The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 24 2024 00:33:41   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Stray 3
Rozdział III

- A więc to jest Daivenn?
Falik stał z rozdziawionymi ustami przed zamkniętymi, potężnymi dębowymi wrotami. Unosił głowę wysoko, spoglądając na wieżyczki, baszty i mury obronne.
- Ano, to jest Daivenn - Mruknął niechętnie Stray. - Rozwinęło się przez te wszystkie lata.
- Jak cholera.
Białowłosy uderzył pięścią we wrota. Nikt nie zapytał nawet, kim są i w jakim celu przybywają. Z zgrzytliwym skrzypieniem wrota uchyliły się, wpuszczając ich do miasteczka.
Było ono bardzo urokliwe. Wielki plac, do którego prowadziły kręte uliczki i szersze deptaki, ginące pomiędzy kamieniczkami, tonął w zieleni, która kwitła o tej porze roku. Na samym jego środku znajdowała się spora, kamienna fontanna, okupywana przez gołębie i podróżników, którzy z zapałem napełniali brudną wodą bukłaki. Eris wiedział, że do wody notorycznie srają wszystkie okoliczne ptaki, dlatego nie powielał tego procederu.
- Stray...
- Co?
Złote oczy wbiły się w postać elfa, który, mimo iż był wyższy od chłopca, poczuł się nagle niepewnie.
-, Po co właściwie tutaj jesteśmy?
Człowiek uśmiechnął się nieprzyjemnie.
- Mam pare rzeczy to załatwienia.
*
Czarnowłosy młodzieniec o niebieskich oczach, rzadko spotykanych u ludzi z tym kolorem włosów, wpatrywał się z namysłem w dwójkę stojącą przed nim. Widać było, że namyśla się nad czymś, i to bardzo intensywnie. Lustrował białowłosego chłopca od stóp do głów, zniecierpliwione złote spojrzenie nie peszyło go ani troche. Na szczęście, na tego dzieciaka mógł patrzeć z góry.
Bo on, Oliver Maximillian de Lavann, zwany również Szarym Wilkiem, był prymusem tej akademii, akademii poszanowanej i znanej w całym świecie! On miał dumę, honor, odwagę!
I na szczęście jako jeden z nielicznych przemycał broń na teren uniwersytetu. Nie przeszukiwali go aż tak dokładnie, ha! Dzięki temu był dobrze zabezpieczony przed każdym ewentualnym atakiem.
Jeszcze nie skojarzył, kto przed nim stoi. Ale nagle przypomniał sobie.
Niebieskie oczy aż zabłyszczały wesoło
- Eris? Eris Neratin van Ermeiss?
Białowłosy chłopak gestem uciszył go
- Teraz wyłącznie Stray.
- Stray? Niech Ci będzie. - Walnął chłopaka po plecach - Daj spokój, gratuluję, rozpętałeś niezłą kabałę!
- "Tak myślałem" - Pomyślał ponuro Eris, zapytał niby obojętnie:
- Tak? Może się podzielisz?
Oliver uniósł brwi ze zdziwieniem. Mrugnął szybko.
- To Ty NIE WIESZ?
- Nie.
Obojętność Straya na taką międzynarodową awanturę tak zszokowała Wilka, że musiał wziąć kilka głębszych oddechów.
- Uciekłeś! Uciekłeś od mariażu! Z tą, jak jej tam.. Leaux. Pokiereszowałeś plany królestwa Eortivaal. Szukają cie wszędzie!
- Ile dają?
- Dużo.
- Za żywego?
- Tak. Ale za martwego też jest niezła stawka.
Tym razem Eris zdziwił się bardzo.
- Martwego?
- Została za Ciebie wystawiona nagroda, anonimowa, Łowcy Głów jeszcze nie siedzą Ci na ogonie? - Popatrzył z uśmiechem na Stray'a - Farbowałeś włosy? Czy przesadziłeś z dragami?
- Raczej to drugie. - Dodał szeptem - Klątwa.
Maximillian zbladł. Podrapał się w obsypany brązowymi piegami nos. Pokręcił głową i zacmokał machinalnie.
Czarnowłosy chłopak wychylił się zaa bramy, w której stali, i rozejrzał podejrzliwie, poprawiając okulary o prostokątnych szkiełkach. Gestem zaprosił człowieka i elfa do środka.
- Właźcie. Kto wie, czy nie mamy podsłuchu. Teraz jest niebezpiecznie.
- "Jak to przed wojną..." - Dodał w myślach.
*
Oliver słuchał z uwagą i skupieniem wszystkiego, co powiedział mu Eris, nazywany od niedawna, z niewiadomych przyczyn, Stray'em. Spojrzał na zapisany drobnym maczkiem notatek pergamin. Potarł czoło z namysłem, poprawił zsuwające się z nosa okulary.
- Wygląda na to... - Mruknął w skupieniu, nie odrywając wzroku od notatek - ..Że to było Zwierciadło.
Białowłosy wciągnął głośno powietrze, otworzyl usta, ale nie powiedział nic. Nagle w jego rozwartych szeroko oczach pojawił się cień strachu.
- Chcesz powiedzieć że on...
Maximillian zwany także Szarym Wilkiem potwierdził znowu, skinięciem głowy.
- Ten Edgar również musiał być czarodziejem. Odbił twoje zaklęcie.
Blada dłoń zacisnęła się w pięść, uderzyła z impetem o hebanowy stół, aż pióra, kałamarze i papiery podskoczyły z cichym brzdękiem. Stray zerwał się z miejsca, kopniakiem odsuwając krzesło. Złote oczy błyszczały ze złości.
- To jest niemożliwe! Nie miał aury! Żadnej! Nie wciskaj mi, że nie wyczułbym czarodzieja!
- To zależy, jak blisko z nim przebywałeś, czasami aura jest trudna do...
- Bardzo blisko!
Wilk zmrużył oczy, uśmiechnął się złośliwie
- Jak blisko? - Zapytał z przekąsem, przeciągając słowa.
Na bladej twarzy pojawił się rumieniec, ze złości i zażenowania.
- Bardzo!
Czarnowłosy zmierzył go wzrokiem. Zaśmiał się cicho.
- Ciężko stwierdzić, kiedy mówisz że tylko bardzo...
Eris zazgrzytał zębami, wysyczał, niemalże wypluwając słowa:
- Zaspokoję twoją cholerną ciekawość. Pieprzył mnie, to chyba wystarczająco blisko, żeby wyczuć nawet najmniejszą aurę.
Lavann pokiwał głową lekko. Nagle poczuł się źle, nie wiedział, dlaczego tak się zachował.
- Domyśliłem się.. przepraszam.
Stray milczał już tylko, przysunął krzesło z powrotem do stołu i opadł na nie, wyglądając przez wysokie, wąskie okno. Falik popatrzył na niego ze zmartwieniem.
- W takim razie, nie wiem.. - Ciszę przerwał czarnowłosy młodzieniec - Ja.. poszukam informacji o tym Edgarze, szkoda że nie znasz jego nazwiska, nie wiadomo czy imię było prawdziwe.. i.. No.. Możecie zostać w akademii, ile chcecie, twój pokój, Stray, jest ciągle wolny, a z tego co pamiętam, jak dałeś dyla ze szkoły, klucz wziąłeś ze sobą? Bo to był jedyny w całym budynku, zapasowy też zwinąłęś.
*

Uchylił powieki, oczy kuły go bardzo. Nie widział nic, nawet własnej dłoni.
Myślał, że oślepł. Czuł delikatne drżenie powietrza, jakby powoli opadał w dół.
Niespodziewanie zatrzymał się, ugiął miękko kolana, kiedy jego stopy zderzyły się z twardą nawierzchnią. Na czarnej powierzchni, spod jego stóp, zaczęły pojawiać się kręgi, jak na tafli jeziora, kiedy wrzuci się do niej kamień. Okręgi świeciły się mocnym, białym światłem.
Eris rozejrzał się. Powoli przesterzeń zaczynała rozjaśniać się, z czarnej robiąc się szaro-błękitno białą. Stał na spokojnej, srebrzystej tafli, jakby na lustrze. Za każdym jego ruchem na powierzchni pojawiały się koła.
Podniósł głowę, i zamarł.
Przed nim stał chłopiec.
Chłopiec jego wzrostu, i postury. Miał niemalże białą skórę, ubrany był w nietypowego kroju strój, czarny, z czerwonymi i białymi wykończeniami. Krótki kabat, czarny, zapinany sprzączkami tego samego koloru, z małymi srebrnymi akcentami, przewiązany był w pasie czarno-czerwoną wstęgą, w którą wpleciony był czarno-biały sznur. Długie, czarne spodnie dotykały tafli, odsłaniając tylko niewielką część bosych, wyjątkowo ładnych stóp.
Chłopiec miał czarne, rozwiane włosy sięgające karku, i krwiście czerwone oczy, patrzące spod długich, czarnych rzęs. Delikatne, różane usta były ułożone w nieznaczny, kpiący uśmieszek.
Eris mimowolnie odezwał się pierwszy
- Kim jesteś? - Po natychmiastowym przemyśleniu tego pytania zawstydził się, jak infantylnie musiało ono brzmieć. Jednak czarnowłosy chłopiec o czerwonych oczach uśmiechnął się przyjaźniej, wyciągnął do białowłosego smukłą dłoń, rzekł:
- Jestem Stray.

*
- Czemu gapisz się na mój tyłek?
Elf spąsowiał w jednej sekundzie, szybko odwrócił wzrok, wbijając go w drewnianą podłogę.
- Nie.. tylko na bieliznę...
- Co w niej nadzwyczajnego? - Stray popatrzył ze szczerym zdziwieniem na parę białych spodenek, z króciutkimi nogawkami.
- Ładna...
Eris machnął na Falika ręką. Wciągnął wygodniejsze spodnie na nogi. Rozejrzał się. Z ich kieszeni wyciągnął malutki kawałek metalu, wygięty jak hak. Uklęknął na podłodze. Piegowaty popatrzył na niego z ciekawością.
- Co robi...
TRZASK!
Białowłosy podważył deskę, odrywając ją od podłogi. Pod nią znajdowała się skrytka, a w niej kilka woreczków na zioła, fiolki pełne dziwnych płynów i duża księga oprawiona w skórę w kremowym kolorze, wysadzana kilkoma małymi szafirami i szmaragdami.
Chłopiec wyciągnął to wszystko i położył na łóżku. Podszedł do łóżka na którym siedział elf, i klęknął między jego nogami.
Falik natychmiast wpadł w panikę, usłyszał znajome pyknięcie w nosie. Jednak Stray zupełnie zignorował krwotok z nosa przyjaciela, pochwylił się i przy użyciu małego łomu podważył kolejną deskę, która z impetem wyskoczyła do góry, zatrzymując się tuż przed skołowanym elfem, który miał minę nietęgą, zwiastującą szybką utratę przytomności. Conajmniej przytomności.
- Krew Ci leci... - mruknął człowiek, ruchem głowy wskazując na cynową miskę z wodą, stojącą na szafce koło łóżka rudowłosego, który natychniast przypadł do niej, by zachamować krwotok.
Eris tymczasem wyciągnął z kolejnego schowka przepiękny oręż. Długi, smukły, lśniący scimitar. Ostrze i rękojeść były czarne. Ostra krawędź błyszczała jednakże granatowymi refleksami, jak rozgwieżdżone nocne niebo. Zdobiona rękojeść, rzeźbiona w zawiłe motywy, wyglądała jak zastygła w owietrzu woda, wysadzana była ciemnymi, błyszczącymi obsydianami i niebieskimi szafirami. Wyłożona była brązową skórą, żeby łatwiej było utrzymać oręż w dłoniach.
Falik oderwał się od naczynia i z rozdziawionymi ustami spoglądał na broń.
Eris tymczasem sięgnął do kieszeni tuniki, wyciągnął z niej nietypowy rzemyk, przewiązał go na rękojeści sicmitara, dzięki czemu wyglądał on jeszcze bardziej urokliwie. Ozdoba była wykonana z wprawą, przez dobrego rzemieślnika. Na dwóch końcach rzemienia, a może cienkiego sznurka, osadzone były po dwa szkliste koraliki, które wyglądały jakby w środku nich zastygła ciemno-szara mgiełka. Pod koralikami znadował się mały supełek, z którego wystawała pięknie zrobiona witka.
- Skąd to masz? - Zapytał elf, zanim zdążył ugryźć się w język. Białowłosy nie oderwał jednak wzroku od broni i nowej ozdoby.
- Od znajomego.
*

Chłopiec podszedł do niego, za każdym razem kiedy bosa stopa dotykała lustrzanej powierzchni, pojawiały się na niej lśniące okręgi. Uśmiechał się. W tym uśmiechu, w całej postaci Stray'a było coś, coś co przyciągało, w czerwonych oczach widać było dzikość, a równocześnie lekkość, jakby czarnowłosy był motylem, kruchym, nieuchwytnym...
- Otworz dłoń... - Eris mimowolnie wykonał polecenie. Chłopak skłonił się, ujął wyciągnętą dłoń w swoje palce, pocałował leciutko wewnętrzną jej część. Podniósł się odrobinę, uśmiechnął.
Na policzki złotookiego napłynął delikatny rumieniec. Dotyk tej istoty podudzał wszystkie zmysły, był jak dotknięcie pióra, aksamitnej pościeli. Poczuł jak po jego ciele rozchodzą się dreszcze rozkoszy. Zagryzł wargi, żeby nie jęknąć.
Stray wysunął zza pleców drugą rękę. Dłoń zaciśniętą w pięść ułożył na rozwartych palcach Erisa. Otworzył ją. Upuścił z niej długi rzemyk, ozdobiony szklistymi koralikami i witkami.
- Noś to przy sobie.. - Jego głos był hipnotyzujący, zupełnie jak czerwone spojrzenie.
Postąpił krok bliżej. Splótł palce obydwu swoich dłoni z dłońmi białowłosego chłopca. Zanim ten zdążył zrobić cokolwiek, różane usta ułożyły się na jego wargach. Rozchylił je, wciągając Stray'a w pocałunek głębszy, namiętniejszy. Ale jakże delikatny i miękki.
Czarnowłosy chłopiec smakował jak róże.

*

Nie wiem.. Nie wiem czy ktokolwiek mnie pokocha.
Krzyczę, zdzieram gardło. Później już tylko szepczę.
"Uratuj, uratuj je"
"Uratuj moje serce"
Ale krzyczę w pustkę.
Jestem tutaj zupełnie sam.
Nikt nie odpowiada, nikt nie słyszy, nikt nie chce słyszeć.
Jeśli takie ma być moje przeznaczenie, to ja przed nim ucieknę!
Oszukam je!

*
Eris spał spokojnie, ułożony na lewym boku. Biała koszulka z którkim rękawem podwinęła się, odsłaniając blady brzuch. Pierś chłopca unosiła się równomiernie, w spokojnym oddechu. Krótkie białe spodenki właściwie więcej odsłaniały, niż zasłaniały.
Nad jego łóżkiem stał piegowaty elf, nie mogący ruszyć się z miejsca. Domyślał się, że każdy fałszywy ruch wywoła krwotok z nosa, wiedział!
Ale białowłosy chłopiec może przeziębić się, kiedy będzie leżeć w taki sposób, odkryty...
Falik wciągnął głęboko powietrze. Najciszej jak potrafił, zgarnął kołdrę z krańca łóżka, i ostrożnie otulił nią śpiącego towarzysza.
Uśmiechnął się z ulgą, kiedy nie usłyszał znajomego pyknięcia w nosie.
Lubił patrzeć na uśpioną twarz Stray'a.
Klapnął na własne łóżko, podparł głowę na splecionych dłoniach. Wpatrywał się w drewniany sufit.
Rozmyślał.
*
Sen był przyjemny, jak ostatnio. Eris niechętnie otworzył oczy, wpadające przez okno smugi światła miło grzały jego dłoń. Wyglądało na to, że jest koło dziewiątej rano.
Chłopiec podniósł się do pozycji siedzącej, i przeciągnął powoli, mrucząc przekleństwa pod nosem. Jak co rano. Tego ranka jednak wyspał się, więc nie bolała go głowa, ani nie było mu niedobrze. Wyglądało na to, że dzień zapowiadał się pomyślnie.
Po chwili dopiero zauważył leżącego na łóżku obok elfa. Twarz miał bladą, a pod oczami ciemniejsze kręgi. Widocznie miał problem z zaśnięciem. Nie był to pierwszy raz. Stray westchnął cicho. Postawił stopy na ziemi, i podniósł się, najciszej jak potrafił, ale podłoga i tak skrzypnęła. Elf natychniast się obudził.
Zamrugał nieprzytomnie oczami, kiedy tylko zobaczył białowłosego towarzysza, od razu się uśmiechnął.
- Dzieńdobry, dobrze spałeś?
Eris mimowolnie odpowiedział na uśmiech. Pokiwał głową.
- Tak, ale Ty chyba nie. Narazie muszę wyjść, ale Ty jeszcze pośpij. Postaram się wrócić w południe.
- Ale...
- Żadnych ale, spać. Nic mi po niewyspanym elfie! - Złote oczy błyszczały z rozbawieniem na widok nadąsanej miny Falika.
- Nic mi się nie stanie, muszę pogadać z Oliverem, znam miasto. - Powiedział, żeby udobruchać piegowatego młodzieńca. Ten stwierdził, że Eris ma rację, jak bywało to zresztą bardzo często. Wymamrotał słowa życzące dobrego dnia, przewrócił się na brzuch i z błogą miną zapadł w sen.
Białowłosy szybko wciągnął na siebie świeże ubranie, lekkie, skórkowe elfie buty, tłumiące kroki. Za pas wsunął runiczny sztylet. Tak na wszelki wypadek.
Starając się, by drzwi nie skrzypiały, opuścił pokój. Od razu jak wyszedł, w korytarzu natknął się na Maximilliana. Ten miał nietęgą minę, wcisnął złotookiemu do rąk coś, co wyglądało na gazetę, ze słowami:
- Patrz i płacz.
Eris najpierw spojrzał na niego pytająco, a później przeniósł wzrok na gazetę. Na pierwszej stronie widniało ogłoszenie. A raczej list. List gończy.
Za niego. Za Erisa Neratina van Emreissa.
Trzydzieści tysięcy złotych koron.
Przełknął ślinę. Nie miał pojęcia, kto wystawiłby za niego taką forsę.
- To nagroda za żywego - Poinformował go czarnowłosy. - Za martwego znajdziesz list w każdej karczmie.
- Ile?
- Dwadzieścia.
- Mniej.
- Nie, o dwadzieścia więcej. Pięćdziesiąt tysięcy złotych koron.
Stray poczuł się źle. Bardzo źle.
- Kiedy wystawili tę nagrodę?
Oliver zamyślił się, popatrzył ze skupieniem na gazetę.
- Pierwszą jakieś, nie wiem, trzy miesiące temu? Tę drugą jakieś cztery tygodnie temu.
No tak, wszystko jasne.
- Trzy miesiące temu uciekłem z domu, a te cztery tygodnie...
Bezwiednie przeczesał palcami rozpuszczone białe kosmyki, Maximillian zrozumiał, o co chodzi.
- Więc domyślasz się, kto mógł wystawić tę anonimową nagrodę?
Eris uśmiechnął się ironicznie, jego oczy błysnęły drapieżnie.
- Domysły są niezdrowe, kolego Lavann.
*

W tym świecie wiek jest nieważny, dziecko przestaje być dzieckiem w wieku sześciu lat, kiedy posyłane jest do akademii. Akademie są dwie, wojskowa i taka, do której idą ludzie kształcący się umysłowo, akademia ta nie ma nazwy oficjalnej, i nazywa się ją uniwersytetem.
Poszedłem na uniwersytet w wieku lat siedmiu. Przesiew jest bardzo surowy, wykonywane są testy fizyczne i psychologiczne. Według predyspozycji, inteligencji, zręczności, wytrzymałości i zdolności, zostajesz przydzielony. Dziewczynki chodzą do innych uniwersytetów, i nigdy nie chodzą do szkoły wojskowej, bo takiej dla nich nie ma. U nich przesiew jest znacznie ostrzejszy, bo jeśli nie dostaną się na uniwersytet, muszą wrócić skąd przybyły, i nikt już nie interesuje się ich losem.
Cieszyłem się, że szkoły są podzielone według płci, od zawsze nie lubiłem dziewczyn.
Pamiętam moją pierwszą miłość. Był o dwa lata wyżej. Miałem wtedy.. hm.. jedenaście lat?
Był przepiękny, to prawda, najpierw zakochałem się w jego wyglądzie, dopiero później poznałem duszę, ale zawsze był taki zamknięty w sobie. Mimo to, czułem że coś nas łączy, że jesteśmy do siebie podobni...
Nieważne, że był elfem, pamiętam jego piękne fiołkowe oczy, i włosy białe niczym śnieg, które nosił związane zieloną wstążką z aksamitu, albo czarną z jedwabiu.
A później uciekłem ze szkoły, i to była najgorsza rzecz, jaką mogłem zrobić. Już nie wróciłem, nie mogłem. Rodzice trzymali mnie w domu, nauczyciele uczyli mnie właśnie tam. I dopiero jak przedstawiono mi moją narzeczoną, udało mi się uciec. Może to przez determinację, a może tęsknota za moim ukochanym. Nie wiem.
Nie wiem też, gdzie on jest.
Mój Might.

*
Elf o oczach w kolorze fiołków z niedowierzaniem wodził wzrokiem po rozwiniętym pergaminie, który trzymał w dłoni. Palce drugiej, długie i smukłe, nieświadomie przesunęły się wyjątkowo zniewieściałym gestem po bladym policzku, na który zaczynał wstępować ledwo widoczny rumieniec.
Na ten widok kompani młodzieńca zarechotali obleśnie, spoglądając na niego ukradkiem. Ale wiedzieli, że nie zbliżą się do niego nawet na krok. Nie bez powodu nazywano go Might, był potężnym magiem i świetnym wojownikiem. Ciężko było sobie to wyobrazić, spoglądając na tego niewinnego elfa, o delikatnych rysach, który na koniu siedział jak panienka, z nogami przerzuconymi przez jedną stronę siodła. Miał wyjątkowo długie, białe rzęsy, które w połączeniu z ciemnymi oczami dawały niemalże artystyczny kontrast.

Nikt nie mógł nawet zliczyć, ilu natrętów ów młodzieniec pozbawił głowy, tudzież innych części ciała.
Chłopak zwinął pergamin w rulonik, schował do plecaka przytroczonego do siodła. Przerzucił lewą nogę przez siodło, spiął konia, zawracając w kierunku z którego nadjechali. Popędził zwierzę, wprowadził je w galop. Machnął ręką na ogłupiałych kompanów, krzyknął:
- Wracam do Daivenn! Dogonię was później!
W kilka sekund nie było widać go zza chmury kurzu, który podniósł się z traktu.
*

W akademii wojskowej nauka trwa do dziewiętnastego roku życia, w wypadku wojny wszyscy uczniowie tych akademii, bez względu na wiek, są powoływani do wojska. Na uniwersytecie jest się dłużej, do dwudziestego drugiego roku życia. Wtedy można odejść i zacząć pracę, albo uczyć się dłużej, do osiągnięcia lat dwudziestu-sześciu.
Ja uciekłem jak miałem lat dwanaście, więc trochę przed czasem.
Było mi tam okropnie źle. Tam człowiek jest dorosły zanim skończy dziesięć lat. Może dlatego tak chłodno spoglądałem na to wszystko, to chyba było jedno z moich ostatnich infantylnych zachowań w życiu.
Gdybyś miał określić, ile mam lat, to na ile byś postawił? I nie mam na myśli wyglądu, tylko to co mówię. Tak myślałem. Nie, aż taki stary to ja nie jestem. Chociaż czuję się bardzo zmęczony, ale jak prześpię kilka dni, znów jestem wypoczęty.
Jestem ciekawy, czy Might bardzo mnie znienawidził za tę ucieczkę... W sumie chciałbym się z nim zobaczyć, ale z drugiej strony... boję się.

*
- Cholera!
Falik w ostatniej chwili odskoczył przed lecącymi w kierunku drzwi, dwoma sztyletami. Jeden z nich musnął rude kosmyki, po czym z głuchym łupnięciem wbił się w drzwi, które elf zamknął za sobą chwilę wcześniej.
Piegowaty nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział czy mówienie czegokolwiek jest na miejscu.
Pokój do którego wszedł w niewłaściwym momencie, był w nienajlepszym stanie.
Eris klęczał na podłodze, waląc w nią pięścią i kląc w żywe kamienie. W powietrzu wirowały piórka i puch, zawartość rozszarpanej poduszki leżącej w kącie, lustro było zbite, podobnie jak okno.
- Cholera, miał rację!
Falik nie wiedział, o kogo może chodzić.
- Zabiję tego skurwysyna!
Teraz domyślił się, o kogo chodzi.
*
- Co mam teraz zrobić!?
Schował twarz w dłoniach. Trząsł się. Nagle poczuł się zupełnie bezbronny, mimo iż miał swój scimitar.
Oliver patrzył na niego ze zmartwieniem. Obawiał się takiej możliwości. Eris kontynuował:
- Nie mogę używać magii. To tak, jakbym nie mógł widzieć i słyszeć. To tak, jakby kazać bezrękiemu walczyć szablą.
Był zrezygnowany. Bez magii jest łatwą ofiarą. Łatwią do namierzenia, i upolowania.
Maximillian nie chciał wypowiadać swoich myśli. Nie wróżyły niczego dobrego. Przęłknął ślinę.
- To może.. wróć do domu?
Stray jak na komendę zerwał się, przewracając krzesło.
- NIE! Nigdy!!
- Dlaczego?
- Zmuszą mnie do tego mariażu!
Nie rozumiał. I on wstał, znacznie spokojniej, podpierając się dłońmi o blat masywnego, hebanowego stołu.
- Dlaczego tak uciekasz przed małżeństwem? To tylko chwila, będziesz panował księstwem i..
- Ksiąstewkiem. Nawet gdybym miał panować nad całym światem, nie ożeniłbym się z nikim, rozumiesz?
- Inni na twoim miejscu nie zachowywali by się tak! Masz wszystko podane na tacy, nawet żonę, a ty...
- Widocznie jestem niewdzięczny...
Szary Wilk opamiętał się. Wziął kilka głębszych oddechów, spojrzał na przyjaciela.
- Nie.. ja...
- Widocznie tak - Wszedł mu w zdanie białowłosy - ...Ja chcę być wolny. I odrzucam to, co chcą mi dać. Nie chcę niczym rządzić. Nie chcę brać ślubu. Chcę być wolny. Nie interesuje mnie władza.
- Możesz im to przecież...
- Oni tego nie zaakceptują. Zmuszą mnie.
- Możesz...
- Nie, nie mogę. Zmusiliby mnie do tego małżeństwa, i co gorsza, zmusili by mnie do płodzenia tej princessie dziecka.
- Nie rozu...
- Pewnie że nie rozumiesz. - Stray machnął ręką. - Czy to, co robiłem z Edgarem nie daje ci do myślenia, mędrku?
- Jesteś...
- Tak, jestem.
Zmierzył Olivera wzrokiem. Był chłodny, a złoty odcień tęczówek był tak nienaturalny i jadowity, że chłopaka przeszedł dreszcz. Czuł się jak ofiara, namieżana przez drapieżnika.
- Ja.. ym.. nie wiedziałem..
- Widzę. Może dla Ciebie to nie byłby problem, ale dla mnie owszem. Mam jakieś tam poczucie własnej godności. I nie oddam jej. W sumie byłoby jedno wyjście...
Wilk popatrzył na niego pytająco. Ten wyszczerzył zęby w ironicznym uśmieszku.
- Mógłbym się wykastrować. Ale tego nie zrobię.
I roześmiał się nieprzyjemnie. Czarnowłosy młodzieniec starał się go zrozumieć, naprawdę. Nie mógł uwierzyć że człowiek odrzuca możliwość władzy, panowania. A Eris uciekał właśnie przed tym. Miał on wiele cech, które były typowo elfie. Nie był typowym człowiekiem.
Ale uparty był jak krasnolud. Stanowczo.
- Jest jeden sposób... tak myślę...
Złote oczy momentalnie przeniosły się na wyższego chłopaka, śmiech ucichł natychmiast. Oliver kontynuował:
- Jak wiesz, raz do roku, w górach Północnych, zwanych Lodowymi Szczytami, na zamku Glassien Morr, odbywa się konferencja czarodziejów...
Stray pokiwał głową na znak, że wie. Wilk uznał to za dobry znak, toteż nie przerywał:
- W konferencji tej biorą udział najpotężniejsi i najbardziej szanowani czarodzieje całego kontynentu, i sprzymieżonych z nim innych krajów. Myślę, że mógłbyś się tam udać, mogli by Ci pomóc. Lub przynajmniej dowiedziałbyś się, kim jest ten Edgar, i dlaczego straciłeś zdolności magiczne przy rzucaniu klątwy, i efekcie Zwierciadła.
*
- Pakujemy się.
- O, gdzie się wybieramy?
- Daleko.
- To znaczy?
Eris zmierzył Falika chłodnym spojrzeniem, ale ten tylko uśmiechnął się przymile.
- Lodowe Szczyty. Glassien Morr.
Elfa zatkało.
- Przecież...
- Nic nie mów. To conajmniej sześćdziesiąt dni drogi stąd. Zbieramy się najprędzej, jak to możliwe.
Rudowłosy chciał coś powiedzieć, ale przerwało mu ciche pukanie do drzwi. Stray zmarszczył białe brwi. Z cholewy buta wyciągnął sztylet i ostrożnie do nich podszedł. Zacisnął dłoń na klamce. Pukanie powtórzyło się, w tym samym czasie chłopiec szarpnął klamkę, otwierając drzwi na oścież.
- Eris!
Białowłosy został powalony na ziemię tak prędko i niespodziewanie, że żelazo wypadło z jego ręki. Miał też na to wpływ szok, jaki wywołał w nim widok napastnika.
- M... Might... - Zakrztusił się.
Na jego biodrach jakgdyby nigdy nic siedział bardzo zadowolony fiołkowooki elf. Uśmiechał się radośnie, trzymał chłopca za ramiona, obracał to w jedną to w drugą stronę, oglądając dokładnie.
- Przesadziłeś z dragami, co? Ale nadal jesteś śliczny, a teraz wyglądasz jeszcze doroślej!
Przytulił go czule, świergocząc jak srebrny kanarek wypuszczony z woliery.
Eris zawahał się, na blade policzki wstąpił rumieniec. Po chwili wewętrznej walki przemógł się, i położył dłonie na plecach elfa, przyciągając go do siebie.
Might gładził jego włosy. Powiedział cicho:
- Uciekłeś... Dlaczego nic nie powiedziałeś? Mogłeś napisać...
Falik patrzył na całą scenę w lekkim osłupieniu, nie mogąc się ruszyć.
- Przepraszam...
Ruszył się, niefortunnie, jego kości trzasnęły, aż cała trójka podskoczyła. Starszy elf podniósł wzrok na rudowłosego.
- Elf?
Przeniósł wzrok na Erisa. Ten popatrzył szybko na obydwu. Podniósł się, wyciągając rękę do Might'a.
- To Falik - Rzekł, wskazując na rudowłosego. - Falik, to Might, adept akademii w Daivenn, elfi mag szóstej kategorii
Jedyne, co wydukał z siebie Falik, to "szóstej".
Nie znał ani jednego maga. A co dopiero tak wysokiej rangi.














Komentarze
mordeczka dnia padziernika 14 2011 12:49:55
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

yadziak (Brak e-maila) 03:18 01-04-2006
Świetnie. Pisz dalej. smiley
Marc (Brak e-maila) 03:22 01-04-2006Spadaj smiley Ty czytałaś dobrze wklejoną wersję, zaraz mnie zjadą za brak akapitów w pierwszej części i zeżartymi polskimi znakami w trzeciej smiley A to nie maj foult ;_;
yadziak (Brak e-maila) 03:23 01-04-2006
Świetnie. Pisz dalej. smiley
Marc (Brak e-maila) 03:23 01-04-2006Spadaj smiley Ty czytałaś dobrze wklejoną wersję, zaraz mnie zjadą za brak akapitów w pierwszej części i zeżartymi polskimi znakami w trzeciej smiley A to nie maj foult ;_;
Marc (Brak e-maila) 03:23 01-04-2006
Eee... to ja sie moze nie bede odzywac smiley
yadziak (Brak e-maila) 03:25 01-04-2006
E... Nie no zajebiste to jest smiley
Marc (Brak e-maila) 03:26 01-04-2006
Odkryliśmy klonowanie.
( nie dobrze wklejoną, miałem na myśli, z notatnika przysłaną przezemnie, zaszczyt! ) teraz ludzie nie mogą delektować się moją tFurczością ;_;
yadziak (Brak e-maila) 03:27 01-04-2006
E... Nie no zajebiste to jest smiley
yadziak (Gupi_yadziak@GayParty.pl) 03:27 01-04-2006
E, chyba dodaje sie drugi raz jak klikasz na 'odswierz'.

Widzem. Na szczescie ja mialam to szczescie czytac to w oryginale xP
Marc (Brak e-maila) 03:28 01-04-2006
odświeŻ
yadziak (Gupi_yadziag@DresPart.pl) 03:28 01-04-2006
Odśwież. Późne godziny źle działają na mój i tak nie istniejący już mózg.
Marc (Brak e-maila) 03:29 01-04-2006
Coś czuję że adminka już nas nie lubi.
yadziak (yadziak_i_marc@rządzą_światem.pl) 03:30 01-04-2006
No, przynajmniej masz duzo komentow smiley
Linda (Brak e-maila) 11:09 07-04-2006
Opowiadanie było...chaotyczne, rozumiem, że kursywą jest przeszłość, sześć razy zabierałam sie do czytania, ale niestety nie przepadam za kursywą, szczególnie jak jest jej tak dużo. Oczywiście brak litery "ś" stworzył kilka najzabawniejszych cudów - popij zamiast pośpij, to moje ulubione, chciaż jakiś sens w tym można znaleźć(najlepiej sie śpi po pijaku), ale już takie lubu zamiast ślubu było lekko...szalone, bo w staropolskim jest luba jako ukochana, a w czeskim lubić znaczy kochać, podobnie w rosyjskim "ja lublu tiebia", prócz tego były tam jakieś dziwne gramatyuczne cuda - chyba jedno zdanie mozna było nazwać tasiemcem, ale tylko jedno, wiec nie jest źle(za to moje płuca ciągle próbują uzupełnic braki powietrza).
Komentarze były...powalające, rodzeństwem jesteście, czy jedną osobą z rozdwojeniem jaźni?
Dzisiaj mam dobry humor(udało mi sie wykrecić od szkoły- ostatni dzień i mam przerwe na 2 tygodnie!) więc to wszystko.
Aha, i mam prośbę, nie zmieniaj im tak szybko imion oraz niech ten Fiolik(czy jakoś tak) też ma coś z życia, niekoniecznie Straya, czy drugiego elfa, ale taka urocza elficka pani dodałaby realności(może wreszcie przestałoby go tak zalewać?)
Marc (Brak e-maila) 21:52 07-04-2006
re.up. yadzia i ja powinniśmy być rodzeństwem, dziwne zrządzenie losu że nim nie jesteśmy smiley zalóżmy że jesteśmy przyszywanymi bratem i siostrą smiley

Co do Falika - na pewno nie zachwyciłaby go żadna elficka pani, przykro mi smiley ale jemu raczej nie smiley

A chaotyczność pierwszej części nie dość, że zamierzona, ( w drugiej powinno się rozwiać, jeśli nie, to znaczy że chaotycznie piszę ja, trudno, pracuję nad tym XD ) ale w oryginale jest ś i są.. akapity.
Ja bym w ogóle nie brał się za czytanie tekstu bez akapitów, ale mam nadzieję że przy.. którejś tam okazji te akapity powrócą smiley
n (Brak e-maila) 13:18 08-04-2006
Hmmm... co by tu napisac. Opowiadanie nawet ciekawe, tylko jak juz ktoś wczesniej stwierdzil - nieco chaotyczne. Na poczatku nie moglam sie za bardzo polapac o co w tym chodzi, ale ostatecznie z moim rozumowaniem nie jest jeszcze tak zle.
Jestem troche czepialska, wiec sie do czegos przyczepie "(...)niż wychodzić za tę dziewczynę, za JAKĄKOLWIEK dziewczynę." - Nie wiem czy to bylo zamierzone, ale chlopak za dziewczyne raczej nie wychodzi, tylko sie z nia zeni. Poza tym, chyba nie mam do czego sie przyczepic. Twój styl nie kaleczy moich oczu i na szczescie nie robisz bledow ortograficznych (albo po prostu ich nie zauwazylam ;p).
Podoba mi sie kreacja charakteru Erisa, to milo, ze nie zrobiles z niego placzliwej panienki. Chłopak ma swoje zdanie i nie jest z niego, ze sie tak kolokwialnie wyraze, zadna pipa. Mam nadzieje, ze tego nie zepsujesz.
Czekam na ciag dalszy i zycze duzo weny twórczej.
Len (Brak e-maila) 21:44 11-04-2006
Mi się podobało. Ale wolałabym więcej Falika. To mój ulubiony bohater. Jak ktoś już napisał, niech ma coś od życia. Choć wolałabym elfa niż elfkę...
natiss (Brak e-maila) 16:38 20-04-2006
Przeczytałam. Trochę początek mnie zraził, ale im dalej w las tym lepiej. Nieźle to zakręcone, ale widać, że pomysł i fabułe masz. Niezłą nawet. ^__^ Fajny jest główny bohater, podoba mi sie podoba... no i ten jego kompan Falik czy cuś. smiley I tak jak Linda jestem za tym, zeby uszczęśliwiła Falika jakaś miła, ładna elfka. smiley Ślij dużo nowych rozdziałów, koniecznie dłuugich. smiley
Pozdrawiam.
liz (liz5@o2.pl) 18:59 20-04-2006
wiec i ja sie powturze : swietnie i pisz dalej, bo czekamy z niecierpliwoscisa
Marc (Brak e-maila) 19:19 21-04-2006
Drogie panie, muszę was rozczarować, niestety Falik nie lubi kobiet i uszczęśliwić go może jedynie jakiś przystojny młodzieniec... smiley
yadziak (yadziak_rządzi@światem.pl) 02:56 22-04-2006
Ludze, po co wam związki hetero w opowiadaniach yaoi?
To się kupy nie trzyma. (A może raczej właśnie do kupy się nadaje) Po to się tworzy postacie homo, aby takie były, a nie szukały sobie przedstawicieli przeciwnej płci do szczęścia. A po Faliku wyraźnie widać którą płeć preferuje ;]]]
natiss (Brak e-maila) 17:01 22-04-2006
No cóż, szkoda. ;p Ale myśle, ze Falik z jakimś miłym chłopcem również bedzie uroczo wyglądać. smiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:47 26-04-2006
Aaaa no prosze, teraz dopiero widze, ze to jest tu na stronie == Trzeba było link po prostu podac, jak prosiłam na forku smiley Moja opinię już znasz smiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:52 26-04-2006
A co do kwesti Falika i poprzednich komentatrzy, to a) do związków hetero w opowiadaniach yaoi nic nie mam smiley Falika widzę puki co z Erisem, a co smiley Panienkę możemy wcisnąć temu drugiemu elfowi co anjwyżej smiley c) Falik powinien przejść się do elfiego seksuologa bo jak mu krew płynie do nosa, zamiast do przedniej cześci ciała, to współczuję jeogo pożyciu seksualnemu smiley Ale to już komentarz na wesoło smiley
Marc (Brak e-maila) 00:00 27-04-2006
re.An-Nah

Wkleiłem na forum, żeby gdzieś była wersja z akapitami, bo nie wiem kiedy na stronce poprawią smiley chyba będę musiał się znowu upomnieć, a raczej, przypomnieć smiley
mary madness (myxomatosis1@o2.pl) 13:00 24-09-2006
Dobra mam małe pytanie, co do tego cytatu: "Włosy i oczy straciłyby pigment wcześniej czy później." Ok czy oczy mają pigment? Wiem, ze skóra ma, ale pod względem wiedzy biologicznej jestem ignorantką i nie wiem jak jest z oczami, ale to chyba nie pigment?
Marc (Brak e-maila) 23:55 26-09-2006
pigment z tego co wiem, nadaje kolor prawie wszystkiemu - skórze, włosom w tym i tęczówkom oczu. Jeśli się mylę, to głupi jestem smiley
Jeśli nie, to nie mam pojęcia, co innego mogłoby nadawać im kolor, jak nie pigment (zauważę jeszcze, że kiedy włosy z wiekiem tracą kolor, to samo dzieje się z tęczówkami).
Ginger (ginger9@orange.pl) 23:23 05-06-2007
Nie będę Ci tu koloryzować-przeczytałem całość z okazji Falika i przede wszystkim dlatego,że widuje go codzień w lustrze.trafiłeś z kolesiem,nie ma co.pisz dalej,po tej wkurwiającej akcji z Mightem przydałby się jakiś relakssmiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum