gotów był już gasić lampę i sobie iść, kiedy jego wzrok padł na drugą stronę pokoju. Jakiś OLBRZYMI szczur siedział sobie wygodnie na łóżku. I zdawałs ię nie przejmować, iż prawowity właściciel posłania właśnie mierzy go wzrokiem. Kaze złowieszczo zabłysły oczy.
-Co jak co, ale tego nie wybaczę....@$%$%^ STĄD #$%*#$# GRYZONIU!!!
Szczur ostentacyjnie podniósł pysk, przyjrzał się rozwścieczonemu chłopakowi i...nic sobie z niego nie robiąc leżał dalej.
-O nie, nie wybaczę...Zabiję, uduszę, poćwiartuję, ugotuję, usmażę, ale nie wybaczę!! A masz ty #%#$@^(% !!!
Kaze uformował w dłoni kulkę ognia i rzucił nią w zwierzaka. Po kilku minutach dym zniknął a ciemnowłosy przyjrzał się dokłądnie resztkom spalonego posłania. Przerzucił płonący wzrok na Yuu, któremu na twarzy zagościł głupawy uśmiech. Skinął głową w dół, na małego szczura, który nadal ssał z niego hektolitry czerwonego płynu. Dobra, Yuuki brał mili za hekto, ale szczegół. Kazuya z kamienną twarzą podszedł i przykucnął obok stóp jasnowłosego. Spojrzał na szczura, który pod wpływem tego wzroku zamarł w bezruchu. Chwyciwszy zwierzę za sierść na grzbiecie wyrzucił je z całej siły przez okno. Podniósł wzrok na blodnyna.
-Chyba musimy porozmawiać....Słodki Książę....
Błysk w oczach Kaze sprawił, że wydały się czerwieńsze niż zwykle a Yuu głośno przełknął ślinę.
***
  |
|
|
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 16 2011 14:44:17
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Nirja (Brak e-maila) 11:08 17-08-2004
Czy to już koniec, nie ma już nic? (((((
jedno z leprzych opowiadań, Którego silną stroną jest nieprzewidywalność i ciekawe postacie. Gratuluję!!! Mam nadzeje, że coś jeszcze naskrobiesz ))
primea^^ (Brak e-maila) 23:59 20-08-2004
o, thx^^ następna część czeka juz tylko na moją korektę i wkrótce się pojawi^^
grzybek (Brak e-maila) 09:55 23-08-2004
A gdzie jest reszta? Nie ma! Buuuuuuuuu
Natiss (natiss@tlen.pl) 17:06 24-08-2004
Mam nadzieje, że wkrótce pojawi sie reszta, bo fani usychają z braku tekstu!!
Asou (asou@o2.pl) 16:23 29-08-2004
tak ja też chcę jeszcze!!!
To opcio jest genialne!!!
louke (Brak e-maila) 15:39 01-09-2004
Fajne opcio.
Z niecierpliwością czekam na następne części!
Pozdrowionka
Revea (Brak e-maila) 18:52 01-11-2004
czekamy na dalsze części :] piąta część śwetna, tak jak wcześniejsze nie trzeba sie obawiać o spadek poziomu :]
Hi-chan (hi-chan@wp.pl) 21:18 03-11-2004
my chcemy jeshcze!! my chcemy jeshcze!! [teraz chyba do każdego twojego opka będe dawała komenta ]
lollop (Brak e-maila) 22:09 20-11-2004
podoba mi się
louke (Brak e-maila) 10:25 07-02-2005
Suuuuuuper
pisz szybko nastepne czesci
lollop (lollop@op.pl) 21:07 08-02-2005
czytam to opcio i wydawało mi się, że chyba wiem, co się stanie, ale to przywitanie króla mnie wgięło. BRAWO za zaskoczenie!!!! ^_____^ co prawda mam juże teorię jak tp się zakończy, ale siedzę cicho i czekam na ciąg dalszy TYLKO SZYBKO, PLEASE!!!
Lemai (Brak e-maila) 14:27 28-04-2005
Fajne! NieprzewidywalneZastanawiam sie, co z tego wyniknie. Ale wolałam wcześniejszego Yuu (czyżby ewoluował?)
Kazia (Brak e-maila) 15:54 29-08-2005
droga prim, wiem że to opowiadanie miało więcej części już na Tower of Treams, więc może prześlesz jednak trochę więcej tego czegoś tutaj? albo może załóż własną stronkę... albo ja bym założyła stronkę dla twoich opowiadań... ?
Kazia (Brak e-maila) 15:54 29-08-2005
droga prim, wiem że to opowiadanie miało więcej części już na Tower of Treams, więc może prześlesz jednak trochę więcej tego czegoś tutaj? albo może załóż własną stronkę... albo ja bym założyła stronkę dla twoich opowiadań... ?
Zettai (Brak e-maila) 13:20 24-04-2006
Primcia, nie pomyśl, że siem czepiam, ale tego, nyom, mogłabyś jednak umieścić zakończenia tych opków, nyooo. Wszystkich!!! Bosch, nyo a tak poza tym, to są... wiesz sama, że boschkie, hieh. A przy okazji, nie masz dzieś jakichś angstów? Podobno kiedys pisałaś... #_#
primea (Brak e-maila) 12:48 23-10-2006
ok, najpierw Kazia-to opo nie ma więcej części, a na ToD go w ogóle nie byłoVv tam miałam np szachy(obecnie mam 15 części) i muszelki(których tu nie ma wcale), Zettai-ytak, tak, wiemXD dalsze częsci się piszą, tylko mi siadła w domu stacja dyskietek i od miesiąca nie mam jak cokolkwiek przenieść i wysłać a pisania na papierze i przepisywania nie tknę, bo to mi nie pasiXD ale spoko, jak tylko to dziadostwo naprawię, wszystko wróci do normy^^tym bardziej, ze mam parę nowych textów w zanadrzu^^ a co do angstów...he?O_x' w życiu żadnego nie napisałamXD skąd takie coś ci do głowy przyszło?XD
aha-własna stronka-może kiedyś załóżę(jak znajdę czas by się nauczyćXD", ale po co? mało kto by ją znał, tak docieram do większej ilości luduXD choś marzy mi się stronka z takim jednym burżujem, więc może...^^
(Brak e-maila) 21:43 11-08-2007
BUU!!! Wygląda na to, że opowiadanie nie będzie kontynuowane, a jest taaaaaaaaaaaaaaaaaaaakie fajne! Jak można przerywać to w takim momencie
wampirzyca (Brak e-maila) 14:20 04-08-2010
MAM CICHĄ NADZIEJĘ,ŻE BĘDĘ KOLEJNE CZĘŚCI...SĄ ŚWIETNE I TRZYMAJĄ W NAPIĘCIU
PROSZĘ PISZ DALEJ ^^ |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|