ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Ostatni wojownik 1 |
Autobus wlókł się niemiłosiernie. Adrian miał wrażenie, że nawet okoliczne motyle ich wyprzedzają. Skrzywił się. Uwielbiał szybką jazdę, a to tutaj przypominało mu średniowieczne tortury. Ziewnął. Na szczęście już niedaleko do miasteczka.
-Bileciki do kontroli.- odezwał się jakiś zmęczony głos. Adrian podniósł wzrok na kontrolera, który właśnie ocierał dłonią spocone czoło. Ciepło, bo ciepło, ale ten tutaj pocił się koszmarnie. Brr...nie lubił takich ludzi. Leniwie wyciągnął z plecaka bilet i po usłyszeniu jakiegoś burknięcia, które można, ale nie trzeba było uznać za „dzięki” wrócił do obserwowania widoków za oknem, które znał aż za dobrze. Kontroler ruszył dalej, do kolejnej naiwnej osoby. Z braku lepszej rozrywki przyjrzał się towarzyszowi podróży. Chłopak spał oparty o szybę i ospały pracownik komunikacji publicznej potrząsnął go za ramię. Śpiący podniósł głowę ze zmrużonymi oczami. Widać było, że nie dociera do niego formułka wymówiona przez już trochę zniecierpliwionego faceta.
-Chodzi o bilet?- nagle jakby ocknął się z letargu jednak nadal mając zmrużone oczy. Coś dziwnego było w tych oczach, nie wiedział, co, ale...na pewno cos z nimi było nie tak. Chłopak zaczął szperać w dużej, zielonej torbie. W końcu wyciągnął portfel i podał jakiś pognieciony papier, który był zapewne biletem. Spocony facet odszedł, a zaspany chłopak wrócił do przerwanej czynności, gdy nagle po autobusie przetoczył się krzyk kontrolera.
-Proszę nie zasypiać, niedługo będziemy na miejscu.- jego wzrok był utkwiony w chłopcu z twarzą rozpłaszczoną na szybie. Jakby nie wiedział, że były strasznie brudne. A przecież chłopak sprawiał wrażenie kogoś, kto higieną mimo wszystko się zajmuje. Miał na sobie czyste ubranie, jakieś luźne, grafitowe spodnie i zielonkawy top bez rękawów. Ciemne włosy zakrywały uszy i były w artystycznym nieładzie, jak to zwykle w podróży bywa. Na nadgarstku miał jakieś ciasno związane rzemienie. Spojrzał na buty. Tak jak się spodziewał lekkie adidasy, w jakiś szarych odcieniach. Ogólnie rzecz biorąc, nie wyróżniał się zbytnio z tłumu. Kolorystyka ubrań mówiła wręcz, że chce w nim zniknąć. Adrian ziewnął. Jego spojrzenie znów skupiło się na twarzy bruneta. Właściwie nie widział jej dokładnie. Była taka...nie zapadająca w pamięć, taka którą zapomina się po kilku chwilach, jak i o całej postaci chłopca. Adrian uśmiechnął się kpiąco. Kolejna szara myszka jedzie na wieś w poszukiwaniu zrozumienia. Jak on nie lubił tych myszek, kręciły mu się po podwórku i robiły wielkie miny. Sam uwielbiał miasto, tłok, szybką jazdę i procenty. Niestety czasami trzeba było wracać do domowych stron i uzbierać gotówkę na kolejną zabawę. Całe życie to było dla niego zabawą, wesołe miasteczko, karuzela. Chłopak nagle drgnął i wyciągnął z kieszeni spodni telefon, westchnął, a później się rozejrzał. Nadal jednak mrużył oczy. Rozbawiło to miejscowego. Chłopak wyciągnął jakieś malutkie pudełeczko i Adrian nagle zobaczył coś, co go zdziwiło. Oczy tego chłopaka...były...dwukolorowe! Jedno oko było szaro zielone, a drugie niebieskie, jakimś takim intensywnym niebieskim. Chłopak skrzywił się widząc jego zaszokowane spojrzenie i odwrócił się. Po chwili oczy miał już w porządku. Oba były szarozielone. Adrian zamrugał oczami. Był pewny, że to nie było przewidzenie. Zanim zdążył wymyślić jak zagadać i dowiedzieć się, co to było autobus się zatrzymał. Byli na miejscu. Adrian wstał i zarzuciwszy sobie plecak wyszedł. Spojrzał na niebo. Gromadziły się tam deszczowe chmury. Zapowiadało się na porządną burzę. Byle zdążył do domu. Pobiegł. Jednak w połowie drogi i tak złapała go burza. Zaklął czując jak całe jego ubranie przemaka. Na szczęście dotarł w miarę szybko i plecak nie przemókł, a w nim wszystkie jego rzeczy. Rozebrał się i rozpalił w kominku. Było zimno jak w psiarni. Może jednak powinien założyć tutaj centralne? Może już nie byłoby tak swojsko, ale przynajmniej ciepło. Rozwiesił przemoknięte ubrania niedaleko i ubrał się w jakieś dresy, walające się po jego ostatniej wizycie. Usiadł przy oknie i zapalił papierosa. Zapatrzył się w rozmyty krajobraz. Taka burza powinna szybko przejść...albo będzie padało całą noc i jutro wszystko będzie pływało. Skrzywił się na samą myśl. Dwa lata temu zdążył się taki wypadek i do tej pory nie przebolał strat nie tylko materialnych. Wszystkie zdjęcia, pocztówki, listy, wszystko pływało i było zniszczone. Zaciągnął się głęboko zobaczywszy, że ktoś idzie w taką pogodę. Jakiś debil czy co? Pomyślał uważnie wpatrując się w ludzką sylwetkę. Szła ostrożnie, ale szybko i jakby nie zauważając deszczu. Wydawała się być zadowolona. Przyjrzał się dokładnie, będąc pewnym, że już gdzieś widział tą osobę. Nagle go olśniło, to ten dzieciak z autobusu. Ten z dziwnymi oczami. Ale co robi tutaj w taką pogodę? Bo chyba na wycieczkę się nie wybrał...chyba, że się zgubił i nie może odnaleźć swojej stancji. Skrzywił się z niesmakiem. Jeszcze miał jakąś cząstkę sumienia, a ona właśnie łajała go i bezwzględnie rozkazywała zaprosić turystę do domu. Zaklął i niechętnie wstał. Otworzy drzwi i przekrzyczał się przez szumiący deszcz i las.
-Te, młody!- chłopak odwrócił się i Adrian zobaczył szczęśliwe oczy, wielki uśmiech i poprzyklejane do twarzy mokre włosy. Wyglądał strasznie, ale najwidoczniej podobało mu się to.
-Właź, nie można teraz chodzić po lesie.- chłopiec spochmurniał i spojrzał tęsknie na ciemne drzewa. Stał po kostki w błocie i Adrian już widział to błoto na swoich podłogach. Jęknął w duchu.
-Cholera, mały, właź, pókim miły, nie życzę tu sobie trupów!- chłopak oprzytomniał i ostrożnie i niezwykle powoli podszedł tak, że znalazł się tuż przy złym właścicielu domu. Adrian przepuścił go i zamknął drzwi. Spojrzał na gościa, który stał, a woda i błoto powoli, aczkolwiek systematycznie powiększały kałużę na drewnianej podłodze.
-Rozbieraj się, bo się rozchorujesz, zaraz dam ci jakieś suche ciuchy.- przeszedł obok niego kierując się do pokoju. Otworzył szafę i zastanowił się, co może pasować na takiego gówniarza z jego rzeczy. W końcu stwierdził, że raczej niewiele, a szczerze mówiąc to nic. W końcu wyjął jakąś elegancko poskładaną flanelową koszulę i ciemne spodnie dresowe.
-Dobra, masz tu jakieś szma...- zamilkł zaszokowany. Chłopak rozwiesił swoje ubrania niedaleko jego i siedział w samych bokserkach przy kominku. Raczej krótkich bokserkach i nie bardzo spełniających swoja rolę. Zobaczywszy Adriana wstał i spokojnie podszedł.
-Przepraszam za kłopot.
-Nie szkodzi...masz, ubierz.- podał ubrania i poszedł do kuchni zrobić herbatę. Chłopak miał lekko sinawe usta, musiał długo przebywać w tym zimnie. Niedaleko zobaczył torbę.
-Powinieneś przejrzeć rzeczy z torby czy nie zmokły- powiedział do chłopaka. Ten skinął głową i posłusznie otworzył torbę. Ładnie wyglądał w tych ubraniach, które dał mu Adrian, mimo że były stare i trochę nie dopasowane. Zalał herbatę wrzątkiem i przyniósł do salonu gdzie jego gość przeglądał swój dobytek. A było tego raczej niewiele.
-Masz jakieś imię?- zapytał obojętnie stawiając szklanki i zauważając, że kałuża w przedpokoju znikła.
-Możesz do mnie mówić Max.- odpowiedział spokojnie chłopak wyciągając mokry album. Gdy go otworzył Adrian zauważył, że wszystkie zdjęcia były zniszczone. Chłopak nawet się nie skrzywił. Obojętnie odłożył go na bok.
-Ja nazywam się Adrian, co tu robiłeś? Zgubiłeś się?
-Nie.- Adrian westchnął. Na rozmownego człowieka to raczej nie trafił. Chłopak wyciągnął właśnie jakieś dziwne, drewniane pudło. Otworzył je. Wewnątrz były cztery mniejsze, najwyraźniej suche, bo otworzone pudełko otworzył po drugiej stronie niż album. Kilka sztuk ubrań, namiot, karimata i tyle.
-Mogę gdzieś rozwiesić ubrania i wysuszyć namiot?- wreszcie dłuższe zdanie. Adrian skrzywił się słysząc jego chrapliwie brzmienie, a później kichnięcie. Nie ma, co, ten cały Max się przeziębił. Bez słowa zaprowadził go do piwnicy gdzie urządzał, co jakiś czas suszarnię, było tu ciepło. Doskonałe miejsce na rozkładanie prania. Chłopak szybko rozłożył mokre rzeczy i postawił namiot by ten szybciej wysuszył. Znowu kichnął.
-Dobra, zaraz dam ci jakąś pościel...- podszedł i położył mu rękę na czole. Jedno oko chłopca było zamglone, a drugie błyszczało dziwnym blaskiem.
-Masz gorączkę, jazda na górę- rozkazał w tym samym momencie chłopiec przymknął oczy i zemdlał. Adrian z głupią miną trzymał w rękach zemdlonego dzieciaka. Takie coś mu się jeszcze nigdy nie zdarzyło. To był z pewnością jeden z tych strasznych dni, kiedy wszystko się sypie i wali. Podniósł go z ulgą stwierdzając, że nie jest tak specjalnie ciężki i zaniósł go do swojego pokoju. Tylko tam było już pościelone i tylko tam było na tyle ciepło by mógł tam leżeć chory człowiek. Wolał nawet nie myśleć jak zimno jest w pokojach dla gości. Przykrył go. Chłopak leżał nieruchomo, na jego policzkach pojawiły się chorobliwe rumieńce, czoło miał rozpalone.
-Tak, tylko tego mi brakowało...chorego bachora!- mruknął wychodząc. Jak się burza przesunie, a chłopcu się nie poprawi będzie musiał zadzwonić po lekarza. Nagle coś sobie przypomniał. Chłopak chyba nosił szkła kontaktowe. Trzeba mu je wyjąć. Jęknął na myśl o wyciąganiu czegokolwiek z czyjegokolwiek oka. Umył ręce i wrócił. Podniósł ostrożnie głowę dzieciaka, równocześnie chłopak otworzy nieprzytomnie oczy. Chciał coś powiedzieć, ale Adrian przyłożył mu palec do ust w geście nakazującym milczenie, a następnie zaczął się zastanawiać jak wydłubać szkło nie wydłubując choremu przy okazji oka. No cóż, takich cudów techniki jeszcze nigdy nie nosił wiec się zwyczajnie nie znał. Postanowił położyć wszystko na jedna kartę i delikatnie otworzył lewą powiekę, dosyć łatwo mu się udało wyciągnąć koloryzujące szkiełko w zastanowieniu odłożył je na przyniesiony wcześniej płatek kosmetyczny. Oko znowu miało swoją niezwykłą barwę. Sprawdził drugie. Tak jak sądził. Max miał naturalnie takie oczy jak zobaczył w autobusie
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 13 2011 23:42:11
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Eovin Nagisa (Brak e-maila) 16:03 03-09-2006
No, mnie się podobało. Czytałam to już wcześniej i jakoś zapadło mi w pamięć, ale widocznie zapomniałam skomentować xD Chciałabym dalszą część, jeśli jest takowa w planach...
K.R (Brak e-maila) 15:09 09-08-2007
Fajne, naprawde fajne. Kiedy następna część? |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|