The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 24 2024 16:17:15   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Krew nie woda 1
I

W całej krainie powoli zapadał wieczór. Nad wysokim, skalnym urwiskiem, pełnym głębokich wyżłobień i skalnych półek, krążyło leniwie stado kruków. Wieczorne niebo mieniło się wręcz nieprawdopodobną ilością barw, łagodny, ciepły wiatr niósł ze sobą zapach traw, dzikich ziół i rozgrzanej ziemi. Wokół panował spokój i cisza ciepłych, jesiennych dni. Coś jednak wisiało w powietrzu i czuł to każdy z szybujących na niebie, czarnych ptaków, wciąż z niepokojem obserwując niebo i ziemię poniżej. Nie mylili się.
Zaledwie kilka chwil po zachodzie słońca, na wciąż rozjaśnionym wieczorną łuną niebie pojawiła się niewyraźna, wielobarwna smuga. Oto w stronę znajdujących się na urwisku, kruczych gniazd, sunęła potężna chmura, złożona z uskrzydlonych istot różnego kształtu i rozmiaru. Ogromna masa powykrzywianych okrutnie zwierząt, nie przypominających już zupełnie tego, czym były pierwotnie.
-I masz babo placek! -wrzasnął jeden z kruków, wyraźnie niezadowolony. -Tylko żmijowców nam do szczęścia było trzeba! Za mną, za mną moi bracia i siostry! Rozerwijmy ich na strzępy, wydłubmy im oczy! -krzyczał.
Nagle całe stado pomknęło w dół niczym strzała i chóralny wrzask dziesiątek ptasich gardeł rozerwał powietrze. Sunąc w dół, czarne ptaki zaczęły zmieniać swą postać, przybierając kształt, coraz bardziej zbliżony do ludzkiego, by już po chwili, w niebo wzbić się mogło stado wielkich, czarnych, uskrzydlonych istot o ludzkich kształtach, uzbrojonych w potężne szpony i przypominające rapier dzioby na smukłych, ptasich głowach.
-Będziemy bronić naszych gniazd! Za mną!
Na tą komendę ogromne, czarne stado ruszyło na wroga niczym wściekła, wezbrana fala.

Stojący przed lustrem Jax, raz jeszcze poprawił krawat i rękawy czarnego garnituru.
-No, idealnie! -pochwalił sam siebie, uśmiechając się do własnego odbicia. Nowy, srebrny sygnet z herbem domu zalśnił na jego palcu. Cóż, według zwyczaju powinien być złoty, niestety uczulenie Jaxa na złoto ostatnimi czasy bardzo się zaostrzyło i nawet krótki z nim kontakt kończył się natychmiast masą bolących pęcherzy. Wzruszył ramionami, jakoś to przeżyje.
-Znowu gdzieś wychodzisz? -Jax usłyszał obok niezadowolony głos Alicji.
Odwrócił się, kobieta stała w drzwiach pokoju i z obrażoną miną opierała się plecami o framugę. Cholera! Nawet nie usłyszał jak wchodziła.
-Dokładnie tak, kochanie. -mężczyzna uśmiechnął się na próbę.
-Ciągle gdzieś wychodzisz. -warknęła.
-Ale to jest…
-To zawsze jest jakaś ważna sprawa, Jax. -przerwała mu. -Jak nie to, to tamto, jak nie tu, to tam. Ciągle tylko gdzieś latasz. Całymi dniami nie ma cię w domu.
-Ale…
-Zawsze zostawiasz wszystko na mojej głowie. -skarżyła się dalej. -Czy tobie wydaje się, że ja tu jestem od biegania ze ścierą? Kiedy ostatni raz chociaż wyrzuciłeś śmieci, co? -kobieta spojrzała na niego z wyzwaniem.
-Mówiłem ci już kochanie, -zaczął łagodnie. -jeśli nie chcesz sprzątać, zatrudnij pokojówkę. Przecież nas stać.
-Żeby mi się jakaś obca baba plątała po domu? -warknęła. -Niedoczekanie! Co będzie jak znajdzie moją broń? Albo twoje księgi? Czy ty w ogóle zastanawiasz się czasem…
Jax przewrócił oczami. Kobiety! Spojrzał na Alicję, mogłaby teraz równie dobrze truć o śniegu na Saharze, on i tak wiedział, o co naprawdę jej chodzi. Podszedł do niej i z uśmiechem pogładził po policzku.
-Tym razem naprawdę muszę iść. -powiedział spokojnie. -Zaprzysiężenie nowego członka jest ważnym świętem dla domu. Przecież wiesz.
-Ciągle gdzieś wychodzisz. -zauważyła. -Czasem czuję się tak, jakbym mieszkała tu sama. No, nie licząc tego bałaganu, który zostawiasz po sobie.
-Jak chcesz, możesz iść ze mną. -zaproponował z uśmiechem, wolno obejmując Alicje w pasie.
-Nie, dzięki.
-Jesteś pewna? -spytał. -Zawsze miałbym się czym pochwalić.
-Nie bawi mnie polityka. -mruknęła.
-Czyżby, kochanie? -mężczyzna uniósł obie brwi. -W takim razie… co cię bawi?
Nie odpowiedziała, lecz na jej twarzy pojawił się niepewny uśmiech. Widząc to Jax wolno przytulił ją do siebie, pochylił nad jej twarzą i delikatnie pocałował. Odpowiedziała mu tym samym. Po chwili jego pocałunki zaczęły pieścić szyję i ramiona kobiety, stając się coraz bardziej namiętne, schodząc coraz niżej.
-Idź już lepiej, bo się spóźnisz. -szepnęła mu Alicja do ucha, brutalnie przywracając z powrotem do rzeczywistości.
-To nie fair! -zaprotestował Jax. -W takiej chwili!
-Z tego co wiem, to ci się chyba śpieszyło. -zauważyła, jednym, płynnym ruchem wyplątując się z jego uścisku.
-Ty podstępna kobieto! Zrobiłaś to specjalnie! -wymruczał z wyrzutem. -Jesteś bezlitosna. -dodał tonem zbitego szczeniaka.
-Sam zacząłeś. -warknęła, wciąż jeszcze zła.
Jax westchnął i spojrzał Alicji prosto w oczy.
-Myślisz kochanie, że mi jest z tobą łatwo? -spytał. -Nieraz w środku nocy dostajesz wezwanie, wyskakujesz z łóżka, porywasz broń i już cię nie ma. Myślisz, że ja się nie martwię, kiedy tak ścigacie Bóg jeden wie co, jeden Bóg wie gdzie? Ja przynajmniej zawsze wracam cały.
-Kiedyś wrócisz z nożem w plecach. -burknęła.
-Mój Boże, nie kracz! -krzyknął wystraszony.
Alicja westchnęła zrezygnowana.
-No dobra, idź już. -powiedziała. -Ale jak nie wrócisz na noc, to możesz nie wracać już w ogóle!
-Dobrze, mamo. -Jax uśmiechnął się, poczym prawie biegiem opuścił pokój. Po chwili Alicja usłyszała jak na dole trzasnęły wejściowe drzwi.
Westchnęła, znowu to samo. Czasami miała ochotę rzucić tym wszystkim i wyprowadzić się w cholerę. Rozejrzała się po pokoju, Jax jak zwykle zostawił za sobą nieopisany bałagan, a przecież wpadł do domu tylko na godzinę, z czego połowę spędził w łazience. Ech, nie miała pojęcia na co się porywa, godząc się z nim zamieszkać. Nie myśląc już wiele, zaczęła zbierać z podłogi i układać z powrotem porozrzucane wszędzie części garderoby.

Na zegarze dochodziła już dziesiąta w nocy. Alicja siedziała w niewielkiej, domowej bibliotece zagłębiona w lekturze książki, gdy do jej uszu dobiegł nagle jakiś głuchy dźwięk. Powoli odłożyła książkę… to gdzieś z góry. Kobieta nie była głupia, to nie mógł być Jax, na pewno usłyszałaby jak wchodzi, zresztą dobrze znała jego kroki. Ostrożnie, by nie wzbudzić nawet najmniejszego dźwięku, otworzyła niewielką szufladę w biurku i wyjęła stamtąd nóż do papieru. Pewnie chwyciła rączkę i uśmiechnęła się lekko. Jak na rzecz do otwierania korespondencji był o wiele za ostry i o wiele za dobrze wyważony. Zamknęła szufladę, poczym cicho niczym duch pobiegła na górę. Ktokolwiek tam był, szybko przekona się, że wkradanie się do domu Janissary jest jedną z najgłupszych rzeczy, jakie można zrobić.
Schody na górę kończyły się niewielkim korytarzem. Na wprost drzwi do łazienki, po prawej sypialnia, po lewej pokój Jaxa. Alicja zamknęła oczy, wyraźnie wyczuwała tu czyjąś obecność. Ostrożnie przystąpiła parę kroków. Pokój Jaxa. Odwróciła się natychmiast i stanęła przy drzwiach. Z wnętrza do jej uszu dobiegł ciężki, urywany oddech, w nosie poczuła zapach krwi.
-Halo, czy ktoś tam jest? -z pokoju odezwał się nagle nieznany jej, żeński głos. -Halo?
Wciąż mając się na baczności, Alicja zaświeciła światło i pchnęła lekko drzwi. W środku była kobieta. Wysoka, czarnowłosa i ciemnooka, z burzą kręconych włosów na głowie, siedziała oparta o ścianę i spoglądała niepewnie na Alicję, lewą dłoń przyciskając do prawego ramienia, bezskutecznie próbując zatamować krwawienie z ręki prawie rozszarpanej na strzępy. Janissary rozejrzała się po pokoju, krew rozlewała się czerwoną plamą na podłodze, była rozmazana po ścianie i ściekała powoli po powierzchni wiszącego lustra… od jego wewnętrznej strony. Nieznajoma spojrzała wystraszona na Alicję.
-Szukam Jaxa. -powiedziała. -Pomożesz mi?












 


Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum