The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 05:15:55   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Czerwone majteczki 7
Wstałem z łóżka, wziąłem Patricka na ręce i zaniosłem go do łazienki. Jego kabina prysznicowa była mniejsza od mojej i dwie osoby w jej wnętrzu to już był tłok. Dlatego też szybko się umyłem i chwyciwszy ręcznik wróciłem do sypialni. Głośne burczenie w brzuchu uświadomiło mi, że ostatnimi czasy nie jadłem zbyt wiele i jeśli zaraz czegoś nie zjem to padnę z głodu. Zbiegłem do kuchni uprzednio ubrawszy spodnie. Wolałem nie ryzykować, że ktoś zobaczy jak wychodzę z pokoju Patricka w samym tylko ręczniku. W pośpiechu zabrałem się za szykowanie kanapek, na wszelki wypadek dla dwóch osób. Zaparzyłem w dwóch kubkach herbatę i ustawiwszy wszystko na tacy wróciłem na górę. Postawiłem jedzenie na ławie w pokoju i wszedłem do sypialni. Paddy leżał na łóżku zwinięty w kłębek i jeśli mnie słuch nie mylił, płakał. Usiadłem koło niego i lekko pogłaskałem po włosach.
- Płaczesz misiaczku? Co się stało?- spytałem cicho.
- Już nic..
- Jak to już nic, co się stało?- pochyliłem się nad nim całując go delikatnie w mokry od łez policzek.
- Już nic... - powtórzył zarzucając mi ręce na szyję -...po prostu...wszedłem do pokoju a ciebie nie było. Myślałem, że sobie poszedłeś...ale wróciłeś do mnie...
- Zaraz, zaraz - wyprostowałem się gwałtownie - Za kogo ty mnie masz? Myślałeś, że przyszedłem do ciebie tylko po to żeby się z tobą pieprzyć? Przecież już to przerabialiśmy! Kocham cię, czy to dla ciebie nic nie znaczy? Myślisz, że dla mnie miłość to tylko seks?- obróciłem się tyłem do niego. Ze złości aż się we mnie gotowało. Jak on mógł pomyśleć sobie coś takiego. Szczególnie po tej wpadce z Davidem, kiedy tyle trudu i nerwów kosztowało mnie odzyskanie jego zaufania. Nie słyszałem jak wstał z łóżka, po prostu nagle znalazł się przede mną a jego ramiona oplotły moją szyję.
- Sully, nie gniewaj się na mnie...ja...a co ty byś sobie pomyślał na moim miejscu? Wchodzę do pokoju, ciebie nie ma, twojego ubrania nie ma...
W tym, co mówił było trochę racji. Stałem chwilę w bezruchu, po czym objąłem go i przytuliłem do siebie.
- Przepraszam, Patrick, nie chciałem podnosić na ciebie głosu. Po prostu zabolało mnie to, co powiedziałeś.
- S.J. ja...- zaciął się Paddy po raz kolejny tego wieczoru -...gdzie byłeś?- zapytał w końcu
- W kuchni - odparłem z rozbawieniem - Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. Chodź przyniosłem kanapki i herbatę - mówiąc to pociągnąłem go do pokoju obok. Usiedliśmy przy ławie i w mgnieniu oka opróżniliśmy przyniesiony przeze mnie talerz.
- Wracajmy do łóżka - stwierdziło moje kochanie, posyłając mi zalotny uśmiech. Wstałem z fotela podążając za nim. Kiedy wszedłem do sypialni, Patrick stał przy łóżku i usiłował rozplątać jedwabne prześcieradło okrywające jego biodra.
- Zostaw, ja to zrobię - mówiąc to stanąłem przed nim i zacząłem walkę z upiorną materią. W końcu węzeł tak starannie zaplątany przez moje ukątko puścił i już nic nie stało na przeszkodzie moim łapkom, które momentalnie przywarły do gorącej, gładkiej skóry ud. Moje usta delikatnie muskały jego ramiona i szyję, po czym odnalazły wilgotne wargi i przylgnęły od nich zachłannie.
- No i zobacz, co narobiłeś - powiedział, Patrick odsuwając się ode mnie. Nie musiałem pytać by wiedzieć, o co mu chodzi. Jego podniecenie dawało się wyraźnie zauważyć.
- Zaraz coś na to poradzimy - uśmiechnąłem się lekko, zdejmując spodnie.
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Nieprzytomnie rozejrzałem się po pokoju. Moje ubranie walało się po podłodze a w łóżku koło mnie ktoś się poruszył. Obróciłem głowę i ujrzałem Paddyego rozkosznie przeciągającego się w zmiętoszonej pościeli. Pukanie powtórzyło się.
- Patrick, otwórz. Musimy porozmawiać - zza drzwi dobiegł zniecierpliwiony głos Alexa.
- Chwila muszę się ubrać - odparło moje kochanie w panice rozglądając się po sypialni - Sully zabieraj swoje rzeczy i zjeżdżaj do łazienki..
- Jasne skarbie... - rzuciłem w pośpiechu zbierając swoje rzeczy -...i tak się dowie - dodałem znikając za drzwiami. Ubrałem się szybko i korzystając z okazji, że Patrick i Alex rozmawiają w drugim pokoju postanowiłem się zmyć. Niestety jedyna wolna droga prowadziła przez okno. Na szczęście do ściany przymocowana była solidna pergola obrośnięta bluszczem, po której bez większych problemów zszedłem na dół. Uważając, żeby mnie nikt nie zobaczył, przekradłem się do kuchni, gdzie zaparzyłem świeżą kawę i przygotowałem sobie śniadanie. Patrick pojawił się dziesięć minut później.
- Czego chciał Alex?
- Nic takiego...Jak wyszedłeś z sypialni? - spytał zdziwiony
- Normalnie, przez okno.
- Czyś ty zwariował?!
- Ty nie raz tak robiłeś - odparłem z wyrzutem
- Ja wchodziłem, a nie wychodziłem...
- Co za różnica...
- Jest różnica...mogłeś spaść...mogłeś się zabić...
- Patrick nie dramatyzuj, dobrze?
- Ja nie dramatyzuje, mogłeś sobie zrobić krzywdę - odpowiedział cicho
- O, czyżbyś się o mnie martwił?
- Nie, ja tylko... - odparł zmieszany
- Przyznaj się. Martwisz się o mnie...- spojrzałem na niego uśmiechając się przymilnie
- No dobrze...troszeczkę...
- Tylko troszeczkę?
- Nie zaczynaj znowu...- naburmuszył się
- Czego mam nie zaczynać? - spytałem udając, że nie wiem, o co mu chodzi
- Tej swojej słownej gierki...zresztą muszę już iść, Alex ma jakieś problemy z komputerem. Obiecałem, że się tym zajmę. Postaram się wrócić na obiad. Na razie.
Dokończyłem śniadanie i pojechałem do miasta. Chciałem kupić Patrickowi jakiś drobiazg. W tym celu odwiedziłem sexshop. W drodze powrotnej zatrzymałem się w centrum handlowym i zrobiłem drobne zakupy. Do domu wróciłem akurat na obiad, Paddyego jeszcze nie było. Schowałem prezent tak, żeby moje kochanie go przez przypadek nie znalazło i wziąłem psa na spacer. Kiedy dotarliśmy do parku odpiąłem smycz i wyjąłem z kieszeni czerwoną nie za dużą piłkę.
- Chodź piesku zobacz, co mam - Bari podbiegł do mnie i oparł się przednimi łapami o moje uda próbując dosięgnąć zabawkę. Wziąłem zamach i rzuciłem - przynieś - zawołałem za odbiegającym psem. Byłem w szamańskim nastroju i nawet deszcz, który właśnie zaczął padać nie był w stanie popsuć mi humoru. A wszystko za sprawą zaledwie pięciu słów "ja się już nie gniewam". Bari biegał za piłką a deszcz powoli zmieniał polanę w bagnisko jednak ani mnie ani psu to zupełnie nie przeszkadzało. Po jakimś czasie zabawa znudziło mu się i chwycił smycz w zęby i gwałtownie pociągnął. Straciłem równowagę i wylądowałem w błocie. Piętnaście minut później, kiedy już obaj byliśmy pokryci brązowo zieloną mazią od stóp do głów postanowiłem, że najwyższy czas wracać do domu. Po drodze deszcz zmył z nas większość błota, ale i tak przedstawialiśmy obraz nędzy i rozpaczy. Zaraz po powrocie zaprowadziłem Bariego pod prysznic i zdjąwszy z siebie przemoczone i brudne ubranie zabrałem się za doprowadzanie nas obu do porządku. Po długiej gorącej kąpieli włożyłem czyste ubranie, wyjąłem z szafy małą paczuszkę i poszedłem zobaczyć czy moje kochanie wróciło już do domu. Wbiegłem na piętro i zapukałem do jego pokoju, po chwili rozległo się ciche "proszę". Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Patrick siedział przy komputerze i grał w jakąś grę.
- Mogę ci przerwać? - spytałem cicho
- Zaczekaj, zaraz skończę. Co chciałeś? - spytał po chwili, obracając się w moją stronę.
- Mam coś dla ciebie - mówiąc to podałem mu pudełko owinięte srebrnym papierem i przewiązane czerwoną wstążką. Paddy rozpakował prezent i zaniemówił. Przez chwilę wpatrywał się we mnie zszokowany, po czym wyjąkał:
- Boże, to żart, prawda? Chyba nie sądzisz, że to założę?
- A dlaczego nie? Nie podobają ci się? - spytałem ze smutkiem
- Nie o to chodzi, że mi się nie podobają. Są bardzo ładne, ale…ale to są stringi w dodatku bardzo…hmm…skąpe…obawiam się, że będą na mnie za małe.
- To przymierz.
- Ale…
- Proszę…- przerwałem mu
- No dobrze, skoro prosisz…- odparł cicho a jego policzki zrobiły się równie czerwone jak trzymana w ręku bielizna. Wstał od biurka i skierował się w stronę sypialni
- Dokąd idziesz? - spytałem zdziwiony
- Chyba nie sądzisz, że będę przebierał się przy tobie - rzucił z rozbawieniem
- A to niby, dlaczego? Przecież widziałem cię już bez ubrania
- No to, co. Albo pozwolisz mi się przebrać w łazience, albo nici z przymierzania.
- No dobrze, niech ci będzie, idź. - Patrick zniknął za drzwiami. Wszedłem za nim do sypialni i usiadłem na łóżku. Pojawił się chwilę później w skarpetkach i trykotowej koszulce sięgającej do pół uda. - No i jak? - spytałem przyglądając mu się uważnie
- Przecież widzisz - mruknął
Wstałem, podszedłem do niego i podciągnąłem koszulkę odsłaniając seksowne, czerwone majteczki.
- Według mnie leżą idealnie - szepnąłem kładąc rękę na jego biodrze. Paddy wciągnął głośno powietrze i przytulił się do mnie. Przesunąłem dłoń na obnażony pośladek, jednocześnie przywierając do jego gorących ust. W odpowiedzi moje kochanie otarło się biodrami o moje udo. Wsunąłem palec pod wąziutki paseczek stringów i potarłem delikatnie jego wejście.
- Przestań…ktoś może wejść…- zaprotestował cicho, nie przestając ocierać się o mnie biodrami. Nie przerywając pieszczot pociągnąłem go w kierunku łazienki. Weszliśmy do środka, zamknąłem drzwi i przekręciłem klucz w zamku.
- Tak lepiej? - spytałem, odwracając go tyłem do siebie. W odpowiedzi usłyszałem zadowolone mruknięcie. Kochaliśmy się szybko i gwałtownie w mgnieniu oka osiągając spełnienie. Przytuliłem mocno Patricka do siebie i pocałowałem go w kark zostawiając czerwony ślad.
- Sully, co robisz? Wszyscy się będą gapić…- wyszeptał z wyrzutem
- No to, co…- pocałowałem go raz jeszcze, zostawiając kolejny ślad
- Przestań, wredny jesteś…
- Rozpuścisz włosy i nikt nie zauważy, nie dramatyzuj.
- Okropny jesteś…
- Ja też cię kocham - odparłem obracając go twarzą do siebie - nie gniewaj się - dodałem po chwili cmokając go w usta
- Nie gniewam się, ale więcej tak nie rób.
- Dobrze kochanie. Idź się umyć, będę u siebie.
Patrick zdjął koszulkę i zniknął pod prysznicem a ja ubrałem się i zszedłem na dół. Ledwo tylko wszedłem do swojego pokoju rozdzwoniła się komórka. Dziesięć minut później pojawił się Paddy.
- Wychodzisz? - spytał widząc, że sznuruję buty
- Tak, dzwonił kolega z pracy. Złamał nogę i pytał czy mogę mu przywieźć coś do czytania, bo umiera z nudów.
- Zaczekasz chwilę? Ja też wychodzę, muszę kupić przewód do głośników.
- Jadę metrem, bo tam nie ma gdzie zostawić samochodu…
- To w takim razie pojedziemy razem - przerwał mi wybiegając z pokoju.
Dojście do stacji metra zajęło nam niecałe piętnaście minut. Na środek transportu czekaliśmy około minuty. Wysiedliśmy na tej samej stacji, po czym każdy z nas udał się w innym kierunku. Tom bardzo ucieszył się z przyniesionych książek i nalegał żebym wypił z nim kawę. Zmuszony byłem odmówić, gdyż obiecałem Patrickowi, że szybko wrócę. Przechodziłem właśnie przez parking przy centrum handlowym, gdy dobiegło mnie wołanie.
- Jason...Właśnie się do ciebie wybierałem - to był niezaprzeczalnie głos Davida
- Po co?
- To tak mnie witasz? - spytał próbując mnie pocałować
- David, czego chcesz? - warknąłem odsuwając się na bezpieczną odległość
- Porozmawiać…a może chcesz powtórzyć to, co robiliśmy ostatnio…? - spytał zalotnie
- O co ci chodzi? Dlaczego nagle tak bardzo ci na mnie zależy? Zawsze byliśmy TYLKO przyjaciółmi - zaakcentowałem słowo "tylko".
- A te wszystkie razy, co się ze mną pieprzyłeś? To…
- To był tylko seks, dobrze o tym wiesz - przerwałem mu - Kiedy się poznaliśmy powiedziałem ci, że jest ktoś, kogo kocham i kogo prawdopodobnie nigdy nie zdobędę. Powiedziałeś, że ci to nie przeszkadza. Czyżby nagle zaczęło?
- A więc nie było ci ze mną dobrze? - spytał cicho
- Było dobrze, właściwie to ująłeś…było…to ty wyjechałeś, zostawiłeś mnie. Nawet nie zaproponowałeś żebym ci towarzyszył. Nie obiecywałeś, że zadzwonisz, napiszesz, przyjedziesz. Żegnając się nie powiedziałeś, że będziesz tęsknił. A teraz, kiedy wreszcie obiekt mych westchnień zwrócił na mnie uwagę myślisz, że do ciebie wrócę? W imię, czego? Miłości, której między nami nigdy nie było? Daj mi spokój. Nie pozwolę ci zniszczyć tego, o co walczyłem przez cztery lata i czego już raz przez ciebie omal nie straciłem.
- A gdybym ci zaproponował żebyś pojechał ze mną do Panamy? - zapytał z nadzieją - Byłoby jak dawniej - dodał po chwili.
- Nic z tego, David. Może bym się zgodził, gdybyś mi to zaproponował pół roku temu. Teraz po prostu zostaw mnie w spokoju.
- Dodrze, jak chcesz - odparł chłodno - jutro wyjeżdżam, wrócę za kilka miesięcy, może do tego czasu zmienisz zdanie.
- Nie licz na to - warknąłem i patrzyłem jak szybkim krokiem oddala się w kierunku sklepów. Gdy tylko zniknął za rzędem samochodów rzuciłem się biegiem w kierunku stacji metra. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu, przytulić Patricka i zapomnieć o tej rozmowie, z Davidem. Zaraz po powrocie poszedłem na górę, ale pokój Paddyego był pusty, co znaczyło, że jeszcze nie wrócił. Zszedłem na dół, przebrałem się i poszedłem do kuchni zrobić sobie kolację. Zabrałem talerz z kanapkami i kubek z herbatą do swojego pokoju. Postawiłem wszystko na biurku i włączyłem komputer. Byłem akurat na etapie przeglądania poczty, gdy do pokoju wparowało moje kochanie i rzuciło się na mnie namiętnie całując po całej twarzy.
- A to, co? - spytałem z rozbawieniem - zaległe podziękowania za mój prezent?
- Nie…- odparł zasypując mnie kolejną serią buziaków
- Więc, co? - zainteresowałem się
- Nagroda.
- Nagroda? - zdziwiłem się - za co?
- Za to, co powiedziałeś Davidowi na parkingu.
- Na jakim…zaraz skąd wiesz, że z nim rozmawiałem?
- Bo…- Patrick odsunął się ode mnie i westchnął cicho -…ja nie chciałem podsłuchiwać…po prostu tak jakoś wyszło. Zobaczyłem cię na parkingu i zacząłem iść w twoja stronę i kiedy byłem koło tej białej furgonetki usłyszałem, że ktoś cię woła…chciałem do was podejść, ale jak usłyszałem, że zwracasz się do niego "David" to…to mi tak jakoś dech zaparło i nie mogłem się ruszyć…ale słyszałem, o czym rozmawiacie i…i…
- I…?
- I cieszę się, że słyszałem, bo inaczej pewnie bym nie uwierzył i znowu byśmy się, pokłócili i…no wiesz…
- Wiem…- wstałem i przytuliłem go mocno - kocham cię…- wyszeptałem
- Wiem…- mruknął, po czym pocałował mnie w usta - idę zrobić sobie coś do jedzenia i przyjdę do ciebie - dodał po chwili
Resztę wieczoru spędziliśmy przed telewizorem.
- Co powiesz na kąpiel? Zrobiło się już późno - spytałem patrząc na zegarek
- Kąpiel powiadasz. Z pianą i bąbelkami?
- Może być z pianą i bąbelkami.
- No to chodźmy - Patrick wstał z kanapy, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę łazienki. Podczas gdy wanna napełniała się pachnącą wodą my zrzuciliśmy z siebie ubrania i po chwili z przyjemnością zanurzyliśmy się w gorącej kąpieli. Rozsiadłem się wygodnie i wciągnąłem sobie Patricka na kolana. Objąłem go, po czym przesunąłem mokre dłonie na jego plecy.
- Lubisz jak tak robię? - spytałem całując go w policzek
- Tak…- wymruczał cicho zarzucając mi ramiona na szyję.
- A lubisz jak robię tak?- zsunąłem ręce na jego pośladki, po czym delikatnie dotknąłem jego wejścia
- Nie rób, nie wkładaj do środka! - zaprotestował gwałtownie napinając mięśnie i odsuwając się ode mnie
- Dlaczego? - spytałem zdziwiony jego reakcją
- Bo…mi woda do środka naleci… - odparł cicho lekko się rumieniąc
Spojrzałem na niego uważnie zastanawiając się czy mówi poważnie, kiedy doszedłem do wniosku, że tak parsknąłem śmiechem. Policzki Patricka pokryły się intensywną czerwienią a on sam zsunął się z moich kolan i odsunął się ode mnie tak daleko jak na to pozwalała długość wanny.
- Chodź do mnie - wyciągnąłem w jego kierunku dłoń, próbując opanować śmiech
- Takie to śmieszne? - warknął
- Przepraszam misiaczku, wiem, że musisz się jeszcze wiele nauczyć i nie powinienem się z ciebie śmiać jak czegoś nie wiesz, lub nie umiesz, ale…przepraszam, no chodź do mnie…
- Ale nie będziesz…? - spytał cicho
- Nie, nie będę. Możesz być spokojny nie będziemy tego robić w ten sposób, jeśli nie chcesz.
- Na pewno? - upewnił się, siadając mi z powrotem na kolanach
- Na pewno - odparłem całując go w szyję, po czym przeniosłem usta na jego wargi i przylgnąłem do nich zachłannie - proponuję abyśmy zajęli się czymś przyjemniejszym niż całowanie - wyszeptałem mu prosto w usta i znów go pocałowałem. Następnie wygramoliłem się z pod niego i usiadłem za nim obejmując go lekko w tali - Gotowy? - spytałem gryząc go w ucho
- Na co? - wymruczał
- Na lekcję pod tytułem "Seks w wannie"…
- Ale…- przerwał mi - obiecałeś, że…
- Pamiętam, co obiecałem. Troszeczkę więcej zaufania kochanie. Uklęknij i oprzyj się rękami o brzeg wanny. Kiedy to zrobił, przysunąłem się do niego i zacząłem całować po udach, biodrach, pośladkach. Muskałem ustami gładką, wilgotną skórę wywołując ciche westchnienia. Oparłem dłonie na jego biodrach i zacząłem pieścić językiem jego wejście. Oddech Patricka gwałtownie przyspieszył. Cofnąłem usta i uklęknąłem. Przytrzymałem go mocno i wszedłem w niego powoli. Robiliśmy to prawie bez nawilżenia i nie chciałem sprawić mu bólu. Musiało jednak zaboleć, bo wciągnął gwałtownie powietrze i krzyknął głośno. Zatrzymałem się i pogłaskałem go uspokajająco po plecach.
- Wszystko w porządku kochanie? - spytałem z niepokojem
- Tak…
- Na pewno? Mam przestać?
- Nie…nie przestawaj…kochaj mnie…- wyszeptał
Poruszyłem się delikatnie wyrywając z jego gardła stłumione jęknięcia, które po chwili przerodziły się w krzyki pełne zadowolenia. Jego biodra zaczęły poruszać się w rytm moich ruchów i wkrótce przez nasze ciała przelała się gigantyczna fala rozkoszy. Usiedliśmy koło siebie próbując uspokoić rozszalałe zmysły. Przytuliłem, Paddyego do siebie i całowałem go wszędzie tam, gdzie dosięgały moje usta.
- Przepraszam, jeśli bolało - powiedziałem cicho
- To nic…za pierwszym razem bolało mocniej…i dłużej.
- Ale… - jego usta wpiły się w moje wargi nie pozwalając dokończyć zdania. Umyliśmy się i wyszliśmy z wanny. Wytarliśmy się puszystymi ręcznikami, po czym popchnąłem Patricka delikatnie w stronę sypialni.
- Idź do łóżka, zaraz przyjdę - kiedy zniknął za drzwiami wytarłem podłogę, rozwiesiłem ręczniki i spłukałem resztę piany z wanny. Wszedłem do pokoju zupełnie nagi i podszedłem do łóżka, na którym leżały moje bokserki i koszulka. Ubrałem się i wsunąłem pod przykrycie. Moje kochanie przytuliło się do mnie opierając głowę na mojej piersi.
- Jesteś rozpalony - powiedział unosząc się na łokciu
- Ty tak na mnie działasz - odparłem z rozbawieniem
- Sully ja mówię poważnie - odparł kładąc mi rękę na czole - masz temperaturę - dodał po chwili.
- Daj spokój, wydaje ci się. Sprzątałem łazienkę, a tam jest istna sauna…
- Masz gorączkę - przerwał mi - weź aspirynę.
- Nigdzie nie idę - zaprotestowałem - dobrze mi tu gdzie jestem.
Patrick westchnął głośno, po czym wstał z łóżka.
- Dokąd…
- Zaraz wracam - rzucił i wybiegł z pokoju. Pojawił się parę minut później z szklanką w ręce.
- Nic mi nie jest - zapewniłem go.
- Idąc do kuchni ryzykowałem, że ktoś zobaczy jak wychodzę od ciebie w środku nocy, więc pij i nie marudź.
- Dziękuję - powiedziałem biorąc szklankę, choć prawdę mówiąc miałem ochotę dać mu jakąś ciętą odpowiedź, jednak dopiero, co się pogodziliśmy i nie chciałem znów się kłócić. Ustawiłem komórkę na budzenie i przytuliłem się do Patricka - Dobranoc - wymruczałem całując go w kark.
- Dobranoc - odparł sennie, wygodniej się układając.
Głośne piiip…piiip…piiip…przerwało ciszę wyrywając mnie ze snu. Usiadłem na łóżku i wyłączyłem budzik. Nie musiałem patrzeć na zegarek żeby wiedzieć, że jest wpół siódmej. Obróciłem się i spojrzałem na śpiącego koło mnie Paddyego. Leżał na wznak z rękami rozrzuconymi na poduszce, jak mają w zwyczaju spać małe dzieci. Obrazu dopełniały lekko rozchylone usta. Pochyliłem się nad nim i pocałowałem go. Oderwałem od niego wargi dopiero jak otworzył oczy.
- Dzień dobry kochanie - powiedziałem ciepło
- Która godzina? Dlaczego mnie budzisz? - spytał nieprzytomnie.
- Jest wpół siódmej i najwyższa pora wstać, jeśli nie chcemy się spóźnić do pracy.
Patrick z cierpiętniczą miną wygramolił się z łóżka i ruszył w stronę łazienki. Odrzuciłem przykrycie, rozebrałem się i podążyłem za nim. Wzięliśmy szybki prysznic, po czym moje kochanie poszło do swojego pokoju się ubrać. Ja w tym czasie założyłem przygotowane dzień wcześniej ciuchy i poszedłem do kuchni zaparzyć kawę. Paddy pojawił się dziesięć minut później.
- Jak się czujesz? - spytał biorąc do ręki kubek z kawą
- Dobrze, mówiłem ci, że nic mi nie jest. Jedziesz ze mną? - spytałem po chwili
- Tak.
W biurze przez cały dzień było spokojnie i nudno. Piętnaście minut przed końcem pracy szef stwierdził, że właśnie przyjechał ktoś z góry i o szesnastej jest zebranie. Na korytarzu natknąłem się na Patricka.
- Idziesz? - spytał spoglądając na zegarek
- Przykro mi, ale musisz wrócić metrem. Za dziesięć minut mamy zebranie i nie mam pojęcia, o której się skończy.
- Trudno - powiedział starając się ukryć rozczarowanie - to na razie - rzucił kierując się do drzwi
- Patrick…
- Tak?
- Weź moją kurtkę, jest burza i pada…
- A ty? - zainteresował się
- Ja wracam samochodem, więc nie będę miał gdzie zmoknąć.
- Dzięki - uśmiechnął się lekko narzucając kurtkę.
Zebranie było nudne i trwało bite dwie godziny. Z ulgą wyszedłem z zadymionego pomieszczenia i zjechałem windą do garażu. Wsiadłem do samochodu, zapiąłem pas, odpaliłem silnik i wtedy zadzwoniła moja komórka. Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Robert.
- Tak?
- Jason, gdzie jesteś?
- Właśnie jadę do domu. Stało się coś?
- Nie, ale…możesz po drodze zatrzymać się koło sklepu i kupić jakieś dobre wino?
- Wino? - spytałem z niedowierzaniem, bowiem Robert rzadko pijał alkohol - a do czego ci?
- Zaprosiłem Sally na kolację no i zapomniałem o winie.
- Zaraz chcesz powiedzieć, że zaprosiłeś dziewczynę na kolację i zapomniałeś kupić wino?
- Jason czy…
- Przepraszam Robert - przerwałem mu - Jakie to ma być wino?
- Zdam się na ciebie. Dziękuję - dodał po chwili
- Nie ma, za co - rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni. Wyjechałem z parkingu i skierowałem się do centrum handlowego. Z nieba wciąż lały się hektolitry wody a aniołki uparcie grały w kręgle. Piętnaście minut później zatrzymałem się przed sklepem. Zanim dobiegłem do budynku byłem już całkowicie przemoczony. Kupiłem czerwone wino i kwiaty, bo o nich Robert pewnie też nie pomyślał. Ledwo tylko przestąpiłem próg domu wpadłem na Patricka.
- Gdzie ty byłeś? Jesteś cały mokry. Idź się przebrać, przeziębisz się - stwierdziło moje kochanie z wyrzutem.
- To nie moja wina - zaprotestowałem - to wszystko przez Roberta
- Co przeze mnie? - zainteresował się winowajca
- Przez ciebie jestem mokry - odparłem wręczając mu butelkę wina i bukiet róż.
- A te kwiaty to…
- No przecież nie dla ciebie tylko dla Sally…no chyba, że już jakieś kupiłeś…
- Nie, dzięki.
- Oj, Robert, Robert, co ty byś beze mnie zrobił…
- Idź się przebrać - przerwał mi - przeziębisz się.
- Dobrze, dobrze, przestańcie marudzić - stwierdziłem udając się do łazienki. Zrzuciłem z siebie przemoczone ubranie i wszedłem do kabiny prysznicowej. Odkręciłem wodę i z przyjemnością stałem pod gorącym strumieniem. Wytarłem się, ubrałem i zaniosłem mokre ciuchy do suszarni znajdującej się w piwnicy. Następnie pomogłem Robertowi w kuchni. Dochodziła osiemnasta, gdy rozległ się dzwonek u drzwi.
- Jason idź otworzyć, to pewnie Sally. Ja idę się przebrać - mówiąc to zniknął w swoim pokoju.
Wpuściłem dziewczynę do środka. Tak prawdę powiedziawszy w życiu bym nie powiedział, że ma dwadzieścia dziewięć lat. Wyglądała na dwadzieścia pięć. Zaprowadziłem ją do salonu i przedstawiłem reszcie mieszkańców. Wydawała się być lekko zaskoczona.
- Robert ci nie mówił, że nie mieszka sam? - spytałem
- Mówił, ale tylu ludzi się nie spodziewałam - odparła uśmiechając się delikatnie
- Jeszcze chwilę potrwa, zanim mój braciszek się wyszykuje. Może chcesz w tym czasie obejrzeć resztę domu?
- Chętnie.
Weszliśmy do holu skąd mieliśmy widok na resztę pomieszczeń.
- Przepraszam, że musiałaś czekać. Widzę, że już poznałaś moich braci - powiedział Robert całując na powitanie Sally w policzek.
- Tak
- W takim razie chodźmy do mnie.
Poszedłem do siebie. Rozsiadłem się w fotelu i zacząłem czytać książkę. Chwilę później pojawił się Patrick.
- Sully, możemy porozmawiać?
- Jasne kochanie, a o czym?- spytałem, nie podnosząc wzroku znad lektury
- O Davidzie…- odparł cicho
- … - odłożyłem książkę na stolik i spojrzałem na niego uważnie - Myślałem, że ten temat mamy już za sobą…
- Tak - przerwał mi - Ja tylko chciałem…długo ze sobą byliście?
- Jakieś trzy lata.
- Tęsknisz za nim?
- Kiedyś może troszkę, chociaż właściwie nie za nim a za …no cóż to trochę bardziej skomplikowane. Jakby ci to powiedzieć, żebyś mnie dobrze zrozumiał. Chyba będę musiał zacząć od samego początku. Usiądź - mówiąc to wskazałem fotel na przeciwko siebie - To, że wolę facetów wiedziałem od samego początku. Moim pierwszym kochankiem był kolega ze szkoły. Był dwa lata ode mnie starszy. Wtedy myślałem, że to miłość. Teraz wiem, że to było tylko młodzieńcze zauroczenie. Nasze drogi rozeszły się, kiedy on zdał na uczelnię w Chicago. Dwa lata później przeprowadziłem się z Bostonu do Nowego Jorku. Mieszkaliśmy z Robertem i Stanem w wynajmowanym trzypokojowym mieszkaniu. Robert zajmował jeden pokój, my z Stanleyem drugi a trzeci był czymś w rodzaju salonu. Kompletne zero prywatności, a co za tym szło, marne szanse na jakąś poważniejszą przygodę miłosną. Zresztą mniej więcej w tym czasie zginęli rodzice Michaela i żaden z nas nie myślał o romansach. Moi rodzice go adoptowali, zamieszkał z nimi, ale wakacje wolał spędzać z nami. Wtedy Robert zaczął się rozglądać za jakimś lokum dla siebie. Stwierdził, że ma nas pomału dosyć, ale los lubi płatać niespodzianki. Pewien biznesmen nagle zbankrutował i na gwałt musiał sprzedać dopiero, co wybudowany i jeszcze niewykończony dom. Cena była bardzo atrakcyjna, był jednak mały problem. Dom miał jedenaście pokoi i pięć łazienek. Stanowczo za dużo dla jednej osoby. W końcu po długiej naradzie postanowiliśmy zamieszkać w nim wspólnie spodziewając się, że za jakiś czas zwali się nam na głowę Michael. No i nie pomyliliśmy się. Krótko po tym, jak się do nas wprowadził, zapytał czy może u nas zamieszkać jego kolega ze studiów, bo biedactwo nie ma gdzie się podziać. Zgodziliśmy się i tak oto w moim życiu pojawiłeś się ty. Do dziś pamiętam słowa Stanleya na twój widok: "Jason widziałeś, on ma ZIELONE włosy!". Mnie jednak kolor twoich włosów zupełnie nie przeszkadzał. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia a ty ledwo tylko dowiedziałeś się, że wolę mężczyzn dałeś mi jasno do zrozumienia, że mam trzymać rączki przy sobie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nigdy nie będziemy razem, a upływający czas tylko to potwierdzał. Zwykła rozmowa między nami przeradzała się w kłótnie, a prawie każda kłótnia prowadziła do szarpaniny i bójki. Wszyscy, z którymi się spotykałem lecieli nie tyle na mnie, co na moją kasę. To było wkurzające i na pewno nie poprawiało stosunków między nami, wręcz przeciwnie. Na dodatek zacząłeś ćpać i o normalnej rozmowie z tobą mogłem tylko pomarzyć. Wtedy na jednej z dyskotek poznałem Davida. Kasy miał pod dostatkiem, więc nie leciał na moją. Mieliśmy takie same zainteresowania, co sprawiało, że świetnie nam się ze sobą rozmawiało. Tamtego wieczora zaproponował żebyśmy pojechali do niego. Zgodziłem się. Nie protestowałem, kiedy zaczął mnie całować i rozbierać. Zbyt długo byłem sam i pragnąłem czyjejś bliskości, dotyku, czułości. Tak to się wszystko zaczęło. Wiedziałem, że nie jestem jego jedynym kochankiem, ale mnie to nie przeszkadzało. Nie kochałem go. Był po prostu kimś, z kim mi się dobrze gadało i z kim było mi dobrze w łóżku. Trwało to jakieś trzy lata. Pewnego dnia, gdy siedzieliśmy w większym gronie w jego mieszkaniu zakomunikował, że dostał propozycję służbowego wyjazdu do Panamy na około pół roku, może dłużej i że za dwa dni wyjeżdża. Pytałeś, czy za nim tęsknie. Teraz już nie. Zresztą nigdy za nim nie tęskniłem. Brakowało mi raczej tego, co z nim robiłem. Wiesz chodzi mi o to, że nagle nie miałem, z kim pogadać, z kim się kochać. David przyzwyczaił mnie do tego, że był na każde moje zawołanie. Wystarczyło, że zadzwoniłem i powiedziałem, że mam ochotę na seks a on pytał tylko: "U mnie czy u ciebie?". Krótko po jego wyjeździe Alex załatwił ci odwyk i postanowiłem, że jak tylko wrócisz zrobię wszystko żeby między nami było lepiej niż dotychczas. Muszę przyznać, że sporo wysiłku mnie to kosztowało. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak niewiele nieraz brakowało, bym powiedział lub zrobił coś, co zniweczyłoby moje starania raz na zawsze. Jednak opłaciło się. Po jakimś miesiącu zauważyłem, że jeśli ja jestem miły dla ciebie, ty odnosisz się do mnie w ten sam sposób. Co było dalej, już wiesz. Zadowolony? Czy jeszcze chcesz coś wiedzieć?
Patrick wstał z fotela, podszedł do mnie i usiadł mi na kolanach.
- Dziękuję - powiedział cicho - i mam prośbę…nie mówmy o nim więcej, dobrze?
- Jasne słonko - mówiąc to, przywarłem do jego ust
- Jason…- dobiegło nas wołanie Stana i Patrick jak oparzony odsunął się ode mnie i usiadł z powrotem w swoim fotelu - Jason… - głowa Stanleya pojawiła się w pokoju -… pomóż mi przygotować kolację.
- Idź, zaraz przyjdę - głowa zniknęła.
- Niewiele brakowało - stwierdziło moje kochanie - wolę nie myśleć, co by się stało gdyby Stan wszedł do pokoju bez zapowiedzi.
- Zapewne zszokowałby się trochę, nic więcej. Paddy, nie możemy naszego związku trzymać w tajemnicy w nieskończoność.
- Wiem, daj mi jeszcze trochę czasu.
- Jeśli się wstydzisz im o tym powiedzieć, ja to zrobię.
- Nie o to chodzi. Po prostu nie jestem jeszcze gotowy. Tyle się ostatnio w moim życiu zmieniło, szczególnie po pojawieniu się w nim Alexa. No wiesz, najpierw odwyk, teraz ty…muszę to sobie poukładać.
- Jak uważasz misiu, ale chyba nie chcesz, żeby Alex dowiedział się o nas na przykład od któregoś ze swoich kolegów. Na pewno będzie mu przykro, że sam mu nie powiedziałeś.
- Sully, ale…
- Porozmawiamy później, skarbie. Idę pomóc Stanleyowi, bo się wścieknie. Wiesz, jaki on jest - cmoknąłem go w policzek i poszedłem do kuchni. Po kolacji wyszedłem z psem. Patrick poszedł ze mną.
- To, kiedy zamierzasz powiedzieć o nas Alexowi? - spytałem zaczepnie
- Za jakiś czas.
- To znaczy? - objąłem go ramieniem - Za tydzień, za miesiąc?
- Sally, puść mnie. Ktoś może zobaczyć.
- Kto? Przecież tu nikogo nie ma. Nie zmieniaj tematu - dodałem po chwili
- Aleś ty natrętny - stwierdził Patrick strząsając moją dłoń z swojego karku - Powiem mu, jak będę gotowy…
- A kiedy będziesz gotowy?
- Sully przestań! Co cię napadło?!
- Nic. Kocham cię i chcę żeby wszyscy o tym wiedzieli…
- Ale ja nie chcę! - przerwał mi - A może to, czego ja chcę nic dla ciebie nie znaczy?!
- Oczywiście, że znaczy - odparłem cicho
Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu. Po powrocie do domu każdy z nas udał się do swojego pokoju. Dochodziła wprawdzie dopiero dwudziesta druga, ale jakoś kiepsko się czułem i postanowiłem iść spać. Wziąłem szybki prysznic, zgasiłem w sypialni światło i z przyjemnością zagrzebałem się w pościeli. Parę minut później w pokoju rozległ się szept.
- Sully nie udawaj, że śpisz. Sully…- wymruczał Patrick tuż nad moim uchem i wsunął się do łóżka. Przytulił się do moich pleców, jego dłoń wsunęła się pod moją koszulkę. Opuszki jego palców pieściły delikatnie mój brzuch powoli zsuwając się w dół.
- Przestań… - wymruczałem sennie
- … - nie odpowiedział a jego dłoń wsunęła się pod gumkę moich bokserek
- Zostaw! Nie mam ochoty! - warknąłem
Paddy zabrał rękę i odsunął się ode mnie.
- Gniewasz się? Mam sobie iść? - spytał łamiącym się głosem
- Zostań… - wyszeptałem odwracając się na plecy -…i nie chcę się dzisiaj z tobą kochać nie, dlatego, że jestem na ciebie zły tylko po prostu źle się czuję.
Patrick przysunął się do mnie i położył dłoń na moim czole.
- Znów masz gorączkę - powiedział cicho - przyniosę ci aspirynę - mówiąc to wstał i wyszedł z pokoju. Wrócił minutę później ze szklanką wypełnioną musującym płynem. Wypiłem i odstawiłem naczynie na nocną szafkę, po czym poszliśmy spać. Kiedy się obudziłem słońce już było wysoko. Zdezorientowany rozejrzałem się po pokoju. Usiadłem na łóżku z zamiarem wstania, kiedy do sypialni wszedł Patrick.
- Co ty robisz? Masz leżeć - stwierdził podchodząc do mnie i na powrót opatulił mnie kołdrą.
- Skarbie, daj spokój…
- Jesteś chory - przerwał mi.
- Nic mi nie jest, muszę…
- Musisz zostać w łóżku, masz zapalenie płuc - mówił do mnie jak do małego dziecka.
- …- spojrzałem na niego zastanawiając się czy nie żartuje.
- Nawet nie wiesz, jak mnie rano wystraszyłeś - powiedział cicho siadając na brzegu łóżka - nie mogłem cię dobudzić, miałeś gorączkę, poszedłem po Roberta i on wezwał lekarza.
- W czym po niego poszedłeś? W piżamie? - spytałem patrząc na niego uważnie.
- Nie, najpierw poszedłem się ubrać…
- Jesteś okropny - stwierdziłem z wyrzutem - to ja tu balansowałem na krawędzi życia i śmierci a ty myślałeś tylko o tym żeby nikt się nie dowiedział, że noce spędzasz w moim łóżku.
- Sully…
- Nie lubię cię - powiedziałem z przekąsem i ostentacyjnie obróciłem się plecami do niego
- Ale…skarbie…- zaczął cicho
- A od kiedy ja jestem dla ciebie skarbem? - prychnąłem rozbawiony - zawsze myślałem, że jestem złem koniecznym.
- To źle myślałeś - warknął - a teraz, jeśli łaska to odwróć się i weź lekarstwa.
- Ech - westchnąłem teatralnie i obróciwszy się na plecy powoli podniosłem się do siadu. Patrick wstrząsnął sporą brązową szklaną butelką, po czym napełnił łyżkę jej zawartością. Lekarstwo miało ładną malinową barwę, jednak smakowało ohydnie, było kwaśne, gorzkie i ostre, miałem wrażenie, że wypaliło mi gardło - Matko Boska chcesz mnie otruć? - spytałem krzywiąc się niemiłosiernie.
- Nieraz mam taką ochotę - stwierdził chłodno i wyszedł z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi.
Położyłem się i naciągnąłem na siebie kołdrę. Bolała mnie głowa i miałem nadzieję, że uda mi się, choć na chwilę zasnąć. Kiedy się obudziłem, na dworze świtało.
- Patrzcie książę obudził się bez pocałunku królewny a może powinienem powiedzieć, królewicza - stwierdził Patrick nie bez złośliwości w głosie, zdejmując z mojego czoła suchy już kompres.
- Przepraszam… - powiedziałem, patrząc jak zanurza kompres w misce z wodą stojącą na nocnym stoliku -…za to, co wczoraj powiedziałem - dodałem po chwili - Robert mówi, że jak jestem chory robię się marudny i złośliwy.
- Chyba chciał powiedzieć BARDZIEJ marudny i złośliwy niż zazwyczaj - stwierdził Paddy z lekkim uśmiechem kładąc wilgotny i przyjemnie chłodny kompres na moim czole.
W łóżku wytrzymałem półtora tygodnia. Jedenastego dnia wykorzystując okazję, że nikogo nie ma wstałem i poszedłem pod prysznic. Po szybkiej kąpieli wytarłem się i okręciwszy ręcznik wokół bioder włączyłem suszarkę i zabrałem się za suszenie włosów. Zazwyczaj pozwalałem im po prostu wyschnąć, ale wiedziałem, że Robert z Patrickiem mogą lada moment wrócić i mój braciszek się wścieknie widząc mnie paradującego po domu z mokrymi włosami. Tę noc wreszcie spędziłem razem z Patrickiem a to, co robiliśmy, było o wiele przyjemniejsze od spania.













Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 15 2011 21:56:12
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

stoktka (stokrotka_997@wp.pl) 12:09 23-08-2004
jest geialne inie mogę doczekać się ciągu dlaszego nio... więc piszsmiley
Natiss (natiss@tlen.pl) 15:59 23-08-2004
Fajne. ^__^
sintesis (Brak e-maila) 00:21 09-09-2004
jest po prostu genialne.. brakuje mi slow na opisanie mych uczuc.. raz mnie smieszy, raz wzrusza, albo czuje taki uscisk w rzoladku... normalnie naczytac si nie moge... chyba juz z piaty raz czytam ostatnia czesc i wciaz mi malo...
Alexik (Brak e-maila) 23:39 14-07-2006
ja chce więcej ja chce więcej ja chce więcej !!!!!!!!!!!
pisz pisz pisz pisz pisz pisz *_*
^^ (lovetrey@buziaczek.pl) 21:55 27-11-2006
chce więcej!!! to jest genialne!!!!
Oiojoj (Brak e-maila) 22:59 30-01-2008
No wreszcie!!!!!!!!!!!!
Oniri (Brak e-maila) 08:53 31-01-2008
Uwielbiam dwiadywać się nowych faktów z życia bohaterów. Piszcie, piszcie dalej, bo normalnie kogos rozszarpie!!!!
dorota (dorota33-74@tlen.pl) 14:47 05-02-2008
poruszasz dosc kontrowersyjną tematykę ale podziwiam osoby ktore mają odwagę pisać o tym czego inni się wstydzą-mam nadzieję że będziesz pisać dalej-podoba mi sięsmiley
Viv (Brak e-maila) 22:22 05-02-2008hmmm...
nigdzie nie jest napisane, w jakiej kolejności należy czytać czarne i czerwone majteczki... więc mój komentarz zakłada czytanie najpierw czarnych majteczek, a dopiero potem tego.
no i szczerze to mnie trochę rozczarowało... bo tak właściwie to głównie są powtarzane fakty z tamtej wersji i jak na 8 rozdziałów, to 'dodatków' starczyłoby może na jednen. poza tym są drobne zmiany w dialogach, wpływające na sens ogólny - niekoniecznie na lepsze...
nie twierdzę, że tekst jest zły, czy coś takiego. po prostu po przeczytaniu 'czarnych majteczek' trochę się wynudziłam... myślałam, że będzie więcej rzeczy, których wcześniej sama się nie domyśliłam.
i jeszcze raz powtórzę - może to jest kwestia kolejności czytania tekstów - jeżeli tak, to uważam, że gdzieś powinno być napisane, jaka jest zalecana...
gorąco pozdrawiam! smiley
Niewiadomoco (Dropsionka@op.pl) 13:33 09-02-2008
Nie ma zaleceń co do kolejności czytania "majtów". To wiadome, że tekst i sytuacje się powtażają, to w tym chodzi. Pragniemy wraz z Fu pokazać jak te same sytuacje są odbierane przez dwóch różnych bohaterów, jakie emocje i odczucia nimi kierują. Mam nadzieję, że inne nasze opowiadania bardziej Ci się spodobają. Pozdrawiam.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum