The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 01:35:00   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Koszi 1
Wstęp

Powoli patrzył w te jedyne w całym świecie kochane oczy. Ich błękitny blask powoli i stopniowo przygasał. Wszędzie była krew. Wydawało się niemożliwe, żeby ciało ludzkie jej tyle miało.
- Pocałuj mnie!- resztką sił wyszeptał jego ukochany a zarazem jego przyjaciel właściwie od zawsze. Razem się wychowali w ubogiej dzielnicy ludzkich mieszkańców imperium Slonów. Ulicy gdzie nie było zbyt bezpiecznie iść o zmierzchu, a głupotą w nocy. Mieszkańcy nie lubili obcych na swoim terenie, ponieważ przynosili kłopoty a bardzo często śmierć- powolną i w męczarniach!
- Kocham cię!- wyszeptał wprost do ucha już nieprzytomnego kochanka, przyjaciela, jedynej bratniej duszy na tym tak okrutnym świecie dla ludzi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że on przecież życzył Krystianowi śmierci wręcz błagał w myślach o koniec męczarni dla tego zmaltretowanego ciała. Serce Krystiana biło coraz wolniej, wiedział je w rozdartej klatce piersiowej i coraz wolniejszym strumieniu wypływającej krwi. Gdy pochował przyjaciela obiecał sobie że zrobi wszystko co w jego mocy, żeby już żaden człowiek nie musiał tak umierać. No cóż już wkrótce mógł zrealizować swoje marzenie.

Rozdział 1 Podjęcie decyzji

Dzień zapowiadał się naprawdę upalny już od samego rana. Randi stopniowo zaczął żałować, że zrezygnował tak wcześnie z transportu miejskiego. Musiał jeszcze ostatni raz przemyśleć swoją decyzję. Niedawno ukończył szkołę i zaczął się zastanawiać, co ze sobą zrobić. Jednak pewne wydarzenie łącznie z informacją, że władczyni szuka rodziciela ostatecznie przyczyniło się do podjęcia przez niego decyzji. Jego przyjaciel - Krystian został zmuszony do zostania nosicielem jednego ze Slonów i to wbrew swojej woli. Taki los właściwie mógł spotkać i jego samego. " O rany czyste szaleństwo", drżał ze strachu na samą myśl o takiej perspektywie, a jednocześnie zamierza właśnie prosić by mu pozwolono zostać nosicielem władczyni Slonów. No cóż zdawał sobie sprawę, że ludzie żyjący w Imperium Slonów byli w zdecydowanej mniejszości i traktowano ich jak istoty drugiej kategorii. Doświadczył tego już nie raz w swoim życiu. Ale teraz i tylko teraz miał sporą szansę na zmianę losu ludzi. Nie wiedział, czy nie zapłaci za to najwyższej ceny, ale właściwie to niewiele miał do stracenia. Za to wiele do zyskania. On i wielu innych ludzi żyjących na terenie Imperium Slonów. Wystarczy, że wypowie jedno życzenie w obecności władczyni Slonów i wygrał! Oczywiście pozostaje jeszcze taki drobiazg jak pozwolenie na wyhodowanie w sobie nowej władczyni! I to całej i zdrowej! Na tych i podobnych myślach szybko minął mu czas drogi. W końcu stanął przed główną siedzibą gwardzistów pełniących straż na mieście. Przez chwilę zbierał się na odwagę a w końcu zdecydowanym krokiem wkroczył przez portal do środka. Pierwsze, co go przywitało to chłodny powiew klimatyzacji. Przez chwilę stanął wprost przed dmuchawą. W końcu podszedł do stanowiska dyżurującego Slona. Na jego plus trzeba powiedzieć, że wykazał odrobinę zainteresowania człowiekiem.
- Słucham? - Zadał pytanie niezbyt życzliwym tonem, kierując jedno oko na petenta.
- Dzień dobry - niezbyt pewnie odpowiedział - chciałbym się zapytać czy jeszcze istnieje możliwość zgłoszenia się jako kandydat na Kosziego? - W tej chwili przeraził się, że Slon go po prostu przepędzi gdzie pieprz rośnie! Przez dłuższą chwilę trwała absolutna cisza, Slon po prostu zamarł ze zdziwienia. Po chwili ocknął się i odezwał się naprawdę grzecznym tonem.
- Tak, Władczyni ( w tym momencie się głęboko ukłonił) nadal przyjmuje zgłoszenia. Mam rozumieć, że jesteś jednym z ochotników?
- Tak, strażniku! - Odpowiedział i głęboko odetchnął. W pierwszej chwili strażnik znieruchomiał, potem lekko się przysuwając w kierunku Randiego - Czy możesz powtórzyć? - Spytał się powoli i z niedowierzaniem.
- Oczywiście, panie gwardzisto, postanowiłem zgłosić się jako ochotnik na Koszi Władczyni.- Powiedział tym razem spokojniej Randi. - Czy propozycja jest nadal aktualna?
- Taak - po chwili milczenia przeciągle odpowiedział Dyżurny. - Poczekaj chwile - dodając jeszcze niepewnie - proszę!
- Dobrze. - Przysiadł na wskazanym fotelu, który zupełnie niespodziewanie okazał się całkiem wygodny. Dyżurny szybko wyszedł na zaplecze posterunku, kierując się do gabinetu dyżurującego oficera, wpadł tam mocno przejęty wbrew wszelkim regułom regulaminu
- Szefie, szefie! - Lekko potrząsając śpiącego - mam na sali ochotnika na Kosziego! - Oznajmił zaspanemu oficerowi. Ten przez chwilę milczał zaskoczony, w końcu się zapytał, - Kto to?
- Młody człowieczek!- odpowiedział na pytanie z nutą dziwienia w głosie.
- Jesteś pewien? - To niezwykłe! _ Nie można się było dziwić zaskoczeniu Slona, skoro ludzi, traktowano właściwie jak gorszej jakości rasę.
- Przyprowadź go do pokoju gościnnego i koniecznie dowiedz się o nim jak najwięcej.
- Oczywiście panie.-służbiście odpowiedział podwładny
- Już jestem - po wejściu na salę skierował się do terminala komputerowego - czy mógłbym cię panie prosić o dane?
- Oczywiście. Nazywam się Randi Mir i mieszkam w stolicy. Ukończyłem 19 - naście lat i osiągnąłem jak na nasz gatunek pełnoletność.
- Dziękuję, jak na razie to wszystko, rozumiesz chyba, że musimy się dowiedzieć o tobie jak najwięcej nim przekażemy Dworowi Władczyni twoją propozycję. Do tego czasu będziesz naszym gościem.
- Rozumiem i zgadzam się.
- Nie martw się, dostarczymy ci posiłek a przez ten czas będziesz mógł odpocząć w gościnnej komnacie.
- Dziękuję. - Randi bardzo starał się trzymać swoje nerwy na wodzy.
- Proszę za mną. - W tym czasie maszyna zbierała wszelkie dostępne dane na temat ich " gościa "Po chwili uzyskali podstawowe dane osobowe. Wydawało się, że wszystko jest w porządku.
- Zawiadamiam szefa straży- zdecydowanym głosem podjął decyzje oficer. Po krótkiej rozmowie przyszedł do gościnnego pokoju, gdzie jak na szpilkach czekał na podjęcie decyzji Randi.
- Chcę cię panie powiadomić, że zostałeś wybrany na kandydata, rozumiesz chyba, że zanim podejmiemy ostateczną decyzję, zostaniesz starannie przebadany?
- Oczywiście rozumiem. - Cierpliwie odpowiedział lekko przerażony tym, że jego propozycja została w końcu pozytywnie przyjęta.
- Poczekaj proszę, na transport z pałacu. Przyjadą za jakąś godzinę, w tym czasie medycy przygotują sprzęt do badań. Odpocznij, zjedz coś, napij się. Czuj się swobodnie.
- Dziękuję. - Odpowiedział grzecznie do wychodzącego Slona. Postanowił, że nie będzie się martwił na zapas i coś przekąsić. A zawartość lodówki przedstawiała się nader zachęcająco. Zrobił sobie smaczne kanapki i nalał ulubionego soku. Z pełnym talerzem wygodnie usadowił się na półokrągłym łożu dostosowanym do potrzeb Slonów. Minęło kilka godzin i z nudów przysnął uśpiony cichym szumem klimatyzacji.

Rozdział 2 Badania

Obudził się pod lekkim dotknięciem macki oficera. - Zaspany lekko przetarł oczy.
- Proszę się obudzić, czeka już eskorta do pałacu.
- Aha- powiedział odrobinę nieprzytomnie-, ale szybko doszedł do siebie.- Oczywiście jestem już gotowy. - Odpowiedział jednocześnie wstając. Oficer odprowadził go do wojskowego pojazdu, czekającego na niego z włączonymi silnikami.
- Daleko jedziemy? - Spytał się zainteresowany.
- Do kompleksu pałacowego. - Odpowiedział krótko kierowca.
- Jechali prawie pół godziny nadpowietrznymi drogami. Raczej nie stali w korkach, gdyż poruszali się pasmem dla uprzywilejowanych pojazdów. W bramie wejściowej posterunek przepuścił ich bardzo szybko, kierowca tylko machnął legitymacją gwardzisty. Zajechali przed zabudowania wewnętrznego dziedzińca. Tego samego, który prowadził do mocno strzeżonych komnat Władczyni. Kierowca po zatrzymaniu pojazdu odezwał się krótko.
- Jesteśmy na miejscu, proszę wysiąść. - Randi przez chwilę miał wrażenie, że ze strachu nigdy nie wysiądzie, ale przemógł się, w końcu to jeszcze nic pewnego. Po badaniach mogą go odrzucić. Jego ciało może nie spełniać ich kryteriów.
- Witamy! - Usłyszał. - Zapraszam do środka, do pańskiej komnaty. - Nazywam się Rhadki i jestem głównym pokojowcem Jej Wysokości.
- Dziękuję. - Odpowiedział odruchowo podążając za zwalistym Slonem. - Co mam robić? - Zapytał się zaciekawiony tym, co dla niego przygotowali.
- Teraz zaprowadzę cię do pokoju a za jakąś godzinę przyślę po ciebie twojego opiekuna by zaprowadził cię do kliniki na badania. Oczywiście, jeśli nadal się zgadzasz? - Poinformował go krótko
- Tak!- Wydusił z siebie lekko drżącym tonem.
- To wspaniale. Rozgość się proszę, - to mówiąc otworzył drzwi do pięknej komnaty. Zasługiwała na najwyższą ocenę. Większą część sufitu pokrywał mieniący się barwami witraż dający niesamowite efekty świetlne na posadzce wykonanej z błyszczącego przygaszonym srebrem ksylolitu. Kamienia naprawdę cennego. Dodatkowo pośrodku pomieszczenia znajdowało się niewielkie źródełko z cicho szemrzącą wodą. - Proszę zamówić sobie coś do jedzenia i odświeżyć się. W łazience leży przygotowany kombinezon do badań medycznych.
- Rozumiem. - Pokojowiec odszedł lekko się kłaniając i w pomieszczeniu ze służby pozostał jego służący.
- Czy chciałbyś panie coś zjeść?
- Tak, chętnie lekką sałatkę owocową.- Grzecznie odpowiedział.
- Oczywiście. - Randi powoli obejrzał swój pokój, a właściwie komnatę. W końcu stwierdził, że nie ma, na co czekać, czas ruszać pod prysznic. Łazienka była równie luksusowa jak reszta pomieszczenia. Gdy skończył w przytulnym kącie wypoczynkowym stał pięknie zastawiony stół z zamówionym posiłkiem. Był równie wizualny jak i smakowity. Pomyślał sobie, że łatwo przyszłoby mu przyzwyczaić się do tutejszej kuchni. Kilka chwil po ukończeniu posiłku zapowiedział się asystent, który zaprowadził go do niedalekiego skrzydła szpitalnego. Czekano na niego. Bez zbędnych ceregieli poproszono go o zajęcie leżanki podłączonej do komputera analizującego reakcje jego organizmu na różnorakie bodźce. Po jakiś kilku godzinach stracił świadomość tego gdzie się znajduje. Słyszał tylko powoli narastający wokół szum. Po chwili stracił przytomność. Odzyskiwał ją i tracił jeszcze kilka razy w ciągu dwóch dni badań. Ostatecznie odstawiono go do jego pokoju i ułożono na łóżku. Władczyni asystująca przy większości badań kategorycznie zakazała go budzić. Ona osobiście już wybrała swojego Koszi (spośród wielu kandydatów), o ile oczywiście dostanie on pozytywną opinię lekarzy Obudził się dzień później. Początkowo bolało go całe ciało, ale długa i gorąca kąpiel pozwoliła mu prawie dojść do siebie. Po kąpieli zamówił solidny posiłek i z naprawdę dużym apetytem go pochłonął. Nic dziwnego, przecież od prawie trzech dni nic nie jadł. Potem ponownie wskoczył do łóżka, przez moment zastanawiał się, dlaczego nikt mu nie zakłóca spokoju. Ale w końcu zbyt był zmęczony by dłużej się nad tym zastanawiać.
- Obudzono go 20 h później informacją, że ma spotkanie z władczynią! Jego ubiór był już wyczyszczony i odprasowany. Przewodnikiem był sam gwardzista władczyni na jej osobisty rozkaz!

Rozdział 3 Władczyni

- Szli szerokim korytarzem dostosowanym do potrzeb Slonów pokrytym migoczącą mozaiką półszlachetnych i szlachetnych kamieni. Ich częstym motywem były figury geometryczne tworzące matematyczne szlaki wzdłuż ścian i na podłodze to znowu znajdując zakończenie na suficie korytarza. Wędrowali wśród tłumnie zgromadzonych Slonów czekających na łaskawe wezwanie władczyni. Z zazdrością i wręcz niedowierzaniem oglądali nietypowy widok. Człowiek w tym miejscu nie jako sługa, ale gość uhonorowany eskortą samego gwardzisty a w dodatku nie muszący czekać w kolejce! Ostatecznie dotarli do dużych drzwi, ozdobionych mieniącymi się pasmami klejnotów uformowanymi w kwietne wzory zdające się lekko pulsować w lekkim półmroku korytarza. Drzwi częściowo zasłaniały zawieszone ciężkie płaty materii mieniącej się przygaszonymi blaskami czerni i złota. Rodowe barwy władczyni. Podobne odcienie kolorów ozdabiały ubiory gwardzistów. Przewodnik z lekkim ukłonem polecił otworzyć drzwi do najskrytszych apartamentów Władczyni. Potem gestem najmniejszej macki skierował go do środka. W środku przywitała go lekka woń wiosennych kwiatów. Płynących z szeroko otwartych drzwi do ogrodu. Niepewny posuwał się w głąb pomieszczenia. Znajdował się w czymś w rodzaju holu, prawie pustego. Nagle z lewej strony usłyszał dźwięki muzyki. Bardzo delikatnej i prawdopodobnie wykonywanej przez żywą istotę. Ruszył w ich kierunku. Gdy minął lekkie zakrzywienie korytarza trafił prosto do ogromnej komnaty mającej się nie mieć sufitu a tylko na wpół przeźroczyste ściany boczne. Oczywiście było to złudzenie, u góry, bowiem było pole siłowe nie ograniczające dostępu świeżemu powietrzu. Pozwalało ono dodatkowo także na regulowanie poziomu natężenia promieni słonecznych w zależności od potrzeby czy po prostu kaprysu.
- Witaj pani! - Grzecznie powitał odpoczywającą na okrągłym podeście władczynie. Wygodnie leżała na spiętrzeniu wielu poduszek, krawędź łóżka łagodnie przechodziła w mięciutkie wgłębienie otoczone różnorodnymi elektronicznymi urządzeniami, których przeznaczenia na pewno nie umiałby podać.
- A jesteś wreszcie! -życzliwie odpowiedziała na powitanie Randiego - Niecierpliwie na ciebie czekałam. - Powiedziała zagadkowo. Przez chwilę trwała cisza. Młodzieńca zaskoczył lekko poufały ton tak potężnej istoty!
- Dlaczego pani? - Zaskoczony ośmielił się zadać to pytanie.
- To oczywiste chciałam cię jak najszybciej poznać osobiście. - Mówiąc to łagodnym ruchem objęła go w pasie delikatną macką i lekko przyciągnęła na skraj legowiska. Pozwolił na to. Posłusznie opadł na jedną z dużych poduch i wygodnie się na niej umościł.
- Czuję się zaszczycony. - Odpowiedział grzecznie na jej słowa jednocześnie lekko pochylając głowę. Przez dłuższą chwilę trwała cisza. Nie przerywał jej. Przez okno komnaty wychodzącej na wspaniały ogród wpadały lekkie powiewy zapachu właśnie kwitnących kwiatów dalii. Ta odmiana miała fiołkowe płatki ukrywające się częściowo w turkusowych osłonkach. Nic dziwnego noce były dosyć chłodne. W końcu, gdy władczyni skończyła jego lustracje z pozytywnym skutkiem, odezwała się bardzo łagodnym tonem.
- Najpierw muszę ci zadać jedno pytanie. Pamiętaj nie chcę byś odpowiadał od razu. Zastanów się szczerze nad odpowiedzią! Być może zależy od tego twoje życie, a na pewno przyszłość. Pamiętaj, jeśli się zgodzisz już nigdy nie wrócisz do życia, jakie znałeś do tej pory!- słowa te powiedziała tonem co prawda bardzo łagodnym, ale jednocześnie bardzo stanowczym.
- Dobrze pani.- Odpowiedział z powagą.
- Czy nadal pragniesz zostać moim Koszi? Musisz wiedzieć, że do tej pory nie był nim żaden człowiek i moi lekarze nie są w stanie przewidzieć jak to się zakończy dla ciebie. Badania pokazały, że masz dużą szansę. Ale to tylko przypuszczenia. - Zawiesiła głos i spojrzała z powagą na Randiego.
- Rozumiem pani. - Spokojnie odpowiedział.
- Czy nadal chcesz być moim Koszi? - Wbrew spokojnemu tonowi była naprawdę przejęta.
- Tak pani. - Odpowiedział bez chwili wahania, bo przecież spodziewał się tego pytania a decyzje podjął już dawno., nad grobem Krystiana!
- Nawet, jeśli miałoby cię to kosztować życie! - W odpowiedzi lekko się skłonił - Tak pani. - Odpowiedział spokojnie.
- Nawet, jeśli możesz umrzeć? - Przez chwilę milczał z lekko pochyloną głową. W końcu odpowiedział - w tym przypadku moje życie nie jest tak ważne, jeśli za nie uratuję wiele innych istnień. Powiedział zagadkowo.
- To znaczy?- Pytała dociekliwie.
- Już dawno podjąłem decyzję, co do mojego życzenia. Pragnę byś pani kategorycznie zakazała wykorzystywać moich rodaków jako przymusowych nosicieli. Wielu ludzi umiera w strasznych męczarniach. Przykro mówić pani. Ale twoi poddani uważają ludzi za istoty niższej kategorii! - Lekko wzburzony wstał z łoża. - W końcu po chwili potrzebnej mu na uspokojenie się dokończył- Taki jest mój warunek.
- Rozumiem. - Chwilę milczała- A co w przypadku, gdy dana osoba zgodzi się całkowicie dobrowolnie być nosicielem? - "Zabiła" mu tymi słowami klina.
- No cóż pani, myślę - namyślał się chwilę, że w tym przypadku życie człowieka musi stać na pierwszym miejscu w razie kłopotów.
- To ciężki warunek dla mnie, która powinnam dbać o swoje dzieci. Ale jeśli tak stawiasz sprawę to zgadzam się!
- Dziękuję pani! - Radośnie pokłonił się w głębokim ukłonie. - Pani mam jeszcze jedną prośbę. - Przerwał lekko onieśmielony.
- Słucham.
- Czy byłoby możliwe od zaraz nakazanie przerwania tego procederu? - Dokończył onieśmielony. Władczyni przez dłuższą chwilę milczała, w końcu zażądała przyjścia swojego ministra od spraw cudzoziemców mieszkających na terenie imperium Slonów.
- Wyjdź proszę na chwilę do ogrodu. - Poprosiła.
- Oczywiście pani. - Grzecznie odpowiedział na prośbę. Wyszedł do ogrodu i usiadł na trawie pod drzewem czekając na wezwanie. W końcu po prawie godzinie przyszedł po niego sługa.
- Jej wysokość jest już wolna. - Bez słowa podążył za nim.
- Wasza Wysokość, jestem.
- Załatwione mały. - Uśmiechnęła się cokolwiek drapieżnym uśmiechem. - Od tej pory nadaję ci oficjalny tytuł Kosziego! - Powiedziała uroczyście. A po chwili milczenia. - Więc jesteś teraz tylko mój! - Wymruczała gardłowo prawie szeptem.
- Tak pani! - Potwierdził także cichym tonem i głębokim ukłonem.
- Od tej pory zamieszkasz na terenie moich apartamentów, będziesz pod stałą opieką gwardzistów. Połączenia dokonamy za pięć dni. Jeśli komnata nie będzie ci odpowiadać powiedz, co chciałbyś zmienić opiekunowi od tej pory przydzielonemu tylko do ciebie! Pamiętaj byś się nie krępował i mówił szczerze, co powinnyśmy zmienić byś się dobrze u nas czuł. W końcu ma to być twój nowy dom na naprawdę długi czas.
- Dziękuję pani. - Po chwili władczyni wezwała pokojowca by ten odprowadził Kosziego do jego nowych apartamentów. Jego pokoje znajdowały się za pierwszym zakrętem korytarza. Mieszkanie składało się pięciu pomieszczeń, trzech pokoi, łazienki, w której wanna przypominała mały basen i niewielkiego ogrodu tylko dla niego. W ogrodzie była filigranowa altanka bardzo pięknie położona nad malutkim stawem. Całość tchnęła spokojem i ciszą.

Rozdział 4 Oczekiwanie

- Chciałbym udać się do swojego mieszkania na mieście.- Poprosił swojego opiekuna z gwardii.
- Po co? - Koniecznie chciał wiedzieć strażnik.
- Skoro mam tu zostać przez dłuższy czas chciałbym mieć przy sobie parę ulubionych rzeczy.
- Rozumiem, ale pojedziemy dopiero jutro. Musimy mieć czas na sprawdzenie i zabezpieczenie terenu.
- Dobrze, rozumiem. Oczywiście zaczekam. - Znowu zapowiadał się jeden z nudniejszych wieczorów, gdy władczyni wyjeżdżała zostawiając go pod troskliwą opieką strażników właściwie nigdzie nie wychodził poza obszar pałacowego ogrodu. Zamek był pełen Slonów a oni nie przepadali za ludźmi. Chyba, że pełnili funkcje podrzędne np. służących. Aby jakoś wypełnić czas do następnego dnia postanowił sporządzić sobie listę przedmiotów, które mogą się mu przydać. Lub po prostu uatrakcyjnią mu pobyt w tym luksusowym więzieniu.
- Jeszcze jedno panie, jeśli potrzebujesz czegoś dopisz proszę to na liście. - Powiedział to opiekun zaglądając mu przez ramię. - Służba wszystko załatwi.- Dodał grzecznie z lekka się kłaniając przy wyjściu.
- Rozumiem i dziękuję. - Nieznacznie pochylił głowę w podzięce za troskę. Był zadowolony wreszcie miał szansę, choć na chwilę opuścić swoje apartamenty i zobaczyć normalne ludzkie twarze. Był tu zaledwie dwa dni, a jemu wydawało się jakby minął, co najmniej tydzień. Pojechali po obiedzie, a wcześniej przekazał dodatkową listę swojemu "pokojowcowi", który prawdopodobnie był z wywiadu władczyni. Z lekką nostalgią jechał przez znajome sobie ulice. Szczególnie te, po których najczęściej się poruszał. Wydawało mu się, że to było tak dawno, a przecież nie minęło więcej niż kilka dni.
Jego mieszkanie nic się właściwie nie zmieniło. Z przyjemnością usiadł na chwilę w swoim ulubionym fotelu. Zamyślony przez chwilę wpatrywał się w okno. Nie zauważył nawet bezszelestnego wejścia gwardzisty. Ten najpierw szybkimi spojrzeniem omiótł pomieszczenie a potem spokojnie stanął przy drzwiach wyjściowych. Randi w końcu z powrotem wrócił do rzeczywistości i wziął się do pracy. Spakował do kartonów ulubione powieści, ubrania i bieliznę na zmianę oraz kilka innych drobiazgów, które miały mu ułatwić, ewentualnie, co nieco umilić życie wśród Slonów
Przez cały ten czas jego ochrona czuwała przed drzwiami mieszkania. Nie wiedział o tym, ale wcześniej, czyli około półgodziny przed jego przybyciem nakazano ewakuację mieszkańców i bardzo drobiazgowe przeszukanie pomieszczeń całego budynku. Nic dziwnego połączenie miało się odbyć już za dwa dni!. Tak, więc obecnie podlegał ochronie równie ścisłej jak Władczyni. Dodatkową przyczyną mogła być świadomość, że okolica, w której mieszkał nie zaliczała się bynajmniej do spokojnych. No cóż dzięki temu jego mieszkanie nie należało za to do najdroższych. W końcu uznał, że nie ma, co dłużej zwlekać.
- Jestem gotowy - Odezwał się do strażnika i głęboko westchnął rzucając ostatnie spojrzenie na mieszkanko.
- Na pewno? - Wolał upewnić się zapytany.
- Tak na pewno! Ruszajmy.- Odpowiedział i spokojnie wyszedł osłaniany przez gwardzistów. Właśnie miał wsiąść do pojazdu, gdy nagle wokół zrobiło się okropne zamieszanie. Między Randi a gwardzistów wpadło z impetem trzech zamaskowanych osobników. Prawdopodobnie uciekali przed służbami porządkowymi. Normalnie Randi byłby po ich stronie. No cóż służby porządkowe nie słynęły z szacunku do ludzi. Już prędzej ich stosunek do nich można by określić jako całkowite lekceważenie zabarwione z pogardą.
- Z drogi! - Krzyknął jeden z napastników rzucając się do wnętrza pojazdu jednocześnie szybkim pchnięciem rzucił Randiego pod ścianę budynku. Prawdopodobnie, gdy zobaczyli otwarty pojazd wpadli na pomysł porwania go. Widzieli przed nim, co prawda kilku Slonów i człowieka, ale nie zorientowali się, kim oni są! To był bardzo poważny błąd z ich strony. Można powiedzieć, że ostatni w ich życiu!
- Chronić Koszi! - Wykrzyknął głównodowodzący gwardzistami. Ten poczuł się jak potrącana w czasie zabawy piłka między przypadkowymi napastnikami. W pierwszej chwili pomyślał, że jest to zorganizowany na niego zamach, podobnie zasugerowali się i gwardziści. Sprawnymi ruchami obezwładnili dwóch napastników i postrzelili trzeciego. Jednak Randi już tego nie widział, potrącony przez próbującego ucieczki osobnika uderzył się dosyć mocno o front budynku i po prostu się po nim osunął. Odzyskał przytomność w jadącym z pełną szybkością pojeździe, gdy podsunięto mu pod nos środek trzeźwiący.
- O rany, co się stało? - Jęknął trzymając się za bolące czoło, na którym powoli wyrósł sporych rozmiarów guz.
- Jak się czujesz? - zamiast odpowiedzi na pytanie zapytał się z niepokojem jeden z gwardzistów podtrzymując mu głowę.
- Właściwie dobrze, ale z pewnością będę miał solidnego guza. - Próbował niezdarnie zażartować.
- Zaczęliśmy się martwić, ponieważ byłeś przez dłuższy czas nieprzytomny. - Już spokojnym tonem mu odpowiedział. - Czy kręci ci się w głowie, albo masz mdłości? - Zadawał mu konkretne pytania. W międzyczasie dojechali prosto pod ambulatorium gdzie już na nich czekano z przenośnymi noszami. Kazano mu się położyć.
- Spokojnie, już się czuję coraz lepiej. - Próbował rozwiać ich obawy, ale nikt nie zwracał na jego słowa uwagi jednocześnie lekko przyciskając go do poduszki. Dla świętego spokoju pozwolił im na wszystkie zabiegi. I z lekkim westchnieniem ulgi opadł na miękką poduszkę. Chyba jednak trochę nim wstrząsnął wypadek, bo nawet nie pamiętał, kiedy zasnął głębokim snem. Nie zauważył także zasypiając jak do pomieszczenia wkroczyła szybkim krokiem władczyni. Już na pierwszy rzut oka wyraźnie wściekła i mocno przestraszona perspektywą utraty Kosziego tuż przed połączeniem! W prawdziwą furię wprawiała ją sama myśl o ewentualnej konieczności ogłoszenia kolejnych poszukiwań Kosziego, ponieważ jej własna ochrona, z której była tak dumna i mająca jej prawie zupełne zaufanie tak głupio go utraciła! W zwykłej ulicznej bójce!
- Wasza wysokość! - Uniżenie powitał ją główny lekarz a pozostali obecni w pomieszczeniu głęboko się pokłonili. Nic dziwnego, że byli tacy uniżeni. Po prostu wszyscy się panicznie bali reakcji królowej. Ochrona osobista Kosziego klęknęła w pokornej pozycji. Ich dowódca milcząco czekał na polecania władczyni. I prawdę mówiąc spodziewając się natychmiastowej egzekucji.
- Mów, jak to się stało! -Zapytała lodowatym tonem. Można powiedzieć, że jeszcze tylko, dlatego nie wydała rozkazów ich natychmiastowej egzekucji, ponieważ w drodze do szpitala odebrała pierwsze raporty medyczne, uspokajające w swojej wymowie.
- Pani nie mamy nic na swoją obronę. - Pokornie kajał się zapytany. - To nasza wina. Zasługujemy na karę!
- Rzeczywiście! Odejdźcie, potem pomyślę, co mam z wami zrobić. Za godzinę chcę dokładny raport na temat wydarzenia! - Władczym gestem odesłała żołnierzy.
- Co z Koszi? - Zapytała się głęboko zaniepokojona, pochylając się nad badanym człowiekiem przykrytym częścią diagnozującą komputera medycznego.
- Wasza wysokość może się uspokoić wygląda na to, że nic mu nie będzie. To tylko lekki wstrząs mózgu, ale na pewno wróci do sił za jakieś klika dni. - Odpowiedział z głębokim ukłonem główny medyk. Rozumiał doskonale, że dla dobra wszystkich powinien uspokoić władczynię.
- Kilka dni! - Niezadowolona z odpowiedzi warknęła do siebie. - To niedobrze, połączenie miało nastąpić już jutro. W tym momencie ciało Randiego wysunęło się z analizatora komputerowego.
- Czy on stracił przytomność? - Zaniepokoiła się.
- Nie władczyni, on po prostu śpi. Czy obudzić go?- Wstrzymała go gestem.
- Na pewno z nim wszystko w porządku?
- Zaręczam moim życiem pani! - Pokornie pochylił głowę. Przez dłuższą chwilę na sali trwała absolutna cisza. Nikt się nie odważył głośno odetchnąć. W pewnym momencie Randi obrócił się na wąskiej leżance i głęboko odetchnął przez sen. Chwilę później otworzył oczy i z lekkim wysiłkiem uśmiechnął się do królowej.
- Władczyni lekko dotknęła mu czoła i zwróciła się do ochrony Koszi. - Połóżcie go do łóżka. Delikatnie...
- Pani. - Odezwał się zanim go wynieśli. - Jestem pewny, że jutro będę już gotowy. Naprawdę nic mi nie jest. Doktor trochę przesadza. - Jednak pod koniec rozmowy poczuł się naprawdę słabo. W tej chwili podszedł do niego medyk z lekko uspokajającym środkiem. - Proszę nic nie mówić, to cię panie męczy. - Dodał typowo medycznym tonem, jednocześnie wstrzykując mu środek uspokajający.
- Już po chwili lekko zakręciło się mu w głowie i poczuł się bardzo senny. Do swojego pokoju dotarł już pogrążony w głębokim śnie. Obudził się dobę później był głodny jak wilk po całodniowym poście. Zanim jednak zamówił posiłek postanowił wymoczyć się w ogrodowym basenie. Pływał między liliowego koloru kielichami kwiatów, a gdy skończył piąte okrążenie i zbliżał się do rampy czekała na niego władczyni.
- Witaj pani. - Przywitał się grzecznie. Przyjął od sługi ciepły ręcznik i energicznie wytarł plecy.
- Witaj, wyglądasz już o wiele lepiej niż 26 godz. temu.
- Już wszystko w porządku pani. -Jeszcze raz upewnił władczynie.
- To bardzo dobrze. W takim razie połączenie nastąpi dzisiejsze nocy! Odpoczywaj i zjedz solidny posiłek do 15- tej. Wyruszymy o 20- tej.
- Dobrze pani. - Posłusznie pochylił lekko głowę.













 




Komentarze
mordeczka dnia padziernika 13 2011 22:46:09
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Lias (Brak E-maila) 16:45 26-08-2004
nie wiem jak innym, ale mnie sie to bardzo podoba =]
Alexa (alexamalina@op.pl) 16:53 26-08-2004
według mnie też świetne^^
Shin (Brak e-maila) 19:29 27-08-2004
interesujące,będzie ciąg dalszy?
Natiss (natiss@tlen.pl) 23:41 29-08-2004
Fajne^.^
Nirja (Brak e-maila) 16:09 30-08-2004
będzie ciąg dalszy?.....szczególnie fajny jest wątek z małą! naprawdę fajne
ewe (Brak e-maila) 20:06 04-09-2004
a w, którym miejscu to jest yaoi?
koleus (Brak e-maila) 20:27 11-09-2004
no cóż nie może tak odrazu romansować w kocu stracił niedawno przyjaciela, nie martwcie się jednak nie zrobię z niego ascety
Kruha (Brak e-maila) 15:37 04-10-2004
To opowiadanie jak narazie nic tutaj nie ma związanego jak dla mnie z yaoi, ale jest bardzo dobre i czekam z zniecierpliwieniem na ciąg dalszy smiley! Świetna robota smiley!
Mika-chan (Brak e-maila) 08:42 06-10-2004
Opowiadanko jest swietne smiley Nie moge sie doczekac nastepnych czesci
Ignis (Brak e-maila) 17:55 22-10-2004
Interesujace...nawet bardzo...bardzobardzo =]
An-Nah (Brak e-maila) 19:27 02-11-2004
Oooo, ciekawe rzeczy mozna na TCD znalezc... yaoi tu niewiele, przyznam (jakby mnie to obchodzilo...) ale ciekawa kreacja swiata za to... i choc odrzuca mnie sam motyw \"m-preg\", to musze powiedziec, ze rozwiazano go z wdziekiem i z sensem. Ciekawa jestem dalszych losów Randiego. Tudziesz rozwoju warsztatu pisarskiego autora ^^
Livell (Brak e-maila) 18:25 27-11-2004
Jedno z lepszych opowiadań, chociaż nie ma yaoi smiley
Czekam na ciąg dalszy...
Aska Hime (aska_hime@wp.pl) 22:12 28-11-2005
dosyc ciekawe.. czekam na dalszy ciag..!! ^.^
Linda (Brak e-maila) 23:38 29-12-2005
Nie lubie twoich pozostalych opowiadan(w liczbie 2), ale to jest jednym zmoich ulubionych. Jest jak pluszowy mis, moze troche przesadzone, moze bledow jak na grzadce marchewki, ale to nic. Obraz takiej czytsej milosci ojca z dzieckiem...to jest cos.
Linda (Brak e-maila) 23:40 29-12-2005
Ekhem, a tak bylo pieknie poki nie przeczytalam notki o "ascecie"....pluszowego misia ktos trzyma na patyku nad ogniskiem...eh, tak to bywa z nawiedzonymi yaoistkami
nico (joladamian@op.pl) 17:58 20-03-2006
To opowiadanie naprawdę świetnie się zapowiada ale niestety mam wrażenia że autorka porzuciła swoje dzieło, proszę daj znać czy tak jest, może planujesz dokończyć swoje dzieło było by wspaniale. Proszę napisz chociaż że nie zapomniałaś o swoich fanach
lukger (Brak e-maila) 21:48 07-05-2006
ciekawe opowiadanie,czy będzie ciąg dalszy?Pozostałe opowiadania są wciągające,nareszcie coś innego niż klasyczne yaoi.Pa, czekam na kolejne części twoich opowiadań!
asjana (Brak e-maila) 20:17 12-06-2006
tak zupelnie ionna historia i przez to jeszcze bardzije ciekawa ale wciaz czakam na kontynuacje i boje sie ze moge sie nie doczekacprosze napisz kolejna czesc i to szybko
ewa (Brak e-maila) 15:29 16-07-2006
Jak autorka przestaje pisać dalsze części to powinna poinformować o tym czytelników.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum